• Nie Znaleziono Wyników

"Zima miejska" Mickiewicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Zima miejska" Mickiewicza"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

Wacław Kubacki

"Zima miejska" Mickiewicza

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 38, 46-71

(2)

i.

M łodzieńczy ten u tw ó r M ickiewicza sp raw iał nie lada kłopot kom entatorom . J u ż u P io tra Chm ielow skiego zn ajd u jem y praw ie w szystkie trudności, z k tó ry m i biedzili się późn iejsi badacze. „C zyta­ jąc te i ty m podobne w y rażen ia — w y zn aje C hm ielow ski — mimo w oli n astręcza się m yśl, czy też poeta nie p a ro d iu je czasem sty lu k la ­ sycznego... Ale po dokładnym ro ze jrz e n iu się w „Zim ie m iejsk iej“ przypuszczenie tak ie m usim y odrzucić. M ickiewicz całkiem pow ażnie i całkiem n a serio posługuje się tym i om ów ieniam i jako isto tn ą ozdo­ bą s ty lu poetyckiego, k tó ry w edług w y o brażeń ów czesnych m usiał się tak im i kw iatk am i reto ry k i w yró żniać od pospolitej p ro zy “ . S y ste­ m aty czny k ry ty k spostrzega w net, że i to jego tw ierd zen ie w ym aga uzupełnienia, p opraw ek i zastrzeżeń: „S tąd że poeta nie rzuca ani je d ­ nego cienia satyrycznego na obrazki przez siebie kreślone, lecz zdaje się n a w e t z pew ną lubością je przed oczym a czytelnika przesuw ać, nie m ożna jeszcze w yciągać w niosku, iżby M ickiewicz w zdychał w ó­ w czas isto tnie do takiego próżniaczego, czysto epikurejskiego sposo­ b u życia, jakie w „Zim ie m iejsk iej“ poznajem y; m ógł bow iem p atrzeć n a n ie z czysto artystycznego stanow iska jako na przeciw ieństw o rozm aitości objaw ów w m ieście w zestaw ieniu z jednostajn ością ich n a w si“ \

Jó zef T re tiak jest ju ż bardziej zdecydow any: W „Zim ie m ie j­ sk ie j“ ... m łody poeta przedstaw ił lekkie, próżniacze, zabaw om tylko oddane życie m ajętniejszej m łodzieży w ileńskiej. Sam nie należał do tej m łodzieży, m iał tylk o zapew ne sposobność zbliżyć się do jej życia i przy p atrzy ć jem u. Nie m a w sam ym w ierszu żadnej po dsta­ w y do przypuszczenia, ażeby on był pisan y w zam iarze satyrycznym ;

(3)

„ZIM A M IE JSK A “ M ICKIEW ICZA 47

jeżeli sa ty ra w ygląda z tego w iersza, to jest to w in ą ty lk o przedm iotu, nie zaś poety, k tó ry i owszem z pew nym zam iłow aniem epickim m a­ lu je swobodę i lekkość tego życia“ 1.

N astępcy nie sta ra li się ju ż ta k w szechstronnie rozw ażać s p ra ­ wy. W szyscy zgadzali się, że w iersz M ickiew icza nie je s t sa ty rą . P o ­ za ty m panow ała rozbieżność w śró d uczonych. Je d n i u w ażali „Zim ę m ie jsk ą “ za ćwiczenie stylistyczne, inn i za odbicie jakichś k a rn a w ało ­ w ych w rażeń. J. K allenbach i H. Życzyński w idzieli w u tw orze M ic­ kiew icza czysto estetyczne założenia i bronili poety p rzed posądzeniem 0 epikureizm , ryzykując, jak Życzyński, tak ą d y styn kcję polonistycz­ ną: „W treści u tw ó r oddaje ep ik u rejsk ą postaw ę wobec ży cia“ 2. J. K le in e r m ów ił p rzy tej sposobności o w o lterian iźm ie M ickiewicza. („Ta sam a tu ta j pobłażliw ość w obec grzechów p rzyjem ny ch, to samo stanow isko am oralne w zględem u żyw ania życia“ 3. St. W indakiew icz sugerow ał epicki stosunek do tem atu („przedstaw ia wesołe życie w m iastach złotej m łodzieży“ \ Nie posuw ało to n ap rzó d badań.

K łopoty historyków lite ra tu ry z w ierszem M ickiewicza tłu m a ­ czą się dosyć prosto. Biograf iczno-psychologiczna m etoda w y ja śn ia ­ nia tw órczości literackiej okazała się bezsilna wobec u tw oru , do k tó ­ rego b rak ło „podkładek“ , w postaci listów , rozm ów ze znajom ym i, św iadectw przyjaciół i w spom nień kochanek. Do w iersza zbudow a­ nego n a innej zasadzie, niż w yznanie rom antyczne, nie m ożna było za­ stosować tautologicznej in te rp re ta c ji psychologicznej. G eneza b io g ra- ficzno-psychologiczna nie jest w łaściw ym narzędziem do b ad an ia a r­ tystycznego k ształtu dzieła, a dopiero te n kształt, w y rażon y p rzy po­ mocy środków językow ych i istniejący w określonym kontekście h i­ storycznym , k u ltu ra ln y m i społecznym , m oże nam pow iedzieć coś k o n ­ k retnego o ideologicznej zaw artości w iersza.

Zastosow anie odm iennej m etody pozwoliło Jano w i T ańskiem u 1 S tefanii Skw arczyńskiej w y jść poza m agiczne koło tra d y c y jn y c h form ułek i stw ierdzić w b rew u ta rte m u m niem aniu, że „Zim a m ie j­ ska“ je s t saty rą. N aw iasem m ówiąc, dość daw no tem u A lb e rt G ą- siorow ski nazw ał te n u tw ó r „hu m oresk ą“ 5. J a n T ański w a rty k u ­ le „M ickiewiczowska sa ty ra n a m ieszczan“ p ostaw ił tezę, że „Zim a

1 D zie ła A d a m a M i c k ie w ic z a , w yd . T ow. L it. im . A. M., L w ó w 1896, I, s. 5. 2 A d a m M ic k ie w ic z , L ublin 1936, I, s. 18.

3 M ic k ie w ic z , L w ó w 1934, I, s. 90.

4 A d a m M i c k ie w ic z , K rak ów 1935, s. 7 i 11.

(4)

m ie jsk a “ jest św iadom ą sa ty rą społeczną, w yrazem b u n tu i w alki młodego M ickiewicza. „Styl pseudoklasyczny zastosow any został u m iejętn ie i celowo: bom bastyczna form a języka w ypow iada n ajd o ­ sadniej p u stk ę życia tych, któ rzy najzu p ełn iej zasługiw ali n a tak i li­ te ra c k i policzek, w ym ierzony przez w ielkiego p o e tę “ \ S tefania Skw arczyńska p rzy jm u je tezę sa ty ry i zgadza się, że sty l „Zimy m ie jsk ie j“ jest celowo sztuczny i p reten sjo n aln y , inaczej jed n a k in ­ te rp re tu je te dw a podstaw ow e fakty. T em at w iersza jest „zrodzony z kryty cyzm u, n a k tó ry nie w płynęła jeszcze św iadom a w alka klas z d o k try n y m arksistow skiej, ale żyw ość odczucia rzeczyw istości spo­ łecznej i k u lt z niego w yrosłych ideałów filom ackich“. Tański uw aża „Zim ę m iejsk ą“ za św iadom ą sa ty rę Społeczną — to jest sedno za­ gadnienia. Skw arczyńska m ówi o „żyw ości odczucia rzeczyw istości społecznej“ i c h a ra k te r „Zim y“ tłum aczy pom ysłowo heroikom icz- n y m n u rte m osiem nastow iecznej lite ra tu ry . W niosek końcowy: „sa­ ty ra społeczna w now ej, oryginalnej form ie heroikom icznego „opi­ s a n ia “ \

I Tański i Skw arczyńska tra c ą z oczu k o n k retn e dzieło i jego ind y w id u aln ą genezę społeczno-literacką. D la Tańskiego „Zima m ie jsk a “ je st sa ty rą społeczną; nie przeprow adza je d n a k procesu do­ wodowego. Dla Skw arczyńskiej to — sa ty ra literack a. W pierw szym w y p ad k u m am y do czynienia z m agią indy w idu aln ej św iadom ości społecznej M ickiewicza. W drugim — z m agią g a tu n k u czy ro dzaju literackiego. Oba te stanow iska są, form alnie rzecz biorąc, pokrew ­ ne. Nie pokazują ani k u ltu raln o -literack ieg o k o n tek stu „Zim y m iej­ s k ie j“ , ani w y rażającej się za pom ocą pew nych, ściślej określonych sym boli literack ich m echaniki społecznej. S tronie „tw ó rczej“ tego zagadnienia (tem at i stosunek poety do tem atu) odpow iada stro na badaw cza, odtw órcza (konkretne dzieło i jego in te rp re ta c ja). U tw o­ ry ta k przedm iotow e, ta k pozornie bezosobiste ja k „Zim a m iejsk a“ są szczególnie tru d n e dla ko m en tatora. Nie w ypada lekcew ażyć tej przedm iotow ości i p rzerzucać całego ciężaru zagadnienia na autora, bo to będzie w spom niana m agia św iadom ości społecznej, uproszczenie m etody socjologicznej. Nie m ożna też n a ty le zaufać klasycznej bez­ osobowości w iersza M ickiewicza, żeby pracę, k tó rej dokonał poeta, zw alać n a gatu n ek literacki.

1 O d r o d z e n i e 1946, nr 16— 17. 2 Z ag a d n ien ia L it e r a c k ie 1946, z. 2.

(5)

„ZIM A M IE JSK A “ M ICKIEW ICZA 49

2

.

„Zim a m ie jsk a “ nie jest u tw o rem historycznie osam otnionym . Z nam y liczne w a ria n ty tego ty p u w iersza w lite ra tu rz e pow szechnej, w iersza przedstaw iającego życie w yższych sfer społeczeństwa.

