• Nie Znaleziono Wyników

Pług : tygodnik ludu pracującego na wsi. 1923, nr 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pług : tygodnik ludu pracującego na wsi. 1923, nr 5"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

PŁUG

TYGODNIK LUDU PRACUJĄCEGO NA WSI.

Niech m le jecgwośi ludts pracującego miast S wsi.

R e d a k c ja! Sdmin. mieści się (fymczasauia): Krakd^-Podgfirzs, a|. Nadiuldiańska 24, III. p., Gfuiarfs codz. od 4— 6 popal. — K o n t o e s e k o w e S». K . O . N r . 1 5 2 1 3 5 .

„PŁUG “ kosztuje na II. kwartał 6000 M k .— N um er pojed. 500 Mk. — W A meryce rocznie 2 dok, pojedynczy num er kosztuje 8 centów.

Nr s. Kraków, n ied ziela 27 m aja 1923 r. Rok I.

Numer pojedynczy 500 Mk. Naleźytość pocztowa opłacona ryczałtem .

O statn ia godzina rządów lewicy.

Już w ybiła ostatn ia godzina rządu gen. S ikor­

skiego. P ak t C hjeny z P iastem został p odpisany. Skład g ab in etu ustalony. Prezes m inistrów — W incenty W i­

to s ; m in. spraw zagranicznych — chjenista M. Seyda min. spraw w ew nętrznych — piastow iec W K iern ik;

m in. skarbu — eks-chjenista W. G ra b s k i; m in. reform rolnych — piastow iec S. O s ie c k i; m in. rolnictw a — chjenista J. G o ścic k i; m in. rob ó t publicznych — p ia s­

tow iec J. P a w ło w sk i; m in. przem ysłu i handlu — chje­

nista W. K ucharski; i dalej m in. ośw iaty — chjenista S. G łą b iń sk i; m in. spraw iedliw ości -— chjenista S. P ie ­ chocki ; m in. pracy — chjenista S. S m u ls k i; min. spraw w ojskow ych — b ezpartyjny E. S z e p ty c k i; m in. poczty — b ezp arty jn y J. M oszczeński.

Skonfiskow ano.

Skonfiskowano.

(2)

2 P Ł U G

Skonfiskowano.

0 podatek gruntowy i podymny.

Kto i ile b ę d z ie płacił!

W N -rze 1-ym „P ługa" pisaliśm y, że Sejm p rz y ­ gotow uje ogrom ne podw yższenie p o datku gruntow ego.

P o d atek m a w ynosić 100 razy tyle, ile w ynosi obecnie.

P osłow ie „W yzw olenia", jak pisaliśm y, bardzo się upierali w kom isji sejm ow ej, aby przy w yznaczeniu w ysokości tego p o d atk u była zastosow ana progresja to znaczy, aby w ielkie g ospodarstw a płaciły więcej od m orga niż drobne. W yjaśniliśm y na przykładzie, jak taka p rog resja pow inna w yglądać. G ospodarstw a niew ystarczające do utrzym ania rodziny (przeciętnie dla całej P olski do 5 ha == 9 m org.) pow inny być zu­

pełnie zw olnione od podatku. Dla w iększych g o s­

pod arstw podw yższenie p o d atk u pow inno być n iejed ­ nakow e, lecz coraz większe, p o d łu g obszaru gospo-

Handlarze skórą chłopską.

(Dokończenie).

C ały szereg ludzi postępow o m yślących z bólem serca p atrzył na to zabagnienie polityki stronnictw a, a w reszcie postanow ił położyć kres złem u przez ze­

rw anie ze zgrają n asłan ą do stronnictw a przez w rogów ludu, a która się stała zabójczą g a n g re n ą dla czystości program u i polityki ludow ej. P lanow ano więc u zd ro ­ w ienie stronnictw a w ten sposób, że się utw orzy o d ­ rębny klub złożony z posłów W itosa, K ubika, Rusina, Jedynaka, Jachow icza, M yjaka, Bisa, M adeja, W róbla, Białego, B om by i Śniiłow skiego, który zerw ie wszelki zw iązek z g ru p ą D ługosz-S tapiński i prow adzić będzie daw ną politykę radykalnej walki z reakcją. Z am ierzano także w ydaw anie osobnej gazety.

Bojko ze Średniaw skim byli w tedy najw ierniejszym i benjam ink am i S tapińskiego, jeździli do D ługosza na uczty, ju ż a m m ocno zasm akow ał tłusty Hafciarz i o b ­ szarnik ze Siar.

Za w odza i duszę tej roboty upatryw aliśm y w tedy W itosa, którego m ieliśm y za bojow nika śm iałego i ra ­ dy kalnego. O prócz pow yżej w ym ienionych posłów - chłopów z poza posłów należeli do tej roboty piszący te słow a i daw ni koledzy po piórze P utek, P adło, G ra­

bowski i Białek, oraz wielu innych.

Tym czasem W itos skrew ił i w pew nej chwili nam

darstw . N aprzykład, dla go sp o d arstw od 5 do 10 ha po datek pow inien być p odw yższony nie 100 razy, lecz tylko 50 razy, dalej, im w iększe g osp od arstw o , tern więcej — 75 razy, 100 razy (dla dużych gosp od arstw chłopskich), a o d ziem i dw orskiej — 200, 300, 500 i więcej razy, niż obecny p o d atek od m orga.

„W yzw olenie" przebąkiw ało coś o zw olnieniu od p o d atk u n ajbiedniejszych m ałorolnych i o zniesieniu po datku po d y m n eg o (w K ongresów ce), dotnow o-kla- sow ego (w M ałopolsce), bu dy nko w ego (w b. zaborze pruskim ). Ale rząd, który „W yzw olenie" popiera, sprze­

ciwił się tem u w szystkiem u. M inister G rabski w y po ­ w iedział się w ogóle przeciw progresji to znaczy ż ą ­ dał rów nego opo datk ow an ia n ajb ied niejszego z m ało ­ rolnych i n ajbo gatszeg o obszarnika. Z daw ało się, że

„W yzw olenie" nie o dstąpi spraw y chłopskiej, choćby się trzeba było pow adzić z panem m inistrem .

Ale nasi ludow cy, i ci z „W yzw olenia" tak sam o dobrze jak z „P iasta", zaw sze zn ajd ą spo sób , aby kota ogonem wykręcić i w yw inąć się z niew ygodnego położenia. N iby to postaw ili na sw ojem , bo kom isja sejm ow a uchw aliła „p rogresję". Ale g dy przyszło do tego, jaka ma być ta progresja, w szystko obrócono w żart i kpiny z interesów n ajbiedniejszych chłopów .

