Krzysztof Gawlikowski
Bogdan Góralczyk, Zmierzch i brzask. Notes z Bangkoku. Wydawnictwo Adam Marsza ek, To- ru 2009, ss. 500 (+ 6 str. ilustracji barwnych).
Ka dy kraj Azji Po udniowo-Wschodniej jest nader swoisty. S siaduj tam ze sob wszystkie wielkie religie wiatowe i krzy uj si od tysi cleci wp ywy wiel- kich cywilizacji: indyjskiej, chi skiej, islamskiej z Bliskiego Wschodu i zachod- niej, nak adaj c si na tradycje miejscowe. W Wietnamie dominuje na przyk ad buddyzm mahajana i wyra ne s wp ywy taoizmu oraz konfucjanizmu. Tajlandia jest krajem zupe nie innego buddyzmu therawada, który kszta tuje ca e ycie tak-
e w Laosie, Birmie (Myanmar) i Kambod y. Malezja i Indonezja to z kolei kra- je islamu, chocia w tym ostatnim pa stwie zachowa y si enklawy hinduistyczne (Wyspa Bali) i chrze cija skie. Filipiny natomiast to jedyny w Azji kraj od stule- ci katolicki (poza enklaw muzu ma sk na po udniu). W tej niezwyk ej mozaice Tajlandia zajmuje miejsce szczególne, nie tylko dlatego, e jest to jeden z najwi k- szych krajów regionu i jedyny, który zachowa niepodleg o w epoce kolonialnej.
Do niezwyk a jest ju sama historia ludów tajskich. Od staro ytno ci za- mieszkiwa y one Chiny po udniowe, gdzie wraz z innymi stworzy y pot ne mocarstwo Chu. Mia o ono szans zjednoczenia ca ych Chin, ale ubieg je w dzie- le formowania Cesarstwa Chi skiego inny konkurent: sino-tureckie pa stwo Qin (podbi o Chu w 223 r. p.n.e., a 221 r. p.n.e. utworzy o cesarstwo). Stopniowo ludy tajskie z basenu Jangcy ulega y sinizacji, co by o tym atwiejsze, i j zyki chi - skie i tajskie s spokrewnione i tworz jedn wielk rodzin j zyków taj-chi -
skich. Gdy dzi ogl da si zabytki z Chu, uderzaj podobie stwa ze sztuk tajsk , zw aszcza ze wzornictwem tkanin. Podobnie jak do dzisiaj w Tajlandii wznoszo- no tam budynki na palach itd. Przy prastarych zwi zkach kulturowych mniej te dziwi du a liczba osadników chi skich w Tajlandii jeszcze w epoce prekolonialnej i ich bezprecedensowy udzia w tamtejszym yciu politycznym ( enili si z miej- scowymi arystokratkami i zostawali nawet królewskimi gubernatorami prowincji czy marsza kami).
Do dzi na pograniczu Chin z Azj Po udniowo-Wschodni zamieszkuje kilka- dziesi t ludów mówi cych j zykami z rodziny tajskiej. Stanowi one najliczniej- sz niechi sk grup etniczn w ChRL (oko o 20 mln), podobnie jak w Wietnamie i w Birmie (gdzie, zwani Szanami, stworzyli nawet swoje ksi stwa, a wspó cze - nie wchodzili w sk ad federacji jako autonomiczna jej cz ). Na terenie dzisiej- szej prowincji Yunnan (na dalekim po udniu Chin) ludy tajskie niegdy utworzy y pa stwo Nanzhao odgrywaj ce rol mocarstwa regionalnego (ostatecznie Cesar- stwo Chi skie podbi o je w 902 r. n.e.). Podporz dkowywanie sobie przez Cesar- stwo Chi skie ziem po udniowych, a zw aszcza upadek Nanzhao, doprowadzi y do wielkich migracji ludów podbijanych, które przenosi y si dalej na po udnie.
