1
S P IS Z A W A R T O Ś C I (4 ) i 0 \ ^
T E C Z K I . .. h)^ X V 9t.
T i 5 5 . H . , ...
I./l. Relacja Ic s t A /! ~ i O
I./2. Dokumenty ( sensu stricto) dotyczące relatora A . A-11
"I./3. Inne materiały dokumentacyjne dotyczące relatora —
"II. Materiały uzupełniające relację
III./1. Materiały dotyczące rodziny relatora
III./2. Materiały dotyczące ogólnie okresu sprzed 1939 r. —
1II./3. Materiały dotyczące ogólnie okresu okupacji ( 1939-1945) — III./4. Materiały dotyczące ogólnie okresu po 1945 k- ^ ^ ~
III./5. Inne ...
a,- k .3 G a A - k i
IV. Korespondencja
A\. ...k. i . A .4.. A. . . .
V. Nazwiskowe karty informacyjne R , 3^
VI Fotografie d>uaL raju
2
3
4
5
6
7
8
9
10
"Elżbieta" - Irena Piasecka
Wspomina Hanna Downarowicz, psJHalszka"
łączniczka Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK.
( T .W H L : H Ą Ą 1 ^ ’bUL
11
■Elżbieta" - Irena Piasecka-Lange. Inne pseudonimy* "In ka", "Kreska*.
Urodzona w Antoninach na Wołyniu* 28 lutego 1907 roku, zmarła w War
szawie 22 listopada 1982 roku.
Ukończyła studia historyczne we Lwowie w 1926 r. W latach 1934 - 1939 pracowała w "Rodzinie Wojskowej" w Toruniu. Mąż jej - kpt.Piasecki zginął w Katyniu.
W czasie oblężenia Warszawy była łączniczką w Dowództwie Obrony War
szawy. W konspiracji pracowała już od 1939 roku. Najpierw w SZP, a nas
tępnie w ZWZ i AK. Od 1940 roku była szedem sekretariatu BIP-u, VI-go Oddziału Sztabu Komendy Głównej AK. Brała udział w Powstaniu Warszawski!!
Po Powstaniu - w niewoli w obozie w Landsbergu.
Po wyzwoleniu obozu pracuje w VI-ym oddziale specjalnym Sztabu Naczel
nego Wodza w Londynie. W październiku 1945-go roku zostaje wysłana jako emisariuszka do Kraju. Już w następnym miesiącu zostaje aresztowana.
Ucieka z aresztu w czasie przesłuchania - skacząc s III-go piętra. Przy upadku złamała obie nogi i uszkodziła kręgosłup. Po wyleczeniue wraca
do Anglii. Ę roku 1974 powraca ha stałe do Polski.
Odznaczona Orderem Virtuti Militari V-ej klasy oraz dwukrotnie Krzyżem Walecznych. Posiadała stopień kapitana.
Moje wspomnienia o "Elżbiecie" dotyczą całego czasu mojej pracy w Ko
mendzie Głównej oraz dwuletniej pracy w Biurze Informacji i Propagandy.
Prowadziłam niewielką "pocztę" BXf-u, podległą bezpośrednio "Elżbiecie"
i szefowi VI-go Oddziału Sztabu -"Prezesowi" /Janowi Rzepeckiemą/.
Według słów "Prezesa" - * Sekretariat", prowadzony przez "Elżbietę", był
"sercem układu Krążenia" całej BIP-owskiej organizacji. A Sercem - ob
darowywała wszystkich, którzy z nią pracowali i wszyscy ci* włącznie ge mną, tym sercem ją samą obdarowywaliśmy. Kie znaczy to by była łat
wowierna. Przeciwnie - ludzi dobierała sobie bardzo starannie. Ulała ogromne wyczucie i w swych ocenach rzadko się myliła.
Jaka była ? Była wysoka, szczupła nawet chuda, ale nie była to zwykła chudość, bo była poprostu drobnej kości. Nazywano ją czasem "czarnym narcyzem? - ubierała się bowiem zurykle w ciemnych kolorach, szarościach a nawet w czerni. Byd może było tak na skutek prawdopodobnej już wtedty żałoby po mężu, o którym wiedziano, że był więziony w Starobielsku.
Poznałam ją właśnie wtedy, kiedy te tragiczne wieści o obozach dotarły już do Polski. Były to wieści tak niewiarogodne, że trudno w nie było uwierzyć.
•Elżbieta" w pierwszych latach mojej pracy przychodziła często do "Be
gonii", która prowadziła zasadniczą łączność z Komendą Główną. Już od pierwszego spotkania spodobała mi się ogromnie zwłaszcza jej delikatny spodób bycia, mówienia, spojrzenia. Była bardzo poważna a zarazem ciepła
12
^ fo flO Pewnego dnia, prawdopodobnie po wcześniejszym uzgodnieniu z naszym
"działem kadr", Elżbieta zaproponowała ml kierowanie nonym punktem łączności - małą pocztą, która byłaby łącznikiem pomiędzy różnymi działami BIP-u, Komendantem VI-go Odz.Sztabu - "Prezesem", okas Komen
dą Główną - poprzez "BegonięS - główną pocztę KG* Podlegałam bespoś- rednlo "Elżbiecie". Ja nie miałam nic do powiedzenia w tej sprawie i musiałam przyjąć tę propozycję, pomomo, że żal min było opuścić gro
no z którym byłam już bardzo zżyta* Zaczęłam więc pracować bezpośred
nio z "Elżbietą" i dzięki temu mogłam ją posnąć bliżej, a nawet ża- przyjaźnić się, - tak bardzo, że pod koniec powstania postanowiłyśmy wspólmie, że jak to się wszystko skończy - to ona będzie matką chrzes- stną mojego dziecka, ktAre właśnie odezwało się we mnie.
Cały okres Powstania spędzałyśmy razem z Elżbietą, zmieniając kolejne kważery. Począwszy od luksusowego Hotelu "Victoria", w którym urzę
dowało dowódctwo Powstania z gen.Monterem i Prezesem na eaele, po przez gmach PKO, Adrię i kolejne lokale już w południoewej części Śródmieścia, m.in. na Polnej.
W gmachu PKO spotkała Elżbietę wielka tragedia. I czasie pamiętnego nalotu w dniu 4 wrzwśnia, w pakoju w schronie na drugim piętrze w podziemiach, zginęło około 30 osób a wielu zostało rannych. V pokoju tym sąsiadującym z dowództwem Powstania zginęło trzech młodych chłop
ców stanowiących "obstawę" * Prezesa. Znałam wszystkich trzech. Ale jeden z nich - siedemnastoletni Jurek - to był ukochany siostrzeniec Elżbiety, którego wychowywała od wielu lat. Gdy spotkałam Elżbietę bezpośrednio po tym wydarzeniu, przyruinach gmachu PKO - Elżbieta
była * SZAEA. Ani jednej łzy. To była największa oznaka jej siły ducha i charakteru.
Nie muszę chyba na zakończenie dodawać jak pełna jestem dla niej uznania, uwielbienia i miłości.
