• Nie Znaleziono Wyników

Dziś i Jutro : katolicki tygodnik społeczny, 1945.11.25 nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dziś i Jutro : katolicki tygodnik społeczny, 1945.11.25 nr 1"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Ceno 5 zł,

k a t o l i c k i

ROK I

Bolesław Piasecki

v \

\ N H f ZIMY

W A R S Z A W A 25 L I S T O P A D A 1945

i libliittka t ]

Nr. 1

Z A G iD W IM Ii ISTOTO

J e ś li badać re a kcję , ja k ą w y w o łu ją o- św iadczenia urzędow e w e w n ę trz n e i m ię ­ dzynarodow e, je ś li w słuchać się w n a ­ d z ie je i .obaw y mas, je ś li zanurzyć się w a tm o s fe rę k a w ia rn ia n y c h p lo te k , je ś li snuć rozw ażania w ię ź n ió w p o lity c z n y c h , to w y łu s k u ją c pra w d ę , m ożna n a k re ś lić p rz e w id y w a n e przez n a ró d k ie r u n k i ro z ­ w o jo w e obecnej rze czyw isto ści k ra ju .

Is tn ie je pogląd, że w czasie b lis k im o- becny u k ła d stosunków p o ls k ic h będzie w y w ró c o n y przez z b ro jn y k o n flik t m ię ­ d z y n a ro d o w y .

Is tn ie je za p a try w a n ie , że rzeczyw istość obecna je s t ty lk o k ró tk o trw a ły m etapem p rz y g o to w u ją c y m fo rm a ln ą i fa k ty c z n ą d y k ta tu rę P PR -u. W p ro w a d ze n ie te j d y ­ k ta t u r y w e d łu g tego z a p a try w a n ia zape­

w n i bezpośrednio in te rw e n c ja sowiecka.

Oba powyższe p o g lą d y w id z ą w przejś- c io w o ś c i s y tu a c ji o-becnęj je j istotę, a ro z­

s trz y g n ię c ie przenoszą w p ro s t za granicę zachodnią lu b w schodnią.

Is tn ie je w reszcie przekonanie, że sens obecnego okresu t k w i w zapoczątkow anej re w o lu c ji s o c ja ln o - p o lity c z n e j, że re w o ­ lu c ja ta w n ik a w c a ło k s z ta łt życia w e ­ w n ę trz n e g o n arodu, że w z w ią zku z ty m w a lk a o dalszy ro z w ó j d o k o n y w u ją c e j się re w o lu c ji w in n a b yć ro z s trz y g n ię ta p rz e ­ de w s z y s tk im s iła m i ro d z im y m i.

Konsekwencje przewidywań.

J e ś li p rz e w id u je się b lis k i k o n f lik t an­

glosasko - s o w ie c k i i w ie rz y się, że on przesądza w sposób d e c y d u ją c y i w y łą c z ­ n y dalszy bieg d z ie jó w P o ls k i, to sytu a ­ c ja b y n a jm n ie j n ie staje się ła tw ą . Po p rz y ję c iu b o w ie m powyższego założenia z w o le n n ic y anglosasów p o w in n ib y w ła ś ­ c iw ie w y je c h a ć n a ty c h m ia s t na Zachód, a z w o le n n ic y R o s ji na W schód. R achunek s tra t p o ls k ic h w p rz e w id y w a n e j w o jn ie b y łb y w tenczas n a jm n ie js z y . T ru d n o ści życio w e je d n a k i lu d z k i b ra k ko n s e k w e n ­ c ji czyn ią e m ig ra cję fiz y c z n ą niedostępną p ra k ty c z n ie . D la te g o też p rz e w id y w a n ie ry c h łe j w o jn y w y w o ła ło in n e z ja w is k o — część P o la kó w , choć ż y je w k ra ju , z n a jd u ­ je się m y ś lą i sercem na Zachodzie, in n i z n o w u o d daw na w y e m ig ro w a li psychicz­

n ie na wschód. T aka postaw a p o lity c z n a w y w o łu je z konieczności u m n ie jsze n ie ży­

w otności. p o ls k ie j. Je ś li b o w ie m p rze b y­

w a się duchow o zagranicą, to niepodobna działać w k ra ju . T rzeba w te d y od rzeczy­

w isto ści k ra jo w e j o dgrodzić się b ie rn o ś ­ cią. Niesposófo je d n a k w ta k n e rw o w y m okresie zachować zupełną bezczynność.

D la te g o też z w o le n n ic y o cze kiw a n ia na w wjnę p rz y g o to w u ją do n ie j te re n w te n sposób, że p rze p ro w a d za ją w Polsce p le ­ b is c y t na te m a t: za A n g lią czy za Rosją.

O z ja w is k u tego p le b is c y tu m ożna z całą pew nością pow iedzieć, że u tru d n ia on bardzo szanse rzeczyw istego ro z w o ju życia p o lityczn e g o w Polsce.

T ru d n e też sà bardzo do p rz y ję c ia k o n ­ sekw encje p o s ta w y o d ła m u o p in ii p o l­

s k ie j u trz y m u ją c e g o , że o kre s obecny, to ty lk o p ro w iz o riu m ta k ty c z n e P P R -u przed m e ch a n iczn ym z lik w id o w a n ie m k a ­ żdej in n e j m y ś li p o ls k ie j. Z z a p a try w a n ia ta k ie g o ro d z i się p rze ko n a n ie o niecelo- w ości i beznadziejności ja k ie g o k o lw ie k k o n ta k tu z obecną i rzeczyw istością pań­

stw ow ą. N ie można y a ś na, rzeczyw istość w p ły w a ć , nie s ty k a ją c się i nią. W ty m

stanie ducha pozostaje ty lk o sam em u cze­

kać na n ie u c h ro n n ą zgubę, a in n y c h p rz e ­ ko n yw a ć, że ona je s t n ie u n ik n io n a . W y ­ d a je się zaś, że n ie b y ło w h is to r ii w y ­ padku, w k tó r y m ta ka p ostaw a b y ła b y u- 'spra w ie d li w io ń a.

B ard zo zasadnicze są ko n se kw en cje za­

łożenia, że obecny u k ła d sto su n kó w w Polsce je s t fra g m e n te m re w o lu c ji, k tó ra opiera się na c z y n n ik a c h ro d z im y c h i bę­

dzie się ro z w ija ła w zależności od s ił p o lskich .

W ymaga- to u sto su n ko w a n ia się do o- becnego p aństw a polskie g o ja k o do p a ń ­ stw a w łasnego w sensie o b y w a te ls k im . M ożna do tego dodać jeszcze, że to pań­

s tw o je s t biedne, że o rg a n y je g o p o p e łn ia ­ ją pow ażne błędy, ale trze b a w te d y s tw ie rd z ić bezw zględnie, że je s t w łasne.

Je śli b o w ie m re w o lu c ja d o tyczy zagadnień ro d zim ych , to i państw o, k tó re ją p rz e ­ prow adza, je s t w ła sn ym .

P o w tó re , je ś li się u zn a je re w o lu c ję za ro d zim ą , to trze b a k o n s e k w e n tn ie o k re ­ ślić sw ój stosunek do c z y n n ik ó w , k tó re tę re w o lu c ję w Polsce u ja w n iły . N a le ży za­

te m uznać te c z y n n ik i za część w e w n ę - a ziiG -nari j o .'/egt u k ła d u j ni-.;owo spo­

łecznych.

Jest d a le j rzeczą jasną, że obecny p ro ­ ces re w o lu c y jn y w Polsce s ta w ia w dzie­

d z in ie stosunków m ię d z y n a ro d o w y c h sto­

sunek do Z w ią z k u R adzieckiego w n o ­ w y m o ś w ie tle n iu . Szereg re a ln y c h po­

lit y k ó w p o ls k ic h w y c ią g n ę ło z tego fa k tu w niosek, że dążeniem P o ls k i

p o w in n o b yć o parcie je j p o lity k i, za g ra n i­

cznej na ścisłym sojuszu z S ow ietam i.

T a k ie s fo rm u ło w a n ie je d n a k n ie w y c z e r­

p u je zagadnienia.

