• Nie Znaleziono Wyników

Literatura popularna w oczach publicystów "Głosu" i "Przeglądu Społecznego" (1900-1907)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Literatura popularna w oczach publicystów "Głosu" i "Przeglądu Społecznego" (1900-1907)"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

Bożena Wojnowska

Literatura popularna w oczach

publicystów "Głosu" i "Przeglądu

Społecznego" (1900-1907)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 79/2, 49-73

1988

(2)

P a m ię t n ik L ite r a c k i L X X I X , 1968, z. 2 P L I S S N 0031-0514

BOŻENA WOJNOWSKA

LITERATU RA PO PU LA RN A W OCZACH PU BLICY STÓ W

„G ŁO SU ” I „PRZEG LĄ D U SPO ŁEC ZN EG O ” (1900— 1907)

„»Stary« mówi, jak było i jak jest, »młody« wyw odzi, jak być pow in­

no i jak będzie” 1. Słowa te, w ypow iedziane przez jednego z uczestników k am p an ii antysienkiew iczow skiej, prow adzonej w „G łosie” , m ożna po­

tra k to w a ć jako ujęcie w błyskaw icznym skrócie c h a ra k te ry sty c z n e j cechy o rie n tac ji, z jak ą zw iązało się to pism o pod red a k c ją Ja n a W ładysław a D aw ida. W olno form ułę tę ująć jeszcze inaczej: jako s tru k tu ra ln e p rze­

ciw ieństw o pom iędzy dążeniem do przekraczan ia tego, co dane, a jego ak ceptacją, m iędzy kw estionow aniem zastanego porząd ku a zgodą nań, m iędzy bu n tem a przystosow aniem . Sprow adzona do w łaściwości poli­

ty k i red a k c y jn e j, powyższa cecha oznaczała, że pism o p ragnęło być nie w yrazicielem opinii, ale jej kierow nikiem , nie tym , któ re zabiega o u zna­

n ie czytelników , ale tym , k tó re chce urab iać ich zap atry w an ia zgodnie z p rzy ję ty m i zasadam i. A zatem — by odwołać się do term in ó w szkico­

w anej w inn y m m iejscu typologii ówczesnego ru ch u czasopiśm iennicze- go — pism em , k tó re staje się „po b ud k ą” społeczeństw a, a n ie jego

„echem ” 2.

Pod ty m w zględem — jako ty p czasopism a sytuow ało się ono n a linii św ieżej jeszcze tra d y c ji „ P ra w d y ” i „P rzeglądu Tygodniow ego” (z ich wczesnego, „bojow ego” okresu), a także n a linii „G łosu” la t osiem dzie­

siątych i dziew ięćdziesiątych. Oprócz w spólnoty założeń pragm atyczn ych dzieliło z nim i rów nież w spólne cechy s tru k tu ra ln e . Podobnie jak tam te pism a było w ielotem atyczne — w przeciw ieństw ie do m onotem atycznych periodyków polskiego i europejskiego m odernizm u, ty p u „Ż ycia” i „Chi­

m e ry ”. L ite ra tu ra stanow iła jeden ty lk o z elem entów jego ogólnego pro­

filu, k tó ry — odziedziczony po czasopiśm iennictw ie pozytyw istycznym — jednoczył n a gruncie tygodnika sp raw y społeczno-polityczne, narodow e i literackie. Wobec dom inow ania w ów czesnym życiu literack im w p ły ­

1 A. M i l l e r , Jeden z „młodych” o Sienkiewiczu. „Głos” 1903, nr 12.

2 B. W o j n o w s k a , „A rystokratyc zn a’’ k r y ty k a ku ltu ry („’Zycie” — „Chime­

ra'’). Maszynopis.

4 — P a m ię t n ik L it e r a c k i 1988, z. 2

(3)

50 B O Ż E N A W O J N O W S K A

w ów „now ej sz tu k i” form u ła ta oznaczała k o n ty n u ację p o zytyw istycznej tra d y c ji, k tóra podporządkow yw ała lite ra tu rę ideologii społecznej oraz w iedzy naukow ej.

W toku swego rozw oju pism o m odyfikow ało tę tra d y c ję rozm aicie.

K o n k re tn a treść, jak ą nadaw ano zw iązkom lite r a tu r y z oboma tym i sze­

regam i, zm ieniała się rów nocześnie z ogólną ew olucją „G łosu” , w k tó rej w yodrębnić można w y raźn ie kilka różnych faz 2a a także w zależności od połączonych z tą ew olucją przeobrażeń stosunku do lite r a tu r y m od erni­

stycznej.

W pierw szej fazie (1900— 1902), k tó rą cechow ał pluralizm światopo­

glądow y w ram ach szeroko p o jętej „postępow ości” oraz szczególny splot em piryzm u z etycyzm em , p rezen tacja lite ra tu ry obyw ała się bez s p re ­ cyzow anego w yraźnie p rogram u. Zasadniczych tez i p refe re n c ji redak cji w olno się dom yślać raczej z ogólnego k sz ta łtu pism a, naczelnych zasad jego o rien tacji ideow ej oraz zasad polityki red a k c y jn e j, k ieru jącej re ­ p e rtu a re m literackim . N ieliczne bezpośrednie dek laracje n a ten tem at p o tw ierd zają w niosek, że chodziło — n ajog óln iej biorąc — o w zorzec lite ra tu ry w yczulonej n a kw estie społeczne. W doborze utw orów panow ał jed n ak znaczny liberalizm : te k sty literackie, k tó re po d trzy m y w ały poe­

ty k ę ten d en cy jn ą oraz realisty czn o -n atu ralisty czn ą, sąsiadow ały z te k s ta ­ mi i info rm acjam i z kręg u „now ej sz tu k i”, u stę p u ją c im stopniow o m ie j­

sca. Stosunek red ak cji do lite ra tu ry m odernistów po trosze przypom inał w tej fazie w cześniejsze stanow iska „ P ra w d y ” i „Przeglądu Tygodnio­

w ego” : nie m am y w praw dzie zbyt w ielkiej sym patii do now ego k ieru n k u i czu jem y się w obowiązku zwalczać n iek tó re jego uroszczenia oraz po­

lem izow ać z tezam i, k tó re zanadto k o lidu ją z naszym i w łasnym i z a p a try ­ w aniam i na sztukę i społeczeństw o, niem n iej nie chcem y i nie pow inniś­

m y zam ykać oczu n a fa k ty oczyw iste — istn ienie dokonań w y rażających głos „now ego” , k tó ry chce być słyszany. A zatem atakow ano w ty m cza­

sie M iriam a za tezy a rty k u łu W alka ze sztu k ą 3, rozpraw iano się z de­

s tru k c y jn y m w pływ em Przybyszew skiego i dekadenckim pasyw izm em 4, ale drukow ano u tw o ry K om ornickiej, S taffa, L eśm iana, Perzyńskiego, Ż uław skiego, Leszczyńskiego, spierano się na tem a t n iek tó ry ch tez filo­

zofii N ietzschego 5.

Zob. W. B u ł a t , „Głos” Jana W ła dysław a Dawida. „Rocznik Historii Cza­

sopiśm iennictw a Polskiego” 1966, z. 2. — A. M e n c w e l , Dwa pro gram y kultural­

ne z początku wieku. (I. „Głos” 1900—1905. II. „Ogniwo”). W zbiorze: Historia i k u l­

tura. Studia z dziejów polskiej m yśli kulturalnej. W arszawa 1987.

* J. W. D a w i d , Walka o światło. „Głos” 1901, nr 17. — A. N i e m o j e w s k i , Mare tenebrarum. Jw.

4 A. N i e m o j e w s k i , Prorok w ykolejeń ców . Jw., 1902, nr 5.

5 O nadcźłowieku w e współczesnej literaturze. Jw., 1900, nry 32—33. — S. P i e ń k o w s k i , F ryderyk Nietzsche. Jw., nr 38. — L. B e l m o n t , Darwin i Nietzsche. Jw., nr 39.

