Bożena Wojnowska
Literatura popularna w oczach
publicystów "Głosu" i "Przeglądu
Społecznego" (1900-1907)
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 79/2, 49-73
1988
P a m ię t n ik L ite r a c k i L X X I X , 1968, z. 2 P L I S S N 0031-0514
BOŻENA WOJNOWSKA
LITERATU RA PO PU LA RN A W OCZACH PU BLICY STÓ W
„G ŁO SU ” I „PRZEG LĄ D U SPO ŁEC ZN EG O ” (1900— 1907)
„»Stary« mówi, jak było i jak jest, »młody« wyw odzi, jak być pow in
no i jak będzie” 1. Słowa te, w ypow iedziane przez jednego z uczestników k am p an ii antysienkiew iczow skiej, prow adzonej w „G łosie” , m ożna po
tra k to w a ć jako ujęcie w błyskaw icznym skrócie c h a ra k te ry sty c z n e j cechy o rie n tac ji, z jak ą zw iązało się to pism o pod red a k c ją Ja n a W ładysław a D aw ida. W olno form ułę tę ująć jeszcze inaczej: jako s tru k tu ra ln e p rze
ciw ieństw o pom iędzy dążeniem do przekraczan ia tego, co dane, a jego ak ceptacją, m iędzy kw estionow aniem zastanego porząd ku a zgodą nań, m iędzy bu n tem a przystosow aniem . Sprow adzona do w łaściwości poli
ty k i red a k c y jn e j, powyższa cecha oznaczała, że pism o p ragnęło być nie w yrazicielem opinii, ale jej kierow nikiem , nie tym , któ re zabiega o u zna
n ie czytelników , ale tym , k tó re chce urab iać ich zap atry w an ia zgodnie z p rzy ję ty m i zasadam i. A zatem — by odwołać się do term in ó w szkico
w anej w inn y m m iejscu typologii ówczesnego ru ch u czasopiśm iennicze- go — pism em , k tó re staje się „po b ud k ą” społeczeństw a, a n ie jego
„echem ” 2.
Pod ty m w zględem — jako ty p czasopism a sytuow ało się ono n a linii św ieżej jeszcze tra d y c ji „ P ra w d y ” i „P rzeglądu Tygodniow ego” (z ich wczesnego, „bojow ego” okresu), a także n a linii „G łosu” la t osiem dzie
siątych i dziew ięćdziesiątych. Oprócz w spólnoty założeń pragm atyczn ych dzieliło z nim i rów nież w spólne cechy s tru k tu ra ln e . Podobnie jak tam te pism a było w ielotem atyczne — w przeciw ieństw ie do m onotem atycznych periodyków polskiego i europejskiego m odernizm u, ty p u „Ż ycia” i „Chi
m e ry ”. L ite ra tu ra stanow iła jeden ty lk o z elem entów jego ogólnego pro
filu, k tó ry — odziedziczony po czasopiśm iennictw ie pozytyw istycznym — jednoczył n a gruncie tygodnika sp raw y społeczno-polityczne, narodow e i literackie. Wobec dom inow ania w ów czesnym życiu literack im w p ły
1 A. M i l l e r , Jeden z „młodych” o Sienkiewiczu. „Głos” 1903, nr 12.
2 B. W o j n o w s k a , „A rystokratyc zn a’’ k r y ty k a ku ltu ry („’Zycie” — „Chime
ra'’). Maszynopis.
4 — P a m ię t n ik L it e r a c k i 1988, z. 2
50 B O Ż E N A W O J N O W S K A
w ów „now ej sz tu k i” form u ła ta oznaczała k o n ty n u ację p o zytyw istycznej tra d y c ji, k tóra podporządkow yw ała lite ra tu rę ideologii społecznej oraz w iedzy naukow ej.
W toku swego rozw oju pism o m odyfikow ało tę tra d y c ję rozm aicie.
K o n k re tn a treść, jak ą nadaw ano zw iązkom lite r a tu r y z oboma tym i sze
regam i, zm ieniała się rów nocześnie z ogólną ew olucją „G łosu” , w k tó rej w yodrębnić można w y raźn ie kilka różnych faz 2a a także w zależności od połączonych z tą ew olucją przeobrażeń stosunku do lite r a tu r y m od erni
stycznej.
W pierw szej fazie (1900— 1902), k tó rą cechow ał pluralizm światopo
glądow y w ram ach szeroko p o jętej „postępow ości” oraz szczególny splot em piryzm u z etycyzm em , p rezen tacja lite ra tu ry obyw ała się bez s p re cyzow anego w yraźnie p rogram u. Zasadniczych tez i p refe re n c ji redak cji w olno się dom yślać raczej z ogólnego k sz ta łtu pism a, naczelnych zasad jego o rien tacji ideow ej oraz zasad polityki red a k c y jn e j, k ieru jącej re p e rtu a re m literackim . N ieliczne bezpośrednie dek laracje n a ten tem at p o tw ierd zają w niosek, że chodziło — n ajog óln iej biorąc — o w zorzec lite ra tu ry w yczulonej n a kw estie społeczne. W doborze utw orów panow ał jed n ak znaczny liberalizm : te k sty literackie, k tó re po d trzy m y w ały poe
ty k ę ten d en cy jn ą oraz realisty czn o -n atu ralisty czn ą, sąsiadow ały z te k s ta mi i info rm acjam i z kręg u „now ej sz tu k i”, u stę p u ją c im stopniow o m ie j
sca. Stosunek red ak cji do lite ra tu ry m odernistów po trosze przypom inał w tej fazie w cześniejsze stanow iska „ P ra w d y ” i „Przeglądu Tygodnio
w ego” : nie m am y w praw dzie zbyt w ielkiej sym patii do now ego k ieru n k u i czu jem y się w obowiązku zwalczać n iek tó re jego uroszczenia oraz po
lem izow ać z tezam i, k tó re zanadto k o lidu ją z naszym i w łasnym i z a p a try w aniam i na sztukę i społeczeństw o, niem n iej nie chcem y i nie pow inniś
m y zam ykać oczu n a fa k ty oczyw iste — istn ienie dokonań w y rażających głos „now ego” , k tó ry chce być słyszany. A zatem atakow ano w ty m cza
sie M iriam a za tezy a rty k u łu W alka ze sztu k ą 3, rozpraw iano się z de
s tru k c y jn y m w pływ em Przybyszew skiego i dekadenckim pasyw izm em 4, ale drukow ano u tw o ry K om ornickiej, S taffa, L eśm iana, Perzyńskiego, Ż uław skiego, Leszczyńskiego, spierano się na tem a t n iek tó ry ch tez filo
zofii N ietzschego 5.
Zob. W. B u ł a t , „Głos” Jana W ła dysław a Dawida. „Rocznik Historii Cza
sopiśm iennictw a Polskiego” 1966, z. 2. — A. M e n c w e l , Dwa pro gram y kultural
ne z początku wieku. (I. „Głos” 1900—1905. II. „Ogniwo”). W zbiorze: Historia i k u l
tura. Studia z dziejów polskiej m yśli kulturalnej. W arszawa 1987.
* J. W. D a w i d , Walka o światło. „Głos” 1901, nr 17. — A. N i e m o j e w s k i , Mare tenebrarum. Jw.
4 A. N i e m o j e w s k i , Prorok w ykolejeń ców . Jw., 1902, nr 5.
5 O nadcźłowieku w e współczesnej literaturze. Jw., 1900, nry 32—33. — S. P i e ń k o w s k i , F ryderyk Nietzsche. Jw., nr 38. — L. B e l m o n t , Darwin i Nietzsche. Jw., nr 39.