Ludy Mranma przyby y na s siednie tereny dzisiejszej Birmy, gdzie stworzy y wraz z ludami miejscowymi posiadaj cymi swoje pa stwa nowe Imperium Pa- ganu. Natomiast ró ne ludy tajskie, pod przywództwem swoich ksi t, dociera y jeszcze dalej na po udnie, a na peryferie pot nego wówczas Imperium Khmer- skiego, gdzie w sferze rytualno-ceremonialnej dominowa y wp ywy indyjskie. Tam w XIXII w. uzyskiwa y pozwolenie osiedlania si na rzadko zaludnionych zie- miach jako wasale i zacz y tworzy swoje ksi stwa. Jak to nieraz bywa, lennicy owi uro li z czasem w pot g i ju od XIII w. zacz li zagra a khmerskiemu im- perium, a ostatecznie w XV w. doprowadzili do jego rozpadu. We wczesnym okre- sie ksi stw i królestw tajskich tocz cych wojny ze sob i z s siadami by o wiele, ostatecznie na ich podstawie uformowa y si dwa pa stwa, które przetrwa y do dzi : Laos i Tajlandia.
Ten wczesny etap formowania pa stw tajskich mia powa ne konsekwencje dla mentalno ci i kultury politycznej Tajlandii. Po pierwsze, kultura ta by a bardzo heterogeniczna, czy a prastare elementy tajskie z wp ywami khmersko-indyjski- mi i chi skimi z ró nych okresów, a przyj cie buddyzmu therawada powi za o j z kr giem literatury w j zyku pali (z Indii po udniowych i Cejlonu). A znajdowa- li si tam jeszcze autochtoni odmienni kulturowo i o wyra nie ciemnej karnacji.
St d kraj by wyj tkowo otwarty dla cudzoziemców (dlatego od stuleci w stolicy wydzielano dla nich specjalne kwarta y) i na zagraniczne wp ywy. Podbój ziem przez dru yny feuda ów tworz cych swoje w o ci powodowa z kolei bardzo ostre podzia y stanowo-warstwowe i nacisk na hierarchiczny porz dek typu feudalne-
go. Arystokracja odgrywa a du rol , a samodzielno poszczególnych w ada bardzo utrudnia a ich jednoczenie w wi ksze organizmy pa stwowe. W adca zbie- raj cy takie ziemie musia szczególnie akcentowa swoje przywództwo religijno- -moralne opiekuna buddyzmu, gdy administracj móg kontrolowa tylko w nie- wielkim stopniu. St d paradoksalne po czenia: konserwatyzmu z otwarto ci na nowinki, przywi zania do rodzimych tradycji z atw akceptacj cudzoziemców, przestrzeganie sztywnej hierarchii i rytualizm z rysami anarchicznymi i wyj tkow elastyczno ci . Wspomnijmy jeszcze o prastarych tradycjach ludów tajskich: za- mi owaniu do hazardu i rozrywek z nim zwi zanych, du ej samodzielno ci kobiet i znacznej swobodzie ycia seksualnego. O etapie archaicznym wspomnie warto tym bardziej, i autor prawie go pomija, koncentruj c uwag na ostatnich stuleciach.
Niew tpliwie wspomniana specy ka kulturowa u atwi a sprytne manipulacje dyplomatyczne mi dzy tworz cymi si imperiami kolonialnymi Wielkiej Brytanii i Francji, z w czeniem do gry Rosji i Austro-W gier, a w rezultacie zachowanie przez Tajlandi niepodleg o ci. Mo na by w pewnym uproszczeniu powiedzie , e od XIX w. przez dziesi ciolecia politycy tajscy z prawdziwym mistrzostwem umie- li zawsze sta si sojusznikiem aktualnie najsilniejszego mocarstwa. Chyba szczy- tem politycznej wirtuozerii by o unikni cie okupacji japo skiej podczas II woj- ny wiatowej za cen aliansu, by po wojnie zaraz sta si wiernym sojusznikiem zwyci skich mocarstw anglosaskich. A w latach 80. XX w. Tajlandia jako pierwsza w regionie do patronatu ameryka skiego (coraz mniej pewnego) do czy a patro- nat chi ski kiedy ma o kto go jeszcze docenia dla zabezpieczenia przed ewen- tualnym ekspansjonizmem rozpychaj cego si w regionie Wietnamu popieranego przez Moskw . Uzupe nia o to forsowanie integracji regionu w ramach ASEAN.
