• Nie Znaleziono Wyników

Historya o Grzegorzu, który przez 17 lat pokutował, przykuty do skały. Piękne i pouczające opowiadanie dla ludu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Historya o Grzegorzu, który przez 17 lat pokutował, przykuty do skały. Piękne i pouczające opowiadanie dla ludu"

Copied!
80
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

$11

(4)
(5)

H I S T O R Y A

G R Z E G O R Z U ,

t ó $ przez 17 lat pokutował p rzjM j de skały.

Piekne i pouczające opowiadanie d l a L u d u .

Przettom aczona z niem ieckiego n a p olaki jęz y k .

X. P ie k a r y , Cr.-Sal.

D rukiem Teofila N ow ackiego.

I

wwnwk

(6)
(7)

R O Z D Z IA Ł I.

O synu Księcia z A quitanii i jego siostrze.

W

A quitanii, któ ra w południow o- zachodniej F ra n cy i leży, panow ał znakom ity K siąże, T em u urodziła jego m ałżonka bliźnięta, syna i córe­

c z k ą ale to urodzenie przypłaciła życiem.

K iedy dzieci m iały ju ż po 10 la t, Książe zachorow ał śm iertelnie. K iedy poczuł, że ju ż nie pow stanie, zaw o­

łał do swojego łoża śm iertelnego dzie­

ci, jako też i najznakom itszych sw o­

ich w assali, ażeby ich ostatni raz n a­

pom nieć. A le kiedy oboje dzieci nad­

zwyczajnie piękne przed nim stanęły, uczuł tak w ielką boleść, że od w iel­

kiego płaczu i łkania nie m ógł sło­

w a wymówić, ta k ja k gdyby m u ser­

ce mówiło, że życie tego rodzeństw a będzie napełnione sm utnem i przypad­

kam i.

(8)

on obydwie sieroty opiece sw oich wassalów , i ci m u obiecali, że oni dzieci nie opuszą, lecz zaw sze się bę­

dą niem i opiekow ać. Do syna, k tó ­ ry gorzko płakał, m ówił ta k um iera­

jąc y o jc ie c : K ochany s y n u ! dla cze­

go płaczesz ? T y masz najm niejszą przyczynę do sm ucenia się, gdyż to­

bie pozostawiam cały mój kraj i ko­

ronę. Lecz daleko więcej kłopocę się o tw oją siostrę; to je s t mój większy kłopot, źe m uszę iść dti ich rodziców wprzód niż ją wyc za m ąż. D la tego rozkazuję to me mój synu, dokąd chcesz, żeby na to­

bie spoczyw ało m oje ojcow skie bło­

gosław ieństw o, szanuj ją , i postępuj z nią zawsze tak, ja k kochający brat.

To was może zrobić poboźnemi, a mnie będzie w grobie spokojniej.

G dy to Książe wym ówił, skłonił głowę na poduszki i skonał. P rz e ło ­ żeni kraju w ypraw ili m u bardzo w spa­

niały pogrzeb, i za jeg o duszę roz­

dali wiele bogactw a m iędzy kościoły i klasztory.

(9)

A le poniew aż m iody K siąże nie czynił tego co mu jego ojciec um ie­

rając nakazał, lecz obcując z roźnem i rycerzam i i byw ając na turniejach, zepsuł się zupełnie m oralnie i cho­

ciaż daw ał swojej siostrze w szystko co jej się należało i spełniał n aty c h ­ m iast w szystkie jej życzenia, lecz to czynił tylko dla tego, żeby jej nie pokazad, źe się już zepsuł do tako­

w ego stopnia. On nie chciał mied nic w yłącznie tylko dla siebie, lecz oo on m iał, m usiała także mied i sio­

stra jego. Je d li przy jednym stole, ich łóżka stały w jednym pokoju, oni byli zupełnie nierozdzielni i kochali się nieopisaną m iłością. On postę­

pował z nią ja k z oddaną sobie w opiekę, a ona była m u zupełnie po­

słuszną jąk b y ojcu.

Ale poniew aż szatan zawsze czycha na zgubę człow ieka i czyni zaw sze na przek ó r Panu Bogu, więc i tutaj także w trącił się, gdyż to jest jego interesem , źąd tam gdzie widzi, że w schodzi. Bogabojna zgoda rodzeń­

stw a była m u cierniena w olpi, J lą

(10)

m łodego lecz zepsutego i nie doświad­

czonego K sięcia nie skusił, ażeby ten­

że pom yślał o czystości swojej sio­

stry ; i napełnił jego serce takiem płom ieniem , źe m łody K siąże nie m ógł stawić oporu swojej chuci i nie uspokoił się dotąd, dopóki swojej niedośw iadczonej siostry pomimo jej uporu do u p ad k u nie przyprow adził.

T ym sposobem więc m łody K siąże zgotow ał sobie i swojej n ie w in n i siostrze przez ten ciężki błąd,

sm utny los.

R O Z D Z IA Ł I I .

Ja k młoda Księżniczka urodziła dzie­

cko i włożyła je do beczki, aby jakim przypadkiem puścić je na morze i ja k młody Książe dla odpokutowania za swój błąd pociągnął do k raju pogańskiego.

J a k tjlk o ten ciężki b łąd popełniony został, uczuła Księżniczka w ielki sm u­

tek, wciąż p łak ała i nikt nie m ógł j ą uspokoić. T a k i m łody Książe sko­

ro poznał swój błąd, zaczął mocno żałow ać za swoje przestępstw o pro- B oga i swoję sitßtrq a sząc, błag ał

przebaczenie,

(11)

J a k tylko K siężniczka poznała, że ten b łąd nie będzie dla niej bez sku­

tku, to pow iększył się jej płacz o ty ­ le, źe aż życzyła sobie śm ierci. J a k to b ratu sw em u pow iedziała, to on się ta k zaw stydził, że od żalu i w sty ­ du nie w iedział, gdzie m a się podzied tak , źe sobie chciał życie odebrad, K iedy siostra zobaczyła, źe b ra t ta k mocno za to żałow ał, spojrzała na niego i rz e k ła : nie płacz kochany bracie, lecz postępuj sobie jak m ąż i obm yślaj środki i drogi ja k dziecko będziem y rato wad, które ja m am uro- dzid, ażeby B oska O patrznośd nas nie opuściła. G dyż słyszeliśm y nieraz, że n a dziecko nie sp adają grzechy rodziców.

T u m ilczał przez chw ilę m łody K siąże zatopiony w m y śla c h ; nako- niec pow iedział: Miej nadzieję kocha­

na siostro, znalazłem środek, jak ie m sposobem zagładzim y nasz w styd. W naszym k raju m am y bardzo m ądrego człow ieka, u którego nasz ojciec nie­

boszczyk bardzo często rad y jzasięg ał, ten może także i nam doradzi. J a

(12)

c z e ć , te nr u m o ż e m y się z w ie r z y ć i c z y n ić to co on nam poradzi, t e m u '1 nasz honor p o w ie r z y m y .

Siostra była z tego zupełnie zado- wołnioną. Zaraz pe słał K siąże po te­

go rozum nego szlachcica, zam knął się z nim w osobnym pokoju i odkrył m u w szystko co m iał na sercu. On i siostra klękli przed tym dośw iadczo­

nym starcem i prosili go o radę i pom oc w swoim utrapieniu. r"

podniósł ich z m iłości i pociesi że n a koniec on sam m usiał

zapłakać. On nie m ógł jednakże dać im innej ra d y , ja k tylko żeby m łody K siąże pokutując za grzech, pojechał do ziem i świętej, a swe ję siostrę gdy­

by nie pow rócił w cale, żeby jej od­

dał cały kraj na własność. T am w al­

cząc z poganam i m ógł on Boskie od­

puszczenie uprosić, siostra zaś jego musi pokutow ać za grzech, modlić się i czynić jałm użny. On zaś, jako n ajstarszy z wassalów weźm ie j ą do sw ego dom u, żeby św iatu się nie po­

kazując, m o^ła w spokoju oczekiwać

(13)

narodzenia się dziecka.— R a d a ta po­

dobała się obojgu i oni jej się pod­

dali w zupełności. M łody K siąże od­

dał zarząd księstw a swojej siostrze, a sam zaczął się przygotow yw ać do po­

dróży. Bardzo sm utne było rozłącze­

nie rodzeństw a. G dyby się byli Boga nie bali, woleliby byli w styd przed św iatem znieść, niż sm utne rozłącze­

nie.

K iedy ten sm utny odjazd m inął, w ziął szlachcic ten Księżniczkę do sw ojego domu, w yśw iadczając jej m i­

łość i dobrodziejstw a. Żona jego by­

ła bardzo pobożna i oddana P a n u Bo­

gu, ta k że trudno było znaleść lepszej w całej okolicy. Ona opiekow ała się K sięźnicką z w ielką m iłością, kiedy przyszła godzina jej porodu. K się­

żniczka porodziła bardzo szczęśliwie, pięknego zdrow ego syna i n ik t nie był obecnym je j rozw iązaniu, tylko żona starego szlachcica. K iedy go zaw ołali i on zobaczył dziecko do­

brze zbudow ane i m atkę zdrow ą, u- cieszył się bardzo.