L IT E R A T U R A P O P U L A R N A W O C Z A C H P U B L IC Y S T Ó W ... 51
W drugiej fazie (1903— 1904), zdom inow anej przez pu b licy sty k ę lite ra c k ą S tanisław a Brzozow skiego oraz A dolfa Now aczyńskiego, B e n e d y k ta H e rtz a i G rzegorza G lassa, doszły do głosu ten den cje, k tó re zm ie rz a ły do częściowego sojuszu z „now ą sz tu k ą ” . Ze stro n y k ierow n ictw a pism a był to w y raźn y m an e w r tak ty czny : chodziło o w yzyskanie polem icznego ła d u n k u ideologii m o d ern istó w w celu połączenia sił w atak u n a w sp ó ln e
go w roga, dla ty m o strzejszej i szerzej m otyw ow anej k ry ty k i zastanego sta n u rzeczy w sferze ety k i społecznej i w zorów zachow ań. J a k z póź
niejszych w ypow iedzi D aw ida m ożna b y wnosić, lite ra tu ra , tj. p u b lic y sty k a i te k sty literack ie, m iały w ty m czasie zastąpić nie istn ieją cą n a le g a ln e j scenie politycznej w alkę stro n n ictw politycznych 6. Rów nocześnie jed n a k — jak n a założenia dobrej ta k ty k i przystało — b rano także pod uw agę in te re sy w łasne sprzym ierzeńca; w bezpośrednich d e k la rac ja ch oznajm iano gotowość obrony sw obody i niezaw isłości s z tu k i7. N atom iast w ujęciu a d h eren tó w now ego k ieru n k u , zwłaszcza Brzozowskiego, pod
sta w ą sojuszu było prześw iadczenie, w ielo k ro tn ie wówczas w y rażane, że sz tu k a i indyw idualność są n iew y starczające jako w artości, że m uszą uzupełnić je w artości społeczne 8. Nie sp raw ą ta k ty k i wszakże, lecz n ie czystego sum ienia m o d ern isty było w y znan ie Brzozowskiego u sp ra w ie d li
w iającego się: „pragnąc sw obody dla siebie i sw ojej tw órczości, nie chcie
liśm y nikogo ciem iężyć” 9. P oszukiw anie g ru n tu dla w artości społecznych i au ten tyczn y ch racji działania społecznego stanow iło isto tn y m o to r dal
szego rozw oju m yśli Brzozowskiego; n a łam ach „G łosu” jego ów czesna obrona racji tra n sc en d e n tn y ch i jednostkow ych w spółbrzm iała w znacz
n y m stopniu z docenieniem potrzeb y „ew olucji psychicznej” w w y stą p ie n iach N ałkow skiego oraz z etycznym nakazem pogłębienia etosu rew o lu - cyjnego inteligen ta, nakazem , k tó ry form ułow ano zwłaszcza w ciągu pierw szej i drugiej fazy rozw oju pism a 10.
6 J. W. D a w i d , Najbliższe zadania. „Przegląd Społeczny” 1907, nr 11.
7 J. W. D a w i d : O co nam idzie. „Głos” 1903, nr 20; K o ń c z y m y rok. Jw., nr 50.
8 S. B r z o z o w s k i , Porachunki. Jw., 1903, nr 20.
9 Ibidem.
10 Zob. np. „Głos” 1900, nr 12, nota od redakcji: „Drugie zadanie sw oje form u
łujem y jako pracę nad podnoszeniem um ysłowej i etycznej kultury społeczeństwa, w ytw arzaniem bardziej intensyw nego życia duchowego. Jednym z istotnych w a
runków, od których zależy postęp w życiu zbiorowym , owocna działalność prak
tyczna, wzrost dobrobytu powszechnego, jest duchowa wartość składających spo
łeczeństw o jednostek. Tej zaś w artości czynnikiem są: siły intelektualne i żywa, zawsze czujna świadomość moralna. Praca nad duchową kulturą oba te czynniki na w zględzie mieć musi.
Przez um ysłową kulturę nie rozum iemy bynajmniej encyklopedycznego' w ielo - znaw stw a ani doktrynerskiej czci dla »w yników nauki«, które zawsze podlegać mogą sprawdzeniu i uzupełnieniu, ale przede w szystkim rozbudzenie się potrzeby i um iejętności krytycznego i ścisłego m yślenia. [...] Przem awiam y zresztą do czy
telników, którzy i wiedzą w iele, i m yślą sami, pragną tylko wiedzieć w ięcej i m y
52 B O Ż E N A W O J N O W S K A
T ak ty czn y sojusz z „nową sz tu k ą ” owocował ostrym i tek stam i a n ty - filistersk im i pióra Now aczyńskiego, Niem ojew skiego, H ertza i Glassa, k tó re w y p ierały te ra z stopniow o te k sty o c h a ra k te rz e p o stu laty w n o - -etyczny m , a zwłaszcza sły n n ą kam panią przeciw Sienkiew iczow i, spo
w odow aną napaścią Sienkiew icza n a „nową sz tu k ę ” . W tej też fazie w licznych recenzjach te a tra ln y c h Brzozowskiego dochodziły do głosu niezm iernie silne a k cen ty k ry ty c z n e pod adresem rod zaju gustów i u p o dobań artystyczn y ch, k tó re łączono z etosem „ sfilistrz a łe j” in teligen cji.
W trzeciej fazie (1905), za k tó re j p rzedłużenie m ożna uznać 2-letnią działalność „P rzeglądu Społecznego” (1906— 1907), pro b lem aty k a literack a oraz p ro b lem atyk a jednostki zeszły zdecydow anie n a plan dalszy. Z po
wodów teoretycznych — „n ecessary sty czn ej” in te rp re ta c ji idei m a rk sizm u, k tó ra uzyskała teraz w piśm ie przew agę — jak rów nież wobec a k tu a ln e j p rak ty k i życia społecznego lite ra tu ra jako in stru m e n t poli
ty czn y okazyw ała się m niej potrzebna. I ty m m niej p o trzeb ny był sojusz z „now ą sz tu k ą ”. To w łaśnie tu ta j oznajm iono, że M łoda Polska w jedną noc p o s iw ia ła n . Fascynacja dziejow ym k o n k retem i zainteresow a
nie p ro b lem aty k ą rozw oju społecznego w d o k try n a ln y m n aśw ietlen iu m arksizm u w yelim inow ały problem człow ieka i n u r t etyczny. W działal
ności pism a w ażniejsze staw ały się teraz publicystyczne doniesienia z a re n y a k tu a ln y ch w y d arzeń społecznych, a także propaganda robotniczej
„ lite ra tu ry f a k tu ” aniżeli rozw ijanie indyw idualnego etosu w alki i dzia
łania społecznego. Jed nak że podstaw ow e rozszczepienie ideow ej orientacji pism a, orien tacji rozpiętej pom iędzy idealistycznym aktyw izm em i w iarą w au tom aty zm postępu, nie przestaw ało i tera z daw ać znać o sobie —- pobrzm iew ając w akcentach rozw ijanej przez Brzozowskiego przyszło
ściow ej utopii k u ltu ra ln e j. W ram ach tej utopii sztuka, zrów nana z dzie
dziną „pełnego rozw oju człow ieka” i pow ierzona gw aran tow i wolności, typow i św iadom ego robotnika, odzyskiw ała sw oje m iejsce jako część owej utopii — w w izji „praw dziw ie w yzw olonej” k u ltu ry u n iw e rs a ln e j12.
P rzed staw io n y pow yżej schem at rozw oju „G łosu” w relacji do porząd ku lite r a tu r y stanow ić m a ko n tek st dla rozp atrzen ia stosunku pism a do lite r a tu r y pop u larn ej. Sam problem m ożna by w praw dzie opatrzyć zna-
śleć dalej — i w przyjściu im ze skromną do tego pomocą obowiązek swój widzieć będziem y”. Korespondowały z tym liczne artykuły na tem at teorii moralności i ów czesnego „ruchu etycznego”, a także naśw ietlanie z punktu widzenia etyki różnych spraw bieżących; m ateriały te grupowano w rubryce Przegląd n aukow y i etyczny, która z czasem (1904—1905) zniknęła z łam ów pisma.
11 A v a n t i [G. G l a s s ] , Dziennik hr. Idalii. (Felieton). „Głos” 1905, nr 13.
Zanim słow a te rozsławił Irzykowski, podchwycił je Brzozowski (Same płaskie koncepty. Jw., nr 24) w następującej parafrazie: „Toteż powiadam, przyjacielu Avanti, że Młoda Polska w jedną noc w yłysiała”.
12 S. B r z o z o w s k i : K u ltura i życie. „Głos” 1905, nry 25—26; Altern atywa.
„Przegląd Społeczny” 1907, nr 21.
L IT E R A T U R A P O P U L A R N A W O C Z A C H P U B L IC Y S T Ó W ... 53
kiem zapytania. C zytelnik m iałby p ełne praw o zauw ażyć, iż dokonując w y b o ru „G łosu” jako tere n u śledzenia sposobu tra k to w a n ia in te resu jąc e j nas kw estii, z gó ry przew idzieć m ożem y w yniki. I m iałby pod pew nym i w zględam i rację. Nie stan ie się bow iem dla nikogo niespodzianką, jeśli stw ierdzim y, iż stan o w isk o publicystów „G łosu” wobec zjaw iska, k tó re o b ejm u jem y dziś nazw ą „ lite ra tu ra p o p u la rn a ” , było zdecydow anie n ega
tyw n e. W łasna o rien tacja pozbaw iała ich bow iem w sam ym punk cie w y j
ścia możliwości rozw ażenia problem u i w idzenia go sine ira et studio.