Lekki, fan ta zy jn y , b u rlesk o w y to n w opisie tow arzyskiego ży ­ cia bogatych ludzi — z k ro to chw ilny m podkreśleniem p u stk i tego życia — m am y w sław nym poem acie P o p e’a „P ukiel włosów u c ię ty “ , zgrabnie przełożonym przez Niem cewicza. Eleganckie błah ostki („błaha tre ść rzeczy“ m ówiąc słow am i poety) stając się tem a te m dzieła, nie tylko w y ra ż ają atm o sferę epoki, lecz tak że k o m p ro m itu ją ten sty l życia. P o em at P o p e’a je s t u tw o rem okolicznościowym , p rzy ­ kładem felietonu salonowego, upoetyzow anej kro nik i z życia high life’u londyńskiego. P ierw iastk i realisty czne zaw arte w tej w y k w in t­ nej fraszce spraw iły, że uchodzi ona za w iern e m alowidło obyczajowe. Przytoczę p arę obrazków . B elinda śpiąca w cieniu różow ych fi­ ra n e k budzi się koło południa i zab iera do gotow alni:

Indu drogie k a m ien ie lś n ią się w tej skrzyn eczce, W onie sm u gów arabskich tch n ą w dalszej p uszeczce, S zy lk ret i kość słon iow a przez zręczne złączen ie P rzem ien iają się w sztu cce i duże grzebienie; Tu szp ilk i w y cią g a ją szereg i kolące,

M uszki, puder, pom ada i w o d y pachnące; N im fa za każdym do n ich p ociągn ien iem ręki W zrasta w p ięk n ość i coraz pom naża sw e w d zięk i.

(P ieśń I)

W dzięk przyjęć:

W śród Jap oń sk ich im b ryczk ów i tac i lich tarzy W srebrnej lam p ie już tę g i sp iry tu s się żarzy, Z srebrnych rurek o b ficie ju ż w C hińskie n aczyn ie O kryty w on n ą parą w d zięczn y napój płyn ie; P iją cy sm ak i zapach razem nasycają I częstym n a lew a n iem rozk osz przedłużają.

(P ieśń III)

B elinda po stracie p ukla włosów rozpacza i daje przy tej sposobności c h a ra k te ry sty k ę życia tow arzyskiego w pieśni IV:

Czem uż tę trochę w d z ię k ó w u k ryw ając w ieczn ie N a dzikiej jak iej w y sp ie n ie żyłam b ezpiecznie, G dzie n ie jeżdżą k arety, n i p ły w a ją baty, K ędy n ie grają w Lom bra, ni piją herbaty? 1

1 N iem cew icz, P is m a różne, W arszaw a 1803, t. I.

(6)

S ain t-L am bert, a u to r francu skich „ P ó r ro k u “ , dostarcza p rz y ­ k ładu n a schem at w iersza zimowego. F ra g m e n t jego „Z im y“ w tłu ­ m aczeniu M ichała W yszkowskiego um ieścił Ignacy K rasicki w dziele „O ry m o tw orstw ie i ry m o tw o rcach“ . P osłuchajm y:

Patrz, jak się w pośród gm a ch ó w p y szn eg o m ieszk an ia, C złow iek, zw y cięzca zim y, od b urzy zasłania;

Jak św ietn ą u roczystość u rządza w sp a n ia le: Isk ry rzęsisty ch św ia te ł trzęsą się w k rysztale, A oko w y tw o rn o ścią sztuki zczarow an e,

N ie w ie, którą z bogatych p ierw ej ch w a lić ścianę. Tu w id ać zaw ieszon e, p rzep y szn e ob icie,

G dzie W anlo, w m artw ym p łó tn ie, n atu rze dał życie, Tam sztuczna igła, z pęzlem słu szn e w ie d z ie spory, A rozkosz do obrazów sam a d a je w zory.

A le już bal otw a rty u H eby, A lcy n y ; J a śn ieją dyam enty, błyszczą się ru biny, Złoto, p erły, korale, sobole i k w ia ty P rzy b y ły ch gości p yszn e ozd a b ia ją szaty. M łodzież ciek a w ie patrzy n a rozliczn e stroje, K tórym i tam p łeć p ięk n a k ra si w d z ię k i sw oje; D ziew częta też triu m fu w ie d z io n e n ad zieją P ow łoczą dużym okiem i sk ro m n ie się śm ieją. W śród tań ców , w tym u śm iech u k ażd y m iłość czyta.

Ah! jeśli przykra zim a, jej obraz ponury, To zam roczenie św iata, śm ierć całej n atury, O sierociałe pola, w śc ie k ły w ia tr z p ółnocy, J eszcze nad w aszym zm ysłem d osyć m ają m ocy, D la u n ik n ięcia sm utku, n iesm a k ó w , tęsk n o ty U d ajcie się do zabaw , do le k k ie j p u stoty. P otrzeba n iechaj sobie i w ięcej p ozw oli, C h w ytajcie krótk i m om en t igraszek , sw a w o li. W nijdźcie do hucznej sali, g d zie lu d d la zabaw y Ze śm iech em pożyczane od m ien ia p o sta w y .

O rozryw ko! w eso łej m łod zieży ta k m iła!

T yś m n ie w sm u tn ych dniach zim y do sieb ie w ab iła, T yś daw niej rozryw ała w iek m ło d o ści złoty.

D elille odm alował rozkosze zim y w „Z iem ianinie czyli ziem iań- stw ie francu sk im “ , k tó re cytu ję w przek ładzie Alojzego Felińskiego:

Zim ą, w ięk sze i dla m n ie sto lica m a w d zięk i; Tam, czarom harm onii, czarom p ęzla dzięki, W ydartych w siom pow ab ów obrazam i jeszcze N asycam oko m oje albo ucho p ieszczę.

(7)

„ZIM A M IE JSK A “ M ICKIEW ICZA 51 M iło m i p o ró w n y w a ć w śród tej sm utnej pory

M alarza z przyrod zen iem , z obrazam i w zory. J e śli n as jed n a k w p olach zajdzie pow rót zim y I ta m a sw e p ięk n ości. Jak patrzyć lubim y N a ten b lask śrzonu, na te w iszą ce u sk ały Farbam i tęczy św ie tn e zm arzłych w ód kryształy! Jakąż radość czu jem y n a w id ok prom yka, Co z o b ło k ó w p osęp n ych n agle się w y m y k a I jak ła god n y u śm iech ze łzam i zm ięszan y O słonione żałobą ro zw esela łany!

J eśli n a p olach białą p ok rytych zasłoną Oko n a sze gd zie spotka zielon ości szczątki, Jak lu b im y te drogie p ięk n y ch dni pam iątki, K tóre w śró d ostrych w ia tró w co z półn ocy w ieją , C ieszą n a s p rzyp om n ien iem , cieszą i nadzieją! N a ch m u rzy -li się niebo? W ów czas w p ięknej sali P rzy dębie, co się z trzask iem na k om inku pali Ś m ieją c się z w ich ru szturm u, na m iłej zabaw ie W gronie lu b y ch p rzyjaciół m e w ieczory traw ię.

D elillow y b lask szronu i k ry ształy sopli, jako estetyczne m otyw y zi­ m owego pejzażu, p rzy p om inają pew ne szczegóły w obrazie M ickiew i­ cza („śnieżna k iść“); nie idzie tu o podobieństw o m otyw ów , lecz o a n a ­ logiczne zw rócenie uw agi n a piękno zimowego k rajob razu , co było nowością. W spółcześnie ogłoszony w „P am iętnik u W arszaw skim “ w iersz „Z im a“ pod k ry p to n im em A. B. jest bardziej realisty czn y i opiew a biedy zimy. P rzytaczam początek tego u tw o ru ze w zględu na podobieństw o schem atu:

P rzeszła w io sn a w o n n em i ustrojona k w ia ty W n ow e gaje i p ola p rzy o b lek łszy szaty;

P rzeszed ł gorący Sierp ień , przeszed ł żyzn y W rzesień I p ociech a rolnika, w in od ajn a Jesień .

P rzyszła n areszcie zim a. — M roźne spadły śn iegi, B y stry ch p otok ów tw ard y lód p ołączył brzegi; Jak od m ien n a całego p ostać przyrodzenia! Z ielon e tra w k i, drzew a szron w b ia łe zam ienia. G łuchość w lasach p anuje, n ie słych ać słow ik a, Echo ty lk o w rzask sm u tn y odbija puszczyka. Z głod n iały w ilk ... itd .1.

(8)

Na przyjeżdżającego do m iasta ziem ianina czekają rozkosze a rty ­ styczne, z tą różnicą, że w spom niane przez D elille’a dzieła sztuki spadły w „Zim ie m iejsk iej“ do roli zw yczajnych dekoracyj:

Tu go przyjm u ją gościn n e p od w oje, R zeźbą i farbą odziany przyb ytek .

Szachy czy w arcaby, pikieta, w ist, bilard, loteria, rozkosze sto­ łu, „p rzyjem na flasza“ , lek tu ra i rozryw ki um ysłow e — oto p rzy jem ­ ności zimy w edług D elille’a:

O w dzie p ow ażn e p an ie p ik ieta zajm uje, N iem y w is t b aw i ojców , lo teria w u je. Tam n a zielon ym su k n ie m łodzi rój ochoczy K ulę k u lą potrąca i do siatk i toczy.

M iły n ak on iec p o seł do sto łu zaprasza: S k ład ają oręż gracze, w n et p rzyjem n a flasza W esołości ze słodkim napojem udziela,

A jak z b u telk i korek dow cip w górę strzela. S tół się skończył: ten i ów do k sią żk i się bierze, Czyta ciągiem R asyna, w y b iera w W olterze, Przerzuca pVzy kom inku z lep szy ch rom ans n ow y.

