• Nie Znaleziono Wyników

Z zagadnień struktury czeskiego poematu romantycznego : ("Máj" Karla Hynka Máchy)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z zagadnień struktury czeskiego poematu romantycznego : ("Máj" Karla Hynka Máchy)"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Roman Jakobson

Z zagadnień struktury czeskiego

poematu romantycznego : ("Máj"

Karla Hynka Máchy)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 51/4, 389-409

(2)

Z A G A D N I E N I A J Ę Z Y K A A R T Y S T Y C Z N E G O

ROM AN JA K OBSO N

Z ZAGADNIEŃ STRUKTURY CZESKIEGO POEMATU ROMANTYCZNEGO

(„M AJ“ K A R LA H Y N K A MACHY)

W 150 rocznicę urodzin poety

K areł H ynek M acha (1810— 1836) jest jednym z n a jw y b itn ie j­ szych i najosobliw szych poetów lat trzydziestych w litera tu rz e św iatow ej. Jego poem at M aj, w ydany w kw ietniu 1836 — zaledwie pół roku przed śm iercią au tora — jest pierw szym i właściwie jedynym praw dziw ym czeskim poem atem rom antycznym . Mimo licznych stosunków M achy z czeskim prerom antyzm em i barokiem , jak rów nież podźwięków w spół­ czesnej poezji niem ieckiej i bajronicznych inspiracji w poemacie — najściślejsze i najgłębsze związki łączą niew ątpliw ie M aj i inne, bliskie chronologicznie utw ory M achy z poezją rom antyków polskich.

W najw cześniejszych i n ajbardziej interesujących w spom nieniach o Masze (1843) utalen tow any pisarz K areł Sabina (1813— 1877) m ówi o sw ym przyjacielu:

N a polskiej poezji znał się lepiej n iż k tok olw iek z naszych ziom ków . Z naj- * d ujem y w jego n o tesie w y p isy z M alczew skiego, G arczyńskiego, K orsaka, S e w e ­

ryna G oszczyńskiego, Z aleskiego i w ielu innych, jak też p raw ie w szy stk ich co znakom itszych p oetów polskich, a szczególn ie ich w odza — A dam a M ickiew icza.

P am iętnikarz podkreśla rów nież:

M âcha uczył się g o rliw ie polskiego i zapoznaw szy się z polską literaturą, tak się w niej rozkochał, że czytał u tw ory w sp ółczesn ych p oetów polskich z w ie lk im zach w ytem , coraz bliżej z n im i obcując *.

Badacze „polskiego rom antyzm u w czeskim życiu duchow ym “ , Ja n M e n sik 2 i M arian Szyjkowski, ośw ietlili doskonałą orientację M achy w polskiej poezji jego czasów i w skazali w jego twórczości cały szereg

1 K. S a b i n a , Û vo d p o va h o p isn y. W: K a r e l H yn ek M âcha v e v zp o m in k â c h

sou casn ikû . Pod red. K. J a n s k i e g o . Praha 1958, s. 42 i 24.

2 J. M e n s i k , S e w e r y n G o szc zy ń sk i a K a r e l H yn ek M âcha. C a s o p i s C e s - k é h o M u s e a, 1925. — M a lczew sk éh o „M aria“ a M âchùv „M äj“. W: S b o rn îk

p rą c i v ë n o v a n ÿ p ro f, dru Janu M àch alovi. P raha 1925. — J u liu sz S ło w a c k i a K . H. M âcha. L i s t y F i l o l o g i c k é , 1926. — M ic k ie w ic z a M âcha. C a s o p i s p r o

M o d e r n ! F i l o l o g i i , 1927. — S tefa n G a rc zy ń sk i a K . H. M âcha. W: S b o rn ik

(3)

zapożyczeń z wzorów polskich. Słuszna jest teza Szyjkowskiego, że „M acha był n ajp o jętniejszym i najzdolniejszym uczniem polskich ro­ m an ty k ó w poza P o lską“ 3. M aj — to z k rw i i kości potom ek polskiego rom antyzm u i tylko n a tle poezji polskiej może być całkowicie zrozu­ m iały ten w yjątk ow y poem at czeski. Je st to szczególny przykład dzie­ dzictw a literackiego „od w uja do synow ca“ — w edług celnego sform u­ łow ania W iktora Szkłowskiego.

Tym czasem jedn ak poetyka Maja i polskich poem atów rom antycz­ nych nie doczekała się dotychczas badań porów naw czych. Tego rodzaju badania w skazałyby jasno, że obok uderzających współzależności w y­ stępuje tu głęboka oryginalność poety. W łaśnie ry sy w yróżniające nie pozwoliły ty m polskim kom entatorom , k tórzy trak to w ali Machę jako „brzydkie kaczątko“, przykładając do niego kanoniczne m iarki polskiego rom antyzm u, „zaliczyć go do talentó w w ielkich rozm iarów “ 4. Te swoiste cechy rodziły w nich naiw ne przekonanie, jakoby to było dzieło „w istocie sw ej niedoskonałe, gdyby się je porów nyw ało z dojrzałością innych ro m an ty zm ów “ r>.

W ybitny językoznaw ca rosyjski L. V. Szczerba tra fn ie określił filo­ logię jako „naukę powolnego czytan ia“ . Chciałbym podzielić się z pol­ skim odbiorcą w łaśnie w ynikam i powolnego czytania tego czeskiego poem atu, k tó ry jest ch arak tery sty czn y zarów no przez swoje związki z polskim i w zoram i, ja k i przez oderw anie się od nich.

W poem acie M achy znajdujem y natarczyw e, świadom e pow tarzanie dźwięków i g ru p dźw iękow ych, słów i zestaw ów słow nych, rym ów , fig u r ry tm icznych i intonacyjnych , całych w ersów i szeregów wierszo­ wych. U schy łk u w. X IX k ry ty k o m dalekim od m etaforycznej poetyki rom an ty k a M achy jego skłonność do pow tórzeń w ydaw ała się nie chw y­ tem artystyczn y m , lecz słabością czy też w adą stylu.

Najczęściej — bo aż sześć razy, z niew ielkim i, lecz ch arak tery stycz­ nym i w ariacjam i — pow tarza się w M aju w iersz o m iłosnym w ołaniu synogarlicy. W czterow ierszu zaczynającym pierw szy rozdział Maja w ers o synogarlicy w y stęp u je bezpośrednio po w prow adzeniu ty tu ło ­ wego tem atu :

B y l pozdni v ecer — p rvn i maj, V ecern i mâj — b yl lâsk y cas. H rd liććin zval ku lâsce hlas,

K d e borovÿ za v â n ël hâj ß. [w. 1— 4]

3 M. S z y j k o w s k i , K a ro l Н у п ек M âcha — tw ó rc a czesk ieg o ro m a n tyzm u . 1948, s. 39.

’ M. Z d z i e с h o w s к i, B yro n i jeg o w iek. T. 2. K rak ów 1897, s. 41. 5 S z y j k o w s k i , op. cit., s. 42.

R Zob. fototyp iczn e fa c s im ile rękopisu autorskiego M aja, w yd an e pod red. V. F l a j s h a n s a (Praha 1916). Por. też w y d a n ie k rytyczn e u tw orów M achy pod red. K. J a n s k i e g o (D ilo K a rla H yn k a M âchy. T. 1—3. Praha 1950).

(4)

Tym cztero w ierszem otw iera się początkowa k an ty lena, w któ rej na tle wieczornego krajobrazu m ajowego głosy ptaków , cichy szelest traw , gra św iatłocienia i m owa zapachów, m uśnięć i przy tu leń — w szystko zgodnie i razem w oła o pożądaniu m iłosnym całego św iata, ruchom ego i nieruchom ego — ziemi, wód, nieba: '

Tam briza к boru, к brize bor S e kłoni. V lna za vlnou Potokem spëchâ. V re plnou —

V ćas lâ sk y — lâskou każdy tvor. [w. 33—36]

W prow adzający czterow iersz Maja, którego kulm inację stanow ią zna­ m ienne dźwięki synogarlicy, od razu uderza sw oją znaczącą in stru m en - tacją. Zostało tu szeroko w ykorzystane podstaw owe akustyczne przeciw ­ staw ienie samogłosek na zasadzie akustycznej ścisłości (com pactness)

i rozproszoności (diffuseness), czemu w term inologii arty k u lacy jn ej odpo­

w iada różnica m iędzy sam ogłoskam i szerokim i i w ąskim i. B iegun ścisło­ ści — fonem /а/ — dziewięć razy pojaw ia się w parzystych sylabach ty ch w ierszy, tzn. w sylabach pod iktem , i to tylko w 4, 6 i 8 sylabie, czyli w yłącznie w sylabach pod iktem m ocnym . Z dw unastu sylab pozosta­ jących pod m ocnym iktem — dziewięć zaw iera /а/, w tej liczbie sześć — /а/ długie, gdzie m aksym alna ścisłość łączy się z prozodyjnym nace­ chowaniem : 2. 4. 6. 8. zgłoska a â а a à а a â â

N astaw ienie na ścisłość samogłosek w yw ołuje skojarzenie z obszer- nością i pełnością 7, i owe synestetyczne przeżycia zm uszają wrażliw ego czytelnika do odczucia więzi z m otyw em kosmicznej ,,pełnej m iłości“

(plné lâsky), k tó ry znalazł sw oje w ielostronne odbicie w m ajow ym , w ie­

czornym krajobrazie, ośw ietlonym pełnią księżyca (20 O uplné luny k râsn â tvâr).

