• Nie Znaleziono Wyników

Ideał nowego państwa Jana Jakuba Rousseau i Rewolucja Francuska

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ideał nowego państwa Jana Jakuba Rousseau i Rewolucja Francuska"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

Jacek Derek

Ideał nowego państwa Jana Jakuba

Rousseau i Rewolucja Francuska

Studia Politicae Universitatis Silesiensis 4-5, 13-38

2009

(2)

Ideał nowego państwa Jana Jakuba Rousseau

i Rewolucja Francuska

N ow ożytna R ew olucja będzie tym a k tem zdobyw ania wolności, gdzie w y k o rzy stan e z o s ta n ą zarów no oświeceniowe, ja k i ro m an ty czn e ideały „wyzwolenia” jednostki. P rzesłan ie koncepcji „woli powszechnej” J a n a J a ­ k u b a R o u sseau isto ty ludzkie z n a jd ą n a każd y m szczeblu rozw oju h isto ­ rycznego. Wiedzę n a te m a t obiektyw nych praw, które w y n ik ają z H istorii, odsłoni Rew olucja. To w łaśn ie R ew olucja F ra n c u s k a będzie p rzeb ieg ała zgodnie z antynom icznym duchem teorii J .J . Rousseau. Po „rewolucji bur- żuazyjnej” jed no stk i odkryją, że ich wolność m a c h a ra k te r połowiczny, że proces rew olucyjny zatrzy m ał się w pół drogi i ich pow innością je st dopro­ w adzenie go do końca. „Zjednoczenie” „rozproszonych” jednostek będzie się odbywało je d n ak nie pod w ła d z ą L ew ia tan a, ale p a ń stw a rewolucyjnego. To zaś prow adziło do, ja k u jął to Rousseau, „zm uszania do wolności”.

K lasyczna filozofia polityczna dokonując podziału b y tu n a sferę tr a n s ­ cendentną, k tó ra obiektywnie „jest”, i em piryczną rzeczywistość, której nie m ożna przypisać s ta tu s u prawdziwości, nie d aw ała obietnicy rozw iązania problem u egzystencji ludzkiej — uw olnienia się od fizycznej n ied o sk on a­ łości i osiągnięcia idei dobra. U progu czasów now ożytnych Niccolo Ma- chiavelli odkrył, że problem dobrej organizacji p a ń s tw a leży w zasięgu możliwości isto t ludzkich. To bowiem, czego jedno stk i p r a g n ą najbardziej, stanow i em ancypacja ego, a nie dążenie do id eału znajdującego się „poza” społeczeństwem.

Thom as Hobbes i J o h n Locke — współtwórcy doktryny liberalizm u — stworzyli koncepcję L ew iatana. Obaj myśliciele zwrócili się przeciwko k la ­ sycznej teorii p ra w a n atu ra ln e g o i w ty m sensie byli „rew olucjonistam i”. „Sław na Rewolucja” z 1688 roku w Anglii została zrealizow ana w edle dok­

(3)

try n y politycznej J. Locke’a. Wolność w d o k try n ie lib eraln ej o g ran iczała się je d n a k do em pirycznej kondycji jednostek. Ta wolność była w olnością „pracowników” — m ieszczan, czy ja k później nazw ie ich J .J . R ousseau —

bourgeois. „P racow nik” to te n typ ludzki, k tó ry — w zależności od in te r ­

p reta cji — odn ajd uje pełn ię egzystencji w życiu „tu i te ra z ”, czyli, życiu po prostu, lub ogranicza się do niego w najbardziej ekonom icznym sensie.

„S ław na R ew olucja” ra z już zrealizow ana, nie m ogła uruchom ić p ro ­ cesów, które w ykraczały poza liberalne ujęcie wolności. W tym sensie przy­ wódcy rew olucji angielskiej okazali się „reak cjo n istam i”, k tó rzy wolność trak to w a li jako s ta n osiągnięty. M onteskiusz zwrócił uw agę n a to, że wol­ ność „pracowników” nie je st wolnością „obywateli”, ale sugerow ał zarazem , że ta k a je st cena dobrobytu, rozwoju cywilizacji, k tó re łagodzą obyczaje.

XVIII w iek u k aza ł problem egzystencji w kontekście p o lis w zupełnie in n y m św ietle. Wolność pracow ników n ie była wolnością, ale n iew o lą — oto te z a R o usseau. L udzkość w jego ujęciu realizu jąc wolność lib eraln ą, utw orzyła p aństw o poniżej godności isto t ludzkich lub co najwyżej zatrzy ­ m ała się w połowie drogi do „prawdziwej” wolności. Ta ostatn ia w szak może być przedm iotem nie tylko pragnień, ale i udziałem jednostek. W te n spo­

sób pow stała idea Rewolucji w now ożytnym tego słowa znaczeniu.

N ie m a zgody w śród bad aczy zjaw iska Rewolucji 1789, czy jej zwo­ lennicy zrealizow ali liberalne ujęcie idei wolności, czy też w ydarzenia tego czasu we F ran cji były początkiem k reo w an ia „nowego człow ieka”, k tó ry nie był, an i „wilkiem”, an i „pracownikiem”, ale m iał być „obywatelem”. A na­ liza tego przełom u w skazuje, że tym , co n ajtrafn ie j odzw ierciedla jego fe­ nom en, je s t ujęcie go jak o procesu, a n ie w ydarzen ia. R ew olucja przede w szystkim odnosi się nie do faktów, ale idei. O znacza to, że w jej projekcie zaw arty je st długi ciąg dziejów wolności isto ty ludzkiej. T rw a on do d n ia dzisiejszego. Z tego w zględu opisanie p rz e sła n ia Rew olucji F ran cu sk iej napotyka poważne problem y metodologiczne. Wydarzenia, jakie m iały m iej­ sce pod koniec XVIII w ieku we Francji, nie s ą jedynie faktam i, które można z in terp reto w ać sine ira et studio. Ujęcie ty ch w y darzeń jako nieskończo­ nego procesu ludzkiej h isto rii pozbaw ia badaczy możliwości b ezstro n n ej jego analizy. Problem tkw i w tym , że każdy, ja k zauw ażył F rançois F u ret, „m usi się określić”1 wobec Rewolucji F rancuskiej, z zastrzeżeniem , iż je st to pew ne uproszczenie, m ożna tu być bow iem albo zw olennikiem d o k try ­ ny H obbesa (absolutyzm ) albo Locke’a (liberalizm ), albo R o u sseau (jako- binizm ). Ten podział je s t logiczny, co oznacza, że wobec now ożytnego p o ­

lis nie m ożna być kim ś, kto pozostaje poza tym podziałem . P y tan ie o sens

idei Rewolucji je st w istocie p y tan iem o tożsam ość jed n o stk i w kontekście zbiorowości, zarów no u p rogu czasów now ożytnych, ja k i — w ja k im ś z a ­

(4)

k resie — współcześnie. W szystkie w spom niane doktryny sk u p ia ją się wo­ kół idei Rewolucji. Ta Rewolucja uruchom iła proces, k tó ry trw a. Nie moż­ n a bow iem zasadn ie tw ierdzić, że „problem Rewolucji” został przezw ycię­ żony. M a to szczególne zastosow anie do Rew olucji 1789 roku. W spółcze­ śn ie n a d a l sp o łeczeń stw a s ą pod w pływ em idei, k tó re o n a „głosiła”. F. F u re t zauw ażył, że w odniesieniu do jej idei „nie istnieje coś takiego jak czysta in te rp re ta c ja histo ryczn a, a h isto ria, k tó r ą się pisze, tk w i jeszcze w historii, bierze się z historii”2.

J .J . R o usseau u k a z a ł człowieka n a tu ry jako isto tę nie w pełni jeszcze u k ształto w an ą; nie-ludzką. M a ona potencjalne możliwości doskonalenia się (perfectibilité). Ta zdolność powoduje, że isto ta przed-ludzka może do­ piero w ykreow ać siebie jako człowieka. Tę zdolność w to k u dziejów re a li­ zuje ona w sposób, k tó ry nie je s t ściśle określony. J .J . R o u sseau dop u sz­ czał możliwość, że jednostka może kreować i dobro, i zło. Może zatem stwo­ rzyć siebie jako kogoś nieludzkiego. W istocie, w edług opisu francuskiego m yśliciela z R ozpra w y o p och o d zen iu i p o d sta w a ch nierów ności m iędzy

lu d źm i człowiek w to ku uspołecznienia stał się zły. H isto ria je st czymś, co

powoduje zniewolenie jednostki. Przeciw ieństw em je st s ta n n atury, gdzie isto ty ludzkie n ie były a n i dobre, an i złe. P erfectibilité stanow i coś n a tu ­ ralnego dla człowieka obdarzonego rozum em . Jednocześnie n aw et gdyby mógł on rozwijać się w sposób harm onijny, dostosowując potrzeby do moż­ liwości, zło, jak ie rodzi uspołecznienie, je st nieuchronne. To pesym istycz­ n a stro n a teorii a u to ra Umowy społecznej.

J .J . R o u sseau n ie ogranicza się je d n a k do stw ierd ze n ia tego faktu . W jego opinii h is to ria je s t p rzy czy n ą zła, p erfectib ilité je s t n ieu ch ro n n e i jednocześnie zaw iera zło. J e a n S taro b in sk i zauw ażył, że J .J . R o usseau „w ysuw a n ie p ew n ą hipotezę »pow rotu do praw dziw ych instytucji« i odro­ dzen ia ciała społecznego”3. Społeczeństw o je s t p rzy cz y n ą zła, ale tylko w ra m a c h tego społeczeństw a m ożna doprow adzić do pełnego p ojednania isto ty ludzkiej z s a m ą so b ą i jed n o stk i ze w spólnotą. Owo p ojednanie po­ w inno dokonać się dzięki odnowie społeczeństw a. M iała to być „la reg en e­ ratio n , a więc reg en eracja jedyna, to taln a, praw dziw a”4 — p o dk reśla J a n Baszkiewicz. A utor te n przeciw staw ia koncepcję la regeneration idei p e r ­

fectibilité. J .J . R ou sseau bliższy je st koncepcji „regeneracji” jed no stk i niż

koncepcji „doskonalenia się”. W jego bow iem ujęciu ew olucja in sty tu cji społecznych przez rozwój cywilizacji je st niepożądana; je st zaprzeczeniem wolności jednostki; w sensie m oralnym nic nie daje. W tym kontekście a u ­

2 Ib id em .

3 J . S t a r o b i n s k i : 1789. E m b le m a ty ro zu m u . P rz e ł. M. O c h a b . W a rsz a w a 1997, s. 125.

4 J. B a s z k i e w i c z : N o w y człow iek, now y naród, now y św iat. M itologia i rzeczy­

(5)

tor E m ila przeciwstawił się oświeceniowej wierze w postęp. „Condorcet woli [...] mówić nie o regeneracji, lecz perfectibilite, n ie u sta n n e j zdolności do­ skonalenia się ludzi. Rzecz w tym , by in stytucje sprzyjały ta k ie m u dosko­ n a le n iu się, którego m otorem s ą postępy rozu m u”5 — p o d k reśla J. B asz­ kiewicz. W tym kontekście idea Rewolucji Francuskiej może być zin terp re­ to w an a — z jednej stro n y — jako efek t d osk o n alen ia się isto ty ludzkiej, a z drugiej — jako próba realizacji „m itu eternelle jeunesse, wiecznej m ło­ dości postrewolucyjnego społeczeństw a”6 — k o n statu je cytowany autor.