ó w lek k i w ierszy k praw i lub u cieszn e gadki, Ten w k ą cie opow iada m łod ości przypadki, N a stęp n y dzień z n ow ym i czek a zabaw am i, P ow racam y n a sa lę i w eso ło ść z nam i. Tak i zim y p ow ab y m iłym i b yć m ogą.

Nie b ra k też u D elille’a obrazu sanny, tylko, że ten konw enansow y szczegółrżycia tow arzyskiego w y stę p u je tu ta j w uczono-geograficznej postaci:

B ieleją ce p u styn ie! błyszczące p rzestw ory! K ęd y w oln o p u ściw szy lejc L ap oń czyk skory W ślizgającym się w ozie, n ie śc ig ły m i renny P rzelatu je, jak strzała, ocean b ezd en n y \

P e ry fra zę D elillow ską „ślizgający się w óz“ znam y z „Zim y m iej­ sk ie j“ („W raz do ślizkiego w stępuję pow ozu“) i „U stęp u “ III części „D ziadów “ („W ulicach kocze, k a re ty , landary... N a łyżw ach błysną,

1 A. F eliń sk i, P is m a w ła s n e i p r z e k ła d a n ia w ie r s z e m , t. I, W arszaw a 1816, s. 244— 7 i 346.

(9)

„ZIM A M IE JSK A “ M ICKIEW ICZA 53

znikną bez ło sk o tu “), a tak że z w iersza N aruszew icza „Na sanie księż­ nej Izabelli C z a rto ry sk ie j“ , gdzie sanie zostały nazw ane „śliską ko­ lask ą “ *.

P ro feso r M ickiewicza, Leon Borowski, um ieścił w sw ych w y p i­ sach fra g m e n t z poem atu D elille’a „Trzy królestw a przy ro d zen ia“ pt. „K om inek“ , w k tó ry m m am y ró w n ież obrazki przyjem ności zimo­ w ych („Zim a źró dło n a m uciech obfite o tw iera“), a w śró d nich rozko­ sze picia kaw y i h e rb a ty . P rzypom inam te w iersze ze w zględu na ana­ logię p e ry fraz o w ą z odpow iednią zw rotką „Zim y m iejsk iej“ :

W ięc by n ad ać znużonej m y śli życie n ow e Z iark o z M oki, K an toń sk i liste k sw e nektary, D o u p strzon ej jap oń sk iej w y ced za ją czary. J u ż w rozegrzanej m ied zi rozciek się przew raca, W n et w rzą cą w o d ę p ło w a h erbata pozłaca,

L ub w o n ią ziarn le w a n tsk ic h zm y sły m i odm ładza 2.

P raca B orow skiego je st praw dopodobnie sk ry ptem w ykładów i ćwiczeń se m in ary jn y ch ; zdaje m i się, że w św ietle po d ty tu łu tego s k ry p tu „Ćw iczenia w n iek tó ry ch g atu n k ach s ty lu “ n ab iera now ego rum ieńca daw n a, nieuzasadniona zresztą dostatecznie, hipoteza o for­ m alnej genezie „Zim y m ie jsk ie j“ jako ćw iczeniu stylistycznym . A. Z ałuska zaznaczyła krótko, że bogato peryfrazo w ane opisy zabaw „Zim y m ie jsk ie j“ p rzy p o m in ają obraz zimowego w ieczoru z „Z iem ia­ n in a “ D elille’a 3! Pom ijam , że w ielu szczegółów auto rk a nie zauw a­ żyła; gorsze to, że w sposób tra d y c y jn ie filologiczny poprzestała na zbliżeniu tekstow ym . A tym czasem w cale nie to jest najciekaw sze w om aw ianej spraw ie.

O brazki z życia złotego m łodzieńca n ak reślił tak że P uszkin w pierw szej pieśn i „Eugeniusza O niegina“ :

D o san i siada. Z m ierzch już dobry... „Jazda“ — zak rzyk n ie. K on ie m kną. J ego k ołn ierza ś w ie tn e bobry M roźnego p y łu srebrem lśnią. D o T alon droga n ied alek a, A tam (K aw ierin) ju ż nań czeka.

1 L i r y k ó w k s i ę g a I, oda 19.

2 L eon B o ro w sk i, U w a g i n a d p o e z j ą i w y m o w ą . Ć w i c z e n i a w n ie k t ó r y c h g a tu n k a c h s t y l u , W ilno 1820.

(10)

W szedł — w n et się rozległ k ork ów huk, P ry sn ą szam p ań sk ich k rople strug. Już stoi przed n im R o a st-B e e f k rw a w y I tr u fle — zb ytek m łod ych lat,

F rancuskiej k u ch n i cen n y k w iat; S trasb u rsk i p a sztet w ieczn ej sła w y , A n an as z ło ty pośród grusz

I ser lim burski p a ch n ie tuż 1.

(Strofa 16)

B u rsztyn na fa jk a ch Carogrodu, Tu porcelana, ó w d zie bronz, W k ry szta le rżn iętym w o ń ogrodu, E k strak ty k w ia tó w — fio let, pons; G rzebyczki i p iln ik i różne,

N ożyczk i k rzy w e i podłużne; I do pazn ok ci i do ust

K ilk a d ziesią tk ó w szczotek... G ust Tak kazał...

P rzez trzy god zin y się przebiera M iędzy lu stram i spędza czas...

(Strofa 24 i 25)

Z resztą i M uza sta w ia veto! D aje m i n o w y tem a t — bal... O niegin jed zie tam karetą, Z d yszan e k on ie p ęd zą w dal. W u licy sennej leżą śn iegi,

Ś ciem n ia ły ch d om ów śpią szeregi. Tam się w y cią g n ą ł k aret rząd; Z p od w ójn ych latarń św ia tła prąd N a śn ieg tęczo w y m b lask iem pada. Oto w sp a n ia ły lśn i się gm ach.

M nóstw o k a g a ń có w b ły szczy w m głach, N a szybach cien ió w drży grom ada. P ro file głó w ek sn u ją tam :

F igury m odnych p an ów , dam...

(Strofa 27)

Lecz gw arem b alu zam ęczone,

Z dnia czyniąc noc, za m k n ą w szy drzw i, K otary cien iem otu lon e

Z ab aw y dziecię słod k o śpi. P o łu d n ie m in ie n im się zbudzi...

(Strofa 36)

(11)

„ZIM A M IE JSK A “ M IC KIEW ICZA 55

Po przyjeżdzie do m a ją tk u w u ja, O niegin:

...ujrzał wnet Ze nuda na w si gospodarzy,

Jak w m ieście , chociaż n ie m a tam

B a ló w i w ierszy , k art i dam . (Strofa 54)

W ury w k ach z podróży O niegina m am y obrazek odeski („M ieszkałem owych dni w O dessie...“):

Ś ciem n ia się... Z n ik ły o str y g kopy...

W ieczór — opery b ije czas._____________________^ 4 8__9)

W acław L ednicki przypom niał, że puszkinologia łączy obraz ży­ cia Oniegina z w ierszem J. J. Tołstoja „Posłanije P eterb u rg sk o m u żitielu “ , k tó ry zaw iera opis życia św iatow ego m łodzieńca owej epoki \ D odajm y od siebie, że n iek tó re szczegóły tego szumnego try b u życia przeszły do ro syjsk ich „rom ansów cygańskich“.

Na zakończenie obrazki z życia dw o ru C zartoryskich, zaczerpnię­ te z poem atu N iem cew icza „Puławy*

Ilek roć nad tą w od ą po sm u gach zielo n y ch C hóry d ziew ic, w o n n em i k w ia ty um ajonych, W iodły tań ce w eso łe! — n a w e t k ie d y zim a W tw a rd y ch ok ow ach d rętw e p rzyrod zen ie trzym a, M iejsce to w e so ło śc i n ie je s t pozbaw ione.

Patrz, jak n ieb o ty sią c e m ś w ia te ł roziskrzone, Jak te d rzew a lśn ią c y m i ok ry te szronam i Z a w ieszo n y ch k a g a ń có w goreją ogniam i! W szk la n n e k ry szta ły śc ię te jezio ra o b fite Na n ic h ty sią c p ięk n o ści, sob olem okryte,

N a lo tn y ch san k ach , p ch an e p rzez m łodzież w eso łą S tokroć g ła d k ie ró w n in y ob ieg a ją w koło.

K ończy ro zry w k ę sztu czn y pożar w n ocn ych cieniach I p ęk a ją ce race w g w ia d zisty ch sk lep ien iach . (567—580) Już w ra ca ją od sto łu i już p o czet rączy

P ow raca do pokojów ; ci w k o ło b ilaru

Ci w k o ło arabskiego tłoczą się n ek taru . (402— 4) Goreją setn e św ia tła , ju ż lo d y roznoszą,

Już się p rzy jem n e w górę w o n ie ponczu w znoszą; Brzm i w e so ły m i to n y rad osn a m uzyk a,

D alej gracze lom b row e, w ok oło sto lik a

Siedzą.., (863—7)

1 O b jaśn ien ie do E ugeniu sza O n ieg in a w B ib l. Nar., s. 20. 2 W yd. J. K a llen b a ch , B rod y 1907.

(12)

3.

Nie m ów im y o zależności M ickiewicza. „ P u ław y “ pow stały w 1802— 4 roku, ale zostały ogłoszone dopiero w 1855 roku w „ P rze ­ glądzie Poznańskim “ ; w iersz Tołstoja ukazał się w 1821 roku; P u szkin pracow ał n ad „O nieginem “ w latach 1823— 30. S tw ierdzam y tylko, że w dziele angielskim , francuskim , rosyjskim i polskim w y stęp u je podobny schem at, co w „Zim ie m ie jsk ie j“ . Schem at to zresztą zró ż­ n icow any w poszczególnych poem atach: np. u D elille’a m am y ro zry w ­ ki in telek tu aln e, u P uszkina znów obraz życia bogatego panicza, obraz w łaściw y litera tu rz e klasycystycznej, zabarw ia się ju ż rom an tycznie (m otyw znużenia, spleenu). N a podstaw ie przytoczonych przykładów m ożna m ówić o dw u schem atach: w iersz o życiu salonow ym (Pope) i w iersz zimowy (S ain t-L am b ert, Delille). Niem cewicz, M ickiewicz i P uszk in k om binują oba schem aty.

