• Nie Znaleziono Wyników

"Pan Tadeusz" w kręgu poetyckim Maksyma Rylskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Pan Tadeusz" w kręgu poetyckim Maksyma Rylskiego"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Hryhorij D. Werwes

"Pan Tadeusz" w kręgu poetyckim

Maksyma Rylskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/2, 33-45

1973

(2)

P am iętn ik L iterack i LXIV, 1973, z. 2

HRYHORIJ D. W ERW ES (K ijów )

„PAN TA D EU SZ” W KRĘGU POETYCKIM MAKSYMA RYLSKIEGO W gronie w y b itn y ch poetów X X w. M aksym R ylski należy n iew ątp li­

wie do n ajw ięk szy ch znaw ców i p o p u lary zato ró w lite ra tu ry polskiej w Z w iązku Radzieckim . B ył on au to rem licznych prac i a rty k u łó w o M ic­

kiewiczu, Słow ackim , K onopnickiej, T uw im ie, B ro n ie w sk im 1, redagow ał i pisał w stę p y do licznych u k raiń sk ich i rosyjskich w y d ań polskich k lasy ­ ków i poetó w w spółczesnych 2, tłu m aczy ł u tw o ry ta k epokowe, jak S o ­ n e ty k ry m s k ie , K onrad W allenrod, Pan Tadeusz, B enio w ski, K w ia ty pol­

skie i inne. Z a in te re so w a n ia R ylskiego polską k u ltu rą litera c k ą trw a ły nieprzerw anie, jej ślad y spotykam y poczynając od zbiorku poetyckiego Na białych w ysp a ch (1910) i kończąc na ostatniej, tu ż przed śm iercią w ydanej książce N o ta tk i zim ow e (1964).

Mimo sporej ilości nagrom adzonego m ate ria łu zagadnienie związków M aksym a R ylskiego z lite ra tu rą polską nie doczekało się dotąd pełnego opracow ania. M ożna w ym ienić ledw o k ilk a d ro bniejszych publikacji n a te n tem at, w ty m rów nież — a u to ra n iniejszych uw ag 3. O becny a rty k u ł dotyczy tylk o fra g m en tu spraw y, ale b y n ajm niej nie p e ry fe ry jn e j. Chodzi o rolę Pana Tadeusza w poszukiw aniach i dośw iadczeniach tw órczych Rylskiego w lata ch dw udziestych i trzydziestych, w idoczną w poem acie M aryna (1933) i w jego przek ład ach n a język u k raiń sk i łabędziej pieśni M ickiewicza (1927, 1948). Oba te dzieła z ajm u ją niezw ykle w ażne m iejsce w biografii tw órczej u kraińskiego poety i p rzy p a d a ją n a okres frontaln ego zw rotu lite r a tu r y radzieckiej w stro n ę klasycznej puścizny literack iej, za­

1 Np. А. Мщкевич i його „Пан Тадеуш” . „Життя й револющя” 1925, nr 3; Про поезио А Мщкевича. Кшв 1855; Мария Конопницкая. W stęp w: М. К о н о п н и ц к а я , Сочинения в 4-х томах. Т. 1. Москва 1959; Полум'яний генш. До 150-р1ччя Ю. Словацького. „Всесвгг” 1959, nr 9; Слово про поета. W stęp w: Ю. T y e i M , Вибрат поезп. Kh ï b 1963.

2 Np. А. М щ к ев и ч , Вибрат поези. Одеса 1941. — А. М щ к ев и ч , Вибрат твори в 2-х то­

мах. Kh ï b 1959. — А. М ицкевич, Собрание сочинений в 5-ти томах. Москва 1948 — 1954. — Ю. С л ов ац к и й , Избранные сочинения в 2-х томах. Москва 1960.

3 W o d p o w ied n ich rozdziałach książek : А. Мщкевич в укратськш nimepamypi. Kh ï b

1955; Ю. Словацький i Украта. Kh ï b 1959.

3 — P am iętn ik L iterack i 1973, z. 2

(3)

rów no w łasnej ja k też obcej. Były to czasy, w k tó ry ch R ylski stanął na pozycjach realizm u socjalistycznego, pozbaw iającego sw oistych b arw i po­

wabów sztukę m odernistyczną, której m ętn e blaski padały kiedyś n a jego zbiorki poetyckie Na białych w ysp a ch (1910) i Sina dal (1922). Tem u um ocnieniu się Rylskiego n a pozycjach realizm u socjalistycznego sp rz y ­ jała przede w szystkim rzeczyw istość radziecka, ale pew n ą rolę odegrała w tym procesie rów nież tra d y c ja literack a — zw łaszcza u k raiń sk a i ro ­ s y js k a 4. Spośród poetów in n ych narodow ości jed n ą z głów nych fu n k cji w dziele przebudow y arsen ału środków poetyckich Rylskiego spełnił a u to r Pana Tadeusza.

Z ainteresow anie M ickiewiczem sięga p ierw szych św iadom ych lat ży­

cia Rylskiego. R em iniscencje ze S tep ó w a kerm a ńskich spotykam y już w jego tom iku Na białych w yspach, a także w poem acie Na skraju lasu', gdzie poeta w sposób niew ym uszony, spokojny tra w e s tu je frag m en t z E pi­

logu do Pana T a d eu sza:

Щасливий, хто у присмерковш мл i (сказав М1цкевич), ивши при комшку, 3 товарищем i3 рщно1 земл1

Пригадуе в солодкому спочинку Дитяч1 роки, що як TiHb пройшли, I знов ясний i чистий як дитинка...

(М1цкевича для того я згадав, Щоб злод1ем шхто мене не звав)5.

