• Nie Znaleziono Wyników

Wieś, 1949.02.27 nr 09

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wieś, 1949.02.27 nr 09"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Stron 12

^ U O T EÛT (insmswwwww

J'BO AtiVj,

Cena 25 zł

O plata pocztowa alsZcZoBa ryczałtem .

T Y G O D N I K S P O Ł E C Z N O -

Rok VI Łódź, 27 lutego 1949 r. Nr 9 (188)

V..

---W NUMERZE — ---

m ię d z y in n y m i:

M . N ie w ia r o w s k i — B o h a te r naszych czasów L is ty ż o łn ie rz y ra d z ie c k ic h do p is a rz y

S t. M o ra w s k i — E lio t — L a u re a t N o b la

Cz. W yce ch — W w a lc e ze s ta ry m s z k o ln ic tw e m R. B r a tn y — T łum aczę... (w iersz)

H . C lau d e — P la n M a rs h a lla M . R ę kas — „R a d y k a liz m c h ło p s k i“

J. P o gan — Z m ie rz c h p io s e n k i lu d o w e j W . B ła c h u t — K a le n d a rz k o m u n is ty c z n y

S t. O rz e ł — L is t z T a rn o b rze g a

J. Cios, J. P ią te k , P . C h m u ra — P o le m ik i

J

Wacław Kubacki

M I C K I E W I C Z - P U B L I C Y S T A

P

ie rw s z y m e tapem M ic k ie w ic z o w ­ s k ie j p u b lic y s ty k i b y ło czasopismo e m ig ra c y jn e „P ie lg rz y m P o ls k i“ . Ju ż tu t a j z n a jd u je m y ja k b y w z a ro d k u p e w n e m y ś li, k tó r e poe­

ta będzie p ó ź n ie j r o ź w ija ł w w y ­ k ła d a c h w C o lle g e de F ra n c e i w „ T r y b u ­ n ie L u d ó w “ . B ędzie to k r y t y k a b u rż u a z y j- n e j F ra n c ji, tr a fn e w ią z a n ie je j p o lit y k i w e w n ę trz n e j i z a g ra n iczn e j z fo rm ą u s tro ­ ju , zabezpieczającego in te re s y p rz e m y s ło w ­ ców i b a n k ie ró w . B ę d zie to d a le j u ja w n ie ­ n ie m ię d z y n a ro d o w e g o p o ro z u m ie n ia i w s p ó łd z ia ła n ia w s z y s tk ic h s ił w ste czn ych w E u ro p ie . P rz e c iw s ta w ia ł im M ic k ie w ic z so­

ju s z w s z y s tk ic h s ił re w o lu c y jn y c h . P rz e w i­

d y w a ł, że „S p ra w a P o ls k i w y w o ła n a bę­

dzie na n o w o p rze d sąd ś w ia ta n ie in a cze j, t y lk o głosem ^ ja k ie jś pow szechnej, p o li­

ty c z n e j b u rz y '". W p iś m ie „D o p rz y ja c ió ł g a lic y js k ic h “ m a m y o b o k p ro g ra m u p o li­

tycznego ta k ż e p o s tu la ty społeczne.

Jeszcze w y ra ź n ie j s n u je się p ię k n a n ić M ic k ie w ic z o w s k ie g o d e m o k ra ty z m u w

„P re le k c ja c h p a ry s k ic h “ . R ów ność s ta n ó w i b ra te rs tw o lu d ó w w ra c a raz po ra z na usta p o e ty w ró ż n y c h w a ria c ja c h od m o­

ra ln y c h po p o lity c z n e .

.M ożna pow iedzieć, że S y b e rią z b liż y ła różne k la s y n a ro d u , poczęła zacierać p rz e ­ d z ia ły sta n ó w . P an m ożny, szlachcic i w ło ­ ś c ia n in m uszą ta m nra co w a ć za ró w n o , po ­ lu ją razem , ż y ją pod je d n y m dachem . P y ­ cha, te n w y s tę p e k s z la c h ty p o ls k ie j, to uczucie w yższości s w o je j nad każdego in ­ nego c z ło w ie k a , o d b ie ra szczególniej k a rę w w y g n a ń c a c h “ . I d a le j: „N ieszczęścia w y ­ g n a n ia z b liż y ły ta k ż e n a ró d p o ls k i z in n y ­ m i szczepam i S ło w ia n . N ie b y ło b y in a ­ czej sposobu z b liż y ć P o la k ó w do R osjan.

N a ró d n ie p o d le g ły , w o ln y , d u m n y ze sw o ­ ic h sw obód, cóż m ó g ł m ie ć w s p ó ln e g o z n a ro d e m n ie w o ln ic z y m , u c iś n io n y m , n a ­ w y k ły m do ja rz m a od w ie k ó w ? J e d n y c h i d ru g ic h O patrzność p rz y w io d ła tu t a j do szu ka n ia n a d panem z ie m s k im w yższego Pana, do s p o tk a n ia się w ty m s a m y m u - czu ciu p o trz e b y po m o cy b o s k ie j. O d tą d w ię z ie ń ro s y js k i i w ię z ie ń p o ls k i tc h n ą ju ż je d n y m p rz y n a jm n ie j uczu cie m w s p ó l­

n y m . M ożna p o w ie d zie ć, że na ło n ie n ie ­ szczęść i c ie rp ie ń poczyna się d o p ie ro p ie r­

w s z y z a w ią z e k ro zle g le js z e j je d n o ści s ło ­ w ia ń s k ie j. Czesi, na sam ej ju ż t y lk o r e lig ii m o g ą cy o p ie ra ć s w o ją narodow ość, R osja­

n ie , p o z b a w ie n i w s z e lk ie j n a d z ie i zrzuce­

n ia ja rz m a , P o la c y d o tk n ię c i u c is k ie m i w y g n a n ie m — muszą w szyscy jednocześnie u cie ka ć się do B oga1'. (R ok I I . L e k c ja 24).

P a m ię ta M ic k ie w ic z , że szko łą d e m o k ra ­ c ji b y ły L e g io n y i że ko d e ks N apoleona w K s ię s tw ie W a rs z a w s k im i K ró le s tw ie K o n g re s o w y m z ró w n a ł k la s y . F a k t, że P o la c y do w a lk i o w o ln o ść w c ią g n ę li k o ­ b ie ty ja k o to w a rz y s z k i b ro n i, p o zw a la poe­

cie p rz e w id z ie ć , że „ w ie lk ie zadanie w y ­ z w o le n ia k o b ie ty w P olsce je s t d a le ko b a r­

d z ie j zb liż o n e do ro z s trz y g n ię c ia , n iż e li w k tó r y m k o lw ie k in n y m k r a ju “ . (R ok I I . L e k c ja 30). N ie o ry g in a ln o ś ć s ło w ia ń s k ie j m ito lo g ii, n ie zn ajo m o ść ro d o w o d u i h ie ra r*

c h ii b ó s tw , ś w ia d c z y w e d łu g p o e ty o de- m o k ra ty ź m ie S ło w ia n , o b ra k u „ p ie rw ia s t­

k u a ry s to k ra ty c z n e g o w społeczności“ (Rok I I I . L e k c ja 14). M ó w ią c o te a trz e i te ch ­ n ic z n y m n ie p rz y g o to w a n iu gm a ch ó w te a ­ tr a ln y c h do w y s ta w ia n ia n o w y c h dzieł, z ro b ił M ic k ie w ic z c h a ra k te ry s ty c z n ą u w a ­ gę s p o łe c z n o -k u ltu ra ln ą : „W e F ra n c ji je ­ den t y lk o C y rk O lim p ijs k i m ó g łb y p r z y ­ paść d la s z tu k i m a ją c e j rz e c z y w is te zna­

czenie; w n im t y lk o d a ły b y się ja k k o lw ie k w y p ro w a d z ić na scenę dzieła b o h a te rs k ie i m asy lu d u ta k d zis ia j przew ażne w ż y ­ ciu sp o łe cznym “ ... (Rok I I I - L e k c ja 16).