K o ła polskie, k tó re przed w rze śn ie m 1939 r. i w czasie w o jn y s ta ły na s ta n o w i­

sku w s p ó łp ra c y z R osją Radziecką, n ie p o trz e b u ją uzasadniać dlaczego chcą da­

le j pozostawać z n ią w p rz y ja ź n i. Jest je ­ d n a k rzeczą poza dyskusją, że większość p o ls k ic h śro d o w is k odczuw ała przed w o j­

ną i w czasie w o jn y do R o s ji S o w ie ckie j w rogość łu b niechęć. Jest d a le j p ra w d ą aż nadto u d o ku m e n to w a n ą , że śro d o w iska te w y ja ś n ia ły w ie lo k ro tn ie dlaczego z a j­

m u ją sta n o w isko n e g a ty w n e w stosunku do Z w ią z k u R adzieckiego. O c z y w is ty m staje się tedy, że ci, k tó r z y do R o s ji So­

w ie c k ie j b y li n a s ta w ie n i w rogo, musza w y ja ś n ić dlaczego te ra z chcą z n ią pozo­

staw ać w stanie w sp ó łp ra cy.

W y d a je się, że p o w o d y są proste i w y ­ n ik a ją z poczucia o d pow iedzialności. N ie trze b a dow odzić, że Z w ią z e k R a d zie cki n ie chce is tn ie n ia rz ą d u polskiego, u - stosunkow anego do niego p o lity c z n ie w r o ­ go. N ie trze b a dow odzić, że Z w ią z e k R a­

d z ie c k i d ysp o n u je potęgą, u m o ż liw ia ją c ą prze p ro w a d ze n ie jego p o s tu la to w i Jest w reszcie fa k te m , że R osja S ow iecka de­

k la r u je chęć pozostaw ania w p rz y ja z n y c h stosunkach z p rz y ja z n ą Polską. Z ty c h n ie w ą tp liw y c h fa k tó w poczucie o d p o w ie ­ dzialności i k ie ro w a n ie się ra c ją stanu każe ko n s e k w e n tn ie w ycią g n ą ć ja k o za­

danie d la p o lit y k i p o ls k ie j sojusz ze Z w ią ­ z k ie m R adzieckim .

W i n c e n t y W i t e s

Ostatnia „mowa parlam entarna“ W in ­ centego Witosa odbyła się w osobliwych warunkach.

W ostatnim słowie podczas procesu brze skiego oskarżony przez reżim sanacyjny b.

P rem ier Rzeczypospolitej, K a w a le r orderu O rła Białego — W incenty Witos mówił.

M ilczała sala. M ilc ze li prokuratorzy.

Sędziowie wsłuchiw ali się w każde słowo

„oskarżonego“, oskarżającego reżim i wszystkie ośrodki systemu monopartyjne- go, zagrażającego istocie i rozwojow i de­

m okracji.

Jedyny „oskarżony“ — W incenty Witos

— wygłaszał swą mowę w atmosferze sza cunku ze strony wrogów.

Huczano na Korfantego, przeszkadzano Lieberm anowi, M astka wyrzucano z sali przy akompaniamencie gwizdów opłaconej w idow ni. Słuchano ty lk o Tego, któ ry przez całe swoje życie b y ł uosobieniem niezłomnego, twardego imponującego cha rakteru.

W łaśnie charakter w ie lk ie j postaci Wincentego Witosa zasługuje na specjal­

ne wyróżnienie.

N ie trzeba tu mówić o „chłopskiej sile w o li“, nie należy naw et wspominać

„wierzchosławickiej strzechy“, nie wolno umniejszać żadnym i podkreśleniami p rzy ­ należności klasowej postaci Tego* któ ry stał się symbolem ę ie zło m u o « ' żywotno­

ści i/s iły Rzeczpospolitej w o jn y 'to ta m e j,

N ie słyszeliśmy niestety głosu W incen­

tego Witosa w K ra jo w e j Radzie Narodo­

w ej. Choroba pozwoliła mu jedynie na w ydanie odezwy w momencie reaktyw o ­ wania Polskiego Stronnictwa Ludowego, którego "był Prezesem.

Przywództw o Wincentego Witosa w ru ­ chu ludow ym jest siłą tego ruchu i jego w ie lk im zobowiązaniem.

życie Witosa jest dowodem na to, że chłop polski ma możność sięgnięcia po rząd dusz, byle zrozumiał, że nie w za­

szczytach i w godnościach, ale w boryka- niach się, walkach, klęskach i zwycię­

stwach wyrasta wielkość.

Witos wyrósł ta k wysoko ponad prze­

ciętność, każdy jego przeciw nik politycz­

ny musi schylić czoło przed Jego autory­

tetem , bo siłę swoją i wielkość oparł na trzech cnotach: rozwadze, realizm ie i sil­

nym charakterze.

Śmierć Witosa jest klęską, ale życie Je­

go, dziś zamknięte, staje się wzorem i ce­

lem, dla którego osiągnięcia wszyscy Po­

lacy wydobyć mogą z siebie, siły, które bez wielkiego, zrealizowanego wzoru drze m ały by może nieobudzone w ich duszach.

Głębokie przekonanie, że wśród innych przede wszystkim ludowcy cel ten osiąg­

ną — ojo w yrazy ukojenia, które w raz ze współczuciem pismo h^sze P S L -o w i prze-

\

1 akcja.

Y - • ~ -

V t-J d I l \ . C r x \ s g —

Księgarń ' ' Polską w V

T y m n ie m n ie j i ta k ie p o sta w ien ie spra­

w y nie w ystarcza. Już b o w ie m p ra w o rz y m s k ie znało z ja w is k o s p ó łk i __ socie- tas le o n in a — w k tó r e j je d e n s p ó ln ik m ia ł ty lk o ko rz y ś c i _ a d ru g i p o n o s ił je d y n ie s tra ty . O to g d y b y p o s tu la t sojuszu polsko- ra d zie ckie g o p ro w a d z ił do ta k ie j sp ó łk i, to n ie zw ażając na siłę o b u s tro n n y c h p ra ­ gnień, n ie ty lk o p ra w o ale i życie te sto­

s u n k i b y rozw ią za ło . D latego też, nieza­

le żn ie od całego k a p ita łu h is to ry c z n e j n ie ­ ufności, trzeba jasno s tw ie rd z ić , że o sta t­

n i okres w sp ó łżycia polsko-sow ieckiego p rz y n ió s ł Polsce następujące k o rz y ś c i:

odzyskanie ziem zachodnich, p rz y ś p ie - s z e n ią ^p rz e b u d o w y społeczno-gospodar­

czej w d u ch u ra d y k a liz m u społecznego, tra d y c ję w sp ó ln e j w a lk i z N ie m ca m i S koro zaś dotychczasow e w sp ó łżycie p o l­

sko-sow ieckie p rz y n io s ło pew ne zasadni­

cze korzyści, to znaczy, że można ró w n ie ż spodziewać się ic h ,w przyszłości, a p rz y dob re j w o li p o w in n y one w y s tą p ić n a - pewno.

W y d a je się być dostatecznie uzasadnio­

n y m w y ra ż o n y po w yże j pogląd, że k o n ­ sekw encje uznania d o k o n y w u ją c e j się o becnie w Polsce re w o lu c ji za ro d zim ą , są i i a t u i j zasadniczej. N a le ży też do n ic h podejść prosto.

Zagadnienie uczuć.

Cechą okresu, k tó r y p rz e ż y w a m y je s t z ja w is k o spraw iające, że odpow iedź na p y ta n ie „p o co d zia ła ć“ n ie w y ja ś n ia k w e ­ s tii „ ja k d zia ła ć“ . F a k t ten je s t w y n ik ie m głębokiego p o w ik ła n ia i zaburzenia stanu uczuć w iększości społeczeństwa i poszczę g ó ln y c h jednostek. Niesposób b o w ie m bee dostatecznego prześw iadczenia uczucio­

w ego posuw ać się ja k ą k o lw ie k drogą.

Is to tn ie , zagadnienie uezijń ie s t n ie ła ­ tw e, ja k b o w ie m m a się czuć w obecnej rze czyw isto ści p a rty z a n t czy b o jo w ie c, k tó r y d łu g ie la ta n a p e łn ia ł lasy, pola i m ia sta w rz a w ą n ie ró w n y c h w a lk i k r z y ­ kie m , że w a lk i te są drogą pro stą i bez­

pośrednią do ja sn e j przyszłości P olski?

J a k się m a czuć w ięzień, k tó r y przez n ie ­ kończącą się ilość d n i ch cia ł, aby d rz w i c e li o tw o rz y ły się i o d s ło n iły za p ie rw ­ szym je g o w o ln y m k ro k ie m rzeczyw istość P o ls k i zw y c ię s k ie j? Ja kie ż w reszcie u- czucia w y w o ły w a ć może obecnie k o le ż e ń ­ stw o z legionem p o le g ły c h to w a rzyszy, św ię ty c h to w a rzyszy za sprawę, d la k tó ­ re j o fia r życia się n ie m ie rzyło ?