U M ickiewicza, oczywiście, nie m a „słodkiego spoczynku” . P o eta-w y - gnaniec w spom ina la ta dziecięce jako szczęśliwe, bo spędzał je w ojczyź­

nie, w rodzinnym dom u. D aje m u to m ożliw ość „drzw i od E uropy zam y­

kać hałasów ” i „w y rw ać się z m yślą k u szczęśliw ym czasom ” . O kazuje się, że n iem al dosłow nie p rzekazując te k s t M ickiew iczow ski („Jedyne szczęście, kto w szarej godzinie / Z k ilk u przyjació ł u siad ł p rzy kom i­

n ie ” ...), R ylski um ieszcza go w całkow icie odm iennej em ocjonalnej i zna­

czeniowej otoczce. P atrio tyczn e, o byw atelskie m o ty w y M ickiewicza u stę ­ p u ją m iejsca m otyw om typow ym dla m łodego R ylskiego: upragnionej sam otności, ucieczki od ludzi, „gry sztu k i” , n a w e t „chytro ści n a u k i” .

W m iarę u p ły w u la t zain teresow an ia R ylskiego M ickiewiczem rosły.

W zbiorach w ierszy Sina dal, Pod je sie n n y m i gw iazd a m i i innych znow u rzu cają się w oczy rem iniscencje z S o n etó w k ry m s k ic h i Fary sa. W ty m

4 O znaczeniu, jak ie w ty m w z g lę d z ie odegrała tw órczość T. S zew czen k i, A. P u ­ szkina, I. Franki, Ł. U krainki zob. I. К. Б 1лод1д, Поетична мова М. Рильського. Кшв 1965 — Г . М. К о л е с н и к , Слово крилате, мудре, пристрасне. Кшв 1965. — Ф. М. Н е б о р а - чок, О. С. Пушкт украшською мовою. JlbBiß 1958. — О. Б ш ец ь к и й , Творчкть М . Риль­

ського. W stęp w: М. Р и л ьсь к и й , Твори. Т. 1. Кшв 1960. Zob. b ib lio g ra fię zagad n ien ia w: Максим Рильський. Б1блюграф1чний покажчик. 1907—1965. Кшв 1970, s. 351 — 363.

5 М. Р и л ь сь к и й , На у з л к а . Кшв 1918, s. 11.

(4)

czasie u k raiń sk i p o eta zaczyna po trosze p rzekładać M ickiewicza, przy czym od raz u zab iera się do poszczególnych frag m en tó w Pana Tadeusza, zwłaszcza zaś tych, co w jakiś sposób w spółbrzm iały m u z... V erlain e’em i R im baudem , k tó ry m i wówczas b y ł zafascynow any (dźwięczność w ie r­

sza, kolorystyka, g ra W ojskiego n a rogu i prow adzony przez Podkom o­

rzego polonez). Sam R ylski napisał, że pracę n ad przekładem Pana T a ­ deusza zaczął chyba od r. 1923 i uw ażał ją za jed n ą z n ajw ażniejszych w sw ym życiu i że w ra c a do niej raz po raz dla u su w an ia błędów oraz osiągnięcia m aksym alnej w a rto ś c i6. W nie d ru kow an y m arty k u le, pisa­

nym w języ k u rosyjskim , a zatytułow anym „Pan Tadeusz” po ukraiń sku, w spom inał:

Ju ż od w czesn eg o d zieciń stw a lu b iłem słu ch ać starszego brata, który czytał u ryw k i z P ana T a d eu sza , w szczególn ości zn ak om ity opis ło w ó w 7.

Począw szy od r. 1924 R ylski b y ł zafascynow any klasy k ą: Puszkinem , Szew czenką, F ran k ą. Jak o ep ig raf do tom u w ierszy P rzez burzę i śnieg um ieścił słow a F ra n k i: „Życie je s t krótkie, sz tu k a bezgraniczna, a rze­

m iosło tw órcze niezgłębione” . Radził w spółczesnem u poecie „w słuchiw ać się w ry tm życia ludzkiego” , „w yław iać now e ry tm y ”, a „chaos lin ii”

przyoblekać w „pancerz m yśli” . W w ierszu Czółno (1924), poświęconym

„pam ięci najw iększego poety epickiego nowożytności, A dam a M ickiewi­

cza”, pogłębił tezę o konieczności uczenia się u klasyków .

Iw an Biłodid słusznie zauw ażył, że rem in iscencje z inny ch pisarzy, ta k sam o ja k liczne im iona, ty tu ły utw orów , cy taty , u jaw n iające św iat duchow y współczesnego człowieka, jak ie spotykam y w u tw o rach M aksy­

m a Rylskiego, są — poza św iadectw em rozległej eru d y cji — jed n ą z jego m a n ie r stylistycznych, cechą c h a ra k te ry sty c z n ą jego sty lu w o g ó le 8.

T reść ty ch rem iniscencji w skazuje nie tylko n a zak res in dyw idu alny ch zam iłow ań i gustów poety, lecz także n a stopień i sposób rozum ienia da­

nego obcego lub rodzim ego pisarza. I w łaśnie tu, w najb ard ziej skonden­

sow anych i ogólnych form ułach, tk w i to, co dla Rylskiego w twórczości ulubionego pisarza je s t najw ażniejsze.

G dy już w spom inam y o szczytow ym , przełom ow ym w ierszu R ylskie­

go Czółno, to w a rto zaznaczyć, że p rz e p la ta ją się w nim odgłosy trzech najw iększych poetów słow iańskiego św iata: Puszkina, k tó ry uczył „sło­

w em palić serca ludzi”, gdy czytam y: „Так те, що смшим не даеться ча­

рам, / поет пене свойого серця жаром”, Szew czenkow skiego kobziarza w roz­

8 M. R y l s k i , O A d a m ie M ick iew iczu . W zbiorze : P isa r ze ś w ia ta M ic k ie w ic z o w i.

G ło sy w sp ó łc z e sn y c h p is a r z y za p ro szo n y c h p r z e z PE N C lu b p o lsk i. W arszaw a 1962, s. 228.

7 A rch iw u m M. R ylsk iego w K ijo w ie, sygn. 1147.

8 Б1л о д1Д Поетична мова М . Рилъського, s. 99 — 100.

(5)

w ażaniach filozo ficzn odialek ty czn y ch o w iecznej zm ienności w przyrodzie i społeczeństw ie: „Так i поет досвщчений i зрший вдивляеться як... те в iMni згаса без вороття, а те, мов брость пахуча розгортае TOHKi листки...” i M ickie­

wicza. Tu „ведмедиця полишае слщ, одточуючи пазур1 об кору”, i „з-пщ ве-

pxoBÎTb луна йому [на стук сокири рибалки. — Г. В.] сто раз одповщае”

i „Дзвенить сокира шби ревний бш зчинили серед пралюу сатири” itd.

