• Nie Znaleziono Wyników

Powojenne Rożdzieńsciana

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Powojenne Rożdzieńsciana"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Roman Pollak

Powojenne Rożdzieńsciana

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 45/1, 223-229

(2)

III.

R E C E N Z J E

1

P R Z E G L Ą D Y

POW OJENNE ROŻDZIEftSCIANA

Od tej chw ili, k ied y po 300 latach całk ow itego zapom nienia ukazał się n a j­ pierw (1933) w znacznych fragm entach, a potem (1936) w całości poem at Roź- dzień sk iego — narastała w ca le szybko liczba p o św ięco n y ch mu publikacji i dziś dalej się pomnaża. Po 20 latach od w y d o b y cia na św iatło dzienne tego o so b li­ w ego w yk op alisk a now a redakcja p ierw szego tom u L i t e i a t u i y K o r b u t a n otuje w dziale opracow ań k ilkadziesiąt różnego rodzaju i znaczenia szkiców , arty­ kułów , biograficznych notât, języ k o w y ch roztrząsań, ogłaszan ych w lw iej części o czy w iście po polsku, ale także po niem ieck u a ostatnio i po czesku. Fragm enty z R oździeńskiego w prow adzono rów nież do szk oln ych podręczników . M imo to nie m ożna p ow iedzieć, ab y w iedza o R oździeńskim i je g o utw orze była d o sta ­ tecznie pogłębiona, rozbudow ana i n a leży cie spopularyzow ana. Biografia Roź­ d zień sk iego w yk azu je d otk liw e luki, historia kultury m aterialnej i techniki górniczo-hutniczej będzie m iała tu jeszcze sporo do p ow iedzenia.

R oździeński czeka w ciąż na fototypiczną, w szech stron n ie przez zesp ół sp e­ cjalistów opracow aną, pom nikow ą ed ycję, w ydaną pod patronatem zw iązku zaw od ow ego górników i hutników p olsk ich ku uczczeniu „szlachetnego dzieła żelaznego" i jego roli w daw nej i dzisiejszej P olsce.

Poczynając od r. 1936 aż do r. 1947 kilkakrotnie om aw iałem w Z a r a n i u Ś l ą s k i m Roźd zieńsc ia na z cza só w p rzedw ojennych i okupacyjnych, o ile tylko d oszły do m ojej w iadom ości. N a leży je p iln ie dalej uzupełniać w oparciu o jakiś księgozbiór, który będzie zab iegał o kom plet publikacji p o św ięco n y ch R oździeńskiem u. O ile mi w iadom o, takie ch w aleb n e am bicje żyw i Biblioteka A kadem ii Górniczej w Krakow ie. Bez pretensji do w y czerp u jącego zarejestro­ w ania i om ów ienia p ow ojen n ych R o źd zie ń sc ia n ó w zestaw iam te, które mi się w ydają w ażniejsze, uw zględniając i te publikacje, które choćby częściow o tylko zajm ują się Roździeńskim.

W ięc najpierw Franciszek P o p i o ł e k na w stęp ie do sw ego bardzo pra­ co w iteg o zarysu D z ie j ó w hu tn ictw a że la zn e g o na ziem iach pols kic h (1947), w e w stępnym o p isie d aw nego hutnictw a, om aw ia pokrótce pracę R oździeńskiego nie w nosząc jednak do w ied zy o nim n ow ych szczegółów .

N atom iast w kom unikacie Instytutu Ś lą sk ieg o (S. V , nr 40) z r. 1947 tenże nieznużony historyk pisząc o 550-leciu k u ź n i c y w Bogucicach zbiera sporo w ia ­ dom ości w yjaśn iających ten i ów szczeg ó ł zan otow an y w O fic y n ie czy też z w ią ­ zany z biografią R oździeńskiego (Jurga K leparski, zatargi kużników b oguckich z panam i na M ysłow icach).

