• Nie Znaleziono Wyników

"Pytania, wątpienie, wybór (szkice sceptyczne)", A. Siemianowski, Warszawa 1967 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Pytania, wątpienie, wybór (szkice sceptyczne)", A. Siemianowski, Warszawa 1967 : [recenzja]"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Mieczysław Gogacz

"Pytania, wątpienie, wybór (szkice

sceptyczne)", A. Siemianowski,

Warszawa 1967 : [recenzja]

Studia Philosophiae Christianae 4/2, 157-164

(2)

sądem , co w łaśn ie tw ie rd z i K rąpiec. Może gdzieś tu m a ją sw e źródło za rz u ty S tęp n ia.

W zw iązku z d w u n a stą w ątp liw o ścią S tęp n ia , że n a s. 90 w „ M eta­ fizyce” K rą p c a p rz e sta je m y rozum ieć, co oznacza ta m „ k o n k re t” , p rz y ­ toczm y te k s t K rą p ca : „w ra m a c h bow iem sądów eg z y ste n cja ln y c h p o zn a­ liśm y, że ,is tn ie ją ’ k o n k re tn e byty..., czyli że są b y ta m i ta k ie i ta k ie k o n k rety ... D latego, że ta k i oto k o n k re t istn ieje, ta k i oto k o n k re t m oże być n az w an y b y te m ” (s. 89—90). K o n k re t w ięc to tyle, co te n oto b yt, ja k ik o lw ie k : Ja n , m yśl, nos, p raw o niesprzeczności, cokolw iek, co jest, w ja k ik o lw ie k sposób istn ie ją c y b y t ja k o o k reślo n a treść. A S tęp ień p ew n ie b y chciał, żeby K rą p ie c przez k o n k re t lo z u m ia ł to, co on n a ­ zyw a sobie k o n k re te m . A tu a k u ra t je s t inaczej. D la S tę p n ia k o n k re te m je s t s u b sta n c ja z przy p ad ło ściam i. D la K rą p c a także, ale ty m k o n ­ k re te m dla niego je st rów nież b y t m yślny, np. zasada niesprzeczności, bo w ja k iś sposób jest. K rą p ie c w y ra ź n ie m ów i, że k o n k re te m dla niego je s t „w ja k ik o lw ie k sposób istn ie ją c y b y t ja k o o k reślo n a tre ś ć ” . N ie w iem , czy rzeczyw iście p ojęcie k o n k re tu je st n ie n a ru sz a ln e , bo p rzecież te j n ie n aru sza ln o śc i p ojęcia k o n k re tu ja k o su b sta n c ji z p rz y ­ p ad ło ściam i S tęp ie ń b roni. W olałbym , żeby S tęp ień m ia ł rację.

I K rą p ie c i S tęp ie ń nie p o w in n i je d n a k się m a rtw ić , że nie w szystko n a jle p ie j u jm u ją i w y ra ż a ją , bo przecież W ittg e n ste in w sw oim „ T ra k ­ ta c ie lo g iczno-filozoficznym ” w edług re la c ji R. S uszki „w p ew nych m ie jsc ac h się m yli i je s t nieco m ętny..., nie w idzi o stre j różnicy m iędzy ję z y k ie m (teorią) a m e tajęz y k iem (m etate o rią): m iesza użycie w y ra że ń

z m ów ieniem o n ic h ” n .

D odajm y już ty lk o , że nie chodzi w te j polem ice o to, ab y m m iał w e w szy stk im ra c ję i że K rą p ie c w niczym się nie m yli, lecz o to, aby w ykazać, że n ie zaw sze m a ra c ję G rzegorczyk czy S tęp ień , że nie w szystko w m e tafiz y ce je st w yłączn ie jed n o zn aczn e lu b w ieloznaczne, że m oże być analogiczne, k o n te k sto w e, szersze i głębsze niż n asz w y ­ łą cz n ie m etodologiczny niepokój.

S ie m i a n o w s k i A., P yta n ie, W ątp ie nie, W y b ó r (Szkice sceptyczne),

W arszaw a 1967 r.

N iew idom y, k tó r y p o d ją ł się ro li in fo rm a to ra o tym , czym je st słoń, po d o d atk o w y m ro zp o zn an iu jego nogi, bo np. do trą b y słonia n ie d o ta rł, stw ie rd z ił, że słoń je s t k o lu m n ą. T a k a je s t p e łn a sw oistej m ąd ro śc i op o w iastk a. C zy tając k siążk ę S iem ianow skiego nie m ogłem uw olnić się od przychodzącej w ciąż n a m yśl przytoczonej anegdoty. I to

11 R. Suszko, O ntologia w tr a k ta c ie L. W ittg e n stein a, „S tu d ia F ilo ­ z o fic z n e ” 1/52 (1968) 97.

(3)

nie ty lk o p rz y c z y ta n iu ro zd z iału o filozofii b y tu , sk o ja rz e n ie to gnębiło m n ie podczas le k tu r y w szy stk ich rozdziałów . C ała k sią żk a w y d ała m i się stw ie rd z en iem , że słoń je st kolum ną.