Те inkrustacje, stosow ane całkiem świadom ie, b y n ajm niej nie robią w rażen ia obcych przybyszów z innego m ateczn ika poetyckiego, lecz w ro ­ śnięte są organicznie w tekst, m ocno i trw a le w szczepione do zdrow ego drzew a poezji Rylskiego.

P oeta w y stęp u jący w w ierszu Czółno je s t epikiem zdolnym opanow ać całą różnorodność i niepow tarzalność p rzy ro d y i człow ieka, a rty s tą do­

skonalącym w żm udnym w y siłk u sw oje m istrzostw o, um iejącym od rzu ­ cać „plew y”, a p rzy jm u jącym i p rzetw arzający m „złotą pszenicę w ielkich m yśli i jasny ch postaci” . J e s t to poeta, k tó ry w sposób b y stry rozum ie

„przem iany dni i la t”, którego dłuto „w głębia się w m ocne drzew o ży­

cia” . Tę epicką rozległość śledzim y z re sz tą w w iększości w ierszy za­

m ieszczonych w zbiorze P rzez burzą i śn ieg .

Później, np. w latach czterdziestych i pięćdziesiątych, te p ery frazy z w ielkich a rty stó w przeszłości nie sp ełn iały ju ż tak iej fu nkcji, ja k po­

przednio, zresztą nie w szystkie w y trzy m a ły próbę czasu. Ale do M ickie­

w icza w racał R ylski stale. B yły to już je d n a k rem iniscencje raczej p sy ­ chologiczne niż literackie, św iadczące o jego dobrej pam ięci i dotyczące przew ażnie utw orów , k tó re sam p rzek ład ał lub k tó re podobały m u się szczególnie. I ta k np. w cy klu orm iańskim w ierszy, zaw arty m w tom iku Sad nad m o rzem (1956), siw y i potężny A ra ra t p rzypom ina m u C zatyrdah, ale nie praw dziw y, lecz te n z M ickiewicza. R ylski pisze :

його могутшй стан широким поясом оповивали хмари / переднуваю тут я критики удари : мовляв, Мщкевич так писав про Чатир-Даг! Що ж, каюсь, [t. 3, s. 158]9

W w ierszu I zn o w u „Tadeusza” o tw o rzyłe m o d n ajd u jem y w ażn y fa k t z biografii tw órczej R ylskiego: w łaśnie ta szlachecka epopeja skłoniła go do n apisania poem atu M a ry n a :

Знов я дивую майстров1, що в Miß Такою твердою вести рукою

Свавольне панство. Знов слова, MinHi Як темна мщь, у типи залунали.

Але рука безвладно випускае Перо, — бо повстае в m o ï x очах Жшоча постать, як ламка крижинка...

9 W ten sp osób od sy ła m y do w y d .: М. Р и л ьсь к и й , Твори. В 10-ти томах. Т. 1—10.

Кшв 1960-1962.

(6)

T o H e s b K i р у к и , ш б и д в 1 к р ш п ,

Зд1ймаються у порив1 несмш м, I в косах перша cpiöna волосинка Нагадуе про o c Î H b i печаль10.

Oczywiście, że g a tu n e k przyszłego utw o ru , w któ ry m poeta m iał od­

tw orzyć postaci z przeszłości, pozostaw ał w ścisłym zw iązku z tłum aczo­

n y m już p rzez R ylskiego poem atem epickim . M ickiewicz przydał m u się jak o nauczyciel i m istrz n ad m istrze w dziedzinie sztuki epickiej — i to w czasie g d y p rasa rad zieck a prow adziła szeroką dyskusję dowodzącą ko­

nieczności p isa n ia u tw oró w m onum entalnych, godnych w ielkich dokonań epoki. P u b lik u ją c pierw sze fra g m en ty przekładów ' Pana Tadeusza w r. 1925, R ylski pośrednio naw iązyw ał do znanej tezy W łodzim ierza Lenina, że w szy­

stko, co w ielkie w k u ltu rze ludzkości, w inno stać się zdobyczą k u ltu ry r a ­ dzieckiej, do tezy zw alczającej ograniczoność, zaściankowość, tęp ą n ega­

cję sztuk i uw ażanej za klasykę. P rzed poezją w spółczesną — dowodził R ylski — stoi zadanie uogólniania, podsum ow yw ania, „a podsum ow aniem epoki je s t w poezji epos” . M ickiew icz może się tu przydać szczególnie, bo „Pan T a d eu sz pod w zględem fo rm aln ym je s t chyba najdoskonalszym utw o rem w śród w szystkich epopei X IX w iek u ” n . W w y n ik u dłuższych poszukiw ań m o n u m en taln y ch form poetyckich (począwszy od poem atów d ygresyjny ch , a kończąc n a now oczesnych, aw angardow ych) R ylski dał pierw szeństw o w yp róbow anym przez czas w zorcom klasycznym .

Rylskiego utw ierd zała n a tej drodze jeszcze jed n a jego fascynacja końca la t dw u dziesty ch i początków trzydziestych. In teresow ał się w ów ­ czas poezją fra n c u sk ą epoki klasycyzm u i Ośw iecenia. R ezu ltat ty ch zain ­ tere so w a ń b y ł im ponujący: w r. 1931 w yszła w jego przekładzie antologia F rancuscy k la sy c y w ie k u X V III, a w r. 1937 pełne tłum aczenie poem atu W oltera D ziew ica O rleańska. W antologii in te resu je nas, oczywiście, za­

ró w n o C yd C orneille’a, Fedra R acine’a, M izantrop M oliera, ale n ajb ardziej S z tu k a p o etycka Boileau. Zaznaczm y, że był to jed e n z pierw szych pełnych przekładów teg o tra k ta tu n a języki w schodniosłow iańskie po rew olucji p aźd ziern iko w ej.