Od czasów J. T retiak a w iążą badacze „Zim ę m ie jsk ą “ z w ie r­ szem Trem beckiego „Do J. P. M iera m ieszkającego n a w si“ . „Pod w zględem treści, je st to jak b y uzupełnien ie w iersza „Do M iera“ — pisał T retiak w cytow anym k o m en tarzu — T rem becki w w ierszu sw o­ im w ysław iał życie w iejskie w przeciw staw ieniu do życia m iejskiego, ale pochw ała jego odnosi się ty lk o do letn iej pory. W zakończeniu w zyw ał swego przyjaciela, aby gdy nadbieg nie „podlejsza pora ro k u “ tj. zima, przyjeżdżał do W arszaw y „podzielić się sobą ze stołeczny­ m i“. M ickiewicz pod ejm u je niejako n ić opuszczoną przez T rem bec­ kiego i rozpoczyna swój w iersz od o b razu zimy i p rzy ja zd u w ieśniak a do m iasta, a n astępn ie d a je pochw ałę p o ry zim ow ej, obraz rozry w ek i przyjem ności stołecznych, co stanow i jak b y p e n d a n t do obrazu i po­ chw ały letnich przyjem ności w iejskich u T rem beckiego“ \ Nie m a w y starczających powodów do takiego ograniczania M ickiewicza. P o ­ dobnych wzorów było w ięcej ; m am y tu ta j znow u do czynienia z p ew ­ nym schem atem . Ignacy K rasicki: „Piszesz mi W M pan, iż przenosisz się do m iasta stołecznego na czas zim owy, poniew aż w ieś w tej porze je s t nudna. Na tak i w yrok, lubo by w iele pow iedzieć m ożna, iżbym się nie zdał jed n ak zbyt tru d n y m , m oże n ie ta k W M panu, ja k jejm o ­ ści, to tylko w yrażam :

(13)

„ZIMA M IE JSK A “ M ICKIEW ICZA 57 M iłe w m iastach p rzeb ycie w śró d zabaw i zbytków ,

P rzeb y cie, co w eso ło ść, potem sm u tek rości. U m y sł n ie uprzedzony bada się pożytków ,

Z ły m ie sią c nazbyt tu czn y, gd y po n im rok p o ś c i 1.

Ignacy T ański w w ierszu „Do J. O. K. S anguszkow ej“ :

Ju ż się tu szerzy m oc tw ard ej Jesien i: Ju ż jej potęgą w szy stk o żyć p rzesta je Co p a ch n ie, karm i i co się zielen i: U m ilkło p tastw o, g łu ch ym i są gaje. A le nad inne naszej ok olicy

S ta ła się sroższą ta przyk ra p ostaw a, G dy się przenosisz, X iężn o, do stolicy, G dy c ię nam p y szn a w y d ziera W arszaw a.

M ieszk ań cy w iosek , sp ok ojn e ziem ian y, Ż alą się na te J esien n e n ie ła s k i2.

W „M alw inie“ (1816) M arii W irtem bersk iej czytam y list m ajo ­ r a Lissow skiego, pisany ze stolicy do przyjaciela: „Alfredzie! cóż u cie­ bie w głowie? W arszaw a w całej sw ojej św ietności w zyw a w szystkich sług swoich; bale, red u ty , szlichtaty, pasztety, kom eraże w zupełnym są ru ch u ; doskonałe m rozy doskonale nieznośną wieś czynić m uszą, a ty najw iern iejszy m iędzy w ierny m i w ielbicielam i m iasteczka nie m ożesz się od n u dn y ch swoich folw arków oderwać! — P rzy b yw aj jak n a jp rę d ze j, inaczej odrzekam się ciebie n a zawsze i z rzędu pierw szych n aszy ch eleg an tó w w y m azanym zostaniesz“ \ Posiadam y p rz y ­ k ład jeszcze bliższy. O n ufry P ietraszkiew icz „d aro w ał“ To­ w a rz y stw u Filom ackiem u w pierw szych m iesiącach 1818 ro k u sa ty ry c zn ą opowieść w form ie listu pt. „M odnicki do W ojew o- dzica“ , gdzie z n ajd u jem y podobne w ezw anie: „Z utęsk nien iem w y ­ g ląda cię W arszaw a. P raw d a, że w iosną i latem p rzy jem n iej jest w iejskim oddychać pow ietrzem ; ale zima i obum ierające p rzy ro dze­ nie zdają się nas sam e w zyw ać do m iasta. Tym czasem ju ż blisko pół zim y, a ciebie tu kochany W ojew odzicu nie w idać“ . Jako ro zry w k i m iejskie w ym ienia M odnicki bale, tow arzyskie zabaw y, s z lic h ta d y 4.

1 R ó żn e w i e r s z e , „Do...“.

2 W i e r s z e i p i s m a różne, W arszaw a 1808, s. 237— 8. 3 W yd. B ib l. N ar., s. 50— 1.

(14)

W ten sposób u p ada spraw a filiacji, w pływ u, zapożyczeń. W y­ su w a się n atom iast zagadnienie historyczno-społecznej genezy „Zim y m ie jsk ie j“. S chem at literacki, o p arty n a rea ln y ch stosunkach spo­ łecznych, rozw iązuje w iele trudności, z k tó ry m i dotąd nie m ożna było sobie poradzić. O biektyw ny obraz lite ra c k i odbija zawsze u kład stosunków społecznych, try b życia w a rstw y , n adającej ton. Panicz ro zbijający się m odną kolaską lub bo g aty m zaprzęgiem w sanecz­ k ach był częstym tem atem poezji, k om edii i sa ty ry X V III-go i po­ czątków X IX w ieku (do dzisiejszego dnia żyje w „rom ansach cygań­ sk ich “). Sym bolika społeczna tego m otyw u w y stę p u je jasno w sybe­ ry jsk ich w spom nieniach D ostojew skiego, k tó ry opowiada, ja k k a- to rżn icy dokuczali zesłanej szlachcie pow iedzeniem : „Byw ało P io tr p rzez M oskwę „ p rio t“ (pędzi), a tera z P io tr „w ieriow ki w io t“ (sznury kręci).

„Zim a m iejsk a“ może być obrazem życia, n a k tó re M ickiewicz p a trz y ł lub o k tó ry m słyszał i czytał. To rzecz drugorzędna. N aj­ w ażniejsze je st w iern e odbicie społecznej rzeczyw istości. To p rze­ sądza o w artości utw o ru , a nie fakt, czy sam M ickiewicz czy złota, zie­ m iańska m łodzież są b o h ateram i w iersza (czym zap rzątali sobie głowy d aw n iejsi badacze). T rafność schem atu społeczno-literackiego sp ra ­ w ia, że, jeśli n a w e t a u to r w chwili pisania „Z im y “ nie b y ł hedonistą i nie m iał nic w spólnego z w ileńskim i paniczam i, to w każdym razie k reślił swój przyszły w izeru nek z epoki O desko-K rym skiej i pisał na w y ro st satyrę n a samego siebie! „Zim a m ie jsk a “ była „ćw iczeniem “ i to nie tylko w sty lu poetyckim , lecz ta k ż e ćw iczeniem im aginacyj- nym w pew nym sty lu życia. Bez przeżycia w m arzen iu opisyw anych urok ó w w ykw intnego próżniaczego spędzania czasu, nie m ógłby zresz­ tą M ickiewicz stw orzyć swego poem aciku.

Tylko w spom nianym praw em literacko-społecznego schem atu m ożna w ytłum aczyć tak i fakt, że P u szk in m ógłby w „Zim ie m iejsk iej“ rozpoznać w zór życia swego Eugeniusza O niegina, a M ickiewicz m ógł­ by pow tórzyć trochę z rozczuleniem , a tro ch ę zapew ne z niesm akiem o statn i u ry w ek z podróży Oniegina:

M ieszkałem o w ych dni w O desie...

D otykam y spraw y satyry. P e ry fra z a pseudoklasyczna jest środ­ kiem stylistycznym , k tó ry m się posługiw ali poeci dla w yrażen ia roko­ kow ej w yszukaności, tęczow ej, m y d lan ej b a ń k i salonow ej k u ltu ry . Po zestaw ieniu p ery fraz M ickiewicza z p e ry fraz a m i P o p e’a, D elille’a

(15)

„ZIM A M IE JSK A “ M ICKIEW ICZA 59

i P uszkin a nie trz e b a dowodzić, że M ickiewicz nie w ynalazł tej eks­ p re sji poetyckiej (jak zd aje się sądzić Tański), lecz że zręcznie k orzy­ stał z w y próbow anej przez w ielu m istrzów techniki artystycznej.

Poetyk a h isto ry czn a m oże tu ta j niejedno w yjaśnić. P e ry fra za m iała za zadanie w ed łu g Euzebiusza Słowackiego „m yśl pospolitą podw yższyć“ \ J a k w idzim y, m am y w sam ym założeniu rozbieżność m iędzy nikłą tre śc ią i obficie poetyckim jej w ypow iedzeniem . Owa celow a sztuczność i p rzesada stylistyczna są w yrazem autorskiego dy stan su do tem a tu , k o m p ro m itu ją błahość treści (tzn. p rzedstaw iane życie w yższych sfer), i p row adzą w sposób zupełnie n a tu ra ln y do quasi parodii, n a ra ż a ją b o h aterów u tw o ru na krotochw ilnie-lekce- w ażący ton, w y w o łują w rażenie, że w iersz opisowy ociera się o satyrę. In n y m środkiem stylistycznym , służącym do w y rażania kunsztow no- ści, je st przekładnia, niezw ykły szyk słów. Obu tych środków , p ery - frazy i przekładni, użył M ickiewicz w „Zimie m iejsk iej“ śmiało i z w y ­ ra ź n ą lubością.

