• Nie Znaleziono Wyników

W odpowiedzi na recenzję Wojciecha Bilińskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W odpowiedzi na recenzję Wojciecha Bilińskiego"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Podhorodecki, Leszek

W odpowiedzi na recenzję Wojciecha Bilińskiego

Przegląd Historyczny 75/4, 841-843

1984

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl, gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego, powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

L I S T Y D O R E D A K C J I

W O D P O W I E D Z I N A R E C E N Z J Ę W O J C I E C H A B IL I Ń S K IE G O

P oniew aż m o ja k sią żk a „ J a n K aro l C hodkiew icz 1560—1621” sta ła się o b ie k tem p u b lic zn e j k ry ty k i ze stro n y p. W ojciecha B i l i ń s k i e g o 1, p ra g n ę u stosunkow ać się do jego recenzji. P rz ed e w szystkim je s t ona bardzo stronnicza. Je j a u to r z a rz u ­ ca m i, że p rz y p isa n iu k siążki o C hodkiew iczu nie uw zględniłem k ry ty cz n y ch uw ag, za w a rty c h w recen zji E. O p a l i ń s k i e g o n a te m a t m ej p ra c y o h e tm a n ie S ta ­ n isław ie K o n ie c p o lsk im 2. Czyżby R ecenzent nie w iedział, że cykl p ro d u k c y jn y zw iązany z w y d an ie m k siążki tr w a w P R L co n a jm n ie j 2—3 la ta? (w W y d aw n i­

c tw ie MON nieco szybciej). Z rec en zją E. O palińskiego zapoznałem się, gdy m o ja k sią ż k a o C hodkiew iczu zn a jd o w ała się ju ż w p ro d u k c ji (do sk ła d u oddano ją w cześniej, niż to podano w m etce książki), a ja k w iadom o, m ożliw ość n an iesien ia po p raw ek w złożonym ju ż tekście je st niew ielka.

N a p o d sta w ie ośm iu p rzypisów n a str. 411—415 w m ojej książce, w k tó ry c h pow oływ ałem się n a „D zieje R osji 1533—1801” Z. W ó j c i k a R ecenzent w yśledził, że opis w y d arze ń w R osji p rze d staw ia m w ślad za tym opracow aniem . N astęp n ie zarzu cił mi, że p rz e p isu ję całe p assusy z W ójcika, n ie zaznaczając źródła. K to w ięc je s t n ie rz ete ln y . A u to r, czy R ecenzent? P rzecież p assu sy te u ją łe m w c y taty . P rz e ­ śledziłem jeszcze raz oba tek sty . W m oim m ożna znaleźć najw yżej dw a nieco p o ­ dobne zdania do zn a jd u ją c y c h się w tekście W ójcika, a nie oznaczone przypisem . Z e w zględu na p o p u la rn o -n a u k o w y c h a ra k te r k siążki nie m ogłem je d n a k zbyt h o j­

n ie szafow ać p rzypisam i. P odobnie p rze d sta w ia się sp ra w a z w y k o rz y sta n iem przeze m nie p rac S. H e r b s t a . Na dzieło „W ojna in fla n c k a ” mego znakom itego N auczyciela pow o łu ję się w przy p isach dziesięciokrotnie, n a dzieło „W ojna in fla n ­ c k a 1603—1604” — p ięcio k ro tn ie. S tw ierd za m ta m rów nież, że opis te re n u , opis k a m p a n ii in fla n ck ie j, opis b itw y kirch o lm sk iej o p a rte są n a o p raco w an iach H erb sta (s. 143, 403). Czy n ie rz e te ln y a u to r p ow ołuje się ty le ra z y w p rzy p isa ch n a dzieła, z k tó ry ch czerpie sw ą w iedzę, czy z a ta ja to p rzed cz y te ln ik a m i su g eru jąc, że sam w szystko w ym yślił? R ecenzent m a tylko ra c ję w y ty k a ją c m i zam ieszczenie k ilk u lu b k ilk u n a stu zd ań zbyt dosłow nie za H erb stem . N ie w y n ik a to w cale z m ojej n ierzetelności! W p ie rw o tn e j w e rs ji część ty c h zdań stan o w iły cy taty . W ydaw ca (zresztą słusznie) zażąd ał zm niejszenia ilości c y tató w i przypisów w tekście. Z m ia­

n y te zaprow adziłem w o sta tn ie j chw ili w zred ag o w an y m ju ż tekście i ślad tego pozostał. K ilk a zdań m ogło być rów nież re z u lta te m szybkiego te m p a m ojej pracy.