W szyscy się naradzili jakim by

(14)

sposobem to urodzenie i dziecko u- kryd. Lecz kiedy długo nie m ogli znaleśd żadnego środka, to oddali się P a n u Bogu, ażeby ich natchnął ja ­ kiem środkiem w yjścia z tej omyłki.

K iedy, ta k długo nad tern prosząc, m yśleli, natchnął ich P a n Bóg, ażeby dziecko na m orze puścili, oddając go na w olę B oską.

K iedy im to przyszło na m yśl przygotow ali natychm iast beczkę nie­

przem akalną, ażeby uczynid ^ J ł—

m yśli swoich. Potem płaz p dziecko do beczki, i żeby jej

nie przew racał w łożyli do niej %U funtów złota. Potem włożyli tam że także tabliczkę z kości słoniowej oz­

dobioną złotem i drogiem i kam ienia­

mi, n a której K siężniczka n a p is a ła : D ziecko to je s t wysoko urodzone.

Je g o m atka jest ciotką jego, a ojcem, w uj. I żeby niepraw ośd jeg o urodze­

nia w tajem nicy zachow ad, oddane je s t n a morze. T en kto go znajdzie, jest od B oga proszony ażeby go ochrzcił i pieniądze znajdujące się przy nim jako znaleźne w ziął dla siebie. T a b li­

(15)

— 11 —

czkę zaś może zachow ad dla dziecka tego, ażeby kiedy urośnie i nauczy się czytad o swoim urodzie dowie­

działo się i nie było bardzo pyszne.

Byd może, że dziecko to podniesie swoje myśli ku Bogu, ażeby pokuto- wad za błąd o jc a ; niech też także pam ięta w swojej m odlitw ie na m at­

kę, która go zrodziła.

Kiedy to było napisane, położyli tę tabliczkę koło dziecka i zam knęli beczkę tak mocno, ażeby dziecko t tk od w iatru i niepogody, jak o też i od bałwanów morza, żadnej szkody nie poniosło. S tary szlachcic zaniósł tę beczułkę do w ody, i przeżegnaw szy ją krzyżem świętym oddał je w Im ię Boże na wolę bałw anów .

R O Z D Z IA Ł I IL

Ja k przyszła wiadomość o śmiezci m łode­

go Ksiąźęcia i jak księżniczka za wład­

czynią k raju uznaną została.

P o d c z a s tego nieszczęśliw a m atka siedziała w domu, w sm utku wielkim.

Na nią upadł trojaki sm utek, który był dostatecznym do ro zerw ania jej

(16)

kobiecego serca. Sm uciło ją także to, że ona będąc chorą n a ciele, m usiała przed św iatem uchodzić^ za zdrową.

O panow ała ją tęsknota za jej dzie­

ckiem, i obaw iała się w ieści, żeby nie poniosła jakiej szkody na tern o- kropnem żywiole. A le dó ty ch trzech boleści przyszła teraz i czw arta. Po k ilk u dniach przyszedł do K siężni­

czki sm utny poseł, źe jej b ra t um arł.

P a n Bóg nie dozwolił m u wsiąśd na okręt, lecz w porcie, w którem cł wnijśd na o k ręt um arł z boleści się ze sw oją siostrą rozłączył.

K iedy K siężna dow iedziała się o tern, długo nie daw ała znaku życia dopóki j ą nie ocucili dw orzanie, którzy przy niej stali. Żal jej był tak w iel­

ki, że n ik t nie m ógł jej uspokoid.

Lecz obówiązek oddania um arłem u ostatnią cześd dodał jej siły. N atych­

m iast pojechała do portu, gdzie on um arł i pogrzebała go z w ielką czcią.

P rzez śmierd brata stała się ona je ­ dyną P an ią kraju, a poniew aż była m łodą i piękną, więc jej n a k aw ale­

rach nie zbywało.

(17)

13 -

N atychm iast przyszło z daleka i z b lisk a w ielu ICsiąźat i panów, chcąc j ą zaślubić, ale ona im powiedziała, że chce zostać w olną n a całe życie.

Od tego czasu oddala się zupeł­

nie P a n u B ogu i dla niego zaniechała w szystkich ziem skich uciech, u m a rt­

w iała swoje ciało w dzień i noc, aże­

by duszę naprow adzić na drogę do­

brą. Przez czuwania, m odlitw y, po­

sty i jałm użny błagała ona P a n a Bo- uszczenie jej tego grzechu, i pokutnicze i bogabojne źy-

~.u w y p ro w a d z iło j ą do dojrzałych lat. D ow iedział się o niej K siąże B urguncki, k tóry był jej najbliższym sąsiadem i posłał do niej poselstw o.

Ale i ten znakom ity K siąże otrzym ał takąż sam ą odpowiedź, ja k i inni k a ­ walerowie. T a k ą odpowiedź w ziął K siąże za obrazę i w ypow iedział jej w ojnę. Zgrom adził w ielkie wojsko, w kroczył do kraju K siężnej, popalił wioski, zdobył m iasta i zam ki i zni­

szczył ostatnich tak, że im tylko główne m iasto zostało i byłoby się m usiało poddać, żeby P a n Bóg nie był zesłał oczekiwanej pom ocy.

(18)

R O Z D Z IA Ł IV .

Ja k dziecko w beczce zostało przez ry ­ baka złowione i rybaczce na wychowanie oddane.

K ie d y to się w A quitanii działo stał się z dzieckiem zam kniętym w becz­

ce i rzuconem na m erze cudowny p rzy p a d e k : dobry B óg wziął Gro w sw oję opiekę, i ja k niegdyś proroka Jo n asza w żołądku w ieloryba, ta k też i jego w beczce trz y dni i trzy noce utrzym yw ała Opatrzośó B oska.

J u ż długo beczka z dzieckiem by­

ła igraszką w iatru i bałw anów na o- grom nym m orzu, na koniec p rąd za.

niósł ją do brzegu, na którym A ggaty klasztór leżał. O pat tego klasztoru często w skazyw ał rybakow i, ażeby w szystkie ryby, które ułow i do niego przynosił.

Oni uczynili podług jego rozkazu, lecz teraz poniew aż dla złej niepogo­

dy nic na m orzu nie ułowili, chcieli ju ż sm utni nazad powrócić. Opat, który ich spotkał, kazał im jeszcze raz zapuścić sieci. K iedy to uczynili i sieci w yciągnęli zobaczyli, źe nie

(19)

S3 15 —

złapali żadnej ryby, tylko m ałą b e ­ czułkę. N a rozkaz O pata w yjęli ją z sieci i otworzyli natychm iast. P a ­ trz ą a tam leży piękne dzieciątko w bogatym ubraniu i uśm iechające się radośnie do O pata. Ten zobaczyw ­ szy dziecko bardzo przestraszył się i mówił :

„O mój Róże, co to je s t? kto te biedne d/.i cko do beczki w łożył?

Potem w yjął z w łasnem i rękam i i nąt do piersi, m ów iąc:

m oje biedne dziecko, jak ie m przyszłoś do takiego stanu, źe cię ja k drugiego M ojżesza na morze rzu c ili.“

Tym czasem ry baki z beczki w y ­ jęli tabliczkę ze słoniowej kości i od­

dali ją Opatowi, bo sami czytaó nie um ieli. K iedy O pat ten napis prze­

czytał, zasm ucił się bardzo i narze­

kał mocno na grzechy, które dziecko oderw ały od łona rodziców.

Lecz z niew innem dzieckiem po­

stąpił bardzo litościw ie i podniósłszy ręce do nieba dziękow ał Bogu za cu ­ downe znalezienie jego.

(20)

To co przeczytał zam ilczał przed rybakiem i zobowiązał go, ażeby ni­

kom u o znalezieniu dziecka nie m ó­

wił. Jed n em u z nich dał jeden złoty pieniądz, drugiem u zad, którem u od­

dał dziecko na opiekę, dał dwa złote ze znalezionego w beczcze złota. B e­

czułkę z pieniądzm i w ziął ze sobą O pat do klasztoru, dziecko zad wziął ze sobą ry b ak do dom u, i oddał go potem siostrze swojej, która o milę od brzegu m ieszkała, której m iesięczne dziecko dopiero co um arło.

N a drugi dzień po m szy przynio­

sła żona ry b ak a dziecko do klasztoru na rozkaz O pata, ażeby go ochrzcid.

K iedy O pat zobaczył dziecko, zdziw ił się jego piękności i rze k ł do zakon­

ników : „To je s t najpiękniejsze dzie­

cko, jak ie kiedykolw iek w id z ia łem ; kto je chce do chrztu trzym ad ? “ R ybaczka p o w ie d z ia ła : „to je s t dzie­

cko m ojego szw agra córki, w ięc ja mogę byd m atką c h rz e stn ą .“

„A le nam b rak u je jeszcze ojca chrzestnego, rzecze O p a t: więc ja bę­

dę ojcem, dla niego, że ono je s t ko-

(21)

— 17 —

chające i p ięk n e .“ On rozkazał je ­ dnem u z braci, ażeby je natychm iast ochrzcił. T rzym ał je sam do chrztu i dał m u swoje im ię G r z e g o r z . Lecz potem rzecze do ry b a c z k i: „P onie­

waż ja jestem jeg o ojcem duchow nym , więc ja będę się nim opiekow ał, lecz w as proszę, ażebyście go pilnie w y­

chow ali, a ja w am to w y nadrodzę.“

R y b aczk a zgodziła się na to z w ielką chęcią, dla tego, że dostała dwa złote, zawsze Opat, ile razy tam daw ał im podarunki.