R ew olucja ro z u m ian a jako proces ra d y k a ln ie sprzeczny z id e ą p o stę­ p u zw olenników d o ktry n y lib eralizm u oznacza p rzekonanie, że ro k 1789 zapoczątkow ał zjawisko, k tó re miało szerszy zasięg niż d o k try n a politycz­ na. Idea lib eralizm u „w pisała się” w Rewolucję, ale jednocześnie jej ideał wolności został „przelicytowany” koncepcją wolności, któ ra w ykraczała poza „pospolitą” wolność „pracowników ”. „Idea rew olucji jako apokalipsy, jako w ejścia w form ę o stateczn ą, je s t ra d y k a ln ie ró żn a od oświeceniowej filo­ zofii postępu. W iara w postęp oznacza nadzieję n a lepszy św iat, k tó ry wy­ łoni się z obecnego św iata jako jego kontynuacji przez w zrost oświaty, roz­ sąd ku , n a p ra w ę obyczajów, u sp ra w n ie n ia techniczne. »Postęp« oznacza ciągłość, kulm inację osiągnięć, napraw ę. M esjanizm rewolucyjny, przeciw ­ nie, k a rm i się n ad zieją n a ra d y k a ln ą nieciągłość w h isto rii”7.

J .J . R o usseau odróżniał koncepcję perfectibilité od koncepcji transfor­

mer. J e d n o stk a bowiem może się przekształcić z „pracow nika” w „obywa­

te la ”. N ajskuteczniejszym sposobem „przyspieszenia” historii, a zarazem „pow rotu n a tu ry ” b yła Rew olucja. K oncepcja tra n sfo rm er z a w a rta je st w idei Rewolucji zinterpretow anej jako proces tw orzenia się „nowego czło­ wieka”. Analizy Rousseau w Umowie społecznej przedstaw iają trudności kon­ cepcji transformer. Pytanie, dlaczego i w jaki sposób bourgeois miałby „prze­ kształcić się” w „obywatela” pozostaje otw arte. N aw et jed n ak te trudności nie godzą w optym izm a u to ra E m ila. O dkrył on bowiem, że potrzeba rów ­ ności i wolności tkw i w n a tu rz e każdej istoty ludzkiej. R ousseau nie p rze­ czy, że w sta n ie n a tu ry isto ty lud zk ie ró ż n ią się m iędzy sobą. Te różnice m a ją je d n a k c h a ra k te r „fizyczny”. N ie kochają, gdyż n ie z n a ją idei p ię k ­ na, nie z n a ją uczucia chytrości, gdyż nie łą c z ą ich żad ne interesy. W s ta ­ nie n a tu ry jed no stki fizycznie różne, w sensie m oralnym s ą równe.

Rzecz w tym , że n a pew nym etapie rozwoju do tk a n k i społecznej w k ra­ dła się nierów ność o c h a ra k te rz e n ajb ard ziej zniew alającym . J e s t to n ie ­ równość polityczna. Nie m a jakiegoś jednego zwrotnego p u n k tu , w którym ta k a p rzem ian a się dokonała. F ran cu sk i filozof pisze o rozwoju rolnictw a,

5 Ibidem , s. 33. 6 Ibidem , s. 7.

(6)

podziale pracy, a w ostateczności o w łasności indyw idualnej jako tych ele­ m e n tach h isto rii, k tó re w najw iększej m ierze przyczyniły się do ob razu n ajbardziej zdepraw ow anej jed no stk i w dziejach — człowieka now ożytne­ go. Rozwój ludzkich dokonań, postęp przyw iódł ostatecznie do n astęp stw może niezam ierzonych, ale ostateczn ie nieuchronnych. T roska o sam ego siebie prow adziła do konkurencji i rywalizacji, które wykroczyły poza sferę czysto ekonom iczną, p rzek ształcając relacje m iędzy ludźm i w skom pliko­ w any system stosunków, zależności i hierarchii. N a tu ra ln a nierówność zo­ sta ła zastąpio n a nierów nością społeczną. Tym gorszą, że bez reszty dem o­ r a liz u ją c ą człowieka. O d tąd tra k to w a ł on in n y ch ja k rzeczy. Isto ty lu d z ­ kie — z powodu am bicji i chęci p a trz e n ia n a drugiego człow ieka „z góry” — zaczęły bard ziej cenić p an o w an ie n a d inn ym i niż sw oją niezależność. W tak im społeczeństwie piękniejszy, zręczniejszy, silniejszy je st najbardziej poważany. Tak rodzi się nierówność, k tó ra prow adzi do występków.

A utor Umowy społecznej odkrył jed n ak m echanizm przekształcania się tezy w antytezę ujm ując je w paradoksy. Dostrzegł, że panow anie społecznej nierów ności w yzw ala potrzebę równości. Skoro nierów ność je st w ynikiem h isto rii społeczeństw a, id e a rów ności p ow inna rów nież się realizow ać w historii. Ta historia je st bowiem „praw dziwą” n a tu r ą istoty ludzkiej. Wy­ rów nyw anie kondycji jed n o stek będzie celem p aństw a, którego zad aniem je st ingerow anie w n atu ra ln e, oparte n a sile, stosunki między ludźmi. N aj­ skuteczniejszym sposobem u rze c zy w istn ian a tego z a d a n ia będzie Rew o­ lucja. „Rok 1789 położył fu n d a m e n ty nie pod ja k iś s ta n trw ały, lecz pod ruch, którego logika je st logiką”8 przejścia od dem okracji politycznej do n a ­ stępnego e ta p u (socjalizm). „Obydwie w alki — o dem okrację i socjalizm — s ą dw iem a konfiguracjam i dynam iki równości, u genezy której je st Rewo­ lucja F ra n c u sk a ”9 — k o n stato w ał F. F u ret. W tym kontekście m ożna ideę Rewolucji po traktow ać jako e tap y „znoszenia” p arty k u la rn y c h interesó w jednostek. „Rewolucja F ran c u sk a to nie tylko R epublika. To tak że m glista obietnica równości oraz uprzyw ilejow ana form a zm ian. [...] Wiek XIX w ie­ rzył w R epublikę. W iek XX w ierzy w Rew olucję”10. Podział n a „panów i niew olników ” zniknie, gdyż je d n o stk a w koncepcji J .J . R o u sseau będzie obdarzona m ocą w ydaw ania sam em u sobie rozkazów. N a tu r ą istoty lu d z­ kiej je st wolność, k tó ra objawia się w czynie.

R ew olucję F r a n c u s k ą jako ideę m ożna tra k to w a ć w dw ojaki sposób. Z jednej stro n y w y darzenia, ja k ie w ybuchły w 1789 roku, m ożna o g ran i­ czyć do zespołu idei, k tó re dały początek dem okracji — zarów no w jej li­ b e raln y m (tak, ja k n a k a z y w a ła logika koncepcji J . Locke’a), ja k i k olek ­

8 F. F u r e t : P ra w d ziw y koniec..., s. 11. 9 Ibidem , s. 12.

10 Ibidem , s. 11.

(7)

tyw nym ujęciu (który w yraźnie formułował J.J. R ousseau w koncepcji „woli pow szechnej”). Z drugiej strony, m ożna p o trak to w ać j ą jako ideę n ie z re ­ alizow aną. Te dw a ujęcia n ie w y k lu czają się, ale dopełniają. J e s t rzec zą ch arak tery sty czn ą, że badacze Rewolucji F ran cu sk iej nie s ą zgodni co do końca jej zasadniczego przebiegu. J e d n i s y tu u ją go n a 9 T h erm id o ra po obaleniu d y k ta tu ry jakobinów, in n i n a 18 B ru m a ire ’a, gdy rozpoczęły się rzą d y N apoleona B o n ap arte. Ta niezgoda może w ynikać z przyjęcia od­ m iennych założeń m etodologicznych przez różnych autorów. B rak w y raź­ nie określonego końca Rewolucji może je d n a k prow adzić do w niosku, że, ja k p od kreślał cytow any F. F u re t, n a d a l społeczeństw a nie rozstrzygnęły zasadniczego d ylem atu nowożytnego pojm ow ania wolności.

W śród bad aczy „problem u Rewolucji” nie m a zgody co do fak tu , czy p ism a J .J . R o u sseau były, czy n ie były zw iastu n em ro k u 1789. N iezależ­ nie od odpowiedzi n a to wciąż ponaw iane w tradycji intelektualnej Zachodu p y tan ie francu sk i filozof dokonując podziału n a „złe społeczeństw o” i „do­ brego człowieka”, dał im puls do p o szu kiw an ia w realn ej zbiorowości ro z­ w iązania dylem atu: sta tu s quo a wizja „nowej w spólnoty”. „W niosek i n a ­ kaz s ą proste: przeszko d a m u si u p aść zupełnie. G łów nie to zaostrzen ie przeciw ieństw a pomiędzy nędznym stan em epoki a dobrocią przyrodzenia ludzkiego uczyniło R ousseau chorążym rewolucji”11 — p isał R. Eucken.

