• Nie Znaleziono Wyników

Krajobrazy sprawiedliwości

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Krajobrazy sprawiedliwości"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Anna Martuszewska

Krajobrazy sprawiedliwości

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (12), 91-105

(2)

Anna M artuszewska

Krajobrazy sprawiedliwości

I

N ajb ard ziej rzu c a ją c ą się w oczy cechą p rze strz e n i p rzedstaw io nej w polskich pow ieściach k ry m in a ln y c h ostatniego pięciolecia je s t jej odw oływ anie się do m iejsc istn ieją cy c h w p rzestrzen i rea ln ej, p o zaliterack iej. Po pierw sze — do a u ten ty czn y ch polskich m iejscow ości z W arsza­ w ą na czele. A kcja 60%> ty c h pow ieści (oczywiście w przybliżeniu) ro zg ry w a się głów nie w W arsza­ w ie, około zaś 20% toczy się p rze d e w sz y stk im w in n y ch m iastach, zn an y ch k ażdem u Polakow i, jak S opot, Z akopane, W rocław i inne. Po w tó re — jako podstaw ow e m iejsca akcji obok m iejscow ości obda­ rzo ny ch au ten ty czn y m i m ian am i z ja w ia ją się m ia­ sta i w ioski o nazw ach fikcy jn y ch , jak np. D ąbro­ w a Z akościelna, w y stę p u ją c a w pow ieści J. Edi- g eya C złow iek z blizną. S tanow ią one zaledw ie 10%. I one jed n a k o d w o łu ją się do p rze strz e n i po­ za lite rac k iej poprzez swę b udow ę słow otw órczą. Są bow iem u k ształto w an e analogicznie do nazw istn ie ­ jąc y c h w n iej, na ich w zór. Pozostałe 10% m iejsc, w k tó ry c h ro zg ry w a ją się p e ry p e tie om aw ianych pow ieści, nie m a nazw . O nich jed n ak tak ż e w ia ­

Akcja w przestrzeni realnej

(3)

92

Autentyzm um iarkow a­ ny

domo, że leżą „gdzieś w P olsce” . N a p rzy k ła d co do polskości Zakładów , te re n u pow ieściow ego m o rd e r­ stw a i śledztw a w u tw orze E. W ielickiej Z a n im z a ­

padnie w y r o k , nie może być najm n iejszej w ą tp liw o ­

ści, choć nie zostały one obdarzone nazw ą ami p r e ­ cyzyjnie um ieszczone w p rze strz e n i geograficznej. P rz estrz e ń rea ln a, do k tó rej odw ołuje się ta po­ wieść, jest polska. O ile bow iem w la ta c h 1958— 1968 spo rą część pow ieści k ry m in a ln y c h p isan y ch w Polsce ch ara k te ry z o w a ły „zagraniczn ie” b rzm ią ­ ce pseudonim y tw órców oraz d om inacja pseud oza- chodnioeuropejskich realiów (a było to zjaw isko tak częste, że m ożna n a w e t było m ówić o „pseudo- zachod n io eu rop ejsk iej” odm ianie polskiej w spół­ czesnej pow ieści k ry m in a ln e j), o ty le w o sta tn im pięcioleciu te n ty p k ry m in a łu p rak ty c zn ie zanikł. O dw ołania do a u ten ty czn ie istn iejącej p rze strz e n i nie są zb y t rozbudow ane. Oto n a p rzy k ład b o h a te r jednej z pow ieści sygnow anych nazw iskiem Z ey- dler-Z borow ski, m łody porucznik K ociuba, b o ry k a ­ jąc się z prob lem am i sw ej działalności n a w a rsza w ­ skim b ru k u , spaceru je:

„Wyszedł na Gagarina. Po w ilgotnym , napełnionym zapa­ chem drzew i zeschłych liści powietrzu, uliczny kurz sta ­ w ał się jeszcze bardziej dokuczliwy.

Po schodach w ydostał się na Dwonkową.

Na rogu Puławskiej przystanął, nam yślając się, oo dalej” 1. Daleko jeste śm y ty m razem od słusznie zauw ażo­ nego przez K. T. Toeplitza w polskich pow ieściach k ry m in a ln y c h końca la t pięćdziesiątych i początku sześćdziesiątych „realistycznego czy n a tu r alistycz- nego sz ta faż u ” 2, zw iązanego przezeń z k ręgiem lite r a tu r y pop. P rż estrz e ń przedstaw iona w pow ie­ ści Z eydlera-Z borow skiego su g e ru je co p raw d a swój zw iązek z p rzestrzen ią au ten ty czn ą, ale jak że 1 Z. Zeydler-Zborowski: N aw e t umarli kłamią. W arszawa 1971.

2 K. T. Toeplitz: Mieszkańcy m asow ej wyobraźni. Wyd. II. Warszawa 1972, s. 132 i n.

(4)

93

ubogo jest ta o sta tn ia p rezen to w an a. Z jaw ia się tu opis Ł azienek (poprzedzający bezpośred nio cy to w a­ n y frag m en t), b ęd ący raczej opisem odbioru p rzy ­ ro d y p rzez b o h a te ra, n astęp n ie zaś w ym ieniono k il­ ka n azw fu n k cjo n u jąc y c h w p rz e trz e n i rea ln ej. Ż adnego szczegółu, żadnego p raw ie o brazu, niem al żadn ych c h a ra k te ry sty c z n y c h cech m ijan y ch ulic, poza n ap o m k n ien iem o p rzejściu schodam i.