J a k Grzegorz przez swoją chrzestną m at­

kę wychowany został i ja k sięjdowiedział, źe on był na morzu złowiony.

Kiedy dziecko urosło było bardzo pię­

kne i bogate w dobre obyczaje, tak że każdy m ógł zaraz poznać, że ono pochodziło od znakom itych rodziców . 1 L ecz on o swojem pochodzeniu nic

nie w iedział, lecz zaw sze m yślał, źe ry b ak je s t jego ojcem , a ry baczka

R O Z D Z IA Ł V.

(22)

K iedy G rzegorz m iał 7 lat, spro­

w adził go O pat do klasztoru, ażeby się w szkole uczył i kazał jednem u z braci, ażeby go w bojaźni Bożej i cnotach, n aukach i w iadom ościach w y- ówiczył, w ozem chłopiec ta k wielkie postępy robił, źe w szyscy zakonnicy bardzo go kochali. "W krótkim cza­

sie m łody G rzegorz tak w ielkie uczy­

nił postępy w naukach, źe daleko przeszedł swoich współuczniów, któ­

rzy byli daleko starsi od niego.

T akże ry b ak i jego żona lubili bardzo chłopca G rzegorza, szczegól­

niej dla te go, źe dw iem a złotymi, które za jego w ychow anie otrzym ali, bardzo dużo polepszyli swój stan.

R ybaczka uw ażała go za dziecko cór­

ki swego s z w a g ra ; lecz raz na jar- m aku ze zdziwieniem dow iedziała się, źe tak nie było, prosiła sw ego męża, ażeby jej powiedział, co za dziecko m iał pod sw oją opieką. Z apytyw ała go dniem i nocą pytaniam i i przy się­

gała się, źe z jej ust n ik t się o tera nie dowie ; nakoniec opow iedział jej to ęo sam w iedział. G dy się dowie­

(23)

— 19 —

działa, ja k O pat ostro przykazał jej m ężow i nic nie mówić o tern nikom u przez 15 lat. Czytelnik m usi się za­

pew nie bardzo dziwić tak cudownem u ja k na kobietę milczeniu.

Tym czasem G rzegorz w yrósł na pięknego m łodzieńca i wszyscy dziwili się ta k jego piękności, jak o też i do­

brem u prow adzeniu się. On był do­

bry, cierpliw y, ludzki, przyjacielski, serdeczny, litościw y, przytem m ądry szumiały, je dnem słowem, on rieiciadłem cnót. D la tego on _ m łodego jak o też i starego łubiany i każdy się dziwił, jakim spo­

sobem ry b ak m ógł m ieć ta k nadzw y­

czajnie pięknego i obyczajnego syna.

Jednego dnia grając z innem i swojego w ieku chłopcam i w piłkę, u- derzył nie naum yślnie syna rybaka, k tóry go aż dotąd uw ażał za brata.

Ten poleciał do dom u natychm iast i krzycząć skarżył się m atce, że go brat G rzegorz uderzył. Tern rozgniew ała się bardzo rybaczka i zapytała się sy­

na, cc on uczynił G rzegorzow i. K ie­

dy pow iedział, że on b ra tu nic nie

(24)

zrobił, w tedy ona rozgniew ała się b a r­

dzo na G rzegorza i r z e k ła : „ J a nie na to jego z wody w yciągnęłam , żeby on m iał mojego syna bić, przecież ja na co inszego zasłużyłam . Jeżeli j e ­ szcze raz on ci włos na głowie na­

ruszy, to ja opowiem przed całem kwiatem, jak o on był na m orzu w beczce przez tw ojego ojca w sieci zła­

pany i gdyb'y b yła spraw iedliw ość na świecie, to on powinien nam służyć, ja k o parobek i bydło paść. O pat przy­

padkiem b ył przy tern, ja k ojciec twąp_

z w ody go w yciągnął, więc dla tego m uszę go pielęgnow ać ja k jakiego paniczka. D la tego też ten chłopak tak się rozzuchw alił, źe m ojego syna u d e rz y ł; który je s t daleko lepszym od niego i je s t dzieckiem uczciw ych ro­

dziców. D la czego ten nicpoń do nas się m usiał dostać. O lepiej żebym go nie była przyjęła do w ychow ania.

Poniew aż G rzegorz niechcący sy­

n a ry b ak a uderzyć, szedł więc za nim sm utny do dom u do m atki, chcąc ją przeprosić, żeby się nie gniew ała.

Lecz kiedy przyszedł przed dom, u sły­

(25)

•= — 21 — “

szał ja k w izbie w yzyw ała go m atka.

N ieśm iały dalej postąpić w ysłuchał w szystko i strasznie go to przeraziło.

W duchu się bardzo zasm ucił i był­

by chętnie gorzko zapłakał, lecz nie m ógł łzów znaleść. W ielki ciężar padł mu na serce i on chciał się ko­

niecznie dowiedzieć, czy to była p ra ­ wda, czy kłam stw o, to co on usłyszał.

Chcąc dowiedzieć się praw dy, poszedł do O pata, swego ojca chrzestnego, a- przed nim w sm utku użalić.

R O Z D Z IA Ł V I.

Ja k Opat potwierdził, co mu jego opie­

kunka powiedziała i ja k Grzegorz posta­

nowił ztamtąd odjechać.

J a k t j Iko G rzegorz przyszedł do O pata, zapytał się: „Szanow ny P a n ie!

m atka m oja pow iedziała m i takie rze­

czy, że ja się w stydzę je pow iedzieć.

Że ja nie jestem jej dzieckiem , tylko żem został znaleziony w beczce, na m orzu; mam jednak nadzieję, źe to nie je s t praw dą, lecz że to powiedzia­

ła w gniew ie.“

„K ochany sy n u ! pow iedział O p a t,

(26)

dę. G niew otw orzył u sta tw ojej m atce, ta k źe ci pow iedziała naszę tajem nicę; lecz jeżeli ci nic więcej nie powiedziała, ja k tylko źe ty je ­ steś znaleziony w beczce, to w cale nie skłam ała. L ecz pomimo tego tyś tyle jest w a rt w m oich oczach, ja k gdybyś b ył synem jakiego K sięcia lub hrabiego,

N a to odpow iedział G rz e g o rz :

„Szanowny Panie, m nie ta m owa ser­

ce i uszy poraniła, lepiej żebym, się nie był rodził, ja k m am nosić jak ie nazwisko bezhonorowo. J a tu nie mogę zostać, pójdę szukaó jakiego m iasta, chociażby było ztąd o tysiąc m il oddalone, gdzieby m oje pochodze­

nie nikom u nie było wiadom e. D zię­

kuję ci, szanow ny, Panie za w szys­

tkie dobro jakieś w yśw iadczył mnie biednem u. N iebo ci za to zapłaci, gdyż j a tego słow am i w ynagrodzić nie zdołam . Lecz teraz pozw ól mi odejść, gdyż ja nie mogę zostać. To m ówiąc G rzegorz chciał odejść lecz O pat zatrzym ał go m ó w ią c : N ie tak

(27)

prędko kochany synu, pom yśl wprzód dobrze co chcesz uczynid i posłuchaj rad y doświadczonego człow ieka. Tyś ju ż nie je s t dzieckiem , chwilow e w zruszenie przechodzi, lecz ty m usisz ze stanow ieniem pomyśled o tw ej przy­

szłości. Lecz jeżeli chcesz przyjąd rad ę od tego, który cię kocha ja k w łasnego syna, to zostań tutaj w k ra ­ j u ; a jeżeli chcesz św iat poźegnad, to klasztór je s t dla ciebie otw artym . Zrnhiło<5 piękne początki w róż- ch, jak o też i w ducko- zeniach i w szyscy bracia ot* ci serdecznie przychylni, więc cze­

go się m ożna spodziewad, kiedy ja z koła ich ustąpię obiorą cię za

swojego przełożonego.

Szanowny Ojcze, odpowiedział G rzegorz: wasza rad a je s t bardzo m ądra, lecz ja jej usłuchad nie mogę.

D w ie są rzeczy, które m i nie pozwa­

la ją tego uczynid: najprzód m oje uro ­ dzenie, potem chęd odznaczenia się w świecie i swojemi czynam i i odw a­

g ą w yrobid sobie zaszczytniejsze imię ja k to, które m i rodzice zostaw ili.

(28)

J a k długo żyję i czuję, zawsze o tern tylko m yślałem , źe kiedy przez uro­

dzenie i nauki jestem dof tego zda­

tnym, zostać rycerzem . Zycie k la sz ­ torne je s t zanadto spokojne, a ja nie m am do niego powołania, i pragnę tylko być ryczerzem .

