• Nie Znaleziono Wyników

Przeoczone źródło "Dziadów" części IV

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przeoczone źródło "Dziadów" części IV"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Leonard Podhorski-Okołów

Przeoczone źródło "Dziadów" części

IV

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 38, 402-410

(2)

O czw artej części „D ziadów “ napisano ju ż w różnym czasie tyle, iż u tw ó r ten nie zdaw ał się ju ż rokow ać badaczow i jak iejk o lw iek niespodzianki. W szczególności w iele w ysiłku i uw agi pośw ięcono u jaw n ie n iu w zorów literackich, z jak ich czerpał poeta pisząc swój „ d ra m at sercow y“ . W tom ie I swej m onografii w ym ienia prof. K lei­ n e r coś ze trzydzieści utw orów , k tó ry c h w pływ , m niej lub więcej w ażki, da się tu dostrzec. W tej długiej litan ii b rak jed n a k tw órcy, k tó ry , jak wiadomo, patronow ał ów czesnym poczynaniom poetyckim M ickiewicza, b rak u tw o ru , na k tó ry te n w znanym swoim liście do Jeżow skiego palcem zdaje się niem al w skazyw ać.

W czerw cu 1820 roku, a więc w p rzeddzień praw ie naro d zin „m o­ n o lo g u “ G ustaw a, w yznaw ał poeta przyjacielow i: „S zyler [!] je st oddaw na m oją jed y n ą i n ajm ilszą lek tu rą. O tragedii „R aib er“ [!] nie um iem pisać. Żadna ani zrobiła, ani zrobi na m nie ty le w rażen ia. — T rzeba tam ciągle być to w niebie, to w piekle; niem asz środka. A szczególne obrazy, m yśli, sposób tłum aczenia się. Ju ż boję się w spom inać o D em ostenesie“ \

Tego rodzaju w yznanie do czegoś przecie obowiązuje! Pozw ala w ięc ono chyba przypuścić, że p rzy stę p u ją c do przelania n a pap ier w łasnego swego k o n fliktu życiowego, do stw orzenia pierw szego swego n a w iększą m iarę zakrojonego i w dram atycznej form ie utrzym aneg o dzieła, a u to r „D ziadów “ mógł czy n a w e t m usiał był zapożyczyć się w jakim ś tam stopniu u „chrzestnego ojca“ „Ody do m łodości“ , że sta ra ł się naśladow ać jego tak u w ielbianą „ trag ed ię“ ! Mimo jednak, że list cytow any znany je s t ju ż od ro k u 1910, nik t jakoś dotychczas nie zadał sobie tru d u , by spraw dzić, czy om aw iana zależność istotnie m iała miejsce.

A w edług m nie — m iała. I to, w nie byle jakim zakresie. Z a­ rów n o w kom pozycji ogólnej, jak i w bardzo licznych szczegółach.

(3)

PRZEOCZONE ŹRÓDŁO „DZIADÓW“ CZĘŚCI IV 4 0 3

Zresztą, w pływ „Z bójców “ nie je st tu czymś całkiem now ym . Na in n y m m iejscu sta ra m się wykazać, że pierw sze jego ślady dadzą się odnaleźć w tak nieoczekiw anym u kowieńskiego nauczyciela „zbó­ jeckim “ m otyw ie b allad y „Pow rót ta ty “ \ m ożna go rów nież dostrzec i w „Ż eg larzu “ (1821) z jego końcowym : „Ja płynę dalej, w y idźcie do dom u“ . „Dziady cz w a rte “ , to ju ż trzeci etap tego w pływ u.

Cóż m ówi nam jed n a k o tym porów nanie obu utw orów ?