Rzecz jasna, że w iększość d o k try n B oileau należała do epok daw no przebrzm iałych, ale zarów no dzieła tego m istrza, ja k też C orneille’a, R a­

cin e’a i W o ltera stanow iły „łańcuch, jakiego p rzery w ać nie w olno” . T ra ­ d y cje te prow adziły bezpośrednio do recepcji M ickiewicza.

K o n k re tn ie jed n ak : co R ylski przyjm ow ał, a co odrzucał, gdy od ogól­

n y ch rozw ażań estetycznych przechodził do p rak ty k i?

10 М. Р и л ьсь к и й , Д е сходятъся дороги. [ Kh ï b 1929], s . 39.

11 „Життя й револющя” 1925, nr 3, s. 69.

(7)

W róćm y do M a ryn y. R ylski zw racał się ku przeszłości, jak a nie tylk o by ła dobrze m u znan a (staroszlacheckie życie i zw yczaje, sy tu a c ja pol­

skiej szlachty n a U krainie, jej sto su n ek do m as u kraińsk iego chło pstw a itd.), ale też do tak iej, ja k a setkam i n iedo strzeg alny ch nici zw iązana by ła ze współczesnością, ze stosunkam i społecznym i n a U krainie radzieckiej, ze zm ianam i społecznym i, politycznym i, k u ltu ra ln y m i, n a w e t z w alkam i literackim i, w k tó ry ch bodaj w c e n tru m uw agi znalazła się sp ra w a id eału estetycznego epoki.

Tu m am y do czynienia z ak ty w n y m stosunkiem do przeszłości. R ylski św iadom ie b ra ł z niej w yłącznie to, co m ogło się przyd ać w spółczesnem u człowiekowi radzieckiem u, co mogło się stać koniecznym kom ponentem w kształto w aniu jego św iadom ości społecznej, klasow ej i estetycznej, bez której — o ty m p oeta b y ł głęboko p rzek o n an y — nie m a b o g a te j d uch o ­ w ej indyw idualności.

N a początku (w p oem atu rodziale 1) w pływ M ickiew icza w idać p rze­

de w szystkim w sposobie n a rra c ji. N a rra to r, dob ry znaw ca środow iska, zwyczajów i ludzi określonej (szlacheckiej) w arstw y, opow iada powoli, zatrzym u jąc się z jedn ak o w ą bezstronnością, rozeznaniem i spokojem n a ludziach, przedm iotach, p rzyrodzie żyw ej i m artw e j. S to su nek do tego św iata, charakteryzow anego przew ażnie p rzy pom ocy e p ite tu „ o sta tn i”, by w a u M ickiew icza życzliw y. Do anom alii tego życia odnosi się w spo­

sób pobłażliw ie hum o ry styczn y. N aw et tam , gdzie trz e b a było podkreślić szlachecką ograniczoność bohaterów , bezsens ich sw arów , chełpliw ość, a n a w e t b ru ta ln o ść ich zachow ania się (np. w sto su n k u do chłopów), a u ­ to r nie tra c i tej rów now agi. P oniew aż n a rr a to r je s t alter ego tego środo­

wiska, to w rzeczyw istości n a w e t n a sp ra w y n ajb ard ziej b ru ta ln e s ta ra się patrzeć jego oczyma, tzn. prag n ie nie zauw ażać ich społecznych, m oral­

nych czy o byw atelskich anom ahi.

W P anu Tadeuszu d om inuje id ealizacja życia i zw yczajów starej L i­

tw y, p rze ry w a n a ironicznym g rym asem poety. Szeroki, hom erycki epos, nastaw ion y n a opisy w ielkich w yd arzeń, stale przeczy „niskiem u” m a te ­ riałowi, który m poeta m usiał operow ać. Z w y jątk iem Jacka, Zosi, J a n ­ kiela, R ykow a — w szy stk ie postaci noszą na sobie jakieś piętno, ich idealizacja p rzep lata się w poem acie z d ezidealizacją i to w łaśnie stanow i jed e n z głów nych środków kom icznych. T elim ena u d ająca a ry sto k ra tk ę opow iada fryw olne anegdotki p etersb ursk ie. Sędzia w ychw ala arcyser- w is z m alow anym i n a nim epizodam i, w ty m także — w yborów i liberum veto. M aciej D obrzyński, te n „ k u re k n a kościele” , często zm ienia sw oje poglądy. Szalę bitw y, godnej H om era, m iędzy w ojskam i rosyjskim i a szlachtą przech y lają sta ry woźny, ochm istrzyn i i kuchcik, „małe, ale bardzo zw inne chłopię” , k tó rz y zw alają n a głow y w rażego obozu... se rn i­

cę. Itd.

(8)

U R ylskiego w y stę p u ją postacie k orzy stające z cudzej pracy. J e s t to środow isko w rogie m asom prostego ludu. O pow iedziane przez życzliwego n a rra to ra w yczyn y ty ch ludzi b u d z ą nie hum or, lecz gorzką ironię, za­

o strzają tło społeczne opowieści, w y w o łu ją o b urzenie czytelnika, a nie dobroduszny uśm iech. Iro n ia przechodzi tu często w k a ry k a tu rę i gro­

teskę.

D uch w ielkiej polskiej epopei p an u je w opisach przyrody, w zachw y­

cie nad sta ry m i boram i („високи сосни, вам кладу поклш!”). Początek roz­

działu 6 M a ry n y przypom ina początek księgi IV Pana Tadeusza pod wzglę­

dem w nikliw ości spojrzenia a rty sty , dostrzegającego n aw et najdrobniejsze niuanse b a rw (aż do tego „złoconego p y łu ” (t. 4, s. 103; czy też „m odrej szyi”, o k tó rej pisze polski poeta opow iadając o pogoni chartów za zają- cefB T ^ w nadm iernych, uduchow ionych m etaforach, epitetach, porów na­

niach (chociażby personifikacji: Тим часом день уже на схщ клонив свое чоло’% t. 4* s. 105). M aksym R ylski w stu d ium pt. P oezja A dam a M ickie­

wicza n azw ał au to ra Pana Tadeusza poetą, „k tó ry m alow ał słow em ” , k tó ry w szystkie b arw y św iata w idział w ru ch u, w bezustannej zmianie.