(4)

L IT E R A T U R A P O P U L A R N A W O C Z A C H P U B L IC Y S T Ó W ... 51

W drugiej fazie (1903— 1904), zdom inow anej przez pu b licy sty k ę lite ­ ra c k ą S tanisław a Brzozow skiego oraz A dolfa Now aczyńskiego, B e n e d y k ta H e rtz a i G rzegorza G lassa, doszły do głosu ten den cje, k tó re zm ie rz a ły do częściowego sojuszu z „now ą sz tu k ą ” . Ze stro n y k ierow n ictw a pism a był to w y raźn y m an e w r tak ty czny : chodziło o w yzyskanie polem icznego ła d u n k u ideologii m o d ern istó w w celu połączenia sił w atak u n a w sp ó ln e­

go w roga, dla ty m o strzejszej i szerzej m otyw ow anej k ry ty k i zastanego sta n u rzeczy w sferze ety k i społecznej i w zorów zachow ań. J a k z póź­

niejszych w ypow iedzi D aw ida m ożna b y wnosić, lite ra tu ra , tj. p u b lic y sty ­ k a i te k sty literack ie, m iały w ty m czasie zastąpić nie istn ieją cą n a le ­ g a ln e j scenie politycznej w alkę stro n n ictw politycznych 6. Rów nocześnie jed n a k — jak n a założenia dobrej ta k ty k i przystało — b rano także pod uw agę in te re sy w łasne sprzym ierzeńca; w bezpośrednich d e k la rac ja ch oznajm iano gotowość obrony sw obody i niezaw isłości s z tu k i7. N atom iast w ujęciu a d h eren tó w now ego k ieru n k u , zwłaszcza Brzozowskiego, pod­

sta w ą sojuszu było prześw iadczenie, w ielo k ro tn ie wówczas w y rażane, że sz tu k a i indyw idualność są n iew y starczające jako w artości, że m uszą uzupełnić je w artości społeczne 8. Nie sp raw ą ta k ty k i wszakże, lecz n ie ­ czystego sum ienia m o d ern isty było w y znan ie Brzozowskiego u sp ra w ie d li­

w iającego się: „pragnąc sw obody dla siebie i sw ojej tw órczości, nie chcie­

liśm y nikogo ciem iężyć” 9. P oszukiw anie g ru n tu dla w artości społecznych i au ten tyczn y ch racji działania społecznego stanow iło isto tn y m o to r dal­

szego rozw oju m yśli Brzozowskiego; n a łam ach „G łosu” jego ów czesna obrona racji tra n sc en d e n tn y ch i jednostkow ych w spółbrzm iała w znacz­

n y m stopniu z docenieniem potrzeb y „ew olucji psychicznej” w w y stą p ie ­ n iach N ałkow skiego oraz z etycznym nakazem pogłębienia etosu rew o lu - cyjnego inteligen ta, nakazem , k tó ry form ułow ano zwłaszcza w ciągu pierw szej i drugiej fazy rozw oju pism a 10.

6 J. W. D a w i d , Najbliższe zadania. „Przegląd Społeczny” 1907, nr 11.

7 J. W. D a w i d : O co nam idzie. „Głos” 1903, nr 20; K o ń c z y m y rok. Jw., nr 50.

8 S. B r z o z o w s k i , Porachunki. Jw., 1903, nr 20.

9 Ibidem.

10 Zob. np. „Głos” 1900, nr 12, nota od redakcji: „Drugie zadanie sw oje form u­

łujem y jako pracę nad podnoszeniem um ysłowej i etycznej kultury społeczeństwa, w ytw arzaniem bardziej intensyw nego życia duchowego. Jednym z istotnych w a­

runków, od których zależy postęp w życiu zbiorowym , owocna działalność prak­

tyczna, wzrost dobrobytu powszechnego, jest duchowa wartość składających spo­

łeczeństw o jednostek. Tej zaś w artości czynnikiem są: siły intelektualne i żywa, zawsze czujna świadomość moralna. Praca nad duchową kulturą oba te czynniki na w zględzie mieć musi.

Przez um ysłową kulturę nie rozum iemy bynajmniej encyklopedycznego' w ielo - znaw stw a ani doktrynerskiej czci dla »w yników nauki«, które zawsze podlegać mogą sprawdzeniu i uzupełnieniu, ale przede w szystkim rozbudzenie się potrzeby i um iejętności krytycznego i ścisłego m yślenia. [...] Przem awiam y zresztą do czy­

telników, którzy i wiedzą w iele, i m yślą sami, pragną tylko wiedzieć w ięcej i m y­

(5)

52 B O Ż E N A W O J N O W S K A

T ak ty czn y sojusz z „nową sz tu k ą ” owocował ostrym i tek stam i a n ty - filistersk im i pióra Now aczyńskiego, Niem ojew skiego, H ertza i Glassa, k tó re w y p ierały te ra z stopniow o te k sty o c h a ra k te rz e p o stu laty w n o - -etyczny m , a zwłaszcza sły n n ą kam panią przeciw Sienkiew iczow i, spo­

w odow aną napaścią Sienkiew icza n a „nową sz tu k ę ” . W tej też fazie w licznych recenzjach te a tra ln y c h Brzozowskiego dochodziły do głosu niezm iernie silne a k cen ty k ry ty c z n e pod adresem rod zaju gustów i u p o ­ dobań artystyczn y ch, k tó re łączono z etosem „ sfilistrz a łe j” in teligen cji.

W trzeciej fazie (1905), za k tó re j p rzedłużenie m ożna uznać 2-letnią działalność „P rzeglądu Społecznego” (1906— 1907), pro b lem aty k a literack a oraz p ro b lem atyk a jednostki zeszły zdecydow anie n a plan dalszy. Z po­

wodów teoretycznych — „n ecessary sty czn ej” in te rp re ta c ji idei m a rk ­ sizm u, k tó ra uzyskała teraz w piśm ie przew agę — jak rów nież wobec a k tu a ln e j p rak ty k i życia społecznego lite ra tu ra jako in stru m e n t poli­

ty czn y okazyw ała się m niej potrzebna. I ty m m niej p o trzeb ny był sojusz z „now ą sz tu k ą ”. To w łaśnie tu ta j oznajm iono, że M łoda Polska w jedną noc p o s iw ia ła n . Fascynacja dziejow ym k o n k retem i zainteresow a­

nie p ro b lem aty k ą rozw oju społecznego w d o k try n a ln y m n aśw ietlen iu m arksizm u w yelim inow ały problem człow ieka i n u r t etyczny. W działal­

ności pism a w ażniejsze staw ały się teraz publicystyczne doniesienia z a re ­ n y a k tu a ln y ch w y d arzeń społecznych, a także propaganda robotniczej

„ lite ra tu ry f a k tu ” aniżeli rozw ijanie indyw idualnego etosu w alki i dzia­

łania społecznego. Jed nak że podstaw ow e rozszczepienie ideow ej orientacji pism a, orien tacji rozpiętej pom iędzy idealistycznym aktyw izm em i w iarą w au tom aty zm postępu, nie przestaw ało i tera z daw ać znać o sobie —- pobrzm iew ając w akcentach rozw ijanej przez Brzozowskiego przyszło­

ściow ej utopii k u ltu ra ln e j. W ram ach tej utopii sztuka, zrów nana z dzie­

dziną „pełnego rozw oju człow ieka” i pow ierzona gw aran tow i wolności, typow i św iadom ego robotnika, odzyskiw ała sw oje m iejsce jako część owej utopii — w w izji „praw dziw ie w yzw olonej” k u ltu ry u n iw e rs a ln e j12.

P rzed staw io n y pow yżej schem at rozw oju „G łosu” w relacji do porząd ­ ku lite r a tu r y stanow ić m a ko n tek st dla rozp atrzen ia stosunku pism a do lite r a tu r y pop u larn ej. Sam problem m ożna by w praw dzie opatrzyć zna-

śleć dalej — i w przyjściu im ze skromną do tego pomocą obowiązek swój widzieć będziem y”. Korespondowały z tym liczne artykuły na tem at teorii moralności i ów ­ czesnego „ruchu etycznego”, a także naśw ietlanie z punktu widzenia etyki różnych spraw bieżących; m ateriały te grupowano w rubryce Przegląd n aukow y i etyczny, która z czasem (1904—1905) zniknęła z łam ów pisma.

11 A v a n t i [G. G l a s s ] , Dziennik hr. Idalii. (Felieton). „Głos” 1905, nr 13.

Zanim słow a te rozsławił Irzykowski, podchwycił je Brzozowski (Same płaskie koncepty. Jw., nr 24) w następującej parafrazie: „Toteż powiadam, przyjacielu Avanti, że Młoda Polska w jedną noc w yłysiała”.

12 S. B r z o z o w s k i : K u ltura i życie. „Głos” 1905, nry 25—26; Altern atywa.

„Przegląd Społeczny” 1907, nr 21.

(6)

L IT E R A T U R A P O P U L A R N A W O C Z A C H P U B L IC Y S T Ó W ... 53

kiem zapytania. C zytelnik m iałby p ełne praw o zauw ażyć, iż dokonując w y b o ru „G łosu” jako tere n u śledzenia sposobu tra k to w a n ia in te resu jąc e j nas kw estii, z gó ry przew idzieć m ożem y w yniki. I m iałby pod pew nym i w zględam i rację. Nie stan ie się bow iem dla nikogo niespodzianką, jeśli stw ierdzim y, iż stan o w isk o publicystów „G łosu” wobec zjaw iska, k tó re o b ejm u jem y dziś nazw ą „ lite ra tu ra p o p u la rn a ” , było zdecydow anie n ega­

tyw n e. W łasna o rien tacja pozbaw iała ich bow iem w sam ym punk cie w y j­

ścia możliwości rozw ażenia problem u i w idzenia go sine ira et studio.