K ochany synu, pow iedział O p a t:

tw oja m ow a zasm uca mię, bo j a z niej widzę, źe ty jako dziecię św iata ser­

ce twoje do doczesnych rzeczy skła­

niasz, a ja ciebie przeznaczyłem za dziecko Boga. J a słyszałem często, źe tak i co do dw unastu lat nie doty­

k a się konia, ten lepiej niech się nie uczy jeździć, dla tego, źe on nigdy dobrym rycerzem nie będzie. T yś je st w ychow any w szkole klasztornej przy książkach, i dla tego ty lepiej pasu ­ jesz na zakonnika, jak na rycerza.

Tobie lepiej przystoi p a se k i habit, ja k tarcza, miecz i hełm . Szanowny Panie, odpowiedział G rzegorz : do­

św iadczeń mnie raz i dajcie mi ry ­ cerską zbroję i br.cn, i jeżeli uznacie mnie do tego za niezdatnego to ja z ochotą ubiorę się w habit. Macie

(29)

.

-*-25

racyję, źe ja do tego przyzw yczajony, ale m yślałem . K iedy zasadziliście m nie do książki, j a m yślą byłem na turnieju i w ysadzałem m ojego p rze ­ ciw nika z siodła. Z am iast o książce m yślałem o ostrogach, zam iast pióra m yślałem ja k m iecz trzym aó i cztery gwoździe na tarczy, w któ re się na turniejach uderza, częściej stały mi przed oczyma niż trz y m ęczeńskie gwoździe P a n a i Zbaw iciela naszego.

I kiedy siędę na konia i uderzę go batogiem i dodam m u ostrogi, on skoczy i poleci zem ną przez góry i doły, lasy i rzeki. L ecz ja będę siedział ja k przyklejony do siodła, trzym ając mocno cugle w ręk u ,

O pat odpow iedział G rz e g o rz o w i:

M ówiłeś do mnie takiem i słow am i, których ja w cale nie rozum iem , i które ta k dziwnie brzm ią w uszach m oich, jak w yrazy żydow skie lub greckie. T ego nie nauczyłeś się w na­

szej szkole klasztornej, dla tygoź też widzę, źe zakonnikiem być nie m o­

żesz, będę się więc sta ra ł w szalkiem i

; sposobami, ażebyś ja k najprędzej ry- 2

I

(30)

cerzem został. N iech cię Bóg bło­

gosław i w nowym zawodzie, do któ­

rego cię zapew nie^sam pow ołał.

R O Z D Z IA Ł V II.

J a k Grzegorz n a rycerza został pasowany i ja k Opat oddał mu tabliczkę z kości sło­

niowej i z oszczędzonemi pieniądzami.

O pat przyobiecał sw ojem u wycho- w ańcow i to też dotrzym ał. P o kilku dniach pojechał z G rzegorzem do pe­

w nego starego rycerza, k tóry w yko­

nał nad nim uroczystośd pasow ania na rycerza. G dy to było wykonane, poszedł G rzegorz pożegnać się ze swoim ojcem chrzestnym . Lecz było m u bardzo ciężko żegnać się ze swo­

im w ychow aócem gdy tenże chciał go przy sobie zatrzym ać. P róbow ał go więc O pat jeszcze raz zatrzym ać i m ó w ił: K ochany synu, ty m usisz tu taj zostać. Chociaż w praw dzie je s t­

eś ju ż rycerzem , lecz nie znasz św ia­

ta i nie będziesz m iał nikogo przy so­

bie, żeby ci doradził. T u zaś m asz

(31)

—'9?

ojca i doradcę, o którym wiesz, źe ci je s t zupelaie o d d an y ; j a ci pom o­

gę do ożenienia się z pew ną piękną i bogatą p a n n ą , i jeżeli będziesz chciał, m nie nie będzie trndno uczy- nió ciebie, zarządzcą dóbr naszego bogatego klasztoru. W" ten czas bę­

dziesz jeszcze sobie w ięcej ź y c z y d ? O dpow iedział G rz e g o rz : Szanowny ojcze, żeby m i nie o honor lecz o spokojne życie szło, posłuchałbym tw ojej rady, gdyż nie było m i ni­

gdzie ta k dobrze ja k tu. L ecz da­

leko więcej uw ażam na dobre imię i sław ę, niż na książęce i h rabiow skie tytuły. M ojego ubóstw a nie w stydzę się, gdyż ja nic tem u nie jeste m w i­

nien. W szystko co mi mój ojciec dał m am przy sobie, nic z tego nie utraciłam , lecz owszem m am nadzieję pomnożyć m ęztw em i m ądrością, je­

żeli m nie szczęście nie opuści. Cóż m am m ieć więcej ja k teraz m am ? Z tw ojej łaski piekne u branie, dobre­

go konia i broń, a przytem jestem zdrów i silny. A g d d e będzie mo­

żna czci i sław y nabrać. D ziękuję 8"

(32)

za w szystkie tw oje dobrodziejstw a, i polecam się twoim m odlitw om .

N a to odpow iedział O p a t : widzę, źe cię nie zdołam zatrzym ać, lecz zanim odejdziesz, dam ci jeszcze coś, co je s t tw oją w łasnością. Nie jesteś ta k ubogim ja k myślisz. Zaprow a­

dził go więc do jednego pokoju i dał m u tabliczkę z kości słoniowej i pie­

niądze, które dla niego uskładał.

K iedy Grrzegoż przeczytał napis, za­

sm ucił się bardzo i zaczął gorzko płakać na grzech, w którym został urodzony. W ysokie urodzenie i wiele pieniędzy, które przed sobą zobaczył, nie pom ogły zagładzić w stydu jego urodzenia. Ze zapłakanem i oczami stał przed O patem , lecz bardzo mało uw ażał na to, co m u tenże m ówił.

O pat opow iadał m u tem czasem o pieniądzach.

D w adzieścia funtów złota m ówił O pat, znalazłem przy tobie w beczuł­

ce z ty ch 3 dałem rybakom , a pozo­

stałe oddałem n a procent, aż które urosły do tego czasu do takow ej

(33)

— 29 —

8 nm y. W eź je ze sobą, a one cię ochronią od ubóstw a.

A ch, kochany ojcze ! m ów ił G rze­

gorz, p ła c z ą c : jestem niew ypow ie­

dzianie w głęboką rozpacz w trącony.

J a k m ogę po tak w ielkim w ystępku, ja k na tej tabliczce jest napisane Bo­

skiego zlitow ania oczekiw ać.

Je że li zastósujesz się do twojej woli, m ówił O pat, i oddasz się ry ce r­

skiem u życiu, to ja się boję bardzo, źe w ielkość tw oich grzechów pom no­

ży się w krótkim czasie i takim spo­

sobem będziesz stracony na zawsze.

Pożegnaj się w ięc ze światem i od­

daj się na służbę B cgu, to cię nie­

b iesk a nagroda nigdy nie m inie.

K ie ! kochany Panie i Ojcze, rze­

cze G rz e g o rz : teraz jeszcze więcej tu nie m ogę zostać; wolę iść na ko­

niec św iata, niżeli dłużej tu zostawać, gdzie m uszę się w stydzić i nie śmię spojrzyć w oczy poczciwem u człowie­

kow i. J a zrobię tak, jak m nie prosi m oja m atka i będę pokutow aćfza grze­

chy Ojca. D la tego pozwól mi jechać

(34)

do Jerozolim y i tam w alczyć z nie­

w iernym i, życie m oje oddać za ofiarę.

N a to pozwolił O pat, i opatrzyw szy m łodzieńca tern w szystkiem , co po­

trzebow ał do podróży i pobłogosław ił go ze łzam i, G rzegorz pożegnał się ze swoim duchow nym ojcem, wziął ze sobą tabliczkę z kości słoniowej i pieniądze i pojechał do portu, w któ­

rym w siadł na okręt i odpłynął do P alestyny.

R O Z D Z IA Ł V III.

J a k Grzegorz przybył do dworu księ­

żnej Aquitanii i swoją walecznością oswo­

bodził ją cd nieprzyjaciół, w nagrodę czego pojął ją za małżonkę.

Lecz kiedy G rzegorz jakiś czas p ły n ął na m orzu zerw ał się straszny w iatr, który okręt daleko nazad co­

fnął i na brzegi A quitanii w yrzucił.

Ale ponieważ, okręt znacznie uszko­

dzony został i w ym agał długiej re-

(35)

— 31 —

peracyi, dla tego więc w ysiadł G rze­

gorz ze swojem i słuźącem i n a brzeg i udał się do poblzikiej stolicy. I kiedy tam przybył, udał się do najpier- w szego zajazdu i zapytał się gospo­

d a rz a : J a k się nazyw a ten kraj i do kogo należy ? G ospodarz odpowie­

dział : K raj ten nazyw a się A quita- nia i należy do księcia, który um arł w krzyżow ym pochodzie i kraj cały oddał siostrze. T a je s t bardzo bo­

gobojną K siężną i kiedy K sięciu B ur- gunckiem u odm ówiła swej ręki, on się ta k rozgniew ał, iż w ypow iedział jej w ojnę i pozabierał w szystkie m ia­

sta i fortece, i stolicę jej obiegł, ale i ta nie będzie się długo trzym ała.