R ozw ażm y je d n a k spokojnie, czym je s t to, co n a p isa ł S iam ianow ski. To, co n ap isał, je st p rze d e w szy stk im sfo rm u ło w an ie m p a s ji filozoficz­ nych, jak ieg o ś n ap ięc ia in te le k tu a ln e g o , u św ia d am ian ie m sobie m e to ­ dologicznego s ta tu s u m e tafiz y k i, w y ra ż e n ie m n iezad o w o len ia z ro z ­ w iązań filozofii b y tu i je s t tę sk n o tą , aby m e ta fiz y k a b y ła m ożliw a. To, co n ap isał, je s t d alej i m oże w yłączn ie ładne. J e s t w obec tego w ja k im ś sensie esejem b e le try sty c z n y m (żeby n ie pow iedzieć lite r a ­ tu r ą p ię k n ą ■— les b elles le ttre s), któ reg o m a te ria ł sta n o w ią w ą tk i głów nie św iatopoglądow e. Czy są to z re sztą sp ra w y św iatopoglądu?' T y tu ł k sią żk i i ty tu ły rozd ziałó w su g e ru ją , że k sią żk a p o ru sza p ro ­ blem y głów nie filozoficzne. W rzeczyw istości je s t opisem p o sta w A u to ra, ch y b a n ieśw iad o m ie u jm o w a n y ch od stro n y przeżyć, i je st opisem n iep o k o jó w ludzi, ja k gdyby n ie d ając y ch sobie ra d y ze zgłoszonym i przez S iem ianow skiego p re te n sja m i, fo rm u ło w a n y m i w ję zy k u czy r a ­ czej a tm o sferze neopozytyw izm u. A w ięc w p u n k c ie w y jśc ia coś z egzy- ste n c ja liz m u i w szacie p ro b le m a ty k i n eo p o z y ty w isty czn e j, w p u n k cie d ojścia ch y b a agnostycyzm (a n ie sceptycyzm , o czym m a rz y S iem ia­ now ski). Te o k re śle n ia oczjwyiście nie d y sk w a lifik u ją książki. Z az n a­ czają ty lk o te re n , o p isy w an e w książce g ra n ic e ja k ie jś w iedzy o rzeczy­ w istości. K sią żk a nie z a w iera p ro b lem ó w filozoficznych, lecz te n d e n c je eg z y ste n cja liz u jąc o -n eo p o zy ty w izu ją ce i cały s ty l in n y c h p u b lik a cji S iem ianow skiego: m im o pew nego w y ro b ie n ia m etodologicznego, m ie ­ szanie p o rzą d k ó w i dziedzin, filozofii z teologią, relig ii z m e tafiz y k ą, św iato p o g ląd u z n a u k ą , ab y w ty m w szy stk im zaakcentow ać, n ie p o ­ rząd k o w ać, w ła śn ie za ak cen to w ać sp raw y , k tó re S iem ianow skiego in ­ te re su ją . A to, co go in te re su je , uw aża za rozw iązanie. I ch y b a to je st ta je m n ic ą jego a rg u m e n ta c ji, zastrzeżeń , p y ta ń , w ą tp ie n ia i w yboru.

N ie m am o to żalu. M ożna przecież u p ra w ia ć eseisty k ę b e le try sty c z n ą i p o d ejm o w ać w ą tk i św iatopoglądow e. A że S iem ianow skiego in te re s u je św iatopogląd, św iadczy ju ż pie rw sz e zd a n ie k sią żk i n a s. 9. S iem ia­ now sk i je d n a k nie je st k o n se k w e n tn y . P ro w ad z i cz y te ln ik a do filo ­ zofii. B o ję się, że w książce nie m a an i jednego p ro b le m u filozoficz­ nego, nie m a ani jednego p ro b le m u z filozofii p o ję te j klasycznie. J e s t tro c h ę sp ra w z z a k resu filozofii irra c jo n a liz u ją c e j m im o całej języ k o ­ w ej sz aty n eo p o zy ty w isty czn ej. W olno A u to ro w i p rz y ją ć ta k i za k res sp raw , ta k ą irra c jo n a listy c z n ą k o n ce p cję filozofii i w olno m u p rz e k o ­ ny w ać czyteln ik a, że ty lk o w ta k i sposób n ależy filozofię pojąć. W olno w ięc i czy teln ik o w i zgłosić w ątp liw o ści i p o sta w ić p y ta n ia.

