Kazimierz Wyka
"Z dziejów naturalizmu w Polsce",
Jan Zygmunt Jakubowski, Wrocław
1951, Wydawnictwo Zakładu
Narodowego im. Ossolińskich,
Instytut Badań Literackich, Studia
Historycznoliterackie... : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 42/3-4, 1131-1142
RECENZJE I P R ZE G L Ą D Y 1131
istniejące dziś ulice ( O p o w ia d a n ia o S t a r e j W a r s z a w ie . Seria 3. W arszawa
b. r., s. 36 — 37). Z kroniki towarzyskiej stulecia: bal chiński urządza w K arls badzie w r. 1786 dama polska, lir. Czyńska (?) z Czartoryskich (szczegóły tej typow ej maskarady u M. Szyjlcowskiego, Polskie peregrynacje do Pragi i K a r ło
wych Warów. W arszawa 1936, s. 8). Jeśli gromadzimy tutaj przeoczone szcze
góły, to nie dla uzupełnienia rejestru, ale w przekonaniu, że dopom agam y w ten sposób przyszłem u analitykow i materiału.
Tadeusz Mikulski
J a n Z y g m u n t J a k u b o w s k i, Z D Z IE JÓ W N A TU RA LIZM U W PO L SCE. W rocław 1951, W ydawnictw o Zakładu Narodowego im . Ossolińskich, s. 140. I n s t y t u t B a d a ń L i t e r a c k i c h . S t u d i a H i s t o r y c z n o l i t e r a c k i e , t. V.
J a n N o w a k o w s k i, SPÓ R O ZOLĘ W POLSCE. Z D Z IE JÓ W PO Z Y T Y W IST Y C Z N E J RECEPCJI N ATURALIZM U FR A N C U SK IEG O . Wrocław
1951, W ydawnictw o Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, s. 74. I n s t y t u t B a d a ń L i t e r a c k i c h . S t u d i a H i s t o r y c z n o l i t e r a c k i e , t. V III.
1
Id ealistyczne literaturoznawstwo zachowywało się wobec problemu polskiego naturalizm u dosyć podobnie jak kot wobec jeża. Obwąchiwało z daleka, wolało nie d otykać. Problem ten bowiem , dotknięty chw ytam i m etodologicznym i dostępnym i dla owego literaturoznawstwa, najeżał się trudnościami, jakie zalecały go' raczej okrążać, aniżeli naprawdę nadeptać. Trudności dotyczyły zagadnień zasadniczych, i to zarówno na tle literatury francuskiej — repre zentującej pełny łańcuch rozwojowy problem atyki naturalistycznej, od écri
ture artistique Flauberta, przez Zolę, M aupassanta do spirytualistyczno-deka-
denckich odstępców prądu, jak Ilu ysm ans — jak też zasadniczych na tle p ol skiej ew olucji literackiej, z jej późnym pojawieniem się naturalizm u i jego rychłą sym biozą z dążnościami sym boliczno-nastrojow ym i.
N atu ralistyczny jeż inne kolce reprezentował oczyw iście na tle literatury francuskiej, inne w Polsce. W pierwszym wypadku d otyczyły one stosunku naturalizm u do realizmu. W wypadku drugim skupiały się na przyczynach późnego pojawienia się naturalizm u w naszym piśm iennictwie oraz na powodach jego w spółżycia i przemieszania z tendencjam i pisarskimi okresu Młodej Polski. Z tym , że kolec pierwszy, dotyczący zagadnienia: naturalizm a realizm — prze chodził tutaj również w całej swojej ostrości. W tej sytuacji jedyne w okresie d w udziestolecia rozprawy poświęcone w yłącznie problem atyce naturalizm u francuskiego i polskiego — Zygm unta M a r k i e w ic z a Grupa Medanu jako w y
raz naturalizmu francuskiego oraz Zygmunt Niedźwiecki. Studium z dziejów pol skiego naturalizmu — przy niewątpliwej w artości m ateriałow ejx, żadnego
z kolców głów nych nie przełamały i nie ukazały jego struktury ideologicznej.
1 Por. J. Z. J a k u b o w s k i, Sprawa naturalizmu, P a m i ę t n i k L i t e r a c k i,
X L II, 1951, z. 1, s. 300 — 304. Jeden szczegół należy sprostować: Grupa M e
danu została również napisana przed rokiem 1939, a rok 1947 to tylko rok
1132 R EC EN ZJE I PR ZEG L Ą D Y
W ydane przez In sty tu t Badań Literackich prace J. Z. Jakubowskiego oraz J. N owakowskiego są przeto dwom a pierwszym i sondam i zapuszczonym i na tereny polskiego naturalizmu przy użyciu m arksistowskich m etod badania literackiego. Inny charakter posiada sonda Jakubowskiego, inny N ow akow skiego. Z dziejów naturalizmu w Polsce Jakubowskiego, przy szczupłości i la koniczności całego zbioru, d otyczy kilku spraw i postaci podstaw ow ych dla interpretacji polskiego naturalizm u. Otwierająca zbiór praca Sprawa
naturalizmu to pierwsza próba m arksistowskiej koncepcji całej w ogóle
ewolucji polskiego naturalizm u. D alsza z rozpraw, Wędrowiec (1884 — 1887), to odczytanie z tego stanow iska zawTartości ideow o-artystycznej bojowego organu polskiego naturalizm u. P ozostałe szkice dotyczą Sygietyńskiego, Za polskiej i W itkiewicza.
Problemów i postaci zatem wiele. Problem ów o charakterze bardzo do niosłym , ujętych w sposób zw ięzły, posiadających znam iona pierwszego rzutu i w ytrasowania głów nych dróg dla dalszych badań. „N iniejsze u w a g i... nie mają ambicji tworzenia pełnej syn tezy dziejów polskiego naturalizm u. P odej mując bowiem taką pracę trzeba by dokonać interpretacji dziejów literatury polskiej od lat osiem dziesiątych ubiegłego wieku do naszej współczesności” (s. 22) — określa zasięg i cel swoich studiów Jakubowski.
