• Nie Znaleziono Wyników

Głos Słupski, 2005, grudzień, nr 298

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Głos Słupski, 2005, grudzień, nr 298"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

G Ł O S S Ł U P S K I

D Z I E N N I K P O M O R Z A Ś R O D K O W E G O Uwaga, Czytelnicy

Dziś

świąteczny M a g a z y n 1

S e r d e c z n i e z a p r a s z a m y d o l e k t u r y ś w i ą t e c z n e g o w y d a n i a n a s z e g o M a g a z y n u . D z i ś 3 2 s t r o n y , n a k t ó r y c h z n a j d z i e c i e P a ń s t w o w i e l e ś w i ą t e c z n y c h s m a k ó w , z a p a c h ó w i k l i m a ­ t ó w , a w ś r ó d n i c h m . i n . :

K W z r u s z a j ą c a o p o w i e ś ć o P a p i e ż u - P o l a k u ii G w i a z d k a n a e u r o p e j s k i m

n i e b i e

K 8 0 0 w i g i l i j n y c h p i e r o g ó w w j e d n y m d o m u

* E l e g a n t P a r l a m e n t a r n y

• M i s t r z S z a r y c h K o m ó r e k S z a n o w n i C z y t e l n i c y , p r z y ­ p o m i n a m y , ż e w p i ą t e k 2 3 g r u t i n i a o d d z i a ł y r e d a k c j i i b i u ­ ra o g ł o s z e ń p r a c u j ą j a k w k a ż ­ d y p o w s z e d n i d z i e ń . N a t o ­ m i a s t w ś w i ę t a , o d s o b o t y d o p o n i e d z i a ł k u , n a s z e b i u r a o g ł o s z e ń i r e d a k c j e s ą z a ­ m k n i ę t e . P o n a s t ę p n e w y d a ­ n i e „ G ł o s u " z a p r a s z a m y j u ż w e w t o r e k ! W e s o ł y c h Ś w i ą t !

Elektryzujący prezent:

Potaniał prąd

Prawdziwy świąteczny prezent sprawił mieszkańcom Słupska koncern Energa. W przyszłym roku spokojnie będziemy mogli dłużej palić choinkowe lampki, siedzieć przy komputerze i nie biegać z pokoju do pokoju, aby gasić światła... To nie żart;

prąd w regionie słupskim... potanieje!

Już od stycznia 2006 roku nasze rachunki za prąd będą o 1,23 procent niższe. Statystyczna rodzina, która w 2006

roku zużyje tyle samo prądu, co w tym, w c i ą g u

Na zdjęciu: - Jeżeli ceny energii rzeczywiście spadną, to w przyszłym roku kupię jeszcze więcej lampek, żeby rozświetlić na święta dom i ogród- mówi Wioletta Gliniecka ze Słupska.

roku zapłaci za energię o prawie 10 złotych mniej. Dzięki temu mieszkań­

cy regionu będą płacić jedne z niż­

szych rachunków w Polsce; np. w Lu­

blinie roczne rachunki są aż o 90 zł wyższe, niż u nas.

Tb bardzo dobra wiadomość, tym bardziej że jeszcze kilka dni temu mó­

wiło się podwyżce cen energii. - Ow­

szem, kilka dni temu zapowiadałem podwyżkę - przyznaje M i r o s ł a w Wrocławski, rzecznik koncernu Energa. - Wtedy jednak nie znałem jeszcze danych dla poszczególnych zakładów w różnych miastach na te­

renie naszego koncernu. Po szczegóło­

wych obliczeniach wyszło, że w Słup­

sku stawki taryf, z których najczęściej korzystają gospodarstwa domowe...

spadną. Tb dlatego, że Energa musia­

ła ujednolicić taryfy dla wszystkich swoich zakładów. I tam, gdzie cena była najwyższa, teraz będą obniżki.

Są też inne powody. - Słupski zakład, zanim rok temu przystąpił do koncer­

nu, był mały. Wtedy na przykład dla Słupska kupowano rocznie 15 trans­

formatorów, teraz cały koncern kupuje 800 i płaci za nie atrakcyjnie niską cenę. Tb daje oszczędności - tłumaczy M. Wrocławski.

- No, nareszcie jakaś dobra wia­

domość. Co prawda 10 złotych mniej w ciągu roku to nie jest wie­

le, ale dzisiaj, kiedy wszystko dro­

żeje, to i z tego trzeba się cieszyć - komentuje wiadomość M i r o s ł a w K a l i n o w s k i , rencista ze Słupska.

W przyszłym roku oprócz nas mniej za prąd zapłacą tylko miesz­

kańcy Kalisza i Wałbrzycha. Nieste­

ty, obniżki nfe odczują przemysłowi odbiorcy energii elektrycznej. Oni zapłacą trochę więcej. Ich przyszło­

roczne rachunki wzrosną o 0,3 pro­

cent, (nik)

Już w środę 28 grudnia z „Głosem Słupskim"

12-stronicowyĘ

z imionami

s

Lu

^T

' barwny

Wył ączny partner wydani a Świąteczny poradnik

J a k w święta dojechać autobusem do rodziny, gdzie udać się po pomoc, kiedy po wigilijnej kolacji rozboli brzuch albo w jakim sklepie zapo­

minalscy będą mogli kupić mók do klusek? Żeby bez celu nie biegać po mieście, wystarczy mieć „Głos Słupski". Wszystkie te informacje znajdziecie Państwo dziś n a stro­

nie 32. naszej gazety, (nik)

Z a b ó j c y a p t e k a r k i o s k a r ż e n i

Bandyci staną przed sądem! Po 16 latach od brutalnej zbrodni słupskiej aptekarki Marianny P. słupska Proku­

ratura Okręgowa rozprawiła się z jej zabójcami. Akt oskarżenia jest już w sądzie. To pierwsza sprawa wykryta przez policjantów ze specjalnej sek­

cji Komendy Wojewódzkiej w Gdań­

sku, zwanej Archiwum X.

76-letnia Marianna P. zginęła w nocy z 15 na 16 września 1989 roku.

Bandyci weszli do jej mieszkania, udając pracowników gazowni. Tortu­

rowali ofiarę ponad 9 godzin. Łamali jej kości, cięli ciało, tłukli, przypieka­

li rozgrzanymi nożami. Jej o pięć lat

starsza siostra - nieżyjąca już dzisiaj Józefa G. - przeżyła napad. Opraw­

cy ograbili mieszkanie na półtora miliona ówczesnych złotych. Bezkar­

nie żyli 16 lat. Dopiero w lipcu tego roku policjanci z Archiwum X zatrzy­

mali 50-letniego J e r z e g o U. ze Słupska. Pomogły odciski palców w komputerowej bazie i ślady DNA pozostawione n a niedopałkach pa­

pierosów. Jerzy U. nie wydał współ­

sprawców. J e d n a k oni sami dali o sobie znać Do aresztu, gdzie siedział Jerzy U., przekazem pocztowym wysłali.... tysiąc złotych na wsparcie kompana. To bracia P. - 44-letni

„Cicha noc, święta noc!

pokój niesie ludziom wszem,.."

W tę cichą, Świętą Noc Bóg wszedł w historię każdego człowieka, aby już nigdy nikt nie był sam.

By zawsze towarzyszyła mu Miłość. Niech światło Betlejemskiej Gwiazdy prowadzi nas drogą nieustającej ufności i otwiera nasze serca na tę Miłość i bliźnich.

Niech Święta Bożego Narodzenia upłyną w zdrowiu, pokoju i radości, a Nowo narodzony niech błogosławi nasze rodziny i codzienną pracę, niech wniesie w nasze 2 życie wzajemne zrozumienie i życzliwość. Niech obdarzy S wszystkich obfitymi łaskami na cały

nadchodzący Nowy Rok.

Maciej Kobyliński A n n a Bogucka-Skowrońska Prezydent Miasta Słupska Przewodnicząca R a d y Miejskiej

niosących spekój i ehyeczynek, wypełnionych wieścią i milo scìa, zhtùma, cflyntizMu i pcqcty ìucha % | 0M2 wielu sukcesów i spełnienia mameń fo/^ew^m 2006 %bku /UieszkańcetH "peitiCtM ćźachcinieĄC

w imieniu £>amc?zą} u tOcjewé&tUvd éìackèbnicfemoPski&Q»

składają

ICatcl Ósemki

'pvxewóènuzacy sejmiki*

Mariusz i 42-letni \

5*isf/

Sławomir. - Wszyscy V' ^ L *!V ' zostali oskarżeni o za­

bójstwo i rozbój - mówi Tomasz Wa­

lendziak ze słupskiej Prokuratury Okręgowej. - Przyznali, że byli na miejscu zbrodni, ale każdy z nich po­

mniejsza swoją rolę.

Oskarżonym grozi 25 lat więzienia, bo w chwili zbrodni Kodeks karny nie przewidywał dożywocia. Obowią­

zywała natomiast k a r a śmierci, któ­

rej w Polsce już się nie orzeka. Jed­

nak sąd może zdecydować, że mor­

dercy będą sądzeni według nowych przepisów, (ber)

Interglobus Tour

Tel. 91 48 50 422

Liniowe transfery na lotniska

oraz w renomowanych biurach podróży

Miejska szopka

z owieczkami

Ś w i ą t e c z n y k l i m a t opanował cały S ł u p s k . W c e n t r u m , j a k co roku, s t a n ę ł a ogromna choinka, a pod nią stajenka, w której obok fi­

g u r ś w i ę t y c h z n a l a z ł y się żywe zwierzęta. Taki żłóbek najbardziej podoba się najmłodszym słupsz- czanom.

