• Nie Znaleziono Wyników

Odpowiedzialność za środowisko przyrodnicze w świetle ewolucji

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Odpowiedzialność za środowisko przyrodnicze w świetle ewolucji"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Anna Marek-Bieniasz

Odpowiedzialność za środowisko

przyrodnicze w świetle ewolucji

Studia Philosophiae Christianae 34/1, 108-111

(2)

rodzi i uzasadnia przekonanie, iż ich uzależnienie od przyrody nie jest zawinione przez przyrodę; że pobudza i syci ich marzenia o zapanowaniu nad mocą i potęgą natury. Jednak nie m ają jej wtedy, kiedy sądzą, że z powodu tych przyczyn członkowie owej grupy zapragnęli zostać bezwzględny­ mi panami i łupieżcami natury, kiedy pom ijają presję targającego tą grupą resentymentu.

7. K O N K LU ZJA

Przedstawione analizy potw ierdzają konieczność szukania źródeł w spółczesnego kryzysu eko­ logicznego pośród tych starożytnych mitów, teorii filozoficznych różnych okresów i składników religijnej tradycji judeochrześcijańskiej, z których wyłoniła się współczesna kultura światowa jak o kultura m ająca duchowe centrum w Europie. Jednak przestrzegają przed oskarżaniem ich o zbrodnię przeciwko przyrodzie. Pokazują, że za skandalicznym stosunkiem współczesnego człow ieka do jego przyrodniczego otoczenia kryje się resentyment określonej grupy społecznej, że za uniwersum współczesnych wartości niezdolnych do ochrony przyrody i do nawiązania part­ nerskiego stosunku człowieka z przyrodą stoi określona sytuacja życiow a przekazywana z pokolenia na pokolenie w łonie części europejskiego społeczeństwa. D ow odzą, że zawierają w sobie pewien niebezpieczny dla przyrody ładunek ideowy, jakąś dozę niekorzystnych dla dobra natury przekonań, ale w foim ie potencjalnej. To znaczy, dowodzą, że impuls m usiał przyjść z zewnątrz, aby te wszystkie niebezpieczne potencje mogły się zaktualizować, i zacząć działać.

Rola greckiego mitu, filozofii i religijnej tradycji judeochrześcijańskiej w procesie genezy współ­ czesnego kryzysu ekologicznego nie polega na spowodowaniu samego tego kryzysu, co nie znaczy, że jest nieważna. Rola ta jest dwojaka. Po pierwsze - i to najważniejsze - polega na stworzeniu sytu­ acji „zagrożenia resentymentem”, który w określonych warunkach doprowadził do tego kryzysu. Aby jednak tak się stało zupełnie inne i od tych niezależne determinanty musiały najpierw przesą­ dzić o tym, że w społeczeństwie doszła do głosu i przejęła przewodnictwo w kulturze i ukształto­ w ała obowiązujące w niej reguły dyskursu ta grupa społeczna, w której resentyment wobec przyro­ dy narastał i nabrzmiewał przez całe pokolenia, długo nie mogąc znaleźć dla siebie ujścia. Po drugie, określone mity, koncepcje filozoficzne i wątki tradycji religijnej pełnią tę rolę jako składniki współ­ czesnej świadomości społecznej, dostarczające uzasadnienia i legitymizacji obecnego, od­ powiedzialnego za kryzys ekologiczny, stosunku człowieka do przyrody, ale tylko i wyłącznie jako składniki aktualnego dyskursu, nie zaś jako jego źródło. Można o nich powiedzieć, że spotkał je ten sam los, co marmurowe świątynie i pałace starożytnego Rzymu, z których późniejsze czasy uczyniły tani surowiec do uzyskiwania wapna do wznoszenia prymitywnych zabudowań. Innymi słowy, zostały odarte ze swojego właściwego, pierwotnego znaczenia, potraktowano je jako łatwo dostęp­ ny materiał, surowiec zdatny do realizacji zgoła innych celów, niż te, którym miały służyć. Są częś­ cią współczesnej świadomości społecznej, współkształtują przesłanki i uwarunkowania aktualnego kryzysu ekologicznego, ale jako składniki nowego, ukształtowanego przez resentyment określonej grupy społecznej dyskursu, po uprzednim wyrwaniu z kontekstu, w którym umieścili je ich twórcy.