Inny w ygląd posiada rozprawa N ow akow skiego. D otyczy ona odcinka z pozoru dosyć wąskiego i specjalnego. Tym odcinkiem — jak powiada pod ty tu ł: Z dziejów pozytywistycznej recepcji naturalizmu francuskiego — jest d y skusja na tem at Zoli i jego naturalizm u, toczona na łam ach głównie prasy war szawskiej, tak p ozytyw istycznej jak konserw atyw nej. Okazało się jednak z ujęcia Nowakowskiego, że dyskusja ta przecina się z wieloma* węzłowymi ogniwami polskiego pozytyw izm u, szczególnie na jego drodze ku ideow o-arty stycznem u uwstecznieniu. I znów autor słusznie określa osiągnięte wyniki, kiedy powiada w sposób może zb yt m etaforyczny, ale trafny w rzeczy samej : „Spór o naturalizm objawiając charakterystyczne przesunięcia wskazyw ał, że w ynikały one przede w szystkim z przesunięć na sali dem onstracyjnej i z prze siadania się dysputantów na inne miejsca widowni. Ale te inne miejsca znajdo w ały się tam chyba dopiero w miarę przebudowy całego teatru. »W szystko zależy od warunków, miejsca i czasu« (Stalin). Jakoż i tu, w tym drobnym frag mencie, nieledwie pasem ku snującym się wzdłuż procesu historycznego, d o strzegam y owo uwarunkowanie. N ie jest rzeczą ważną, iż przędza była cienka. B yły na niej supły zawiązane ręką historii” (s. 61).
Sondy są zatem różne, ale przechodzą przez te same nawarstwienia sp o łeczne i ideologiczne. W obec tego zadanie recenzenta sprowadza się do trzech punktów. Jakie są zdobycze w zakresie obranym przez Jakubowskiego i gdzie zakres ten domaga się poszerzenia i dalszych poszukiwań ? Punkt drugi, to p ytanie o treści identycznej w stosunku do rozprawy N owakowskiego. Wreszcie punkt chyba najważniejszy, m ianowicie wskazanie tych ujęć, w jakich in ter pretacje obydwu autorów całkowicie się pokrywają, świadcząc tym sposobem, że w miejscach podobnych stąpam y zapewne po gruncie już ustalonym , jeżeli dwie odrębne sondy dały wynik, id en tyczn y.
Z pierwszym pytaniem w pam ięci przejdźm y kolejno- rozprawy Jak ub ow skiego. W stępny szkic, Sprawa naturalizmu, zb yt wielu d otyczy zagadnień, ażeby w szystkie m ogły w nim zostać równomiernie uwypuklone i zhierarchi
R EC EN ZJE I PR Z E G L Ą D Y
1133
zowane. Słuszne i trafne jest w tym szkicu pokazanie różnic m iędzy ciasną i obłudną teorią powieści eksperym entalnej a praktyką pisarską Zoli, o wiele bardziej realistyczną i postępow ą. Podobnie słuszne jest wskazanie na zasad niczą różnicę podstaw św iatopoglądow ych naturalizm u a realizmu. Tam m a terializm przyrodniczy z jego konsekwencjam i, tu materializm d ialektyczny, chociażby w stanie zarodkow ym i nieuświadom ionym . Trafna jest periody- zacja polskiego naturalizm u oraz ujawnienie wskazanej różnicy na przykładzie darw inowsko-filozoficznego kom entarza D ygasińskiego w jego dziełach. P u n k ty styczn e z Nowakow skim (naturalizm a realizm k rytyczny p ozytyw istów ) n a stąpią niżej.
N iepokoi natom iast — w yw ołane zapewne skrótow ym charakterem roz praw y, tak napęczniałej od zagadnień — traktowranie naturalizm u francuskiego raczej od strony jego w ypow iedzi program owych aniżeli od strony rzeczyw istej funkcji klasowej tego prądu w pierwszych kilkunastu latach Trzeciej R epu bliki, na tle K om uny Paryskiej i w ojny 1870 roku. Cytowany Plechanow rów nież tych aspektów nie porusza. N iepokoi także zb yt schem atyczna ocena prądu po roku 1890 i rozegranie jego dalszej ewolucji tylko na linii stosunku do chłopa- posiadacza. Ze szczegółów interpretacyjnych trudno się zgodzić na ocenę Suki i Śmierci R eym onta jako nowrel n aturalistycznych (s. 13).
Studium o Sygietyńskim należy do najlepszych w tom ie. Ten zb yw any na ogół wzm iankam i i niełatw y do interpretacji pisarz został ustaw iony i o d czytan y w sposób, jaki zapewne bez w iększych zmian ostanie się w dokładnych analizach m arksistowskich jego dorobku pisarskiego, a w szczególności k ry tycznego. Trafne oznaczenie wagi w ystąpień Sygietyńskiego w sprawie Zoli, jego zrozumienie ograniczonej i wstecznej roli estetyzm u Goncourtów, reali styczn y sens uprawianej przez niego k rytyki malarskiej — składają się na w ysoką wartość tego ujęcia.
„Pisarstw o Sygietyńskiego przedstawia wartość nierówną — obok te n dencji realizmu krytycznego, obok trafnej i postępowej krytyki artystycznej, walczącej o prawa realizmu w sztuce, znajdujem y tu tendencje wyrosłe z n a turalizm u i estetyzm u ” (s. 27) — zakłada słusznie Jakubowski i po w skaza nych tutaj liniach prowadzi swoją analizę. Jej centrum stanowi przenikliwa analiza flaubertyzm u Sygietyńskiego jako kroku w stecz od realizmu do na- turalistycznego niedowładu interpretacyjnego, niedowładu m askowanego z a biegami o sty l pisarski i beznam iętną kom pozycję. „Form uła, że literatura m a być — »obrazem, ale niczym więcej«, z jednej strony oznaczała obronę przed pisarstwem apologetów kapitalizm u, z drugiej — sygnalizowała już rezygnację pisarzy m ieszczańskich z am bicji opisyw ania m ożliwie pełnej rzeczyw istości i była w ostatecznej konsekwencji zapow iedzią hasła »sztuka dla sztuki«”
(s. 38) — konkluduje Jakubowski.
Szkoda, że konkluzja ideologiczna, oparta przede w szystkim o rozpatrze nie N a skalach Calvados, nie została poparta dobitniejszą oceną estetyczną. Ta powieść z życia rybaków norm andzkich jest przecież książką bardzo lichą, naw et w zestaw ieniu z W ysadzonym z siodła. Z tych obydw u „bibliograficznych rzadkości” (s. 25) tylko Wysadzony z siodła zasługuje na wznowienie, a jeśli obydwie powieści — to w jednym tom ie. Jakubowski opracował w „K siążce i W iedzy” P is m a wybrane Stanisław a W itkiew icza i Gabrieli Zapolskiej ; ten dezyderat, to dalsze zam ów ienie edytorskie pod jego adresem.
