• Nie Znaleziono Wyników

Piasecka Lang Irena

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Piasecka Lang Irena"

Copied!
288
0
0

Pełen tekst

(1)

1

(2)

S P IS Z A W A R T O Ś C I (4 ) i 0 \ ^

T E C Z K I . .. h)^ X V 9t.

T i 5 5 . H . , ...

I./l. Relacja Ic s t A /! ~ i O

I./2. Dokumenty ( sensu stricto) dotyczące relatora A . A-11

"I./3. Inne materiały dokumentacyjne dotyczące relatora —

"II. Materiały uzupełniające relację

III./1. Materiały dotyczące rodziny relatora

III./2. Materiały dotyczące ogólnie okresu sprzed 1939 r. —

1II./3. Materiały dotyczące ogólnie okresu okupacji ( 1939-1945) — III./4. Materiały dotyczące ogólnie okresu po 1945 k- ^ ^ ~

III./5. Inne ...

a,- k .3 G a A - k i

IV. Korespondencja

A\. ...k. i . A .4.. A. . . .

V. Nazwiskowe karty informacyjne R , 3^

VI Fotografie d>uaL raju

2

(3)

3

(4)

4

(5)

5

(6)

6

(7)

7

(8)

8

(9)

9

(10)

10

(11)

"Elżbieta" - Irena Piasecka

Wspomina Hanna Downarowicz, psJHalszka"

łączniczka Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK.

( T .W H L : H Ą Ą 1 ^ ’bUL

11

(12)

■Elżbieta" - Irena Piasecka-Lange. Inne pseudonimy* "In ka", "Kreska*.

Urodzona w Antoninach na Wołyniu* 28 lutego 1907 roku, zmarła w War­

szawie 22 listopada 1982 roku.

Ukończyła studia historyczne we Lwowie w 1926 r. W latach 1934 - 1939 pracowała w "Rodzinie Wojskowej" w Toruniu. Mąż jej - kpt.Piasecki zginął w Katyniu.

W czasie oblężenia Warszawy była łączniczką w Dowództwie Obrony War­

szawy. W konspiracji pracowała już od 1939 roku. Najpierw w SZP, a nas­

tępnie w ZWZ i AK. Od 1940 roku była szedem sekretariatu BIP-u, VI-go Oddziału Sztabu Komendy Głównej AK. Brała udział w Powstaniu Warszawski!!

Po Powstaniu - w niewoli w obozie w Landsbergu.

Po wyzwoleniu obozu pracuje w VI-ym oddziale specjalnym Sztabu Naczel­

nego Wodza w Londynie. W październiku 1945-go roku zostaje wysłana jako emisariuszka do Kraju. Już w następnym miesiącu zostaje aresztowana.

Ucieka z aresztu w czasie przesłuchania - skacząc s III-go piętra. Przy upadku złamała obie nogi i uszkodziła kręgosłup. Po wyleczeniue wraca

do Anglii. Ę roku 1974 powraca ha stałe do Polski.

Odznaczona Orderem Virtuti Militari V-ej klasy oraz dwukrotnie Krzyżem Walecznych. Posiadała stopień kapitana.

Moje wspomnienia o "Elżbiecie" dotyczą całego czasu mojej pracy w Ko­

mendzie Głównej oraz dwuletniej pracy w Biurze Informacji i Propagandy.

Prowadziłam niewielką "pocztę" BXf-u, podległą bezpośrednio "Elżbiecie"

i szefowi VI-go Oddziału Sztabu -"Prezesowi" /Janowi Rzepeckiemą/.

Według słów "Prezesa" - * Sekretariat", prowadzony przez "Elżbietę", był

"sercem układu Krążenia" całej BIP-owskiej organizacji. A Sercem - ob­

darowywała wszystkich, którzy z nią pracowali i wszyscy ci* włącznie ge mną, tym sercem ją samą obdarowywaliśmy. Kie znaczy to by była łat­

wowierna. Przeciwnie - ludzi dobierała sobie bardzo starannie. Ulała ogromne wyczucie i w swych ocenach rzadko się myliła.

Jaka była ? Była wysoka, szczupła nawet chuda, ale nie była to zwykła chudość, bo była poprostu drobnej kości. Nazywano ją czasem "czarnym narcyzem? - ubierała się bowiem zurykle w ciemnych kolorach, szarościach a nawet w czerni. Byd może było tak na skutek prawdopodobnej już wtedty żałoby po mężu, o którym wiedziano, że był więziony w Starobielsku.

Poznałam ją właśnie wtedy, kiedy te tragiczne wieści o obozach dotarły już do Polski. Były to wieści tak niewiarogodne, że trudno w nie było uwierzyć.

•Elżbieta" w pierwszych latach mojej pracy przychodziła często do "Be­

gonii", która prowadziła zasadniczą łączność z Komendą Główną. Już od pierwszego spotkania spodobała mi się ogromnie zwłaszcza jej delikatny spodób bycia, mówienia, spojrzenia. Była bardzo poważna a zarazem ciepła

12

(13)

^ fo flO Pewnego dnia, prawdopodobnie po wcześniejszym uzgodnieniu z naszym

"działem kadr", Elżbieta zaproponowała ml kierowanie nonym punktem łączności - małą pocztą, która byłaby łącznikiem pomiędzy różnymi działami BIP-u, Komendantem VI-go Odz.Sztabu - "Prezesem", okas Komen­

dą Główną - poprzez "BegonięS - główną pocztę KG* Podlegałam bespoś- rednlo "Elżbiecie". Ja nie miałam nic do powiedzenia w tej sprawie i musiałam przyjąć tę propozycję, pomomo, że żal min było opuścić gro­

no z którym byłam już bardzo zżyta* Zaczęłam więc pracować bezpośred­

nio z "Elżbietą" i dzięki temu mogłam ją posnąć bliżej, a nawet ża- przyjaźnić się, - tak bardzo, że pod koniec powstania postanowiłyśmy wspólmie, że jak to się wszystko skończy - to ona będzie matką chrzes- stną mojego dziecka, ktAre właśnie odezwało się we mnie.

Cały okres Powstania spędzałyśmy razem z Elżbietą, zmieniając kolejne kważery. Począwszy od luksusowego Hotelu "Victoria", w którym urzę­

dowało dowódctwo Powstania z gen.Monterem i Prezesem na eaele, po przez gmach PKO, Adrię i kolejne lokale już w południoewej części Śródmieścia, m.in. na Polnej.

W gmachu PKO spotkała Elżbietę wielka tragedia. I czasie pamiętnego nalotu w dniu 4 wrzwśnia, w pakoju w schronie na drugim piętrze w podziemiach, zginęło około 30 osób a wielu zostało rannych. V pokoju tym sąsiadującym z dowództwem Powstania zginęło trzech młodych chłop­

ców stanowiących "obstawę" * Prezesa. Znałam wszystkich trzech. Ale jeden z nich - siedemnastoletni Jurek - to był ukochany siostrzeniec Elżbiety, którego wychowywała od wielu lat. Gdy spotkałam Elżbietę bezpośrednio po tym wydarzeniu, przyruinach gmachu PKO - Elżbieta

była * SZAEA. Ani jednej łzy. To była największa oznaka jej siły ducha i charakteru.

Nie muszę chyba na zakończenie dodawać jak pełna jestem dla niej uznania, uwielbienia i miłości.