13
14
15
16
17
W N IO SEK O N A D A N IE M EDALU
»ZA UDZIAŁ W WOJNIE O B R O N N EJ 1939«
Piasecka-Lang Irena Le opold
nazw isko im ię im ię ojca
Leontyna
im ię m atki
2 8 .1 1 .1 9 0 7 r . Antoniny Wołyń
d a ta i m iejsce u ro d z e n ia
00-738
<» «
WARSZAWA u l.S ie le c k a 57
s
m 25
d o k ła d n y a d re s zam ieszk an ia i n r kodu
nie pracująca nie
a k tu a ln e m iejsce p ra c y i stanow isko p rz y n a le ż n o ś ć p a rty jn a
m e
k a ra ln o ść sądow a — za co — kiedy — w ym iar kary
je d n o stk a spo rząd zająca w niosek
o rg a n p rzed staw iający w n io sek R adzie P aństw a
N r ... /M W O
a d n o ta c je B iura O dznaczeń Państw ow ych K an celarii Rady Państw a
18
uzasadnienie wniosku Ni
Kapitan Iren a Piasecka-Lang brała czynny udział w walkach w obronie Warszawy we w rześ
niu 1939r przydzielona do Dowództwa Obrony Warszawy. Za męstwo wykazane w tych walkach
została odznaczona przęz Dowódcę Armii
Warszawa Krzyżem Walecznych / Rozkaz dzienny n r . 1 0 5 /1 9 z dnia 2 8 .I X .l 9 3 9 r / .
„ I n t r o g r a f l a ” , W - w a , z a m . 3086 - 200000
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
M - i
M A T E R I A Ł k
P ł k d y p l . w s t . s p . d r J A N R Z E P E C K I
ORGANIZACJA I DZIAŁANIE BIURA INFORMACJI I PROPAGANDY (BIP) KOMENDY GŁÓWNEJ AK*
*
C Z Ę Ś Ć I
B udow a pierw szych zrębów — pierw szy ro k okupacji
W łaściwi organizatorzy naszej w ojskow ej konspiracji, generałow ie Michał Tokarzew ski-K araszew icz i S tefan Rowecki, wysoko oceniali propagandą jako środek w alki z okupantem , toteż tw orzyli nasze szeregi w o parciu o silne liczebnie p a rtie polityczne, a propagandzie przydzielili w sieci organizacyjnej poważne miejsce. W zw iązku z tym , że p odstaw ą p ropagandy m usiała być rzetelna inform acja polityczna, obie te gałęzie działalności połączono w jedno
„B iuro”1. W spółinicjatorem u tw o rzenia „B iu ra” był w yb itn y polityk, znako
m ity publicysta i dziennikarz — M ieczysław N iedziałkow ski. On też służył radą i pomocą w skom pletow aniu „B iu ra”.
W edług tego, co przekazał m i gen. Rowecki, stw orzenie cyw ilno-w ojsko- wego, w yodrębnionego ze „sztabu”, B IP -u nastąpiło pod w pływ em opinii kół politycznych, dom agających się zerw ania z przedw ojennym zw yczajem , że zbieraniem in fo rm acji w ew nętrzno-politycznych zajm ow ał się kontrw yw iad.
Zwyczaj te n fataln ie zaciążył n a opinii S ztabu Głównego i n a stosunkach m iędzy w ojskiem a społeczeństw em , zorganizow anym w stronnictw a. Teraz więc k on trw yw iad Służby Zw ycięstw a Polsce (SZP), potem Z w iązku W alki Z brojnej (ZWZ) i A rm ii K rajow ej (AK) m iał ograniczyć się do zapew nienia nam bezpieczeństw a pracy przez zw alczanie p en e tracji agentów niem ieckich i przez przenikanie do niem ieckich organów bezpieczeństw a.
To uzdrow ienie stosunków m iało polegać tak że na w yrzeczeniu się zbie
ran ia wiadom ości o społeczeństw ie w łasńy m m etodą agencyjną, tj. przez ludzi u kryw ających swój w łaściw y ch a rak ter. W iadom ości m ieli zbierać pracow nicy w ystępujący w im ieniu organizacji, stu d iu jący prasę i dokum enty i n aw iązują
cy k o n tak t z poszczególnym i środow iskam i w celu w ym iany poglądów i infor-
* O p r a c o w a n i e p ł k . d y p l . w s t . s p . d r . J a n a R z e p e c k i e g o , s z e f a B I P - u K G A K , j e s t r e l a c j ą z d z i a ł a l n o ś c i t e j k o m ó r k i .
J a k k a ż d a r e l a c j a , m a o n a w y r a ź n i e s u b i e k t y w n y c h a r a k t e r . P o m i j a n p . m i l c z e n i e m w i e l e z a g a d n i e ń d o t y c z ą c y c h t r e ś c i p r a c y i n f o r m a c y j n e j i p r o p a g a n d o w e j . B I P - u ; n i e p r e c y z u j e j a s n o , ż e b y ł o n n i e t y l k o i n s t r u m e n t e m p r o p a g a n d y , a l e w z n a c z n e j m i e r z e j a k ą ś n a m i a s t k ą d e p a r t a m e n t u p o l i t y c z n e g o - K G A K o b a r d z o s i l n y m w p ł y w i e n a j e j o c e n ę s y t u a c j i p o l i t y c z n e j , a w i ę c i n a j e j f a t a l n e p o s u n i ę c i a i d e c y z j e , b r z e m i e n n e w t r a g i c z n e s k u t k i . ( P o r . a r t y k u ł d r . A l e k s a n d r a S k a r
ż y ń s k i e g o . Niektóre aspekty działalności BIP-u Komendy Głównej AK, W P H
n r 3 / 1 9 6 1 , s . 5 9 .
Z e w z g l ę d u j e d n a k n a z a w a r t e w n i e j b o g a c t w o m a t e r i a ł u f a k t o g r a f i c z n e g o ) c i e k a w e r o z w i ą z a n i a o r g a n i z a c y j n e , u w a g i i w n i o s k i z p r a k t y c z n y c h d o ś w i a d c z e ń p r a c y i n f o r m a c y j n o - p r o p a g a n d o w e j w s p e c y f i c z n y c h w a r u n k a c h o k u p a c j i zasłu g uje n a p u b l i k a c j ę ( R e d . )
1 W p o c z ą t k o w y m o k r e s i e s w e g o i s t n i e n i a — w S Z P — „ B i u r o ” n o s i ł o n a z w ę
„ O d d z i a ł P o l i t y c z n y ” .
36
/ L
O R G A N I Z A C J A I D Z I A Ł A L N O Ś Ć B I P . C z. I.
macji. W y jątk i były konieczne ty lko tam , gdzie w ystąpienie jaw n e mogło grozić „w sypą” w sku tek naiw ności rozm ów ców lub niejednolitości i niepew ności środow iska bądź jego politycznych uprzedzeń lub naw et wrogości do ZWZ.
Nie mogę tw ierdzić, żeby odseparow anie k o n trw y w iad u od inform acji w e- w nętrznopolitycznej udało się. Bodaj że przez w ysunięcie tezy, że w yw iad obcy może sięgnąć do nas przez in n e organizacje podziemne, zacieśniające stosunki z nam i, k ontrw y w iad uzasadnił rozszerzenie swoich zainteresow ań, a zdobyw ając przy tym szereg inform acji ogólnego znaczenia, zaczął je zesta
wiać i przedstaw iać kom endantow i ZWZ w sw oim ośw ietleniu. Część tych in form acji udzielał BIP-owi.