Jeszcze jask ra w iej zjaw isko to w y stę p u je w innych u tw o rac h k ry m in a ln y c h o sta tn ic h lat. W iadom o, że ich a k c ja odbyw a się w W arszaw ie, ale szczegóły topograficzne na to nie w sk azu ją, nie p ełn ią tej fu n k c ji n a w e t p o jaw iające się nazw y ulic. Te o s ta t­ nie bow iem , ja k np. ulica S z k a rła tn a czy A leja K asztan ow a, są nazw am i zu p ełn ie fikcyjnym i. F ik ­ c y jn y także i całkiem niezgodny z a u te n ty cz n ą to ­ p o g rafią w książce J. M ikulskiej K la m k a z m osią­

d zu ok azu je się n a w e t p rzytoczony p la n ulic, na

k tó ry m a u te n ty cz n ie istn iejące ulice w arszaw skie: Jesio n o w a i A kacjo w a zm ieniły sw e konfig u racje, obok n ic h zaś p o jaw iły się tak że nazw y fikcyjne, chociaż w iadom o z in n y ch realiów , że a k cja tego k ry m in a łu ro zg ry w a się w stolicy. Oczywiście ta o s ta tn ia ten d e n c ja n ie je s t jednakow a w e w szyst­ k ich u tw o rach , n a jb a rd z ie j jask ra w o w y stę p u je w serii E w a W zyw a 07..., co tak że m oże być zw iązane z n a rz u c o n y m p rzez w ydaw ców fo rm atem , o g ran i­ c z ają cy m m ożliw ość ro zb u do w y w an ia opisów. S pecy ficzn ą cechą p rze strz e n i p rezento w anej w a n a ­ lizo w an y ch pow ieściach okazuje się w ięc elim inacja au te n ty cz n e g o szczegółu p rz y istn ien iu sugestii, że p rz e s trz e ń ta je s t odzw ierciedleniem m iejsc w y stę ­ p u ją c y c h w rzeczyw istości p o zaliterackiej. E lim in a­ c ja o w a idzie w p arze z ty po w ą d la pow ieści ak cji d ążn ością do ograniczenia p a rtii opisow ych u tw o ru n a k o rz y ść opow iadania i dialogów, nie n ią chyba je d n a k zo stała spow odow ana. D aleko w ięc odszedł o b raz p rz e strz e n i w arszaw sk iej w k ry m in a ln e j po­ w ieści o sta tn ic h la t od szczegółowości i

drobiazgo-Trochę inna Warszawa Pow ieść akcji ogranicza opisy

(5)

94

Realizm kokieteryjny

wości opisów P ru so w sk iej W arszaw y. Czy m ożna zatem określać p rzestrzeń przed staw io n ą w e w sp ół­ czesnej polskiej pow ieści k ry m in a ln e j ja k o re a li­ styczną? T erm in te n w y d a je się w ty m w y p a d k u zbyt szeroki i nie n a jtra fn ie j zastosow any. Co p ra w ­ da p rze strz e ń ta je s t zorganizow ana k ieru n k o w o , m a też sw oistą ciągłość, jest jed n a k z b y t 'm ało uszczegółow iona, by m ożna ją ta k określić. O p a rta w daleko w iększym stopniu na zasadzie szeroko po­ jętego praw do po d ob ieństw a niż ty p o w o ści c z y fak ty czn ej autentyczności, jest raczej zm a n iery z o - w aną k o n ty n u ac ją realisty czn ej m eto d y tw o rzen ia rzeczyw istości przed staw ionej w dziele lite ra c k im , a nie je st p rzyk ład em . S y g n alizując zw iązek z p rz e ­ strzen ią au ten ty czn ą, polska pow ieść k ry m in a ln a o statn ich la t p o p rzestaje najczęściej ty lk o n a odw o­ łaniach ty p u onom astycznego, rez y g n u je z p r z y ta ­ czania in n y ch cech au te n ty cz n y c h m iejsc, poza n ajb ard ziej ogólnym i, ja k kieru n k i. Owo n aw iązy ­ w anie do autentyczności sta je się też ty lk o sw o istą k o k ieterią wobec czy telnika, ta k jak p rzed staw ia pow ieściow e ep atu jące go zapow iedzią p rez e n ta c ji „ a u te n ty c z n e j” zbrodni, w k tó re j opisie zo stały zm ienione rzekom o jed y n ie im iona i nazw iska bo­ h aterów .

n

W przedstaw ionej u p rzed n io p rzestrzen i czas pow ieści k ry m in a ln e j biegnie w spo­ sób zróżnicow any, zgodnie z p raw a m i Obowiązują­ cym i w ty m gatu n k u .

Czas teraźn iejszy , p ły n ąc y lin earn ie, zgodnie ze w skazów kam i zegara oraz u p ływ em d n i k a le n d a rz o ­ w ych, to czas toczącego się śledztw a, poczynań de­ tek ty w ó w i w yw iadow ców . J e s t to czas zacz y n a ją ­ cy się m o rd erstw em a kończący ro zw iązaniem za­ gadki i schw y tan iem zbrod niarza. Obok niego istn ie­ je tak że czas w iążący się z zeznaniam i św iadków .

