• Nie Znaleziono Wyników

Wieś, 1949.03.06.nr 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wieś, 1949.03.06.nr 10"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Stron 12 Cena 2 5 zł

Opta«* fyeynlfem .

T Y G O D N I K S P O Ł E C Z N O - L I T E R A C K I

Rok VI Ł ó d i, 6 m a rca 1949 r. N r 10 (189)

--- W

NUMERZE

---— --- m ię d z y in n ym i:

J . O zga M ic h a ls k i — W a lc z ą c y m (w ie rs z e ) K . S ła w iń s k i — L is t y ro z s trz e la n y c h J. B a c u le w s k i — E d u k a c ja p o z y ty w iz m u J. Cios — T r z y m e to d y m u z y k o lo g ii

K rz y s z to f S ła w iń s k i — O n ie d o m y ś la n y c h m y ś la c h (o C h o p in ie )

T . K u lis ie w ic z — Z te c z k i „ S z le m b a r k “ ( d r z e w o r y ty ) J. B ie n ie k — S łu ż b a B e jd u li

P . C z y ż o w a — D w a f i l m y o e m a n c y p a c ji k o b ie t Cz. W y c e c h — P r z e m ia n y s z k o ły p o d s ta w o w e j E . N iz iu r s k i — S y m p a tie d la A m e r y k i

A . K o w a ls k a — O p o w ie ś c i o d c in k o w e j E . M a rtu s z e w s k i — W r a j u g a n g s te ró w M . K o lib a — N o w y za cią g .

A

J

K a z i m ie r z Piwarski

K R Y Z Y S F R A N C U S K I

acąues D uclos, je d e n z p rz y w ó d c ó w k o m u n is tó w fra n c u s k ic h , n a p is a ł w n u m e rze s ty c z n io w y m m ie się czn ika

„D é m o c ra tie N o u v e lle “ : „ I m p e r ia li­

ści a m e ry k a ń s c y p ra g n ą trz y m a ć nasz k ra j s iln ą rę ką . C hcą m ieć do sw e j d y s p o z y c ji rz ą d y u le g łe , g o to w e do w y k o ­ n a n ia ic h d y re k ty w . A poczucie k la so w e b ie rze — u lu d z i k ie ru ją c y c h F ra n c ją — ta k dalece g ó rę nad poczuciem n a ro d o ­ w y m , że ich p ie rw s z ą tro s k ą je s t o k a z y ­ w a n ie sw ego odd a n ia i w ie rn o ś c i d la p a ­ n ó w spoza A t la n ty k u “ .

T a k a je s t s y tu a c ja w e F ra n c ji w k ilk a la t po w y z w o le n iu , po b o h a te rs k ie j epopei R uchu O poru, w k tó re j n a jw ię k s z ą ro lę o d e g ra li k o m u n iś c i, p rz o d u ją c y w w a lc e o w olność F ra n c ji i o d e m o kra cję . T a k a s y ­ tu a c ja m o g ła się w y tw o rz y ć z c h w ilą , k ie d y k o m u n is tó w o d s u n ię to od rz ą d ó w — na życzenie D e p a rta m e n tu S ta n u U S A . S ta ło się to , rzecz p ro sta , w b re w w o li pow ażnej części n a ro d u fra n c u s k ie g o — s k o ro p rz y w y b o ra c h do 30 proc. gło só w padało na lis t y k o m u n is ty c z n e , w b re w w o li znacznej w iększości k la s y ro b o tn i­

czej F ra n c ji — s k o ro 3/4 te jż e k la s y z n a j­

d u ją się w szeregach p a r t ii k o m u n is ty c z ­ nej.

B y ło to m o ż liw e jednak, ją k o ^s.t.èp-;w ,o w ytę żo n e j a k c ji, ja k ą poduma przeciw* k o ­ m u n is to m re a k c ja fra n c u s k a , g ru p u ją c a się oko ło swego „m ęża o p a trzn o ścio w e g o -' tle G a u lle ‘a, oraz w 'n a s tę p s tw ie z d ra d y s p ra w y d e m o k ra c ji i niezależności F ra n c ji, ja k ie j dopuściła się, „trz e c ia s iła “ : p r a w i­

co w i so cja liści spod znaku Leona B lu m a (C F IO )1 oraz ch rze ścija ń ska d e m o k ra c ja (M RP).

W czasie w o jn y postać de G a u lle ‘a s ta ­ ła się w oczach w ie lu F ra n c u z ó w s y m b o ­ le m id e i w a lk i n ie z ło m n e j z na je źdźca m i h itle ro w s k im i. De G a u lle p o zo w ał w ó w ­ czas na g e n e ra ła re p u b lik a ń s k ie g o , zapo­

w ia d a ł o d b u d o w ę n ie p o d le g łe j, d e m o k ra ­ ty c z n e j F r a n c ji — a rów n o cze śn ie p rz y ­ g o to w y w a ł sobie te re n pod p rz y s z łą d y k ­ ta tu rę . D obrze p rz e jrz a ł je g o is to tn e p la ­ n y F. D. R oosevelt, k t ó r y m ó w ił s w e m u s y n o w i E llio to w i: „D e G a u lle m a z a m ia r w p ro w a d z ić w e F ra n c ji rz ą d je d y n o w ła d ­ czy. N ie m ogę sobie w y o b ra z ić c zło w ie ka , k tó r y b y b u d z ił w e m n ie w ię kszą n ie ­ u fn o ść“ . W c h w ili je d n a k , k ie d y de G a u l­

le s ta n ą ł (w s ie rp n iu 1944 r.) na z ie m i w y z w o lo n e j F ra n c ji, n ie o d k ry w a ł jeszcze zrazu sw ych k a rt, u d a w a ł gotow ość do w s p ó łp ra c y z fra n c u s k ą d e m o k ra c ją . N ie b y ło p o w a żn ie jszych s p rz e c iw ó w , choć g e n e ra ł dość b e z c e re m o n ia ln ie n a rz u c ił się na szefa R ządu Tym czasow ego. S to p ­ n io w o je d n a k s ta je się w idoczne, że ce­

le m jego je s t u su n ięcie od w p ły w ó w K r a ­ jo w e j R a d y O p o ru , w k tó r e j c z y n n ik i d e m o k ra ty c z n e m a ją przew agę, że le k c e ­ w a ż y o p in ię p u b lic z n ą , że n ie chodzi m u w ca le o o d b u d o w ę d e m o k ra c ji, lecz że p la n u je w p ro w a d z e n ie syste m u p re z y d e n ­ ci a lnego (p rz y czym sam m y ś li o u ję c iu n a jw y ż s z e j w ła d z y w p a ń s tw ie ), że sta ra się o d w le c w y b o ry pow szechne do K o n ­ s ty tu a n ty . K ie d y zaś w k o ń c u doszło do w y b o ró w , k tó r e d a ły n a jw ię k s z ą lic z b ę m a n d a tó w k o m u n is to m a n ie co m n ie jszą p a rtio m M R P i S F IO , s ta je na czele rz ą d u je d n ości, w s k ła d k tó re g o w e s z li p rz e d ­ s ta w ic ie le ty c h ż e trz e c h s tro n n ic tw . N a ­ le ż y dodać, iż k o m u n iś c i w y k a z a li po­

dówczas b a rd z o dużo d o b re j w o li, re z y ­ g n u ją c — w obec o p o ru de G a u lle ‘a — z z k lu c z o w y c h m in is te rs tw , b y le b y t y lk o n ie p rze d łu ża ć k ry z y s u p o lity c z n e g o i s k ie ­ ro w a ć w s z y s tk ie w y s iłk i n a ro d u do p ra ­ c y n a d d z ie łe m o d b u d o w y ; z a d o w o lili się 5 te k a m i w g a b ine cie , podczas g d y socja­

liś c i o tr z y m a li 8 te k a M R P 5 te k. Sze­

fem rządu został de G a u lle , ale ry c h ło okazało się, że n ie p o tr a fi u trz y m a ć się w r o li p re m ie ra rzą d u p a rla m e n ta rn e g o .