0 w łaściw ościach zatem tego, co n azy w am y lite ra tu rą p o p u larn ą, dowie
m y się z pub licy sty k i pism a niew iele — zgodnie z zasadą (od k tó re j ist
n ieją, rzecz jasna, w y jątk i), iż p o trzebne jest choć m inim um sym patii, jak ieś niezbędne q u a n tu m pozytyw nej oceny fak tu , by móc dokonać jego pogłębionej analizy. W szakże nie sam e w łaściwości lite ra tu ry po p u larn ej 1 sądy o niej będą nas tu in tereso w ały przede w szystkim . J e j w izeru nek sporządzony przez ludzi o n astaw ien iu tak im , jakie prezentow ała re d a k cja „G łosu” , w ięcej bow iem m ówi w istocie o sam ym ty m nastaw ien iu , jak rów nież o odniesieniach owej o rien tacji do zjaw isk k u ltu ry zastanej, niż o takich czy in ny ch w łaściw ościach postrzeganego m odelu. A zatem u w zględnienie optyki narzuconej przez istn ien ie interesu jąceg o nas zja
w iska, tj. relacji „G łosu” do fenom enu lite r a tu r y p o p ularnej jako w y
różnionego elem entu k u ltu ry , um ożliw ia rów nież in te resu jąc ą p e rsp e k ty w ę spojrzenia na sam rad yk alizm społeczny — jego usytu ow an ie w śród różnorakich propozycji k u ltu ro w y c h epoki.
Z tego p u n k tu w idzenia zajm iem y się rek o n stru k c ją p rzesłan ek za
w a rte j w piśm ie oceny w skazanego ty p u piśm iennictw a, jak rów nież w y jaśnieniem „zerow ego” , jeśli m ożna ta k się w yrazić — pod pew hym i w zględam i — stan u świadom ości w tej dziedzinie: pom ijania spraw y m ilczeniem czy też brak u pew nych szerzej rozbudow anych analiz, braku, k tó ry dostrzega się w y raźn ie w zestaw ieniu z „górnym p u łap e m ” ów
czesnych m ożliwości an alizy fenom enu.
T ak zakreślone ram y pozw alają w yróżnić w in te resu jąc y m n as pro
blem ie kilka różnych tez czy też zagadnień odrębnych, odpow iadających z grubsza zarysow anym pow yżej etapom ideow ej ew olucji pism a oraz jego stosunku do sztuki litera c k ie j w ogóle. S k u pim y się zatem n a sp ra wie relacji publicystów „G łosu” do piśm iennictw a obiegu jarm arc zn e go — w św ietle ro zw ijan ej podówczas p ro p ag an d y ośw iaty ludow ej, a także p isarstw a zaangażow anego społecznie, co było c h a rak tery sty czn e zwłaszcza dla pierw szej fazy pism a. N astępnie zajm iem y się problem em lite ra tu ry po p u larn ej postrzeg an ej jako część zjaw iska bezideowości oraz kom ercjalizacji k u ltu ry , co stanow iło prolog do znam ionującego n astęp n ą fazę w spom nianego sojuszu taktycznego. O sobnym zagadnieniem będzie działalność Brzozowskiego jako k ry ty k a popularnego re p e rtu a ru te a tra l
nego oraz jego k o n testacja p isarstw a Sienkiew icza, k tó ra u k azyw ała te
54 B O Ż E N A W O J N O W S K A
jego właściwości, jakie dzisiaj w iąże się zazw yczaj z najogólniej rozum ia
n y m pojęciem „popularności” w litera tu rz e . W reszcie zw rócim y uw agę na zagadnienie w izeru n k u p iśm iennictw a popularnego wobec propagow anej w o statn iej fazie pism a robotniczej „ lite ra tu ry fa k tu ” oraz szkicow anej przez Brzozowskiego przyszłościow ej utopii k u ltu ra ln e j.
K ied y w r. 1890 ów czesny „G łos” sporządził an k ietę n a te m a t czytel
n ictw a ludowego, red ak cja otrzy m ała 3 odpowiedzi: zaangażow anej spo
łecznie ziem ianki, nauczyciela w iejskiego i s tu d e n ta 13. K ie d y B rzeziń
ski pow tó rzy ł ank ietę p arę la t później w sp ecjaln y m piśm ie przeznaczo
ny m dla czytelnika w iejskiego, otrzym ał odpow iedzi 115 — przew ażnie z k ręg u chłopskich czytelników „Z orzy” u . J e d n y m z nich był zaw odow y k o lp o rte r druków z te re n u G alicji Zachodniej, K apuściński. N a p odsta
wie w łasn y ch dośw iadczeń zarysow ał on id eał książki, k tó rą się chętnie k u p u je i k tó ra się chłopu podoba — sądząc z opisu było to typo w e w y daw nictw o jarm aczne 15.
U tysk iw ania n a niedostateczne w yniki akcji ośw iatow ych prow adzo
nych przez ówczesnych działaczy n a wsi d ato w ały się w szelako nie tylko od te j ankiety. I w cześniej, i później próbow ano dociekać (zarów no w sa
m ym „G łosie” z tego okresu, jak w w ychodzących w ty ch la ta c h czaso
pism ach pozytyw istycznych), dlaczego m im o w ysiłku , jak i w kładano w rozpow szechnianie specjaln ej lite ra tu ry dla lu du — ró żnych przeróbek P ru sa , Orzeszkow ej, D ygasińskiego — lite ra tu ra ta nie cieszyła się po
w odzeniem u odbiorcy. Ze zdum ieniem i p rzerażen iem konstatow ano, że odbiorca ten chętniej czyta żyw oty św iętych, różn orakie fan tasty czn e opow iadania, przeróbki z Tysiąca i jed n ej nocy, aw an tu rn icze opowieści w ro d zaju R inalda, senniki, słow em — w oli „ta n d e tę ośw iaty ” 16 niż pod
su w ane m u dy d aktyczne tek sty „pedagogiki lu d o w e j” 17.
„G łos” pod kieru n k iem D aw ida k o nty nu ow ał (zwłaszcza w pierw szej fazie) w cześniejsze zaintereso w ania em piryczne czytelnictw em n a wsi (i nie tylko n a wsi), podobnie jak zasadniczy k ieru n e k u p raw ia n e j u p rzed
18 De facto były 2 ankiety, jedna po d r u g ie j:A . P o t o c k i i Z. W a s i l e w s k i , W sprawie czyte ln ictw a ludowego. „Głos” 1890, nr 18 (104 pytania). — K. B y s t r z y c k i [M. B r z e z i ń s k i ] , Co i jak nasz lud czyta. Jw., nr 19 (30 pytań).
Zob. S. R e y m o n t , Warszawskie w y d a w n ic t w a popularne w latach 1880— 1914.
W zbiorze: Z dziejów książki i bibliotek w Warszawie. W arszawa 1961. — J. D u n i n , W y d a w n ic tw a popularne w opinii pu blicznej na przełomie X I X i X X w.
„Przegląd Biblioteczny” 1965, nr 4.
14 A nkieta ukazała się w „Zorzy” w r. 1898. Odpowiedzi publikowała „W isła”
w r. 1900. Zob. R e y m o n t , op. cit., s. 402.
15 W ypowiedź Kapuścińskiego om awia D u n i n (op. cit., s. 235—236).
18 Zob. K. B y s t r z y c k i [M. B r z e z i ń s k i ] , W spraw ie czyteln ictw a po wsiach. „Głos” 1889, nr 17, s. 214. — A. P o t o c k i , Tandeta oświaty. Jw., 1889, nry 34—35, s. 438, 452. Obie w ypow iedzi cytuje D u n i n (op. cit., s. 234). — Zob.
też K siążki dla ludu (w rubryce Na mównicy). „Głos” 1901, nr 14.
17 P o t о с к i, op. cit., s. 452.
L IT E R A T U R A P O P U L A R N A W O C Z A C H P U B L IC Y S T Ó W « . 55
nio p ro p ag an d y pozytyw istycznego w zorca „edyfikacji lu d u ” 18. Tak jak p rze d tem chciano, z jed n ej stro n y , dowiedzieć się, „co lu d czyta i dla
czego” , i zarazem usiłow ano, z drugiej strony, dostarczyć działaczom — p o ten c jaln y m odbiorcom pism a — w m iarę spójnego obrazu tego, co
„lu d pow inien czy ta ć ” i jaki m a być ideał „oświeconego” chłopa. D ow ia
dyw ano się m niej w ięcej tego sam ego co i poprzednicy i w tak im sam ym tonie niedow ierzającego zdum ien ia konstato w ano poczytność ow ych
„krw iożerczo -d iam en tow y ch ” M elu zyn , skandalicznych Magielon, S ied m i u m ędrców itd . A le poniew aż — k o n ty n u u ją c tra d y c ję poprzedników — chciano koniecznie, ab y lu d dążył „do św ia tła ”, notow ano sk rzętn iej te w szystkie sym ptom y, k tó re m ogłyby św iadczyć o tym , co nazw ano by ch ętn ie k u ltu ra ln ą em an cy p acją chłopów. W łasny, n o rm a ty w n y w iz e ru n ek owej chłopskiej em ancypacji, aczkolw iek różnił się nieco w szcze
gółach od w zorca pozytyw istycznego, zakład ał w istocie cele te sam e — oczyw iste i niepodw ażalne w horyzoncie szeroko rozum ianego „p o stęp u”.