Nic w ięc dziwnego, że m ógł pow iedzieć o swoim b o haterze „Bih витягнув слух i руку” , że cichy stru m y k m ógł porów nać z wężem...

M ick iew icz jed n oczył n a jrozm aitsze ton y, n ie bojąc się dysharm onii, tak jak się jej n ie boi sa m a przyroda, sta w ia ją c czasem obok sie b ie ab solu tn ie przez e stety k ę n ied op u szczaln e kolory i osiągając w te n sp osób n iesp od zian e i m iłe dla ok a efek ty, [t. 10, s. 128]

R ylski uczył się u M ickiew icza „m alow ania dźw iękiem ” . Łatw o po­

rów nać g rę W ojskiego n a rogu czy grę J a n k ie la n a cym bałach z k oncer­

tem trzech chłopskich m uzykantów , którzy n a sw oich skrom nych skrzyp­

cach, cym b ałach i bębnie p o tra fili odtw orzyć n adzieje pokrzyw dzonego ludu i sym fonię poranku. Początkow i księgi VI Pana Tadeusza („Nie­

znacznie z w ilgotnego w y k ra d a ł się m ro k u...”) odpow iada początek roz­

działu 8 M a ry n y („Гаями ходить передлггнш ш ум ...”).

R ylski odczuw ał i uśw iadam iał sobie znaczenie o b razu dźwiękowego w tw órczości polskiego poety. W e w spom nianej p rac y Poezja A dam a M ic­

kiew icza bodaj po raz pierw szy pisał u n as o dom inancie obrazów słucho­

w ych w Stepach akerm ańskićh i o tym , że K onrad sw oją żarliw ą im pro­

w izację w y k o n u je przy akom paniam encie fletu , że glo ry fik u je pieśń lu ­ dową, że je st o n a siłą rym o tw ó rczą w ballad ach i P anu Tadeuszu.

R ylski in tereso w ał się nie ty lk o P anem Tadeuszem , lecz rów nież in-

12 W zw ią zk u z tym R y l s k i СПоез1я Адама Мщкевича, t. 10, s. 123) cytując zn an y opis g o n itw y ch a rtó w za zającem , za u w a ża (w ślad za T. P inim ) : „jaką trzeba b y ło m ieć sp ostrzegaw czość m alarza i jak ą od w a g ę artysty, b y zobaczyć w kurzaw ie, k łęb iącej się p o polu, b łęk itn ą , m odrą barw ę, n ie bojąc się tego epitetu, jaki n ie przyszedłby do g ło w y sta ry m k la sy k o m i k la sy c y sto m ”.

(9)

nym i utw o ram i M ickiew icza — balladam i, sonetam i, K o n ra dem W allen­

rodem . Z w racał się do tra d y c ji polskiego ro m an ty zm u n aw et w sp raw ach drobnych, nazyw ając np. M arka, b oh atera M a ryny, potom kiem hajdam ak i N ebaby. W ty m aspekcie świadomego zw rotu w stro n ę tra d y c ji m ożna też w idzieć o statn i epizod poem atu: podpalony przez M arynę dom Z am ital- skiego otaczają chłopi uzbrojeni w siekiery, w idły, kosy. J a k w II części D ziadów dusze chłopów zam ęczonych przez pana — ta k i oni przypom i­

n a ją o zadanych im cierpieniach i krzyw dzie.

Te p rzek leństw a i w ołania o pom stę zam yka pojaw ienie się a rty stó w : cierpienia ich zakutego, zniew ażonego i b ru ta ln ie rozdeptanego d ucha są bardziej piekielne niż najcięższe m ęki fizyczne. Nie w iedział tego o chło­

pach Mickiewicz, ale należycie to sobie uśw iadam iał i odczuł n a w łasnej skórze Szewczenko — dlatego ciągle jeszcze pow ściągliw a, lecz n a p ię ta scena rozm ow y w y b u ch a gw ałtow nie szew czenkow skim gniew em i pło­

m iennym w ołaniem :

Блискоче m iß ...

К а й д а н н и к и т а в р о в а я ! в с т а ю т ь , I хмари сунуть, i громи гудуть,

I шсня котиться Кармелюкова13. [t. 4, s. 202—203]

То przejście od M ickiewicza do Szewczenki, w zajem nie uzupełn iające się dziedzictwo, ta sty lizacja w y stęp u je w M arynie często, z tym , że R yl­

ski ucieka się do niej świadom ie. S pokojny h u m o r m ickiew iczow ski nie­

raz opływ a groźnym i politycznym i inw ek ty w am i w sty lu Szewczenki.

Z biegiem czasu R ylski, p racu jąc n ad poem atem o przeszłości, podda­

w ał się nastro jom współczesności, p rzestaw ał być p o stro n nym o bserw a­

torem , zm ieniał to ny i w ibracje. Z w racając się do nowego dla siebie m a­

te ria łu z życia i św iadom ie stylizując tok n arracji, ucząc się u M ickiew i­

cza, Szewczenki i Puszkina, w kraczał n a drogę praw dziw ego no w ato r­

stw a, aktyw nego, przebudow ującego św iat. C zerpiąc w zory z życiodajnej klasyki o raz ludow ych koncepcji, po now em u oceniał cały swój dorobek tw órczy i w yznaczał sw oje m iejsce w litera tu rz e .

Dziś m ożem y zajm ow ać różne stanow iska w obec M a ry n y jako dzieła literackiego, ale nie u lega w ątpliw ości, że zaw iera ono w szystkie ta jn ik i złożonego i przełom ow ego, a być może n a w e t decydującego okresu w tw órczości Rylskiego.

D okonane przez R ylskiego tłum aczenie Pana Tadeusza zw ykle jest uw ażane za najw yższe radzieckie osiągnięcie sztuki przekładow ej. W y­

różniono je w r. 1949 n ag ro d ą państw ow ą. Ju ż p ierw sze w yd anie prze­

18 P odkreśl. H. W. J est to św ia d o m e n a w ią za n ie do postaci d ek ab rystów zaku­

tych w kajdany, z poem atu S zew czen k i S en („K ażdy z nas m a sw o ją d o lę”).