Poeta w y p a try w a ł ś w ita n ia id e i społecz­

n y c h w n ie k tó ry c h system ach filo z o fic z ­

n y c h sw ego w ie k u , np. u S c h le ie rm a c h e ra i S c h e llin g a (R ok I I I . L e k c ja 18). D w a w y ­ k ła d y p o ś w ię c ił ro z b io ro w i ró ż n y c h p ra w ­ n y c h p o ję ć w łasności. „G łó w n y m p o ję ­ cie m S ło w ia n pod ty m w z g lę d e m je s t to, że n ie w o ln o c z ło w ie k o w i, grzech je st, m ie ć z ie m ię na w łasność... G ru n ta g m in n e , g ro m a d z k ie u p ra w ia ją się w s p ó ln ą pra cą c a łe j osady i na u ż y te k je j o g ó ln y '1. Pan,

„ k t ó r y n ie m ia ł n ic w sp ó ln e g o z w ło ś c ia ­ n a m i, ow oc k rw a w e j ich p ra c y t r w o n ił na fra s z k i i z b y tk i1'. (R ok I I I . L e k c ja 19). A u ­ t o r „P a n a Tadeusza“ u c z y ł ro d a k ó w , że p ro ce sy d z ie jo w e są n ie o d w ra c a ln e ; „...B y ­ ło b y rzeczą p ró ż n ą i na n ic nie u żyte czn ą , g d y b y k to s p o d z ie w a ł się jeszcze, że P o l­

ska d a w n a m oże p o w ró c ić z k ró le w s k o - ścią, k tó ra u p a d ła z w ła s n e j w in y i ze szlachtą, k tó r a się sam a z a b iła “ (R ok I I I . L e k c ja 25).

U w a ż n ie p rz y g lą d a ł się ro z k w ito w i k a ­ p ita liz m u : „ N ik t b a rd z ie j od nas n ie u n o ­ s i się n a d cudam i, ja k ie p rz e m y s ł w y ra b ia , n a d tą je g o n ie z m ie rn ą s iłą , k tó r a m u s i o - p a n o w a ć zie m ię ; a le id z ie tu o coś d a le ko w ażniejszego; id z ie o to, k to zg a rn ie w s w o ją d ło ń te w s z y s tk ie o g ro m n e ś ro d k i p rz e m y s ło w e , ja k i d u ch o b e jm ie rz ą d y g lobu? A rs e n a ły n ie m a ją o p in ii, służb na u ż y te k k a ż d e m u z d o b y w c y 1' (Rok IV L e k c ja 2). b a rk a ż iń e m p ię tn u je ' e k o n o m i­

s tó w b u rż u a z y jn y c h : „ N ie w ie d zą on i jesz­

cze, co to je s t w a rto ść, co k a p ita ł... Z a to w ie d z ą b a rd zo dobrze, ja k to k o rz y s tn ie p o ­ siadać k a p ita ł i n ie s k ą p ią ra d u b o g im , to je s t n ie m a ją c y m k a p ita łu . R a d y ich, cho­

ciaż in a cze j w y s ło w io n e , w yc h o d z ą na je ­ dno z k s ię ż y m i. T a k ci, ja k ta m c i, m ó w ią : b ie d a k u , u m ie ra j!“ (R ok I I I . L e k c ja 8).

T w ó rc a „O d y do m ło d o ś c i“ pozostał w ie r n y id e a ło m czynnego życia i h a sło m społecznym . K r y t y k u je K o ś c ió ł za m a r­

tw o tę : „ A le d u c h o w ie ń s tw o p o g lą d a ło za­

w sze k rz y w o na w s z e lk i ru c h , na w s z e lk i zn a k ży c ia w lu d a c h : p rz y c z a iło się p o d ­ czas r e w o lu c ji lip c o w e j, p o tę p iło p o w s ta ­ n ie P o ls k i1'. J e ś li w ię c te n — w y w o d z i poeta

— „ k t o p ra g n ie zostać tw ó rc ą w sztuce, w z n o w ic ie le m w p o lity c e , m u s i ko n ie cznie w e jś ć w sp ó łk ę z duchem mas c ie rp ią c y c h i tę s k n ią c y c h do p rzyszło ści, ja k a ż p o w in ­ na b y b y ć boleść ty c h , co re p re z e n tu ją K o ­ ś ció ł? '1 (R ok IV . L e k c ja 4). S u ro w o sądzi m a rz y c ie li re w o lu c y jn y c h , z d a ją cych się g n u ś n ie na łaskę lo su : „R e w o lu c jo n iś c i i p a c y fik a to ro w ie razem , D żengis-C hany, k ie d y m a rzą (tzn. m arzące D że n g is-C h a ­ n y ), łag o dn e F e n e lo n y , k ie d y p rz y c h o d z i w z ią ć się do rzeczy, gadają, że ś w ia t się p rz e w ró c i bez n ic z y je g o tr u d u i sam i n ie m y ś lą p rz y c z y n ić się do tego w c z y m k o l­

w ie k “ (R ok IV . L e k c ja 7). R e w o lu c jo n is tą je s t n ie ten, co g ło s i hasła re w o lu c y jn e , lecz te n co posiada ducha re w o lu c y jn e g o :

„M o ż n a b yć w ła ch m a n a ch chłopa s ło ­ w ia ń s k ie g o a lb o w b lu z ie ro b o tn ik ó w fra n c u s k ic h i n ie należeć do lu d u ; a m o ­ żna błyszczeć od z ło ta i m ie ścić się w lu ­ dzie“ . (R o k IV . L e k c ja 3).

mmmmÊÊKÊÊÊ

B « H f l

• v rf , t v :

’ ü

Ü l i t t ^

A d a m M ic k ie w ic *

F o to g r a fia S z w e y c e ra z 1853 r o k u

I I

W y n ik i 1848 ro k u u c z y n iły ostatecznie z M ic k ie w ic z a - re w o lu c jo n is ty lite ra c k ie ­ go i m o ra ln e g o re w o lu c jo n is tę p o lity c z n e ­ go i społecznego. R e w o lu c jo n iz m M ic k ie ­ w icza po W io ś n ie L u d ó w p o sze rzył się i p o g łę b ił. P oeta u ś w ia d o m ił sobie, że re w o ­ lu c ja . je ś li m a zw yciężyć, m u si poruszyć najszersze w a rs tw y n a ro d u ; że n ie ma w ie lk ic h i tr w a ły c h z m ia n p o lity c z n y c h bez g ru n to w n y c h re fo rm so c ja ln y c h . To je d n o dośw iadczenie. A in n a s m u tn a n a u ­ ka, w y c ią g n ię ta w 1848 ro k u z e u ro p e j­

s k ic h s e p a ra ty z m ó w , b y ła ta, że n ie ma w o ln o ś c i d la jed n eg o lu b d ru g ie g o n a ro d u

W p u b lic y s ty c e tego okresu z w ra ca M ic ­ k ie w ic z p iln ie u w agę na so c ja ln e i gos­

podarcze podłoże ru c h ó w p o lity c z n y c h . K a r o l A lb e r t ja k M a z z in i d ą ż y li do w y ­ z w o le n ia i zjednoczenia W ło ch , czego w ów czas m ożna b y ło dokonać je d y n ie na d ro d ze re w o lu c y jn e j. T ra g e d ię r e w o lu c ji w ło s k ie j ^ w y ja ś n ia poeta zasadniczą sprzecznością ce ló w i śro d kó w . „ K a r o l A l ­ b e rt je s t n a c z ę ln ik im a rm ii, k tó r e j sztab s k ła d a się z w ie lk ic h p a n ó w i s y n ó w znacznych ro d ó w , k tó r z y z s z tu k i w o je n ­ n e j zn a ją ty lk o paradę, a za szczyt sw ej k a r ie r y w o js k o w e j u w a ż a ją je d y n ie p rz e d ­ s ta w ie n ie ic h u dw~ -u. A rm ia to bezsilna w obec w roga, ale potężna p rz e c iw re w o ­ lu c ji. W istocie, ja k tu p rze o b ra zić w re ­ w o lu c jo n is tó w ty c h g e n e ra łó w , ty c h p u ł­

k o w n ik ó w , ty c h w s z y s tk ic h — aż do p o d ­ o fic e ró w — ksią żą t, h ra b ió w , m a rk iz ó w , sło w e m w s z y s tk ic h m n ie j lu b w ię ce j u t y ­ tu ło w a n y c h . D o d a jcie , że w szyscy o n i są ró w n ie b e z in te re s o w n i i ró w n ie u c z c iw i ja k a ry s to k ra c i lo m b a rd z c y , k tó rz y , cho­

ciaż g u b ili s p ra w ę n a ro d o w ą , je d n a k n ie d a li żadnej sposobności do oskarżeń o s p i­

s ki, s p rz e n ie w ie rz e n ia , z d ra d y itp ., lu d z ie jednocześnie pod w zg lę d e m p o lity c z n y m zgubni, a p ra w n ie n ie n a g a n n i“ . W id z ia ł to niebezpieczeństw o M a z z in i i d la te g o

„c h c ia ł zaciągnąć do a r m ii re w o lu c jo n i­

stó w , a b y b ro n ić re w o lu c ji1' („M a z z in i — M a z z in iś c i'1). N ie m n ie j c ie ka w e szczegóły o społecznym u k ła d z ie s ił p o stę p o w ych i w ste czn ych z n a jd u je m y w u w a g a ch o

„s ta n ie s ił m o ra ln y c h i m a te ria ln y c h W io c h re w o lu c y jn y c h “ .