Na kom isji skarbow ej dnia 11 m aja C hjena polska i żydow ska w sojuszu z P iastem odrzuciła w szystkie popraw ki, zm ierzające do stosun ko w o w yższego o bcią­

żenia obszarników . W niosek W yzw olenia o 5-krotnej (400 procent) progresji (w niosek daleki od zad o w o le­

nia biedn ego w łościaństw a) zo stał odrzucony, przyjęto nato m iast śm iesznie m ałą, b o tylko 120 procentow ą progresję. I to w dod atk u z tym zastrzeżeniem , że za to b ęd ą mieli obszarnicy ulgę w p o d atk u d o ch o d o ­ wym . N a tejże kom isji o m ało że nie p rzepad ła spraw a progresji dla d od atk u sam o rządo w eg o do po datku grun to w n ego . P o d ym ne zaś zostało, rzecz oczyw ista, uchw alone. I tylko je d n ą ulgę przyjęła kom isja dla bied n eg o w łościaństw a. D robni rolnicy m ianow icie, opłacający do 50 tys. mk. po datku gruntow ego (co ośw iadczył, że nie po dejm ie się walki ze Stapińskim , bo jest za m ocny,, a on boi się karku złam ać. P o raz pierw szy otw orzyły mi się oczy na istotę m o raln ą W i­

to sa i od tego czasu uw ażałem go zaw sze za czło­

wieka, którem u b rak odw agi do walki z przeciw nikiem i gotów iść n a układy i kom prom isy. P ó źniejsze lata pokazały, że W icek nie gorzej od Jasia potrafi kozły wywijać i zaw ierać pak ta z k lerykalno-obszarniczą kliką.

D oskonale uczeń w yterm inow ał się w cygaństw ie u sw ego m istrza i w odza.

I byłby m oże dłużej trw ał ten zgniły stan rzeczy, aż naraz oziębiły się stosunki Ja sia z D ługoszem i jeg o kliką i ci postanow ili m u łeb skręcić z w dzięczności za to, że ich po ro bił posłam i i m inistram i. M ianow icie świeżo w tedy przez Ja sia upieczony m inistrem dla G a ­ licji D ługosz w yw ąchał najw iększe łajdactw a J a s i a : p o b ran ie od rządu austrjackiego za pośrednictw em k o n ­ serw atystów łapów ki w kw ocie 90.000 kor. na za ło ż e­

nie „K urjera C o dzienn ego ". O prócz teg o wywlekli sze­

reg innych grzechów S tapińskiego i postanow ili zrobić z nim koniec.

W sierpniu 1913 r., kiedy S tapiński w padł na trop roboty D ługosza, zw ołał pou fn e zebranie do Krakowa i zatrąbił na rady k aln ą nutę. 1 istotnie później w „P rzy­

jacielu" zaznaczył się ton ostrzejszy. Lecz to Ja sia d o ­ biło. D ługosz i ko m pania bali się jak ognia tego, żeby P. S. L. podjęło sztan d a r walki z reakcją i wróciło na

(3)

Nr 5 P Ł U G 3 odpow iad a 5 m orgom ) b ęd ą płacili tylko połow ę p o ­

d atku gru ntow ego, to jest tylko ratę jesienną.

Spraw a podatk u gruntow ego przyjdzie jeszcze z k o ­ misji do sejm u, a później do senatu... Z góry m ożna być pew nym , że jej tam nie popraw ią, tylko jeszcze zepsują. O zniesieniu p o d y m n eg o i bud ynkow eg o n iem a już wcale m owy. P odatki te, p am iętające czasy pańszczyzny, p o zo stan ą nadal, tylko znacznie p o d ­ w yższone.

A przecież panow ie ludow cy m ają każdy rząd ręku, bo każdy rząd upadnie, gdy m u odm ów ią

D obrych obrońców w ybrali sobie m ałorolni chłopi, niem a co m ó w ić ! Ano, jak kto sobie pościele, tak się i wyśpi.

Upaństwowienie lasów.

u.

W trzecim num erze „Pługa* pisaliśm y o tym , że aby zapobiec rabunkow ej gospodarce spekulantów leś­

nych, aby uratow ać lasy, aby m óc zaopatrzyć bied n ą ludność w iejską w drzew o budulcow e i opałow e, trzeba upaństw owić w szystkie lasy przez w yw łaszcze­

nie bez odszkodow ania.

D ziś chcem y zastanow ić się n ad tym , jak w szystko to trzebąby urządzić, aby biedny chłop i robo tnik rze­

czywiście m ógł m ieć jak ąś korzyść z tych u p ań stw o ­ w ionych lasów.

Bo niejedn em u przecie zupełnie słusznie m oże przyjść taka m yśl do g ło w y : co mi tam z całego teg o upaństw ow ienia, kiedy ja widzę, że państw o sam o w y­

dzierżaw ia lasy rozm aitym spekulantom i przez palce patrzy na ich rabunko w ą gospodarkę. A coby to d o ­ piero się działo, gdyby w szystkie lasy zostały u p a ń ­ stw ow ione? Przecież lasam i tym i zarządzaliby u rz ęd ­ nicy. A urzędnikow i chyba m niej szkoda dobra p a ń ­ stw ow ego, niż obszarnikow i obszarniczego. O bszarnik starą i p ro stą drogę polityki z przed roku 1907, a p o ­ niew aż w iedzieli, iż Jaś po uszy u babrany, więc z a ­ brali się śm iało do niego.

I oto ten sam W ito s — który chciał pierw ej pozbyć się hrabiów i D ługosza — znalazł się z nim i w jednym szeregu z Bojką, Średniaw skim , Jachow iczem i t. d.

Z nimi zebrał na odw agę do walki ze S tapińskim — m arząc w duszy o prezesurze po Jasiu.

Tak tedy zaw rzała w alka. N a kongresie w R zeszo­

w ie w śród piekielnej wrzawy n ajprzód D ługosz, a po nim K ędzior wyliczyli S tapińskiem u długi szereg ła j­

dactw i zdrad oraz nieczystych geszeftów, poczem 18 p osłów z garścią ludzi wyszło za D ługoszem ze sali, na której ogrom na w iększość uczestników obrad p o zo ­ stała ze Stapińskim .

T ak się dokonało rozbicie P. S. L. n a dwa o d łam y : S tapińczyków i Piastow ców . R ozgorzała straszna walka na wsi galicyjskiej, którą dopiero wybuch w ojny za h a­

mował.

W idząc, że J a ś jest b ru d n y i zdrajca, a z drugiej stro ny nikt uw ierzyć nie m ógł, żeby hrabiow ie i o b szar­

nicy, którzy w łaśnie wnieśli zarazę korupcji do stro n ­ nictwa, m ogli g o oczyścić, duża część ludzi, m iędzy nim i koledzy Sanojca j P utek, chciała stw orzyć coś trzeciego: stronnictw o złożone z ludzi nieskalanych bez S tapińskiego i bez hrabiów .

Ale pokazało się, że n asze zam iary p rzerastają n a ­

to przynajm niej lasu sw ego inaczej nie sprzeda, jak za dobre pieniądze. Ale urzędnik to przecie za byle co sprzeda. A upilnow ać, to któż go tam upilnuje.

U państw ow ione lasy przeto w większym jeszcze sto ­ pniu, niż teraz, stałyby się p astw ą spekulantów .

R ozum ow anie pow yższe jest zu pełnie słuszne. S a ­ m o żądan ie tylko upaństw ow ienia lasów nie ro z­

w iązuje jeszcze kwestji.

S potykam y się tu z podo bn ym zag adn ien iem , co i w przem yśle. R obotnicy fabryczni wciąż m ó w ią: m y żądam y, ab y państw o postaw iło tam ę drożyźnie. Niech rząd na w szystkie tow ary ustanow i stałe c e n y ! I żeby żaden kupiec nie śm iał więcej żądać, niż rząd u s ta ­ now ił! A jak nie, to go do kozy, albo i na szubienicę!

