• Nie Znaleziono Wyników

O lekturze wielokrotnej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O lekturze wielokrotnej"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Bartoszyński

O lekturze wielokrotnej

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 81/4, 145-166

1990

(2)

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X X I , 1990, z. 4 P L I S S N 0031-0514

KAZIMIERZ BARTOSZYŃSKI

O LEK TU RZE W IELO K RO TN EJ

P. Jow ialski: [...] P ew n ie nie znacie tej bajeczki?

H elena i Szambelan: Znamy.

P. Jowialski: Słuchajcie w ięc: [...] [A. Fredro]

Rozumiemy tylko to, co już wiem y. [H. G. Gadamer]

1

N ajb ard ziej oczyw istym p u n k tem w y jścia d la sc h arak tery zo w an ia te ­ go, co nazyw ać będziem y le k tu rą w ielo kro tn ą czy le k tu rą pow tarzan ą, jest naszkicow anie — jako tła — zjaw iska le k tu ry jedno kro tnej, z uw zględ­

nieniem zarów no celu, w k tó ry m jest podejm ow ana, jak i efektów , do jakich wiedzie. B yłoby wszakże rzeczą niesłuszną m ieszać jednorazow ość le k tu ry z okolicznością bycia le k tu rą pierw szą w sensie rela cji czy teln i­

ka do tek stu . M ówiąc bowiem o jednorazow ości, a k c e n tu je się fak t, że chodzi o le k tu rę w sw ej jednokrotności w ystarczającą, nie w ym agającą w zasadzie pow tórzeń. M ówiąc n ato m iast o podejm ow aniu le k tu ry po raz p ierw szy, m a się n a m yśli jej pierw otność, czyli zjaw isko jej „św ieżości”, b ra k u zależności od le k tu r poprzednich, k tó ry to fa k t b yw a szczególnym w alorem te j fo rm y obcow ania z tekstem . W zakresie le k tu ry — m ów iąc n ajogólniej — poznaw czej czy n au k o w ej odczytyw anie jednorazow e w y ­ s tę p u je tam zwłaszcza, gdzie pow odow ane jest poszukiw aniem pew n y ch in fo rm a c ji i na znalezieniu ty ch in fo rm acji się kończy. Owo poszukiw a­

nie nie je st przecież „żyw ym sp o tk an iem ” z tekstem , lecz tylko po w ierz­

chow nym z nim k o n ta k te m 1. J e s t to np. form a czytania a rty k u łu z en­

cyklopedii czy fra g m e n tu podręcznika, le k tu ra na ogół ograniczająca się do p rzy ję cia p ew n y ch w iadom ości i n iepoddaw ania ich dalszym , w szcze­

gólności k ry ty c z n y m refleksjom .

Z asadnicze sy tu acje le k tu r w ielo kro tn ych (w sensie niepierw szości lub p o w ta rz a n ia się) w y stę p u ją p rzy tak ich o d czytyw aniach tek stu , k tó re

1 J. O n i m u s, Lecture et critique. W zbiorze: Réflexions et recherches du n ouvelle critique. Paris 1969, s. 7.

10 — P a m ię t n ik L it e r a c k i 1990, z. 4

(3)

nazw ać m ożem y n ajogólniej analizam i lub in te rp re ta c jam i. L e k tu ry po­

w ta rz a n e spełniać tu m ogą fu n k cję w e ry fik a c ji hipotez pow ziętych p rz y le k tu rz e p ie rw s z e j2, p rz y czym w e ry fik a c je te w ynikać mogą bądź z u zy ­ sk an ia nie znanych uprzednio in fo rm acji zw iązanych z te k ste m (niby now ych ek sp ery m en tó w w n a u k a ch przyrodniczych), bądź z osiągn ięć p łyn ących z sam ego ponaw iania o p eracji lekturo w ych . Sw oista czynność poznaw cza dokonyw ana wobec te k s tu w le k tu ra c h w ielok rotn ych, a o d ­ m ien n a od zabiegów w ery fik acy jn y ch , o kreślana byw a jako „ stu d iu m ”.

F rie d ric h Schlegel ta k je ch arak tery zo w ał: „B adanie i uczenie się w olne od określonego zainteresow ania, sw obodne, nie ograniczone żadną po­

trzebą, żadnym celem ” 3. Ten w o ln y od poszukiw ania inform acji, ale te ż od zam ierzeń w ery fik acy jn ych, c h a ra k te r stu d iu m sy tu u je je n a p o g ra­

niczu tego ty p u le k tu r w ielokrotnych, k tó rem u chcielibyśm y tu pośw ię­

cić uw agę, tj. w pobliżu litera c k ie j le k tu ry ponaw ianej. Zaznaczyć w szak ­ że trzeba, że zarów no p rzy czy tan iu w ielo k ro tny m ty p u „stu d y jn e g o ” , jak i ty p u w eryfikującego, te k s t je s t nie tylko polem tak ich czynności czytelniczych, k tóre b y sam n a rzu cał (także specjalnie d y k tu ją c p o w tó r­

ne odczytyw ania), lecz rów nież polem czynności p ły nący ch jedynie z m e­

chanizm ów p rac y in te rp re ta to ra .

Z ainteresow anie czynnościam i odbiorczym i n arzucan ym i p rzez sam tek st przenosi n as na te re n le k tu r dzieł literackich, le k tu r o c h a ra k te rz e e stetyczno -k on k rety zacy jn ym , k tó re zgodnie z in ten cjam i R om ana In g a r­

d ena przeciw staw iać będziem y nauk o w y m rek o n stru k c jo m ty ch d z ie ł4.

W odniesieniu do tego ty p u le k tu r okolicznością isto tniejszą niż fa k t w y ­ łącznie jednorazow ego czy tan ia te k s tu jest zjaw isko obcow ania z n im po ra z pierw szy. Z jaw isko to bow iem pociągać może za sobą szczególne efek ty odbiorcze. W pew nych k rań co w y ch w yp ad kach może to być w od­

niesieniu do tek stó w n a rra c y jn y c h e fe k t w chodzenia w św iat jeszcze n ie- gotowy. S y tu a cja może być tu podobna jak p rzy słu c h a n iu rep o rtaż u r a ­ diowego prow adzonego „n a żyw o” , k ied y oczekiw anie dalszego ciągu jest nastaw ien iem n a to, co fak tyczn ie jeszcze nie i s tn ie je 5, a nie n a to, co jest przygotow ane i może być p rz y ję te w odpow iednim m om encie. W te n sposób przebiegać może pierw sza le k tu ra te k stu n a rra c y jn e g o p ro w a­

2 Zob. U. E c o , The Role of the Reader. Bloomingtom 1979, s. 245—246. — W. R a y , Literary Meaning. From Phenom enology to Deconstruction. N ew York 1984, s. 135—137.

3 F. S c h l e g e l , Über Lessing. W: Kritische Friedrich Schlegel Ausgabe.

T. 2. München 1967, s. III. Pojęcie lektury „studyjnej” przeciw staw ia Schlegel zjaw isku lektury poszukującej informacji.

4 Zob. R. I n g a r d e n , O dziele literackim. Badania z pogranicza ontologii, teorii ję zy k a i filozofii literatury. Przełożyła M. T u r ó w i с z. W arszawa 1960, s. 416.

5 Zob. W. I s e r , The Reading Process: A Phenomenological Approach. W zbio­

rze: N e w Directions in Literary History. Ed. R. C o h e n . London 1974, s. 138.

(4)

dzona w sposób sp o n tan iczn y lub celowo naiw ny, tj. jakb y w p rześw iad ­ czeniu, że to, co jest przed staw ian e, dopiero się k sz ta łtu je i m ogłoby e w en tu aln ie p rzy ją ć różne fo rm y zależnie od życzeń nadaw cy lu b od­

biorcy tek stu. Szczególnie w y razista jest tak a form a odbioru w w y p a d ­ ku pow ieści w odcinkach 6, k ied y czytelnik może sądzić, a raczej ulegać sam oułudzie, że zależnie od. ró żnych okoliczności (np. od jego listu do autora) dalsze ciągi zdarzeń m ogą się różnie ukształtow ać.

Pierw sza le k tu ra pojm ow ana jako w prow adzenie w to, co się a k tu a l­

nie form uje, stw a rz a w a ru n k i do poddania się ilu z ji — i to nie w sensie odbierania sp ra w n ie zbudow anej mimesis, lecz rzeczyw istego p a rty c y ­ pow ania w p ew n ej realności. Je d n ak ż e rów nież bez sp ełnien ia tego w a­

ru n k u a u te n ty cz n e j p a rty c y p ac ji m ożliw e jest uczestnictw o w p rze d sta ­ w ionych zd arzeniach św iadom e ich fikcjonalności, ale p rzebiegające w klim acie em ocjonalnego zaangażow ania, k tó re w y raża się zwłaszcza w odczuw aniu napięć (suspensu) i odprężeń fabu larn ych .

Istnieje, jak wiadom o, w iele utw orów n a rra c y jn y c h , przeznaczonych przede w szystkim do le k tu ry p ierw szej, z uw agi na to, że jedynie ona jest w stan ie w yzw alać tak ie zaangażow ania. Mówić tu m ożna o analogii, jaka zachodzi m iędzy „élan” tw órczym a „élan” pierw szej l e k t u r y 7.

W w y p ad k u utw o ró w liry czn y ch stano m oczekiw ań, napięć i ich rozła- dow ań odpow iadają różnorodne sta n y zaskoczenia pew nym i p rzed staw io ­ nym i zjaw iskam i em ocjonalnym i czy rew elacjam i poznawczym i.