13

(14)

14

(15)

15

(16)

16

(17)

17

(18)

W N IO SEK O N A D A N IE M EDALU

»ZA UDZIAŁ W WOJNIE O B R O N N EJ 1939«

Piasecka-Lang Irena Le opold

nazw isko im ię im ię ojca

Leontyna

im ię m atki

2 8 .1 1 .1 9 0 7 r . Antoniny Wołyń

d a ta i m iejsce u ro d z e n ia

00-738

«

WARSZAWA u l.S ie le c k a 57

s

m 25

d o k ła d n y a d re s zam ieszk an ia i n r kodu

nie pracująca nie

a k tu a ln e m iejsce p ra c y i stanow isko p rz y n a le ż n o ś ć p a rty jn a

m e

k a ra ln o ść sądow a — za co — kiedy — w ym iar kary

je d n o stk a spo rząd zająca w niosek

o rg a n p rzed staw iający w n io sek R adzie P aństw a

N r ... /M W O

a d n o ta c je B iura O dznaczeń Państw ow ych K an celarii Rady Państw a

18

(19)

uzasadnienie wniosku Ni

Kapitan Iren a Piasecka-Lang brała czynny udział w walkach w obronie Warszawy we w rześ­

niu 1939r przydzielona do Dowództwa Obrony Warszawy. Za męstwo wykazane w tych walkach

została odznaczona przęz Dowódcę Armii

Warszawa Krzyżem Walecznych / Rozkaz dzienny n r . 1 0 5 /1 9 z dnia 2 8 .I X .l 9 3 9 r / .

„ I n t r o g r a f l a ” , W - w a , z a m . 3086 - 200000

19

(20)

20

(21)

21

(22)

22

(23)

23

(24)

24

(25)

25

(26)

26

(27)

27

(28)

28

(29)

29

(30)

30

(31)

31

(32)

32

(33)

33

(34)

34

(35)

35

(36)

M - i

M A T E R I A Ł k

P ł k d y p l . w s t . s p . d r J A N R Z E P E C K I

ORGANIZACJA I DZIAŁANIE BIURA INFORMACJI I PROPAGANDY (BIP) KOMENDY GŁÓWNEJ AK*

*

C Z Ę Ś Ć I

B udow a pierw szych zrębów — pierw szy ro k okupacji

W łaściwi organizatorzy naszej w ojskow ej konspiracji, generałow ie Michał Tokarzew ski-K araszew icz i S tefan Rowecki, wysoko oceniali propagandą jako środek w alki z okupantem , toteż tw orzyli nasze szeregi w o parciu o silne liczebnie p a rtie polityczne, a propagandzie przydzielili w sieci organizacyjnej poważne miejsce. W zw iązku z tym , że p odstaw ą p ropagandy m usiała być rzetelna inform acja polityczna, obie te gałęzie działalności połączono w jedno

„B iuro”1. W spółinicjatorem u tw o rzenia „B iu ra” był w yb itn y polityk, znako­

m ity publicysta i dziennikarz — M ieczysław N iedziałkow ski. On też służył radą i pomocą w skom pletow aniu „B iu ra”.

W edług tego, co przekazał m i gen. Rowecki, stw orzenie cyw ilno-w ojsko- wego, w yodrębnionego ze „sztabu”, B IP -u nastąpiło pod w pływ em opinii kół politycznych, dom agających się zerw ania z przedw ojennym zw yczajem , że zbieraniem in fo rm acji w ew nętrzno-politycznych zajm ow ał się kontrw yw iad.

Zwyczaj te n fataln ie zaciążył n a opinii S ztabu Głównego i n a stosunkach m iędzy w ojskiem a społeczeństw em , zorganizow anym w stronnictw a. Teraz więc k on trw yw iad Służby Zw ycięstw a Polsce (SZP), potem Z w iązku W alki Z brojnej (ZWZ) i A rm ii K rajow ej (AK) m iał ograniczyć się do zapew nienia nam bezpieczeństw a pracy przez zw alczanie p en e tracji agentów niem ieckich i przez przenikanie do niem ieckich organów bezpieczeństw a.

To uzdrow ienie stosunków m iało polegać tak że na w yrzeczeniu się zbie­

ran ia wiadom ości o społeczeństw ie w łasńy m m etodą agencyjną, tj. przez ludzi u kryw ających swój w łaściw y ch a rak ter. W iadom ości m ieli zbierać pracow nicy w ystępujący w im ieniu organizacji, stu d iu jący prasę i dokum enty i n aw iązują­

cy k o n tak t z poszczególnym i środow iskam i w celu w ym iany poglądów i infor-

* O p r a c o w a n i e p ł k . d y p l . w s t . s p . d r . J a n a R z e p e c k i e g o , s z e f a B I P - u K G A K , j e s t r e l a c j ą z d z i a ł a l n o ś c i t e j k o m ó r k i .

J a k k a ż d a r e l a c j a , m a o n a w y r a ź n i e s u b i e k t y w n y c h a r a k t e r . P o m i j a n p . m i l ­ c z e n i e m w i e l e z a g a d n i e ń d o t y c z ą c y c h t r e ś c i p r a c y i n f o r m a c y j n e j i p r o p a g a n d o w e j . B I P - u ; n i e p r e c y z u j e j a s n o , ż e b y ł o n n i e t y l k o i n s t r u m e n t e m p r o p a g a n d y , a l e w z n a c z n e j m i e r z e j a k ą ś n a m i a s t k ą d e p a r t a m e n t u p o l i t y c z n e g o - K G A K o b a r d z o s i l n y m w p ł y w i e n a j e j o c e n ę s y t u a c j i p o l i t y c z n e j , a w i ę c i n a j e j f a t a l n e p o s u n i ę ­ c i a i d e c y z j e , b r z e m i e n n e w t r a g i c z n e s k u t k i . ( P o r . a r t y k u ł d r . A l e k s a n d r a S k a r ­

ż y ń s k i e g o . Niektóre aspekty działalności BIP-u Komendy Głównej AK, W P H

n r 3 / 1 9 6 1 , s . 5 9 .

Z e w z g l ę d u j e d n a k n a z a w a r t e w n i e j b o g a c t w o m a t e r i a ł u f a k t o g r a f i c z n e g o ) c i e k a w e r o z w i ą z a n i a o r g a n i z a c y j n e , u w a g i i w n i o s k i z p r a k t y c z n y c h d o ś w i a d c z e ń p r a c y i n f o r m a c y j n o - p r o p a g a n d o w e j w s p e c y f i c z n y c h w a r u n k a c h o k u p a c j i zasłu g uje n a p u b l i k a c j ę ( R e d . )

1 W p o c z ą t k o w y m o k r e s i e s w e g o i s t n i e n i a — w S Z P — „ B i u r o ” n o s i ł o n a z w ę

„ O d d z i a ł P o l i t y c z n y ” .

36

(37)

/ L

O R G A N I Z A C J A I D Z I A Ł A L N O Ś Ć B I P . C z. I.

macji. W y jątk i były konieczne ty lko tam , gdzie w ystąpienie jaw n e mogło grozić „w sypą” w sku tek naiw ności rozm ów ców lub niejednolitości i niepew ­ ności środow iska bądź jego politycznych uprzedzeń lub naw et wrogości do ZWZ.

Nie mogę tw ierdzić, żeby odseparow anie k o n trw y w iad u od inform acji w e- w nętrznopolitycznej udało się. Bodaj że przez w ysunięcie tezy, że w yw iad obcy może sięgnąć do nas przez in n e organizacje podziemne, zacieśniające stosunki z nam i, k ontrw y w iad uzasadnił rozszerzenie swoich zainteresow ań, a zdobyw ając przy tym szereg inform acji ogólnego znaczenia, zaczął je zesta­

wiać i przedstaw iać kom endantow i ZWZ w sw oim ośw ietleniu. Część tych in ­ form acji udzielał BIP-owi.