Z drugiej strony, ten sam w stępny czterow iersz m istrzow sko w yko­ rzy stu je podstaw ow e przeciw staw ienie akustyczne spółgłosek na zasa­ dzie jasnego (acute) i ciem nego (grave) tim b re ’u. W czeskim system ie fonologicznym rozróżnia się n a tej zasadzie, prócz rozproszonych, rów ­ nież i ścisłe spółgłoski: przeciw staw ia się nie tylk o jasne zębowe — ciem nym w argow ym , ale także jasne palatalne — ciem nym w elarnym . Spośród osiem nastu jednostek słow nych przytoczonego czterow iersza

Z Z A G A D N IE Ń S T R U K T U R Y C Z E S K IE G O P O E M A T U R O M A N T Y C Z N E G O 3 9 ^

7 Por. R. J a k o b s o n , C. G. M. F a n t , M. H a l l e , P re lim in a rie s to S peech

A n a lysis. C am bridge (Mass.) 1955.

w iersz 1 2 3 4

(5)

czternaście zaczyna się od spółgłosek ciem nych — dziew ięciu w argo­ w ych (/р/, /Ь/, /v/, /m/) i pięciu w elarny ch (/к/, /g/ i Ihl), dźwięczny odpo­ w iednik w elarnego /х /, gdy tym czasem tylk o trzy jednostki słowne zaczynają się od spółgłosek jasnych: dwie od /z/ — ale w obu tych w ypadkach przed ik tem m am y ciem ne /v/ (zval, zavânël) — jedn a zaś od /с/, ale w łaśnie /с/ w czeskim system ie spółgłoskowym nie ma ciem­ nego odpow iednika. W reszcie jed n a jednostka słow na — lâsky — w d ru ­ gim w ersie zaczyna się od fonem u płynnego, nie podlegającego zróżnico­ w aniu na zasadzie jasnego i ciemnego tim b re ’u. To przeciw staw ienie w y­ stęp u je najw yraźniej i najprzejrzyściej ze w szystkich zjaw isk sym bolizm u dźwiękowego, i stała ciem na aliteracja pierwszego' czterow iersza po prostu rozw ija te m a t początkow y — byl pozdni vecer — k tó ry stopniow o w y­ pływ a znów w dalszym toku w stępnej k an ty len y (29 soum raku klin; 32 stin i śero hor itd.), przy czym fenom enalna, intersensoryczna w spól­ nota obrazów w zrokow ych i słuchow ych wchodzi bezpośrednio w poetyc­ ką opowieść:

9 Jezero h lad k é v k rovlch stin n ÿch Z vucelo tem në...

W ers trzeci i czw arty — w ypow iedzenie nadrzędne i podrzędne, dwie części składow e jednego w ypow iedzenia złożonego — pozostają w ścisłym ze sobą zw iązku i nieprzypadkow o w rękopisie M achy nie m a m iędzy nim i znaku przestankow ego:

H rd liććin zv a l ku lâ sce hlas K de borovÿ za v â n ël hâj.

G ruchanie synogarlicy i zapach lasu poeta p ercypuje jednakow o — jako zew miłości; zupełnie tak samo w następnych w ersach, siódm ym i ósmym : „słowik śpiew ał sw ą miłość do róży, a jej miłość zdradzało w estchnienie w oniejące“ . Form a zval swym układem dźw iękow ym rozta­

pia się całkowicie w korespondującym z nią czasow niku zavânël /z. va.. 1/ — „zapachniał“ ; ten dźw iękoobrazow y (zgodnie z tra fn y m term in em O. M. Brika) związek nasuw ał się jeszcze w yraźniej w pierw otnym szkicu początkow ych w ierszy poem atu, gdzie w ty m czasow niku opuszczony je st znak w zdłużenia:

Zdâl b orovÿ za v a n ël hâj. — Zval k lâsk y hrâm h rdlićky h la s 8.

Bardzo ciekaw y jest retusz obu w ersów w ostatecznej redakcji Maja. P orządek ich jest zm ieniony, tak że zew synogarlicy zaczyna się wiązać bezpośrednio z m otyw em m iłosnej m ajow ej pory (byl lâsky ćas — ku lâsce hlas) i deklinacja poetycka (p o lypto ton ) podstaw owego

(6)

z z a g a d n i e ń s t r u k t u r y c z e s k i e g o p o e m a t u r o m a n t y c z n e g o 3 9 3

nika laska we w stępnej kantylenie jest reprezentow ana przez w szystkie bez w y jątk u przypadki zależne: lâsky — ku lasce — o lasce — lasku — lâskou. Początkow o obie frazy były rozdzielone: hâj. — Zval, gdy tym czasem w ostatecznej redakcji paralelizm gram atyczny podkreśla jednorodność w ew nętrzną i związek tych dwu m otyw ów : hrdliććin

zval... hlas — borovÿ zavânël hâj. O dpadł przysłów ek Zdał, k tó ry r y ­

m ow ał efektow nie z czasownikiem Zval, ale równocześnie przez zbieg zębowych /zd/ w padał w dysonans z in stru m en tacją ciem nych spółgło­ sek. Zestaw słów k lâsky hrâm , przeniesiony na koniec pierwszego roz­ działu, znalazł sobie tam , jak zobaczymy niżej, w spółbrzm iący kontekst, podczas gdy początek poem atu otrzym ał w yrazistszą paronom azję są­ siednich słów: k u lâsce hlas.

A literujące /h / w początkowym słowie trzeciego w ersu i w końcow ym słowie tego samego i następnego w ersu za każdym razem pojaw ia się w tow arzystw ie płynnej — Hrdliććin... hlas — .... zavânël liój — a we wczesnej w ersji także — hrâm. Grę zestaw ów zw rotnych /h la / — /lh a / kon ty n u u je w ers szósty: K vëtouci strom lhal lâsky żel, gdzie tem at m i­ łości („ticha, vâznâ atd. lâska v p firo d e “, w edług zapew nień au to ra — jednego z ty ch zapew nień dla cenzury, o których sam M âcha na początku r. 1836 w liście do przyjaciela E. H indla m ów ił: „sapienti sa t“) przełam u­ je się przez p ryzm at ironii rom antycznej. A w następnym czterow ierszu sym bolika erotyczna wiosennego krajo b razu przelotną aluzją po raz pierw szy wnosi u k ry tą tajem niczą n u tę tragizm u:

Jezero h lad k é v krovich stinnÿch Z vucelo tem n ë tajn ÿ bol,

Brech je objim al kol a kol; [w. 9— 11]

Podstaw ow ą rolę tego obrazu subtelnie uchw ycił poeta Svatopluk Cech: ,,V sak carovny tv û j »Maj« nas jim â, stale svezi, Svyrn m o d rym

jezerem ei (Na V aldstynë).

Z jeziorem i jego skalistym brzegiem wiąże się ściśle połączona ze w stępną k a n ty len ą opowieść o bohaterce „rom antycznego po em atu “ Jarm ile. Jezera dâlné luno — to znany m otyw żeński w sym bolice M achy. „M iałem dziś sen — odnotowuje poeta w listopadzie 1835 — że byłem w jakichś ruinach, k tóre się w aliły za m ną i przede m ną, a pod nim i w jeziorze k ąp ały się duchy o kształtach k o b iet“. T ęsknota miłosna Ja rm iły zlewa się z utajonym bólem jeziora:

A u tajem n e vod stonanl

M isi se d lv k y plâë a lkânl. [w. 64— 65]

W ilem (Vilém), kochanek Jarm iły , skazany jest na śm ierć za zabój­ stwo w łasnego ojca, a jej uwodziciela. Pow iadom iona o m ającej nastąpić kaźni i przeklęta przez tow arzysza W ilema, Jarm iła — w edług m glistej

(7)

aluzji poety — znika w toni jeziora, i w dalszym to k u poem atu tem at jeziora jak gdyby pow leka obraz topielicy:

T iché jsou v ln y, tem n ÿ vod k lin, V śe lazu rn ÿm se p lâ stëm kryło; N ad vodou se b ilych sk v i satû stin, A k rajin a k ołem śepce: „Jarm ilo!“

V h lu b in âch vody: „Jarm ilo! Jarm ilo!!“ [w. 1 3 5— 139]

Z am ykający czterow iersz pierwszego rozdziału pow tarza, z lekkim i zm ianam i, pierw sze trz y w ersy poem atu, ale pojaw ia się po nich now a, nie rym ow ana, czw arta linijka, a więc i pierw szy w ers pozostaje poza rym em :

Je p ozdni vecer, p rvn i maj — V ecerni m âj — je lâ sk y cas. Z ve k lâ sk y hrâm h rd liccin hlas:

„Jarm ilo! Jarm ilo!! Jarm ilo!!!“ [w. 140— 143]

Epickie form y czasu przeszłego zostały tu zam ienione na liryczny czas teraźniejszy. Początkow e „Zve“ trzeciej linijk i czterow iersza w tó ru je pierw szej zgłosce poprzedniego w ersu (Vecerni), wiążąc jeszcze ściślej m otyw y: pora m iłosna i m iłosny zew. Jedy nie w epilogu pierw szego roz­ działu, gdzie synogarlica zw raca się z w ezw aniem tylko do Ja rm iły , głos jej w zyw a nie „do m iłości“ , lecz do „m iłosnych zabaw “ . Odpowiednio do „pięknej dziew czyny“ , tem a t m iłości w y stępuje w aspekcie in fa n ty l- no-zabaw ow ym , a sam zestaw dźwięków /h râ m / jak gdyby podpow iada przyw oływ ane im ię: Jarm ilo (.ram — .arm...). D w ukrotne je i trz y k ro tn e

Jarm ilo stw arza a lite ra cję pięciu początkow ych /]/. W ogóle w szystkie

cztery niezgłoskotw órcze sonorne fonem y /j. r. m. 1./, zaw arte w im ieniu Ja rm iły , są w sposób w idoczny podane w poprzedniej części czterow ier­ sza, co więcej — została naw et ustalona ich kolejność: /j/ czterokrotnie fig u ru je w dw u pierw szych w ersach, lecz nie m a go w trzecim ; tym czasem /1/ an i razu nie sp o ty k a się w w ersie pierw szym , raz jed en — w w ersie drugim i trzy k ro tn ie w trzecim , a pięć /г/ i trzy /m / rozdzielone są m ię­ dzy w szystkie trz y w ersy, p rzy czym /m / zjaw ia się stale po / г / :

/ j e p o z d ń i v e - c e r " | p r v ń i m â j

v e - ć e r - ń i m a j j e l a s k i ć a s z V e ; к l â s - k i j h R Â M 1 h r d l i - ć i n j h l a s

j a r m i — l o J A R M i - / 0 j a r - m i - l o /

P ełn a podźwięków i odblasków su ita w ieczorna pierwszego rozdziału zostaje zastąpiona opow ieścią o męce skazanego na śm ierć bohatera w północnym m roku głuchej ciem nicy. W tej atm osferze niem ego m

(8)

il-Z il-Z A G A D N IE Ń S T R U K T U R Y C il-Z E S K IE G O P O E M A T U R O M A N T Y C il-Z N E G O

czenia nie ma m iejsca dla głosu synogarlicy. Ale ów bór za jeziorem , gdzie w m ajow y wieczór rozbrzm iew ał jej zew ku m iłosnym zabawom, znów m arzy się W ilemowi:

Tam — zdâ se mu — si w tem ném boru P o sled n ë dnes co ditko hraje. [w. 198— 199]

W m alignie rozm yślań skazańca (22° M yślenka m yślenkou um irâ) w i­ dziadła dziecięcych zabaw przem ieniają się w złow różbny m otyw ry w a­ lizacji syn a z ojcem i ojcobójstw a: 22 1 „Sok — otec m ûj! v rah — jeho

s y n ,“ On svûdce divky moji! — „Neznâm ÿ mne. — “

W iersz o synogarlicy, nieobecny w rozdziale drugim , w ypływ a znów w rozdziale trzecim , a potem pow tórnie — w jego refrenie. T em at p ta ­ siego naw oływ ania miłosnego w przybrzeżnym zagajniku, podchwyconego przez pław iący się w miłości m akrokosmos, w ypełnia prolog pierwszego rozdziału, przeszyw ając go hasłem laska, pow tórzonym dziesięć razy we w stępnej k an ty lenie (1-3-5-6-7-14-16-25-36-36); ze słow em ty m w yraziście k o n trastu je jego anagram — rzeczownik skala, w ystępujący czterokrotnie w dalszym tekście tego samego rozdziału, w elegijnych w ierszach o sa­ m otnej dziew icy na skale (39 se skały, 100 po skale, 131 p fi skale). To samo słowo z w ariacją przyim ków zostało dram atycznie w ykorzystane w pew nym fragm encie jam bicznym M achy: „Tak leti striśte n o skâlu. Od skal, do skal, ku sk a le “ 9. O pow iadając o drodze W ilem a na m iejsce kaźni trzeci rozdział M aja zestaw ia kolejne dwa pejzaże, znane z rozdzia­ łu pierwszego: przybrzeżny zagajnik i skałę na brzegu, z dalekim p unktem tej sam ej jeziorow ej k rain y — wzgórzem przeznaczonym na m iejsce stracenia. W iersze o zagajniku i wzgórzu zbudowane są paralelnie:

N a brehu jezera borovÿ surni hâj, [w . 509] N a brehu jezera m ały pahorek stoji, [w. 542]

Obraz „porannego m aja“ parafrazu je jam by pierwszego rozdziału o „wieczornym m a ju “ :

Tam v m odré dâlce sk ały łom K vëtou ci breh jezera tiżi, N a sk ale rozlehly je strom — S tary to dub — tam — onen 5as, K de k lâ sce zval hrdliććin hlas, N ikdy se nepribliżi. —

N ajb liże pahorek se zdvihâ,

Na nëm se kul a kolo m ihâ. [w. 584—591]

C harakterystyczna fak tu ra inicjalnych spółgłosek w w ierszu o syno­ garlicy została jeszcze zgęszczona przez pow tarzające się w elarne na po­ czątku słów: kde k lâsce. To sam o ciem ne i ścisłe /к / dom inuje w o kala­

(9)

jących w ersach. Słowo skala, w ystępujące w złowieszczym i ciężkim oto­ czeniu sem antycznym (skały łom K vétouci b reh jezera tiżi) i po raz pierw szy zestaw ione z anagram em laska w granicach jednego zdania, rów nocześnie sąsiaduje z obrazem wzgórza i szafotu, i to sąsiedztw o k o n tra stu je ze szczególnie nam acalną, fizyczną bliskością szafotu i bez­ pow rotnym zniknięciem skały i dziew icy na skale w niedostępnej dali. Tragiczny tem at opustoszałej skały i wzgórza zw iastującego krw aw ą roz­ praw ę jest przygotow any pr2ez o strą paronom azję, w jaskraw ym zesta­ w ieniu z pow tarzającym i się frazam i kontekstu:

V jezeru zelen ém b ilÿ je ptâkû sbor,

A leh k ÿ ch clûnku b ëh i rych lé v eslo v â n i [w. 506— 507] Tam zase po horach m la d istv è strom ky s k lâ ni. — Léc v ÿ je v jed lin y tu krasu jitra zkalL [w. 516— 517]

Jed n ak i pejzaż okala i m ęczeńską drogę na wzgórze, i ciężar sam ot­ nej skały:

V jezeru b ilych ptaku sbor

A m alÿch clûnkû rych ły bëh, [w. 575— 576] Tam V m odré d âlce sk a ły łom

K v ëto u ci breh jezera tiżi, N a sk a le ro zle h ly je strom — Stary to dub [•••] [w. 584— 587]

Tę grę słów — /skłam /— /zkali/— /skali/ — percypuje się żywo na tle okalających ją wariacji na dźwiękowy, a raczej — dźwiękowoobrazowy temat K-L: 542 Na nëm se dlouhÿ kul, na k u lu kolo zdvihâ. Bliż strmi k o im y vrch ...., 591 Na nëm se k û l a kolo mlha. Nazwy narzędzi tortur ku l a kolo (pal i koło) wtórują kalamburycznie miłosnemu kol a kol (wokoło) wstępnej kantyleny. W oparciu o tę samą grę welarnych i płyn­ nych spółgłosek zbudowana jest opowieść o kaźni: 629 Pohledl v u ko lim 632 p o klekl к zemi ...., 633 K a t rychły stoupne krok, v kolo tne meć ....

U padła h la v а — sk o k i — je ś te jed en sk o k — I té lo ostatn i ku zem i ted ’ se skłoni.

A ch v zem i krâsnou, zem i m iłovan ou ,

V k o lê b k u svou i hrob svû j, matłcu svou, [w. 635— 638] V m a tk u svou, w m a tk u svou, k r e v syn a tece po ni. [w. 641]

S p latają się m otyw y człowieczego końca i początku, praw dziw y rozlew krw i łączy się ze snem o in cestu alnym zm ieszaniu krw i, odw ażna parono- m azja zestaw ia łam anie kołem z kolebką, a k ata z m atką. Poetycka de­ klin acja rzeczow nika kolo k o n tra stu je z paradygm atem rzeczownika

laska ze w stępnej k an ty len y .