P ra g n ę p o sta w ić n a jp ie rw trz y p y ta n ia , k tó re m oże n a jb a rd z ie j leżą m i n a sercu. Co to je s t m e ta fiz y k a te isty c z n a (np. s. 132)? S iem ia­

(4)

now ski używ a ta k ieg o w y ra że n ia, z k tó reg o w ogóle się nie tłum aczy. K to p rz y z n a je się do ta k ie j m e tafiz y k i? P ie rw sz y ra z o niej czy tam w książce n ie m a rk sisto w sk ie j. A m oże m a rk sisto w sk ie j? Hm ! W olno S iem ian o w sk iem u m ieć tru d n o śc i m a rk sistó w , w olno m u m ów ić ich językiem . Czy w olno je d n a k bez w y tłu m a cz en ia się p rzy p isy w a ć to m i- stom , bo przecież o n ic h m yśli S iem ian o w sk i, m e tafiz y k ę teisty c zn ą ? Co w ięcej, S iem ian o w sk i tw ie rd z i, że „w ielce je st p ro b lem aty c zn y s ta ­ tu s n au k o w y filozofii b y tu , k tó rą a s p iru je do ro li g w a ra n ta n a u k o ­ w ości te izm u ” (s. 133). T ak, te ra z rozum iem . S iem ian o w sk i po p ro stu tw ie rd z i, że słoń je s t k o lu m n ą. W olno m u n ie być h isto ry k ie m filo ­ zofii i nie znać re fe ro w a n y c h przez sieb ie poglądów , w olno m u nie iubić, nie cenić tom izm u, w olno m u dysk u to w ać, sprzeczać się, a t a ­ kow ać, i n a w e t ośm ieszać filozofię klasyczną, ale ch y b a m u n ie w olno, czy p rz y n a jm n ie j nie w y p a d a zn iek ształcać p raw d y . Czy S iem ian o w sk i ju ż ta k zup ełn ie nie zn a m e ta fiz y k i k la sy cz n ej, bo o te j m ów i, że tezę 0 istn ie n iu Boga sta w ia w p u n k cie w y jśc ia tom izm u? A m oże nie zna. B ędzie je d n a k zbaw iony, bo św. T om asz tw ie rd z i, że Bóg zbaw ia dla niew iedzy. K to nie w ie, n ie grzeszy. A le b łę d n ie in fo rm u ją c w y rz ąd z a szkody. W y jaśn ijm y choć tro ch ę, że tw ie rd z e n ie o istn ie n iu Boga nie sta n o w i w tom izm ie p u n k tu w yjścia. W ychodząc z a n a liz y re a ln ie istn ie ją c y c h b y tó w tom izm w y k ry w a u n ie sp rz ec zn iają cą ra c ję o s ta ­ teczn ą ty c h b ytów , w e w n ę trz n ie złożonych i dlatego przygodnych, czyli nie sta n o w iąc y ch ź ró d ła sw ego istn ien ia. Skoro istn ie ją i nie z siebie, o trz y m u ją istn ie n ie od p ierw szej przy czy n y istn ien ia. W ty m sensie m ów im y, że Bóg je s t ra c ją u n ie sp rz ec zn iają cą , bo b y ty p rz y ­ godne p o sia d ając ze w n ę trz n ą w sto su n k u do sw ej n a tu ry p rzyczynę istn ie n ia , nie r e a liz u ją sprzeczności, m ianow icie ta k ie j że nie istn iejąc p ow o łały się do istn ien ia. W obec tego nie m ożna dzielić k ie ru n k ó w fi­ lozoficznych n a te isty c zn e i ateisty czn e. To je s t dow olny podział św ia­ topoglądow y. W n au k o w y m p odziale k ie ru n k ó w są filozofie, k tó re b a ­ d ają np. k o nieczne w a ru n k i z a istn ie n ia czegokolw iek i są filozofie b a d a ją c e ju ż ty lk o konieczne w a ru n k i bycia czymś. P odział n a te izm 1 ateizm je s t w obec tego dow olny, zależny od w łasnego w yboru.

To ju ż dw a p y ta n ia : o te isty c z n ą m e tafiz y k ę i o to g w a ra n to w a n ie ze stro n y to m izm u naukowmści teizm u. T rzecie p y ta n ie : Czy rze czy ­ w iście „w edług św. T om asza z A k w in u stw o rze n ie św ia ta z niczego je st ty lk o p rze d m io te m w ia ry i nie m oże zostać filozoficznie dow ie­ dzione” (s. 81)? Czy rzeczyw iście „dow odzi się istn ie n ia Boga nie jako stw ó rcy , lecz jako pierw szego m o to ru , celu św ia ta itd .” (s. 81)? T akie stw ie rd z e n ia o d b ie ra ją chęć do p ra c y d y d ak ty cz n ej, do p isan ia. Co z tego, że S iem ian o w sk i p o w o łu je się w książce n a p u b lik a c je G ilsona i K rąp ca. T kw i w ja k ie jś m e tafiz y ce sp rzed p o to p u i w idać, że z p ra c G ilsona i K rą p c a n ie zrozum iał a n i słow a. W książce pt. „T om izm ” G ilson np. pośwdęca cały rozdział p ro b lem o w i stw o rze n ia z niczego.