0 w łaściw ościach zatem tego, co n azy w am y lite ra tu rą p o p u larn ą, dowie­

m y się z pub licy sty k i pism a niew iele — zgodnie z zasadą (od k tó re j ist­

n ieją, rzecz jasna, w y jątk i), iż p o trzebne jest choć m inim um sym patii, jak ieś niezbędne q u a n tu m pozytyw nej oceny fak tu , by móc dokonać jego pogłębionej analizy. W szakże nie sam e w łaściwości lite ra tu ry po p u larn ej 1 sądy o niej będą nas tu in tereso w ały przede w szystkim . J e j w izeru nek sporządzony przez ludzi o n astaw ien iu tak im , jakie prezentow ała re d a k ­ cja „G łosu” , w ięcej bow iem m ówi w istocie o sam ym ty m nastaw ien iu , jak rów nież o odniesieniach owej o rien tacji do zjaw isk k u ltu ry zastanej, niż o takich czy in ny ch w łaściw ościach postrzeganego m odelu. A zatem u w zględnienie optyki narzuconej przez istn ien ie interesu jąceg o nas zja­

w iska, tj. relacji „G łosu” do fenom enu lite r a tu r y p o p ularnej jako w y­

różnionego elem entu k u ltu ry , um ożliw ia rów nież in te resu jąc ą p e rsp e k ­ ty w ę spojrzenia na sam rad yk alizm społeczny — jego usytu ow an ie w śród różnorakich propozycji k u ltu ro w y c h epoki.

Z tego p u n k tu w idzenia zajm iem y się rek o n stru k c ją p rzesłan ek za­

w a rte j w piśm ie oceny w skazanego ty p u piśm iennictw a, jak rów nież w y ­ jaśnieniem „zerow ego” , jeśli m ożna ta k się w yrazić — pod pew hym i w zględam i — stan u świadom ości w tej dziedzinie: pom ijania spraw y m ilczeniem czy też brak u pew nych szerzej rozbudow anych analiz, braku, k tó ry dostrzega się w y raźn ie w zestaw ieniu z „górnym p u łap e m ” ów­

czesnych m ożliwości an alizy fenom enu.

T ak zakreślone ram y pozw alają w yróżnić w in te resu jąc y m n as pro­

blem ie kilka różnych tez czy też zagadnień odrębnych, odpow iadających z grubsza zarysow anym pow yżej etapom ideow ej ew olucji pism a oraz jego stosunku do sztuki litera c k ie j w ogóle. S k u pim y się zatem n a sp ra ­ wie relacji publicystów „G łosu” do piśm iennictw a obiegu jarm arc zn e ­ go — w św ietle ro zw ijan ej podówczas p ro p ag an d y ośw iaty ludow ej, a także p isarstw a zaangażow anego społecznie, co było c h a rak tery sty czn e zwłaszcza dla pierw szej fazy pism a. N astępnie zajm iem y się problem em lite ra tu ry po p u larn ej postrzeg an ej jako część zjaw iska bezideowości oraz kom ercjalizacji k u ltu ry , co stanow iło prolog do znam ionującego n astęp n ą fazę w spom nianego sojuszu taktycznego. O sobnym zagadnieniem będzie działalność Brzozowskiego jako k ry ty k a popularnego re p e rtu a ru te a tra l­

nego oraz jego k o n testacja p isarstw a Sienkiew icza, k tó ra u k azyw ała te

(7)

54 B O Ż E N A W O J N O W S K A

jego właściwości, jakie dzisiaj w iąże się zazw yczaj z najogólniej rozum ia­

n y m pojęciem „popularności” w litera tu rz e . W reszcie zw rócim y uw agę na zagadnienie w izeru n k u p iśm iennictw a popularnego wobec propagow anej w o statn iej fazie pism a robotniczej „ lite ra tu ry fa k tu ” oraz szkicow anej przez Brzozowskiego przyszłościow ej utopii k u ltu ra ln e j.

K ied y w r. 1890 ów czesny „G łos” sporządził an k ietę n a te m a t czytel­

n ictw a ludowego, red ak cja otrzy m ała 3 odpowiedzi: zaangażow anej spo­

łecznie ziem ianki, nauczyciela w iejskiego i s tu d e n ta 13. K ie d y B rzeziń­

ski pow tó rzy ł ank ietę p arę la t później w sp ecjaln y m piśm ie przeznaczo­

ny m dla czytelnika w iejskiego, otrzym ał odpow iedzi 115 — przew ażnie z k ręg u chłopskich czytelników „Z orzy” u . J e d n y m z nich był zaw odow y k o lp o rte r druków z te re n u G alicji Zachodniej, K apuściński. N a p odsta­

wie w łasn y ch dośw iadczeń zarysow ał on id eał książki, k tó rą się chętnie k u p u je i k tó ra się chłopu podoba — sądząc z opisu było to typo w e w y ­ daw nictw o jarm aczne 15.

U tysk iw ania n a niedostateczne w yniki akcji ośw iatow ych prow adzo­

nych przez ówczesnych działaczy n a wsi d ato w ały się w szelako nie tylko od te j ankiety. I w cześniej, i później próbow ano dociekać (zarów no w sa­

m ym „G łosie” z tego okresu, jak w w ychodzących w ty ch la ta c h czaso­

pism ach pozytyw istycznych), dlaczego m im o w ysiłku , jak i w kładano w rozpow szechnianie specjaln ej lite ra tu ry dla lu du — ró żnych przeróbek P ru sa , Orzeszkow ej, D ygasińskiego — lite ra tu ra ta nie cieszyła się po­

w odzeniem u odbiorcy. Ze zdum ieniem i p rzerażen iem konstatow ano, że odbiorca ten chętniej czyta żyw oty św iętych, różn orakie fan tasty czn e opow iadania, przeróbki z Tysiąca i jed n ej nocy, aw an tu rn icze opowieści w ro d zaju R inalda, senniki, słow em — w oli „ta n d e tę ośw iaty ” 16 niż pod­

su w ane m u dy d aktyczne tek sty „pedagogiki lu d o w e j” 17.

„G łos” pod kieru n k iem D aw ida k o nty nu ow ał (zwłaszcza w pierw szej fazie) w cześniejsze zaintereso w ania em piryczne czytelnictw em n a wsi (i nie tylko n a wsi), podobnie jak zasadniczy k ieru n e k u p raw ia n e j u p rzed ­

18 De facto były 2 ankiety, jedna po d r u g ie j:A . P o t o c k i i Z. W a s i l e w ­ s k i , W sprawie czyte ln ictw a ludowego. „Głos” 1890, nr 18 (104 pytania). — K. B y ­ s t r z y c k i [M. B r z e z i ń s k i ] , Co i jak nasz lud czyta. Jw., nr 19 (30 pytań).

Zob. S. R e y m o n t , Warszawskie w y d a w n ic t w a popularne w latach 1880— 1914.

W zbiorze: Z dziejów książki i bibliotek w Warszawie. W arszawa 1961. — J. D u ­ n i n , W y d a w n ic tw a popularne w opinii pu blicznej na przełomie X I X i X X w.

„Przegląd Biblioteczny” 1965, nr 4.

14 A nkieta ukazała się w „Zorzy” w r. 1898. Odpowiedzi publikowała „W isła”

w r. 1900. Zob. R e y m o n t , op. cit., s. 402.

15 W ypowiedź Kapuścińskiego om awia D u n i n (op. cit., s. 235—236).

18 Zob. K. B y s t r z y c k i [M. B r z e z i ń s k i ] , W spraw ie czyteln ictw a po wsiach. „Głos” 1889, nr 17, s. 214. — A. P o t o c k i , Tandeta oświaty. Jw., 1889, nry 34—35, s. 438, 452. Obie w ypow iedzi cytuje D u n i n (op. cit., s. 234). — Zob.

też K siążki dla ludu (w rubryce Na mównicy). „Głos” 1901, nr 14.

17 P o t о с к i, op. cit., s. 452.

(8)

L IT E R A T U R A P O P U L A R N A W O C Z A C H P U B L IC Y S T Ó W « . 55

nio p ro p ag an d y pozytyw istycznego w zorca „edyfikacji lu d u ” 18. Tak jak p rze d tem chciano, z jed n ej stro n y , dowiedzieć się, „co lu d czyta i dla­

czego” , i zarazem usiłow ano, z drugiej strony, dostarczyć działaczom — p o ten c jaln y m odbiorcom pism a — w m iarę spójnego obrazu tego, co

„lu d pow inien czy ta ć ” i jaki m a być ideał „oświeconego” chłopa. D ow ia­

dyw ano się m niej w ięcej tego sam ego co i poprzednicy i w tak im sam ym tonie niedow ierzającego zdum ien ia konstato w ano poczytność ow ych

„krw iożerczo -d iam en tow y ch ” M elu zyn , skandalicznych Magielon, S ied ­ m i u m ędrców itd . A le poniew aż — k o n ty n u u ją c tra d y c ję poprzedników — chciano koniecznie, ab y lu d dążył „do św ia tła ”, notow ano sk rzętn iej te w szystkie sym ptom y, k tó re m ogłyby św iadczyć o tym , co nazw ano by ch ętn ie k u ltu ra ln ą em an cy p acją chłopów. W łasny, n o rm a ty w n y w iz e ru ­ n ek owej chłopskiej em ancypacji, aczkolw iek różnił się nieco w szcze­

gółach od w zorca pozytyw istycznego, zakład ał w istocie cele te sam e — oczyw iste i niepodw ażalne w horyzoncie szeroko rozum ianego „p o stęp u”.

W ew n ątrz „p o stęp u ” upow szechnianie o św iaty było przecież dobrem sam o przez się, czy raczej — jak n ależałoby słuszniej powiedzieć u ż y ­ w ając tam te j term inologii — s t a n o w i ł o r e a l i z a c j ę postępu. Czy m oże dokładniej: ośw iata dostarczała g w aran cji rów ności, w zrost zaś ró w ­ ności oznaczał — realizację postępu. O św iata wznosiła podw aliny pod w zrost dobrobytu, w zrost zaś dobrobytu stanow ił — realizację postępu.

