Jan Dürr-Durski
Jeszcze w sprawie Daniela
Naborowskiego : (w odpowiedzi na
recenzję)
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 59/1, 365-367
V.
K
O
R
E
S
P
O
N
D
E
N
C
J
A
JESZCZE W SPRAWIE DANIELA NABOROWSKIEGO
(W O DPOW IEDZI N A RECENZJĘ)
N iechętnie podejm uję w ezw anie W ładysława Czaplińskiego („Pamiętnik L ite racki” 1967, z. 2, s. 591) do dyskusji w sprawach przez niego podniesionych w re cenzji mojej książki o D anielu Naborowskim (Łódź 1966). Dla m nie jako autora tej m onografii konstruktyw ne są jedynie inform acje recenzenta zaczerpnięte z w ydaw n ictw a E lem enta ad jon tiu m editiones (t. 6, Romae 1962). Pozw alają one uściślić, choć w drobnych co praw da szczegółach, w iadom ości o podróżach Nabo- row skiego w roli sekretarza k sięcia Janusza R adziwiłła, m. in. informacją o praw dopodobnym pobycie poety z księciem w Griesbach, niem ieckiej m iejscowości k ą pielow ej.
Nad uzupełnieniam i interpretacyjnym i Czaplińskiego mógłbym przejść do p o rządku, bowiem w ydają m i się nader kruche i powierzchowne, gdyby na ich pod staw ie nie w ysnu w ał w niosków mało wobec m nie obiektywnych.
Rozpatrzmy spraw y po kolei.
1. C zapliński uważa, że w odniesieniu do postaci Janusza Radziwiłła (roko szanina) m oja „w sum ie ocena jest zbyt pozytyw na”. N ie dostrzega zupełnie faktu, który tutaj pow inien być podkreślony, że starałem się naszkicować charakterystykę k sięcia w sposób rew izjonistyczny — nie tradycyjnie i sztam powo, ale jako n ie ustępliw ego bojownika kalw inizm u w Polsce, podejm ującego się najistotniejszych dla tego w yznania zadań w okresie depresji. N ie m ogły decydować przy jej k re śleniu jakieś dw ie czy trzy przygodne w ypow iedzi listow n e porywczego księcia, do których nadm ierną w agę przykłada Czapliński. Decydowała cała dramatyczna lin ia jego życia.
Jeśli ograniczym y, jak chce Czapliński, znaczenie kontaktów księcia z królem Jakubem I, widząc w nim tylko informatora monarchy o stosunkach w Europie środkowej, to jak w ytłum aczym y fakt, że akcja w A nglii niedawnego wodza ro koszu wzbudziła takie zaniepokojenie na dworze warszawskim , które Jakub I m u siał uspokajać oficjaln ie w liście z 9 października 1609 do Zygm unta III? A czy to nie za sprawą Janusza Jakub I m ieszał się w sprawy polskie, pozwalając mu zw erbować i w ysłać do służby w oddziałach Krzysztofa Radziwiłła grono facho w ych oficerów angielskich?
Janusz R adziw iłł b ył silną indywidualnością i obaj monarchowie, Jakub I i Henryk IV, król francuski, orientow ali się, że jest sztandarową postacią polskiego kalw inizm u.
Ważną sprawą dla m nie było, jak „widział” księcia Naborowski. Znał on bar dzo dobrze m agnaterię polską, częściow o także niem iecką i francuską, a jednak o Januszu R adziw ille n apisał po jego śmierci: „Wątpię, by mu wyrów nał z wielkich panów drugi”. Podobnie sądził o księciu jego brat przyrodni K rzysztof Radziwiłł.
366
K O R E S P O N D E N C J A2. Czapliński twierdzi, że przeceniam rolę Naborowskiego jako urzędnika na dworze Radziw iłłów . Jako przykład podaje, że w czasie rokowań ze Szw edam i w r. 1622 sp ełn iał stosunkowo podrzędną funkcję tzw. subdelegata. I w tym w y padku n ie chce dojrzeć faktu, że konsekw entnie w całej książce staram się sch a rakteryzować N aborowskiego jako swego rodzaju „szarą em inencję” na dworze Ra- dziw iłłowskim , ustanowioną z ramienia zboru kalwińskiego. Tę jego rolę brałem pod uwagę oceniając każdy przejaw jego działalności (niemniej kilka w ierszy na s. 99 w mej książce wym aga poprawek). O znaczeniu Naborowskiego m ówi fakt, iż odpowiednio do swej pozycji, kiedy przestał pracować na dworze, został nagro dzony godnością cześnika i stanow iskiem sędziego grodzkiego wileńskiego. Musiał się też cieszyć ogólnie uznanym autorytetem, skoro w r. 1636 obrany został d y rektorem synodu ewangelicko-reform ow anego prow incji wileńskiej.