Tak „Z bójcy“ ja k i „D ziady“ (mowa tu w ciąż o czw artej ich

części) re p re z e n tu ją ten sam typ u tw o ru sk rajn ie indyw id ualistycz­ nego, ściślej m ówiąc — tzw. d ram atu sercowego, w obu też źródłem insp iracji jest p rotest, jest b u n t przeciw ko ślepo obow iązującym n o r­ mom i form om życiowym, jako w y raz „przeciw staw ienia się jedno stki św ia tu “ (K ridl o „D ziadach“). I tu, i tam m am y do czynienia z o b ra­ zem nieszczęśliw ej miłości, k tó rej tragizm da się zaw rzeć najlep iej w n astęp u jący ch słow ach sam ego M ickiewicza, opow iadającego p rz y ­ jacielow i sw oje z M arylą „przygody“ : „Dusze dw ie były dla siebie przeznaczone i w dzieciństw ie kształciły się jedn a dla drugiej. P ie rw ­ sze spotkanie się łączy obiedw ie na zawsze, w obu roznieca płom ień m ocny, palący. Po tąd działało przyrodzenie; odtąd ludzkie p rzy w i­ dzenia d ziałają i szczęście, k tó re gdzieś było zgotow ane, idzie ja k k a ­ m ień n a d n o “ 2. B o h ater „Z bójców “ , K aro l Moor kocha i jest kochany, jako jed n a k w y k lęty przez ojca przyw ódca bandy zbójeckiej, nie m oże zaznać szczęścia z ukochaną A m alią. Nie m ając odwagi sp o j­ rzeć jej prosto w oczy, a rów nocześnie spragniony jej widoku, p rz y ­ byw a ze sw ych lasów pod m u ry ojczystego zam ku p rzeb ran y za cu­ dzoziemca i w tym ch arak terze, żyjącego „na św iecie jeszcze, lecz już nie dla św iata!“ , nie poznany przez nią w iedzie z nią rozm ow ę (po­ m ijam niepraw dopodobieństw o takiej sytuacji). U M ickiewicza G u­ staw , rów nież kochający i kochany, w postaci upiora, w postaci „um arłego“ , „w raca na m łodości k ra je Szukać lubego oblicza“ . I on, podobnie ja k K arol, m usiał pokonyw ać przeszkody i na tw arz p rzy ­ bierać m askę:

Ż ebym cię zn alazł, m u szę m ięd zy zgrają B łądzić, z d łu giego w y szed łszy ukrycia; L ecz n ie dbam , jak m ię lu d zie p ow itają:

W szystk iegom doznał za życia.

1 W artyk u le, ja k i m a się ukazać w „ m ick iew iczo w sk im “ num erze N o w i n

L ite ra c k ic h .

(4)

K ied yś patrzyła, m u siałem jak zbrodzień O dw racać oczy; sły sza łem tw e słow a, S ły sza łem codzień, i m u siałem codzień

M ilczeć ja k deska grobow a.

Pow rotow i G ustaw a „na młodości k r a je “ tow arzyszą odwiedzi­ ny rodzicielskiego dom u i spotkanie ze sta rą ich sługą:

U jrzałem św ia tło w oknach; w ch od zę: cóż się dzieje? Z latarn ią, z siek ieram i p ląd ru ją złod zieje,

B urząc do reszty św iętej p rzeszłości ostatk i!

...w p rzed p oran n ym m roku K toś n asu w a się, k ijem p od p ierając kroku,

K obieta w reszcie stroju, schorzała, w yb lad ła, B ardziej do czyśćcow ego podobna w id ziad ła; Gdy obaczy stra szliw ą m arę w p u sty m gm achu, Ż egnając się i krzycząc słan ia się z przestrachu. „N ie bój się! P an B óg z nam i! k to ś m oja kochana? Czego po dom u p u stym b łąk asz się tak z rana?“ „Jestem b ied n a uboga, ze łzam i odpow ie:

W tym dom u n ieg d y ś m oi m ieszk a li p an ow ie; D obrzy p an ow ie, n iech im w ieczn y pokój św ieci! A le P an B óg n ie szczęścił dla n ich i dla dzieci: Pom arli, dom ich pustką, upada i gnije, O paniczu n ie słych ać, p ew n ie ju ż n ie ż y je “.

