• Nie Znaleziono Wyników

Proza Jerzego Andrzejewskiego a kultura niemiecka

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Proza Jerzego Andrzejewskiego a kultura niemiecka"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Grzegorz Supady

Proza Jerzego Andrzejewskiego a kultura niemiecka

Prace Literaturoznawcze 2, 261-277

2014

(2)

2014 261-277

G rzegorz S u p ad y

UW M w O lsztynie

P ro z a J e r z e g o A n d rzejew sk ieg o a k u ltu r a n ie m ie c k a

T he P ro se o f J e r z y A n d rzejew sk i a n d G erm an C u ltu re

Słow a kluczow e: dzienniki, kultura, niemiecki, proza, recepcja, wojna Key words: diaries, culture, German, prose, reception, war

Słodka moja europejska ojczyzno, [...]

Ziemią jesteś gdzie nie wstyd jest cierpieć, Bo usłużą szklanką gorzkich płynów, W której na dnie jest trucizna wieków.

Czesław Miłosz, Ziemia1 A rty k u ł stan o w i część au to rsk ieg o p ro je k tu badaw czego, obejm ującego refleksje n a te m a t o d n iesień n iek tó ry c h p isa rz y p olskich do h isto rii i k u ltu ry niem ieckiej. D otychczas n a ła m a c h różnych czasopism p rz ed staw io n e zostały w y b ra n e a sp e k ty zw iązane z t ą p ro b lem a ty k ą , k tó re omówiono n a p od staw ie tw órczości C zesław a M iłosza, R y sz a rd a K apuścińskiego, E rw in a K ru k a , J a ­ n u s z a S zpotańskiego i L eopolda T yrm anda. W k rę g u z a in te re so w a ń b a d a w ­ czych, zw iązanych ze w sk az an y m wyżej problem em , p o zo stają ta k ż e in n i autorzy: S ta n is ła w B ien iasz, M a re k H łasko , J a ro sła w Iw aszkiew icz, A ndrzej K uśniew icz, T adeusz N ow akow ski, K saw ery P ru szy ń sk i, K azim ierz Tracie- wicz i J a n u s z L. W iśniew ski.

W ażne m iejsce w tej g ru p ie zajm uje J e rz y A n drzejew ski, n iesłu szn ie zaliczan y dzisiaj do p isa rz y nieco zapom nianych. Dość powiedzieć, że s e tn a rocznica jego śm ierci, p rz y p a d a ją c a w ro k u 2009, m in ę ła p ra w ie n ieza u w aż e­

nie. I tylko A ndrzej W ajda zdaw ał się p a m ię ta ć o ty m ju b ile u sz u , re ży seru jąc w ty m czasie film T a ta ra k o p a rty n a o p o w iad an iu Iw aszk iew icza o tym sam ym tytule. C zęścią tej ekran izacji je s t scena, w której je d e n z bohaterów , Boguś, przychodzi do p a n i M arty, by wypożyczyć k siążk ę - „coś z polonistyki”2.

1 Cz. M iłosz, W iersze w s z y s tk ie , K ra k ó w 2011, s. 301.

2 J . Iw a s z k ie w ic z , N a jp ię k n ie js z e o p o w ia d a n ia , w y b r a ł, u ło ż y ł i p rz e d m . o p a tr z y ł T. B u re k , L o n d y n 1993, s. 456.

(3)

K ob ieta po chw ili z a sta n o w ie n ia w ręcza m ło dem u czytelnikow i pow ieść Po­

p ió ł i d ia m e n t. Z ap e w n e był to p om ysł sam eg o r e ż y s e ra i s c e n a rz y sty w jed n ej osobie, bow iem w tek ście Iw aszkiew icza n ie m a w ogóle m owy 0 k o n k re tn y m ty tu le jak ieg o ś dzieła literackiego. Z sa ty sfa k c ją m o żn a p rz y ­ ją ć też ciepłe słow a o a u to rz e tej słynnej pow ieści, ja k ie w ypow iedział syn C zesław a M iłosza A nthony w wywiadzie opublikow anym 30 czerwca 2011 roku, a więc d okład n ie w stu lecie u ro d z in p rz ed o statn ieg o z polskich noblistów w dziedzinie lite r a tu r y 3. Te w yrazy szczerego u z n a n ia m ogą nieco z a s k a k i­

w ać, gdyż A n d rz ejew sk ie g o k o ja rz y się głów nie z fa k te m , że z o s ta ł on u w ieczniony p rzez C zesław a M iłosza ja k o je d n a z cz te rec h n eg a ty w n y ch fig u r w zbiorze jego esejów politycznych Z n iew olo ny um ysł.

P odejm ując tytu ło w y problem a rty k u łu , w a rto zacząć od uogólniającego sp o strzeżen ia. M im o nie najlep szy ch dośw iadczeń, b ędących s k u tk ie m d ru ­ giej wojny św iatow ej, k tó re zn alazły odbicie choćby w tom ie o po w iadań N o c , A nd rzejew ski n ie u s ta n n ie zd aw ał się pozostaw ać pod w pływ em le k tu r i dzieł m uzycznych ro d em z N iem iec. Ś w iadczą o ty m n ajdo bitn iej d zien n ik i p is a rz a z l a t siedem dziesiątych, w y d an e k ilk a la t po jego śm ierci. To zaciekaw ienie sp ra w a m i niem ieckim i być m oże częściowo w ynikało z n iesłabn ąceg o z a in te ­ re so w a n ia tw órczością polskiego p ro z a ik a zarów no w R epublice F ed eraln ej N iem iec, ja k i w N iem ieckiej R epublice D em o kraty cznej, gdzie jego k siążk i były sukcesyw nie tłum aczo n e i w y d aw ane w ren o m o w an y ch oficynach. N a po p u larn o ść za O d rą tw órców z n a d W isły zw racał ju ż u w agę S te fa n K isie­

lew sk i po pow rocie z N iem iec, co o dnotow ał K a rl D ed eciu s w jed n ej ze sw oich k sią ż e k eseistycznych:

Każdy Polak, podróżujący po NRF, mimo woli natrafia na najróżniejsze, wszę­

dzie widoczne dowody propolskich sympatii, które ciągną się przez ten kraj niby żyły kwarcu w granicie... Zanotowałem 45 tytułów książek polskich autorów, przełożonych i wydanych w Niemieckiej Republice Federalnej, miedzy innymi:

Andrzejewskiego, Iwaszkiewicza, Różewicza, Mrożka, Leca, Schulza, Gombrowi­

cza, Kołakowskiego, Mackiewicza, Bratnego, Dobraczyńskiego, [...] Brandysa, Lema, Brauna, Jastruna, Bocheńskiego, Macha, Bonarskiego i wielu innych. [,..]4.

Co ciekaw e, D edecius w swej książce w ogóle nie w sp o m in a o tw órczości A ndrzejew skiego, za to odnosi się do niem ieckiego w y bo ru poezji M iłosza, w ydanego w K olonii w ro k u 1966 w zasłużonej oficynie K ie p e n h e u e r &

W itsch 5. Być m oże stało się ta k tylko z tego powodu, że tw órczość p oetyck a ja k o ta k a b y ła b liższa te m u sły n n em u , u ro d zo n em u w Łodzi tłum aczow i

1 edytorow i.

3 D. S u b b o tk o , Tony, s y n M iło s z a , „ G a z e ta W y b o rcza” - „D uży F o r m a t”, 30 .0 6 .2 0 1 1 , a k tu a liz a c ja : 0 4 .0 7 .2 0 1 1 , d o s tę p n e w I n te r n e c ie : <h ttp ://w y b o rc z a .p l/d u z y fo rm a t/1 ,1 2 7 2 9 1 , 9 8 6 8 9 73,T ony s y n _ M ilo sz a .h tm l> [d o stę p 8 .07.2014].

4 K. D ed eciu s, P olacy i N iem cy. P o sła n n ic tw o k s ią ż e k , p rz e ł. I. i E. N ag an o w scy , K r a ­ ków 1973, s. 103.

5 T am że, s. 1 2 5 -1 2 6 .

(4)

W liczne n a w ią z a n ia do k u ltu ry niem ieckiej o b fitu ją w pierw szy m rz ę ­ dzie lite ra c k ie za p isk i Jerzeg o A ndrzejew skiego, z a w a rte w fo rm u le d zien n i­

k a obejm ującego la ta 1972-1981. P ie rw o tn ie u k az y w ały się one n a łam ac h p ism a „ L ite ra tu ra ”, a n a s tę p n ie opublikow ano je w zw artej p o staci w to m ach Gra z cien iem 6 i Z d n ia n a d z ie ń 1. T em a ty k a n iem ieck a w y stęp u je w nich n iejako p rzy okazji, ale re p re z e n to w a n a je s t stosunkow o często, co u zn ać m o żn a za efek t dom inującej jeszcze w Polsce do przełom ow ego ro k u 1989 sw oistej fascynacji k u ltu ro w y m dziedzictw em wyw odzącym się z Niem iec.