(6)

95

Sam a czynność skład an ia zeznań m ieści się jeszcze w czasie dochodzenia, ale za w a rta w n ich akcja od­ b y w a się w czasie w sto su n k u do tam te g o u p rzed­ nim . Je d n i św iadkow ie cofają go o godziny i dni, in n i n ato m iast o lata. W polskiej w spółczesnej po­ w ieści k ry m in aln ej tak im okresem , do któ reg o ch ę t­ nie i stosunkow o często cofa się c h ro n o m e tr pow ie­ ściowy, b y znów w rócić do la t sześćdziesiątych czy siedem dziesiątych, są lata o sta tn ie j w ojny. T am bo­ w iem ciągle tk w ią p raź ró d ła a k c ji polskiego k r y ­ m inału. Czas zeznań św iadków je st n ie ty lk o zbu­ dow any n a in w ersjach , jest ta k ż e czasem nie m a­ jącym ciągłości. N iektóre odcinki są zapełnione i w yjaśnio n e doskonale, in n e p o zornie to n ą w nie­ pam ięci, b y zostać rozśw ietlo n e w o sta tn im m o­ m encie rozw iązyw ania zagadki, in n e w reszcie po­ zostają zupełnie puste, jak o n ieisto tn e dla p rze b ie ­ gu akcji.

Z ty m i dw om a ty p a m i p rzep ły w u czasu w iążą się tak że różne p rzestrzen ie. P ierw sza z nich to p rze ­ strz e ń toczącego się śledztw a. Z w iązana jest ona przed e w szystkim z osobą głów nego d etek ty w a, ale ta k ż e zjaw ia się czasem w działalności w y w ia ­ dowców m ilicy jn y ch czy też n iek iedy w szaleń­ czym w yścigu a u ta m ilicyjnego z zag ranicznym w ozem przestępcy, w yścigu uw ieńczonym sukce­ sem w ładz spraw iedliw ości.

Ś ledztw o p rzed staw io n e w e w spółczesnym polskim k ry m in a le toczy się p rzed e w szy stk im w gm achu kom endy m ilicyjn ej, rzadziej daleko na m iejscu zbrodni. Cechą c h a ra k te ry sty c z n ą p rze strz e n i z nim zw iązanej jest jej zam k n ięty c h a ra k te r 3, ogranicze­ 3 Roger Caillois (R. Caillois: Powieść kryminalna... W: O d ­

powiedzialność i styl. W arszawa 1967, s. 175 i n.) ów zam ­

knięty charakter dostrzega w całości utworu, w którym domimuje według niego jedność m iejsca i czasu. To tw ier­ dzenie nie przystaje do polskiej współczesnej powieści krym inalnej, której akcja rzadko się toczy w izolowanym m iejscu. Czas wojny... ...i czas zeznań Przestrzeń śledztw a

(7)

96

Nieznane •obszary

Przestrzeń zbrodni

nie jej ścianam i pom ieszczenia. G łów ny ak cen t podczas sy tu a c ji dochodzenia p ada na dialogi. To­ czą się one n iem al bez p rz e rw — m iędzy oficerem je prow ad zącym o p o d ejrzan y m i czy św iadkam i; m iędzy poszczególnym i osobam i zespołu b io rące­ go udział w śledztw ie. S ą w te j sy tu a c ji d o m in u ­ jącą form ą u tw o ró w pow ieściow ych, p rze k sz ta ł­ canych w scenach zw iązanych z dochodzeniem niem alże w tek st d ra m a tu i to, d o d ajm y , d ra m a tu pozbaw ionego p raw ie zupełnie didaskaliów . To ostatn ie zjaw isko niejed n o k ro tn ie p rze jaw ia się w te n sposób, iż poszczególne rozdziały p rzy b ie­ ra ją c h a ra k te r protokołów p rzesłuchań , a n iek ie­ d y n a w e t są ta k zaty tu ło w an e (np. w utw orze A. M inkow skiego K ie d y wracają um arli kilk a ro z­ działów nosi ty tu ł „ P ro to k ó ł p rzesłu ch an ia św iad ­ k a ”). Nie w iem y przew ażnie, jak im tonem sk ła ­ d a ją zeznania św iadkow ie, jak w y gląd a m im ika rela cjo n u jąc y c h osób. Nie znam y także dokładniej p rzestrzen i toczącego się śledztw a, bo też n ik t się w n ie j nie porusza. Z rzadk a zaznaczany jest dzw oniący telefon, b iu rk o z szufladam i na a k ta czy syfo n z w odą sodow ą lub szk lank a k aw y , cza­ sem — w łączany m agnetofon. I to chyba w szy st­ kie szczegóły ją w y p ełniające. J e s t w ięc ona zam ­ k n ię ta o raz pozbaw iona d e ta li m ogących ją w y ­ p ełn ić o raz u k o n k retn ić i zindyw idualizow ać. In ­ n a je s t p rzestrzeń relacjo n o w an a przez św iad­ ków. Owszem , b yw a w utw orze o p arty m n a sw oi­ stej jedności m iejsca, jak np. w powieści Edigeya