(10)

kładu zostało wysoko ocenione przez k ry ty k ę , zarów no radziecką jak też obcą. Recenzenci, porów nując p rzekład Rylskiego ze znanym i wówczas tłum aczeniam i poem atu n a języki zachodnioeuropejskie i słow iańskie, w szczególności rosyjskie, p ió ra B erga i B ieniediktow a, czeski K râsno- horskiej, chorw acki M areticia, b u łg arsk i K aranow a, palm ę pierw szeństw a oddaw ali w e rsji u kraińskiej.

P rz y stę p u ją c po dw udziestu latach do p rzy gotow ania now ej, ju b ileu ­ szowej edy cji poem atu (1948), R ylski p rzestu d iow ał w y n ik i najnow szych polskich i radzieckich badań, dotyczących tw órczości M ickiewicza, a zw ła­

szcza Pana Tadeusza. I wówczas, po dokładnej k o n tro li swego przekładu, stw orzył w łaściw ie now y jego tekst, stojący niepo rów nan ie w yżej od po­

przedniego.

W cechach szczególnych swego ta le n tu R ylski przypom ina pod pew ­ nym i w zględam i M ickiewicza. P iękn y , jasny, epicki spokój, b y stre oko, dostrzegające n a w e t najd ro b n iejsze p rzem iany w życiu, w y jątk o w a w raż­

liwość, m elo d yk a w iersza, a przede w szystkim żarliw y patriotyzm , zadu­

m a nad w ielkim i problem am i współczesności, nad sp raw am i ludzkim i — w szystko to, ja k słusznie zau w ażają k ry ty c y ukraińscy, zbliża M aksym a Rylskiego w łaśnie do polskiego poety. T łum aczenia swe R ylski poprzedził żm udnym i, dociekliw ym i b ad an iam i twórczości M ickiewicza.

Je d n ą z w łaściw ości Pana Tadeusza jest, ja k w iadom o, hum or, lekki, dobroduszny, n ie przechodzący w sarkazm . Ale p rzedstaw iając postaci szlachty, M ickiew icz u kazu je też jej w ady, ograniczoność, poryw czość przy ro zw iązy w an iu sp raw błahych. Rozum ie, że te n św ia t odchodzi n a zawsze.

W dokonanym przez Rylskiego przekładzie s ta ją przed oczym a czytel­

nika ja k żyw e te postaci n a pół kom iczne, na pół heroiczne. N arodow y polski h u m o r w k reślen iu ty c h b o h ateró w i ich czynów oddał Rylski w sposób zaiste kongenialny. U ciekał się do now ych środków w odtw o­

rzeniu polskiego system u w ersy fikacy jn eg o . Nie n aśladow ał o rygin ału kro k za krokiem , w iersz za w ierszem . T rak to w ał u tw ó r jako organiczną jedność tre śc i i form y, podporządkow anie p ięk na arty styczneg o szero­

kości zam ysłu. S ta ra ją c się m ożliw ie n ajp ełn iej zachow ać n iep o w tarzalny uro k i treść oryginału, R ylski często u cieka się do kom pensacji obrazu, przy czym ch a ra k te ry sty c z n e obrazy czy zw ro ty językow e, opuszczone w jed ny m m iejscu — zostają h a rm o n ijn ie w łączone w innym , sąsiednim . Czasem u k raiń sk i p o eta n a m iejsce obrazów z M ickiewiczowskiego tek stu daje inne, lecz rów now artościow e i bliskie oryg in ało w i pod w zględem ducha i c h a ra k te ru . J e s t w y m agający w doborze leksyki, odw ażny w sto­

sow aniu now ych k o n stru k cji sy n tak ty czn y ch , odkryw czy w przekazy­

w aniu w y n ik a ją c y c h z sensu odcieni. M ickiew icz p rześw ietlał drzew o

(11)

poetyckie, u w aln iając je od gąszczy synonim icznych szeregów, m etafor, epitetów , peryfraz, u nik ał pow tórzeń retorycznych, zm ieniał funkcje ele­

m entów m itologicznych, w zm acniając najczęściej przy ich pom ocy hum o­

rystyczny aspekt n a rra c ji (porów nanie eolow ych h a rf i chóru żab w P anu Tadeuszu), znacznie rozszerzał zakres personifikacji. N aw et tam , gdzie posługuje się „ z w a rtą ” lek sy k ą i „ u ta rty m i” szablonam i, um ieszcza je w takiej słow nej otoczce, że w now y sposób u k a z u ją swój w dzięk, p rzy ­ noszą now e sem antyczne odcienie.

Dlatego w łaśnie w tekście przek ładu Rylskiego ta k rzadko spotykam y przepych językow y, bezb arw n e ogólniki, orn am en ty k ę. Z licznych m ożli­

w ych w a ria n tó w w y b ie ra ł o n te, k tó re n ajlepiej p rzek azu ją istotę w y ­ darzeń, zjaw isk, sta n u duchow ego człow ieka, k tó re najściślej w iążą się z p ra k ty k ą ówczesnego języ k a literackiego. N a każdym k ro k u p rzyśw ie­

cała m u jak o dew iza w ierność praw dzie i n aturalność.

Pan Tadeusz, ja k m oże żaden in ny poem at M ickiewicza, o b fitu je w dźw ięki i barw y . A by przekazać całą n iepow tarzalność arty sty czn eg o bogactw a oryginału, n ie w ystarczy posłużyć się odpow iednią ilością alite- racyj i asonansów czy o dtw orzyć m eta fo ry i ep itety . T rzeba m ieć głębo­

kie w yczucie poetyckie. Do u zy skan ia o rie n tac ji w poziom ie p racy p rze­

kładow ej Rylskiego w y starczy prześledzenie, ja k przek azuje on grę W oj­

skiego n a rogu czy J a n k ie la n a cym bałach albo czarow ny, spow ity w e m gle obraz p o ran k u litew skiego.