Je s te m nauczycielem , a n ie p rac o w n ik iem n au k o w y m , i w szystkie m oje k sią żk i są w y n ik ie m dodatkow ego zajęcia po 30—40 godzinnym ty g o d n iu p ra c y pedagogicznej.

P. B iliński zarzu ca m i schem atyczne podejście w ocenie przyczyn ek sp a n sji p a ń s tw a p o lsk o -litew sk ie g o w In fla n ta c h , c y tu je „D zieje P o lsk i”, w reszcie strze la z „grubej B e rty ”, p rzy p isu jąc m i pośrednio k ry ty k o w a n ie p o lity k i P iłsudskiego w okresie w a lk i o g ran ic e P olski po 1918 r. A rg u m en ty te w ca le m nie nie p rz e k o ­ n u ją . Z a jm u ją c In fla n ty P o lsk a i L itw a dały się w ciągnąć w n ie u sta n n e w o jn y ze S zw ecją i R osją (że b y ła to rów nież w a lk a o d o m in iu m m a ris B a ltici piszę na s. 59 cy tu jąc słow a A. K e r s t e n a , pouczanie m n ie o ty m ze stro n y p. B iliń ­ skiego je st w ięc bezcelow e), co siłą rzeczy — osłabiało ak ty w n o ść P olski na innych k ie ru n k a c h . P o ży tk u z In fla n t było w sum ie niew iele, s tr a ty w yw o łan e zaś w o jn a -

1 P H t. LX XIV , 1983, z. 3, s. 544—547.

2 Rec. E. O p a l i ń s k i , K H r. LX X X V II. 1980 n r 1, s. 229—232.

P R Z E G L Ą D H IS T O R Y C Z N Y T O M L X X V , 1984, Z E S Z . 4

(3)

842

L IS T Y DO R E D A K C J I

rni — ogrom ne. S tra ty p o lityczne rów nież. W ystarczy przypom nieć, że zaan g ażo w a­

nie P o lsk i w w o jn y szw edzkie i m oskiew skie spow odow ało p rze k aza n ie w 1618 r.

tro n u p ru sk ieg o e lek to ro w i b ra n d e n b u rsk ie m u Jo a ch im o w i F ry d e ry k o w i. F a ta ln e n a s tę p stw a tego są pow szechnie znane. S am a szlachta, z w y ją tk ie m garści bezpo­

średnio za in te re so w an y c h m a te ria ln ie , tra k to w a ła zre sztą w o jn ę o In fla n ty ja k o m ało znaczącą, p e ry fe ry jn ą i n ie ch ciała na nią łożyć pieniędzy. P rz y k ład ó w w m o­

je j książce o C hodkiew iczu je s t n a to aż za w iele. Je śli p. B iliński n ap isze kiedyś pow ażną ro zp raw ę u z a sa d n ia ją c ą słuszność ek sp a n sji p o lsk o -litew sk ie j na In fla n ty , m oże m nie p rzekona. D otąd je d n a k je st to pro b lem k o n tro w e rsy jn y i dlatego ró ż­

nica poglądów m iędzy a u to re m i R ecenzentem n ie m oże p rzesądzać o d y sk w alifi­

k ac ji książki.

P odobnie p rze d sta w ia się p ro b lem w y b u ch u w o jn y z T u rc ją . R ecenzent w śla d za W iesław em M a j e w s k i m su g eru je, że T u rc ja ju ż od d aw n a p la n o w a ła w o j­

nę z P olską, ja n a to m ia st dowodzę, że była ona n astę p stw e m w y p ra w y Ż ó łk iew ­ skiego do M ołdaw ii p o d ję tej — być może — w in te resie H absburgów , a n a pew no, by spodziew anym ła tw y m sukcesem w ojskow ym podnieść pozycję dw oru, zagrożo­

n ą przez w zm agającą się opozycję szlachecką, w idoczną szczególnie la tem 1620 r.

(liczne n ie leg a ln e zjazdy). Je śli T u rc ja rzeczyw iście z a m ie rz ała w ojow ać z P olską, to dlatego w m om encie w k ro czen ia Żółkiew skiego do M ołdaw ii okazała się zu p e ł­

n ie n ie p rz y g o to w an a do w alk i, a Isk en d e r pasza m ia ł p rz y sobie zaledw ie garść w ojska? Dlaczego n a w e t po C ecorze Isk en d e r p o d ją ł ro k o w a n ia ? W ygląda n a to, że O tw inow ski uległ sugestiom posła cesarskiego w S tam b u le, M o llarta, usiłującego sprow okow ać w ojnę p o lsk o -tu re c k ą (by odw rócić niebezpieczeństw o osm ańskie od A u strii) i dlatego sła ł a la rm u ją c e listy do W arszaw y. Ż ó łkiew ski ostrzeg ał szlachtę p rze d T u rk a m i po to, by u sp raw ie d liw ić sw oją in te rw e n c ję w M ołdaw ii. Po oży­

w ionej polem ice w sp raw ie k sią żk i „C ec o ra -ro k 1620” R. M a j e w s k i e g o 3, H. W i s n e r słusznie stw ierd ził, że w ybuch w o jn y był przy p ad k o w y . D latego m ój od m ien n y niż R ecen zen ta pogląd na genezę w o jn y p o lsk o -tu re c k ie j 1620— 1621 r.