M o w a tu o czyw iście o p a rtyza n ta ch , bo­

jow cach, w ięźniach, p o le głych , k tó ry c h d o w ó d z tw o p rz e g ra ło p o lity c z n ie . N ie ­ isto tn e w ty m w y p a d k u czy d o w ó d z tw o to oprócz o b ie k ty w n ć j odpow iedzialności, po ­ nosi jeszcze ciężar s u b ie k ty w n e j w in y .

Ż a d n ym b o w ie m w y jś c ie m d la te i ta k w a rto ś c io w e j części n a ro d u w a l­

czącego je s t tw ie rd z e n ie , że n ic się nie z m ie n iło , że d a le j należy p ro w a d z ić p a r­

ty z a n tk ę . Z m ie n iło się b o w ie m dużo.

P rzez b ra k uzasadnienia obecna p a rty ­ za n tka p ro w a d z i do w y b u c h ó w b ra to b ó j- stwa, a o d d zia ły muszą się stać p r z y tu ł­

k ie m k ra jo w y c h i m ię d z y n a ro d o w y c h szum ow in, a w n a jle p s z y m ra z ie nie o dp o ­ w ie d z ia ln y c h straceńców.

N ie w ą tp liw y m i zasadniczym rysem p«- _ stó w y w a lc z ą c e j‘ części społeczeństwa pc U skiego w o kresie w o je n n y m b y ł s ty l h e-

gdy

(2)

Str. 2 D Z I Ś I J U T R O Nr . 1

ro ic z n y . S ty l h e ro ic z n y ro z p a la ł p ię kn e d u c h y do św iętości, s ty l h e ro iczn y d a w a ł m o żliw o ść czynu lu d z io m m a łym , i tr w o ­ ż liw y m .

B y ło b y k lę s k ą pow iedzieć, że za p ra ­ w o w s tę p u do n o w e j rze czyw isto ści p o i.

sk ie j p ła c i się cenę .porzucenia tr a d y c ji h e ro iczn e j p o le g ły c h i ż y w y c h to w a rz y ­ szy z czasu w a lk i z b ro jn e j. B y ło b y to k lę s k ą gdyż ci, k tó rz y b y w te n sposób do n o w e j rze czyw isto ści w e s z li -— b y lib y to lu d z ie załam ani.

Ośrodki zainteresowań.

U zn a n ie d o k o n y w u ją c y c h się w Polsce p rz e m ia n za proces re w o lu c ji ro d z im e j, o k re ś la także n a jw a żn ie jsze o ś ro d k i za­

in te re so w a ń :

Przede w s z y s tk im ośro d kie m za in te re ­ sow ania stać się m u si ideow e oblicze p o l­

s k ic h s ił re w o lu c y jn y c h . Jasne, że cz y n ­ n ik ie m p rze p ro w a d za ją cym w Polsce re ­ w o lu c ję społeczno - gospodarczą jesc o . bóz id e o w y m a te ria lis ty c z n y . Jasne, że obóz tę n n ie ty lk o dąży do w p ro w a d ze n ia szeregu in s ty tu c ji w życie polskie, ale ta k ż e do zw ycię stw a m a te ria listye zn e g o p o g ląd u ną św ia t. Lecz jednocześnie p ra ­ w d ą je s t istn ie n ie w Polsce re w o lu c y j­

n y c h s ił s p iry tu a lis ty c z n y c h . P ra w d ą je s t także, że s iły te p o tw ie rd z a ją c p rze m ia n y so cja ln o gospodarcze jednocześnie apo­

s to łu ją k a to lic k i pogląd na św iat.

O c z y w is ty m je s t także istnienie, w k r a ­ j u śro d o w is k re w o lu c y jn y m p rze m ia n o m w ro g ic h , lu b wobec ty c h p rze m ia n b ie r­

n y c h . O śro d o w iska ch ty c h w y s ta rc z y po­

w iedzieć, że albo się z re w o lu c jo n iz u ją , a lb o w p ły w u na rzeczyw istość mTeć nie

będą.

J e ś li p ie rw s z y m w e w n ę trz n y m za­

g a d n ie n ie m p o ls k im je s t ideow a d łu g o li- n io w o ści obozu re w o lu c y jn e g o , to w y n ik a z n ie j także d ru g i ośrodek zaintereso­

w ań.

P rzed k a ż d y m P o la k ie m , przed każdą polską g ru p ą społeczną, przed ca ły m p a ń . s tw e m stoi w obecnej rze czyw isto ści k w e ­ s tia Odbudowy, ja k o konieczność naczel­

na. W Polsce nieo db u d o w a n e j żyć n ie m a sposobu — można w n ie j ty lk o p rze jścio ­ w o w egetow ać. Z tego zaś w y n ik a n a ro ­ d o w y nakaz r a c ji stanu skie ro w a n ia w s z e lk ic h tw ó rc z y c h , a zatem re w o lu c y j­

n y c h s ił p o lskich , do o d b u d o w y k ra ju . Jest p rz e to zagadnieniem d e cyd u ją cym k w e s tia m o ż liw o ś c i w sp ó łp ra c y w o dbu­

d o w ie P o ls k i m a te ria lis tó w i s p iry tu a li­

s tó w p rz y zachow aniu ideow ej postaw y ty c h ru ch ó w .

Postawa.

Jest p ra w d ą poza w sze lką w ą tp liw o ś ć , że data w y b u c h u p ie rw sze j w o jn y ś w ia ­ to w e j oznaczyła w sposób w y ra ź n y okres . fo rm o w a n ia się n o w e j e p o k i ś w ia ta k u l­

tu ra ln e g o . Jest rzeczą ró w n ie oczyw istą, że proces k ry s ta liz o w a n ia się tre ś c i no ­ w y c h czasów tr w a po dzień d zisiejszy i c ią g le z y s k u je na sile niezależnie od k a ta ­ k liz m ó w , n iezależnie od z w y c ię s tw i k lę s k . N ie może też b udzić zastrzeżeń stw ie rd ze n ie , że P o lska przez s tra ty i w y ­ niszczenia w o je n n e została daleko w ty le w d zie d zin ie p o tę g i m a te ria ln e j w sto­

s u n ku do n a ro d ó w decydujących.

D la te g o je s t rzeczą pewną, że p rz y ­ szłość P o ls k i, je j m iejsce w św iecie zale­

ży w p ie rw s z y m rzędzie od w a rto ś c i id e o ­ w o tw ó rc z y c h , od ro li, ja k ą n a ró d nasz odegra w u s ta le n iu s ty lu życia czasów n o w ych .

W o kre sie p rz e ło m o w y m d w ó ch epok d la p rzyszłości P o ls k i i in n y c h n a ro d ó w p ie rw s z o p la n o w y m i są zagadnienia 'id e o ­ we, zagadnienia pog ląd u na św ia t, k tó r y dziś je s t jeszcze re w o lu c y jn y , ale k tó r y zapanuje w czasach n o w y c h . Jest przeto o b o w ią z k ie m i p ra w e m każdego P o la ka w a lc z y ć o treść re w o lu c ji p o ls k ie j. W a h a . n ia ś w ia to w y c h ro z g ry w e k i p rz e ta rg ó w m ię d z y n a ro d o w y c h n ie m ogą nas hypno- tyzow ać, obezw ładniać. T a k i d o b ro w o ln y le ta rg p ro w a d z i do przebudzenia się w d u ­ c h o w y m ro zkła d zie .

K o n ty n u a c ją hero iczn e j tr a d y c ji p o l­

s k ie j o s ta tn ie j w o jn y je s t apostołow anie ja k n a jp e łn ie js z e g o w p ły w u na p rz e m ia n y polskie, re w o lu c ji id e a lis ty c z n e j, sp iry tu a - / lis ty c z n e j, k a to lic k ie j.

Bolesław Piasecki

Marian Jedlic z

O t. zw. „YEO KATO LICYZM IE”

T e rm in w ty tu le u ż y ty je s t o czyw iście niestosow ny, je ś li go d o sło w n ie ro z u m ie ć i dlatego b ie rz e m y go w cudzysłów . N ie m a b o w ie m k ilk u ró ż n y c h k a to lic y z m ó w , k tó re b y m ożna sobie p rze ciw sta w ia ć, je s t ty lk o je d e n i zasadniczo zawsze te n sam.