Z pasją obnaża M ic k ie w ic z grę p o lity c z ­ ną, m a te ria ln e s p rę ż y n y w ie lu a k c ji p o ­ zo rn ie id e o w y c h . „ K a r o l A lb e r t re z y d u je

b y ć s to lic ą : bez s to lic y n ie m a d w o ru : oto sprężyna w s z y s tk ic h ru c h ó w re a k c y jn y c h p o lit y k i zachow aw czej P ie m o n tc z y k ó w : o n i to n a z y w a ją id e ą !“ („M a z z in i— M a z z i­

n iś c i“ ). P rz y p o m in a się n a m „S a lo n w a r­

s z a w s k i“ z I I I części „D z ia d ó w “ , k tó re g o a ry s to k ra ty c z n i b y w a lc y m a r tw ią się, że o d ką d N o w o s ilc o w o p u ś c ił sto licę , n ik t n ie u m ie u rz ą d z ić zabaw y. L ite r a t I s k a rż y się o tw a rc ie :

Ja m ó w ię , że P o e z ji n ie ma bez p o lo ru A p o lo r b y ć n ie może ta m , gdzie n ie

m a d w o ru : D w ó r to sądzi o sm aku, p ię k n o ś c i i

sła w ie , A c h g in ie P o lska ! d w o ru n ie m a m y

w W arszaw ie.

V / a r ty k u le „R z y m a k a to lic y z m u rzę d o ­ w y “ b e z lito ś n ie w y ty c z y ł g ra n ic e w y ro z u ­ m ia ło ś c i i p o b ła ż liw o ś c i w ła d z k o ś c ie l­

n y c h : „W y b a c z o n o b y zapew ne R z y m ia n o m za p o m n ie n ie o b o w ią z k ó w r e lig ijn y c h ; p o ­ zw o lo n o b y im sw o b o dn ie łam ać d y s c y p li­

nę ko ście ln ą ; znoszono b y, a n ie k ie d y n a ­ w e t p o p ie ra n o b y ic h obojętność w rz e ­ czach r e lig ii, p o zw o lo n o b y im dziś z w y ­ ż y n y K a p ito lu głosić a t e i z m, b y le b y w K w ir y n a le n ie w y m ó w io n o w y ra z u rzecz­

p o sp o lita , b y le b y w pa p ieżu uszanow ano je g o c h a ra k te r m o n a rc h y . — T o w y s ta r­

c z y ło b y do u sp o k o je n ia k a rd y n a łó w , w ich c h a ra k te rz e k s ią ż ą t K o ścio ła , co do losu ic h d o ta c ji i o c a liło b y m a ją tk i i ro d z in y w ie lk ic h posiadaczy b e n e fic jó w k o ś c ie l­

n ych . To w ła ś n ie w ję z y k u k a to lic y z m u u - rzędow ego n a zyw a się ś w i e t n o ś c i ą K o ś c i o ł a 1. N ie m n ie j c h a ra k te ry s ty c z ­ ne są u w a g i o „Ś w ię to p ie trz u 11: „ T y m co może zb a w ić K o ś c ió ł, a w ra z z K ościo łe m bez re w o lu c ji pow szechnej, bez w o ln o ści w s to lic y , s ie d zib ie o w e j a ry s to k ra c ji p ie - społeczeństw o n ie je s t d z ie ło S w ie to m e - i ro w n o s c i w s z y s tk ic h lu d ó w , bez b ra te r- m o n c k ie j, k tó ra p o rz u c iła b y i sp ra w ę w ło - trz a , d zie ło zgoła zie m skie i ciasne n io sa - s tw a w s z y s tk ic h p o lity c z n ie i społecznie s k a i n a w e t ukochanego k ró la , g d y b y za- ce t y lk o p o s p o litą pom oc ja k g d y b y szło ucie m ię żo n ych i w y d z ie d ziczo n ych . m ieszkane przez m ą m ia sto p o zb a w io n o o p o s p o lite nieszczęście; d z ie ło egoistycz-

(2)

Str. 2

ne, k tó re dla u p o s a ż e n ia n u n c ju s z ó w w y ­ d zie ra o s ta tn i grosz Irla n d c z y k o m , u m ie ­ ra ją c y m ty s ią c a m i z g ło d u i te j trz e c ie j części lu d n o ś c i p a ry s k ie j, te j fra n c u s k ie j Ir la n d ii, co ż y je z ja łm u ż n y d la b ra k u p ra c y . Co Jezus C h ry s tu s p r z y ją ł od n ie ­ w ia s ty z B e ta n ii, co je j zyska ło odpusz­

czenie grzechów , to n ie w onności, k tó r y m i n a m a ściła n o g i i w ło s y Z b a w ic ie la ś w ia ­ ta , lecz czysta m iło ś ć w y p e łn ia ją c a je j d u ­ szę; naczynie, k tó re ro z b iła , ’ to b y ło je j serce, k tó re się o tw a rło . T y c h p ie n ię d zy, k tó re o fia ru je c ie n a m ie s tn ik o w i Jezusa C hrystusa, n ie p rz y ró w n u jc ie do w o n i m i ­ łości M a g d a le n y ; to w o re k Judasza, k tó r y w y p ró ż n ia c ie u stóp Jego“ .

S zkic „O rle a n iz m “ p ię tn u je pośw ięcenie w ro k u 1814-15 in te re s ó w n a ro d o w y c h F ra n c ji in te re s o m b u rż u a z ji, k le r u i a ry -

Marican Niewiarowski

„W I E S"

s to k ra c ji fra n c u s k ie j: „ W istocie, egoizm b ły s k a w ic z n ie o b lic z y ł, co m u m ó g ł p rz y ­ nieść n a ja zd (a n tyn a p o le o ń s k ie j K o a lic ji—

p rz y p . m ó j). J e d n y m rz u te m oka u jr z a ł w n a stę p stw ie k lę s k n a ro d o w y c h p lą d ro w a ­ n ie ch ło p ó w przez k o z a k ó w i ow oc ty c h g ra b ie ż y w p a d a ją c y m u do kieszeni. U j ­ rz a ł k o n try b u c je w o je n n e , n a kła d a n e na m ia s ta i d zie lo n e m ię d z y g e n e ra łó w n ie ­ p rz y ja c ie ls k ic h , a n a stę p n ie trw o n io n e na korzyść jego s z k a tu ły . U jr z a ł szereg p o ży­

czek, zaciąganych na zapłacenie ty c h k o n ­ t r y b u c ji i p oczuł się sam je d e n ty ik o z d o l­

n y m u ła tw ić te p o życzki, a b y na n ic h za­

ro b ić . — U jrz a ł ró j e m ig ra n tó w , z w ie l­

k im k rz y k ie m d o m a g a ją cych się z w ro tu sw o ich d óbr, a w obec n ie m o ż liw o ś c i u s k u ­ te czn ie n ia tego z w ro tu p rze czu ł m ilia rd ! (sum a o d szkodow ania p rz y z n a n a ze s k a r­

b u p a ń s tw a e m ig ra n to m fra n c u s k im za d o ­ b ra s k o n fis k o w a n e im przez W ie lk ą Re­

w o lu c ję — p rz y p . m ó j). — N a te n w id o k a p e ty ty egoizm u, nag le n a d m ie rn ie p o d n ie ­ cone, n ie m ia ły ju ż w ę d z id ła . O drzu ca ją c w s z e lk i w s ty d , n ie w o ln ic y te j n a m ię tn o ści ta r z a li się u nóg n a je z d n ik ó w . — E goizm z n a la z ł s w ó j d o g m a t: b y ł n im n a ja z d ; o~

tr z y m a ł s w o ją ś w ią ty n ię ; b y ła n ią g ie łd a ; m ia ł ta kże s w o je ś w ię ta ra d o ści: b y ły to d n i znaczone żałobą d la lu d ó w , d n i b ite w p rz e g ra n y c h i ro z s trz e la ń ,‘ .