J e a n S taro b in sk i zauw ażył, że k a z a n ia R o u sseau nie „sprow okowały rew olucji francuskiej, lecz pomogły one ludziom ro k u 1789 zrozum ieć, że ich sytuacja je st sy tu acją kryzysu rewolucyjnego. Słowa R ousseau (i słowa filozofów) n ie spowodowały sam ego w y d arzenia, lecz rozbudziły uczucie, k tó re n ad ało w y d arzen iu jego m a jestaty czn y sens: rozw inęły koncepcje, któ re polityczna refleksja i działalność m iały w ystaw ić n a próbę, u ru c h a ­ m iając [...] w ielkie figury m ityczne, ja k ie zapisały się trw a le w zbiorowej w yobraźni”12. W podobny sposób oceniali zw iązek filozofii i polityki rew o­ lucjoniści. J e a n P au l M a ra t pisał: „Filozofia przygotow ała, rozpoczęła i po­ p ie ra ła obecn ą rew olucję — to je s t bezsporne. Ale p ism a n ie w ystarczą, potrzeba je st czynów”13.

R ew olucja F ra n c u sk a jako id ea przeb ieg ała zasadniczo w dwóch e ta ­ pach. Było to zgodne z antynom icznym ry tm em koncepcji J .J . R ousseau. Pierw szy cykl rew olucyjnego p ro te s tu o d tw arzał sch em at d o k try n y lib e­ ralizm u. U stanow ienie wolności w im ię n atu ra ln y c h praw odbyło się dzię­ ki umowie „pracowników”. D rugi etap polegał n a „przekroczeniu” tego s ta ­ nu. O dkryto „now ą n a tu rę ” isto ty ludzkiej, a rew olucjoniści s ta ra li się

11 R. E u c k e n : W ielcy m yślic ie le i ich p o g lą d y n a życie. Lw ów — P o z n a ń 1925, s. 161.

12 J. S t a r o b i n s k i : 1789..., s. 126.

(8)

zjednoczyć „rozproszone” jednostki. Społeczeństwo egzystujące w Republice u zn ali za rodzaj s ta n u n atu ry , gdyż było ono u stan ow io n e dzięki sile bo­ gatych przeciw biednym . J.P. M a ra t pisał: „Jeżeli p raw a narodów s ą rów ­ n ie śm iałe ja k p ra w a człowieka, z k tó ry ch się wywodzą, i jeżeli człowiek posiada, w stanie natury, praw o odparcia siły siłą, praw o zadaw ania śm ier­ ci, ażeby uchronić siebie od o trzy m an ia jej, w y n ik a z tego, że n a ró d u ci­ sk any posiada praw o k a ra n ia swych ciemiężycieli”14.

O balenie żyrondy w 1793 roku, pow ołanie rządów K om itetu O calenia Publicznego oraz ogłoszenie „robespierrowskiej” D eklaracji Praw było p róbą „p rzek ształc an ia” „pracow ników ” w „obyw ateli”. U stan o w ien ie zbiorowej woli było w arunkiem egzystencji „obywateli”. J a k pisał J.P. M arat, „z chw i­ l ą [...], gdy obyw atele n ie m o g ą w ystępow ać zbiorowo, z p a ń s tw a pozo­ s ta ją tylko odosobnione jednostki, naród zaś przestaje istnieć”15. Wystąpiono więc przeciw ko „liberalnej n a tu rz e ” i ogłoszono p ra w a wolności d la „oby­ w atela”. „Proklam ow anie n a tu ra ln y c h P raw Człowieka m iało się stać k a ­ m ieniem milow ym n a [...] drodze pow rotu do »nagiej« N a tu ry ”16 — k o n ­ statu je J. Baszkiewicz. Ogłoszono suw erenność narodu, równość praw, k tó ­ re m iały być w yrazem „woli pow szechnej”. N ależy przy ty m odróżnić „po­ trzeb ę ochrony w łasnej osoby i m a ją tk u i [...] [jak p isał teo rety k rewolucji am ery k ań sk iej B en jam in R u sh — J.D .] »niezw ykłe napięcie d u ch a (u n ­

com m on tone o f m ind) pobudzone m iłością do Wolności i Ojczyzny«, które

pow oduje niew rażliw ość n a n ieb ezpieczeństw a i tru d y rew olucyjnej w a l­ ki. Z auw ażm y je d n ak , iż od jednej gorączki nied alek o do d ru g iej”17 p isał w spom niany autor.

J e d n ą z trud no ści zrozum ienia idei Rewolucji je st kw estia odpowiedzi n a p y ta n ie o to, dlaczego „pracow nicy” po zag w aran to w a n iu sobie p raw n a tu ra ln y c h m ieliby dążyć do u rzeczy w istniania wolności obyw atelskiej? W p ism ach J .J . R o u sseau m ożna odnaleźć wizję obu etapów przebiegu Rewolucji. I je s t to n iezależn e od fak tu , że w Umowie społecznej tru d n o doszukać się w yraźnego do niej w ezw ania.

W XVIII w ieku społeczeństw a zachodniej Europy były rządzone przez monarchów. N aw et jeśli ta form a rządów była „absolutyzmem oświeconym”, zasadniczo nie zm ieniało to sytuacji większości ludzi jem u podległych. Ta w iększość chciała być w olna i rów na; n ie chciała znosić ja rz m a ty ran ii. Społeczeństw a oświecone pism am i J. Locke’a i J .J R o usseau egzystow ały nie w państw ie, ale w zbiorowości podobnej do s ta n u n a tu ry opisyw anym

14 Ibidem , s. 100. 15 Ibidem , s. 63. 16 J. B a s z k i e w i c z : N o w y człow iek..., s. 46— 47. 17 I d e m : F ra n c u z i 1789— 1794. S tu d iu m św ia d o m o śc i rew olucyjnej. W a rsz a w a 1989, s. 53. 2*

(9)

w Dwóch, trakta tach o rządzie i Umowie społecznej. N ik t bowiem z człon­ ków społeczeństw a nie d ał przyzw olenia w „umowie społecznej” n a utw o ­ rzen ie p a ń stw a . To p ań stw o było rząd zo ne w istocie przez uzurpatorów , k tó rzy op ierali sw oją w ładzę n a p raw ie silniejszego. Wolność i równość g w aran to w ała tylko „um owa”, czyli swobodne objaw ienie woli przez k a ż ­ d ą jednostkę z osobna. Zburzenie B astylii nie było zatem fo rm ą pro testu , k tó ra m iała doprowadzić jedynie do zm iany rządów. Z m iana m iała być za ­ sadnicza. Chodziło bow iem o zm ian ę filozofii rząd z en ia. Społeczeństw o francusk ie w swoim proteście zanegowało dotychczasowy sposób funkcjo­ now ania p a ń stw a -sta n u n atury. Przyw ileje stanow e, które były w yrazem p an o w an ia nierów ności w sto su n k ach m iędzy jed n o stk am i, zniesiono. W 1789 ro k u uchw alono D ek larację p raw człow ieka i obyw atela, gdzie sform ułow ane zostały p raw a „ n a tu ra ln e , n ie n a ru sz a ln e i św ięte”: praw o do życia, wolności, w łasności i obrony sam ego siebie. „Rozproszone” je d ­ n o stk i s ta n u n a tu ry sw oją wolę objaw iły w u sta n o w ie n iu K onstytucji z w rześn ia 1791 roku. Ogłoszenie R epubliki jako nowego u stro ju p ań stw a było w istocie rodzajem „umowy społecznej” jednoczącej jed n ostk i dotych­ czas pozbawione praw. Dzięki niej jednostki sta n u n a tu ry zagw arantow ały sobie wolność i równość. Celem tego e ta p u Rewolucji była ochrona w łasno­ ści „pracowników”. Rewolucjoniści w te n sposób zrealizow ali sch em at po­ stulo w any w p ism ach J. Locke’a — porzucili s ta n n atu ry , utw orzyli p a ń ­ stwo przez „umowę społeczną” i ogłosili, że w łasność je st najw ażniejszym praw em , z którego w y n ik a ją w szystkie inne. Id eał zachow ania w łasnego życia i w szystkiego co się z n im w iąże (property) został zagw arantow any. A lbert Soboul, jeden z najwybitniejszych badaczy Rewolucji Francuskiej, za­ uważył, że tu „państw o przestało być celem samo w sobie — jedynym jego zadaniem jest umożliwić obywatelom korzystanie z ich praw n aturalnych”18. D eklaracja p raw człowieka i obyw atela b yła dziełem bourgeois. Rów­ ność m iała co praw da zapanow ać między ludźm i, ale jedynie dla „użytecz­ ności publicznej”. W łasność była o k reślan a jako „prawo niezaprzeczalne”, ale nie wszyscy mogli korzystać z tego praw a. T a k ą sytuację rew olucjoni­ ści dążący do „prawdziwej” wolności oceniali krytycznie. Tak ja k J .J . R ous­ seau, bard ziej cenili oni wolność niż bezpieczeństw o ekonom iczne. „Bez­ pieczeństw o w sz y stk ich polega n a u n ic e stw ie n iu każd eg o ”19 — p isał S a in t-Ju s t. I w yjaśniał: „Ludzie tr a k tu ją c się n aw zajem jak o wrogowie, obrócili przeciwko swej własnej społecznej niezależności siłę, która była prze­ znaczona jedynie do obrony ich niezależności zew nętrznej i zbiorowej; że siła ta n a mocy umowy społecznej sta ła się w rę k u pewnej części lu d u b ro ­

18 A. S o b o u l : R ew o lu cja F ra n cu ska . W a rsza w a 1951, s. 98.

19 A.L. de S a i n t - J u s t : Wybór p is m . P rzeł. J. Z i e m i l s k i , B. K u l i k o w s k i . W a rsza w a 1954, s. 228.

(10)

n ią, k tó r ą u cisk a się cały lu d pod p re te k ste m b ro n ien ia go przeciw jego w łasnym członkom i przeciwko wrogom zew nętrznym ”20.