P o oudu lam än oud, aż celé v ëzn ë tëlo U kolo v p leten o nad k û le m v kole pnëlo I h lava nad k o le m svu j obdrżela stân;

(10)

Z Z A G A D N IE Ń S T R U K T U R Y C Z E S K IE G O P O E M A T U R O M A N T Y C Z N E G O 397

Znam ienny paralelizm wiąże ten w ers z w ersem zam ykającym ty ra ­ dę — 692 U tichl jezera śiry — vecerni breh. O statni sen ściętego kochanka Ja rm iły jest zestaw iony z ciszą wieczornego brzegu, ogarniającego jezio­ ro sw ym i chw ytnym i objęciam i. Księżyc srebrzył odrąbaną głowę i p rzy­ brzeżne wzgórze z szafotem . —

I tich ÿ pahorek, jen ż v brehu vod y stal M ësta jsou v zd âlen â co b ilÿ v m odru mrak, Pres né v kraj d alekÿ n esl se m rtvÿ zrak,

V kraj, k d e co d ite on — O, krasn y — k rasny vék! D aleko zan esl v é k onen ćasu vztek , [w. 655— 659]

T ajem ne w yznanie: v kraj, kde co dite on — ucina wiele m ówiąca fi­ g ura przem ilczenia, zbliżona do anakolutu z ostatnich słów skazańca: 620 „A aż bëh vas onu sk âlu uhlidâ, Kde v b reh u jezera — tam divku upla- kanou — “ i z urw an y m nocnym monologiem W ilem a w ciem nicy:

239 „Casnë i vëcnë? — vëcnë — cas — “ H ruzou urnira w ezne hlas O brażeny od tem n ÿch stën.

Po przerw anym śnie skazańca n astępuje cały szereg zagadkow ych symboli, zam kniętych p redykatyw nym rozw iązaniem : 670 To jestit' zem re- lych k rasn y dëtinskÿ cas. W ieczór 2 m aja natychm iast daje odzew pow tórnym m iłosnym zewem synogarlicy, ty m razem zw róconym do ściętego już skazańca:

Je pozdni vecer — druhÿ maj — V ecerni mâj — je lâsk y ćas, H rdliccin zv e ku lâsce hlas:

„V ilém e! V ilém eü V ilém e!!!“ [w. 671— 674]

W szystkie trzy sylaby vokativu V ilém e m ają oparcie w poprzedzają­ cych w ersach: 671 ve 672 Ve, 673 ve, 674- v i vi vi; 672 ldf 673 ц — id

la, 674 \é — lé — lé, 671 ma, 672 ma, 674 me — m e — me. Zestaw ieniu dźwiękowem u li — ve pod dw om a pierw szym i iktam i w ersu 673 odpow ia­ da zestaw ienie lé — vi z m etatezą samogłosek w paralelnych zgłoskach następnego w ersu.

/ h r d L I ć i n I z V E ... v i - L É m e V i l é m e . . . /

Zgodnie z czw artym , zam ykającym rozdziałem, w siódm ym roku po śm ierci W ilema, w noc sylw estrow ą, pośród m artw ego snu i ciszy nagle w pobliżu jeziora, koło wzgórza z szafotem słychać koński bieg: 733 Mého to konë krok. Po raz pierw szy do opowieści zostaje w prow adzone a u to r­ skie „ja“ : 736 P oprvé Vilém a bledou jsem łebku zrel.

Poetę nieodparcie ciągnie k u fatalnem u wzgórzu, gdzie przy końcu trzeciego tygodnia (trzy siódemki!) od rozłąki z Ja rm ilą padł jej kocha­ nek, i wreszcie w m ajow y wieczór — równo w siedem lat od śm ierci J a

(11)

r-m iły w jeziorze — 753 s zapader-m slunce jser-m tar-m na pahorku sedël, Nade m nou kolo — k u l — kostlivec — łebka bieda. Tym razem nie tru p , ale sam poeta k ieru je żałobny w zrok tam , 756 kde po horach m lha plynula śeda. P ow tarza się pierw sze jedenaście w ierszy w stępnej kantyleny. Od­ w ołanie się do pow tórzenia — przysłów ek opët zamiast* przym iotnika

pozdni — nie osłabia labialnego tim b re ’u pierwszego w ersu : 753 Byl opët vecer — prvni m âj — . W iersz 759 — o zewie synogarlicy — pow tarza do­ kładnie trzeci w ers poem atu. Siwa m gła, przesłaniająca oczom poety zna­ jom y krajo b raz — 756 m lha śeda — praw ie hom onim icznie przybliża m i­

łosną fantasm agorię kw itnącego drzew a: 762 K vëtouci stro ra lhal lâsky żel. (Z w ariacją w m iejscu przedziału m iędzyw yrazow ego zw iązany jest różno­ rak i rozkład energii sylabow ej.)

M etafora jeziora, z jego ciem nym i dźw iękam i tajem nego bólu w obję­ ciach brzegu, nagle tłum aczy się po now em u:

B reh je ob jim al k ol a kol

co sestru brat v e hrâh d ëtinnÿch. [w. 767— 768]

Ja k to już w swoim czasie zauw ażył w y b itn y czeski poeta V itëzslav Nezval, k tó ry poświęcił w nikliw ą rozpraw ę problem ow i konkretnej irracjonalności w życiu i utw orach M achy 10, „incestualny pociąg, p rze­ nik n ięty incestualn y m stra c h e m “ , nieustan nie zn ajdu je w twórczości M achy nowy i różnorodny sym boliczny w yraz. A luzja do dziecinnych zabaw i objęć b ra ta i sio stry w erotycznej m ajow ej kan ty len ie końco­ wego rozdziału k o jarzy się bezpośrednio z w ezw aniem synogarlicy do m iłosnych zabaw w m ajow ych obrazach rozdziału początkowego, a także z nocnym i m arzeniam i skazańca o jego dziecinnych zabaw ach w ciem ­ n ym borze.

W ostatnim , kapryśnie paronom astycznym naw rocie do zabawnego tem a tu jeziora, zam kniętego w objęciach kol a kol, obraz tajem niczego św iatła, m igającego w dalekim łonie jeziora, sp lata się z w ieczorną grą św ietlików pląsających w tanecznych kołach (kola) w okół koła to rtu r

(kol kola).

N iejednokrotnie podkreślane przez badaczy utożsam ianie się poety z bohaterem i całą sym boliką poem atu zostało zrealizow ane w czw artym rozdziale. Dzieje się tak przy pom ocy podchw ycenia i w ariacyj tych m otyw ów, k tó re w pierw szym Interm ezzo, poprzedzającym trzeci rozdział, m alu ją sabat duchów w noc kaźni W ilema, radzących nad udziałem w jego pogrzebie. Głos jednego z duchów oznajm ia początek przygotow ań: 442 ,.Ted’ p rav ÿ c a s!— p fip ra v te stâ n — „Neb zitra stra śn y lesu pan „Mezi nas bude u v e d e n “. O dpow iednio do tego w o statnim rozdziale poeta

(12)

Z Z A G A D N IE Ń S T R U K T U R Y C Z E S K IE G O P O E M A T U R O M A N T Y C Z N E G O 399

chodzi do wzgórka, 736 na nemż byl tichÿ stân Dâvno jiż obdrżel pne- straśny lesû pan.

Duchy uprzedzają ostatniego z pogrzebanych, że nadszedł koniec jego czuwania nad śpiącymi zmarłymi. Mâcha dołączył tu specjalną no-, tatkę o wierzeniu ludowym, według którego ostatni nieboszczyk musi co nocy czuwać na cmentarzu, dopóki nowy pogrzeb nie przyniesie mu na­ stępcy: „W ten sposób na cmentarzu małej osady zmarły czuwa czasem przez kilka lat“.

Przygotowania do północnego pogrzebu Wilema, który pozostanie później przez siedem lat na straży zmarłych, jak gdyby powtarzają się w ostatnim rozdziale. 464 „Со к pohrbu da każdy mi zjev!“ — wołał

„jakiś głos“. Pierwszy odpowiedział czekan i pal: 465 „Mrtvému rakvi

budu ja“. A teraz sam poeta znalazł się na tymże wzgórku w cieniu koła tortur i pala. Księżyc obiecał 4ß8 „biały całun“ na pogrzeb Wilema.

A po siedmiu latach — mówi poeta —

Tak sed él jsem , aż v zesla lûny zâr I mou i leb k y té b led si ćin ila tvar,

A —■ jako prikrovu — b ëlost jeji rozsâhlâ

Po dole — po lesich — po horach v dâl se tâhla. [w. 781— 784]

W ślad za księżycem odzywa się mgła na górach: 469 „Ja truchlo- rouśky obstaram“. I oto znów po siedmiu latach 756 „po horach mlha ply- nula śeda“. Góry dookolne domagały się: 971 „Roucha i rouśky dejte nam“, i znów wypełnia się żałobne zamówienie. Nocne ptaki obiecały zja­ wić się na stypie (481), i dziś znów rozlega się jęk sow y (786).

P a d a jic i rosa:

„A ja v am slzy zap u jćim “.

Suchopar:

„Pak jâ rozduji v on n ÿ d ym “, [w. 472—473]

Po siedmiu latach — 788 „ y kol suchoparem je korenl libâ vûnë.