P o p a d łszy w s p o ry ta k ze Z g ro m a d ze ­ n ie m N a ro d o w y m (K o n s ty tu a n tą ) ja k i c z ło n k a m i g a b in e tu , p o d a ł się do d y ­ m is ji.

O ś w ia d c z y ł w ów czas z patosem : „ M o ja ro la je s t skończona. D e m o k ra c ja o d re sta u ­ ro w a n a , a życie F ra n c ji s ta ło się p ra w ie n o rm a ln e . N ie je s te m w ię c e j p o trz e b n y “ . J a k i b y ł w is to c ie b ila n s je g o p re m ie ­ rostw a? W ciągu 18 m ie się cy s w y c h rz ą ­ d ó w de G a u lle u c z y n ił w szystko , a b y w a d m in is tra c ji i a r m ii fra n c u s k ie j w z m o ­ cnić w p ły w y re a k c ji a osłabić znaczenie

d e m o k ra ty c z n y c h c z y n n ik ó w R uchu O po­

ru . T o le ro w a ł n ie słych a n e m a rn o tra w ­ s tw o grosza p u b liczn e g o i n a dużycia, po­

p e łn ia n e w o w y m czasie przez ró żn ych , d y g n ita rz y w o js k o w y c h i c y w iln y c h , po­

k ry w a n e przez m in is tró w - g a u llis tó w i so­

c ja lis tó w ; fa k t y te z o s ta ły o s ta tn io u ja w ­ nio n e w s p ra w o z d a n iu Iz b y K o n tr o li za okres od r. 1944 do r. 1946. U c h y la ł się od p rze p ro w a d z e n ia re fo rm gospodar­

czych i społecznych, ja k ic h d o m a g a ły się postępow e k o ła społeczeństwa. N astępnie odszedł, p o zo sta w ia ją c F ra n c ję w chaosie

gospodarczym , w tr u d n e j s y tu a c ji p o li­

ty c z n e j T o n ie p ra w d a , że u z n a w a ł swą ro lę za skończoną: u su n ą ł się, gdyż posta­

n o w ił w w y n io s ły m o dosobnieniu czekać na sw ą „w ie lk ą c h w ilę “ .

W ciągu r. 1946 system tr ó jp a r ty jn y p rz y n ió s ł F ra n c ji szereg nie zb ęd n ych re ­ fo r m gospodarczo-społecznych, polepsze­

n ie o g ó ln e j s y tu a c ji e k o n o m iczn e j i w z m o ­ c n ie n ie p o z y c ji na ze w n ą trz . W e w rz e ś n iu t. r. Z g ro m a d ze n ie N a ro d o w e u c h w a liło k o n s ty tu c ję , k ła d ą c fu n d a m e n ty pod ro z ­ w ó j I V R e p u b lik i. K o n s ty tu c ja b y ła w y ­ ra ze m k o m p ro m is u m ię d z y p a rtia m i le ­ w ic y i c e n tru m : n ie s tw o rz y ła — ja k te ­ go p ra g n ę ły c z y n n ik i postępow e — w ła ­ ś c iw y c h ra m d la u s tro ju d e m o k ra c ji lu ­ d o w e j, ale o tw ie ra ła d ro g i dalszej dem o­

k ra ty z a c ji, k tó r e je d n a k za m kn ę ła zdrada S F IO i re a k c y jn a p o lity k a b u rż u a z ji. W to k u p rz y g o to w a ń do k o n s ty tu c ji de G a u l­

le uznał, że zn o w u ż je s t F ra n c ji „p o trz e b ­ n y “ - W g ło ś n y m s w y m p rz e m ó w ie n iu w B a y e u x w y p o w ie d z ia ł się p rz e c iw k o p ro ­ je k to w i k o n s ty tu c ji, p rz e d s ta w io n e m u p rze z lew icę. W n a stę p n ych w y s tą p ie ­ n ia c h z a ją ł s ta n o w is k o zde cyd o w a n ie n e ­ g a ty w n e ró w n ie ż i wobec k o m p ro m is o w e ­ go p ro je k tu k o n s ty tu c ji, za k tó r y m opo­

w ie d z ia ła się w iększość Z g ro m a d ze n ia N arodow ego, k tó r y też u zy s k a ł w p le b i­

scycie a p ro b a tę n arodu.

De G a u lle z rz u c ił m askę. S ta ł się od ra zu „m ężem o p a trz n o ś c io w y m 1' ca łe j re ­ a k c ji fra n c u s k ie j. P o w o ła ) do życia p a r­

tię R P F (R assem blem ent du P eu p le Fram - ćais), w s k ła d k tó r e j w e s z ły re a k c y jn e e le m e n ty w sze lkie g o a u to ra m e n tu (ze s ta ­ now czą p rzew agą k a p ita lis tó w p rz e m y ­ s ło w y c h i fin a n s je ry ) — n ie w y łą c z a ją c d a w n y c h z w o le n n ik ó w re ż im u V ic h y . K o ­ ści zo sta ły rzucone. R eakcja fra n c u s k a o b nażyła sw e oblicze, u d z ie la ją c k re d y tu de G a u lle ‘o w i celem dopom ożenia m u do zdobycia w ła d z y , o b a le n ia r e p u b lik i, po­

d e p ta n ia d e m o k ra c ji.

Je dyną w ła ś c iw ą o d p o w ie d z ią na tę o fe n s y w ę re a k c ji m o g ła b y ć ty lk o m o b i­

liz a c ja s ił re p u b lik a ń s k ic h i d e m o k ra ty c z ­ n ych . Cóż się je d n a k stało? S o c ja l-re fo r- m iś c i spod z n a ku B lu m a , k tó r z y t r a c ili o p a rcie w k la s ie ro b o tn ic z e j i s ta w a li się coraz w ię c e j p a rtią m ieszczańską, p o p e ł­

n i l i ja w n ą zd ra d ę w obec k la s y ro b o tn ic z e j, w obec d e m o k ra c ji, w obec n a ro d u fra n c u ­ skiego. W rzą d zie s o c ja lis ty R a m a d ie ra zasiadało jeszcze w r. 1947 p ię c iu k o m u ­ n is tó w . N a polecenie a m e ry k a ń s k ie g o D e­

p a rta m e n tu S ta n u z o s ta li o n i z rz ą d u usu­

n ię c i! S o c ja l-re fo rm iś c i p o szli na k o n ­ cepcję „trz e c ie j s iły “ t j. na m o n to w a n ie w sp ó ln e g o fr o n tu z M R P o ra z b a n k ru ta ­ m i p o lity c z n y m i, w in o w a jc a m i u p a d k u I I I R e p u b lik i, te ra z je d n a k — w obec o tw ie - ra ją c e j się k o n iu n k tu r y — na n o w o w r a - c a ją c y m i na w id o w n ię życia p o lity c z n e g o ra d y k a ła m i. Z a d a n ie m o w e j „trz e c ie j s i­

ł y “ m ia ła b y ć rze ko m o w a lk a na d w a fr o n ty , a w ię c ta k z g a u llis ta m i ja k i k o ­ m u n is ta m i. W is to c ie „trz e c ia s iła 1' s ta ła się n a rzę d zie m w rę k u re a k c ji fr a n c u ­ s k ie j oraz im p e ria lis tó w a m e ry k a ń s k ic h . W pla n ach m o n o p o lis tó w i im p e ria lis tó w w yznaczano je j ro lę ściśle o k re ś lo n ą : cho­

d z iło o ro z b ic ie fr o n tu d e m o k ra ty c z n e g o w e F ra n c ji i o p rz y g o to w a n ie te re n u d la o b ję cia w ła d z y przez de G a u lle 'a .