W tym że z e szy cie Z a r a n i a Ś l ą s k i e g o z 1947 r., gdzie ukazało się ostatnie om ów ien ie Roździeńscia nów , og ło siłem artykuł R o źd zień sk i i „Sa rep ta "

Mathesiusa. Istotne w tym artykule w ydają mi się uw agi o k on ieczn ości od d zie­

(3)

224

R E C E N Z JE

nych, źródeł bezpośrednich od pośrednio w ykorzystanych. Do bezpośrednich a przez R oździeńskiego nie w ym ienionych n ależy A gricola, Schw enckfeldt a także osob liw a p ostylla górnicza Sarepta oder Bergpostilî, której autorem jest głośn y tow arzysz i biograf Lutra, rektor szk oły i pastor przez 25 lat w górniczym ośrodku Joachim ow ie w Górach K ruszcowych, M athesius (1504— 1565). N a źró­ dło to w skazała E. H a e r t e l i w r . 1940 zanotow ała na ten tem at kilka zbyt pobieżnych w zm ianek, ograniczając się tylko do podania paginacji siedm iu m iejsc S a re p ty i n ie dość dokładnej numeracji odpow iednich w ierszy z n aszego poem atu L Kazania M athesiusa — a w ła ściw ie traktaty o złocie, srebrze, m ie­ dzi, żelazie itd., oparte na rozległej lekturze — sta w ia ły w y so k o zaw ód górnika i hutnika. Roździeński rozczytyw ał się pilnie w tej p o sty lli i w ie le szczegółów z n iej przejął. Kazanie pierw sze o górniczym m ieście Sarepcie i rozprzestrze­ nieniu się najdaw niejszych górników po różnych krajach, drugie oraz ósm e (o żelazie, stali i rudach żelaznych) słu ży ły R oździeńskiem u za podstaw ę do jeg o w iadom ości z historii górnictwa. Drugim źródłem rów nie cennym było d zieło Schw enckfeldta. A rtykuł rozszerza i uzupełnia znacznie przyskąpe infor­ m acje E. Haertel o zw iązkach O licin y z Sareptą.

N a podstaw ie tych zestaw ień można zarów no Tacyta jak A rystotelesa skre­ ślić z listy bezpośrednio przez R oździeńskiego poznanych autorów . W ym ienia ich R oździeński niem ało na m arginesach, ale są to przew ażnie objaw y mody, ch ęci popisyw ania się rzekomą erudycją. O czytanie R oździeńskiego trzeba w ięc m ocno zredukow ać. N a czoło n ależy w ysunąć w je g o utw orze ustępy pozba­ w ion e balastu uczoności, bo one stanow ią n ajcen n iejsze jądro utworu, jego oryginalny w kład. Pom inąw szy w iersz na herb K ochcickich i dedykację, ob li­ czam ilo ść erudycyjnych w ierszy na blisko 900, a w takim razie na 2138 w ier­ szy całości praw ie 1250 stanow i niepodzielną w ła sn o ść R oździeńskiego. O cena poem atu w inna się opierać głów n ie o tę w łaśn ie oryginalną część O iiciny.

N a czoło pow ojen n ych Roździeńscia nów siłą rzeczy w ysu w a się drugie z rzędu krytyczne w yd an ie tekstu dzieła w B i b l i o t e c e P i s a r z y Ś l ą ­ s k i c h (1948, s. X X V I+109. S. II, nr 2). Poniew aż jest to w ydanie w sto­ sunku do poprzedniego (z r. 1936) pod niejednym w zględem popraw ione i uzu­ pełnione, a dotąd n iestety nigdzie n ie zostało om ów ione, w ię c z konieczności trzeba tu zebrać to, co ono now ego do w iedzy o Roździeńskim w n osi i w czym od w ydania poprzedniego się różni.

Jest to w ła ściw ie w yd an ie czwarte z rzędu (1612, 1933, 1936, 1948), a drugie krytyczne. Ze w zględu na w yjątk ow e znaczenie tego utw oru należało go w ydać w fototypii. N iestety, k locek zaw ierający pierwodruk dotąd się n ie odnalazł. Przypuszczalnie Haertel, tak entuzjastycznie R oździeńskim się zajm ująca, m ogła­ b y coś o tej zatracie pow iedzieć. Zresztą nakładca, Instytut Śląski, pierw szem u w ydaniu z 1936 r. staranną dał oprawę, ale na drugie w cale się n ie w ysilił. Papier lichy, dobrze że tablice z drzeworytam i jakoś w y szły . A le dodana mapka z kuźnicam i i odpow iednią legendą, opracow ana przez Bogdana Z a- k r z e w s k i e g o , została zepchnięta w kąt przez redakcję, która na dobitkę