m a sporo zw olenników w śró d b a d a c z y 4. S am e różnice poglądów w tej sp raw ie m ogą być pow odem do d y sk u sji czy polem iki, ale nie m ogą pow odow ać d y sk w a ­ lifik a c ji d rugiej stro n y ty lk o z r a c ji innych przekonań.

Z arzu c a m i p. B iliński b łę d n ą ocenę po staw y A li paszy, a n a dow ód p rzy ta cz a c y ta t z J . P a j e w s k i e g o . W idocznie nie w ie. że od k ilk u dziesięcioleci T u rc y straszy li Polskę, żą d ając zlik w id o w an ia kozaczyzny, i w szystko n a słow ach się kończyło. N iezbyt u w aż n ie cz y ta ł też chyba m o ją książkę, bo na s. 308 c y tu ją c N aim ę, pisze że po Cecorze A li pasza sta ł się w ojow niczy.

R ecenzent zarzuca mi, w ielo letn iem u uczestn ik o w i se m in a riu m h isto rii w o j­

skow ości prof. S. H erb sta , że nie odróżniam stra te g ii od ta k ty k i, i poucza m nie, że głów nym celem Z y g m u n ta III było odzyskanie k o ro n y szw edzkiej. S p ra w ę tę p rze d staw ia m d o k ład n ie w zn a jd u ją c e j się w d ru k u książce „W azow ie w P olsce”.

P ou czen ia R ecenzenta są w ięc tu zbędne. P. B ilińskiem u nie podoba się rów nież m oje stw ierdzenie, że Z y g m u n t III zaw dzięczał k o ro n ę Z am oyskiem u i poucza m nie o roli A n n y Ja g iello n k i. O k ró lo w ej-w d o w ie piszę ta k że dużo w z n a jd u ją ce j się w p ro d u k c ji książce. A czy to A nna, czy Z am oyski pobili M ak sy m ilian a pod K ra ­ kow em i Byczyną?

3 Z. W ó j c i k w P H t. L X II1, 1971, z. 4, s. 745, W. M a j e w s k i w „S tu d ia i M a te ria ły do H isto rii W ojskow ości” t. X V III/1, 1971, s. 271, J. T e o d o r c z y k w K H r. L X X IX , n r 4, s. 645, R. M a j e w s k i w K H r. L X X X 1973, n r 4, s. 909, N. K aszu b a w SH r. X V III, 1975 n r 4, s. 389 i R. M a j e w s k i , tam że, s. 407.

4 D o kładnie o ty m w : L. P o d h o r o d e c k i , H. R a s z b a , W o jn a chocim ska 1621 r., K ra k ó w 1979, s. 19—34.

(4)

L IS T Y DO R E D A K C J I

843

P . B iliński w y ty k a m i i błą d w dacie u k ła d u dyw ilińskiego. N ie zna ch y b a p o ­ lem iki W. C z a p l i ń s k i e g o i W. A. S e r c z y k a n a te n t e m a t 5. U kład, ja k to udow odnił W. A. S erczyk, za w arto w łaśn ie 1 (11) g ru d n ia 1619 r., rozejm n a to ­ m iast obow iązyw ał od 23 g rudnia/3 stycznia 1618/1619.

K ry ty k u je m n ie R ecenzent za zbyt surow ą, jego zdaniem , ocenę Zam oyskiego.

W ielkie zasługi h e tm a n a dla k r a ju u k azałem niegdyś w p o p u la rn e j książeczce w serii B K D 6. A le fa k te m je st, że Z am oyski był p o stacią dość k o n tro w e rsy jn ą w naszej h isto rii. N iedaw no Ja n u sz T a z b i r sk ry ty k o w a ł m nie za zbyt pozy­

ty w n e p rze d staw ie n ie p o staci h e m a n a 7. K to w ięc m a ra c ję , p o czątk u jący histo ry k , czy w y b itn y znaw ca epoki? N a zdanie, że C hodkiew icz b y ł p o trze b n y k rólow i w e w łasn y m k r a ju p. B iliń sk i re p lik u je z patosem : „został odw ołany z in te g ra ln e j czę­

ści R zeczypospolitej” . To oczyw iste, ale czy C hodkiew icz b y ł In flan tczy k iem , czy * L itw inem , sta le p o d k re śla ją c y m sw ą litew skość i po trzeb n y m Z y g m u n to w i III w w alce z opozycją rokoszow ą Ja n u sz a R ad ziw iłła n a L itw ie?