K iedy to usłyszał G rzegorz pom y­

ślał s o b ie : przyszedłem tu na sam c z a s; a poniew aż m uszę porzucić m oją podróż do Jerozolim y, więc tu ­ taj zostanę do czynienia. Potem pow iedział do g o spodarza: Zam elduj m nie Pan Księżnej, że przyszedł r y ­ cerz, który jej swoje usłu g i ofiaruje za bardzo m ałe w ynagrodzenie. G o­

spodarz o d p o w ie d z ia ł: To będzie

(36)

b e z w ą tp ie n ia bardzo przyjem nie dla K siężnej.

N a d ru g i dzień poszedł do dworu i opow iedział w szystko co słyszał od ry c e rz a , i chw alił go ta k bardzo, że K siężna k azała go n atychm iast do siebie przyprow adzić.

K ie d y G rzegorz przyszedł do K się­

żnej, przyjęła go bardzo łaskaw ie i długo m u się przypatryw ała milcząc gdyż O pat kazał m u zrobić suknię z jedbaw nej m ateryi, któ rą znalazł w beczce, a G rzegorz m iał ją teraz na sobie, dla tego, że sobie przypo­

m niała, że to jest ta sam a m aterya, w k tó rą ona sw oje dziecko obwinęła.

G rzegorz ta k m ów ił do K siężnej: N a j­

jaśniejsza K s ię ż n o ! kiedym się do­

w iedział, że K siążę B urguncki nie­

spraw iedliw ie w as napada, postano­

wiłem natychm iast waszej spraw ie po­

święcić m oje ram ię; dziękuję także B ogu, że m nie z podróży do ziem i świętej w rócił, a do tego., k ra ju za­

prow adził.

K siężna uradow ała się tem i słow a­

m i i odesłała go zaraz do jej dowód-

(37)

cy, prosząc, ażeby całego staran ia dołożył i w ydobył ją z rą k nieprzy­

jaciół.

K iedy G rzegorz chcąc się lepiej wydwiczyd, robił codzienne w ycieczki n a nieprzyjaciół, poznał, źe nie sie­

dzi jeszcze ta k dobrze w siodle ja k pom yślał, lecz po upływ ie kilku dni tak się wydwiczył, źe się odznaczył z pom iędzy innych rycerzy, którzy zostaw ali w usługach Księżnej i zje­

dnał sobie zaszczytne im ię u w szy­

stkich.

P rzez różne m ałe potyczki, w k tó­

ry ch G rzegorz zaw sze zw yciężył o tyle uw olniła się K siężna, źe m ogła wszystkie sw oje siły ściągnąd i w y­

dała nieprzyjacielow i sw em u w ielką bitw ę w otw artem polu. P rz y tej sposobności pokazał G rzegorz sw oje męztwo, bo rąbiąc m ieczem w praw o 1 i w lewo, przebił się aż do sam ego K sięcia B urgunckiego, którem u, gdy po m ałej walce u ciął głow ę, wojsko nieprzyjacielskie uciekło prze­

rażone, zostaw iając swój obóz, w k tó ­ rym zwycięźcy znaleźli ogrom ne za-

(38)

pasy. Poczem objaw iła się wielka radość w stolicy i po całym kraju, a G rzegorza pow itali w szyscy jak o b ocbatera i oswobiciela. K siężna oka­

zyw ała mu w ielką cześć i na w yra­

żenie swojej wdzięczności zrobiła go głównym dowódcą w ojsk swoich. P o ­ tem oswobadzał pow oli wszystkie m ia­

sta i fortece i swoim m ęstwem w nie­

cały rok os wobodził cały kraj z mo­

cy nieprzyjaciela.

P oczem udał się G rzegorz do M ar­

szałka K siężnej i p o w ie d z ia ł: P anie, cały kraj je s t oswobodzony z mocy nieprzyjaciela i ja tu już nie m am nic do czynienia, dla tego proszę oznajm ić K siężnej, źe ja chcę w yje­

chać ztąd, lecz chcę m ieć zaszytne pożegnanie dla tego, źe ja chcę udać się do innego k raju .

M arszałek o d p o w iedział: P anie, wyście więcej zasłużyli ja k żądacie, dla tego poszedł do K siężnej i opowie­

dział jej : N ajjaśniejsza K siężno, ry ­ cerz G rzegorz prosi o pożegnanie, dla tego źe on się tylko jeden rok zgodził służyć. P rzeto oświadczam ,

(39)

— 83 —

żeśm y przez niego w ybaw ieni z nie­

w oli; dla tego radzę zostaw ić go, gdyż może nam być w przyszłości pom ocnym . I przy tym w iedz, N a jja ­ śniejsza K siężno, źe nie m am y ża­

dnego dowódzcy, dla tego objaw iam Ci życzenia całego k raju , ażebyś go Księżno zatrzym ała, i ażebyś sobie N ajjaśniejsza Księżno pojęła za m ał­

żonka jego.

K siężna o d p o w ied ziała: W paw dzie postanow iłam sobie nie w stępować wcale w zw iązek m ałżeński, lecz kie­

dy to je s t życzeniem całego k raju , ażebym w stąpiła w związek m ałżeń ­ ski, więc tak uczynię, a Bóg m iło­

sierny niech mi przebaczy złam anie ślubu.

Kiedy m arszałek, k tóry z boleści na odpowiedź czekał i wolę Księżnej usłyszał, serdecznie się ucieszył i rzekł:

Zacna Pani, ponieważ ja wam obja­

w iłem , źe wolą jest kraju, ażebyś w stąpiła w związek m ałżeński, dla tego też radzę Ci, ażebyś N ajjaśniej­

sza Księżno pojęta sobie za m ałżonka rycerza G rz e g o rz a , gdyż trudno i

(40)

pom iędzy tysiącam i znaleśd lepszego.

O dpow iedziała K s ię ż n a : poniew aż ry ­ cerz G rzegorz ze w szystkich najw ię­

cej w am się podoba, i poniew aż on kraj z rą k nieprzyjaciela uw olnił, niech się więc stanie w ola k raju , ja go biorę za m ałżonka.

G rzegorz, którego zaw ołali i pytali, u w ażał sobie za naj większe szczęście, z ta k pobożną i piękną K siężną w stą­

pić w zw iązki m ałżeńskie. N a ty c h ­ m iast ogłosili dni św iąteczne, zapro­

sili gości i odbył się ślub w śród ogólnej całego k raju radości. T ym w ięc sposobem m atk a i syn nie wie­

dząc sami o tern, połączyli się i ż y li w jedności i miłości.

(41)

— 87 —

R O Z D Z IA Ł IX .

Oak m atka i syn dowiedzieli się o tak okropnej pomyłce, która długo była im tajemnicą.

Kiedy G rzegorz przez m ałżeństw o z K siężną objął zarząd k raju , poka­

zał się zaraz jako dobry P a n kraju , który tylko szczęścia swych podda­

nych szukał. B ył bardzo spraw iedli­

w ym i opiekow ał się biednem i siero­

tam i. Chociaż on wielkie szczęście osięgnął, nie był jednakże nigdy z te­

go zarozum iałem , lecz m iał zaw sze B oga przed oczami.

Tabliczkę, k tó rą m u m atka w łożyła do beczki m iał zawsze schow aną w swoim pokoju, w nim zam ykał się codzień na godzinę, w yjm ow ał tabli­

czkę, czytał napis i gorzkiem i łzam i opłakiw ał grzechy rodziców "sw oich.

T a k więc opłakiw ał czyje w iny nie wiedząc nic o sw ojej, k tó rą przez połączenie się ze sw oją m atk ą popełnił.

B yła na dw orze jego panna do posług K siężnej, k tó ra w idziała ja k

(42)

G rzegorz codziennie zam ykał się w swoim pokoju na godzinę i potem z zapłakanem i oczami ztam tąd w y­

chodził. Poszła jednego dnia kró tk o przed tą godziną do pokoju K sięcia, schow ała się tam i uw ażała dobrze co G rzegorz robił z tabliczką. J a k tylko K siąże w yjechał na polow anie, poszła naty ch m iast do K siężnej i po­

w iedziała : Szanow na P a n i ! Czy Pani nie uw ażała, źe m ałżonek P a n i tak bardzo często jest zasm ucony m ocno?

K siężna o d p o w ie d z ia ła : N ie w iem , lecz wiem, że nie m a drugiego m a ł­

żeństw a na świecie, które by się tak bardzo kochało ja k my.

Lecz dla czego mi się o to p y tasz?

Ona odpow iedziała : Codziennie kiedy stół nakryw ają, idzie K siąże do swo­

jego pokoju, tam zam yka się i potem wychodzi z zapłakanem i oczami. D zi­

siaj poszłam do jego pokoju i w i­

działam wszystko. Nie w ierzy Pani, ja k jęczał żałośnie, m iał jakąś rzecz w ręku, na której było coś napisane, ile razy to przeczytał, padał na ko­

lana, bił się w piersi, i patrzał nie-

(43)

— 89 —

ruchm o ja k zachw ycony w niebo.

P otem zaczął gorzko płakać, tak że m u łzy płynęły po licach. On m a zapew nie jak ą ś troskę na sercu, gdyż ta k silny mąż ja k on nie płacze ni­

gdy ta k żałośnie bez przyczyny.