W ym ienione tu sy tu a c je recep cji literack iej „au ten ty czn y ch ”, w łaśnie przebiegających procesów b udzących silne em ocje zw iązane z sam ą ich stru k tu rą czasową, a także recep cji p rzedstaw ionych stanów em ocjonal­

nych i „o d k ry ć” poznaw czych — w iążą się nieuch ron nie ze zjaw iskiem le k tu ry o k reślon ej tu jako p ierw o tn a i w zasadzie nie m ogą być poza nią realizow ane. „Św ieżość” le k tu ry jest zjaw iskiem niepo w tarzaln ym .

Przechodząc do sp raw y litera c k ic h le k tu r w ielokrotnych, zacznijm y od p rzyw ołania c h a ra k te ry sty c z n e j w ypow iedzi dotyczącej tego problem u.

W sw ym Poslowiu do polskiego w yd an ia Lorda Jim a z r. 1956 J e rz y A ndrzejew ski p rzed staw ił dzieje sw ych odczytań tej powieści: od rec e p ­ cji m łodzieńczej, p e łn e j entu zjazm u , poprzez zniechęcenie odczuw ane w la ­ tach okupacji, aż po postaw ę p ełn ą zrozum ienia dla morale C onradow ­ skiego b o h atera, jak ą pisarz zajął w p am iętn y m dla siebie rok u now ej edycji dzieła 8. Sądzić by więc m ożna, że tek st A ndrzejew skiego zaliczyć

e Zob. W. I s e r, A p e la ty w n a struktu ra tekstów. Nieokreśloność jako w a r u ­ nek oddzia ływania pro zy literackiej. Przełożyła M. L u k a s i e w i c z . „Pam iętnik Literacki” 1980, z. 1, s. 267—269.

7 Jest to m yśl P. Valéry’ego zreferowana przez J. L. G a l l a y a w artykule Problem y dzieła fragmentaryczn ego: Valéry (Przełożyła A. L a b u d a . „Pam ięt­

nik Literacki” 1978, z. 4, s. 371—372).

{ Zob. J. A n d r z e j e w s k i , Posłowie w : J. C o n r a d , Lord Jim. W arsza­

wa 1956, s. 459—475.

(5)

należy do dokum entów cennych dla rozw ażań w obecnym szkicu. W yda­

w ałoby się bowiem, że mówić o le k tu rac h w ielok rotn ych czy p o w ta rz a ­ n y ch to ty le co włączać się w głów ny n u r t e ste ty k i recep cji zajm u jącej się przede w szystkim w ielorakim i form am i sty k a n ia się tego, co zapow ia­

da i realizu je tekst, i tego, z czym przychodzą do niego w ró żny ch cza­

sach różni odbiorcy d y sponujący rozm aitym i tzw. kodam i odbioru. A ta k ­ że jeden i ten sam odbiorca zm ieniający — w łaśnie jak A nd rzejew ski — w toku la t swój a p a ra t odbiorczy.

W istocie jednak o co innego chodzi w nin iejszy ch rozw ażaniach. Do­

tyczą one bowiem n ie ty ch m odyfikacji m ożliwości in te rp re ta c y jn y c h odbiorcy, k tó re p o w stają w w y n ik u jego h istoryczno-biograficznej zm ien­

ności i na tle p rzy ra sta n ia now ych i z zew n ątrz te k stu p łynących, p sy ­ chologicznie i socjologicznie um otyw ow anych k o m petencji recepcyjnych.

C h a ra k te r naszych reflek sji o ty le jest odm ienny, że k o n c e n tru ją się na sam ej pro stej okoliczności p o w tarzan ia le k tu r i ich k u m ulacji, m ówią zatem o tym , co rodzi się m iędzy tek stem a czyteln ikiem w tok u w y ­ łącznie w zajem nego k o n tak tu , p rzy założeniu, że jeśli czyteln ik „uległ zm ianom ”, to jedynie w ram ach owego k o n tak tu . In ny m i słow y — że w szelka otw artość lek tu ry , w szelka zmienność jej in te rp re ta c y jn eg o w y ­ niku, pow stająca n a tle „w spółpracy” te k s tu z odbiorcą, rozw ażane tu są w im m anencji pew nego zam kniętego i gotowego k ręg u nadaw czo-od­

biorczego. W zw iązku z ty m chcielibyśm y skoncentrow ać się tu na ta ­ kich u tw o rach n arra c y jn y c h , k tó ry c h p ełn y odbiór w pierw szej lek tu rze jest niem ożliw y lub niepraw dopodobny ze w zględu n a sam ą ich budo­

w ę, w sk u tek w ystępo w ania w nich tak ich elem entów , k tó re w te j lek ­ tu rz e albo nie m ogą być dostrzeżone, albo — z uw agi na różne w alory u tw o ru — nie pow inny być dostrzegane. Je śli w ty c h rozw ażaniach p rzy ­ d a tn e być mogą takie kategorie, jak pojęcie ró żnych relacji kodu n ad an ia i kodu odbioru czy pojęcie ró żnych sty lów odbioru, to stan o w ią one je­

dy nie specyfikację k ateg o rii ogólnej, jaką jest dla nas autonom iczne k u ­ m ulow anie się lek tu r, k ategorii, w k tó re j opisie zjaw isko różnicow ania się np. różny ch stylów le k tu ry m a c h a ra k te r w tó rn y .

B iorąc pod uw agę naszkicow aną już opozycję le k tu ry p ierw szej i lek ­ tu r y ponaw ianej, p rzed staw im y tu opis procesu czytania, k tó ry w ydaje się n a d e r pożyteczny dla ro zp atry w an ia w całości pro blem u lite ­ rac k iej le k tu ry utw orów n arra c y jn y c h , tem a tu dla p racy te j szczególnie istotnego. Opis ten w yw odzi się w sw ym założeniu z zainicjow anej przez H u sserla reflek sji nad fenom enologią w szelkich procesów czaso w y ch 9.

W edług H u sserla określone „ te ra z ” („p raim p resja” ) świadom ości stano-

B Zob. E. H u s s e r l , W y k ła d y z fenomenologii w e w n ę tr z n e j świadomości cza­

su. Przełożył i przypisami opatrzył J. S i d o r e k . Tłum aczenie przejrzał i w stę­

pem poprzedził A. P ó ł t a w s k i . Warszawa 1989, s. 42—47. Zob. też K. M i c h a l ­ s k i , Logika i czas. Próba analizy Husserlowskiej teorii czasu. W arszawa 1988, s. 193—198.

(6)

wi re te n c ję (podtrzym anie) poprzednich „ te raz ” te j świadomości. A le jeśli każde z ty ch m inionych „ te ra z ” było poprzednio rów nież re te n c ją sw y ch poprzednich stanów , to każde „ te ra z ” świadomości jest re te n c ją wobec kolejnych re te n c ji te j świadomości. W m iarę przesuw an ia się „ te ra z ” świadom ości od b y w a się nie tylk o n a ra stan ie im presji, ale i n ie u sta n n a m odyfikacja k o lejny ch rete n cji. Pisze H usserl:

Każda późniejsza retencja jest nie tyle po prostu ciągłą m odyfikacją w y ­ rosłą z praim presji, co raczej ciągłą m odyfikacją w szystkich w cześniejszych ciągłych m odyfikacji tego samego punktu p oczątk ow ego10.

W ażne jest p rz y tym , że zjaw isko rete n cji nie sprow adza się do św ia­

domego przypom inania, lecz stanow i jak by nieu ch ro n n y skład nik każ­

dego „ te ra z ” świadomości. Rów nolegle k sz ta łtu je się świadom ość p rz y ­ szłości jako szereg p ro ten cji nak ład ający ch się n a siebie analogicznie jak retencje.

W naw iązaniu do ty ch reflek sji opisał procesy k on krety zacy jn e le k ­ tu ry dzieł litera c k ic h Rom an Ingarden, a w sposób rów noległy, choć in ­ nym językiem , uczynili to J a n M ukarovskÿ, a w wiele la t później J a ­ nusz S ław iński i W olfgang Iser 11. W ujęciach ty ch isto tne jest dostrze­

żenie, że le k tu ra te k s tu polega n ie tylko n a przyjm o w aniu k o lejn y ch cząstek znaczeniow ych, ale też w zw iązku z nieu stan n ą zm ianą p u n k tu w idzenia czytelnika i jego hory zo n tu — w m iarę n a ra sta n ia elem entów now ych — na stopniow ym p rze tw a rza n iu elem entów już przysw ojonych.

Owo p rzetw arzan ie przebiega wielofazowo: w drodze n a w arstw iający ch się w ielopoziom ow ych reten cji. Odchodząc niejako w przeszłość, każdy fra g m e n t tek stu z n a jd u je się pod naciskiem tego, co n arasta, i w no­

w ych u k ład ach i relaty w izacjach zm ienia swe znaczenia i fu n k cje w r a ­ m ach całości. P rzek ształcen iu ulega n ad er często ocena poszczególnych postaci i zdarzeń pow ieściow ych — tak w sensie abso lutn ym (np. m o ra l­

nym ), jak i w sensie ich fu n k cji w całości dzieła 12. W pew nych zaś ty ­ pach powieści now oczesnej szczególnie w rażliw a na re in te rp re ta c ję oka­

zuje się sam a kolejność zdarzeń, k tó re j obraz w trak cie le k tu ry może

10 H u s s e r l , op. cit., s. 46.

11 R. I n g a r d e n , O poznawaniu dzieła literackiego. Przełożyła D. G i e r u- 1 a n к a. W arszawa 1976, zwłaszcza s. 97—109, 137—142. — J. M u k a r o v s k ÿ , O ję zyk u poetyckim . W antologii: Praska szkoła strukturalna w latach 1926—1948.