Ale robotnikom n a to o d p o w iad ają: jeżeli rząd ustanow i n a tow ary taksę, to kupcy w szystko p o ch o ­ w ają i w rezultacie drożyzna będzie jeszcze większa, niż teraz. W idzim y więc, że robotnicy fabryczni ze sw oim żądaniem taksy na w szystkie tow ary zn ajdu ją się w p od ob ny m położeniu, jak m y z naszym ż ą d a ­ niem upaństw ow ienia lasów.

A więc jakież stąd wyjście, jak sobie rad zą ro b o t­

nicy fabryczni? A oto tak : Ż ądanie taksy na tow ary, po w iad ają oni, jest słuszne, ale sam o jed no , bez ż a d ­ nych ińnych żądań jest m ało skuteczne. Aby to ż ą ­ danie stało się skuteczne, m usim y p o n ad to żądać praw a kontroli całej produkcji i handlu przez samych robotników. D opiero w tedy, g dy zdobędziem y praw o kontrolow ania każdej fabryki, każdego składu i sklepu, dopiero w tedy ani kupiec, ani fabrykant, ani o b sza r­

nik nie będ zie m ógł nic schow ać n a pasek, ani też p ob rać w ygórow anej ceny. Tylko robotnicy, których przedsiębiorca b ezp ośredn io zatrudnia, są w stanie za- bobiec w szelkim jeg o nadtiżyciom .

Ale to sam o kropka w kropkę tyczy się rów nież i upaństw ow ienia lasów. G dyby robotnicy rolni, i b ie ­ dni chłopi posiadali praw o kontroli n ad up ań stw o w io ­ nym i lasam i, to by z pew nością ani jed en m etr drzewa nie do stał się do rąk spekulanta. W każdym razie nikt sze siły, S tapiński był w tedy m ocny, za nim poszła znaczna w iększość w ybitniejszych działaczy, a naw et od „ P ia sta 1* coraz więcej ludzi do niego wracało. Z p o ­ słów zgłosił się do jego klubu z pow rotem W róbel i Tetm ajer. G dyby nie w ojna, S tapiński zdusiłby w tedy

Piastow ców . j t

P o rozłam ie w ystąpił S tapiński z K oła P o lsk iego z 6 posłam i i zaczął je zajadle zwalczać. „K urjerka11 sprzedał D ąbrow skiem u, chow ając p o k aźn ą kw otę do kieszeni.

P o w ybuchu w ojny S tapiński w krótce um ilknął, a ile razy się odezw ał, tyle razy inne zajm ow ał sta n o ­ w isko. Był ted y najpierw zw olennikiem koalicji i p rze­

ciwnikiem Austrji i Niem iec, później w stąpił do Koła P olskiego i prow adził tam we W iedniu najbardziej lo- k ajską i austrjacką politykę. W tedy to płakał na p o ­ słuchaniu u cesarza K arolka H absb urga. Dziw actw a jego odstręczyły wielu zw olenników od niego, a w zm ocniły piastow ców , którzy przez czas w ojny porośli w pierze, a swym „P iastem " form alnie zalali w ieś m ałopolską.

K iedy po w ojnie pow stało państw o polskie, S ta p iń ­ ski w ystosow ał z W arszaw y list z dnia 25 października 1918, w którym pisze do W itosa, że łączy się z nim . List ten zam ieścił w tedy „P iast", zapom inając o g rze­

chach Jasiow ych. Bez zap ytania się kogokolw iek w s tro n ­ nictwie o zdanie i bez uchw ały Stapiński skapitulow ał przed W itosem .

(4)

4 P Ł U G Nr 5 lepiej o d robotników i biednych chłopów n ie zdołałby

uchronić lasów od zniszczenia.

D latego obok żąd an ia upaństw ow ienia lasów należy jeszcze w ysunąć żą d an ie: oddania gospodarki leś­

nej pod kontrolę komisji ziem skich, które w inny pow stać z pow szechnych w yborów.

giam a i ptewy.

Głupie burżuje.

W ielki rw etes p o w stał w P olsce po w yjeździe m ar­

szałka Fosza. W szystkie burżuje i ich gazetki dalejże się za cz u b y . Jak to m oże być, lam entuje i pieni się chjeńska „R zeczpospolita", ażeby „wielki w ódz całego narodu" Rom an D m ow ski dostał o rd e r tej sam ej klasy, co „niczym wielkim dla ojczyzny" niezasłużony gene­

rał S ik o rsk i? D laczego pisarz Sieroszew ski d ostał od­

znaczenie, a nasz N ow aczyński figę z m ak iem ? Do czego to podobne, w tóruje za nią „P iast", żeby jakiś tam urzędnik z prezydjum Rady m inistrów , który nie skończył jeszcze 30 lat, dostał order II klasy, a nasz T etm ajer n ic ? I tak się w adzą, niby dzieci o jakie ko­

lorow e fatałaszki lub św iecące blaszki, że to w pro st aż śm iech! Śmiech dla postronnego, ale dla burżujów — to w styd.

Skonfiskowano.

Komu się daje za darm o?

Skonfiskowano.

Skonfiskowano.

T ra fiłe ś bracie kulą w płot i

O statni „S ztandar C hłopski" zam ieszcza sążnisty w stęp ny artykuł pod tytułem : S tojałow ski-S tapiński- W itos. W artykule tym „S ztandar C hłopski" tak do W itosa przem aw ia. Słuchaj W itosie! Żył ongiś Stoja- łow ski, który był wodzem chłopów i bojow nikiem s p ra ­ w y ludowej. Lecz Stojałow ski za pieniądze i zaszczyty sprzedał się burżuazji i w tedy nastąpiła jego polityczna śm ierć. To sam o stało się ze Stapińskim , który na zdradzie ludu dorobił się w ielu kopalń, J a s ó w i m a­

jątków , lecz za to zginął jako w ódz ludu. D ziś S tapiń- ski jest niczym. T o sam o i z tob ą się stanie, W itosie, jeżeli zdradzisz lud, jeżeli pójdziesz na p ak t z Chjeną!

A w ięc miej się n a baczności!

W itos przeczytaw szy to ostrzeżenie, irocznie się uśm iechnie i w duszy tak sobie pom yśli: trafiłeś b ra­

cie kulą w p ło t; jak ja b ędę m iał tyle kopalń i tyle ziemi co Stapiński, to niech se djabli w ezm ą w szystkie prezesury, w szystkie w odzow stw a i Bóg wie tam co jeszcze. Abo to mnie czego więcej trza jeszcze, jak już będę m iał w szelakich bogactw i dostatków w bród ?

Jednajcie prenumeratorów dla „ P M " ! !

N a ten sam ow olny krok Jasia nasi działacze o d p o ­ wiedzieli, że m y nie stad o baranów , które S tapiński m oże dow olnie sprzedaw ać i odstępow ać. P ow iedziała to W itosow i nasza delegacja z 6 ludzi, w ydelegow ana przez zjazd lewicy, że m y zgodzim y się na połączenie, ale m usim y m ieć zastrzeżony wpływ na Z arząd stro n ­ nictwa. U zyskaliśm y 7 m iejsc we w spólnym Z arządzie i tak dokon ało się form alnie połączenie obu odłam ów na kongresie w T arnow ie 1 gru d n ia 1918.