W „Z bójcach“ K aro l spotyka w opustoszałym dom u ojcow skim starego sługę D aniela, k tó ry nieco później, z la ta rn ią i z tłum oczkiem podróżnym , pożegna dom swoich chlebodaw ców słowami: „Byw aj mi zdrow y, dom u rodzinny! — użyłem tu i dobra i szczęścia, gdy jeszcze żył pan nieboszczyk. K ilka łez na kości tw oje, ty, daw no ju ż s tru - pieszały — to ci się n ależy od sługi starego. Ten dom p rzytułkiem był dla sierot, p rzy stan ią dla rozbitków — syn go przem ienił w norę zbójecką... D aniel z ciężkim żalem cię żegna. W szystko tu było tak znajom e“ 1. A spostrzegłszy swego pana, woła: „Boże ra tu j, mój pan! (Gasi latarnię) ...R atuj, św ięta M atko Boża! W yż to panie ta k straszli­ w ie po domu krzyczycie, że śpiący się b u d zą?“. P rzy spotkaniu z przy b y łym K arolem , przez czas jakiś nie poznaje go i rozm aw ia jak z obcym. Dopiero później w ybucha: „Toć to mój panicz najlepszy, najdroższy! Miły Boże! że też ja stary człowiek, takiej radości... G łu­

(5)

PRZEOCZONE ŹRÓDŁO „DZIADÓW“ CZĘŚCI IV 4 0 5

piec ze mnie, żeby zaraz p ana nie... Ej ty Boże niebieski! — tożeście, paniczu, przecie pow rócili — a s ta ry pan ju ż w ziemi, a w yście znowu u nas... Co też za ślepy osieł ze m nie, żeby też od pierw szego razu... ależ mój ty... kom u b y się śniło!... S tarszy pan m iał w as za um arłego... Błagałem ze łzam i — Je zu C hryste! — a oto stoi żyw iusieńki w starej izbie naszej!“ .

A oto scena z „D ziadów “ , gdy Ksiądz poznaje w przybyłym P u ­ stelniku G ustaw a:

Jakto? znasz m ię... To on!... nie... ta k .. nie, b yć n ie m oże! G ustaw ! ty G ustaw ! w ie lk i Boże!

U czeń m ój! syn mój!

...Gustaw! skąd? kęd yś? P rzebóg, ta k długa w ęd rów k a! G dzieś ty b y w a ł d otych czas p rzy ja cielu m łody? N ie w ied zieć, k ęd yś zn ik n ą ł, ja k b y ś w p ad ł do w ody... ...K ochałem cię jak syna...

...Ach, o n ic n ie p rosiłem Boga,

Jak, abym cię raz jeszcze na życiu obaczył!

W idzimy więc, że zbieżności są tu istotnie zastanaw iające. Ale idźm y dalej.

Ja k ju ż w idzieliśm y, K aro l przybyw a z lasów, gdzie została zbójecka jego kom pania. G ustaw nie jest w praw dzie przyw ódcą b a n ­ dy, jednak nie w iadom o dlaczego w łaściw ie, w ciąż pod kreślan y jest fak t przybycia jego do K siędza z lasu. W chodząc tam , m a on na skroni „traw ę i liście“ . Po chw ili przyciągnie tam „gałąź je d lin y “ i oświadczy: „P u steln ik p rzy jaciela znajdzie chyba w lesie!“ i „N ie­ zgrabny, jak m ówiłem, w ychow any w lesie“ . O przybyciu z lasu świadczy rów nież i opow iadanie o rozm ow ie ze św iętojańskim ro bacz­ kiem. Jak i jest powód u p arteg o tego podkreślania?