A N N A M A R EK -B IEN IA SZ

ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA ŚRODOWISKO PRZYRODNICZE W ŚWIETLE EWOLUCJI

Ew olucja Ziem i je st częścią ew olucji w szechśw iata. Podobnie ew olucja człow ieka je s t częś­ cią ew olucji życia na naszej planecie. Teoria w ielkiego wybuchu sugeruje, iż K osm os pow stał na jeg o skutek około 20 m ld lat temu. W tedy to w łaśnie rozpoczęła się ew olucja w szechśw ia­ ta, która doprow adziła, postępując nieprzerw anie, do jego dzisiejszego obrazu. B ez względu na to jaki był początek K osm osu i kto lub co było jego spraw cą (przypadek, W spaniały Z egarm istrz, B óg), przekształcenia dokonujące się (lub dokonyw ane) w je g o obrębie doprow adziły do pow stania naszego U kładu Słonecznego, w tym Ziemi.

W ielość „odm ian” kosm ologii we w spółczesnej nauce je st w ynikiem podejm ow anych, zaw sze w dużej części spekulatyw nych, prób w yjaśnienia pochodzenia w szechśw iata (i innych kosm ologicznych problem ów ). Jednak w iększość z nich opiera się na idei ew olucji jak o proce­ su stale obecnego w całym w szechśw iecie i determ inującego jeg o dzieje.

(3)

Założenie, iż tylko przez ewolucję można wyjaśnić pochodzenie wszechświata, jego strukturę oraz zrozumieć ukryty w nim sens, przyjął znany filozof Teilhard de Chardin1. Człowiek jest dla niego zwieńczeniem ewolucji, jednocześnie pozostając etapem przejściowym do wyższych stanów świadomości. Wizja ta została częściowo przejęta przez H. Skolimowskiego2, który wywodzi z niej swoją eko-kosmologię3. Jednak dla Skolimowskiego narastanie złożoności zmierza do ciągłego uwrażliwiania się człowieka (do nowej wrażliwości), zaś dla Teilharda de Chardin polega ono na powstawaniu nowych warstw świadomości. Do bardziej ogólnych, lecz o zasadniczym znaczeniu, wspólnych założeń obu koncepcji należy przeświadczenie o jedności człowieka ze wszechświatem.

Teilhardow ska ew olucja św iadom ości ma swój odpow iednik w eko-kosm ologii, w teorii um ysłu uczestniczącego4. Ew olucja jako proces staw ania się poprzez narastanie świadomości m oże być, w edług tej teorii, zrozum iana tylko przez kryjący się w jej kolejnych warstwach um ysł uczestniczący.

W ten sposób dotarliśm y do pierw szego związku odpow iedzialności z ew olucją - człow iek jako byt zdolny do św iadom ego tw orzenia (lub świadomej rezygnacji z niego) je st za swoje tw orzenie odpow iedzialny (lub za w ynikające z wyboru nie-tw orzenie). R ealizacja lub rezy­ gnacja z realizacji wartości, szczególnie w artości tw orzonych, m usi być odpow iedzialna. U zasadnieniem uznania człow ieka jako bytu odpow iedzialnego je st więc:

1. jego zdolność do tw orzenia,

2. św iadom ość sw ego tw órczego charakteru. Zdolność człow ieka do tw orzenia zaw iera w sobie:

1. możliw ość tw orzenia w św iecie zupełnie now ych, nie istniejących wcześniej rzeczy, 2. możliw ość m niej lub bardziej sw obodnego przekształcania obrazu św iata zastanego. Trudno jednoznacznie pow iedzieć na kim ciąży w iększa odpow iedzialność - na twórcy, czy na użytkowniku. E w olucja spraw iła, iż człow iek odgryw a obie z tych ról, je st więc dw ukrotnie odpow iedzialny - gdy tw orzy i gdy korzysta z tego co, ju ż stw orzone. Pow oduje to m ożliwość kontroli twórcy przez użytkow nika i użytkow nika przez twórcę.