(nik)

drzwi, szafy, okna - pcv rolety, żaluzje, meble kuchenne

m POKA

1 «

\ U RT-DETĄL POKAZ!

B A Z Y G AM L - A D G E T

Koszal in ul. Pi łsudski ego 4

sylwestrowe gotowe zestawy <

tel. kom. 0501 188 232 fajerwerków \ (094) 341 41 40 do samodzielnej obsługi j

DODATEK P E Ł N Y Z D R O W E G O ŻYCI A

D z i a ł S p r z e d a ż y R e k l a m : Monika G a ń c z a tel. (94) 347 35 75 fax. (94) 347 35 71 tel. kom. 504 730 2 8 3

W Y D A N E W I K A Ż D Ą S O B O T Ę

GŁOS KOSZALIŃSKI /GLOS SŁUPSKI

212 tys. Czytelników

Cheurolet pod choinkę Ostatni dzień wydawania nagród!

Drodzy Czytelnicy, przypominamy, że dzisiaj, tj. 23 grudnia, mija ter­

min odbioru nagród. Wygrane nieodebrane zostaną rozdysponowane 4 stycznia 2006 r. podczas losowania dodatkowego. Warunkiem uczest­

nictwa w tym losowaniu jest dostarczenie do 30 grudnia (do siedziby redakcji w Koszalinie ul. Mickiewicza 24 lub w Słupsku ul. Filmowa 2) w zwykłej kopercie kompletu kuponów wraz z kartą konkursową.

Czeka na Państwa jeszcze wiele atrakcyjnych nagród takich jak sprzęt

RTV i AGD. (ania) U KA'

(2)

G^os K O S Z A L I Ń S K I / G Ł O S S Ł U P S K I

ŚWIAT / KRAJ / REGION

P i ą t e k - poniedziałek 2 3 - 2 6 . 1 2 . 2 0 0 5 r.

K O M E N TA R Z

Radosław Sikor- 1 skl, minister obro­

ny:

- Rząd rozważa dwa warianty wycofania polskich wojsk z Iraku - ujawnił. J a k wyjaśnił, są to:

zupełne wycofanie wojsk polskich z Iraku lub przedłużenie ich obecności w zmniejszonym liczebnie składzie. W tym drugim przypadku nowa zmiana liczyła­

by nie więcej niż 900 żołnierzy, wobec około 1450 obecnie, i miałaby charakter doradczo- -szkoleniowy.

- Decyzja w sprawie przyszłości kontyngentu RP ma zostać podjęta jeszcze w tym roku, po powrocie z Iraku premiera Kazimierza Marcinkiewicza.

Premier chce przed ostateczną decyzją usłyszeć od władz irac­

kich, jakie są ich zamierzenia i postulaty wobec Polski. Dopiero wtedy, po konsultacji ze stroną amerykańską, rząd przyjmie uchwałę, na podstawie której prezydent Lech Kaczyński wyda postanowienie, (mro)

I T R A K

R

ozmowy przedstawicieli rzą­

du polskiego i irackiego do­

tyczyły nie tylko spraw politycz­

no-wojskowych, ale także współ­

pracy gospodarczej oraz kultural­

nej i naukowej. - Najwyższy czas na zacieśnianie współpracy. To także dowód postępującej stabi­

lizacji i demokratyzacji Iraku- po­

wiedział Marcinkiewicz. Poruszo­

na została też kwestia irackiego długu wobec Polski. Dżafari za­

znaczył, że Irak jest obecnie w szczególnej sytuacji i jego zobo­

wiązania płatnicze wymagają wy­

jątkowego traktowania przez inne kraje. Ma też nadzieję, że sprawę uda się załatwić za pośrednic­

twem Klubu Paryskiego, który postanowił już umorzyć znaczną część irackiego długu, (mro)

N a s i ż o ł n i e r z e z o s t a n ą j e s z c z e rok ? |

„Tajemnica" premiera

Ż o ł n i e r z e n i e k t ó r y c h k r a j ó w j u ż o d l i c z a j ą m i e s i ą c e d o w y j a z d u z I r a k u . N a s i n a r a z i e n i e w i e d z ą , k i e d y t o n a s t ą p i . N a s z r z ą d n i e w y k l u c z a , ż e p o l s k i e w o j ­ s k a z o s t a n ą t a m j e s z c z e p r z e z r o k .

IK RA J

g Kazimierz Marcinkiewicz spotkał się z polskimi żołnierzami stacjonującymi w Iraku. Już niedługo ma się oka- i zać, czy nasze wojska zostaną tam jeszcze przez rok.

J a k już informowaliśmy, mówi się, że Wielka Bry­

tania w przyszłym roku - może już w maju - wycofa swoje wojska z Iraku. J u ż rok temu Korea Południo­

wa zadecydowała, że ich żołnierze zakończą swoją misję na koniec 2005 roku. Niektóre kraje już zrezy­

gnowały. Stało się t a k m.in. z Hiszpanią, która podję­

ła taką decyzję po zamachu Al-Kaidy w Madrycie 11 marca 2004 roku. N a w e t Stany Zjednoczone powoli skłaniają się ku wycofaniu swoich wojsk. ,

Tymczasem n a s i żołnierze mogą zostać w I r a k u przez kolejne 12 miesięcy. Sugeruje to K a z i m i e r z M a r c i n k i e w i c z , który odwiedził naszych żołnierzy.

Przy tej okazji spotkał się również z premierem Ira­

ku I b r a h i m e m D ż a f a r i m i z prezydentem Dżalalem Talabanim. - Siły irackie potrzebują 12 miesięcy, by

I NA SZA S O N D A

osiągnąć pełną gotowość do przejęcia odpowiedzialno­

ści za polską strefę w Iraku - powiedział w Bagdadzie premier. Potwierdził to sam szef irackiego rządu. - Nagłe opuszczenie przez polskie wojska środkowo-po- łudniowej strefy stabilizacyjnej w Iraku wytworzyło­

by „próżnię bezpieczeństwa", bo siły irackie nie są jesz­

cze w stanie samodzielnie zapewnić bezpieczeństwa w swoim kraju - stwierdził.

Premier Marcinkiewicz nie chce jeszcze otwarcie mówić o swoich poglądach na ten temat. Z jego „okrą­

głych" wypowiedzi można wywnioskować, że skłania się ku temu, aby polscy żołnierze jeszcze w Iraku po­

zostali. Wiadomo na razie na pewno, że rząd polski decyzję podejmie w ciągu kilku najbliższych dni i przedstawi ją prezydentowi.

(mro)

C z y n a s i ż o ł n i e r z e p o w i n n i p o z o s t a ć w I r a k u ?

T a k i e p y t a n i e z a d a l i ś m y n a s z y m C z y t e l n i k o m . O t o i c h o p i n i e .

3 , 8 3 3 3 - 0 , 0 0 1 5

A M E R Y K A Ń S K I

średni zmiana

3 , 2 3 9 3 + 0 , 0 1 4 8

jT^D Losowanie l 'Uy z czwartku 22.12

i-** MULTILOTEK 4, 7, 9 , 1 0 , 1 4 , 1 7 , 29, 30, 33, 36, 4 6 , 5 3 , 5 5 , 5 6 , 5 8 , 6 3 , 7 4 , 7 6 , 7 7 , 7 9

TWÓJ SZCZĘŚLIWY NUMEREK Losowanie I: 3 , 1 8 , 30, 38

Losowanie II: 26 Wygrane ze środy 21.12

E X P R E S S LOTEK:

I stopnia - brak, II - 943,60 zł, III - 35,70 zł

DUŻY LOTEK:

I stopnia - brak, II - 4.381,10 zł, III - 133,70 zł, IV - 10,00 zł. (mro)

Aurelia G i b k a ze Słupska: - Jestem przeciwko wszelkim konfliktom zbrojnym, które do niczego dobrego nie prowadzą.

Uważam, że polskie wojska powinny wrócić do kraju jak najszyb­

ciej, gdyż w Iraku ginie mnóstwo niewinnych - ludzi. Wogóleniepo- g trzebnie zaangażowali- 3 śmy się w tę całą

| awanturę, której końca

* nie widać, (pio) '

A n d r z e j Osak ze

U

Słupska: - Jeśli zdecydowaliśmy się walczyć po stronie antysaddamowskiej koalicji, to nie <

powinniśmy wycofy­

wać się w połowie drogi. Byłoby to nie­

poważne w stosunku do naszych sojuszni­

ków, jak i samych Irakijczyków, którzy chcą bezpiecznie żyć.

Nie można ich zosta­

wić samym sobie, (pio)

U r s z u l a M a t y - s z e w s k a z Koszali­

na: - Od samego początku byłam przeciwna obecności naszego wojska w Iraku. Uważam więc, że nie powinni tam zostawać. Może tylko pod warun­

kiem, że będą jedynie szkolić innych, a sami walczyć nie będą. Przecież my tej wojny nie zaczynali­

śmy, (mro)

S ł a w o m i r R e z n e - r o w i c z z Koszalina: - Gdyby to ode mnie zależało, to żołnierze powinni wrócić na Nowy Rok. Wzięliśmy przecież udział w tych działaniach, a ktoś nas przy tym oszukał.

