• Nie Znaleziono Wyników

Hrabia Henryk polemistą i obrońcą Pankracego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Hrabia Henryk polemistą i obrońcą Pankracego"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Zbigniew Sudolski

Hrabia Henryk polemistą i obrońcą

Pankracego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 67/3, 107-128

(2)

ZBIGNIEW SUDOLSKI

HRABIA HENRYK POLEM ISTĄ I OBROŃCĄ PANKRACEGO K ulm inacy jna scena N ie-B o skiej kom edii — spotkanie P ankracego z h rabią H enrykiem — przypom inana była często już przez współczes­ n ych poecie. Budziła zainteresow anie nie tylko wówczas, gdy mówiono o zaostrzającej się walce „dwóch pryncypiów : ary sto k racji i dem okracji”, ale rów nież w tedy, gdy chciano podkreślić jej profetyczny c h a ra k te r

w biografii samego K rasińskiego, gdy w skazyw ano na rozm aite fakty m ające być realnym potw ierdzeniem tej w spaniałej sceny dram atu. W ten sposób utw ór antycypow ał nie tylko n arastające z biegiem lat k o nflik ty społeczne, ale rów nież zapow iadał niezw ykle istotne ko n tak ty p oety z przyw ódcam i ru ch u rew olucyjnego w k raju . Teza o rzeczyw istym rozegraniu się sceny m iędzy hr. H enrykiem a Pan kracy m była efektow ­ na i kusząca. Nie sposób dziś wskazać, kto pierw szy uległ takiej pokusie, istotne natom iast jest, kogo widziano n ajch ętn iej w roli Pankracego.

Legenda i prawda o spotkaniu Pankracego z hrabią Henrykiem

M aria G rabow ska przypom niała niedaw no in teresu jące w yznanie p rzy ­ jaciela poety, Stanisław a Egberta Koźm iana, k tó ry w r. 1881 pisał m. in.: Sam ulegał on [tj. Krasiński] nieraz dreszczom prawdziwej grozy, gdy późniejsze wypadki stwierdzały prorocze jego lutni dźwięki, i to nie tylko w szerszym porządku spraw publicznych i politycznych wypadków, jak za­ powiedziana Psalm em miłości, bliska a niespodziewana rzeź galicyjska, ale i w życiu potocznym, osobistym, jak np., gdy w p r z e d e d n i u b r z e ­ m i e n n y c h w n a s t ę p s t w a w y p a d k ó w , które naznaczyły koniec pierwszej połowy bieżącego stulecia, jeden z głównych spiskowców 1846 r., Dem bowski Edward, zażądał t a j n e j z nim w pałacu Krasińskich konfe­ rencji 1.

1 S. E. K o ź m i a n , K. M o r a w s k a , I z bliska, i z daleka. Poczet stu pele­

tonów [!] [...]. Poznań 1881, s. 457. Cyt. za: M. G r a b o w s k a , Spotkanie Pankra­ cego z hrabią Henrykiem. Plotki i domniemania historyczne. „Pamiętnik L ite­

(3)

Inform ację tę podchw ycił później S tanisław W asylew ski i w yko­ rzy sta ł w sw ych uroczych i niezw ykle sugestyw nych fe lie to n a c h 2. Z da­ niem więc Koźm iana, a za nim W asylew skiego scena spotkania hr. H en­ ry k a z P an k racy m rozegrała się nie ty lk o w płaszczyźnie fikcji d ram atu , ale rów nież w kilkanaście la t później w rzeczyw istości, w historycznym m om encie poprzedzającym w ypadki 1846 roku. W roli P ank raceg o m iał w ystąpić E dw ard Dem bowski. S ugestię tę podjęła M aria G rabow ska i sta ra ła się w ykazać, iż tw ierdzenie K oźm iana ma w szelkie realn e pod­ staw y. Na poparcie swej tezy przy taczała rów nież fra g m en t w spom nień S tanisław a M ałachowskiego, k tó ry pisał m. in.:

W czasie tego swego pobytu dość długiego w Warszawie [w latach 1843—1845] w id yw ał Krasiński odwiedzających go w iele osób rozmaitego w ie ­ ku i sposobu m yślenia, śledził też pilnie różne ówczesne prądy opinii publicz­ nej. Widział jednych, choć zawsze patriotów, w stanie zupełnego zwątpienia i spuszczających się już jedynie w przyszłości na Opatrzność Boską, innych zgadzających się poniekąd z obecnym położeniem rzeczy, czasem niezupełnie zgodnym z osobistą godnością, nareszcie jeszcze innych; gorącego serca i p a­ triotyzmu ludzi, gotowych chwycić się ostatecznych środków dla wydobycia się spod tego ciężkiego i upokarzającego jarzma obcego. Spomiędzy tych ostat­ nich zw ierzył mu się b a r d z o z a c n y , już nieżyjący, m ł o d y c z ł o w i e k , że czynić się mają przygotowania nowego powstania narodowego, w tym celu za pomocą poruszenia wszystkich w arstw niższych społeczeństwa obietnicami w ielkich korzyści materialnych, jak podziału równego majątkowego, wolności i równości nieograniczonej dla wszystkich, a w końcu panowania czysto lu ­ dowego. Objawiał zaś gotowość do używania wszelkich sposobów potrzebnych teroryzmu. Nareszcie, że przyszedł zawezwać Zygmunta do przyłożenia ręki do tego dzieła s.