Tłum acz u jm u je cały p oem at od razu w szczegółach i c a ło ś c i14. W sto­

sunku do te k stu o ry g in ału pozostaw ia sobie p raw o do dom ysłu czy dopo­

w iedzenia, ale posługuje się nim tylko w sk ra jn y c h w ypadkach. D obre w yczucie poetyckie i ta k t nie tylko nie pozw alają m u n a nadu żyw anie w staw ek i dopełnień, ale gdy do nich m usi się uciekać, to czyni to sub­

telnie, niepostrzeżenie, organicznie w ta p ia je w ogólny n u r t stylistyczn y Pana Tadeusza.

Poniew aż now e jed n o stk i s tru k tu ra ln e p o jaw iają się w tekście p rze­

kładu kosztem rozszerzania (a czasem zw ężania) obrazu i m ają znaczenie lokalne, czytelnik p rzew ażnie ty ch delik atn y ch zm ian w języku tłum acza nie dostrzega. O to fra g m e n t „k o n certu n a d k o n certam i” (z m otyw em drążków Jan k iela):

S p u ścił je, zrazu bijąc tak tem tryu m faln ym , P otem gęściej sie k ł struny jak d eszczem n aw aln ym ,

D ziw ią się w sz y sc y — le c z to b yła ty lk o próba, B o w n e t p rzerw ał, i w górę p o d n io sł drążki oba.

14 M. P a w 1 u к (Майстершсть перекладача. „Днш ро” 1956, nr 11) za u w a ży ł пр., że m o ty w pukli w ło só w Zosi, podobnych do „korony na św ię ty c h obrazku”, R ylski przem ieszcza z I ks. poem atu do ks. IV.

(12)

P rz ek ła d jest nieco szerszy:

Спочатку тактом вш ударив тр1умфальним, А дал! мов дощем розсипався навальним, Гр1зною бурею заграв, зарокотав...

Аж рэптом палички старий митець шдняв, Бо не музика то, то ще були лиш проби...

F orm alnego odpow iednika słów „ r p i3 H O K > бурею заграв, зарокотав...”

w ory g in ale n ie ma, ale je su geru je n iejak o „deszcz n a w a ln y ” i fakt, że J a n k ie l p o tra fił przekazać zarów no b u rzę w przyrodzie ja k też burzę h istory czny ch w ydarzeń. Otóż słow a te w pełnej m ierze przygotow ują, n a s tra ja ją czyteln ika do słuchania dalszej uroczystej gry, „Poloneza Trze­

ciego M aja”, gdy „Razem ze stru n w iela / B u c h n ą ł dźw ięk”.

O brazy i re a lia n astępn y ch w ersów tłum acz m usi, rzecz jasna, „ sk ra­

cać” . I ta k zam iast:

D ziew k i chcą tańczyć, ch łop cy w m iejscu n ie d ostoją. — L ecz starców m y śli z d źw ięk iem w przeszłość się u n iosły,

— czytam y :

Молодших нетерпляче У танець кинутись музика порива, А в старших в пам'яп далеке ожива.

Że te sk ró ty b y w ają dyk to w ane nie „brak iem m iejsca”, lecz wzglę­

dam i czysto artystycznym i, specyfiką zasobów leksykalnych języka ukraińskiego, pokazuje przekład w cześniejszego frag m en tu gry Ja n k ie la:

Z now u gra: już drżą drążki tak lek k im i ruchy J a k gdyby zad zw on iło w stru n ę sk rzyd ło m uchy, W ydając ciche, led w ie sły sza ln e brzęczenia.

M istrz z a w sze patrzył w n ieb o czek ając n atch n ien ia.

S pojrzał z góry, in stru m en t d u m n ym ok iem zm ierzył, W zniósł ręce, sp u ścił razem , w d w a drążki uderzył.

T ych sześć w ersów R ylski tłum aczy w czterech:

Гра знову. Тихий дзвш, мов дальшй звук жалоби, Як муха по струш легеньким б ’е крильцем, — I з гордим, осяйним, шднесеним лицем, — Натхненням сповнений, об1руч вш ударив...

T u p raw ie znikł opis ruchów a rty sty , ale nie one d ecy d u ją o w ym ow ie obrazu, lecz n astró j w yw oływ any przez m uzykę, to, co a rty s ta chce prze­

kazać ty m „ledw ie słyszalnym brzęczeniem ” . R ylski „ob jaśn ia” je jako

„дальний звук жалоби”, co je s t zgodne z M ickiew iczow ską in te n c ją : cho­

dzi o w spom nien ia tak jeszcze niedaw nej niezależności państw ow ej, w y ­ w ołujące gorycz w duszach słuchaczy. Nie zachow ując d o s ł o w n e j w ierności w zględem oryginału, Rylski dał p rzekład w ie rn y istocie s e ji- s u. I ta k p o stępu je wszędzie.

(13)

Oto jeszcze jed e n przykład, ale taki, w k tó ry m tłum acz „p oszerza”

obraz oryginału. J a k pam iętam y, zask ak ujący fałszyw y akord w grze Ja n k ie la w yw ołuje w G erw azym w spom nienie ko nfed eracji targow ickiej.

J e s t to jedno z najb ardziej skom plikow anych m iejsc poem atu. M ickiewicz w prow adza tu o b razy „zg rzy tające” niespodzianie. J e st i „fałszyw y akord ja k syk węża, / J a k zg rzyt żelaza po szkle”, i „zdradziecka s tru n a ”, k tó ra zm ącą m elodię, „Coraz głośniej targ ając akord rozdąsany, / P rzeciw ko zgodzie tonów sk on fed ero w any ” . U R ylskiego czytam y:

Дедал! радюшш напружуеться звук, — I нагло, шби свист розлючених гадюк, Чи по тонкому сюн зал1за скрип разючий, Акорд прор1зався фалынивий, нестерпучий, У ci здивоваш — чи не змилив артист?

A b î h повторюе той самий злюний свист.

BiH зрадницьку струну умисне знов торкае.

Що мае значити? Аж раптом „Знаю, знаю” ! — ГервззШ вигукнув i затулив лице, —

„Я шзнаю цей звук! Облуда, зрадэ, це, Це Тарговиця, так!”