Amerykanie nam wiele naobiecywali i nic z tego nie mamy.

Politykom łatwo o tym decydować, bo nie ma tam ich synów, (mro)

IKR DN TKA P O T . T f T Y . T N A

. . J W A N I A

G I E Ł D O W E

W I G 35442>27 - ° '27%

O B R O T Y 488 min zł

Z a b r a ł t o r e b k ę

Nieustalony sprawca napadł na kobietę idącą ul. Zwycięstwa w Ko­

szalinie. Mężczyzna wyrwał jej to­

rebkę, w której było 700 zł, telefon i dokumenty.

(mas)

Z w i n ę l i b a n e r

B r a k b a n e r u reklamującego k a n d y d a t a na b u r m i s t r z a Szcze­

cinka J a c k a P i o t r o w s k i e g o za­

u w a ż o n o wczoraj r a n o przy ul.

J a n a Pawła II. Nie ściągnął go jed­

n a k ze ściany jego komitet wybor­

czy. Wątpliwe jest, byśmy kiedy­

kolwiek dowiedzieli się kto to zro­

bił. Z pewnością nie był to jego zwolennik. K o m i t e t zgłosi k r a ­ dzież na policję. S t r a t y szacuje się na ponad 1.000 zł.

(rob)

P r o m i l e n a d r o d z e

Dwóch pijanych kierujących wpa­

dło w ręce policji. Prawie 1,7 pro­

mila alkoholu w wydychanym po­

wietrzu miał 45-letni mężczyzna, który jechał oplem, stwarzając za­

grożenie w r u c h u drogowym na ulicy J a r a c z a w Słupsku. Z kolei w Główczycach rowerzysta wydmu­

chał 1,15 promila. Obydwu, oprócz u t r a t y prawa jazdy, grozi do dwóch lat więzienia.

W y z n a n i e K w a ś nie w s k ie g o |

P i ł e m w C h a r k o w i e

Dosłownie na dzień przed zakończeniem swojej prezydentury Aleksan­

der K w a ś n i e w s k i zdobył się na ujawnienie swoich chwil słabości. Przy­

znał się, że we wrześniu 1999 roku podczas wizyty na polskim cmenta­

rzu pod Charkowem pił alkohol. Przypomnijmy, że zdjęcia z tej uroczy­

stości obiegły całą niemal Europę i wywołały niemały skandal. Kwaśniew­

ski był blady, chwiał się i wspierał na stojących obok niego osobach. Padło wtedy podejrzenie, że był pijany. Kwaśniewski bronił się, że bolała go goleń. - Był to oczywiście trudny moment. Mówiąc szczerze, w tym stanie zdrowia, w jakim jechałem, tam w ogóle nie powinienem jechać. A tam na pewno trzeba było uniknąć pewnych sytuacji. Na wschodzie ludzie są gościnni. Byliśmy tam w dużej grupie, poczęstowano nas tym czy tamtym...

stwierdził wczoraj prezydent. Kiedy padło pytanie: „alkoholem?" Kwa­

śniewski odpowiedział: -Oczywiście, przecież nie wodą sodową. I być może dlatego efekt był taki, jaki był. Mogę tylko żałować, że w ogóle do tego do­

szło, ale nic nie wydarzyło się ponadto.

* * *

Prezydent podczas ostatniego dnia pełnienia tego stanowiska odwołał szefa gabinetu prezydenta W a l d e m a r a D u b a n i o w s k i e g o , p.o. szefa Kancelarii Prezydenta E d w a r d a S z y m a ń s k i e g o , s e k r e t a r z a s t a n u D a r i u s z a S z y m c z y c h ę i podsekretarza s t a n u Andrzeja M a j k o w s k i e ­ go ze swoich funkcji. Tymczasem do objęcia fotela prezydenckiego przy­

gotowuje się L e c h K a c z y ń s k i . Wczoraj złożył rezygnację z urzędu pre­

zydenta stolicy. Spotkał się także z warszawskimi radnymi, z którymi podzielił się opłatkiem i podziękował za współpracę. Przypomnijmy, że Lech Kaczyński został zaprzysiężony na prezydenta stolicy 18 listopada 2002 roku. (mro)

• Ś W T A T

Ta m iflu m u n i e s t r a s z n y

W i r u s m u t a n t

Lek tamiflu, który uważany jest za podstawową broń w walce z ptasią grypą, może okazać się nieskuteczny. Światowi eksperci stwierdzili, że niebezpieczny dla ludzi szczep H5N1 mutuje i staje się odporny m.in.

właśnie na ten lek. Tamiflu okazał się już nieskuteczny w leczeniu dwóch pacjentów. - Wirusy, takie jak wirus grypy, gwałtownie się zmieniają. Jeśli jedna z tych zmian daje im przewagę i większe szanse na przetrwanie jako wirusa, ta zmiana szybko staje się jego główną częścią - przekonuje ame­

rykańska wirusolog A n n e M o s c o n a . Dodaje też, że jeśli szczep ptasiej grypy zdołał się uodpornić na tamiflu, to oznacza to jednocześnie, że w krótkim czasie mutacja, która nie była odporna zniknie, i wirus będzie występował wyłącznie w odmianie odpornej na lek. A to z kolei oznacza, że trzeba opracować nową szczepionkę, inaczej zostaniemy bez żadnej broni do walki z ptasią grypą, (mro)

IK R A J .

B e z k o m pu t e r a a n i r u s z |

I n t e r n e t o w e z a k u p y

Polacy nie potrafią j u ż żyć bez komputerów. Niezbędne są już nie tylko w większości zakładów pracy i urzędach, ale również w domach. J a k się bowiem okazuje, niemal co drugi Polak z miasta ma w domu swój kom­

p u t e r - wynika z ostatnich b a d a ń Głównego Urzędu Statystycznego.

Zdecydowanie mniej komputerów - bo tylko w 30 procentach domostw - jest na wsiach. Łatwo się też domyślić, że częściej kupują je osoby za­

możne. Ci, którzy już się na sprzęt decydują, marzą też o podłączeniu do Internetu. W miastach dostęp do niego ma 30 procent badanych gospo­

darstw, n a wsi - 1 9 procent. I j a k już się do niego podłączą, to ruszają na zakupy. W ciągu ostatniego roku Polacy wydali na zakupy w Internecie ponad miliard złotych. W 2004 roku poziom wydatków kształtował się na poziomie 360 milionów zł. (mro)

L I C Z B A D N I A

tyle miliardów euro wyniosła ogólna pula wygranych w hiszpań­

skiej loterii bożonarodzeniowej. Dlatego też budziła ona wiele emocji. W czasie losowania głównej nagrody, które trwało trzy godziny, zamarł niemal cały kraj. Losy kupiło bowiem trzy czwar­

te Hiszpanów. Główna nagroda wyniosła trzy miliony euro.

2

Janusz Kurtyka został wybrany prezesem Instytutu Pamięci Narodo- I wej i zastąpi na tym miejscu Leona Kłeresa. Senat przyjął bowiem jego

kandydaturę. Za głosowało 75 senatorów, 10 było przeciw, 6 wstrzyma-

| ło się od głosu, jeden głos był nieważny. Wybór senatorowie przyjęli

| oklaskami, na stojąco. Wcześniej Kurtykę poparli nasi posłowie. Oficjal-

| nie polityk przejmie władzę w styczniu 2006 roku. (mro)

Z ł o d z i e j e w z a k ł a d z i e

Włamali się w nocy do zakładu ślusarskiego przy ulicy Sportowej w Słupsku, skąd ukradli 50 wytła­

czanych pasów metalowych n a kwotę około 360 złotych. Obaj zło­

dzieje zostali zatrzymani i trafili do Policyjnej Izby Zatrzymań.

K o l i z j a z a k o l i z j ą

Siedem kolizji drogowych odnoto­

wali wczoraj słupscy policjanci. Do największej, w której udział wzię­

ły cztery samochody - Citroen, Volkswagen, Ford i Toyota - doszło po południu pod wiaduktem na uli­

cy Szczecińskiej, (pio)

Jak się okazuje, Święty Mikołaj musi radzić sobie w każdej sytuacji.

Już nie wystarczy umiejętność przeciskania się przez kominy i bezsze­

lestne przemykanie się pod choinkę, żeby zostawić prezenty. Musi też nauczyć się... pływać!

Na zdjęciu: Miłośnik nurkowania i zarazem pracownik morskiego par­

ku w Durbanie w Afryce Południowej do pływania ze swoimi ulubieńca­

mi postanowił założyć nie tylko niezbędny sprzęt, ale również czerwony strój Mikołaja

Redaktor naczelny - Mirosław Marek Kromer

I zastępca redaktora naczelnego - Przemysław Stcfanowski zastępca redaktora naczelnego - Bogdan Sekretarze redakcji: Krystyna Juszkiewicz, Przemysław Niechciał, Jerzy Szych

Prezes zarządu - Karol Wlazło Wydawca: Media Pomorskie sp. z o.o.,

ul. Mickiewicza 24, 75-004 Koszalin, tcl. 094 347-35-99, email: gloskosz ©rondo.com.pl Skład i łamanie: Media Pomorskie sp. z o.o.