Zm ianom uleg ł tak że ogólny stosunek do propagandy. W m iarę jak cy- w ilno-w ojskow a organizacja S Z P przem ieniała się w w ojskow y ZWZ i AK, jak m ilitaryzow ała się sieć organizacyjna, jak łap a ok up anta w y ry w ała z sze­

regów konspirujących coraz w ięcej cyw ilnych i w ojskow ych działaczy o szer­

szych horyzontach, m alało zrozum ienie znaczenia propagandy w AK. P ra ­ cownicy B IP niższych szczebli coraz częściej spotykali się w sw ym otoczeniu służbowym z lekcew ażeniem ich p racy i je j potrzeb, odsuw aniem się od nich ze w zględu n a bezpieczeństw o (łączność^ w yw iad i propaganda m iały bardzo szeroką płaszczyznę ta rc ia z o rganam i bezpieczeństw a okupanta). Ponadto rów nież i osobiste poglądy różnych kacyków zaczęły z czasem ham ow ać dzia­

łalność propagandow ą i psuć je j jedriolitość, a pracow nicy propagandy spo­

tykali się nie tylko z lekcew ażeniem , ale n aw et z pogardliw ą wrogością. Cza­

sem dochodziło aż do sabotow ania naszej „linii prop ag and y”, w ynikającej całkow icie z decyzji dowódcy AK. N iestety, n aw et gen. Rowecki — stale przeciążony p racą — nie w y w ierał pod ty m w zględem dostatecznego nacisku bezpośredniego na skłonnych do sam ow oli niek tó ry ch dowódców i k iero w ni­

ków. A w ielu z nich m iało dość m ętn e pojęcie o roli, jak a przyp adała p ro pa­

gandzie w zespole działań, k tó re obejm ow aliśm y n azw ą „w alka bieżąca”. Są­

dzę, że najw ięcej obiektyw nej (choć niedostrzegalnej) szkody przynosił w ro ­ gowi nasz w yw iad w ojskow y. A że jego, przede wszystkim , w yniki m usiały być szybko przekazyw ane, więc na drugim m iejscu trze b a było postaw ić pracę radiostacji. Sabotaż, d y w ersja i p a rty z a n tk a m ogły odegrać dużą ro lę tylko wtedy, gdy uderzały w najczulsze ogniw a w ojennej m achiny ok upanta lub działały w 'skali m asow ej. Tym czasem dotkliw ość m asow ych represji, koniecz­

ność oszczędzania środków i ludzi nie pozw alały rozw inąć te j form y w alki na szerszą skalę. Toteż osiągane tą drogą duże w y niki polegały głów nie na w ią­

zaniu w Polsce nieco w iększych sił o k u p an ta oraz podnoszeniu n a duchu spo­

łeczeństw a polskiego, a deprym ow aniu Niem ców; było to też form ą p ro p a­

gandy, i to silną, choć kosztowną.

W yniki pro pagandy sensu stricto są rów nie tru d n e do określenia, jak skuteczność w yw iadu. A le prow adzona przez dłuższy czas, konsekw entnie i przy pomocy dużego ap a ratu , zaczęła działać law inow o i przenikać wszędzie, jak fale powodzi, paraliżow ać przeciw nika, podważać jego w iarę w zw ycię­

stwo i osłabiać zw artość szeregów. N ieprzyjaciel doceniał to lepiej niż w łasne dowództwo średnich i niższych szczebli i tępił propagandę n a rów ni z w y ­ wiadem. A że propaganda m usiała działać półjaw nie, jej m asowa działalność była w idoczna i uchw ytna, działalność p ropagandow a w konspiracji była ró w ­ nie niebezpieczna, ja k innych organów „w alki bieżącej”.

Poniew aż w pierw szym okresie okupacji pełniłem fu nk cję szefa sztabu

9 — W o jsk o w y P rzegląd H isto ry czn y

37

(38)

J A N R Z E P E C K I

okręgu stołecznego ZWZ, m ając ty lko lu źn ą styczność z działem inform acji i propagandy, przeto tw orzenie zaw iązków jej k ierow n ictw a i organów w yko­

naw czych mogę przedstaw ić tylko n a podstaw ie re la cji zebranych od ludzi, którzy je tw orzyli.

P rzede w szystkim podkreślić trzeba, że w po w staniu ich dużą rolę ode­

grała inicjatyw a energiczniejszych, bard ziej przedsiębiorczych jednostek, k tó re po naw iązaniu k o ntaktu z SZP (później ZWZ) oddaw ały się do dyspozycji ty ch władz w raz ze swym dorobkiem , pom ysłam i i m ożliwościam i. N ależałoby jesz­

cze dodać, że poglądy kierow n ictw a k o n sp irac ji n a zagadnienie propagandy w ykazyw ały początkowo dużą rozbieżność. N a p rzy kład kom endant stołecz­

nego okręgu SZP (b. w ojew oda H e n ry k Józew ski) uw ażał, że należy ogran i­

czyć się do w yczerpującego inform ow ania społeczeństw a o faktach, rezygnu­

jąc w zasadzie z propagandy, natom iast kierow nictw o naczelne od razu Sta­

nęło n a stanow isku podjęcia szerokiej ak cji propagandow ej.

T ak więc w „centrali” już w początkach p aździernika 1939 r. zorganizo­

w ane zostało rozpow szechnianie kom unikatów ra d io w y c h ., N asłuch rozgłośni m ocarstw zachodnich zorganizow ano gdzieś w otoczeniu p rezyd enta S ta rzy ń ­ skiego. K om unikaty redagow ał sek retarz Szkoły S ztu k P ięknych, znany dziś p lasty k S tanisław Tom aszewski (ps. „M alarz”, „M iedza”), k tó ry w latach 1941—1944 ilu stro w ał w szystkie nasze w yd aw nictw a. K om unikaty b yły pisane i odbijane w budyn ku Zachęty.

Po skontaktow aniu się „M alarza” z pierw szym szefem B IP -u („Oddziału Politycznego”) „Szczepanem ” (m jr rez. T adeusz K ru k-S trzeleck i, w 1939 r.

kierow n ik „Domu Żołnierza” n a Pradze), k o m u n ik at „M alarza” został włączo­

ny do „K w atery R adiow ej” B IP ZWZ, u tw o rzon ej w g ru d n iu 1939 r. pod kierow nictw em dr. S tanisław a Płoskiego. P raco w ał w niej także Franciszek Stem ler. Na wiosnę 1940 r. n astąp iła reorg an izacja te j kom órki.

Pierw szym naszym centraln y m w y daw nictw em propagandow ym i głów ­ nym organem politycznym by ł d w utyg od nik „W iadomości P olskie”. Zaczął on wychodzić już w listopadzie, początkow o o d b ijan y na powielaczu. W styczniu 1940 r. zaczęto drukow ać go poufnie, za o płatą, w jaw n ej d ru k a rn i n a No­

w ym Swiecie. Od kw ietnia zorganizow ano W łasną ta jn ą zecernię (początkowo mieściła się przy ul. K redytow ej, potem p rz y ul. M azowieckiej), skąd przeno­

szono skład do jednej z jaw nych d ru k a rń , z k tó ry m i kolejno naw iązyw ano k o n tak ty i zaw ierano poufne um ow y. Zależność od nich n ie sprzy jała reg u ­ larności w ychodzenia pism a, zdarzało się, że nieuczciw y k o n tra h e n t w yzyski­

w ał położenie, b ra ł pieniądze na d ru k , a n aw et doinw estow anie zakładu, a po­

tem pod pozorem zagrożenia, uch y lał się od w y ko nania pracy. Toteż już na wiosnę 1940 r. postanow iono rozpocząć budow ę w łasn ej ta jn e j dru k arn i.