777 A rosné kapky spod se rdèly, Jakoby lebky zraky duté, Vecerni krâsou mâje hnuté Se v zaluplnÿch slzâch skvëly“. Zimne łezki rosy zmienia strumień gorących łez: świetliki, które przed straceniem Wilema obie­ cały — 477 „My drobne svice ponesem“ — świecąc wirują dokoła jego ostatniej przystani (792), od czasu do czasu spadają na bielejącą czaszkę i „świecąc znów odlecą niby łza spadająca“ (794).

Rosa i świetliki, na zasadzie podobieństwa z kroplami łez i na zasa­ dzie przyległości z obrazem oczodołów czaszki, stają się zrealizowanym tropem — łzami, których użyczono zmarłemu. Martwa głowa płacze: gra­ nica między bezpośrednim sąsiedztwem i częścią nierozerwalnej całości (451 Chti opët bÿti jedno jen), między metonimią i synekdochą jest w M aju w ogóle zatarta, i na przykład płachta dookolnego śniegu leży

(13)

bielm em na oku i żałobnym całunem nad skazańcem i m iejscem kaźni:

738 Pûlnocni krajin o u , k am oko jen dosâhlo, Po dole, po horach, lesy, jezerem , polem , Co p rik ro v dalekÿ snëhu se bélm o tâhlo, Co prikrov ro zstren ÿ — nad lebkou i nad kołem. Sm utna tw arz poety dzieli z czaszką W ilem a nie tylko zesłany przez księżyc całun, ale i łzy: 793 i v sm utném z rak u m ém dvë vrelé slzy stâ ly — łzy sm u tku nad jednakim losem uka­ ranego m ściciela zbezczeszczonej m iłości i kolejnego skazańca, jak gdyby w ezw anego na m iejsce poprzednika, k tó ry przez siedem lat m ęczył się na straży pochowanych.

„D louho jsi tady b yd lil sam ,

„ Jin ÿ tv é m lsto zajm ę za s“. [w. 448— 449]

Podobieństw o i przyległość w iąże poetę z bohaterem poem atu. P a ra ­ frazując am erykańskiego rów ieśnika M achy, Edgara Poe, z jego w ysubtel- nionym k o m entarzem autorskim do K ruka, możemy śm iało powiedzieć, że przy sam ym końcu ,,tato basen, m â j“ zaczyna być pojm ow ana jak o „em blem atical — bu t it is not u n til the v ery last stanza that th e in­

ten tio n ... is p e rm itte d d istin ctly to be seen“.

Św ietliki, upodobnione do latających gwiazd, przem ieniają się w łzy pokutującej czaszki, k tó ra unosi się nad wzgórkiem . Łzy poety na w zgórku utożsam iają się z iskram i w jeziorze. N astępuje realizacja zleksy- kalizow anej m etafo ry — n a zboczach w zgórka rozkw itają slzicky Panny

Marie („łezki M atki B ożej“), kw iaty o krw aw ym odcieniu, które Macha

um yślnie p rzy pomocy elipsy zam ienia w świeckie slzicky panny. Te dziewicze łzy są nieodłącznie zw iązane z tajem n y m św iatłem w głębi jeziora, tak jak siedem la t tem u z tajem niczym jękiem tego samego je ­ ziora sp latał się „płacz dziew czyny“ :

P ahorkem panny jsou slzićk y zkvétajici. T ajem n e sv é tlo je v jezera d âln ém lûnë;

A m u śk y sv itiv é — со h v ëzd y lé ta jic î — [w. 789— 791]

W szystkie te obrazy są połączone w całość filigranow ą instru m en - tacją: 789 /s.v é ta j/ — 790 /tajem n e/ — /sv jet/ — /je vjez/ — /dâ.ném / —

791 /svit/ — /vjez/ — /éta j/. W tórują one sym bolice pierwszego rozdziału, gdzie gwiazdy, 12 slunce jasn â sv ëtû jinÿch, błądząc zm ętniałym i prom ie­ niam i, tra fia ją na dół: n a firm am encie, rozlanym po granacie jeziora, wschodzą prom ieniste łzy miłości, jezioro staje się lazurem nieba, opada­ jącym na góry: 78 Kde jezero se v ho ry kłoni, Po vlnâch jisk ra jisk ru boni, Po vodë hvëzda s hvëzdou hraje. (Już w pierw szym szkicu poem atu „gwiazdy w jezio rze“ stanow iły jedno z głów nych jego haseł.) To błą­ k ający się po świecie kochankow ie tu lą się do siebie i żar miłości prze­ m ienia ich w gasnące isk ry (17— 19). Blada jasność i jasn a bladość pełni księżyca, podobnej kochance szukającej kochanka, zm ieniła się w płom

(14)

ień-Z ień-Z A G A D N IE Ń S T R U K T U R Y C ień-Z E S K IE G O P O E M A T U R O M A N T Y C ień-Z N E G O 4 0 4

nie różową zorzę, kiedy ujrzała swoje odbicie w wodach tego jeziora — 25 A sama k sobé lasko u mrela.

Dziewczyna na skale, błądząc wzrokiem po siności jeziora w darem­ nym oczekiwaniu kochanka więzionego w ciemnicy, nie widzi nic na gładkiej przestrzeni jeziora prócz odblasku gwiazd. Płacz jej miesza się z tajemniczym pojękiem jeziora, a we łzach odbija się światło gwiazd, przy czym instrumentacja podkreśla bliski związek między łzami i gwia­ zdami. Wers 66, w którym łzy utożsamiają się z gwiazdami, zastanawia

rygorystycznym doborem fonemów i całkowicie unika samogłosek ciem­ nych. By utrzymać tylko jasne samogłoski, Mâcha zwraca się tu do obocznej formy slzich zamiast swojego zwykłego, prawidłowego lokativu slzâch. Osiemnastu fonemom jasnym przeciwstawione jest wszystkie­ go sześć ciemnych tylko spółgłoskowych fonematów i tylko raz jeden spółgłoska ciemna pojawia się przed fonemem sylabotwórczym (svit); fo­ nemy „nieprzerwane“ (continuants) panują: z płynnych spotyka się tylko /1/, a wśród piętnastu fonemów niesonornych wszystkiego dwa należą do

zwartych; widać w wierszu dążenie do uniknięcia bezdźwięczności fone- matycznej — w liczbie piętnastu niesonornych znajduje się dziewięć dźwięcznych, a bezdźwięczne, z wyjątkiem trzech /s/, figurują tylko w ta­ kich zestawach, gdzie dźwięczność jest niedopuszczalna; słowem, w wier­ szu dominują nieprzerwane, przeważnie wysokie formanty ze źródłem harmonicznym i cały wers składa się z jaskrawych powtórzeń grup dźwiękowych /fslzix/ — /sezhli.i/ — /hvjezd.i/ — /svit/.

V slzich se zhliżi h vëzd n ÿ svit, Jenż po licich co jiskry plynou.

V relé ty jiskry tvâre chladné Co padaj ici hvëzdy hynou;

K am zapadnou, tam k v ë t uvadne. [w . 66—69]

242 Proc klesla ? — oksymoron upadłego anioła, nie więdnącego kwiatu, który zwiądł na wiosnę (50 Amaranth na jaro svadlÿ), przynosi wyrok upadku i więdnięcia na wszystko, co metaforycznie lub metoni- micznie — na zasadzie podobieństwa albo przyległości — wiąże się z to­ nącą Jarmiłą. Ale ten wyrok rodzi nieuchronnie nowy oksymoron — nieskończoność końca. Tym właśnie motywem, wiążącym na zawsze losy Jarmiły i Wilema, otwiera się rozdział drugi. Sama miara — czterosto­ powy trochej początkowych ośmiu wersów — rysujący się wyraziście na tle otaczających jambów, jak zwykle w poezji Machy, niesie temat nie­ ustannego upadku, nie kończącego się konan ia11 — współbrzmiący ze

słowami Mickiewicza z wielkiej Im prow izacji — „Gdzie koniec twego

11 R. J a k o b s o n , К popisu M âch ova verse. Torso a ta jem stv î M âchova dila. P raha 1938, s. 256.

(15)

pędu? Bez końca, bez końca!“ — glosą, k tó rą M âcha przepisał do n o tat­ nika 16 k w ietn ia 1834:

K lesla h vézd a s n ebes v ÿ se, M rtvâ hvézd a, sin ÿ svit; Padâ v n esk on ćen e rise, P ad â v é c n ë v v é c n ÿ byt. J ejl plâc zni z hrobu vseh o, S trasn ÿ jekot, hrûznÿ k v il. „K dy dopadnę konce sv é h o ? “

N ikdy — n ikde — zéd n ÿ cil. [w. 144— 151]

Migoce, m ajaczy przed oczym a W ilem a odblask gwiazd, zagubione w jeziorze św iatło (253 ztracené svétlo). Łzy dziew czyny, od k tórych w ię­ dły kw iaty, sam e w końcu przem ieniają się w kw iaty, zakw itające na w zgórku w okół szafotu. T ajem niczym św iatłem napełnia się łono jeziora, „jezera dâlné luno“ o dbija w sobie „vzeslé lu n y z â r“ , a ze łzami dziew i­ czymi m ieszają się łzy m artw ej głow y w etkn iętej na pal i łzy poety na wzgórku.