D o g m a t k a p ita liz m u p rze m o żn ie rzą d zi ś w ia te m i ro z s trz y g a o w s z y s tk im w p ie r­

w szej i o s ta tn ie j in s ta n c ji: „F ilo z o fo w ie w o lte ria ń s c y , b a n k ie rz y żydow scy, p o to m ­ k o w ie ry c e rz y k rz y ż o w y c h łączą się w e w s p ó ln y m in te re s ie . R o z d z ie le n i d o tą d je ­ d n i od d ru g ic h u c z u c ia m i r e lig ijn y m i, ro z­

d w o je n i p rz e k o n a n ia m i p o lity c z n y m i z n a jd u ją nareszcie d o g m a t w s p ó ln y , dog­

m a t in te res u . D o p rz e c iw s ta w ie n ia socja­

liz m o w i n ie m a n ic oprócz tego d o g m a tu "

(„S o c ja liz m p ro p a g o w a n y przez u lic ę de P o itie rs “ ). P o w tó rz y to poeta jeszcze do ­ s a d n iej w „M ilia r d z ie “ : „S tr o n n ic tw a k s ię ­ ży, a ry s to k ra tó w , n ie d o w ia rk ó w i a teu- szów, od ta k d a w n a rozdzielone, łączą się z sobą w s z y s tk ie po raz p ie rw s z y w u w ie l­

b ie n iu boga k a p ita łu “'.

P od p e w n y m w zględem można uw ażać a r t y k u ły M ic k ie w ic z a z „T r y b u n y L u d ó w “ za p u b lic y s ty c z n e p e n d a n t do o b y c z a jo w o - h is to ry c z n e g o m a lo w id ła , ja k ie z n a m y z pow ie ścio w e g o c y k lu B alzaka.

W a cła w K u b a c k i

__________________________ Nr 9 (188)

O H A T E R N A S Z Y C H C Z A S Ó W

W tych dniach o trzy m a ! Z lo ty K rz y ż Zasługi h y ły robotnik, obecnie inspektor kopalń i wicedyrektor, p o l­

ski reem igrant z F ra n c ji, górnik Z I E L I Ń S K I . Jako rębacz, górnik Z I E L I Ń S K I jeszcze w listopadzie ub. roku w ykonał ponad 720 proc.

norm y (co równa się wydobyciu w ciągu jednej dniów ki około 44 ton w ęgla). Oczywiście górnik Z I E L I Ń ­ S K I i inni nie dlatego zostają d y­

rektoram i, że „ n ad lu d zkim “ w ysil- kiem osiągają rekordowe w y n ik i swo­

je j pracy, lecz dlatego, że ich re­

kordowe osiągnięcia są wyrazem ich

„ p a trio ty z m u robotniczego", powsta­

ją w w yn iku współzawodnictwa p ra­

cy, w w yn iku nowego stosunku ro­

botnika do pracy, stosunku p rze ja ­ wiającego się w dyscyplinie pracy, w punktualności, rzetelności, w yna­

lazczości, ciągłym ulepszaniu m etod pracy ind yw id ualnej i zespołowej.

« M o tto :

„W y d a jn o ś ć p ra c y to w ostatecz­

n y m w y n ik u rzecz n a jw a ż n ie js z a , n a jg łó w n ie js z a d la z w y c ię s tw a no ­ w eg o u s tro ju społecznego“ .

(W ł. L e n in ) rfj&k. potkałem go pewnego lipcowego po-

ranka i powiem od razu: byłem w y - raźnie rozczarowany. Jadąc do niego, V Ja m ia łe m w p a m ię ci w y im a g in o w a n y

zupełnie, ale to zup ełnie in n y obraz.

W yobra żałem go sobie ja k potężnego, rosłego, o a tle ty c z n e j budow ie, w yso kieg o m ężczyznę, uosobienie s iły fiz y c z n e j. Bo też

— m y ś la łe m — n ie lada potrzeba k rze p y, ab y w y k o n a ć ty le , ile z ro b ił te n czło w ie k. I _ nie w ie m dlaczego — w yo b ra ża łe m go sobie d ia b e ln ie zmęczonego, oblanego potem , le dw o dyszącego z w y s iłk u . B o — pow iedzcie — we w s z y s tk ic h 75 naszych k o p a ln ia c h ka żd y g ó r­

n ik w y d o b y w a p rze cię tn ie — 7— 9 to n węgla, c z y li o k o ło pó ł w a g o n u kolejo w e go . W iem , że ty le m ożna w y k o n a ć , w iem , że ty le m ożna w cią gu całego dn ia prze ła dow ać, p ra c u ją c n o r­

m a ln ie i w m ia rę s ił lu d z k ic h . A le żeby jeden c z ło w ie k w y d o b y ł nie 7 ton, to znaczy pół w agonu, ale 100 ton, to znaczy w ię c e j niż 5 w agonów , i żeby to m ó g ł ktoś d ru g i w cią ­ gu no rm a ln e g o d n ia roboczego prze ła dow ać

— do tego, m yśla łem , trzeba s iły n a d lu d z k ie j, h e rk u le s o w e j. I, zresztą, m y ś la łe m czy to m u się zawsze ta k będzie ud aw ało? W ty m m ie ­ siącu udało się, ale co będzie w następnym , gdy się zmęczy?

B y ło w te d y gorąco, słońce p ra ż y ło , z szybu zaczęła w yjeżdża ć o s ta tn ia gru p a g ó rn ik ó w , a ja , szukając w śró d n ic h h e rk u le s o w e j p o ­ staci, obrzucałem n ie s p o k o jn y m spo jrze nie m nasz s k ro m n y „O p e le k “ , o b licza ją c, czy zm ie­

ścim y się w n im razem z ty m w ie lk im g ó r­

n ik ie m ?

G ru p a szybko przeszła do ła ź n i, a tego, k o ­ go szukałem , nie było. N adszedł n a to m ia s t zaw iadow ca k o p a ln i.

— Z ie liń s k i ju ż w ie o was, re d a kto rze , je st teraz w k ą p ie li, zaraz tu p rz y jd z ie !...

— J a k to? W ięc on ju ż w y je c h a ł z dołu?

— No ta k , s ko ń czył o w p ó ł .do d ru g ie j 1 w y je c h a ł z osta tn ią grupą...

— Z tą, k tó ra n ie d a w n o przeszła?

— No ta k . P rz y k ro m i, że a k u ra t m n ie nie b y ło , m o g lib y ś m y go zatrzym ać.

— A _ j a go nie poznałem ! — w y m k n ę ło m i się głośno i n a ty c h m ia s t. G dy s p o tka łe m się ze w z ro k ie m z aw iad ow cy, pożałow ałem sw o ich słów . Bo rzeczyw iście, ja kże m ogłem przyp uścić, że w śró d ta k ie j m asy g ó rn ik ó w poznam n a ty c h m ia s t tego, k tó r y zgodnie z ogłoszonym w przeddzień mego p rz y ja z d u s k ro m n y m k o m u n ik a te m „ P A P - u “ , p o b ił w s z y s tk ie re k o rd y w g ó rn ic tw ie , osiągnąw szy

668,6 proc, norm y?... *)

I choć nie m y ś la łe m ju ż o H e rk u le s ie , spo­

k o ju n ie d a w a ło m i p y ta n ie : ja k on to m óg ł zrobić?

R o z m a w ia ją c z zaw iadow cą k o p a ln i na te­

m a t w s p ó łz a w o d n ic tw a pra cy, z żalem s tw ie r­

dziłem , że n ie podziela on m ojego e n tu z ja ­ stycznego zaintere sow a nia osobą Z ie liń s k ie g o i jego w y n ik ie m . B y ć może b y ł to w y ra z tu i ów dzie p o k u tu ją c y c h jeszcze s z k o d liw y c h tr a d y c ji k a p ita lis ty c z n y c h . W p e w n e j c h w ili, gdy zaw iad ow ca u s iło w a ł zm ie nić te m a t roz­

m o w y , a ja zre zyg n o w a n y ju ż, g o to w y b y łe m żałow ać swego p rz y ja z d u , rz u c iłe m osta tn ie p y ta n ie :

— N o dobrze — p o w ie d z ia łe m — ale pan od pow iada za w szystko, co się dzieje na dole.

Proszę m i w ię c pow iedzieć, ja k on to ro b i?