N ie b a w e m ju ż ro z w ó j s y tu a c ji w y k a z a ł jasno, że „trz e c ia s iła “ je s t w is to c ie zu ­ pełną bezsiłą. R zą d y s o c ja lis ty R a m a d ie ra , chadeka Schum ana, „ r a d y k a łó w “ A . M a rie czy H . Q e u ille 'a s p o w o d o w a ły w z ro s t cha­

osu w e w n ę trzn e g o , znaczne pogorszenie s y tu a c ji gospodarczej, u za le żnie n ie p o li­

tyczn o -g o sp o d a rcze od U S A (w ra m a c h

„ p la n u M a rs h a lla “ ), fa k ty c z n ą u tra tę su w e ­ renności, u p adek znaczenia F ra n c ji na fo ­ ru m m ię d z y n a ro d o w y m , narzu ce n ie F ra n ­ c ji re z y g n a c ti z odszkodow ań w o je n n y c h

(ciąg dalszy na str. 3) M a u ric e T horez

W r o g o m l u d u P

N ie p rz y ja c ie le lu d u , sądząc, że mogą nas po staw ić w k ło p o tliw e j s y tu a c ji, zadają następujące p y ta n ie :

— CO B Y Ś C IE Z R O B IL I W W Y P A D K U , G D Y B Y A R M IA C Z E R ­ W O N A O K U P O W A Ł A P A R Y Ż ?

O TO N A S Z A O D P O W IE D Ź :

I. Z w ią z e k R adzie cki n ig d y n ie z n a jd o w a ł się i n ie może się z na­

leźć w p o z y c ji n a p a s tn ik a wobec ja k ie g o k o lw ie k k ra ju . Z n a tu ry rzeczy k r a j s o c ja liz m u n ie może p ro w a d z ić p o lity k i a g re s y w n e j i w o je n n e j, k tó ra je s t w ła ś c iw a m o ca rstw o m im p e ria lis ty c z n y m ...

A rm ia radziecka, a rm ia b o h a te rs k ic h ob roń ców S ta lin g ra d u nie zaa takow ała n ig d y żadnego n a rod u. W w a lce z N ie m c a m i h itle ro w s k im i od eg rała ona ch w a le b n ą ro lę o sw o b o d zicie lki n a ro d ó w , z y s k u ją c sobie za

to ic h g łę b o k ie uznanie.

I I . S ta n o w isko nasze o p ie ra się n a fa k ta c h , a nie na p rz y p u ­ szczeniach.

O becnie fa k ty są następujące:

C zyn na w sp ółp raca rzą d u fra n c u s k ie g o z ag resyw ną p o lity k ą im p e - łia lis tó w anglosaskich, obecność zagranicznego sztabu generalnego w F onta in e b le a u , p rze kszta łce nie naszego k r a ju i fra n c u s k ic h te r y to r ió w z a m o rs k ic h w bazy a g re s ji p rz e c iw k o ZSRR i k ra jo m d e m o k ra c ji lu d o w e j.

I I I . W obec postaw ionego na m p y ta n ia ośw iadczam y w y ra ź n ie , co następuje:

G d y b y w sp óln e w y s iłk i w s z y s tk ic h F ra n cu zó w d b a ły c h o w olność i p o k ó j n ie w y s ta rc z y ły d o tego, b y w p ro w a d z ić nasz k r a j z p o w ro te m do obozu d e m o k ra c ji i p o k o ju , g d y b y w k o n s e k w e n c ji na ród nasz został w c ią g n ię ty w b re w s w o je j w o li do w o jn y a n ty ra d z ie c k ie j i gd yb y w ty c h w a ru n k a c h A r m ia Radziecka, b ro n ią c s p ra w y na rod ów , s p ra w y s o c ja li­

zm u, zm uszona b y ła przepędzić ag reso rów aż do naszej zie m i — to czy p ra c u ją c y lu d fra n c u s k i m ó g łb y się in acze j zachow ać w stosu nku do A r m ii R a d zie ckie j, n iż pra cu ją ce lu d y P olski, R u m u n ii, Czechosłow acji i in n y c h k ra jó w ?

*) M a u ric e Thorez. S ekre tarz G e n e ra ln y K o m u n is ty c z n e j P a r tii F ra n c ji, w y p o w ie d z ia ł się na p le n u m K o m ite tu C e n tra ln e g o P a r tii w d n iu 23 lu te g o

pr

za pokojem i współpracą ze Zw iązkiem Radzieckim i k ra ja m i d e m o k ra c ji lu d o w e j oraz p rz e c iw k o podżegaczom w o jen nym .

(2)

S tr. 2

„W I E S" N r 10 (189)

M e tro m oskiew skie. F ra g m e n t p o m n ik a bia­

ło ru s k ic h p a rty z a n tó w . (Brąz).

Józef O zga M ichalski

NA LENINGRADZKIM MOŚCIE*1

Krzysztof Sław iński

LISTY ROZSTRZELANYCH'»

O

3 to lis ty ucze stn ikó w F rancu skie go JT \ R u ch u O p o ru — prze w a żnie k o m u n i­

stów — k tó re z d o ła li napisać do s w ych ro d z in , ojców , m atek, żon i dzieci na k r ó tk o prze d ro z s trz e la ­ niem . Pisane są p ro s ty m stylem , często u ry w a n y m , n ie s k ła d n y m ję zykiem . Są je d n a k b a rd z ie j w y m o w n e n iż b o h a te rs k i pa­

tos. T o są s ta n y lu d z i, k tó rz y o d d a li życie za niezależność sw ej O jczyzny. P a d li w w alce z w ro g ie m , po to, b y F ra n c ja b y ła wolną.

P osłuch ajcie co p is a li:

„P ra g n ą łb y m , a b y m o i p rz y ja c ie le w ie ­ d zieli, że zostałem w ie r n y id ea łom , ja k im s łu ż y łe m przez całe życie. N ie c h a j m o i zio m ­ k o w ie wiedzą, że p o tra fię um rzeć, aby żyła F rancja...

T e j nocy m y ś la łe m w ie le o m o im d ro g im p rz y ja c ie lu P aule V a illa n t-C o u tu rie r. M ia ł słuszność m ów iąc, że k o m u n iz m je s t m ło d o ­ ścią św iata, że to ru je drogę rozśpiew anem u J u tru .