Jedna noc w «Carltonie», że przestrzeń zbrodni

p o k ry w a się p raw ie z p rze strz e n ią śledztw a i ze­ znania dotyczą ty c h sam ych elem entów p rz e strz e ­ ni. Ale n a w e t i w ty m ty p ie pow ieści podczas zeznań św iadków zachodzi proces uszczegółow ie­ nia te j p rzestrzen i. Położenie przedm iotów (w cy­ to w an y m przed chw ilą u tw o rze — m łotka, przy pom ocy któ rego dokonano zbrodni) staje się s p ra ­ w ą isto tn ą i zostaje sta ra n n ie podkreślone. Okna

(8)

97

i drzw i, w zajem n e k o n fig u racje pokojów , scho­ dów, k o ry ta rz y zaczynają p ełnić w ażne fun kcje, ży ć o d ręb n y m życiem . N a w et p rzestrzeń, w k tó ­ re j toczy się dochodzenie, zostaje podczas jego

trw a n ia , dzięki zeznaniom św iadków , obdarzona szczegółam i, ) u k o n k retn io n a. O czywiście ze zjaw i­ sk iem ty m sp o ty k a m y się wów czas, gdy je s t ona jednocześnie p rze strz e n ią zbrodni. Ta o sta tn ia bo­ w iem zawsze je s t w re la c ja c h św iadków uszczegó­ łow iana, nie ty lk o w tedy , gdy je s t zarazem p rze­ strz e n ią , w k tó re j o d b yw ają się p rzesłu chania. W tra k c ie zeznań św iadków zm ienia się ona w czasie. Stopniow o z ary so w u je się w niej coraz w ięcej przed m io tów , zw łaszcza isto tn y ch dla p rze­ bieg u akcji, jak drzw i, okna, n arzęd zia m ordu. Ś w ia tło zeznań p ada n a lud zi zn ajd u jąc y c h się w ow ej p rz e strz e n i w m om encie dokonania p rz e stę p ­ stw a i ic h po kolei uw idocznia, aż do pokazania oblicza zn ajd u jąceg o się ta m fak tyczn ego zbrod­ niarza. P rz e strz e ń zostaje dzięki te m u „ u zu p eł­ n io n a ” , czy teln ik m a p ełen jej ob raz w m om encie o statn iej re la c ji św iadka i końcow ego m onologu d e te k ty w a .

Z asadn icza różnica m iędzy p rze strz e n ią zw iązaną z dochodzeniem a relacjo n o w an ą przez św iadków czy w y w iadow có w polega jed n ak n a czym ś innym . W sto su n k u do p rze strz e n i śledztw a p rzestrzeń relacjo n o w an a jest znacznie rozszerzona pod w zględem rozległości obejm ow anego obszaru, o gar­ n ia bow iem znacznie w ięcej m iejsc.

P rz y p o m n ijm y tu ta j, że w e w spółczesnej teo rii d ra m a tu istn ieje tak że dość ostre' rozgraniczenie d w u ty p ó w p rze strz e n i — p rze strz e n i p rzedstaw io­ nej n a scenie od tej, k tó ra je st p o dan a przez re la ­ cję b o h a te ró w d r a m a tu 4. Różnice m iędzy nim i 4 I. Sław ińska: P rzyw ołan ie p rzestrzeni w dramacie S ło­

wackiego «Zawisza Czarny». W: S ceniczny gest poety. Zbiór stu diów o dramacie. Kraków 1960; I. Sław ińska: Znaki prze strze n i teatraln ej w «Krakusie». W: R eżyserska ręka

Przestrzeń relacjo­ nowana jest w iększa

(9)

Obiektywizm i subiekty­ wizm

nie po legają w ty m w y p a d k u na ich n asy cen iu szczegółam i, ten m om ent nie je s t tu w cale b ra n y pod uw agę. D otyczą one odm iennego sposobu p r e ­ zen tacji obu p rze strz e n i oraz zam kniętego bądź otw artego c h a ra k te ru p rze strz e n i p rzed staw io n ej. A nalogia z d ra m a te m nie m oże b yć tu oczyw iście pełna. Sposób p rez e n ta c ji obu p rze strz e n i nie je s t bow iem w pow ieści k ry m in a ln e j ta k ra d y k a ln ie o dm ienny, jak w dram acie. P rz estrz e ń zw iązaną ze śledztw em p rzed staw ia w tej pow ieści p rz e ­ w ażnie n a rra to r. P u n k t w idzenia tego ostatniego na ogół nie je st zbliżony do p u n k tu w id zenia żad ­ nej z w y stę p u ją c y ch osób, jeżeli zaś n a w e t ta k b yw a, to n ajb liższy je s t m u k ą t p a trz e n ia osoby prow adzącej d o c h o d z en ie 5. P rz estrz e ń ta jest w ięc p rezen to w an a raczej z a u k to rialn e g o bądź p erso ­ n aln eg o p u n k tu w idzenia, przew ażnie zo biek tyw i­ zowanego, ale zw iązanego z p rze d staw ia n y m w n ę ­ trzem , a w ięc o dość og raniczonym polu w idze­ nia. Inaczej jest z p rze strz e n ią relacjo n o w an ą w zeznaniach św iadków czy ra p o rta c h w y w iad o w ­ ców — jest ona p rezen to w an a z subiek tyw nego p u n k tu w idzenia, szczególnie u jaw niająceg o się w w ypow iedziach św iadków , nioszących w szelkie cechy Ich-Form , a le za to d aleko m niej o g ran i­ czona. Różnice te jeszcze n ie pozw alają mówić 0 odm iennej k a te g o rii istn ien ia św iata p rz e d sta ­ w ionego p rzez rela cje od św ia ta tw orzonego przez w ypow iedzi n a rra to ra . Ale ja k w dram acie, tak 1 tu ta j p rze strz e ń rela cjo n o w a n a je s t znacznie szersza. P o ja w ia ją się w niej obce k ra je (zw łasz­ cza w u tw o rach , w k tó ry c h zagadka k ry m in a ln a zw iązana je s t z p rze m y te m czy p rzestęp stw am i

Norwida, K raków 1971; F. C. Maat je: Versuch einer Poetik des Raumes. Der lyrische, epische und dramatische Raum.