O dpow iedź, k tó rą m i d a ł in ż y n ie r, n ie za­

d o w o liła m n ie zupełnie. P rz y z w y c z a jo n y do o trz y m y w a n ia — szczególnie, je ś li chodzi o in ż y n ie ró w — k o n k re tn y c h w y ja ś n ie ń w ści­

s ły m , te c h n ic z n y m ję z y k u — b y łe m z d u m io ­ n y skąpstw em jego in fo rm a c ji. W szystko co op o w ia d a ł, ro b iło w rażenie, ja k g d y b y z a w ia ­ dowca, zaskoczony tą „n ie p rz y je m n ą “ h is to ­ rią , w ie d z ia ł, co z ro b ił Z ie liń s k i: ale podobnie ja k ja , n ie w ie d z ia ł i n ie w id z ia ł, ja k on to z ro b ił.

S ta liś m y w d rz w ia c h s to łó w k i, g d y z b liż y ło Się do nas dw ó ch ro b o tn ik ó w . O b y d w a j t r o ­ chę ponad średniego w zro stu , s m u k li, u b ra n i tak, ja k zazw yczaj u b ie ra ją się ro b o tn ic y — P olacy, k tó rz y p rz y je c h a li z F ra n c ji. Spodnie, u d o łu szerokie, ja k ie u nas noszą m a ry n a ­

rze. Jeden z n ich , o sm ag łe j tw a rz y i ja s n y c h oczach, n o s ił ż ó łtą koszulę.

O dtąd zap am iętałe m sobie Z ie liń s k ie g o w ła ­ śnie ta k , ja k go w id z ia łe m w te d y , w lip c o w y p o ran ek, na dziedzińcu k o p a ln i „M a k o s z o - w y “ : w spodniach, ja k ie noszą u nas m a ry ­ narze i w ż ó łte j koszulce z k r ó t k im i rę k a ­ w a m i.

s trz a łu zależy ro z lu ź n ie n ie ściany w ę glo w e j.

Od ro z lu ź n ie n ia ścia ny w ę g lo w e j zależy ilość (i jakość) urobione go węgla.

A w ię c strza ł, s iła strza łu , m etoda, te c h ­ n ik a strzela nia.

L u d z ie z c e n tra ln e j P o ls k i i c i naw et, k tó ­ r z y m ie s z k a ją na Śląsku, n ie zawsze zdają sobie spra w ę z r o li, ja k ą o d g ry w a w w y d o ­ b y w a n iu w ę gla m a te ria ł w y b u c h o w y , czy m ło ty pneum atyczne. D o n a ry t, d e to n it, b a r- b a ry t, m e ta n it czy e n e rg ii — te n a z w y są n a w e t nie w s z y s tk im g ó rn ik o m znane. A le ju ż na pew n o m a ło k to z nas w ie, że nasze Z agłęb ie posiada szczególną i w y ró ż n ia ją c ą je w sposób zasadniczy spośród in n y c h zagłębi e u ro p e js k ic h w łaściw ość: oto 75 proc. naszego w y d o b y c ia o trz y m u je m y stosując w y łą c z n ie m a te ria ły w yb uch ow e . 'Zagłębie R u h ry n a to ­ m ia s t 90 proc. swego w y d o b y c ia o trz y m u je przez stosow anie m ło tó w (e le k try c z n y c h i pneum atycznych). To samo dzieje sie w Z a g łę b iu A k w iz g ra ń s k im , gdzie d z ię k i ty m m ło to m o trz y m u je się 95 proc. całego w y d o ­ bycia.

Jasne je s t w ię c chyba d la każdego, że spra w a m a te ria łó w w y b u c h o w y c h , spraw a te c h n ik i strzela nia, de cydu jące j o 3/4 naszego w yd o b ycia , m u s i w naszych w a ru n k a c h m ieć n a jw ię k s z y w p ły w na natężenie i w z ro s t w y ­ dobycia i w y d a jn o ś c i. Od ja k o ś c i bow iem

*) 7 przygotow anego do d ru k u tom u re p o r­

ta ż y pt. „ N o w i lu d z ie “ .

W id o k k o p a ln i „ M A K O S Z O W I 1', na k t ó r e j po p r z y b y c iu do k r a ju Z ie liń s k i za czął p ra cow ać i gd zie po w e z w a n iu P s tro w s k ie g o w r . 1947 za ^ i a się n o w a drc 'a ży cio w a Z ie liń s k ie g o , p ro w a d zą c a od r e k o rd ó w p r o d u k c y jn y c h do o d p o w ie d zia ln eg o s tan o w isk a

k ie r o w n ik a k o p a ln i.

(ro to Bogusz)

P rz y k ro to s tw ie rd z ić , ale to fa k t znany i n ie ne gu ją tego o fic ja ln e c z y n n ik i te ch n icz­

ne naszego p rz e m y s łu w ęglow ego: nie posia­

da m y u s ta lo n e j ściśle i dostosow anej do w a ­ ru n k ó w każdej k o p a ln i, na uko w o opracow a­

ne j m e to d y s trzela nia. G ó rn ic y s trz e la ją chaotycznie, bez p la n u , bez ob liczenia s iły i skuteczności s trz a łu , zależnie od swego do­

św iadczenia, od ta k ic h czy in n y c h p rz y p a d ­ k o w y c h w ska zów e k te c h n ik a strzelniczego.

Od czego b o w ie m zależy w y n ik strzału?

P rzede w s z y s tk im od ro d z a ju o tw o ru s trz a ­ łowego, po d ru g ie od rozłożenia m a te ria łu w yb u ch o w e g o i po trzecie, od samego d z ia ła ­ n ia m a te ria łu strzałow ego.

W y n ik o g ó ln y „c a łe j s e rii s trz a łó w z a le ż y , ró w n ie ż od odpow iedniego rozm ieszczenia o tw o ró w s trz e ln ic z y c h na ścianie. Lecz w ę ­ g ie l na le ży n ie ty lk o w yrą b a ć, trzeba go także załadować. Jeże li w ię c prz e c ię tn y r o ­ b o tn ik może załadow ać 7 czy 9 ton, to w ja ­ k i sposób daje- sobie Z ie liń s k i rad ę ze stu i w ię c e j tonam i?...

A w ię c nie ty lk o s trza ł, n ie ty lk o m etoda s trzela nia, ale i sposób d o sta w y węgla do ry n n y , k tó ra tra n s p o rtu je go do w ózków .

Rębacz posuw a się cią g le naprzód, w ę g ie l

’W y rą b a n y opada, trzeba ścianę obudować, c z y li p rz y pom ocy tzw . s te m p li (słu p kó w d re w n ia n y c h ) zabezpieczyć w y ro b is k o przed zaw ale niem . Jeże li w e d łu g dotychczasow ych n o rm rębacz w ciągu całego dn ia p ra c y z ro b ił 1— 2 k a p y, c z y li w y rą b a ł w ę g ie l na o d c in k u 4— 8 m e tró w , i jednocześnie m u s ia ł odcinek / te n zabudować, c z y li postaw iać stem ple, ja k ­

że w ię c może sobie dać ra d ę Z ie liń s k i, k tó r y w cią gu całego dn ia w y rę b u je nie 1 czy 2 k a p y (tzn. nie 4 czy 8 m e tró w ), ale 8 kap, c z y li 32 m e try ? W ja k i sposób nadąża on z ob ud ow ą ściany?

A w ięc n ie ty lk o strzał, a w ięc nie ty lk o sposób ła d o w a n ia , ale i obudow a, zabezpie­

czenie w y ro b is k a prze d zaw aleniem . Oto, co należało w y ja ś n ić .

P ie rw s z y raz w dzieja ch naszego k o p a ln i­

c tw a w ęglow ego Czesław Z ie liń s k i, 3 1 -Ie tni rębacz k o p a ln i „M a k o s z o w y “ — zastosował plan , m etodę, w ła s n ą te c h n ik ę strzela nia. Z ie ­ liń s k i _ nie strzela chaotycznie, n ie w ie rc i o tw o ró w b y le gdzie i byle ja k ie j głębokości, nie ła d u je . za dużo (lu b za m ało) m a te ria łu w yb uchow ego, nie rozm ieszcza na ścianie o tw o ró w w bezładzie i niep orząd ku.