1134 REC EN ZJE I PR ZEG L Ą D Y
Problem Zapolskiej zb yt jest wieloraki i skom plikow any, ażeby nawet znawca przedmiotu tak w nim zorientow any jak Jakubow ski zdołał go we w szystkich ogniwach głów nych wyczerpać na dwudziestu pięciu stronicach. Celowa i słuszna jest w tej rozprawie chęć sprowadzenia postępowego charakteru wralki z dulszczyzną do w łaściw ych wymiarów tej walki, ale ten zamiar trochę zanadto zaważył nad sam ą interpretacją. „Obraz życia społecz nego w utworach Zapolskiej sprowadza się ostatecznie do Darwinowskiej kon cepcji walki o b y t” (s. 55) — czytam y; chyba nie tylko do tej koncepcji. Obraz ten jest — „fałszyw y, bo m itologizował postaci Daum ów i Dulskich, bo nie ukazywał praw społeczno-historycznych, nie dostrzegał determ inant klasowych moralności ludzkiej” (s. 55).
N iewątpliw ie słuszny jest środek tego okresu. N iew ątpliw ie Zapolska nie umie nazwać i określić dostrzeżonych przez siebie typow ości społeczno- obyczajow ych drobnej burżuazji, ale w tym ciasnym obrębie determ inanty klasowe przecież dostrzega, chociaż kom entuje je nieudolnie. Jeżeli nadto zw ażyć fakt — z którego Jakubowski nie w yciąga wniosku — że atak Zapolskiej na drobną burżuazję jako sprzymierzeńca wielkiej burżuazji, ale też zarazem klasę chwiejną i pośrednią, zdolną w określonych sytuacjach przechylić się na stronę proletariatu, następuje głównie po rewolucji 1905 roku i wówczas to przybiera na jadzie oraz psychologicznej dokładności, to chyba ocenę Za polskiej wypadnie podnieść i bardziej wycieniować.
Nie chodzi oczywiście o to, ażeby całkowicie burzyć założenia proponowane przez Jakubowskiego i wzorem k rytyki dwudziestolecia książki Zapolskiej w yw ieszać jako prekursorski sztandar życia świadomego. Założenia są słuszne, ale chyba za mało dopasowane do indywidualnego w ypadku Zapolskiej. Bo również budzi wątpliwości zdanie tak zasadnicze dla interpretacji owej pisarki : „T yle razy w ytyk ane Zapolskiej efekty m elodram atyczne, krzykliwość, braki intelektualne, to b yły konsekwencje p oetyki naturalistycznej, która, odchodząc od najpiękniejszych tradycji wielkiej literatury, mającej zawsze ambicje oceny postępowania człowieka, widziała najważniejsze zadanie pisarza w rejestro w aniu spostrzeżeń” (s. 58).
Owszem, to prawda wobec naturalizm u w ogóle, ale wypadek Zapolskiej domaga się dopełnienia, które by całkiem po prostu odwołało się do in dyw i dualnych cech um ysłowości tej autorki, do jej intelektualnego prym ityw izm u, braku umiaru artystycznego, ślepoty na efekt czytelniczy tego, co się pisze w powieściach. Bez tych przydatków nie dają się w yjaśnić te kapitalne p o tknięcia, jakby żywcem w zięte z M agdaleny Samozwaniec Między ustami a brze
giem pucharu, które z poczuciem humoru cytuje Jakubowski: „Jak b ożysz
cze dziwaczne i obojętne stała ta dziewczyna na piedestale rosnącego posagu ukutego z nadwartości i poruszając wachlarzem czekała na m ęża” .
Wreszcie ostatnia kw estia: uderzająca różnica m iędzy naprawdę lichym artystycznie — z w yjątkiem K a ś k i K a r ia ty d y — romansopisarstwem Zapol skiej a jej sztuką dramatopisarską. Poniew aż jednocześnie pojawiają się naj lepsze jej sztuki i najgorsze powieści, zagadnienie nie daje się w yjaśnić tylko przy użyciu w yznaczników społecznych. O ile oddziałała tutaj m niejsza odpor ność Zapolskiej na antyrealistyczne skażenia w gatunku powieściowym doko nane w okresie Młodej Polski, większa natom iast odporność w teatrze, znanym
RECENZJE I PR ZEG LĄ D Y
1135
jej dobrze z własnej praktyki aktorskiej, o ile zaw ażył wpływ k rytyki moder nistycznej, ukazującej w górnych bredniach jej powieści m etafizykę, a więc szczyt uznania dla pisarki łasej na pochwały, o ile wreszcie w płynęło to, że teatr obchodzi się bez komentarza, a powieść komentarza autorskiego się d o maga — oto zespół pytań. Porządne zbadanie stosunku przeróbek teatralnych Zapolskiej dokonyw anych przez nią z własnych powieści — powinno na te pytania rzucić wiele światła. Nie są to oczyw iście pretensje do Jakubowskiego, lecz przedłużenia dalsze, ciągi dalsze jego syn tetyczn ych skrótów.Studium o W ę d r o w c u znów należy do najlepszych. Sens ideologiczny tego czasopism a na tle skomplikowanej siatki prądów około roku 1885 (realizm krytyczny p ozytyw istów , jego elem enty u naturalistów, w łaściw y program naturalistyczny, zaczątki ludom anii, pierwsze jaskółki estetyzm u) został trafnie rozszyfrowany, zarówno na przykładzie Sygietyńskiego jak W itkiew icza. Czy tam y: „ ...a r ty k u ł [Sygietyńskiego] Nasz ruch powieściowy nie atakuje dzieł realizmu krytycznego. Uderza natom iast w schem atyzm , uproszczenia p sych o logiczne i fałszow anie rzeczyw istych sytuacji życiow ych przez płytk ą, ten den cyjną powieść, która wówczas zawierała obiektyw nie afirmację porządku k a pitalistycznego. Postępow y sens ataku Sygietyńskiego potwierdza jego w łasna praktyka beletrystyczna, zawierająca wiele elem entów realizmu krytycznego, zrywająca zdecydow anie z tradycją powieści, przynoszącej apologię panującego ustroju. Analogicznie przedstawia się sprawa W itkiew icza. A takował on w prak ty ce krytycznej akademickie, idealizujące malarstwo Siemiradzkiego, Horo w itza, Lessera, Rozena. Bronił natom iast realistycznej sztuki Gierymskich, Chełmońskiego i R odakow skiego. . . W itkiewicz odróżniał w yraźnie sprawę Matejki od sprawy jego epigonów. W ogniu w alki o nową, realistyczną sztukę przedm iotem ataków stawał się twórca Grunwaldu jako najw iększy autorytet sztuki historycznej, ale uważna lektura artykułów w W ę d r o w c u prow a dzi do przekonania, że inaczej oceniał W itkiew icz sztukę Matejki, aniżeli sztukę jego naśladowców. W itkiewicz dostrzegał niew ątpliw ie, że wielka twórczość Matejki nie mieści się w całości w ramach ówczesnego schyłkow ego m alarstwa historycznego, że są 'w niej elem enty, które wiążą ją z postępow ym kierunkiem m alarstwa realistycznego” (s. 88 — 90). N ależałoby dodać, że przy ahistorycz-
nym zasadniczo ujęciu, W itkiewicz elem enty te trafnie umieszczał w pierwszym , m ieszczańsko-patriotycznym okresie dorobku Matejki.
