Alina Brodzka
"Przygoda drugiej awangardy",
Marek Zaleski,
Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź
1984 : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 79/1, 384-386
1988
384
R E C E N Z J Eow o rozstanie z tek stem n ieco boleśn ie, jakby u ry w a ł się on zn ien a ck a i n ie sp e ł
n iał do k ońca oczek iw ań .
N a ostatek zo sta w iła m in form ację, która d zieło B ogd an y C arpenter pozw ala ujrzeć w jeszcze in n ym św ie tle . Otóż w szy stk ie in terp reto w a n e u tw ory, a jest ich tu ponad 70, c y to w a n e w całości lu b w e fragm en tach w d w óch w ersja ch języ k o w y ch , zo sta ły przetłu m aczon e przez oboje C arpenterów , a zd ecy d o w a n a w ię k szość tych tłu m aczeń p o ja w iła się w druku po raz p ierw szy w tej w ła śn ie książce.
T ego w k ład u w p op u laryzow an ie litera tu r y p olsk iej za granicą n ie sposób p rzece
nić, tym bardziej że w śród przełożonych tek stó w zn alazły się tak w a żn e dla h is to rii naszej X X -w ie c z n e j poezji, jak M łodożeńca X X w i e k (z k tórego n eologizm am i tłu m acze św ie tn ie sob ie poradzili), jak w sp om n ian y Ja z j e d n e j s t r o n y i ja z d r u g i e j s t r o n y m e g o m o p s o że la z n e g o p ie c y k a W ata, jak P eip ero w sk i C horał n ad m i a s te m , D ach y P rzybosia, N u ta na d z w o n y C zechow icza i szereg in n ych , na k tórych w y lic z e n ie n ie m a m iejsca. W praw dzie przek ład y te w w ięk szo ści n a sta w io n e są n a oddanie litera ln eg o sen su orygin ału , co sp raw ia, że na ogół g in ie jego organ i
zacja rytm iczna, gra w sp ółb rzm ień i słó w (n ajw ięcej u tra ciły na tym w ie r s z e J a sień sk ieg o i C zechow icza), jednak tłu m acze św iad om ie sk u p ili sw o je w y s iłk i na od
d an iu m etaforyk i (bodaj n ajlep iej udały się przek ład y P rzybosia), za p om ocą k tó rej n a jła tw iej m ożna zrek on stru ow ać zaw artą w danym u tw orze w iz ję św iata.
A w ła śn ie o p rezen tację różnych w iz ji św ia ta B ogd an ie C arpenter ch od ziło przede w szy stk im .
E w a K r a s k o w s k a
M a r e k Z a l e s k i , PRZY G O D A D RU G IEJ A W A N G A R D Y . W rocław —W ar
sz a w a — K rak ów — G dańsk—Łódź 1984. Zakład N arod ow y im ien ia O ssoliń sk ich — W yd aw n ictw o P o lsk iej A k ad em ii N auk, ss. 312. „P roblem y K u ltu ry L ite r a c k ie j”.
T om II. R edaktor n au k ow y serii: S t e f a n Ż ó ł k i e w s k i . P o lsk a A k ad em ia N auk. In sty tu t B adań L iterackich.
K siążk a M arka Z alesk iego jest pracą bardzo bogatą, zarów no w m a teria ły źród
ło w e , jak i w p o m y sły in terp reta cy jn e. A u tor w k racza w w ie le dziedzin w ied zy:
0 kultu rze litera ck iej, o realiach sp ołeczn ych epoki, o h istorii id ei literack ich 1 o teorii poezji aw an gard ow ej. P od jął on zadanie n ajtru d n iejsze w zak resie pro
b lem a ty k i aw angardyzm u: k o n fron tację św iad om ości a w a n g a rd y stó w z fa k ty czn ą rolą odgryw aną przez nich w sp o łeczeń stw ie.
R ozw iązan ie tego zadania w p ełn ym w ym iarze byłoby zap ew n e n iew y k o n a ln e.