4.

Nie b ra k w ,,Zimie m ie jsk ie j“ w ydźw ięków osiem nastow iecznej sa ty ry i kom edii. L iterack im p raty p em złotego m łodzieńca jest Love­ lace z „K larissy “ R ichardsona i jego potom ek, żyjący w S tanisław ow ­ skiej epoce — F ircyk. Z acznijm y od saty ry A dam a N aruszew icza pt. „ F irc y k “ :

F ircyk grzeczn y k a w a ler, k ażd y m i pow iada. Znam go: je sm acznie, p ije dobrze, w ie le gada. A na czym że ta grzeczność fircyk a zależy? Czy że m u d ziw n ym k szta łtem fryzura się jeży, Czy że ja k i w y g w iżd że w ło sk i k an cik kusy, Czy że w in n y m i p a ch n ie ca ły spirytusy? N a p ięta ch się w y k ręca , la ta jak sparzony ^ Jdając A rlek in a z lisim i ogony:

Czy że się ro zw a liw szy grądal na k anapie W p rzytom n ości za cn iejszy ch jako w ielb łą d sapie? Czy że sw ą przed zw iercia d łem p ięk n ość rozpościera, C ukrow e k a rtk i p isze i sam je odbiera?

Czy że się w m od n e su k n ie coraz stroi ład n ie G ładko gra m ariasza, gład ziej k arty kradnie; B lu zga co ślin a n iesie, n ie m a w g ęb ie tam y, G orsząc m łodzież n ie w in n ą i u czciw e dam y?

(16)

Czy że z w ie lk im ręk a w em , z huczn ą m in ą chodzi, P rzy m a w ia i przeprasza, łże i lu d zi zw odzi; B ierze w szy stk o na k red y t, a gd y m u d opiecze P an dłużnik, in cogn ito z m ia sta g d zieś uciecze? Czy że się sam p ow ozi lu b gd y zim a stan ie T rzaska biczem m istern ie, u sia d łszy na sanie? A k ied y F ircyk grzeczn ym k a w a lerem tak iem ,

K tóż b ęd zie sow izd rzałem , głu p cem i p r o sta k ie m ? 1

W saty rze „R ed uty “ m ianow ał N iem cew icz złotego młodzieńca „pierw szym m inistrem k ró la F a ra o n a “ , co przypom inam ze w zględu na szablon, od którego także m łody M ickiewicz nie wolny. W satyrze „P op raw a W arszaw y“ , k tó rej au torstw o p rzy p isu je się K. W ęgier­ s k ie m u 2 i F r. Z a b ło ck iem u 3 czytam y:

W szystko teraz sta tk u je i słu g i i pan y, R eszta jeszcze św ista k ó w san eczk am i dzw oni, R oztrąca po ulicach , sw o je g łu p stw o goni; Lecz i teraz n ie długo, bo w szy stk o czas m ierzy I tych albo p ien iąd ze lub san n a odb ieży.

N iezm ordow anie ściga F ircy k a F ranciszek Zabłocki:

K aw aler de F ortuna, prócz ta len tó w św ia ta N ie m ający w ła sn eg o w k ieszen i dukata. W idzisz p rzecie, jak g ło śn e w sto lic y gram role Przez znaczne aw an tu ry, przez d ziew czą t sw y w o le; Jaką m am garderobę, kon ik i, k o la s k i! 4

Pupka, lalka, eleg a n t, g ła d y szek 5 G aszkow ie i g o to w a ln ia n i rycerze H.

W „B aliku gospodarskim “ czytam y re g e s tr długów fircyka, k ap itan a F lin ty n a : za ostrygi, wino szam pańskie, p u d er, pom adę (I, 5). Nie b ra k o strych u kłuć w „Liście z W arszaw y do p rzy jaciela siedzącego na w si“ .

Ignacy K rasicki odm alow ał F irc y k a w stołecznym m entorze M i­ k o łaja Doświadczyńskiego. F ilu t „przyszedłszy do W arszaw y w k u ­ b ra k u bez chłopca, jeździł ju ż naów czas k a re tą angielską na resorach,

1 L i r y k ó w k sięga IV, 29.

2 P ism a rozm aite w sp ó łczesn y ch I (W yd. M ostow sk iego) W arszaw a 1803, s. 451.

3 P ism a F. Z abłockiego w y d . B. E rzepki, 1903, s. 130. 4 Ż ółta s z la fm y c a , III, 1.

5 S a r m a t y z m , II, 3. 6 B alik g o spodarski, I, 4.

(17)

„ZIM A M IE JSK A “ M ICKIEW ICZA 61

a osie u gin ały się pod ciężarem sążnistych h a jd u k ó w “ . M łodzieniec pow ziął serce do n ieo tarteg o jeszcze na stołecznym b ru k u D ośw iad- czyńskiego i zaprosiw szy go na ostrygi łaskaw ie pouczał, na czym po­ lega praw dziw a galantom ia: „Rozwodzić się w ięc z affektam i, w zdy­ chać, płakać, cierpliw ie oczekiwać, w yszło to z mody. W stęp p ierw ­ szy czyni efro n teria, gęsta w olne, d y sk u rsa śmiałe, obmowa, chlubie­ nie się z m niem anego szczęścia, strój w ytw orny, ekw ipaż gustow ny, ekspens ro z rz u tn a “. (I, 8).

F ircy k a obeznanego z sek retam i gotow alni, „w ypiżm ow anego, w y pudrow anego, w yfryzow anego“ p rzedstaw ił A. K. C zartoryski w „P an n ie na w y d a n iu “.

Niem cewicz w „Pow rocie posła“ stw orzył postać S zarm antckie- go, k tó ry w drugim akcie opowiada, ja k przyjem n ie spędza dnie:

L ata p rzeszłego, g d y ście na sesja ch sied zieli, G d yście się p rzez dzień cały m ęczy li, k rzyczeli, Ja z pudrem i z pom adą w ło s sczesa w szy w on n ą, W siad łszy w m ą k aryjolk ę, a lb o li też konno O b leciałem M okotów , W olę, K rólikarnię, Ł azien k i i P ow ązk i, czasem B ażan tarn ię;

W ieczorem przeb raw szy się, p rzy p o w iew n y m chłodzie Ł ajałem w raz z drugim i S ejm w Saskim ogrodzie; W ypiłem z przyjaciółm i ponczu dużą czarę, Z jad łem brzoskw iń, m o reló w za d u k atów parę; Po tym koło d ziesiątej, koń cząc dzień przyjem n y F o k sa lo w e zab aw y ok ry w a ł m rok ciem ny.

J a k w idzim y, ciężkie padały skargi na literackich k rew niaków to w arzystw a w ystępującego w „Zim ie m iejsk iej“ ; w yty kano im p róż­ n ia c tw o , m arn otraw stw o , p u stk ę życiową, zepsucie i obojętność na

najdonioślejsze sp raw y narodow e. 5.

S tw ierdzam y w „Zim ie m ie jsk ie j“ schem at w iersza zimowego z w ydźw iękiem satyrycznym . W ydźw ięk ten pochodzi stąd, że Po- pow ska feeria high life’u n a b ra ła w p atriotycznej lite ra tu rz e sta n i­ sław ow skiej cech niem iłej cudzoziemszczyzny. Ziem iański Sarm a­ ty zm przeciw staw iał się w iejskiem u, czyli dw orskiem u, kosm opoli­ tycznem u stylow i życia. S arm aty zm i ziem iańskość jako ideały n a ­ rodow e znajdow ały uzasadnienie gospodarcze w fizjokratyzm ie i n a d ­ budow ę ideologiczną w R ousseauw sko-D elillow skiej tęsknocie do n a ­ tu ry jako try b u życia prostego, zdrow ego i m oralnego.

(18)

Pochw ała w si szła trad y cy jn ie w p arze z nag an ą m iasta („Po­ w ązk i“ Trem beckiego). D elille — jed en z rozbitków ancien régim e’u — by ł an ty u rb a n istą nie tylko na sk u tek pew nego u razu rew olucyjnego, lecz także dla literackiej zasady k o n tra stu , czem u dał w yraz w „L ’hom m e des cham ps“ :

C zęstokroć sprzeczne z sobą zb liża ją c p rzedm ioty M aluj m ieszk a n ie zbrodni przy sch ro n ien iu cnoty I okropne z tk liw y m i łącząc w id o w isk a

Ozdób m ia st n ieszczęściam i w ie śn ia k ó w sied lisk a.