W ew n ątrz „p o stęp u ” upow szechnianie o św iaty było przecież dobrem sam o przez się, czy raczej — jak n ależałoby słuszniej powiedzieć u ż y w ając tam te j term inologii — s t a n o w i ł o r e a l i z a c j ę postępu. Czy m oże dokładniej: ośw iata dostarczała g w aran cji rów ności, w zrost zaś ró w ności oznaczał — realizację postępu. O św iata wznosiła podw aliny pod w zrost dobrobytu, w zrost zaś dobrobytu stanow ił — realizację postępu.
O św iata um ożliw iała rozw ój i doskonalenie form życia społecznego, w zrost zaś i doskonalenie form życia społecznego — b y ły realizacją po
stępu.
Cóż m ogły M e lu z y n y i M agielony przeciw staw ić postępow i? W ho
ryzoncie „postępow ców ” k u ltu ra m iała być jed na — dla w szystkich, eli
ta rn a w istocie i zarazem pow szechna. M iarę tej k u ltu r y stanow iła ja k że w y sublim ow ana k u ltu ra tych, co w e w łasny m m niem aniu k u ltu rę tw orzyli — ludzi o a u ten ty czn y ch sk ą d in ą d p rzekonaniach dem okratycz
n ych, zw olenników p lu ra liz m u na p iętrze k u ltu ry „w ysokiej”. K u ltu ra ta n ie tylk o u stalała w łaściw ą m iarę, ale stan o w iła tak że jedyne źródło w artości — tego bowiem, co pozostaw ało poza nią, nie sposób było n a z w ać k u ltu rą , bo było zabobonem . Ja k ie drogi m iały do niej prow adzić od jarm arczn ej opowieści? W „G łosie” odpow iadano — przez ludow y u n iw e rsy te t, ludow e wyższe szkoły, ludow e w y staw y sztuk pięknych, literack ie w ieczorki dla ludu 19. B yła to droga pew na, bo prow adziła rę k a w rękę z postępem . P isała Iza M oszczeńska:
18 Dotyczy to zwłaszcza dwóch pierwszych roczników pisma, w których uka
zyw ały się liczne artykuły inform acyjne i propagandowe w spraw ie podstawowej i w yższej ośw iaty ludowej.
19 Zob. A. B., U n iw ersyte t L u d o w y im. A. Mickiewicza w Galicji. „Głos” 1900, n r 47. — Ludow e w y s t a w y sztuk pięknych. Jw., 1901, nr 35. — H a f o r [H. F o r - s z t e t e r ] , Wieczorki literackie dla ludu. Jw., 1901, nr 47.
56 B O Ż E N A W O JN O W S K A
Przez rozszerzenie ośw iaty i kultury nastąpi najistotniejsze zrównanie lu
dzi między sobą. Chłop, robotnik, inżynier, doktor, profesor będą mogli mieć wspólne m yśli i uczucia, wspólne rozkosze duchowe, wspólne tęsknoty, nadzieje i dążenia *°.
H en ry k F o rszte te r w spraw ozdaniu z jed n ej z im prez na tere n ie Nie
miec konstatow ał:
Wieczorki literackie [dla ludu] nie bawią, lecz wprawiają słuchaczy w e w zniosły nastrój, unoszący dusze ich ponad szarzyznę codziennego życia w sfe
ry, gdzie bytuje platoński zachwyt, ojciec filozofii i sztuki 81.
Jeśli nie zawsze w yglądało to rów nie prostodusznie jak w cytow a
n y ch przypadkach, to i tak — jak się już rzekło — n iezm iernie rzadko w ykraczano poza m iern ik i z w łasnego k ręg u k u ltu ry . Choć, z drugiej stron y, zdarzało się, że p ro jek cje szlachetnych m arzeń oraz złudne n a dzieje ustępow ały m iejsca dokładniejszej obserw acji rzeczyw istych po
trzeb czytelniczych om aw ianego środow iska.
Znużone jednostajną, zazwyczaj mechaniczną pracą, um ysły tej kategorii czytelników [ludowych] oddają pierwszeństwo utworom żywej fantazji, o ja
skrawym kolorycie, utworom, których treść odbija od szarej prozy codziennego życia. Niezw ykłe, a raczej odmienne od tych, jakie im spowszedniały, wypad
ki, bohaterskie charaktery, żywe namiętności, w niosłe frazesy naw et — oto konieczne niemal w łaściw ości tej literatury
— zauw ażał Ja n L udw ik Popław ski, zapew ne pouczony dośw iadczenia
mi w spom nianej a n k ie ty 22. Podobne uw agi nieco w cześniej w ypow ia
dał A leksander Św iętochow ski, być może n a podstaw ie podobnych do
świadczeń:
Jeśli Ślimak, chcąc otworzyć jakieś ujście swem u gniewowi, kopie otrute
go psa, to dla nas takie przejawy prostego charakteru mogą być ciekawe, ale nie interesują wieśniaka, który w ogóle realizmu nie lubi i tkw iąc ustaw icznie w kałużach życia, pragnie bodaj m yślą wydobyć się z nich. [...] Z tej przyczy
n y nade w szystko przekłada bajki i bohaterów legendow ych “ .
I jeszcze jedno św iadectw o, ty m razem Zofii D aszyńskiej:
Lud nasz, na ogół biorąc, ma zanadto tzw. zdrowego rozsądku (mówim y tylko ze względu na potrzeby i wym agania literackie), a za mało wyrobionego smaku. Tak np. ludowi — m ówimy to oczywiście na podstawie w łasnych tylko doświadczeń — nie przypada do smaku Prus. [...] Zdaje mi się, że w dziełach
*° I. M o s z c z e ń e k a , Do światła. Rzecz o znaczeniu u n iw ersy te tó w pow szech nych. Lw ów 1907. Cyt. za: R e y m o n t , op. cit., s. 398. M oszczeńska była niezw yk le aktywną publicystką, zwłaszcza w pierwszych latach „Głosu”.
21 H a f o r [H. F o r s z t e t e r ] , op. cit.
88 J. L. P o p ł a w s k i , Nałóg kasto w y. „Głos” 1891, nr 43. Obszerniejsze frag
m enty tej wypow iedzi cytuje R. Z i m a n d w pracy D ekadentyzm w a r sza w sk i (Warszawa 1964, s. 101—103).
88 A. Ś w i ę t o c h o w s k i , Aleksander Głowacki. „Prawda” 1890, nr 37. Cyt.
za: Z i m a n d, op. cit., s. 101.
L IT E R A T U R A P O P U L A R N A W O C Z A C H P U B L IC Y S T Ó W .., 57
Prusa w łościaninow i nie imponuje rzeczywistość życia szara, niekiedy ponura, ta sama, w której czytelnik żyje, którą oddycha i... której nienawidzi. Od książki wym aga, aby go z tej rzeczywistości wyprowadzała w jakieś lepsze, dlatego może, że nieznane zaświaty, których słabe cieniow e kontury widzi w chw ilach rzadkich sw ych snów. I dlatego w łaśnie, przypuszczam, zajmują go i zachwycają opisy w ypraw (Sienkiewicza) i czynów (K ordecki) bohater
skich M.
W „G łosie” Daw ida, jeszcze w latach poprzedzających sły nn ą kam panię antysienkiew iczow ską, tak pisał S tanisław P ieńkow ski (k tó ry p rzy - b łąk ał się tu z m odernistycznego „S tru m ie n ia ”) w polem ice z A leksan
drem Św iętochow skim o ty p w spółczesnego b o h atera literackiego:
Masy, ów w ielogłow y pan, na który przysięgam y tak obłudnie, zna siebie dobrze i w yłania spośród siebie W yrwidębów, a nie Rzepy. Masy te z lw iej łaski są stokroć w iększym , śm ielszym artystą niż w szyscy zasmuceni ich pro
tektorzy. Lud oglądany nie przez szkła literackie, m a pomimo sm utnej historii sw ej takie poczucie zdrowia i życia, że od sztuki żąda w ytchnienia, otuchy,, w zniesienia, a nie „rzeczywistości”, którą tak pragną karmić go uczone głowy.
[...] Czym można trafić do mas? Dla płaczliw ego demokratyzmu sztuki dziw
nym się w yda fakt, że do m as trafić można bezpośrednio nie przez te masy, ale przez „tytanom achię”, która doktrynerom tyle żółci psuje [mowa o powo
dzeniu Poto pu]. Ha, oskarżajcie życie, że jest bogate i nie trzyma się waszych wyrozum owanych środeczków. Oskarżajcie lud, że tyle czuje w sobie w spól
noty z człow iekiem . Oskarżajcie przyrodę, że dała chłopu duszę, której mu od
m awiacie wzorem waszych przodków
W tekście nieco późniejszym , zaty tu ło w an y m L u d o w y Sien kiew icz francuski, K azim ierz K elles-K rau z próbow ał p rzedstaw ić czytelnicze za
in teresow ania fran cu sk ich robotników . S tw ierdzał „bez gniew u i u p rze
dzenia” że
lud czyta głów nie powieści odcinkowe [...] z jak największą liczbą m orderstw, oszustw... jednym słow em zbrodni, w ypadków jak najbardziej sensacyjnych i ta
jemniczych, przy czym rzeczą niezbędną jest, aby w końcu po różnych naj
straszniejszych przypadkach, cnota została wynagrodzona, a w ystępek ukarany.