W y bór materiałów. Pod redakcją M. R. M a y e n o w e j . Teksty przełożył i ko­

m entarzem opatrzył W. G ó r n y . Warszawa 1966, s. 190—196. — J. S ł a w i ń s k i , S em an tyka w y p o w ie d z i narracyjnej. W: Dzieło — ję z y k — tradycja. W arszawa 1974, s. 144—145. — W. I s e r , Der A k t des Lesens. Theorie ästhetischer Wirkung.

München 1976, s. 177—192.

12 W przywołanej książce Isera przeprowadzone zostały szczegółowe analizy przemian, którym ulegają czytelnicze oceny bohaterów klasycznych powieści an giel­

skich jak np. Tom Jones (s. 196—200), Targowisko próżności (s. 188—189). Problem ten w odniesieniu do pow ieści Conrada analizował A. J. G u e r a r d (Conrad the Novelist. Cambridge, Mass., 1958, s. 133—134).

(7)

ulegać rad y k aln y m zmianom. W m iarę n a ra sta n ia te k s tu zm ieniają się też zespoły p ro ten cji każdego „ te ra z ”, czyli oczekiw ania dalszych ciągów, a także oczekiw ania przyszłych oczekiwań. Ogólnie m ówiąc, zm ienia się nieu stan n ie zaw artość obustronnego ho ry zo n tu każdego lekturow ego „ te ­ ra z ”. Je śli zaś zm ienia się ów h ory zo n t sp o jrzeń w stecz i oczekiw ań, to rzec m ożna, iż n iejed n o k ro tnie zm ieniają się w toku le k tu ry rów nież re ­ g u ły odbioru dzieła 13. U żyjm y p rzyk ład ó w n a jb a rd zie j klasycznych: r e ­ g u ły czytania sielanki okazują się niew y starczające w m iarę poznaw ania Pana Tadeusza, a reg u ły tra d y c y jn e j pow ieści h istory czn ej zawodzą p rzy po znaw aniu kolejnych frag m entó w S reb rn y c h orłów.

O pisane m echanizm y le k tu ry zdają się m ieć c h a ra k te r podstaw ow y i uniw ersaln y , w zw iązku z czym p rzed staw io ny tu ta j sch em at chcieli­

b y śm y uznać za w łaściw y dla tego, co nazyw am y le k tu rą pierw o tn ą czy podstaw ow ą, i p rzy jąć go za p u n k t w yjścia dla ch arak tery zo w an ia czy­

ta n ia w ielokrotnego, a w szczególności w aru n k ó w , w jakich do niego do­

chodzi. Zjaw isko w yzw olenia się życia świadom ości w czasie od m echa­

nizm u, k tó ry tu opisaliśm y w edług w zorca H usserlow skiego, n ajogólniej przed staw ił już E rich A uerbach w rozw ażaniach nad powieścią P rousta:

Świadomość ogląda treść swych własnych, przeżytych już w arstw w spo­

sób perspektywiczny, nieustannie konfrontuje je między sobą, w yzw ala je z ich zewnętrznego następstwa w czasie 14.

O bserw acja ta odpow iada w sposób ogólny m echanizm om le k tu ry w znaw ianej. Podstaw ow ą bow iem jej w łaściw ością jest inny niż w lek ­ tu rz e pierw szej sposób u sy tu o w an ia — każdego odczytyw anego frag m en ­ tu w całości tek stu . W lek tu rze p ierw szej fra g m en t tak i ujm o w an y jest p rzed e w szystkim jako elem en t oczekiw any jedy nie na tle w cześniej­

szych faz tek stu , po czym ulega ko lejn y m przekształceniom . Dalsze zaś fazy te k stu nie istn ieją jeszcze w ted y w ogóle w recepcji czytelnika i nie m ogą w pływ ać re in te rp re tu ją c o n a d any frag m en t, a w szczególności nie m ogą działać destru u jąco na doznania autentyczności i różnorodne em ocje odbiorcze. W le k tu ra c h n ato m iast p o w tarzany ch fra g m en t każdy jest odniesiony rów nież do znanych już ciągów dalszych, k tó re go w pe­

w ien sposób już z g ó ry kom en tu ją, ale w zw iązku z tym nie podlega on już stopniow ym rein terp re ta cjo m w m iarę lekturow ego rozw ijania się ow ych ciągów. L e k tu ra pierw sza jest w zasadzie u system atyzow aną, pod­

legającą algorytm ow i czynnością jednok ieru nk o w ej tra n sfo rm ac ji nie zna­

nego w znane. L e k tu ra zaś dalsza, nie posiadając już tej elem en tarn ej właściwości, nie o p ierając się na założeniu odróżniania znanej i nie zna­

13 Na tem at procesualnego przekształcania się reguł odbioru tekstu zob. Ec o , op. cit., s. 10. — R a y, op. cit., s. 134.

14 E. A u e r b a c h , Brązowa pończocha. W : Mimesis. R zeczywisto ść prze d ­ stawiona w literaturze Zachodu. Przełożył i w stępem opatrzył Z. Ż a b i с к i. T. 2.

W arszawa 1968, s. 405.

(8)

nej części tek stu , nie podlegają u system atyzow anym regułom , a k ażda ich faza w p lą ta n a jest w dw ukieru n k o w e zależności. W zw iązku z ty m w łaśnie w le k tu ra c h p o w tarzan ych św iat p rzed staw ian y nie m oże p re ­ zentow ać się jako nie ukończony, dopiero k sz ta łtu jąc y się, co m oże za­

chodzić w sy tu acji le k tu ry pierw szej. Zasadnicze cechy le k tu r p o w ta ­ rza n y c h przynoszą n ato m iast możliwość w y k ry w a n ia w tekście rzeczy p ierw o tn ie niezauw ażalnych. Pisał n a ten te m a t George Poulet:

Znajomość krytyczna literatury [...] opiera się na doświadczeniach już po­

przednio przeżytych, których doniosłość wszakże trudno było dostrzec aż do ch w ili ich powtórzenia 15.

R ozum iejąc w p rzedstaw iony sposób le k tu rę ponaw ianą i tra k tu ją c z dużym uproszczeniem wielość różnych o tw ierający ch się przed nią kon­

sekw encji, rozróżnić chcielibyśm y dw a podstaw ow e u k ieru n k o w an ia le k ­ tu r tego typu.

1) L e k tu ra ponaw iana jako droga do odnalezienia całości k o h e re n tn e j te k s tu o raz „oczyszczenia” go p rzez odpow iednie zabiegi d ecyzyjne od na su w a ją c y c h się w ieloznaczności16. Proces tak i przebiegać może często drogą „osw ojenia” 17 dzieła n a zasadzie dostrzeżenia różnoro dn ych a n a ­ logii w obec dzieł, k tó ry c h sens u znany jest za jednoznaczny, a ko h e­

re n c ja za niew ątpliw ą. Tą drogą k u m u la c ja kolejny ch le k tu r (przy za­

łożeniu stałości ich pozatekstow ych uw aru n ko w ań) zm ierza do sta b ili­

zacji — czy hom eostazy — litera c k ie j percepcji dzieła także w ted y, gdy dochodzi do w y k ry cia jego polisem ii, byle tylko została o n a w y raziście w y a rty k u ło w a n a 18. R ezu ltatem tak ic h ujednoznacznień i uspójnień m oże być w zm ożenie iluzyjności dzieła, k tó ra byw a zachw iana w sy tu a c ji tr a k ­ to w an ia u tw o ru jako te k stu wieloznacznego 19.

2) L e k tu ra ponaw iana jako> fo rm a obcow ania z tekstem , k tó re j cechą jest w ydobyw anie jego znaczeniow ej niew yczerpalności, zaw ieszenie de­

cyzji co do jego znaczeń o raz w y akcentow anie jego n ie k o h e re n c ji20. Z jej procesem w iążą się zjaw iska takie, jak dysem inacja tek stu , tj. o d n a jd y ­ w an ie w nim nie w y arty kuło w an eg o rozchw iania znaczeniowego, jak re ­

15 G. P o u l e t , Une critique d ’identification. W : Les Chemins actuels de la critique. Paris 1958, s. 20.

10 Zob. I s e r, The Reading Process: A Phenomenological Approach, s. 31. — R a y , op. cit., s. 35, 50.

17 J. C u l l e r (K on w e n c ja i oswojenie. Przełożył I. S i e r a d z k i . W zbiorze:

Znak — sty l — konwencja. W arszawa 1977, s. 147—196) używ a terminu „naturali­

sation”. — R a y , op. cit., s. 116—118.

18 Opozycja „kontrolowanej p olisem ii” i „dysem inacji” jako „nieskończonej im plikacji” stanow i koncepcję J. Derridy. Zob. R. N y c z , Dekonstrukcjonizm w teorii literatury. „Pam iętnik Literacki” 1984, z. 4, s. 114.

19 Przeciw ieństwo iluzji i w ieloznaczności akcentuje E. H. G o m b r i c h (L ’A r t et l’illusion. Trad. G. D u r a n d . Paris 1971, s. 23—28, 296—303).