Zm ianom uleg ł tak że ogólny stosunek do propagandy. W m iarę jak cy- w ilno-w ojskow a organizacja S Z P przem ieniała się w w ojskow y ZWZ i AK, jak m ilitaryzow ała się sieć organizacyjna, jak łap a ok up anta w y ry w ała z sze
regów konspirujących coraz w ięcej cyw ilnych i w ojskow ych działaczy o szer
szych horyzontach, m alało zrozum ienie znaczenia propagandy w AK. P ra cownicy B IP niższych szczebli coraz częściej spotykali się w sw ym otoczeniu służbowym z lekcew ażeniem ich p racy i je j potrzeb, odsuw aniem się od nich ze w zględu n a bezpieczeństw o (łączność^ w yw iad i propaganda m iały bardzo szeroką płaszczyznę ta rc ia z o rganam i bezpieczeństw a okupanta). Ponadto rów nież i osobiste poglądy różnych kacyków zaczęły z czasem ham ow ać dzia
łalność propagandow ą i psuć je j jedriolitość, a pracow nicy propagandy spo
tykali się nie tylko z lekcew ażeniem , ale n aw et z pogardliw ą wrogością. Cza
sem dochodziło aż do sabotow ania naszej „linii prop ag and y”, w ynikającej całkow icie z decyzji dowódcy AK. N iestety, n aw et gen. Rowecki — stale przeciążony p racą — nie w y w ierał pod ty m w zględem dostatecznego nacisku bezpośredniego na skłonnych do sam ow oli niek tó ry ch dowódców i k iero w ni
ków. A w ielu z nich m iało dość m ętn e pojęcie o roli, jak a przyp adała p ro pa
gandzie w zespole działań, k tó re obejm ow aliśm y n azw ą „w alka bieżąca”. Są
dzę, że najw ięcej obiektyw nej (choć niedostrzegalnej) szkody przynosił w ro gowi nasz w yw iad w ojskow y. A że jego, przede wszystkim , w yniki m usiały być szybko przekazyw ane, więc na drugim m iejscu trze b a było postaw ić pracę radiostacji. Sabotaż, d y w ersja i p a rty z a n tk a m ogły odegrać dużą ro lę tylko wtedy, gdy uderzały w najczulsze ogniw a w ojennej m achiny ok upanta lub działały w 'skali m asow ej. Tym czasem dotkliw ość m asow ych represji, koniecz
ność oszczędzania środków i ludzi nie pozw alały rozw inąć te j form y w alki na szerszą skalę. Toteż osiągane tą drogą duże w y niki polegały głów nie na w ią
zaniu w Polsce nieco w iększych sił o k u p an ta oraz podnoszeniu n a duchu spo
łeczeństw a polskiego, a deprym ow aniu Niem ców; było to też form ą p ro p a
gandy, i to silną, choć kosztowną.
W yniki pro pagandy sensu stricto są rów nie tru d n e do określenia, jak skuteczność w yw iadu. A le prow adzona przez dłuższy czas, konsekw entnie i przy pomocy dużego ap a ratu , zaczęła działać law inow o i przenikać wszędzie, jak fale powodzi, paraliżow ać przeciw nika, podważać jego w iarę w zw ycię
stwo i osłabiać zw artość szeregów. N ieprzyjaciel doceniał to lepiej niż w łasne dowództwo średnich i niższych szczebli i tępił propagandę n a rów ni z w y wiadem. A że propaganda m usiała działać półjaw nie, jej m asowa działalność była w idoczna i uchw ytna, działalność p ropagandow a w konspiracji była ró w nie niebezpieczna, ja k innych organów „w alki bieżącej”.
Poniew aż w pierw szym okresie okupacji pełniłem fu nk cję szefa sztabu
9 — W o jsk o w y P rzegląd H isto ry czn y
37
J A N R Z E P E C K I
okręgu stołecznego ZWZ, m ając ty lko lu źn ą styczność z działem inform acji i propagandy, przeto tw orzenie zaw iązków jej k ierow n ictw a i organów w yko
naw czych mogę przedstaw ić tylko n a podstaw ie re la cji zebranych od ludzi, którzy je tw orzyli.
P rzede w szystkim podkreślić trzeba, że w po w staniu ich dużą rolę ode
grała inicjatyw a energiczniejszych, bard ziej przedsiębiorczych jednostek, k tó re po naw iązaniu k o ntaktu z SZP (później ZWZ) oddaw ały się do dyspozycji ty ch władz w raz ze swym dorobkiem , pom ysłam i i m ożliwościam i. N ależałoby jesz
cze dodać, że poglądy kierow n ictw a k o n sp irac ji n a zagadnienie propagandy w ykazyw ały początkowo dużą rozbieżność. N a p rzy kład kom endant stołecz
nego okręgu SZP (b. w ojew oda H e n ry k Józew ski) uw ażał, że należy ogran i
czyć się do w yczerpującego inform ow ania społeczeństw a o faktach, rezygnu
jąc w zasadzie z propagandy, natom iast kierow nictw o naczelne od razu Sta
nęło n a stanow isku podjęcia szerokiej ak cji propagandow ej.
T ak więc w „centrali” już w początkach p aździernika 1939 r. zorganizo
w ane zostało rozpow szechnianie kom unikatów ra d io w y c h ., N asłuch rozgłośni m ocarstw zachodnich zorganizow ano gdzieś w otoczeniu p rezyd enta S ta rzy ń skiego. K om unikaty redagow ał sek retarz Szkoły S ztu k P ięknych, znany dziś p lasty k S tanisław Tom aszewski (ps. „M alarz”, „M iedza”), k tó ry w latach 1941—1944 ilu stro w ał w szystkie nasze w yd aw nictw a. K om unikaty b yły pisane i odbijane w budyn ku Zachęty.
Po skontaktow aniu się „M alarza” z pierw szym szefem B IP -u („Oddziału Politycznego”) „Szczepanem ” (m jr rez. T adeusz K ru k-S trzeleck i, w 1939 r.
kierow n ik „Domu Żołnierza” n a Pradze), k o m u n ik at „M alarza” został włączo
ny do „K w atery R adiow ej” B IP ZWZ, u tw o rzon ej w g ru d n iu 1939 r. pod kierow nictw em dr. S tanisław a Płoskiego. P raco w ał w niej także Franciszek Stem ler. Na wiosnę 1940 r. n astąp iła reorg an izacja te j kom órki.
Pierw szym naszym centraln y m w y daw nictw em propagandow ym i głów nym organem politycznym by ł d w utyg od nik „W iadomości P olskie”. Zaczął on wychodzić już w listopadzie, początkow o o d b ijan y na powielaczu. W styczniu 1940 r. zaczęto drukow ać go poufnie, za o płatą, w jaw n ej d ru k a rn i n a No
w ym Swiecie. Od kw ietnia zorganizow ano W łasną ta jn ą zecernię (początkowo mieściła się przy ul. K redytow ej, potem p rz y ul. M azowieckiej), skąd przeno
szono skład do jednej z jaw nych d ru k a rń , z k tó ry m i kolejno naw iązyw ano k o n tak ty i zaw ierano poufne um ow y. Zależność od nich n ie sprzy jała reg u larności w ychodzenia pism a, zdarzało się, że nieuczciw y k o n tra h e n t w yzyski
w ał położenie, b ra ł pieniądze na d ru k , a n aw et doinw estow anie zakładu, a po
tem pod pozorem zagrożenia, uch y lał się od w y ko nania pracy. Toteż już na wiosnę 1940 r. postanow iono rozpocząć budow ę w łasn ej ta jn e j dru k arn i.