Z m ie n ia się n a to m ia st ty p k a to lik a i w ię ­ cej zm ie n ia się to, co M a r ita in o kreśla ja k o id e a ł k u ltu r a ln y k a to lic k i. P rzez „ n e . o k a to lic y z m “ ro zu m ie ć w ię c n a le ży n o ­ woczesny k a to lic k i id e a ł k u ltu ra ln y .

Czymże w istocie swej je s t ó w „n e o k a - to lic y z m “ , na czym polega n o w y k a to lic ­ k i id e a ł k u ltu ra ln y ?

T e rm in e m ty m Szermuje się dziś dość często i, p rzyznać to trzeba, u ż y w a się go przew ażnie w aspekcie d o d a tn im . N p. g d y chodzi o le w ic ę polską, to z te j s tro n y pa­

da* często słow o „n e o k a to lic y z m “ u ż y te ja ­ k o p rz e c iw s ta w ie n ie postępowageo k a to li­

cyzm u francuskiego, „ r e a k c y jn y m “ te n ­ d encjom sfe r k a to lic k ic h u nas. W n ik n ię ­ cie bliższe w , poruszany tu ta j te m a t a k ­ centu ow ej s y m p a tii osłabić n ie p o w inno, je dnakże usuw ając pew ne n ie p o ro zu m ie ­ n ia być może spow oduje rozczarow ania.

N iesłuszne je s t np. u jm o w a n ie postępo­

w ego k a to lic y z m u fra n c u s k ie g o ja k o w y ­ b itn ie społecznego w p rz e c iw ie ń s tw ie do rzekom o k a p lic z k o w a ty c h te n d e n c ji k a to ­

lik ó w p o lskich . T w ie rd zę , że w pe w n ej m ie rze rzecz m a się raczej o d w ro tn ie . W ła śn ie p o w ie rz c h o w n y często k a to li­

cyzm n ie k tó ry c h p o ls k ic h śro d o w is k je s t w ię ce j ze w n ę trzn y, n a s ta w io n y b a rd zie j

na a kcję zew nętrzno - społeczną, kończą­

cą się z re g u ły doraźną ro b o tą p o lity c z n ą , a m a ją c y m n ie j z ro zu m ie n ia d la w ła ś c i­

w y c h w e w n ę trz n y c h .p ro b le m ów życia k a ­ to lic k ie g o .

G d y chodzi o n o w y to n sfer rze czyw iś­

cie w K ościele postępow ych, s tw ie rd z ić trzeba, że je s t to przede w s z y s tk im k a to ­ lic y z m głębi. D latego na p ie rw s z y m p la ­ nie, i to bardzo zdecydowanie, z n a jd u ją się w e w n ę trz n e zagadnienia życia d u ch o ­ wego, p o w ie d z m y n a w e t ściśle j: zagadnie­

n ia życia ła s k i.

B ędzie paradoksalne, g d y s tw ie rd z im y , że je s t to przede w s z y s tk im k a to lic y z m in d y w id u a ln e g o życia łą ^ k i. J a k m ó w i de­

w iz a P a w ło w a : „p rzyo b le czcie się w czło­

w ie k a w e w nętrznego...“ .

.T a k tru d n o je s t na te n te m a t m ó w ić.

N a jp ie rw z ro zu m ia łe skrę p o w a n ie m ó w ie ­ n ia o rzeczach ta k w e w n ę trz n y c h , o spra­

w a ch in ty m n e g o życia duszy, p o w tó re ty le nagrom adzonych nie p oro zu m ie ń , w y ­ ra z y ja k „ż y c ie w e w n ę trz n e “ , „ła s k a “ ,

„asceza“ , „m is ty k a “ b y ły d łu g o be zm yśl­

n ie zohydzane, dziś zaczynają d opiero po­

ra n e k swego w ie lk ie g o tr iu m fu i przez to w ła ś n ie jesteśm y .w d rz w ia c h n o w e j e p o ki k a to lic y z m u . P raw da, L e o n X I I I rz u c ił k a to lik o m fra n c u s k im hasło: „w y jś ć z za ­ k r y s t ii“ , ale w żadnym w y p a d k u n ie w y jś ć z kościoła. U nas k o rz y s ta n o z w e ­ zw a n ia tego z w ła ś c iw ą p o lską ła tw iz n ą . Nasze m e try k a lp o . z a k ry s ty jn o - dew o

# » © P R O

Powszechnie w ia d o m ą je s t rzeczą, że część zespołu naszej re d a k c ji w y w o d z i się sw ym rod o w o d e m o rg a n iz a c y jn y m z rozw iązanego po klęsce w rze śn io w e j.

O.N.R.-u. Powszechna je s t także ocena O .N.R.—u ja k o . o rg a n iz a c ji fa s z y s to w ­ skiej, k tó ra b y ła w y ra z ic ie lk ą to ta liz m u na te re n ie P o lski. P o w sta je zatem z ro zu ­ m ia łe za p yta n ie dlaczego lu d z ie ci zabie­

ra ją glos w czasach ogólnej d e m o k ra ty ­ z a c ji społeczeństw.

T ru d n o będzie zadow olić większość p y ta ją c y c h odpow iedżią. J e d n i bow iem c h c ie lib y w id zie ć w następnych zdaniach ja k ie ś sam obiczowanie m o ra ln e , in n i i ta k w n ic n ie uw ierzą, co napiszem y, w i­

dząc w ty m p rz e ja w g ry ta k ty c z n e j. N ie będziem y się lic z y ć a n i z je d n y m i a n i z d ru g im i — o d p o w ie m y poprostu.

W ie rz y liś m y w potęgę n arodu, ujętego z g ó ry w je d n ą powszechną organizację.

N ie u z n a w a liś m y w y b o ró w i n e g o w a liś­

m y ich- sens. B y liś m y w y ra ź n y m i zw o­

le n n ik a m i m o n o p a rtii. „

Obeenie je ste śm y p rz e c iw in k a m i m o ­ n o p a rtii i w sz y s tk ic h p o k re w n y c h im sy­

stem ów.

Dlaczego? — Bo p rz e ż y liś m y praw dę, że ostateczny i je d y n y sens każdego u - s tro ju p o lityczn eg o polega na tw o rz e n iu w a ru n k ó w do ja k najp ełn ie jsze g o ro z w o ­ ju osobowości o b yw atela.

Dlaczego? — Bo w ie m y , że w a ru n k ie m pełnego ro z w o ju osobowości o b y w a te l­

sk ie j je s t danie m ożności w y b o ru m ię ­ dzy d obrem i złem bez żadnego m echa­

nicznego nacisku.

U z n a liś m y tę możność w y b o ru n ie t y l ­ k o d la siebie ale i d la in n y c h . S tąd de­

m o k ra ty z a c ja ’ je s t d la nas zadaniem . S tosunek nasz do in n y c h narodow ości b y ł w yra ze m stanow iska, że w ystarcza w zg lę d e m n ic h przeprow adzenie p o l­

skich p la n ów . N ie u w z g lę d n ia liś m y do­

statecznie konieczności uszanow ania ich w e w n ę trz n y c h nastaw ień. S tosunek nasz dc żyd ó w n e g o w a ł w ogóle celowość ja ­

k ie g o k o lw ie k w spółżycia, tw o rz ą c posta­

w ę zasadniczej '■wrogości, t ■

O becnie — napew no n ie ko ch a m y ca­

łe j lu d zko ści je d n ako w o , ty lk o P o la k ó w n a jw ię c e j. Obecnie — k o ch a ją c P o la k ó w n a jw ię c e j, chcem y, aby ka ż d y P o la k p rz y w s p ó łż y c iu z ja k ą k o lw ie k n a ro d o ­ wością, m iło ścią z d o b y w a ł je j z a le ty i m iło ścią u s u w a ł je j b ra k i. C hcem y, aby ka żd y o b y w a te l p o ls k i m ia ł p ra w o i obo­

w ią z e k osobistej służby dla P aństw a P olskiego.

P o w sta je p y ta n ie , ja k im i d ro g a m i do­

szliśm y do ty c h r e w iz ji naszych pog lą ­ dów?

Z ro zu m ie ć to ła tw o — trze b a się ty lk o przenieść m yślą i b yć z n a m i w naszej d w u le tn ie j, k rw a w e j partyza n tce , w n a ­ szych akcjach b o jo w y c h , w e n tu z ja s ty ­ cznym , choć św ia d o m ym beznadziejnoś­

c i położenia, . b o h a te rs tw ie naszego od­

d z ia łu w czasie pow stania w W arszaw ie.