20 O niewyczerpalności znaczeniowej tekstu i „nierozstrzygalnikach” (pojęcie J. D e r r i d y ) m ówi N y c z (op. cit., s. 115—116).

(9)

zygnacja z u stalenia ważności in te rp re to w a n y ch elem entów na rzecz ich ró w n o u p raw n ien ia lub p refero w an ia składników n iere le w a n tn y c h w za­

k resie budow y sensu c a ło śc i21. Pow odować to może niszczenie ew e n tu al­

n y ch w artości ilu zy jn y ch dzieła.

T aka koncepcja le k tu ry odpow iada w p ew n y m sto p n iu poglądom de- k o n stru k cjo n istó w p o dkreślający ch fa k t podw ażania rezu ltató w każdego odczytania dzieła p rzez odczytanie następ n e 22. P rop on ow an y przez nich m odel le k tu ry p re fe ru je w ydobyw anie wieloznaczności wobec ten d en cji do ujednoznaczniania, p o stu lu je o d k ry w an ie w le k tu ra c h ponaw ianych

„w ew n ętrzn ej różnicy ” tek stu 23. W yraża się to zw łaszcza w dyskw alifi­

kow aniu tzw. in te rp re ta c y jn y c h „ p a ra fra z ” zm ierzających do odsłania­

n ia integ raln o ści tek stów z aw artej w ich podstaw ow ych sensach. R ów ­ nolegle wysoce cenione jest o d n ajd y w an ie w le k tu ra c h jakichś elem en­

tó w m argin aln ych, w ym y kających się upraszczającym znaczenie tekstów

„ p arafrazo m ” 24.

Mimo aktualności tak sch arak tery zo w an y ch m o ty w acji lek tu ro w y ch — w rozw ażaniach dotyczących le k tu r w ielo k ro tn ych sk o n c en tru je m y się p rzede w szystkim na fu n k cji pierw szej, na pro b lem ach zapew nienia tek s­

tom koheren cji i jednoznaczności (lub a rty k u la c ji ich polisem ii), w łą ­ czenia ich w znane kontek sty , a także u trw ale n ia ich iluzyjnego d zia­

łania.

N aszkicow ane w ten sposób podstaw ow e cele le k tu r ponaw ianych m ożna szczególnie w yraziście rozpatrzyć n a m ateriale pew n ych typów po­

wieści. Istn iałab y m ianow icie ew entualność w zięcia pod uw agę, z jednej stro n y , g ru p y u tw orów n a rracy jn y ch , k tó ry m p rzy sług iw ałab y nazw a

„pow ieści w tajem n iczen ia”, z d ru g iej — ogrom nego zespołu powieści o ch a ra k te rz e tzw. n a rra c ji a n a lity c z n y c h 25. W pierw szych odsłaniana jest pew na tru d n o zrozum iała rzeczyw istość, w k tó rą w kracza n a rra to r czy postać w iodąca (najb ardziej znanym i p rzy k ład am i są tu, jak się zda­

je, Czarodziejska góra i Zam ek), w dru gich ro z p a tru je się analitycznie pew ne fakty , w k tó ry c h n a rra to r czy podm iot opow ieści bezpośrednio nie uczestniczą, ale k tó re stanow ią dla nich p rzed m iot rozw ażań czy za­

gadkę. N ależy tu m.in. bezm ierny obszar powieści d etekty w isty czn ych ró żn y ch odm ian. W jedny m i drugim typ ie pow ieści (może w w iększym sto p n iu w drugim ) m ożliw e jest w yróżnienie rzeczyw istości lub proce­

21 Problem swobody doboru interpretowanych elem entów tekstu rozważa w oparciu o szeroki m ateriał krytycznoliteracki A. B u r z y ń s k a w pracy De- konstrukcja jako krytyka interpretacji („Ruch Literacki” 1985, z. 5/6, s. 388—391).

22 Zob. P. d e M a n , Allegories of Reading. New Haven 1979, s. 245.

23 Zob. B. J o h n s o n , Różnica krytyczna. Przełożyła M. F. A d a m c z y k .

„Pam iętnik Literacki” 1986, z. 2, s. 298—299.

24 Problem atykę tę rozważa P. d e M a n (F oreword. W : С. J a c o b s , The Dissimulating Harmony. Baltim ore 1978. Zob. N y c z , op. cit., s. 126.

25 Zob. D. W e b e r , Theorie der analytischen Erzählung. München 1975.

(10)

sów będących przedm iotem dośw iadczenia i samego procesu dośw iad­

czania 26. Często w łaśnie ów proces dośw iadczania, zdobyw ania in fo rm a ­ cji o faktach, jest w pow ieściach tak ich istotny, co byw a czasem pod­

kreślane rów noległością d w u t a k i c h p r o c e s ó w od m ienn y ch pod w zględem wTartości poznaw czej. M ożna tu przytoczyć p rzy k ła d y opow ia­

dań tak ich jak S kra d zio n y list E dgara P o e g o 27 czy Sędzia i jego k a t F ried rich a D ü rren m a tta .

W Czarodziejskiej górze jako powieści w tajem niczenia proces odsło­

nięcia nie tylko p ra w d y o Berghofie, ale m etafizycznego sensu całego utw oru, jest w początkow ych p a rtia c h dzieła prow adzony p rzy pom ocy aluzji, k tó re dopiero po w tó rn a le k tu ra pozw ala odczytać 28. Podobnie p ro ­ ces rozszyfrow ania p raw d y w now elach Poego czy D ü rre n m a tta je st czy­

teln y głównie dzięki dw u jego w ersjom w zajem nie się uzupełniającym . A ustalen ie w zajem n ej relacji ty ch w ersji przynieść może w łaściw ie d r u ­ ga, k onfro n tu jąca je lek tu ra. Z d ru g iej jed n ak strony, p ow tó rna le k tu ra , dopełniająca p recy zji w tajem n iczen ia w s e k re ty Czarodziejskiej góry, w odniesieniu do Z a m k u prow adzi raczej do p otw ierdzenia n ieu stę p li­

w ej mocy tajem nicy , a p ow tó rn e śledzenie n a rra c ji an ality czn ej ta k ie j powieści, jak C złowiek, k tó r y był C z w a rtk ie m G ilb erta C hestertona, ra z jeszcze staw ia czy teln ik a w obliczu m etafizycznej z a g a d k i29.

Dla rozw ażenia przeciw ień stw pom iędzy pierw szą le k tu rą te k s tu a lek ­ tu ra m i następ nym i w ażne jest oczywiście dostrzeżenie, że często sam o zrozum ienie procesu docierania do pew nej p raw d y w ym aga — jak do­

wodzą przy k ład y w ielu n a rra c ji a n a lity c z n y c h 30 — b ardziej złożonych zabiegów poznaw czych niż pojęcie treści ow ej praw dy. D latego isto tn e w ydaje się p y tan ie o relacje zdarzeń p rzedstaw ionych w tekście n a rr a ­ cyjnym jako zjaw isk procesu aln ych — do sam ego procesualnego sposobu ich p rezentacji w lek tu rach . Nie w szystko bowiem, co jest procesem , m u ­ si być ukazyw ane w sposób procesualny, i nie każda procesualność p re ­ z entacji dotyczyć m usi procesu. Dla tego zjaw iska, k tó re nazy w am y tu le k tu rą pierw szą, ch a ra k te ry sty c z n e jest stw orzenie w aru n k ó w do p ro ­ cesualnego p rzed staw ian ia procesu zachodzącego w świecie powieści, tj.

ukazyw anie przechodzenia zdarzeń od stad iu m potencjalności (czy p ro ­

28 Zob. ibidem, s. 26.

27 Zob. analizę tej now eli w pracy W. G r a j e w s k i e g o Jak czytać u tw o r y fabularne (Warszawa 1980, s. 29—50).

28 Rozważania na tem at drogi „w tajem niczenia” w „świat specjalny” Czaro­

dziejskiej góry znajdujem y w pracy H. E n d e r s a Der doppelte Beginn m it Hans Castorp. Zu Thomas Manns „Der Zauberberg” (w zbiorze: Romananfänge. Versuch zu einer Poetik des Romans. Hrsg. N. M i l l e r . Berlin 1965, s. 289—316).

29 Zob. R. С a i 11 o i s, Powieść kryminalna. W: Odpowiedzialność i styl. Eseje.

Wybór M. Ż u r o w s k i e g o . Słowo w stępne J. B ł o ń s k i e g o . W arszawa 1967, s. 207 (tłum. J. B ł o ń s k i ) .

*'j Zob. S. Ł a s i ć , P oetyka powieśc i kryminalnej. Przełożyła M. P e t г у ń s к a.

Warszawa 1976, s. 80—84.

(11)

jek tu ) pew nego fa k tu do stad iu m napięcia (suspensu), n astęp n ie do s ta ­ d ium realizacji (lub niespełnienia) o raz do dalszych stadiów stan o w ią­

cych pogłosy owego fak tu . N ależy jednak przyjąć, że m ożliw e jest p ro - cesualne prezen to w an ie — w łaśnie w lek tu rze p ierw szej — nie tylko procesu, ale i tego, co nie jest procesem , gdyż stanow i zdechronologizo- w any, chaotyczny szereg zdarzeń albo uk ład synchroniczny.