Druk: Drukarnia w Koszalinie, ul. Słowiańska 3a, tcUfajt 094 340-35-98

„ G Ł O S K O S Z A L I Ń S K I "

in.pl, www.glo8koszaJlnsld.cx 75-004 Koszalin, uL Mickiewicza 24, centrala, teL 094 347-35-99 e-tnail: gloskoszOrondacom.pl

BIURO OGŁOSZEŃ: 76-004 Koszalin, ul. Mickiewicza 24, fas 094 340-73-44. B.O. e-mallbogloskoOrondo.<

Oddziały redakcji i Biura Ogłoszeń:

w Drawsku Pomorskim: ul. Zamkowa 16, tel. 094 36-332-62; Biuro Ogłoszeń: pl. Konstytucji 1, tel. 094 36-342-04; w Białogardzie: ul. 1 Maja 15, tel. (312) 094 66-66; w Kołobrzegu: ul. Katedralna 12 (hotel Centrum, pok. I l l ) , tel. 094 36-450-80, 094 36-271-49; w Szczecinku: pl. Wol­

ności 6 (I piętro, p. 10), telefax 094 37-423-89

„ G Ł O S S Ł U P S K I "

76-200 Słupsk, uL Filmowa 2, teL 059 842-71-12,059 842-54-18,059 8424807, tac 059 84248-67 glosalupQbtcom.alupsk.pl, www.giosslupaki.com.pl BIURO OGŁOSZEŃ: 76-200 Słupsk, uL Filmowa 2, tel/faz 069 84248-57

Oddziały redakcji i Biura Ogłoszeń:

w Człuchowie: uL Szkolna, teL 069 8342-668; ...ffiaSBt,,, w Miastku: ul. Dworcowa 29, teł. 059 867-62-82. • • • T w l l f l ł

(3)

P i ą t e k - poniedziałek 2 3 - 2 6 . 1 2 . 2 0 0 5 r.

WIGILIA Z OJCEM ŚWIĘTYM

G Ł O S K O S Z A L I Ń S K I / G Ł O S S Ł U P S K I

- f Ojciec Święty mówił do mnie: Ignaś, Ignaś, ale mnie nie wypadało powiedzieć - Karolu...

Moje zwyczajne spotkania

z papieżem

Koszalińsko-kołobrzeski biskup senior Ignacy Jeż napisał książkę „Nadzwyczajnie zwy­

czajny". Opisał w niej swoje spotkania z Janem Pawłem II. To lektura wyjątkowa. Czytel­

nik odnajdzie tu nie tylko poważną refleksję o polskim kardynale, który został głową ko­

ścioła, ale także barwne opowieści o nieznanych spotkaniach z papieżem, a nawet dowci­

py, z których serdecznie śmiał się Ojciec Święty. „Biskup uśmiechu" Ignacy Jeż, kawaler przyznanego przez dzieci Orderu Uśmiechu opowiada o Janie Pawle I I , znanym z poczu­

cia humoru „papieżu uśmiechu". Takiej lektury nie można pominąć. Dziś na naszych ła­

mach gościmy autora książki biskupa Ignacego Jeża, którego poprosiliśmy o rozmowę.

Nadzwyczajnie ^ zwyczajny

- De razy ksiądz b i s k u p spotkał s i ę z J a n e m P a w ł e m II?

- Tego nie da się policzyć. Przez 18 l a t byliśmy kolegami na Kon­

ferencjach Episkopatu. Najpierw profesor Karol Wojtyła był dla n a s e k s p e r t e m w dziedzinie kajaków.

Biskup Jerzy Stroba, wtedy rektor Śląskiego S e m i n a r i u m Duchow­

nego, namówił mnie do spędzania wakacji na kajakach. On kupił gu­

mowy s k ł a d a k , j a n a m i o t i k u ­ chenkę. I popłynęliśmy na pierw­

szy spływ Brdą od Przechlewa do Bydgoszczy. Profesor Wojtyła miał swoją k r a k o w s k a g r u p ę s t u d e n ­ tów, my słuchaliśmy jego rad, wy­

m i e n i a l i ś m y się doświadczenia­

mi. Takich wakacyjnych rejsów odbyliśmy chyba dziesięć. Spoty­

kaliśmy się wtedy często, w książ­

ce papieża „Wstańce, chodźmy!" w r o z d z i a l e „Polscy b i s k u p i " j e s t wzmianka, którą bardzo się szczy­

cę. J a n Paweł II napisał, że w cza­

sie p o s ł u g i w a n i a w K r a k o w i e szczególne więzi przyjaźni łączyły go z t r z e m a b i s k u p a m i : Wilhel­

mem Plutą, Jerzym Strobą i Igna­

cym Jeżem. I dopisał jeszcze, że ze w s p o m n i a n e j trójki żyje jeszcze Ignacy J e ż , który j e s t obdarzony d a r e m poczucia h u m o r u , o czym świadczy jego umiejętność bawie­

nia się swoim nazwiskiem. Potem, kiedy został wybrany Ojcem Świę­

tym, jako biskup ordynariusz przy­

najmniej raz na pięć lat obowiąz­

kowo m u s i a ł e m pojechać z wizytą

„ad limina apostolofum". W Rzy­

mie tych uroczystości było dużo więcej, spotykaliśmy się też w Pol­

sce, gdy papież przyjeżdżał do oj­

czyzny.

- K t ó r e s p o t k a n i e z p a p i e ż e m s z c z e g ó l n i e u t k w i ł o k s i ę d z u b i s k u p o w i w p a m i ę c i ?

- N a pewno pierwsze, gdy został Ojcem Świętym. Wtedy w Rzymie przebywało dwóch polskich bisku­

pów - k s i ą d z b i s k u p S z c z e p a n Wesoły i j a . Dwa dni po wyborze obaj z o s t a l i ś m y z a p r o s z e n i do W a t y k a n u na kolacje. To było coś t a k niespodziewanego, że dosłow­

nie n a s zamurowało. Po modlitwie usiedliśmy do stołu, Ojciec Świę­

ty patrzy n a n a s i odzywa się -Ico tak nic nie gadacie? - Ojcze Święty!

Bo wszystko widać. Biała sutanna, białapiuska... J a n Paweł II mówił do mnie: - Ignaś, Ignaś, ale mnie nie wypadało mówić: Karolu, Ka­

rolu. Został przecież głową kościo­

ła.

Najważniejszy optymizm

- N o właśnie, był ksiądz b i s k u p w R z y m i e w czasie tamtego kon­

k l a w e . I n a g l e t a k a w i e ś ć - P o ­ l a k z o s t a ł p a p i e ż e m . Co k s i ą d z b i s k u p w t e d y czuł?

- S t a ł e m t a m , n a placu św. Pio­

t r a , w poniedziałek wieczorem, by obserwować dym unoszący się nad Kaplicą Sykstyńską. Nagle ktoś k r z y k n ą ł „bianca". N a d kaplicą w y r a ź n i e było widać biały dym.

Rozległ się głos k a r d y n a ł a Feli- ciego Jlabemus Papam." A potem k a r d y n a ł wymówił nazwisko Woj­

t y ł a . Nogi się pode m n ą ugięły.

Wybór polskiego k a r d y n a ł a n a Głowę Kościoła był czymś zupe­

łnie nieprawdopodobnym. Kiedyś zajmowałem się historią i z per­

spektywy historycznej muszę po­

wiedzieć, że to było coś t a k nie­

zwykłego, że się nie mieściło w głowie.

- J a k i m c z ł o w i e k i e m b y ł J a n P a w e ł II?

- J a k się nad tym zastanawiałem, to doszedłem do tytułu „Nadzwy­

czajnie zwyczajny". On t a k i był.

Zwyczajny w zachowaniu, w rozmo­

wie, w traktowaniu drugiego czło­

wieka. Nie było nic sztucznego w jego postaci. Pierwsza osoba w kościele, a t a k zwyczajna, aż do końca. Te jego pobyty w klinice Gemelli... Daw­

niej to był zawsze problem, papie­

ża leczono w jego domu, a on, jak zwyczajny człowiek, idzie do szpita­

la i tam jest leczony. Dzisiaj często wyciąga się różne fakty jako nad­

zwyczajne, na przykład ten, gdy J a n Paweł II zaprosił prezydenta Kwa­

śniewskiego i jego małżonkę do pa- pamobile. Niektórzy mówią, że to było jednorazowe wydarzenie w hi­

storii całego jego pontyfikatu. Dla niego nie było w tym nic nadzwyczaj­

nego, po prostu a u t o prezydenta odjechało, J a n Paweł II powiedział:

No to siadaj, jedziemy razem...

- A l e t a k i m n a d z w y c z a j n y m w y d a r z e n i e m z p e w n o ś c i ą b y ł p o b y t J a n a P a w ł a II w Koszali­

n i e w 1991 r o k u , k s i ą d z b i s k u p p e ł n i ł w ó w c z a s h o n o r y g o s p o ­ darza diecezji.