O św iata um ożliw iała rozw ój i doskonalenie form życia społecznego, w zrost zaś i doskonalenie form życia społecznego — b y ły realizacją po­

stępu.

Cóż m ogły M e lu z y n y i M agielony przeciw staw ić postępow i? W ho­

ryzoncie „postępow ców ” k u ltu ra m iała być jed na — dla w szystkich, eli­

ta rn a w istocie i zarazem pow szechna. M iarę tej k u ltu r y stanow iła ja k ­ że w y sublim ow ana k u ltu ra tych, co w e w łasny m m niem aniu k u ltu rę tw orzyli — ludzi o a u ten ty czn y ch sk ą d in ą d p rzekonaniach dem okratycz­

n ych, zw olenników p lu ra liz m u na p iętrze k u ltu ry „w ysokiej”. K u ltu ra ta n ie tylk o u stalała w łaściw ą m iarę, ale stan o w iła tak że jedyne źródło w artości — tego bowiem, co pozostaw ało poza nią, nie sposób było n a z ­ w ać k u ltu rą , bo było zabobonem . Ja k ie drogi m iały do niej prow adzić od jarm arczn ej opowieści? W „G łosie” odpow iadano — przez ludow y u n iw e rsy te t, ludow e wyższe szkoły, ludow e w y staw y sztuk pięknych, literack ie w ieczorki dla ludu 19. B yła to droga pew na, bo prow adziła rę k a w rękę z postępem . P isała Iza M oszczeńska:

18 Dotyczy to zwłaszcza dwóch pierwszych roczników pisma, w których uka­

zyw ały się liczne artykuły inform acyjne i propagandowe w spraw ie podstawowej i w yższej ośw iaty ludowej.

19 Zob. A. B., U n iw ersyte t L u d o w y im. A. Mickiewicza w Galicji. „Głos” 1900, n r 47. — Ludow e w y s t a w y sztuk pięknych. Jw., 1901, nr 35. — H a f o r [H. F o r - s z t e t e r ] , Wieczorki literackie dla ludu. Jw., 1901, nr 47.

(9)

56 B O Ż E N A W O JN O W S K A

Przez rozszerzenie ośw iaty i kultury nastąpi najistotniejsze zrównanie lu­

dzi między sobą. Chłop, robotnik, inżynier, doktor, profesor będą mogli mieć wspólne m yśli i uczucia, wspólne rozkosze duchowe, wspólne tęsknoty, nadzieje i dążenia *°.

H en ry k F o rszte te r w spraw ozdaniu z jed n ej z im prez na tere n ie Nie­

miec konstatow ał:

Wieczorki literackie [dla ludu] nie bawią, lecz wprawiają słuchaczy w e w zniosły nastrój, unoszący dusze ich ponad szarzyznę codziennego życia w sfe­

ry, gdzie bytuje platoński zachwyt, ojciec filozofii i sztuki 81.

Jeśli nie zawsze w yglądało to rów nie prostodusznie jak w cytow a­

n y ch przypadkach, to i tak — jak się już rzekło — n iezm iernie rzadko w ykraczano poza m iern ik i z w łasnego k ręg u k u ltu ry . Choć, z drugiej stron y, zdarzało się, że p ro jek cje szlachetnych m arzeń oraz złudne n a ­ dzieje ustępow ały m iejsca dokładniejszej obserw acji rzeczyw istych po­

trzeb czytelniczych om aw ianego środow iska.

Znużone jednostajną, zazwyczaj mechaniczną pracą, um ysły tej kategorii czytelników [ludowych] oddają pierwszeństwo utworom żywej fantazji, o ja­

skrawym kolorycie, utworom, których treść odbija od szarej prozy codziennego życia. Niezw ykłe, a raczej odmienne od tych, jakie im spowszedniały, wypad­

ki, bohaterskie charaktery, żywe namiętności, w niosłe frazesy naw et — oto konieczne niemal w łaściw ości tej literatury

— zauw ażał Ja n L udw ik Popław ski, zapew ne pouczony dośw iadczenia­

mi w spom nianej a n k ie ty 22. Podobne uw agi nieco w cześniej w ypow ia­

dał A leksander Św iętochow ski, być może n a podstaw ie podobnych do­

świadczeń:

Jeśli Ślimak, chcąc otworzyć jakieś ujście swem u gniewowi, kopie otrute­

go psa, to dla nas takie przejawy prostego charakteru mogą być ciekawe, ale nie interesują wieśniaka, który w ogóle realizmu nie lubi i tkw iąc ustaw icznie w kałużach życia, pragnie bodaj m yślą wydobyć się z nich. [...] Z tej przyczy­

n y nade w szystko przekłada bajki i bohaterów legendow ych “ .

I jeszcze jedno św iadectw o, ty m razem Zofii D aszyńskiej:

Lud nasz, na ogół biorąc, ma zanadto tzw. zdrowego rozsądku (mówim y tylko ze względu na potrzeby i wym agania literackie), a za mało wyrobionego smaku. Tak np. ludowi — m ówimy to oczywiście na podstawie w łasnych tylko doświadczeń — nie przypada do smaku Prus. [...] Zdaje mi się, że w dziełach

*° I. M o s z c z e ń e k a , Do światła. Rzecz o znaczeniu u n iw ersy te tó w pow szech ­ nych. Lw ów 1907. Cyt. za: R e y m o n t , op. cit., s. 398. M oszczeńska była niezw yk le aktywną publicystką, zwłaszcza w pierwszych latach „Głosu”.

21 H a f o r [H. F o r s z t e t e r ] , op. cit.

88 J. L. P o p ł a w s k i , Nałóg kasto w y. „Głos” 1891, nr 43. Obszerniejsze frag­

m enty tej wypow iedzi cytuje R. Z i m a n d w pracy D ekadentyzm w a r sza w sk i (Warszawa 1964, s. 101—103).

88 A. Ś w i ę t o c h o w s k i , Aleksander Głowacki. „Prawda” 1890, nr 37. Cyt.

za: Z i m a n d, op. cit., s. 101.

(10)

L IT E R A T U R A P O P U L A R N A W O C Z A C H P U B L IC Y S T Ó W .., 57

Prusa w łościaninow i nie imponuje rzeczywistość życia szara, niekiedy ponura, ta sama, w której czytelnik żyje, którą oddycha i... której nienawidzi. Od książki wym aga, aby go z tej rzeczywistości wyprowadzała w jakieś lepsze, dlatego może, że nieznane zaświaty, których słabe cieniow e kontury widzi w chw ilach rzadkich sw ych snów. I dlatego w łaśnie, przypuszczam, zajmują go i zachwycają opisy w ypraw (Sienkiewicza) i czynów (K ordecki) bohater­

skich M.

W „G łosie” Daw ida, jeszcze w latach poprzedzających sły nn ą kam ­ panię antysienkiew iczow ską, tak pisał S tanisław P ieńkow ski (k tó ry p rzy - b łąk ał się tu z m odernistycznego „S tru m ie n ia ”) w polem ice z A leksan­

drem Św iętochow skim o ty p w spółczesnego b o h atera literackiego:

Masy, ów w ielogłow y pan, na który przysięgam y tak obłudnie, zna siebie dobrze i w yłania spośród siebie W yrwidębów, a nie Rzepy. Masy te z lw iej łaski są stokroć w iększym , śm ielszym artystą niż w szyscy zasmuceni ich pro­

tektorzy. Lud oglądany nie przez szkła literackie, m a pomimo sm utnej historii sw ej takie poczucie zdrowia i życia, że od sztuki żąda w ytchnienia, otuchy,, w zniesienia, a nie „rzeczywistości”, którą tak pragną karmić go uczone głowy.

[...] Czym można trafić do mas? Dla płaczliw ego demokratyzmu sztuki dziw­

nym się w yda fakt, że do m as trafić można bezpośrednio nie przez te masy, ale przez „tytanom achię”, która doktrynerom tyle żółci psuje [mowa o powo­

dzeniu Poto pu]. Ha, oskarżajcie życie, że jest bogate i nie trzyma się waszych wyrozum owanych środeczków. Oskarżajcie lud, że tyle czuje w sobie w spól­

noty z człow iekiem . Oskarżajcie przyrodę, że dała chłopu duszę, której mu od­

m awiacie wzorem waszych przodków

W tekście nieco późniejszym , zaty tu ło w an y m L u d o w y Sien kiew icz francuski, K azim ierz K elles-K rau z próbow ał p rzedstaw ić czytelnicze za­

in teresow ania fran cu sk ich robotników . S tw ierdzał „bez gniew u i u p rze­

dzenia” że

lud czyta głów nie powieści odcinkowe [...] z jak największą liczbą m orderstw, oszustw... jednym słow em zbrodni, w ypadków jak najbardziej sensacyjnych i ta­

jemniczych, przy czym rzeczą niezbędną jest, aby w końcu po różnych naj­

straszniejszych przypadkach, cnota została wynagrodzona, a w ystępek ukarany.

Donosił dalej, że tego ty p u lite ra tu rę d ru k u ją rów nież dzienniki r a ­ dykalne.