Donosił dalej, że tego ty p u lite ra tu rę d ru k u ją rów nież dzienniki r a dykalne.
Oczywiście redakcje ich rozumieją, że powieści odcinkowe sensacyjne nie tylko nie przynoszą żadnej korzyści czytelnikom, ale przeciwnie — demorali
zują ich, są pokarmem w ielce niezdrowym dla wyobraźni i uczuciowości. Ale co robić. Robotnik paryski może wydać tylko 1 sou na kupno dziennika, a żona chce czytać odcinek. Próbowano drukować Rok 2000 B ellam y’ego w »Petite Republique«, ale gospodyni francuskiej w cale się to nie podobało — to przepo
wiadanie epoki, w olnej już od m orderstw i skandalicznych procesów.
24 Z. D a s z y ń s k a , Co lud czyta i dlaczego? „Życie” 1898, nr 13. Po ustą
pieniu z redakcji „Życia” (gdy Przybyszewski usunął dział naukowo-społeczny) Da
szyńska pisała w iele w „Głosie”.
25 S. P i e ń k o w s k i , S tarzy bohaterowie. „Głos” 1900, nr 13— 14.
58 B O Ż E N A W O J N O W S K A
A zatem , by zaspokoić „żądanie gospodyni”, red ak cja sform ułow ała zam ów ienie n a powieść, w k tó re j elem enty sensacyjne i przygodow e by
ły b y podporządkow ane „idei kryty czn o-sp ołecznej”. Twórczość pisarza, k tó ry zam ów ienie to p rz y ją ł (M. Zevacco), K elles-K rauz porów nał z try logią historyczną Sienkiew icza ze w zględu n a w spólne w łaściw ości fa
buły, pobudzającej ciekawość i zaspokajającej głód n iezw y kły ch p rzy gód 26.
Tego rodzaju ocen i analiz w „G łosie” jed n ak nie kontynuow ano.
U znanie faktów ze stanow iska „p o stęp u ” było bowiem m ożliw e tylko w te d y , gdy fa k ty św iadczyły o istn ien iu postępu, takie zaś, jak te, nie zasług iw ały n a uw agę, skoro w ym ieść m iała je i tak żelazna m io tła hi
storii. L e k tu ry Trylogii n ato m iast nie należało zalecać z tego stanow iska ani „ludow i”, ani przedstaw icielom w a rstw wyższych. P ra c a n a d pod
niesieniem „ k u ltu ry d uchow ej”, tak jak ją „Głos” wówczas pojm ow ał, dom agała się dla tej o statniej kategorii czytelników lite ra tu ry u w rażli
w ionej społecznie, podejm u jącej w ielkie p roblem y m oralne, a n ie zaspo
k a ja ją c e j głód ciekawości, utw o ró w rozbudzających chęć działania spo
łecznego, nie zaś dostarczających nieodpow iedzialnych m arzeń. M ając n a m yśli zadania lite ra tu ry , pisał K rzyw icki:
Mniemam, że tej olbrzymiej przepaści, która w każdej godzinie życia dzieli nas na pokrzywdzonych i krzywdzicieli, nie zapełnią normy teoretyczne, ale tylko wrażliwość na cudze cierpienia wraz ze znajomością stanów cudzej du
szy. A zaitem mogę ofiarować nie recepty moralne, jeno w zm ocnienie takiej w rażliw ości i krzew ienie takiej znajomości. Nie ufam schematom i sądzę, że dla wzrostu odczuć humanitarnych, tj. moralnych, w ięcej zdziałali głębocy ana
litycy duszy indyw idualnej, tacy jak Dostojewski, Strindberg i inni, aniżeli cały ogół Benthamów, form ułujących nowe normy postępowania 27.
W św ietle założeń „p o stęp u ”, dokonującego się w dziedzinach, k tó re
„głosow iczom ” leżały n a sercu n ajb ard ziej, nie dziwi zatem b rak zain tereso w an ia fenom enem ludowego czytelnictw a jarm arczn y ch i odpu
stow y ch opowieści. B yła to dziedzina, o k tó re j należało jak n a jp rę d ze j zapom nieć. K ied y zadaw ano sobie pytanie: „co lu d czyta i dlaczego”, po
m ijan o n a ogół m ilczeniem owo niepokojące „dlaczego” , a zam iast a n a lizować, „co”, odpow iadano n aty ch m iast, „co pow inien...”
W nioski teo rety czne ze stw ierdzeń, k tó re dotyczyły upodobań czy
teln iczy ch w środow iskach w iejskich, w yciągnął n ie „G łos” pod re d a k c ją D aw ida, lecz Z ygm u nt W asilew ski — jeden z in icjatorów w cześniej w spo m nian ej ank iety . Jego stu d ium estetyczne: Opowieść i poezja. Rzecz o granicach m ię d z y wrażliwością estetyczną a ciekawością 28, było próbą
M K. R a d o s ł a w s k i i[K. K e l l e s - K r a u z ] , L u d o w y Sienkiewicz fran
cuski. Jw., 1902, nr 13.
27 L·. K r z y w i c k i , W otchłani. W arszawa 1909, s. 150. Zanim przeniósł się do „Ogniwa”, K rzywicki publikował dużo w „Głosie”.
28 Z. W a s i l e w s k i , Opowieść i poezja. Rzecz o granicach m ię d zy w r a żli
wością es tetyczną a ciekawością. W: O sztuce i czło wieku w iecznym . Lw ów lfllO.
L IT E R A T U R A P O P U L A R N A W O C Z A C H P U B L IC Y S T Ó W ., 59
sz ersz ej odpowiedzi na tam to , po m ijane najczęściej m ilczeniem , a f r a p u jąc e pytanie, „dlaczego” . W asilew ski p odjął się tu an alizy poetyki „po
w ieści lu d o w e j” (chodziło o d rukow ane opowieści jarm arczn e) w ze sta w ien iu z poety k ą w spółczesnej powieści wysoko arty sty czn ej oraz z poe
zją. Jak o św iadectw o „górnego p u ła p u ” możliwości epoki w sto su nk u do an a lizy in te resu jąc e g o n a s fenom enu zasługuje stu d iu m W asilew skiego n a uw agę z dw óch szczególnie powodów. Po pierw sze, ze w zględu n a sposób, w jaki dokonuje re h a b ilita c ji lite r a tu r y jarm arczn ej, po dru gie zaś ze w zględu n a tez y dotyczące tej lite ra tu ry , w yprzedzające n ie k tó r e tw ierd zen ia w spółczesnym n am fo lklorystów o istocie folkloru u s t
nego.
Publicyści „G łosu” m odyfikow ali — jak się w spom niało — pew ne ele
m e n ty pozytyw istycznego w zorca „edyfikacji lu d u ”. W szczególności po
lem izow ano z zasadą, k tó ra przyjm ow ała, że „ lu d ” jest b iern y m jed y n ie p rzed m iotem zabiegów in telig en cji. K ry ty k u ją c d y d aktyczn e w y daw nic
tw a popularne, u trz y m a n e w duchu pozytyw istycznym , stw ierdzano, że od „ lu d u ” tak że m ożna się czegoś nauczyć, a nie tylko go uczyć, że
„ lu d u ” n ie trzeb a um o raln iać, bo sam jest m o ra ln y 29. W ypowiedzi tego ro d za ju były jed n ak raczej ogólnikow e i n a ty le ostrożne, by nie d aw ały pow odu do posądzenia o chłopom anię. Z drugiej stro n y D aw id w iedział, co robi, zam ieszczając m a te ria ły o działalności Ja k u b a B ojki i p re z e n tu jąc czytelnikom obszerne fra g m e n ty jego u tw oró w literack ich z e n tu zjasty czn y m w stępem K a ro la R adka 30.
K ry ty k a „ p a te rn a liz m u ”, cechującego dotychczasow e akcje ośw iato
w e, w ystępo w ała zresztą już w cześniej. A tak u jąc ów czesną akcję po p u la ry z ato rsk ą za to, że lu d tra k tu je „z g ó ry ”, M ieczysław B rzeziński sk w i
tow ał ją w sły n n y m stw ierd zen iu , k tó re uznano wów czas za przełom o
we: „Nie m a i n ie m oże być żadnej ośw iaty dla ludu, jest tylko jed n a ośw iata dla w szy stk ich” 31. Jed n ak że niezbędne iunctim , jakie połączyć m iało w ty m w zględzie „ ro b o tn ik a” i „profeso ra” , rysow ało się ówczes
n y m ludziom nadzw yczaj m ętnie, p an ow ały tu — jak w idzieliśm y — raczej pew ne m ilcząco p rzy jm o w an e założenia, złu dne p ro jek cje i m ia
r y zdecydow anie elitarn e.