I ja będę w ś ró d ty c h , k tó rz y to ru ją drogę

„ro z ś p ie w a n e m u J u t r u “ (z lis tu G a b rie la Pe- r i ) .

Czyż trzeba do bitn iejszeg o d o w o du p a trio ­ ty z m u i m iło ś c i O jczyzny? Czyż m ożna w go­

rę ts z y c h i b a rd z ie j p ro s ty c h sło w ach w y ra z ić w ia rę w w ie lk ą przyszłość swego narodu?

W ówczas, gd y g in ę li c i n a jle p s i sy n o w ie zie­

m i fra n c u s k ie j — F ra n c ja n ie is tn ia ła . K to p rz y c z y n ił się do je j k lę s k i? Ci, k tó r z y w t r ą ­ c ili k o m u n is tó w w po dziem ie dlatego ty lk o , że m ó w ili p ra w d ę i p ra g n ę li ocalenia F ra n c ji.

C i k tó rz y ... Czyż trzeba p rz y p o m in a ć h is to rię in tr y g i h is to rię , albo ściślej h is to rie , w ie lu k a p itu la c ji — prze d h itle r o w s k im w ro g ie m — i dzieje tego tragiczne go ro z b ro je n ia m o ra l­

nego, k tó re w k o n s e k w e n c ji p rz y n io s ło o k u ­ pację? A potem — ju ż w obec w ro g a — c i rze­

k o m i „ p a tr io c i“ z m ie n ili się w z w y k ły c h m ie ­ szczuchów. C ze kali w y b a w ie n ia z zew nątrz.

zany w a lk ą i śm iercią. A co je s t b a rd z ie j prze ko n u ją ce : czyn i śm ierć — czy słow a bez p o k ry c ia , k tó re d e k la m u ją m in is tro w ie fra n c u s k ie j b u rż u a z ji?

„M o je osta tn ie m y ś li są z W am i, T o w a rz y ­ sze w a lk i, z W am i, k tó rz y należycie do na­

szej w ie lk ie j P a rtii, ze w s z y s tk im i F ra n c u ­ zam i, k tó rz y koch ają O jczyznę, z b o h a te rs k im i b o jo w n ik a m i A r m ii C zerw onej i z je j w o ­ dzem, w ie lk im S taline m . U m ie ra m z w ia rą i prze kon aniem , że F ra n c ja zostanie w y z w o ­

lo na“ .

Te słow a pisane na k ilk a godzin przed ś m ie rcią świadczą o g łęb okim , n ie ro z e rw a l­

ny m , p ra w d z iw ie lu d z k im p rz y w ią z a n iu do na ro d u , k la s y i p a r tii, do ic h c ie rp ie ń i w a lk , do cod zie nnych bolączek i n le s tłu m io n e j na­

d z ie i w lepszą przyszłość.

„K o c h a n i Towarzysze, bądźcie sp o ko jn i, s p e łn iliś m y nasz ob ow iązek, n ie ż a łu je m y n i­

czego. B y liś m y d o b ry m i ż o łn ie rz a m i P a r t ii i F ra n c ji. N iech nasz p rz y k ła d nie id z ie na m arne. N ie ch ż y je F ra n c ja ! N ie c h nasza P a r­

tia zdobędzie sobie należne m ie jsce w lepszym u s tro ju , w k tó ry m lu d p ra c u ją c y będzie m ógł w y ra z ić sw ą w o lę “ (z lis tu Józefa Delobel).

Czy to nie je s t p a trio ty z m ?

A może „p a trio ty z m e m “ m a być to, co w ło ­ ż y ł w usta swego ba ha te ra M a lra u x , pisa rz i szef pro p a g a n d y de G au lle : „Sens życia.

C a łk o w ite posiadanie samego siebie. B ezgra­

niczne. A bso lu tn e. W yłączne (L a seule). W ie.

dzieć. N ie szukać, szukać ciągle id e i, zadań.

Po go dzinie nie czuję n ic z tego, co cią ży­

ło na m nie. Czy ro zu m ie cie m nie? N ie “ . To je s t b e łk o t czło w ie ka, k t ó r y nie w ie po co ż y ­ je. R oger G a ra u d y z a ty tu ło w a ł z b ió r essayów o fra n c u s k ie j lite ra tu rz e s c h y łk o w e j „U n e L itté ra tu r e de fossoyeurs“ (L ite ra tu ra gra b a ­ rzy).

„G ra b a rz e “ nie m a ją n ic wspólnego z pa­

trio ty z m e m ! S toją żołnierze na placu,

stoją spiżowi na murze, ram iona na tem blaku, oczy na śnieżnej chmurze.

W pow ietrzu w isi burza, N ew a od morza płynie, huczą fabryczne podwórza pieśń o Leninie.

Dalecy, bliscy i krew ni, z m a rli i ż y w i w tę noc k u li żelazo w odlewni w stalowy w ojenny głos.

Ten chór opuścił scenę;

w muzeum leningradzkim a rm aty drzem ią

na betonowej posadzce.

Samolot, k tó ry strącił

sto dwadzieścia maszyn niemieckich w isi u stropu

ja k orzeł w klatce.

Czołgi z,bryzgane k rw ią ludzi, któ rzy się b ili

ja k w ielb łądy zgarbione śpią snem zam arłych w pustyni.

— A w kołchozie, w fabryce, w świetlicy, w pionierskim domu i w szkole

słychać tętent konnicy;

k a w a le ria traktorzystów — w pole!

Ach! Ta ciężka husaria nasza —

to nie b itw a pod Cecorą, K ircholm em tu się lemiesz zamiast pałasza

nosi przed m arszałkiem polnym.

— A w id ow n ia w leningradzkim teatrze?

O! ta p atrzy za P ireneje;

m łodzi m arynarze klaszczą, aż k u rty n a , ja k żagiel się chwieje.

Jakąż dziw ną m uzyką dzwoni re w o lu c ji pieśń u d rzw i poety — tętent żelaznych koni

łan pszenicy ciągnie do m ety.

A w ta k im marszu i biegu, co dobre i piękne żyje, spod wody, lodu i śniegu P iko w ą Dam ę dobyłem.

K ie d y przez most p rzepływ am TK na lustrze czystego lodu

je j postać w ydobyw am ja k trębacz h e jn a ł na rogu.

A w te d y uśmiechnięty w zadymce śnieżnej po uszy prostuje się zaklęty,

spiżowy żołnierz wśród burzy.

W ysuw a lew ą nogę do marszu na now y most o k ro k go nie ubiegłem, o k ro k nie cofnął się on.

Leningrad 1948 listopad.

KAPITAN WOJNAR

Już bocian sfrunął ze stodoły i dzień o tw a rły skrzydła w rót, klekocą w w erble dwa anioły, czerwone dzioby grają z nut wojenną pobudkę drużynie, któ ra na sianie śpi

pod głową z karabinem zard zew iałym od k rw i.

W stajni zarżały konie, i bocian w zb ił się ja k sokół nad zielone lotniska błonie,

nad wysoką storczyka topól.

W stawać! T e j stodoły namiot rozbijem y po b itw ie do snu, kiedy księżyc sierpem na dobranoc tnie na odlew zboże na pniu.