Pierw szym red ak to rem „W iadomości P olsk ich ’,’ został A ntoni W ieczorkie
wicz, h istory k sztuki, kustosz kam ienicy B aryczków , członek S tro nn ictw a De
m okratycznego, ongiś w spółpracow nik „D ziennika P op ularn eg o ”. S ekretarzem redakcji był rów nież h isto ry k sztuki — M ichał W alicki. W m arcu 1940 r. re dakcję przejął B olesław Srocki, socjolog, ekonom ista i publicysta, s ta ry zeto- wiec, pow iązany ideologicznie i organizacyjn ie z h arcerstw em (członek R ady W ychowawczej „Szarych S zeregów ”), po w ojnie pracow nik naukow y „Insty tu tu B ałtyckiego”. S ekretarzem re d ak cji został d r Tadeusz M anteuffel, zm a
rły niedaw no długoletni d y re k to r In sty tu tu H isto rii PAN.
Do zorganizow ania działu polityczno-inform acyjnego powołano (na w nio
sek M ieczysława Niedziałkowskiego) inż. arch. Jerzego M akowieckiego (ps.
„M irewicz”, „Tomasz M alicki”, „W okulski” , „K uncew icz”). O bdarzony dużym
38
2 O R G A N I Z A C J A I D Z I A Ł A L N O Ś Ć B I P . C z. I.
zmysłem politycznym i św ietnie zo rientow any w środow isku w arszaw skich czynnych polityków , M akow iecki by ł jednym z czołowych członków S tronnic
tw a D em okratycznego (po aresztow aniu kolejnych prezesów SD, dr; W ięckow
skiego i M ieczysława B ilka objął jego stanowisko). N ieprzeciętnie zapam iętały w pracy i rzetelny, zgrom adził w sw ej kom órce (niew ątpliw ie korzystając z porad i innych pow ażnych polityków ) zespół znakom itych fachowców, znaw ców i badaczy zagadnień, ze św iata politycznego i z w arszaw skich wyższych zakładów naukow ych. B yli to przew ażnie ludzie b ezpartyjni, zbliżeni do cen
trow ych lub postępow ych g rup politycznych: od chrześcijańskiej dem okracji do socjalistów, syndykalistów .
O drębną pozycję w B IP -ie zajm ow ało ta jn e W ojskow e B iuro H istoryczne, m ające zbierać m ateriały do przyszłej jaw nej działalności naukow o-historycz- nej. N iem niej jed n ak już w czasie okupacji
zaczęło ono zasilać sw ym i pracam i służbę inform acyjną (udział w opracow aniu spraw o
zdań dla w ładz n a em igracji), jak rów nież propagandę, p ubliku jąc w naszej prasie re lacje i zestaw ienia z w alk w rześniow ych, z działań jednostek polskich na Zachodzie
i akcji przeciw okupantow i. W ojskowe B^uro Historyczne, podległe bezpośrednio płk. Ro
weckiemu, zaczął organizow ać — na jego po
lecenie — w kw ietniu 1940 r. d r S tanisław Płoski, od w ielu la t działający już w dziedzi
nie h isto rii w ojen i wojskowości. P od jego kierunkiem pracow ali w WBH m.in.: Adam Próchnik (zm arły w 1942 r.), G ustaw K aleń- ski (pracow nik A rchiw um W ojskowego, a potem Państw ow ego B anku Rolnego — rozstrzelany w 1943 r.), Jerzy M eersch (b. se
kretarz prezydenta S tefana S tarzyńskiego —
w 1942 r. zginął w Oświęcimiu), K saw ery Zdj. 1. Gen. bryg. Stefan Rowecki Świerkowski (zmarły niedaw no profesor
UW), stary bojowiec P P S F ranciszek L ipiński oraz zm arła w R avensbriick inspektorka p ra c y H alina K rahelska. A dam P ró ch n ik prow adził tzw . kronikę okupacyjną, k tó ra służyła za podstaw ę do redagow ania niezw ykle szczegóło
wych, lecz skondensow anych, dw utygodniow ych „rap o rtó w o te rro rz e ”, które przekazyw ano do Londynu.
Na wiosnę 1940 r. podjęto w B IP -ie uporząd ko w an ie nieco chaotycznej początkowo organizacji „B iura”. T ak więc utw orzono „w ydział W ydawniczy”, k tó ry m iał jed n ak objąć tylko stronę techniczną propagan dy — a więc pro
dukcję i kolportaż. Na czele tego w ydziału stan ął w y b itn y fachowiec z dzie
dziny organizacji w ydaw nictw , m gr p ra w Je rz y R utkow ski (ps. „M ichał”,
„Kmita”, po w ojnie d y re k to r naczelny „Inco”).
W k w ietniu 1940 r. utw orzono „w ydział p raso w y ”, k tó ry powierzono w y
dawcy dziennika „5 ran o ” i zarazem w arszaw skiem u przem ysłow cow i Tade
uszowi K obylańskiem u (ps. „W iktor”). IZecono m u n ad zó r n ad red akcją „W ia
domości P olskich”, w ydaw nictw em k om unikatu radiow ego i założonej w m ar- cu „A gencji P raso w ej”.
39
J A N R Z E P E C K I 2
A gencja ta m iała zasilać m ateriałem inform acyjno-propagandow ym jak najw iększą ilość podziem nych pism w arszaw skich, a więc utrzym y w ać kon
ta k t z ich redakcjam i, co było rzeczą politycznie tru d n ą , a ponadto wym agało w ielkiej ostrożności. Do redak cji w szedł w spom niany już plasty k S tan isław Tomaszewski, k tó ry prócz udziału w p racy re d ak cy jn ej prow adził techniczną stronę w ydaw nictw a. D rugim w spółpracow nikiem b y ł m łody ekonom ista m gr Zbigniew K unicki (ps. „Zbigniew ”) oraz polonistka H alina C zerw ińska (ps. „H alina”), później w łączyła się jeszcze je j siostra. K iedy w połowie 1940 r. organizacja w ojskow a Zw iązku O dbudow y R zeczypospolitej (ZORJ podporządkow ała się ZWZ i przystąpiono do w cielania jej, działacz ZOR, praw n ik Tadeusz Zenczykowski2 (ps. „W ładysław ”, „K ow alik”, „K an ia”), wszedł tak że do redakcji AP. „A gencja” b y ła o db ijana n a pow ielaczu w fir
m ie papierniczo-technicznej W ładysław a Sadow skiego, mieszczącej się w do
m u sąsiadującym z hotelem „Polonia”, dziś rozebranym .
Tw órcza rola sam odzielnych i energicznych jednostek w tw o rzen iu kon
spiracyjnych placów ek inform acyjno-propagandow ych przyszłej AK odegrała na niższych szczeblach większą jeszcze ro lę niż w „c en trali’,’: m ożna by naw et powiedzieć, że im niżej — tym w iększą. W ybitnym tego przykładem jest rozwój sytu acji w okręgu stołecznym.