W zakresie p rzed m io tu sw ojego zain tereso w an ia W asilew ski p o sta w ił spraw ę jasno: w lite ra tu rz e , k tó ra zawsze jest odbiciem określonych
89 K. Ż y w i с k i [L. Krzywicki], Nasze cnoty i poziom moralny. „Głos” 1901, nr 15.
80 Zob. J. B a u d o u i n d e C o u r t e n a y , Literatura chłopska w Galicji.
Jw., 1900, nr 18. — K. R a d e k , D w ie dusze. (Na marginesie książki Jakuba Bojki pt. „Dwie dusze”). Jw., 1904, nr 32. — J. B o j k o , Dwie dusze. [Fragmenty. W stę
pem opatrzył K. R a d e k ] , Jw., nr 35—36.
81 K. B y s t r z y c k i [M. B r z e z i ń s k i ] , W sprawie czyteln ictw a po wsiach.
Jw., 1889, nr 17, s. 214. Ponadto tegoż autora: T rzy drogi. Jw., 1887, nr 30. — Z i- m a n d, op. cit., s. 99.
00 B O Ż E N A W O J N O W S K A
potrzeb czytelniczych, istn ieje w praw dzie podział na „powieść a rty sty c z n ą ” i „powieść lu d o w ą”, ale ta o sta tn ia zakorzenia się w tym , co łączy w szystkich ludzi, w pow szechnie ludzkim głodzie fabuły, bajki. P o trze
ba bajki dochodzi do głosu n a jin te n sy w n ie j w śród ludu, lu d em zaś są w szyscy ci, co nie szuk ają w sztuce „czystego” arty zm u . Podczas gdy powieść arty sty czn a i poezja oddziałują przede w szystkim na w rażli
wość estetyczną, k tó ra gran iczy z potrzebą „ b a jk i”, ale nie utożsam ia się z nią, i rozw ija się u ludzi stojących na w yższym szczeblu rozw oju, bajka, fabuła, n a rra c ja przem aw ia głównie do prostego „ lu d u ” , ożywio
nego ciekawością zdarzeń, w szystko jedno, jak opow iedzianych.
Ze zdziwieniem , a nawet zgorszeniem patrzymy na powieść D oyle’a albo Le- blanca, rozpierającą się (dzięki demokratyzmowi wydawcy) obok Reymonta Chłopów lub Próchna Berenta. Coś nowego widocznie się stało na rynku piś
mienniczym. Rządzą nim dwa czynniki: pisarze i publiczność; pisarze się nie zmienili, owszem, coraz dalsi byli od bajki, widocznie tedy w targnęła na rynek nowa publiczność. W targnął demokratyczny głód bajki. Istniała ona, zanim jeszcze rozwinęło się piśm iennictwo, istniała w form ie opowieści. Kto ją tw o
rzył — nie wiadomo [...], roznosił ją [tj. opowieść] głód bajki [...]. Druk utrwa
lił formę opowieści i pomału wyem ancypował ją od bezpośredniej w spółtw ór- czości ludu. Historyczna powieść to dzieje w ydobyw ania się na wierzch indy
w idualności twórczej, aż do w ybicia nazwiska na utworze, aż do ostatecznego pokonania słuchacza przez twórcę w myśl arystokratycznej zasady: sobie śp ie
wam, nie komu. [...] W ielkie talenty narracyjne w rodzaju Sienkiew icza są dobrodziejstwem dla słuchaczów typu ludowego, artyzm ich wszelako jest zbytkiem* na który sobie może pozwolić tylko w ysoka kultura społeczeństw a ®2.
Dokonana tu reh a b ilita c ja fab u larn y ch nizin lite ra tu ry — jarm arc z nej, sensacyjnej, przeprow adzona na podstaw ie tezy o „pow szechnej po
trzebie b a jk i” , prow adziła — podobnie jak w p rzy p adku w cześniej p rz y toczonych, a bardziej ogólnikow ych stw ierdzeń K elles-K rau za — do po
w iązania pew nych właściwości powieści historycznych Sienkiew icza z po
trzebam i ludowego czytelnika. Jednocześnie ukazano tu — p re k u rs o r
sko — rolę ludow ego odbiorcy jako zbiorowego w spółtw órcy u stn e j opowieści folklorystycznej, stanow iącej, zdaniem au to ra, pośrednie źró
dło drukow anych opowieści jarm arczny ch. Obydw ie oceny odw oływ ały się w podtekście do zainteresow ań, k tóre w dziedzinie k u ltu ry litera c k ie j m ogły oznaczać u p rag n io n y pom ost „w spólny dla w szystk ich ”.
Sienkiew icz dokonał próby połączenia obydw u typów powieści w jedno.
Dokonał tego, uniesiony poczuciem obowiązku tworzenia kultury um ysłow ej dla mas, a więcej może z instynktu twórczego zespolenia z ludem, który do
tychczas sam był współtwórcą pow ieści [...] mocą swej poczytności odkrył gra
nice nowego czytelnictw a w zdemokratyzowanym społeczeństwie. Zobaczył w o koło naród czekający opowiadania wspólnego dla wszystkich. [...] zapragnął być pisarzem całego ogółu czytającego. Próba była wspaniała. Podnosząc le gendę do wysokości arcydzieł poetyckich stw orzył epokę w czytelnictw ie pol
skim; jeszcze nigdy w Polsce ty le ludu nie słuchało bajki społem przy w sp ól- 82 W a s i l e w s k i , op. cit., s. 53.
L IT E R A T U R A P O P U L A R N A W O C Z A C H P U B L IC Y S T Ó W .., 61
nym ognisku. Zrobił to, co można było wymarzyć najlepszego w interesie kul
tury czytelnictw a, o czym zaledw ie pomyśleć mógł M ickiewicz, puszczając w świat Pana Tadeusza. Sienkiew icz „zbłądził pod strzechy” 8Я.
Dla Brzezińskiego, zanim jeszcze podsum ow ał sw oje reflek sje na m a r
ginesie w spom nianej ank iety , zasada podziału publiczności k u ltu ra ln e j przed staw iała się prosto: publiczność dzieliła się n a ,,lud” i „w arstw y ośw iecone” 34. Ale już w w ypow iedziach nieco późniejszych, także i w tych, jakie przytoczyliśm y, sp raw a kom plikow ała się. „ L u d ” ozna
czał coraz częściej nie tylk o lu d w iejski, ale także m ieszkańców m iast oddających się różnym zajęciom ręcznym — rzem ieślników , robotników itd. Rów nież k ry te ria w ykształcenia, stosow ane w ty m czasie, w y o dręb
n ia ły rozm aitą grad ację k ateg orii społecznych u sytu o w an ych poniżej przeciętnego poziomu w ykształcenia. Po drugiej stro nie obraz staw ał się nie m niej zróżnicow any, stosow nie do użycia takich czy in nych k r y te riów ściśle socjologicznych, a także pew nych k atego rii psychospołecz
nych. Obok zatem „dw oru ziem iańskiego” , „m ieszczanina”, „in te lig e n ta ” pojaw ił się „ filiste r”.
W publicystyce k u ltu ra ln e j „G łosu” w spom niany proces odzw iercie
dlił się w ielorako. P rzed e w szystkim zaznaczyło się tu rosnące coraz b a r
dziej zrozum ienie dla socjologicznego k o n k retu . Ogólne nastaw ienie em piryczne pism a, ch arak tery sty czn e zw łaszcza dla jego pierw szej fazy, sp rzy jało częstem u stosow aniu k ry te rió w profesjon alny ch z uw zględnie
niem specyfiki rozm aitych regionów i prow incji (w ostatn iej fazie w y p ierały je klasow e określenia socjologii m arksow skiej). Z drugiej stro n y orien tacja etyczna pism a, mocno zaznaczona w początkow ym okresie, skłaniała do postrzegania stra ty fik a c ji społecznej — a z nią i ro zw ar
stw ienia w śród odbiorców k u ltu ry — w k ategoriach psychologii i etosu społecznego, zbliżonych do tych, jak ich używ ał m odernizm . Ze skrzyżo
w ania obu tych tendencji, zm ieszanych z ten d en cją k ry ty c z n o -ra d y k al- ną, rodziła się skłonność do silnego „usocjologizow ania” obrazu filistra, obrazu nasyconego zarazem znaczeniam i ideow ym i, i „uety cznienia” p rze
ciw staw ianego m u w izeru n k u „ofiarnego in te lig e n ta ”. Ogólny m odel s tru k tu ry społecznej, jaki funkcjonow ał w piśm ie w początkow ych la tach, sprow adzony do rysów zasadniczych, był zatem w y raźn ie tró jd ziel
ny: u dołu znajdow ał się „ lu d ”, p o strzeg an y jako w ew nętrznie zróżnico
w ane „w arstw y niższe” — opatrzony dodatnim znakiem w artości; na przeciw staw nym biegunie — „filister o m n ip otens”, różnorako c h a ra k te ryzow any socjologicznie; pośrodku zaś m ieścili się „ludzie id ei” , „o fiar
ni ludzie czynu społecznego” — w łaściw i adresaci pism a.