Oczywiście redakcje ich rozumieją, że powieści odcinkowe sensacyjne nie tylko nie przynoszą żadnej korzyści czytelnikom, ale przeciwnie — demorali­

zują ich, są pokarmem w ielce niezdrowym dla wyobraźni i uczuciowości. Ale co robić. Robotnik paryski może wydać tylko 1 sou na kupno dziennika, a żona chce czytać odcinek. Próbowano drukować Rok 2000 B ellam y’ego w »Petite Republique«, ale gospodyni francuskiej w cale się to nie podobało — to przepo­

wiadanie epoki, w olnej już od m orderstw i skandalicznych procesów.

24 Z. D a s z y ń s k a , Co lud czyta i dlaczego? „Życie” 1898, nr 13. Po ustą­

pieniu z redakcji „Życia” (gdy Przybyszewski usunął dział naukowo-społeczny) Da­

szyńska pisała w iele w „Głosie”.

25 S. P i e ń k o w s k i , S tarzy bohaterowie. „Głos” 1900, nr 13— 14.

(11)

58 B O Ż E N A W O J N O W S K A

A zatem , by zaspokoić „żądanie gospodyni”, red ak cja sform ułow ała zam ów ienie n a powieść, w k tó re j elem enty sensacyjne i przygodow e by­

ły b y podporządkow ane „idei kryty czn o-sp ołecznej”. Twórczość pisarza, k tó ry zam ów ienie to p rz y ją ł (M. Zevacco), K elles-K rauz porów nał z try ­ logią historyczną Sienkiew icza ze w zględu n a w spólne w łaściw ości fa­

buły, pobudzającej ciekawość i zaspokajającej głód n iezw y kły ch p rzy ­ gód 26.

Tego rodzaju ocen i analiz w „G łosie” jed n ak nie kontynuow ano.

U znanie faktów ze stanow iska „p o stęp u ” było bowiem m ożliw e tylko w te d y , gdy fa k ty św iadczyły o istn ien iu postępu, takie zaś, jak te, nie zasług iw ały n a uw agę, skoro w ym ieść m iała je i tak żelazna m io tła hi­

storii. L e k tu ry Trylogii n ato m iast nie należało zalecać z tego stanow iska ani „ludow i”, ani przedstaw icielom w a rstw wyższych. P ra c a n a d pod­

niesieniem „ k u ltu ry d uchow ej”, tak jak ją „Głos” wówczas pojm ow ał, dom agała się dla tej o statniej kategorii czytelników lite ra tu ry u w rażli­

w ionej społecznie, podejm u jącej w ielkie p roblem y m oralne, a n ie zaspo­

k a ja ją c e j głód ciekawości, utw o ró w rozbudzających chęć działania spo­

łecznego, nie zaś dostarczających nieodpow iedzialnych m arzeń. M ając n a m yśli zadania lite ra tu ry , pisał K rzyw icki:

Mniemam, że tej olbrzymiej przepaści, która w każdej godzinie życia dzieli nas na pokrzywdzonych i krzywdzicieli, nie zapełnią normy teoretyczne, ale tylko wrażliwość na cudze cierpienia wraz ze znajomością stanów cudzej du­

szy. A zaitem mogę ofiarować nie recepty moralne, jeno w zm ocnienie takiej w rażliw ości i krzew ienie takiej znajomości. Nie ufam schematom i sądzę, że dla wzrostu odczuć humanitarnych, tj. moralnych, w ięcej zdziałali głębocy ana­

litycy duszy indyw idualnej, tacy jak Dostojewski, Strindberg i inni, aniżeli cały ogół Benthamów, form ułujących nowe normy postępowania 27.

W św ietle założeń „p o stęp u ”, dokonującego się w dziedzinach, k tó re

„głosow iczom ” leżały n a sercu n ajb ard ziej, nie dziwi zatem b rak zain ­ tereso w an ia fenom enem ludowego czytelnictw a jarm arczn y ch i odpu­

stow y ch opowieści. B yła to dziedzina, o k tó re j należało jak n a jp rę d ze j zapom nieć. K ied y zadaw ano sobie pytanie: „co lu d czyta i dlaczego”, po­

m ijan o n a ogół m ilczeniem owo niepokojące „dlaczego” , a zam iast a n a ­ lizować, „co”, odpow iadano n aty ch m iast, „co pow inien...”

W nioski teo rety czne ze stw ierdzeń, k tó re dotyczyły upodobań czy­

teln iczy ch w środow iskach w iejskich, w yciągnął n ie „G łos” pod re d a k ­ c ją D aw ida, lecz Z ygm u nt W asilew ski — jeden z in icjatorów w cześniej w spo m nian ej ank iety . Jego stu d ium estetyczne: Opowieść i poezja. Rzecz o granicach m ię d z y wrażliwością estetyczną a ciekawością 28, było próbą

M K. R a d o s ł a w s k i i[K. K e l l e s - K r a u z ] , L u d o w y Sienkiewicz fran­

cuski. Jw., 1902, nr 13.

27 L·. K r z y w i c k i , W otchłani. W arszawa 1909, s. 150. Zanim przeniósł się do „Ogniwa”, K rzywicki publikował dużo w „Głosie”.

28 Z. W a s i l e w s k i , Opowieść i poezja. Rzecz o granicach m ię d zy w r a żli­

wością es tetyczną a ciekawością. W: O sztuce i czło wieku w iecznym . Lw ów lfllO.

(12)

L IT E R A T U R A P O P U L A R N A W O C Z A C H P U B L IC Y S T Ó W ., 59

sz ersz ej odpowiedzi na tam to , po m ijane najczęściej m ilczeniem , a f r a ­ p u jąc e pytanie, „dlaczego” . W asilew ski p odjął się tu an alizy poetyki „po­

w ieści lu d o w e j” (chodziło o d rukow ane opowieści jarm arczn e) w ze sta ­ w ien iu z poety k ą w spółczesnej powieści wysoko arty sty czn ej oraz z poe­

zją. Jak o św iadectw o „górnego p u ła p u ” możliwości epoki w sto su nk u do an a lizy in te resu jąc e g o n a s fenom enu zasługuje stu d iu m W asilew skiego n a uw agę z dw óch szczególnie powodów. Po pierw sze, ze w zględu n a sposób, w jaki dokonuje re h a b ilita c ji lite r a tu r y jarm arczn ej, po dru gie zaś ze w zględu n a tez y dotyczące tej lite ra tu ry , w yprzedzające n ie k tó ­ r e tw ierd zen ia w spółczesnym n am fo lklorystów o istocie folkloru u s t­

nego.

Publicyści „G łosu” m odyfikow ali — jak się w spom niało — pew ne ele­

m e n ty pozytyw istycznego w zorca „edyfikacji lu d u ”. W szczególności po­

lem izow ano z zasadą, k tó ra przyjm ow ała, że „ lu d ” jest b iern y m jed y n ie p rzed m iotem zabiegów in telig en cji. K ry ty k u ją c d y d aktyczn e w y daw nic­

tw a popularne, u trz y m a n e w duchu pozytyw istycznym , stw ierdzano, że od „ lu d u ” tak że m ożna się czegoś nauczyć, a nie tylko go uczyć, że

„ lu d u ” n ie trzeb a um o raln iać, bo sam jest m o ra ln y 29. W ypowiedzi tego ro d za ju były jed n ak raczej ogólnikow e i n a ty le ostrożne, by nie d aw ały pow odu do posądzenia o chłopom anię. Z drugiej stro n y D aw id w iedział, co robi, zam ieszczając m a te ria ły o działalności Ja k u b a B ojki i p re z e n tu ­ jąc czytelnikom obszerne fra g m e n ty jego u tw oró w literack ich z e n tu ­ zjasty czn y m w stępem K a ro la R adka 30.

K ry ty k a „ p a te rn a liz m u ”, cechującego dotychczasow e akcje ośw iato­

w e, w ystępo w ała zresztą już w cześniej. A tak u jąc ów czesną akcję po p u ­ la ry z ato rsk ą za to, że lu d tra k tu je „z g ó ry ”, M ieczysław B rzeziński sk w i­

tow ał ją w sły n n y m stw ierd zen iu , k tó re uznano wów czas za przełom o­

we: „Nie m a i n ie m oże być żadnej ośw iaty dla ludu, jest tylko jed n a ośw iata dla w szy stk ich” 31. Jed n ak że niezbędne iunctim , jakie połączyć m iało w ty m w zględzie „ ro b o tn ik a” i „profeso ra” , rysow ało się ówczes­

n y m ludziom nadzw yczaj m ętnie, p an ow ały tu — jak w idzieliśm y — raczej pew ne m ilcząco p rzy jm o w an e założenia, złu dne p ro jek cje i m ia­

r y zdecydow anie elitarn e.

W zakresie p rzed m io tu sw ojego zain tereso w an ia W asilew ski p o sta ­ w ił spraw ę jasno: w lite ra tu rz e , k tó ra zawsze jest odbiciem określonych

89 K. Ż y w i с k i [L. Krzywicki], Nasze cnoty i poziom moralny. „Głos” 1901, nr 15.

80 Zob. J. B a u d o u i n d e C o u r t e n a y , Literatura chłopska w Galicji.

Jw., 1900, nr 18. — K. R a d e k , D w ie dusze. (Na marginesie książki Jakuba Bojki pt. „Dwie dusze”). Jw., 1904, nr 32. — J. B o j k o , Dwie dusze. [Fragmenty. W stę­

pem opatrzył K. R a d e k ] , Jw., nr 35—36.