R ecenzent p o p ra w ia m n ie pisząc, że Z y g m u n t III m ia ł z A n n ą pięcioro, nie czw oro dzieci. Ale czy w a rto w sp o m in ać o zm arły m p rzy porodzie K rzysztofie?

P o p ra w ia m nie ró w n ież p. B iliński, że M arek b y ł dziadem , a nie ojcem J a n a III Sobieskiego. S łusznie, bo to ja k iś chochlik p o w sta ły przez chw ilę n ie u w a g i p rzy p isaniu. P rzecież je ste m a u to re m książki o rodzie Sobieskich! L istę pozycji z a ­ w a rtą w b ib lio g ra fii m ogę oczyw iście w zbogacić o całą stro n ę. A le czy je s t to p otrzebne w p rac y p o p u la rn o -n a u k o w e j.

Na koniec w reszcie sp ra w a m ego sty lu pisarskiego. P. B iliński zarzu ca mi, że piszę w sty lu N aruszew icza. N ieco odm iennego zd a n ia są inni recenzenci. M. A rp a d K o w a l s k i pisze: „D odajm y do tego [zalet k siążk i — L. P.] w y śm ie n ite pióro a u to ra . Jeg o opisy b ite w [tu ich w yliczenie — L. P.] są w ręcz sienkiew iczow skie.

S łychać ta m rżen ie koni, h u k m uszkietów , szczęk szabel, tę te n t koni, szum h u s a r ­ skich sk rzy d e ł”. W podobnym duchu p isa ła Z. C h y r a - R o l i c z 8, a ta k ż e k ilk u inn y ch recenzentów . W ięc kim jestem , d ru g im S ienkiew iczem , czy N aruszew iczem ? S am e p o ró w n a n ia są dla m nie w ielkim kom p lem en tem . Zaw sze na w ielu s p o tk a ­ n iach a u to rsk ic h czytelnicy p o d k reśla li p ię k n y sty l lite ra c k i m oich książek.

A p. B iliński czyni m i z tego zarzut! M am w ięc pisać przysłow iow e „cegły”, by zalegały półk i k się g arsk ie ? T a k a m a być p o p u la ry z a c ja h isto rii w śró d uczniów , robotników , nau czy cieli czy rolników ?

W sum ie, z całej k r y ty k i p. B ilińskiego u zn a ję jedno: n ie p o trzeb n ie p o w tó rzy ­ łem zbyt dosłow nie za S. H erb stem k ilk a lu b k ilk a n a śc ie zdań.

L e s z e k Podhorodecki

5 SH r. X X I, 1978, n r 2, s. 315—319.

6 H e tm a n Jan Z a m o y s k i 1542— 1605, W arszaw a 1971.

7 J. T a z b i r , L egenda Ja na Z am oy skiego, [w:] C zterysta lat Zamościa. M a ­ teria ły sesji n a u k o w e j , pod red. J. K o w a l c z y k a , W rocław —.W arszaw a—Łódź 1983, s. 45.

8 „N ow e K sią żk i” 1983, n r 4, s. 63 i tam że 1979, n r 23, s. 70.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 26/3-4,

J e d ­ nym słowem sobór w prow adza tu ta j zasadę odnoszącą się ogólnie do w szystkich upraw nień: tam się kończy upraw nienie jednostki, czy osoby

Gdzie­ k olw iek się znajdą, niech pamiętają, że oddali się i pośw ięcili swoje ciało Panu Jezusowi C hrystusow i I z m iłości ku Niemu powinni na­ rażać

U dokum entow anie uzdrow ienia w księgach parafialnych Małżeństwo uzdrow ione w zaw iązku w zakresie zew nętrznym powinno być odnotow ane przede w szystkim w

Przez niezdolność do podjęcia istotnych obowiązków m ałżeńskich wynikającą z przyczyn n a tu ry psychicznej rozum ie sdę niezdol­ ność do zrealizow ania

skopatu dla spraw duchowieństwa, zajm ując się rehabilitacją kapła­ nów, był członkiem K onferencji W yższych Przełożonych Zakonów Mę­ skich, pracując w

Bezpośrednią przyczyną działania sen atu było postępow anie W istyl- li pochodzącej z rodziny pretorsk iej, k tó ra w celu uniknięcia k a r przew idzianych przez

[r]