K a p ita n skoczył na boisko;

zapole zaroiło się;

snopy we żniw a, na ściernisku, w iązane w pasie, głow y w górę;

stoją żołnierze na klepisku, niejeden ziewa, (gębę drze)

Co to się dzieje? Gospodyni nie może w ytrzym ać z ciekaw/ości wojsko w stodole,

broń w e skrzyni, a bocian krą ży i klekoce.

^ kogut ten domów orzeł

*) W iersze z to m u po ezji „O czło w ie ku, czołgu i m ie czu“ , k tó r y ukaże się w k w ie tn iu b. r. n a k ła d e m „W y d a w n ic tw a L u do w eg o“ .

napuszył się na gospodarstwie;

herb m alow any piórem w zbożu pokrzyżow any z całym ptactwem.

Wreszcie w y le g li na podwórze ci ludzie naw pół uzbrojeni, co w dzień pogodny szli na burzę, aby ukosić snop promieni.

R zekł im kapitan, co pam iętam ,

i słowa te p ow tarzam dziś:

— „Tu jest podwórze, a tam cmentarz, na k tó ry m ju ż niejeden śpi.

Kogut, którego tu w idzicie jest tam w ycięty prosto z blachy, choćby zapiał — nie usłyszycie, będzie m a rtw y stał na dachu.

D w ó r co stoi, pałac pański nie pozostanie ju ż pałacem zdm uchniem y ich m ydlane bańki w pow ietrzu pełnym chłopskiej sadzy".

T a k m ó w ił kapitan W o jn ar do dzielnych chłopców bechowców, kiedy w siadali w łódź podwodną, aby szturmować hitlerowców .

— Może ten bociek, co ich w y w o ły w a ł w pole żaby w N ilu ło w i — A może nad A rabią, nad Palestyną, klekoce

ja k nam kiedyś, gdyśmy zry w a li okowy.

K apitan pod m u raw ą śpi.

N ie należy do zm arłych ciem.

To, o co się b ił

wykonano na powierzchni ziemi.

A lb o w sp ó ln ie z N ie m c a m i r o b ili „n o w y ła d “ . V ic h y także g ło s iło „p a tr io ty z m “ —- ja k b y na po śm ie w isko h is to r ii i F ra n c ji. A le h is to ria je s t b a rd z ie j iro n ic z n a , a w sw ej ir o n ii zarazem b a rd z ie j p ra w d o m ó w n a — n iż się w y d a je . R z u c iła p ra w d ę w tw a rz kłam com . Czyż to n ie k o m u n iś c i b y li p a rtią , k tó ra sw ój p a trio ty z m p rz y p ła c iła 70 ty s ią c a m i roz s trz e ­ la nych? Czyż to n ie on i b y li w p ie rw szych szeregach b o jo w n ik ó w o w olność i niezależ­

ność F ra n c ji? Czyż n ie o n i k ie ro w a li r u ­ chem podziem nym ?

K to te m u zaprzeczy? U n ic h p a trio ty z m ob­

ja w ia ł się nie ty lk o w słowach. Z o s ta ł o k a -

*) „ L is ty rp z s trz e la n y c h “ — K sią żka, 1949.

Jeden z rozstrzelan ych, A n d rz e j Jouanneau, p is a ł do sw ej ro d z in y : „N a jo k ro p n ie js z e dla m n ie je s t to, że a re s z to w a li m n ie F ra n c u z i“ . K to go aresztow ał? V ic h y . Dziś k o lla b o ra c jo - n is tó w w ypuszcza się na w o lność — p rz y ­ w ra ca się im p ra w a , k tó re s tr a c ili przez z d ra ­ dę F ra n c ji.

Dziś René M a y e r poddaje w p a rla m e n c ie w w ą tp liw o ś ć n a ro d o w y c h a ra k te r p a r tii k o ­ m u n is ty c z n e j — z tego t y lk o w zg lęd u, że M a u ric e T hore z o p o w ie d z ia ł się ja sno i zde­

c yd o w a n ie za p o kojem , de m o kra cją i nieza le­

żnością F ra n c ji.

Czy V ic h y na le ży do przeszłości? Czyż „g ra ­ barze“ nie k o p ią F r a n c ji now ego grobu? Czyż n ie chcą pono w nie rozstrzelać rozstrzelan ych?

Z r ą k g ra b a rz y giną ro b o tn ic y .

Ic h „n o w y porządek“ .,

(Z do k u m e n tó w procesu n o rym be rskieg o) W iślica 1948, grudzień

(3)

N r 10 (189) „W I E S“ Str. -3

Grabarze k o n fisku ją film y o w alkach w o l­

nościowych ludu francuskiego.

Grabarze k o n fisku ją demokratyczną prasę.

G rabarze w s p ó łp ra c u ją w o d bu do w ie im p e­

r ia liz m u niem ieckiego.

G rabarze zezw alają, by w F onte naible au osiad ł sztab obcych m ocarstw .

G rabarze tw o rz ą a m e ry k a ń s k i „n o w y ła d '1.

Czy w im ię tego g in ę li n a jle p s i synow ie F ra n c ji? M ło d y elew W yższej S zkoły w Val- lenciennęs, F e lic ja n J o ly p is a ł przed śm ie rcią

„D o W szystkich, k tó r z y są' m i d ro d z y ! P rag.

ną łe m szczęścia c a łe j ludzkości. P o w ita jc ie przyszłość z tw a rz ą rozjaśn ion ą, pro m ien ną . W y będziecie szczęśliwi, a ja będę k o w a le m Waszego szczęścia. U m ie ra m m łodo, bardzo m łodo. A le je s t coś, co nie u m ie ra — to m oje m arzenia. N ig d y nie w y d a w a ły m i się ró w n ie jasne, zawsze w spaniałe, ró w n ie b lis k ie , ja k w te j c h w ili...

W krótce nastąpi surowa zima, a po zimie piękna wiosna. A dla m nie śmierć w ydaje się śmieszną, przecież ja nie um ieram , przecież ninie nie zabiją, będę żył wiecznie. M oje im ię dźwięczeć będzie po śm ierci ja k salwa arm a­

tnia, ja k salut nadziei.

U m ieram po to, aby Francja była wolna, silna i szczęśliwa“ .

Czego c h c ia ł te n m ło d y chłopiec? — i ci wszyscy ro z s trz e la n i — 70.000 rozstrzelan ych, k tó rz y re p re z e n to w a li lud Francji? — B y ich ojczyzna b y ła wolna i niezależna. Dziś m in i­

s tro w ie fra n c u s k ie j b u rż u a z ji uw ażają to m a ­ rzen ie za grzech. Czego jeszcze c h c ie li ci, k tó ry c h rozstrzelano? B y ziem ia francu ska należała do fra n c u s k ie g o chłopa, a fra n c u s ­ k ie fa b ry k i — do fra n c u s k ie g o ro b o tn ik a . B y pot, k tó r y ro n ią w czasie p ra c y — u żyźn ia ł ty lk o fra n c u s k ą ziem ię, i chleb. k tó r y spoży­

w a ją — b y ł Chlebem po koju. T o b y ły (i są) m arze nia w s z y s tk ic h lu d z i pra cy, k tó rz y s w ym w y s iłk ie m tw o rz ą bo ga ctw o i k u ltu rę narodu.