I dlatego autor w y b ra ł — i w yb rał tra fn ie — rozw iązan ie m eton im iczn e, p rzy k ła d ow e. Z arysow ał n a jp ierw sy tu a cję aw an gard yzm u w latach d w u d ziesty ch w n a
szym kraju. N a stęp n ie — r etro sp ek ty w n ie o d tw orzył zap ow ied zi św ia d o m o ści a w a n g ard ow ej w m y śli m odernizm u. W ykazał, że ich p o ja w ien ie się u w aru n k ow an e było p rogiem „długiej r e w o lu c ji” d em ok ratyzacyjn ej, d oprow adzającej stop n iow o do w zrostu , różn icow an ia się i w a ria n to w o ści grup pu b liczn ości czytającej. Z a p o w ie
d zi te i zw iązan e z nim i p rojek ty u fo rm o w a n ia sob ie odbiorców id ea ln y ch przez p oetów sp ełn ia ją cy ch m isję przeobrażenia sp o łeczeń stw a za sp raw ą sztu k i — za p ow ied zi w retoryce „C him ery” — zesta w ił, na pozór zask ak u jąco, a w isto cie potrzeb n ie i odkryw czo, z utopią k o m u n ik a cji d oskonałej za w artą w program ach fu tu ry stó w . W ten sposób otw orzył sob ie drogę ku an alizie k o lejn y ch stad iów aw an gard ow ej u topii u sta n a w ia n ia przez pisarzy w ła sn o w o ln y ch rela cji z odbior
cam i. T en k lu cz do d em isty fik a cji złu d zeń k ilk u p ok oleń a w an gard ow ych otrzym u jem y od autora już u progu jego w ielo stro n n ej i p recyzyjn ej pracy. O czyw iście:
R E C E N Z J E
385
relacjonując, zubożam opis ow ego odk rycia. A le do sed n a p aradoksów aw an gard yz- m u ten k lu cz w ła śn ie n ajp rościej prow adzi.
W obrazie zb iorczym aw angard lat d w u d ziestych , u w zg lęd n ia ją cy m przede w szystk im P o lsk ę, ale i tło eu rop ejsk ie, autor nie zapom ina, rzecz jasna, o „Z w rot
n icy ”. Jed n ak że d o k ła d n iejsze jej p rzed sta w ien ie rezerw u je na inną okazję: „Z w rot
n ica ”, a n a stęp n ie „ L in ia ”, program y i dok on an ia ich tw órców , okazują się sta ły m partnerem — tak m istrzem jak i an ta g o n istą — w y b ra n y ch ugrupow ań aw an gar
dow ych w n astęp n ej d ek ad zie m ięd zy w o jen n ej.
W jej rea lia w p ro w a d za II rozdział k siążk i. P rzyk ład ow e in icja ty w y aw an gar
dow e, przede w sz y stk im ża g a ry stó w i lu b lin ia k ó w — K raków , L w ó w i W arszaw a ukazane są b o w iem w d a lszej p ersp ek ty w ie — zostają tu u lok ow an e w r zeczy w is
tości D rugiej R zeczyp osp olitej. W ażna to i potrzebna robota, bez niej zam iar a u to
ra b yłb y n ierealn y: d ram atyzm p arad ok sów A w an gard y — tym razem jej „dru
giej e d y c ji” — w y p a r o w a łb y w a b strak cyjn ych sp ek u lacjach . Bo la ta trzyd zieste, jak m ało k tóre, w y m a g a ją w słu ch a n ia się w ich realność, w to, co działo się w m ieście i na w si, w sferze id eologii, w starciach p olityczn ych , a w reszcie —<
w o ścien n ych m o ca rstw a ch totalitarn ych . W tedy p rzecież n ab ierały p rzysp ieszen ia procesy, k tóre do dziś się od b yw ają i nas b ezpośrednio dotyczą. P rzy w o ła n ie tych p rocesów w ich rea ln y m k szta łcie, ale u zu p ełn ion e w ied zą o tym , co było dalej, odsłan ia n ajgłęb sze źród ła sp rzeczności oraz n ieu n ik n ion ej k lęsk i drugiej fazy utopii a w an gard ow ych . I na pew n o ich n a jw ła ściw szy m p rzed sta w icielstw em — op isan ym w n astęp n ych rozdziałach rozpraw y — okazują się Żagary, u m ieszczone w k o n tek ście ich p ob ratym ców literack ich . L osy ża garystów są isto tn ie przyk ład o
w e, a ponadto coś nam zap ow iad ają; u w ik ła li się oni w sp lot antagonizm ów , nie tylk o z p rzeciw n ik a m i, k tó ry ch sam i p row ok ow ali, ale tak że ze sp od ziew an ym i soju szn ik am i, k tórzy fa sc y n o w a li ich sw o im p ro fetyzm em i ascezą. K rótk otrw ała przygoda ża g a ry stó w , grupy sk u p iającej sp roletaryzow an ą, rad yk alizu jącą in te lig e n cję, która szczeg ó ln ie ·— z racji sw ej k reso w o ści — rea g o w a ła na ó w czesn e k on flik ty , sta je się zatem w rozp raw ie figu rą in ten sy w n ej, gorzkiej ed ukacji. F igurą losu a w an gard yzm u w la ta ch trzyd ziestych , a m y ślę, że i co k o lw iek później.