Ocena W ę d r o w c a celna jest również w wyznaczeniu jego granic. Zesta wienie z wspaniałą interpretacją Trąbek Gierymskiego przez Prusa prowadzi Jakubowskiego do słusznego wniosku, że „Prus trafniej i głębiej niż om awiani k rytycy bronił realistycznej sztuki A. Gierymskiego. Podziwiał w niej nie tylko w ysokie walory formalne, ale dostrzegał również prawdziwe świadectwa życia polskiego w latach osiem dziesiątych ubiegłego w ieku” (s. 92). Tę dużą poprawkę na korzyść Prusa należałoby wnieść do uwag Piotra Grzegorczyka, poprzedzających wybór w ypow iedzi artystycznych pisarza w M a t e r ia ła c h d o S t u d i ó w i D y s k u s j i (P. G r z e g o r c z y k , Prus jako krytyk sztuki, t a m ż e , 1951, nr 6, s. 125).
Problem W itkiewicza należy do zagadnień niemniej bogatych i skom pli kowanych jak sprawa Zapolskiej. W yszedł on pod piórem Jakubowskiego o wiele słuszniej i precyzyjniej. K lasyfikacja pisanych krajobrazów W itkie 33*
1136 R E C EN ZJE I PR ZEG L Ą D Y
w icza, ich związki to z krajobrazem ty p u Chełmońskiego, to z im presjonistyczną ekstazą barwną, to wreszcie z pejzażem typ u Gierymskiego, traktującym czło w ieka jako nieodłączny elem ent sztafażu przyrody, zostały w ydob yte i oce nione w sposób słuszny. Także rzuty porównawcze m iędzy W itkiewiczem a — z zachowaniem wszelkich proporcji — Tołstojem prowadzą na właściwe ślad y oddziaływania moralnego W itkiew icza.
W ątpię jednak, czy można rzeczyw istą funkcję społeczną N a przełęczy, zbioru wydanego po raz pierwszy w roku 1891, oceniać na podstaw ie w stępu P o latach, pisanego w okresie 1903 — 1905, już z dosyć odmiennej pozycji id eolo gicznej. Również w świetle dyskusji o trw ałych wartościach sztuki narodowej, wywołanej w ystąpieniam i J. Stalina na tem at językoznaw stw a, w ypadnie zastanow ić się dokładniej nad zagadnieniem stylu zakopiańskiego. Oczywiście, nie chodzi o to, ażeby sens klasowy stylu zakopiańskiego na tle przełomu X IX i X X wieku określać inaczej, aniżeli przez zestawienie z ludom anią idylliczną N ałkow skiego; nie chodzi o to, ażeby błędne b yły słowa: „W śród wielu utopii, jakie tworzyła m yśl mieszczańska u schyłku X I X w., ta utopia artystyczna w ydaw ała się szczególnie pociągająca i szlachetna, przede w szystkim dla in te ligencji twórczej. Miała ona pozory rzetelnej postępow ości. Sięgała przecież do ludu, mówiła z podziwem o jego sztuce. Tu leży, m iędzy innym i, tajem nica olbrzym iego wpływu W itkiewicza na wielu w ybitnych pisarzy, z Żeromskim na czele” (s. 114).
Ale ówczesna funkcja klasowa zakopiańszczyzny i propagandy W itk ie w icza, architektoniczna przegrana jego pom ysłów przenoszonych na pokraczne w ille i pensjonaty, tracących w tym zastosow aniu swój sens społeczny, zara żających się kosm opolityczną secesją, to jednak coś innego aniżeli sam kierunek szukania ludowej i przez to narodowej tradycji budownictw a i zdobnictwa. Jeżeli przegrywał W itkiewicz, kultyw ator stylu zakopiańskiego, to pod naciskiem burżuazyjnego solidaryzm u, który się wdzierał w jego w łasny komentarz do stylu zakopiańskiego, który podbarwiał inteligenckie zachw yty nad nim, ale nie na skutek samego kierunku poszukiwań. Sądzę, że dzisiaj, kiedy w stążek krakowskich nie używ am y na zakładki do książek, pawich piór nie wieszam y na elektrycznych żyrandolach, a łyżników nie przyczepiam y do ścian, m ożna te sprawy oddzielić i jeszcze dalej pójść śladem słów kończących książkę J ak u bowskiego: ’’Uważny czytelnik d o str ze że ... w tej »książce o Tatrach« obok pej zażu i liomeryckiej m itologizacji prawdziwego górala, który odrzuca n iek ied y . .. kostium , jaki skroili dla niego malarze i pisarze na przełom ie X I X i X X w ieku” (s. 116). Szkice o Tatrach Juliana Marchlewskiego rzucają na to zagadnienie w iele św iatła, które trzeba będzie w yzysk ać w dalszych badaniach nad W it kiewiczem .