1 W. Rozd zien sk is polnische Bergmannsgedichte v o m J. 1612. V e r ö f f e n t ­ l i c h u n g e n d e s S l a v i s c h e n I n s t i t u t s a n d e r . . . U n i v e r . B e r l i n . Herausg. von Max V a s m e r. T. 27, Berlin 1940. T ejże autorki mały artykuł Oiiicina terraria. Eine pra ktische H ütte nkunde aus dem Jahre 1612. S t a h l u n d E i s e n , 1940, 1,

(4)

R E C E N Z JE

225

zatraciła gdzieś tekst legendy. Szata zew nętrzna tej ed y cji przedstawia się w ięc na ogół m izernie w porów naniu z poprzednią. N atom iast samo opracow anie tekstu i przypisów oraz w stęp zostały tu ulepszone, w prowadzono niektóre popraw ki do tekstu na podstaw ie uw ag recenzentów poprzedniego w ydania (W. O g r o d z i ń s k i e g o , E. K l i c h a ) .

N iestety, n ie popraw iono T u b a l k i a n na T u b a l k a i n (w. 220), o g o 1- n ą na o g u l n ą (w. 324), k u ź n i e na k u ź n i c (w. 524), O ł o m u ń c a na O ł o m o ń c a (w. 1168), k u n s z t o m na k u n s z t u m (w. 768), w a r s t w a - m i [go] t e s z y ć na w a r s z l a g a m i t e s z y ć — w edług propozycji B r ü c k n e r a ( S l a v i a , XVI, 1937, 2—3).

Przypisy — zgodnie z uw agam i Brücknera, Klicha i O grodzińskiego — u legły niektórym popraw kom i uzupełnieniom . D odałbym jeszcze do objaśnienia wyrazu p o g r o d k i (w. 1529), że w bardzo starannie notow anych Śląskich o p o w ia d a ­

niach lu d o w y c h ( Z w r o t , III, 1951, nr 51, s. 9) czytam y z ust narratora w y jęte

takie objaśnienie: „Pogrótki to b y ły taki niski płoty, co zadzierżow ały spłowi, gałęzie, liści". P r z e g ł o b i o n y — nie umiał objaśnić tego w yrażenia Klich, choć znał w sp ółczesn e złożenia z g ł o b i ć z terenu Śląska ( P r a c e F i l o l o ­ g i c z n e , XVII, s. 168). O czekiw ał „fachow ego opisu i odpow iedniego rysunku". W przypisie zanotow ałem w ięc „znaczenie niejasne". A le można je znalezć u K lonow icza. W e Flisie czytam y (zwrotka 80): „olszą dłótem w ygłobił", a nieco niżej „w siadszy w olszą w ydrożoną". A w ięc u K lonow icza g ł o b i ć — to: d r ą- ż y ć. W w ierszu 1108 d u l — podano objaśnienie w ed łu g słow nika O sińskiego.

W stęp do tego n ow ego w ydania przynosił pew ne now e szczegóły. Do naszej daw nej literatury górniczo-hutniczej dołączał jeszcze dzieło G. Rzączyń- sk iego z 1721 r., które mimo różnych dziw actw podaw ało o górnictw ie w iele cennych w iadom ości. Dodam tutaj, że z p ołow y XVIII w. w yw od zi się też anonim ow a relacja o polskich kruszcach i kopalniach, o której piszę gdzie indziej ( P r z e g l ą d Z a c h o d n i , X, 1954, nr 1— 2), licząca około 50 stron, ogłoszona drukiem, ale przez różnych „uczonych w piśmie" dotąd pom inięta m ilczeniem . Skw apliw ie i bez podania źródła w ykorzystują oni różne informacje bibliograficzne, do których bez trudu dotarli, ale do Estreichera w cale się nie kwapią.