Pożegnam się w n e t z m y m k r ó c iu tk im — p i­

sze P a w e ł C a m p h in — d w u d z ie s to je d n o le tn im życiem — po to, b y dzieci F ra n c ji b y ły w o l­

ne i szczęśliwe! N ie z d ra d z iłe m s p ra w y m ej P a rtii. Id ę z uśm iechem na w argach, ,z p ie ś l nią na ustach. Ś m ierć m nie nie p rze raża“ .

Dlatego, że c h c ie li szczęścia swego narodu,

— chcą b u rż u a z ja i s o c ja lz d ra jć y dziś m a ­ rze n ia ic h uznać za zdradę F ra n c ji. K to ? Z d ra jc y ! Ci, k tó rz y nie m ogąc ju ż k u p czyć sum ien iem swego n a ro d u (gdyż jego sum ie­

n ie m są k o m u n iści) — kupczą jego d o b ra m i

m a te ria ln ym i i siłą roboczą ludu francuskie­

go.

„G in ę za m o ją O jczyznę, za id e a ły , k tó ry c h nie zap arłem się n ig d y , ginę przede w szy­

s tk im za Wasze przyszłe szczęście — pisał A n d rz e j Chassagne. Dlatego, ż e 'g in ę li za ż y ­ cie in n y c h , i lepsze i b a rd z ie j lu d z k ie , i b a r­

dziej radosne — m ó w ią dziś, że ic h id e a ły oznaczają zgubę F ra n c ji. K to ? Ci, k tó rz y przynoszą F ra n c ji nędzę, bezrobocie, zastój gospodarczy.

K to je s t w ię c p a trio tą ? Ci, k tó rz y w a lc z y li i w alczą o szczęście n a ro d u — czy ic h o ska r­

życiele, k tó rz y nie ro z u m ie ją , że sam i są ju ż dziś oska rżon ym i. O skarża ic h : ka żd y „ ro z ­ s trz e la n y “ i naród, k tó r y nie zap om n iał (ja k oni) o sw ych na jle pszych synach. Oskarża ka żd y ich w ła s n y czyn. „L e p ie j um rzeć m ło ­ do za sw o ją O jczyznę n iż um rzeć na starość na sk u te k choroby, ale zdradziwszy, sw ó j k r a j“ (z lis tu M a rc e la François). N ie zrozu­

m ie li jeszcze ty c h p ro s ty c h i nied w uzn acz­

n y c h słów, k tó re zza gro b u prze syła im jeden z „ro z s trz e la n y c h “ — k tó r y nie zd ra d ził. I to oskarżenie — przychodzące ja k b y zza gro bu

— ale w cią ż żyw e, ja k w cią ż ż y w a je s t w na rod zie pam ięć b o h a te ró w — nie przycichło .

„J e ś li udało m i się zachować zdoiność m y ­ ślenia bez w p ad ania w przyg nę bie nie czy w c h o ro b liw e podniecenie — pisał P io tr Re­

b iè re — to zaw dzięczam to je d y n ie m y m przekonaniom , pewności, że P a rtia K o m u n i­

styczna w duchu m a rk s is to w s k im , ro z w in ię ­ ty m przez działalność L e n in a i S talina , z w y ­ cięży!

M yślę ze w spółczuciem o tych, k tó ry m nie dana b y ła bezwzględna w ia ra w naszą ideę, k tó rz y zginęli nie m ając przed sobą żadnych ideałów ... Jakże m u s ie li cie rpie ć!...“

T y c h słów bu rżua zja n ie rozum ie. T y m gorzej dla n ie j. N ie rozum ie, że ta pewność zw ycięstw a t k w i w m ora lno ści P a rtii, w sile p ro le ta ria tu , któ re g o lu dzie ze śpiewem u m ie ją um rzeć za w ie lk ą S praw ę i w biegu h is to rii, k tó ra spraw ia, że frazesy, o k tó re w alczą m in is tro w ie b u rż u a z ji, s tra c iły daw no sw ój sens społeczny — a w ia ra k o m u n is tó w je s t ju ż dziś najgłębszą treścią przyszłego ro z w o ju ludzkości.

W ia ra i pewność zw ycięstw a „ro z s trz e la ­ n y c h “ je s t niezłom ną, ja k niezło m ną i n ie ­ ś m ie rte ln ą je s t spra w a socjalizm u.

Krzysztof Sław iński

(D o kończenie ze «tr. 1)

oraz z k o n tr o li n a d Z a g łę b ie m R u h ry , z m u ­ szenie je j do p rz y ję c ia „p r o to k ó łu lo n d y ń - , sk ie g o “ (1948), p rz e w id u ją c e g o odbudow ę E u ro p y Z a c h o d n ie j z N ie m ca m i ja k o ośrod­

k ie m p o tę g i p rz e m y s ło w e j i m ilita r n e j. B i­

lans d o p ra w d y k a ta s tro fa ln y .. W sze lkie koncepcje a m e ry k a ń s k ie U n ii Z a ch o d n ie j czy P a k tu A tla n ty c k ie g o , k tó ry c h ostrze je s t s k ie ro w a n e p rz e c iw k o ZSRR, o p ie ra ją się na o d b u d o w ie im p e ria liz m u n ie m ie c k ie ­ go: bazę tego m ip e ria liz m u m a ją sta n o w ić m o n to w a n e przez A n g lo sa só w N ie m c y Za­

chodnie: B iz o n ia czy w ła ś c iw ie T riz o n ia — w obec n ie u c h ro n n e g o p ołączenia s tr e fy fra n c u s k ie j z a m e ry k a ń s k ą i a n g ielska . N ie ulega k w e s ti, że odrodzenie im p e r ia li­

zm u n ie m ie c k ie g o p rz e d s ta w ia ć będzie d la F r a n c ji ś m ie rte ln e niebezpieczeństw o. Ja­

sne je s t ró w n ie ż , że im p e ria liz m a m e ry ­ k a ń s k i s ta w ia d z is ia j na N ie m c y a n ie na F ra n c ję , k tó re j u d z ie la się w ty c h ko ła c h je d y n ie d o b re j ra d y : zaleca się p o ro z u m ie ­ n ie fra n c u s k o -n ie m ie c k ie , t. zn. w p r a k t y ­ ce zdanie F ra n c ji na ła skę i n ie ła s k ę N ie ­ m ie c im p e ria lis ty c z n y c h , w y c h o w a n y c h w du ch u re w a n żu , m o n to w a n y c h p rz y w y d a t­

ne j pom ocy i pod p a tro n a te m U S A . R ozzu­

c h w a lo n a prasa re a k c y jn a B iz o n ii n ie k rę ­ p u je się b y n a jm n ie j w ocenie s y tu a c ji i S taw ia s p ra w ę ja sn o : „J e ż e li F ra n c ja n ie pogodzi się z N ie m c a m i, będzie m u s ia ła w a lc z y ć n ie t y lk o ze s w y m i w ro g a m i w e ­ w n ę trz n y m i, lecz ta k ż e z N ie m c a m i, A n g lią i S ta n a m i Z je d n o c z o n y m i“ . T rze b a p rz y ­ znać, że p o d k a rm ie n i p rze z A n g lo sa só w re ­ a k c jo n iś c i n ie m ie c c y o d z y s k a li w p e łn i s w ó j d a w n y tu p e t! K ie d y zaś p o lity c y

„trz e c ie j s iły “ p ró b u ją zgłaszać w L o n d y ­ n ie czy w W a s z y n g to n ie n ie ś m ia łe p ro te ­ sty, d o sta ją m e n to rs k ie p ouczenia: F ra n c u ­ zi p o w in n i zrozum ieć, iż n ie m a czasu w d a ­ w a ć się w d ro b ia z g o w e ro z p a try w a n ie p o ­ s tu la tó w fra n c u s k ic h , s k o ro chodzi o coś znacznie w ażn ie jsze g o — o p ro b le m „o b r o ­ n y Z a ch o d u “ , c z y li o zo rg a n iz o w a n ie im p e ­ ria lis ty c z n e g o fr o n tu a n ty ra d z ie c k ie g o !