- Tę pielgrzymkę papieża do ojczy­

zny przeżyłem najbardziej z oczy­

wistych względów. Poświęcenie se­

m i n a r i u m duchownego i s a n k t u ­ arium na Górze Chełmskiej, msza

święta, różaniec w k a t e d r z e , na­

stępnego d n i a - s p o t k a n i e Ojca Świętego z wojskiem - to były nie­

zapomniane chwile nie tylko dla mnie, ale dla całej naszej diecezji.

Gdy na Górze Chełmskiej, gdzie odbywało się poświęcenie Sanktu­

a r i u m M a t k i Boskiej Trzykroć Przedziwnej, zaczął padać deszcz, Ojciec Święty zażartował: - Widocz­

nie nieba się bały, że nam zabrak­

nie wody świeconej.

- W s w o j e j k s i ą ż c e o p i s a ł

k s i ą d z b i s k u p s p o t k a n i e z J a ­ n e m P a w ł e m II w s t y c z n i u 2005 roku. Czy ksiądz b i s k u p czuł, ż e b ę d z i e t o o s t a t n i e s p o t k a n i e ?

-Absolutnie nie. Papież był w do­

brej formie w niedzielę 23 stycznia jakeśmy się spotkali. Zachowywał się zwyczajnie, brał cały czas udział w rozmowie, oczywiście prowadził ją ksiądz arcybiskup Dziwisz, ale pa­

pież uczestniczył w niej w pełni. Z trudnościami przychodziło mu mó­

wienie, jednak szczerze śmiał się z

Fragment książki „Nadzwyczajnie zwyczajny".

^„Słuchając tych opowieści śmiał się Ojciec Święty bardzo "

szczerze, wobec tego dorzuciłem i tę historię. Zaprosił mnie na rekolekcje dla polskich księży pracujących wśród Polaków we Francji rektor Polskiej Misji w Paryżu ksiądz infułat Stanisław Jeż. To samo nazwisko, ale żaden krewny, chociaż

też urodzony na terenie diecezji tarnowskiej.

Przyleciałem do Paryża samolotem. Ks. re­

ktor wyszedł po mnie na lotnisko. Przywi­

taliśmy się, jak u księży zwyczajnie, skła­

dając symboliczny pocałunek z lewej i prawej strony, a obok nas stał młody ksiądz i patrzy na nas strasznie zdu- miony, aż mi to podpadło i pytam: - A cóż się ksiądz tak dziwi? - Proszę księdza bi­

skupa, pierwszy raz w życiu widziałem, jak się jeże całują...

anegdot, które mu opowiadałem.

Zaznaczyłem, że jako biskup eme­

ryt żadnych problemów mu nie przy­

wożę, tylko ewentualnie coś dla roz­

weselenia. Po k i l k u n a s t u dniach zabrano go do kliniki Gemelli i stam­

tąd został przewieziony do Pałacu Apostolskiego, żeby t a m wrócić do domu Ojca, jak on to mówił. Wspa­

niałe słowa, gdy idzie o określenie śmierci, znowu takie zwyczajne. I to z perspektywy wieku, jakim mnie P a n Bóg obdarzył, oceniam j a k o piękne.

- N o w ł a ś n i e , p o m ó w m y o w i e ­ k u . S k o ń c z y ł k s i ą d z b i s k u p 91 l a t i n a d a l j e s t a k t y w n y , p r a c u ­ j e , p i s z e k s i ą ż k i . J a k t o z r o b i ć , a b y d o ż y ć t a k p i ę k n e g o w i e k u w t a k d o b r e j formie?

- Zapytałem kiedyś pewnego leka­

rza, j a k to możliwe, że mimo trud­

nych przejść - j a k np. pobyt w obo­

zie koncentracyjnym w Dachu - na­

dal m a m tyle sił? Powiedział mi kilka ciekawych rzeczy. Pierwsza, to k o n t a k t z młodzieżą. Po wyjściu z obozu przez długie l a t a byłem d y r e k t o r e m , a potem r e k t o r e m Niższego Seminarium Duchowne­

go im. Świętego J a c k a w Katowi­

cach. Trzeba było jechać z nimi na narty, straciłem t a m łokieć. Dwa razy miałem nogę w gipsie. No i wa­

kacje na kajakach...

- Czy w y s t a r c z y p r z e b y w a ć z m ł o d y m i l u d ź m i , ż e b y p o c z u ć s i ę m ł o d z i e j , lepiej?

- Ten lekarz powiedział mi jesz­

cze j e d n ą ważną rzecz. Trzy l a t a pobytu w obozie, ścisła dieta bez­

mięsna, trzy lata pracy na świeżym powietrzu. Kto to wytrzymał, ten mógł potem mówić o zdrowiu. Oczy­

wiście nikomu takiej diety nie po­

lecam, bo połowa zginęła, ale kto przeżył, to uodporniło jego orga­

nizm, wzmocniło go.

- Czy j e s t c o ś j e s z c z e , c o spra­

w i a , ż e m o ż e m y d ł u ż e j c i e s z y ć s i ę ż y c i e m ?

- To coś najważniejszego - opty­

mizm życiowy. Coś d a r m o n a m d a n e , ł a s k a boska. Po wyjściu z obozu powiedziałem sobie: już nic gorszego w życiu nie może mnie

spotkać. Po tym, co przeżyłem, przy­

szła radość, pogoda, wesele. Cieszy­

łem się, że żyję, bo przecież mogłem zginąć. Przez obóz koncentracyjny w Dachu w czasie wojny przeszło 1746 księży, 860 zginęło.

Przygody fy&F, z opatrznością

v f ^rr

- Wywiad-rzeka, j a k i p r z e p r o ­ w a d z i l i z k s i ę d z e m b i s k u p e m : A l i n a P e t r o w a - W a s i l e w i c z i ksiądz Krystian K u k o w k a , n o s i tytuł „Przygody z opatrznością".

W y m i e n i a k s i ą d z b i s k u p r ó ż n e w y d a r z e n i a z e s w e g o ż y c i a , w k t ó r y c h w i d a ć r ę k ę o w e j o p a t r z n o ś c i . J e d n y m z n i c h j e s t z a p a m i ę t a n y z d z i e c i ń s t w a w y p a d e k , g d y t r z y l e t n i c h ł o p ­ c z y k w y p a d ł z o k n a z t r z e c i e g o p i ę t r a , i o c a l a ł d z i ę k i t e m u , ż e w p a d ł d o w o r k a s z m a c i a r z a .

- Pamiętam tamte tytuły w gaze­

tach „Dziwny zbieg okoliczności",

„Niezwykłe szczęście dziecka". Jako mały chłopak zastanawiałem się wte­

dy, czy to naprawdę tylko szczęście. A potem uwolnienie obozu, mimo roz­

kazu Himmlera, żeby go zrównać z ziemią wraz z więźniami, aby nie było świadków. I nagle kilka godzin wcze­

śniej Amerykanie nas uwalniają. Czy naprawdę jest tylko szczęście, czy tyl­

ko zbieg okoliczności? J a k się zbierze kilka takich faktów z całego życia, gdy patrzy się na wszystko zebrane w ca­

łość, to myśli się, że to naprawdę były przygody z opatrznością.

- Czy m a k s i ą d z b i s k u p s w o j ą r e c e p t ę n a d ł u g o w i e c z n o ś ć ?

- Nie mam żadnych recept, sam ich nie przestrzegam i nikomu takich rad nie udzielam. To, co ostatnio sto­

suję, to tabletki na nadciśnienie, żeby je utrzymać w normie. To się udaje doktorowi Markowi Koppi- c z o w i wspaniale. Rzeczywiście wszystko jest w normie. Trudno się skarżyć na coś, jak mi nic nie dolega.

- Życzymy dużo zdrowia. Opty­

m i z m u ż y c z y ć n i e m u s i m y , b o wierzymy, że „biskupowi uśmie­

chu" starczy g o n a długie lata.

Rozmawiała ALINA KONIECZNA

(4)

G Ł O S K O S Z A L I Ń S K I / G Ł O S S Ł U P S K I

GWIAZDKA BETLEJEMSKA

P i ą t e k - poniedziałek 2 3 - 2 6 . 1 2 . 2 0 0 5 r.

„Słowa proroka Izajasza są zapowiedzią przyjścia na świat Zbawiciela. I właśnie tutaj, w Betlejem, ta wielka obietnica się spełniła. Od dwóch tysięcy, lat chrześcijanie z pokole­

nia na pokolenie wypowiadali nazwę Betlejem z głębokim wzruszeniem i radosną wdzięcznością. Jak pasterze i mę­

drcy, my także tutaj przybyliśmy, by zobaczyć Dziecię „owi­

nięte w pieluszki i leżące w żłobie" (Łuk 2,12). Podobnie jak tylu pielgrzymów przed nami, klękamy pełni podziwu i

uwielbienia dla niepowtarzalnej tajemnicy, która się tutaj spełniła." - z homilii Jana Pawła II, marzec 2000 rok.

Panorama Betlejem

Miejsce narodzenia Dzieciątka J e z u s w Betlejem w niczym nie przypomina znanego ze świątecz­

nych k a r t żłóbka. Nie ujrzymy t u stajenki mizernej, cichej, a malowa­

ny na świątecznych kartkach śnieg, nigdy się tu nie zdarza. Współcze­

sne Betlejem j e s t piękne swoim mistycyzmem. Piękne i surowe.