W ustępie biograficznym dołączono now e inform acje o rodzinie Roździeń- skiego, zaw arte w pracach L. M u s i o ł a i J. K u d e r y . N iedaw no przybyły jeszcze interesujące drobne szczegóły. Bliższego zw iązku rodziny R oździeńskiego z Krakowem dow odzi to, że jego syn W ład ysław w p isał się w r. 1626 do Alb um

studiosoTum jako W ladislaus V alentini Rozdzieński (wyd. Alb um u z 1950 r.

przez H. Barycza i St. Zatheya; s. 104). Przekaz ten w yn otow ał T. M i k u l s k i w recenzji Z e s z y t ó w W r o c ł a w s k i c h , V, 1951, nr 2, s. 176— 177. W k o­ ściele M ariackim w ziął ślub „Rożdzieński Zygmunt nobilis z Anną 25 czerw ca 1617" (J. S y g a ń s к i, Z d a w n y c h m e t r y k kościoła Maria ckie go w Krakowie . M i e s i ę c z n i k H e r a l d y c z n y , III, 1910, s. 116).

W śród bardzo n ieliczn y ch ech tego n ow ego w ydania w ym ien ię recenzję St. P a p è e ( D z i e n n i k L i t e r a e ki , 1949, nr 8), fragm enty z O tii c y n y

w O g n i w a c h (1948, nr 49, s. 51—52) oraz odczyt radiow y J. S a l o n i e g o w Łodzi (Poem at o kopalniach i hutach z XVII w.) z roku 1949.

Mimo że już w r. 1939 dzięki Brücknerowi ( S l a v i a XVI, 1937, 2— 3) dotarła do C zechów w iadom ość o Roździeńskim, jednak dopiero w p ow ojennych latach w reszcie się tam nim ktoś bliżej zajął. U czynił to o czy w iście n ieodżałow any

(5)

226

R E C E N Z J E

A. St, M à g г, w ielo letn i i bardzo rzeteln y informator o przejaw ach polskiej nauki i literatury. W periodyku S l e z s k ÿ S b o r n i k (1952, z. 9, s. 129— 135) o g ło sił on artykuł O c eském z e l e z â r s tv i v p o ls k é m poem atu z r. 1612. Już sam tytu ł w skazuje na to, że autora z a ję ły szczególn ie pew ne fragm enty O flicyn y, które cytuje i objaśnia (w. 713— 756, 773— 776, 1163— 1178) przy p om ocy czeskich opracow ań (J. K o r a n , J. H r a b â k ) . C enne i dla nas jest tu cytow an e sp o ­ strzeżenie Korana, że szlachta zarów no czesk a jak polska w czasach R oździeń­ sk iego żyw o interesuje się górnictw em i hutnictw em .

Słusznie Mâgr zw raca uw agę na n iew y zy sk a n y a w ie le m ów iący podpis pod w ierszem d edykacyjnym „naniższy a p ow oln y służebnik". R oździeński w cza­ sie pracy nad O lficyną był z K ochcickim bezpośrednio zw iązany, stał w jego służbie. W iadom ości o Z dechow icach (w. 733— 736) przynoszą now e szczeg ó ły do dziejów czesk iego górnictwa. R óżnice m iędzy techniką hutniczą na Śląsku a w C zechach (w. 737— 756) objaśnia autor przytaczając* odpow iednie frag­ m enty z prac Hrabâka i Korana. C enne i to, co R oździeński podaje o różnych odm ianach rud czeskich i m oraw skich (w. 1163— 1178). A lbo sam na w łasn e oczy kuźnicom na tych terenach się przyjrzał, albo od kuźników stamtąd przyby­ ły ch je przejął.

A rtykuł Mâgra poszerza i um acnia sąd o poznaw czej w artości oryginalnych u stępów w poem acie R oździeńskiego.