P o lity k a „trz e c ie j s iły “ p ro w a d z i do z u ­ p e łn eg o u p a d k u znaczenia i p re s tiż u F ra n ­ c ji w E u ro p ie , p o zb a w ia ją m ożności s k u ­ tecznego zabezpieczenia się p rz e d p o n o w ­ ną a gresją n ie m ie c k ą . T a k i je s t re z u lta t

u le g ło ś c i k ó ł rz ą d o w y c h fra n c u s k ic h wobec d y r e k ty w a m e ry k a ń s k ic h . T ru d n o n a w e t zresztą oczekiw ać od p o lity k ó w „trz e c ie j s iły “ , a b y m o g li s k u te czn ie p rz e c iw s ta ­ w ić się d y k ta n d u s w y c h a m e ry k a ń s k ic h m o co d a w có w , s k o ro n ie m a ją za sobą ta ­ k ie g o a tu tu ja k p o p a rc ie w ła sn e g o społe­

czeństw a. C oraz b a rd z ie j a k tu a ln e s ta je się p y ta n ie : kogo w ła ś c iw ie re p re z e n tu je ta

„trz e c ia s iła “ ? W ia d o m o , że tr a c i ona g r u n t p o d n o g a m i w spo łe czeń stw ie fra n c u s k im . Z a n ik w p ły w ó w S F IO je s t ju ż z ja w is k ie m c h ro n ic z n y m . M R P znow uż, p rz e ż a rta od w e w n ą trz a g ita c ją g a u llis to w s k ą , n ie m oże się o trząsnąć z c ię ż k ie j k lę s k i, ja k ie j do ­ zn a ła w w y b o ra c h sa m o rzą d o w ych w ro k u 1947, tra c ą c w ów czas m n ó s tw o g ło só w na rzecz de G a u lle ‘a. N ie u le g a n a to m ia s t k w e s tii, że obóz de G a u lle ‘a w z m a c n ia sw e p o z y c je w y z y s k u ją c ro sn ą cy w e F ra n c ji chaos, w y c ią g a ją c d la siebie k o rz y ś c i z ha ­

n ie b n e j w a lk i, p ro w a d z o n e j przez rządzą­

ce k o ła fra n c u s k ie z k o m u n is ta m i. W w spo­

m n ia n y c h w y b o ra c h sa m o rzą d ow ych w r.

1947 S FIO , M R P i ra d y k a li, tw o rz ą c sojusz w y b o rc z y w obaw ie p rze d ko m u n izm e m , p o m o g li p o śre d n io de G a u lle ‘o w i do sukce­

su. N ie ko n ie c na ty m . K ie d y w je s ie n i r.

1948 m ia ły się odbyć w y b o ry do d ru g ie j iz b y p a rla m e n ta rn e j, R a d y R e p u b lik i, za- k a p tu rz o n y g a u llis ta G iaccobi w ra z z b lu - m ow cem j . M ochem s p re p a ro w a li o rd y n a ­ c ję w y b o rc z ą , k tó r e j o strze zw rócone b y ło w y ra ź n ie p rz e c iw k o m u is to m , z czym sie zresztą n ie k r y ła stojąca na usługach rz ą ­

du prasa fra n c u s k a ; ta k np. u s u n ię to bez­

pośredniość i p ro p o rc jo n a ln o ś ć , zastosowa­

no o d p o w ie d n ią g e o g ra fię w yb o rczą , k r z y ­ w dzącą o k rę g i ro b o tn icze . W re z u lta c ie g a u llis to w s k a R P F odniosła po w a żny s u k ­

ces w y b o rc z y , d a ją c y je j p rzew agę w R a­

dzie R e p u b lik i, co p o zw a la re a k c ji fra n c u ­ s k ie j w y g ry w a ć d ru g ą izbę p a rla m e n ta rn ą p rz e c iw k o Z g ro m a d z e n iu N a ro d o w e m u . O to ja k w y g lą d a w p ra k ty c e w a lk a „ tr z e ­

c ie j s iły “ na d w a fr o n ty . Z w a lc z a ją c k o m u ­ n izm , w spom aga „trz e c ia s iła “ je d y n ie i w y łą c z n ie obóz de G a u lle ‘a.

R ząd „trz e c ie j s iły “ p ro w a d z i p o lity k ę a n ty d e m o k ra ty c z n ą i a n ty lu d o w ą . P rz y ta ­ k im re ż im ie s yta je s t b u rż u a z ja fra n c u s k a ,

s iły “ z y s k a ł sobie za to pełn e uznanie k ó ł k a p ita lis ty c z n o -re a k c y jn y c h

K tó ż na ty m może n a p ra w d ę zyskać?

K tó ż b y ia k n ie „m ą ż o p a trz n o ś c io w y “ re ­ a k c ji fra n c u s k ie j —- de G aulle? M a za sobą p o p a rcie k a p ita lis tó w p rz e m y s ło w y c h , f i - n a n s je ry , b u rż u a z ji, p o p ie ra ją go w p e łn i te ko ła , k tó re ongiś s ta w ia ły na P e ta in a i w o la ły hańbę F ra n c ji n iż re fo rm y socjalne i u d z ia ł k o m u n is tó w w rządach. Na de G a u lle ‘a s ta w ia o w y c h 200 w ie lk o k a p ita li­

s ty c z n y c h ro d z in fra n c u s k ic h , k tó re zaan­

g a ż o w a ły sw e p ie n ią d ze p o p rz e d n io w k r a ­ jach, w k tó ry c h z w y c ię ż y ła d e m o kra cja lu d o w a i n ie tnogą przeboleć, że k ra je te p rz e s ta ły b yć ju ż te re n e m w y z y s k u d la ob­

cego k a p ita łu . G e n e ra ł de G a u lle i cała je ­ go k lie n te la n ie n a w id z ą Z S R R i d e m o k ra ­ c ji lu d o w e j, n a to m ia s t godzą się na p la n y o d b u d o w y p o te n c ja łu p rz e m y s łu w o je n n e ­ go N ie m ie c, s to ją w obozie a m e ry k a ń s k ic h podżegaczy w o je n n y c h , k tó r y m się m a rz y ro z p ę ta n ie n o w e j w o jn y ś w ia to w e j. „T rz e ­ cia s iła “ p ra c u je d la g enerała, p ra c u je d la p o p ie ra ją c y c h go im p e ria lis tó w a m e ry k a ń ­ skich . W D e p a rta m e n c ie S ta n u i na W a li- S tre e t zd a ją sobie s p ra w ę z tego, że— w o ­ bec rosnącego w z b u rz e n ia p o s tę p o w y c h mas społeczeństw a fra n c u s k ie g o — ekspe- 15 lutego b. r. odbyła się w Paryżu konferencja m inistrów spraw zagranicznych państw r z3d a m i „trz e c ie j s iły , n ie p o - wchodzących w skład tzw. „O.E.C.E.“ (O rganizacji Europejskiej Kooperacji Ekonomicznej). . ■ ? ^ . o parcia w n a ro d zie , n ie d łu g o Od lewej: Onden (Szwecja), Robert Schuman (Francja), Spaak (Belgia), Stafford Cripps Juz będzie m ożna u p ra w ia ć . W ie le też (Anglia), książę Sforza (Włochy), Sadhk (Turcja) i H a rrim an (USA). oznak w s k a z u je na to , że etap p rz e jś c io ­