U zasadnienie dla swoich działań rewolucjoniści znajdow ali w pism ach J .J . R ousseau. F ran cu sk i filozof krytycznie się odnosił do um ow y społecz­ nej opisanej w p ism ach T. H obbesa i J. Locke’a. Ta um ow a w jego ujęciu nie „zjednoczyła” jednostek sta n u natury. Przeciwnie: rozdział m iędzy n a ­ t u r ą a społeczeństw em powiększył się. Tym czasem w n a tu rz e istoty lu d z­ kiej tkw i p otrzeba jedności. J .J . R ousseau sugerow ał, że celem społeczeń­ stw a nie może być ustan o w ien ie „liberalnej” wolności. Ta wolność je st bo­ w iem zaprzeczeniem tego, do czego dąży je d n o stk a — bycia w olnym bez u w aru nk o w ań złej natury. U stanow ienie wolności w D eklaracji p raw czło­ w ieka i obyw atela i K onstytucji z 1791 ro k u M ak sy m ilian R obespierre, przyw ódca K o m itetu O calenia Publicznego, o k reślał jako „dem i-liberté”. Była to zatem „pół-wolność”, k tó ra g w arantow ała p raw a w szystkim człon­ kom Republiki do nieskrępow anej aktywności, głównie w sferze ekonomicz­ nej. W krótce je d n ak po u stan o w ien iu R epubliki okazało się, że n ie w szy­ scy m a ją w społeczeństw ie te sam e p raw a. W ujęciu S a in t-J u s ta była to rewolucja, k tó ra zatrzym ała się w pół drogi. „System rep ub likań sk i [...] za­ leży od zniszczenia ary sto k rac ji — p isa ł S a in t-J u s t — W rzeczywistości, n ieuchronny bieg w ypadków prow adzi n as, być może, do ta k ich wyników, o k tóry ch zgoła nie m yśleliśm y. Znaczne m a ją tk i z n a jd u ją się w ręk ac h pokaźnej liczby wrogów rewolucji; potrzeby w p ęd zają lud pracujący w z a ­ leżność od jego wrogów. [...] Ci, k tó rzy połowicznie tylko p rzep ro w ad zają rewolucje, sam i k o p ią sobie grób. Rewolucja prow adzi n a s do u z n a n ia z a ­ sady, że kto okazał się w rogiem swojego k ra ju , te n n ie może być w nim posiadaczem ”21. I konstatuje: „Biedacy s ą najw ięk szą p o tęg ą św iata”22.

Po ustano w ieniu R epubliki w sferze politycznej kondycję jednostek ce­ chow ała je d n ak nierów ność. W prowadzono bowiem podział n a „obywateli b iern y c h ” i „obyw ateli czynnych”. T erm iny te u stan o w ił ks. E m m an u el Sieyès. Równość wobec p raw a nie oznaczała równości praw. Zapis w u s ta ­ wie zasadniczej pozbawiał część obywateli praw a w ybierania swoich przed­ staw icieli i bycia w ybieranym — ze w zględu n a cenzus majątkowy. Wyso­ kość płaconego p od atku decydowała o tym , czy ktoś je st „obywatelem”, czy też nie posiada takiego statu su . O tym , kto w spółrządzi w państw ie, decy­ dował posiadany m ajątek. Praw o nie odmawiało już nikom u bogacenia się; przynajm niej teoretycznie każdy mógł być „pracownikiem ”.

T akie założenie w opinii J .J . R ou sseau było jedynie hipotezą. Z au w a­ żył on bowiem , że n iek tó rzy członkowie p a ń s tw a s ą bogaci tylko wtedy,

20 Ib id em .

21 Ib id em , s. 102— 103. 22 Ibidem , s. 103.

(11)

gdy in n i s ą biedni. Ten sch em at je s t zaw sze obecny w p ań stw ie u s ta n o ­ wionym przez „umowę społeczną”, ta k ja k się j ą pojm uje w doktrynie libe­ ralizm u . P an o w an ie bogatych ko sztem biednych n ie je s t je d n a k is to tą stosunków międzyludzkich. Zadaniem państw a je st znoszenie różnic w kon­ dycji jednostek. Dlatego część deputow anych Stanów G eneralnych z Sieyès n a czele te rm in y : „o b y w atel czy n n y ” i „o by w atel b ie rn y ” u z n a ła za sprzeczne. Nie is tn ia ła bow iem w ich ujęciu k ateg o ria „bierny obyw atel”. „O byw atel” mógł tylko bezpośrednio uczestniczyć we władzy; w tedy u rz e ­ czyw istniał sw oją wolność. M ożna być albo „obyw atelem ”, albo k im ś po­ zbawionym wolności — głosili rewolucjoniści.

J .J . R ousseau przejął sposób m yślenia J. Locke’a, ale go w istotny spo­ sób zm odyfikował. W łasność in d y w id u a ln a je d n o stek n ależy do sfery jej wolności. Pierw szy cykl procesu rewolucyjnego — zagw arantow anie „libe­ raln e j” wolności — je st zgodny z koncepcją J .J . R ousseau. A utor Umowy

społecznej nie był je d n ak myślicielem akceptującym bez reszty efekty tego

cyklu. Stworzył on odrębną koncepcję wolności, k tó ra w ykraczała poza „wol­ ność lib e ra ln ą ”. Co zatem należy rozum ieć przez określenie, że p ierw sza faza Rewolucji b yła zgodna z id e ą J .J . R ousseau? Czy sugerow ał on, że „praw dziw a” wolność może być zrealizo w an a tylko po zag w aran to w a n iu w łasności indyw idualnej?

M it éternelle jeu n esse, o k tó ry m w spom inał J. Baszkiew icz, n ap o tk ał w p rak ty c e rew olucyjnej pow ażne tru d n o ści w realizacji. In d y w id u aln e p raw a bourgeois z jednej stro n y były zakończeniem długiego procesu po­ konyw ania nierów ności kondycji jednostek. „Umowa społeczna” realizu ją­ ca p ry w a tn e in te re s y je d n o ste k zo stała u stan o w io n a; p ań stw o było „do­ brze” zbudow ane. Z drugiej strony w szak jednostki zaw sze d ą ż ą do „prze­ kroczenia” wolności indyw idualnej. W szystkie rozw ażania w Umowie spo­

łecznej m a ją te n cel — ukazać, w ja k i sposób m ożna tę wolność u s ta n o ­

wić. P ry w a tn e in te re sy w n a tu ra ln y sposób p rzec iw staw iają się odnowie społeczeństw a. „Problem polegał [...] n a tym , że w edle R o b esp ierre’a n e ­ g a ty w n a obecność przeszłości w rew olucyjnym »dzisiaj« to n ie tylko zło­ wieszcze i groźne d ziałan ia zwolenników ancien régim e’u. M oralne obcią­ żenia przeszłością tk w ią we w szystkich, ta k że w budow niczych p ro m ien ­ nej przyszłości”23. D latego rew olucjoniści zdaw ali sobie spraw ę z tego, że koncepcję transform er należy zacząć od sam ych siebie. Nie m ożna bowiem pełnić jednocześnie dwóch ról w społeczeństw ie: jako człowiek p ry w atn y i osoba publiczna. U stanow ienie praw zgodnych z „wolą powszechną” miało rozw iązać te n problem . W tym kontekście pojawia się jed n ak pytanie: Czy nowe u staw od aw stw o m iało dotyczyć „nowych lu d zi”, czy też „rzeczyw i­ stych”, a więc takich, którzy s ą „obciążeni” p ry w a tn ą wolą?

(12)

U mowa społeczna J .J . R o usseau nie zaw ierała co p raw d a k o n k re tn e ­

go p ro g ram u politycznego, ale jednocześnie b y ła czym ś więcej — b y ła to w izja „nowego p a ń s tw a ”. Jej a u to r n ie mógł je d n a k ab strah o w ać od rz e ­ czywistości. Człowiek społeczny je st zły — te n p arad y g m at J .J . R ousseau przyjm uje bez zastrzeżeń. H istoria zanegow ała N aturę. W D eklaracji praw z I ro k u (1793) zaw arto tezę, że przez dzieje człowiek sta w a ł się zły. R e­ w olucja pow inna zakończyć degenerację isto ty ludzkiej w sk u tek u s ta n o ­ w ienia „nowej” „umowy społecznej”. Je d n o stk i pow inny w zbiorowym a k ­ cie woli uczynić społeczeństwo zgodne z n a tu rą . A nalizując refleksje h r a ­ biego M irabeau, J. Baszkiew icz pisał: „D ram a t ludzi ro zp isan y został n a 4 akty: N atu ra, H istoria, Wola — i odzyskana N a tu ra ”24. Człowiek n a tu ry w procesie dosk o n alenia się zostaje zdepraw ow any przez społeczeństwo. Je d n a k an ih ilacja wolności wywołuje w jednostce sprzeciw. Chce ona być „prawdziwym” człowiekiem. Finałem historii ludzkiej jest człowiek społecz­ ny tożsam y ze sw oją n a tu rą . U stano w ien ie „um owy społecznej” pow inno być zatem u d ziałem „rzeczyw istych” jednostek, k tó re p o siad ają samowie- dzę w łasnej sytuacji. Ta sam ow iedza je st w aru n k iem utw o rzen ia postulo­ w anego p o lis . „Do n a tu ry będzie się pow racać dzięki tem u , co polityczne, obyw atelskie [...]. To nie przyp adek , że w D eklaracji P raw m ow a o Czło­ w ieku i O byw atelu, że nie s ą to bynajm niej dwie różne osoby, że człowiek nie może nie być obyw atelem ”25 — k o n statu je J. Baszkiewicz. Rewolucjo­ niści francuscy m yśleli i działali zgodnie z log ik ą rousseauistycznej a n ty ­ nom ii — dobra n a tu ra , złe społeczeństw o — k tó ra okazyw ała się spójna w syntezie natu ry, k tó ra je st społeczna, i w społeczeństw ie, k tó re je st n a ­ tu rą. „Jeżeli według S a in t-Ju sta prawdziwego w ieku złotego społeczeństwa pow inny szukać w sta n ie natu ry , to je d n a k s ta n n a tu ry był d la ń stan em społecznym, a nie antyspołecznym — zauw ażył S ta n isła w Salmonowicz. Społeczeństwo było więc czymś pierw otnym , jedn ostk a czymś w tórnym ”26. Robespierrow ska D eklaracja p raw p rzy znaw ała więcej praw niż D ek lara­ cja p raw człow ieka i obyw atela z 1789 roku. G ran icam i spraw iedliw ości s ą p raw a innych jednostek, jej p o d sta w ą je st n a tu ra , a g w aran cją — p r a ­ wo. A rtykuł pierw szy głosił: „Celem społeczności je st szczęście wspólne”. To szczęście nie m iało być s u m ą szczęścia każdej jed n o stk i z osobna. „Szczę­ ście w spólne” może być n aw e t przeciw ne szczęściu jednostki, k tó ra wyżej ceni swój in te re s p a rty k u la rn y od „woli pow szechnej”. De facto bowiem, ja k p isał S a in t-Ju st, „poświęca się ojczyznę dla interesów poszczególnych ludzi, zam iast poświęcić w szystkie interesy pryw atne dla dobra ojczyzny”27.