(5)

To, co S iem ian o w sk i m ów i o filozofii b y tu (s. 118—128), to p o le m ik a p ra w ie w y łąc zn ie z ta k zw a n ą in tu ic ją b y tu . S iem ian o w sk i m ów i ty lk o 0 in tu ic ji, a n ie o in tu ic ji b y tu , i ro zu m ie tę in tu ic ję ja k o k ry te riu m praw d ziw o ści tw ie rd z eń m e tafiz y k i, podczas gd y w m e tafiz y ce tom izm u egzy sten cjaln eg o in tu ic ja b y tu je st przecież bliżej o k reślo n y m źródłem p o zn a n ia b y tu ja k o bytu.

Ręce o p ad ają. P rzecież nie m ożna tu w y k ład a ć całej te o rii in tu ic ji b y tu , całej sp ra w y ró żnic m iędzy to m izm em i egzystencjalizm em , m ie jsc a p ro b lem u Boga w a n a liz ie rzeczyw istości, po p ro stu n ie m ożna w y k ład a ć tu m etafizy k i.

D laczego je d n a k za b ie ra m głos n a te m a t k sią żk i S iem ianow skiego? Bo o p u b likow ało ją W ydaw nictw o, k tó re , ta k się przyzw yczailiśm y, d ru k u je r e p re z e n ta ty w n e p ra c e z z a k re su w spółczesnych p rze m y śle ń w filozofii i teologii. T ym czasem p o ja w ia się k sią żk a z k rę g u sp raw , k tó re w n ajlep szy m ra z ie dotyczą n a rz ęd zi filozofow ania. Nie z n a ­ lazłem w książce żadnego ściśle pojętego p ro b lem u filozoficznego, an i n a w e t św iatopoglądow ego. Z n alazłem esej o n arz ęd ziac h filozofow ania z su g estią, że to n ajw a żn iejsz e, a m oże n a w e t w szystko, czym d y spo­ n u je filozofia.

I zn alazłem w iele dobroci. K sią żk a je st p ełn a tro s k i o ty ch , k tó rzy inaczej m yślą. J e s t sz u k an ie m drogi do k a te c h u m e n ó w i szu k an iem te re n u p o ro zu m ien ia się z niew ierzący m i. Może głów nie do n ic h S ie­ m ian o w sk i a d re s u je sw o ją k siążk ę? Je że li do nich, to p o k az u je ubogie ch rześcijań stw o , m a łe p e rsp e k ty w y , m a łe tru d n o ści. Je że li k ie ru je k siążkę do w ierzący ch , aby n im i m oże w strzą sn ąć , aby ich zm o b ili­ zować, to ta k ż e ja k o ś m ija odbiorcę, bo p re z e n tu je ubogi scjentyzm , ja k ą ś pobieżną m etodologię, zrobioną n a sosach n eopozytyw istycznych, ja k ą ś m a łą p e rsp e k ty w ę św iato p o g ląd o w ą i sugestię, że niczego nie m o żn a znaleźć, niczego ustalić, niczego w iedzieć w sposób pew ny. Ci, k tó rz y ze tk n ę li się z te k sta m i A ry sto telesa , n ie sądzą, że m a ją do d y ­ spozycji gorsze n arz ęd zia niż te, k tó re om aw ia S iem ianow ski. Z resztą 1 oprócz niego k to ś ta m zna tro ch ę w spółczesnej logiki, i m etodologii, i m etafizy k i. I m im o w szystko nie da się zw ieść p rz e ję c iu S iem ia­ now skiego, jego w p ra w d z ie au te n ty c z n e j p asji, lecz ostateczn ie re z y ­ g n u ją c e j z w ielk iej sp ra w y p o szu k iw an ia. S tw ie rd z e n ie bow iem , że słoń je s t ty lk o k olum ną, nie w szy stk im w y sta rc z a choćby dlatego, że in n i niew idom i o k re śla li sło n ia inaczej.

*

Ż eby je d n a k m oje uw agi n ie były gołosłow ne, żeby nie były ta k im -— ja k się to m ów i — a p rio ry cz n y m niezadow oleniem kogoś inaczej u jm u ­ jącego podobne sp raw y , p o d ajm y w ięcej k o n k retó w .