Z ie liń s k i zna u k ła d w ęgla na ścianie i sto­

sow nie do tego u k ła d u „puszcza“ , c z y li w y rę ­ b u je ścianę, na da jąc je j odpo w ie dn ie n a c h y ­ le n ie i w y k o rz y s tu ją c . w sz y s tk ie n a tu ra ln e w ła ś c iw o ś c i po kła d u . Z a m ia s t stosow anych przez w s z y s tk ic h g ó rn ik ó w 12 i w ię ce j strza­

łó w , Z ie liń s k i w ie r c i ty lk o sześć, ale te sześć o tw o ró w m ie rz y w ta k i sposób, że s iła w y b u ­ chu obliczona je s t na n a jm n ie js z ą odporność ściany i jest_ zgodna z je j układem . W ie rc i on z g ó ry na dół, a nie z d o łu do gó ry. S to s o w ­ nie do tego w y m ie rz a on głębokość o tw o ró w i zgodnie z n ią w k ła d a o d p o w ie d n ią ilo ś ć m a ­ te ria łu w yb uchow ego. O tw o ry ułożone są na ścianie w kszta łcie tr ó jk ą ta (trz y o tw o ry tw o rz ą pew ną całość — k lin ). Po w y b u c h u sześciu ła d u n k ó w , założonych przez Z ie liń ­ skiego, ściana je st ro z lu ź n io n a o w ie le m oc­

n ie j. n iż n o rm a ln ie i w ę g ie l opada w du żych k aw ała ch, da ją c n ie w ie le m ia łu . Zastosowane po raz p ie rw s z y przez Z ie liń s k ie g o ułożenie r y n n y zgodnie z n a c h y le n ie m ścia ny spra­

w ia , że ten n o w y sposób ła d o w a n ia daje o w ie le lepsze w y n ik i n iż dotychczas.

W ęgiel opada b o w ie m w p ro s t do ry n n y , albo ob ok n ie j, na je d n a k o w y m z nią poziom ie, a nie na spąg, c z y li- n a ziem ię. Stąd ła dow acz może w ciągu dn ia przeładow ać 100 ton, gdyż w ła ś c iw ie nie ła d u je , lecz t y lk o ło p a tą reg u­

lu je , dosuw a o d p ły w w ęgla w ry n n ie . D o­

tychczas ła dow acz m u s ia ł opadający na zie­

m ię w ę g ie l ła do w ać do ry n n y , ułożo nej p ra ­ w ie o p ó ł m e tra w y ż e j. P rz e w a lić ło pa tą 9 to n w ę g la dziennie, podnosząc go co c h w ila z ziem i do r y n n y — to robota, p rz y k tó r e j nie tru d n o się zmęczyć, zwłaszcza, że je d n o ­ cześnie trze b a obudow ać ścianę, szczególnie gd y drze w o leży daleko.

Z ie liń ski ma zawsze drzewo przygotowane przy ścianie luib w niedużej od niej odle-

(3)

giosci. Dotychczas rębacz m u s ia ł się o d ry w a ć od sw e j zasadniczej czynności, t j w i e S a c h Z T l , L Z yrę b yW a n ia w ęgla’

1

ohcąc nie chcąc m u s ia ł razem z ładow aczem brać się Pod o C f o w e t Ze,W aj . p rz y s ° to w a n ia s te m p li czv nomvsT Z l®lm s k l 1 tu ^ s to s o w a ł tw ó r ­ czy pom ysł, w y k a z u ją c n o w y m y ś lą c y s to - Hf acy= ^ m i a s t P % k a z a fs o b fe S - d w ó ik e i f t +° ° e j Sta11 Z a m ia s t i ł o w a ć ^ d w ó jk ę , ja k to jeszcze dotychczas powszech­

nie ro b ią g ó rn ic y , ła do w acz sam cio su je d rz e ­ wo, a w ty m sam ym czasie Z ie liń s k i z a jm u je Mę s w o ją zasadniczą pracą, t j. w ie rc i o tw o ry i w y rę b u je ... N ie tru d n o się d o m y ś lić ile czasu z y s k a ł przez to rębacz i ładow acz. D la ­ tego, g d y Z ie liń s k i w ie rc i, je go ła do w acz m o ­ że nadążyć z obudową. D latego n ie ro b i ja k k a ż d y in n y 1 czy 2 ka p y, ale 8 i więcej...

i d lateg o a n i jeden, a n i d ru g i nie są zm ę­

czeni w ię c e j, n iż ci, k tó r z y w y d o b y w a ją t y l ­ k o 7 ton. P ra c u ją b o w ie m n o rm a ln ie — bez m a rn o tra w s tw a czasu i bez zbędnych ru c h ó w a w ię c i bez n a d m ie rn e g o w y s iłk u fizycznego.’

K a ż d y z g ó rn ik ó w p ra c u ją c y p rz y ścianach m ia ł do d y s p o z y c ji m a te ria ł w y b u c h o w y , r y n ­ n y tra n s p o rtu ją c e w ę g ie l i drzew o, k tó re s łu ż y do ob ud ow y. Zasługą bielińskiego jest to, że zm ien ił dotychczasowy sposób w y k o ­ rzystania techniki, zastosował nowy, lepszy sposób, któ ry natychm iast, jednym skokiem zwiększył w ielokrotnie wydajność, re w o lu ­ cjonizując dotychczasowe metody wydobycia i o tw ierając szerokie perspektywy nowych pomysłów racjonalizatorskich, nowych re k o r­

dów wydajności! Z ieliń ski dowiódł, w b rew wszystkim wstecznikom, że technika nie jest rzeczą statyczną, że w rę k a c h tw órcze go r o ­ b o tn ik a s ta je się ona potężną s iłą d y n am iczną, d ź w ig n ią postępu, ro z w ija ją c ą i w y p rz e d z a ją ­ cą n ie k ie d y te o rię !

N r 9 (188) ______

P ó ź n ie j p rz y je ż d ż a łe m n ie ra z do Z ie liń s k ie ­ go. Ile k ro ć nasz „O p ę le k " z a trz y m y w a ł się prze d m a ły m do m k ie m , p o ło żonym w ś ró d o g ro d ó w na je d n y m z przedm ieść Zabrza, na s p o tk a n ie w y b ie g a ł zawsze m a ły J an ek, sze­

ś c io le tn i brzdąc, pociecha i radość c a łe j r o ­ d zin y. B ra liś m y n ie k ie d y J a n k a na spacer za m iasto,, a Z ie liń s k i, zazw yczaj m a ło m ó w n y , o p o w ia d a ł o sobie i n ie d a w n e j przeszłości.

G d y m ia ł 13 la t o d w ie d z ił ic h dom p re fe k t ż a n d a rm e rii. O jcie c w ie d z ia ł ju ż o co chodzi.

B o n jo u r, m o n s ie u r Z ie liń s k i — m ó w i jo ­ w ia ln ie . Z n a ł starego Z ie liń s k ie g o . D o b ry b y ł to g ó rn ik i niezg orszy c z ło w ie k . — Cóż — c ią g n ą ł d a le j — czas przyszedł, r a d y n ie m a.

S yn wasz — tu s p o jrz a ł na m ałego Czesława, w ystraszonego tro c h ę nieo czekiw an ą w iz y tą

— d z is ia j trzyn a ście la t u k o ń c z y ł. T eraz do k o p a ln i trzeba go posłać, a lbo do s z k o ły — p rz e rw a ł le n iw ie i zaraz do d a ł — ostrzegam , nie śm ie się po kazyw ać w ię c e j na u lic y . Do k o p a ln i, albo dio s z k o ły — p o d k re ś lił m o c n ie j i ’w yszedł.

N a z a ju trz m a ły Czesław poszedł p ra cow ać do k o p a ln i.

I od tego d n ia o szkole mógł tylko marzyć.

Z a ro b k i ojca s ta n o w iły dostateczną g w a ­ ra n c ję , że m a rz e n ia te zostaną na zawsze n ie ­ osiągalne.

W ęgiel fra n c u s k i je s t m ia łk i, k ru s z y się w rę k u . S zyby podziem ne są ciem ne, zapchane Stale ja k ą ś m głą.

— B y w a ło — op ow iad a Z ie iiiń s k i — s to im y p rz y ścianie, albo le ż y m y w e d w ó jk ę , zaopa­

trz e n i w pn eu m atyczne m ło ty . O m e tr ode . m n ie s to i ąlibo le ż y m ó j to w a rz y s z p ra c y , też

P olak. N ie w ię c e j ja k m e tr, a le ja go’ n ie w idzę, a n i on m nie. Z w ę g la w y d o b y w a się s ta le gaz, c h o le rn y , g ry z ą c y gaz. W e w s z y ­ s tk ic h k o p a ln ia c h fra n c u s k ic h je s t te n gaz.