H olistyczna wizja świata, w której człow iek je st tylko jednym z elem entów „niepodzielnej” całości, im plikuje odpow iednie spojrzenie na odpow iedzialność. Jej przedm iotem byłaby w łaśnie ow a całość. W szelkie ograniczenia przedm iotu odpow iedzialności (np. tylko do ludzi) byłyby w tym ujęciu nieuzasadnione. Jeśli więc jesteśm y odpow iedzialnym i bytam i, to poprzez odpow iedzialność w chodzim y w relację z w szystkim , co poza nami. T roska o jeden elem ent biosfery staje się troską o całą biosferę. W ten sposób, będąc jednym z osiągnięć ewolucji, człow iek stał się w jakiejś m ierze odpow iedzialny za w szystkie jej wytwory.

Jedną z ciekaw szych holistycznych w izji ew oluującego w szechśw iata przedstaw ił David Bohm. W szechśw iat jest dla niego niepodzielną całością, w której brak odrębnych i niezależ­ nych elementów. W szystko z czego się składa je st jakby w spólnotą cząstek posiadających w za­ jem n ą św iadom ość o swojej obecności. N ieustanny rozwój w szechśw iata dokonuje się na zasadzie przechodzenia od porządku ukrytego do porządku jaw nego.

Implikacje, jak ie koncepcja ta m oże mieć dla rozum ienia człow ieka jak o bytu odpow iedzial­ nego, są jednoznaczne. Na pew nym etapie ewolucji pojaw ia się w pisany w kosm iczny porządek człow iek, m ający św iadom ość w spólnoty losów w łasnych z losam i planety, na której żyje i z losami całego wszechśw iata. Jaw ny porządek musi być porządkiem uśw iadom ionym i akcep­ towanym. Istotą zdolną do zrozum ienia dziejów w szechśw iata i do ich akceptacji związanej z m ożliw ością wzięcia za nie odpow iedzialności jest w łaśnie człow iek.

Jeśli przyjąć, iż najważniejszym celem ewolucji jest dalsze jej trwanie, a innymi słowy - ciągły rozwój, należałoby uznać człow ieka w połow ie za zw ieńczenie ewolucji, lecz nie ostate­ czne, w połow ie za „narzędzie” służące do osiągnięcia dalej w ysuniętych celów. K ażda pow ­ stająca form a byłaby więc pew nym teleologicznym etapem ewolucji: osiągnięciem celu i „m oż­ liwością” osiągnięcia następnego. E w olucja byłaby więc sw oistym perpetuum m obile - proce­

1 Zob. Teilhard de Chardin, Fenom en człow ieka, przeł. K. W aloszczyk, W arszaw a 1993. 2 Por. K. W aloszczyk, Kryzys ekologiczny w św ietle ekofilozofii, Ł ódź 1996, 209. 2 H. Skolim owski, Filozofia żyjąca. E ko-filozofia ja k o drzewo życia , W arszaw a 1992, 18. 4 Tamże, 27.

(4)

sem sam onapędzającym się i być może nieskończonym . Człow iek jest jednak jej szczególnym w ytworem , a m ianowicie został tak wykształcony, że m oże wpływać na jej dalszy przebieg.