K siężna przeraziła się mocno tą wiadom ością gdyż m ąż nic jej o swo- jem zm art vieniu nie mówił, a naw et nie m y śL ła dla czego on się sm ucił, kiedy się zdaw ał być ta k bardzo szczęśliwym . P ytała się tej panny, czy niewie sposobu dow iedzenia się o przyczynie sm utku K sięcia. P anna odpo w ied ziała: W iem tylko jed en sposób, jakiem może się Pani dow ie­

dzieć o przyczynie jego sm utku. J a -pam iętam dobrze, gdzie K siążę scho­

wał to co czytał, dobrzeby więc było, żeby Pani sam a poszła poszukać te ­ go, i przeczytała, a w tedy dowie się P ani o przyczynie sm utku męża.

K siężna posłuchała rady panny, i ta przyniosła z pokoju K sięcia ta b li­

czkę z kości słoniowej, k tó rą sam a synowi sw ojem u położyła na piersiach.

Ona j ą zaraz poznała, poznała także

(44)

i to, źe Bóg nie przyjął jej pokuty za grzechy przeszłe, lecz dopuścił jeszcze szatanow i w prow adzić j ą w nowe» Z sercem przepełnionym bo­

leścią m yślała, i źe m ąż je j m ógł tabliczkę i suknię jedw abną sam zna- leśó, lub też od znalazcy odkupić, a tym sposobem nie był jej synem . Zeby się o tern upewnić, w ysłała posła do K sięcia, żeby tenże ja k naj­

prędzej do niej przybył.

P oseł znalazł P a n a w lesie i rzekł do niego : Szanowny P an ie, jeżeli chcecie jeszcze raz m ałżonkę swoją żyjącą zobaczyć, to w racajcie ja k najprędzej. P rzerażony Książę, w ró­

cił się do m iasta natychm iast i zna­

lazł m ałżonkę sw oją w łóżku i z m i­

łosną troskliw ością zapytał się : Co ci je s t ?

K iedy się w szyscy odadlili, zapy­

ta ła się drżącym g ło se m : Przez mi­

łość B oską, Panie mój i m ę ż u ! po­

wiedz m i praw dę, zkąd pochodzisz i kto są tw oi rodzice ? On m yślał, źe go kto oczernił, źe je s t niskiego urodzenia, dla tego p o w ie d z ia ł: U spo­

(45)

— 41 —

kój się, m ci rodzice byli K siążęcego stanu i ja się nie potrzebuję w stydzić m ojego pochodzenia.

K siężna odpowiedziała : Mylisz się kochany P anie, n ik t cię przedem ną nie oczernił, lecz lepiejby było, że­

byś powiedział, źe jesteś synem w y­

robnika niż K sięcia, boję się czy nie jesteś moim krew nym . Znasz P an tab lic z k ę ? O kim tu je s t n apisano;

tak djabeł na nas swoję sztukę speł­

nił, bo ja jestem P a ń sk ą m atką i żo­

ną. To mówiąc podała m u tabliczkę.

K iedy G rzegorz zobaczył tabliczkę i usłyszał słowa, tak jakby go piorun uderzył, upadł natychm iast na podło­

gę. P rz estra c h związał m u języ k tak, źe nie m ógł ani słowa pow ie­

dzieć. K siężna upadła na ziem ię i zaczęła gorzko płakać i k rz y c z e ć : O mój kochany synu ! O mój kochany m ę ż u ! O jak w ypow iem , ja k m am za to dziękować, ty jeste ś synenę b ra ­ tem i dzieckiem brata i dzieckiem sio­

stry. J a jestem ta, któram cię do beczki w łożyła i na m orze puściła.

Jam napisała tę tabliczkę i tobie dą-

(46)

biada, biada m nie nieszczęśliw ej m a­

tc e ! W szechm ogący B oże, Tobie oddaję m oją boleść, T obie spow iadam się m oich grzechów . D la czegóż po­

zwoliłeś m i się narodzić, kiedy wi­

działeś, ja k wiele grzechów popełnię?

Czy niedosyć było tego grzechu, który z wiadomości popełniłam ; m usiałam także niew iadom ie grzech po grzechu popełniać. W ięc jestem od Boga p rze­

klętą. Dziwię się bardzo, ź@ mnie jeszcze ziem ia nosi.

G rzegorz słysząc ten lam ent z tak w ielkiem żalem , źe od boleści zm ar­

tw iał. P o długim m ilczeniu pełnym . boleści zaczął się skarżyć i m ówić : Spraw iedliw y Boże, tak często prosi­

łem Cię na kolanach, abyś mi po­

zwolił ujrzeć m atką m oją; ze w stydem poznałem ją te r a z ; o ja k strasznie spełniłeś m oję prośbę ! B łąd ! k tóry m i dał życie, uw ażam za nieodpoku- tow any nigdy; jakże ja 'teraz m am się spodziewać Tw ojego m iłosierdzia, kiedy sam tak ciężko zawiniłem. Chę­

tnie o Boże, chcę się ja k najcięższe­

(47)

— 43 —

m u um artw ieniu poddać, lecz obja­

śnij mig, ja k ten ciężki grzech zgła­

dzić i Tw ój gniew przebłagać m am . K iedy tak oboje płaczą i skarżą się rzekła K s ię ż n a : Mój najuko­

chańszy s y n u ! J a nie w idzę le­

pszej rad y , ja k to, źe ja ci zarząd księstw a pozostaw ię, a sam a, ażebym odpokutow ała za m oje grzechy, jak o uboga pielgrzym ka pójdę do św iętych m iejsc. Lecz K siążę o d p o w ie d z ia ł:

K ie tak m oja m atko, lecz na odwród.

Tobie nie należy opuszczać k raju , dla tego że on jest pod tw oim pano­

w aniem , Bożego m iłosierdzia, możesz także i tu taj dostąpić, jeżeli będziesz praw dziw ie ż a ło w a ła : K ie m a tak

ciężkiej w iny, k tó rab y nie m ogła być przez p raw dziw y żal zgładzoną. P o ­

rzuć radość i spokojrsość życia, um ar­

twiaj się, czuw ając i um niejszając so­

bie pokarm u, a dochodam i z kraju dziel się z ubogiem i; taka pokuta je s t Bogu przyjem ną. J a tym czaso­

wo będę pokutow ał, aż poznam, że nasze grzechy są odpuszczone. K o­

(48)

które ja do ciebie mówię.

R O Z D Z IA Ł X .

J a k Grzegorz kraj i ludzi opuścił, i ja k do pewnego rybaka przyszedł, który go na. jednę skałę na morze zawiósł i tam zamknął.

N atychm iast zdjął ze siebie G rze­

gorz bogate ubranie, złam ał miecz, ostrogi i inną broń i w yszedł piechotą o północy z zam ku, lecz tabliczkę z kodci słoniowej m iał przy sobie.

Je g o jedynym życzeniem było, ażeby go B óg zaprow adził na ja k ą pusty­

nią, gdzieby aż do śm ierci m ógł po- kutowad. W dzień chow ał się w gę­

stw iny, w ro c y przedzierał się przez lasy i łąki, przez góry i w ody, nic nie ja d ł i nie pił, aż do trzeciego dnia. W ieczorem przyszedł do p e­

w nego dom u ry b ak a i tam udając_się za ubogiego pielgrzym a, prosił w im ie­

niu B oga o nocleg. K iedy ry b ak

(49)

zobaczył jego piękną postać w strzą­

snął głow ą z gniew u i r z e k ł : A ch ty włóczęgo i nic dobrego ! czy m y­

ślisz , że ja będę ta k głupi i ciebie w yłźygroszu do domu w ezm ę? aże­

byś potem , gdy ja i m oja żona spać będziem y, zabrał nam w szystko co m am y i jeszcze nam życie odebrał.

Tobie więcej przystoi p a łk a i nóż ni­

żeli różaniec, T y nie jesteś w art chleba, którybym ci podał, dla tego w ynoś się z mego domu.

Była ju ż późna noc, lecz G rzegorz nic nie mówiąc oddalił się; w ysłuchał obelg w m ilczeniu i cierpliw ie dzię­

kował Bogu za nie. G dyby był gru- bijański ry b ak obił go byłby i to z chęcią przyjął, gdyż zdaw ało­

by mu się, że zm niejszyłby m u się ciężar jego grzechów . T ym czasem żona rybaka nie uw ażała go wcale za włóczęgi i zlitow ała się nad nim ; pro­

siła swego m ęża tak długo, aż ten pozwolił zawołać podróżnego, żeby nie potrzebował spać z w ilkam i w lesie.

Zawołała go więc do dom u i po-

(50)

m ieli w dom u. Lecz G rzegorz nie ja d ł tego w cale, jak tylko kaw ałek suchego chleba i tro ch ę wody, kiedy m u to rybaczka w ym aw iała odpow ie­

dział : J a biedny grzesznik takiego jedzenia nie jestem godzien.

N a to odpow iedział r y b a k : A co ty, nie m iałem racyi, źe cię nazw a­

łem w łó c z ę g ą : to widzę z nędznego pokarm u ja k i przyjm ujesz; lecz i ta ­ kiego nie przyjm ow ałeś chleba nigdy.