Cienie, ślady, odtw orzenia znikłej jaw y, czyli zw iązane z nią i na za­ sadzie przyległości, i n a zasadzie podobieństw a tro py m etonim iczne i m e­ taforyczne — zostają podniesione do rangi jedynego, niezbitego faktu. To­ nący w zw ierciadle jeziora obraz białych m iast, ostatnie odgłosy i echa znikłych, zapom nianych snów i pragnień m inionego dzieciństw a, przed­ śm iertne m arzenia o nim , jedynie im iona pozostałe po zm arłych, dźwięk zerw anej stru n y , blask um arłej gw iazdy (albo ściślej — w dzienniku M âchy, w zapisie z 17 w rześnia 1835 — zaletlé svètlo vÿhaslé hvézdy), uczucie m artw ej kochanki, przestrzenie wiecznego u padku (albo, zgodnie ze śm iałą fig u rą sy n takty czną w poem acie, vëcnosti sklesly byt, „upad­ łe przestrzenie w ieczności“), pam ięć ludzka o utraconym ra ju — tak i jest orszak sym boli zam ykający opowieść o kaźni, a potem o spotkaniu poety ze straconym . W szystkie te obrazy i n a ich tle „ten poem at, m a j“ , k tó ry a u to r id en ty fik u je z m łodzieńczą sty p ą po „w ieku dziecięcym “ — tsn M arna to touha v zaśly sv é t — p rzyjm u je się jako „dictio ab eo quod,

sequitur id quod praecedit insinuans“, używ ając o kreślenia tradycy jn ej

retoryki.

Poeta przeżyw a na nowo cierpienia duchowe W ilema, gdy zalany łzam i w stępow ał na szafot: 600 Je sté jednou — poslednë — vśe probiha. Początkow em u m otyw ow i w ieczornego m aja z dziew czyną na skale zo­ staje przeciw staw iona współczesność, 812 Vecerni jako m âj ve lû n é pu­ stych skal, a w ieczornem u obrazow i żeglarza, k tó ry przyniósł fataln ą wieść Ja rm ile i k tó ry zginął z oczu za skałą, odpow iada w epilogu sym ­ bol pielgrzym a, k tó ry zniknie razem z w ieczorną zorzą: 816 Tohoto pout- nik a jiż zrak neuzri tv u j, Ja k zajdę za onou v obzoru skalinou, Nikdy,

(16)

Z Z A G A D N IE Ń S T R U K T U R Y C Z E S K IE G O P O E M A T U R O M A N T Y C Z N E G O 4.Q3

ach, nikdy! W szystko to było znane sk utem u W ilemowi: 258 „Ach, z itra jiż m uj m rtv ÿ hied Nic vice neuhlidâ!...“

598 A hlubokÿ srdce m u żel uchvâti — było pow iedziane o pożegna­ niu „przestępcy“ ze św iatem , a teraz, utożsam iając swoje przyszłe b yto­ w anie z odejściem W ilem a w n ieby t — poeta zap ytu je: 819 Kdo srdci takém u u tëch y jak é dâ? Ten zam ykający akord beznadziejności tw orzy dziw aczny k o n trast z w stępną dedykacją poem atu, p aro dy jną i od stro n y w iersza, i od strony sw ych frazeologicznych sztam p. P ierw sza stro fa dedykacji w zyw a każdego cierpiącego: „Niech się do Czecha zwróci, Ten m u rychłą pomoc da“ .

W elegijnym zakończeniu poem atu „huk pradaw nych bojów “ , k tó re zapadły w niebyt, przeciw staw iony zostaje szum nej braw urze z d rug iej strofy dedykacji: „Gdzie Czech stoi, tam lu ty bój i w iele sław nych czynów “.

Na w iernopoddańczość „ostatniego tchu czeskiego“ (Buh m uj — k rai m uj — vlasti moje!), w ychw aloną w trzeciej strofie dedykacji, roz­ dział trzeci poem atu odpow iada ostatnim , głębokim w estchnieniem to r­ turow anego ojcobójcy i jego ostatnim w ołaniem do obłoków, podobnych gwiazdom i trzym ających w objęciach ziemię. Gdziekolw iek by im było sądzone osiągnąć kres dalekich w ędrów ek i rozpłynąć się cichym i łzam i, zaklina ich, by orosiły na jego pam iątkę ziemię — ojczyznę — m atk ę: 618 Sirou tu zemi, zemi jedinou!

C zw arta, zam ykająca stro fa dedykacji sławi w iernego syna czeskie­ go plem ienia, którem u drogie jest rodzim e dziedzictwo i dla którego nie ma nic ponad raj ziemi czeskiej : Protoż vdëcnÿ u vënec K vët Ti vije Cecha m âj! Czw arty, zam ykający rozdział poem atu ry m u je z kolei raj z ty tu łem m aj (809— 811), ale kontekst, w którym w y stęp u ją tu te sam e rym ujące słowa, różni się gruntow nie: „ztracenÿ lidstva r â j “ — odpo­ wiednio: „m âj ve lûnë pustych sk al“.

Słowo skala znów przyciąga anagram laska. Miłość zostaje tu po raz pierw szy w ym ieniona śmiało i po prostu — w m ianow niku, i w ypow ie­ dziana przez pierw szą osobę, podczas gdy daw niej była ona częstym i różnorodnym , ale ty lk o pobocznym akcesorium opowieści:

B ez końce lâska je! — Zklam ànat’ laska ma! [w. 820]

Trw a dalej znam ienna gra tekstu alny ch rem iniscencji z w ięziennych m onologów kochanka Jarm iły : 335 ^ e z końce dal — bez końce jen,

„se na m ne vëcnost diva. 34« — Bez końce ticho — żądny hlas — „B ez

końce m is to — noc — i ć a s --- ....“

A nagram skala — laska rodzi z kolei w yrazistą kontam inację —

tsklam ânai laska т а/, a dw ukrotnej zgłosce / т а / ostatniego aleksandry-

n u w tó ru je /m âj/ w końcu sąsiedniego czterostopowego w ersu, i jak gdyby w odpowiedzi na proklam ow aną nieskończoność okłam anej m i­

(17)

łości znów rozlega się w ezw anie synogarlicy do miłości, tym razem skie­ row ane nie ty lk o do obu ofiar, Ja rm iły i W ilema, ale i do autora poem atu; przy czym w szystkie trz y apostrofy, p rzybierając na sile, n astęp u ją jed n a po drugiej w porządku retro sp ek ty w n ym , poczynając od bo h atera ostatniego, a kończąc na bohaterce pierwszego rozdziału:

Je pozdni v ecer — prvni m âj — V ecern l maj — je lâ sk y cas; H rdliććin z v e ku lâ sce hlas:

„H ynku! — V ilém eü Jarm ilo!!!“ [w. 821—824]

Im iona obojga zaginionych bohaterów Maja w pożegnalnej apostrofie w iążą się ściśle z w okalizm em poprzedzających wersów. W szóstej sylabie ostatniego w ersu sam ogłoska /а/ wołacza Jarmilo!!!, k tó ra niesie na sobie i akcent gram atyczny, i m etryczny ik t — koresponduje г Ikl sylaby szóstej w obu poprzednich w ersach, a w w ołaczu V ïlém eü pierw sze dwie zgło­ ski — jedna pod akcentem gram atycznym , d ru g a pod ik tem — są an tycy ­ pow ane albo przez długie, albo przez k ró tk ie N w trzeciej zgłosce trzech pierw szych lin ijek czterow iersza oraz przez sam ogłoskę lei w czw artej sy­ labie obu niep arzysty ch wersów.

Nowy rew elacy jn y o krzyk — H yn ku ! — w o statnim w ierszu po­ em atu rzuca nieoczekiw ane św iatło na przedostatni w iersz-refren, na jego budowę dźwiękową i k a p ry śn y szyk słów (bardziej n a tu ra ln y w w ie r­ szach: 142 z ve k lâsky h râm hrdliććin hlas, 588 K de k lâsce zval hrdliććin hlas). Ten „niezw ykły“ u M achy szyk został przez kom en tato­ rów z a u w a ż o n y 12, ale pozostaw iony bez w yjaśnień. Tekst w ersów 823 (i 673) — H rdliććin zve ku lasce hlas, ta k jak i odpow iedni w arian t w czasie przeszłym (3, 759), u k ryw ał w trzech pierw szych nieparzystych, lekkich sylabach swego rodzaju k ryp to gram / h in ...ku/ im ienia H y n ­ k u , otw ierającego o statn i w iersz M aja:

j e P 0 z d ń i v e - c e r P r v ń i m â j V e - с e r - ń i m â j j e 1 â s k i c a s H r d 1 i - - ć I N : Z v e K U 1 â s c e 1 h 1 a s H I N К U v г — 1 é - m e j a r m г - 1 0 /

W ten sposób im ię a u to ra jak gdyby p rzenik a cały poem at, poczynając od pierw szych w ierszy. C harakterystyczne, że w liście M achy z począt­ k u r. 1836 do E. H indla natchnione opow iadanie o m alarzu, który u p a r­ cie w pisyw ał tajem ne, gorączkowe groteski w pełne obłoków pejzaże lub sceny batalistyczne sw oich obrazów , poprzedza bezpośrednio wiadomość o pracy nad czw artym rozdziałem Maja.