O w a fascy n acja m oże tłum aczyć fa k t, iż Polacy w różnych w spo m nieniach z drugiej w ojny św iatow ej często zaznaczali, że n ie spodziew ali się po N iem ­ cach ta k ic h zbrodniczych d z ia ła ń z pow odu re p re z e n to w a n ia p rzez n ich tzw.

k u ltu ry wysokiej - tej spod z n a k u B acha, G oethego i M an n a. P a ra d o k se m je s t, że m im o tragicznego zd e rze n ia się z rzeczyw istością w ojenną, ta k ą , ja k j ą zary sow ał chociażby K azim ierz W yka w Ż yciu n a n ib y, zain te reso w a n ie k la sy c z n ą l ite r a tu r ą i s z tu k ą n iem ieck ą w Polsce po ro k u 1945 n ie słabło.

C h a ra k te ry sty c z n a d la tego zjaw isk a b y ła w owym czasie p o sta w a w ybitnego tłu m a cza , w ty m ta k ż e lite ra tu ry niem ieckojęzycznej, R o b e rta S tille ra , k tó ry w krótce po za kończeniu d z ia ła ń w ojennych zgłosił się n a U n iw e rs y te t W ar­

sza w sk i, w y ra ż a ją c n ie o d p a r tą chęć pod jęcia stu d ió w g e rm a n isty c z n y c h . W tedy okazało się, że n a tej uczelni nie p rzew id ziano re a k ty w o w a n ia tego k ie ru n k u studiów , gdyż za n a d to kojarzono go z n eg a ty w n y m i d o św iadczenia­

m i drugiej w ojny św iatow ej. J e d n a k po pew nym czasie g e rm a n isty k a polska, w ty m ta k ż e w a rszaw sk a, odrodziła się, a ci, k tó rzy p ra g n ę li zdobyć p o d s ta ­ w ow ą w iedzę o „k u ltu rz e opraw ców ”, m ogli zacząć czytać i p rz e k ła d a ć n ie ­ m ieckich poetów, prozaików i d ra m a to p isa rzy , podobnie ja k z pow odzeniem czynił to S tille r po uk o ń czen iu - niejako z konieczności - stu d ió w poloni­

stycznych. W raz z n a s ta n ie m III R zeczypospolitej, a n a s tę p n ie po w łączeniu P olski w s tr u k tu r y zachodniej Europy, języ k niem iecki, a co za ty m idzie, rów nież z w ią zan a z n im tw órczość pisarzy, filmowców i m uzyków niem iec­

kiego k rę g u kulturow ego p rz e sta ły w ta k dużej m ierze, ja k to m iało m iejsce w cześniej, n ap ę d zać krw ioobieg k u ltu ry polskiej.

J e rz y A ndrzejew ski n a le ż a ł je d n a k do pok o len ia in te le k tu a listó w w y­

kształconych n a w zorcach poprzedniej epoki, kiedy to k lasy czna łacin a i grek a, ale ta k ż e twórczość najbliższych sąsiadów - Niem ców i Rosjan, były jeszcze wysoko cenione. D latego też w notce z końca ro k u 1972 p isarz w spom ina:

Trochę bieżącej lektury: Paintera Marcel Proust, Alberta Schweitzera Jan Seba­

stian Bach oraz powrót na wiele dni do największej książki Manna Józef i jego bracia, dopiero teraz uświadomiłem sobie, iż trzeba do niej wielokrotnie powra­

cać, aby przyswoić sobie całe oszałamiająco wszechstronne bogactwo i piękno tej

„czarodziejskiej góry” [...]8.

6 J . A n d rz eje w sk i, G ra z c ie n ie m , W a rs z a w a 1987.

7 Tegoż, Z d n ia n a d zie ń . D z ie n n ik lite r a c k i 1 9 7 2 -1 9 7 9 , t. I i II, W a rs z a w a 1988.

8 J . A n d rz eje w sk i, Z d n ia n a d zie ń , t. I, s. 32.

(5)

Nieco później a u to r d z ie n n ik a przechodzi do ro zw ażań n a te m a t głupoty, ze zn aw stw em pow ołując się zarów no n a „austriack ieg o ekologa” K o n ra d a L o ren za, j a k i n a G oethego i jego n e g a ty w n ą opinię, d o tyczącą jed neg o z tw órców fizjonom iki, za jak ieg o uchodził szw ajcarsk i p a s to r J o h a n n Lava- t e r 9. N a stę p n ie przyw ołuje po stać swej w ielkiej k o leżan k i po piórze, M arii D ąbrow skiej, zauw ażając, że p o zo staw ała o n a pod ciągłym u ro k iem powieści D oktor F a u stu s T om asza M a n n a 10. N o tab en e, to te n p isa rz spośród w szy st­

k ich au to ró w niem ieckojęzycznych chyba z n a jw ię k sz ą m ocą p rz em aw iał za­

w sze do w yobraźni Polaków. Działo się ta k zarów no w p rz y p a d k u twórców, ja k i zw ykłych czytelników . Za podobny a u to ry te t nie był z pew nością u w a ż a ­

n y in n y n iem iecki n o b lista, G e rh a rt H a u p tm a n n , z pow odu swojego „zady­

m ie n ia ” faszyzm em . O statec zn ie n ie został n im też B erto lt B rec h t, k tó re m u pow ażnie zaszkodziło „zaczadzenie” k om unizm em , język iem C zesław a M iło­

sz a o k re śla n e jak o „u kąszenie H eglow skie”.

W n o ta tc e z w iosny ro k u 1973 A nd rzejew sk i dowodzi z kolei swojej w ielkiej fascynacji m u z y k ą klasy czn ą, tw o rz o n ą przez g en ialn y ch kom pozy­

torów niem ieckich:

Flagstad śpiewała mało znane pieśni Wagnera; Ferrier: pięć pieśni Schuberta.

Było to bardzo piękne, ale dopiero potem otworzyło się niebo: Bruno W alter grał partię solową (ale jak!), dyrygując jednocześnie pierwszą częścią Mozartowskie- go koncertu d-moll, tego z ostatnich lat życia, gdy czarodziejskie radości rozśpie­

wanych niebios już poczęły zaciemniać akcenty cierpienia i niepokoju11.

W cześniej a u to r literackiego d ia riu s z a zdążył w sk azać jeszcze n a zaży­

łość, ja k a łączyła słynnego d y ry g e n ta B ru n o n a W a lte ra z tw ó rc ą B udden bro - oków („jeden z dwóch czy trz e c h ludzi, z k tó ry m i Tom asz M a n n był n a ty”12).

A nd rzejew ski s k ru p u la tn ie odnotow uje też fa k t w y słu c h a n ia i głębokiego przeżycia w ażnego dzieła m uzycznego, ja k im b y ła „m sza h-m oll B a c h a pod d y rek cją zm arłego p rz ed k ilk o m a ty g o d n iam i O tto K le m p e re ra ”13. In fo rm a­

cja t a pozw ala s k ą d in ą d u stalić, iż tę uw agę, po zbaw io ną w tek ście d o k ład n e­

go d ato w a n ia , p isa rz poczynił n a przełom ie l a t a i je s ie n i ro k u 1973.

S p o strzeż en ia dotyczące osobowości oraz tw órczości T om asza M a n n a po­

ja w ia ją się rów nież w n a stę p n y c h p a rtia c h d z ie n n ik a p isarz a. A su m p t do w y ra ż e n ia k o lejn y ch o p in ii n a te n te m a t d a ła e k r a n iz a c ja o p o w ia d a n ia Ś m ie rć w Wenecji, d o k o n an a przez Lucchino Viscontiego. A n drzejew ski ta k k o m en tu je fa k t z a m ia n y postaci głów nego b o h a te ra , ja k im był u M a n n a lite ra t, n a kom pozytora, którego pierw ow zorem był G u sta v M ahler:

9 T am że, s. 65.

10 T am że, s. 71.

11 T am że, s. 74.

12 T am że, s. 74.

13 T am że, s. 105

(6)

Niestety, podczas gdy czytelnik opowiadania M anna bez żadnych trudności może sobie przyswoić format osobowości Aschenbacha, w filmie Viscontiego po­

stać głównego bohatera została tak sugestywnie pozbawiona jakichkolwiek zna­

mion wybiegających poza mało interesującą przeciętność, iż w całym filmie nie ma ani jednej sceny, która pozwoliłaby widzowi uwierzyć, że Dirk Bogarde gra wielkiego kompozytora14.

S am G u sta v M a h le r m u sia ł być a r ty s tą w yjątkow o b lisk im A n drzejew ­ sk iem u , skoro w ypow iada się on o n im ty m i słowam i:

Do pieśni Mahlera, szczególnie do jego „Pieśni wędrowca” oraz do „Pieśni na śmierć dzieci”, mam od dawna szczególny sentyment, cenię je bardzo wysoko, więc też i z pełnym zachwytem, a także i ze wzruszeniem słuchałem dzisiaj wieczorem „Kindertotenlieder” w wykonaniu genialnej Kathleen Ferrier przy akompaniamencie orkiestry Filharmoników Wiedeńskich pod dyrekcją Bruno W altera15.