„L ud” , czyli „w arstw y niższe” , o bard ziej lub m niej sprecyzow anym
** Ibidem, s. 14— 15.
84 Zob. Z i m a n d, op. cit., s. 99.
62 B O Ż E N A W O J N O W S K A
składzie, stanow ił — jak w iem y — obiekt szczególnej tro sk i „G łosu” , starająceg o się w płynąć usilnie n a prak ty czn e stosow anie założonego w zorca k u ltu ra ln e j em ancypacji ty ch środow isk. W k ontekście owych usiłow ań w y jaśn ialiśm y niechęć i pogardę okazyw aną przez publicystów
„G łosu” lite ra tu rz e jarm arczn ej.
P roblem lite ra tu ry po p u larn ej obiegu try w ialneg o ry su je się z kolei n a łam ach pism a w ścisłym pow iązaniu z ko n stru o w an y m tu n e g a ty w n y m w izeru n k iem ty ch g ru p czy też k ategorii społecznych, k tó ry c h pew n e właściwości oznaczano przez pojęcie „ filiste rii”, w iążąc je z określo
n y m i kw alifikacjam i społeczno-ideow ym i.
Z anim Brzozowski w skazał n iek tó re w ew n ętrzne w skaźniki „pop u lar
ności” w litera tu rz e , p rzew ijała się w publicystyce „G łosu” ostra, bez
pardonow a rozpraw a z lite ra tu rą p opularną, u ję tą od stro n y jej autorów i czytelników . S tanow iła ona część k ry ty k i pew nych fenom enów oraz g ru p społecznych jako nosicieli zw alczanych w zorów zachow ania i m y
ślenia. U jaw niały się tu p rzy ty m w y raźnie w spólne z obozem „nowej s z tu k i” przesłanki oraz m otyw y oceny zjaw iska.
J a k już w zm iankow ano, chodziło — n ajogólniej — o w sp ó ln o tę k ry ty k i ówczesnej „złej” lite r a tu r y (lite ra tu ry p o p u larn ej różnego ty pu) jako sy m pto m atu szerszego zjaw iska k om ercjalizacji oraz bezideowości k u l
tu ry . W jednym i dru gim obozie łączono te zjaw iska z cecham i psycho
logii i etosu społecznego, któ ry ch część m ieściła się w pojęciu „ filiste rii” . W oczach radykałów z „G łosu” oraz przedstaw icieli m o d ern y ra c je dzia
łan ia p roducenta „ z łe j” lite ra tu ry , podobnie jak oczekiw ania i postaw y jej czytelników , utożsam iały się ze w zorem „ filis tra ” w trzech co n a j
m niej płaszczyznach: w kulcie „p oży tk u ”, „użycia” oraz w k o n form i- stycznej uległości wobec tego, co zastane.
P rz y w szystkich różnicach, jakie dzieliły w zór a rty s ty w n u rcie r a dyk aln y m i n urcie m oderny, jedno w tych odm iennych k rea c ja c h pozo
staw ało w spólne: pisarzem , a rty s tą był ten, k to służył w sw o jej tw ó r
czości w artościom nad rzęd ny m . Etyczna bezinteresow ność, postulo w ana w spólnie jako podstaw ow a rac ja działania p isarza (i szerzej — stan o w ią
ca sk ładnik n o rm aty w n ej k reacji człow ieka, ro zw ijan ej w obu n u rta c h ), staw ała się szczególnie w idoczna w p u blicystycznym d yskursie, jaki
„G łos” — podobnie jak „Ż ycie” i „C h im era” — kierow ał przeciw ko ów czesnej p o p u larn ej kom unikacji literack iej. W etycznym n u rcie p ie rw szych lat „G łosu” w skazana n o rm a oznaczała ofiarną służbę „pow szech
n em u d o b ru ”, altruizm ow i i spraw iedliw ości społecznej, a także godno
ści i wolności człow ieka, rozum ianych jako określony zespół swobód r e a l
nych. W nu rcie „now ej sz tu k i” chodziło — jak w iem y — o służbę „pięk
n u ” i duchow ej praw dzie człowieka. W obu n u rta c h rzeczą nie do po
m yślenia było przyzw olenie n a in stru m e n ta liz a c ję działań a rty s ty (i ja kiejkolw iek in n ej jednostki w y stęp u jącej publicznie) ze w zględu n a p a r ty k u la rn e in te re sy grupow e lu b w łasne korzyści.
L IT E R A T U R A P O P U L A R N A W O C Z A C H P U B L IC Y S T Ó W ... 63
A tak n a p o p -lite ra tu rę w ym ierzony w jej pro du cen ta dotyczył w łaś
nie sp rzeniew ierzenia się owej k a rd y n a ln ej zasadzie służenia czem uś ,,po
n a d ”, czy ,,poza” jednostkow ym in teresem . W p rzyp adk u au to ra „złej”, lecz p ok u p n ej książki, szeroko rek lam o w an ej i cieszącej się p o p u larn o ścią n a ry n k u czytelniczym , p rzedm iotem potępienia była p rzejaw iająca się w jego stra te g ii w iększa dbałość o „zysk” i „ la u ry ” niż o a u te n ty cz n e w artości arty sty c z n e i hum anistyczne.
„Z y sk ” i „ la u ry ” staw ały się p rzy ty m w tam te j reto ry ce częścio
w ym i — ja k się już rzekło — synonim am i m ieszczańskiego „p o żytk u”
i nieau ten ty czn eg o życia „na pokaz” . W grom ieniu „han dlarskiego r a c h u n k u ” i snobizm u jako zasad postępow ania z drugim człow iekiem — a u to ra „ re k la m ia rsk ie j” książki z jej czytelnikiem , jednoczyli się p rzed staw iciele lew icy i uczestnicy m odernistycznego buntu. P isał N iem ojew ski:
Komu zależy na powodzeniu m aterialnym , na szybkim rozgłosie, na uzna
niu, na pieszczotliwej sław ie, ten się nie przyłączy do prasy postępowej, ten będzie om ijał zadżumione bezwzględną szczerością progi »Przeglądu Tygodnio
wego«, »Prawdy«, »Głosu«, »Poradnika«. Więc jeżeli w te progi w stępuje, to mu na pew no nie chodzi o siebie, ale jedynie o to, że jest coś do powiedzenia, że jest jakiś trud do podjęcia, jakieś zadanie do spełnienia *®.
Ten sam N iem ojew ski, k tó ry tak grom ił Przybyszew skiego i m o der
nizm u nie lubił, dostrzegał jedn ak p rz y tej okazji zalety tego k ie ru n k u jako sojusznika w w alce z m ieszczańską praktycznością i u ty lita ry zm e m w lite ra tu rz e 36.
W k ry ty c e Brzozowskiego (o k tó re j pow iem y osobno) ideow a pole
m ika z cecham i osobowym i au to ra powieści p o p u larn ej zostanie wzbo
gacona o dodatkow e elem en ty — ściślej literack ie i społeczne zarazem . Tak sam o k ry ty k ę postaw czytelniczych, jakie w iązano z tam ty m rodza
jem piśm iennictw a, rozw inął on szerzej, niż to m iało m iejsce w p rzy godnych w zm iankach lub felietonach, dotychczas om aw ianych pod tym kątem . W w ypow iedziach owych atak i n a lite ra tu rę popularną, zaw arte w rozw ażaniach o czytelnictw ie lub w zjadliw ych p am fletach obyczajo
w ych, zespalały się n ade w szystko z k ry ty k ą określonych g ru p społecz
ny ch jako typow ych odbiorców tej lite ra tu ry . W porów naniu z m od er
nistyczną k ry ty k ą „pospolitych” gustów i „tan d e tn e g o ” czy telnictw a obraz ty ch g ru p był o w iele bardziej sk o n k rety zow an y społecznie. „Fi- listersk i” czytelnik G rot-B ęczkow skiej, O hneta, Gypa, Łosia czy R oni- kiera p rez e n tu je się tu jako przedstaw iciel „su rd u to w e j” bądź „dyplo
m ow anej” inteligen cji, często pro w in cjo n aln ej, „oszlachetkującego się m ieszczaństw a” czy „burżu azu jącej się szlach ty ”, n ależy do „pandemo
n iu m M azurkiew iczów , Szulców i P o łan ieck ich ” 37. Rów nocześnie z p re -
85 A. N i e m o j e w s k i , Brutus Cassio. (Felieton). „Głos” 1902, nr 19.
A. N i e m o j e w s k i , Ucieczka od rzeczywistości. (Felieton). Jw., 1901, nr 38.
87 A. N o w a c z y ń s k i , Pandemonium Mazurkiewiczów, Szulców i Połanie
ckich. (Felieton). Jw., 1904, rury 7—9.