N a tw orzyw o O fli c y n y złożyła się też praca hiszpańska, a m ianow icie M o- n a r d a Dialogo del h ie n o , w ydana w S ew illi 1580 a przełożona na łacinę przez C l u s i u s a . Przekład niem iecki G e s n e r a (dedykow any Kochcickiem u) został w y d a n y w Lipsku 1615 г., a w ięc R oździeński z dialogiem tym zapoznał się raczej w jego łacińskiej szacie. A utor rozw ija tu p oglądy o w artości żelaza i stali w porów naniu z w artością złota i srebra i p ierw szeństw o przysądza bez­ w zględ n ie żelazu. Jeden z rozm aw iających, Ortunnus, informuje o sposobach w yd ob yw an ia żelaza i stali, o jej odm ianach i u żyteczności. N a dialogu tym opiera się przedostatni ustęp O ffi c y n y ,,0 żelazie, które mocą sw oją w cno­ c ie a w godności każdy m etal na św ie c ie przechodzi" (tj. w. 1927—2042). Szcze­ g ó ło w e zestaw ien ie byłob y pożądane. Poprzestaję tylko na razie na zaznacze­ niu n iew ątpliw ej zależności, opierając się na lekturze n iem ieck iego przekładu. E. H aertel upiera się przy tym , że podłoże kultury R oździeńskiego jest w y łą czn ie niem ieckie. Przeczy temu i H a j e k, i Monardo, znani naszem u auto­ row i. D alsze poszukiw ania filologiczn e w in n y stw ierdzić stosunek Roździeń­ sk iego do polskich kronikarzy i historyków . Trzeba tu będzie w ysunąć w pierw ­ szym rzędzie M iechow itę, Kromera i Stryjk ow sk iego. Ten ostatni zajm uje się rów nież sprawą poszukiw ania kruszcu srebrnego i żelaznego w różnych stro­ nach św iata i pow ołuje się na różne źródła. Trudno przypuścić, aby w k sięg o ­ zbiorze K ochcickiego tych głośn ych dzieł n ie było.

W ten sposób z czasem , dzięki poszukiw aniom w pierw szym rzędzie filo­ logicznym , będzie można oddzielić bez reszty zaw artość części nieoryginalnej poem atu od części oryginalnej, która d ecyd u je o istotnej i trwałej wartości dzieła R oździeńskiego.

Tekst m ożliw ie starannie utrw alony, ob jaśn ion y pod w zględem językow ym , zaopatrzony w e w stęp w cale w treść obfity, podający szereg informacji o auto­ rze, daje podstaw ę do dalszych studiów . Co w ięcej, opiera się on na w cale

(6)

R E C E N Z J E

227

obfitej literaturze przedmiotu, co w n iem ałej mierze studia dalsze ułatwia. W y ­ daw ca tekstu, historyk literatury, m usiał tu torow ać drogę. Jeśli w ięc dziś w studiach specjalnych, zajm ujących się historią techniki górniczo-hutniczej w Polsce, szafuje się tak hojn ie tytułam i i nazw iskam i A gricoli, W intera, Rzą- czyńskiego, O sińskiego, Courtivron-Bouchu, Schw enckfeldta, Haura, Łabęckiego itd., to godzi się zaznaczyć, że w ła śn ie w pracach historyków literatury tak szeroko od sam ego początku ujęto studia nad R oździeńskim — n ie ograniczając się tylko do zagadnień h istoryczno-literackich i językow ych.

W ostatnim czasie dw ie cenne prace niem ało m iejsca p ośw ięcają autorow i

Oificiny. Jedna z nich to B. Z i e n t a r y Ze s t u d ió w nad historią techniki p o l­ skiego hutn ictw a żela zn eg o do XVII w. ( P r z e g l ą d H i s t o r y c z n y , XLIII,

1952, z. 2, s. 195— 242). W yszło to studium z pracow ni prof. M ałow ista, gdzie c a ły zespół zajm uje się historią rzem iosła polskiego. N a w stęp ie tej pracy w ym ienia autor n ajw ażniejsze nasze o sią g n ięcia w dziedzinie dziejów p o lsk ieg o hutnictw a żelaznego. N iestety , pom inięto tam tak ważną p ozycję, jak K. K l u k a

R zecz y kopalnych... szukanie, p oznanie i z a ż y c ie (W arszawa 1781— 1782). Do