Z nany działacz harcerski, A leksander K am iński (ps. „K aźm ierczak”, „H u
b e rt”), należał do tych, którzy zaraz po k ap itu lacji W arszaw y odczuli potrzebę organizow ania oporu i rzetelnego inform o w an ia społeczeństw a. W g ro nie bli
skich m u ludzi znalazł się ktoś, kto sk o n tak to w ał go z H. Józew skim , podej
m ującym w łaśnie organizow anie okręgu SZP, i dzięki tem u już 5.11. ukazał się pierw szy n u m er „B iuletynu In form acyjn ego ”, od bity n a powielaczu. „Biu
le ty n ” czerpał inform acje z różnych w arszaw skich środow isk (jednym ze sta
łych inform atorów był re k to r u n iw ersy tetu , d r Antoniewicz) i korzystał z k il
ku p ry w atn ych nasłuchów radiow ych, a zwłaszcza n asłuch u prow adzonego na Żoliborzu przez W iktorię G oryńską. P ierw szym w spółpracow nikiem K am iń- skiego był S tanisław Berezowski. Później w różnych okresach pracow ali tam jeszcze: K azim ierz W agner, A ntoni Szym anow ski, W itold K ula, a w cza
sie pow stania także B olesław Srocki. Żelazną s e k re ta rk ą red ak cji by ła M aria S traszew ska (ps. „Em m a” i „A nna”).
W początku swego istnienia „B iuletyn” w ychodził w ilości 500 egz., a n a
kład był przekazyw any zespołow i kolporterśk iem u, k tó ry zorganizow ał p ierw szy szef stołecznego B IP-u, Z ygm unt H em pel, ps. „Łukasz” (na w iosnę 1941 r.
opuścił szeregi ZWZ, przekazał okręgow y B IP re d ak to ro w i „B iu letyn u”, a sam oddał się działalności politycznej; poległ w pow staniu). O czyw iście^nurtow ała go m yśl, b y „B iuletynow i” zapew nić lepszą szatę' graficzną, w iększy nakład i szersze m ożliwości oddziaływ ania. B odaj w k w ietn iu 1940 r. wszedł więc w porozum ienie z działaczem ludow ym K azim ierzem B anachem (b. członek R ady Państw a), aby zorganizow ać w spólnie m ałą' d ru k a rn ię, łatw ą do zakonspi
row ania. R ealizacja tego zajęła praw ie trz y m iesiące i 6.7. ukazał się p ierw szy d rukow any nu m er „B iuletynu”, k o lpo rto w an y łw ZWZ i SL. A le do stab i
lizacji tego stan u było daleko. W lokalu p rzy ul. Szopena 1 odbito zaledw ie 2 W idoczna już w latach okupacji skłonność — jak autor później pisze — do „małej polityki, na boku” doprowadziła T. Żenczykow skiego na m anow ce zdra
dy narodowej i przejścia na służbę CIA. Jak wiadom o, jest on obecnie jednym z głów nych filarów radia „Wolnej Europy” i pośw ięca całą sw ą energię szkalow a
niu narodu polskiego i naszej w ładzy lu dow ej. (Red.).
40
'2 O R G A N I Z A C J A I D Z I A Ł A L N O Ś Ć B I P . C z. I.
jeden num er; do zm iany m iejsca zm usiła nerw ow ość i obaw y dozorcy domu.
B iuletyn” znów na 2—3 tygodnie przeszedł na poczc.w y powielacz, a przez ten czas d ru k a rn ia zainstalow ała się na ul. B ro w arn ej 20, gJzie dostawiono w niej d ru g ą maszynę. W krótce n astąp iły dalsze przenosiny c ru k a rn i (tym razem planowe) do coraz lepszych lokali na ul. D obrą 18 i K siążęcą I I (na te ren Z akładu G łuchoniem ych i Ociemniałych).
Jed n ak i tam d ru k a rn ia nie zaznała spokoju. W zw iązku z zagrożeniem została w dn iu 4.2. braw urow o ew akuow ana, ale z b ra k u przygotow anego lokalu przez kilka tygodni nie m ogła pracow ać i znow u powrócono do pow ie
lacza. Z nowego pomieszczenia n a ul. D o b re j' 34 dnia 15.5.(?) wypuszczono pierwszy num er. W czasie te j p rzerw y n a stą p ił „rozw ód” ze S tronnictw em Ludowym, k tó re zorganizowało w łasną bazę d ru k a rsk ą, choć na podstaw ie ustnego porozum ienia się zfe m ną Czesław a W ycecha i K azim ierza B anacha
^stronnictwo jeszcze przez szereg m iesięcy przyjm ow ało do kolpo rtażu 2 tys.
egz. „B iuletynu”. W tym czasie n astąpiły też posunięcia organizacyjne, k to ”o zm ieniły zależność i c h a ra k te r pism a.
W styczniu 1941 r., rów nież z in icjaty w y „K aźm ierczaka” i dzięki jego możliwościom, pow stała w okręgu stołecznym znana później szeroko org ani
zacja „małego sabotażu” pod nazw ą „W a
w er”.
Innym przykładem płodnej inicjaty w y indyw idualnej w okręgu stołecznym by ła działalność H aliny C horążyny i K azim ierza Gorzkowskiego (ps. „W olf”, „A ndrzej”, „A.
Sokolnicki”, „AS” i „G odziem ba”). C horą
żyna, w porozum ieniu ze w spom nianym Zygm untem Hemplem , już w 1939 r. zorga
nizow ała kom órkę łączności m iędzy areszto
wanymi działaczami w arszaw skiego podzie
mia, osadzonymi na P aw iaku, a św iatem ze
wnętrznym . K orzystała przy tym z w ydatnej pomocy działacza hąrcerskiego inż. J a n a Rossmana. Roznoszenie wiadom ości i ostrze
żeń powierzono harcerzom .
W połowie lutego 1940 r., po' kilk udnio
wym zatrzym aniu, .opuścił P aw iak dzienni
karz K. Gorzkowski, wynosząc stam tąd zna
jomość w arunków i now e możliwości kon
taktowe. S tanął on tera z na czele „kom órki
w ięziennej”, ponieważ Chorążyna, jako w ykw alifiko w ana chemiczka, przeszła do tworzonej w łaśnie w ZWZ organizacji sabotażow o-dyw ersyjnej „Zw iązek Odwetu”3. Dzięki ofiarnej, a niebezpiecznej pracy ludzi z kom órki „W olfa”
możliwe było zarów no otrzym yw anie w iadom ości dotyczących aresztow ań 1 śledztwa, jak m oralne i fizyczne podtrzym yw anie uw ięzionych. K om órka niiała znakomicie zorganizow aną służbę ostrzegania zagrożonych, przepisyw a
nia i roznoszenia grypsów oraz zbierania odpowiedzi na nie.
3 Trzeba dodać, że „Wolf” zajm ował się pryw atnie także zbieraniem w szelkich wiadomości z terenu W arszawy, zestaw iał je, przepisyw ał w kilku egzemplarzach 1 Przekazywał kilku stałym odbiorcom, m.in. redakcji „B iuletynu”. Ponadto w 1940 roku utworzył organizację „małego sabotażu” pod nazw ą „Palm iry”, która z czasem Połączyła się z „Wawrem”.