(6)

niością ujęcia. Cieszy ciek aw e sp o jrze n ie S iem ianow skiego n a K a rte - zjusza i z dużą ro zw ag ą p rze p ro w ad z o n e w y ró ż n ie n ie o dm ian ateizm u. D obrze się czyta k o m e n ta rz do M ouniera. To są jeszcze nie zobow ią­ zu jące om ów ienia, ja k iś p u n k t w y jśc ia rozw ażań, opis s ta n u rzeczy w różn y ch dziedzinach. Opis je st p ra w ie fenom enologiczny, ry so w an ie ta k ie p rz e d n a u k o w e a tm o sfe ry i w ażn iejszy ch te n d e n c ji czasów. P o ­ tem S iem ianow ski m ów i o rzeteln o ści w m y ślen iu , o dow odzeniu tw ie r ­ dzeń, o ch rz eśc ija ń stw ie, czy rac zej o ty m , że k sięża często fa ta ln ie to ch rz eśc ija ń stw o p re z e n tu ją sw oim życiem lu b swmją apologetyką. J e s t rozdział o p y ta n ia c h , d y sk u sja z rela ty w iz m e m n a te m a t n ie w z ru ­ szonego fu n d a m e n tu p o zn a n ia i „k ilk a p rzy k ła d ó w z z a k resu p ro b le ­ m a ty k i filo zo ficzn ej”. To w łaśn ie tu, w te j d y sk u sji S iem ianow ski stw ie rd z a, że „w edług św. T om asza z A k w in u stw o rze n ie św ia ta z n i-' czego... nie m oże zostać filozoficznie dow iedzione” (s. 81). O dsyłam za in te re so w a n y c h tą sp ra w ą choćby do w sp o m n ia n ej już k sią ż k i E. G il- sona, Tom izm , W arszaw a 1960, rozd ział pt. S tw ó rca, s. 178— 189. W książce S iem ianow skiego je st ta k że rozd ział o w y jaśn ien iu , o sensie życia i o św iatopoglądzie.

Z a n a liz u jm y bliżej tre ść rozd ziału pt. „W y jaśn ien ie m e tafiz y cz n e” (s. 113—143). W p a ra g ra fie „O sensow ności p ro b lem ó w m e tafiz y cz n y ch ” S iem ianow ski W3'k ła d a i d y sk u tu je stan o w isk o neopozytyw istów , by stw ie rd z ić pod koniec, że „ogólnjr k lim a t je s t obecnie dla m e tafiz y k i znacznie k o rz y stn ie jsz y ” (s. 117—118). D odaje, że „bezspornym św ia­ dectw em głodu m e tafiz y k i je st za w ro tn a w p ro st p o p u la rn o ść i k a rie ra , ja k ą zrobiła filozofia T e ilh a rd a de C h a rd in ” (s. 118). Je ż e li p o p u la rn o ść T e ilh a rd a de C h a rd in je s t św iadectw em głodu m etafizy k i, to ju ż zu ­ p ełn ie n ie w iem , co S iem ianow ski ro zu m ie przez m etafizykę. P rz e ­ cież k a r ie ra T e ilh a rd a je st zn ak iem p o p u la rn o śc i rac zej p o zy ty w isty cz­ nej k o n cep cji filozofii i eschatologicznych tę sk n o t zw olenników sy n ­ tezy nau k . P rzecież w edług sp e cja listó w nie w olno ujęć T e ilh a rd a u w a ­ żać za filozofię.. To je st sy n teza em piriologiczna. P oza tą sy n tezą resz ta je s t poezją lub h istoriozoficzną w izją św ia ta, u p ra w ia n ą w sposób m e ­ todologicznie niepew ny. Nie T eilh a rd je st w ięc znakiem za in te re so w a n ia m e tafiz y k ą. T e ilh a rd je st zn ak iem sprzeciw u w obec m e tafiz y k i w szy st­ kich, ja k S iem ianow ski, neopozyty w izu jąc y ch sc jen ty stó w , k tó ry m ciasno i nu d n o w k rę g u sam ych narzędzi, filozofow ania. A p o jm u ją c filozofię jako syntezę, ci m oniści w m etodologii i w kon cep cji nau k i, nie są w sta n ie dostrzec p lu ra liz m u narzęd zi i p rze d m io tó w b ad ań . T rz eb a w ięc ośw iadczyć w szy stk im „n iew id o m y m ”, że nie ty lk o „ogólny k lim a t je st obecnie dla m e tafiz y k i znacznie k o rz y stn ie js z y ” (s. 117— 118), lecz że m e ta fiz y k a znakom icie się rozw ija, o czym św iadczy w ielość szkół i nazw isk.

S iem ianow ski uw aża, że tom iści n a w ią z u ją do „odległych tra d y c ji” .