Podobnie m a się rzecz i z m otyw em „zbójeckości“ . G ustaw nie jest zbójcą ani też zbrodniarzem , a mimo to słowa te zdają się to w a ­ rzyszyć m u ja k n ieodstępny cień. Dzieci Księdza p y tają: „Czemu w aspan ta k jesteś dziw acznie u b ran y ? J a k strach albo rozbójnik, co to m ówią w b ajce“ , m ówią: „Tato! ach p atrzaj, co on w ręk u niesie: J a k zbójca z w ielką gałęzią je d lin y “ , a gdy P u steln ik podnosi gałąź, w ołają: „Co robisz? co robisz? ach zbójca! Pójdźże precz, rozbójniku, nie zabij nam ojca!“ A P u steln ik im odpow iada: „O, praw da, m oje dziatki, jest to w ielki zbójca, Ale on tylko sam siebie rozbija!“ K siądz mówi doń: „Że nie jesteś zb rodniarzem odkryw am dow ody“ i w y no­

(6)

sząc cnoty ukochanej G ustaw a, pow iada: „Z brodniarz ją kochający w róciłby n a cno ty “. Nie bez znaczenia jest tu rów nież i sform ułow a­ nie („P ow rót ta ty “ !):

W m łodości jeszcze, na środku gościńca,

N apadł, odarł m ię całk iem (z u śm iech em ) sk rzy d la ty złoczyńca.

W reszcie, owe „zbójeckie“ książki w szafce Księdza:

A ch, te to k sią żk i zbójeckie! M łodości m ojej niebo i tortury! One zw ic h n ę ły osadę m ych sk rzyd eł I w y ła m a ły do góry,

Że już n ie m ogłem na dół sk ręcić lotu.

I dalej:

Starcze! a g d y ja zacznę oskarżać naw zajem , P rzek lin ać tw e nauki, na sam w id o k zgrzytać? Ty m n ie zab iłeś! ty m nie n a u czy łeś czytać!

W p ięk n y ch k sięgach i w p ięk n em przyrodzeniu czytać! Ty dla m n ie ziem ię p iek łem zrob iłeś i rajem !

A to jest ty lk o ziem ia!

...Są inne, słu szn iej godne lito ści istoty, A m ięd zy n iem i tw oi p rzyjaciele, ucznie, K tórych ty w yob raźn ią w górne p ch n ąłeś loty, K tórych w rod zon y ogień p o d n ieca łeś sztucznie...

A oto słowa K arola do jednego z członków jego bandy: „Twój nauczyciel m usiał ci h isto rję Robina do ręk i w suw ać — pow inniby takich nierozw ażnych łajdaków n a galerach przykuw ać. Ta powieść m usiała ci dziecinną w yobraźnię rozpalić, zarazić cię szaloną żądzą, by zostać w ielkim człowiekiem. Czy cię nie łechce czasem imię i sław a?“

Prócz przytoczonych ju ż wyżej słów G ustaw a: „Ty dla m nie zie­ m ię piekłem zrobiłeś i ra je m “ , to samo zestaw ienie m am y i w w ie r­ szach:

Idę zd aleka, n ie w iem , z p iek ła czy li z raju...

...T ym czasem , jak cień błądząc przy k och an ych w d zięk ach , B yw am albo w n ieb iosach , albo w p iek ła m ękach.

I chociaż w „Z bójcach“ raz tylko czytam y: „...ja jestem swojem niebem i sw ojem piekłem “ , to pow tarzanie się owego zestaw ienia

(7)

PRZEOCZONE ŹRÓDŁO „DZIADÓW“ CZĘŚCI IV 4 0 7

w „D ziadach“ w yraźn ie zdaje się w iązać ze słow am i poety o „Z bój­ cach“ : „Trzeba tam ciągle być to w niebie, to w piek le“ .

A teraz nieco ze „spow iedzi“ G ustaw a:

Ileż zn ow u p am iątek w tw oim dom ku, w szkole! Tum z dziećm i n a d ziedzińcu p rzesy p y w a ł piasek , Po gniazda p ta szę w tam ten b ieg a liśm y lasek, K ąp ielą b yła rzeczka, u ok ien ciekąca, Po b łon iach z stu d en ta m i g ra liśm y w zająca.