N ie w p o lity c z n y c h d yskusjach k o n s p i­

ra c y jn y c h , ale w b o jo w e j a k c ji p rze ciw w ro g o w i, doszliśm y do k ry s ta liz a c ji n a ­ szego ro z u m ie n ia ty c h w a rto ś c i d e m o kra ­ ty i, ja k ą sta n o w ią w olność w y b o ru , po­

szanowanie cudzych p rzekonań i n a ro d o ­ w ości. Sens p rze m ia n b o w ie m polega na n a jg łę b szych przeżyciach osobistych, k tó ­ re d o p ie ro s ko n fro n to w a n e z rze czyw is­

tością rz u c a ją p ra w d z iw e ś w ia tło na o- cenę przeszłości i na ro lę w łasnego w k ła ­ du w przyszłość.

N ie m o ż liw e je s t d la nas w y ja ś n ia ć re ­ w iz je w ła sn ych poglądów , n ie p o d k re ­ ślając jednocześnie ty c h w a rto ś c i naszej tra d y c ji, k tó re są dla nas w p e łn i żywe.

T w a rz ą je : re w o lu c y jn a postaw a wobec rze czyw isto ści społeczno - p o lity c z n e j o- kre su po pierw szej w o jn ie ś w ia to w e j, przekonanie, że fik c ją je s t jedność mas p o ls k ic h bez re w o lu c y jn e j p rze b u d o w y społeczno - gospodarczej w d u ch u ra d y ­ k a liz m u , oraz oparcie podstaw id e o w ych o zasady k ^ o lic k ie g o poglądu na św ia t.

-c y jn e e le m e n ty s k w a p liw ie w y n io s ły się z z a k ry s tii, przenosząc się do s a li w ie c o ­ w e j i p a ra fia ń s k i sw ój k a to lic y z m zd y­

s k o n to w a ły ch ętnie w g ru b e j robocie p o ­ lity c z n e j pod ś w ią to b liw y m i szyldam i. W e F ra n c ji podobna gorączka b y ła o w ie le m n ie j powszechna i daleko prędzej zo­

stała przezw yciężona, p o m im o odosob­

n io n y c h w y s k o k ó w w ty c h czy in n y c h k o ­ łach.

O czyw iście n ie m a m o w y o absencji społecznej k a to lik ó w . N akaz w a lk i o sp ra ­ w ie d liw o ś ć społeczną je s t zu p e łnie pod­

s ta w o w y m obo w ią zkie m , je ś li się n a p ra w ­ dę po, k a to lic k u czu je i m y ś li. A le ja k ż e w ie lk ie je s t niebezpieczeństw o ła tw iz n y i p ły c iz n y ro b o ty społecznej, nie b ezp ie ­ czeństwo dojścia do zupełnego w e rb a liz - m u k a to lic k ie g o , gdzie o g ó ln ik o w e w zn io ­ słe hasła p o k ry w a ją zu p e łnie u ty lita rn ą a kcję p o lity c z n ą .

K a to lic y z m je s t re lig ią o to a ksjo m a t, od któ re g o n ie może być żadnych odchyleń.

Jest re lig ią , a w ięc jego isto ta to in ty m - - n y zw ią ze k duszy lu d z k ie j z B ogiem . -—

G dzie się tę p ra w d ę podstaw ow ą z przed oczu g ubi, w y k o le je n ie je s t n ie uchronne.

N ie w ła ś c iw a je s t każda k a to lic k a ro b o ta społeczna, k tó ra n ie w iąże się h a rm o n ij­

n ie z erńanow aniem w łasnego w n ę trza . — A dlatego nie m a a k c ji społecznej bez id ą ­ cej ró w n o le g le ascezy w e w n ę trz n e j.

I to je s t w ła śn ie ton, w k tó r y u d e rza ją now ocześni k a to lic y fra n cu scy. „ K r ó le ­ stw o Boże w was je s t“ . „C ó ż pomoże czło ­ w ie k o w i g d y b y c a ły ś w ia t zyskał, je ś li na duszy swej szkodę poniesie“ . K a to lic y z m nowoczesny je s t w ię c przede w s z y s tk im epopeją w e w n ę trzn e g o życia duszy. J a k d a w n ie j n a w o ły w a n o do w y p ra w k rz y ż o ­ w ych , c z ło w ie k now oczesny . to czy n ie u ­ stanną k ru c ja tę o w y tę p ie n ie zła w e w n ę ­ trz u w ła s n y m . P sychologizm . M a u ria c ‘a, D a n ie la Ropsa i B ernanos‘a m a tu sw oje w ytłu m a cze n ie .

Je że li m ow a o n o w e j epoce w ży c iu K o ­ ścioła, to je st to epoka pójścia w głąb. I w ty m sensie słusznie m ó w i się o n o w y m średniow ieczu. Chociaż n a tu ra ln ie z za­

strzeżeniem M a r ita in ‘a, że chodzi o ana­

lo g ie dość odległe. R e h a b ilita c ja ascezy i m is ty k i, z w ro t do l it u r g ii są, obok in n y c h , s ym p to m a m i n a w ro tu do id e a łó w i posta­

w y średniow iecza, dziś je d n a k w bardzo ró ż n y m ro zw ią za n iu . W śre d n io w ie czu w y n ik ie m te n d e n c ji k u g łę b i b y ły m aso­

w e e re m ic k ie u cie czki na puszczę a póź­

n ie j ro z k w it k la s z to ró w przede w s z y s tk im k o n te m p la c y jn y c h , bo w d z ie cin n e j jesz­

cze um ysło w o ści lu d z i w ie k ó w śre d n ich z tru d n o ścią w iązano pęd do samotności i k o n te m p la c ji z a k ty w n ą pracą społecz­

ną. K a to lik d zisiejszy ro zu m ie , że je d n o n ie w y k lu c z a drugiego, że m ożna być sku p io n y m i k o rzysta ć w p e łn i świętego sam n a sam z B ogiem w w irz e prac i w a lk społecznych. D la te g o d o m in u ją k la s z to ry czynne, coraz rośnie tę skn o ta m ow ego za­

k o n u lu d z i ś w ie ckich i p rz y s ło w io w y

„ś w ię ty w m a ry n a rc e “ je s t n a jle p s z y m sym bolem tę s k n o t epoki.

Z arzu ca n ie k a to lik o m p o ls k im „ k a p li- czko w a to ści“ n ie je s t słuszne. O n i b y li i są a k ty w n i. P rzed w o jn ą g a rn ę li się m a ­ sowo do A k c ji K a to lic k ie j, w y p e łn ia li też liczne szeregi s tro n n ic tw ja k np. S tro n n i­

c tw o N arodow e, Chadecja, teraz garną się k u in n y m u g ru p o w a n io m . S łabą stroną k a to lik ó w p o ls k ic h je s t coś innego: je s t grzech ciasnych p e rs p e k ty w . A ciasne p e rs p e k ty w y są w y n ik ie m p ły tk ie g o p rz e ­ życia w e w n ę trzn e g o i stąd ła tw o ść p o d ­ p o rzą d ko w a n ia k a to lic y z m u in n y m k o m - p le k s jo m ideologicznym . Np. n a c jo n a liz ­ m o w i.

S ta n is ła w B rz o z o w s k i je s t dziś, w n a ­ szej n o w e j s y tu a c ji, n ie bardzo łu ­ b ia n y. A le tru d n o , o m a w ia ją c te te m a ty, nie odw ołać się do jego c ie k a w y c h spo­

strzeżeń po czyn ion ych nad postaw ą k a to ­ lik ó w p o ls k ic h jeszcze na 'p o czą tku >£x stulecia. B rz o z o w s k i p ie rw s z y u c h w y c ił

(3)

Nr . 1 D Z I Ś I J U T R O Str. 3

zja w is k o , k tó re — m ó w ią c jego s ty le m — m o g lib y ś m y nazw ać te rm in e m „ k a to lic y ­ zm u osw ojonego“ . C hodzi o k a to lic y z m a s y m ilo w a n y przez burżuazyljne s fe ry pol_

skie, p rz e tw o rz o n y w n ie szko d liw ą , do­

m o w ą re lig ię ro d z in y b o gobojnej, speł­

n ia ją c ą ro lę p io ru n o c h ro n u prze d n ie p o ­ k o je m sum ienia, k tó r y b y m ó g ł zakłócać w yg o d n e kon su m o w a n ie osobistego do­

s ta tk u w u s tro ju o p a rty m na e ks p lo a ta c ji i nędzy. O wa „S łu ż b a B oża“ M a r y n i Po-, ła n ie c k ie j, ch c ia ło b y się pow iedzieć k a to ­ lic y z m w y p ra n y ze sw oich su ro w y c h a k ­ c e n tó w g ro źb y i p o tę p ie n ia d la fa ry z e u ­ szów, k rz y w d z ic ie li i lu d z j z a tw a rd z ia ­ ły c h na cudzą nędzę, k a to lic y z m bez n a ­ k a zu w a lk i i o fia ry , w ołającego g ro ź n y m i s ło w a m i „n ie przyszedłem p o kó j dawać, ale m iecz“ . T a k swoiście p o ję ty , ta k asy­

m ilo w a n y i fa łszo w a n y k a to lic y z m z a tra ­ c ił w sze lkie cechy im p e ra ty w u p ro w a d zą ­ cego do w a lk i z k rz y w d ą i depraw acją, a s ta ł się ty lk o b o g o b o jn ym re k w iz y te m u - s tro ju , k tó r y przez la t ty le u m o ż liw ia ł lu d z io m m a ję tn y m spokojne przeżycie sw ych dni.