(7)

Co to znaczy w filozofii odległa tra d y c ja ? Je że li p rze d m io te m filozofii je s t rzeczyw istość, i jeżeli S iem ian o w sk i m yśli o ty m przedm iocie, to ta k b ardzo odległy on nie jest. Je że li m y śli o sty lu filozofow ania, to trz e b a by n a jp ie rw u sta lić , czym w ogóle je s t filozofia. Je że li b ie rz e pod u w a ­ gę to, że T om asz żył w X III w iek u , a T e ilh a rd w X X , to przypuszcza, że p o d o b n ie ja k w n a u k a c h p rzy ro d n icz y ch im później sk o n stru o w a n e n arzędzie, ty m lepsze. O czyw iście dzisiejsze n arz ęd zia ch iru rg ic zn e są doskonalsze niż ociosany kam ień . A le z tom izm em lu b ary sto telizm e m je s t a k u r a t o dw rotnie. To w łaśn ie tom izm je st w filozofii m ik ro sk o p em czy en cefalo g rafem , a tzw. filozofia T e ilh a rd a je st gołym okiem do b a ­ d an ia s tr u k tu r y k om órki. Z re sz tą n ie u p ra w ia się to m izm u ty lk o dla jego odpow iedzi, lecz i z te j ra c ji, że p rz y pom ocy ty c h odpow iedzi, p o tra k to w a n y c h ja k o n arz ęd zia b ad a ń , m ożna w łaśn ie g łębiej poznać rzeczyw istość niż p rzy pom ocy k o n cep cji np. T e ilh a rd a , czy n a w e t n eopozytyw izm u, k tó ry zre sztą z a jm u jąc się języ k iem nie n a d a je się do analizy rzeczyw istości. P rzecież p rzy pom ocy g ra m a ty k i n ie b a d a się s tr u k tu r y atom u, a p rz y pom ocy te o rii podziału zdań n ie b ad a się czynników s tr u k tu r a ln y c h b y tu , czy u re a ln ia ją c y c h go rac ji.

N a s. 119 po k ró tk im , p ó łstro n ico w y m sc h a ra k te ry z o w a n iu filozofii b y tu , n a w e t n ie n ajg o rszy m , S iem ianow ski p y ta : „jeżeli filozofia b y tu m oże człow iekow i dać ta k dużo (np. tw ie rd z en ie , że istn ie je Bóg, że człow iek posiada n ie śm ie rte ln ą duszę), dlaczego nie cieszy się ona p o ­ w szechnym szacu n k iem i a p ro b a tą ? ”, a to znaczy u S iem ianow skiego, dlaczego nie je st pow szechnie p rzy jm o w a n a. Z d aje się, iż S iem ian o w ­ ski w ciąż zapom ina, że filozofia n ie je st św iatopoglądem . Ś w iatopoglądy są pow szechne. A filozofia je st n au k ą . Czy m ożna p y ta ć np., dlaczego n ie w szyscy ludzie in te re s u ją się ra c h u n k ie m różniczkow ym , dlaczego np. te o ria św ia tła nie je st n a codzień pow szechnie przez w szy stk ich ro zw aż an a i p rzy jm o w a n a? To są dziedziny specjalistyczne. I filozofię b y tu , jako n au k ę , u p ra w ia g ru p a ludzi p rzy g o to w a n y ch przez stu d ia filozoficzne. Sam o zre sztą in te re so w a n ie się „w ogóle filo z o fią” i p rz y ­ g otow anie „do le k tu ry filozoficznych tr a k ta tó w ” (s. 119) nie zaw sze w y ­ sta rc za do naukow ego u p ra w ia n ia dyscy p lin filozoficznych. Może w y ­ sta rc z y ć do św iatopoglądow ego z a in sp iro w an ia się n au k o w y m i p ro b le ­ m am i filozofii. P ro b le m istn ie n ia Boga i n ie śm ie rteln o śc i duszy należy zaró w n o do w iary , relig ii, teologii, św iato p o g ląd u ja k i filozofii bytu . I z te j ra c ji, że w filozofii b y tu te p ro b le m y w y n ik a ją ja k o w nioski z m e tafiz y cz n ej, an a liz y rzeczyw istości, w cale nie znaczy, że filozofia b y tu p o w in n a być pow szechnie p rzy jm o w a n a. To je s t in n e i szersze zagadnienie, sp ra w a koncep cji n au k i, k tó ry c h je st w iele, kon cep cji filozofii, k tó ry c h też je s t dość dużo, i sp ra w a w rażliw o ści n a to, co rea ln e. N igdy ja k a ś d y scy p lin a n au k o w a nie je st pow szechnie u p r a ­ w ian a. M ożna m ieć szacu n ek dla ja k ie jś n au k i, n a w e t gdy się jej

(8)

n ie zna, i m o żn a nie m ieć szacunku dla d an ej n a u k i ta k ż e dlatego, że się jej n ie zna. S iem ian o w sk i m ia łb y sz ac u n ek d la tom izm u, gdyby tom izm był p opw szechnie p rzy jm o w a n y . P e w n ie n igdy nie n ab ę d zie t e ­ go szacunku, bo tom izm ja k o n a u k a n ie s ta n ie się pow szechny. Może sia ć się p ow szechny ja k o św iatopogląd, a w ięc zespół tw ie rd z eń , k tó ry c h się m iędzy in n y m i nie dowodzi. S iem ian o w sk i w ted y też nie p rz y jm ie tom izm u, bo p a s jo n u je go dowód.