W całości zbiór rozpraw Jakubowskiego słusznie ustala główne linie in ter pretacyjne polskiego naturalizm u oraz jego czołowych postaci. Spośród tych postaci brak jedynie w omawianej książce osoby D ygasińskiego. Zapewne z tej przyczyn y, że ten bardzo płodny i różnolity pisarz nie daje się rozszyfrować w ram ach lakonicznej interpretacji. Z tą bowiem sprawą wiążą się dezyderaty pod adresem Jakubowskiego jako pierwszego badacza staw iającego w sposób m arksistowski problem atykę polskiego naturalizm u. W iążą się ze sprawą n ie uniknionej przy pierwszym syn tetyczn ym ujęciu lakoniczności i szkicowości niektórych interpretacji, jak np. przy zagadnieniu Zapolskiej, i znaków w ątp li
R EC ENZJE I PR ZEG L Ą D Y 1137 wości, które stąd się rod zą2. Nakreśliwszy główne zarysy polskiego naturalizm u i nakreśliwszy je w kwestiach węzłowych trafnie, autor szkiców Z dziejów 'pol
skiego naturalizmu jest w całej pełni do tego powołany, ażeby w dalszych swoich
pracach dzieje te w ypełnić bogatą treścią materiałową. Jego obecna książka i dla niego, i dla innych badaczy marksistowskich będzie pionierską podstaw ą.
2
„U łożyw szy fundam enty, rozglądano się za planem dalszej elew acji” (s. 25) — pisze w pew nym miejscu swej rozprawy Nowakowski. Zdanie takie dobrze określa stosunek owej rozprawy do zbioru Jakubowskiego. Spór o Zolą,
w Polsce to plan jednej z licznych elewacji dalszych naturalizm u w naszym
kraju. W tym w ypadku chodzi o to, w jaki sposób od strony ideologicznej i artystycznej przebiegała recepcja naturalizm u francuskiego w Polsce, w yzn a czana najpierw artykułam i inform acyjnym i na tem at owego prądu, później p o lem ikam i, oskarżeniami i wypowiedziam i pełnym i zniechęcenia. Od przyjaznej i zaciekawionej informacji literackiej, zdumiewająco szybkiej w okresie recepcji naturalizm u Zoli, przez polem ikę — do zniechęcenia przebiega bowiem cykl owej recepcji. N owakow ski postaw ił sobie za zadanie odczytać, co się pod tym cyklem kryje, jakie w nim działają siły społeczno-polityczne związane z polską sytuacją ideow o-artystyczną.
Cóż się z tego odczytania ok azu je1? Przede w szystkim idee francuskiego naturalizm u przenikają na łam y młodej prasy pozytyw istycznej wcześniej, aniżeli to dotąd podkreślano — już około roku 1875. Nowakowski słusznie ujawnia powody tego zjawiska, że prasa pozytyw istyczn a początkowo zupełnie nie przeczuwała ideologii antykapitalistycznego rozczarowania, ukrytej w na turalizm ie, i sądziła, że zyska w nim dalszego sprzymierzeńca w swojej apologii postępu w duchu kapitalistycznym . „Stąd uporczywie w ysyłano zwiadowców na zachód, ku horyzontom otwartym . Jest w tym w szystkim jakaś niecierpli w ość w stosunku do rzeczyw istości krajowej i jednocześnie wielka ufność w sto sunku do kapitalistycznego rozwoju — tam ” (s. 25).
P ow stają stąd pierwsze i bardzo zabawne, na skutek zaw artych w nich nieporozum ień, interpretacje Zoli oraz jego programu. Polegają one na zbli żeniu pisarza do antyfeudalnych założeń i optym izm u poznawczego z wczesnych lat p ozytyw izm u. Przykładem takiego stanowiska jest obszerny cykl artyk u łów w P r z e g l ą d z i e T y g o d n i o w y m w latach 1876 — 1877: Bealizm w po
wieści francuskiej. Innym znów przykładem — taka znów, bardzo przenikliwie
w yd ob yta przez N owakowskiego niekonsekwencja wciąż polegająca na przy krawaniu założeń naturalizm u do pozytyw istycznego wzoru.
2 Świadectwem , że ta lakoniczność może być źródłem nieporozumień
dla osób mniej obznajom ionycli z problem atyką polskiego naturalizm u, jest np. recenzja N. G u b r y n o w ic z ( P r z e g lą d A r t y s t y c z n y , 1951, nr 5) z w y boru książki W i t k i e w i c z a Sztuka i krytyka u nas, poprzedzonego wstępem J a k u b o w s k i e g o , jaki powtarza główne tezy jego szkicu o W itkiew iczu w re cenzowanej książce. W stęp spotkał się z taką oceną: „D o zam ącenia ogólnej charakterystyki W itkiew icza jako pisarza przyczynia się niew ątpliwie w stęp błędnie ustaw iający W itkiew icza na tle epoki” (s. 71). I kropka. Czyżby? Pro sim y o dowody.
1138 R EC EN ZJE I PR Z E G L Ą D Y
A utor owego cyklu twierdził: „»Talent bez pracy m oże z pisarza uczynić stylistę lub wreszcie poetę, lecz nie uczyni naturalistycznego pisarza. Życzyć by należało, ażeby młodzi ludzie, co się rwą do pisania, zwrócili na to w iększą uwagę. Czyby nie korzystniej było dla nich sam ych i dla społeczeń stw a, gdyby zam iast łam ania się nad końcówkami poetycznego swego baz grania, wybrali jedną stronę życia codziennego i przestudiow aw szy ją dokład nie odmalowali wierny jej obrazek?« Trudno o bardziej zabawne zestawienie — kom entuje Nowakowski — jak konfrontacja tego budującego echa kampanii przeciw »poetom wzdychającym do białej i czerwonej róży« z niem owlęcego okresu pozytyw izm u warszawskiego (sprzed dwunastu lat), tego wezwania poczciw ie dydaktycznego do m alowania »wiernych obrazków« rzeczyw istości — z dialektyką przeciwieństw społecznych, jakie odsłaniał już w tedy naturalizm francuski! Ta prostolinijność ciągle dowodzi dezorientacji” (s. 33).
W obec tego pierwszy atak na Zolę przychodzi z pozycji konserw atywnych (Jan Gnatowski w r. 1879) i jest w istocie — jak słusznie autor wskazuje — atakiem na realizm i program p ozytyw istyczn y. Teraz wszakże rozpoczynają się zajścia polem iczne, chyba najciekawiej ujęte w om awianym studium . Oka zuje się, że prasa pozytyw istyczn a broni naturalizm u tylko półgębkiem , że w yraźnie angażować się nie chce, a naw et (Świętochowski) zdradza grym asy niechęci. Nowakowski trafnie pokazuje klasowe przyczyny tej rezerwy p o zy tyw istów .