Z twOjich białych i rum iennych poli­

czków , nie patrzy , żebyś się aż do­

tą d karm ił suchem chlebem i w odą.

T w oja postaw a nie w radza biedy i niedostatku; tw oje nogi są grube, a pow inny być .szerokie, gdybyś był pielgrzym em . Masz gładko uczesane w łosy, białe ram iona i ręce, palce tw oje są jak z kości słoniowej uto­

czone. M usiałeś m ieć daleko lepsze utrzym anie jak chleb i. w oda. J a m yślę, źe ty ju tro zapom nisz o tw o­

jej biedzie. .

N a te słow a G rzegorz nie odpo-

(51)

w iedział nic, dopóki ry b ak nie zapy­

ta ł się g o : K to ty jesteś ? G rze­

gorz odpow iedzią!: Panie, ja jestem człowiek, k tó ry przez sw oje grzechy zasłużył n a karanie Boskie i teraz szukam jakiego sposobu, ażebym j a m ógł odpokutować. Dziś je s t trzeci

% dzień jakem świat porzucił i poszedł n a tę tu puszczę. A ponieważ dro­

ga zaprow adziła mnie do w as to pro­

szę w as o dobrą radę. M oże wiecie gdzie o jakiej jaskini, lub skale, to w yśw iadczycie mi tę łaskę i zapro­

w adźcie mnie tam .

Rybak odpow iedział ż a r tu ją c : je ­ żeli tego pragniesz, m ogę ci to uczy­

nić. W pobliżu, w pośród m orza, w iem o jednej skale, na której, jeżeli chcesz, możesz dosyć napłakać się za grzechy twoje. J e s t ona statecz­

nie dzika, a jeżeli chcesz, to m ogę ci jeszcze dać łańcuch, k tó ry założę ci na nogę i przykuję do skały, aże­

b yś nie mógł uciekać, kiedy ci się odechce pokuty. Jeżeli w ięc chcesz w stać rano kiedy pojadę na ry by, to

(52)

cię zawiózę na tę skałę i ju ż nigdy nie będziesz mnie gniew ał.

ĘĘGrzegorz uradow ał się bardzo obie­

tn icą ry b ak a i prosił go o łańcuch.

P otem położył się w rozw alonej obór­

ce, lecz tam nie było naw et troszki słom y, tylko ry b aczk a przyniosła m u trochę trzciny i sitowia. Ł ań cu ch i tabliczkę położył przy sobie, ażeby oboje m ógł rano znaleśó. J u ż świ­

tało kiedy usnął, gdyż ciągle się mo­

dlił. O tern w łaśnie czasie ry b a k w yjeżdżał na połów. W o łał swego gościa, lecz ten usnął tak m ocno,„źe nie słyszał tego w ołania. J a w ie­

działem, źe ten włóczęga nie m a do tego ochoty, niech lepiej leży. To m ów iąc, poszedł do m orza. Lecz r y ­ baczka zlitow ała się nad G rzegorzem i obudziła go.

-Kiedy G rzegorz usłyszał, źe ry b ak odpłynął, przeraził się bardzo, pole­

ciał za nim i w prędkości zostawił tabliczkę w stajni, lecz łańcuch w ziął do swojej łodzi i zawiósł go 16-cie m il na skałę, w y stającą z morza. T am

(53)

— 49 —

wziął łańcuch i przyw iązał go za nogę do skały. T u możesz się ze­

starzeć, mówił do G rzegorza: Jeżeli cię ztąd djabeł nie w yprow adzi, ni­

gdy ztąd nie wyjdziesz. K lucz od łańcucha rzucił do m orza, m ó w ią c : Kiedy ten klucz wyjdzie z tych otchła­

ni, wtedy będziesz św iętym człow ie­

kiem. To mówiąc odszedł ztam tąd i zostawił G rzegorza sam ego n a skale.

Nie miał tam G rzegorz innego dachu jak niebo, innego odzienia, jak burze wiatry, innego pokarm u, ja k trochę korzonków, innego napoju, ja k parę kropli słodkiej w ody skom po przecie­

kającej przez szczelinę skały. T a k żył 17-cie la t w ostrej pokucie i wielkiem skruszeniu serca, j

(54)

j a k Grzegorz z kam ienia uwolniony i na papiezki tron wyniesiony został.

T o się stało w tenczas, kiedy pa­

pież um arł i R zym ianie chcieli sobie innego P ap ieża obrad. Lecz nie mo­

gli się zgodzid na obior, gdyż każdy chciał innego obrad. N akoniec m y­

śleli rzecz tę pozostawid u Boga. i w tern celu czynili M u wielkie oj

w m odlitw ach i jałm użnach.

I nakoniec zlitow ał się P a n Bóg, i oświecił serca m ąd ry ch R zym ian, którzy jego słow a uw ażali za w yro­

cznię. I usłyszeli w nocy głos z nie­

ba ! Szukajcie męża Bożego G rze­

gorza, i jego w ybierzcie na naczelnika kościoła, siedm naście la t siedzi na dzikiej skale n a m orzu i dla tego w ybłagał sobie łaskę Bożą.

R ano kiedy w szyscy zeszli się na radę, nic o tern nikom u nie m ówiono;

dowiedzieli się z zdziw ieniem , źe w szy­

stkim to było objaśniono. N atych-

(55)

< - g i -

m iast więc R zym ianie postanow ili usłuchać Boskiego rozkazu. L ecz n ik t nie wiedział gdzie znajduje się ten mąż Boży. N akoniee w ybrali z po­

między siebie dw óch m ężów, którym

■ poruczyli w yszukanie tego m ęża.

D ługo jeździli z k raju do k raju , z m iasta do m iasta, lecz n ikt nie mógł im tam dać doskonałej w iado­

mości. Nakoniec jednego dnia p rz y ­ szli do dom u tego sam ego rybaka, u którego był przedtem G rzegorz, i pytali się, czy nie w ie o jakim m ężu Boźem G rzegorzu. R y b a k odpow ie­

dział : J a nie wiem o żadnem takim , lecz znakom itych gości przyjął dale­

ko przyjaźniej, ja k niegdyś biednego G rzegorza, gdyż spodziew ał się, źe m u za jego przysługi dobrze w yna- , grodzą. D la tego chciał i najpiękniej­

szą rybę, którą w tern dniu złow ił, na stół postaw ić, lecz zaledwie ry b ę przekrajał, zobaczył w żołądku ry b y klucz, ten sam który przed 17-stn la ty w rzucił do m orza. P rzeląkł się n a d ­ zw yczajnie, stał milcząc i rw iąc so­

bie w łosy na głowie. G dy to goście . 3*

(56)

było i dla czego się ta k sam na so­

bie 'm śc i! On odpow iedział im co ża cud się stał. Mężowie ucieszyli się bardzo, gdyż poznali, źe nie zna­

jom y, którego niegdyś ry b ak zawiósł na skałę nie był kto inny, ja k tvlko G rzegorz, którego szukali, aźe1

w ynieść na tron papiezki.

K iedy ry b a k usłyszał na ja sokie m iejsce Pan Bóg przez G rzegorza, przeraził się jeszcz dziej, i padł do nóg posłańcó gając ich o przebaczenia. O tr przebaczenie, lecz m usisz nas jutro zawieść na tę skałę. R yb ak odpo­

w iedział : C hętnie to uczynię, lecz zdaje mi się, źe on ju ż dawno nie żyje, głód i pragnienie pewno go już dawno zabiło. Lecz posłowie wierzyli głosu Bożem u, w ierzyli, źe mąż ten łaską Bożą utrzym any je s t jeszcze

przy życiu.

K iedy ry b a k posłów zaw iósł na morze, zobaczyli oni z daleka czło­

w ieka Biedzącego n a skale. Zaczęli

(57)

- 5 3 —

więc w o k d radośnie. B ądź pozdro­

wień mężu Boży ! Opowiedzieli m u tedy o głosie Bożym, który kazał im męża Bożego G rzegorza na papiezki tron posadzić. On od p o w ied ział: O Bracia ! m ylicie się bardzo, j a nie jestem mężem Boźem, lecz w ielkim grzesznikiem, i dla m oich w ielkich , grzechów teraz pokutuję, posłańcy, odpow iedzieli: Jeżeli twoje imię G rze­

gorz, i jeżeli już 17-cie la t siedzisz e a tern kam ieniu, to głos Boży nie m ógł nam innego ukazaó jak ciebie.