obcych prac o tech n ice hutnictw a, n ie w ym ien ion ych w tym studium, dodać n ależy K o f a n a Stare c e s k é z e l e z â r s tv i (Praha 1946). A utor zna inną, mniej dla nas ważną, pracę tejże ręki. J e śli celem jego jest „naszkicow anie lin ii rozw ojow ych techniki hutniczej za pom ocą danych z różnych terenów euro­ pejskich", to tej pracy Korana trzeba się bliżej przyjrzeć. Do osiągn ięć O s i ń ­ s k i e g o należało dodać n ie tylko jeg o słow n ik hutniczy, pierw szy u nas w tym rodzaju, ale także pierw szą u nas (a m oże nie tylko u nas) bibliografię górn i­ czo-hutniczą. W e w stęp ie do w yd an ia O i l i c y n y z r. 1948 (nie 1947!) n ie p isałem na s. X X V o „w kładzie mas p racujących do piśm iennictw a polskiego", jak to m ylnie autor na s. 229 interpretuje, ale o w yjątkow ej, odm iennej od w ięk szo ści ó w czesn ych pism, treści. R oździeński w y so k o w y n o si pracę kuźnika jako szc z e ­ góln ie ważną, służącą ogólnoludzkiem u dobru, dostrzega tej twardej pracy d ostojność i piękno i w su g esty w n y sposób umie to w y sło w ić w k oń cow ym ustępie. N a tym też u stęp ie w pierw szym rzędzie opiera się także artystyczna w artość tego poem atu, jego odrębność, n ow oczesność, aktualność, jego prze­ łom ow e w staropolskiej poezji znaczenie.

N ow atorski, bogaty w treść i szeroko ujęty referat J. P a z d u r a pt.

Postęp techniczny w Polsce^ e poki O drodzenia, w y g ło szo n y w październiku 1953

na Sesji Odrodzenia, znam tylko z m aszynopisu. Przed ogłoszeniem w druku — zarów no na skutek przeprowadzonej dyskusji, jak i popraw ek sam ego refe­ renta — u legn ie on zapew ne różnym zmianom. W obec tego, że w ielok rotn ie m ów i się tam o Roździeńskim , dorzucę tu do dyskusji parę uw ag raczej drugo­ rzędnych. N ajpierw m uszę w ziąć n ieco w obronę R oździeńskiego. Jako praktyk nielada chyba d ostatecznie d oceniał on rzetelną, fachow ą pracę sw oich p od ­ w ładnych i — jak przypuszczać w oln o z ostatniego w jego utworze ustępu — dbał o w olne od nadużyć, spraw iedliw e traktow anie ich przez mistrza,

Którego w u czciw ości takiej w szy scy mamy, Że go tak jako ojca w ła sn eg o słucham y. A on nas do ży w n o ści naszej potrzebam i Opatruje: piniądzmi, chlebem i szatami.

(7)

228

R E C E N Z JE

A jeśli taki istotnie był w zajem ny stosunek starszego mistrza do kuźników , to czyż można mu robić zarzut z tego, że w y stęp o w a ł przeciw oszustom , zerw i-mniszkom, łotrasom, m orzydym om, psow alom i szkodźcom (w. 1678 i n.)?

C ytow any tu w yżej czterow iersz um ieścił R oździeński na sam ym końcu sw eg o poem atu jakby szczególnie siln ie chciał podkreślić jeg o w ażność, jakby 0 jeg o żyw ej prawdzie b ył głęboko prześw iadczony. A przekładając go na b liższy nam język można by go ująć w dew izę: za uczciw ą pracę — uczciw a zapłata i w zajem ny szacunek. O dbiega to bardzo od kap italistyczn ego w yzysk u człow ieka przez człow ieka.

U tyskuje referent na brak opisów , jak w ygląd ała konstrukcja dymarki. Otóż zajm ow ał się tym H r a b â k (Z e le z â rstv i v C echach, s. 67— 68) i K o r a n (Sta ré

c e s k é zelezâ rstvi).

Sporą garść inform acji o nobilitacjach kuźników przynosi p rzygotow yw ane do druku przez prof. S z c z o t k ę Liber Chamorum N ekandy-Trepki z początku XVII w ieku. Kopalnią szczegółów o staropolskiej kulturze m aterialnej są Księ gi

h etm ań skie Sarnickiego, znane dotąd tylko z drobnych w yjątków . Uwzględnił

on tam w rozległej m ierze technikę w ojenną na lądzie i morzu, sztukę budo­ w ania i zdobyw ania fortec. M ały ustęp o saperskich pracach górników o g ło si­ łem z rękopisu w H u t n i k u (I, 1939). N iem ało w tej księdze Sarnickiego w ła ­ snoręcznych jego rysunków .

Pełny tekst pięknej pracy J. Pazdura uzupełnią zapew ne ustęp y o technicz­ n ych ulepszeniach, jakie do sw oich rozległych w ło ści w prow adziła Bona.