W zakresie nato m iast le k tu ry d ru g iej i le k tu r dalszych pojaw iać się m oże zatarcie doznaw ania procesualności i tow arzyszącej jej sy tu acji n a ­ pięcia. Ta nieprocesualność doznaw ania w lek tu rze dru g iej dotyczy za­

rów no obrazu procesów, jak i nie-procesów . W szczególności nieproce­

sualność p rzejaw ian ia się św iata przedstaw ionego w lek tu rze dru g iej w y ­ s tę p u je jako zjaw isko synopsis przedm iotów dany ch uprzednio proce- su aln ie oraz uw idoczniania się dostrzegalnych na tle ow ej synopsis s tru k tu r.

Rozróżnienie procesów przedstaw ionych i procesualności jako m eto ­ d y p rzed staw ian ia prow adzi w odniesieniu do ty p ó w le k tu r do n a stę p u ­ jących dystynkcji:

1) P rzedstaw ione p r o c e s y , dane w lek tu rze pierw szej p r o c e ­ s u a 1 n i e, pozostają w lek tu rze d ru g iej p r o c e s a m i , ale — danym i n i e p r o c e s u a l n i e .

2) Przedstaw ione n i e - p r o c e s y (a więc np. u k ład y zdechrono- łogizowane), dane w lek tu rze pierw szej p r o c e s u a l n i e , s ta ją się w le k tu rz e dru g iej p r o c e s a m i , ale — d an y m i n i e p r o c e s u a l ­ n i e .

3) P rzedstaw ione p r o c e s y , dane w lek tu rze p ierw szej p r o c e ­ s u a l n i e , sta ją się w lek tu rze d ru giej n i e - p r o c e s a m i d an ym i n i e p r o c e s u a l n i e .

4) P rzedstaw ione n i e - p r o c e s y , d an e w lek tu rze pierw szej p r o ­ c e s u a l n i e , s ta ją się w lek tu rze d ru g iej n i e - p r o c e s a m i d a n y ­ m i n i e p r o c e s u a l n i e .

P rzy p ad ek pierw szy o bejm uje sy tu ację le k tu ry m ieszczącej się w r a ­ m ach podstaw ow ego s te re o ty p u odbioru powieści, kiedy to drugie od­

c z y ta n ie pozostaw ia procesom w łaściw y im c h a ra k te r, a niszczy jedynie procesualność ich p rezen tacji, działając synchronizująco. W tej sy tu a c ji z n a jd u je się w ielki zespół powieści nie u leg ających w św ietle dalszych le k tu r isto tn ym zm ianom 31.

81 G u e r a r d (op. cit., s. 130) wyróżniał powieści niew rażliw e na ponawianie lektury (Dawid Copperfield) i w rażliw e (A bsalom ie, Absalomie...). Do tego dru­

giego typu powieści zaliczyłby sw e dzieło M. P r o u s t , skoro w liście do L. Dau­

deta (cyt. za: J. B ł o ń s k i , „Widzieć jasno w zachw yceniu ”. Szkic literacki o tw órczości Prousta. Warszawa 1965, s. 19) pisał: „nie można przewidzieć po­

w ieści w oparciu o pierwszy tom, którego sens objaw ia się dopiero przez porów­

n a n ie z następnym ”.

(12)

W szelka analiza le k tu ry w ielo k ro tn ej m ożliw a jest jako ro z p a try w a ­ nie, z jed n ej stro n y , jej celów i rezultató w , z d rug iej — tekstów , k tó re w szczególny sposób są do niej predy sty n o w an e. I w łaśnie na ów specy­

ficzny c h a ra k te r n iek tó ry ch tek stó w będzie tu położony nacisk. Chodzi bow iem nie ty le o to, aby w ielolekturow ość p otraktow ać jako zabieg służący rozw iązaniu p ew n y ch trudności z zakresu psychologii odbioru, lecz aby ro zp atry w ać ją jako odpow iednik s tru k tu ry tekstu. S p ró b u jm y zatem w skazać na odpow iednich p rzy k ład ach te rodzaje tekstów , k tó ­ ry ch poznaw anie p rzy pom ocy ty p u le k tu ry scharak tery zow an ego tu jako podstaw ow y, czyli le k tu ry jednorazow ej, prow adzi do zjaw isk w ie­

loznaczności czy dezorientacji sem antycznej i do odczuw ania niespó j­

ności tek stu a ln e j, w zw iązku z czym postulow ane jest odejście w odbio­

rze ty c h tek stó w od czystej procesualności czytelniczej, a często także zm iana jakości tego, co jest percypow ane. A więc przekształcenie danego w p ierw szej lek tu rze procesu w nie-proces lub odw rotnie — ud o stęp ­ nionego w p ierw szej lek tu rze u k ład u nieprocesualnego w p rocesualny.

Chodzi w ięc o te k sty n a rra c y jn e , wobec k tó ry ch nie jest isto tn y a n i w y ­ sta rc za jąc y stereo ty p o w y schem at le k tu ry i k tó re pro w ok ują o d czy ty ­ w ania w ielokrotne.

2

S tan isław L em tak w ypow iedział się w jed nej ze sw ych rozm ów:

Istnieje pew ien najwyższy poziom złożoności i kom plikacji ludzkich syste­

m ów m yślowych, które nie są w prost em pirycznego pochodzenia 32.

Zdanie to, o m ijając p ro b lem y niczym n ie organiczonej złożoności o p i­

sów św iata n a tu ry , odnosi się głów nie do kom plikacji św iatów m yśli fi­

lozoficznej czy d o k try n a ln ej. K om plikację tak ich system ów , jeśli m a być z nich czyniony jakiś użytek, n o rm u ją przede w szystkim p raw a pojem n o­

ści pam ięci. Podobnych problem ów dotyczy np. reflek sja Noam a C hom - s k y ’ego m ów iąca o ograniczonej m ożliwości p iętrzen ia p rzytoczonych w ypow iedzi w pisanych jedna w d rug ą 33. Tw órcom tek stó w n a rra c y jn y c h w szakże zdarza się odbiegać od tego ty p u ograniczeń w sposób zakłóca­

jący te k stu a ln ą koherencję, i to w różnych kierunkach. Oto k ilk a pro­

sty c h litera c k ic h konw encji w pływ ających na d ezorientację odbiorcy n a r ­ racyjneg o tek stu . W powieści barokow ej ty p u Astrei H onoré d ’U rfégo w y stęp u je, jak wiadom o, zjaw isko m nożenia przygód jednej postaci lub rozgałęziania cyklu przygód przez n ieu stan n e dołączanie postaci now ych.

W ró żn ych m itologiach i poem atach m itologicznych p a n u je a b u n d an cja im ion postaci c h arak tery zo w an y ch w sposób bardzo ograniczony, co p ro ­

82 S. B e r e ś , R o z m o w y z Lemem. „Odra” 1984, z. 2, s. 32.

88 Zob. N. C h o m s k y , La Notion de „régie de gramm aire”. „Langages” XII (1966). — N. R u V e t, Introduction à la grammaire generative. Paris 1968, s. 95 n.

(13)

w adzi w rezu ltacie te j p asji n azyw ania do dezorientacji w tym tłu m ie osób albo do k ształto w an ia zaw iłych drzew genealogicznych. K on w encja ta nie jest zresztą obca X X -w iecznej powieści rodzinnej. C zynnikiem d e stru k c ji le k tu ry — ty m razem czysto lin e a rn y m — jest też d y g resy j- ność rozcinająca te k s t n a fra g m en ty o pow iązaniach tru d n y c h n ieraz do odnalezienia. I w reszcie — zabieg m nożenia poziom ów n a rra c y jn y c h w powieści ty p u Rękopisu znalezionego w Saragossie, ty m tru d n ie jsz ej do przysw ojenia, że zależności n a rra c y jn e sp la ta ją się w niej z pow iąza­

n iam i f a b u la rn y m i34.

P rz y k ła d te n sk łan ia jed n ak do refleksji. W jed n ej bow iem z w ypo­

w iedzi k o m en tatora zdarzeń — p orte pavole a u to ra — o d n ajd u jem y za­

in tereso w an ie osobliwą sy tu a c ją czytelnika nie wiedzącego, kto opow ia­

da, k to słucha, a czyje p rzy p ad k i są przedm iotem w ypow iedzi. S y tu a cja le k tu r w znaw ianych jest tu zatem złożona: z jed n e j stron y, u su w a ją one n iek oherencje tek stu i czytelnicze dezorientacje, z dru g iej — m ogą p rz y ­ czyniać się do pew nego d elektow ania się ow ym i kom plikacjam i tek stu . Nie ulega bowiem w ątpliw ości, że czytelnicza dezo rien tacja jest tu — i b y w a w in n ych p rzy p ad k ach — specyficzną w artością, ow ą „illinx", czyli sy tu a c ją oszołom ienia, k tó rą R oger Caillois uw ażał za jedną z form g r y 35. M ożna zatem sądzić, że w tek stach dezorientu jący ch, prow oku­

jących niew ątpliw ie le k tu rę pow tórną jako p o rząd ku jącą i h ierarch izu - jącą, tkw i też elem ent doceniania w alorów poczucia niedoinform ow ania czy niespełnienia oczekiwań.