A ndrzejew ski sk ru p u la tn ie odnotow uje też w szystk ie w ysłu ch an e przez siebie u tw o ry m uzyczne — te tra n sm ito w a n e w ra d iu i te w ykonyw ane w filharm onii. Z najdow ały się w śród n ich kom pozycje B acha, H ä n d la , M ozarta, H a y d n a, S c h u m a n n a , S c h u b e rta i B erga. P rzy p o m in a po nad to p ia n istę W il­

h e lm a B a c k h a u sa jak o n iezró w naneg o in te rp re ta to ra r e p e r tu a r u Beethove- now skiego. Co ciekaw e, pośrednio z te m a ty k ą m u zy czn ą k oresp o n d u je p rz y ­ toczony w form ie oddzielnego z a p isk u c y ta t z B eniow skiego Słowackiego:

„Ale sen - śm ierci b ra t, k o ch an ek m ak u , / U jął go w swoje ra m io n a ...”16.

S form ułow anie „śm ierci b r a t” („Schlafes B ru d e r”) w y stęp u je bow iem w ty tu ­ le jed nego z chorałów B acha.

W dziejach e d y to rstw a w Polsce w a ż n ą rolę odegrało funkcjonow anie B iblioteki Pow szechnej Z u k e rh a n d la , dzięki k tó rej A n drzejew ski m ógł dość w cześnie poznać tw órczość ta k ic h n iem ieckich p isarz y ta k ic h ja k Lessing, G oethe, S ch iller i H a u p tm a n n 17. R odzina wydaw ców o n a z w isk u Z u k erh an - del w yw odziła się z kręgów d iasp o ry żydow skiej E u ro p y Środkow ej. W arto podkreślić, że Z u k erh an d lo w ie zasłużyli się w p ro m o w a n iu lite ra tu ry p isarz y polskich. S zkoda więc, że M ateu sz M ieses w swojej p ra cy Z ro du żyd o w skie­

go. Z a słu żo n e ro d zin y p o lskie k r w i nieg d yś ż y d o w sk ie j18, n ie pośw ięcił im uw agi, choć w ym ienił w niej in n ą , b ard ziej z n a n ą ro dzinę z tej sam ej branży, O rgelbrandów . P odstaw ow e, ale jedn ocześnie niezw ykle cen ne inform acje n a te m a t tego pom iniętego przez M iesesa ro d u z a w a rte s ą n a to m ia s t w p o p u la r­

n y m lek sy k o n ie te m a ty c z n y m P W N , w k tó ry m zn a jd u je m y n a s tę p u ją c ą

14 T am że, s. 198.

15 T am że, s. 428.

16 T am że, s. 394.

17 T am że, s. 266.

18 M. M ieses, Z r o d u żyd o w skieg o . Z a s łu ż o n e ro d z in y p o ls k ie k r w i n ie g d y ś ż y d o w s k ie j, W a rs z a w a 1991 [re p rin t].

(7)

w zm iankę: „W ielkie grono odbiorców z y sk a ła n ajp o p u la rn ie jsz a z serii Zu- k e rh a n d la B ib lio tek a P o w szechna wyd. od 1897, w zorow an a n a słynnej lip ­ skiej R eclam -U n iv ersal-B ib lio th ek ”19.

P o ru szo n a t u m a rg in a ln ie k w e stia żydow ska m oże stano w ić dobry p u n k t w yjścia do dalszych ro z w aża ń n a d p ro z ą A ndrzejew skiego, a m ianow icie ty ch dotyczących H olocaustu, a co za ty m idzie, odpow iedzialności N iem ców za Z agładę. P isa rz swoje opow iadanie W ielki T ydzień pośw ięcił w ydarzeniom z ro k u 1943 w w a rszaw sk im getcie. W opisie m arty ro lo g ii Żydów n ie odnosi się je d n a k z n ie n a w iśc ią do całego n a ro d u niem ieckiego, lecz jed y n ie rzeczo­

wo p rz e d sta w ia sw oją w ersję ta m ty c h w y d arzeń , p e łn ą w pierw szy m rzędzie e m p a tii d la m ordow anych Żydów. P o s ta w a A ndrzejew skiego ró żni się więc zasadniczo od sta n o w isk a p re zen tow anego niek ied y p rzez in n y ch tw órców polskich, w ty m choćby J a ro s ła w a M a rk a R ym kiew icza, obarczającego zbio­

ro w ą odpow iedzialnością za zbrodnie w ojenne w szy stk ich N iem ców - n a w e t ty ch jeszcze nienarodzonych. G łów nym i b o h a te ra m i o p o w iad an ia W ielki Ty­

d zień A n drzejew ski czyni P olaków i Żydów, N iem ców od suw ając n a p la n dalszy. T ak zarysow uje ogólną sy tu ację w p rz e d e d n iu w yb uchu p o w sta n ia w getcie: „N a ogół m ało kto

Żydów żałował. Lud cieszył się, że znienawidzeni Niemcy mają nowy kłopot.

W odczuciu przeciętnego człowieka z ulicy sam fakt walczenia z garstką sa­

motnych

Żydów ośm ieszał zw ycięskich o k u p an tó w ”20. A n drzejew ski p o d k re śla też cię­

ż a r odpow iedzialności hitlerow ców za dokonyw anie przez n ich różnych n ie ­ praw ości ju ż w pierw szej fazie k o n flik tu wojennego. W jed n ej z rozmów, ja k ie u m ieścił w ty m opow iadaniu, pojaw ia się w sp om nienie kobiety, pocho­

dzącej z te re n ó w W ielkopolski, k tó r a w ła śn ie w te d y z o s ta ła w y rz u co n a z w łasnego dom u21. D alej a u to r ta k pisze o trag ic zn y ch lo sach lu d zi siłą zm uszonych do p rz eb y w an ia n a te re n ie getta:

Następnego dnia walki w getcie trwały bez zmian. Powstańcy bronili się zacie­

kle i planowo, walczyli o każdą ulicę i poszczególne bloki domów. Hitlerowcy ściągnęli do pomocy oddziały Łotyszów, Litwinów i Ukraińców. W brudnych i hańbiących robotach lubili się wyręczać innymi narodowościami, wygrywając w ten sposób wzajemne nienawiści22.

A ndrzejew ski p rz e d s ta w ia rów nież k o n k re tn e zach o w an ia żołnierzy n ie ­ m ieckich, bezlito śn ie ro zp raw iający ch się z niew inn ym i, często m ały m i dzieć­

m i. W te n sposób pisze o o k ru cień stw ie jed neg o z ta k ic h oprawców: „Jude?

19 L ite r a tu r a p o ls k a . P r z e w o d n ik e n c y k lo p e d y c zn y , t. II, re d . J . K rz y ża n o w sk i, W a rs z a ­ w a 1985, s. 691.

20 J . A n d rz eje w sk i, W ielki T y d zie ń , W a rs z a w a 1993, s. 18.

21 T am że, s. 33.

22 T am że, s. 136.

(8)

- sp y ta ł spokojnie, bez gn iew u N iem iec. M ały nic nie odpow iedział. W tedy ta m te n , ciągle p rz y trzy m u jąc chłopca za k a rk , d ru g ą r ę k ą sięg n ął po rew o l­

w e r i nie m ierz ąc w ystrzelił d w u k ro tn ie, ra z po ra z ”23.

C h a ra k te ry sty c z n y je s t też z a w a rty w tej opowieści, choć ledw ie zary so ­ wany, p o rtre t jednego z fu n k c jo n a riu szy zbrodniczych form acji niem ieckich, esk o rtu jąc y ch g ru p ę Żydów: „Szedł z b o k u po tra w ie , pew nie żeby sobie nie zak u rzy ć lśniących b u t ó w . bardzo n iew in n ie w yglądał, ta k i sobie m ło d ziu t­

ki chłopak, siedem naście, m oże o siem n aście l a t m ia ł”24. W arto zestaw ić tę sylw etkę z n a stę p u ją c y m opisem n iek tó ry c h członków załogi obozu w A u­

schw itz, p rz ed staw io n y m przez A ndrzejew skiego w o p o w iad an iu A p e l:

Tymczasem zbliżyli się inni esesi. Krótki i opasły, do buldoga podobny Greiser, ospowaty, z długimi, poza kolana sięgającymi rękami Schmidt, młody kędzierza­

wy Dietrich, eksbokser Sturm er o niskim czole i rozpłaszczonym nosie. Greiser poprawiał kurtkę, Dietrich wetknąwszy pejcz za pas chustką ścierał z dłoni krew. Wszyscy zatrzymali się koło Kreutzmanna. Jeden tylko Sturm er posunął się dalej i przystanąwszy przed pierwszym szeregiem począł swoimi małymi, głęboko osadzonymi oczami tępo wodzić po nieruchomych twarzach25.