24 Ibidem , s. 49. 25 Ib id em .

26 S. S a l m o n o w i c z : S y lw e tk i sp o d gilo tyn y. W a rsza w a 1989, s. 133. 27 A.L. de S a i n t - J u s t : Wybór p ism ..., s. 105.

(13)

W D eklaracji zw racano uw agę n a ekonom iczne w yrów nyw anie kondycji jedn ostek . A rty k u ł 21 w skazyw ał, w ja k i sposób n ależy zrealizow ać te n ideał: „Społeczeństwo winno udzielać w sparcia obywatelom nieszczęśliwym bądź przez dostarczenie im pracy, bądź zapew niając środki egzystencji fi­ zycznej tym , którzy nie s ą w stan ie pracow ać”.

N ierów ność w łasności, k tó r ą u stan o w ił pierw szy „liberalny” etap R e­ wolucji Francuskiej, była najbardziej atak o w an a przez rewolucjonistów ja ­ kobinów. Odwoływali się oni do J .J . R ousseau, k tó ry w łasność p ry w a tn ą z jednej stro n y tra k to w a ł jako n ie n a ru sz a ln ą ; z drugiej stro n y p aństw o w jego koncepcji m iało w yrów nyw ać n a tu ra ln e nierów ności m iędzy isto ­ ta m i ludzkim i. „Z dem okratycznej tradycji O św iecenia — a więc od R ous­ se au — jako b in izm p rzejął g o rącą w iarę w su w erenność lu d u i równość praw, a ta k że żarliw e poszukiw anie dróg do »równości rzeczywistej«”28 — pisze J. Baszkiewicz. N ie m ożna jednoznacznie zinterpretow ać koncepcji w łasności J .J . R ousseau, odwołując się bezpośrednio do jego pism . Nie był on an i indyw idualistą, an i kolektyw istą. Jednocześnie jego teo ria w łasno­ ści m iała istotny wpływ n a p rak ty k ę rew olucyjną jakobinów, którzy w D e­ k la ra cji p raw z 1793 ro k u w prow adzili n ie tylko rów ność p raw (p o stu lat

bourgeois), ale tak że „równość m aterialn y ch korzyści”. Posługując się teo­

r i ą J .J . R ousseau, jakobini tw ierdzili, że nierów ność m a te ria ln a powoduje sk u tk i m oralne — bez w łasności regulow anej przez państw o nie może być mowy o odnowie społeczeństwa.

A utor Umowy społecznej chciał, aby różnice m iędzy w łasnością w p a ń ­ stw ie nie były zbyt duże. W te n sposób in terp reto w ał m yśl J .J . R ousseau S a in t-Ju st, który, ja k zauw ażył S. Salmonowicz, „chciał widzieć w łasność p ry w a tn ą cno tliw ą i u m iark o w a n ą”29. S a in t-J u s t podkreślał: „Nie pow in­ no być an i bogatych, an i biednych”30. Nie rozsądek, ale sum ienie powinno decydować o rozw iązaniu całego problem u. „Jednym z najskuteczniejszych środków obniżenia cen artykułów żywnościowych oraz zm niejszenia n a d ­ m iernych m ajątków je st zm uszenie do oszczędności tych, którzy m a ją zbyt wiele. W szyscy w inni zrozum ieć te proste prawdy, których miejsce je st r a ­ czej w sercu aniżeli w um yśle”31 — pisał S ain t-Ju st.

W dek laracji p ra w postulow ano w prow adzenie zasad y suw erenności ludu. „N ajbardziej isto tn y m dążeniem A k tu K onstytucyjnego je st zapew ­ nien ie p ie rw szeń stw a zasad zie rep rezen taty w n o ści, czyli suw erenności ludu. B ezpośrednie w ybory ludow e z a p e w n ia ją su prem ację jego p rz e d ­ staw icielom n ad w ładzam i adm inistracyjnym i, w ładzy praw odaw czej n ad

28 J. B a s z k i e w i c z , S. M e l l e r : R ew o lu cja F ra n c u sk a 1789— 1794. Społeczen-

stw o o b yw a te lskie . W a rsza w a 1983, s. 94.

29 S. S a l m o n o w i c z : Sylw e tki..., s. 134. 30 A.L. de S a i n t - J u s t : Wybór..., s. 246. 31 Ibidem , s. 74.

(14)

w ykonaw czą”32. J. M a ra t pisał, że „w dobrze zorganizow anym u stro ju lud w całości je st praw dziw ym suwerenem , absolutnym panem im perium ; w ła­ dza najw yższa n ależy isto tn ie tylko do niego, tylko od niego pochodzą w szelkie in ne w ładze, [...] przywileje, [...] prerogatyw y”33.

Czy ta k a w izja była utopią, czy też obietnica „nowego p ań stw a” m iała szanse n a realizację? N ależy przyjąć, że J .J . R o u sseau n ie negow ał fa k ­ tu , że w ola p ry w a tn a je s t a try b u te m jedn ostk i. T ak a is to ta by ła je d y n ą rzeczywiście istn ie ją c ą osobą, k tó r ą a u to r Umowy społecznej m u siał z a a k ­ ceptować. N ie był więc m yślicielem utopijnym w ty m sensie, że próbow ał negować „em piryczną” stronę ludzkiej osobowości i tworzyć wizję bliżej n ie­ określonego p ań stw a . Ten sposób ro zu m ow ania p o tw ie rd z a ją fran cu scy rew olucjoniści, k tó rzy obficie czerp ali z p ism J .J . R o u sseau. S a in t-J u s t w In stytu cja ch rep u b lika ń skich postulow ał, aby sto su n k i m iędzy ludźm i nie były zafałszow ane; m iędzy obyw atelam i a w ła d z ą p ań stw o w ą nie po­ w inno być przedstaw icieli. W szelka m ediacja byłaby zaprzeczeniem w ol­ ności. P raw powinno być ja k najm niej: „Nie trze b a w ielu praw. Tam, gdzie je st ich w iele — lu d je st niew olnikiem . N iew olnictw o je s t zaprzeczeniem jego woli”34. W 1794 ro ku (23 V entose’a r. II) S a in t-J u s t wygłosił p rzem ó­ w ienie o frak cjach działających z zagranicy: „Zgrom adzenie N arodow e i jego d e k re ty pozbaw ione s ą najw yższego w pływ u w p ań stw ie, sp u sto ­ szenia bowiem w yrządzane s ą przez zepsucie, o których wspominałem, skie­ ro w u ją zain tereso w an ie ogółu n a dyskusję frakcji, odw racając w szystkie serca i myśli od miłości ojczyzny i najświętszego jej dobra. [...] K ażda frakcja je s t więc zbrodnicza, gdyż przyczynia się do odosobnienia lu d u i klubów ludow ych oraz zw iększa niezależność rz ą d u [...]. F rakcje były potrzebne, aby izolować despotyzm i zm niejszyć w pływ y ty ra n ii, dziś s ą one zbrod­ nią, poniew aż izolują wolność i zm n iejszają wpływy lu d u ”35.

„Wola pow szechna” je st w o lą w yłącznie kon kretny ch , żywych obyw a­ te li i n ie może być w żad en sposób deform ow ana przez p o średn ie s tr u k ­ tu ry p ań stw a. D latego S a in t-J u s t postulow ał, aby w p ań stw ie u jaw n iały się zarówno złe, jak i dobre przejaw y wolności konkretnych jednostek. Wola p a rty k u la rn a mogła zostać pokonana tylko wtedy, gdy się ujaw niała. P a ń ­ stwo pow inno mieć zatem c h a ra k te r „przeźroczystego” organizm u, gdzie jednostki ujaw niając z łą wolę p a rty k u la rn ą , lepiej d o strzeg ają d o b rą wolę ogółu. „Pracownicy” w łasnym wysiłkiem, m ając n a względzie dobro wspól­ noty, sp o strz e g a ją sam ow olę w łasny ch in teresó w i bez p rzy m u su ak cep ­ tu ją „wolę powszechną”. W tej koncepcji p ań stw a „jest [...] miejsce n a błędy,

32 A. S o b o u l : R ew olucja..., s. 180. 33 J.P. M a r a t : P ism a ..., s. 49.

34 A.L. de S a i n t - J u s t : Wybór p ism ..., s. 234. 35 Ib id em , s. 125— 126.

(15)

zaniechania, w ystępki, nam iętności. Społeczeństwo m a być przeźroczyste, więc każdy co roku składa publiczne spraw ozdanie o użytku, jak i zrobił ze swej fortuny”36. W tym ujęciu ideał pań stw a głoszony przez rewolucjonistów nie uniform izow ał jednostek. P rzykład an ie jednej „sztancy” do w szystkich nie było celem jakobinów. „Egalitaryzm jakobiński, ta k bliski tęsknotom lu ­ dowym, nie m iał zabarw ienia kolektywistycznego. Jego dopełnieniem było hasło, by każdy mógł żyć niezależnie i pracować n a swoim”37.

P ra k ty k a rew olucyjna okazała się je d n ak inna. D ostrzeganie zła przez s a m ą jednostkę było w istocie zadaniem bardzo trudnym . Żaden dem okra­ tyczny rząd rep u blikań ski nie mógł pozbawić członka w spólnoty p raw a do w y ra ż a n ia w łasn y ch interesów . O kazało się, że sam o ich arty k u ło w an ie nie u ru ch am ia m echanizm u, o którym pisał J .J . Rousseau: sprawiedliwość sam a w ciela się w życie, jeśli je d n o stk a przy zn a innym ta k ie praw a, ja k i­ m i sam a się kieruje w swoim postępow aniu. N a pew nym etapie Rewolucji jej n ie u n ik n io n y bieg je s t to żsam y z ko ncepcją praw odaw cy, k tó ry zm u ­

sza jednostki do wolności. Ten przym us m iał c h a ra k te r bardzo konkretny, gdyż po u sta n o w ie n iu „liberalnej wolności” rew olucjoniści tw ierdzili, że „praw dziw a” wolność zw iązana je st z przem ocą. „Rewolucje kroczą od sła ­ bości do śm iałości i od zbrodni do cnoty [...]. D łu g ą trz e b a będzie stoczyć w ojnę z w szelkim i roszczeniam i, a że dbałość o in te re s y lu d zk ie je s t nie do przezwyciężenia, tedy n a mieczu jedynie oprzeć m ożna wolność ludu”38. W inny m m iejscu S a in t-J u s t zauw ażał: „ Ja k długo jeszcze pozwolimy się w ystrychiw ać n a dudków, zarów no przez wrogów w ew nętrznych n a s k u ­ te k niew łaściw ej wobec nich pobłażliwości, ja k i przez wrogów zew n ętrz­ nych, których zam ysłom sp rzyjam y poprzez n a s z ą słabość? Oszczędźcie arystokrację, a zgotujecie sobie pięćdziesiąt la t niepokojów. Ośm ielcie się! Słowo to zaw iera c a łą politykę naszej rewolucji”39.