Na ten in te resu jąc y fra g m en t w spom nienia M ałachowskiego zw rócił rów nież uw agę S tanisław T arnow ski, k tó ry w przypisie do słów „bardzo zacny, już nieży jący m łody człow iek” stw ierd zał bezradnie: „Kto? tego zapew ne nie dojdzie się już n ig d y ” 4. I dalej, m ówiąc o pierw szej red a k ­ cji P salm u m iłości, in te rp re to w a ł go jako utw ó r „spow odow any oczy­ wiście ty m spotkaniem , o k tó ry m opowiada M ałachow ski” 5. G rabow ska podjęła rów nież te n — jej zdaniem — „p raw idłow y w niosek o genetycz­ nym zw iązku P salm u m iłości z rozm ową K rasińskiego z m łodym czło­

2 S. W a s y l e w s k i , Historie lw owskie. Lwów 1921, s. 96.

3 S. M a ł a c h o w s k i , K r ó tk i ry s z życia i pism Zygm unta Krasińskiego. Kraków 1876, s. 39—40. Podkreśl. Z. S.

4 S. T a r n o w s k i , Studia do historii literatury polskiej. Wiek XI X. Z y ­

gmunt Krasiński. Kraków 1892, s. 459.

5 Ibidem, s. 462. Warto m oże zwrócić uwagę na to, że pierwszą redakcję Psal­

mu miłości wiąże Tarnowski błędnie z listem Krasińskiego do Sołtana z 17 V

1844, podczas gdy w rzeczyw istości — poeta przesyłał przyjacielowi w tym liście drugą redakcję Psalm u nadziei pt. Psalm. Zob. Z. K r a s i ń s k i , Listy do Adama

Sołtana. Opracował i wstępem poprzedził Z. S u d o l s k i . Warszawa 1970, s. 456,

(4)

w iek iem ” 6, pozw ala jej to bowiem na postaw ienie bardzo interesu jącej hipotezy:

sądzić można, że ów wym ieniony bez nazwiska (zapewne ze względu na ży ­ jącego jeszcze sędziwego Leona Dembowskiego) bardzo zacny człowiek to Dembowski, ale co więcej, że dyskusja z Dembowskim m iała niem ały wpływ na ukształtowanie tej części Psalmu miłości, która jest — jak pisze Kridl — „gorącą, zażartą polem iką” [...]7.

Dem bowski staje się więc nie tylko b ohaterem spotkania, któ ro mogło, jak przypuszcza au to rk a, mieć m iejsce n a przełom ie la t 1843/44 lub jesienią 1844, ale rów nież adresatem niek tó ry ch polem icznych frag m en ­ tów Psalm u miłości. P rz y okazji G rabow ska skłonna jest przesunąć czas pow stania pew nych fragm entów P salm u m iłości już na pierw szą połowę r. 1844, co, m oim zdaniem , nie zn ajd u je poparcia w istniejący ch doku­ m entach. W prost przeciw nie, zachow ane odpisy jak i w zm ianki w ko­ respondencji zdają się w skazywać na to, że pierw sza redakcja P salm u

m iłości pow stała w iosną 18458. W arto zwrócić uwagę, że w papierach

po Sołtanie zachow ał się pierw szy rz u t P salm u miłości, jeszcze bez ty ­ tu łu , z datą: „W iedeń, 1845, w m a ju ” ! Ciągłe w ahania co do ty tu łu

Psalm u nadziei, k tó ry początkowo nazyw any jest: Polski psalm lub po

p ro stu Psalm, kolportow anie pierw szej red akcji Psalm u m iłości bez ty ­ tu łu lu b pod znam iennym ty tu łem P ra w d y żyw o tn e (utw ór K am ieńskiego pod tym ty tu łem ukazuje się dopiero w lecie 1844), wreszcie b ra k a u to ­ grafu, ja k i kopii Psalm u w iary zdaje się potw ierdzać hipotezę, że był on m ało zn any i pow stał najpóźniej; tym sam ym utrzy m u je się w m ocy postaw iona przeze m nie teza o stosunkow o późnym w ykrystalizow aniu się koncepcji c y k l u p s a l m i с z n e g o pt. P salm y p rzy szło śc i9. Bo nie m ożna wiązać jego genezy z następ u jący m wczesnym w yznaniem poety zaw arty m w liście do Sołtana z 17 m aja 1844:

Przyszedł czas już nie tylko do indywiduów, ale do narodów też i do całej ludzkości stosować słowo i przepis Chrystusowy. Jeden Bóg i jedno prawo, i prawda jedna! Dwóch nie ma ni być może. Przyłączam Ci tu w tej wierze, w tej nadziei, w tej miłości napisany psalm, schowaj go do szuflady, niech leży obok siostry 10.

Oczywiście chodzi tu w yłącznie o Psalm nadziei, „siostrą” nazyw a poeta praw dopodobnie P rzed św it. Zbieżność fragm entów z ty tu łam i

6 G r a b o w s k a , op. cit., s. 231. 7 Ibidem, s. 225.

8 Zob. Z. S u d o l s k i , Geneza „Psalmu miłości” i galicyjska „Odpowiedź”

Z ygm unto wi Krasińskiemu. „Przegląd Humanistyczny” 1959, nr 5.

9 M. G r a b o w s k a (op. cit., s. 226) przeciwstawiając się tej tezie przyjmuje hipotezy B. S u c h o d o l s k i e g o postawione w artykule Geneza „Psalmu m i ­

łości” Zygmunta Krasińskiego („Ruch Literacki” 1929, nr 1, s. 10), który to badacz

sądził, że pom ysł P salm ów zrodził się w pierwszej połowie r. 1844. 10 K r a s i ń s k i , op. cit., s. 456.