Pierw szym red ak to rem „W iadomości P olsk ich ’,’ został A ntoni W ieczorkie­

wicz, h istory k sztuki, kustosz kam ienicy B aryczków , członek S tro nn ictw a De­

m okratycznego, ongiś w spółpracow nik „D ziennika P op ularn eg o ”. S ekretarzem redakcji był rów nież h isto ry k sztuki — M ichał W alicki. W m arcu 1940 r. re ­ dakcję przejął B olesław Srocki, socjolog, ekonom ista i publicysta, s ta ry zeto- wiec, pow iązany ideologicznie i organizacyjn ie z h arcerstw em (członek R ady W ychowawczej „Szarych S zeregów ”), po w ojnie pracow nik naukow y „Insty ­ tu tu B ałtyckiego”. S ekretarzem re d ak cji został d r Tadeusz M anteuffel, zm a­

rły niedaw no długoletni d y re k to r In sty tu tu H isto rii PAN.

Do zorganizow ania działu polityczno-inform acyjnego powołano (na w nio­

sek M ieczysława Niedziałkowskiego) inż. arch. Jerzego M akowieckiego (ps.

„M irewicz”, „Tomasz M alicki”, „W okulski” , „K uncew icz”). O bdarzony dużym

38

(39)

2 O R G A N I Z A C J A I D Z I A Ł A L N O Ś Ć B I P . C z. I.

zmysłem politycznym i św ietnie zo rientow any w środow isku w arszaw skich czynnych polityków , M akow iecki by ł jednym z czołowych członków S tronnic­

tw a D em okratycznego (po aresztow aniu kolejnych prezesów SD, dr; W ięckow­

skiego i M ieczysława B ilka objął jego stanowisko). N ieprzeciętnie zapam iętały w pracy i rzetelny, zgrom adził w sw ej kom órce (niew ątpliw ie korzystając z porad i innych pow ażnych polityków ) zespół znakom itych fachowców, znaw ­ ców i badaczy zagadnień, ze św iata politycznego i z w arszaw skich wyższych zakładów naukow ych. B yli to przew ażnie ludzie b ezpartyjni, zbliżeni do cen­

trow ych lub postępow ych g rup politycznych: od chrześcijańskiej dem okracji do socjalistów, syndykalistów .

O drębną pozycję w B IP -ie zajm ow ało ta jn e W ojskow e B iuro H istoryczne, m ające zbierać m ateriały do przyszłej jaw nej działalności naukow o-historycz- nej. N iem niej jed n ak już w czasie okupacji

zaczęło ono zasilać sw ym i pracam i służbę inform acyjną (udział w opracow aniu spraw o­

zdań dla w ładz n a em igracji), jak rów nież propagandę, p ubliku jąc w naszej prasie re ­ lacje i zestaw ienia z w alk w rześniow ych, z działań jednostek polskich na Zachodzie

i akcji przeciw okupantow i. W ojskowe B^uro Historyczne, podległe bezpośrednio płk. Ro­

weckiemu, zaczął organizow ać — na jego po­

lecenie — w kw ietniu 1940 r. d r S tanisław Płoski, od w ielu la t działający już w dziedzi­

nie h isto rii w ojen i wojskowości. P od jego kierunkiem pracow ali w WBH m.in.: Adam Próchnik (zm arły w 1942 r.), G ustaw K aleń- ski (pracow nik A rchiw um W ojskowego, a potem Państw ow ego B anku Rolnego — rozstrzelany w 1943 r.), Jerzy M eersch (b. se­

kretarz prezydenta S tefana S tarzyńskiego —

w 1942 r. zginął w Oświęcimiu), K saw ery Zdj. 1. Gen. bryg. Stefan Rowecki Świerkowski (zmarły niedaw no profesor

UW), stary bojowiec P P S F ranciszek L ipiński oraz zm arła w R avensbriick inspektorka p ra c y H alina K rahelska. A dam P ró ch n ik prow adził tzw . kronikę okupacyjną, k tó ra służyła za podstaw ę do redagow ania niezw ykle szczegóło­

wych, lecz skondensow anych, dw utygodniow ych „rap o rtó w o te rro rz e ”, które przekazyw ano do Londynu.

Na wiosnę 1940 r. podjęto w B IP -ie uporząd ko w an ie nieco chaotycznej początkowo organizacji „B iura”. T ak więc utw orzono „w ydział W ydawniczy”, k tó ry m iał jed n ak objąć tylko stronę techniczną propagan dy — a więc pro­

dukcję i kolportaż. Na czele tego w ydziału stan ął w y b itn y fachowiec z dzie­

dziny organizacji w ydaw nictw , m gr p ra w Je rz y R utkow ski (ps. „M ichał”,

„Kmita”, po w ojnie d y re k to r naczelny „Inco”).

W k w ietniu 1940 r. utw orzono „w ydział p raso w y ”, k tó ry powierzono w y­

dawcy dziennika „5 ran o ” i zarazem w arszaw skiem u przem ysłow cow i Tade­

uszowi K obylańskiem u (ps. „W iktor”). IZecono m u n ad zó r n ad red akcją „W ia­

domości P olskich”, w ydaw nictw em k om unikatu radiow ego i założonej w m ar- cu „A gencji P raso w ej”.

39

(40)

J A N R Z E P E C K I 2

A gencja ta m iała zasilać m ateriałem inform acyjno-propagandow ym jak najw iększą ilość podziem nych pism w arszaw skich, a więc utrzym y w ać kon­

ta k t z ich redakcjam i, co było rzeczą politycznie tru d n ą , a ponadto wym agało w ielkiej ostrożności. Do redak cji w szedł w spom niany już plasty k S tan isław Tomaszewski, k tó ry prócz udziału w p racy re d ak cy jn ej prow adził techniczną stronę w ydaw nictw a. D rugim w spółpracow nikiem b y ł m łody ekonom ista m gr Zbigniew K unicki (ps. „Zbigniew ”) oraz polonistka H alina C zerw ińska (ps. „H alina”), później w łączyła się jeszcze je j siostra. K iedy w połowie 1940 r. organizacja w ojskow a Zw iązku O dbudow y R zeczypospolitej (ZORJ podporządkow ała się ZWZ i przystąpiono do w cielania jej, działacz ZOR, praw n ik Tadeusz Zenczykowski2 (ps. „W ładysław ”, „K ow alik”, „K an ia”), wszedł tak że do redakcji AP. „A gencja” b y ła o db ijana n a pow ielaczu w fir­

m ie papierniczo-technicznej W ładysław a Sadow skiego, mieszczącej się w do­

m u sąsiadującym z hotelem „Polonia”, dziś rozebranym .

Tw órcza rola sam odzielnych i energicznych jednostek w tw o rzen iu kon­

spiracyjnych placów ek inform acyjno-propagandow ych przyszłej AK odegrała na niższych szczeblach większą jeszcze ro lę niż w „c en trali’,’: m ożna by naw et powiedzieć, że im niżej — tym w iększą. W ybitnym tego przykładem jest rozwój sytu acji w okręgu stołecznym.

Z nany działacz harcerski, A leksander K am iński (ps. „K aźm ierczak”, „H u­

b e rt”), należał do tych, którzy zaraz po k ap itu lacji W arszaw y odczuli potrzebę organizow ania oporu i rzetelnego inform o w an ia społeczeństw a. W g ro nie bli­

skich m u ludzi znalazł się ktoś, kto sk o n tak to w ał go z H. Józew skim , podej­

m ującym w łaśnie organizow anie okręgu SZP, i dzięki tem u już 5.11. ukazał się pierw szy n u m er „B iuletynu In form acyjn ego ”, od bity n a powielaczu. „Biu­

le ty n ” czerpał inform acje z różnych w arszaw skich środow isk (jednym ze sta­

łych inform atorów był re k to r u n iw ersy tetu , d r Antoniewicz) i korzystał z k il­

ku p ry w atn ych nasłuchów radiow ych, a zwłaszcza n asłuch u prow adzonego na Żoliborzu przez W iktorię G oryńską. P ierw szym w spółpracow nikiem K am iń- skiego był S tanisław Berezowski. Później w różnych okresach pracow ali tam jeszcze: K azim ierz W agner, A ntoni Szym anow ski, W itold K ula, a w cza­

sie pow stania także B olesław Srocki. Żelazną s e k re ta rk ą red ak cji by ła M aria S traszew ska (ps. „Em m a” i „A nna”).