„Zagadnienia R odzajów L iterackich” t. 11 z. 1(20).

5 Zob. A. M artuszewska: Niektóre właściw ości stru ktu ry

polskiej współczesnej powieści krymin alnej. W: Formy literatury popularnej. W rocław 1973 (w druku).

(10)

99

dew izow ym i), inne m iasta, rozległe obszary. P rz e ­ strzeń ta m a c h a ra k te r o tw a rty . J e s t także p rz e ­ strzenią nieciągłą. O ile bow iem zm iana m iejsca dochodzenia każdorazow o jest um oty w ow ana i w i­ dzim y zawsze m ilicjan ta przejeżdżającego służbo­ w ym w ozem ,,na sy g n ale” od m iejsca dokonania p rze stęp stw a do kom endy, o ty le tu ta j p rzerzu ca­ nie się z jedn eg o m iasta do dru gieg o nie jest w cale przedstaw io ne, a m o ty w acja tego przenoszenia się uzasadniona je s t ty lk o w sferze śledztw a, czyli w innym niż relacjon o w an y m czasie.

Ш

„Śnieg zaczął padać już koło po­ łudnia. A pod w ieczór zam ienił się w siąpiący kapuśnia­ czek. Chodniki i jezdnie ulic szybko pofcryły się grubą w arstw ą brudnobiałego błota (...).

W Pałacu M ostowskich — Kom endzie M ilicji stołecznego m iasta W arszawa — tej nocy paliły się tylko nieliczne światła. Taka deszczowa pogoda to dla m ilicjantów chw ila w ytchnienia (...).

W dyżurce przy w ejściu siedział m ilicjant z odznakami sierżanta. Pił herbatę i rozm awiał z dwoma kapralami, którzy podobnie jak on pełnili dzisiaj służbę przy drzwiach w ejściowych.

— Pogoda, że psa nie w ygoni n a dwór — zauw ażył jeden z kaprali (...).

Za szklanym i drzwiami dyżurki zam ajaczyła jalkaś p o­ stać. Chwilę m ocowała się z klamką i w reszcie do dy­ żurki w szedł . człow iek w p ł a s z c z u ociekającym wodą. Nie m iał czapki, a jego dość długie ciem noblond w łosy były zupełnie m okre” *.

C y to w an y tu początek pow ieści E digeya p rz e d sta ­ w ia sy tu a c ję , w k tó re j p rzestęp ca (a w łaściw ie — rzeko m y p rzestęp ca, bo je s t o n n im ty lk o w e w ła ­ sn y m m niem an iu ) o dd aje się w ręce sp raw ied liw o ­ ści. F ra g m e n t te n rów nież p re z e n tu je dw a ty p y 6 J. Edigey: S trza ły na ro zstajnych drogach. W arszawa 1970, s. 5—6. Pewnej nocy w Pałacu M ostow ­ skich...

(11)

Sfery:

sacrum i profanum

przestrzeni. J e d n a z nich jest tą , w k tó re j żyje p o d ejrzan y , św iadek czy w reszcie zbrodn iarz, d ruga, k tó ra będzie później p rzestrzen ią dochodzenia, zw ią­ zana jest z osobą m ilicjan ta. N ieprzypadkow o w pierw szej z nich rozpętane są złe siły p rzy ro d y , w rogie człow iekowi. Dzięki tem u d ru g a s ta je się m iejscem zacisznym , p rzy tu ln y m , ostoją, sch ro ­ nieniem . Obie bow iem n a p ra w d ę istn ie ją dopiero w zestaw ieniu ze sobą. Nie jest t u już w ażn y ani sposób ich p rezen tacji, a n i ich zw iązek z p rze ­ strzen ią pozaliteraeką. Znaczące są w łaśn ie je d y ­ nie ich w zajem n e re la c je sp raw iające, iż p rze­ strzeń , w k tó re j obraca się zbrodniarz, czy n aw et ty lko p o d e jrz an y lu b św iadek, s ta je się p rze strz e ­ nią pro fan u m , podczas gdy przestrzeń zw iązana z osobam i m ilicjan tó w n ab ie ra w szelkich cech p rzestrzen i sak raln ej.

P ierw sza jest sym bolem zbrodni, przestępczości, niepew ności, m euporządkow ania i chaosu, złych m ocy grążących człow iekow i; d ru g a n a to m ia st s ta je się synonim em społecznego ładu, bezpieczeń­ stw a, spokoju i p raw ie błogosław ieństw a. Je d n ą od d ru g iej odgranicza m ity czn y próg, k tó ry m s ta ­ je się w ty m w y p a d k u d y ż u rk a m ilicyjna. P rz e ­ strz e ń „k o m en dy ” bow iem , ja k każdą przestrzeń sak raln ą, cechuje „ ta b u ” , niedostępność dla n ie w ta ­ jem niczonych. A nalogii tak ic h m ożna b y snuć w ięcej, gdyż p rzestrzeń dochodzenia stanow i też c e n tru m pow ieściow ego św iata, co je st jedną z podstaw ow ych cech p rze strz e n i s a k r a ln e j7. Isto tn a zresztą jest nie ilość analogicznych cech, ale ich funkcja.