w y dobiega końca. „T rz e c ia s iła “ w y k o n a ła ju ż sw ą ro b o tę , d o p ro w a d z iła do chaosu w e w n ę trz n e g o i o g ro m n eg o o sła b ie n ia po­

z y c ji F ra n c ji na ze w n ą trz . „T rz e c ia s iła “ s ta n ie się n ie b a w e m n ie p o trze b n ą , n a w e t k rę p u ją c ą . Czeka ją los zasłużony. Zosta­

n ie z m ie cio n a z p o w ie rz c h n i życia p o lity c z ­ nego F ra n c ji. P ro te k to rz y b o w ie m de G a u lle ‘a zechcą zapew ne ostatecznie w y ­ ja ś n ić s y tu a c ję i p o s ta w ić na czele F ra n c ji

„z b a w c ę o jc z y z n y “ , szefa ja w n e j p a r t ii a m e ry k a ń s k ie j.

A le n ie ta k ie g o „z b a w c y “ p o trz e b u je F ra n c ja . Z cię żkie g o k ry z y s u m oże ją w y ­ dobyć, może ją o ca lić je d y n ie lu d fra n c u ­ s k i, p o d p rze w o d e m k la s y ro b o tn ic z e j. P a r­

tia k o m u n is ty c z n a w ska za ła drogę, w z y w a ­ ją c do o b ro n y re p u b lik i, n ie p o d le g ło ś c i i su w e re n n o ści n a ro d o w e j, do o b ro n y p o ­

k o ju , do p rz e c iw s ta w ie n ia się fa s z y z m o w i, do s tw o rz e n ia rz ą d u U n ii D e m o k ra ty c z n e j, w k tó r y m je s t g o to w a w z ią ć u d z ia ł z p e ł­

ną o d p o w ie d zia ln o ścią . W iadom o, że ta k ą ko n ce p cję zw alcza i zw alczać będzie re a k ­ cja fra n c u s k a i je j m ocodaw cy, im p e r ia li­

ści a m e ryka ń scy, A le d e cyd u ją cą będzie w o la lu d u . W o s ta tn ie j in s ta n c ji m asy lu ­

dow e fra n c u s k ie ro z s trz y g n ą , ja k a d roga ie s t w ła ś c iw a d la przyszło ści n arodu, d la w o ln o ści, d la s p ra w y o o k o iu !

Manifestacja młodzież' francuskiej za f ukojeni dla Vietuam u!“ K azim ierz P iw arski

g ło d n i zaś są — ro b o tn ic y . D e w a lu a c ja fra n k a , w z ro s t cen — p rz y rów n o cze sn ym z a b lo k o w a n iu p ła c ro b o tn ic z y c h , w z ro s t bezrobocia — ja k o „d o b ro d z ie js tw o '1 p la n u M a rs h a lla : to w s z y s tk o d o p ro w a d za p ro le ­ ta r ia t fra n c u s k i do g ra n ic nędzy. W p o ró w ­ n a n iu z r. 1938 stopa ż ycio w a ro b o tn ik a o b n iż y ła się o p ra w ie 50 proc. N a to m ia s t z y s k i. k a p ita lis tó w znacznie w z ro s ły . Z ro ­ z u m ia łe w ię c, że kla sa ro b o tn ic z a ucieka się do sam o o b ron y, do s tra jk ó w . W ogro­

m n e j s w e j w iększości z a jm u je postaw ę je d n o litą . N ie p o w io d ła się p o d ję ta przez m a rs h a llo w s k ic h s o c ja lis tó w ro b o ta ro z - b ija c k a na te re n ie z w ią z k ó w za w o d ow ych , p ro w a d zo n a p rz y pom ocy k o n tro lo w a -

n y c h przez rzą d z w ią z k ó w ja k „F o rc e O u v riè re “ . Im p o n u ją c ą m a n ife s ta c ją spo­

isto ści k la s y ro b o tn ic z e j b y ł n ie d a w n o d łu g o trw a ły s tr a jk 350.000 g ó rn ik ó w f r a n ­ cuskich. R ząd „trz e c ie j s iły “ zastosow ał ś ro d k i re p re s ji, k tó r y m i sza fo w a ł n a d e r h o jn ie s o c ja lis ty c z n y m in is te r J. M och, z w a n y „ż a n d a rm e m k la s y ro b o tn ic z e j“ . N a s tą p iły lic z n e a resztow ania, z a p e łn iły się w ię z ie n ia , ro b o tn ik ó w -o b c o k ra jo w c ó w p o zb a w ia n o p ra w a p o b y tu w e F ra n c ji;

na ro b o tn ik ó w s k ie ro w a n o k a ra b in y m a ­ szynow e, czołgi, gazy tłu m ią c e itd ., po­

s ta w io n o na n o g i p rz e c iw k o ro b o tn ik o m p o lic ję i w o js k o ; s trz e la n o do ro b o tn ik ó w , s trz e la n o do k o m b a ta n tó w , d e m o n s tru ją ­ cych s p o k o jn ie w P a ryżu .. R ównocześnie prasa rz ą d o w a i ra d io p ro w a d z iły k a m ­ p a n ię oszczerczą p rz e c iw k o p a r t ii k o ­ m u n is ty c z n e j, b io rą c e j w obronę słuszne żądania k la s y ro b o tn ic z e j. Rząd „trz e c ie j

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

W dniu 22 maja 2007 roku, już po raz czwarty odbyły się warsztaty studenckie „Miasta bez Barier”, orga−. nizowane przez Wydział Architektury

Zapowiedziane kontrole ministra, marszałków i woje- wodów zapewne się odbyły, prokuratura przypuszczalnie też zebrała już stosowne materiały.. Pierwsze wnioski jak zawsze:

osób na terenie Żoliborza, Bielan i Łomianek, jest dowo- dem na to, że właściwa organizacja pracy i sprawny zespół osiągający dobre efekty może skutecznie działać w modelu

Natomiast nie zgadzam się z opinią, że rzeczy trzeba ocalać za wszelką cenę – cała idea tej architektury jest taka, że powinna być ona organiczna – jeśli coś się nie

Istotnie, gdyby dla którejś z nich istniał taki dowód (powiedzmy dla X), to po wykonaniu Y Aldona nie mogłaby udawać przed Bogumiłem, że uczyniła X (gdyż wówczas Bogumił wie,

Dość wcześnie, bo jeszcze przed II wojną światową, a więc jeszcze we wsi Mszana Dolna, przyjęły się nazwy głównych ulic, takich jak: Krakowska (biegnąca w kie-

Obecnie ży- jemy w burzliwej epoce gwałtownej globalizacji, od której, jak się zdaje, nie ma odwrotu, zatem z dużą dozą prawdopodobieństwa mo- żemy zakładać, iż już