Na 17 gru dnia zw ołano pierw sze posiedzenie teg o Z arządu. Było nas 5 z lewicy. N a drugi dzień S tap iń ­ ski nas, zatrzym ał na jakieś obrady, _ na które zw ołał 30 swoich zaufanych z kraju i naraz pow iada, że m u ­ sim y rozejść się z piastow cam i i iść do w yborów s a ­ m odzielnie. N apróżno z koleg ą P utkiem ostrzegaliśm y, aby tego w takiej chwili nie robić. Z ostaliśm y jak za­

skoczeni tym now ym skokiem Jasia — no i wreszcie poszliśm y za starym i kolegam i w pracy.

Czy długo to znow u po trw ało ? Ja ś to chorągiew ka, która dziś w tę, a jutro w tam tę obraca się stronę.

W jesieni 1919 znow u strzeliło do głow y Stapińskiem u, aby się połączyć z Piastow cam i. P rzyszło do o g ro m ­ neg o starcia na R adzie N aczelnej i w klubie posłów . O lbrzym ia w iększość Rady N aczelnej potępiła zam iar S tapińskiego, lecz on ośw iadczył cynicznie, że on p ó j­

dzie choćby sam do „P iasta" i nic go od tego zam iaru nie pow strzym a. Ju ż w tedy m ieliśm y dobrą sposobność pozbyć się go, niestety, ks. A dam ski nakładł W itosow i

w uszy, że takiej kanalji brać nie pow inien i udarem -, nił zapęd y Jasia.

Rozpoczęła się furja nienaw iści pom iędzy S ta p iń ­ skim a Piastow cam i przez blisko 3 lata, tak potw orna, że czasam i S tapiński robił w rażenie człow ieka n iep o ­ czytalnego i og arniętego m anią prześladow czą po to, ażeby potem rzucić się sobie w zajem nie w objęcia i znow u rozejść i zwalczać.

P o latach długich tyranji i dy ktatury S tapińskiego stało się nareszcie, co się stać daw no m iało i m usiało, a stało się tak cudow nie, że Ja ś z garścią fagasów w y­

leciał ze stronnictw a, a dziś zaw isnął w pow ietrzu bez ludzi. O lbrzym ia w iększość działaczy poszła p od „C hłop­

ski S ztan d ar", m ając już dość jego koziołków .

S tapiński to koń znarow iony, który n igdy nie ciąg ­ nie prosto naprzód, tylko wykręca na bo k albo cofa w tył. To człow iek niepoczytalny i nieobliczalny p o li­

tyk, który w iecznie lezie na sojusze z w rogam i, a nie um ie naw et w ytargow ać z nich korzyści dla stronnictw a i jak je lekkom yślnie zaw iera, tak sam o b ezm yślnie zrywa nieraz bez przyczyny. Serce jeg o uto pion e w ro ­ bieniu geszeftów , a chorobliw y um ysł w pada na coraz w iększe dziw actw a i jednem słow em jest do cna ze­

psu ty i w yzuty ze w stydu, rozum u i honoru. - W m yśl jego haseł jako -zdrajcę i jako kapitalistę lud na w ieczne czasy piętnem zdrad y i pog ard y teg o now ego A lcybiadesa oznaczy i odwróci się z o b u rz e­

niem od niego. Kaźm ierczak Józef.

(5)

Nr 5 P Ł U G 5

Z życia robotników rolnych.

Um ow a zb io ro w a na 1223/24 rok słu żb o w y . D ługo toczyły się pertraktacje o zaw arcie um ow y zbiorow ej na rok bieżący. O bszarnicy dążyli do w pro­

w adzenia za w szelką cenę posyłek i do odebrania ro ­ botnikom praw a posiad an ia dw u krów. To były dwa najw ażniejsze punkty, dokoła których toczył się spór.

O statecznie obszarnicy ustąpili, lecz nie wszędzie. P o ­ syłek nie ^będzie tylko w K ongresów ce, natom iast Poznańskie w dalszym ciągu będzie m iało swych zaciężników (to sam o, co u nas posyłka), a Galicja

1 Kresy w schodnie w cale nie są objęte um ow ą. P o ­ dobnie robotnicy rolni P o znańskiego pozbawieni są praw a po siad an ia dw u krów, gdyż paragraf 21 um ow y pu n k t ^b i c m ów i: „w w ojew ództw ach Poznań­

skim i Pomorskim każdy deputatnik ma prawo trzymania jednej krowy, przy 3-im zaciężniku 2 krów“.

P o d b ard zo w ielom a innym i w zględam i um ow a jest niekorzystna dla robotników rolnych już w e w szyst­

kich prow incjach Polski.

A więc przedew szystkim w um ow ie niem a ani słowa o tej najw iększej dziś bolączce czw oraków folw arcz­

nych: m asow ym zw alnianiu robotników . Z asadniczym żądaniem klasow o uśw iadom ionych robotników jest przyjm ow anie i zw alnianie za pośrednictw em zw iązków.

Jeżeli naw et żądan ia tego nie m ożna było dziś p rz e­

prow adzić, to w każdym razie w um ow ie pow inna była być po staw iona jakaś tam a sam ow oli obszarn i­

ków. Tak było dotychczas, gdy um ow y przew idyw ały, że jeżeli obszarnik zw alnia p ew ną ilość ordynarjuszy, to tyle sam o m usi przyjąć now ych. T eraz niem a o tym w um ow ie ani słowa.

C zas pracy, jeżeli obliczym y, ile w ypada przecię­

tnie na jed en dzień w roku, w ynosi 9 godzin na dobę. Zw iązek rolny zrezygnow ał w ten sposób z głów ­ nego żądania p roletarjatu: 8-godzinnego dnia pracy.

Co się tyczy w ynagrodzenia w gotów ce, to jest ono nadal nizkie, jakkolw iek m a być ustalan e w edług cen żyta pom iędzy 1-szym a 20-ym ostatniego m iesiąca w każdym kw artale. R ów now ażnik gotów kow y (czyli pensja, w yrażona w ż y c ie )'w aha od 3 do 4Vz cent­

narów żyta rocznie; w K ongresów ce praw ie w szę­

dzie w ynosi 3 i 3 ‘/2- Jeżelibyśm y przeliczyli to w edług cen przedw ojennych żyta, otrzym alibyśm y około 20 rb.

złotych, czyli m niejw ięcej 60 proc. w ynagrodzenia przedw ojennego. D latego też robotnicy pow inni żą- dąć conajmniej 6 centnarów rocznie. O rdynarja w aha się od 1372 centnarów w K ongresów ce do 16 centnarów w Poznańskim .

Z ziem i pod kartofle obszarnicy znow u ro b o tn i­

kom coś urwali. R obotnicy zaw sze żądali albo 320 prętów ziem i na gruncie niedrenow anym , w ym ag ają­

cym drenow ania, albo też 260 prętów na gruncie d re ­ now anym i niew ym agającym drenow ania. U m ow a o b e­

cna przew iduje dla w szystkich pow iatów K ongresów ki od 230 do maksimum 300 prętów ; i tylko w je d ­ nym pow iecie Łęczyckim i Rypińskim dla niektórych m ajątków 320.

O rdynarjusz, nie trzym ający krów, będzie o trzy ­ m yw ał o d dw oru 3 litry m leka dziennie w ciągu 6 m iesięcy zim ow ych i 5 litrów w ciągu 6 m iesięcy let­

nich. Je st to rów nież norm a niedostateczna, gdyż p o ­ w inno się dostaw ać conajm niej 4 litry m leka w ciągu zim y i 6 w lecie.