P row okow ana lub postulow ana le k tu ra w ielok ro tna w zm iankow ane­

go tu n ad er różnorodnego zespołu tek stó w ty m się ch a ra k te ry z u je , że zw iązana jest przede w szystkim z kom plikacjam i ty p u składniow o-ko- herencyjnego, z mnogością lub rodzajem pow iązań cząstek takich tek s­

tów. Inne bodźce w k ie ru n k u ponaw iania le k tu r p ły ną z pew nych e k stre ­ m aln y c h właściwości sem antycznych, z p o trzeb y p rzebycia drogi od w ie­

loznaczności (lub niejednoznaczności) ku u jednoznacznieniu albo też dro­

gi od u jaw n io n ej w końcu tek stu jednoznaczności ku zrozum ieniu w y­

stę p u ją ce j poprzednio wieloznaczności. A by w y jaśn ić pierw szy p rzy p a­

dek, w eźm y pod uw agę tek sty zestaw iające rów nolegle różne, niezgodne lub sprzeczne w ersje pew n y ch w ydarzeń, np. odm ienne przebiegi bio­

grafii. A by ograniczyć się do p rzykładów szczególnie k larow nych, w y­

m ień m y Zw yc za jn e życie K a re la Capka lub W o kół Mortina R oberta Pin- geta. Są to, jak wiadom o, serie w e rsji życiorysów sprzecznych w skutek rozm aitości in te rp re ta c y jn e j (głównie w p ierw szym w ypadku) lub w sku­

tek oczyw istej niezgodności podaw anych faktów . Skom plikow ane sprzecz­

ności pom iędzy relacjonow anym i zdarzeniam i, inform acjam i o osobach

84 Zob. K. B a r t o s z y ń s k i , O znaczeniu i budowie „Rękopisu znalezionego w Saragossie”. Pam iętnik Literacki” 1989, z. 2.

85 Zob. R. C a i l l o i s , Ż yw ioł i ład. Wybór A. O s ę k a . Przełożyła A. T a ­ t a r k i e w i c z . Przedmowa M. P o r ę b s k a . W arszawa 1973, s. 318—339.

(14)

i in te rp re ta c ja m i ty c h sam ych sy tu a c ji stanow ią oczyw istą prow okację nie ty le może do le k tu ry ponow nej, ile do zabiegów k on fro n tacy jn y ch , w ym agający ch czy tan ia nielinearnego. W w ypadku k ró tk ie j powieści, jaką jest u tw ó r P in g eta, pilne w czytanie się w tek st prow adzić b y mogło do czegoś w ro d za ju tabeli kolacjo n u jącej zgodności i niezgodności po­

szczególnych w e rsji — n a w zór postępow ania e d y to ra w sto su n k u do rękopisów czy w y d ań jednego tekstu. W ynikiem tak ich operacji je s t nie tyle ew entualność nad an ia jednego sensu tem u, co niespójne znaczenio­

wo, ile m ożliwość uporządkow ania polisem ii, a n a w e t n ad bu do w ania nad nią sensu wyższego stopnia.

T aki ty p le k tu ry p o w tó rn ej ry su je się w w yp adk u utw orów , k tó ry c h faza końcow a stan o w i elem en t w yjaśn iający , tłum aczący zagadki fabuły, a tak że w y p ow iadający jakąś p raw d ę — często tra n scen d u jącą p o trzeb y eksplikacyjne. T aka jest np. p raw d a psychologiczna czy p arapsycholo- giczna, k tó rą przynosi zakończenie M alw iny, czyli domyślności serca, lub p ra w d a dotycząca ew olucji filozofii średniow iecznej czy w ogóle k u ltu ry ch rześcijańskiej, jaką o d n ajd u jem y w finale Imienia róży Um - b e rta Eco. Te h ip o tezy p o stu lu ją ich w ery fik ację w toku le k tu ry p o w tó r­

n ej i rozpoznanie ich w m ean d rach zdarzeń przedstaw ionych. W sposób para d o k sa ln y do ponow nej le k tu ry sk łan ia nie tylko rozw iązanie rzu c a ­ jące now e św iatło n a tok zdarzeń, ale rów nież zakończenie zerow e, nic nie w yjaśniające, jak w Opowieści A rtu ra Gordona Р у т а E dgara Poego.

W odniesien iu do w szystkich ty ch p rzypadków n asuw a się oczyw ista analogia ze w zn aw ian iem le k tu ry spow odow anym dostrzeżeniem k o n ­ te k stu nie zauw ażanego czy odsuw anego n a bok w czy tan iu pierw szym . Istn ie ją zapew ne sy tu a c je olśnienia zauw ażoną rela cją in te rte k s tu a ln ą i p o trz e b y dokonania na ty m tle le k tu ry pow tórnej. N ależy do nich zdaje się now e odczytanie Chama O rzeszkow ej dokonane przez M ichała Gło­

w ińskiego w kontekście Pani Bovary 36. Tu jednak chodzi nam nie o lek ­ tu r y bogatsze dzięki now ym bodźcom, lecz o odczytyw ania tek stó w po raz w tó ry sub specie pow iązań, o k tó ry c h w iedziało się a priori — jak o rela cji Ulissesa Jo y c e ’a i Odysei — a k tó re chciałoby się prześledzić niezależnie od d y n am ik i zdarzeń przedstaw ionych.

Istotne jest, że w przytoczonych p rzy p ad k ach le k tu ra pow tórzona nie p rzekształca procesu aln o -fabu larn eg o c h a ra k te ru przedstaw ionych zdarzeń, nie n a d a je im now ej kolejności. Pozw ala jedynie spojrzeć na nie w n iep ro cesu aln y sposób, dojrzeć w ich zaw artości tru d n e początko­

w o do zauw ażenia pow iązania m iędzy b o h ateram i (A stre a ), n a rra to ra m i (Rękopis znaleziony w Saragossie), cecham i jednego b o h atera (Zw yczajne życie, W o kó ł Mortina), a także znaczenia „ponadprocesualne” — do strze­

g alne pod w a ru n k ie m przekroczenia norm y le k tu ry podstaw ow ej (Mal-

8a Zob. M. G ł o w i ń s k i , „Cham", czyli pani Bovary nad brzegami Niemna.

W zbiorze: „Lalka" i inne (w druku).

(15)

wina, Imią róży). W ten sposób le k tu ra d ru g a p rze staje być jedynie p ro ­ cesem w p rz y ję ty m przez nas sensie, a więc zabiegiem podlegającym pew n em u algorytm ow i, a s ta je się także budow aniem system ów , jakim i są: h iera rc h ia podm iotów n a rra c y jn y c h , drzew o genealogiczne postaci,, d e n d ry t fa b u la rn y czy tab e la zm ienności sądów czytelniczych na te m a t b o h a te ra utw orów .

Opisane prow okacje czy zachęty do ponaw iania le k tu ry m iały głów ­ nie na celu uzyskanie lub odzyskanie o rie n tac ji czy telnik a w składnio­

w ych kom plikacjach tek stu , a z d ru g ie j stro n y — odbudow anie lub spraw dzenie ich w alorów sem an tyczn ych . W przypadkach, o k tó ry c h bę­

dzie m ow a obecnie, chodzi już nie o k o re k tu rę czy spraw dzenie tego, co przyniosła le k tu ra pierw sza, ale o stw orzenie now ej jakości św iata p rze d ­ staw ionego, do k tó re j ujęcia o d czytanie pierw sze było tylko przygoto­

w aniem . I tu p rzy d a tn e okażą się te ro zp atry w an e uprzednio rozróżnie­

nia pom iędzy le k tu rą pierw szą a dalszym i, k tó re dotyczą przedstaw io nych w tek sta ch procesów, a zarazem sp ra w y procesualności ich ujm ow ania.

M yślim y tu w pierw szej kolejności o w ielu p rzy p ad k ach dechronologi- zacji zdarzeń przed staw io n y ch w u tw o rac h n a rra c y jn y c h — operacji nisz­

czących ich procesualny c h a ra k te r. Ten zabieg, isto tn y dla pow ieściow ej retro sp ek cji, wiąże się — jak w iadom o — często z dążeniem do u k azania sposobu obecności zdarzeń m inionych w zasobach pam ięci, a także z fu n k cją m om entów osobliw ych, epifanicznych, w k tó ry c h dokonuje się skondensow ane odsłonięcie pokładów przeszłości. U kazane w p r o c e ­ s u a l n y sposób zdarzenia p re z e n tu ją się tu jed nak jako n i e - p r o c e - s y, jako m ozaiki zdarzeniow ych m om entów .

Je śli np. w relacji M arlow a w Lordzie Jim ie czytelnik nie jest w s ta ­ nie w pew nej fazie zrozum ieć sensu zachow ania i sy tu acji oficerów zbiegłych z „ P a tm y ” , to okoliczność ta odbiera całej serii pojedynczych zdarzeń c h a ra k te r procesów i jedynie u jrzen ie tego fra g m e n tu w k o n tek ś­

cie w ypadków , k tó re n a stą p iły później, może tu ta j procesualność zbudo­

wać 37. Ale procesualność ta zrek o n stru o w an a być m oże dopiero w lek ­ tu rz e niep ro cesu aln ej, pozw alającej na spojrzenie synoptyczne. A do tego konieczne jest pow tórne odczytanie tek stu.