A le z g ru n tu m y ln y je s t sąd, że stało się ta k przez rzekom e zam knięcie się w „ k a ­ p lic z k a c h “ in d y w id u a ln e j p ra c y nad sobą.

P rzeciw nie... B y ło to w yra z e m w ysch n ię cia w e w n ę trz n y c h ź ró d e ł życia k a to lic k ie g o w pęzodujących w a rs tw a c h społeczeństwa.

H asło „w y jś ć z z a k ry s tii“ , rzucone na te n g ru n t, dało ty lk o ru c h a w k ę ro b o ty p o li­

tyczn e j, gdzie o g ó ln ik o w e hasła chrześci­

ja ń s k ie o sła n ia ły in te re s y p a rty k u la rn e . A lb o w ie m stopień uspołecznienia je s t spraw ą d la k a to lic y z m u w tó rn ą . N a jw a ż ­ niejsza rzecz w ty m : czy k a to lic y z m je s t : ż y w y , czy m a rtw y . Oto d y le m a t podsta­

w ow y... C hodzi o to, czy k a to lic y z m tę tn i ż y w y m n u rte m ła s k i, czy je s t n a p ra w d ę siłą, p rze tw a rza ją cą dusze, podnoszącą zja d a czy chleba k u w yższym ide a ło m z nakazem w o ła ją c y m : id ź i czyń, czy też s iłą ta k ą n ie je st. G dzie-nie m a w e w n ę trz ­ n e j, ż y w e j is k ry w duszy, ta m k a to lic y z m je s t ty lk o ja ką ś m n ie j- lu b w ię ce j w y ra ź ­ n ą id e o lo g ią zew nętrzną, a p rze to m u si być m a rtw y .

D latego n ie zgadzam się z tezą, że b łę ­ dem p o d sta w o w ym je s t b ra k filo z o fic z ­ nego przeszkolenia k a to lik ó w p o lskich . N ie pomoże w y ro b ie n ie filo z o fic z n e du­

szom d la k a to lic y z m u przez życie w e w ­ n ę trzn e m e obudzonym . C ała filo z o fia stanie się z e w n ę trz n y m akcesorium p ro ­ g ra m ó w ła d n ie pisanych, ale n ie ż y ło w a ­ n y c h życiem . K a to lic y z m w ysoko in te l- le k tu a ln y może być też statyczny. Ile ż w ię ce j w a rto ści, ileż w ię ce j d y ń a m ik i k a ­ to lic k ie j z a w ie ra się w cichej p ra cy sza­

r y t k i, czy m is jo n a rz a pośród trę d o w a ty c h . N p. O. B e yzym lu b B ra t A lb e rt. In te lle k t m a w a lo r o lb rz y m i, ale ty lk o w służbie ty c h p o d sta w o w ych w a rto ści. W ie m y d o ­ brze, co znaczy ro z h u k a n y In te lle k t oder­

w a n y od podstaw m o ra ln y c h i ascezy w e ­ w n ę trzn e g o życia duchowego. D a ło to w ie le ru c h ó w społecznych i p o lity c z n y c h , m oże n ie ra z pożytecznych, ale je d n a k pa­

ro d iu ją c y c h k a to lic y z m . Bo n ie w y s ta r­

cza i in te lle k t. Bo p e łn ia c h a ra k te ru i ser­

ca tw o rz ą jeszcze b a rd z ie j podstaw ow e fu n d a m e n ty is to ty „h o m o c a th o lic u s “ .

M ożna tc w szystko bardzo k ró tk o s tre ­ ścić: P o p ro stu chodzi o żyw ego człow ieka.

Żyw ego, w ię c przebudzonego z m a rtw o ­ t y egoizm u, żyw ego życiem ła s k i. Postę­

powość k a to lic y z m u fra n cu skie g o a zanie­

d banie nasze polega na ty m , że procent- lu d z i ż y w y c h je s t ta m n ie ró w n ie w iększy.

A le oto, je ste śm y ś w ia d k a m i c ie k a w e g o ’ paradoksu, że le w ic a fra n c u s k a d a rzy s y m p a tią ó w „n e o k a to lic y m z “ , m ó w ią cy, z c h lu b ą o n o w y m średniow ieczu, k a to li­

cyzm m is ty c z n o _ ascetyczny. G dy ty m ­ czasem u nas te w s z y s tk ie id e a ły śre d n io ­ w iecza uchodzą za „w śte czn e “ i „ r e a k c y j­

n e “ . C zyżby n ie k o n s e k w e n c ja F ra n c u ­ zów?

S ą d z im y ,, że nie.

N a sta w ie n ie na to n p ra c y w e w n ę trz n e j, szukanie K ró le s tw a Bożego w duszy lu d z k id j stw arza p o d w ó jn ą p e rsp e ktyw ę . Z je d n e j s tro n y p e rs p e k ty w ą k ró tk ą k u so­

bie, s ku p ie n ie u w a g i na w ła s n ą ja źń , z d ru g ie j zaś nieskończoną, biegnącą k u Ca­

łe j ludzkości, ponad w sze lkie p o d ziały,

ponad n a ro d y, ra s y i klasy. W te d y je s t przede w s y s tk im c z ło w ie k : su w e re n n y d uch lu d z k i, zd o ln y stać się siedliskiem . Boga lu b szatana. W y ra z y : ludzkość, c zło ­ w ie k , n a b ie ra ją najw iększego sensu.

Id e a ł „n e o k a to lic k i“ u rz e c z y w is tn ia w ię c w p ro ste j l i n i i p o s tu la t zasady „d e r re in e n M e n s c h lic h k e it“ , o k tó re j z ta k ą tę skn o tą m ó w ili id e a liści O świecenia. I o- tóż ta zasada „d e r re in e n M e n s c h lic h k e it“

w y p ły w a ją c a z m a k s y m a lis ty c z n e j posta­

w y „n e o k a to lik ó w “ p ro w a d z i do p e w n ych l i n i i zbieżnych z postaw ą le w ic y fra n c u s ­ k ie j w n ie k tó ry c h spraw ach. B ędzie to trcu ska o w olność je d n o s tk i, swobodę sum ie­

nia, p o s tu la t s p ra w ie d liw o ś c i społecznej, potę p ie n ie w a lk n a ro d o w o ścio w ych i t.p.

D la każdego, k to ch o ćb y pobieżnie zna h i­

storię, je s t jasne, że ta lin ia p o d zia łó w dopiero od n ie d aw n a ta k przebiega, że przez d łu g ie la ta X I X i jeszcze w X X stu-

‘le c iu o rie n ta c ja k a to lic k ic h sfe r fra n c u s ­ k ic h b y ła zgoła odm ienna. I w ażne je s t zrozum ieć, że z w ro t te n n ie d o k o n a ł się w s k u te k ja k ie jś z m ia n y p ro g ra m ó w , czy . zadecydow ańia n o w e j l i n i i ta k ty c z n e j.

Z m ia n a ta d o jrz e w a ła stopniow o i p o w o li z re g u ły w b re w w s z e lk im nakazom i de­

c y z jo m p o lity c z n y m , d o jrz e w a ła sama przez się, ja k o w y n ik p o g łę b ie n ia i z w ię k ­ szania się lic z b y lu d z i rzeczyw iście ż y ­ w y c h w k a to lic y z m ie fra n c u s k im . Sło­

w e m b y ł to w y n ik sum y zupełnie in d y w i-

P rzed oczym a bezstronnego obse rw a to ­ ra dzisiejszego życia p o lityczn eg o ry s u ją się fa k ty w y w o łu ją c e is to tn y n ie p o k ó j.