K o n testa to rzy go to w y ch id eologii, p oszu k iw acze ety czn ej „trzeciej d rogi”, która bez d y k ta tu ry rew o lu cji i w b rew n a cjo n a listy czn y m sza leń stw o m ocalić m iała św ia t od k a ta stro fy i doprow adzić do sp o łeczeń stw a w o ln y ch w y tw ó rcó w — id e a l
n y ch od b iorców aw an gard y, „zap rojek tow an ych ” i p rzem ien ion ych przy jej u d zia
le — z a w ie d li się w sw y m śn ie o potędze, śn ie w sk rzesza ją cy m rom an tyczn e m a rzen ie, które już zresztą b ezsk u teczn ie w zn a w ia li e ste ty c y m odernizm u. Po p ierw sze, ża g a ry ści sa m i w sw ej p ersw a zji w p a d li w sid ła p olityczn ego idiom u: w dyskurs g e n ia ln ie sp a ro d io w a n y w P o że g n a n iu jes ien i W itkacego. Po w tóre, ze w szystk ich stron o czek iw a n o od n ich n ie tego, co im się m arzyło: dla jed n ych b y li zb yt na lew o , dla in n y ch zanadto na praw o, n ajsp ok ojn iej zaś — co napaw ało ich g o ry czą — tr a k to w a n i b y li przez „zgniłych lib e r a łó w ”. K ied y zorien to w a li się, że role są rozdane — a żadnej z ról g o to w y ch n ie ch cieli przyjąć — zrezygn ow ali z przed
się w z ię c ia zb iorow ego, p ra w ie k ażdy z n ich p oszedł w ła sn ą drogą. Jednakże, z w ła szcza d la n a jw y b itn iejszy ch , d o św ia d czen ie n ie b yło bezużyteczn e. B ez gorzkiego fia sk a sw y c h poczynań b y lib y zn acznie d łużej n ie dość św iad om i tea tra liza cji życia p u b liczn ego, w sz ę d o b y lstw a p sych osp ołeczn ych k on w en cji. N ie rozstaw ali się zresz
tą z p u sty m i rękom a: nurt p ersw a zji n ie zd ołał ogarnąć całej ich m łod zień czej tw ó rczo ści. Ich p isarstw o, na sw o je szczęście i n ieszczęście, było n ieu sta n n ie roz
szczep ion e: m ięd zy p rogram em oczyszczającej przem ian y a rozp aczliw ie k a ta stro ficzn ą w izją , m ięd zy id io m em S a jeta n a T em pe a fa jerw erk a m i w ła sn ej m ow y.
A u tor rozp raw y zobaczył to rozszczep ien ie i bardzo su g e sty w n ie je opisał.
C h a ra k tery sty k ę zb iorow ej przygod y za w artą w k ilk u rozdziałach pracy (III—
25 — P a m i ę t n i k L i t e r a c k i 1988, z . 1
38G
R E C E N Z J EVII) kończy autor ob szern ym p orów naniem p o ety k ż a g a ry stó w i zw rotn iczan . Te d w ie grupy w y stęp u ją , jak w iem y , w roli p rzed sta w icieli obu faz a w an gard ow ych . W yniki zesta w ien ia tych idiom ów , a ściślej: idiom u w y p ra co w a n eg o i idiom u in s t a tu nascen di, są św ie tn ą lek cją p ogląd ow ą, p okazującą rolę historii w k sz ta łto w a n iu m ow y p oezji; są też — o ironio — św ie tn y m dow od em tra fn o ści tez form a- listó w , ty le że z lek cją h istorii spojonych. W iedza o litera tu r ze, jak w id ać, w y m a g a tak ich połączeń.