I w całym p a ra g ra fie pt. „F ilozofia b y tu ” (s. 118— 128) S iem ianow ski tego sw ojego k o n ik a fo rsu je. D y sk u tu je z ks. S. K am iń sk im sp raw ę sądów koniecznych, ich uzasad n ien ie, in tu ic ję in te le k tu a ln ą , cały szereg sp ra w z k rę g u „n ied o c en ia n ia czynnej ro li ję zy k a w procesie poznania, języka pojętego jako pew ien k u m u la to r dośw iadczeń w y zn a cz ają cy naszą p e rsp e k ty w ę ś w ia ta ” (s. 126). To n ied o ce n ian ie ję zy k a S iem ian o w sk i uw aża za je d en „z n a jisto tn ie jsz y c h zarzutów ... pod adresem ... w sz y st­ k ich — p rz y n a jm n ie j polsk ich — to m istó w e g z y ste n cja ln y c h ” (s. 126). C ała la w in a jego zastrzeżeń je st zb itk ą i pom ieszan iem te o rii pozn an ia z m e tafiz y k ą, zdań system ow ych z m e tasy stem o w y m i, m etodologii n a u k z filozofią, św iato p o g ląd u z n au k ą , że dop raw d y m oże to w szystko j e ­ dynie zdum iew ać. To n ie je st ta k u K am ińskiego, ja k su g e ru je S iem ia­ n ow ski, że do „tez te j filozofii dochodzi się ta k ą sam ą drogą, ja k do p o dstaw ow ych tw ie rd z eń m a te m a ty k i em p iry czn ej i m atem aty czn eg o p rz y ro d o z n a w stw a ” (s. 127). O czywiście te n sam in te le k t u p ra w ia filo ­ zofię b y tu i m a te m a ty k ę lu b p rzyrodoznaw stw o. A le w filozofii b y tu m usi się dojść do pojęć g łów nie tra n sc e n d e n ta ln y c h , a w in n y c h n a u k a c h w y sta rc zy p ojęcie pow szechne. M ożliwe, „iż nie udało się K am iń sk iem u w ykazać, że istn ie je m eto d a g w a ra n tu ją c a konieczność i pew ność zdań em p iry czn y c h ”. Nie znaczy to, że „ty m sam y m rów nież... n ie istn ie je m eto d a g w a ra n tu ją c a konieczność i pew ność tez filozofii b y tu ” (s. 127— 128). T u gdzieś m in ą ł się S iem ianow ski z g łów nym n u rte m an a liz K a ­ m ińskiego. Tezą ńp. filozofii b y tu je st to, że nicość i b y t nie są je d n o ­ cześnie ty m sam ym . Je że li ta teza nie je s t k onieczna i pew n a, to znaczy, że b y t i nicość są ty m sam ym . A w ięc S iem ian o w sk i jednocześnie istn ie je i n ie istn ieje, jego za rz u ty są i ich nie ma. I ża d n e n a w e t neopo- zyty w isty czn e ro zró żn ie n ia niczego tu n ie zm ien iają : albo się istn ieje, albo się nie istn ieje. Po p ro stu a b su rd e m je s t być i jedno cześn ie nie być. C ałe w ty m p a ra g ra fie k w ile n ie S iem ianow skiego je st na w ielk ą m ia rę w erb alisty czn e.

Na s. 128 S iem ian o w sk i uważa, że ra c jo n a ln o śc i m e tafiz y k i „m ożna b y b ro n ić je d y n ie po d o k ład n ej a n a liz ie sposobów dochodzenia do jej p o d staw o w y ch p rze słan e k i tez p o ch o d n y ch ”. O w szem , m a rac ję. D o­ d a je je d n a k , że „ p rz ed sta w io n y p rzez K am iń sk ieg o opis m eto d u z a ­ sa d n ia n ia tw ie rd z eń m etafizyki... n ie usuw a, w b re w in te n c ji au to ra , w ątp liw o ści co do zasadności je j tez, a ty m b a rd z ie j ·— co do ich p ew ­