N astępuje drugi atak krytyki reakcyjnej, ale obecnie, w roku 1881, z in nego stanowiska. Z szeregów onegdajszych pozytyw istów już się bowiem w y łam ała grupa młodych konserw atystów , a ten dalszy atak, to N iw a jako pierw szy z wrogów naturalizmu, Tarnowski jako drugi z nieprzyjaciół. I znów N o wakow ski trafnie określa odmienny sens ideologiczny tego ogniwa dyskusji. Odmienny, przypada ono bowiem już po krakowskim procesie W aryńskiego, a naw et w tym mieście straszy, budząc czujność wobec naturalizm u, widmo „rządu Kom uny zasiadającego w Sukiennicach” (s. 41).
P ozytyw istyczna obrona Zoli jest nadal i coraz mocniej skrępowana, i d o piero całkow ite w yjście poza ramy pierwotnego programu pozytyw izm u przekre śla rezerwę w stosunku do naturalizm u, pozwala zrozum ieć jego nurt k rytyczny, odłączyć D audeta od Zoli. D la krytyków p ozytyw istyczn ych nie było bowiem m iędzy nimi większej różnicy, a nawet D audet byw ał „lepszym ” naturalistą. Tak, znów trafnie, ustawia Nowakowski sens w ystąpień Sygietyńskiego i przyczyny tego faktu, że on jed yny zrozumiał różnice wewnątrz obozu naturalistycznego, on jed yny potrafił ukazać i aprobować naturalistyczną krytykę burżuazji. P olitycznie tłum aczy autor sprawę w ustępie tej treści: „P ozycja konserwa ty stó w w ynikała zrazu z osłony status quo ante feudalnej struktury życia, później — z zamiaru wciągnięcia ideologów m ieszczańskich do wspólnej obrony przed nadciągającym niebezpieczeństwem socjalnego przewrotu. Pozycja p o zyty w istó w określana była początkowo potrzebam i walki ideologicznej z arysto kracją, później zaś była w ynikiem chw iejności, której przyczyny uwidoczniały się tak wyraziście. W ystąpienie Sygietyńskiego przyjm owało tym czasem za podstaw ę prawo do krytycznej oceny, w yników »kapitalistycznego postępu«. P o stu la t realizmu, broniony przez pozytyw istów , obracał się teraz przeciw nim. W tym Sygietyńskiego zasługa. Że zaś w swej k rytyce poprzestanie na argu m entacji zawartej w dziełach »małych realistów« i naturalistów, w tym jego
R EC EN ZJE I PR ZEG LĄ D Y 1139 ograniczoność narzucona przez przynależność klasową. W każdym jednak razie w ystąpienie krytyczne Sygietyńskiego, zapowiadając rychłą secesję W ę d r o w c a i powstanie naturalistycznego kierunku w literaturze polskiej, św iadczy o sz y b kim dojrzewaniu kryzysu świadomości burżuazyjnej w Polsce. W iązało się to z dojrzewaniem ogólnej struktury kapitalistycznej w Królestwie do stanu osiągniętego wcześniej w kapitalistycznych krajach Zachodu” (s. 51).
Studium Nowakowskiego doprowadza zagadnienie aż do czasów ostatnich, pełnych zniechęconej pogardy strzałów w ym ierzonych w naturalizm z p o zycji wczesnego sym bolizm u. Strzały te potraktowane są zb yt pobieżnie. W y chodzą one wprawdzie poza ściśle pozytyw istyczną recepcję francuskiego naturalizm u, ale ponieważ łączą się nierozerwalnie z m odernistycznym rozcza rowaniem w obec sytuacji społecznej dziesięciolecia 1890 — 1900 i bezsilnością całkow itą p ozytyw istyczn ych haseł i nadziei na tle owego przedświtu im p e rializmu, należała się im chyba baczniejsza uwaga.
Przebieg argum entacji Nowakowskiego — powtórzony w skrócie w n iniej szej recenzji — dowodzi, że w yw ody autora we w szystkich punktach głów nych wejdą, jako trw ały przyczynek, do marksistowskiej znajomości naturalizm u. Metodą m arksistow ską operuje bowiem autor Sporu o Zolę w Polsce w sposób sprawny i in teligentny również i tam , gdzie konieczny był duży w ysiłek oso b isty, ażeby zagadnienie w ysupłać z idealistycznych obłoków. Na m yśli mam rozdział w stępny dotyczący ewolucji naturalizm u francuskiego. Wśród słu sz nych obserwacji tego rozdziału jedna zasługuje na podkreślenie: ta, która p o kazuje, że Drugie Cesarstwo i jego komprom itacja w roku 1870 b y ły dla na- turalistów czym ś w rodzaju społecznej klapy bezpieczeństwa. Pozw alały ostrze k rytyki anty kapitalistycznej przerzucać rzekomo tylko na stosunki za N a poleona III, a ochraniać przed nim republikę powstałą na gruzach Kom uny Paryskiej. Obserwacja ta ponadto pozwala lepiej zrozumieć postępow ość Zoli, jedynego pisarza grupy naturalistycznej, który tę klapę zdecydow anie odrzucił i zajrzał wprost w rzeczywistość III Republiki.
Spór o Zolę w Polsce uformowany został prawie w yłącznie z m ateriałów
w ystępujących w pozytyw istycznej prasie warszawskiej. Spór ten posiadał jednak szerszy zasięg terytorialny i m ateriałowy. Stąd zam ówienie krytyczne, jakie w ypada zgłosić bądź pod adresem autora omawianego szkicu, bądź jego kontynuatorów . Tezy Nowakowskiego należy sprawdzić na m ateriale prasy innych ośrodków poza W arszawą, ewentualnie skorygować i wzbogacić. Jasny w wykładzie, ideologicznie słuszny sposób przeprowadzenia tych tez przez autora Sporu o Zolę w Polsce każe przewidywać, że na pewno ostoją się one w konfrontacji z dalej zdobyw anym i materiałami, a każdem u, kto na te p o szukiwania w yruszy, będą niezastąpioną pomocą.