(5)

Psalm ów jest ty lk o pozorna i ona w łaśnie zm yliła już Tarnowskiego. Do

końca kw ietnia 1845 Sołtan, jak sam w yznaje, a potw ierdzają to zacho­ wane po nim p apiery, znał tylko P salm nadziei w jego początkow ej r e ­ dakcji. W k o m en tarzu do listu K rasińskiego z 19 lub 20 k w ietn ia 1845 pisał:

Tu pobyt w Wiedniu — Psalm y — jeden u mnie [tj. utwór zwany później

Psalm em nadziei] — P r a w d y żyw otn e i stąd ogromnie długie w noc rozmowy

u Adama Potockiego. — Serdeczności Zygmunta, obiady u księżny, sprawy w spólne i sercowe lł.

D opiero w m aju tego ro k u w W iedniu o trzy m u je S ołtan rękopis pierw szej red a k c ji P salm u m iłości (bez ty tu łu ). I chyba dopiero w W ied­ niu, po dyskusjach w g ronie przyjaciół, u kształtow ała się ostateczna re ­ dakcja tego Psalm u.

Pow róćm y jed n a k do p u n k tu w yjścia, u stalen ie bowiem w p rzy b li­ żeniu chronologii poszczególnych psalm ów , spraw a genezy pom ysłu ca­ łego cyklu nie rozw iązuje jeszcze zagadkow ego stw ierdzenia, k tó re p rzew ija się w różnej postaci we w spom nieniach S tanisław a Egberta K oźm iana, S tanisław a M ałachowskiego, wreszcie p rzy jęte zostaje w m o­ n ografii S tanisław a T arnow skiego i rozw inięte w a rty k u le M arii G ra ­ bow skiej. Czy istotnie E d w ard Dem bowski spotkał się z K rasińskim ? Czy pierw szy rz u t Psalm u m iłości był już dysk usją po djętą z au torem

P iśm iennictw a polskiego w zarysie i jego poglądam i poznanym i podczas

owego tajem niczego spotkania? Czy rzeczywiście ,,słowa dom niem anego czy też w pisanego w Psalm m iłości d y sk u ta n ta — to [...] zrąb poglądów Dem bowskiego [...]” poznanych podczas spotkania hr. H en ry k a z P a n ­ kracym ? Czy trz e b a m odyfikow ać ustalen ia dotyczące genezy Psalm u

miłości, wiążąc go z przeprow adzoną rzekom o d yskusją z E dw ardem

Dem bowskim ? Czy fak tycznie w in ien on zająć „m iejsce znaczące” w słynnej polem ice poetyckiej la t czterdziestych w. X IX ? 12

Mimo iż teza jest kusząca, b rak stanow czych dowodów n a jej po­ parcie. O św iadczenie K oźm iana czyniące E dw arda Dem bowskiego bo­ h a te rem spo tkan ia w ygląda raczej n a plotkę, pom yłkę lu b m oże n aw et na m istyfikację. Trudno tu stanow czo tw ierdzić, że K rasiński nigdy oso­ biście nie zetk n ął się z D em bowskim . B rak bowiem dowodów za, jak i przeciw tej tezie. Z agrożony aresztow aniem , zbiegł Dem bowski z K ró ­ lestw a do P oznania ju ż w sierp n iu 1843, tzn. w tedy, gdy poeta znajdo­ w ał się w podróży poślubnej do K rólestw a. Jesienią 1844 D em bowski został z kolei w ydalony z g ran ic ówczesnych P ru s i kilka m iesięcy p rze­ byw ał poza k ra je m — w Belgii, Anglii. Dopiero na początku 1845 roku pojaw ił się w G alicji, gdzie rozw inął niezw ykle ożywioną działalność spiskow ą. Oczywiście nie m ożna w ykluczyć, że gdzieś n a szlaku ciągłych

11 Ibidem, s. 467—468.

(6)

podróży K rasińskiego mogło dojść do spotkania hr. H enryka z P a n k ra ­ cym, choć w ydaje się to raczej m ało praw dopodobne. Je śli m iałoby ono m ieć m iejsce — zgodnie z sugestią Koźm iana — w pałacu K rasińskich w W arszaw ie, to mogło się to zdarzyć tylko znacznie wcześniej i oczy­ wiście bez takich konsekw encji, jakie su geruje S tanisław Tarnow ski, a za nim M aria Grabow ska. Sądzę, że pam ięć zawiodła Koźm iana albo też celowo u k ry ł nazwisko rzeczywistego bohatera owej historycznej — i ta k brzem iennej dla lite ra tu ry — rozmowy.

Spotkanie P ankracego z h r. H enrykiem m iało bowiem isto tn ie m iejsce, tylko że jego b ohaterem był, m oim zdaniem , H enry k K am ień­ ski. O jego zw iązkach rodzinnych, przyjacielskich i ideow ych z Dem ­ bowskim nie trzeba się rozwodzić; zw racała na to rów nież uw agę G ra­ bow ska pisząc m. in.:

Krasiński zupełnie prawidłowo kojarzył poglądy Dembowskiego z poglą­ dami Kamieńskiego. Począwszy od 1843 r. dwaj ostatni prowadzili — jak świadczą pamiętniki Kamieńskiego — dyskusje „w kwestiach żywotnych” W Podczas spotkania K rasińskiego z K am ieńskim , do którego praw do­ podobnie doszło na początku r. 1845, rów nież idee n u rtu ją ce D em bow ­ skiego raz po raz pow racały w ferw orze dyskusji. I tylko w ty m kon­ tekście — zw iązków ideow ych łączących poszczególnych przedstaw icieli krajow ego ru ch u rew olucyjnodem okratycznego można mówić o „w pi­ saniu się w Psalm m iłości” rów nież poglądów Dembowskiego. Istotnym bohaterem brzem iennego w skutki spotkania i polem istą poety był jed ­ n ak H enryk Kam ieński. W swych zeznaniach podczas śledztw a na po­ czątku lutego 1846 a u to r Praw d ż y w o tn y c h stw ierdzał, iż podczas po­ b y tu w B erlinie w połowie 1843 r. k o n tak tow ał się z emigrantam i,, spośród k tó ry ch przy najm n iej trzech należało do serdecznych p rz y ja ­ ciół K rasińskiego; byli to Stanisław M ałachowski, A ugust Cieszkowski i L u cjan W eyssenhoff. Zeznaw ał też dalej, iż w początkow ych m ie­ siącach 1845 baw ił w W arszawie, gdzie zatrzym ał się w H otelu R zym ­ skim 14. Je st bardzo praw dopodobne, że po w idzeniu się z tak serdecz­ n ym i przyjaciółm i poety zapragnął też skorzystać z nadarzającej się okazji i „zażądał t a j n e j z nim w pałacu K rasińskich ko n feren cji”. W ten sposób inform acja Koźm iana byłaby praw dziw a, choć w ym aga­ łaby zasadniczego sprostow ania, jeśli chodzi o nazwisko spiskow ca-roz- mówcy.

P ow róćm y raz jeszcze do cytow anego już fragm entu w spom nień M ałachowskiego. Polem ista K rasińskiego, nie w ym ieniany z nazw iska, przedstaw ian y jest tam jako „człowiek gorącego serca i p atriotyzm u [...]r gotowy chwycić się ostatecznych środków ” ; jako „bardzo zacny, ju ż

13 Ibidem, s. 229.

14 Zob. D. F a j n h a u z , Nowe aspekty tajnej działalności Henryka K am ień ­

(7)

nieżyjący, m łody człow iek” . W arto zwrócić uw agę na sty listy k ę tych fragm entó w , pod kreślającą życzliwość, szacunek dla m łodego polem isty. W nieco innej k onw encji zw ykł był pisyw ać o Dem bowskim sam K ra ­ siński. W liście do M ałachowskiego, 30 m arca 1846 pisał:

Edward to dobry chłopiec, ale koniecznie sobie ubrdał, że Robespier w ielka historyczna figura, i odtąd zaprzągł się w m ałpowanie figury onej w ielkiej: rysy sobie na kształt jej i giesta układał, głos w yrobił był sobie z 93 r., cedził słow a w yrokow ym sposobem, palec średni zawsze w ystaw iał naprzód, inne zginając, gdyby ostrze gilotynki, a w gruncie dusza poczciwa, serce nam iętnie polskie, lecz c i a s n y u m y s ł i p r ó ż n o ś ć o l b r z y m i a . Dowiódł głup­ stw a najgłupszego, klub zakładając zaraz trzeciego dnia w Krakowie i pisząc nań prawa. Gdyby był dyktatorem został, nazajutrz po nim chyba koń jego byłby nastąpił, bo nie tacy ludzie narody do zw ycięstw a p row adzą15.

A w liście do G aszyńskiego z 12 czerw ca 1846 stw ierdzał krótko: Dembowski, choć s z a l o n y n a ś l a d o w c a n i e s w o i c h m y ś l i i m a n i e r , jeden gardło dał i m iał serce; reszta szuje, u c ie k li!16

Dopiero trag iczn a śm ierć Dem bowskiego budzi szacunek poety. Sam poległy był n ato m iast zdaniem K rasińskiego „szalonym naśladow cą” , od­ znaczał się „um ysłem ciasnym i próżnością o lbrzym ią” . J e s t w ty c h w ypow iedziach w yraźne lekcew ażenie m łodego rew olucjonisty. Można oczywiście w tej c h a ra k te ry sty c e dopatrzyć się też znajom ości rysów , gestów czy sposobu m ów ienia znanych poecie z autopsji. Ale m ogą to być rów nież pogłosy legendy, jak a otaczała Dem bowskiego już za życia. Sam K am ieński stw ierd zał też w sw ym pam iętniku: „M ówił m i o D em ­ bow skim a u to r P salm ów jak o o człow ieku niesłychanie k rw aw y m ” 17. 0 K am ieńskim n ato m iast pisze zw ykle K rasiński szeroko rozw odząc się nad jego poglądam i, część ich z w ielkim przejęciem akceptując. O to ch ara k te ry sty c z n y fra g m en t z listu p o ety do D elfiny Potockiej (pisane­ go z H eidelberga, 9 lipca 1845), z którego m im o przerażen ia bije szacu­ n ek dla ideologa rew olucji:

Przeczytaj Katechizm d em okratyczn y przez Filareta Prawdoskiego, w y ­ szedł w Paryżu, ściśnienie w broszurkę Pra w d żywotn ych. Krew mi cała tryska z piersi i ócz, i mózgu, gdy czytam pisane przy stoliku teorie rzezi 1 mordu. On w atrament m aczał pióro, a później dla drugich pióro przemieni się w nóż, a atram ent w krew. Co to za brak sum ienia musi być w czło­ wieku, który może znieść m yśl, że słowa przezeń drukowane stać się kiedyś mogą zgubą, zam ordowaniem współbraci; czy to nie szatańska zimna krew? [...] N ie uda się niegodziwość, jeśli jej p i ę k n a nie przechrzcisz imieniem, nie 15 Z. K r a s i ń s k i , Listy do Stanisława Małachowskiego. Kraków 1885, s. 93— 94. Podkreśl. Z. S.