Zdj. 2. Stanisław Płoski
41
J A N R Z E P E C K I
P rzedstaw iłem tu pow staw anie różnych kom órek inform acyjno-propagan- dowych w stołecznym o k ręgu ZWZ. Oczywiście, z tego ro dzaju inicjatyw y pow staw ały odpow iednie kom órki n a tere n ie całej Polski, a ich w ydajność i rozwój zależały przede w szystkim od lokalnego natężenia te rro ru okupacyj
nego. Dziś tru d n o już zarejestro w ać te p rzejaw y oporu, w yrosłe z ducha wiel
kiego poświęcenia i opłacone licznym i, krw aw y m i ofiaram i. B yły w śród nich i takie, k tó re nie przekroczyły ra m gm in lub pow iatu i nie zdołały powiązać się w jednolitą akcję, kiero w an ą centraln ie, i naw et nie pozostały po nich ślady w form ie zachow anych dokum entów . B yły i tak ie, k tó re n ajp ierw opanow y
w ały obszar rów ny w ojew ództw u, a dopiero potem w łączały się w akcję ogólną AK: np. pismo „O dw et1’ i w yrośli przy nim „Jęd ru sie”, działający od R adom ia po K raków . W ielu uczestników tak ich poczynań zginęło lub zmarło, nie zdoław szy zdać z nich spraw y. Z n a tu ry rzeczy najlepiej pod względem propagandow ym zorganizow any b y ł te re n w ojew ództw : w arszaw skiego i k ra kowskiego, i one najsiln iej p rom ien io w ały n a obszary sąsiednie.
W ciągu 1940 r. zaszły w ydarzenia, k tó re zm ieniły sytuację p raw n ą ZWZ, jego stru k tu rę i zadania strategiczne, co pociągnęło za sobą tak że zmianę zadań inform acyjno-propagandow ych.
W pierw szych m iesiącach tego ro k u ZWZ, którego K om enda Główna znajdow ała się w P aryżu, b y ł — w ed ług uchw ał rządow ych, pow ziętych w okresie od listopada 1939 r. do lutego 1940 r. — jed yn ą upraw om ocnioną rep rezentacją w ładz em igracyjnych, obow iązaną do obsługiw ania ich wszech
stronnym i inform acjam i i o rganizującą w alkę orężną. M iał być „organizacją jednolitą, jedyną działającą n a te re n ie k ra ju ”, „ośrodkiem k on spiracji w oj
skowej n a teren ie k ra ju ”, k tó rem u m iały się podporządkow ać w szystkie po
krew ne organizacje istniejące n a tere n ie Polski. P rzy tym n a obszarach po obu stronach ówczesnej linii d em ark acy jn ej usiłow ano ustanow ić osobne zastęp
cze „kom endy okupacji”.
W okresie kw iecień—czerw iec rząd p od jął decyzje, k tóre zm ieniły te n stan rzeczy. W kw ietn iu uchw alono u stanow ien ie w k ra ju „delegata rz ąd u ”, który m iał być „w zakresie sp ra w politycznych łącznikiem m iędzy k ra je m a rzą
dem ”, „w spółdziałać ze stro n n ictw am i” , w ydaw ać w porozum ieniu z nimi
„obow iązujące dla ZWZ d y re k ty w y polityczne”, „kontrolow ać w ykonanie bu
dżetu przez ZWZ” i „zatw ierdzać W yroki śm ierci sądów w ojskow ych”, utw o
rzonych przy ZWZ. ZWZ natom iast m iał m obilizow ać społeczeństwo do walki z okupantem , organizow ać ją oraz dostarczać wiadom ości w ojskow ych.
U chw ały rządow e p rzew idyw ały pow ołanie w k ra ju „reprezen tacji poli
tycznej”, złożonej z „przedstaw icieli czterech głów nych stro n n ictw ”, oraz sieci delegatów rz ąd u ”, co pociągało za sobą konieczność stw orzenia delegackiego a p a ra tu państw ow ego. W czerw cu d o ta rł do k ra ju „tym czasbwy delegat rządu ”, k tó ry m iał w prow adzić te postanow ienia w życie.
Czerwcowa klęska alian tó w we F ra n c ji w płynęła na dalsze istotne zm iany w s tru k tu rz e i zadaniach ZWZ. Depeszą z d n ia 18.6., przekazaną za pośrednic
tw em bazy ZWZ w Budapeszcie, m ianow ano gen. Roweckiego „pełnomocnym zastępcą k om endanta głów nego” o szerokich pełnom ocnictw ach i nakazano m u „aż do odw ołania zaniechać w szelkich aktów z bro nią w ręk u, z w yjątkiem działań koniecznych dla bezpieczeństw a organizacji”, oraz „pracow ać n a długą falę”, nadając organizacji „c h ara k te r w y b itn ie k adrow y”, „m ając n a oku p rz etrw a n ie złych czasów z najm niejszy m i stra ta m i”. Te sform ułow ania mu
siały oczywiście w płynąć rozstrzygająco n a ch a ra k te r propagandy.
42
O R G A N I Z A C J A I D Z I A Ł A L N O Ś Ć B I P . C z . I.
W ślad za ty m depesza z 30.6. przyniosła likw id ację kom endy ZWZ n a Im igracji i m ianow anie kom endantem głów nym gen. Roweckiego.
W tym sam ym czasie, gdy gen. Row ecki staw a ł na czele ZWZ, działały już siły, którym zależało n a podw ażeniu zaufania, ja k ie m iał do niego gen. Si
korski. Jacyś p o kątni inform atorzy donieśli naczelnem u wodzowi, że w k ra jowym kierow nictw ie ZWZ p racu ją w ojew oda Józew ski, m jr K ruk -S trzelecki (ps. „Szczepan”) oraz płk A lbrecht. Ich rolę i znaczenie widocznie odm alow a
no takim i barw am i, że gen. S ikorski uznał za stosow ne na wiosnę 1940 r.
żądać usunięcia ty ch ludzi z szeregów. Gen. R ow ecki odpowiedział, że b. w o
jewoda Józew ski już przed k ilku m iesiącam i p rzestał pracow ać w ZWZ, pozo
stałych zaś nie uw aża za działaczy politycznych i nie widzi powodu do usu-
~wnia ich z apolitycznej organizacji w ojskw yej1, w której p ełnią fu nk cje w oj
skowe. P o ponow nych naciskach w jesieni u su n ął m jr. Strzeleckiego, czemu zawdzięczam w yznaczenie m nie n a szefa B IP-u. L ik w id acji płk. A lbrechta do
konali Niemcy. T rzeba stw ierdzić, że płk A lbrecht, którego znałem jeszcze ze wspólnych studiów w WSWoj., nie w yw ierał w pływ u n a k ieru n e k działalności gen. Roweckiego, m imo że p ełnił fu nkcję jego szefa sztabu.
Na początku października „G ro t” w ezw ał m nie do siebie i oświadczył, że nie jest zadowolony z pracy propagandow ej
BIP-u, a ponadto m a sw oje plany, k tó re w y
smagają zm iany n a tym stanow isku, i posta
nowił zastąpić „W iktora” m ną. Poza tym uprzedził m nie, że przew iduje ponow ienie
^ się nacisków ze strony naczelnego wodza na
^usunięcie „Szczepana” i wzmożenie się a ta ków na jego osobę. P ostanow ił zrezygnować z w alki o „Szczepana”, i w zw iązku z tym mam się przygotow ać do objęcia kierow nic- i twa B IP -u w najbliższych m iesiącach. „W ik
tor” zaś został zaproszony w krótce do tzw.
Rady Propagandow ej, k tó ra m iała koordy
nować propagandę D elegatury i ZWZ.