D okąd idziem y? Czy d roga obrana przez ludzkość je s t is to tn ie d rogą h u m a n ita ry ­ zm u i o d b u d o w y, czy też w dalszym cią­

gu <n ie n a w iś c i i zniszczenia? Czy is tn ie ją jeszcze w a rto ś c i nadrzędne, im p o n d e ra b i- lia g w a ra n tu ją ce , że w szystko ,o co się w a lczy, stanow ić m a is to tn ie w y ra z re a l­

nego, o b ie k ty w n e g o d ó b r a, czy też rządzą św ia te m w dalszym cią g u u to p ijn e d o k try n a ln e hasła, w im ię k tó ry c h w o ln o unieszczęśliw iać i niszczyć? C zy droga, po k tó re j kro c z y m y , je s t drogą p o k o ju , nie tego pow ierzchow nego, pozornego, k tó r y je s t zaw ieszeniem b ro n i, lecz tego p ra w ­ dziwego, w e w n ę trzn e g o p o k o ju , któ re g o p ra g n ie znękana ludzkość?

N ie każdem u je s t dape zaglądać w k u ­ lis y h is to rii. M a ło k to dziś w ie, co m yślą i z a m ie rza ją ludzie, w rę k a c h k tó ry c h ' w ażą się losy św iata. M y p a trz y m y się oczym a tych , co choć z n ie p oko je m , śle­

dzą w ie lk ie w y d a rz e n ia p o lityczn e , chcą zrozum ieć przede w s z y s tk im to, co się d zie je n a jb liż e j, co nas bezpośrednio do­

tyczy.

P a trz y m y i n ie ro z u m ie m y . P rz e ż y liś ­ m y la ta najcięższej n ie w o li. - P rz e ż y liś m y bezsilność n a ro d u zgnębionego p rz y tła ­ czającą przew agą w roga. Z d a je m y sobie w szyscy d obrze spraw ę z w y ro k u ś m ie r­

ci, ja k i b y ł w y d a n y n ie ty lk o na Polskę, lecz na w s z y s tk ie n a ro d y sło w ia ń skie przez n ie m ie c k i im p e ria liz m . W id z ie liś m y k a ta s tro fa ln e w y n ik i skłócenia .n a ro d ó w słabszych wobec silniejszego najeźdźcy.

Czesi p a d li p ie rw s i na s k u te k b ra k u po­

czucia solidarności i p rz y ja ź n i polsko-cze­

sk ie j. Nasza klę ska b y ła w dużej m ierze s k u tk ie m ich k lę s k i. A dziś, zapom inając o g ro ź n y m „m e m e n to m o r i“ p o w s ta ją po­

m ię d z y n a m i a C zecham i now e n ie n a w i­

ści, no w e in try g i. P rasa nasza i czeska pełn a je s t a ta k ó w i w z a je m n y c h oskarżeń.

Zaolzie, Cieszyn, D o ln y Śląsk, szykany, w ysie d la n ia , n apady n aw et. S p ó r o m u r g ra n ic z n y przeradza się w e w za je m n ą n ie ­ naw iść. Tam , gdzie po s tra s z liw y c h n ie ­ szczęściach, w in n a w y ra s ta ć p ra w d z iw a p rz y ja ź ń i b ra te rs tw o — ta m w y ra s ta za­

w iść i in try g a . K to z tego korzysta? T y lk o w s p ó ln i w ro g o w ie . C i wszyscy, k tó rz y pra g n ą dow ieść naszego b ra k u d o jrz a ło ś ­ ci, b ra k u zdolności do samodzielnego ży­

cia politycznego.

P rz y c z y n ą ty c h k o n flik tó w je s t — spór g ra ń iczn y. W ' czasach w o jn y to ta ln e j,

d u a ln y c h e w o lu c ji B o c z ło w ie k n a p ra w - 'd ę ż y w y , n a p ra w d ę po chrześcijańsku czujący, n ie p o tr a fi o b o ję tn ie znosić o to ­ czenia społecznego, o p artego na k r z y w ­ dzie i e ksp lo ata cji, n a p ra w d ę m a ją c y u - czucia m iło ś c i b liźn ie g o w duszy n ie ścier p i a n ty s e m ity z m u i n ie n a w iś c i n arodow o­

ścio w ych itd . T a k w ra z z- pogłęb ie n ie m d o k o n y w a ło się w śró d k a to lik ó w fra n c u ­ skich nieznaczne przesunięcie na le w y to r.

Z a ko ń czm y za p yta n ie m : J a kie ż są d a l­

sze p e rs p e k ty w y h isto ryczn e k a to lic y z m u u nais, wobec stopniow ego d o jrz e w a n ia nowego id e a łu k u ltu ra ln e g o w śró d k a to ­ lik ó w ?

Jedno je s t pewne, że w Polsce zw y c ię ­ stw o c a łk o w ite nowego k a to lic k ie g o id e ­ a łu k u ltu ra ln e g o n ie dokona się szybko i może być ła tw o zahamowane. P otrzeba na to la t niezakłóconej p ra c y k a to lic k ic h -zakładów n a u k o w y c h i przede w s z y s tk im p ra cy tą k przez lu d z i z poza K o ścio ła n ie ­ docenianych zakonów. A je s t p ra w d o p o ­ dobne, że w m iędzyczasie k a to lic y z m zo­

stanie u nas w c ią g n ię ty w w a lk ę , częś­

c io w o o drugorzędne, a częściowo o p ie rw ­ szorzędne p o z y c je *! w p ły w te j w a lk i m o ­ że m ieć następstw a ro zm a ite . H a rtu ją c i uświęcając, może. je d n a k opóźniać prace in te lle k tu a ln e .

S fe ry ożyw io n e now oczesnym duchem k a to lic k im ' są ja k n a jb a rd z ie j u stę p liw e ,

b o m b y ato m o w e j, w o kresie sam olotu, r a ­ dia i zacieśniającej się w s p ó łp ra c y m ię ­ d zyn a ro d o w e j — spór za d ra żn io n ych am - b ic y j. To rzecz boleśnie śmieszna!

N ie chcem y’ przesądzać r a c ji a n i h is to ­ ryczn ych , a n i p o lity c z n y c h , a n i gospo­

d a rczych ; b yć może że są one po obu s tro ­ nach. D z iw i nas i n ie p o k o i je d n a k , że ża­

dna ze stro n n ie znalazła do te j p ó ry od w a ­ g i d la szukania re a ln e j zgody. N ie k o m ­ p ro m isu lecz zgody. W ięcej nas z Czecha­

m i łą czy n iż d zie li. D z ie li nas zagadnienie fo rm a ln e , łą czy w spólna w a lk a , w spólne cele, a przede w s z y s tk im w s p ó ln y n ie p o ­ k ó j o przyszłość. Dlaczego w ię c a n i z ust naszych, a n i czeskich m ężów stanu, a n i ż la m p ra sy n ie p a d ły do dziś żadne realne p ro je k ty zgody i w spółpracy? W y d a je się nam , że je ż e lib y ta w spółpraca nastała, z n ik ło b y p o p ro stu ź ró d ło k o n flik tu — obszary sporne s łu ż y ły b y w sp ó ln e j spra­

w ie , obu narodom .

Lecz m y, Polacy, m a m y i w łasne, w e w ­ n ę trzn e „ m u r y g ra n iczn e “ . W epoce g d y przed naro d e m s to ją najcięższe zadania o d b u d o w y i p o w ro tu do swej h is to ry c z n e j ro li, g d y jesteśm y p o lity c z n ie , gospodar­

czo, społecznie i k u ltu ra ln ie zapóźnieni w ro z w o ju — n ie k tó re śro d o w iska w im ię u to p ii i d o k try n e rs tw a b u d u ją m ię d zy Po_

la k a m i m u ry n ie n aw iści. Od dłuższego czasu o b s e rw u je m y n a m ię tn ą w a lk ę w y ­ toczoną przez n ie k tó re środow iska, ja k np. K u źn ica , R o b o tn ik , N o w a E poka k a ­ to lic y z m o w i. W a lk ę ostrą, m ającą znisz­

czyć to, co d la P o la ka sta n o w i nieodłącz­

ną część polskości — w ia rę . Z w a lcza się k a to lic y z m . W im ię czego? W im ię in ­ n ych d o k try n , zow iących się lepszym i.