16 Z. K r a s i ń s k i , L isty do Konstantego Gaszyńskiego. Opracował i w stę­ pem poprzedził Z. S u d o l s k i . W arszawa 1971, s. 408. Podkreśl. Z. S.

17 H. K a m i e ń s k i , Pamiętniki i wizerunki. Z rękopisów przygotowała do druku i przypisam i opatrzyła L. Ś l i w i ń s k a . Wstęp opracował W. K u l a . Wrocław 1951, s. 81.

(8)

oblachmalisz farbą. Zresztą inne pomysły tej książki jasne, słuszne, praw dzi­ we. Są w niej kartki, które bym ucałował, a są, które bym na wieczną mękę

do piekieł rad rzucił. Przeczytaj, bo same P ra w d y za długie i za strate­ giczne 1S.

Z ideologią H en ryka K am ieńskiego zetknął się K rasiński w krótce po ukazaniu się latem 1844 w B rukseli jego głośnej książki O prawdach

ży w o tn y c h narodu polskiego. 10 listopada 1844 pisał z W arszaw y do

Jerzego Lubom irskiego:

Dziwne tu się rzeczy zaczynają — w Radomiu, w Lubelskiem rozruchy między chłopami; oficjalnie tu mówią, że panów chcieli wyrżnąć, ale to n ie­ podobne do w łościan tutejszych, a że te rozruchy się zaczęły równocześnie z ukazaniem się gdzie indziej książki O prawdach żywotn ych narodu polskie­

go, dużo daje to do m yślenia. Tymczasem Cytadela pełna aresztowanych. —

W ielki popłoch i strach, i pomieszanie idei i myśli, i kombinacji. Zdaje się, że chcą przeciwko szlachcie broń przez szlachtę wynalezioną obrócić, ją samą zastraszyć, a w danym razie, jeśliby była potrzeba, ją samą wyrżnąć i p ła­ kać potem łzami ojcowskimi nad jej losem — i 1767 r. podobne farsy w H u­ maniu się działy 19.

J e st to najw cześniejsza w korespondencji K rasińskiego w zm ianka o pracach i ideach H enry k a Kam ieńskiego. Zainteresow anie poety ówczesnymi teoriam i rew olucyjnodem okratycznym i w zrasta w zw iązku z w ykryciem spisku księdza Ściegiennego, aresztow anego 27 paździer­ nika 1844. K rasiński w yraźnie jeszcze wówczas nie rozum ie n a ra s ta ją ­ cego w rzenia społecznego, gotów w szystko tłum aczyć prow okacją za­ borców. D latego sądzę, że spotkanie z H enrykiem K am ieńskim mogło n astąpić najw cześniej późną jesienią 1844, a najpraw dopodobniej z po­ czątkiem r. 1845, podczas pobytu K am ieńskiego w W arszawie. Dopiero wówczas m ogła też pow stać pierw sza red ak cja psalm u nazw anego osta­ tecznie P salm em miłości.

K rasiński przejaw ia odtąd duże zainteresow anie postacią K am ień­ skiego, jak i jego publikacjam i. Nie jest w ykluczone, że sam dążył do spotkania ze sw ym antagonistą, ty m bardziej, że K am ieński uw ażany był ogólnie ,,za człowieka pragnącego prędkiego p ow stania” 20. Oczy­ wiście o sam ym spotkaniu obaj konspiracyjnie milczą. W iedzieli o nim ty lk o najbliżsi, m. in. Stanisław E gbert Koźm ian i S tanisław M ałachow ­ ski. Sam K am ieński dopiero w latach pięćdziesiątych, kiedy już po uw ol­ nieniu i w yjeździe z k ra ju pisał swe pam iętniki, stw ierdzał w yraźnie: Dem bowski zapewniał mnie, że był przekonania, że jestem na czele roz­ ległego spisku. Autor Psalm ów kilka lub kilkanaście lat przedtem znajdował,

18 Z. K r a s i ń s k i , Listy do Delfiny Potockiej. Opracował i wstępem poprze­ dził Z. S u d o 1 s к i. T. 2. Warszawa 1975, s. 673—674.

19 Z. K r a s i ń s k i , Listy do Jerzego Lubomirskiego. Opracował i wstępem poprzedził Z. S u d o l s k i . Warszawa 1965, s. 280.

(9)

że m a m p o s t a ć s p i s k o w e g o z powołania, a kiedy później m ówiłem mu prawdę, żem w cale do żadnych nie należał, a opowiadałem mu istotne moje stosunki, podobno m i nie w ierzył 21.

Mimo celowego przem ilczania w zajem nych kontaktów , usunięcia tej w ażnej info rm acji do m arginalnego przypisu, nie mógł w końcu P a n ­

k racy u k ry ć swej znajom ości z h rab ią H enrykiem . Choć inform acja w zakresie chronologii je st b ałam u tn a (może ze w zględów politycznych), w yznanie n ie pozostaw ia jed n ak najm niejszej w ątpliw ości, że K rasiński i K am ieński znali się osobiście w okresie narastającego w k ra ju spisku dem okratycznego, że spotkali się ponow nie już po pow rocie a u to ra K a ­

tech izm u dem okratyczneg o z zesłania.