15.10. zacząłem obejm ować sw oje now e obowiązki, przyjm u jąc pseudonim „B ur
m istrz”4. „Szczepan” oddaw ał mi nie tylko dział pracy „W iktora”, ale tak że ' całą kłopot
liwą i słabo jeszcze działającą „technikę” oraz Biuro H istoryczne — czyli w szystko prócz inform acji politycznej. Nie zdążyłem jeszcze
dobrze zorientow ać się w now ej pracy, poznać podw ładnych, gdy — jesz
cze w październiku — now y rozkaz, w ynikły z now ych nacisków , nak azał mi w ciągu 48 godzin całkow icie zastąpić „Szczepana” w jego obowiązkach.
W krótkim czasie „G rot” dodał do tego n iek tó re prace, któ ry m i k ierow ał do
Zdj. 3. Tadeusz M anteuffel
4 Ze w zględu na panującą u nas tytułom anię i w obec zrozumiałego zakazu, nie- jz p ie c z n e g o w naszych warunkach, używ ania stopni w ojskow ych, postanowiłem
atwić sytuację moim w szystkim rozmówcom i używ ać pseudonim ów, będących t»Kpem tytułam i. Pozw alało to nieco swobodniej rozm awiać naw et w m iejscach Publicznych i przez telefon. W m iarę zasypyw ania się pseudonim ów używ ałem w ięc:
”. urmistrz”, „Górski”, „Sędzia”, „Rejent”, „Prezes”, „W olski” — niektórych ponow nie Po „obeschnięciu”, „Inżynier”, „Doktor” i „M ecenas” b yły już zaiete.
43
J A N R Z E P E C K I 2
tychczas osobiście, i szereg kontaktów , k tóry ch osobiste podtrzym yw anie było dlań zbyt uciążliw e i niebezpieczne.
Co zastałem w B IP-ie — pierwsze zadania i poczynania
Pierw sze m oje czynności na now ym stanow isku polegały, oczywiście, na zaznajom ieniu się z tym , co zastałem , a więc ta k z ludźm i, ja k i z urządze
niami.
W ydział w ydaw niczy (w łaściw ie „techniczny”), n a czele którego stał Jerzy R utkow ski, był dopiero w początkow ej fazie rozbudow y. D rukow anie wów
czas „W iadomości Polskich”, jedynego o rg anu centralnego, odbyw ało się — jak w spom niałem — w różnych d ru k a rn iach jaw nych, n a podstaw ie um ów czysto finansow ych. P ism o wychodziło niereg u larn ie, a w sku tek tego i kol
portaż był bardzo kulaw y, m im o pełnego pośw ięcenia k o lp o rterek p racu ją
cych pod kierow nictw em por. A dam a Jastrzębskiego (ps. „K orw in”)5 — b y łego ad iu tan ta 55 pp, dowodzonego daw niej przez gen. Roweckiego.
Zapadła już decyzja zorganizow ania ta jn e j d ru k a rn i na ul. M orszyń- skiej 35, w w illi ak to rk i N iny G rudzińskiej. P rac e były n a ukończeniu, przy ty m koszt był uderzająco niski: niew iele ponad 5 tys. zł. D ru k a rn ia ta, n a
zw ana później „w arsztatem n r 1” , m iała potem sw oją bog atą i b urzliw ą h i
storię.
Również inn y dział tech n ik i — nasłuchy rad iow e — nie funkcjonow ał zadowalająco. N a doborze treści odbijał się w yraźnie b ra k przygotow ania po
litycznego i wojskowego dzielnej zresztą re d a k to rk i „K ingi” (M azurówna), a nie dość sprężysta i m oże zbyt oszczędna organizacja całej kom órki powo
dow ała częste opóźnienia nakładu. N iew ielkie naw et nied otrzy m anie te rm i
n u — spóźnienie się na codzienny rozdział poczty — powodowało, że kom u
n ik aty dochodziły do adresatów z całodziennym opóźnieniem. O rganizacja tej pracy nie była rzeczą łatw ą, bo ostrożność i różne tru dn ości lo kalne zmuszały, by każda z niebezpiecznych czynności składow ych: odbiór, redak cja, pisanie n a m atrycy i pow ielanie, odbyw ały się w inn ym lokalu. Później dopiero — za cenę znacznych w ysiłków — stw orzyliśm y w aru n k i, pozw alające na sko
m asow anie tych czynności. , •*-
S tan „A gencji P raso w e j” nie by ł zadow alający. W yglądało na to, że p ra cuje tam sam odzielnie 3—4 rów norzędnych redakto ró w , z k tó ry ch żaden nie b y ł dziennikarzem — an i z zawodu, ani z p ra k ty k i — w padających na krótko i w dow olnym czasie, n ad p racą któ ry ch nie było jednolitego kierow nictw a.
Coś jak „kucharek sześć” . Toteż tek sty „A gencji” były niezbyt staran n e. Róż
norodny styl, stopień opracow ania zagadnień, tłum aczenia obcojęzycznych określeń fachowych, nazw geograficznych, term inologii politycznej itd. u d e
rzały na każdej stronicy tekstu. T akże poglądy polityczne części pracow ników , mogące odbić się na treści zam ieszczanych m ateriałó w i stanow ić pu n k t za
czepienia do ataków na ZWZ, w ym agały w prow adzenia zm ian personalnych, k tó re też niebaw em przeprow adziłem .
5 Wspominając o nim na s. 198 m oich Wspomnień i przyczynków historycznych, n ie znałem jeszcze jego nazwiska. Podał mi je po przeczytaniu książki siostrzeniec
„Korwina”, płk Tadeusz Białek, w raz z inform acją, że por. Jastrzębski w latach 1936—39 był dowódcą kom panii zam kowej w W arszawie. K orzystam z niniejszej okazji, by sprostować także błąd zaw arty w mojej książce:1 „Korwin” n ie kierował kolportażem w okręgu, lecz w B IP K om endy Głównej, a jego aresztow anie nastą
p iło nie w lutym 1940 r., lecz około 27.3.1941 r.
44
2 O R G A N I Z A C J A I D Z I A Ł A L N O Ś Ć B I P . C z. I.
S tan najspokojniejszej kom órki B IP, W ojskowego B iura H istorycznego, nie wzbudzał żadnych zastrzeżeń.
O bejm ując dział inform acji B IP -u, z w ielkim zdziw ieniem stw ierdziłem , że form alnie na jej czele sta ł człowiek o pseudonim ie „P aw eł”, ja k się oka
zało b. w icew ojew oda tarnopolski — N iepokojczycki6. Stanow isko jego było zupełnie zbędne, gdyż podlegały m u tylk o dw ie kom órki, k tó ry ch kierow nicy i tak zdaw ali sp raw ę ze sw ej pracy w prost szefow i B IP -u. Je d n ą z ty ch ko
mórek by ł w ydział inform acji, kierow any przez M akow ieckiego, w d ru g iej — ze zdziw ieniem odkryłem ogniwo, służące do zdobyw ania in fo rm acji w nie- przyjaźnie ustosunkow anych do rząd u i do ZWZ kołach kom unistycznych. Na czele tej kom órki stał znany „rzeźbiarz-drzew orytnik, S tanisław Ostoj a-C hro- stowski (po w ojnie re k to r A kadem ii Sztuk P ięknych). Jed n y m z pierw szych moich posunięć po objęciu B IP -u było żądanie bądź lik w id acji kom órki Chro- stowskiego, bądź przejścia jej do kon trw y w iad u , co ostatecznie nastąpiło po kilkutygodniow ych p ertrak tacjach . Ju ż w cześniej zlikw idow ałem stanow isko
„Paw ła”, k tó ry przeszedł do „adm inistracji zastępczej”.