Lecz G rzegorz uw ażał ich m owę za żarty, i prosił ich w zruszającem i słó­

wkami, żeby go samego zostawili. L ecz posłowie zaklinali sie bardzo, źe oni wcale nie żartują. N a to odrzekł G rzegorz : Byłem grzecham i i w sty­

dem obciążony, kiedy m nie ry b a k na łańcuchu do tej skały przykuł. K lucz zaś od tego łańcucha rzucił do mo­

rza m ó w ią c : K iedy ten klucz się znajdzie, będziesz bez grzechu. J a wiem, że niema grzechu tak w ielkie­

go, od którego nie byłoby większe miłosierdzie Boże. Je ż e li więc P a n

(58)

B óg odpuścił mi m oje grzechy i ja jeste m czysty, m usi mi dad ja k i znak, źe ta k jest, inaczej bowiem zostanę aż do śmierci na tym kam ieniu. P rz y ­ nieście więc klucz, jeżeli chcecie, żebym w ain uw ierzył. T u rzucił się na kolana ry b a k przed G rzegorzem , m ówiąc z p ła c z e m : J a jestem ten grzesznik, którym w as do tego k a­

m ienia przykuł, lecz ja to zrobiłem na w asze żądanie. K lucz rzuciłem do m orza, lecz wczoraj znalazłem go w brzuchu ryby, z tego poznaję, jak jesteście świętym i ja k ja wielkim jeste m grzesznikiem . Przebaczcie mi to, źe ja w as przyw iązałem na tym łańcuchu. T a k w ięc G rzegorz po 17-tu letnim pobycie, został z m iejsca swej p okuty do chaty ry b a k a zaprow adzo­

ny. M iał nadzieję znalezienia swej tabliczki z kości słoniowej, k tó rą nie­

gdyś oddalając się z chaty ry b ak a zostaw ił w stajence. Lecz zam iast stajenki znalazł tam k upę śm ieci za­

rosłych traw ą, ry b ak bow iem zaraz po odejściu G rzegorza rozw alił gro­

żącą upadkiem stajenkę, O tabliczce

(59)

— 55 —

z kości słoniowej n ik t nie m ógł m u daó żadnej wiadomości, lecz G rzegorz nie chciał spocząd, dopókiby jej nie znalazł. Lecz kiedy zaczęli ko- pad, pokazał się now y cud. T ab li­

czka znalazła się z nienaruszonym pism em . Z tego cieszyli się w szyscy i w inszow ali mu w szyscy, gdyż P a n Bóg w idocznie był z nim. N a drugi dzień puścili się z G rzegorzem w po­

dróż do Rzym u.

I stało się, kiedy podróżni w cho­

dzili do R zym u w szystkie dzwony za­

częły dzwonid, chociaż n ik t ich się naw et nie dotknął. L u d zdziwiony tern bardzo, w yszedł na przeciw przy­

chodzących z radośnym o k rz y k ie m : N iech będzie błogosław iony W szech­

m ogący, który nam dał m ęża Bożego za biskupa. D uchow ieństw o także wyszło naprzeciw niem u z krzyżem i chorągw iam i, zaprow adzili go z w ielką uroczystością do kościoła i ogłosili go za najw yższego B iskupa chrześciań- stw a.fi Ł G rzegorz zasiadł n a tronie tak ą ^ czy stością i bojaźnią Bożą, źe całe chrześcijaństw o czuło się uszczę-

(60)

Oliwione, D uch św ięty dal m u dar rozróźnania m iędzy m iłosierdziem i k arą, tak źe dla niepokutujących był

ostrym i nieubłagalnym sędzią.

R O Z D Z IA Ł X I I I.

J a k Księżna z Aquitanii przyszła do Rzymu, żeby się przed Papieżem z grze­

chów swoich wyspowiadać, potem w stą­

piła do klasztoru, gdzie niedługo zasnęła w Bogu.

T ym czasem K siężna z A quitanii ciężko pokutow ała w swoim zam ku.

Z arząd k raju oddała zupełnie, a sa­

m a m odliła się P a n u B ogu chcąc uśw ięcić sw ą duszę. K iedy usłysza­

ła o wielkiej św iętobliw eści nowego Papieża; m ów iła do siebie : K om uż m ogę się otw arcie w yspow iadać z m o­

ich grzechów , jak nie tem u bogoboj­

nem u b isk u p o w i? P ójdę j a więc* do niego i w yspow iadam m u się z całe­

go życia. Z am ysł ten w ykonała w k ró t­

(61)

— 5f —

ce i ja k o pokutująca grzesznica z je*

dną tylko służącą poszła do rzy m u . Lecz kiedy przyszła do pobożnego B iskupa nie poznała go, on je j także nie poznał, gdyż czas zm ienił bardzo ich tw arze. K siężna opow iedziała: ja k w grzechu urodzonego syna w ypraw i­

ła na m orze, potem nie w iedząc o tern polubiła. T u P apież G rzegorz poznał sw oją m atkę i ta k się bardzo uradow ał, że nie w iedział, czy nie m a jej dad poznad, czy też nie. Ona klęczała przed nim i płakała tak gorz­

ko, że spowiedź m usiała byd przer­

waną. Lecz G rzegorz ta k był m iło­

sierdziem w zruszony, że nie mógł dalej milczed i r z e k ł : G dzie poszedł wasz syn i m ałżonek ? J u ż jest 17 la t ja k odemnie odszedł, m ó w ią c : że idzie pokutow ad za m oje i sw oje g rzechy.

Czyście nic o nim od tego czasu nie słyszeli szanow na P an i ? zapytał się G rzegorz. N a te słow a odpowie­

działa K siężna, j a nie wiem, czy ży­

je czy um arł.

Grzegorz. Czybyście go, szanow na

(62)

P a n i chciała widzieć, jeżeli jeszcze K siężna. Jeżeliby mi się to speł­

niło, nie życzyłabym sobie nic w ięcej.

G rzegorz. Czybyście go poznali, gdy go zobaczycie.

K siężna. Z daje m i się, żebym go poznała.

G rzegorz. W idziałem go bardzo krótko, pow iedział mi, źe nigdy nie kochał ta k mocno, ja k was.

K siężna. D zięki szanow ny Ojcze za tę wiadomość, więc jeszcze żyje ?

G rzegorz ta k je st.

K siężna. Gdzie on jest ? G rzegorz. N iedaleko ztąd.

K siężna. O pozwólcie m i go zo­

baczyć.

G rzegorz. T o wam m ogę przyrzec, i nie będziesz P a n i długo n a niego czekać. N ajdroższa m a tk o ! czyż nie poznajesz syna tw ego G rzegorza ?

Słysząc to K siężna tak była tym uderzona, źe m yślała, iż całe niebo zniżyło się do niej i upadła bez zmy­

słów na ziemię. Lecz G rzegorz pod­

niósł ją m ó w ią c : N ajdroższa m atk o !

(63)

59

nio bój się, lecz się rad u j, źe Bóg syna tw ojego jeszcze raz przyprow a­

dził, lecz przez m iłosierdzie Boskie jesteśm y o c a le n i! J a z Boskiego roz­

kazu oznajm iam ci, że grzechy nasze P in Bóg nam odpuścił.

P otem G rzegorz zadał m atce po­

kutę i dał jej rozgrzeszenie. O w arto byłoby w idzieć radość tej pobożnej i jak jej słabe serce mocno biło z mi­

łości. O mój synu G rzegorzu, wo­

łała, o m oje najukochańsze dziecko ! O niespodziew ałam się nigdy, żebym cię jeszcze m iała oglądać. O jestem najszczęśliw szą m a tk ą , źe dożyłam dnia, w którym nietylko źe znalaz­

łam syna, lecz znalazłam go n a szczy­

cie czci i szczęścia. O ja teraz za­

pomnę w szelką m oję boleść i um rę z radością, gdyż ju ż nic lepszego nie dożyję na tym świecie. O mój naj­

ukochańszy synu, już się z tobą nie rozłączę, chcę przy tobie żyć i um rzeć.

Moje księstw o oddaję tobie i ró b so ­ bie z nim co ci się podoba. M ożesz go sprzedać a pieniądze rozdać ubo­

gim. J a zaś chcę ja k M agdalena u

Cytaty

Powiązane dokumenty

czas zakupu (data i godzina uwidoczniona na dowodzie zakupu) nie może być późniejszy niż czas wysłania zgłoszenia do Konkursu. Łączna wartość nagrody tygodniowej

węgiel lub nafta, mogłoby się zatem wydawać, że obchodzenie się z ogniem w sali­.. nach nie wymaga żadnej szczególnej

Teraz Napoleon uciekł się do Polaków o poparcie, a przodewszystkiem do Kościuszki, lecz bohater z pod Racławic nie bardzo ufał wielkiemu zdobywcy.. Zażądał on

Ocena dopuszczajàca [1]Ocena dostateczna[1 + 2]Ocena dobra[1 + 2 + 3]Ocena bardzo dobra[1 + 2 + 3 + 4] Uczeƒ: –opisuje budow´ soli –wskazuje metal ireszt´ kwasowà we wzorze

wi ażeby w szystkie ryby k tó re ułowi do niego przynosił. K iedy to zrobili i sieci wyciągnęli zobaczyli że nie złapali żadnej ryby tylko m ałą

WOJew - jest okre Jcnie'ecJu walkl I sprawa suwerentJo­ wlasnym warsztacie pracy, dOjrzewa ml{de Nar6d PolskI przez a.. ,MI- sel wla:1z: Mozcby my sie

Rozwiązanie to jest szczególnie praktyczne w miejscach, gdzie zmienia się sposób wykorzystania oświetlanej przestrzeni, a wraz z nim zmieniają się normy i

Kampania reklamowa dla Leroy Merlin udostępnione na stronach inter- netowych: Okazjum.pl, Promoceny.pl, Ding.pl, Promocyjni.p, Interia.pl - wykonane w AdRetail Grupa Interia.pl.. 1