Spotkanie P ankracego z hr. H en ry k iem m iało więc istotnie m iejsce, i to chyba na rok przed tragicznym i w ydarzeniam i rew olucji galicy j­ skiej, w scen erii pałacu K rasiń sk ich na K rakow skim Przedm ieściu w W arszawie, jak na to w skazuje n o tatk a Koźm iana. U czestnikiem te ­ go brzem iennego dla lite ra tu ry spotkania był jed n ak H en ry k K am ieński, czołowy w lata ch czterdziestych b o h ater spisku w zaborze rosyjskim , postać najb ard ziej znacząca w całym ru ch u i znakom icie do dziś zakon­ spirow ana 22. W rażenie, jak ie K rasiń sk i w yniósł z tej rozm ow y i z le k ­ tu r książek Kam ieńskiego, zobow iązyw ało do szacunku dla ideowego przeciw nika, stało się zarzew iem P salm u m iłości oraz skłoniło u sto su n ­ kow anego hr. H en ry k a do szlachetnego działania w obronie „spiskowca z pow ołania”.

Wielkoduszny czyn hrabiego Henryka

W listopadzie 1845 nastąpiło aresztow anie K am ieńskiego i osadzenie go w C ytadeli W arszaw skiej pod zarzu tam i prow adzenia działalności spiskow ej i a u to rstw a pism : O prawdach ż y w o tn y c h narodu polskiego i K atech izm d e m o k ra ty c zn y . W ięzienie w C ytadeli, pogarszający się sta n zdrow ia aresztow anego, k tó ry cho ru je na gruźlicę, p rze ry w a ją jego in ­ tensyw ną działalność tak pisarską jak i spiskow ą. P ropaganda i działanie na rzecz „w ojny lu d o w e j”, planow anie pow stania narodow ego w oparciu przede w szystkim o chłopstw o zostają gw ałtow nie zaham ow ane. A utor

P salm ów przyszłości, ideow y przeciw nik prac i działań K am ieńskiego,

p rzejaw ia wówczas duże zainteresow anie losam i konspirato ra. 23 czerw ­ ca 1846 pisał K rasiń sk i z Nicei do K onstantego Gaszyńskiego:

Dotąd w Cyt[adeli] pani Kossowska i podobno Kam iński [!] — pierwsza cudnej piękności, niezm iernej w ytrzym ałości i powagi, Judytowego coś, a tw ier­ dzą, że biją ją 23.

21 Ibidem, s. 20. Podkreśl. Z. S.

22 Zob. F a j n h a u z , op. cit. — M. H a n d e l s m a n , Francja — Polska. 1795—1845. T. 2. Warszawa 1926, s. 189.

(10)

Teresa z K arskich Kossowska, z k ręgu E ntuzjastek, aresztow ana w połowie r. 1846, była żoną H iacynta Kossowskiego, ziem ianina z P ru s i dzierżaw cy dóbr Olchowiec w Lubelskiem , w sąsiedztw ie Rudy n a le ­ żącej do H enry k a K am ieńskiego. Sieć aresztow ań coraz bardziej za­ cieśnia się wokół au to ra K atechizm u dem okratycznego. Bezwzględność m etod śledztw a stosow anych wobec kobiety niepokoi K rasińskiego; sk u t­ ki załam ania się aresztow anej m ogłyby być nieobliczalne.

9 października 1846 w liście pisanym z F ra n k fu rtu do D elfiny P o ­ tockiej donosił znów poeta:

Piszą mi, że Kamiński [!], nim się udał w podróż północną, przez dziesięć dni mógł w idywać znajomych i nawet chodzić po Warszawie, i że mówił, że się z nim obchodzili dobrze — tak się zawsze m ówi — ale to wszystko dziwne 24. L atem 1846 śledztw o w spraw ie H enryka K am ieńskiego zostało za­ kończone. K om isja śledcza ponoć nie znalazła przekonyw ających dowo­ dów ani na obciążenie oskarżonego autorstw em inkrym inow anych dzieł, ani też na stw ierdzenie jego faktycznej roli w spisku. Z akonspirow any był znakomicie. Sędziowie wiedzieli w praw dzie, iż jest on auto rem

P raw d ż y w o tn y c h [...] i K a tech izm u dem okratycznego, niczego jednak

udowodnić nie m ogli lub nie chcieli, K am ieńskiego ratow ano bowiem z zew nątrz argu m en tam i najbardziej przekonyw ającym i, bo łapów kam i. W rezultacie decyzją Paskiew icza (bez w yroku sądowego) skazany został na k a rę śmiesznie łagodną — w drodze ad m in istracyjn ej otrzym ał 3 lata zesłania do Rosji. W ystarczy przyjrzeć się wyrokom , jakie w ym ierzono w spółoskarżonym z K am ieńskim , by przekonać się, jak skutecznym a r ­ gum entem w procesie b y ł m. in. pieniądz. Część oskarżonych zesłano w sołdaty, a najciężej obwinionego B enedykta Kosiewicza, k o lp ortera książek zakazanych, w śród nich — pism Kam ieńskiego, skazano naw et na k arę śm ierci, k tó rą sam nam iestnik Paskiew icz zam ienił później na k a rę przepędzenia przez 500-osobowy szpaler żołdactw a u zbrojone­ go w kije oraz na 10 la t katorgi; Kosiewicz w yszedł n a wolność do­ piero w ro k u 1858 25. G dyby więc K am ieńskiem u udowodniono to w szyst­ ko, o co był oskarżony, czekałby go w najlepszym w ypadku los Kosie­ wicza. Jeślib y naw et ułaskaw iono go od k a ry śmierci, p rzy jego stanie zdrow ia, m ocno zaaw ansow anej gruźlicy, zm arłby w końcu na katordze. 4 w rześnia 1846 w yruszył z W arszaw y na zesłanie do W iatki.