W ydział Inform acji w zbudzał w ludziach spoza ZWZ najw iększe zacieka
wienie, nieuzasadniony niepokój — powiedz
my w yraźnie — plotki. T u zaś stosunki były właśnie pod w zględem politycznym n a j
zdrowsze. F un k cja szefa tego w ydziału przy
sparzała M akow ieckiem u w ielu wrogów , którzy stara n n ie go oczerniali, ale był to człowiek wysoce ideowy, uczciwy w m y
ślach i czynach, o poglądach zdecydow anie dem okratycznych, doskonale o rien tu jący się w świecie politycznym . W ypruw ał w p ra w dzie żyły ze swoich podw ładnych, których um iał doskonale dobierać, ale i sam praco
wał aż do sam ozatracenia. O skarżano go też o snucie in try g politycznych, ale były to r a czej nieustanne jego zabiegi pozasłużbowe, jako działacza SD, o skom asow anie pod sztandarem dem okratycznym k ilk u m ałych grup politycznych. P chał go do te j akcji jego nieprzeciętny, tem peram ent polityczny, który w ielokrotnie m usiałem ham ować, żą
dając, poniekąd dla zasady, w ycofania się
z czynnej pracy politycznej, n a k tó rą zresztą patrzy łem przez palce jako na działalność bez większego znaczenia i p ra w ie bezskuteczną. Z resztą dzięki żywszym kontaktom „M alickiego” z tym i gru pam i, przen ik ały do nich te po
glądy i idee, któ ry ch szerzenie polecał nam „G ro t”. P rac a z w y bitnie in teli
gentnym inż. M akowieckim byłaby w ielką przyjem nością, gdyby nie jego cho
robliw a niepunktualność.
Źródłem inform acji dla kom órki „M alickiego” były, jak w spom niałem , kontakty jaw ne z kołam i politycznym i, poza ty m w spółpraca z inform acją D elegatury, studiow anie wszelkiego rod zaju p u b lik acji jaw nych i tajnych, a także poufne inform acje od ludzi za trudnionych w adm in istracji okupacyj-
0 Nie należy m ylić go z szefem „Związku O dw etu” i szefem wydziału sape
rów — ppłk. Fr. Niepokólczyckim .
* I
Zdj. 4. Aleksander Gieysztor
45
II
J A N R Z E P E C K I
nej lub skazanych na k o n ta k t z nią. Poza tym „ciągnięto” inform acje także z innych kom órek K om endy G łów nej, a w ięc m.in. z m eldunków i raportów okręgów ZWZ, w pływ ających do oddziału organizacyjnego sztabu, a tak że od k ontrw yw iadu i „adm in istracji zastępczej”. W 1940 r. wiadomości, dotyczące w szystkich przejaw ów życia politycznego, społecznego, gospodarczego i a d m inistracyjnego pod okupacją, b y ły zestaw iane w k w a rta ln e rap o rty , przesy
łane przez kurierów do Londynu. B yła to m rów cza i m ozolna praca, zwłasz
cza że gen. Rowecki osobiście kontrolow ał każdy w iersz tych kilkudziesięcio- stronicow ych raportów i w prow adzał popraw ki. D latego też opracow anie ra portu często trw ało do dwóch m iesięcy i wiadom ości dochodziły bardzo spóź
nione. U zyskałem później zgodę n a zestaw ianie krótszych, m iesięcznych ra portów, a przez red u k cję niek tó ry ch zagadnień i rezygnację z innych na rzecz D elegatury (np. sp ra w ośw iatow ych, kościelnych itp.) — szybsze i sp raw n iej
sze redagow anie raportów . Coraz żywsze tem po w y darzeń w ojennych, pogar
szające się możliwości przesyłania k urieró w , coraz spraw niejsze działanie łączności radiow ej spraw iło, że zaniechaliśm y zestaw iania „tasiem cow ych”, w szechstronnych raportów . Przeszliśm y n a redagow anie krótkich, cotygodnio
w ych m eldunków telegraficznych oraz zbiorow ych m eldunków dw utygodnio
w ych dla dowódcy AK, a tak że n a opracow yw anie periodycznych serw isów specjalnych, jak np. „polityka o k u p an ta”, „sp raw y narodow ościow e”, „prze
gląd prasy zagranicznej” (analogicznie — p ra sy „ ta jn e j”, „o k up anta” itp.).
S tru k tu ra w ew nętrzna W ydziału Info rm acji była konsekw encją opisa
nych wyżej zadań. A więc były w nim re fe ra ty obejm ujące całokształt życia politycznego, społecznego i gospodarczego norm alnego, niepodległego państw a, a ponadto te, k tó re m iały studiow ać zjaw iska w yn ik łe n a sk utek okupacji:
politykę okupanta, te rro r, prasę ta jn ą , podziem ne życie polityczne itp.
Jak o laik w e w szystkich n iem al dziedzinach studiów W ydziału In fo rm a
cji, nie ingerow ałem w w ew n ętrzn ą jego s tru k tu rę , odnosząc się z należytą dyskrecją do personaliów . W 1940 r. przejąłem w ydział „na ślepo”, z całym
„dobrodziejstw em in w en tarza”, a było ono — jak się okazało — n ie byle ja
kiej m iary. Poznałem je stopniow o i częściowo, w m iarę jak okoliczności zm u
szały do u jaw nien ia m i nazw isk. Większość nazw isk poznałem dopiero po up ad ku pow stania, w niew oli lu b po pow rocie z "niej, albo naw et po zakończeniu w ojny. P rzez cały czas naszej w spółpracy pozostaw iałem M akow ieckiem u zu
pełną swobodę, zarów no w pozyskiw aniu sobie pracow ników , jak ' i p rzep ro w adzaniu wszelkich zm ian w e w n ątrz w ydziału. U zgadniać m usiał ze m ną przew ażnie te zmiany, k tó re w ym agały zw iększenia bud żetu lub m ogły spo
wodować rezonans polityczny. P rzy angażow aniu now ych ludzi p ytałem tylko o ich zawód i w ykształcenie, czy żyją legalnie, czy się u k ry w a ją i jakie w przybliżeniu w yznają poglądy polityczne. N ie m ogliśm y przecież pracow ać przy pomocy ludzi kw estionujących m an d at em igracyjnych w ładz państw o
wych, a niew skazane też było za tru d n ian ie członków „dużych” stro nn ictw rządowych, którzy m ogli u nas być uw ażan i i uw ażać się za przedstaw icieli sw ych p a rtii lub politycznych k o n tro leró w naszej pracy, zdobyw ających dla swych p a rtii „sfery w pływ ów ” w naszym aparacie.
W yznając już w cześniej te sam e zasady, M akow iecki zebrał w sw ym w y
dziale ludzi bądź b ezpartyjnych, bądź sym patyków centrow ych lub lew ico
w ych kierunków politycznych — od S tro n n ictw a P rac y do „jednolitofronto- w ych” socjalistów. P rzed e w szystkim jed n ak p racow nikam i lub k o n su ltan ta
m i M akowieckiego byli w y b itn i i zasłużeni ludzie ze św iata nauki i k u ltu ry ,
46