O pału przy znan o ordynarjuszow i 13 jed n o stek o p a­

łowych. Czyli innym i słow y ordynarjusz m oże d o s ta ć : albo 1972 klaftry torfu sztychow ego, albo 13 klaftr torfu d eptanego , albo 6 BA klaftry torfu p rasow anego, albo 3072 centnar, metr. w ęgla, albo wreszcie 12 m etr.

drzew a szczapow ego suchego. J e s t to ilość n ied o sta­

teczna. O rdynarjusz pow inien dostaw ać conajm niej 15 m etr. drzew a szczapow ego suchego, albo też o d p o ­ w iednią ilość opału innej kategorji.

Z upełnie niespraw iedliw ie zw ala um ow a na barki ordyn arjusza 10 p rocent w ydatków na dentystę, a k u ­ szerkę i aptekę. W razie śm ierci pracow nika żona jego m a dostaw ać w ciągu pół roku tylko połow ę w yn a­

grodzenia i wszelkich św iadczeń.

Co się tyczy w reszcie urlopów , to ordynarjusz ma zastrzeżone 10 dni urlopu rocznie w dni nieśw iąteczne bez potrącenia św iadczeń. R obotnicy, zatrudnieni w prze­

m yśle, k o rzystają z urlopu od 8 do 15 dni w dni nie- świąteczrie.

Jak w idzim y, um ow a pow yższa p o siad a bardzo w iele braków i w wielu punktach niezm iernie krzywdzi robotnika, ale inaczej być nie m oże, skoro zw iązek rolny upraw ia wciąż swą u go do w ą politykę. I śm iało m ożna pow iedzieć, że na przyszły rok będzie jeszcze gorzej, jeżeli robotnicy nie zm uszą go, aby tej p o li­

tyki wreszcie się wyrzekł.

Krzywdy i nadużycia.

Policja katuje.

Pew nego w ieczora rozległy się we wsi Branice, w pow. Krakow skim , strzały. Kto strzelał, niew iadom o, bo strzały w nocy nie są u nas rzadkością. Na drugi dzień zjaw ił się u nas w B ranicach posterunkow y z W y- ciąż, W ładysław Czekaj i na czyjś donos kazał się zjaw ić w kancelarji gm innej Ludwikowi Adam skiem u.

M łody ten chłopak, nie m ający jeszcze lat 20, przy­

szedł do wójta. Czekaj w yrzucił w tedy w ójta z izby i przystępując do przesłuchania A dam skiego, zakuł go w kajdany, a n astępn ie zaczął bić po tw arzy, szarpać za włosy, poczem , rzuciw szy go na łóżko, gnieść k o ­ lanami. Chłopak, m ając ręce skute, m usiał w szystko i znosić, wreszcie, uw olniw szy się na chw ilę z rąk roz­

juszonego policjanta, w ypadł do sieni; ludzie zobaczyli że był cały pokrw aw iony. W sieni stała jego m atka, 60-letnia kobieta, m atka 14-ciorga dzieci. Zobaczyw szy pokrw aw ionego syna, podeszła ku niemu. W ów czas Czekaj kazał ją natychm iast skuć sw ojem u pom ocni­

kowi i zaczął ją, zam knąw szy drzwi, rów nież bić.

Ukończyw szy katow anie, zabrał oboje skutych i po- . prow adził do W yciąż na posterunek, gdzie m atkę roz­

kuł i puścił wolno, a chłopaka skutego jak zbrodniarza odstaw ił do Krakowa, gdzie go oczyw iście sąd odrazu puścił.

Hrabscy le śn ic zo w ie strzelają do ludu.

W lasach hr. Potockiego, w ordynacji łańcuckiej, zaszedł 29 m arca b. r. taki w ypadek. Józef Gołojuch, liczący lat 24, daw ny ochotnik arrnji polskiej, który całą kam panję odbył n a froncie i dopiero w tym roku został zwolniony, w yszedł tego dnia ze swoim 8-letnim bratem do lasu. Chłopiec n azbierał suchych gałęzi so s-

Skonfiskowano.

(6)

6 P Ł U G Nr 6 now ych i poprosił Józefa, aby mu to zw iązał, a on już

zaniesie do dom u. Józef klęknął, aby zw iązać patyki.

N iespodzianie nadszedł dozorca, Szczepan Golec i ude­

rzyw szy go laską przez ręce, zapytał: „czyj ty jesteś", a gdy Józef odparł: „bo co?“, Golec, poznaw szy go, i odskoczyw szy kilka kroków , zaczął w yklinać i w y­

zywać, w reszcie strzelił z dubeltów ki, raniąc Józefa po nogach wyżej kolan. P ostrzeliw szy Gołojucha, od­

szedł najspokojniej. B rat postrzelonego pobiegł do domu i zaw iadom ił m atkę i braci, którzy wyruszyli po ra n ­ nego. Znaleźli go w lesie zalanego krwią. P rzyniesiono go do dom u, a następnie odwieziono do szpitala w Rze­

szowie. Nie jest to pierw szy tego rodzaju w ypadek.

W jesieni ubiegłego roku postrzelił jeden z dozorców hrabskich dziew czynę przy zbieraniu ściółki. P ew n ą bied n ą kobietę, która zbierała patyki, by mieć na czerń ugotow ać straw ę, jeden z dozorców tak zbił po rę­

kach, że do dziś nie może nic robić.

Na zbrodniarzy tych niem a dziś sądu, ani żadnej kary. Ale póty dzban w odę nosi, póki się ucho nie urwie. Przyjdzie kryska na m atyska. W tedy się zrobi obrachunek.

Z krają.

Ilu w Polsce jest urzędników?

W edług zestaw ienia Głów. U rzędu Statystycznego w r. 1922 państw o polskie utrzym yw ało 689.448 u rzęd ­ ników. W tym na w ojsko i straże w ypadało 312.202, na sądow ników 4.134, p ed agogów (nauczycieli) 79.254, służbę san itarn ą 1787, służbę techniczną 435, k o le­

jarzy 207.277, robotników wykw alifikow anych 8.033, urzędników 55.417 i na służbę niższą niew ykw alifiko­

w aną 29.909.

Z zestaw ienia tego w idzim y, co nas rujnuje, co nas n is z c z y : m ilitaryzrn, m iiitaryzm i jeszcze raz rni- litaryzm .

Niesłychane bezprawie i gwałt.

Skonfiskowano.

K andydatów listy Zw. Pr. M. i W. policja areszto ­ w ała, w yborców zaś już przedtem znanem i sposob am i steroryzow ano. Lecz m im o w szystko znalazło się aż 5500 tak św iadom ych robotników , którzy w iedząc o u- niew ażnianiu listy, w iedząc, że głosy ich zo stan ą u n ie­

w ażnione, nie żałow ali tru d u i czasu, aby zam anifesto­

wać przed b u rżu azją sw ą solidarność ze Zw. Pr. M. i W.

U niew ażnienie tisty 5-ej zrobiło jed n ak sw oje: udział w w yborach w zięło tylko 50 proc. upraw nionych do głosow ania, na listę C hjeny p adło 29 proc. w szystkich głosów , n a listę N. P. R. (czyli partji niew iele różniącej się od C hjeny) 24 proc., na P. P. S. 11 proc. W ten sposób reakcja b u rżuazy jn a będ zie m iała w radzie większość.