Zdania w yrw anego z kontekstu wiersza do Krzysztofa Radziwiłła: „Tyś mój Febus, tyś, książę, Hipokrene m oje”, nie da się „przełożyć na dzisiejszy język” — „Tyś m oje słońce, tyś, książę, źródło natchnień m oich”, jak dem onstruje Czapliński dla wykazania, że poeta przekroczył w panegiryzm ie granice przyzwoitości. Pane- giryków N aborowskiego nie można oceniać z dzisiejszego punktu widzenia. P rzy toczone zaś zdanie to modna wówczas figura stylistyczna zwana hiperbolą i w cale nie świadczy o służalczości i zatracie poczucia w łasnej godności poety.
3. W odpowiedzi na zastrzeżenia w sprawie mojej — ograniczonej celowo do paru zw ięzłych zdań — interpretacji wierszowanego listu z 4 lipca 1630 do Janu sza Radziw iłła m uszę stwierdzić, że w yjaśnienia Czaplińskiego potwierdzają trud ności, jakie m amy ze zrozum ieniem niektórych zagadkowych dla nas w ypow iedzi poety, ale ich bynajmniej nie rozwiązują. Przystępując do interpretacji listu, Cza p liński nie w ziął pod uwagę młodego w ieku adresata, a ten wiek tłum aczy żarto b liw y charakter listu Naborowskiego. Czapliński pisze, że zniesienie strawnego w ypłacanego posłom, o czym robi dowcip Naborowski, „odsunęłoby ostatecznie od godności poselskiej naw et średniozamożną szlachtę, skoro posłowanie na sejm p o ciągało za sobą poważne w ydatki [...]. N ie mogło wszak Naborowskiemu zależeć na tym, aby na sejm przyjeżdżali jedynie synow ie m agnaccy”. Jest to im putowanie N aborowskiem u dzisiejszej świadom ości historycznej i wyciąganie z dowcipu zbyt daleko idących wniosków.
4. A teraz o wierszu A w iz je dom ow e. W yjaśnić należy, że w wierszu tym, na którego przypisanie przeze m nie Naborowskiem u Czapliński się n ie godzi, owo n ie zw yk łe w ezw anie do tyranobójstwa rzucone było w gorącej atmosferze po rozgro m ieniu rokoszan pod Guzowem 6 lipca 1607 i było wówczas zrozumiałe. W związku z tym wezwaniem nie można pow oływać się na list o cztery lata późniejszy zw ierzchnika poety, Janusza Radziwiłła, do Jakuba I z 23 stycznia 1611, w którym książę potępiał królobójstwa. N iekoniecznie tego samego zdania co książę m usiał być Naborowski. List zresztą pisany był w innej sytuacji. I pytanie — czy pisząc do króla m ógłby R adziw iłł popełnić taki nietakt, aby zachwalać jako m etodę p o stępow ania z władcam i... królobójstwo?
Czapliński twierdzi, że zdania w A w izjach dom ow ych o tych, którzy „słuszniej m ieli Turki w ojow ać” niż w alczyć z rokoszanami, nie mógł napisać Naborowski, ponieważ rozumiał, że do w ojny z Turkami pchali Polskę Habsburgowie i Rzym, a do ich polityki, jako kalwin, odnosił się wrogo. Czapliński z tego zdania w yczy ta ł nawet zachętę autora w iersza do wojny przeciw Turkom. A przecież ten autor m ógł m yśleć jedynie o w ojnie obronnej.
Czapliński skłonny jest w idzieć autora A w iz ji domowych ew entualnie w p isa rzu katolickim i w związku z tym wyjaśnia, że katolicy także dopuszczali się kró- lobójstw (z ich ręki zginął w e Francji Henryk III i Henryk IV). Czy jednak tenże
K O R E S P O N D E N C J A
367
sam dom niem any autor-katolik, któremu Czapliński im putuje pełną świadom ość historyczną, nakazującą mu w m yśl dyrektyw Habsburgów i Rzymu zachęcać do w ojny przeciw Półksiężycow i, mógł rów nocześnie w zyw ać do zgładzenia Z ygm un ta III, ostoi frontu habsburskiego i papieskiego w Polsce?