Tam do gaju ch od ziłem w w ieczó r lub przede dniem , B y o d w ied zić H om era, rozm ów ić się z T assem , Albo oglądać J an a z w y cięstw o pod W iedniem . W net z w o ły w a m spółu czn iów , szy k u ję pod lasem : Tu k rw a w e z chm ur p oh ań sk ich św iecą się k sięży ce, Tam N iem ców p otrw ożon ych n astęp u ją roty;

K ażę w od ze ukrócić, w toku złożyć groty, W padam , a za m n ą szab el p o lsk ich b łysk aw ice! P rzerzedzają się chm ury, w rzask o gw iazd y b ije, - Gradem lecą tu rb an y i ob cięte szyje,

Janczarów zgraja p ierzchła, lub do p iask u w b ita, Zrąbaną z k on i jazdę rozn iosły k opyta.

A ż pod w a ł trzebim drogę!... ten w zgórek b y ł w ałem . Tam ona w y sz ła p atrzeć na igraszk ę dzieci;

Tam gdy ją przy ch orągw i P roroka ujrzałem ...

Czyż to nie „rozpracow ana“ nieco „spow iedź“ K arola M oora, w i­ tającego rodzinne swe gniazdo? „Pozdraw iam cię, ziemio ojczysta. O jczyste niebo, słońce ojczyste! w as łąki i wzgórza, stru m ien ie i bory! P a trz — i to gniazdo jaskółek n a zam kow ym dziedzińcu, i drzw iczki ogrodowe, i ten kącik przy płocie, gdzieś sidła zastaw iał, św istał w a- bikiem , i ot w dole ta łąka, gdzieś ty, b o h ater A leksander, swoich M acedończyków do b oju pod A rbelą prow adził. A obok w zgórze p o k ry te m uraw ą, skądeś perskiego satrap ę przepędzał. Zw ycięska tw o ja chorągiew w iała tam w ysoko!“

O pow iadając o ukochanym , m ów i w „Z bójcach“ A m alia: „Tu, gdzie pan stoisz teraz, staw ał on tysiąc razy — a przy nim ta, co obok niego zapom inała o ziemi i o niebie. W zrok jego błądził po w spaniałej okolicy, a ona zdaw ała się uczuw ać ten w ielki w y n ag radzający w zrok i upiększać się n a w idok zadow olenia najdoskonalszej swej ozdoby. Tu on niebiańską swą m uzyką słuchaczów pow ietrznych b ra ł w n ie ­ wolę. Tu, n a tym krzaku, zryw ał róże, i zryw ał róże dla m n ié “.

(8)

Podobnież w spom ina i G ustaw :

Jej p ełn e jeszcze w sz y stk ie ok olice: Tu po raz p ierw szy b osk ie o b a czy łem lice, Tu m n ie p ierw szej rozm ow y u czciła w y ra zem , T utaj, na w zgórku, R ussa c z y ta liśm y razem ; A lta n k ę jej pod tem i u w ią za łem ch łod y,

Z tych zdrojów , stojąc przy m n ie, w y w a b ia ła w ędką S rebrnopiórego karpia, p strąga z k ra śn ą cętką...

Sceneria pożegnania ukochanych w „D ziadach“ :

Obraz tego rozstan ia dotąd w m y ś li stoi.

P am iętam , śród jesien i... przy w ieczo rn y m chłodzie, Jutro m ia łem w yjech ać... b łąd zę po ogrodzie...

je s t id entyczn a niem al z tym , co opow iada A m alii Franciszek o oko­ licznościach rzekom ej swej ostatniej z b ra te m rozm ow y: „Był to ci­ chy, pogodny w ieczór — o statn i nim on do Lipska odjechał; — K arol zawiódł m ię do tego gaju, gdzie ty i on siadyw aliście często w m a­ rzeniach o m iłości“ .