W cyto w any m fragm encie fu n k cja w artościow ania przestrzen i należy do sił p rzyrody. Nie ty lko im jed n ak pow ierzono różnicow anie sacrum i pro fa­

n u m . S ak ralizacja p rze strz e n i „ m ilic y jn e j” doko­

7 Por. M. Eliade: S acrum , mit, historia. W y bór esejów. W arszawa 1970, s. 61 i n.; M. Eliade: T raktat o historii r e ­

(12)

101

n yw ana jest jeszcze w polskim k ry m in a le przez w iązanie jej z atm osferą do m u rodzinnego. Nie d arm o w iele polskich powieści k ry m in a ln y c h u m ie ­ szcza postać głów nego m ilicyjnego d e te k ty w a w otoczeniu różan ych tw arzy czek dziecięcych i zacisz­ nego dom ow ego ogniska, z którego dzw onek te le ­ fonu b ru ta ln ie w y ry w a go do zw alczania p rze stęp ­ czości. Pow iązanie tej kluczow ej p o staci z sym bo­ licznym ciepłem dom u i ro d zin y nie ty le bow iem spełnia fun k cję in d y w id u alizacy jn ą, ile w sp ółtw o­ rz y atm osferę przestrzen i sacrum, w k tó re j się ow a postać obraca. Nie d arm o tak że sta rsi ra n g ą ofice­ row ie zw racają się niek ied y do sw ych pow ieścio­ w ych pod w ładn y ch p e r „ sy n u ” czy n a w e t „synecz­ k u ” i p rze jaw ia ją iście m atczyną tro sk ę o ich zdro­ w ie i życie podczas a k c ji 8. Owo słow o jest tu ta j znam ienne.

Z w iązek z atm o sferą do m u nie jest oczyw iście ce­ chą ty lk o polskiego d etek ty w a^ b o h atera. K o jarzy się z nią także na p rzy k ła d postać S h erlocka H ol­ m esa. Co p raw d a w ty m w y p ad k u w y stę p u je tu nie ognisko dom owe, ale sta ro k a w a le rsk ie m ieszkanie, w iążące się jed n ak z w ygodą, k łęb am i d y m u z f a j­ ki, ogniem i... ciepłym i ra n n y m i pantoflam i. Z a­ gad k a k ry m in a ln a przychodzi t u tak że dość często z zadeszczonego św iata, na k tó ry żal kogokolw iek w y ganiać. Ten deszcz i w ia tr sym bolizują je d n a k ­ że w agę problem u, k tó ry m usi być n iesłychanie w ażny, skoro n aw et n a ta k ą pogodę ktoś ud aje się z nim do S h erlo ck a H olm esa, ab y m u go p rz e d sta ­ wić d o rozstrzy g nięcia 9. R anne p a n to fle nie pełn ią tu ro li sym bolu bezpieczeństw a i spokoju, są r a ­ czej n arzędziem stw a rz a n ia k o n tra s tu m iędzy s ta - ro k aw a le rsk im sa fan d u lstw em b o h a te ra, jego p o ­ 8 Zob. M. Butrym: U m arły m w s tę p wzbroniony. Warszawa 1972, seria Ewa W zywa 07... nr 50.

9 Z taką sytuacją spotykamy się np. w opowiadaniu Pięć

p e s te k pomarańczy. W: A. Conan Doyle: P rzy gody S h e r­ locka Holmesa. W arszawa 1972.

Ciepełko domu rodzinnego Ranne pantofle i deszczowa pogoda

(13)

102

K to może b yć d etek ty­ wem?

zorną ospałością i niedołęstw em , a rew elacyjną działalnością jego mózgu.

W to w arzy stw ie żony p o jaw ia się też dość często kom isarz M aigret Sim enona. A tm osfera świętości dom ow ego ogniska nie jest tu jed n a k specjalnie za­ znaczana — żona przede w szy stkim „uczłow iecza” postać kom isarza, w kracza tam , gdzie ścisłe p rz e ­ p isy obow iązujące p o licjan ta n a służbie nie pozw a­ la ją działać h u m a n ita rn ie głów nem u bohaterow i. W pew nej m ierze w ięc i n a jb a rd zie j znane p o s ta ­ cie lite r a tu r y k ry m in a ln e j zw iązane są z a u rą do­ m u, choć przew ażnie nie p ełn i ona do tego sto p n ia fu n k cji sak ralizu jącej p rze strz e ń otaczającą p o l­ skiego d e te k ty w a -m ilic ja n ta w naszej po w ojen nej powieści k ry m in aln ej.