(9)

ności i konieczności” . M oże zauw ażm y, że nie usu w a ty c h w ątp liw o ści ta k i opis ty c h m etod, j a k i . odczy tał S iem ianow ski, k ie ro w a n y sw oim i niechęciam i. Z re sz tą, nie chcę b ro n ić K am ińskiego. P y ta m po p ro stu S iem ianow skiego, czy ró żn i się on od nicości, czy je s t ty m oto czło­ w iekiem , czy za w iera w sobie czyn n ik i sk ła d a ją c e się n a tego oto A n d rz eja? Je że li odpow iedź będzie p ozytyw na, jeżeli to będzie jedno zw ykłe „ ta k ”, to je ste śm y w m etafizyce. Mogę te ra z d alej pytać,· czy S iem ian o w sk i je st źródłem sw ego istn ie n ia , czy w ie, czym ró żn i się od in n y c h bytów , czy w ie, dlaczego je s t rea ln y . Je że li w ie ' i u m ie to uzasadnić to u p ra w ia m e tafizy k ę, jeżeli nie w ie, a ty m się in te re su je , to p o w in ien tę m e tafiz y k ę u p raw iać. Je że li oczyw iście m a ochotę. I żad n e jego m etodologiczne p o k rz y k iw a n ia sensow ności ty c h pytań»· nie zm ienią.

W dość zgrabnym , choć dziw acznie z a ty tu ło w a n y m p a ra g ra fie : „O em p iry czn ej sp raw d za ln o śc i tez relig ii i filozofii te isty c z n e j” (s. 128—143) S iem ianow ski ciek aw ie ro zw aża sp raw ę dow odzenia is tn ie ­ n ia Boga. I n a w e t — ja k pisze ·— b y łb y sk ło n n y p rz y ją ć w te j k w estii ro zu m o w an ie tom istów , gdyby „w iedział, czym w istocie je st m a te ria ” (s. 138), gdyby zn an a m u b y ła „ n a tu r a w sze ch św ia ta” . U rocza ucieczka ra z jeszcze od tom izm u. I to p rz y pom ocy tru d n o śc i po zo rn ie n ie p rz e - zw yciężalnej. Je że li S iem ianow ski n a serio p y ta o n a tu rę w szechśw iata, to w szy stk ie jego tru d n o śc i w książce m a ją źródło w m etafizy czn y m m onizm ie. O czyw iście w m onizm ie znika p ro b lem Boga. I żadne „p y ­ ta n ie , w ątp ie n ie , w y b ó r”, żad n a m etodologia w niczym tu n ie pom ogą. T rz eb a je d y n ie sięgnąć do A ry sto telesa i n a jego dro g ach p rześledzić za rz u ty sta w ia n e m onizm ow i. Je że li z a rzu ty te okażą się słuszne, b ę ­ dzie m ożliw e p o sta w ien ie p y ta n ia o n a tu rę p lu ra listy c z n ie pojętego bytu . J a k w y n ik a z ro zw ażań w ty m p a ra g ra fie n a te m a t dow odu is tn ie ­ n ia Boga i n a te m a t w iary , p o ję te j n a tu ra listy c z n ie , u dna n iepokojów S iem ianow skiego z n a jd u je się m o n isty czn a i o p a rta na m onizm ie gno- sty c k a w izja św iata. W ydaje się, że m ożna to uw ażać za pow ażn e scho­ rze n ie in te le k tu . C zyni ono człow ieka duchow o niew idom ym . Nic w ięc

dziw nego, że in fo rm a c ja S iem ianow skiego o filozofii je s t w książce stw ie rd z en iem , iż słoń je st kolum ną.

Cytaty

Powiązane dokumenty

a) zapewnienia sprawowania przez kierownika budowy oraz kierowników branżowych przez cały okres realizacji Przedmiotu umowy, aż do końcowego odbioru Przedmiotu umowy

Zmiana oznaczenia akcji serii A, B, C, D, E, F, G, H, I, J oraz T Spółki w serię W odbędzie się bez jednoczesnej zmiany wartości nominalnej akcji, która nadal wynosić będzie 10

8. Organizator rokowań w terminie 21 dni od dnia zamknięcia rokowań zawiadomi osobę ustaloną jako nabywcę nieruchomości, o miejscu i terminie zawarcia

Warszawy w Warszawie XIII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego pod numerem KRS 0000699821 oraz do wykonywania na tymże Nadzwyczajnym Walnym Zgromadzeniu 4MASS

Walne Zgromadzenie Spółki udziela Panu Jakubowi Trzebińskiemu - Członkowi Rady Nadzorczej - absolutorium z wykonania obowiązków za okres pełnienia funkcji w roku 2020..

W przypadku, gdy Mocodawca podejmie decyzję o głosowaniu odmiennie z posiadanych akcji proszony jest o wskazanie w odpowiedniej rubryce liczby akcji, z których pełnomocnik

Najmłodsze, holoceńskie utwory reprezentowane są przez grunty antropogeniczne (organiczno – mineralne nasypy niekontrolowane oraz odpady komunalne i gruz) o

Przez środowisko jest rozumiany działający system wykonawczy (ang. Tw orzą ją ta m wszystkie obiekty i zasoby zdefiniowane przez użytkownika w danym program ie, najczęściej