Ew olucja ukształtow ała nas jako byty św iadom e, w rażliw e i odpow iedzialne. Jeśli mamy d ziałać na jej korzyść m usim y być w łaśnie tacy. W ydaje się, że „plan ew olucyjny” nie mógłby zakładać pojaw ienia się bytu, który m iałby dokonujący się we w szechśw iecie rozwój unicest­ wić lub w poważnej m ierze ograniczyć. Jeśli m iałby pojaw ić się „drugi tw órca” (za niego w łaśnie uważamy człow ieka) m usiałby on przyczynić się do tym bujniejszego (m oże nawet szybszego) rozwoju wszechśw iata, czy jak iejś jego części. Dlatego też człow iek stal się bytem odpow iedzialnym , co uznajemy za kolejny zw iązek odpow iedzialności z ewolucją.

A naliza dziejów K osmosu m oże prow adzić do konstatacji, że w jednoznaczny sposób zm ierzały one do w ykształcenia naszego U kładu Słonecznego, Ziemi, życia na niej, a wreszcie i człow ieka. Teoretycznie Z iem ia nie musi być jed y n ą planetą we wszechśw iecie, na której życie, naw et to w znanej nam form ie, istnieje, istniało lub będzie kiedyś istnieć5. Jednak w arun­ ki sprzyjające pow staniu znanego nam życia są unikatowe. Zycie zaś, biorąc pod uwagę kos­ m iczną skalę czasu, pojaw iło się na naszej planecie tuż po jej zaistnieniu. M ożna więc pow iedzieć, że samo pow stanie Ziemi zdeterm inow ało fakt, że będzie to planeta „zam ieszkała” przez organizm y żyw e6. Takie ujęcie pow yższej kwestii m a oczyw iście charakter hipotetyczny i je st oparte na idei nieuchronności przejścia czegoś, co potencjalne w coś, co aktualne.

Interpretacja ew olucji w szechśw iata jako procesu posiadającego cele i „sensow nie” się real­ izującego prow adzi do uznania człow ieka za byt nieprzypadkowy. Być może czas i m iejsce je g o w ykształcenia się było mniej lub bardziej określone i w jak iś sposób zakodow ane przez ew olucję. Tak w łaśnie ujm ow any je st zw iązek losów ludzkich z dziejam i w szechśw iata w edług zasady antropicznej. Do jej istoty należy założenie, iż w szechśw iat jest tak skonstruow any, że m usiał w ykształcić inteligentne form y życia7. Przypuszcza się też, że w szechśw iat m usiał w pew ien sposób w iedzieć, że pojaw i się w nim człow iek8. W myśl tej zasady K osm os przygo­ tow yw ał się na przyjście Hom o sapiens znacznie w cześniej niż fakt ten nastąpił.

Tendencją i celem ew olucji m ogło w ięc być przygotow anie w arunków odpow iednich dla ludzkiej egzystencji. Z m iany jak ie nastąpiły w ziemskiej biosferze w trakcie jej ewolucji, um ożliw iły biologiczne życie człow ieka i innych gatunków o podobnych do niego w ym agani­ ach. Stąd też według eko-filozofii H. Skolim ow skiego wszechśw iat uw ażany je s t za dom dla rodzaju ludzkiego9. K oncepcja ta niesie dla człow ieka pew ne egzystencjalne konsekw encje, gdyż zakłada, że ponosi on odpow iedzialność za wszystko co go o tacza10. Przyjazny dom to m iejsce, o które trzeba dbać, by ciągle nadaw ało się do zam ieszkania.