Dlatego w spaniałości P a ry ża budzą w poecie p rzek o rnie niew esołe refleksje:

Co tam sm utków ! co zbrodni u ta jo n y ch w gm inie! Ileż tam łez się leje! ileż tam k rw i płyn ie! P rzyrod zen ie się w zdryga. L ecz w n e t rym y tw o je W racają nam m uraw ę, zarośle i zdroje:

Sprzeczność n ow ego jeszcze w d zięk u im dodaje, M ilsze nam są zefiry, stru m ien ie i gaje;

A serce, które oddech zep su cia ozion ie Z now u na przyrodzenia o rzeźw ia się łonie. Tak R usso, w u lu b ion ych m u ga ja ch u k ryty

Gdy z końca ścieżk i postrzegł w ie ż P a ry sk ich szczyty, „O m iasto, w ołał, p ełn e w rza w y , dym u, błota, Gdzie kobietom w sty d obcy, a m ężczyzn om cnota. S zczęśliw y , kto w ustroniu m ogąc żyć sw ob od n ie N ie patrzy na tw ój przepych i na tw o je zb rodnie!“ I sam , zn ow u się w gaje zan u rzając ciem ne, Spokojną m y śl zapuszczał w m a rzen ia p rzyjem n e \

Rozkw it sielanki, literack i odblask m itu o złotym w ieku ludz­ kości, k u lt W irgiliusza jako au to ra dydaktycznego poem atu ziem iań­ skiego, m a na przełom ie X V III i X IX w iek u doniosłą w ym ow ę h isto­ ryczną. „Eklogi“ , „G eorgiki“ M arona były w swoim czasie zam ów ie­ niem społecznym. Znękani w o jn ą dom ową, w yniszczeni gospodarczo, sterro ryzo w ani p roskrypcjam i R zym ianie szukali pociechy po u tra c ie swobód obyw atelskich w zaciszu w iejskim . Poezja w pajała zamiło­ w anie do pracy na roli, aby zapobiec w y lu d n ian iu się wsi, k tó ra do­ starczała państw u siły zbrojnej do podboju św iata.W ten sposób sy­ stem w ojskow y, dyktatorski, im perialistyczny patronow ał m arzeniom

1 A. F eliń sk i, P is m a w ła s n e i p r z e k ł a d a n i a w i e r s z e m , t. I, W arszaw a 1816,. s. 354—6.

(19)

„ZIMA M IE JSK A “ M ICKIEW ICZA 63

poetów o S aturnow ych w iekach. K. K oźm ian w yznaw ał w p rzy p i­ sach do I pieśni „Z iem iaństw a Polskiego“ : „M nie po w ytłum aczen iu B ukolików W irgiliusza p rzejęła ochota pisać o w iejskim życiu i do niego w spółziom ków zachęcać; było to w chwili, w k tó rej zepchnię­ ty m z politycznego życia do nieczynności nic nie zastało, ja k w ieś i ro ­ la: „n ih il ag ricu ltu ra m elius, nihil hom ine libero d ign ius“ czuł i po­ w iedział Mówca Filozof, k tó ry życie w śród b u rz politycznych p rzep ę­ dził i padł ich ofiarą“ .

Schyłek X V III i pierw sze dwa dziesiątki X IX w ieku z a k tu a li­ zowały w E uropie W irgiliusza. U stępujący z a re n y przedstaw iciele an cien rég im e’u w ylew ali apokaliptyczny gniew n a m iasta, na w szy­ stk ie Babilony, N iniw y, Sodom y i Gom ory, siedliska zw ycięskiej bestii rew o lu cy jn ej. Polityczne w a ru n k i sp rzyjały w Polsce żywiołom w stecznym ; pierw otne, w iejskie form y życia, z zasady zachow awcze, okazały się odporne na w y n aradaw iające zakusy zaborców. M iasto zaś w ro zw ijający m się system ie kapitalisty czny m było raczej tw o rem kosm opolitycznym . W idok szybko w y rastający ch fo rtu n b a n k ie r­ skich, przem ysłow ych i kupieckich ożywił sta rą zawiść stanow ą szla­ chty do mieszczan. L iteracki an ty u rb an izm trw a u n as aż do pozy­ tyw izm u, a i potem n ie znika całkowicie. Sielankopisarzom , a u to ­ rom poem atów ziem iańskich i gaw ęd szlacheckich sek u n d u je w ich niechęci do m iasta kom edia ziem iańska 1 i pow ieść ziem iańska. P seu - doklasyćzni bonzowie nie mogli darow ać Józefow i K orzeniow skiem u, że w yłam yw ał się ze stanow ych szranków i zaglądał na m ieszczańskie podw órko 2.

Sielski pacyfizm naszej poezji porozbiorow ej tłum aczy się u p a d ­ kiem politycznym i znużeniem po w ojnach napoleońskich. „Rolnic­ tw o “ D yzm y Bończy Tom aszewskiego je st klasycznym przykładem h isto ry czn ie uw arunkow anego w irgilianizm u:

I w ow ej pospolitej naszych sw ob ód ton i W yście m i sw ej n ieb iesk iej n ie u m k n ęli dłoni O P an n y przechodzące G racye w pięk n ości! Wy serce m oje p ełn e sm utku i żałości U koić starały się pieszczon ym sw y m ton em N ucąc ze m ną p ieśń żalu nad O jczyzny zgonem ,

1 Al. Fredro; studium na ten tem at zap ow ied ział Z. S z w e y k o w sk i w K s i ę ­

d ze p a m i ą t k o w e j ku czci prof. Juliusza K lein era .

2 Por. K o r e s p o n d e n c j ę lite r a c k ą K a j e t a n a K o ź m i a n a z F ra n c is z k ie m W ę ż y ­

(20)

Wy orzeźw iając d u szę i u m y sł strap ion y, P rzy w io d ły m ię w te cich e i sp ok ojn e strony, A uk azaw szy p o la i ró w n iste n iw y ,

R zek łyście: orz, siej, zbieraj i śp iew a j szczęśliw y .

(P ieśń III, 1499— 1508)

P oszed ł rolnik ze sm u tk iem do sw y ch gu m ien n ow ych M łócić zboże n ie sobie, a le dla w o jsk o w y ch .

A łzy z potem , ch o cia ż ju ż w zim n ej porze roku K roplam i z jego g ło w y sp ad ały po toku.

(Pieśń IV, 2183— 6)

O rzm y B racia i w zgu b ie n ie p rzesta jm y pracy, N ie z w y rzek a ń p o w in n i być zn a n i P olacy;

Lecz z tej m ęsk iej sta ło ści, co w ró w n y ch przygodach Z n ajd ow ała się w w ie lk ic h u p a d ły ch N arodach. J eszcze ziem ia o jczy stą być n am n ie p rzestała, A gd y ją ręka b ęd zie le m ie sz e m k rajała, Z najdzie w niej je sz c z e O jców p o p io ły i kości, Te drogie szczątk i d aw n ej c h lu b y i w o ln o ści.

(P ieśń IV, 2411— 8)

P oetyka sielanki odpow iadała now ym w arun ko m narodow ego b y tu , albowiem , ja k uczył K. B rodziński, „w edług pow szechnie przy­ jętego o kreślenia idylla je s t w y staw ien iem szczęścia w ograniczeniu“. Z tego m inim alizm u robiono cnotę narodow ą. W rozpraw ie K. B ro­ dzińskiego „O idylli pod w zględem m o ra ln y m “ znajdu jem y w y raźn y p ro g ram poetycko-stanow y: „Czyli w dzisiejszych czasach nie m ogły­ by być m alow ane obyczaje i pożycie naszych ziem ian wyższego sta ­ nu? U w ażam to nie ty lk o za piękne pole dla poezji rolniczego n aro ­ du, ale za środek do dążeń m oralny ch . Czem uźby po rolach osiedli obyw atele nie m ieli być idyllicznie w ystaw ieni? Poezja, k tó ra, jak K rasicki w Podstolim , m alow ać będzie obraz szczęśliwego pożycia na wsi, w zór obyw atela, ozdobi się pięknością i użytkiem . P raw d a, że obyczaje w iejskie tchn ą dziś stolicą i m iłością m ody, że znikły daw ne narodow e obyczaje i obrzędy, że rolnicy mało dziś w y staw u ją obra­ zów idylli. A le poezja m alu je rzeczy, jak być mogą i pow inny, w y ­ b ie ra to, co n ajpiękniejszego jeszcze na polu rzeczyw istości w ynaleźć m oże, to sta ra się rozkrzew iać, do teg o zachęcać... K iedy obyw atel z skrom nym m ajątkiem p rzestan ie n aśladow ać hrabiów i książąt w sposobie życia, w ubiorze i sprzętach, p rzestanie być echem stolicy, kiedy przyw yknie być raczej P olakiem ziem ianinem w obyczajach, n iżeli niew olnikiem tego, co m u dzienniki obcych m ód nakazują, poda

(21)

„ZIM A M IE JSK A “ M IC K IEW ICZA 65

poecie obraz szczęśliwego życia. C noty dom ow e i sąsiedzkie, p a tria r- ch alna n ad w łościam i opieka, skrom ne i bogobojne życie, n iew in ne zabaw y, m iłe p race około roli, p ięk n iejsze podadzą obrazy, niżeli zm yśleni pasterze; w rodzone narodow i n aszem u cnoty: gościnność, szlachetność, m iłość rodzinna piękniejszych, dostarczy w zorów nad m odne obrazy dw orskiego dowcipu. Te obrazy, w prostocie i p ra w ­ dzie kreślone, zaszczepią sm ak do czy tania w każdej klasie, ziem ianin u czu je w ięcej godność sw oją i szczęścia swojego, śm iać się będzie z niew olników m ody i zbytków , ta k ja k dziś je s t w yśm iany, jeż e li je w b re w m ajątko w i i skłonnościom sw oim chce naślado w ać“ \

T aki b ył pozytyw ny pro g ram pseudoklasyków . N egatyw ną rolę g rała saty ra, k tó ra chłostała „niew olników m ody i zbytk ów “ . W św ietle w yw odów B rodzińskiego „Z im a m ie jsk a “ była a k tu a ln ą sa­ ty rą społeczno-obyczajow ą. Nie b ra k w y p ad ó w satyrycznych w po­ zyty w n ym „P an u P odstolim “ , k tó ry stan o w i w ażne ogniwo p rze d sta ­ w ianego tu ta j procesu ideow o-literäckiego; n iek tó re obrazki, w y śm ie­ w ające elegancję i zbytki, bliskie są salonow ej k a ry k a tu rz e M ickie­ wicza. O siem nastow ieczna lite ra tu ra salonow a (u nas przew ażnie sa­ ty ra i kom edia), ogrody botaniczne oraz po em aty opisowe (u nas D yz­ m a Bończa Tom aszewski w „Podróży z W iednia do S ch en b ru n “) p rz y ­ czyniły się do spopularyzow ania h e rb a ty i kaw y. B oh ater K rasick ie­ go podrw iw a z m odnych napojów : „Na nieszczęście weszła w m odę kaw a i h e rb a ta. W ydatek to nielad a n a te dam skie łakotki, a kiedy się człek domowej hanyżk o w ej albo km inkow ej n a p ije i lepiej się posili i posiłek m niej drogi. Z yto się, M ospanie, w dom u rodzi — rzekł dalej do m nie — a kaw a gdzieś tam za m orzem , a dopieroż h e r ­ b atka, k to ją tam w ie gdzie. A tu trz e b a tym czasem dla naszych żo­ n ek im bryczków , łyżeczek, taców, pu zd erk ó w na cukier, a w szystko to m usi być srebrne, a w szystko to z G dańska albo A uszpurga albo No- rem b erg a. F iliżanki ja k się tłu k ą ta k się tłuką, M ospanie, a ta sko­ rupa, że na niej k w iatek i gdzieniegdzie n ib y to pozłota, bardzo w iele kosztuje. Bogdaj to nasi ojcowie, M ospanie; ja pam iętam , żeśm y, dzieci, nig d y tych specjałów nie znali: w niedzielę na śniadanie rosół, w inne d ni piwo z serem , a czasem kiełbasa; na post żur, albo polew ­ ka, a człek b y ł zdrów “ 2.