Nowe ciężary podatkowe.

W dniu 8 m aja b. r. w eszła w życie ustaw a p o d ­ w yższająca staw ki przy niektórych rodzajach ste m p lo ­ wych o p łat od po dań do urzędów państw ow ych i od św iadectw urzędow ych. P od ajem y tu te z now ych s ta ­ wek podatkow ycd, które o b cho dzą bezpośred n io ro b o t­

nika i b ied n eg o chłopa.

O d p o d ań o u dzielenie koncesji na prow adzenie przedsiębiorstw a zarobkow ego nienaleźącego do żadnej z w ym ienionych kategorji (a więc dajm y na' to od p o ­ dania przekupki sprzedającej jabłk a z koszyka) 35.000 mk. O d p od ań w spraw ach podatkow ych (rekursy), jeżeli sum a spo rn a nie przekracza 100.000 m k., 1.000 mk., (znaczy to, że jeżeli robotnik lub chłop skarży się, że n iesłu sznie n ałożono n ań jakiś p o datek , to za to sam o m usi zapłacić 1.000 mk.). W szelkie inne podania do w ładz skarbowych, szkolnych, adm i­

nistracyjnych (starostw ) m uszą być ostem plow ane stem plem na 15.000 mk., a każdy załącznik do nich stem plem na 3.000 mk. Za pośw iadczenie w łasnoręcz­

ności p o d p isu pod atek stem plow y w yniesie. 2.000 mk., za inne św iadectw a 15.000 mk.

Skonfiskowano.

Korespondencje.

Pod batem.

Na. folw arku M rowia w pow iecie R zeszow skim , k tó ­ rego właścicielem jest obszarnik F ranciszek D uliński, dzieją się o k ro pn e rzeczy ze słu żb ą rolną. W łaściciel m ajątku przyw iózł sob ie kochankę ze Lwowa, której zd ał cały zarząd nad służb ą w folwarku. P ani ta rz ą­

dzi się, jak szara gęś, pełniąc jednocześnie funkcje rządcy i karbow nika, b o rządca i karbow nik w obec jej obchodzenia się z nim i, nie m ogli dłużej w ytrzym ać i sam i wym ówili służbę, pierw szy odszedł od 1 stycz­

nia, drugi od 1 kw ietnia teg o roku. O n a zaś w ycho­

dzi sam a z fornalam i na pole, a poniew aż fornalam i przew ażnie są m łodociani po 17 i 18 lat, więc gania tych ludzi bez w ytchnienia i za najm niejsze przew i­

nienie, jeżeli jej się nie p o d o b a coś w oraniu lub in ­ nej pracy na polu, bije. Rzecz pew na, że g d yb y służba składała się ze starszych fornali, jak po innych dw o ­ rach, napew no nie pozw oliłaby n a to, żeby taka ro z­

w ódka w roli ekonom a biła służbę, jak za pańszczyzny.

P aro b k a F ranciszka B ornala, którem u o kulał koń, zbiła kluczam i od spiżarni, że aż chłopak m usiał le­

żeć parę dni. Innego służącego obiła po tw arzy do teg o stopnia, że m u twarz spuchła i to za to tylko, że kucharka poskarżyła, że to on zjad ł tort w wielki piątek. N astęp nie lokaja pobiła, że nie w ypucow ał p o d ­ łogi w edług jej g ustu , to sam o było z chłopakiem ,

(7)

Nr 5 P Ł U G 7 który był przy cielętach. P o pobiciu obaj ze służby

odeszli.

Zato płaca w naszym folwarku jest tak nizka, że już niem a co m ów ić o tym , by m ożna się przy okryć na zimę, ale jeszcze chodzić trzeba o głodnym ż o ­ łądku do pracy.

C zeladź, która nie jest na pańskim stole, np. chłopcy przy bydle, otrzym uje 4 korce ordynarji rocznie i pół sąga drzew a, pensji żadnej. O rdynarjusze, tj. fornale otrzym ują 10 korcy ordynarji i 20.000 Mk. pensji na kw artał, 2 litry m leka dziennie, U/2 sąga drzew a rocz­

nie i ćwierć m orga pola p o d kartofle.

Co do czeladzi, która jest na stole pańskim , daje jej się na każde rano, tj. na śniad an ie w czorajszy p ę ­ czak, to sam o w połu dnie i wieczór, bardzo rzadko kiedy zm ienia się to znów na in n ą polew kę. C hleba dostajem y tak m ało, że każdy z n as po pracy zjada w szystko naraz, bo „pani" w ydaje nam chleb na w ie­

czór, ażeby starczyło także i na śniadanie. To też ś n ia ­ danie zaw sze m am y bez chleba. M ąki otrzym ujem y po jednej kwarcie na tydzień, k apustę i ziem niaki d o sta ­ jem y bez żadnej om asty. Jednym słow em żyjem y nie lepiej od niew olników . Co do popraw y naszego życia, jak rów nież płacy upom inać się nikt nie odw aża, bo by do stał takie cięgi, że odechciałoby m u się wszelkiej

popraw y. - *

D opóki nie p ow stanie u nas organizacja nic nie

zdobędziem y. Fornal z Mrowli.

Czyra jest św ięto i- g o m aja dla P. P. S. ? W dniu 1-go maja, w dniu św ięta robotniczego by­

łem na obchodzie m ajowym w Zaw ierciu. P ochód li­

czył około 7 tysięcy; brały w nim udział w szystkie robotnicze organizacje polityczne i zaw odow e. P rzem a­

wiało na w iecu 3-ch pepesow ców i jeden p rzedstaw i­

ciel zw iązku chemicznego, tow. W róblew ski.

Tow . W róblew ski w dobitny sposób- scharaktery­

zow ał znaczenie św ięta m ajow ego i w zyw ał do stw o­

rzenia jednolitego frontu proletarjatu. P epesow ców jednak przeraziło to hasło, gdyż go się boją. Poraź drugi tow. W róblew skiego do głosu już nie dopuścili.

Pom im o dom agań się masy, pepesow cy natychm iast w iec i pochód rozwiązali. O głosili za to zebranym , że 0 4-ej popołudniu odbędzie się w Domu Ludowym zabaw a taneczna, a potem libacja. Lecz jak w yglądała ta libacja: o godzinie 5-tej przyw ódcy P. P. S. byli już pijani jak bydło, tak, że wciąż zaczepiali trzeź­

w ych robotników , w yw ołując na sali co chw ila now e bójki. W końcu jeden z pepesow ców , Pow ązka, w iście łobuzerski sposób, jak alfons nocny, w ydobyw a nóź 1 zadaje kilka ran robotnikow i O krasce. W ów czas do­

piero zakończyła w esołą libację policja. Szlachetny czyn spełniła P. P. S. w Zaw ierciu — niem a co mó­

wić. Ładny postęp, ładne w ychow anie socjalistyczne, jeżeli z w ychow ańców .pepesow skich zam iast bojow ­ ników z reak cją burżuazyjną w yrastają jacyś karczem ni

nożow nicy. Robotnik.