J a k o że jest to teren Autonomii Pa­

lestyńskiej, miasto j e s t ogrodzo­

ne betonowym murem, a turystów

„wita" militarny patrol. Na poste­

runkach sprawdzane są paszporty, miasto jest pod stałą kontrolą.

Dla chrześcijan Betlejem j e s t miejscem świętym, gdyż - j a k wskazuje Biblia - narodził się t u J e z u s . „I stało się w owe dni, że wyszedł dekret cesarza Augusta, aby spisano cały świat" (Łuk. 2,1).

Józef musiał opuścić Nazaret i wró­

cić do Betlejem, „Aby był spisany z Marią, poślubioną sobie małżonką, która była brzemienna. I gdy t a m byli, nadszedł czas, aby porodziła.

I porodziła swego pierworodnego, i owinęła go w pieluszki, i położyła go w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie" (Łuk. 2,5-7).

W ten oto sposób Ewangelia św.

Łukasza opisuje wydarzenie, któ­

re zmieniło historię ludzkości. Jako wyraz pogardy dla pielgrzymów, cesarz H a d r i a n w 135 r. n. e. stwo­

rzył t u miejsce pogańskiego kultu.

W IV wieku K o n s t a n t y n Wielki wyciął lasy i kazał wznieść Bazyli­

kę Narodzenia Pańskiego, dokład­

nie n a d Grotą N a r o d z e n i a . Dziś świątynię dzielą między siebie ko­

ścioły - grecki prawosławny, or­

miański, rzymskokatolicki. Sama Grota należy natomiast do Greków.

Do bazyliki prowadzi charaktery­

styczne wejście - półmetrowe drzwi. Wieki t e m u wspólnota chrześcijańska zamurowała głów­

ne wejście, by miejscowi nie wjeżdżali t u konno. Dziś to wrota uniżenia - żeby wejść, trzeba się schylić. Budowla w niczym nie

Nad Grotą Narodzenia stoi ołtarz p r z y p o m i n a pełnych p r z e p y c h u obiektów sakralnych. Bezpośred­

nio pod głównym ołtarzem jest Gro­

t a Narodzenia. Tu w małej absy­

dzie s r e b r n a gwiazda wskazuje miejsce narodzin Jezusa. Nad ołta­

rzem wisi 15 lamp należących do różnych wspólnot chrześcijańskich.

W kaplicy obok groty są dwa ołta­

rze: w miejscu, gdzie znajdował się

żłobek, do którego położono Dzie­

ciątko i ołtarz Trzech Króli, którzy złożyli m u pokłon. Dziś to miejsce odwiedzają ludzie z całego świata.

T ł u m y t u r y s t ó w stoją w kolejce przy ołtarzu, by zejść schodami do Groty, spędzić t u chwilę w zadu­

mie, ucałować gwiazdę, pomodlić się i zrobić pamiątkowe zdjęcie.

MARZENA SUTRYK

i (2 hebrajskiego „dom chleba")

... t o m i a s t o w ś r o d k o w e j c z ę ś c i P a l e - j j s t y n y . P o ł o ż o n e w J u d e i , n a Z a c h ó d - |

\ n i m B r z e g u J o r d a n u , 1 0 k m o d J e r o - I

\ z o l i m y . Ż y j e t u o k . 3 0 t y s . m i e s z k a ń - \ j c ó w , w w i ę k s z o ś c i P a l e s t y ń c z y c y ; j c h r z e ś c i j a ń s k i e g o i m u z u ł m a ń s k i e g o | l w y z n a n i a . C h r z e ś c i j a n i e s t a n o w i ą 1/3 i

! l u d n o ś c i . W i e l u z n i c h w y e m i g r o w a ł o ! i w l a t a c h 2 0 0 0 - 2 0 0 3 . W l a t a c h 1 9 6 7 - j i 1 9 9 5 m i a s t o b y ł o p o d o k u p a c j ą I z r a - 1

| e l a . O d 1 9 9 6 , n a m o c y u k ł a d u z O s l o , i

\ j e s t c z ę ś c i ą A u t o n o m i i P a l e s t y ń s k i e j , i

W miejscu, gdzie narodził się Jezus, jest gwiazda betlejem­

ska. Każdy, kto przychodzi do Groty Narodzenia, klęka tu, by pomodlić się przez chwilę.

Wnętrze Bazyliki Narodzenia Pańskiego jest surowe. W niektórych miejscach odsłonięta podłoga ukazuje sta­

re mozaiki.

(5)

P i ą t e k - poniedziałek 2 3 - 2 6 . 1 2 . 2 0 0 5 r.

GWIAZDKA RODZINNA

G Ł O S K O S Z A L I Ń S K I / G L O S S Ł U P S K I

Dziewięciu synów, osiem córek... Wszyscy jak malowani

800 wigilijnych pierogów

Rodzina prawie w komplecie. Brakuje Grześka, Marka i Krzyśka. Za to pierwszy z lewej Tomek, chłopak Justyny już dołączył do rodziny

Strach myśleć, co by było, gdyby w wioskowym sklepie nie mogła kupować „na zeszyt". Z drugiej strony, dobrze wie, że tu długi trzeba spłacić zaraz gdy przyjdą pienią­

dze. Wiadomo, ten sklep to prawie święte miejsce - tu kupuje chleb. W dzień powszedni najstarszy 26-letni Grze­

siek maszeruje po 10 bochenków. W sobotę musi brać 20. Na śniadanie i kolację będzie w sam raz. - No nie jest

lekko, ale jeszcze u r\as takiej biedy nie ma, żeby któreś głodne chodziło! -

rzuca dziarsko Barbara Centkowska, poprawiając na kolanach, wpatrzoną w nią jak w obraz, trzy i pół letnią Bożenkę, ostatnie, 17. dziecko.

19-osobową rodzinę Centkowskich z Trzynika w gminie Siemyśl zna w okolicy każdy. Zresztą nie tylko w okolicy. Pięć lat temu napisaliśmy o nich reportaż. Pretekstem były na­

rodziny 16. z kolei Kingi. 40-letnia wtedy Barbara urodziła ją bez kom­

plikacji, jak zresztą całą, pozostałą 15. No, może poza 12-letnim dziś Zbyszkiem. Po narodzinach 4,5-ki- logramowego chłopca kobieta dosta­

ła krwotoku. Pyzata, uśmiechnięta, najmłodsza córka, oczko w głowie wszystkich Centkowskich, też waży­

ła cztery kilogramy. -No i miało już nie być więcej dzieci, ale tak się sta­

ło, że wyskoczyła Bożenka! - śmieje się głośno Barbara. Chwilę później poważnieje: - Ale teraz ze mną było już niedobrze... Bogu dzięki wszyst­

ko dobrze się skończyło. Lekarze po­

wiedzieli, że urodzenie jeszcze jedne­

go grozi mi śmiercią.

Dziewięciu synów, osiem córek.

Wszyscy zdrowi jak rydze, ładni jak malowani. Żadnych bliźniaków. Na świat przychodzili co rok, najwyżej co dwa lata. J a k mówi Barbara, mimo że s a m a wychowała się z ośmiorgiem rodzeństwa, to przecież wiadomo, że nie planowała aż tak licznej rodziny. No, ale kiedy zacho­

dziła w kolejne ciąże, co miała robić?

- Przecież w życiu bym nie usunęła!

Absolutnie! Ktokolwiek przestąpi próg trzyizbowego, parterowego domu, z dodatkowym pokoikiem na poddaszu, nie ma wątpliwości, kto w tej rodzinie rządzi. - Mama!-prze­

krzykuje się rozradowana gromadka oblegająca kuchenny stół, przy któ­

rym toczy się nasza rozmowa. Jed­

noznaczna odpowiedź najwyraźniej zupełnie nie oburza siedzącego z nami, dla odmiany spokojnego i szczędzącego słowa, ojca rodziny, Ryszarda C e n t k o w s k i e g o . W tej rodzinie ojciec to często „wielki nie­

obecny". Pracuje jako operator w suszarni pasz w sąsiedniej wiosce.

Chwyta się każdej dodat-

kowej pracy. Cała rodzina z wyjąt­

kiem trójki, która już opuściła dom, żyje z jego tysiączłotowej pensji i zasiłku rodzinnego. W sumie na miesiąc mają 2100 złotych. Głos Barbary, jej donośny śmiech i wyda­

wane głośno polecenia, słychać w całym domu. - Justyna! Zróbże pań­

stwu tę herbatę! No masz ci los!-po­

krzykuje i za chwilę przy kuchence pojawiajjsrę'88-letnia Justyna. Cały czas trudno się oprzeć wrażeniu, że w rodzinie matka to prawdziwy szef i koordynator wszelkich działań. - Trójka już wyszła z domu - mówi. Na swoje poszli: Justyna, 24-letniKrzy- s i e k i trzy l a t a od niego młodszy Marek. Obaj założyli rodziny. Krzy­

siek ma dwójkę dzieci, 21-letni Ma­

rek już dorobił się trójki. -Nieźle co?