Część utworu R oździeńskiego (w. 1226— 1330, 1375— 1494) opiera się na podaniach ludow ych i legendach górniczych śląskich i olkuskich i mimo szor­ stkiej formy w ierszow ej „potrząsa n ow ości kwiatem ", bezpośrednim czarem ludow ej p ow ieści. Relacja o ubożach już przez to, że znacznie starsza od innych, dotąd znanych, posiada w edług Juliana K r z y ż a n o w s k i e g o specjalne zna­ czen ie dla w ied zy o kulturze ludow ej nie tylko polskiej, ale i ogólnoeuropej­ skiej ( R u c h L i t e r a c k i , 1934, s. 64; por. tegoż Poiska bajk a w ukła dzie

s y s t e m a t y c z n y m II, 1947, gdzie pod 504 D, m otyw „Krasnoludki i odzienie",

p ow ołu je się na Oificinę). Dodam tu, że tenże m otyw o „krasnoludkach i od zie­ niu", w op ow ieści Sabały, utrw alił W itkiew icz. W opisie kopalń w ielick ich 1 bocheńskich z p ołow y XVIII w. czytam y: „O duchach pokazujących się albo m ężach m etalow ych czy czartach żupnych pow iedają górnicy, o których trak­ tuje Kircherus Mundi subterranei, pars I, iol. 133. Powiada także V illich iu s in

descr iption e salinarum wielicensium, iż w nich pokazują się spectra albo stra­

ch y podziem nych duchów . Pokazują się m ężczyźni w sukniach koloru różnego; słych ać jakoby ludzkie głosy; św inie z prosiętam i błąkają się,- szelest, rzucania trafiają się za chodzącemi".

U stęp O zginieniu kruszca b y to m s k ie g o (w. 1226— 1330) objaśnia nie tylko o p ow ieść D ługosza pod datą 1367, ale także Matrica M ikołaja z Lubomierza (Liebental), tegoż sam ego, który nam ocalił tak p iękny poem at o Piotrze W ła- ście. U n iego to znajdujem y op ow ieść Rumor d e subm ersione sacerdotu m in

B yth om ( S c r i p t o r e s r e r u m S i l e s i a c a r u m , II, 1839, s. 149— 151). O w spom nianym przez R oździeńskiego chłopie z Tarnowie, Rybce, pisze S tein­ b eck (Geschichte des schlesischen Bergbaus II, 146) a także S tyczyń sk i w p o e­ m acie Śląsk (W rocław 1948).

(8)

R E C E N Z JE

229

Specjalista pow inien jeszcze osobno zbadać te prym ityw ne drzew oryty, które uzupełniają pierwodruk, a które w w ydaniu z r. 1936 w cale starannie z o sta ły odtw orzone.

Zbierając tu — z pew nością n ie w szystk ie jeszcze — pow ojenne d ow od y ży w szeg o zainteresow ania R oździeńskim i dorzucając ten i ów szczegół n ie m ogę pom inąć zebrań pośw ięcon ych mu czy to przez kółko literackie przy gim ­ nazjum w Słupcy (prof. С. K rajewska-M iśkow iakow a) w r. 1946, czy przez TUR w Toruniu (prof. H. W iercińska) w roku 1947. O czyw iście, że i w śród tem atów prac m agisterskich znalazła się O iticina (J. L o r e t ó w n a w sem inarium języ k a p olsk iego prof. St. Rosponda). Ze stanow iska m ineralogii i g eo lo g ii rozpatruje utwór R oździeńskiego prof. U. J. Gaweł.

Prace p ogłębiające i poszerzające w iedzę o mistrzu W alentym i jego p o e ­ m acie ,,o szlachetnym dziele żelaznym ” statecznie posuw ają się naprzód.

Roman Pollak

K a z i m i e r z B u d z y k , Z DZIEJÓW RENESANSU W POLSCE. W rocław 1953. Zakład im. O ssolińskich. W ydaw nictw o Polskiej A kadem ii Nauk, s. 199, 1 nlb. Instytut Badań Literackich PAN. S t u d i a S t a r o p o l s k i e pod red. K a z i m i e r z a B u d z y k a . Т. 1.