81 K. B y s t r z y c k i [M. B r z e z i ń s k i ] , W sprawie czyteln ictw a po wsiach.

Jw., 1889, nr 17, s. 214. Ponadto tegoż autora: T rzy drogi. Jw., 1887, nr 30. — Z i- m a n d, op. cit., s. 99.

(13)

00 B O Ż E N A W O J N O W S K A

potrzeb czytelniczych, istn ieje w praw dzie podział na „powieść a rty sty c z ­ n ą ” i „powieść lu d o w ą”, ale ta o sta tn ia zakorzenia się w tym , co łączy w szystkich ludzi, w pow szechnie ludzkim głodzie fabuły, bajki. P o trze­

ba bajki dochodzi do głosu n a jin te n sy w n ie j w śród ludu, lu d em zaś są w szyscy ci, co nie szuk ają w sztuce „czystego” arty zm u . Podczas gdy powieść arty sty czn a i poezja oddziałują przede w szystkim na w rażli­

wość estetyczną, k tó ra gran iczy z potrzebą „ b a jk i”, ale nie utożsam ia się z nią, i rozw ija się u ludzi stojących na w yższym szczeblu rozw oju, bajka, fabuła, n a rra c ja przem aw ia głównie do prostego „ lu d u ” , ożywio­

nego ciekawością zdarzeń, w szystko jedno, jak opow iedzianych.

Ze zdziwieniem , a nawet zgorszeniem patrzymy na powieść D oyle’a albo Le- blanca, rozpierającą się (dzięki demokratyzmowi wydawcy) obok Reymonta Chłopów lub Próchna Berenta. Coś nowego widocznie się stało na rynku piś­

mienniczym. Rządzą nim dwa czynniki: pisarze i publiczność; pisarze się nie zmienili, owszem, coraz dalsi byli od bajki, widocznie tedy w targnęła na rynek nowa publiczność. W targnął demokratyczny głód bajki. Istniała ona, zanim jeszcze rozwinęło się piśm iennictwo, istniała w form ie opowieści. Kto ją tw o­

rzył — nie wiadomo [...], roznosił ją [tj. opowieść] głód bajki [...]. Druk utrwa­

lił formę opowieści i pomału wyem ancypował ją od bezpośredniej w spółtw ór- czości ludu. Historyczna powieść to dzieje w ydobyw ania się na wierzch indy­

w idualności twórczej, aż do w ybicia nazwiska na utworze, aż do ostatecznego pokonania słuchacza przez twórcę w myśl arystokratycznej zasady: sobie śp ie­

wam, nie komu. [...] W ielkie talenty narracyjne w rodzaju Sienkiew icza są dobrodziejstwem dla słuchaczów typu ludowego, artyzm ich wszelako jest zbytkiem* na który sobie może pozwolić tylko w ysoka kultura społeczeństw a ®2.

Dokonana tu reh a b ilita c ja fab u larn y ch nizin lite ra tu ry — jarm arc z ­ nej, sensacyjnej, przeprow adzona na podstaw ie tezy o „pow szechnej po­

trzebie b a jk i” , prow adziła — podobnie jak w p rzy p adku w cześniej p rz y ­ toczonych, a bardziej ogólnikow ych stw ierdzeń K elles-K rau za — do po­

w iązania pew nych właściwości powieści historycznych Sienkiew icza z po­

trzebam i ludowego czytelnika. Jednocześnie ukazano tu — p re k u rs o r­

sko — rolę ludow ego odbiorcy jako zbiorowego w spółtw órcy u stn e j opowieści folklorystycznej, stanow iącej, zdaniem au to ra, pośrednie źró­

dło drukow anych opowieści jarm arczny ch. Obydw ie oceny odw oływ ały się w podtekście do zainteresow ań, k tóre w dziedzinie k u ltu ry litera c k ie j m ogły oznaczać u p rag n io n y pom ost „w spólny dla w szystk ich ”.

Sienkiew icz dokonał próby połączenia obydw u typów powieści w jedno.

Dokonał tego, uniesiony poczuciem obowiązku tworzenia kultury um ysłow ej dla mas, a więcej może z instynktu twórczego zespolenia z ludem, który do­

tychczas sam był współtwórcą pow ieści [...] mocą swej poczytności odkrył gra­

nice nowego czytelnictw a w zdemokratyzowanym społeczeństwie. Zobaczył w o ­ koło naród czekający opowiadania wspólnego dla wszystkich. [...] zapragnął być pisarzem całego ogółu czytającego. Próba była wspaniała. Podnosząc le ­ gendę do wysokości arcydzieł poetyckich stw orzył epokę w czytelnictw ie pol­

skim; jeszcze nigdy w Polsce ty le ludu nie słuchało bajki społem przy w sp ól- 82 W a s i l e w s k i , op. cit., s. 53.

(14)

L IT E R A T U R A P O P U L A R N A W O C Z A C H P U B L IC Y S T Ó W .., 61

nym ognisku. Zrobił to, co można było wymarzyć najlepszego w interesie kul­

tury czytelnictw a, o czym zaledw ie pomyśleć mógł M ickiewicz, puszczając w świat Pana Tadeusza. Sienkiew icz „zbłądził pod strzechy” 8Я.

Dla Brzezińskiego, zanim jeszcze podsum ow ał sw oje reflek sje na m a r­

ginesie w spom nianej ank iety , zasada podziału publiczności k u ltu ra ln e j przed staw iała się prosto: publiczność dzieliła się n a ,,lud” i „w arstw y ośw iecone” 34. Ale już w w ypow iedziach nieco późniejszych, także i w tych, jakie przytoczyliśm y, sp raw a kom plikow ała się. „ L u d ” ozna­

czał coraz częściej nie tylk o lu d w iejski, ale także m ieszkańców m iast oddających się różnym zajęciom ręcznym — rzem ieślników , robotników itd. Rów nież k ry te ria w ykształcenia, stosow ane w ty m czasie, w y o dręb­

n ia ły rozm aitą grad ację k ateg orii społecznych u sytu o w an ych poniżej przeciętnego poziomu w ykształcenia. Po drugiej stro nie obraz staw ał się nie m niej zróżnicow any, stosow nie do użycia takich czy in nych k r y te ­ riów ściśle socjologicznych, a także pew nych k atego rii psychospołecz­

nych. Obok zatem „dw oru ziem iańskiego” , „m ieszczanina”, „in te lig e n ta ” pojaw ił się „ filiste r”.

W publicystyce k u ltu ra ln e j „G łosu” w spom niany proces odzw iercie­

dlił się w ielorako. P rzed e w szystkim zaznaczyło się tu rosnące coraz b a r­

dziej zrozum ienie dla socjologicznego k o n k retu . Ogólne nastaw ienie em ­ piryczne pism a, ch arak tery sty czn e zw łaszcza dla jego pierw szej fazy, sp rzy jało częstem u stosow aniu k ry te rió w profesjon alny ch z uw zględnie­

niem specyfiki rozm aitych regionów i prow incji (w ostatn iej fazie w y ­ p ierały je klasow e określenia socjologii m arksow skiej). Z drugiej stro n y orien tacja etyczna pism a, mocno zaznaczona w początkow ym okresie, skłaniała do postrzegania stra ty fik a c ji społecznej — a z nią i ro zw ar­

stw ienia w śród odbiorców k u ltu ry — w k ategoriach psychologii i etosu społecznego, zbliżonych do tych, jak ich używ ał m odernizm . Ze skrzyżo­

w ania obu tych tendencji, zm ieszanych z ten d en cją k ry ty c z n o -ra d y k al- ną, rodziła się skłonność do silnego „usocjologizow ania” obrazu filistra, obrazu nasyconego zarazem znaczeniam i ideow ym i, i „uety cznienia” p rze­

ciw staw ianego m u w izeru n k u „ofiarnego in te lig e n ta ”. Ogólny m odel s tru k tu ry społecznej, jaki funkcjonow ał w piśm ie w początkow ych la ­ tach, sprow adzony do rysów zasadniczych, był zatem w y raźn ie tró jd ziel­

ny: u dołu znajdow ał się „ lu d ”, p o strzeg an y jako w ew nętrznie zróżnico­

w ane „w arstw y niższe” — opatrzony dodatnim znakiem w artości; na przeciw staw nym biegunie — „filister o m n ip otens”, różnorako c h a ra k te ­ ryzow any socjologicznie; pośrodku zaś m ieścili się „ludzie id ei” , „o fiar­

ni ludzie czynu społecznego” — w łaściw i adresaci pism a.

„L ud” , czyli „w arstw y niższe” , o bard ziej lub m niej sprecyzow anym

** Ibidem, s. 14— 15.

84 Zob. Z i m a n d, op. cit., s. 99.

(15)

62 B O Ż E N A W O J N O W S K A

składzie, stanow ił — jak w iem y — obiekt szczególnej tro sk i „G łosu” , starająceg o się w płynąć usilnie n a prak ty czn e stosow anie założonego w zorca k u ltu ra ln e j em ancypacji ty ch środow isk. W k ontekście owych usiłow ań w y jaśn ialiśm y niechęć i pogardę okazyw aną przez publicystów

„G łosu” lite ra tu rz e jarm arczn ej.