Z am iast jed e n a stu w ersów ory g in ału m am y dw anaście. „P o szerzenie”

odbyło się w obrębie w ypow iedzi K lucznika. Ale czy tłum acz m iał praw o dodać to kategoryczne w stosunku do targ o w iczan zaw ołanie: „O błuda, to zd rad a” ? Oczywiście, że m iał, poniew aż u zasad nia je poryw czy c h a ra k te r G erwazego. O dpow iada ono też historycznej koncepcji M ickiewicza.

C ytując dłuższy u ry w e k o ryginalnej w e rsji „k o n certu nad k o n certam i”

Rylski stw ierdza:

P rzytaczać dalej n ie m a potrzeby. J est to n ie ty lk o m u zy k a -w id zen ie, lecz m u zyk a-h istoria, w yk on an a na z w y k ły ch w ie jsk ic h cym bałach, patriotyczn y hym n, stu głosa p atetyczn a sym fon ia. I n ie n a leży p ytać: czy m ożliw y je s t taki cud? W p oezji m o żliw y i u M ick iew icza m ożliw y, [t. 10, s. 123]

D odajm y, że stał się m ożliw y także u R ylskiego-tłum acza.

C ytow aliśm y tu o sta tn ią red ak cję p rzek ład u Pana Tadeusza. Różni się ona dość znacznie od red ak cji z r. 1927: R ylski poczynił w iele popraw ek, niektóre p a rtie p rzerab iał grunto w n ie. I ta k np. w now ej w ersji R ylski zrezygnow ał z ty c h dopełnień tek stu , któ ry ch nie u spraw ied liw iał o ry g i­

nał, k tóre w nim nie były niejako „założone” . T u też jeszcze b ardziej uw y d atn ił się obiektyw izm w przekazie historycznego tła poem atu, jego narodow ego kolory tu. Tłum acz zw rócił jeszcze w iększą uw agę n a w szy­

stkie, n ajd ro b n iejsze n aw et odcienie poetyckiego w idzenia M ickiewicza.

S fera id eo w o -arty sty czna w y d arzeń politycznych pozostała w tej drugiej redakcji praw ie bez zm ian. Ale R ylski doskonalił jeszcze m elodykę w ie r­

sza, dostosow yw ał ściślej do ory g in ału tro p y i figu ry, opisy p rzyrody, realia życia, p o rtre ty bohateró w itd. O to p rzy k ład jednego z takich uści­

(14)

śleń. W pierw szej red a k c ji fra g m e n t opisujący, ja k H rab ia obserw uje Zosię zb ierającą ogórki, w yg ląd ał tak :

I золоти лися хвилясп пасма K i e . . .

I шла замислеяо, спустивши oni вниз, I мов пра вицею опШмати щось хотша.

3 травою гралася маленька шжка бша.

А котик на рущ, тяжкий вщ oripKiß, Як човен серед хвиль, хитався i тремив15.

P rzek ład niew ątp liw ie piękny, ale szczegóły, choć o dpow iadają ducho­

wi poezji M ickiewicza, w w ielu m iejscach zostały „przerom antyzow ane”

(np. ten o b raz łodzi w śród fal), choć i tu m ożna znaleźć uspraw ied liw ien ie:

„D ziew czynę w ogórkach” ogląda H rab ia-ro m an ty k . W oryg in ale czytam y po p ro stu : „Na ręk u m iała koszyk, w dół spuściła oczy” . W przekładzie dodano: „szła zam yślona” (i to ta żywa, p ełna radości życia Zosia!). N ie­

przypadkow o znikł z p rzek ład u ta k ch a ra k te ry sty c z n y obraz, jak porów ­ nanie ru ch ó w Zosi z ru ch am i dziew częcia, „gdy ry b k i w kąpieli uga­

nia / B aw iące się z jéj nóżką” . W now ym przekładzie m iejsce to w ypadło może m n iej rom antycznie, ale za to w iern iej :

I CßiTni локони спадали in до шпч.

noMÎTHB котика в однш рущ панич, Рукою ж другою вона мов щось ловила.

Як рибок доганя в вод1 дитина мила, Що з шжкою ïï мов заграють зо дна, — Так брала опрки похапливо вона. [t. 7, s. 56]

Dalsze b a d a n ia w ty m k ieru n k u , polegające n a poró w nan iu pierw szej (z r. 1927) i drugiej red ak cji p rzek ład u Pana Tadeusza (1948) ukażą nie tylko skom plikow ane radzieckie lab o rato riu m tw órcze sztuki tłum aczenia, lecz także rzucą now y snop św iatła n a s tru k tu rę arty sty c z n ą o ry gin al­

n ych utw oró w M aksym a Rylskiego z lat d w udziestych i trzydziestych.

Z uk raiń sk iego przełożył M arian J a k ó b iec

IS А. М щ к ев и ч, Пан Тадеуш. Переклад i вступна стаття М. Р и л ь с ь к о г о . Kh ï b ï

1927, s. 58.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zosia zajm uje się ogrodem, co dowodzi postępu w wychowaniu, Hreczeszanka, córka Wojskiego, zajmuje się domową apteczką, więc pewnie jest też ogródek zioło­ wy, ale:

Bovendien geldt dat, bij aanwezigheid van verscheidene elektronen in de invloedsfeer van hetzelfde atomaire veld, per toegelaten niveau slechts twee elektronen

From the rate of H202 consumption during growth in chemostat cultures on mixtures of glucose and H202, it appeared that the mutant was capable of decomposing H202 at a rate as high as

Using a PUB case study in a genuinely ungauged basin in southern Cambodia, we give several examples of how one can use different types of soft data to improve model design,

gnięty; goniony bowiem przez ich psy szarak wpadł w zagony niezżętego zboża i Sędzia zatrzymał na miedzy dojeżdżaczy, nie pozwalając urządzać polowania na

Hierin wordt aangegeven in welke volgorde de verschillende onderdelen gekozen moeten worden en uit welke soorten onderdelen gekozen kan worden.. Deze onderdelen komen in

 epizodyczność akcji – opisy przyrody, spór Asesora z Rejentem nie wpływają na główny tok akcji, ale poszerzają tło obyczajowe,..  retardacje – liczne

[r]