W idzę p ew ien zw iązek pom iędzy zdaniem: „słuszniej m ieli Turki w ojow ać”, w A w izjać h do m o w yc h a zdaniami w Trenach na śm ierć księcia Radziw iłła (1620): „Odbieżawszy m nie w tę nieszczęsną ch w ilę / Spisz, Radziwille. / A m nie ty m czasem poganin w ojuje / I hardą nogą na kark następuje / [...]”. Stwierdzenie, że m arnowały się siły narodowe, zam iast skierować się na obronę przeciw Turkom, mogło należeć i zapew ne należało do stałego kręgu m yślow ego kalw ina Naborow- skiego. Tu dodam, że kalw in Janusz R adziw iłł brał udział w w ojnie z Turkami na Węgrzech w arm ii arcyksięcia Mateusza.
Według Czaplińskiego podtytuł A w i z j i domowych, m ówiący, iż jest to utwór „jednego w ysoce zacnego rokoszanina”, ma w ykluczać autorstwo „szlachetki” Na- borowskiego. Czapliński nie zauw ażył jednak, że podtytuł ten dodany został przez kopistów w rękopisach radziwiłłow skich z lat późniejszych, kiedy o cześniku N a- borowskim można już było m ów ić jako o „wysoce zacnym rokoszaninie”. R ecen zent m ógł to łatw o stw ierdzić, gdyby przejrzał przypisy dotyczące rękopisów w m oim w ydaniu poezji Naborowskiego. Badacz obeznany z rękopisam i powinien wiedzieć, że kopiści w tytułach w ierszy uw zględniali ostatnie przesunięcia w aw an sach, co nakazuje zaw sze zachow yw anie ostrożności w w yciąganiu w niosków na ich podstawie.
5. Czapliński po oddaniu mojej książce pochwał (które sobie wysoko cenię) pisze, iż przykładem zarzuconej m i przez niego „słabej orientacji w sytuacji historycznej m oże być zdanie [...] w związku z krytyką ideologii rokoszańskiej (s. 43): »Nie rozumiano [w kole rokoszan] też konieczności oddania chłopom w ięk szego areału ziem i pod uprawę«. Pretensja ta jest całkow icie ahistoryczna, skoro w ów czas chodzić mogło o co innego, o zm niejszenie pańszczyzny, rozluźnienie w ię zów poddaństwa. Autor przenosi tu chyba stosunki z w ieku X X w X V II”.
A cóż innego niż ja pisał w swoim podręczniku Dzieje Polski n o w o ży tn e j (War szawa 1936. T. 1, s. 218) W ładysław Konopczyński: „Nie zatroszczyli się natom iast sandom ierzanie [...] o u lżenie doli ludu w iejskiego, choć ich do tego w zyw ał jeden z anonimów, aby ograniczyć pańszczyznę i d a w a ć c h ł o p o m w i ę c e j r o l i p o d u p r a w ę ” (podkreślenie J. D.-D.). Mechanizm ekonomiczny był bardziej skom plikowany, niż to przyjm uje w swoim rozum owaniu Czapliński, uniesiony ferworem recenzenckim . Jak można było m i zarzucać przenoszenie stosunków z wieku X X w w iek XVII. W w ieku X X walczono o p r z y z n a n i e c h ł o p o m z i e m i n a w ł a s n o ś ć .
Zarzut rzekomej m ojej ahistoryczności w związku z poruszoną przeze m nie sprawą oddania chłopom w w yniku rokoszu w iększego areału ziem i p o d u p r a w ę traktuję jako nieporozum ienie ze strony recenzenta — przykre ze względu na intencję dyskredytow ania m ojej pracy.
Pozostaje m i w yrazić żal, że Czapliński jako recenzent mojej książki nie uwzględnił jej całej siatk i problem owej, że zarzuty sw oje form ułow ał w sposób nie zaw sze odpow iedzialny. Sądziłem , że jest jednym z badaczy, który m oże odpo w iedzieć na pytanie, o ile m oje rekonstrukcje polonisty pod w zględem w nikliw ości i w ierności potw ierdzają się w analizach fachowych historyków, tym czasem ok a zało się, że tak n iew iele m iał do powiedzenia.