W przededniu se sji naukow ej „Odrodzenie w Polsce" ukazały się na p ó ł­ kach księgarskich dw ie jednakow o oprawne książki: Kazimierza B u d z y k a Z d z i e j ó w Renesansu w Polsce i Janusza T a z b i r a Reformacja a problem

chło pski w Polsce X V I w ie ku. Są to dw a pierw sze tom y S t u d i ó w S t a r o ­

p o l s k i c h , now ej serii Instytutu Badań Literackich PAN. Zapoczątkow uje ją redaktor Kazimierz Budzyk, zbiorem prac z dziejów p olsk iego Odrodzenia. N a całość tomu składa się obszerne studium O s y n t e z ę pols k ieg o Renesansu, dru­ kow ane już w cześniej w P a m i ę t n i k u L i t e r a c k i m (XLIII, 1952, z. 1— 2), d w ie prace d otyczące kom edii sow izrzalskiej oraz sześć drobniejszych, ale n ie ­ mniej cennych i ciek aw ych studiów , objętych w spólnym tytułem Ze st u d ió w

nad bibliografią staropolską.

Już sam dobór tem atów jest tu niezm iernie charakterystyczny: w t. 1 S t u ­ d i ó w S t a r o p o l s k i c h autor um ieścił to, co dla badań nad literaturą sta­ ropolską uznał za szczególn ie w ażne. Rzecz prosta, że na w stęp ie m usiało się znaleźć studium podejm ujące problem syn tezy p olsk iego Odrodzenia. W praw ­ dzie autor zastrzega się, że „czytelnik otrzym uje do ręki książkę reprezentującą etap w konkretnej pracy naukow ej częściow o już przezw yciężony" (s. 5), i za ­ strzeżenie to odnosi się przede w szystkim do pierw szego studium, przecież zn aj­ dziem y i w nim w ie le spraw aktualnych i obecnie, po sesji renesansow ej.

N ie straciła przecież nic ze sw ej aktualności ocena dotych czasow ych sy n ­ tez renesansu w o g ó le — rozpraw iająca się z idealistyczną koncepcją ep ok i i ukazująca jasno i przekonyw ająco słuszność klasycznej form uły Engelsa, ujm u­ jącej n ajistotniejsze cech y tej w spaniałej epoki i ludzi, których ona w ydała. W form ule Engelsa mamy bow iem ujaw nienie istoty procesu h istorycznego, a co za tym idzie — i w yjaśn ien ie roli renesansu w rozw oju historycznym . W ynikają stąd bardzo istotne kon sek w en cje dla zrozum ienia istoty renesansu i w zajem nego stosunku dw óch pojęć: renesansu i humanizmu. Budzyk słu szn ie

Cytaty

Powiązane dokumenty

stałych kanonii męskich: Brzeska i Witowa. Dla dziejów klasztoru Witowskiego uczestnictwo w zjezdzie mą- kolneńskim ma znaczenie szczególne - pojawia się pierwszy

Jednak zasadnicze treści odnoszą się do osoby Aleksandra Wielkiego, który przekonany o swej sile i uniesiony pychą ogłasza się panem świata i synem Jowisza

P iasek p ustyń afrykańskich silnie bardzo rozgrzewa się od prom ieni słońca i szybko ciepła swego udziela powietrzu, kiedy tym czasem lody i śniegi północy

• kontrola jakości skrętu pokazuje jakość skrętu i decyduje o zakończeniu czasu działania płynu ondulującego (Producenci preparatów ondulujących zachowują margines

W rezultacie północnoamerykańscy badacze postrzegani są jako pionierzy, dynamiczni propagatorzy oraz autorytety w zakresie kształcenia myślenia kry- tycznego.

Biorąc pod uwagę, iż wspomnienia autora powstały z myślą przede wszystkim o czytel- niku francuskim, nie powinna dziwić tak duża staranność w prezentowaniu tych

Nauczyciel pyta uczniów, czy słyszeli o pomniku Małego Powstańca oraz czy wiedzą, co to była Harcerska Poczta Polowa. W krótkim wprowadzeniu opowiada, iż nawet małe

 Nie potrafi posługiwać się narzędziami w sposób prawidłowy i bezpieczny.  Nie radzi sobie z zgniataniem, składaniem, przecinaniem po