W początku swego istnienia „B iuletyn” w ychodził w ilości 500 egz., a n a­

kład był przekazyw any zespołow i kolporterśk iem u, k tó ry zorganizow ał p ierw ­ szy szef stołecznego B IP-u, Z ygm unt H em pel, ps. „Łukasz” (na w iosnę 1941 r.

opuścił szeregi ZWZ, przekazał okręgow y B IP re d ak to ro w i „B iu letyn u”, a sam oddał się działalności politycznej; poległ w pow staniu). O czyw iście^nurtow ała go m yśl, b y „B iuletynow i” zapew nić lepszą szatę' graficzną, w iększy nakład i szersze m ożliwości oddziaływ ania. B odaj w k w ietn iu 1940 r. wszedł więc w porozum ienie z działaczem ludow ym K azim ierzem B anachem (b. członek R ady Państw a), aby zorganizow ać w spólnie m ałą' d ru k a rn ię, łatw ą do zakonspi­

row ania. R ealizacja tego zajęła praw ie trz y m iesiące i 6.7. ukazał się p ierw ­ szy d rukow any nu m er „B iuletynu”, k o lpo rto w an y łw ZWZ i SL. A le do stab i­

lizacji tego stan u było daleko. W lokalu p rzy ul. Szopena 1 odbito zaledw ie 2 W idoczna już w latach okupacji skłonność — jak autor później pisze — do „małej polityki, na boku” doprowadziła T. Żenczykow skiego na m anow ce zdra­

dy narodowej i przejścia na służbę CIA. Jak wiadom o, jest on obecnie jednym z głów nych filarów radia „Wolnej Europy” i pośw ięca całą sw ą energię szkalow a­

niu narodu polskiego i naszej w ładzy lu dow ej. (Red.).

40

(41)

'2 O R G A N I Z A C J A I D Z I A Ł A L N O Ś Ć B I P . C z. I.

jeden num er; do zm iany m iejsca zm usiła nerw ow ość i obaw y dozorcy domu.

B iuletyn” znów na 2—3 tygodnie przeszedł na poczc.w y powielacz, a przez ten czas d ru k a rn ia zainstalow ała się na ul. B ro w arn ej 20, gJzie dostawiono w niej d ru g ą maszynę. W krótce n astąp iły dalsze przenosiny c ru k a rn i (tym razem planowe) do coraz lepszych lokali na ul. D obrą 18 i K siążęcą I I (na te ­ ren Z akładu G łuchoniem ych i Ociemniałych).

Jed n ak i tam d ru k a rn ia nie zaznała spokoju. W zw iązku z zagrożeniem została w dn iu 4.2. braw urow o ew akuow ana, ale z b ra k u przygotow anego lokalu przez kilka tygodni nie m ogła pracow ać i znow u powrócono do pow ie­

lacza. Z nowego pomieszczenia n a ul. D o b re j' 34 dnia 15.5.(?) wypuszczono pierwszy num er. W czasie te j p rzerw y n a stą p ił „rozw ód” ze S tronnictw em Ludowym, k tó re zorganizowało w łasną bazę d ru k a rsk ą, choć na podstaw ie ustnego porozum ienia się zfe m ną Czesław a W ycecha i K azim ierza B anacha

^stronnictwo jeszcze przez szereg m iesięcy przyjm ow ało do kolpo rtażu 2 tys.

egz. „B iuletynu”. W tym czasie n astąpiły też posunięcia organizacyjne, k to ”o zm ieniły zależność i c h a ra k te r pism a.

W styczniu 1941 r., rów nież z in icjaty w y „K aźm ierczaka” i dzięki jego możliwościom, pow stała w okręgu stołecznym znana później szeroko org ani­

zacja „małego sabotażu” pod nazw ą „W a­

w er”.

Innym przykładem płodnej inicjaty w y indyw idualnej w okręgu stołecznym by ła działalność H aliny C horążyny i K azim ierza Gorzkowskiego (ps. „W olf”, „A ndrzej”, „A.

Sokolnicki”, „AS” i „G odziem ba”). C horą­

żyna, w porozum ieniu ze w spom nianym Zygm untem Hemplem , już w 1939 r. zorga­

nizow ała kom órkę łączności m iędzy areszto­

wanymi działaczami w arszaw skiego podzie­

mia, osadzonymi na P aw iaku, a św iatem ze­

wnętrznym . K orzystała przy tym z w ydatnej pomocy działacza hąrcerskiego inż. J a n a Rossmana. Roznoszenie wiadom ości i ostrze­

żeń powierzono harcerzom .

W połowie lutego 1940 r., po' kilk udnio­

wym zatrzym aniu, .opuścił P aw iak dzienni­

karz K. Gorzkowski, wynosząc stam tąd zna­

jomość w arunków i now e możliwości kon­

taktowe. S tanął on tera z na czele „kom órki

w ięziennej”, ponieważ Chorążyna, jako w ykw alifiko w ana chemiczka, przeszła do tworzonej w łaśnie w ZWZ organizacji sabotażow o-dyw ersyjnej „Zw iązek Odwetu”3. Dzięki ofiarnej, a niebezpiecznej pracy ludzi z kom órki „W olfa”

możliwe było zarów no otrzym yw anie w iadom ości dotyczących aresztow ań 1 śledztwa, jak m oralne i fizyczne podtrzym yw anie uw ięzionych. K om órka niiała znakomicie zorganizow aną służbę ostrzegania zagrożonych, przepisyw a­

nia i roznoszenia grypsów oraz zbierania odpowiedzi na nie.

3 Trzeba dodać, że „Wolf” zajm ował się pryw atnie także zbieraniem w szelkich wiadomości z terenu W arszawy, zestaw iał je, przepisyw ał w kilku egzemplarzach 1 Przekazywał kilku stałym odbiorcom, m.in. redakcji „B iuletynu”. Ponadto w 1940 roku utworzył organizację „małego sabotażu” pod nazw ą „Palm iry”, która z czasem Połączyła się z „Wawrem”.

Zdj. 2. Stanisław Płoski

41

(42)

J A N R Z E P E C K I

P rzedstaw iłem tu pow staw anie różnych kom órek inform acyjno-propagan- dowych w stołecznym o k ręgu ZWZ. Oczywiście, z tego ro dzaju inicjatyw y pow staw ały odpow iednie kom órki n a tere n ie całej Polski, a ich w ydajność i rozwój zależały przede w szystkim od lokalnego natężenia te rro ru okupacyj­

nego. Dziś tru d n o już zarejestro w ać te p rzejaw y oporu, w yrosłe z ducha wiel­

kiego poświęcenia i opłacone licznym i, krw aw y m i ofiaram i. B yły w śród nich i takie, k tó re nie przekroczyły ra m gm in lub pow iatu i nie zdołały powiązać się w jednolitą akcję, kiero w an ą centraln ie, i naw et nie pozostały po nich ślady w form ie zachow anych dokum entów . B yły i tak ie, k tó re n ajp ierw opanow y­

w ały obszar rów ny w ojew ództw u, a dopiero potem w łączały się w akcję ogólną AK: np. pismo „O dw et1’ i w yrośli przy nim „Jęd ru sie”, działający od R adom ia po K raków . W ielu uczestników tak ich poczynań zginęło lub zmarło, nie zdoław szy zdać z nich spraw y. Z n a tu ry rzeczy najlepiej pod względem propagandow ym zorganizow any b y ł te re n w ojew ództw : w arszaw skiego i k ra ­ kowskiego, i one najsiln iej p rom ien io w ały n a obszary sąsiednie.