12 J. M u k a r o v s k ÿ , K a p ito ly z ëe sk é p o e tik y . III: M â ch o vsk é Studie. Praha

(18)

Z Z A G A D N IE Ń S T R U K T U R Y C Z E S K IE G O P O E M A T U R O M A N T Y C Z N E G O

Dla poety jego imię H y n e к (Ignacy) od dawna zrosło się z rdze­ niem czasownika h у n o u t i (ginąć). We wczesnym fragmencie proza­ torskim Machy Rozbroj svëtû — którego treścią jest rozmowa o nie­ chybnym końcu świata — złowieszczy czasownik p o h y n e występuje w bezpośrednim sąsiedztwie z dręczącym wołaniem przyjaciela do przy­ jaciela: „H ynkul pro Buh!“ A w opowiadaniu Machy Marinka, opubliko­ wanym w 1834 r. i ściśle związanym z symboliką Maja, liryczny bieg akcji — „urćite vëdëla cas, v kterém nevyhnutelnë pojiti musi [...] miłuje zivot ten to [...] к vitek muj uvadne“ — osiąga kulminację w nieoczekiwa­ nym rozpaczliwym okrzyku, wyrywającym się z ust skazanej bohaterki:

„H ynkul“ Równocześnie ten sam temat wypływa w notatniku Machy: „Ja miluju kvëtinu że uvadne, zvire ponëvadz pojde; — clovëka, że zemre a nebude, ponëvadz citi, że z h y n e na vzdy; jâ miluju, — vice nez miluju — jâ se korim Bohu, ponevadż — neni“. Ta notatka, którą Sabina ze względów cenzuralnych wydrukował bez dwu ostatnich słów, daje m. in. wiele mówiącą odpowiedź na ironiczne pytanie dziennikarza Slavomira Tomicka, który złośliwie skrytykował pierwsze wydanie Maja i miał wątpliwości, czy nie należałoby przyjąć za omyłkę dru­ karską sprzecznego z ogólnym duchem poematu wiersza o przestępcy oczekującym na stracenie: 539 „Pred Bohem pokoren v modlitbë tiché stal“. W osobistej notatce Macha uprzednio już wyjaśnił: „ja se korim Bohu, ponëvadz — neni“.

W pożegnalnej rozmowie z poetą Marinka marzy, żeby pójść z nim w góry i zobaczyć, „jak v rûzovÿch cervâncich umirâ mdły den“. Wie, że nowe spotkanie z pielgrzymem nigdy nie nastąpi. Finał opowiadania stanowią wiersze Machy o śmierci, o niepowtarzalnych snach — cie­ niach tych stron, „kde jsem bloudil, jako ditko hraje“. Końcowe wiersze Maja, z okrzykiem „H ynku!“, poprzedza, splatając się z tematyką bez­ powrotnie minionego dzieciństwa (808 slitého zvonu hlas) i obecnej smutnej młodości (809 Nynejśi ale ćas), symbol znanej, beznadziejnej przyszłości — pielgrzym spieszący do celu, 815 neż cervânky pohynou: Tohoto poutnika jiż zrak neuzri tvuj.

Cały rozdział Maja, z wołaczem H yn ku l w zamykającym wierszu poematu, oddzielony jest od rozdziału o kaźni żałobnym Interm ezzo II, poprzez które aż do samego końca czterokrotnie (z małą wariacją w pod­ miocie) przepływa cichy płacz chóralny z dalekim echem. Ten płacz przeradza się bezpośrednio w temat zgubnego biegu lat (annorum series et fuga tem porum ). Słowa Horacjusza są tu mistrzowsko przeniesione na typowy dla Machy język etym ologii poetyckich (léto — letni — leta — let), tym silniej podkreślony w rękopisie Maja przez opuszczenie znaku wzdłużenia w słowie leta:

(19)

Z n ëlo k o łem bez prestâm , Jed n ozvu cn ë, neprom ënë:

„V ûdce zhynxill — vù d ce zhynuU — “ Z ach vëly se lesy dalné,

O z v a ly se nârky valn é:

i „Pân nas zhynxill — zhynulW — zhynxxWW — “ K râsn ÿ m âj u p lynul, p o/iyn u l jarni k vët, A léto vzp lan u lo; — pak le tn i p reśel cas, P odzim i zim a téz — i jaro v zeslo zas;

A ż m nohâ leta jiż p ren esl casû let. [w. 719—728]

Ten temat nieskończonego, nieustannego konania, spleciony w ostat­ nim rozdziale Maja z losem samego Hynka, wprowadzają już wiersze rozdziału drugiego — o męce skazańca:

[...] proc sm rti zlou C asnë i v ë c n ë /гг/nu? —

Ć asne i v ëcn ë? — v ë c n ë — cas —“ Hruzou um lrâ v ë z n ë hlas

O brażeny od tem n ÿch stën;

H luboké noci n ëm ÿ stin [w. 233—238]

Ucięcie powtarzającego się przysłówka ćasne (figura apokope), umo­ tywowane zamierającym głosem więźnia, obnaża natrętny wyraz ćas. W dalszych majaczeniach więźnia temat ten przerasta w odgłos kro­ pel spadających wśród głębokiej ciszy z wilgotnych ścian ciemnicy, jak gdyby odmierzających czas:

H luboké ticho ■— Z m okrych stën K apka za kapkou sp ly n e

A je jic h padu d u ty M as D alekou kobkou rozłożeń, Jakoby nocni m ëril cas,

Z n i — h yn e — z n i a h yn e —

Z ni — h yn e — zn i a h yn e za s [w. 312—318]

Powtarzając m otyw spadających kropel, Mâcha wzmacnia autono­ mię „głosu“ przy pomocy tradycyjnej figury enallage: 323 Kapky hlas Svÿm pâdem opët meri ćas. (409 Svÿm pâdem opët mëril ćas. 417 Svÿm padem dale meri ćas). W In term ezzo I, następującym bezpośrednio po tym rozdziale, wśród samodzielnych uczestników narady duchów w w i­ gilię śmierci Wilema występują Jed en hlas i Cas.

Przejrzane tu urywki wskazują na intymną więź rdzenia h yn - w symbolice Maja z rzeczownikową parą rymową ćas | hlas i z czasow­ nikową aliterującą parą zn iti | zv â ti (dźwięczeć | zwać).

Istotnie, w poemacie Machy słowa z rzeczywistym lub pozornym rdzeniem h y n - pojawiają się zwykle w ścisłym związku przynajmniej z jedną z dwóch wym ienionych par i często z jednym lub oboma czło­

(20)

Z Z A G A D N IE Ń S T R U K T U R Y C Z E S K IE G O P O E M A T U R O M A N T Y C Z N E G O 407

nami pary drugiej, przy czym w większości wypadków (dwanaście przy­ kładów spośród siedemnastu) słowa o tym rdzeniu niosą na sobie intonację wykrzyknikową lub pytajną.

Zgodnie z uwagą Machy, „niekiedy trzy-cztery słowa niby zamknięta szkatułka kryją w sobie skarby konsekwentnie rozwijających się m y­ ś li“ 13. Natarczywe sprzęganie owych „trzech-czterech“ słówek w M aju podpowiada zasadniczy temat poematu: zgon zamienia się zgonem, pozosta­ wiając nieuchronny ślad czasu w nieskończonym orszaku jednostajnie dźwięczących odgłosów i w wiecznych nawrotach próżnego zewu miłos­

nego, skierowanego do wszystkich, którzy przedwcześnie zginęli lub giną. Nieprzypadkowo właśnie „marné volanü!“ („daremne wołanie“) wysunięte jest w autorskim epigrafie do całego Maja. Wbrew niedawno jeszcze rozpowszechnionej w literaturoznawstwie legendzie o mglistości i przytłumieniu znaczeń słownych u Machy, w jego poemacie i słowa, i ca­ łe zwroty zadziwiają właśnie swoją wyrazistą i pełną znaczeniowością. Epigrafy Machy są w ogóle uderzająco charakterystyczne. Wśród 28 polskich cytatów poetyckich przytoczonych w powieści Cyganie, bez­ pośrednio poprzedzającej i zapowiadającej poemat Maj, szczególnie cie­ kawe jest motto do rozdziału piątego tej powieści — wspaniała strofa z poematu Stefana Garczyńskiego W acława dzieje, która jest symbolice Machy wyjątkowo bliska przez swój dobór słów węzłowych (głosu — głosu — ginie — czas):

Lecz słuchajcie! odm iana w szystk iem u zagraża,

O dm iana, choć n ie zm ian a — bo człow iek n ie zm ienia G łosu w ieczn ego — praw dy — głosu przeznaczenia! Tak się roślina każda na w iosn ę przetw arza,

Tak potok zm ienia w ody, a przecież potokiem , Tak u p ły w a dzień za dniem , g in ie rok za rokiem A czas jak św ia t odw ieczny! [VI, w. 49— 55] 14

Seria tych samych prowadzących słów pojawia się już w pierwszym rozdziale poematu — w monologu młodzieńca Wacława: Ю7 „Chcecie, martwi, [...] Ю8 Na czas nieczuli, [...] 109 Patrzeć zimnawo na łzy, [...] HO Albo gdy ginie człowiek [...] П6 Dziś czas [...] i19 W głos pytam [...] 120 W głos krzyczę Nie można nie zgodzić się z Szyjkowskim, że poezja Garczyńskiego, z której zachowało się wiele notatek w papierach Machy, „siłą swego ciążenia na wyobraźnię czeskiego twórcy przewyż­ sza inne“ 15.