Zasada antropiczna, dopóki sytuuje człow ieka na szczególnej - wyższej pozycji wśród tworów ewoluującej biosfery, ja k m oże budzić pewne zastrzeżenia. Pobrzmiewające w niej echo geocen- tryzmu - wszak to właśnie na Ziemi pojawił się człowiek - dawno ju ż straciło naukowe uzasad­ nienie. Proekologizm wym aga dziś bardziej holistycznego zaś mniej antropocentrycznego spo­ jrzenia na miejsce człowieka w przyrodzie. „Proekologiczna” kosmologia, wydaje się, nie pow in­ na uznawać Ziemi za bardziej uprzywilejowaną planetę lecz traktować ją jako jedno z tak samo cennych ciał kosmicznych. W myśl zasady - człowiek partnerem przyrody, Ziem ia partnerem w szechśw iata - hierarchizacja bytów przyrodniczych i bytów kosmicznych oparta o metaforę „drabiny” jest niedopuszczalna. Tezę „Ziem ia dom em człowieka” należałoby więc zastąpić inną,

5 O statnio prow adzone w K osm osie badania dow odzą, że na M arsie istniały kiedyś prym i­ tyw ne m ikroorganizm y, podobne do tych jak ie pojaw iy się na Ziemi w pierw szych etapach ew olucji zam ieszkujących ją form żywych. Potw ierdziło to wcześniejsze przypuszczenia, w ysunięte na podstaw ie badań m eteorytów, dotyczące takiej m ożliwości.

6 Jak pisze W. Sztum ski „Nie da się zaprzeczyć konieczności pojaw ienia się układów żywych na Ziem i w w yniku dążenia ew olucji ziemskiej do tworzenia układów mniej dyssypatyw nych”. Zob. Szkic prospektywny. (Ewolucja i m ożliw ość przetrw ania), Katowice 1996, 31.

7 J. D ębow ski, Filozoficzne źródła refleksji ekologicznej, Olsztyn 1996, 117. 8 Zob. K. W aloszczyk, dz. cyt., 208.

9 H. Skolim ow ski, d z cyt., 25. 10 Zob. tamże, 25.

(5)

bardziej etyczną i zorientowaną nie tylko na środowisko życia, lecz także na znajdujące się w nim życie, a mianowicie „Ziemia wspólnym dom em wszystkich zamieszkujących ją istot”.

Zasada antropiczna zyskuje jednak uzasadnienie poprzez kategorię odpowiedzialności. Zdolność do ponoszenia odpow iedzialności przez człow ieka czyni go kimś odm iennym , niespotykanym - być może w całym wszechśw iecie. Z tego też względu nie jesteśm y już „czym ś” , co możnaby zrów nyw ać z innymi gatunkami zam ieszkującym i Ziem ię lecz „kim ś” , kto „m oże więcej” dzięki swej moralnej konstytucji. Człow iek je st jedynym odpow iedzialnym bytem zasiedlającym Ziem ię i tylko on m oże spow odować, iż nadal będzie ona ostoją i schro­ nieniem dla niego i pozostałych gatunków biologicznych.

Jedną z wersji zasady antropicznej, w której zawarty jest imperatyw odpowiedzialności odnaj­ dujemy w starotestamentowym opisie stworzenia świata i człowieka. Ziemia została stworzona dla człowieka i przed człowiekiem, któremu została następnie powierzona, stając się miejscem jego przebywania. Człowiek miał ją doglądać, uprawiać i czynić sobie poddaną. Nie był jednak pierw­ szym stworzeniem ją zamieszkującym, przeciwnie - przed nim pojawiły się na niej rośliny i zwie­ rzęta. Ziemia była więc przygotowana na przyjście człowieka, który z jej prochu - co wskazuje na jedność losów człowieka i Ziemi - został ukształtowany jako byt odpowiedzialny za środowisko, w którym będzie się realizował. Wydaje się, że odpowiedzialność ekologiczna jest pierwszą na jaką wskazuje Pismo Starego Testamentu. Jak pisze R. Dubos, słowa w nim zamieszczone są wczes­ nym przypomnieniem odpowiedzialności jaką ponosimy za środowisko naturalne.11

W św ietle etyki odpow iedzialności idea bezpieczeństw a ekologicznego12 zyskuje nowe praktyczne znaczenie. W spółczesny człow iek m oże radykalnie, w stosunkow o krótkim przedziale czasu, zm ienić w arunki ziem skiego bytow ania. Twórcze moce ewolucji zostały zw iększone m ożliw ościam i tw órczym i jednego z jej wytworów. Św iadom ość odpow iedzial­ ności i chęć w yw iązyw ania się z niej w ydają się być jedynym gw arantem właściw ego w yko­ rzystyw ania tkwiącej w nas mocy kształtującej obraz biosfery. Ziem ia „dom ” będzie dom em bezpiecznym jeśli odpow iedzialność ekologiczna nie będzie tą, od której się ucieka, lecz tą, do której się poczuw a i którą się podejm uje.