Oczywiście K rasiński znakom icie orientow ał się w sy tu acji i zapew ne z ulgą p rzy ją ł decyzję Paskiew icza. Groźba w ydaw ała się ostatecznie zażegnana, gdy nagle — w procesie w ięźniów politycznych aresztow

a-24 K r a s i ń s k i , Listy do Deljiny Potockiej, t. 3, s. 123. Potwierdza to H. К a- m i e ń s k i w Mémoires d’un prisonnier (przygotowanych i złożonych do druku przez B. Z a k r z e w s k i e g o ) .

25 F a j n h a u z , op. cit., s. 401—402. Opisuje to sam K osiewicz — zob. „Bieg

życia Benedykta Kosiewicza”. (Aneks do spraw y Henryka Kamieńskiego). Wydał

(11)

n y c h w Poznańskiem i sądzonych w B erlinie w r. 1847 — k ilk ak ro tnie ujaw nion e zostaje nazw isko H enry k a K am ieńskiego jako au to ra pism propagandow ych w du ch u dem okratycznym . Z eznania podobne, gdyby się po w tarzały częściej, m ogłyby m ieć nieobliczalne sk u tk i dla K am ień­ skiego, aż do w znow ienia jego procesu i rew izji w yroku włącznie.

K rasińsk i z w ielkim zainteresow aniem i niepokojem śledził pierw sze spraw ozdania z procesu berlińskiego u kazujące się latem 1847 w prasie fran cu sk iej. B aw ił w ów czas na k u ra c ji w H eidelbergu i A kw izgranie; działać trzeba było szybko i skutecznie, odwołał się więc, jak zw ykle w takich w ypadkach, do pom ocy przyjaciela, S tanisław a M ałachow skie­ go, k tó ry — ja k p a m ię ta m y — poznał osobiście K am ieńskiego w B e rli­ nie w 1843 roku. P o lata ch pam ięć nieco zaw iodła M ałachowskiego, n ie­ w łaściw ie p rzedstaw ił genezę ingerencji poety w spraw ę Kam ieńskiego, sens jed n ak i w y n ik tej a k c ji p rzed staw ił rzeczowo i zgodnie ze stanem faktycznym :

dowiedziawszy się o aresztowaniu i w yw iezieniu na Sybir m ł o d e g o , z a c n e ­ go, z n a n e g o m u człowieka, pana St. [!] Κ., zapalonego patrioty podejrzanego o spisek i napisanie dzieła pt. P ra w d y żywotn e, w którym to na piśm ie do­ wodził potrzebę rozpoczęcia powstania narodu polskiego najskrajniejszymi środkami, zasadami demagogicznymi, socjalistycznym i i terroryzmem, przera­ żony Zygm unt smutnym losem, jaki go czekał, w y s t a r a ł s i ę i z n a l a z ł ­ s z y [!] p e w n ą o s o b ę u d a j ą c ą s i ę d o A m e r y k i n a r e s z t ę ż y c i a , k t ó r a c h ę t n i e p r z y z n a ł a s o b i e z a w y n a g r o d z e n i e m a u t o r s t w o t e g o d z i e ł a . W y d r u k o w a n e w t y m c e l u p i s m o r o z e s ł a ł w l i c z n y c h e g z e m p l a r z a c h d o R o s j i i p r a w d o ­ p o d o b n i e przyczynił się w ten sposób do w ypuszczenia na wolność n ie­ szczęśliwego m łodego człowieka, które w krótkim czasie potem n astąp iło26. Może w a rto tu raz jeszcze przypom nieć określenia, k tó ry ch użył M a­ łachow ski wówczas, gdy pisał o spotkaniu Pankracego z hr. H enrykiem . P a d a ją tam też słow a o ,,bardzo zacnym , [...] m łodym człow ieku”. Sądzę, że m owa tu o tej sam ej osobie — o H e n ry k u K am ieńskim ; z uw agi na cenzurę obydw a fra g m e n ty sform ułow ane zostały enigm atycznie, do tego błąd w inicjale nazw iska w ostatnim cytacie (niew ątpliw ie d ru k arsk i, w auto grafie w y stę p u ją inicjały: H. Κ.), brzm iąca ogólnikowo i fa n ta ­ stycznie w zm ianka o „osobie udającej się do A m ery k i” u tru d n ia roz­ w iązanie tej zagadkow ej, a tak pasjo nu jącej historii. N a szczęście za­ chow ał się a u to g ra f p rac y M ałachowskiego o K rasińskim , w k tó ry m m ożna czytać n astęp u jący , opuszczony w d ru k u fra g m en t listu K ra ­ sińskiego do M ałachowskiego. P oeta pisał 7 sierp nia 1852:

Czy Ty wiesz, że p r z e z S u m i e n n e g o P o l a k a w y r a t o w a l i ś m y C z ł o w i e k a ! W idziałem go. Za widzeniem Ci w szystkie szczegóły opowiem. A le udało nam się! Szalenie. — Z. 27

26 M a ł а с h o w s к i, op. cit., s. 81—82. Podkreśl. Z. S.

27 S. M a ł a c h o w s k i , Zygm un t Krasiński i pisma jego. Bibl. Jagiellońska, rkps Akc. 37/53. Podkreśl. Z. S.

(12)