S ak ralizacja p rze strz e n i m ożliw a jest dzięki je d n e j jeszcze, dotychczas nie w spom inanej, ale p rz e w a ż ­ nie dość ściśle w om aw ianej pow ieści p rz e s trz e g a ­ nej zasadzie — w y k lu czan iu się p rzestrzen i „•.mili­ c y jn e j” i p rzestrzen i zw iązanej z osobą zbrodńitarza. W około 80% polskich pow ieści k ry m in a ln y c h o s t a t ­ nich la t głów nym d e te k ty w e m je st m ilicjan t, n a j­ częściej oficer n a służbie. W pływ a n a to zapeewne zasada praw dopodobieństw a, o rg an izu jąca w ie le czynników s tru k tu ra ln y c h tej pow ieści. D ete k d y w - -a m a to r nie m iałb y bow iem dostęp u do m ateriiałó w śledztw a, nie m ógłby się też posługiw ać s k o m p lik o ­ w a n ą tech n ik ą m u służącą, chociażby daktylcosko- pią. D etek tyw i p ry w a tn i w naszej pow ojennej | rze ­ czyw istości de facto nie istn ieją . Siłą rzeczy w ięc śledztw o pow ieściow e o bejm u je m ilicjan t n a fsłu ż­ bie, d z iałający jak n a jb a rd zie j urzędow o. Jeddynie na p raw a ch w y ją tk u b yw a o n w ciąg n ięty do doocho- dzenia podczas u rlo p u , dzięki przypadkow i (coczy- w iście i wów czas p raw ie n igdy n ie byw a p o d e jr z e ­ w any).

D etek ty w b ędący osobą p ry w a tn ą , a ty m b a m łz ie j d e te k ty w -a m a to r, w y stę p u ją c y dość często w / po­ w ieści zachodnioeuropejskiej, może n a tu ra ld n y m

(14)

103

praw em znajd o w ać się na m iejscu p rze stęp stw a przed jego popełnieniem i w tra k c ie teg o czynu. Może też osobiście znać p o dejrzan y ch , a także p rze­ stępcę. Pow ieść p o słu g u jąca się tą postacią często w prow adza n a jp ie rw w atm o sferę zbrodni, jej p sy ­ chologiczne m o tyw y, zazn ajam ia n as z b o h a te ra ­ m i później posądzonym i o jej dokonanie. D opiero w połowie u tw o ru zostaje popełnione przestępstw o. P rzestrzeń , w k tó re j obraca się d e te k ty w -a m a to r, p o k ry w a się albo p rzy n ajm n iej zazębia z p rz e strz e ­ nią zbrodniarza.

P rz estrz e ń bohatera-m ilicjiainta je st zasadniczo od­ dzielona od tej, w k tórej działał przestęp ca. P rzed e w szystkim d y sta n se m czasow ym , ale nie ty lk o nim . M ilicjant, zgodnie z praw idłow ością d ziałania org a­ nów spraw iedliw ości, zjaw ia się n a m iejscu zbrod­ ni już po znik n ięciu z niego przestęp cy . N iezm ier­ nie rzadko też p rzeprow adza ta m w łaściw e dochodze­ nie, gros tego ostatniego odbyw a się w e w pom n ia- nej ju ż kom endzie, z k tó rą p rze strz e n n ie postać m ilic ja n ta je st zw iązana w sposób n a jb a rd zie j trw a ­ ły. W tym sam y m czasie, w k tó ry m toczy się śledz­ tw o, p rzestępca obraca się w e w łasn ej p rzestrzen i, k tó ra bardzo często p rzy b ie ra k s z ta łt „ p rzestrzen i ucieczki” (m ałe m iasteczko, góry, opuszczona g a­ jó w k a w lesie, p ró b y p rzed o stan ia się za g ran icę czy ucieczki s ta tk ie m obcej b a n d e ry itp.). T en o s ta t­ ni ty p p rz e strz e n i najczęściej zresztą n ie je st w u tw o rze p rzed staw ian y . Z etknięcie obu bo h ateró w i obu ty p ów p rze strz e n i n a stę p u je dopiero w m o­ m en cie ro zszy frow ania zagadki zbro dn i (często po­ p rzedzonym m rożącym k re w w żyłach pościgiem). J e s t to jed n a k zetknięcie się chw ilow e. D rogi m i­ lic ja n ta i p rze stęp c y rozchodzą się pod koniec u tw o ­ r u d iam e tra ln ie .

W re z u lta c ie w ięc na płaszczyznę p rze strz e n i p rze d ­ staw io n ej w u tw o rze jako p raw dopodobna, odsy­ łają c e j czy telnika do p rze strz e n i rea ln ej, n ak ład a się płaszczy zna p rze strz e n i w arto ścio w anej, m ity cz­

Izolacja przestrzeni — m ilicjanta i przestępcy

(15)

104

Sacrum.

zdegradowane

Archetyp recepcji

nej. P ozy ty w n ie w arto ścio w an a — to p rze strz e ń „ m ilic y jn a ” , zw iązana z tro p ien iem i ze zw alcza­ niem zbrodni, n e g aty w n ie — p rzed e w szy stk im p rze strz e ń przestępcy. W artościow anie owo, p osu­ w ające się aż do sa k ralizacji jednego ty p u p rze ­ strzen i, m a c h a ra k te r ten d en cy jn y . S a c r u m zostało tu ta j zdegradow ane, nie ty lk o bow iem słu ż y w alo­ ry zacji zjaw isk de facto św ieckich, ale znalazło się na u słu g ach lite r a tu r y d ru g o rzęd n ej o w y ra ź n y m pro filu dydak tyczn y m .