W ciągu 1940 r. zaszły w ydarzenia, k tó re zm ieniły sytuację p raw n ą ZWZ, jego stru k tu rę i zadania strategiczne, co pociągnęło za sobą tak że zmianę zadań inform acyjno-propagandow ych.

W pierw szych m iesiącach tego ro k u ZWZ, którego K om enda Główna znajdow ała się w P aryżu, b y ł — w ed ług uchw ał rządow ych, pow ziętych w okresie od listopada 1939 r. do lutego 1940 r. — jed yn ą upraw om ocnioną rep rezentacją w ładz em igracyjnych, obow iązaną do obsługiw ania ich wszech­

stronnym i inform acjam i i o rganizującą w alkę orężną. M iał być „organizacją jednolitą, jedyną działającą n a te re n ie k ra ju ”, „ośrodkiem k on spiracji w oj­

skowej n a teren ie k ra ju ”, k tó rem u m iały się podporządkow ać w szystkie po­

krew ne organizacje istniejące n a tere n ie Polski. P rzy tym n a obszarach po obu stronach ówczesnej linii d em ark acy jn ej usiłow ano ustanow ić osobne zastęp­

cze „kom endy okupacji”.

W okresie kw iecień—czerw iec rząd p od jął decyzje, k tóre zm ieniły te n stan rzeczy. W kw ietn iu uchw alono u stanow ien ie w k ra ju „delegata rz ąd u ”, który m iał być „w zakresie sp ra w politycznych łącznikiem m iędzy k ra je m a rzą­

dem ”, „w spółdziałać ze stro n n ictw am i” , w ydaw ać w porozum ieniu z nimi

„obow iązujące dla ZWZ d y re k ty w y polityczne”, „kontrolow ać w ykonanie bu­

dżetu przez ZWZ” i „zatw ierdzać W yroki śm ierci sądów w ojskow ych”, utw o­

rzonych przy ZWZ. ZWZ natom iast m iał m obilizow ać społeczeństwo do walki z okupantem , organizow ać ją oraz dostarczać wiadom ości w ojskow ych.

U chw ały rządow e p rzew idyw ały pow ołanie w k ra ju „reprezen tacji poli­

tycznej”, złożonej z „przedstaw icieli czterech głów nych stro n n ictw ”, oraz sieci delegatów rz ąd u ”, co pociągało za sobą konieczność stw orzenia delegackiego a p a ra tu państw ow ego. W czerw cu d o ta rł do k ra ju „tym czasbwy delegat rządu ”, k tó ry m iał w prow adzić te postanow ienia w życie.

Czerwcowa klęska alian tó w we F ra n c ji w płynęła na dalsze istotne zm iany w s tru k tu rz e i zadaniach ZWZ. Depeszą z d n ia 18.6., przekazaną za pośrednic­

tw em bazy ZWZ w Budapeszcie, m ianow ano gen. Roweckiego „pełnomocnym zastępcą k om endanta głów nego” o szerokich pełnom ocnictw ach i nakazano m u „aż do odw ołania zaniechać w szelkich aktów z bro nią w ręk u, z w yjątkiem działań koniecznych dla bezpieczeństw a organizacji”, oraz „pracow ać n a długą falę”, nadając organizacji „c h ara k te r w y b itn ie k adrow y”, „m ając n a oku p rz etrw a n ie złych czasów z najm niejszy m i stra ta m i”. Te sform ułow ania mu­

siały oczywiście w płynąć rozstrzygająco n a ch a ra k te r propagandy.

42

(43)

O R G A N I Z A C J A I D Z I A Ł A L N O Ś Ć B I P . C z . I.

W ślad za ty m depesza z 30.6. przyniosła likw id ację kom endy ZWZ n a Im igracji i m ianow anie kom endantem głów nym gen. Roweckiego.

W tym sam ym czasie, gdy gen. Row ecki staw a ł na czele ZWZ, działały już siły, którym zależało n a podw ażeniu zaufania, ja k ie m iał do niego gen. Si­

korski. Jacyś p o kątni inform atorzy donieśli naczelnem u wodzowi, że w k ra ­ jowym kierow nictw ie ZWZ p racu ją w ojew oda Józew ski, m jr K ruk -S trzelecki (ps. „Szczepan”) oraz płk A lbrecht. Ich rolę i znaczenie widocznie odm alow a­

no takim i barw am i, że gen. S ikorski uznał za stosow ne na wiosnę 1940 r.

żądać usunięcia ty ch ludzi z szeregów. Gen. R ow ecki odpowiedział, że b. w o­

jewoda Józew ski już przed k ilku m iesiącam i p rzestał pracow ać w ZWZ, pozo­

stałych zaś nie uw aża za działaczy politycznych i nie widzi powodu do usu-

~wnia ich z apolitycznej organizacji w ojskw yej1, w której p ełnią fu nk cje w oj­

skowe. P o ponow nych naciskach w jesieni u su n ął m jr. Strzeleckiego, czemu zawdzięczam w yznaczenie m nie n a szefa B IP-u. L ik w id acji płk. A lbrechta do­

konali Niemcy. T rzeba stw ierdzić, że płk A lbrecht, którego znałem jeszcze ze wspólnych studiów w WSWoj., nie w yw ierał w pływ u n a k ieru n e k działalności gen. Roweckiego, m imo że p ełnił fu nkcję jego szefa sztabu.

Na początku października „G ro t” w ezw ał m nie do siebie i oświadczył, że nie jest zadowolony z pracy propagandow ej

BIP-u, a ponadto m a sw oje plany, k tó re w y­

smagają zm iany n a tym stanow isku, i posta­

nowił zastąpić „W iktora” m ną. Poza tym uprzedził m nie, że przew iduje ponow ienie

^ się nacisków ze strony naczelnego wodza na

^usunięcie „Szczepana” i wzmożenie się a ta ­ ków na jego osobę. P ostanow ił zrezygnować z w alki o „Szczepana”, i w zw iązku z tym mam się przygotow ać do objęcia kierow nic- i twa B IP -u w najbliższych m iesiącach. „W ik­

tor” zaś został zaproszony w krótce do tzw.

Rady Propagandow ej, k tó ra m iała koordy­

nować propagandę D elegatury i ZWZ.

15.10. zacząłem obejm ować sw oje now e obowiązki, przyjm u jąc pseudonim „B ur­

m istrz”4. „Szczepan” oddaw ał mi nie tylko dział pracy „W iktora”, ale tak że ' całą kłopot­

liwą i słabo jeszcze działającą „technikę” oraz Biuro H istoryczne — czyli w szystko prócz inform acji politycznej. Nie zdążyłem jeszcze

dobrze zorientow ać się w now ej pracy, poznać podw ładnych, gdy — jesz­

cze w październiku — now y rozkaz, w ynikły z now ych nacisków , nak azał mi w ciągu 48 godzin całkow icie zastąpić „Szczepana” w jego obowiązkach.

W krótkim czasie „G rot” dodał do tego n iek tó re prace, któ ry m i k ierow ał do­

Zdj. 3. Tadeusz M anteuffel

4 Ze w zględu na panującą u nas tytułom anię i w obec zrozumiałego zakazu, nie- jz p ie c z n e g o w naszych warunkach, używ ania stopni w ojskow ych, postanowiłem

atwić sytuację moim w szystkim rozmówcom i używ ać pseudonim ów, będących t»Kpem tytułam i. Pozw alało to nieco swobodniej rozm awiać naw et w m iejscach Publicznych i przez telefon. W m iarę zasypyw ania się pseudonim ów używ ałem w ięc:

”. urmistrz”, „Górski”, „Sędzia”, „Rejent”, „Prezes”, „W olski” — niektórych ponow ­ nie Po „obeschnięciu”, „Inżynier”, „Doktor” i „M ecenas” b yły już zaiete.