Rewolucjoniści, którzy chcieli po ustanow ieniu Republiki kontynuow ać proces rewolucyjny, byli przek o n an i, że „w ładzę a ry sto k rac ji” z a stą p iła „w ładza p ien iąd za”. W cześniej w szak p isał o ty m J .J . R ousseau, d la k tó ­ rego s ta n n a tu ry an cien reg im e’u sprzed „rew olucji lib eraln ej” zo stał z a ­ stąpiony przez in ny sta n n a tu ry — „pracowników”. Jak obini zin te rp re tu ją te n problem następująco: ary sto k rację w y n ik ającą z uro d zen ia za stą p iła ary sto k racja bogactw a. J e s t ona jeszcze gorsza od poprzedniej, gdyż poło­ żenie ekonom iczne lu d u je st gorsze, niż było za czasów ancien regim e’u.

W literaturze przedm iotu często zw raca się uwagę n a totalitaryzm dzia­ ła ń K om itetu O calenia Publicznego. Takie ujęcie je st zgodne z założeniem,

36 J. B a s z k i e w i c z : N o w y człow iek..., s. 211. 37 Ibidem , s. 212.

38 A.L. de S a i n t - J u s t : Wybór p ism ..., s. 100. 39 Ibidem , s. 106.

(16)

że „praw dziw a” wolność to czasy an cien reg im e’u lub pierw szej „lib eral­ nej” fazy Rewolucji F ran cuskiej. Rewolucjoniści od czasu d y k ta tu ry ja k o ­ binów (1793) staw iali sobie je d n a k cel n arzu c en ia „woli pow szechnej” n a w szystkich członków społeczeństwa. Wedle nich skłonność jednostki do a r ­ tykułow ania pryw atnych interesów nie prow adziła bynajm niej do koniecz­ ności wyważenia w szystkich opinii w społeczeństwie; jest to problem błędu, ja k i p o p ełn iają „pracownicy”. Skoro uzn an o fa k t p o siad an ia w łasnych in ­ teresów za błąd, odnow a p a ń stw a nie m ogła być przedm iotem negocjacji, „ścieran ia się” opinii. Pojęcie „woli pow szechnej” w odróżnieniu od zgody pow szechnej zak ład a, że w ty m pierw szym p rz y p a d k u w yklucza się, jak zauw aży ła H a n n a h A ren d t, „w szelkie procesy w ym iany opinii i e w e n tu ­ alnej zgodności m iędzy nim i. Wola bowiem, jeśli w ogóle m a spełniać sw ą funkcję, rzeczywiście m u si być je d n a i niepodzielna. [...] I gdy R obespier­ re ra z po ra z odwoływał się do »opinii publicznej«, to ro zu m iał przez n ią jednomyślność woli powszechnej. Nie m iał n a myśli opinii, co do której w ie­ lość obyw ateli porozum iałaby się m iędzy sobą n a forum publicznym ”40.

Przemoc je st w pisana w logikę działań rewolucjonistów, którzy odwoły­ w ali się do pism J .J . R ousseau. „S ain t-Ju st doby Wielkiego T erroru myślał już wyłącznie kategoriam i J a n a Jak u b a. Optymizm W ieku Świateł, choć nie zawsze wolny od pesym izm u w ocenie człowieka, łączył S a in t-Ju st jeśli nie harm onijnie, to z dużym zapałem z k u ltem energii i heroicznego patosu, k tórem u nie brakło także elementów jakże rom antycznej nostalgii”41.

J. Baszkiewicz s ta ra ł się rozw iązać „problem to talitary zm u Rewolucji” p rzez oddzielenie głównego jej celu od o k resu przejściowego, ja k im była d y k ta tu ra jakobinów . Ten problem podobnie w idział R obespierre, k tó ry odróżniał rz ą d konstytucyjny od rz ą d u rewolucyjnego. „Rewolucja to woj­ n a Wolności przeciw jej wrogom; K o n stytucja to u stró j wolności zw ycię­ skiej i spokojnej [...]. R ząd rew olucyjny d łu żny je s t dobrym obyw atelom ochronę w szystkim i siłam i n arod u; wrogom lu d u dłużny je st śm ierć”42 — pisał. Podział n a „dobrą” Rewolucję i „zły” etap przejściowy nie w yczerpu­ je je d n a k isto ty zagadnienia. W ty m kontekście n ależy bowiem zadać p y ­ tan ie: Czy d y k ta tu ra jakobinów b y ła czym ś in te g ra ln ie zw iązan a z id e ą Rewolucji, czy też był to nic n ie znaczący epizod, którego a n a liz a nic nie wnosi do rozstrzygnięcia dy lem atu wolności jednostki w kontekście p o lis? W spom niany a u to r je st św iadom y tych tru d n o ści skoro zauw ażył, że b łę ­ dem byłoby sugerow anie, by „nie is tn ia ły żad n e sty k i pom iędzy p o lity ­ k ą te rro ru i n a ro d o w ą reg en e ra cją ”43. B. Baczko pod kreśla, że w m yśli

40 H. A r e n d t : O rewolucji. K rak ó w 1991, s. 76. 41 S. S a l m o n o w i c z : S ylw e tki..., s. 127.

42 J. B a s z k i e w i c z : Wolność, równość, w łasność. R ew olucje burżuazyjne. W a rsz a ­ w a 1981, s. 255.

(17)

J .J . R o u sseau szu k ali teorety czn ych p o d staw zarów no liberałow ie, ja k i jakobini. Ten badacz dziejów O św iecenia zadaje pytan ie: „K tóra z tych dwóch in te rp re ta c ji zw alczających się n a śm ierć i życie swych w yznaw ­ ców była bardziej »autentyczna« — w ja k im sensie? W sensie zgodności z intencjam i twórcy? W sensie zgodności z obiektyw ną tre ś c ią system u?”44 N ależy zatem — tw ierd zi — problem , czy istn ieje ro u sse au izm „bez w y­ paczeń okresu te rro ru ”45, uznać za otwarty.

Rewolucjoniści m ieli świadomość, że n a drodze do id eału nowej w spól­ noty m ogą n a przeszkodzie stan ąć p ryw atn e in teresy jednostek. Nie w szy­ scy m ogą być poddani „regeneracji”. W łasny w ysiłek każdej jednostki, aby je przezwyciężyć — o któ ry m p isał J .J . R o u sseau — może się okazać n ie ­

skuteczny. K ażdy w sam ym sobie, k ażd y w d ru g im człow ieku i wszyscy wobec w szystkich pow inni szukać partykularyzm ów . Rewolucjoniści fra n ­ cuscy przejęli sch em a t J .J . R ousseau, k tó ry głosił w Umowie społecznej, że dw a przeciw staw ne in teresy łą czą się przeciw trzeciem u. Ta zasad a się odnosi nie tylko do stosunków zew nętrznych. J a k w szak p isał S ain t-Ju st, „nie ludzie, lecz p a ń s tw a p ro w ad zą ze so bą w ojnę”46. W opinii H. A ren d t J .J . R o u sseau „chciał odkryć w n aro d zie zasad ę jednoczącą, k tó ra s a n k ­ cjonow ałaby ta k że politykę w ew n ętrzną. P roblem polegał więc n a o d kry­ ciu wspólnego w roga poza sfe rą stosunków m iędzynarodow ych”47. W spól­ nym w rogiem je s t su m a w szystkich p a rty k u la rn y c h interesów . K ażdy w sobie więc odkryw a wolę in d yw idualną, k tó ra je st w rogiem w szystkich in ny ch woli. J e ś li te w szystkie wole zsum ow ać, w róg byłby k im ś b ard zo potężnym. Gdyby z kolei nie było interesów partykularnych, dobro wspólne nie mogłoby się objawić. W tedy u p raw ian ie polityki, k tó ra je st sztuką, nie byłoby potrzebne. Jedność je st zatem g w aran to w an a tylko wtedy, gdy k aż­ dy p o siad a w sobie wolę p a rty k u la rn ą . W edług koncepcji J .J . R ousseau, „praw dziw a” w spólnota, w której panow ałaby ab so lu tn a jedność, je st n ie ­ m ożliw a do zrealizow ania. Istn ie je je d n a k s ta ła p o trzeb a u s ta n a w ia n ia takiej wspólnoty. Rewolucjoniści 1789 roku — ja k zauw aża J. Baszkiewicz — z jednej stro n y n ie u sta n n ie poszukiw ali trw ałego fu n d a m e n tu swoich działań , z drugiej stro n y ich dziełem było „n ie u sta n n e p rzesu w an ie g ra ­ nic tego, co możliwe”48. J a k zauw aża te n autor, tu „poczucie w spólnoty ro ­ dzi się poprzez opozycję: MY to nie-O ni”49. D latego n iestab iln o ść rządów

44 B. B a c z k o : R o u sse a u i Condorcet — propozycje tem atyczne. „ S tu d ia Filozoficz­ n e” 1957, n r 1, s. 232.

45 Ib id em .

46A.L. de S a i n t - J u s t : Wybór p ism ..., s. 229. 47 H. A r e n d t : O rewolucji..., s. 77.

48 J. B a s z k i e w i c z : F ra n cu zi 1789— 1794..., s. 222. 49 Ibidem , s. 63.

(18)

rew olucyjnych będzie ich im m a n e n tn ą cechą. Ten fak t nie pow inien je d ­ n ak przesłaniać innego faktu; bardziej podstawowego, n a który zwrócił uw a­ gę Alexis de Tocqueville. Pisał w połowie XIX wieku: „Od u p ad k u cesarstw a rzymskiego nie widziano n a świecie ta k wielkiej władzy. Dopiero Rewolucja stw orzyła tę n o w ą potęgę, albo raczej w yłoniła się ona niejako sam oistnie z ruin, będących dziełem Rewolucji. Rządy, jakie ustanowiła, s ą bardziej k ru ­ che, to praw da, ale sto razy potężniejsze od wszystkich, jakie obaliła”50.