Tajowie o wiele te ch tniej ni ich s siedzi okcydentalizowali swój kraj w rze- czach ma ych i wielkich. Ile sprytu musia mie król tajski, by podczas wizyty w Petersburgu na samym pocz tku XX w. tak si zachwyci gwardi carsk , eby poprosi o takie mundury na wzór dla swojej w asnej. Oczywi cie car z ochot je sprezentowa . A w rezultacie tajscy gwardzi ci w carskich mundurach mogli wita w Bangkoku pos ów brytyjskich czy francuskich, cho musieli si przy tym chy- ba troch poci . W latach 30. XX w., w epoce nacjonalizmów, tak si zachwyco- no nowymi ideami zachodnio-japo skimi, e próbowano nawet formu owa pro- gramy pan-tajskie wspólnoty wszystkich ludów tajskich. Nic tedy dziwnego, e w dobie globalizacji Tajlandia znowu sta a si jednym z jej prymusów.
Cho tak wielu Polaków je dzi do Tajlandii, i to od dziesi cioleci, nie by o do- tychczas w Polsce dobrej popularnej pracy o tym kraju. Bogdan Góralczyk by tam ambasadorem RP (wróci we wrze niu 2008 r.) i wiedz zdobyt podczas swego kilkuletniego pobytu podsumowa ksi k zbiorem swoistych gaw d. A b d c znawc Chin, problemów politycznych Azji Wschodniej i znaj c tamtejsze pa -
stwa z wielu wcze niejszych pobytów oraz podró y, wiele rzeczy widzia i inter- pretowa g biej oczywi cie ni zwyk y turysta. Stara si jednak nie przygnia- ta czytelnika uczono ci , a utrzymywa popularny tok narracji, co nie zawsze jednak dawa o si zachowa , przytaczaj c, cho by oszcz dnie, dane statystyczne odnosz ce si do gospodarki czy spo ecze stwa (spo ytkowanie sporej literatury sygnalizuje bibliogra a na 8 stron). Jednak generalnie autor prezentuje i obja nia ten kraj z perspektywy zwyk ego cz owieka i dla zwyk ego cz owieka (cho ra- czej wykszta conego), opisuj c go tak, jak jawi si on mieszkaj cemu tam cudzo- ziemcowi, cho z rozmaitymi ograniczeniami narzucanymi przez pe niony urz d ambasadorski.
O tej swojej funkcji wspomina wielekro , ale jej wype nianie s usznie pomija milczeniem, poza ciekawymi opisami uroczysto ci pa stwowych, do których nie mia by dost pu jako zwyk y turysta. Innym wyj tkiem jest pow ci gliwa relacja o swoim zaanga owaniu w okresie katastrofy spowodowanej przez pami tne tsu- nami (2004 r.). Ksi k mo na by wi c okre li jako swoisty notatnik ambasadora
poza godzinami urz dowania, prezentuj cy ten azjatycki kraj. Autor wzbogaca go jeszcze, w czaj c podró e do s siednich krajów (Birmy, Chin i Filipin) i na- suwaj ce si porównania. Charakter jego pobytu i politologiczne wykszta cenie spowodowa y ponadto, i stosunkowo du o pisze o sprawach politycznych Taj- landii. W tym przypadku jest to zaleta, gdy jego misja przypad a na okres wyj t- kowo burzliwy z fascynuj cymi, a u nas zupe nie niezrozumianymi wydarzenia- mi o donios ych implikacjach.
W rezultacie powsta a fascynuj ca tajska panorama, ukazuj ca wieloaspek- towo ycie tego kraju, z codziennymi obserwacjami z ulicy, prezentacjami ró - nych cech tamtejszej kultury i mentalno ci, dziejów, wierze , jak te wspó czes- nych problemów tego kraju. Dodajmy jeszcze, e ksi ka jest dobrze napisana, potoczystym stylem i atwo si czyta, a ze wzgl du na swoist mozaikow struk- tur mo na j czyta kawa kami, np. w podró y.