P roblem lite ra tu ry po p u larn ej obiegu try w ialneg o ry su je się z kolei n a łam ach pism a w ścisłym pow iązaniu z ko n stru o w an y m tu n e g a ty w ­ n y m w izeru n k iem ty ch g ru p czy też k ategorii społecznych, k tó ry c h pew ­ n e właściwości oznaczano przez pojęcie „ filiste rii”, w iążąc je z określo­

n y m i kw alifikacjam i społeczno-ideow ym i.

Z anim Brzozowski w skazał n iek tó re w ew n ętrzne w skaźniki „pop u lar­

ności” w litera tu rz e , p rzew ijała się w publicystyce „G łosu” ostra, bez­

pardonow a rozpraw a z lite ra tu rą p opularną, u ję tą od stro n y jej autorów i czytelników . S tanow iła ona część k ry ty k i pew nych fenom enów oraz g ru p społecznych jako nosicieli zw alczanych w zorów zachow ania i m y­

ślenia. U jaw niały się tu p rzy ty m w y raźnie w spólne z obozem „nowej s z tu k i” przesłanki oraz m otyw y oceny zjaw iska.

J a k już w zm iankow ano, chodziło — n ajogólniej — o w sp ó ln o tę k ry ­ ty k i ówczesnej „złej” lite r a tu r y (lite ra tu ry p o p u larn ej różnego ty pu) jako sy m pto m atu szerszego zjaw iska k om ercjalizacji oraz bezideowości k u l­

tu ry . W jednym i dru gim obozie łączono te zjaw iska z cecham i psycho­

logii i etosu społecznego, któ ry ch część m ieściła się w pojęciu „ filiste rii” . W oczach radykałów z „G łosu” oraz przedstaw icieli m o d ern y ra c je dzia­

łan ia p roducenta „ z łe j” lite ra tu ry , podobnie jak oczekiw ania i postaw y jej czytelników , utożsam iały się ze w zorem „ filis tra ” w trzech co n a j­

m niej płaszczyznach: w kulcie „p oży tk u ”, „użycia” oraz w k o n form i- stycznej uległości wobec tego, co zastane.

P rz y w szystkich różnicach, jakie dzieliły w zór a rty s ty w n u rcie r a ­ dyk aln y m i n urcie m oderny, jedno w tych odm iennych k rea c ja c h pozo­

staw ało w spólne: pisarzem , a rty s tą był ten, k to służył w sw o jej tw ó r­

czości w artościom nad rzęd ny m . Etyczna bezinteresow ność, postulo w ana w spólnie jako podstaw ow a rac ja działania p isarza (i szerzej — stan o w ią­

ca sk ładnik n o rm aty w n ej k reacji człow ieka, ro zw ijan ej w obu n u rta c h ), staw ała się szczególnie w idoczna w p u blicystycznym d yskursie, jaki

„G łos” — podobnie jak „Ż ycie” i „C h im era” — kierow ał przeciw ko ów ­ czesnej p o p u larn ej kom unikacji literack iej. W etycznym n u rcie p ie rw ­ szych lat „G łosu” w skazana n o rm a oznaczała ofiarną służbę „pow szech­

n em u d o b ru ”, altruizm ow i i spraw iedliw ości społecznej, a także godno­

ści i wolności człow ieka, rozum ianych jako określony zespół swobód r e a l­

nych. W nu rcie „now ej sz tu k i” chodziło — jak w iem y — o służbę „pięk­

n u ” i duchow ej praw dzie człowieka. W obu n u rta c h rzeczą nie do po­

m yślenia było przyzw olenie n a in stru m e n ta liz a c ję działań a rty s ty (i ja ­ kiejkolw iek in n ej jednostki w y stęp u jącej publicznie) ze w zględu n a p a r ­ ty k u la rn e in te re sy grupow e lu b w łasne korzyści.

(16)

L IT E R A T U R A P O P U L A R N A W O C Z A C H P U B L IC Y S T Ó W ... 63

A tak n a p o p -lite ra tu rę w ym ierzony w jej pro du cen ta dotyczył w łaś­

nie sp rzeniew ierzenia się owej k a rd y n a ln ej zasadzie służenia czem uś ,,po­

n a d ”, czy ,,poza” jednostkow ym in teresem . W p rzyp adk u au to ra „złej”, lecz p ok u p n ej książki, szeroko rek lam o w an ej i cieszącej się p o p u larn o ­ ścią n a ry n k u czytelniczym , p rzedm iotem potępienia była p rzejaw iająca się w jego stra te g ii w iększa dbałość o „zysk” i „ la u ry ” niż o a u te n ty cz ­ n e w artości arty sty c z n e i hum anistyczne.

„Z y sk ” i „ la u ry ” staw ały się p rzy ty m w tam te j reto ry ce częścio­

w ym i — ja k się już rzekło — synonim am i m ieszczańskiego „p o żytk u”

i nieau ten ty czn eg o życia „na pokaz” . W grom ieniu „han dlarskiego r a ­ c h u n k u ” i snobizm u jako zasad postępow ania z drugim człow iekiem — a u to ra „ re k la m ia rsk ie j” książki z jej czytelnikiem , jednoczyli się p rzed ­ staw iciele lew icy i uczestnicy m odernistycznego buntu. P isał N iem ojew ski:

Komu zależy na powodzeniu m aterialnym , na szybkim rozgłosie, na uzna­

niu, na pieszczotliwej sław ie, ten się nie przyłączy do prasy postępowej, ten będzie om ijał zadżumione bezwzględną szczerością progi »Przeglądu Tygodnio­

wego«, »Prawdy«, »Głosu«, »Poradnika«. Więc jeżeli w te progi w stępuje, to mu na pew no nie chodzi o siebie, ale jedynie o to, że jest coś do powiedzenia, że jest jakiś trud do podjęcia, jakieś zadanie do spełnienia *®.

Ten sam N iem ojew ski, k tó ry tak grom ił Przybyszew skiego i m o der­

nizm u nie lubił, dostrzegał jedn ak p rz y tej okazji zalety tego k ie ru n k u jako sojusznika w w alce z m ieszczańską praktycznością i u ty lita ry zm e m w lite ra tu rz e 36.

W k ry ty c e Brzozowskiego (o k tó re j pow iem y osobno) ideow a pole­

m ika z cecham i osobowym i au to ra powieści p o p u larn ej zostanie wzbo­

gacona o dodatkow e elem en ty — ściślej literack ie i społeczne zarazem . Tak sam o k ry ty k ę postaw czytelniczych, jakie w iązano z tam ty m rodza­

jem piśm iennictw a, rozw inął on szerzej, niż to m iało m iejsce w p rzy ­ godnych w zm iankach lub felietonach, dotychczas om aw ianych pod tym kątem . W w ypow iedziach owych atak i n a lite ra tu rę popularną, zaw arte w rozw ażaniach o czytelnictw ie lub w zjadliw ych p am fletach obyczajo­

w ych, zespalały się n ade w szystko z k ry ty k ą określonych g ru p społecz­

ny ch jako typow ych odbiorców tej lite ra tu ry . W porów naniu z m od er­

nistyczną k ry ty k ą „pospolitych” gustów i „tan d e tn e g o ” czy telnictw a obraz ty ch g ru p był o w iele bardziej sk o n k rety zow an y społecznie. „Fi- listersk i” czytelnik G rot-B ęczkow skiej, O hneta, Gypa, Łosia czy R oni- kiera p rez e n tu je się tu jako przedstaw iciel „su rd u to w e j” bądź „dyplo­

m ow anej” inteligen cji, często pro w in cjo n aln ej, „oszlachetkującego się m ieszczaństw a” czy „burżu azu jącej się szlach ty ”, n ależy do „pandemo­

n iu m M azurkiew iczów , Szulców i P o łan ieck ich ” 37. Rów nocześnie z p re -

85 A. N i e m o j e w s k i , Brutus Cassio. (Felieton). „Głos” 1902, nr 19.

A. N i e m o j e w s k i , Ucieczka od rzeczywistości. (Felieton). Jw., 1901, nr 38.

87 A. N o w a c z y ń s k i , Pandemonium Mazurkiewiczów, Szulców i Połanie­

ckich. (Felieton). Jw., 1904, rury 7—9.

(17)

€4 B O Ż E N A W O J N O W S K A

z e n ta c ją społeczną ch araktery zow an o czytelników w kateg oriach ideo­

w ych i etyczno-psychologicznych. U podobanie do rom ansów , w esołej k ro - tochw ili, utw orów „sw ojskiej” lite ra tu ry p o p u la r n e j38 czy salonow ych pow ieści z „wyższych s fe r” łączyło się w oczach p ublicystów z całym katalo g iem rozm aitych w ad, w k tó ry ch przejaw iać się m iał w ogóle sto ­ su n ek do k u ltu ry , tak ich jak lenistw o um ysłow e, bierność, gotowość do obracan ia się w kręg u „poziomego in teresu życiow ego”, obłuda oraz n a ­ de w szystko zam iłow anie do bezm yślnej zabaw y i płaskiej rozryw ki, do użycia zatem i hołdow ania postaw om konsum pcyjnym , k onkretyzow ane n ierz ad k o jako hedonizm „w arstw w yższych”. A tak tego rod zaju służył w y ra ź n ie „idei kryty czn o -spo łeczn ej” 39.