- śmieje się Barbara. - Ale na razie zamknęli warsztat - puszcza znaczą­

co oko. - 1 racja. Niech moje dzieci po dwoje, no może po troje rodzą. Teraz nie czasy na dużo dzieciaków. Cza­

sem tak sobie myślę, że przecież tyle jest rodzin co to po wielu staraniach dorabiają się jednego dzieciaka, a tego jeszcze dopada jakaś choroba.

Wtedy Bogu dziękuję, że ja mam tyle i wszystkie zdrowe i piękne. No sami powiedzcie! Fajnie jest być w takiej kupie, nie?

My tu cywilizowani ludzie!

Pobudka o 6.30. Dziewczynki śpią w ostatnim pokoju, rodzice z młod­

szymi w dużym, tym, w którym na honorowym miejscu stoi telewizor.

W łazience wbrew pozorom rano tło­

ku nie ma: - Myjemy po kilku na raz - mówi Barbara wskazując na naj­

młodszych Centkowskich. Gdy ona w kuchni robi kanapki, w zebraniu

^ g g g H H t e ^ się do szkoły

* ' - \ r o d z e ń s t w u p o m a g a A n d ż e l i ­ ka. 20- latka to 1pV p r a w a

U taty bezpiecznie. Od lewej: Kinga, Bożenka. Mariolka.

ręka matki. Pierze starą, dobrą pral­

ką Franią, bo darowany im, używa­

ny automat szybko szlag trafił, ście­

le łóżka, sprząta. Im dzieci starsze, tym lżej, bo przejmują na siebie część opieki nad młodszymi. W odrabianiu lekcji też pomaga Andżelika. - J a to mogę dodawać, mnożyć, dzielić, ale już ułamków nie umiem - zastrzega

Barbara.

Kiedy autobus wywozi uczącą się w podstawówce i gimnazjum ferajnę do Siemyśla, Barbara ma chwilę dla siebie: - O 10 idę do sąsiadki na kawę. To mój luksus. Taki mamy zwyczaj. Potem zabieram się za obiad. Wskazuje na stojący na ku­

chence wielki garnek. Gdy pytamy, czy to w tym „kociołku" gotuje, re­

aguje oburzona: - Żaden kociołek!Po prostu 10-litrowy garnek. My tu jeste­

śmy cywilizowani ludzie! - mówi ostro. - Jeżeli zupa, to do tego placki albo pierogi, albo kopytka, albo na­

leśniki... - wylicza. - Albo kotlety! - dorzuca 11-letni Marcin. J a k ko­

leżanka podrzuci ryby, to Barbara robi kotlety rybne. Na kolację musi starczyć to co się kupiło na śniada­

nie. Grzesiek z chlebami kupuje coś do posmarowania i jakąś kiełbasę:

cienką albo grubą, albo pasztetową.

Na to idzie dziennie tak koło 35 zło­

tych. Kiedy opowiada jak żyją, nie mówi o biedzie. - Bo u nas jeszcze takiej biedy nie ma. Mnie się wyda­

je, że jak są ziemniaki i kapusta ki­

szona, to już można przeżyć. Ziem­

niaków kupiliśmy trzy tony. Też na krechę. Ale nie jest źle. Są tacy co mają gorzej.

Ubrań dawno nie kupowali. - Kie­

dyś, po tym jak „Głos Koszaliński" o nas napisał, przyjechałajedna dzien­

nikarka. Swój reportaż wysłała gdzieś do Ameryki. Dostaliśmy stamtąd może ze trzy paczki. Do tej pory dzieciaki te rzeczy noszą, bo jed­

no dziecko po drugim nosi. Najgorzej z butami. A już prawdziwy kata­

klizm, gdy po wakacjach zaczyna się szkoła. - Potrzeba naraz dziewięć razy po trzy pary kupić - wylicza Centkowska. Bo tak: dla każdego halówki, tenisówki na korytarz i ja­

kieś sportowe na co dzień. Jest taka miła pani Agnieszka w Siemyślu.

Ma sklep odzieżowy. U niej Barbara zamówiła 27 par butów i skarpetki, a dla chłopaków - spodnie. Wszyst­

ko razem kosztowało 950 zł. Też na zeszyt wzięła. Do dziś spłacają.

Czasem pomagają nawet nieznani ludzie. Kiedyś przyjechała pani z Kołobrzegu. Przywiozła jakieś rze­

czy, proszek do prania. Dała jeszcze 400 zł. Wtedy Centkowscy kupili świniaka. O pomocy z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej Barba­

ra nie chce mówić. - Ja tam na ten temat nic nie powiem - ucina. Ale za

| chwile nie wytrzymuje i dodaje: -No

«5 tak już mam, że może jestem dziad,

| ale honorowy! - jej głos brzmi teraz

* głośno i twardo. - Jak tylko o coś 'g. poproszę, to zaraz mi tu przychodzi N ktoś na oględziny. Oblatują mi całą

chałupę i co chcą piszą. Za to, żeby usiąść, zapytać czy mam jakieś pro-

Świadkowie dobrej nowiny

D z i e s i ą t k i n o c y c o r o k u

P r z y c h o d z i w b l a s k u k s i ę ż y c a

- W k a ż d e j j e s t j a k i ś u r o k

I j a k a ś t a j e m n i c a

J e d n a - t o n o c s z c z e g ó l n a

- S p e c j a l n y w y s ł a n n i k n i e b a

N o c p e ł n a m a j e s t a t u

- N o c ł a m a n e g o c h l e b a

D o s t o j n a c i c h a i b l i s k a

- K a ż d e g o c o w c u d j e j w i e r z y

W r a z z p i e r w s z ą g w i a z d a n a n i e b i e

Z a p r a s z a d o w i e c z e r z y

A „ W i e l k i P a s t e r z " z w y s o k a

S t r z e g ą c o d z ł e g o s w e j t r z o d y

P r z e z w o l n e m i e j s c e p r z y s t o l e

O t w i e r a w s z y s t k i e g o s p o d y

I d z i e j e s i ę n o c g r u d n i o w a

- N a r ó w n i j e j r a d o ś ć i t r w o g a

B o w ł a ś n i e z a s p r a w ą t e j n o c y

T a k b l i s k o n a m d z i s i a j d o B o g a

P r z y s z o p c e w i ę c o b o k o ł t a r z a

- J a k t a m c i p a s t e r z e z g l i n y

B ę d z i e m y i t e g o r o k u

Ś w i a d k a m i D O B R E J N O W I N Y 1

Obiad je się przy ławie albo gdzie komu wygodnie. Od lewej maluchy:

Bożenka, Kinga i Mariolka.

Nikt nii jak mama. Od lewej: Mariolka, Barbara i bierny, czy czegoś nie potrzebujemy -

to nie. Pierwszy raz od roku napisa­

łam do GOPS-u o pomoc. Jakby coś dali, kupiłabym świniaka i byłyby święta.

M i k o ł a j i c h o m i j a

Święta to dla Barbary i Ryszarda Centkowskich zdecydowanie bar­

dziej problem, niż powód do radości.

- Będą pierogi, krokiety, ryby, zupa owocowa - przekrzykują się 13-let- nia E w a , 10-letnia Kasia, 7- letnia Mariolka i nawet przygaszona, bo chora na ospę, 8-letnia Gabrysia. A prezenty będą? - pytamy. W odpo­

wiedzi zapada cisza. Dzieci ucieka­

ją wzrokiem. - Od kilku lat nie ma prezentów - mówi Barbara i strzepu­

je nieistniejące okruszki z kuchenne­

go obrusa. - Był czas, że kupowali­

śmy słodycze i robiliśmy małe pa­

czuszki. A zabawki? - O zabawkach w ogóle nie mowy - ucina. - Zresztą bardziej przydałyby się ciepłe ubra­

nia. Najbardziej buty. Ale nie ma co narzekać. Ja to się wstydzę prosić.

Myślę, że jeżeli stać nas było na tyle dzieci, to musimy sobie jakoś radzić.

I radzimy sobie. -A ja to najbardziej chciałbym komputer... - rzuca nagle

ściszonym głosem Zbyszek. - A ja rower! - r a p t e m robi się gęsto od dziecięcych głosów. -A ja dziecko! - przebija się z drugiego pokoju głos rozbawionej Justyny. - Oj, żartowa­

łam! - dziewczyna natychmiast się usprawiedliwia. - A dobrze by było jakbyś już urodziła dzieciaka}. - krzy­

czy w jej stronę Barbara poprawia­

jąc sobie na kolanach Bożenkę. - Najwyższa pora dla ciebie!

Dobry nastrój ogarnia wszystkich gdy zaczyna się opowieść o przygo­

towywaniu wigilijnych potraw: Ule­

pią z 500, może 800 pierogów. Jed­

ne będą z kapustą i grzybami, dru­

gie z ziemniakami i kiełbasą. Naj­

lepsze ciasto robi tata. Jego talent odziedziczył 18-1 etni Dominik. Bar­

b a r a z dziewczynkami robi farsz.

Chłopcy lepią go w kulki i podają dziewczynom do sklejenia. Prawie wszyscy przy tym pracują. Dwie go­

dziny i gotowe!

Nagle Centkowska pochyla się w naszym kierunku ściszając głos: - Najgorsze, że chyba jednak nie star­

czy nam na słodycze. Nie mogę tego odżałować. Przecież dzieci chociaż w święta powinny mieć dużo słodyczy, prawda?