A nalogiczna rela cja pierw szej i d ru g iej le k tu ry odnosi się do Prze­

m ia n y B utora, gdzie całość zdarzeń pow ieści przepuszczona jest przez f iltr trw ającego jedną noc przy p o m in an ia i p od dana tru d n o nieraz u ch w y tn y m czasowym przem ieszczeniom . Sp raw ia to, że w p ierw szej le k tu rz e te j powieści procesu aln ie rozw ija się to, co nie jest procesem , tylko chaotyczną m ozaiką. W d ru g ie j lek tu rze n ato m iast czytelnik skon­

stru o w a ć może z ow ej m ozaiki now ą jakość, k tó rą stanow i uk ład proce­

su alny . Nie jest on wszakże m u d any w sposób procesualny, a może być jed y n ie u jrz a n y w synchronii. Z tego w zględu powieść B uto ra zaliczyć

87 Sytuację tę om awia G u e r a r d (op. cit., s. 135—140).

(16)

m ożem y do d ru g iej spośród kategorii u tw o rów n a rracy jn y ch , jeśli dzie­

lim y je (co uczyniono poprzednio) biorąc pod uw agę relację le k tu ry pierw szej do le k tu r dalszych. Poniew aż jed n ak ak cen t końcow y pow ieści dokonuje tu zasadniczej zm iany sensu zdarzeń zaprezentow anych, n ie­

zbędne ok azu je się w now ej lek tu rze nie ty lko chronologiczne ich upo­

rządkow anie, ale rów nież obejrzenie poszczególnych faz u tw o ru w św ietle owego nowo pow stałego sensu.

O d w ro tn y niż w sy tu a c ji le k tu ry P rzem ia ny p rzy p ad ek p o w staw an ia w d rugim odczytaniu te k stu jakości now ej na tym polega, iż w m iejsce powieściowego procesu dostrzeżony być może w całościowym oglądzie tek stu , po rozpoznaniu różnych zachodzących w nim relacji, now y, n ie- procesu aln y układ. D zieje się ta k po zsynchronizow aniu tego, co w lek ­ tu rz e p ierw szej prezentow ało się jako proces, poprzez um ieszczenie se rii pow ieściow ych zdarzeń w obręb ie spostrzeg ania jakb y synoptycznego,, w ra m a c h — u żyjm y te rm in u B ergsona i In g ard ena — „żyw ej p am ięci”.

P ew ne sugestie w k ie ru n k u obejm ow ania te k stu jednym spojrzeniem dostrzec m ożna już w n iek tó ry ch żarto b liw y ch w skazów kach n a rra to r- skich, dorad zający ch czytelnikow i w ybieganie ku dalszym ciągom te k s tu (naw et z podaniem nu m eró w stronic), jakie spotkać m ożna w Tristram ie S h a n d y lub w pow ieści K lem en sa B re n ta n y — Godwi. S kąd inąd sugestię tak ą (ale w y n ik ającą z in te n c ji u łatw ie n ia o rien tacji w kom pozycyjnych zaw iłościach u tw o ru ) stanow ią ch arak te ry sty c z n e dla powieści b aro ko ­ w ych i se n ty m e n ta ln y c h szczegółowe spisy rzeczy lub odau torsk ie stre sz ­ czenia, tak ie np. jak to, k tó ry m zaop atrzy ł F a u lk n e r powieść A bsalom ieT Absalomie...

Ta właściwość n iek tó ry ch pow ieści pokazana tu będzie n a p rz y k ła ­ dzie u tw o ru trad ycy jnego , jak im jest Czarodziejska góra T hom asa M an­

na. Zachęca do tego choćby często cytow ana przedm ow a au to ra do tego u tw oru . C zytam y w niej:

Skoro ktoś dobrnął do końca Czarodziejskiej góry, radzę ją przeczytać jeszcze raz. (...] P ow ieść zaw sze była dla m nie sym fonią, dziełem kontrapunk- tycznym, tkaniną tem atów, w której idee grają rolę m otyw ów muzycznych. [...}

M uzyczno-ideowy kom pleks powiązań, który ta powieść stanowi, m ożna bo­

w iem dopiero w tedy ogarnąć w łaściw ie i rozsmakować się w nim, kiedy się już zna jej tem atykę i um ie zinterpretow ać sym boliczne aluzje tekstu, sięga­

jące nie tylko wstecz, ale i naprzód 88.

To o sta tn ie sform ułow anie m ów i o potrzebie dostrzegania w tekście Czarodziejskiej góry d w u k ieru n k o w y ch pow iązań poszczególnych faz — z fazam i poprzednim i i n a s tę p n y m i39. Z adanie to jest, rzecz jasna, m ożli-

88 Th. M a n n , W stęp do „Czarodziejskiej góry” dla stu dentó w U niw ersytetu Princetown. W: Eseje. W arszawa 1954, s. 391 (tłum. T. i E. N a g a n o w s c y ) .

89 O powiązaniach tem atycznych w Czarodziejskiej górze zob. P. E g r i, „Cza­

rodziejska góra” — „Ulisses”. Przełożyła M. B o d u s z y ń s k a - B o r o w i k o w a . W antologii: Tomasz Mann w oczach k r y ty k i współczesnej. Wyboru dokonał A. R o ­ g a l s k i . Warszawa 1975, s. 164—166.

(17)

w e do spełnienia dopiero w pon ow n ym odczy tan iu, w zw iązku z czym już sam p o stu la t M anna, by „sym boliczne alu zje te k s tu ” in te rp re to w a ć dw ukierunkow o, jest rów noznaczny z zasadą p o w tarzan ia le k tu ry . A lu zje m uzykologiczne zaw arte w cyto w an ej przedm ow ie każą przypuszczać, że postulow ane odczytanie Czarodziejskiej g ó ry polegałoby na w p isaniu p o ­ w ieści np. w ra m y fo rm y sonatow ej. Sądzić by m ożna, że w y stę p u ją w niej dw a tem aty : choroby i m iłości, in icjow ane w prow adzeniem po ­ staci H ansa C astorpa i K laudii C h au ch at, podlegające później w ie lo ra ­ kim przetw orzeniom . Być może, o sta tn i rozdział tom u 1, z a ty tu ło w an y Noc Walpurgii, stanow iłby rep ry zę w iążącą oba tem aty . Tom 2 o p eru je w zasadzie ty m i sam ym i, lecz zm odyfikow anym i tem atam i — p rzeciw ­ staw ieniem cielesności i duchow ości — p rz y czym zm ieniona zostaje jak b y in stru m e n ta c ja: w m iejsce k o n ta k tó w ero ty czn y ch H ansa i K lau d ii p o jaw iają się intelek tu alisty czn e d y sk u sje S ettem b rin iego i N ap hty. N ie­

zależnie od ew entualności rozpoznania w pow ieści M anna fo rm y so n a­

tow ej, dostrzec w niej m ożna takie leitm o tiv y , jak: p ow tarzające się r y ­ tu a ły życia w Berghofie, m o ty w Hippego, a przede w szystkim opisy ko­

le jn y c h um ierań: Joachim a, P e e p e rk o rn a i N aphty. J e s t rzeczą oczy­

w istą, że całość naszkicow anych tu re la c ji „m uzycznych” (a w istocie jest ich w powieści dużo więcej) d o strzeg aln a jest dopiero p rzy d ru g ie j lek tu rze , um ożliw iającej d w u k ierun k o w e odnoszenie elem entów tek stu , ogólnie zaś m ówiąc, sw obodne p o ru szan ie się po jego całości dla odszu­

k iw a n ia — m etodą prób i błędów — zależności w łaściw ych. E fek tem stać się może uzyskanie n a m ate ria le ro zw ijający ch się i d an ych proce- su aln ie zdarzeń — i w ich m iejsce — „ tk a n in y tem atów , w k tó re j idee g ra ją rolę m otyw ów m uzycznych” 40, u o b ecniającej się synoptycznie w żyw ej pam ięci. Tak więc o ile p ierw sza le k tu ra Czarodziejskiej góry prezen to w ała w sposób p r o c e s u a l n y pew ien p r o c e s (jak w w ięk ­ szości powieści trad y cy jnych ), to le k tu ra d ru g a r o z k ł a d a p rze d czy­

teln ik iem pew ien n i e - p r o c e s , p ew n ą „ tk a n in ę id ei”. Pozw ala to za­

liczyć powieść M anna do trzeciej spośród kateg orii u tw orów n a rra c y j­

nych, w yróżnionych ze w zględu na rela cję ich pierw szej le k tu ry w obec le k tu r dalszych.

O m ówione sytuacje, w k tó ry c h le k tu ra w ielo k ro tn a sta je się po trzeb ­ na lub pożądana, b y ły stosunkow o pro ste, poniew aż stan o w iły odpow ied­

niki pew nych o kreślonych s tru k tu r. T akich jak: zestaw ianie w jed n ym u tw o rze w arian tó w o sprzecznej sem anty ce, w p row adzanie (zw ykle w za­

kończeniu) elem entów p o stu lu jący ch zdecydow aną re in te rp re ta c ję całości, w p la ta n ie w tek st sieci relacji tru d n o u ch w y tn y ch p rz y p ierw szym k o n ­ takcie. K ażde z ty ch zjaw isk sta ra liśm y się pokazać z osobna, n a specy-

p rZy analizie m uzyczności Czarodziejskiej góry przydatne są spostrzeżenia

E. W i e g a n d t z pracy Problem tzw . muzyczn ości prozy p ow ieśc iow e j X X w.

W zbiorze: Pogranicza i korespondencje sztuk. W rocław 1980, s. 106—109. Zob.

też V. Ż m e g a ć, Die Musik im Schaffen Thomas Manns. Zagreb 1959.

(18)

ficznym m ateriale. R zeczyw iste u k ład y i relacje, k tóre w y stęp u ją w now ­ szej powieści, zespalają owe w yodrębnione tu sy tu a c je p o stu lujące w ie- lolekturow ość, dorzucając jeszcze u w aru n k o w an ia dotychczas nie om a­

wiane.