€4 B O Ż E N A W O J N O W S K A
z e n ta c ją społeczną ch araktery zow an o czytelników w kateg oriach ideo
w ych i etyczno-psychologicznych. U podobanie do rom ansów , w esołej k ro - tochw ili, utw orów „sw ojskiej” lite ra tu ry p o p u la r n e j38 czy salonow ych pow ieści z „wyższych s fe r” łączyło się w oczach p ublicystów z całym katalo g iem rozm aitych w ad, w k tó ry ch przejaw iać się m iał w ogóle sto su n ek do k u ltu ry , tak ich jak lenistw o um ysłow e, bierność, gotowość do obracan ia się w kręg u „poziomego in teresu życiow ego”, obłuda oraz n a de w szystko zam iłow anie do bezm yślnej zabaw y i płaskiej rozryw ki, do użycia zatem i hołdow ania postaw om konsum pcyjnym , k onkretyzow ane n ierz ad k o jako hedonizm „w arstw w yższych”. A tak tego rod zaju służył w y ra ź n ie „idei kryty czn o -spo łeczn ej” 39.
Rów nież Brzozowski pogłębi i poprow adzi dalej in n y z m otyw ów a ta k u w y stęp u jący zalążkow o w om aw ianej g ru pie tekstów . Chodzi o docho
dzące w nich do głosu w idzenie lite ra tu ry p o p ularnej jako in stru m e n tu tłum iącego zdolność do krytycznego m yślenia, postaw y n o n k on fo rm isty- cznej i niezależnego osądu m oralnego. Cechy te ujm ow ano n a p rze strz e n i całej działalności pism a jako elem en tarn e w yposażenie postulow anego podm iotu k u ltu ry , podstaw ow e składniki w zoru „pełnego człow ieka” , praw dziw ego tw órcy czy — w ęziej — „ideowego in te lig e n ta ”. L ite ra tu ra p o p u larn a jaw iła się w ty m św ietle jako jeden z elem entów k u ltu ry , w y ra ż a ją c y i usp raw ied liw iający ty p ludzki o cechach usy tuo w an y ch n a przeciw ległym biegunie. A więc człowieka, k tó ry od w ytw orów k u l
tu r y oczekuje n ad e w szystko gotow ych schem atów i recept, u tw ierd ze
n ia w p rzy ję ty c h m niem aniach, pom ocy w dopasow aniu się do istn ie jący ch s tru k tu r i konw encji, upiększania lub kam uflow ania rzeczyw i
sty c h m otyw ów w łasnej codziennej p rak ty k i życiowej. W piętn ow an iu w łaściw ości takiego w łaśnie ty p u człowieka, utożsam ianego m .in. z ty pem tw órcy, a także z ty pem odbiorcy p o p u larn ej lite ra tu ry tego czasu, realizo w ało się n ajp ełn iej zbliżenie „now ej sz tu k i” i „społecznego id ea
łu ” . P odstaw ą nie taktycznego tylko, lecz rzeczyw istego sojuszu w tej płaszczyźnie było w spólne uznanie dla zasady radykalnego n ow ato rstw a w k u ltu rz e, b u n t wobec pew nych jej konw encji oraz obnażanie ro zm ai
ty c h pozorów w p rzy ję ty c h zasadach postępow ania.
88 Istnienie takiej odmiany odnotował S. Brzozowski w recenzjach: „Rozryw ki bb rzy d ło w ie c k ie ”. Kom edia w 3 aktach Z. Przybylskiego. W rubryce: Z teatru. Jw., nr 7; „Pod O k rętem ”. Kom edia obyczajow a w 4 aktach S. Kozłowskiego. Jw., nr 43.
Nb. o potrzebie rodzimej literatury popularnej (która mogłaby zastąpić obcą, im portowaną) dyskutowano w cześniej — zob. R. S k r z y с к i [R. D m o w s k i ] , B e
le tr y s ty k a popularna. „Głos” 189Ί, nr 17. Artykuł ten cytuje Z i m a n d (op. cit., s. 103, 104).
*e Zob. zwłaszcza A. N i e m o j e w s k i : O podczłowieku warszawskim. W ru bryce: Na mównicy. „Głos” 1901, nr 31; W 2 aktach. (Felieton). Jw., 1902, nr 10. — G. G l a s s , Szw ajcarska dama. (W cyklu: Z galerii podludzi). Jw., nr 6. — W. N a ł k o w s k i , Sienkiewicz a Zola. Jw., 1903, nr 25.
L IT E R A T U R A P O P U L A R N A W O C Z A C H P U B L IC Y S T Ó W .., 65
K ie d y Brzozowski przystępow ał do pisania in te resu jąc y c h nas tu r e cenzji te a tra ln y c h oraz a ta k u n a Sienkiew icza, m iał za sobą świeżo p rz e b y ty e ta p id en ty fik acji z ideałam i m oderny, znajdow ał się w łaśnie w tr a k cie ro zra c h u n k u z n im i oraz p rzy sw ajan ia sobie w artości „uspołecznio
nego in te lig e n ta ” . T łem ta m te j jego k ry ty k i było zatem szczególne po
łączenie m od ernistycznych przeko n ań estetycznych, nie do końca od rzu conych, ze w spólnym dla obu n u rtó w nonkonform izm em postaw y ideo
w ej, silnie p rz e n ik n ię tej elem entam i w łasnego oryginalnego stanow iska św iatopoglądow ego. W tym , co pisał na zajm u jący nas tem at, jak ró w nież w całości jego ów czesnej p u b licy sty k i k u ltu ra ln e j, odsłaniają się p rzy ty m w y ra ź n ie u k ry te przesłank i oraz m otyw y zarysow anego po
w yżej zbliżenia pom iędzy m od ernistycznym b u n tem a radykalizm em spo
łecznym .
O dkładając n a in n ą okazję bliższą analizę problem u ty ch relacji z a j
m iem y się tu tą częścią zagadnienia, k tó ra w iąże się bezpośrednio z do
konaną przez Brzozowskiego oceną lite r a tu r y p opularnej.
Akces dotychczasow ego w yznaw cy „now ej sz tu k i” do obozu ra d y k a łów pody k tow an y był zrodzonym wówczas prześw iadczeniem , że „sztu ka nie jest rzeczą d o sto jn ą” 40. R zucając się w objęcia „ideału społecz
nego” , Brzozowski czynił jed n ak znam ienne zastrzeżenia. Sprow adzały się one do potrzeby uzup ełn ienia postaw y ak ty w n ej społecznie uznaniem dla w artości jednostki. S tw ierd zał w jed n y m z arty ku łów , w k tó ry ch rozliczał się z m odernizm em :
W ystępow aliśm y w sztuce z zasady, że twórca sam o sobie stanowić może tylko i nic prócz niego; dziś zasadę tę rozszerzamy na życie całe z w szystkim i jego od gałęzien iam i41.
W inn ym m iejscu głosił pochw ałę spontanicznej twórczości a rty s ty cznej, k tó rą p rzeciw staw iał „opartem u n a k łam stw ie ” w spółżyciu spo
łecznem u. Stanow i ono bow iem — jak sądził — dom enę przym usu, n a rzuconych ról, koniecznego w zajem nego przystosow yw ania się i n ie uchronnych konform izm ów , oznacza także panow anie m aski, obłudy, pozoru. S ztu ka natom iast, sztu k a „sam oistna”, o parta n a w ew n ętrzn y m im p eratyw ie jednostki, to w jego ujęciu „prom ienne państw o b ezg ra
nicznej sw obody” .
Od lite r a tu r y w ym agał zatem Brzozowski w tym czasie, aby b yła
„szkołą szczerości” — n arzędziem zdzierania istniejących m asek k u l
turow ych. P o stu lat ten, w brzm ieniu takim , jakie m u Brzozowski n a d a w ał, zbliżał się z jed n ej s tro n y do teorii i p ra k ty k i m odernistów , k tó rzy odsłaniali pod powłoką k onw enansu tajo n e im pu lusy i s p rę
40 Ten cytat (z Próchna Berenta) zam ieścił Brzozowski w artykule 'Współczesne kierunki w literaturze polskiej wobec życia (jw., nr 19).
41 S. B r z o z o w s k i , Porachunki. Jw., n r 20.
5 — P a m ię t n ik L ite r a c k i 1983, z. 2