43

(44)

J A N R Z E P E C K I 2

tychczas osobiście, i szereg kontaktów , k tóry ch osobiste podtrzym yw anie było dlań zbyt uciążliw e i niebezpieczne.

Co zastałem w B IP-ie — pierwsze zadania i poczynania

Pierw sze m oje czynności na now ym stanow isku polegały, oczywiście, na zaznajom ieniu się z tym , co zastałem , a więc ta k z ludźm i, ja k i z urządze­

niami.

W ydział w ydaw niczy (w łaściw ie „techniczny”), n a czele którego stał Jerzy R utkow ski, był dopiero w początkow ej fazie rozbudow y. D rukow anie wów­

czas „W iadomości Polskich”, jedynego o rg anu centralnego, odbyw ało się — jak w spom niałem — w różnych d ru k a rn iach jaw nych, n a podstaw ie um ów czysto finansow ych. P ism o wychodziło niereg u larn ie, a w sku tek tego i kol­

portaż był bardzo kulaw y, m im o pełnego pośw ięcenia k o lp o rterek p racu ją­

cych pod kierow nictw em por. A dam a Jastrzębskiego (ps. „K orw in”)5 — b y ­ łego ad iu tan ta 55 pp, dowodzonego daw niej przez gen. Roweckiego.

Zapadła już decyzja zorganizow ania ta jn e j d ru k a rn i na ul. M orszyń- skiej 35, w w illi ak to rk i N iny G rudzińskiej. P rac e były n a ukończeniu, przy ty m koszt był uderzająco niski: niew iele ponad 5 tys. zł. D ru k a rn ia ta, n a­

zw ana później „w arsztatem n r 1” , m iała potem sw oją bog atą i b urzliw ą h i­

storię.

Również inn y dział tech n ik i — nasłuchy rad iow e — nie funkcjonow ał zadowalająco. N a doborze treści odbijał się w yraźnie b ra k przygotow ania po­

litycznego i wojskowego dzielnej zresztą re d a k to rk i „K ingi” (M azurówna), a nie dość sprężysta i m oże zbyt oszczędna organizacja całej kom órki powo­

dow ała częste opóźnienia nakładu. N iew ielkie naw et nied otrzy m anie te rm i­

n u — spóźnienie się na codzienny rozdział poczty — powodowało, że kom u­

n ik aty dochodziły do adresatów z całodziennym opóźnieniem. O rganizacja tej pracy nie była rzeczą łatw ą, bo ostrożność i różne tru dn ości lo kalne zmuszały, by każda z niebezpiecznych czynności składow ych: odbiór, redak cja, pisanie n a m atrycy i pow ielanie, odbyw ały się w inn ym lokalu. Później dopiero — za cenę znacznych w ysiłków — stw orzyliśm y w aru n k i, pozw alające na sko­

m asow anie tych czynności. , •*-

S tan „A gencji P raso w e j” nie by ł zadow alający. W yglądało na to, że p ra ­ cuje tam sam odzielnie 3—4 rów norzędnych redakto ró w , z k tó ry ch żaden nie b y ł dziennikarzem — an i z zawodu, ani z p ra k ty k i — w padających na krótko i w dow olnym czasie, n ad p racą któ ry ch nie było jednolitego kierow nictw a.

Coś jak „kucharek sześć” . Toteż tek sty „A gencji” były niezbyt staran n e. Róż­

norodny styl, stopień opracow ania zagadnień, tłum aczenia obcojęzycznych określeń fachowych, nazw geograficznych, term inologii politycznej itd. u d e­

rzały na każdej stronicy tekstu. T akże poglądy polityczne części pracow ników , mogące odbić się na treści zam ieszczanych m ateriałó w i stanow ić pu n k t za­

czepienia do ataków na ZWZ, w ym agały w prow adzenia zm ian personalnych, k tó re też niebaw em przeprow adziłem .

5 Wspominając o nim na s. 198 m oich Wspomnień i przyczynków historycznych, n ie znałem jeszcze jego nazwiska. Podał mi je po przeczytaniu książki siostrzeniec

„Korwina”, płk Tadeusz Białek, w raz z inform acją, że por. Jastrzębski w latach 1936—39 był dowódcą kom panii zam kowej w W arszawie. K orzystam z niniejszej okazji, by sprostować także błąd zaw arty w mojej książce:1 „Korwin” n ie kierował kolportażem w okręgu, lecz w B IP K om endy Głównej, a jego aresztow anie nastą­

p iło nie w lutym 1940 r., lecz około 27.3.1941 r.

44

(45)

2 O R G A N I Z A C J A I D Z I A Ł A L N O Ś Ć B I P . C z. I.

S tan najspokojniejszej kom órki B IP, W ojskowego B iura H istorycznego, nie wzbudzał żadnych zastrzeżeń.

O bejm ując dział inform acji B IP -u, z w ielkim zdziw ieniem stw ierdziłem , że form alnie na jej czele sta ł człowiek o pseudonim ie „P aw eł”, ja k się oka­

zało b. w icew ojew oda tarnopolski — N iepokojczycki6. Stanow isko jego było zupełnie zbędne, gdyż podlegały m u tylk o dw ie kom órki, k tó ry ch kierow nicy i tak zdaw ali sp raw ę ze sw ej pracy w prost szefow i B IP -u. Je d n ą z ty ch ko­

mórek by ł w ydział inform acji, kierow any przez M akow ieckiego, w d ru g iej — ze zdziw ieniem odkryłem ogniwo, służące do zdobyw ania in fo rm acji w nie- przyjaźnie ustosunkow anych do rząd u i do ZWZ kołach kom unistycznych. Na czele tej kom órki stał znany „rzeźbiarz-drzew orytnik, S tanisław Ostoj a-C hro- stowski (po w ojnie re k to r A kadem ii Sztuk P ięknych). Jed n y m z pierw szych moich posunięć po objęciu B IP -u było żądanie bądź lik w id acji kom órki Chro- stowskiego, bądź przejścia jej do kon trw y w iad u , co ostatecznie nastąpiło po kilkutygodniow ych p ertrak tacjach . Ju ż w cześniej zlikw idow ałem stanow isko

„Paw ła”, k tó ry przeszedł do „adm inistracji zastępczej”.

W ydział Inform acji w zbudzał w ludziach spoza ZWZ najw iększe zacieka­

wienie, nieuzasadniony niepokój — powiedz­

my w yraźnie — plotki. T u zaś stosunki były właśnie pod w zględem politycznym n a j­

zdrowsze. F un k cja szefa tego w ydziału przy­

sparzała M akow ieckiem u w ielu wrogów , którzy stara n n ie go oczerniali, ale był to człowiek wysoce ideowy, uczciwy w m y­

ślach i czynach, o poglądach zdecydow anie dem okratycznych, doskonale o rien tu jący się w świecie politycznym . W ypruw ał w p ra w ­ dzie żyły ze swoich podw ładnych, których um iał doskonale dobierać, ale i sam praco­

wał aż do sam ozatracenia. O skarżano go też o snucie in try g politycznych, ale były to r a ­ czej nieustanne jego zabiegi pozasłużbowe, jako działacza SD, o skom asow anie pod sztandarem dem okratycznym k ilk u m ałych grup politycznych. P chał go do te j akcji jego nieprzeciętny, tem peram ent polityczny, który w ielokrotnie m usiałem ham ować, żą­

dając, poniekąd dla zasady, w ycofania się

z czynnej pracy politycznej, n a k tó rą zresztą patrzy łem przez palce jako na działalność bez większego znaczenia i p ra w ie bezskuteczną. Z resztą dzięki żywszym kontaktom „M alickiego” z tym i gru pam i, przen ik ały do nich te po­

glądy i idee, któ ry ch szerzenie polecał nam „G ro t”. P rac a z w y bitnie in teli­

gentnym inż. M akowieckim byłaby w ielką przyjem nością, gdyby nie jego cho­

robliw a niepunktualność.