Malinie, p ow iat Mielec. W zeszłym roku robotnicy rolni z pow iatu m ieleckiego zaczęli się organizow ać w Zw iązku Zaw odow ym Rob. Rolnych, którego o d ­ dział znajd uje się w T arnobrzegu. N ędza w szystkich gniotła, zap ał do organizacji był wielki, to też siła robotników rosła.

W jesieni zeszłego roku byliśm y licznie na zjeździe w T arnobrzegu, na który przyjechał i p. Kwapiński z W arszaw y. P oniew aż różni ziem ianie i obszarniczęta w M ało p o lsce nasze słuszne żądania o popraw ę życia

i doli w yśm iali i zlekcew ażyli, dlateg o też dla w yw al­

czenia postulatów i podw yżki jedn o g ło śn ie uchw alono strajk w naszym oddziele. Za nam i m iały iść inne o d ­ działy w M ałopolsce. K w apiński jed n ak co do strajku stanow czo się nie w ypow iedział, a naw et robił rozm aite m iny, a następ nie zaraz po zjeździe czm ychnął do W arszaw y, gdzie, jak pow iedział, czekały go bardzo w ażne spraw y do załatw ienia.

R obotnicy rolni do strajku m im o w szystko p rzy ­ stąpili i zw ycięstw o było pew ne. Lecz cóż z tego w szystkiego, kiedy sekretarze zw iązkowi tak okręgow y, jak i oddziałow y cały strajk zaniedbali i nie daw ali nam żadnych w skazań, ani też pom ocy żadnej, a i pan K w apiński przestał się strajkiem interesow ać. Z tych tylko przyczyn i z braku jed no litego kierow nictw a strajk rozlazł się po długich szam otaniach. O d teg o czasu, w idać że ze w stydu, nikt do n as z T arnobrzega nie zagląda, a jak słychać, zaufani m ężow ie p. Kwapiń- skiego nie m ają czasu, gdyż zajm ują się w ysyłką ludzi do... Francji.

Ale za to dla robotników zaczęła się wówczas praw dziw a droga krzyżow a. O bszarnicy ci w jednej i ci w dwuch czapkach, bez różnicy w yznania w yrzu­

cili ze służby około 100 rodzin. L udzie ci są obecnie bez dachu n ad głow ą i żyją jak praw dziw i nędzarze, te ofiary m ściwości kapitalistycznej. Mściwi obszarnicy- chrześcijanie i ich płatni sługusi u d ają naiw nych ślep ­ ców na nędzę robotniczą i w ysyłają biedak ów do „so­

cjalisty" K w apińskiego, w iedząc dobrze, że p. K w apiń­

ski zapo m niał o robotnikach rolnych w M ałopolsce i że nic on już nie robi, żeby tę straszn ą krzyw dę usunąć.

M iędzy innym i najw ięcej ro botników pow ydalał ze służby Szczepan T arnow ski (hrabia) z M alinia, a g o r­

liwym jeg o pom ocnikiem w znęcaniu się n ad ro b o tn i­

kam i o kazał się ekonom Skrzypek, rodem z Padw i narodow ej, synalek bardzo b ied n eg o robotnika. O b ec­

nie zapo m n iał on w idać o swojej „koślaw ej" m łodości i tuczy się teraz na ludzkiej krzyw dzie i b ry ka po p a ń ­ skim chlebie. N ie tylko że robotników bard zo on n ie ­ naw idzi, ale poryw a się jeszcze i do bicia robotników jak o nieod ro dn y po to m ek ekonom ów pańszczyźnianych.

M im o, że bez przyczyny p ow ydalał robotników , to jeszcze do tego zatrzym ał im ordynarję i z m u sza ich do w łóczenia - się po sądach. R obotnicy w ygrali już ordynarję w sądzie pow., lecz p an „hrabia" i ekonom ap elu ją jeszcze do sądu okręgow ego, robiąc coraz w ięk­

sze koszta i spraw ę przew lekając, a tym czasem ro b o t­

nicy, ofiary m ściw ego skąpca, przy m ierają głodem , to też jed en w ydalony robotnik zm arł ju ż z nędzy i zm art­

wienia.

Starostw o w M ielcu głuche jest na nasze skargi i n arzekania, prosim y więc św iadom ych robotników

o pom oc. Wydalony.

□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ a

Od A d m in is tra c ji.

W bieżącym tygodniu w ysyłam y czeki.

P rosim y o natychm iastow e uregulow anie zaległej i bieżącej prenum eraty. W raz z cze­

kam i w ysyłam y listy składkow e na fundusz

„ P łu g a " . C zytelników naszych prosim y o usilne rozpow szechnianie „ P łu g a " i zb ie­

ranie składek.

□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □

(8)

8 P Ł U G Nr 5

Z C A Ł E G O Ś W IA T A .

ROSJA, Pożyczka zbożowa.

Rząd sow iecki w ypuszcza drugą z kolei w ew nętrzną pożyczkę zbożową. P ierw sza sięgała 10 m iljonów p u ­ dów żyta i została całkow icie przez chłopów pokryta.

O becna pożyczka jest trzykrotnie w iększa, czyli w y­

nosi 30 milj. p. żyta. Podobnie, jak i poprzednia, jest ona||"zabezpieczona w artościam i realnem i, m ianow icie zbożem (żytem ), jakie państw o będzie posiadało w swym rozporządzeniu (z podatku w naturze) w okresie spłaty pożyczki od 1 listopada 1923 r. do 1 m arca 1924 r.

P ań stw o zaciąga pożyczkę w rublach papierow ych, spłaca zaś sw e zobow iązania też w rublach pap iero ­ wych, lecz z uw zględnieniem rzeczyw istych cen zboża w chwili spłaty w danym okręgu. Cała m anipulacja z tą pożyczką odbyw a się tak: przypuśćm y, że chłop chce pożyczyć państw u 1 miljon rubli; państw o w yli­

cza, ile za ten miljon m ożna kupić n a rynku zboża i zapisuje, że wierzyciel pożyczył państw u miljon rubli, czyli tak ą to a tak ą ilość zboża; gdy przychodzi ter­

min spłaty, w ierzyciel musi dostać conajm niej tyle pie­

niędzy, aby m ógł za to nabyć tak ą sam ą ilość zboża.

Interesy wierzycieli są w każdym razie zabezpieczone, gdyż jeśli sobie tego życzą, m ogą zam iast gotów ki otrzym ać odpow iednią ilość żyta. P ożyczka zbożow a jest pierw szym krokiem na drodze do zniesienia po­

datku w naturze i zaprow adzenia jednolitego podatku rolnego. O statni bow iem artykuł dekretu o pożyczce przew iduje, że pieniądze, jakie w ierzyciel dał państw u, m ogą być, jeżeli on sobie tego życzy, zaliczone na po­

czet podatku w naturze.

FRANCJA.

ile kosztuje okupacja Ruhry?

F rancuski rząd ogłosił spraw ozdan ie o kredytach na okupację zagłębia Ruhry. Kredyty te w ynoszą ogó­

łem za czas od 11 stycznia do 31 m aja 1923 r. 231 m iljonów franków . Tyie kosztuje okupacja w ciągu pierw szych 4 x/2 m iesięcy. G dybyśm y przypuścili, że w ciągu następnych m iesięcy koszty się nie zw iększą (co jest niepraw dopodobne, gdyż frank ciągle spada, a opór N iem ców bynajm niej nie słabnie), to przez rok w yda F rancja na sw oją aw anturę ru h rsk ą 616 miljo­

nów franków . Na naszą w alutę w ynosi to 1909 m iljar­

dów, czyli 1 tryljon 909 m iljardów mar. poi.