IWONA MARCINIAK

(6)

G Ł O S K O S Z A L I Ń S K I / G Ł O S S Ł U P S K I

GWIAZDKA PARLAMENTARNA

P i ą t e k - poniedziałek 2 3 - 2 6 . 1 2 . 2 0 0 5 r.

Przed świętami zajrzeliśmy do szaf naszych posłów i senatorów

Jak wiadomo parlamentarzystę - podobnie jak męż­

czyznę - ocenia się nie po tym jak zaczyna, tylko - jak kończy. Trójkę słupskich parlamentarzystów znamy z

» wcześniejszych kadencji, wiemy co robią, mówią, jak się zachowują. Natomiast nasi koszalińscy posłowie i senatorowie to w zdecydowanej większości debiu-

1

tanci. Jeszcze nie udowodnili w jakim stylu będą spra­

wować swoje wyborcze mandaty i dlatego za wcze-

k

śnie na poważną, merytoryczną ocenę ich dokonań.

Dlatego też postanowiliśmy na początek ocenić wy­

gląd naszych wybrańców, który w dużej mierze decy­

duje o wizerunku człowieka. Jednemu spośród oce­

nianych przyznaliśmy honorowy tytuł Eleganta Par­

lamentarnego 2005.

Dla potrzeb powyższego przedsięwzięcia ukonsty­

tuowało się wewnątrzredakcyjne damskie jury, które wnikliwie, krytycznie, a momentami nawet uszczypli­

wie, dokonało przeglądu poselskich i senatorskich szaf. Jury zastrzega, że choć głównym kryterium oce­

ny była szata zdobiąca ocenianego, to jednak „zawar­

tość" owej szaty też miała pewien wpływ na wyniki przeglądu.

W naszej ocenie nieźle wypada najmłodszy z ko­

szalińskich posłów - Sebastian Karpiniuk (PO) z Kołobrzegu. Zauważamy jednak, że przydałaby się odrobina luzu i dystansu do swojej osoby. Jak mó­

wią o nim złośliwi, zamiłowanie do eleganckiego, wręcz pedantycznego stroju, wyssał chyba z mle­

kiem matki. Podobno nawet na mecz siatkówki po­

trafi przyjść pod krawatem.

Przyznaje, że po tym, jak objął mandat posła, ku­

pił tylko jeden nowy garnitur. - Nie miałem więk­

szych potrzeb, gdyż garderobę wymieniam na bie­

żąco. W szafie wisi kilka garniturów-usłyszeliśmy od posła. Często kupuje polskie garnitury, np. Vi- stuli. Doradza mu narzeczona. W szafie ma też 30 - 40 krawatów i mnóstwo koszul. - Zawsze lubię czuć się świeżo i żeby wszystko do siebie było od­

powiednio dobrane -dodaje. Do kosmetyczki nasz poseł jednak nie zagląda. Zdarza mu się wizyta w solarium.

Jury zdecydowało, że poseł jest na dobrej dro­

dze do tytułu. Damy jeszcze trochę czasu...

Kolega P. Michalaka z senackiej ławy, senator PO Piotr Zientarski jest adwokatem. Z racji wykonywa­

nego zawodu garnitur nie jest mu obcy. W jego sza­

fie wisi pięć garniturów. - Ostatnio nie kupowałem nic nowego - przyznaje. - A to, co mam, jest raczej w ciemnych kolorach, jeden garnitur mam jasny. Kra­

watów mam ze 30. Większość rzeczy kupuję w sa­

lonie Jabłońskich w Koszalinie. Powiem jeszcze, że nie przepadam za białymi koszulami. Chyba że do smokingu.

Nieraz mieliśmy okazję widzieć mecenasa na roz­

prawach sądowych. Możemy z całą odpowiedzial­

nością powiedzieć: umie się ubrać.

Jury docenia starania.

¡1111

. . . . A

Dyskretną elegancję prezentuje poseł Czesław Hoc (PiS) z Kołobrzegu. Widać, że w garniturze czu­

je się swobodnie, choć jako lekarz lubił też ubiory w luźniejszym stylu. W jego szafie wiszą cztery garni­

tury. Gdy został posłem kupił dwa nowe - zostawił je w Kołobrzegu, a dwa „stare" wywiózł do stolicy.

Kupił też nowe krawaty i koszule. - Przyznam, że nie ulegam modzie. Ale - choć niby się nie znam, niby nie wiem, o co chodzi - to byle czego nie dam sobie wcisnąć. Ważne, żeby było elegancko, czy­

sto i skromnie. Nie jestem pedantem, ale lubię ład­

nie wyglądać. Nie założę gryzących kolorów i widzę, co do czego pasuje, mam gust, i to dobry gust - chwa­

li się. Polega jednak na zdaniu żony, to ona dora­

dza mu przy zakupach.

Doradzamy trochę więcej rozmachu i samo­

dzielności.

Koszaliński senator PiS Paweł Michalak przyzna­

je, że za namową żony kupił ostatnio trzy garnitury.

- Do tej pory miałem dwa i to wystarczało - mówi.

Fakt, P. Michalak prowadził przez lata prywatną dzia­

łalność gospodarczą (pracownię metalową), a więc nie miał potrzeby chodzić pod krawatem. - Teraz, gdy wracam z Warszawy do Koszalina, to też sta­

ram się chodzić w garniturze, bo już nie wypada ina­

czej. Ale przyznam, że dobrze się czuję w takim stro­

ju. Ubiór dobieram sam, a żona ocenia efekt końco­

wy. • Senator dokupił też kilka nowych krawatów i teraz

ma ich blisko 50!

Przyznajemy - jeden z pretendentów do tytułu.

Może za rok...

, _ M . ^ .

Wyrazy uznania należą się - zdaniem jury - kosza­

lińskiemu posłowi Samoobrony Janowi Łącznemu.

Mówiąc kolokwialnie: wyrobił się. W sejmie jest dru­

gą kadencję. Wcześniej pracował na roli, więc gar­

nitur nie był mu na co dzień potrzebny. Teraz ubiera się, jak przystoi na posła. W szafie ma kilka garnitu­

rów. Jak sam mówi, na każdy dzień tygodnia jeden, i to przeważnie ciemny. Średnio każdy kosztował 500 - 600 złotych. Do każdego zestawu ma kilka krawa­

tów. - Zakupy robię w Koszalinie - dodaje. - Marka nie jest dla mnie istotna. Ważne, żeby było wygod­

nie.

Nie przepada za kamizelkami, bo czuje się w nich

„jak w pancerzu". Najbardziej lubi moment, gdy prze­

kracza próg domu, może zrzucić z siebie „umundu­

rowanie" i wskoczyć w dresy.

Jury składa wyrazy uznania za pozytywną me­

tamorfozę.

Dbałością o swój wizerunek wyróżnia się lider Sa­

moobrony Andrzej Lepper. Dobrze skrojone garni­

tury, doskonale dobrane koszule i krawaty (pomija­

jąc ten w biało - czerwone pasy, który jest wyróżni­

kiem partii; nie jest to - zdaniem jury - strzał w dzie­

siątkę). A. Lepper utrzymuje, że nikt mu nie doradza w dobieraniu strojów, choć tajemnicą poliszynela jest, że swego czasu korzystał z pomocy specjali­

stów od wizerunku. - W szafie mam z dziesięć gar­

niturów - mówi. - Głównie firmy Sunset, Vistula, Pawls. Nie są one jakieś bardzo drogie. Pawis np.

kosztuje od 400 do 800 złotych. Krawatów naliczy­

łbym ze 30. Ubrania przeważnie sam kupuję. O radę proszę ekspedientów.

Marszałek Lepper zaklina się, że nie korzysta z so­

larium (choć jeszcze niedawno słynął z najbardziej opalonego lica w parlamencie). - Co pani? Jakie?

A gdzie mnie pani widziała w solarium?- irytuje się.

Jury oświadcza, że marszałek Lepper był moc­

nym kandydatem do tytułu Eleganta. W ostatniej chwili zaszkodził mu słynny już „rechot" w spra­

wie zgwałconej prostytutki, a przeprosiny tylko trochę zatarły złe wrażenie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jednak wszystko jest uzależnione od tego czy sezon rozpocznie się 7-8 sierpnia czy też tydzień później - mówi

Jednak gdyby odważyły się na to i inne panie, to poszłabym w ich śłady - mówi 20-letnia Magda ze Słupska, która na razie zdejmuje na plaży biustonosz tylko wtedy,

o nabywaniu nieruchomości przez cudzoziemców (tekst jednolity Dz. WŁĄCZNIE, przelewem bankowym środków pieniężnych lub gotówką na rachunek Urzędu Miejskiego w Koszalinie PKO BP

W kierunku Siemianic można też dostać się objazdem

cję elektryczną wewnętrzną. Cena wywoławcza nieruchomości wynosi: 7.335,00 złotych netto. Oferty należy składać do dnia 16 stycznia 2006 r. Z warunkami przetargu można

cze będzie losowanie tego samochodu, że więcej osób się

Jego proces już po raz kolejny nie mógł się rozpocząć.... r , gdy

wanie, że coś się zmieni w wyniku działalności tego pana, jest nie na miejscu - zwrócił się do Koło­.. dziejskiego, który