R ozw ażm y tu ta j le k tu ry Gór nad C za rn y m M orzem W ilhelm a M acha jako powieści, k tó re j w ielo k ro tn e odczytyw anie w ynika ze szczególnie różnoro dn y ch przesłanek i daje specyficzne rez u lta ty . Góry nad Czar­

n y m M orzem są powieścią, w k tó re j szereg zdarzeń u kazanych jako ak­

tu a ln e sp lata się w zaw iły ciąg z szeregiem zdarzeń danych w re tro - spekcji. W obu szeregach — ale szczególnie w drugim — zachodzi p rzy tym daleko idące rozbicie ko h eren cji elem entów tek stu , głównie zaś n a ­ tu ra ln e j czy d o m niem anej kolejności zdarzeń, oraz w y stęp uje ten d en cja zarów no do w ielokrotnego (ale zaw ierającego sprzeczności) p o w tarzan ia pew nych inform acji, jak i do podaw ania inform acji niepełnych, a lu z y j­

nych, zaw arty ch np. w n iejasn y ch w y rażen iach okazjonalnych.

T ru dno m ówić w odniesieniu do te j powieści o jakim ś celow ym zhie­

rarchizo w an iu zaprezen tow any ch elem entów o raz o jasnym w yznaczeniu gran ic jej św iata. In fo rm acje podaw ane m im ochodem okazują się w toku te k stu doniosłe, a postaci i zdarzenia, k tó ry m pośw ięca się w iele uwagi, k tó re zdają się dotyczyć c e n tra ln y c h sp raw powieści, wiodą jakb y w śle­

pe uliczki, przynoszą boczne i nieistotn e rozgałęzienia akcji. R elacja m iędzy podm iotem c e n traln y m u tw o ru a jego p rzedstaw ionym n a rr a ­ torem rodzi się w toku te k s tu i ulega nieu stan n y m m odyfikacjom . Rzec m ożna, że w tej re tro sp e k c y jn e j powieści p a n u je podw ójna nieokreślo­

ność. J e s t to bowiem — w p rzeciw ieństw ie np. do powieści k ry m in a l­

n ej — utw ó r, w k tó ry m p y t a n i a w yznaczające jego tok fa b u la rn y nie są n a w stępie określone, lecz form ułow ane są stopniowo, drogą an­

tycypacji. Z drugiej stro n y , Góry nad C za rn y m M orzem stanow ią próbę re k o n stru k c ji św iata, w którego budow ę została a priori w pisana w ielo­

stro n n a nieokreśloność. J e s t to nieokreśloność nie pozw alająca dokładnie w yznaczyć ani k ręgu w ażn y ch fab u la rn ie postaci, ani zespołu w y darzeń n a jb a rd zie j doniosłych i ich faktycznego przebiegu, ani n aw et podm iotu opow iadającego. U tw ór M acha zaprezentow ać m a bow iem siebie jako powieść w yjątkow ą. G dy p rze c ię tn a powieść — nie tylko tra d y c y jn a — usiłu je przedstaw ić jakieś un iw ersu m z różnym i w łaściw ym i m u re la ­ cjam i, dokonując w tym celu ko n w en cjo n aln y ch cięć, uproszczeń, usen- sow nień na m ateriale św iata nieskończenie złożonego i pozbawionego sensu — Góry nad C z a r n y m M o rze m u ch y lają się od tego ro d zaju „n ie­

w y k o n a ln y c h ” zadań i p o dd ają je m etapow ieściow ej k r y ty c e 41.

N iem niej powieść tak zbudow ana i p roponująca tak niew iele roz­

strzy g n ięć p row okuje jak b y dalsze lek tu ry , i to z w ielorakich przyczyn.

Λ1 W iększość refleksji tego rodzaju znajduje się w dedykowanym J. Iw aszkie­

w iczow i i J. Andrzejewskiem u fragm encie Gór nad Czarnym Morzem (Warszawa 1961) zatytułowanym Xander (s. 72—75).

11 — P a m ię t n ik L ite r a c k i 1990, z. 4

(19)

M ają one doprow adzić do dokonania w ram ach te k stu niem al w szyst­

kiego: określenia g ran ic p ersonalnych św iata przedstaw ionego i w łaści­

w e j m u h iera rc h ii ważności, w yelim inow ania osób i epizodów n ieisto t­

nych, a przyznania znaczenia elem entom w lek tu rze pierw szej często nie docenianym . W iąże się to z porządkow aniem chronologicznym fra g m en ­ tów tek stu i w ybieraniem spośród ró żnych w ersji zdarzeń, zw łaszcza dan ych w retro sp ek ty w ie, w a ria n tu n a jb a rd zie j w iarygodnego i n a jb a r­

dziej koherentn eg o z innym i, z odszukiw aniem w reszcie zasady k ie ru ­ jącej w yborem — w ram ach p o ten cjaln ie obecnego w pow ieści św iata — tego w łaśnie ciągu zdarzeń. Ż adne jed n ak z ty ch zadań nie może być w pełn i zrealizow ane. F a k tem jest p rzy tym , że dalsze le k tu ry spro w a­

dzać się tu m uszą do nieustannego, n ielinearnego k rążen ia po tekście w celu korygow ania ważności ró żnych jego elem entów , porów n yw an ia różnorodnych w ersji, dokonyw ania prób elim inow ania m arg in aln y ch składników akcji. J e s t to czynność w w ysokim sto p n iu polegająca n a dw ukierunkow ości in te rp re ta c ji, a zwłaszcza na oglądaniu frag m en tó w zrazu nie docenianych — czy p rzecenianych — z a sp ek tu całości. G ru n ­ tow ne w ykonanie tak ich o p eracji prow adzić by mogło do zlikw idow ania w utw orze w szelkich napięć procesu aln y ch i do u jęc ia go w żyw ej p a ­ m ięci jako uk ład u zsynchronizow anego. Ale ze w zględu na w ieloznacz­

ność dzieła czynności tak ie prow adzą jedynie do uśw iadom ienia go sobie jako szeregu rów noległych w ersji, szeregu wszakże, k tó ry nie stw a rz a w y razistej, d y sju n k ty w n e j polisem ii, lecz raczej znaczeniow ą dysem i- nację.

N aw iązując do kateg o ry zacji utw o rów n a rra c y jn y c h dokonanej ze w zględu na stosunek do le k tu ry pierw szej, do le k tu r dalszych, n ależa­

łoby zaliczyć Góry nad C z a r n y m M o rzem do gru p y czw artej. O ile bo­

w iem w pierw szej le k tu rz e pow ieści M acha m am y do czynienia z od­

b ie ra n y m procesualnie, ale w istocie n ieprocesualnym chaosem in fo r­

m acji, to sy tu a c ja odpow iadająca lek tu ro m dalszym (nieprocesualnym ) polega na tym , iż ow a p ierw o tn a nieprocesualność św iata powieści nie przekształca się w proces i p rez e n tu je się jako n ieprocesu alny szereg układów fak u ltaty w n y ch . Tego ro d zaju w idzenie sy noptyczne jako w y ­ nik le k tu r ponaw ianych k o n tra stu je n iew ątpliw ie z efek tam i pow tórnych odczytyw ań P rzem iany B utora.

R e z u lta ty ponaw ian y ch le k tu r książki M acha, k tó re z p u n k tu w idze­

nia poszukiw ań k o h eren cji i jednoznaczności określane być m ogą jako in te rp re ta c y jn e niepow odzenia, zdają się w zam ian daw ać inne zupełnie e fe k ty czytelnicze. L e k tu ry tak ie bowiem , staw iając czyteln ika w sy ­ tu ac ji odczucia niespójności tek stu , zaw ieszenia pom iędzy jego ró żn y ­ m i — często tru d n y m i do rozdzielenia — in te rp re ta c ja m i znaczeniow y­

m i i sk łaniając go zarazem do podejm ow ania prób elim inacji elem entów s tru k tu ra ln ie zbędnych i osiągnięcia tą drogą zhierarchizo w ania św iata powieści, prow adzić mogą — parad o k saln ie — w łaśnie do skupienia u w a ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Po pierwsze, „uniwersalność” i „odwiecz- ność” tego doświadczenia przekłada się na ilość utworów, co z kolei rzutuje na kształt tradycji literackiej, z którą

Baudrillard, Dlaczego wszystko jeszcze nie zniknęło?, tłum.. Bauman, Life

Kontrasty pojawiają się choćby wówczas, gdy miłość objawia zaborcze oblicze, zatem śpiewający słowik sąsiadować może z jadowitym wężem, lwicą, sępem, ze żmiją,

Czytanie nie jest też do końca aktem wzywającym do tego, aby pod powierzchnią mowy potocznej, pod książką przy- należącą do wszystkich, odsłoniło się wyjątkowe dzieło, które

Polecamy również gorąco książkę Józefa Hurwica Uczeni też ludzie (PAU, Komisja Historii Nauki... F OTON 93, Lato 2006

kiedy darnton tropi wizje i realia świata zamknięte w formach narracyjnych, Banaszkiewicz, twierdząc, że dostęp do tego, co faktycznie się wydarzyło, jest niemożliwy, mówi

Niezwykły zapis doświadczenia lektury, jaki wyczytać może- my z kart jego książki był – znów – zapisem indywidualnego doświadczenia samego jej autora –

choć dwustopniowy (a nawet trójstopnio- wy) tryb studiów oraz pojawienie się nowych możliwości pozyskiwania wiedzy (informacji) przez słuchaczy wpłynęły niewątpliwie na