Przy takiej strukturze trudno, oczywi cie, omówi zawarto ksi ki. Obszerne i wnikliwe s zawarte w niej charakterystyki mentalno ci i obyczajowo ci tajskiej, dawniej okre lane jako charakter narodowy. Tylko tytu em przyk adu zacyto- wa mo na kilka celnych zda : Lekko bytu i pe nia ycia to tutejsza lozo a Jest tu wolno i indywidualizm, jednak jedno i drugie zbudowane na harmonii po- szczególnych jednostek. Tutejsza kultura nie znosi podejrzliwo ci, zawi ci, cham- stwa i nienawi ci. Ani otwarte wyra anie swojego niezadowolenia czy z o ci, ani negatywne uczucia wobec innych nie s ch tnie okazywane Nikt tu nie wal- czy, nie spiera si , jeden pod drugim do ków nie kopie, przynajmniej do chwili, gdy nie chodzi o pieni dze lub w adz , bo te potra wyzwoli zupe nie inne de- mony Specjalno ci p yn c z nauk buddyzmu jest mówienie i post powanie nie
wprost, a swego rodzaju omówieniami, unikami, ust pstwami, omijaniem nawar- stwionych przeszkód i k ód (s. 447).
Znakomite s charakterystyki króla, jego pozycji i polityki, chyba ostatniego ju w Azji Wschodniej prawdziwego monarchy w dawnym stylu, a zarazem wiat-
ego przywódcy narodu rzadko wychodz cego z cienia. Czytaj c te opisy, czytel- nik polski mo e wr cz zat skni do monarchii, tylko trzeba by jeszcze znale od- powiedni osob .
W ostatnich dwu latach Tajlandia cz sto go ci a na ekranach naszych telewi- zorów za spraw widowiskowych protestów ulicznych, blokowania lotnisk przez opozycj itp. Autor do obszernie i chyba celnie charakteryzuje osob i poli- tyk premiera Thaksina Shinawatry, bardzo popularnego, acz kontrowersyjnego, wielkiego biznesmena o chi skich korzeniach. Ukazuje jego s abo ci jako poli- tyka, które przyczyni y si do dramatycznego upadku, a zarazem jego osi gni - cia, które sta y si podstaw jego legendy. Jak pokazuje autor, nic w jego historii nie jest czarno-bia e, a na wiele pyta trudno dzi odpowiedzie jednoznacznie.
U yteczny jest niew tpliwie s owniczek u ywanych w ksi ce terminów taj- skich. Ciesz barwne fotogra e i mapa, cho ta ostatnia nie jest zbyt wyra na, a mo na te a owa , e Wydawnictwo fotogra i nie zamie ci o wi cej. Przy kra- ju azjatyckim pe ni one wa n rol informacyjn .
Na koniec kilka drobnych uwag krytycznych. O ile wietna jest ok adka z mni- chem buddyjskim rozmawiaj cym przez telefon komórkowy, ukazuj ca dobrze tra- dycje i modernizacj , o tyle podobna w stylu fotogra a trzech mnichów siedz cych na pick-upie i popijaj cych z puszek coca-col z ty u ksi ki to ju chyba prze- gadanie tematu. Powinno tam znale si chyba ju co zupe nie innego. Z dro- biazgów wspomnia bym jeszcze o niezbyt szcz liwym zwrocie (kilkakro powtó- rzonym): zast powaniu naszego nie daj Bo e przez nie daj Budda (np. s. 133).
Ma to, jak rozumiem, wprowadza koloryt lokalny, lecz jest to zabieg myl cy, bo przecie nie s to postacie paralelne. Buddy przecie nie ma, gdy przeszed do nirwany, zako czywszy swój byt osobowy dwa i pó tysi ca lat temu. Nie by te Stwórc niczego, ani nigdy nie kierowa niczym wi cej ni sob . Nie mo na go wi c o nic prosi i nie mo e on nikomu niczego da jak nasz Bóg czy wi ci.
Do takich funkcji maj Tajowie duchy opieku cze, a Budd Gautam mog tylko czci jako Nauczyciela.
Obserwuj c osoby przybywaj ce z kraju, autor stawia pytanie, co te tury ci
nie maj c adnego przygotowania b d w stanie zrozumie w tak odmiennej Tajlandii (s. 173). I sam odpowiada: niewiele, pozostan im zaledwie wra enia i wspomnienia. Ale jednocze nie wyra a nadziej : Je li po tej lekturze Tajlandia stanie si Czytelnikowi bli sza, je li oka e si jeszcze ciekawsza, ni by a, to cel tych notatek zosta by spe niony (s. 10).