T rudno jed n o zn aczn ie w yrokow ać o p o staw a ch ludzi, zw łaszcza ty ch w y­

k azu jący ch skłonności do poczynań o zn a m io n a ch zbrodniczych, jed y n ie n a p o d staw ie ich fizjonom ii, ale cechy u w y d a tn io n e w pow yższym fragm encie p o tw ie rd z a ją w ja k ie jś m ierze tezę o tym , że a p a r a t przem ocy Trzeciej R ze­

szy tw orzyli ludzie o w ątpliw ej inteligencji. M łody w iek o pisyw anych N iem ­ ców dowodzi ponadto, iż w try b y tej m orderczej m ach in y d o stali się oni n ajpraw dopodobniej nie z w łasnej woli, lecz zo stali w ciągnięci w n ią s iłą - poprzez przym usow e w cielenie do odpow iednich form acji w o jska i a p a r a tu ucisku. J e ś li chodzi o p ostrzeganie Niem ców jak o okupantów , to opinie A n­

drzejew skiego nie odbiegają pod ty m w zględem od w iększości znany ch św ia­

dectw literackich, choć ró ż n ią się od szczególnie d rasty czn ych w swej wymowie św iadectw pozostaw ionych przez Zofię N ałk o w sk ą czy T adeusza Borowskiego.

O dpow iedzialność społeczeństw a niem ieckiego za w y d arzen ia z o k resu drugiej wojny światowej jaw i się w jego dzien n ik u jak o rzecz niepodlegająca dyskusji, co podsum ow ane zostało przezeń w następ u jący ch słowach:

W swoim czasie niedowierzanie oraz nieufność obciążały ocenę tych Niemców, który po klęsce hitleryzm u twierdzili, iż nie znali całej prawdy o obozach i metodach oraz rozmiarach masowej zagłady. Owo niedowierzanie i nieufność nie były moralnie uzasadnione, ponieważ bez względu na okoliczności niewiedza nie może być usprawiedliwieniem. Trzeba wiedzieć, trzeba chcieć wiedzieć26.

23 T am że, s. 149.

24 T am że, s. 85.

25 P o ls k a n o w e la w sp ó łczesn a , t. 1, w yb., w s tę p i n o ty T. B u jn ic k i, J . K a jto c h , K ra k ó w 1976, s. 138.

26 J . A n d rz eje w sk i, Z d n ia n a d z ie ń , t. II, s. 95.

(9)

W powyższej konkluzji tk w i p rz e sła n ie w yw iedzione z praw niczej zasady, m ówiącej o tym , iż nieznajom ość p ra w a n ie u sp ra w ie d liw ia s p ra w s tw a czynu przestępczego. Z drugiej stro n y A n drzejew ski w ogóle nie d o strze g a d z ia ła l­

ności niem ieckiego ru c h u oporu, a pisząc o T om aszu M an n ie, nie ek sponuje jego działalności em igracyjnej. P o m ija też sprzeciw wobec H itle ra znacznej części e lit niem ieckich, k tó ry ch dzieła b ąd ź to p rz e d sta w ia n o n a w ystaw ach jak o E n ta rte te K u n st, bąd ź też b ru ta ln ie palono n a stosach.

Z apisk i z pierw szego d n ia ro k u 1976 o tw ie ra ją reflek sje A n d rzejew sk ie­

go odnoszące się do ponow nej, zdaw ałoby się k anonicznej w jego p rzy p ad k u , le k tu ry k sią ż e k C za ro d zie jsk a góra i B u d d en b ro o k o w ie T om asza M an n a , a ta k ż e uw ag i n a te m a t n ajb ard ziej cenionej przez tego niem ieckiego p is a rz a w łasnej pow ieści, k tó rą był D okto r F a u stu s 27. W edług A ndrzejew skiego p ro ­ gnozy polityczne z a w a rte w ty m o s ta tn im dziele n ie po tw ierd ziły się, „N ato ­ m ia s t C zarodziejska góra trw a , [...] n ie s k a z ite ln a w k ażdej swojej w arstw ie, a je s t ich przecież w ty m arcydziele ta k wiele!”28

Twórczość M an n a , a zw łaszcza jego ju w en ilia, e se isty k a lite ra c k a i epi- stolografia, nie d a ją spokoju pisarzow i ta k ż e p rzez kolejne dn i sty czn ia tego sam ego roku. Ten w e w n ętrzn y d y sk u rs p rzerw ało m .in. w y słu ch an ie V K o n ­ certu fortepianow ego E s -d u r B eeth o v e n a i ponow nie P ieśni w ędrow ca w w y­

k o n a n iu M a h le ra 29. Z d y sta n se m , choć z w rażliw ością rasow ego m elom an a, A ndrzejew ski odnosi się n a to m ia s t do prem ierow ego w y k o n a n ia w Polsce k o n c e rtu sym fonicznego G urrelieder A rn o ld a S chönberga. P rz y okazji p o d d a­

je k ry ty ce zb yt w jego m n ie m a n iu w ybujały en tu z ja z m re c e n z e n ta tego m u ­ zycznego p rz e d się w z ię c ia 30. Z a to n ie k w e stio n o w a n y z a c h w y t w z b u d zili w n im w ykonaw cy K oncertu potrójnego C -du r B eetho vena, a ja k iś czas póź­

niej w ielki k u n s z t śpiew aczki operowej E lis a b e th S ch w arzk o p f ja k o w yko­

naw czyni p ieśn i R y sz a rd a S tra u s s a . C iąg z a in te re so w a ń m u z y k ą niem iec­

k ich m istrz ó w p o d trz y m u ją p o n a d to n o ta tk i o ju b ile u szo w y m F e s tiw a lu W agnerow skim w B a y re u th . To sły nne w y d arzen ie m uzyczne i tow arzyskie stało się im p u lse m do p rz e d ru k o w a n ia za n iem ieck im ty g o d n ik iem „Der S piegel” w piśm ie „F orum ” frag m en tó w D zien n ikó w C osim y W agner. A n d rze­

jew sk i cytuje z n ich co bard ziej k o n tro w ersy jn e fragm enty, ja k choćby te n dotyczący rozpoczęcia w ro k u 1870 w ojny P ru s z F ran cją:

R. [Ryszard Wagner - G. S.] mówi, że ma nadzieję, iż Paryż zostanie spalony, w młodości nie rozumiał Blüchera, który tego pragnął, i nie pochwalał tego,

27 T am że, s. 11.

28 T am że, s. 7. P o z y ty w n ą o p in ię p is a r z a o filozoficznych d e b a ta c h , p ro w a d zo n y c h n a tle a lp e jsk ie g o k r a jo b r a z u w sły n n y m s a n a to r iu m B e r g h o f w D avos, z d a ją się p o tw ierd z ać ta k ż e c zy teln icze p re fe re n c je Polaków , k tó rz y u z n a li j ą z a je d n ą z n a jw a ż n ie js z y c h pozycji l it e r a t u r y XX w ie k u w pleb iscy cie ty g o d n ik a „ P o lity k a ” o g łoszonym w r o k u 2000.

29 T am że, s. 1 6 -1 7 . 30 T am że, s. 2 0 -2 1 .

(10)

teraz zaś rozumie go, pożar Paryża byłby symbolem ostatecznego wyzwolenia świata spod brzemienia wszystkiego z ł a . R. chciałby napisać do Bismarcka, by go poprosić, aby zburzył Paryż strzałami a r m a tn im i.31

P olski i św iatow y ru c h m uzyczny oraz o so b ista recep cja poszczególnych w yk o n ań słynnych dzieł różnych kom pozytorów, w ty m b ard zo w ielu wywo­

dzących się z N iem iec, z a p rz ą ta ją często uw ag ę A ndrzejew skiego. Z podziw u g o d n ą s k ru p u la tn o ś c ią p isa rz odnotow uje swój u d z ia ł w o tw arty c h k on cer­

ta c h o raz k o n tem p lo w an ie ta k ie g o czy inn ego u tw o ru m uzycznego. N ie ­ odm iennie p referu je przy ty m B eeth ovena, B ach a i M ah lera, którego P ieśni w ędrow ca p rz ew ijają się w tekście n a p rz e m ia n z cyklem Des K na b en W un­

derhorn (C udow ny róg chłopca). D om aga się p rzy ty m w y sta w ie n ia ro m a n ­ tycznych d ra m a tó w m uzycznych C a rla M arii W ebera, p rzed e w szy stk im zaś jego opery W olny strzelec. P rzy p o m in a jedn ocześnie o znacznej p o pu larn ości tego k o m pozytora w dziew iętnastow iecznej Polsce i n iew ątp liw ie w ielkim w pływ ie jego m uzyki n a A d a m a M ickiew icza32. D latego też z sa ty sfa k c ją odnotow uje:

W południe z Agnieszką do Łodzi, żeby obejrzeć spektakl „Wolnego strzelca”

w Teatrze Wielkim. Na to przedstawienie cieszyłem się już latem ubiegłego roku, gdy w pierwszej połowie lipca na sopockiej plaży spotykaliśmy się co dzień z Bohdanem Wodiczką i już było wiadome, że z nowym sezonem obejmie dyrek­

cję Teatru Wielkiego w Łodzi, pierwszą zaś premierą będzie właśnie Weber33.