Źródłem inform acji dla kom órki „M alickiego” były, jak w spom niałem , kontakty jaw ne z kołam i politycznym i, poza ty m w spółpraca z inform acją D elegatury, studiow anie wszelkiego rod zaju p u b lik acji jaw nych i tajnych, a także poufne inform acje od ludzi za trudnionych w adm in istracji okupacyj-

0 Nie należy m ylić go z szefem „Związku O dw etu” i szefem wydziału sape­

rów — ppłk. Fr. Niepokólczyckim .

* I

Zdj. 4. Aleksander Gieysztor

45

(46)

II

J A N R Z E P E C K I

nej lub skazanych na k o n ta k t z nią. Poza tym „ciągnięto” inform acje także z innych kom órek K om endy G łów nej, a w ięc m.in. z m eldunków i raportów okręgów ZWZ, w pływ ających do oddziału organizacyjnego sztabu, a tak że od k ontrw yw iadu i „adm in istracji zastępczej”. W 1940 r. wiadomości, dotyczące w szystkich przejaw ów życia politycznego, społecznego, gospodarczego i a d ­ m inistracyjnego pod okupacją, b y ły zestaw iane w k w a rta ln e rap o rty , przesy­

łane przez kurierów do Londynu. B yła to m rów cza i m ozolna praca, zwłasz­

cza że gen. Rowecki osobiście kontrolow ał każdy w iersz tych kilkudziesięcio- stronicow ych raportów i w prow adzał popraw ki. D latego też opracow anie ra ­ portu często trw ało do dwóch m iesięcy i wiadom ości dochodziły bardzo spóź­

nione. U zyskałem później zgodę n a zestaw ianie krótszych, m iesięcznych ra ­ portów, a przez red u k cję niek tó ry ch zagadnień i rezygnację z innych na rzecz D elegatury (np. sp ra w ośw iatow ych, kościelnych itp.) — szybsze i sp raw n iej­

sze redagow anie raportów . Coraz żywsze tem po w y darzeń w ojennych, pogar­

szające się możliwości przesyłania k urieró w , coraz spraw niejsze działanie łączności radiow ej spraw iło, że zaniechaliśm y zestaw iania „tasiem cow ych”, w szechstronnych raportów . Przeszliśm y n a redagow anie krótkich, cotygodnio­

w ych m eldunków telegraficznych oraz zbiorow ych m eldunków dw utygodnio­

w ych dla dowódcy AK, a tak że n a opracow yw anie periodycznych serw isów specjalnych, jak np. „polityka o k u p an ta”, „sp raw y narodow ościow e”, „prze­

gląd prasy zagranicznej” (analogicznie — p ra sy „ ta jn e j”, „o k up anta” itp.).

S tru k tu ra w ew nętrzna W ydziału Info rm acji była konsekw encją opisa­

nych wyżej zadań. A więc były w nim re fe ra ty obejm ujące całokształt życia politycznego, społecznego i gospodarczego norm alnego, niepodległego państw a, a ponadto te, k tó re m iały studiow ać zjaw iska w yn ik łe n a sk utek okupacji:

politykę okupanta, te rro r, prasę ta jn ą , podziem ne życie polityczne itp.

Jak o laik w e w szystkich n iem al dziedzinach studiów W ydziału In fo rm a­

cji, nie ingerow ałem w w ew n ętrzn ą jego s tru k tu rę , odnosząc się z należytą dyskrecją do personaliów . W 1940 r. przejąłem w ydział „na ślepo”, z całym

„dobrodziejstw em in w en tarza”, a było ono — jak się okazało — n ie byle ja­

kiej m iary. Poznałem je stopniow o i częściowo, w m iarę jak okoliczności zm u­

szały do u jaw nien ia m i nazw isk. Większość nazw isk poznałem dopiero po up ad ­ ku pow stania, w niew oli lu b po pow rocie z "niej, albo naw et po zakończeniu w ojny. P rzez cały czas naszej w spółpracy pozostaw iałem M akow ieckiem u zu­

pełną swobodę, zarów no w pozyskiw aniu sobie pracow ników , jak ' i p rzep ro ­ w adzaniu wszelkich zm ian w e w n ątrz w ydziału. U zgadniać m usiał ze m ną przew ażnie te zmiany, k tó re w ym agały zw iększenia bud żetu lub m ogły spo­

wodować rezonans polityczny. P rzy angażow aniu now ych ludzi p ytałem tylko o ich zawód i w ykształcenie, czy żyją legalnie, czy się u k ry w a ją i jakie w przybliżeniu w yznają poglądy polityczne. N ie m ogliśm y przecież pracow ać przy pomocy ludzi kw estionujących m an d at em igracyjnych w ładz państw o­

wych, a niew skazane też było za tru d n ian ie członków „dużych” stro nn ictw rządowych, którzy m ogli u nas być uw ażan i i uw ażać się za przedstaw icieli sw ych p a rtii lub politycznych k o n tro leró w naszej pracy, zdobyw ających dla swych p a rtii „sfery w pływ ów ” w naszym aparacie.

W yznając już w cześniej te sam e zasady, M akow iecki zebrał w sw ym w y­

dziale ludzi bądź b ezpartyjnych, bądź sym patyków centrow ych lub lew ico­

w ych kierunków politycznych — od S tro n n ictw a P rac y do „jednolitofronto- w ych” socjalistów. P rzed e w szystkim jed n ak p racow nikam i lub k o n su ltan ta­

m i M akowieckiego byli w y b itn i i zasłużeni ludzie ze św iata nauki i k u ltu ry ,

46

Cytaty

Powiązane dokumenty

szawski Krzyż Powstańczy, Krzyż Partyzancki, Medal Za Warszawę, Złoty Krzyż Zasługi oraz Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, (za wybitne osiągnięcia w

Ilość dzieci ich Imiona nazwiska Jakie posiadają zawody, co robią .zajmowane funkcje w zakładach pracy i instytucjach - można dołę* •. czyć oddzielną relację

Oceny celujące ze służby ajencyjnej w prasie, prasowej służby parlamentarnej, historii doktryn, historii publicystyki, reklamy w prasie, samokształcenia (egzamin w 1935

Decyzje o refundacji leków powinien podejmować minister zdrowia.. To on jest odpowiedzialny za

Ta dłoń ma moc czynienia zagłady, więc chociaż za nią tęsknisz, cieszysz się, że nie obejmuje ciebie, lecz jedynie twoje więzienie... Leżał z podkurczonymi

Poruszane tematy dotyczą – tak jak wskazują tytuły poszczególnych rozdziałów – właściwości gramatycznych i słownikowych polszczyzny stosowanej przez Zaolzian oraz języków

Rozmawiamy chocia¿by z Agencj¹ Restrukturyzacji Przemys³u, której do- œwiadczenia chcemy wykorzystaæ przy tworzeniu agencji do spraw restrukturyzacji d³ugów szpitali –

- on sam przypomniał mi się, że kiedyś- przed wojną znął mnie - Potem pisał w listach, że chce się koniecznie za mną ożenić. Za mąż wyszłam w 46