13 K. S a b i n a , U p o m in k a na K a rla H yn ka M achu. W : K a re ł H yn ek M âcha ve

v zp o m în k â c h soucasnikû, s. 114.

14 C ytaty na p o d sta w ie w ydania: P o ezje S tefa n a G a rczyń skiego. L ipsk 1863. 15 M. S z y j к o w s к i, P o lsk i ro m a n ty zm w czesk im życiu d u ch o w ym . Poznań 1947, s. 121.

(21)

Zacytowana wyżej strofa z szóstego, ostatniego, rozdziału pierwszej części W acława dziejów uzasadnia tytuł rozdziału: Odmiana. Chociaż Szyjkowski nie widzi związku między tą strofą a treścią rozdziału pią­ tego Cyganów, którego epigraf ona sta n o w i16, „młody Cygan“ — pro­ totyp Wilema, zamienia swój sen o zaginionej matce i rodzinnym domu na sen, który stał się jawą — o kochance i nowym ognisku, a w dalszym biegu powieści rozwija szaleńczy, lecz nie mniej realny szereg tragicz­ nych identyfikacji: „Otec muj! ;— otec matku svedl — ne, on zavrazdil matku mou — matkou — ne matkou svedl milenku mou — svedl milenku otce — matku mou — a otec mûj zavrazdil otce m ého!“, czyli mówiąc słowami Garczyńskiego: „Odmiana, choć nie zmiana [...] Tak potok zmienia wody, a przecież potokiem“. Tę tyradę o odmianie poprzedza bezpośrednio strofa ze wstępną frazą: 41 „Upływały tygodnie, miesiące i lata“; jej wariację stanowi wiersz: 5-4 „Tak upływa dzień za dniem, ginie rok za rokiem“. Z tym motywem wiąże się bezpośrednio początek ostatniego rozdziału M aja: 725 „Krasny maj uplynul, pohynul jarni

kvët [...] Aż mnohâ leta jiż prenesl casû let“. Z końcowym wierszem w y­ mienionej strofy Garczyńskiego, 48 „A biedna siostra płacze — przyjacie­ la — brata“, w ostatnim rozdziale czeskiego poematu koresponduje z kolei wypowiedź o niezmiennym utajonym bólu już to jeziora w chwytnych objęciach brzegu, już to siostry w dziecięcych zabawach z bratem. Temat namiętnej, odwiecznej miłości między bratem i siostrą, pozostawiony w poemacie Machy jako mglista, metaforyczna aluzja, teraz otwarcie spaja epilogi obu części W acława dziejów.

Cykl wolnych strof lirycznych w szóstym, ostatnim, rozdziale części pierwszej poematu Garczyńskiego (według liczby wersów: 6V2+ 8 + IO +

ć 8~f 6V2) zamyka się przytoczoną u Machy strofą z sześciu rymujących

trzynastozgłoskowców i jednego nie rymowanego siedmiozgłoskowego półwersu. Metrycznie odpowiada jej początkowa strofa cyklu (w. 16—22),

mówiąca o jedynej miłości Wacława do siostry Heleny. Jak u Machy, tak i w jego polskim wzorze erotyka podana tu jest w skojarzeniach kosmicznych :

Tak Pan B óg się zakocha w ołtarzu św iątyn i, Tak potok k roplę ściśn ie, tak w szum nym potoku K ropla rosy u w ięźn ie! — [VI, w. 20— 22]

Zakończenie każdej z obu strof — otwierającej i zamykającej — sprzę­ ga trzykrotne ta k i dwukrotne, współdźwięczne potok.

I znowu w szóstym, ostatnim, rozdziale drugiej części dyptychu W acława dzieje powraca temat wiecznego, nieubłaganego biegu czasu

16 M. S z y j k o w s k i , P o lsk a tićast v ceském n â ro d m m o b ro zen î. C. 3: R om an -

(22)

Z Z A G A D N IE Ń S T R U K T U R Y C Z E S K IE G O P O E M A T U R O M A N T Y C Z N E G O ^ 0 9

(212 „I tak płynie dzień po dniu, rok zbiega za rokiem“), a z nim !89 „żal jakiś dziecięcy“ — temat odwiecznej, fatalnej namiętności, wiążącej siostrę z bratem i sprzęgającej ludzkie szaleństwo z mądrością świata roślinnego:

Czyś m i sam lilią n ie daw ał w przykładzie, K tóra kochanków w jednej m a łodydze? [w. 260— 261] 0 lilii gadał! — któż zaś n ie pam ięta?

1 przy tym ręce całow ał i usta!

I jam cię uczył, że to rozkosz św ięta! [w. 282— 284]

W czytując się w wypowiedzi W acława, np. 230 „Dziś — noc tak ciem na — dziś — chm ury tak płyną — “, w ykryw am y naw et p rototyp charakterystycznej dla M achy interp u n kcji z tak niezw ykłym rozstaw em dywizów: 308 „H luboka noc — tem nâ je noc!“ — „Tem nejśi m në n a stâ v â “ „Pryć m yślenko!!“ Ale równocześnie jakże blednie m odel w zesta­ w ieniu z gorączkowym , halucynacyjnym tokiem monologów W ilem a i K arla H ynka M achy, paronom astycznie przem ieniających „ciem ną n oc“ w „to, co się n i c n azyw a“ :

A neż se priśti skonci den,

V to pusté n ic jsem uveden. [w. 344— 345]

Nie przypadkow o in sp iracją dla M achy były nie szczyty, ale raczej drugorzędne utw ory niezw ykle bogatej rom antyki polskiej. H istoria lite ra tu ry światow ej obfitu je w łaśnie w przykłady p rzetw arzania m ie r­ nych wzorów obcych w szczytowe osiągnięcia. Często okazuje się, że m onum entalne arcydzieła są bardziej zam knięte i m niej podatne na tw órcze przetopienie. Z drugiej jednak strony, w poemacie G arczyń- skiego, przy całej jego niedojrzałości i bezładzie, rozsiane są liczne swoiste, szczęśliwe sugestie artystyczn e, które uzasadniają zarów no nadzw yczaj wysoką ocenę poem atu ze stro n y Mickiewicza 17, jak też i owocne zaintere­ sowanie nim M achy.

Z rosyjskiego przełożyła K ry sty n a Pom orska

'• 12 stycznia 1835 A. M i c k i e w i c z (D zie ła . W ydanie Ju b ileu szow e. T. 15. W arszaw a 1955, s. 55) p isał do G arczyńskiego o ręk op isie W a cła w a d z ie jó w : „Od d aw nych lat, od czasu, k ied ym czytał Szyllera i Bajrona, nic m ię [tak] głęboko całego n ie zajęło!“ A bez m ała w 10 lat później, w program ie w y k ła d ó w w C ollège de France, 17— 21— 28 czerw ca 1842, pisał: „G arczyński rozw ażany jako jeden z n a j­ w ięk szy ch poetów narod ow ych “ (tam że, t. 10, s. 402).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jako PRACĘ DOMOWĄ , bardzo proszę zrobić ćwiczenia znajdujące się w karcie pracy (PRESENT SIMPLE-ĆWICZENIA).. PRACĘ DOMOWĄ proszę przesłać na maila do PIĄTKU, 22.05.2020

Ludzie często zobowiązują się do czegoś, często też nie wywiązują się ze swoich zobowiązań i uważają, że nic takiego się nie stało.. Spróbujcie

Sześciokąt foremny o boku długości

Dzięki roztropności możliwe jest bezbłędne stosowanie w życiu zasad moralnych oraz przezwyciężanie wątpliwości odnośnie dobra, które należy czynić i zła,

Zapoznaj się z nowa wiadomością na temat głosek dźwięcznych i bezdźwięcznych (podr., str.. Zapisz ja w zeszycie

Wysiłek duszy Bogu poświęconej musi dążyć do wewnętrznego wyz­ wolenia się, które wyswobodzi ze wszystkich ludzkich niepokojów i po­ zwoli jej na oddanie

Obejmuje życie autora od najwcześniejszego dzieciństwa (autor urodził się w r. 1904) do wybuchu II wojny światowej (1939): okres I Czas nauki, okres II Czas terminowania..

Maciej Piróg z Warszawy (znany wszystkim dyrek- tor Centrum Zdrowia Dziecka, a dla wtajemniczonych, społeczny dorad- ca Prezydenta RP… jak sam publicznie przyznał – lekarz