3
Gdzie się krzyżują obserwacje Jakubowskiego i Nowakowskiego w taki sposób, że przym uszają recenzenta do zajęcia stanow iska jednego z interpre tatorów, a gdzie się um acniają wzajemnie ?
D w a przykłady pierwszego skrzyżowania.
Jakubowski podkreśla, że w latach osiem dziesiątych „nikt równie trafnie jak Sygietyński nie potrafił ukazać postępow ych elem entów k rytyki
społecz-1140 REC EN ZJE I PR ZEG L Ą D Y
nej w pisarstwie Zoli” (s. 41). N ie odpowiada jednak, dlaczego, i n atychm iast osłabia sens swojej konstatacji, cytując idącego znacznie dalej Ludwika K rzy wickiego. N ow akow ski'daje pełną odpowiedź: „W spom niano w toku niniejszej rozprawy, jak bardzo ograniczone było w sw ych postępow ych walorach na- turalistyczne widzenie rzeczyw istości; więcej nawet — bywało (jak u Gon- courtów) czasem wręcz reakcyjne. Solidaryzowanie się polskiego krytyka m o głoby zatem mieć sens podobny. Jakoż zachowuje ono ograniczenie w łaściwe pisarzom francuskim, ale w konkretnych warunkach, w jakich toczy się u nas dyskusja o naturalizm ie, stanow i przekroczenie dotychczasow ych barier. Sy- gietyńskiem u najzupełniej obce jest rozumowanie obozu konserw atyw nego; nie dość na tym — nie ma u niego śladów zakłopotania właściwego obrońcom naturalizm u z przym usu. D latego w ystąpienie jego w yznacza pozycję już zupełnie odmienną, pozycję poza szrankami, w których dotąd ścierały się p o glądy ideologów warstw posiadających. Gdy dyskusja dotąd zmierzała do zam azania sprawy realizmu, Sygietyński z całym naciskiem staw ia problem realistycznego stylu jako problem bezkompromisowości pisarza wobec konw e nansów. Oznacza to walkę o bezkompromisowość opisu szpetoty życia k ształ tow anego przez ustrój, którego obrońcami chcieli być ortodoksyjni p o z y ty wiści. W tym leży postępow y m om ent dyskusji zainicjowanej śmiało przez autora N a skalach Calvados''' (s. 50 — 51).
W tym miejscu recenzent jest po stronie Nowakowskiego. W innym , w aż niejszym momencie, jest całkowicie po stronie Jakubowskiego. Mimo że zebrał cały m ateriał na wniosek inny i dalej idący, bo w kierunku realizmu k rytycz nego, Nowakowski w konkluzji na tem at W ę d r o w c a pozostaje przy trad y cyjnym zdaniu: „...czasopism o to zam anifestowało, począwszy od roku 1884, swą zasadniczą solidarność z tendencjam i, których wyrazem miał być n a tu ralizm francuski, a w malarstwie im presjonizm ” (s. 55). Tutaj na pewno ma rację Jakubowski, podkreślający (cytowany wyżej ustęp ze stron 88 — 90), że co było
właśnie cenne i postępow e w działalności W ę d r o w c a , to elem enty realizmu krytycznego, na skutek sytuacji społecznej z lat 1880—1890 obficie przeni kające do programu tego pism a i do praktyki twórczej jego głów nych w spół pracowników.
ЛУ tym miejscu w kraczamy w sedno problemu polskiego naturalizm u. Są nim te kolce, przed którym i cofało się dawniejsze literaturoznawstw o: sto sunek naturalizmu do realizmu krytycznego oraz powody późniejszego poja wienia się i krótkiej żyw otności naturalizm u w literaturze polskiej. W tej mierze obydwie recenzowane książki, dzięki zastosowaniu m etodologii marksi stowskiej, nie różnią się w zajem nie i dowodzą, że tylko ta m etodologia p o prawnie, od strony ideologicznej i zgodnie z przebiegiem procesów klasowych i historycznych w Polsce lat 1880—1900, wyjaśnia dynam ikę przemian pol skiego naturalizmu.
Jak ona wygląda w najogólniejszym skrócie ?
Program naturalizm u w stopniu o wiele niższym , praktyka pisarska w sto p niu w yższym , stanow ią wyraz rozczarowania części pisarzy burżuazyjnych do stosunków kapitalistycznych i pozycji ich klasy po roku 1870, w ostatniej fazie rozwojowej kapitalizm u przedm onopolistycznego. To rozczarowanie o ty le osiąga charakter postępow y, o ile — wbrew ograniczeniom programu artystycznego i filozoficznego naturalistów, programu, jaki jest wyrazem ich
R EC ENZJE I PR ZEG LĄ D Y 1141 zacieśnionej zdolności pojm owania podstaw ow ych zjawisk społecznych — poszczególni twmrcy przekraczają ów program i włączają się w ów czesny etap rozwoju m ieszczańskiego realizmu krytycznego, dostrzegając konflikt pro letariatu z burżuazją jako centralny konflikt epoki. Potrafił tego dokonaó Zola.
W tym sensie naturalizm jako ogniwo rozwoju literatury burżuazyjnej, przypadające historycznie pom iędzy powieść Flaubertowską i początki sy m bolizm u, nie jest zjawiskiem identycznym z późniejszym i objawami naturalizm u, w ystępującym i już w pełni imperializm u. Jest od nich bardziej postępow y, zarówno wówczas, kiedy dostrzega i obrazuje centralny konflikt społeczny, jak też w tedy, kiedy ostro i prowokacyjnie atakuje moralność mieszczańską. Atak ten w ostatnich dziesięcioleciach X IX w. stanowi bowiem niew ątpliwego chociaż odległego sprzymierzeńca proletariackiej krytyki owej moralności. Później rozpływa się w nieszkodliwym klasowo skandalu.
N aturalizm w Polsce, jako wyraz rozczarowania wobec kapitalizm u p o stępow ych pisarzy burżuazyjnych, mógł się pojawić dopiero wówczas, kiedy rozwój kapitalizm u zaczął nieodparcie odsłaniać swoje sprzeczności i zaczął rozdzierać złudzenia pozytyw istycznego programu. Pod naciskiem pierwszych świadom ych ruchów i ideologii proletariackich dokonuje się to w dziesięcioleciu 1880—1890, kiedy również przed pisarzami p ozytyw istyczn ym i stanęły ow e sprzeczności, w yw ołując u nich krótkotrwałą, ale najcenniejszą w ew olucji całego prądu fazę realizmu krytycznego. Naturalizm polski pojawia się rów no cześnie z ow ym realizmem i z niego w wielkiej mierze korzysta. Nie dziedzictw o francuskich teorii naturalistycznych, nie wkład darwinizmu czy też m ateria lizm u przyrodniczego stanow i o jego postępowości, lecz dostrzeżenie tych sam ych polskich zjawisk społecznych, które obrazują równocześnie Prus i Orzeszkowa.