W przedm ow ie K a je ta n a K oźm iana do „Z iem iaństw a polskiego“ znajdziem y zarów no ślady m itu o złotym w ieku, echa R ousseau’a

1 P i s m a e s t e t y c z n o - k r y t y c z n e , W arszaw a 1934, I, s. 411 i 415— 6. 2 W yd. B ibl. Nar., s. 182.

(22)

i tro sk ę p atriotyczną, ja k w y ra z p o lityk i stanow ej: „Wy ściśle spojeni z n a tu rą n ajlepszym i będziecie sędziam i jej obrazów. U siłow ałem zrobić je ty le szlachetnym i, ile je st w asz sta n wiejski, ty le pożytecz­ nym i, ile wasze powołanie, ty le godnym i was, ile godni jesteście po­ w ażania, szacunku współziom ków; ty le narodow ym i, ile w y jesteście narodem . W ydacie w yrok, czyli byłem szczęśliwy dopiąć tego n ie ­ łatw ego celu. A jeżeli rozrzucone w n ich przestrogi ulżą w aszej p r a ­ cy, opisy przyniosą w troskach pociechę; — rad y i w spom nienia n a t­ chną silniejszym zam iłow aniem tej ziem i, k tó rą w łasnym i ręk am i upraw iacie i tego stan u niew inności i skrom nej prostoty, przez k tó ry usunięci od skażenia, zachow ujecie d o tąd czerstw e i niezm ienione oj­ czyzny naszej ry s y “.

Syn K oźm iana donosił w 1824 ro k u z W arszaw y Franciszkow i M oraw skiem u: „Osiński czytał Ziem iaństw o na obiedzie u M ostow­ skich, kobiety się spłakały, a m ężczyźni czuli wszędzie W irgiliusza. To by dopiero triu m f odniósł m ój ojciec, gdyby Z iem iaństw o dało n a ­ szym elegantom sm ak do w si...“1. P rzypom nijm y, że M arm ontel p i­ sząc o poezji dydaktycznej w ym ieniał d w a zadania poem atu ziem iań­ skiego: „C’est d ’in sp irer de l’estim e et d u goût po ur les tra v a u x ru s ti­ ques et de les enn o b lir en les d év elo p p an t“ oraz drugie o w y ra ź n ie m o- ralno-społecznym ch arak terze: „C’est de faire aim er la cam pagne à cette foule oisive et enn uy ée des rich es h ab ita n ts des v illes“ 2. То je s t pozytyw na poetyka Brodzińskiego i K oźm iana i negatyw na (pa- rodystyczna) „Zim y m iejsk iej“ .

6.

W iersz M ickiewicza ukazał się w 1818 ro ku w „Tygodniku Wi­ leń sk im “. Pism o to redagow ali kolejno następ u jący ośw ieceni postę­ pow cy: Joachim Lelew el, M ichał B aliński i Ignacy Szydłowski. J a k w skazu ją dwa ostatnie nazw iska, był to n ieoficjalny organ Tow arzy­ stw a Szubraw ców , z który m i, jak w iadom o, m łody M ickiewicz p rag ­ n ął w spółpracow ać, przeznaczając dla „W iadomości B rukow ych“ sa- ty ryczno-oby czaj ow y „P rzy p ad ek n a gościńcu“ 3.

P ośród szubraw skich tem ató w zn ajd u jem y w ątki satyryczn e po­ k rew n e „Zimie m iejsk iej“ . B yły to: m odne w ychow anie, próżniacze,

1 L. S iem ień sk i, P o r t r e t y li te r a c k ie , P ozn ań 1868, III, s. 316.

2 E lé m e n ts de l i tt é r a t u r e , art. D e s c r i p tif . 3 W yd. sejm ow e, V, s. 381.

(23)

„ZIM A M IE JSK A “ M ICKIEW ICZA 67

p u ste życie złotej m łodzieży, k arciarstw o i utracjuszow stw o. Oto np. re je s tr w yd atkó w m odnego k aw alera:

„ F ra k i spodnie garn itu ro w e koloru m odnego, trzew iki,

pończochy . . . zł 418

C ukiernikom za likier, pącz, cukierki, ciasta, lody etc. zł 3.721 g r 12 M arkierow i w k aw iarn i pod ś. Ja n em za 2.825 p a rtii

bi-lardow ych, licząc razem i k o n trp a rtie zł 565 M arkierow i w cukierni na w ielkiej ulicy zà partie,

k o n trp a rtie i a la giery i pożyczone gotow ym i zł 1.223 g r 10 N a p ren u m e ra tę Z u rn a lu modnego, dla M arazan de

Mod, u k tó rej była na ed u k acji Egle . zł 166 g r 20 Na w ódkę kolońską, pom ady, lo rn etk ę, okulary w i­

szące, ostrogi, pejcz itd. . . . zł 523 N a drążki i sanki . . . zł 1.283 B erej tero w i za ochw acenie i rozbicie najiętego konia zł 1.520 N a zagodzenie żyda, noszącego jabłka, którego roz­

trąciłem , lecąc do Niem ieży n a kołduny, dokąd

ju ż cała kom pania w cześniej ode m nie pojechała zł 40 Za b ilety te a tra ln e i pącz w bufecie . . . . zł 682 N adto u bufetniczki jest rach u n ek do opłacenia.

N a b ilety m askaradow e, na m aski i w y d a tk i w bufecie zł 1.428 K raw cow i za dorobienie ośmiu kołnierzy do płaszcza,

12 k lap ek i trzech przepasek . . . . zł 97 Za now om odne guziki do daw niejszego frak u . zł 66 N a Czekino (gra hazardow a przyp. m ój) . zł 4.500 N a lulki, ty tu ń turecki, sygaro, m unsztuczki b u rsz ty ­

nowe, cybuchy . . . ... zł 519 M alarzow i za 12 m in iatu r . zł 450 Za b u ty z podków kam i m osiężnym i . . . . zł 100 Za dew izki do zegarka, pieczątki, pierścionki, kolczyki,

f l a k o n i k i ...zł 1.800“ 1 K iedy indziej czytam y w liście pew nego obyw atela: „30 talii k a rt, 2 kopy cy try n , pejczyk, lulkę, lo rn etk ę i ostrogi dla P an a Józefa posyłam przez M acieja“ (1817, n rk 18). G ra w F araona doczekała się tu ta j licznych w zm ianek saty ry czn y ch (1818, n rk 82, 1819, n r k 122 i 142). Szubraw cy niezm ordow anie karcili rozrzutność na stro je, po­

(24)

jazdy, zabaw y karnaw ałow e, szlichtady (1820, n rk 161 i 191— 2). W obrazku, n a śla d u jąc y m m odne „rozm owy zm arłych “ , przed staw io ­ no, ja k przed sądem M inosa stanęli książę U tracjusz, H rab in a M odnic- ka, F ircyk i Zero. (1819, n rk 112).

M odną m łodzieżą zajm ow ał się Ję d rz e j Śniadecki w „Podróży próżniacko-filozoficznej po b ru k u “. W jedn ym z ustępó w tej „Po­ d ró ży “ zn ajd u jem y ustaw y „S entym entalnego T o w arzy stw a“, k tó re wzięło sobie za cel „przytłum ić bakałarstw o, w y tępić b arb arzyń stw o hgotyzm w m yślach i uczuciach... Z tego to zaniedbania sm aku i p ięk­ nej lite ra tu ry pochodzi, że w idzim y tak w iele prostaczek m ów iących bez czucia, w y b oru i sm aku i nie um iejących się n astro ić do tonu w ła ­ ściw ego dobrym tow arzystw om . Stąd znow u tak w iele dom ów źle m eblow anych, p ojazdów bez najm niejszego gustu, sukien bez kroju. S tąd u b ieran ie się dziwaczne, rów nie ja k złe stro jen ie sal i pokojów, śm ieszne zaw ieszanie firan ek i lu ster, niegodziw e zastaw ianie stołów, p o tra w y bez w y b o ru i s ty lu “. W art. VII. u staw T ow arzystw a m am y n astęp u jące przepisy, obow iązujące członków:

,,2) B ędą u n ik ać w szelkiej pracy i fatygi, odpoczywać m iękko i czule n a łóżkach, sofach i m iękkich kanapach; a to w negliżu do go­ dziny czw artej po południu, pośw ięcając ten czas lek tu rze lub tkliw ej rozm owie. 3) G otow alnia m a być sta ra n n a i uczona, od godziny czw ar­ tej do szóstej. 4) O biad być pow inien w n ajle p ie j dobranej kom panii, ró w n ie ja k w ieczór i h erb ata. 5) N apoju zaś tego używ ać będą członki b ardzo obficie i p rzepędzą resztę w ieczoru przy m uzyce i paleniu w in ­ n y ch spiry tusó w po w szystkich pokojach, w tow arzystw ie czułej i przedziw nie w ychow anej m łodzieży lub tkliw ych serdecznych p rz y ­ jaciółek. 6) P ó jd ą spać o drugiej lub trzeciej po północy, a w staw ać b ędą o dw unastej z ran a . 7) Z achow ają n ajściślej ochędóstwo nie pos­ polite, ale uczone, to jest: u b ierać się lekko i przeźroczysto, napaw ać n ajw onniejszym i p erfu m am i, dobierać strojów , m ających sen tym en­ ta ln e znaczenie lub nazw isko i tkliw e k o lo ry “ .