Je d y n ą pociechą G ustaw a jest m yśl, że spotka się z ukochaną po śm ierci, i że wówczas ju ż się nigdy nie rozłączą:

C hyba tam , gdy nad p od łem w z b ije m y się ciałem , Z łączy się zn ow u jed n ość, d usza z duszą zleje... ...Jak ak olw iek przeszk od a tu taj w a s rozdw oi: Idą ku sob ie gw iazd y, choć je m g ły zaciem ią; M gła zn ik n ie, gw iazd a z g w ia zd ą na w ie k i się spoi, Ł ań cu ch y tu w ią żą ce p ry sn ą razem z ziem ią, A tam , nad ziem ią, zn o w u p ozn ają się sw oi... A ch, i ty b ęd ziesz m u sia ł w y b ra ć się w tę drogę, U ściśn iem y się w ten cza s, ale ju ż na w iek i!

Ta sam a m yśl k ilk ak ro tn ie wyst*ępuje i w „Z bójcach“ : „Nie, w niebie jej nagroda. Czyż nie m ów ią, że jest św iat lepszy, gdzie zasm uceni pocieszą się, p o znają się kochający?... Tak! św iat, gdzie za­ słony opadną i m iłość szczęśliwie znow u się spotka! W ieczność m a n a imię... W tenczas i w grobie sen się przedłuża, sen długi, w ieczny, nieskończony sen o K arolu — aż póki zm artw y chw stania dzw onem nie zadzw onią, — a odtąd w jego objęciach na wieki!... Tam , w ysoko n ad słońcami, obaczym y się zn ow u“ .

(9)

PRZEOCZO NE ŹRÓDŁO „DZIADÓW “ CZĘŚCI IV 4 0 9

A k u lm inacyjn y ustęp „m onologu“ G ustaw a?

K obieto! p u ch u m arny! ty w ietrzn a istoto! P o sta ci tw o jej zazdroszczą an ieli,

A d u szę gorszą m asz, gorszą niżeli... Przebóg! tak cieb ie o ślep iło złoto,

I h on orów św iecą ca bańka, w ew n ą trz pusta!

B odaj!... N iech czego dotk n iesz, p rzeleje się w złoto... ...B łysk otk ę n io sę dla ja sn y ch panów !...

...W salach , gd zie te od zło ta św iecą ce p ijak i Przy god ow ym huczą stole...

Znajdziem y w „Z bójcach“ i to: „Ludzie, ludzie! fałszyw e, obłud­ ne plem ię krokodyle (por. pierw o tne „potw oro niew iasty!“ u M ickie­ wicza — przyp. mój)! Łzy w ich oczach, a serca m iedziane! Na ustach całusy, a sztylety w piersiach!... Do śmieci rzucam te błyskotki ozdobne. W y w ielcy panow ie, w y bogacze, bądźcie skazani złoto i srebro i k lejn o ty nosić na sobie! skazani przy hucznych biesiadow ać stołach... Z p ian ą na ustach biegnę do domu, w y bieram n ajostrzejszą szpadę i z nią jak strzała do dom u m inistra, bo on to był tym piekiel­ nym sw atem “.

„Czy widzisz, Księże, pierścienie? Sm utna p am iątka została!“ , „G dyby z tego kam ienia gorzka łza nie ciekła“ i „I dojrzałem łezkę w o k u “ , „Płacz m oja lubk!“ — to w „D ziadach“ . (Karol do Księdza): „W idzisz te cztery kosztow ne pierścienie, k tó re na palcach moich no­ szę?“ , „Czyś nie włożyła mu pierścienia na palec, p ierścienia z b ry la n ­ tem w zakład tw ojej w ierności?“ , „K am ienie łzy ro n iły “ , „Ty p ła­ czesz?“ i „Płacz ze m ną, przyrodo!“ — to w „Z bójcach“ .