Niedola emigrantów z Polski.

W roku 1922 w yjechało do F rancji ogółem 29.327 robotników , w tym 8.982 rolników i 19.9^5 górników . W pierw szych zaś dw uch m iesiącach 1923 r. — 6.091 osób, w tym rolników 1.956. N a pierw sze pięć m ie­

sięcy 1923 r. przysłała F rancja zapotrzebow anie na 16.729 robotników , w tym 9.464 rolników . W m iesiącu kw ietniu w yjechało do F rancji 7.400 osób.

Liczba robotników polskich we F rancji wraz z ich rodzinam i, łącznie z tym i, którzy z czasów w ojny św iatow ej we F rancji pozostali, dochodzi, w edle n ie­

ścisłych copraw da obliczeń, do pokaźnej cyfry 300 ty ­ sięcy ludzi. N iedola tych em igrantów jest wielka.

M ieszkają w barakach, nie znając języka, nie potrafią radzić sobie w najprostszych spraw ach, w yzyskiw ani są w sp o sób niem iłosierny. Związki nasze nie m yślą o tym , aby zaw rzyć ze zw iązkam i francuskim i jakiś układ, któryby ułatw iał robotnikom polskim dostęp do zw iązków francuskich, m ogących obronić em igrantów przed w zm ożonym w yzyskiem kapitału. O tym , jak

n iedobrze m usi się dziać we F ra n c ji'n a s z y m em ig ra n ­ tom , św iadczy najlepiej głos „P iasta", który jest, p o ­ dobnie jak w szystkie pism a b urźuazyjne, jak najgor- liwszym słu g ą b u rż u a z ji francusk. „Piast" z 13 V. p isze:

„R obotnik rolny, przyjeżdżający do F rancji, nie m a łatw ego życia. W praw dzie F rancuzi są w obec nas b ardzo rzetelni, pow iedziałbym naw et, serdeczni, ale w arunki nie są najlepsze. K ontrakty m ają ro b o ­ tnicy rolni w ten sposó b zrobione, że w y n ag ro d ze­

nie za .pracę jest stałe. Tym czasem środki żyw ności bardzo znacznie podrożały. P rzed rokiem ceny w szystkiego były g ru bo niższe. Dziś są w yższe, ale robotnicy p o b iera ją zapłatę tęsam ą, jak ą p o b ie­

rali przed rokiem , bo tak jest w kontrakcie. Spraw ą tą pow inny się zająć b iu ra pośrednictw a pracy w Polsce, pow inni się też zająć i posłow ie ludowi, i poczynić odpow ied nie kroki.

R obotnik rolny, przyjeżdżający z P olski do F ra n ­ cji, jest tutaj jak dziecko. N ie rozum iejąc języka francuskiego, jest on jak b y głuchoniem em n arzę­

dziem . — Jak w spom niałem , F rancuzi obchodzą się z nam i serdecznie, ale tylko w tedy, gdy jesteśm y zdrowi. G dy ktoś zasłabnie, g dy zachoruje, to sam ratow ać się nie m a za co, a pracodaw ca nie kw api się też z pom ocą. D latego też w szystkim , którzy się w ybierają do Francji, zwracam uw agę, że pow inni się d obrze zastanow ić n ad sw ojem zdrow iem , zanim się zarejestrują w biurze na w yjazd do F rancji".

BELGJA.

Strajk kolejarzy i pocztowców.

Strajk kolejarzy i pocztow ców , k tóry w ybuchnął przed kilkom a dniam i, gw ałtow nie się rozszerza, Liczba kolejarzy, którzy porzucili pracę, w zrasta z dnia na dzień i przekroczyła już liczbę 100 tys. D ow óz w ęgla zostanie w skutek tego zaham ow any i lada dzień cały ruch pasażerski pow strzym any. O g ro m n a w iększość urzędników pocztow ych i telegraficznych przystąpiła rów nież do strajku.

C ała b urżuazja, rzecz oczyw ista, zabiła na a la r m : ojczyzna zd rad zon a i t. d. B elgijski m inister k o m u n i­

kacji w ystosow ał odezw ę do strajkujących, w której w zyw a ich do pow rotu do pracy w ciągu 48 godzin, gdyż w przeciw nym razie b ę d ą uw ażani za w y d a lo ­ nych. Lecz n iestraszne są te pogróżki, jeżeli tylko so- cjalpatrjoci w najw ażniejszym m om encie n ie zdradzą.

ANGIJA.

groźba nowego napadu na Rosję sowiecka.

A nglja w ysłała do Rosji ultim atum (znaczy takie pism o, jakie się zw ykle przed w ypow iedzeniem w ojny w ysyła), w którym grozi zerw aniem dyplom atycznych stosunków . A nglja uw aża się za obrażoną, poniew aż Rosja nie pozw oliła jej w trącać się do w ew nętrznych spraw rosyjskich i jeździć angielskim i statkam i koło brzegów rosyjskich bez ża d neg o zap y tan ia n ib y jak u siebie w dom u.

A nglja, że to w całym świecie rządzi się jak szara gęś, m yślała sóbje, że nie inaczej b ęd zie też i w Rosji.

Ale tu, m asz ci bratk u po nosie, nie tak łatw o jej to poszło. R osja n ieb ardzo też zlękła się jej ultim atum . O w szem — pow iada — w ojny nie chcę, zapłacę o d ­ szkodow anie za anglików rozstrzelanych w Rosji, ale ty m usisz zapłacić za setki ro sjan rozstrzelanych w Archan- gielsku i na M urm anie. G adajm y, jak rów ny z ró w n y m ! Redakt#r •d p o w ied zialn y : Paw eł Sierankiewicz. W ydaw ca: Antoni Kołtonowicz, Drukarnia „Sarmacja“, Kraków, Grzegórzecka 30.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ich zadaniem było w ów czas w ychow ać i przygotow ać przy szły ch bojow ników o niepodległość Polski... We w szystkich szkołach lekcyi nie

Tylko w ten sposób filozofia wyzwoli się od absolutyzowania rozumu i widzenia w nim je ­ dynego prawdziwego źródła poznania oraz otworzy się na całą rzeczywistość i

In this respect, AWES share the same major challenges that today are at the very cen- ter of R&D efforts in many industrial and academic sec- tors, concerned with fully

Absolwentka szkoły nr 30 w 1947 roku Ludwika Skibińska ukończyła filologię ro­ mańską na uniwersytecie we Lwowie w roku 1952 i rozpoczęła pracę w polskiej

5 Dlatego też — moim zdaniem — nie jest słuszne powszechnie przyjęte w nauce socjal'stycznej określanie organów władzy państwowej jako organów przedstawicielskich,

Niestety, potoczne obserwacje i wyniki badań tego nie potwierdzają, dlatego efektywność pracy nauczycielskiej zarówno w nauczaniu, jak też w wychowaniu jest niska.

— Wobec tego, że robotnicy miejscy do waikś już przystąpili, lud wiejski powinien się domagać od swoich partji, aby te poruzumiały się teraz z

Olha Chernenko, Conceptualization of moral values in Ukrainian scientifi c discourse and poetic language thinking .... Olha Dibrova, Metaphorization of “I” image in Borys