Ewolucja przypisała nam więc rolę twórcy, który wraz z nią kształtuje obraz ziemskiej biosfery. Zasięg ludzkich wpływów ciągle wzrasta stając się stopniowo pozaglobalnym. Wraz ze zwięk­ szaniem się mocy człowieka winna zyskiwać na znaczeniu odpowiedzialność, gdyż bez niej zamiast powierzonej nam roli kreatora zaczynamy odgrywać rolę destruktora otaczającego nas świata.

D A R IU SZ LISZEW SK I

ETYKA ŚRODOWISKOWA I JEJ DYLEMATY

1. CZYM JEST ETY K A ŚRODO W ISKOW A?

Przyjmuje się, że etyka środowiskowa (synonimicznie ekologiczna lub etyka otoczenia) w ykrystalizowała się jako nowa i autonomiczna tzn. świadoma swojej odmienności i samodziel­ ności dyscyplina badawcza na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, głównie w Sta­ nach Zjednoczonych i Niemczech.

Podkreślenie, że etyka środow iskow a jest now a i autonom iczna je s t istotne, bow iem w zna­ czeniu szerokim , „jak zauw aża H olm es R olston III w łaściw ie każda etyka je st w jakim ś sensie środow iskow a, gdyż zawsze m ożna w ykazać takie działania podm iotu (podm iotów ) w obec otaczającej przyrody, które nie są obojętne z m oralnego punktu w idzenia - wystarczy wskazać na przykład problem okrucieństw a w obec zwierząt, zatruw anie ściekam i źródeł wody pitnej

11 R. Dubos, Pochwala różnorodności, W arszawa 1986, 47.

12 Zob. L. Zacher, Globalne problem y współczesności. Interpretacje i przykłady, Lublin 1992, 133-136.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Model bazowy, wyznaczajÈcy zaleĝnoĂÊ miÚdzy wynikiem z tytuïu odsetek ab kwotÈ kredytów, dla którego wartoĂÊ kryterium informacyjnego AIC wyniosïa 2b110, po rozbudowie o

Przestrzeń jako warunek dla uczenia się i uczenia kogoś kontaktu nauczyciel – uczeń. Małgorzata Lewartowska-Zychowicz, Maria Szczepska-Pustkowska,

Sztuka w wielu perspektywach – od uczenia się sztuki po sztukę uczenia się… 17 jakości rozumianej jako pewnego rodzaju uniwersalny i poddający się poznaniu byt, który

Maj¹c na uwadze potrzebê dalszego rozwoju geotermii, prowadzenia nowych badañ geologicznych oraz wdra¿ania nowych technologii, na zamówienie Ministra Œrodowiska, ze œrodków

już sam sposób jego rozmnażania się je s t niezwykły, rozmnaża się bowiem stale i wyłącznie zapomocą partenogenezy (samca opisywanego owada dotychczas jeszcze

nia się całości przez własności i układ elementów, natomiast w przeciwieństwie do tych drugich głoszą, że „[...] charakterystyczne zachowanie się całości

Kierunki przemian wybranych form pokrycia terenu w latach 1985–2012. Kierunki zmian typów pokrycia terenu w granicach

Problem dezorganizacji przestrzeni wokół wielkich miast znajduje się w kręgu zain- teresowań geografów, urbanistów, przyrodników oraz innych grup interesariuszy w dys- kusji na