G ustaw w rozm owie z listkiem pyta go o try b życia swej uko­ chanej. Ten sam m otyw m am y i w rozmowie K arola ze sługą D anie­ lem. Gdy na pytanie: „Co robi m oja Am alia? Nie zapom niała m nie?“ , D aniel odpow iada: „Co też p an w ygaduje? P an a zapom nieć?“ — w ie­ m y już, skąd się wzięło w „D ziadach“ owo: „Czy sam a czasem, nie- chcąc, nie w spom ina o m nie?“ oraz „Zapomnij! — Ja! zapom nę?“ G u­ staw a.

W reszcie, w zakończeniu obu om aw ianych utw orów m am y iden­ tyczną scenę usiłow anego sam obójstw a bohatera. Słowom szylerow - skiego d ram atu: „Odbierzcie m u szpadę! — chce się zabić“ i „O kujcie go! Rozum stra c ił“ , odpowiada w „D ziadach“ dokładnie w ołanie K się­ dza: „O dbierzcie m u żelazo, rozdejm ijcie pięście“ oraz „Padł ofiarą szaleństw a!“ A końcowe przebicie przez K arola ukochanej szpadą,

(10)

w raz z podobnym zam iarem G ustaw a („Idę... O nie! nie... nie... Żeby ją zabić, Trzeba być tro chę w ięcej, niż pierw szym z szatanów! Precz to żelazo!“) dopełnia tej analogii.

Sądzę, że przytoczonych przykładów w ystarczy, by w pływ „Z bójców “ n a u tw ó r M ickiewicza ukazał się w e w łaściw ym św ietle. Z daje się nie ulegać w ątpliw ości, że pisząc go — św iadom ie czy też m im o woli — kroczył on śladam i ukochanego swego m istrza, że w cale często przejm ow ał był tam jego „szczególne obrazy, m yśli, sposób tłum aczenia~się“ . I nic to nie przeszkadzało m u czerpać tre ść z n a j­ au tentyczniejszych przeżyć osobistych. K ształtow ał je tylko był na m odłę im ponującego m u wzoru. A że w peryp etiach b o h atera „Z bój­ ców “ w idział niem al jak w zw ierciadle w łasny swój ówczesny los, to jeno czysty przypadek. I ta przypadkow a analogia zadecydow ała praw dopodobnie przede w szystkim o zachwycie, jak i w zbudził w n ie ­ szczęsnym kochanku M aryli słaby przecież d ram at Schillera.

W spom niałem , że w pływ „Zbójców “ był zjaw iskiem w cześniej­ szym, niż pow stanie czw artej części „D ziadów “. M ożna dodać, że ślady jego w idać w y raźn ie i w „Ż eg larzu “ odeskim , i w n iektó ry ch sonetach, a n a w e t — w „Dziadów“ części III. Ale to ju ż w ykracza poza ram y niniejszego szkicu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

łecznego. „W gatunku tym – pisze Czubaj – jak bodaj żadnym innym, to właśnie ciało  jest  punktem  odniesienia  dla  opisywanych  zdarzeń  –  bez 

Jeśli brakuje tego w naszym badaniu, pojawia się frazeologiczna pretensjo- nalność, która nie wnosi do poznania niczego wartościowego, i tak właśnie jest w przypadku

1987.. Pierwsza liczba wskazuje tom, liczby po przecinku — stronice... Może ona zniszczyć wolę życia jednostki, ale nie naru sza jej integralności w ew nętrzn

Tragizm IV części Dziadów jest więc określony przez napięcie panujące w tym typowo rom antycznym tró

G ustaw obrażał M arylę, ob rażał uczucia relig ijn e, obrażał księdza, obrażał obyczaje, w yczyniał ku g larsk ie sztuczki, prow okow ał i szydził... K

P ow ołanie do Przem yśla biskupa Niemca było wynikiem ówczesnej przewagi Niem ców wśród katolików tej ziemi, uważanej za przynależną do Węgier, a

We find that the significant variation of the state of polarization in the focal region, is a manifestation of the different Gouy phases that the two electric field components

Pulsed-field gel electrophoresis (PFGE), randomly amplified polymorphic DNA (RAPD) analysis, serotype, and killer toxin sensitivity patterns of a wide range of saprobic, clinical,