G łów ny p u n k t ciężkości w sw ych ro z w aża n iach A ndrzejew sk i k ład zie zazw yczaj n a sp ra w y stricte lite rac k ie . P ró bu je p rzy ty m objąć całość n a jw a ż ­ niejszych, w spółczesnych i daw nych, zjaw isk w tej dziedzinie. Co c h a ra k te ry ­ styczne, raczej z n iech ęcią odnosi się do k rę g u k u ltu ry an glosaskiej, a c a łą sw ą uw agę sk u p ia n a p is a rz a c h klasyczn ych z regionów w yznaczonych za się­

giem języków ro m ań sk ich , ję z y k a rosyjskiego i niem ieckiego. S tą d też ta k często p o jaw iają się t u uw ag i o T om aszu M an n ie, długo p rzez A n d rzejew sk ie­

go u w ażanego za n a jw ię k sz ą lite ra c k ą miłość. Ale o k azjo nalnie p isarz wypo­

w ia d a się ta k ż e o Theodorze F o n ta n e m , którego p ro z a stan o w i d la niego w ręcz niedościgły wzór: „C zytałem T heo d o ra F o n ta n e i ja k zaw sze z podzi­

w em d la u ro d y tej k larow nej i m ąd re j prozy”34. W arto przypom nieć, że rów ­ nież w odczuciu G u n te ra G ra ss a F o n ta n e uchodził za jed neg o z najw ięk szych m istrzó w prozy i to n a niej a u to r B laszaneg o bębenka w m łodości wzorow ał się i k ształc ił zarów no swe um iejętności popraw nego k o n s tru o w a n ia te k s tu , ja k i zręczność p o słu g iw an ia się języ k iem lite rac k im . O sam y m G ra ssie A n­

d rzejew ski rów nież k ró tk o w spom ina, pow ołując się p rzy ty m jed y n ie n a

31 T am że, s. 67.

32 T am że, s. 142.

33 T am że, s. 332.

34 T am że, s. 364.

(11)

zam ieszczony z n im w yw iad w „Polityce”, a nie n a le k tu rę k tó rejś z jego k siążek. P ojaw ienie się u w ag i dotyczącej tw órcy p ostaci O s k a ra M a z e ra th a zbiegło się też z k o lejn ą w izy tą A ndrzejew skiego w G d a ń sk u , p od y k to w an ą koniecznością ponow nego zasięgnięcia p rzez niego p o ra d y u okulisty, p ra c u ­ jącego n a w tam tejszej u czelni m edycznej35.

In n y m w spółczesnym tw órcą, do którego odnosi się A ndrzejew ski, je s t Yvan Goll. W zw iązku z t ą p o sta c ią zgłasza on je d n a k pew ne z a strz e ż e n ia do au to ró w m onograficznego n u m e ru „ L ite ra tu ry n a Sw iecie”, za rzu cając im n ied o statec zn e przybliżenie sylw etki tego m niej znanego w Polsce a u to ra z p o g ran icza k u ltu ry fran cu sk iej i niem ieckiej36.

Z w ie lk ą u w ag ą, któ rej n iejed n o k ro tn ie tow arzyszyło n ajp ra w d ziw sz e w zru szen ie, A n drzejew sk i śledził w y bitne d o k o n an ia t e a t r u telew izji. J e d ­ n ym z n ich było w y staw ien ie sz tu k i K siążę H o m b u rg u H e in ric h a von K lei­

sta. O sp e k ta k lu tym , w yreżyserow anym p rzez P e te ra S te in a, pisze w n a s tę ­ pujący sposób:

Wcale nie ukrywam, że kilka razy nie tylko miałem w oczach łzy, lecz po prostu płakałem. To jest wielki płacz - płacz ze szczęścia w obliczu sztuki, której niewiarygodnego szczęścia i nieszczęścia nie da się powtórzyć, jest ono bowiem tylko na raz jeden, choć otwiera najrozleglejsze horyzonty na niezliczoną powta­

rzalność istnienia.

I jaki dubbing! Ani przez moment nie miało się wrażenia, że znakomici aktorzy mówią po niemiecku. Młody książę Homburgu mówił najpiękniejszą polszczyzną Andrzeja Seweryna. To było więcej niż wspaniałe!37

W arto zauw ażyć, że w en tu zja sty c zn ej ocenie p rz e d sta w ie n ia , p o w ra cają­

cej w in n y m fra g m e n c ie d z ie n n ik a , p o jaw ia się n ieco d z ien n e o k re śle n ie

„płacz w e w n ętrzn y ”, u k u te p rzez córkę A ndrzejew skiego.

To, co działo się n a d esk a ch scen, m u siało sta le z a p rz ą ta ć m yśli p isa rz a , skoro nieco wcześniej w sp o m in ał on też o o bejrzen iu w ystaw ionej p rzez łódz­

ki T e a tr Nowy sz tu k i W ielki F ryderyk A dolfa N ow aczyńskiego w reży serii K azim ie rza D ejm ka. N iezw ykle k ry ty czn ie ocenia n a to m ia s t ad a p ta c ję d ra ­ m a tu B re c h ta K ariera A r tu r a Ui, m im o u d z ia łu w ty m sp e k ta k lu T adeu sza Łom nickiego w roli tytułow ej. Z a głównego w inow ajcę tej - w jego p rz e k o n a ­ n iu jednoznacznej p o ra żk i arty sty cz n ej - u w a ż a je d n a k sam ego d ra m a tu rg a , k tó re m u czyni za rz u t, że jego s z tu k a je s t „p ry m ity w n a in te le k tu a ln ie i n a ­ trę tn ie h a ła śliw a ”38. T ak m iażd ż ąca ocena za sk a k u je ty m b ard ziej, że jeszcze w la ta c h sied em d ziesiąty ch B re c h t cieszył się w Polsce n iem al pow szechną

35 T am że, s. 3 4 9 -3 5 0 .

36 W a rto w ty m m ie js c u d o d a ć, że g ró b Y v a n a G o lla n a p a r y s k im c m e n ta r z u P e re L a c h a is e z n a jd u je się d o k ła d n ie n a p rz e c iw k o k w a te ry , w k tó re j p o ch o w an o F r y d e ry k a C ho­

p in a .

37 T am że, s. 357.

38 T am że, s. 460.

(12)

i n ie k w e stio n o w a n ą re n o m ą , co przy n ajm n iej po części było z a s łu g ą s ta r a ń jego u czn ia, K o n ra d a S w inarsk ieg o . Spośród arcyd zieł prozy niem ieckiej, sk u tecz n ie k o n k u ru jąc y ch z M an n e m , a w pierw szy m rzędzie zaś z jego te tra lo g ią J ó z e f i jeg o bracia, A ndrzejew ski szczególnym se n ty m e n te m d arzy m ało w Polsce p o p u la rn ą pow ieść e d u k a c y jn ą Z ielo n y H e n ry k G o ttfried a K ellera. W jego odbiorze to dzieło szw ajcarskiego p ro z a ik a zdaje się z d n ia n a d zień u r a s ta ć do ra n g i swego ro d z a ju „powieści dom ow ej”, skoro ta k o n im mówi:

Pojęcia nie mam, samemu sobie wyjaśnić nie potrafię, dlaczego po tylu próbach beznadziejnie nieudanych nagle, właśnie teraz, Zielony Henryk od pierwszych stronic zachwycił mnie i nie tylko w taki sposób, w jaki zwykły zachwycać arcydzieła, bo więcej i głębiej: osobiste moje zasoby poruszając. Trzeba mi się było zestarzeć i przejść to wszystko, co przez minione lata przeszedłem, aby wejść w tę przedziwną książkę nieomal ze łzami w oczach i z sercem żywiej i głośniej bijącym? Nie wiem. I nie muszę wiedzieć39.