W art. X II w ym ienia a u to r k ategorie ludzi, k tó rzy mogą być przyjm ow ani na członków, m iędzy innym i „ci, k tó rzy w dzień śpią, a b aw ią się noc całą; k tó rzy trz y m ają francuskich lub angielskich k u ­ charzy i k am erd y n eró w ; któ rzy się nie odzyw ają inaczej jak zagra­ niczn y m językiem ; s tą p a ją z góry i z góry p a trz ą n a swoich ziomków i to w szystko, co je s t krajow e... Po czw arte, ci wszyscy, którzy z m iern ym m ajątk iem m ają sen ty m ent pański, a zostaw iw szy podłe gospodarstw o kom isarzom lub ekonom om żyją na w ielkim świecie

(25)

„ZIMA M IE JSK A “ M ICKIEW ICZA 69 i ż y ją w spaniale. Po piąte, m łodzież praw dziw ie dobrze w ychow ana, to je s t u b ierająca się zawsze podług mody, w yperfum ow ana, ładnie tań cu jąca, czytająca rom anse, a uciekająca od nu dn y ch n au k i nie­ znośnego b a k a ła rstw a “ \

A rty k u ł III u staw „S entym entalnego T ow arzy stw a“ pow iada: „...gdyby k tó rejk olw iek z członków dowiedziono, że była choć raz w sp iż a rn i lub kuchni; że wie, w iele m a in dycząt lub kurcząt, albo że słuchała Ekonom a rach u n k ó w — m a być oddalona naty chm iast. Z a­ tru d n ie n ia albow iem takie p rzy tę p ia ją praw dziw ą tkliw ość i są p rze­ ciw ne czystej sen ty m en taln ości“. P re zy d e n tk a T ow arzystw a nazyw a się K lim ena. J e d n a z członkiń tego senty m entaln ego klubu, w y stę ­ pu jąca w „P anu T adeuszu“ pod im ieniem Telim eny, stro fu je sw ą w y- chow anicę w słowach:

K ochana Zosiu, ju ż też całk iem zapom inasz I na stan i na w iek sw ój; w szak to dziś zaczynasz Rok cztern asty, czas rzucić in d y k i i kurki,

F il to godna zabaw ka d ygn itarsk iej córki!

O paliłaś okropnie płeć, czysta cyganka, A chodzisz i ruszasz się, jak p arafianka.

Jęd rzej Śniadecki tak pisał o zabijaniu czasu: „ Ja go zabijam próżnow aniem i włóczęgą, drugi pam filem lub k ralk ą, inny snem n i­ gdy nieprzespanym . K obiety m ęczą go ja k m ogą przy gotow alni, obiedzie i herbacie, a do b ijają w kom panijach i na późnych w ieczo­ rach. Są co go tru ją przy stołach lub top ią w pu charach. T en go po­ trąca n a bilarze, ów dusi w kaw iarn i albo w in ia rn i“ (1820, n rk 201).

W roczniku 1821 „W iadomości B ruk o w ych“ zn ajd ujem y „L ist od Elżusi, uczennicy na pensji w K ę p e rk o ra n tę do K asi przyjaciółki na w si“ , pośw ięcony w spom nieniom zapustow ym : „W ystaw sobie te to ­ w arzystw a tak liczne, te bale tak ożywione, tę m łodzież ta k grzeczną, te tea tra , te szlichtady, te...“ (nrk 213). W n rk u 236 m am y p o rtre t m odnego kaw alera, u trzy m an y w sty lu osiem nastow iecznej sa ty ry pt. „Mody w ileńskie“ , a w n rk u 263 obrazek m odnego to w arzy stw a („O bwieszczenie“).

Działalność Szubraw ców W ileńskich, sta ra ją c y ch się po d trzy ­ m ać społeczno-patriotyczne tra d y c je naszej lite ra tu ry w ieku O św ie­ cenia, w y ja śn ia spraw ę pogłosów stanisław ow skiej sa ty ry w „Zimie m iejskiej“ Mickiewicza.

(26)

7.

F. S. Dm ochowski k ry ty k o w ał w swoim czasie ,,S o n e ty “ M ickie­ wicza, bo uw ażał, że „cechą poezji naszej, podobnie ja k naszej ziemi i c h a ra k te ru naszego je s t pow aga, spokojność, prostota, rodzinne zie­ m iańskie pożycie, szlachetność, pośw ięcenie się, tęskność. Takiej to poezji pierw sze zarysy n ap oty k am y w K ochanow skim , ta k ą w znow ił K arpiński, tak ą rozw inął za czasów naszych B rodziński...“ \

W yw ód genealogiczny rodzim ej poezji, jak i dał F. S. D m ochow­ ski, n ie pozostaw ia w ątpliw ości co do sielankow o-ziem iańskich idea­ łów naszego pseudoklasycyzm u. N aw iązyw ano w y raźnie do starop ol­ skich tra d y c y j literackich, do ulubionego przeciw staw ian ia ziem iań­ skiego żyw ota w olnego od tro sk publicznych, życiu w m ieście, czyli co daw niej dla szlachcica na jedno wychodziło, na dw orze królew skim lu b w ielkopańskim . Życiu dw orskiem u szesnastego lub siedem naste­ go w ieku odpowiada w w ieku osiem nastym — życie salonow e. Zm ie­ n ia ją się form y, tre ść stanow a pozostaje p raw ie ta sam a. D latego czytam y n astęp u jący fra g m en t „Ż yw ota ziem iańskiego i dw orskie­ go“ J a n a Gawińskiego, jak ustęp sa ty ry osiem nastow iecznej i ja k paralelę poetycką do „Zim y m iejsk iej“ M ickiewicza:

W D w orze zb ytek raz w złotej p o stęp u je nici, D rugi raz się w szk arłacie i jed w a b iu św ieci; Co n ieb o cudze ozdób, co m a sw eg o stroju, Do sw ojego to w szy stk o p rzysp osab ia kroju. Tam w su b teln ych żołąd k ach d elik a ck ie głody P rzez sm aczn e p o tra w k ąsk i m oryczą się: gody R zekłbyś, że to codzienne, cóż g d y zb y tek m iary ‘ N ie m a, raz dosyć, drugi, k szta łtem chudej fary. Aż i w in a i p rzed n ie lik w o ry z T okaju

W złotych flaszach w sp ien ia ją , aż w id zieć rodzaju P rzyw oźn ego Sym on y, w id zieć i A lb an y,

Cóż gd y zd row iu i rzeczom te szk o d liw e piany.

F. S. Dm ochowski p rzy ją ł „P ana T adeusza“ jako n aw rócenie się M ickiewicza, jako spełnienie pseudoklasycznego p ro gram u lite ­ rackiego przez daw nego bun to w nik a. Pozw ala to n am powiązać pierw szy d rukow any u tw ó r poetycki M ickiewicza, „Zim ę m iejsk ą“ z jego dziełem ostatnim , eposem ziem iańskim . W osobie Telim eny i H rabiego ośmieszył poeta życie w ielkom iejskie, a okrasił poezją

(27)

„ZIMA M IEJSK A “ M ICKIEW ICZA 71

sarm atyzm soplicowski, każąc P a n u Sędziem u grać rolę P an a Pod- stolego. Telim ena, pani ze stolicy, w szczyna w księdze I rozm ow ę z Tadeuszem „o w iejskiego pożycia nudach i kłopotach“ . Na odw rót Zosia w księdze X II przekonuje Tadeusza, że nie lęka się życia w m iern ym stanie:

W si n ie lęk am się; jeśli w w ielk im m ieście żyłam , To daw no; zapom niałam , w ie ś zaw sze lubiłam . I w ierz m i, że m n ie m oje k ogu tk i i k urki W ięcej b aw iły, n iźli ow e P eterb u rk i. J eśli czasem tęskniłam do zabaw , do ludzi, To z d zieciń stw a, w iem teraz, że m n ie m iasto nudzi. P rzekonałam się zim ą po krótkim p ob ycie

W W ilnie, że ja na w ie jsk ie urodzona życie.

Przez przeżycie „Zimy m iejsk iej“ Zosia dochodzi do p raw dzi­ w ego um iłow ania wsi. Je st to jak b y sym bol ideologiczno-poetyckiej drogi Mickiewicza: od młodzieńczej b u rleski n a tem a t „m iejskiego“ życia do w iejskiego poem atu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Winno być wyraźnie zaakcentowane, że patent ważny można otrzymać tylko na wynalazek, to jest na rozwiąza­.. nie zadania technicznego, zawierające myśl

Wraz z dodatkiem skrobi, struktura matrycy białkowej stawała się coraz bardziej upakowana i drobnousieciowana, co mogło również być powodem wzrostu twardości

W pływ wieku i masy przedubojowej na wodochłonność mięsa związany jest z żywieniem i systemem tuczu zwierząt. W

już sam sposób jego rozmnażania się je s t niezwykły, rozmnaża się bowiem stale i wyłącznie zapomocą partenogenezy (samca opisywanego owada dotychczas jeszcze

Obok tradycji, wyznacznikiem regionu jest wspólnota kulturowa re gionalnej społeczności - ale ta, która oparła się globalizacji - oraz wspól nota interesów

nych w rozwój turystyki przedsiębiorstw, instytucji i osób 10 • Działania na rzecz tworzenia wspólnego, zintegrowanego produktu turystycznego sprawiają, że są oni z czasem

Typologia partnerstwa w regionie turystycznym jest złożona, czego przyczyną jest różnorodność podmiotów zaangażowanych w proces oraz przyjętych celów. Formy partnerstwa

D zięki podm iotow ującej roli św iadom ości, tj.. Przez