IV

Rozróżnienie p rzestrzen i, w k tó rej d ziałają organa spraw iedliw ości, i p rz e strz e ­ ni, w k tó rej obraca się przestępca, n a su w a p rz y ­ pom nienie naszkicow anych już opozycji is tn ie ją ­ cych m iędzy p rzestrzen ią, w k tó re j toczyło się śledz­ tw o, a p rzestrzen ią św iadków , w ty m i zb ro d niarza. Ta pierw sza jest ograniczona, zam k n ięta ścianam i pokoju, p iln ow an a przez d y ż u rn y c h m ilicjan tó w k ieru jąc y c h ru ch e m person alny m . D ru g a jest o tw a r­ ta, nieograniczona. W procesie recep cji u tw o ru u p rzekornego czytelnika, w b rew w szelkim d y d a k ­ ty czn y m usiłow aniom au to ró w po lskich k ry m in a ­ łów, może tu zadziałać a rc h e ty p w a rto śc iu ją c y Obie te opozycyjnie ustaw io ne p rze strz e n ie zu pełnie od­ m iennie. P rz estrz e ń , w k tó re j o b rac a ją się św iadko­ wie, p o d ejrzan i a tak ż e przestępca, nosi w szelkie znam iona sw obody i z tego też w zględu m oże być w artościo w an a pozytyw nie. Co p raw d a liczby m ó­ w ią, iż w około 50% zb rodnia pow ieściow a zostaje d okonana we w n ę trz u m ieszkalnego dom u, je d n a k ­ że w u tw o rac h b ardziej b y w a ją rozbudow ane te sceny zw iązane z p rzestępstw em , k tó re się toczą n a zew nątrz budyn k ów , bardziej się przew ażnie u p a m ię tn ia ją jako w y raźn iej ek spresy w ne. Ze „zb rodnią po p o lsk u ” k o ja rz y się też najczęściej

(16)

105

atm osfera ro m an ty czn ie pojm ow anej n a tu ry , ry k w ichru, szum zaw iei, chociaż oczyw iście i tu m am y do czynienia już ty lk o z w y ta rty m i zdegradow a­ nym schem atem ro m anty czn y m . Do m om entu fin ału — z p rzestęp cą w iążą się też na ogół o tw a rte p rze­ strzenie. K ied y dochodzi do szaleńczego pościgu — k ie ru je nim przestęp ca, gdyż jako u ciek ający w y ­ znacza k ieru n ek . S zlachetnem u zbrodniarzow i (po­ stać to jed n a k w polskim k ry m in a le rzadka) n a tu ra sprzy ja, um ożliw ia m u nieh ań b iącą śm ierć, np. n a d nie przepaści. Ta też jedna, ale isto tn a i znam ien­ na cecha p rz e strz e n i — jej o tw a rty c h a ra k te r — m oże w procesie odbioru doprow adzić do uznania jej za b ard ziej cenną niż pozostałe.

P rzestrzeń , z k tó rą zw iązany je s t detek ty w , jest z n a tu ry zam k n ięta. Z am k nięty , a przez to niem iły chyba nie ty lk o dla człow ieka cierpiącego na k lau - strofobię, u k ła d pokoi pow ieściow ej kom endy, w n ę trz pom ieszczeń, w k tó ry c h ro zg ry w a się do­ chodzenie, wozów m ilicyjnych. Nie w idzim y głów ­ nego b o h a te ra polskich o sta tn ic h pow ieści k ry m i­ nalny ch — m ilic jan ta w pow iązaniu z p rzestrzen ią n a tu ry . O bszar, w k tó ry m on się porusza, nosi w szelkie znam iona p rzestrzen i k u ltu ry . Ta o sta tn ia n a to m ia st w procesie ro zw o ju cyw ilizacji coraz m niej się n a d a je do uzn aw an ia za sacrum, coraz b ardziej s ta je się te re n e m budzącym niepokój. Ale dzieje się to b yć może, ja k już w spom niano, jako a k t przek o ry w obec w y stęp u jącej w polskich w spół­ czesnych k ry m in a ła c h p rze strz e n i w artościow an ej w sposób n iedw uznaczny.

Otwarta przestrzeń przestępcy

Cytaty

Powiązane dokumenty

Następnie nauczyciel pyta uczniów, jak rozumieją czas dzieła (okres czynności komunikacyjnych oraz jako okres zawartości fabularnej). Uczniowie w formie notatki zapisują

W wyniku deflacji na skarpie wyrobiska górniczego odsłonięta została tekstura w ławic y piasków mioceńskich.. Smugawania i laminacja piasków drobnoziarnistych miocenu,

Podsumowując: rola organizacji pozarządowych węgierskich mniejszości w reprodukcji narodowej kultury nie wykracza zazwyczaj poza granice państw, które one zamieszkują –

This paper focuses on the design of prefabricated low rise barrel vaults, composed of circular segments, strengthened with tensioned ties, to reduce the bending moments,

Najbardziej interesu- jące wydają się bowiem przekraczająca granice pokoleń i programów artystycznych powszechność metafory szkoły oraz występujące na tym

[r]

Mimo tego m ożem y stw ierdzić, że jest ona najw cześniejsza spośród czterech pow iastek... Żadnego- kolofonu tam nie było

Do zasobów dokumen- tacji źródłowej Alina włączyła także z powodzeniem źródła mówione, czego świa- dectwem była seria rozmów z twórcami filmowymi i uczonymi zajmującymi