P ię tn aście la t w d y c h a łe m te n gaz, to w a rz y ­ szu. P iętnaście la t, pom yślcie. C zy w iecie , co to „s y lik o s is "? Gaz o siad a, na p łu c a c h i tw o ­ r z y w e w n ą trz w y r w y . C horoba zaw odow a fra n c u s k ic h g ó rn ik ó w .

P ew nego d n ia — cią gn ie d a le j Z ie liń s k i — p rz y c h o d z i do m n ie n a d ó ł fra n c u s k i in ż y ­ n ie r k o p a ln ia n y i po w ia d a :

— Dlaczego p a n chce w yje ch a ć, m on sie u r Z ie liń s k i, przecież pan nie je s t P olakiem , w ła ś c iw ie je s t ju ż p a n na w p ó ł F rancu zem ! Po co pan wyjeżdża?

„ W I E S “

Str. 3

■ ł

• M M M M « !

m

, , ,, , C Z E S Ł A W Z I E L I Ń S K I

b o h a te r p ra c y p rz e m y s łu w ę g lo w e g o . O s ią g n ął 721 p ro c . n o rm y i z a ro b ił w lis io , nn n fó n 1948 r " 3 24-0?0 z i» tyc h . W p ro w a d z i! n o w ą m eto d ę p r a c y ' w g ó rn ic tw ie

ta w s n ^ f a t o ™ ^ 6 ,U m k ° WC p rze z s p e c ja ln ą e k ip ę in ż y n ie r ó w - g ó r a iló w i ^ e - ’ M K I W s T o Ł Z A W n n O T r ™ v “ y * Po.Isce za ło żo n y m w y d a w n ic tw ie „ B IB L IO -

; V f ■ ° , ™ C™ A w fo r m ie o d d zie ln eg o to m u . Z ie liń s k i m a 31 la t w v S a r i i l n - Z P ozn ań sk ie g o , k tó r a w p o s z u k iw a n iu C h le b a ' nego Z w fa z k n FJ atlcJ1.'. o d 15 r0,4u ży c ia je s t c z ło n k ie m K o m u n is ty c z - w e F r a S S i F r a n t' |K ,od 184« r . c z ło n k ie m p ie rw s z e j k o m ó r k i P P R

czony Z Ł O T Y M K R Z Y Z E M Z A S Ł U G I.

' (F o to Bogusz)

K o p a ln ia , F r a g m e n t

(fo to Bogusz;

F r a n H f ^ 1316” 1 m U’ Że płuca 20Staw ia m we b ra n e j i, ale serce m a m z P olski,

— Podwyższym y opłatę za wózek., w p ro ­ w adzim y więcej w e n ty la to ró w .. - k u s ił in

z y n ie r. • ' in

. P om yśla łe m o p ra c y i w alce m ojego ojca i o ty c h , k tó r z y n ie d a w n y s tr a jk — te n i w ie ­ le in n y c h —- z d u s ili p rz y pom ocy p o lic ji P o ­ m y ś la łe m o k r a ju , z k tó re g o kie d yś ojciec do ^l-o te 1 Zw chtefaem’ a k tó ry teraz wzywa do siebie, do pracy i odbudowy

Gdy powiedziałem, że chcę zmienić „ k łi- m at Francuz b y ł bardzo zdumiony...

P y ta łe m Z ie liń s k ie g o , dlaczego ty c h re k o r ­ d ó w w y d a jn o ś c i nie p ró b o w a ł w e F ra n c ji, dlaczego n ie w y r ę b y w a ł ta m ty le węgla?...

P a m ię ta m jeszcze te ra z je go pe łe n zdu m ie­

n ia głos:

D la kogo m ia łe m to ro b ić , tow arzyszu?

D la k a p ita lis tó w ? D la a k c jo n a riu s z y 9 Dla kogo?

Z p rz y ja z d e m do k r a ju zaczyna się w ż y ­ c iu Z ie liń s k ie g o n o w y okres. G dy p ie rw s z y ra z z je c h a ł na dół, b y ł oszołom iony. Co za w ę gie l, co za bo gactw o! We F ra n c ji in ż y n ie r id ą c c h o d n ik ie m i w id z ą c le żący na z ie m i k a w a łe k w ęgla, p o d n o sił go i n ie m a l z nabo­

żeń stw em w rz u c a ł do w ó zka __ C'est T o r"

- to z ło to - m ó w ił. A tu - za je d n y m ła ­ d u n k ie m m a te ria łu w yb u c h o w e g o za je d n y m s trz a łe m zsypu ją się p o tw o rn e z w a ły t w a r ­ dego, kam ien neg o w ęgla. I to w s zystko je s t nasze własne, na le ży do nas, a n ie do fra n c u ­ s k ic h czy n ie m ie c k ic h a k c jo n a riu s z y .

T e ra z w e źm ie m y się do pra cy.

T eraz pokażem y, ja k u m ie ją pra c o w a ć g ó r­

n ic y , g d y p ra c u ją d la siebie i dla k ra ju ..

I pokazał.

G dy w g ru d n iu 1947 tow . Z ie liń s k i w y k o ­ n a ł 315 proc. n o rm y , z a w o ła ł go do siebie p“ owamieJSki6g0 k ° m ite tu p a r tii

. M u s ic ie p o d z ie lić się s w o im dośw iadcze­

n ie m z in n y m i g ó rn ik a m i z waszej k o p a ln i p o w ie d z ia ła — m u s ic ie im pokazać, w ja - '1 sposo dochodzicie do w y k o n a n ia waszej -iorm y...

w Parę d n i p ó ź n ie j to w . Z ie liń s k i w z y w a ł na w s p ó łz a w o d n ic tw o in d y w id u a ln ie sw oich w s p ó łto w a rz y s z y pracy. Z g o d z ili się na to chętnie, alè p o s ta w ili w a ru n e k .

Dobrze — p o w ie d z e li — p rz y jm u je m y w sp ó łza w o d n ictw o . Z obaczym y, k to kogo po­

bije. A le ty masz lepszą ścianę, u ciebie w ę gie l idzie szybciej i le p ie j. Z m ie ń m y się ścianam i. S p ró b u j z ro b ić ty le na naszej ścianie, m y na n ie j w y k o n u je m y ty lk o 130 p ro c e n t no rm y . W ięcej w żaden sposób nie m ożem y zrobić.

— No, ja k Z ie liń s k i, zgoda?

Z ie liń s k i o b e jrz a ł ścianę, s tro p y , s p ra w d z ił upad, obudow ę i po w ie dział.

Zgoda, ale muszę m ie ć je d e n m iesiąc na przeprow adzenie ro b ó t przyg otow aw czych . W y tu m acie z ły upad i źle p ro w a d z ic ie u ro ­ bek. Po je d n y m m ie siącu — zobaczym y.

Po je d n y m m iesiącu, w lu ty m 1948 to w . Z ie liń s k i w y k o n a ł na te j ścianie 443 proc.

n o rm y .

B y ło to p ó ł r o k u ternu...

G odzina je s t ju ż siódma. O w p ó ł do ósmej w ieczore m u m ó w iliś m y się na ro z m o w ę z n a cze ln ym d y re k to re m te c h n ic z n y m C e n tra l­

nego Z arząd u P rz e m y s łu W ęglowego, inż.

K ru p iń s k im , z na nym szeroko w k r a ju i za g ra n ic ą specem od zagadnień w ę g lo w y c h .

Z ie liń s k i je s t nieco po dn ieco ny i p a trz y co c h w ila n a zegarek. M im o w szystko, nieczę­

sto o d b y w a ją się ta k ie k o n fe re n c je n a w e t u nas. N aczelny d y re k to r te ch n iczn y, sław a n a u k o w a i w ie lk i a u to ry te t w te j dzied zinie a ob ok p ro s ty rębacz z kop . „M a k o s z o w y ", trz y d z ie s to le tn i Z ie liń s k i, k t ó r y k ie d y ś m a­

r z y ł o szkole...

W chodzi d y r. K ru p iń s k i.

— W iem^ ju ż, w ie m — m ó w i w ita ją c się d y r. K r u p iń s k i — to w yście, kolego Z ie liń s k i, z r o b ili 658 proc. no rm y ?

Za c h w ilę sie d zim y p rz y o k rą g ły m stole, na k tó r y m podpisano n ie je d n ą w a żną d la ca­

łego g ó rn ic tw a decyzję.