Z ja w is k a te w swej tre ści i fo rm ie d z i­

siejszej są ź ró d łe m stałego n ie p o k o ju . N ie ro z u m ie m y tych , k tó rz y , chcąc budow ać nową, przyszłą Polskę, tę w a lk ę p o p ie ra ­ ją i p ro p a g u ją . N ie ro z u m ie m y tych , k tó ­ rz y dla ciasnych d o k try n a ln y c h ambicyg ze starcia ś w ia to p o g lą d ó w czyn ią odsko­

cznię d la n is k ic h perso n a ln ych i demago­

g icznych c h w y tó w . N ie p o jm u je m y b ra k u -z ro z u m ie n ia d la s iły tw ó rc z e j k a to lic y z ­

m u, w ięcej n a w e t, celowego h a m o w a n ia ro z w o ju te j s iły . J a k k o lw ie k zagadnienie to b y n a jm n ie j n ie d z ie li dziś społeczeń­

stw a na d w ie s tro n y b a ry k a d y , w o ju ją c y a n ty k a to lic y , fo rm ą swej w a lk i ro z d z ia ł te n pra g n ą p rzeprow adzić.

P rz e c iw n ic y , k tó rz y pra g n ą dziś znisz­

czyć k a to lic y z m , zam ienić go na inną, t.

zw. „ś w ie c k ą “ d o k try n ę św ia to p og lą d o w ą

g d y chodzi o w s z e lk ie a tr y b u ty resztek w ła d z y św ie c k ie j, ja k ie jeszcze K o ścio ło ­ w i gdzieniegdzie pozostały, a ta kże g d y chodzi o m a te ria ln e posiadanie. D a ły te ­ go dow ód w e F ra n c ji i d a ją dow ód gdzie­

in d z ie j. A le będą bezkom prom isow e i to d a le ko b a rd z ie j bezko m p rom iso w e , n iż k a to lic y starej d a ty, ta m gdzie się d o jd zie do g ra n ic y m o ralnego „n o n possumus“ .

W p rz e c iw ie ń s tw ie do w ie lu k a to lik ó w starego pokolenia, zw iązanych u nas z p rz e d w o je n n y m i p a rtia m i, e le m e n ty k a ­ to lic k ie postępowe n ie m a ją żadnych u - przedzeń a p rio ri, p o tra fią zrozum ieć i o- cenić każde zam ierzenie w założeniach - sw ych m o ra ln e i dobre. N ie is tn ie je z te j

s tro n y żadna obaw a p o tę p ie n ia w szyst­

kiego w czam buł, dlatego ty lk o , że in i ­ c ja ty w a w y c h o d z i z innego obozu. P rz y ­ k ła d k a to lik ó w fra n c u s k ic h dow odzi, ja k d a le ko id zie się w p o s z u k iw a n iu cech po­

z y ty w n y c h u p rz e c iw n ik ó w . E le m e n ty te będą u n ik a ły w a lk i, ale n ig d y za w sze l­

ką cenę. Zw alczać będą b ezapelacyjnie tendencje krz y ż u ją c e zasadnicze zadania K ościoła, tj. zadania ro z w in ię c ia i u ś w ię ­ cenia duszy lu d z k ie j. P rz e c iw s ta w ie n ie to zachodzi tam , gdzie k rę p u je się pracę nauczającą K ościoła albo ogranicza w o l­

ność ideowego ro z w jo u je d n o s tk i.

M arian Jedlicz

TREŚĆ

— p o p e łn ia ją d w a k a rd y n a ln e b łę d y.

Przede w s z y s tk im w szczynają w a lk ę bez­

nadziejną, k tó rą muszą przegrać, następ­

n ie opóźniają ro z w ó j fa k ty c z n e j p ra cy n a d odbudow ą P olski, k tó ra może się odbudo­

w ać ty lk o k a to lic k ą .

N ie ch w y p o w ie d z i pow yższej n ik t nie bierze ja k o oznakę słabości k a to lic y z m u . K a to lic y z m się w a lk i n ie boi. Jego ty s ią c ­ le tn ia h is to ria — to jed n a w ie lk a w a lk a , w a lk a zw ycięska. K a to lic y z m je s t ta k s il­

n y swą siłą nadprzyrodzoną, że w te j w a l­

ce może w id zie ć ty lk o c z y n n ik swego ro z ­ w o ju . Je dnak fo r m y w a lk i stosowane o- becnie, u n ie m o ż liw ia ją w zasadzie osiąg­

nięcie ja k ic h k o lw ie k p o z y ty w n y c h w y n i­

kó w . P rz e c iw n ic y b o w ie m n ie z a jm u ją się w n a jm n ie js z e j m ie rze k o n fro n to w a n ie m ró ż n y c h św ia to p og lą d ó w i szukaniem p ra w d y , lecz a ta k u ją k a to lik ó w , obrażają uczucia re lig ijn e , przenosząc ty m sam ym w a lk ę na płaszczyznę czysto ta ktyczn o - p o lity c z n ą . P rz e c iw n ic y k a to lic y z m u u le - g a ją n ie z ro z u m ia łe m u k o m p le k s o w i s tra ­ ch u przed in k w iz y c ją . W idocznie jeszcze dziś b o ją się, że m ogą być za swe p o g ląd y p a le n i na stosie. D z iw n y te n anachronizm, p o w o d u je u n ic h k o m p le tn y b ra k o b ie k ­ ty w iz m u .

Na o d c in k u w e w n ę trz n y m m u s im y stw ie rd zić, ja k i na- ze w n ę trz n y m rzuca się w oczy to samo z ja w is k o — nie stać tych , co w a lk ę zaczynają, na w zniesienie się ponad ciasne poję cia a m b ic y j osobi­

stych i n ie n a w iś c i fa n a tyczn ych . N ie stać na s ta w ia n ie dobra ogółu przed w ła s n y m

>>ja , w p rz e c iw n y m b o w ie m ra zie d roga do ro z u m ie n ia się b y ła b y zawsze o tw a rta n a w e t dla p rz e c iw n ik ó w ideow ych. Z te ­ go stanu rzeczy ko rzysta ć m ogą ty lk o w ro g o w ie , c i w e w n ę trz n i i c i z e w n ę trzn i, c i wszyscy, k tó r y m zależy, b y m ia s t sta­

b iliz a c ji i o d b u d o w y, p o w s ta w a ł n ie p o k ó j i nienaw iść.

S zu ka n ie zgody a n ie k o m p ro m is ó w je s t zawsze dow odem s iły a n ie słabości, je s t dow odem w ia r y w słuszność w ła sn e i sp ra w y. S ianie za m ę tu i n ie n aw iści, je * t dow odem poczucia słabości.

v

M y P olacy, m y k a to lic y szukam y zgody w poczuciu słuszności naszej sp ra w y, w p rz e k o n a n iu zw ycię stw a .

Wojciech K ętrzyński

Wojciech Kętrzyński

DW A FA K TY JEDNA

tjy-j

w T A gdy

* , / w m > x y n ;a.

i.Zi a n to lo g ii pu T's ię g a rn ’ Polską w

Cytaty

Powiązane dokumenty

niają one raczej rolę ognisk, w których kształtować się musi program racjonalnej p o lity k i kulturalnej dla polskiego

Jest rzeczą bodaj najważniejszą, że Ju ­ gosławia, reprezenetowana w Paryżu przez wicepremiera K ardelja, zgadza się na kompromisowy projekt F rancji w sprawie

Dlatego właśnie stoimy na stanowisku nie uciekania od tego/ co się dzieje w Polsce, ale staramy się wobec rzeczywistości rewolucyjnej, którą pojmujemy tak, jak

Obecność dwóch wybitnych fachowców, jakim i są kustosze: Gośrim- ski i Chojnacki, zmieni, ja k należy się spodziewać, oblicze tego pisma. Nie mniej ważną

Zresztą sława przyszła zaraz, już bowiem następne przedstawienia „C yrulika“ cieszyły się ogromnym powodzeniem, publiczności, jest pierwszym, który powstał na

Wydaje nam się jednak, że postawa katolików stanowczo daleka jest od niej, i że w wie­.. lu Wypadkach należałoby poddać rewizji swoje

Aż w pewien wieczór gwiaździsty Ktoś pocztą dostał koniczynki listek I wtedy się żołnierz Rzepa rozczulił I list napisał do swej matuli,.. List zaprawiony

cuski i głupia komedia niemiecka, może więc strzelający Kanadyjczycy są naj- lę-pcj?.. Taniość ludz kiego życia siała się faktem. Przez kontrast trzeba wykazać,