Rów nież Brzozowski pogłębi i poprow adzi dalej in n y z m otyw ów a ta ­ k u w y stęp u jący zalążkow o w om aw ianej g ru pie tekstów . Chodzi o docho­

dzące w nich do głosu w idzenie lite ra tu ry p o p ularnej jako in stru m e n tu tłum iącego zdolność do krytycznego m yślenia, postaw y n o n k on fo rm isty- cznej i niezależnego osądu m oralnego. Cechy te ujm ow ano n a p rze strz e ­ n i całej działalności pism a jako elem en tarn e w yposażenie postulow anego podm iotu k u ltu ry , podstaw ow e składniki w zoru „pełnego człow ieka” , praw dziw ego tw órcy czy — w ęziej — „ideowego in te lig e n ta ”. L ite ra tu ­ ra p o p u larn a jaw iła się w ty m św ietle jako jeden z elem entów k u ltu ry , w y ra ż a ją c y i usp raw ied liw iający ty p ludzki o cechach usy tuo w an y ch n a przeciw ległym biegunie. A więc człowieka, k tó ry od w ytw orów k u l­

tu r y oczekuje n ad e w szystko gotow ych schem atów i recept, u tw ierd ze­

n ia w p rzy ję ty c h m niem aniach, pom ocy w dopasow aniu się do istn ie ­ jący ch s tru k tu r i konw encji, upiększania lub kam uflow ania rzeczyw i­

sty c h m otyw ów w łasnej codziennej p rak ty k i życiowej. W piętn ow an iu w łaściw ości takiego w łaśnie ty p u człowieka, utożsam ianego m .in. z ty ­ pem tw órcy, a także z ty pem odbiorcy p o p u larn ej lite ra tu ry tego czasu, realizo w ało się n ajp ełn iej zbliżenie „now ej sz tu k i” i „społecznego id ea­

łu ” . P odstaw ą nie taktycznego tylko, lecz rzeczyw istego sojuszu w tej płaszczyźnie było w spólne uznanie dla zasady radykalnego n ow ato rstw a w k u ltu rz e, b u n t wobec pew nych jej konw encji oraz obnażanie ro zm ai­

ty c h pozorów w p rzy ję ty c h zasadach postępow ania.

88 Istnienie takiej odmiany odnotował S. Brzozowski w recenzjach: „Rozryw ki bb rzy d ło w ie c k ie ”. Kom edia w 3 aktach Z. Przybylskiego. W rubryce: Z teatru. Jw., nr 7; „Pod O k rętem ”. Kom edia obyczajow a w 4 aktach S. Kozłowskiego. Jw., nr 43.

Nb. o potrzebie rodzimej literatury popularnej (która mogłaby zastąpić obcą, im ­ portowaną) dyskutowano w cześniej — zob. R. S k r z y с к i [R. D m o w s k i ] , B e­

le tr y s ty k a popularna. „Głos” 189Ί, nr 17. Artykuł ten cytuje Z i m a n d (op. cit., s. 103, 104).

*e Zob. zwłaszcza A. N i e m o j e w s k i : O podczłowieku warszawskim. W ru ­ bryce: Na mównicy. „Głos” 1901, nr 31; W 2 aktach. (Felieton). Jw., 1902, nr 10. — G. G l a s s , Szw ajcarska dama. (W cyklu: Z galerii podludzi). Jw., nr 6. — W. N a ł ­ k o w s k i , Sienkiewicz a Zola. Jw., 1903, nr 25.

(18)

L IT E R A T U R A P O P U L A R N A W O C Z A C H P U B L IC Y S T Ó W .., 65

K ie d y Brzozowski przystępow ał do pisania in te resu jąc y c h nas tu r e ­ cenzji te a tra ln y c h oraz a ta k u n a Sienkiew icza, m iał za sobą świeżo p rz e ­ b y ty e ta p id en ty fik acji z ideałam i m oderny, znajdow ał się w łaśnie w tr a k ­ cie ro zra c h u n k u z n im i oraz p rzy sw ajan ia sobie w artości „uspołecznio­

nego in te lig e n ta ” . T łem ta m te j jego k ry ty k i było zatem szczególne po­

łączenie m od ernistycznych przeko n ań estetycznych, nie do końca od rzu ­ conych, ze w spólnym dla obu n u rtó w nonkonform izm em postaw y ideo­

w ej, silnie p rz e n ik n ię tej elem entam i w łasnego oryginalnego stanow iska św iatopoglądow ego. W tym , co pisał na zajm u jący nas tem at, jak ró w ­ nież w całości jego ów czesnej p u b licy sty k i k u ltu ra ln e j, odsłaniają się p rzy ty m w y ra ź n ie u k ry te przesłank i oraz m otyw y zarysow anego po­

w yżej zbliżenia pom iędzy m od ernistycznym b u n tem a radykalizm em spo­

łecznym .

O dkładając n a in n ą okazję bliższą analizę problem u ty ch relacji z a j­

m iem y się tu tą częścią zagadnienia, k tó ra w iąże się bezpośrednio z do­

konaną przez Brzozowskiego oceną lite r a tu r y p opularnej.

Akces dotychczasow ego w yznaw cy „now ej sz tu k i” do obozu ra d y k a ­ łów pody k tow an y był zrodzonym wówczas prześw iadczeniem , że „sztu ­ ka nie jest rzeczą d o sto jn ą” 40. R zucając się w objęcia „ideału społecz­

nego” , Brzozowski czynił jed n ak znam ienne zastrzeżenia. Sprow adzały się one do potrzeby uzup ełn ienia postaw y ak ty w n ej społecznie uznaniem dla w artości jednostki. S tw ierd zał w jed n y m z arty ku łów , w k tó ry ch rozliczał się z m odernizm em :

W ystępow aliśm y w sztuce z zasady, że twórca sam o sobie stanowić może tylko i nic prócz niego; dziś zasadę tę rozszerzamy na życie całe z w szystkim i jego od gałęzien iam i41.

W inn ym m iejscu głosił pochw ałę spontanicznej twórczości a rty s ty ­ cznej, k tó rą p rzeciw staw iał „opartem u n a k łam stw ie ” w spółżyciu spo­

łecznem u. Stanow i ono bow iem — jak sądził — dom enę przym usu, n a ­ rzuconych ról, koniecznego w zajem nego przystosow yw ania się i n ie ­ uchronnych konform izm ów , oznacza także panow anie m aski, obłudy, pozoru. S ztu ka natom iast, sztu k a „sam oistna”, o parta n a w ew n ętrzn y m im p eratyw ie jednostki, to w jego ujęciu „prom ienne państw o b ezg ra­

nicznej sw obody” .

Od lite r a tu r y w ym agał zatem Brzozowski w tym czasie, aby b yła

„szkołą szczerości” — n arzędziem zdzierania istniejących m asek k u l­

turow ych. P o stu lat ten, w brzm ieniu takim , jakie m u Brzozowski n a d a ­ w ał, zbliżał się z jed n ej s tro n y do teorii i p ra k ty k i m odernistów , k tó ­ rzy odsłaniali pod powłoką k onw enansu tajo n e im pu lusy i s p rę ­

40 Ten cytat (z Próchna Berenta) zam ieścił Brzozowski w artykule 'Współczesne kierunki w literaturze polskiej wobec życia (jw., nr 19).

41 S. B r z o z o w s k i , Porachunki. Jw., n r 20.

5 — P a m ię t n ik L ite r a c k i 1983, z. 2

Cytaty

Powiązane dokumenty

Człowiek w swojej strukturze i działaniu jest otwarty na nieskończo- ność w poznawaniu, pożądaniu i miłowaniu. Własnymi siłami swojej woli i rozumu nie może zaktualizować

Książka o tematyce kryminalnej została wydana w 2017  roku.  Jej  autorem  jest  Simon  Toyne.  Warto  dodać,  że  jest  to  druga  część 

Jego przygotowanie okazało się znacznie trudniejsze niż po- czątkowo można się było spodziewać, i to właśnie stało się przyczyną opóźnienia edycji w stosunku do

Marta Żbikowska i Ewa Adruszkiewicz piszą w „Głosie Wielkopolskim”: „Jeśli planowane przez Ministerstwo Zdrowia zmiany wejdą w życie, leków nie kupimy już ani na

Najpierw, gdy bohater stara się coś powiedzieć, ale nie da się go zrozumieć (co jest zresztą naturalne, biorąc pod uwagę pozycję, w jakiej się znalazł).. Zostaje to

Zespół powołany przez ministra zdrowia zaproponował jeden organ tworzący i podział szpitali na cztery grupy w zależności od ich kondycji finansowej?. Z ujednolicenia szybko

Zapowiedziane kontrole ministra, marszałków i woje- wodów zapewne się odbyły, prokuratura przypuszczalnie też zebrała już stosowne materiały.. Pierwsze wnioski jak zawsze:

Dzieło WWPana Dobrodzieja od osób, które je czytały, odbiera nale- żyte pochwały i przyznają, że masz geniusz do satyr. Życzą, żebyś się Juwenalisem zajął,