R efleksja n a te m a t życiowych p rzejść i problem ów w ynikających ze s t a ­ rz e n ia się, z a w a rta w pow yższym cytacie, m oże stan ow ić odpow iedni p u n k t w yjścia do om ów ienia dłuższego opow iadania, albo, ja k k to woli, m ikropow ie- ści, J u ż p ra w ie nic, k tó rej b o h a te re m A n drzejew sk i uczynił niem ieckiego p is a rz a w podeszłym w ieku, H e rm a n n a E isb erg e ra. M imo że tw ó rc a odże­

gnyw ał się od podobnej su g estii, to je d n a k tru d n o n ie dostrzec, że w y kreow a­

n a p rz eze ń lite ra c k a po stać nosi w iele w yraźn y ch cech biograficznych s a m e ­ go T o m asza M a n n a . P o n a d to u tw ó r te n sta n o w i p o n ie k ą d m in ia tu ro w e p e n d a n t do C zarodziejskiej góry (S zw ajcaria, środow isko le k a rsk ie , doktor o sło w iańskim rodowodzie, noszący nazw isko Lubetzky, d y sp u ty n a tu ry onto- logicznej). D la zm y len ia tro p u A n drzejew sk i k aże E isbergerow i przyjść n a św ia t n ie w Lubece, lecz w rów nie „[...] sław ny m m ieście n iem ieck im R aty- zbonie, w czasach staro ż y tn y c h C a s tra R eg in a zw anym , a jeszcze daw niej R ad a sb o n ą ”40. P rz e su w a rów nież o pięć la t d a tę jego u ro d z en ia, z ro k u 1875 n a 1880, a poza ty m w ydłuża o kolejne pięć la t rzeczyw isty w iek w m o m en ­ cie śm ierci. O tto H eld, pow ołany do literackieg o żyw ota osobisty se k re ta rz E is b e rg e ra , w chw ilow ym przy p ły w ie szczerości, w y w ołany m n a d m ie r n ą ko n su m p cją alkoholu, ta k m ówi o sw ym m istrz u : „[...] gdy E u ro p a spły w ała k rw ią , pło n ęła i d y m iła k re m a to ry jn y m i piecam i, on w sw oich M ow ach do na ro d u niem ieckiego nie o m ieszkał z odległej A m eryki p rzesy łać zagrożone­

m u narodow i p o krzepiających słów w iary i n ad z ie i”41. W u tw o rze J u ż p ra w ie nic w y stę p u ją rów nież n a w ią z a n ia do G oethego i jego jedynego sy n a, wcze­

śnie zm arłego A u g u sta. J e s t t u ta k ż e epizod, noszący pew ne cechy Nocy W alpurgi, k iedy to ubezw łasnow olniony szałem człow iek sądzi, ja k po w iad a

39 T am że, s. 4 9 7 -4 9 8 .

40 J . A n d rz eje w sk i, T eraz n a ciebie za g ła d a . J u ż p r a w ie n ic, W a rsz a w a 1982, s. 129.

41 T am że, s. 169.

(13)

G oethe, że popycha, choć w rzeczyw istości sam je s t popychan y („Du g la u b st zu schieben, u n d d u w irs t geschoben”). S e k re ta rz H eld całkiem przypadkow o zostaje w ciągnięty w szalony w ir zabaw y ta k przed staw io n ej przez A n d rze­

jew skiego:

Tłok tam był i wrzawa. Wszystko w falującym zagęszczeniu. Wydekoltowane kobiety. Mężczyźni w wieczorowych strojach. Pośrodku obszernego pokoju kilka­

naście par tanecznych. I głośna, dzika melodia. [...] Otto Held, pchnięty w ten rozbawiony tłum, naw et się nie spostrzegł, kto i kiedy wcisnął mu do ręki kieliszek z szampanem. Zimny, mile łaskoczący w sm aku trun ek trochę go otrzeźwił. [...] Tumult. Ścisk. Ruch. Opętanie. Raz, dwa, tri! Raz, dwa, tri! Po drugim kieliszku szampana wszystkie światła zapaliły się we wnętrznościach Otto Helda. A trzeci kieliszek wzniecił gwałtowne wirowanie blasku42.

T a sce n a ro z p a sa n ia , w której do głosu dochodzą praw dziw ie dionizyjskie zach o w an ia jej uczestników , ze sta w io n a je s t n a zasad zie k o n tra p u n k tu ze śm ie rc ią w ielkiego p is a rz a H e rm a n n a E is b e rg e ra vel T om asza M an n a , k tó re ­ go o s ta tn ie słow a sta n o w ią tran sp o z y cję p rz yp isy w aneg o G o e th e m u w es­

tc h n ie n ia „M ehr L icht!”: „— Więcej ciem ności - pow iedział p ra w ie głośno.

I s ta ła się ciem ność. W n im i p o za nim . C iem ność”43. O czyw ista w ydaje się też k o n sta ta c ja , że H e rm a n n E isb e rg e r stan o w i w ja k ie jś m ierze a lter ego sam ego A ndrzejew skiego, zm agającego się ja k k ażd y śm ie rte ln ik z p rz e m ija ­ niem . Toteż widocznie n ie bez pow odu a u to r w k ła d a w u s t a d o k to ra L ubetz- ky«ego n a stę p u ją c y c y ta t z B eniow skiego: „Moje będzie za grobem zw ycię­

stw o”44. Czyżby A n drzejew ski m iał ty m sam y m ta k ż e siebie n a m yśli?

Do tw órczości kry ty czn o literack iej T om asza M a n n a A nd rzejew sk i odnosi się zaś wtedy, gdy w sk azu je n a jego esej o A nto n im Czechowie, a ta k ż e odnotow uje u k a z a n ie się biografii tego „W ielkopisarza” p ió ra A le k s a n d ra Ro­

galskiego. P ew ien śla d M ann ow ski a u to r d z ie n n ik a w y trop ił p o n adto w d zie­

le w ielkiego p ro z a ik a -re a listy T heodora F o n tan eg o po o pu b lik o w an iu p ie rw ­ szego tłu m a c z e n ia n a języ k polski jego najsły n n iejszej pow ieści E ffi B riest, której ak c ja o sad zo n a zo stała, co w a rto przypom nieć, w re a lia c h d ziew ię tn a­

stow iecznego S w inem hnde/Ś w inoujścia:

Drobiazg w związku z lekturą „Effi Briest”. Ja k wiadomo, Tomasz Mann bardzo wysoko cenił powieści Fontanego z ostatniego już starczego okresu jego twórczo­

ści, zresztą jedynego, który się w literaturze, nie tylko niemieckiej, liczy. Otóż nazwisko jednego z dwóch świadków tragicznego pojedynku pomiędzy zdradzo­

nym mężem, baronem von Instettenem, i uwodzicielem pięknej Effi, majorem von Crampasem, brzmi Buddenbroock. Jest on przyjacielem majora i wiadomo o nim tylko tyle, że to „pierwszorzędny człowiek światowy i elegancki”45.

42 T am że, s. 1 7 2 -1 7 3 . 43 T am że, s. 180.

44 T am że, s. 155.

45 J . A n d rz eje w sk i, Z d n ia n a d z ie ń , t. I, s. 249.

(14)

W an alizo w an y ch w cześniej d zien n ik a ch A ndrzejew skiego za sk a k u je to, iż - oprócz te m a ty k i zw iązanej ściśle z tw órczością lite ra c k ą (w ła sn ą oraz innych) i m uzyczną, poza w ą tk a m i politycznym i oraz in ty m n y m i - nieoczeki­

w an ie p o jaw iają się w n ich fragm enty, św iadczące o głębokim p rz y w iąza n iu p is a rz a do św ia ta p rzyrody ożywionej. P is a rz sy stem aty cz n ie czytał polskie tłu m a cze n ie lek sy k o n u Ś w ia t zw ie rzą t opracow anego p rzez słynnego zoologa niem ieckiego A lfreda B reh m a. P raw dopodobnie w sk u te k tej w łaśn ie le k tu ry w ró ż n o rak ich zach ow aniach p rzed staw icieli fa u n y zaczął też d op atry w ać się odzw iercied lan ia p o staw ludzkich, w n a stę p stw ie czego z a p ra g n ą ł zazn ajo ­ m ić się ze sp o strze żen iam i K o n ra d a L orenza, za w a rty m i w jego k siążce I tak człow iek tra fił na psa.

P a m ię tn ik a rs k ie n o ta tk i A ndrzejew skiego z a w ie ra ją p on ad to liczne od­

w o łan ia do sp ra w w ynik ających z recepcji jego w łasnej tw órczości w in n y ch k ra ja c h , w ty m ta k ż e w N iem czech. D latego a u to r w sp o m in a o zasłu g ach

„nieocenionego P e te r a L a c h m a n n a ”46, k tó ry p rz etłu m a czy ł d la w y d aw nictw a S u h rk a m p jego opow iadanie Teraz na ciebie za g ła d a . In fo rm u je ta k ż e o do­

n ie sie n iu swojego a g e n ta , działającego n a o bszarze obejm ującym R FN , n a te m a t trw a ją c y c h w M on ach iu m przyg o to w ań do telew izyjnej ek ra n iz a c ji pow ieści C iem ności kry ją ziem ię. U w adze A ndrzejew skiego n ie uszło i ta k ie w y d arzen ie k u ltu ra ln e , ja k im było n a k rę c e n ie przez K rzysztofa Z anussiego film u (N a ch td ien st) d la telew izji niem ieckiej. I ty m ra z e m p isa rz jak o widz rów nież zd aw ał się głęboko p o ru szo ny t ą e m isją telew izyjn ą. S tało się to z re s z tą głów nie za s p ra w ą niezw ykłego a rty z m u niem ieckiej a k to rk i E lis a ­ b e th B erg n er: „[...] i to je s t ta k w strz ąsając e, t a g ra m ia ry najw yższej, że się chce zapłakać, co - m oim zd a n ie m - je s t najw yższym hołdem , ja k i odbiorca sz tu k i m oże sztuce złożyć”47. Tym sam ym , być m oże całkiem sam o rz u tn ie , pisarzow i po ra z kolejny u dało się spełnić z n a w ią z k ą sły n n y p o s tu la t L es­

singa, zgodnie z k tó ry m od dzieła arty sty czn eg o w pierw szej kolejności n a le ­ ży oczekiw ać d o sta rc z a n ia w z ru szeń jego odbiorcy.