R ozdział V III to p odzw onne dla Ż agarów i jed n o cześn ie dla ep o k i aw an gar- dyzm u. Z daniem autora recen zow an ej k siążk i w ostatn ich latach m ięd zy w o jen n y ch atrak cyjn ość aw an gard yzm u w y g a sa , p rzestaje on sta n o w ić zaczyn n o w y ch zesp o
ło w y c h p rzed sięw zięć, a w ie lu jego d o ty ch cza so w y ch rep rezen ta n tó w , z osobna k szta łtu ją cy ch w ła sn y język, szuka porozu m ien ia z tra d y cją — rom an tyczn ą, m o
dernistyczną. Jed n ocześn ie — norm alnym tok iem rzeczy — aw an gard yzm u lega a sym ilacji. W chodzi w k rw ioob ieg k u ltu ry o ficja ln ej, zw ła szcza w w y b ra n ej i „os
w o jo n e j” części sw ego dorobku. U k a za w szy w ten sposób, jak zam k n ął się cyk l przem ian, autor książk i w rozdziale IX próbuje p rzed staw ić k łop oty, jak ie m ięd zy w o jen n y m k rytyk om n astręczała recepcja żagarystów . N ie jestem p ew n a, czy nie p rzecen ia stop n ia n ieg o to w o ści ów czesn ych p ro fesjo n a listó w do zrozu m ien ia poezji w iln ia n . Czy jednak na tę ocenę nie rzu tu je p ersp ek ty w a dziś dopiero uzyskana?
M yślę, że n aw et M iłosz był jeszcze w te d y sam dla sieb ie zagadką, choć na pew no był już w ielk im poetą. N astęp n y, X rozdział recen zow an ej k siążk i, p o św ięco n y sta r
ciu M iłosza z F ik iem , p otw ierd za zresztą, że w sk ry to ści ducha Z alesk i u w aża to sam o.
W zakończeniu pracy autor k o n tyn u u je w ątek , k tó ry często p rzew ija ł się w to ku poprzednich rozw ażań, stan ow iąc jak gd yb y pogłos m ięd zy w o jen n y ch w ą tp li
w o ści co do Ż agarów : czy rzeczy w iście m ie śc iły się on e w obrębie aw angardy?
W w ie lu opiniach k ry ty k ó w m ięd zy w o jen n y ch — lep iej czy gorzej w ob ec aw angard u sp osobion ych — rozm aite a w an gard ow e zja w isk a , w różnej m ierze dostrzeżone i zrozum iane, uk ład ały się jednak raczej w sch em at, w k tórym k w in tesen cją a w a n gardyzm u b yła Z w rotnica. I nie było to w y o b ra żen ie b ezp od staw n e, Z alesk i tłu m aczy jego genezę. Sam jednak — w c a ły m sw y m w y w o d z ie — u zasad n ia tezę odm ienną.
P rzed sta w iła m w zarysie bogatą osn ow ę książk i Z alesk iego. J est to osnow a n iezm iern ie ciek aw a, aczk olw iek m ogłaby być sk o n stru o w a n a bardziej p rzejrzyście.
A utor w ielo k ro tn ie p ow raca do sw y ch w y jśc io w y c h założeń b ad aw czych , tak jakby chciał je w zm ocnić, u siln ie przekonać do nich odbiorcę. T rzeba to uznać za zbędne, sam w y w ó d jest d ostateczn ie przek on u jący, p ow tó rzen ia ty lk o utru d n iają lek tu rę.
S p raw a n astęp n a to n iew sp ó łm iern o ść Z a k o ń c ze n ia w o b ec zagad n ień w rozpraw ie p od jętych . N ie chodzi m i o rek ap itu lację w szy stk ieg o , b y ło b y to żąd an ie obłąkane.
A le autor podjął w Z a k o ń c ze n iu w ła śc iw ie ty lk o jed en w ą te k i ponadto n ie c a ł
k iem go rozw in ął. Jak to w ię c jest, czy zak oń czył się czas aw angard? Czy b yw ają aw an gard y bez złudzeń? O m in im u m w a ru n k ó w k o n ieczn y ch do istn ie n ia aw angard n ie pytam . A utor od p ow ied ział na to jasno: elem en ta rn e szan se k o n testa cji są n ie zbędne, a lep iej, by szans tych było jak n a jw ięcej.
K siążk a M arka Z alesk iego jest pracą p ow ażn ą i cenną. Ś w ia d czy o dużej w ie dzy autora: socjologicznej, h isto ry czn o litera ck iej i teo rety czn o litera ck iej, o darze o rygin aln ej in terp retacji, o u m iejętn ości ob cow an ia z poezją. A utor — p o w ta rzam — podjął zadanie bardzo trudne i opracow ał je z w ie lk ą p om ysłow ością. Jego książk a daje w ie le do m y ślen ia badaczom X X -w ie c z n y c h aw an gard .
A lin a B ro d zk a