D ialek ty k a Rewolucji polegała n a tym , że „począwszy od 1792 roku, R ew olucja zaczyna — ja k mówili sam i rew olucjoniści — »pożerać w łasne dzieci« i żywić się negacją, n ie u sta n n y m w ym yślaniem nowego przeciw ­ n ik a. W ro k u 1793 okazuje się, że R ew olucja n ie p o trafi ju ż żyć bez w ro­ ga. [...] Z apew ne początek tego zapośredniczonego, negatyw nego e ta p u n ajlepiej w skazuje m om ent, kiedy [...] k o ń czą one okres tw órczy i rozpo­ c zy n a ją w alkę o sam okontynuację, a w istocie o sam o p rzetrw an ie”51. R e­ wolucja u sta n a w ia wolność, ale n a każdym nowym etapie jej rozwoju oka­ zuje się, że t a wolność nigdy nie o siąga s ta n u zadow alającego. Zawsze m ożna „pogłębić” proces u rzec z y w istn ian ia się wolności. Rew olucjoniści osk arżali ty ch spośród p rzedstaw icieli ludu, k tó rzy — ja k p isał J. M a ra t — „po zdobyciu B astylii uzyskali bezpieczeństwo osobiste i bezpieczeństwo m ienia, a już serca ich otworzyły się n a nowo dla w szystkich niskich uczuć, które zawsze w nich żerowały”52. „Pochód równości” był stałym elem entem reto ry k i rew olucyjnej. „U m ysły n a b ra ły rozpęd u i n ie z a trz y m a ją się aż u celu, a rozw aga m usi niechybnie doprowadzić je do pierw otnej równości p raw s ta n u n a tu ry [...]. Otóż rów ność p ra w pociąga za so b ą rów ność po­ siad an ia”53. N adto trze b a zauważyć, iż najuboższa w arstw a społeczeństw a je st „bliższa [...] stanow i n a tu ry ”54.

Dzieło poszukiw ania sym ptom ów zła w pań stw ie m usiało dokonywać się w ja k iś sposób, posługiw ać się określonym i „tech n ik am i”. D latego w p rak ty ce rew olucyjnej pojaw iły się tzw. certy fik aty postaw y obyw atel­ skiej. Były one w ykorzystane jako elem en t represji. S zukano bowiem „po­ dejrzanych”. N ajpierw w sobie samych, potem w innych. Spisek „zag rani­ cy” będzie odtąd stałym elem entem rewolucyjnej logiki. „Zagranica usiłuje w ciągnąć do sp isk u w szystkich ludzi niezadow olonych i, jeśli to możliwe, pogrążyć n as w oczach św iata poprzez skandale i intrygi. Popełnia się okru­ cieństw a, by oskarżyć o n ie lu d i Rewolucję. W szelkie zło, ja k ie widzimy, jest ciągle jeszcze dziełem tyranii, a tym czasem ona oskarża o nie wolność”55

50 A. de T o c q u e v i l l e : D a w n y u stró j i rew olucja. K rak ó w 1994, s. 38. 51 H. A r e n d t : O rew olucji..., s. 70.

52 J.P. M a r a t : P ism a ..., s. 117. 53 Ibidem , s. 131.

54 Ibidem , s. 133.

(19)

— pisał S ain t-Ju st. Nic nie je st w stanie pow strzym ać Rewolucji, k tó ra nie tw orząc stabilnych instytucji, w ysuw ała obietnicę nieokreślonej bliżej wol­ ności. Rew olucjoniści chcieli „oczyścić” społeczeństw o. „Czyliż p ań stw o u trzy m u je się w łasnym ciężarem , czy też potrzebny m u głęboko rozbudo­ w any sy stem in sty tu cji w noszących w eń h arm o n ię? — p y ta ł S a in t-J u s t Czy społeczeństw o, w k tó ry m sto su n k i polityczne nie w y p ły w ają b y n a j­ m niej ze s ta n u natury , społeczeństwo, gdzie in te re s i zaw iść s ą u k ry ty m i sp ręży n am i w ielu ludzi, [...] czyż ta k ie społeczeństw o, jeśli p ra g n ie się u trzy m ać, nie w inno ponieść najw iększych wysiłków, aby się oczyścić? Ci zaś, którzy przeszkodzić ch cą tej czystce, czy nie p r a g n ą go zdepraw o­ wać? A ci, któ rzy p ra g n ą je zdepraw ow ać, czy nie p r a g n ą go zniszczyć?”56 „Podejrzanym i” byli ci, którym odm aw iano certyfikatów, lub ci, którzy nie s ta ra li się o ich uzy skan ie. J a k to było w spom niane, obyw atelem mogła być tylko jed no stk a, k tó ra b ra ła ak ty w n y u d ział w sp raw ow aniu woli po­ wszechnej. Osoby „obojętne” były trak to w a n e jako wrogowie pań stw a. De­ m askow ano wole pryw atne, potem stara n o się w ydalać z k ra ju osoby, k tó ­ re mogłyby n aru szać in teres p ań stw a a w końcu unicestw iano je. „Zam iast zachęcać, nagradzać, wychowywać — n iektórzy aktyw iści woleli represjo- now ać”57 — zauw ażył J. B aszkiew icz. W ujęciu tego a u to ra Rew olucja F ran cu sk a oscylowała m iędzy w ychowywaniem „nowego człowieka” przez edukację a „regeneracją” przez siłę. Z jednej strony rewolucjoniści skłonni byli uznać, że „człowiek je st dobry”, z drugiej stro n y społeczeństwo w y n a­ turzyło jednostkę — „zm uszanie do wolności” było zatem jedynym skutecz­ nym rozw iązaniem problem ów politycznych. O ba im pulsy Rewolucji moż­ n a odnaleźć w Umowie społecznej. „Duch publiczny tk w i w głowach; a że nie k ażd y może mieć je d n a k i rozum i oświecenie, duch publiczny byłby bodźcem z zew nątrz. M iejcie ted y sum ienie publiczne, albow iem w szy st­ kie serca s ą rów ne dzięki poczuciu dobra i zła, sum ienie zaś owo zaw iera w sobie skłonność k u d o bru pow szechnem u. Szanujcie ducha, lecz opie­ rajcie się n a sercu. Wolność nie je st w ym ysłem adw okatów : je st ona su ro ­ w ością wobec zła, je st spraw iedliw ością i przyjaźnią”58. Rewolucjoniści tacy ja k R obespierre zgodni byli z J .J . R ousseau, że dobry je st lud. Je d n a k eli­ ty władzy, z którym i przyjdzie im walczyć, nie n a d a ją się do „regeneracji”. „Totalitaryzm ” Rewolucji F rancuskiej m ożna zinterpretow ać jako p ró­ bę utw orzenia takiego praw a, gdzie w szystkie działania s ą dozwolone, o ile zgodzą się n a nie obyw atele. J .J . R o u sseau w y su n ął tezę, że „wola po­ w szechna” może zmienić kierunek, nie tracąc tożsamości. Byłoby jego zd a­ niem „niedorzecznością [...] żeby wola n a k ła d a ła n a siebie więzy n a przy­

56 Ibidem , s. 93.

57 J. B a s z k i e w i c z : N ow y człow iek..., s. 216. 58 A.L. de S a i n t - J u s t : Wybór p ism ..., s. 161.

(20)

szłość”59. W takiej koncepcji tkw i w szak b ra k „m aterialnego” oparcia praw a, zaw isa ono niejako „w pow ietrzu”. Praw o może kłam ać lub głosić praw dę, ale m usi być jedno. H. A ren d t zauw aża przy tym , że ta k a koncepcja suge­ ruje „fataln ą niestabilność i niesłowność rządów rewolucyjnych”60. I dodaje: „Znalazł [Rousseau — J.D.] [...] pomysłowy sposób n a podstaw ienie wielo­ ści w miejsce pojedynczej osoby [króla — J.D .]. Wola pow szechna była bo­ wiem ni mniej ni więcej tylko tym, co związywało wielość w jedność”61. W tym ujęciu R ew olucja stan o w iła w yzw olenie od konieczności. Ta R ew olucja „dążyła [...] do wyzwolenia ludzi nie od tyranii, lecz od konieczności, i rozwi­ jała się pod wpływem dwóch niesłychanie potężnych sił, a mianowicie nędzy i w zbudzanej przez tę nędzę litości. N egacja praw a, za w a rta w owym »po- zwolić n a wszystko«, w y ra sta ła tu z sentym entów serca; w łaściw a im bez- graniczność pozwoliła popłynąć potokowi niczym nie ograniczonej przemo- cy”62. Koncepcja „woli powszechnej”, k tó rą postulował J.J. Rousseau, nie n a ­ k ładała żadnych ograniczeń n a lud, który był jej autorem , w ykonaw cą i pod­ danym . O graniczeniom pow inni być poddani, wedle rewolucjonistów, tylko p rzedstaw iciele ludu. J. M a ra t pisał: „Bezwzględna i nieograniczona w ła­ dza su w e ren a m u si zaw sze spoczywać tylko w ludzie, poniew aż je s t ona w ynikiem woli pow szechnej, a lu d ro zu m ian y jako zbiorowość n ie może n igdy p rag n ąć w łasnej krzywdy, zaprzed ać się lub zdradzić siebie sa m e ­ go. Je śli idzie o przedstaw icieli ludu, w ładza ich m u si być zaw sze ograni- czona”63. W państw ie może być bowiem tylko jed n a wola suw erenna.

D la rew olucjonistów łączenie w je d n ą sp ó jn ą koncepcję „cnoty” i „ te r­ ro ru ” nie stanow iło niczego nadzw yczajnego. Tak w ygląda logika tej a n ­ tynom ii, k tó ra dla nich bynajm niej a n ty n o m ią nie była. P raw odaw ca po­ w inien być kim ś absolutnie „oczyszczonym” z w szelkich partykularyzm ów . To on reprezentuje „cnotę”. Ta cnota „dom aga się” urzeczyw istnienia w te r ­ rorze; dobro pow staje przez zło. Nowożytność w spiera się n a założeniu, że cno ta nie je s t czym ś su b stan cjaln y m , czymś, co tk w i w k ażd y m człowie­ ku. C nota m a c h a ra k te r społeczny. Je d n o stk i trz e b a kształcić, wychowy­ w ać i „zm uszać do wolności” — niezależnie, ja k im te rm in e m opatrzyć tę koncepcję w y su n ię tą przez N. M achiavellego. Sprow adza się ona do tego, że m oralność — nie m ając innej podstaw y — w sp iera się n a niem oralno- ści. „N ieprzekupny” nie był więc zbrodniarzem w tym sensie, że te rro r był dla niego celem sam ym w sobie. R obespierre „docenia w agę rew olucyjnej przemocy, lecz — podobnie ja k R o u sseau — n ie je s t n ią zafascynow any.