E lem enty realizmu krytycznego, najcenniejsze w dorobku naturalistów , nie dorównują zawartości tych elem entów u pisarzy pokolenia p o zy ty w isty c z nego. Co gorsza, równie szybko jak u nich ulatniają się z dorobku D ygasiń skiego, W itkiew icza, Sygietyńskiego; w zględnie najwolniej — z kom ediowego dorobku Zapolskiej. Ponieważ proces ten odbyw a się z odm iennych powodów aniżeli u pozytyw istów , doprowadza on do rezultatów skrajnie anty realistycz nych. Pisarze p ozytyw istyczn i, nawet tracąc zdolność rozeznawania p od sta w ow ych procesów społecznych, nigdy nie doszli do sym biozy z dekadenckim pesym izm em i sym bolizm em . Nie doszli dlatego, że normy św iatopoglądow e i poznawcze, od których rozpoczynali jako ideologowie polskiej burżuazji, b yły mimo w szystko bardziej postępowe i szersze niż normy, od jakich roz poczynali naturaliści. Pochodziły one bowiem z bardziej postępowego — o cz y w iście, wre w zględnych miarach postępow ości burżuazyjnej w połowie X I X w ., i to w kraju tak jak Polska przeciążonym feudalnym i pozostałościam i — etapu rozwoju klasy społecznej tych pisarzy. Skutkiem tego doszli oni do Rodziny
Połanieckich, nawet do Dzieci, ale nie do Godów życia, nie do A gdy w głąb duszy wnikniemy.
Inaczej naturaliści. Zaczynając od bardziej w stecznych norm św iatop o glądow ych i poznawczych swojej klasy, tego hamulca nie nosili w posiadanej ideologii. Stąd możliwa była z jednej strony ich sym bioza z Prusem, w yw ołana faktam i klasow ym i około r. 1885, ale m ożliwa też była w dziesięć lat później sym bioza z Przybyszew skim , w yw ołana treścią ich doktryny, wykręcającej
1142 REC EN ZJE I PR Z EG L Ą D Y
się od nacisku tych faktów . Cenne i trwałe wartości wnieśli naturaliści polscy tylk o w okresie ideologicznego współżycia z pierwszym z tych twórców. Zabar w ili te wartości bardziej gorzkim, cierpkim i prowokacyjnym — m im o to ciaś- niejszym ideologicznie w owej cierpkości, goryczy i prowokacji — stylem ar ty sty czn y m polskiego naturalizm u, mniej też cierpkim i mniej prowokacyjnym niż wielki przykład Em ila Zoli.
K azim ie rz Wyka
K a z im ie r z W y k a , L E G E N D A I PR A W D A „W E S E L A ” . W arszawa 1950, Państw ow y In sty tu t W ydawniczy, s. 79, 1 nlb.
Milczenie, jakie otaczało W yspiańskiego w pierwszych latach po wojnie, było bardzo znam ienne. Kryła się w nim — powiedzm y po prostu — przede w szystkim wyraźna nieufność naszej współczesności wobec poety, którego tw ór czość związana jest ściśle z dziejami schyłkowej, obcej nam ideologii m iesz czańskiej. W yspiański podzielił los przeważającej części literatury okresu im perializm u. W poszukiwaniu istotnie postępow ych tradycji kultury naro dowej odwróciliśm y się od pisarzy, którzy pomijali na ogół zasadnicze konflikty swojej epoki i przynosili bardzo uszczuploną — w stosunku do tradycji realizmu krytycznego — wiedzę o człowieku. Dokładniejsza, naukowa rewizja sądów o lite raturze okresu od schyłku X IX wieku do roku 1939 — została niejako a u to m atycznie odłożona na później. Poprzestano na formułach ogólnych i wyraźnie deprecjonujących. Pilniejsza była istotnie sprawa odczytania postępow ych tradycji naszej przeszłości, do których zwróciła się klasa robotnicza, prawdziwy spadkobierca wielkiego dorobku kultury narodowej. Zresztą i w stosunku do badań nad literaturą czasów imperializmu istn iały bardziej żyw e zam ówienia społeczne, które odsunęły W yspiańskiego na dalszy plan. Rozprawy z fałszam i m ieszczańskiego literaturoznawstwa domagała się przede w szystkim twórczość Żeromskiego, pisarza kształtującego żywo wrażliwość ideologiczną i artystyczną w spółczesnego, masowego czytelnika. I dlatego nie przypadkiem tem u właśnie pisarzowi, jako pierwszemu twórcy z okresu im perializm u, pośw ięcony został obszerny tom studiów opracowany w In stytu cie Badań Literackich.
Milczącej nieufności nie przerwała czterdziesta rocznica śmierci twórcy
Wesela w roku 1947. Choć nie brakowało prób sprowokowania dyskusji. „I może
jest trochę niesprawiedliwe — próbował oponować Jarosław Iwaszkiew icz — że w. epoce pracy i czynu odwracam y się jak gd yby od naszego patrona” . Tej nieśm iałej propozycji, próbującej przywrócić wyraźnie zachw iany kredyt p oety, nie odpowiedziały poważniejsze głosy. Do roku 1950 nikt w zasadzie nie podjął trudu ponownego i — co najważniejsze — twórczego odczytania skomplikowanej spuścizny p oety. Cały dorobek krytyczny d otyczący W ysp iań skiego sprowadza się w pierwszych pięciu latach po wojnie do mało znaczących, w istocie zresztą nielicznych pozycji. Uderza natom iast brak obszerniejszych rewizji, które by — wbrew tradycyjnym sądom o W yspiańskim , „ p a tr o n ie ... czynu i pracy” — ukazały rzeczyw isty sens ideologiczny tej rozległej tw ór czości, pozostawiającej silny ślad w świadomości inteligencji polskiej niekiedy i obecnie.