Gra z cieniem, o statn i tom dzienników pisarza, obejm ujący la ta 1980-1981, prz y n o si rów nież w iele te m a tó w dotyczących sp ra w niem ieckich. W ty m m iejscu w a rto odnotow ać pojaw ienie się w n im sy n a C zesław a M iłosza, zw a­

nego przez A ndrzejew skiego Toniem , n a co n iew ątp liw ie w pływ m iało słynne opow iadanie M anna:

W porze obiadowej znów wizyta, której jeszcze przed paroma dniami najmniej się mogłem spodziewać: starszy syn Czesława M., Tonio, którego jedyny raz widziałem przed dwudziestu laty, w Montgeron pod Paryżem, kiedy miał trzyna­

ście lat. Ale wcale nie byłem zaskoczony, iż ten dorodny młody mężczyzna o oczach tak bardzo do ojcowskich podobnych wydał mi się bardzo bliski.

A chyba i on odczuł mnie w podobny sposób48.

46 J . A n d rz eje w sk i, Z d n ia n a d z ie ń , t. II, s. 184.

47 T am że, s. 399.

48 J . A n d rz eje w sk i, G ra z c ie n iem , s. 84.

(15)

J a k w y n ik a z powyższego cy ta tu , nic sy m p a tii łącz ąca sy n a M iłosza i A ndrzejew skiego u trz y m y w a ła się p rzez całe lata.

D ro b n ie jsz e w z m ia n k i o n ie m ie c k ic h tw ó rc ach , zw ła szcz a p is a rz a c h (przedstaw iciele s z tu k p ięk n y ch p o jaw iają się u A ndrzejew skiego raczej spo­

radycznie), dotyczą głów nie p ostaci ta k ic h , ja k Jó z e f R oth, M ax F risch , Wolf­

g a n g K oeppen, J ü r g e n T horw ald, E ric h M a ria R em arq u e, J o h a n n W olfgang G oethe, R a in e r M a ria R ilke i Lou A ndreas-S alom é. Zazwyczaj chodzi w nich o om ów ienie świeżo p rzetłum aczonej i w ydanej n a ry n k u polskim k siążk i jednego z w ym ienionych powyżej autorów . N ajczęściej lek tu ro m A nd rzejew ­

skiego tow arzyszy w ielki podziw d la w iększości z ty ch twórców, ale w o dn ie­

sie n iu do pow ieści R o th a i d ra m a tu F risc h a p isa rz zachow uje daleko id ącą w strzem ięźliw ość, by nie powiedzieć, że j e s t ty m i u tw o ra m i bard zo rozcza­

rowany.

Tym, czem u w owym czasie pośw ięca on zdecydow anie najw ięcej uw agi, je s t k w e stia p o sz u k iw a n ia a u to rs tw a c y ta tu „śm ierci, siostro s p a n ia ”. B ra k w iedzy n a te m a t, s k ą d pochodzi to sform ułow anie, dręczy p is a rz a z dwóch powodów. Po pierw sze, zm ag ając się z procesem s ta rz e n ia i n ie u c h ro n n ą k o n ie c z n o śc ią p o g o d ze n ia z pow o lnym o d ch o d z en iem b lis k ic h m u osób, w ty m w y bitn ych p isarz y z w łasnego otoczenia (Iw aszkiew icz), n ie u s ta n n ie zad aje sobie p y ta n ia dotyczące p rz em ija n ia . Po w tóre, z a s ta n a w ia się, czy je s t to c y ta t z jak ieg o ś u tw o ru , a je śli ta k , to z jakiego. W ty m celu rozsyła n a w e t wici do w ybitnych literaturoznaw ców , k tó rzy je d n a k sk ło nn i s ą uznać, iż to sa m A n drzejew ski stw orzył owo n o stalgicznie n a s tra ja ją c e o kreślenie.

J e d e n z czytelników ty g o d n ik a „ L ite ra tu ra ”, n a ła m a c h którego A nd rzejew ­ sk i o głaszał pierw o tn ie sw e zapiski, n a d e s ła ł po ja k im ś czasie w yjaśn ien ie tej zagadki. W sk a zał on tra fn ie n a J a ro s ła w a Iw aszkiew icza jak o a u to ra w ier­

sz a z cyklu L a to 1932, z którego za czerp n ięte zostało in try g u jące A n drzejew ­ skiego ze staw ien ie słów. S p ra w a t a w ym ag a je d n a k dodatkow ego w y jaśn ie­

n ia. O tóż, u tw ó r o n u m e rz e XV z tej serii, a n ie j a k om yłkowo podaje A nd rzejew sk i XXXI, w rzeczyw istości j e s t p rz e k ła d e m w spo m n ian ego ju ż w cześniej c h o ra łu B ach a , co z r e s z tą a u to r L a ta 1932 lo jaln ie zaznaczył w n a w ia sa c h pod te k ste m . F ra g m e n t tego u tw o ru b rz m i n astępu jąco:

Przyjdź, o śmierci, siostro spania, Przyjdź i zabierz mnie już stąd, Łódki mojej bieg się słania, Wywiedź ją na pewny prąd.

Niech kto chce się ciebie boi, Mnie twój znak radością poi - Gdyż przez wrota twe przenikam Do ślicznego Jezusika!49

49 J . Iw a sz k ie w ic z, P oezje, w y b ra ł i w s tę p e m o p a trz y ł B. Z a d u ra , L u b lin 1989, s. 144.

(16)

M ożna odnieść w rażen ie, że te n nieco m isty czn y te k s t zain try g o w ał m ło­

dego Iw aszkiew icza n a podobnej zasadzie, ja k m iało to m iejsce w p rz y p a d k u A d a m a M ickiew icza, którego pociągały p ism a o podobnej tre śc i stw orzone przez A nioła S lązak a. P rzytoczone słow a c h o rału w yko rzy stał swego czasu a u s tria c k i p isa rz R o b ert Schneider, sn u jąc n a ich po d staw ie o n iry cz n ą opo­

w ieść z a ty tu ło w a n ą B r a t sn u (Schlafes B rud er). P o lski ty tu ł jego k siążk i u z y sk a ł ta k ie , a n ie in n e , b rz m ie n ie z pow odu ro d z a ju m ęskiego słow a

„śm ierć” (w ję z y k u n iem ieckim der Tod). Co ciekaw e, a u to rz y tłu m a c z e n ia tej pow ieści n a języ k polski zaproponow ali w ła s n ą w ersję te k s tu zaczerpniętego z c h o rału B acha:

Siostro snu, o śmierci wzniosła, Przyjdź, a w lot mnie zabierz stąd;

Rzuć precz z łódki mojej wiosła, Przenieś mnie na pewny ląd!

Kto chce, niech się ciebie trwoży, Lecz mnie weselić możesz;

Z tobą ja chcę wnijść do niego:

Do Jezusa przecudnego50.

I n n ą k w e stią, p o ru sz o n ą szerzej p rzez A ndrzejew skiego, je s t d e lik a tn a sp ra w a przejęcia p rzez w ładze polskie po śm ierci G e rh a rta H a u p tm a n n a jego dom u H a u s W iesenstein. N iem iecki d ra m a tu rg i pow ieściopisarz spędzi!

w n im w iększość swojego życia i ta k ż e ta m zastało go zakończenie drugiej w ojny św iatow ej. J e r z y A n d rzejew sk i, z pow odu p ełn io n y ch p rzez siebie funkcji, zaan g ażo w an y był w pro ced u ry zw iązan e z p rz e k a z a n ie m okazałej w illi H a u p tm a n n a :

Mieszkałem wówczas w Krakowie i jako prezesowi tamtejszego Związku Litera­

tów Polskich [...] polecono mi udać się na Dolny Sląsk, do Jagniątkowa pod Jelenią Górą, aby naocznie stwierdzić, jak się w szczegółach prezentuje domo­

stwo zmarłego dopiero co G erharta Hauptm anna. W czyjej głowie wykluł się niedorzeczny pomysł, aby ten spadek po wielkim pisarzu niemieckim ofiarować znanemu ze skromności Leopoldowi Staffowi - pojęcia nie mam.

Sytuację, w jakiej się na miejscu znalazłem, zaliczam do szczególnie przykrych.