59 J .J . R o u s s e a u : U m ow a społeczna. P rzeł. A. P e r e t i a t k o w i c z . K ęty 2002, s. 33.

60 H. A r e n d t : O rewolucji..., s. 76. 61 Ibidem , s. 77.

62 Ibidem , s. 92.

(21)

O dziedziczył po J a n ie Ja k u b ie dem o kraty czn e zau fan ie do lu d u . [...] J e ­ śli więc pow staje — to w słusznej spraw ie, n ie mogąc ju ż cierpieć u cisk u więcej i dłużej”64. Ten te rro r był „m oralny”, gdyż „p rak ty k a te rro ru m a — m ówiąc językiem biblijnym — oddzielać kąkol od z ia rn a ”65 — J. B aszkie­ wicz. Ten terro r był czymś im m anentnym Rewolucji. „Przemoc jest w trakcie Rewolucji F ran cu skiej gloryfikow ana [...]. N ie je st to tylko w yraz zezwie­ rzęcenia, chociaż zapew ne rów nież, ale rew olucyjnej potrzeby odejścia od klasycznej, proceduralnej i form alnej sprawiedliwości w stronę spraw iedli­ wości m aterialnej i nam acalnej. Ludzi się ścina po błyskaw icznych ro zp ra­ w ach sądow ych po to, żeby upew nić się, że dokonało się rew olucji ta k że w k a teg o riach m oralnych, że n ie je s t to ja k a ś p ra w n a form a przem ian y ustrojow ej, lecz w łaśn ie rew olucja. To trz e b a czuć, widzieć, trz e b a doty- kać”66. W ew nętrzna d y n am ik a powodowała, że po każdym now ym etap ie osiągania jedności społeczeństw a pojaw iała się możliwość jeszcze większej integracji, wola pow szechna mogła zawsze pełniej łączyć jednostki. W spól­ n o ta najpełniej urzeczyw istnia się, gdy je st ona przeciw staw iona wrogom wolności: ancien regim e’u, spiskowców, „zagranicy”.

I s to tą „umowy społecznej” do k try ny lib eralizm u był podział n a społe­ czeństw o obyw atelskie i państw o. J .J . R o usseau poddał tę koncepcję k ry ­ tyce. Z aw ierała ona pogląd, że isto ta lu d zk a w now ożytnym p ań stw ie jest podzielona n a „pracow nika” i „obyw atela”, nie będąc w istocie an i jednym , an i drugim . Ten człowiek stał się „implicite »trzecim człowiekiem«, odm ien­ nym od właściciela i odm iennym od obyw atela”67 — k o nstatu je P. M anent. Będzie on egzystow ał nie w społeczeństw ie cywilnym lub państw ie, ale po p ro stu w społeczeństw ie, czyli wspólnocie, którego fu n d a m e n t tk w i w h i­ storii, a nie w n a tu rz e . R ew olucja zgodna z k o ncepcją J .J . R o u sseau b ę ­ dzie s ta ra ła się uczynić z „pracow nika” „obywatela”.

R ew olucja „w ykroczyła” poza a k t rew olucyjnej zm ian y rządów. Była czym ś szerszym ; n ie antycypow ała k o nk retn eg o p ro g ram u politycznego. Była żywiołem „m etapolitycznym ”68. F. F u re t zauw ażył, że „gdy tylko R e­ wolucja F ran cu sk a doprow adziła do u z n a n ia Republiki, stało się jasne, że ona sam a je st czymś o wiele w iększym niż R epublika”69. Rewolucja odwo­ ływ ała się do pojęć, k tó re były c h ara k te ry sty cz n e d la religii. D echrystia- nizacja oświeceniowa nie pow inna p rzesłan iać faktu , że teoretycy i p ra k ­ tycy Rewolucji F ran c u sk ie j odwoływali się do k ateg o rii religijnych.

„De-64 J. B a s z k i e w i c z : M a k s y m ilia n Robespierre. W rocław 1989, s. 53. 65 I d e m : N o w y człow iek..., s. 218— 219.

66 M. K r ó l : H isto r ia m y śli p o lity c zn e j. O d M ach ia velleg o p o czasy w spółczesne. G d a ń sk 1998, s. 71.

67 P. M a n e n t : In te le k tu a ln a h isto ria lib e ra lizm u . K rak ó w 1994, s. 120. 68 Ibidem , s. 122.

(22)

ch ry stian iza cja nie b yła [...] jedynie d ra s ty c z n ą d estru k cją. Jej pozytyw ­ nym projektem było zastą p ien ie »fanatyzmu«, »zabobonu«, »błędu« — ta k określano w iarę objaw ioną — przez k u lt rewolucyjny. Z am k n ięte d la ob­ rzędów katolickich kościoły otw ierane więc były jako św iątynie Rozum u”70. Rewolucjoniści poszukiw ali fu n d a m e n tu zorganizow ania społeczeństw a. I tu odwoływali się do religii, k tó ra m iała narzucić jednostkom jedność. J e s t to te n ideał, k tó ry postulow ał J .J . R ousseau, głosząc konieczność u s ta n o ­ w ienia relig ii obyw atelskiej. R o bespierre ogłosił k u lt Isto ty N ajw yższej w 1794 roku, n a krótko przed 9 T h erm id o ra. Przyw ódcy Rewolucji F r a n ­ cuskiej byli zm uszeni do poszukiw ania jakiejś niepodlegającej dyskusji siły, k tó ra sankcjonow ałaby porządek polityczny. P raw o pozytyw ne „potrzebo­ w ało” przecież zew nętrznego wobec siebie źródła. D latego do zasad re p u ­ b lik ań sk ich dołączono dw a kanony: Isto ta N ajw yższa n a g ra d z a za dobro, k arz e za zło i d u sza lu d zk a je st n ie śm ierte ln a. „P rzestrzeń m etafizyczna i sym boliczna w ym aga zaw sze jakiegoś form alnego zab u d o w an ia i cho­ ciaż nie m ożem y ocenić, ja k dalece k u lt Isto ty N ajw yższej został społecz­ nie zaakceptowany, to był on w yrazem takiej potrzeby. Rewolucja F ra n c u ­ sk a zaczynała tu zatem od now a, ale w edług stary ch wzorców. P rzyw ód­ cy rew olucji nie mogli zrezygnować z pokusy bycia rów nież p rorokam i”71. R ew olucjoniści byli zm u szen i do p o szu k iw an ia zasad u s tro ju poza nim . Posłużyli się religijnymi m itam i, które z n a tu ry rzeczy odwołują się do sfery

sacrum . A. de Tocqueville: „Rewolucja F ra n c u sk a je st [...] rew o lu cją poli­

tyczną, k tó ra działała sposobam i rewolucji religijnej i poniekąd p rzy b rała jej w ygląd; [...] nie tylko ro z p rz e strz e n ia się szeroko, ja k i one, ale, ja k one, szerzy się przez kaznodziejstw o i propagandę”72. F ran cu sk i filozof z a ­ uw ażył, że rew olucja „sam a sta ła się rodzajem nowej religii, religii niedo­ skonałej, co p raw d a, bez Boga, bez k u ltu i życia pośm iertnego, ale zdol­ nej, ja k islam , zalać ziem ię swoimi żołnierzam i, swoimi apostołam i i m ę­ czen n ik am i”73. „Tym, co ch arak tery zo w ało w ielkie um ysły rew olucyjne w końcu XVIII i XIX w ieku — ludzi ta k ich ja k R ou sseau czy Jefferso n — była nie tyle w iara w Boga, co w Człowieka, w Jed n o stkę, jej N a tu rę , Ro­ zum i P raw a”74 — podkreśla się we współczesnej literatu rze przedm iotu.

Rew olucyjne sacrum n ie m iało je d n a k c h a ra k te ru relig ii objawionej. N ie w O p atrzności F ran cu zi p ok ład ali n adzieję n a u stan o w ien ie nowego p a ń stw a , ale w zbiorow ym w ysiłku n aro d u . „S acrum przeniosło się [... ]

70 J. B a s z k i e w i c z : N o w y człow iek..., s. 286. 71 M. K r ó l : H isto ria m y śli polityczn ej..., s. 70. 72 A. de T o c q u e v i l l e: D a w n y ustrój..., s. 40. 73 Ibidem , s. 41.

74 H .J. B e r m a n : P raw o i rewolucja. K szta łto w a n ie się za ch o d n iej tra d ycji p r a w ­

nej. W a rsza w a 1995, s. 45.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Największe różnice odnotowa- no dla stwierdzeń: „Próbowało mnie kopnąć albo kopnęło mnie” oraz „Chciało mnie uderzyć albo uderzyło mnie”, a więc najczęstszych

Cependant, Wielhorski constate que cette analogie à la situation polonaise nous fait une vaine illusion, car le Sénat ne fut pas un corps législatif et le veto des tribuns

Czas święty jest tym samym powtarzalny bez końca.”3 O randze i powadze uroczy­ stości odpustowej świadczą nie tylko przygotowania parafian, którzy z okazji

Kadastrale registratie en Handelsregister; verslag van de studiemiddag "Kadastrale registratie en Handelsregister" op 7 november 1996, georganiseerd door Faculteit der

W przerwach obrad sympozjum chętni mogli nabyć wydawnictwa prezento- wanych towarzystw: Polskiej Akademii Umiejętności, Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, Towarzystwa

Butyric acid in the rumen liquid in calves stimulates the morphological and metabolic development of ruminal epithelial tissue.. The morphological development stimulation

W przemokniętym obozowym okryciu, pokrytym lepiącym się wilgotnym śniegiem, tłumy zgarbionych więźniów, milczących i zamkniętych w sobie, snuły się

nie odnosi się do konkretnego obrazu, lecz do niektórych dystynktywnych cech, charakteryzujących jego płótna: do zmysłowości, bujności kształtów, ozdobności,