Z aczyna się rozm ow a. D y r, K r u p iń s k i je s t też c ie k a w y , w ja k i sposób siedzący o to prze d n a m i Z ie liń s k i w y w ra c a do g ó ry no gam i po ję cie o w y d a jn o ś c i pra cy.

W cią gu trze ch la t w sp ó ln ych w y s iłk ó w zaciera ją się coraz w ięcej' różn ice „k a s to w e "

m ię d z y in ż y n ie ra m i a ro b o tn ik a m i, szczegól­

nie zaś w g ó rn ic tw ie ró ż n ic ty c h b y ło zawsze n a jm n ie j. Po p a ru m in u ta c lr ro z m o w y u p s trz o n e j te rm in a m i, o k tó r y c h c z y te ln ik p is m lite r a c k ic h n ie m a po ję cia — papy, stem ple, c h o d n ik i, w d z ie rk i, r y n n y , , w rę b y — w z ra s ta w z a je m n y szacunek rozm ów ców . Z ie ­ liń s k i je s t zaskoczony i z d u m io n y głęboką w iedzą o jego pra cy, k tó rą w p y ta n ia c h ¿ura­

dza d y r. K r u p iń s k i, p o m y s ły zaś i ulepszenia w pra cy, o k tó ry c h opow iada Z ie liń s k i i k tó ­ re zastosował na s w o je j ścianie, w y w o łu ją n ie - m niejsze w y ra z y uzn an ia ze s tro n y d y r. K r u ­ pińskie go . S re b rn y m , e le g a n c k im o łó w k ie m in ż y n ie r ry s u je na s k ra w k u p a p ie ru p r o fil ściany węgla. Z ie liń s k i c ie rp liw ie od pow iada na każde p yta n ie , w y ja ś n ia , na czym polega nowość m etody, k tó rą stosuje p rz y „s trz e la ­ n iu " oraz op ow iad a o sw o im po m yśle zasto­

sow ania ry n n y . Po ka żd e j o d p o w ie d z i d y r.

K r u p iń s k i k re ś li s w y m o łó w k ie m od po w ie d­

nie linie ...

— D obrze — m ó w i w p e w n e j c h w ili d y r.

K r u p iń s k i, k ie d y Z ie liń s k i skoń czył op ow ia­

d a — a ja k z drzew em ? Ile tr a c i kolega czasu na p iło w a n ie drzewa?

— M y n ie p iłu je m y , ty lk o ociosu jem y sie­

k ie rą —■ od po w ia da Z ie liń s k i. A k ie d y ła d o ­ w acz oeiosuje, ja w iercę...

— A ch, ta k — m ó w i d y r. K r u p iń s k i — no cóż, panie re d a kto rze , słyszał pan, co o p o w ia ­ da Z ie liń s k i? Od siebie m ogę ty lk o dodać, że na ty c h po kła dach , w k tó re o b fitu je kop.

„M a k o s z o w y " p o m y s ły zastosowane przez Z ie ­ liń s k ie g o są w y k o n a ln e i m uszą rzeczyw iście w p ły n ą ć na ogrom ne po dniesienie w y d a jn o ­ ści pracy...

— M ożna jeszcze w in n y sposób w y d o b y ­ w a ć w ę g ie l — p rz e ry w a Z ie liń s k i — to też m ó j p o m y s ł i g d y b y go zastosować, m ożna b y ło b y osiągnąć jeszcze w iększą w ydajność...

— J a k m ia n o w icie ?

Z ie liń s k i zaczyna w y ja ś n ia ć i rysow ać s re b rn y m o łó w k ie m d y r. K ru p iń s k ie g o , po­

te m p o k a z u ją c gotow e dzieło, chce z w ró c ić ołów ek... D y r. K r u p iń s k i ogląda ry s u n e k i nagle m ó w i do Z ie liń s k ie g o :

Proszę, z a trz y m a jc ie kolego te n o łó w e k na p a m ią tk ę , na p a m ią tk ę naszej rozm ow y...

I z w ra ca ją c się do m n ie : — W ie pan, panie re d a kto rze , co on n a ry s o w a ł? O glądam ry s u ­ nek, ja k ie ś s c h o d k i na ścianie w ę glo w e j...

— To m etoda S tachanow a, w y rę b y w a n ie s cho dka m i — w y ja ś n ia d y r. K r u p iń s k i, w s ta je i ściska z u z n a n ie m d ło ń Z ie liń s k ie g o .

W ty m czasie na k o p a ln i „M a k o s z o w y “ roz­

w in ą ł się w s p a n ia ły ru c h w sp ó łz a w o d n ic tw a . Po w y je ź d z ie Z ie liń s k ie g o na u rlo p do Cze­

c h o s ło w a c ji d ru g i g ó rn ik , E r y k C yroń, po za­

sto so w a n iu n o w e j m etod y osiąg nął n ie n o to - w a n y na żadnej k o p a ln i w y n ik 702 proc. n o r­

m y. Na te j sam ej k o p a ln i in n y g ó rn ik , W ła ­ d y s ła w K is ie l, w y k o n a ł ró w n ie ż tą samą m e­

tod ą 701 proc. n o rm y . A lo jz y M ason ponad 500 proc. itd . M etoda Z ie liń s k ie g o okazała się słuszna, zw ię k s z y ła w ie lo k ro tn ie w yd ajn ość, p o dw yższyła ogólne w y d o b y c ie w ę g la w k o ­ p a ln i, po d w yższyła z a ro b k i g ó rn ik ó w ( Z ie liń ­ s k i w o s ta tn im m iesiącu prze d w y ja z d e m za­

r o b ił p o w yże j 90.000 z ło tych , a E r y k C y ro ń ponad 120.000!).

P ew nego d n ia ob ie gła całą P olskę wieść, że Z ie liń s k i p o b ił w sz y s tk ie re k o rd y , osiągając 721 proc. n o rm y . P ojech ałe m w te d y do Z ie­

liń s k ie g o , aby zobaczyć go „przy pracy“.

Spocony, z z ia ja n y , z tw a rz ą um azaną p y ­ łe m w ę g lo w y m osiągnąłem w reszcie n a jw y ż ­ szy ch o d n ik, ale ju ż z b liż a ł się kon ie c zm ia­

ny. I w te d y zobaczyłem Z ie liń s k ie g o . Po ca­

ły m d n iu pra cy, po w y k o n a n iu 10 kap , a w ię c po p ra w ie 100 ton ach w ę gla w łasno ręczn ie w yrą ba neg o, c z y li po przeszło 800 proc.

dzien nej n o rrń y — s ta ł z m ło te m g ó rn ic z y m i lam pą,, na w p ó ł obnażony, bez s m u ż k i potu, bez cie n ia zmęczenia. P ro s ty i s k ro m n y to ­ w arzysz Czesław.

M aria n N iew iarow ski

Z ie liń s k i na rlole, p rzy p ra c y na s w o je j ścianie, w r ę k u tr z y m a m io t p n e u m a ty c z n y k tó r y m w ie r c i o tw o ry s trze ln ic ze w w ę g lu . ty c z n y , (F o to Bogusz)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Poza powyżej przedstawionymi teore- tycznymi przesłankami dla stosowania statyn u pacjentów dializowanych wytyczne opierały się na udokumentowanej skuteczności tych leków

ci w tedy m yśl przewodnią. Przez walkę tę posuwa się do wolności, do odbudowy życia, do nowego społeczeństwa. Nie możemy dopuścić, by na dalekiej, odciętej

stw a Rolne, podnosić stale poziom ich pracy, zapoznawać chłopów z je j w yn ik am i, aby te gospodarstwa mogły się stać ja k najszybciej wzorem wyższej, bo

ciowa wierzącego katolika wydaje mi się bardzo powszechna; podziela ją również umierający Kościuk, nie mogący pogodzić się z myślą, że jego istnienie się

śred niow iecza!... Tylko regularne

Podjęłam pracę w Przedsię- biorstwie Produkcji Elementów Budowlanych w Łaziskach Górnych „YTONG”. Z tej firmy dostałam mieszkanie w Tychach na osiedlu „M”. Ciężkie

charging wire for trailer fridge / 13pin socket, chamber 10 trailer / trailer recognition Permanent current power supply Ground or Earth (31) ground connection battery terminal

Niestety mylnie przyporządkował on mo- menty z dziejów obu wiosek i tak wzmianka o Zawadzie z roku 1447 jest u niego wzmianką o Zawadzie przy Drogomyślu miast przy