Nie mogłem się nie poczuć intruzem, który w brutalny sposób narusza żałobę domu. Nigdy nie potrafiłem Niemców nienawidzić, gardziłem nimi, także ich siłą i bestialską przemocą. Lecz tu nie było miejsca dla pogardy. Trum na ze zwłokami Hauptm anna jeszcze się znajdowała w domu, później dopiero miano ją przewieźć na Rugię [w rzeczywistości na wyspę Hiddensee - G. S]51.

50 R. S c h n e id e r, B r a t s n u , p rz e ł. G. K u rp a n ik -M a lin o w s k a , F. N e tz, K ato w ice 1996, s. 134. Do p o p u la rn o ś c i p o w ieści B r a t s n u z n a c z n ie p rz y cz y n ił się ró w n ie ż film o ty m s a ­ m y m ty tu le w re ż y s e rii J o s e fa V ilsm eie ra.

51 J . A n d rz eje w sk i, G ra z c ie n iem , s. 204.

(17)

A ndrzejew ski, do głębi zd e gustow any o pisyw anym i w y d a rzen ia m i, z a ­ uw aża, iż S ta ff nigdy nie zdecydow ał się n a za m ie szk an ie w byłej posiadłości H a u p tm a n n a . Później w y ra ż a swoje zaniepokojenie z pow odu postępującej d ew astacji tego obiektu. O statec zn ie je d n a k re zy d en cja a u to ra T ka czy nie p o p ad ła w ca łk o w itą ru in ę , a po la ta c h zdołano n a w e t u rz ąd zić w niej izbę pam ięci po daw nym w łaścicielu. P isz ąc o ty ch sp raw ach , A n d rzejew sk i daje w yraz sw ojem u p rz y w iąza n iu , zw łaszcza w o kresie m łodzieńczym , do tw ó r­

czości d ra m a tu rg ic z n e j H a u p tm a n n a . F a k t te n częściowo m ógł w y n ik ać z jego n ieu stając ej ad m ira cji żywionej d la T om asza M a n n a , k tó ry w C zaro­

d ziejskiej górze sp o rtre to w ał d ra m a to p is a rz a jak o M y n h e e ra P eep e rk o rn a . W p o d su m o w an iu n ależy podkreślić, że w p isa rstw ie Jerzeg o A nd rzejew ­ skiego istn ie je w iele n a w ią z a ń do k u ltu ry niem ieckiego o b sz a ru językow ego.

J e s t to sy tu a c ja nieco o d m ien n a od tej, k tó ra w y stęp u je u in n y ch twórców polskich, częściej p referu jący ch w sw oich u tw o ra c h odw oływ anie się do doko­

n a ń k u ltu ry an glosaskiej czy frankofońskiej. Z jed n ej stro n y A ndrzejew ski tra k to w a ł N iem ców z dużym kry tycyzm em , p a trz ą c n a n ich głów nie przez p ry z m a t w łasn y ch dośw iadczeń z o k re su drugiej wojny św iatow ej. Z drugiej zaś - d o strzeg ał w n ajbliższych są s ia d a c h z Z achodu p rz ed staw icieli K u ltu r ­ na tio n o n a d a l w ielkim poten cjale duchow ym . D latego cały czas ch łon ął w szelk ie in sp iru ją c e go tw órczo zjaw isk a , z w ią zan e z życiem lite ra c k im i arty sty cz n y m , docierające z n a d R e n u i Łaby. Szczególne m iejsce zarów no w jego dzien n ik ach , ja k i w prozie zaty tu ło w an ej J u ż p ra w ie nic, za jm u ją k w estie zw iązane z b io g rafią oraz tw órczością T om asza M an n a . D ziało się ta k dlatego, że w oczach A ndrzejew skiego p o sta w a życiow a i h u m an isty czn e p rz e sła n ie k siąże k tego p is a rz a św iadczyły o tzw. lepszy m obliczu n a ro d u niem ieckiego.

B ib lio g ra fia

Źródła

Andrzejewski J., Gra z cieniem, Warszawa 1987.

Andrzejewski J., Z dnia na dzień. Dziennik literacki 1972-1979, t. I i II, Warszawa 1988.

Andrzejewski J., Apel, w: Polska nowela współczesna, wyb., wstęp i noty T. Bujnicki, J. Kajtoch, Kraków 1976.

Andrzejewski J., Teraz na ciebie zagłada. Ju ż prawie nic, Warszawa 1982.

Andrzejewski J., Wielki Tydzień, Warszawa 1993.

Iwaszkiewicz J., Najpiękniejsze opowiadania, wybrał, ułożył i przedm. opatrzył T. Burek, Londyn 1993.

Iwaszkiewicz J., Poezje, wybrał i wstępem opatrzył B. Zadura, Lublin 1989.

Miłosz Cz., Wiersze wszystkie, Kraków 2011.

Schneider R., Brat snu, przeł. G. Kurpanik-Malinowska, F. Netz, Katowice 1996.

(18)

O pracow ania

Dedecius K., Polacy i Niemcy. Posłannictwo książek, przeł. I. i E. Naganowscy, K ra­

ków 1973.

Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, red. J. Krzyżanowski, Warszawa 1985.

Mieses M., Z rodu żydowskiego. Zasłużone rodziny polskie krwi niegdyś żydowskiej, Warszawa 1991 [reprint].

Źródła in tern etow e

Subbotko D., Tony, syn Miłosza, „Gazeta Wyborcza” - „Duży Form at”, 30.06.2011.

aktualizacja: 04.07.2011, dostępne w Internecie: <http://wyborcza.pl/duzyformat/

1,127291,9868973,Tony syn_Milosza.html> [dostęp 8.07.2014].

Summary

G e rm a n h is to ry a n d c u ltu re is a com m on m o tif in th e lite r a r y w o rk of th e P o lish w rite r J e r z y A n d rzejew sk i (19 0 9 -1 9 8 3 ). F o r ex am p le, th e crim es of th e N azis d u rin g th e W orld W ar II c o n s titu te th e b a ck g ro u n d of A n d rzejew sk i’s sto ry W ielki T y d zie ń (H oly Week), w h ic h tells ab o u t th e u p ris in g in th e W a rsa w G h e tto in 1943. G e rm a n a r tis ts , m u sicia n s, a n d a u th o r s play a n im p o rta n t role in A n d rz ejew sk i’s d iaries , Z d n ia n a d zie ń (F rom D ay to D ay) a n d Gra z cien iem (P laying w ith a S h a d o w ). In h is d iarie s , A n d rzejew sk i m e n tio n s se v e ra l a u th o rs by n a m e a s w ell a s title s o f h is fav o rite w o rk s. H e d ra w s o n th e c o n te n t a n d em o tio n a l m e a n in g of th e c lassical G e rm a n philosophy, lite r a tu r e a n d m usic. D u rin g h is e n tire life, A n d rzejew sk i re a d th e w o rk s o f th e e m in e n t G e rm a n n o v elist T h o m as M a n n w ith g re a t in te re s t. M a n n is a lso th e m a in p ro ta g o n ist of A n d rz ejew sk i’s sh o rt novel J u ż p ra w ie nic (A lm o st n o th in g ). F or A n d rzejew sk i a n d o th e r P o lish a u th o rs M a n n is one of th e m o st in flu e n tia l G e rm a n prose w rite rs o f th e 2 0 th c en tu ry .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Metodologicznie chybiony jest pogląd, jakoby nauka powstawała tak, iż najpierw wskazuje się przedmiot zamie- rzonego badania, niczym pole do uprawy; potem szuka się stosownej

Poziom epistemologiczny, jako fundamentalna perspektywa Fichte- ańskiej Teorii Wiedzy, poprzedza zatem dopiero wyłonienie się owego podmiotu, który zdaniem krytyków

Zaproponowałem odpoczynek w pracy, lecz on tylko kiwnął mi przecząco głową i kopał dalej, gdy dokopał się do desek przykrywających zwłoki zmarłego twarz jego stała się blada

czarodziejskiemu koralikowi szybko odnaleźli drogę do domu koziołka i oddali uparciucha uszczęśliwionym rodzicom.. Mama koziołka chciała zatrzymać wszystkich

Pow ołując się n a wagę owych wydarzeń, stwierdza: „(...) kryzysy te oraz sposoby ich rozwiązywania stanow ią zasadnicze m om enty zwrotne w historii

Jeśli je j nie uzyskają, uznają, że, widać, nie istnieje ża d n e rozsądne wytłum aczenie dla w ydaw ania re­ latywnie niewielkich, ale b ądź co b ą dź

Szkło artystyczne zazwy- czaj pokazywane jest w nielicznych galeriach szkła, ceramiki lud designu, dlatego tak bardzo cenne są duże imprezy artystyczne jak European Glass Context

«nowoczesny projekt» funkcjonuje tak, jakby zamiarem jego projektodaw- ców było przymuszenie ludzi do poszukiwania szczęścia (a w każdym razie takiego szczęścia, które