Z achow any cy tat z listu poety pozwala wyjaśnić tę tajem niczą h i­ storię opisaną przez M ałachowskiego. N ietrudno bowiem ustalić, kto uk ry w a się pod pseudonim em Polaka Sum iennego, gdyż pod takim ty tu łem w ychodził w W arszaw ie w latach 1830— 1831 dziennik re d a ­ gow any przez Feliksa Saniewskiego, nauczyciela, następnie em igranta, cżłonka red ak cji „Nowej Polski” , w ychodzącej w P ary żu w latach 1833— 1837 i 1839— 1845, oraz a u to ra prac historycznych i geograficz­ nych. Ten przybysz z Sandom ierskiego m iał życie niesłychanie burzliw e,

aw anturnicze; rzucał się w w ir w ypadków z fan tazją iście sarm acką, przechodząc z jednego obozu politycznego do drugiego. W arto z atrzy ­ m ać się nad fragm entam i w spom nień o Saniew skim rozproszonym i po

pam iętnikach i zbiorach korespondencji z epoki, by zorientow ać się, kogo użył K rasiński do sw ych planów m ających na celu ratow anie H en­ ry k a Kam ieńskiego.

J a n Nepom ucen Janow ski, jeden z założycieli Tow arzystw a Demo­ kratycznego Polskiego, pisał w sw ych N otatkach autobiograficznych:

„obywatel sandom ierski”, nie mający wówczas [tj. w r. 1827] jak lat trzy­ dzieści lub mało co więcej — i który później miał przechodzić różne a dziwne i smutne koleje — raczył nas przez kilka godzin aż do późnej nocy i dobrze uraczył. Czynił to zaś, zdaje mi się, najwięcej dlatego, że m iał w szkatułce kilkanaście tysięcy złp, a oraz że zapewne i myślał, iż one mu Bóg w ie jak długo na kawalerskie życie wystarczą... [...]

Saniewski, przepuściwszy rychło owe kilkanaście tysięcy złp, które był przywiózł z Sandomierza, przechodził w ciągu trzech lat różne koleje i pró­ bował różnego chleba. Nareszcie w kilka dni po 29 listopada, gdy już był żonaty i ledwo co był założył jakąś małą szkółkę czy pensyjkę w Końskich, powołany został do Warszawy na odpowiedzialnego wydawcę kontrrewolu­ cyjnego dziennika „Polak Sum ienny”. Co to znaczy wydawca odpowiedzialny, nie m ający i naprawdę niezdolny mieć udziału w redakcji dziennika, jakim był Saniewski, objaśniać nie potrzebuję. Wiadomymi założycielami „Polaka Sum iennego” — za pieniądze czartoryszczyzny i zamojszczyzny — byli refe­ rendarz stanu Albert Grzymała i Antoni Cyprysiński. Ten też ostatni po­ w ołał Saniewskiego na ową niby posadę odpowiedzialnego w ydaw cy organu mniej więcej jawnie działającej kontrrewolucji. [...]

B ył w ięc Saniew ski parawanem i narzędziem nierównie zdolniejszych od siebie popleczników kontrrewolucji, zezwalał, że w „Polaku Sum iennym ” pisano pod jego im ieniem najniesum ienniejsze w ym ysły na Towarzystwo Patriotyczne, na jego prezesa J. L elewela i innych wybitniejszych członków tegoż Towa­ rzystwa, zgoła na wszystkich i wszystko, co nie było po m yśli czartorysz­ czyzny i zamojszczyzny. Gdy atoli w kilka m iesięcy „Polak Sum ienny” został zdyskredytowany w opinii publicznej [...], nasz Saniewski z jawnego służalca arystokracji przedzierżgnął się nagle w gorącego liberalistę; potrafił się nawet wkręcić do Towarzystwa Patriotycznego, wyspowiadawszy się z w ielką skruchą ze sw ych grzechów. Chciał przecież na swoją rękę przy słabej pomocy Teodo- zego Sierocińskiego utrzymać zdyskredytowany dziennik, nadając mu tylko inną, całkiem liberalną barwę. Nieszczęście atoli chciało, że nie m ając dosta­ tecznego czy żadnych dowodów, um ieścił w tak przeobrażonym „Polaku S u ­ m iennym ” gw ałtow ny artykuł przeciw senatowi [...]. To narobiło rejwachu, zwłaszcza że artykuł był podpisany literam i J. L. i autorstwo jego przypisy­

(13)

w ało wielu, na domysł, Joachim owi Lelew elow i [...]. Pociągnięty też został Saniew ski do odpowiedzialności przed sąd policji poprawczej wydziału pierw ­ szego [...]. [...] skazany został Saniew ski na 8 dni domu kary i poprawy, tj. w kajdanki. Szczęściem tylko dla niego, że w yrok nie został wykonany z po­ wodu rychłego poddania Warszawy. [...]

Po upadku powstania czy rew olucji listopadowej Saniew ski wyem igrował do Francji [...]ffi.

N iezbyt pochlebnie w yp ad a więc w rela cji Janow skiego sylw etka r e ­ d a k to ra „P olaka Sum iennego”. N ielepiej też w ygląda Saniew ski we w spom nieniach em igrantów . Ignacy Domeyko, opisując p ary sk i obchód d ru giej rocznicy p ow stania listopadow ego, tak ą k reśli sylw etkę Feliksa Saniew skiego:

Wchodzi rozdąsany, jak do szynku, jeden z demokratów, nazwiskiem S a­ niewski, i oskarża w ojew odę [Ostrowskiego], że mu głosu odmówił; potrząsa ręką i grozi. Pozwalają mu czym prędzej mówić, słuchają, aż tu sam e oszczer­ stwa, brudy, skargi na szlachtę, na generałów, na oficerów, na panów, że kraj zgubili, że zdrajcy, że egoiści, tyrany etc. 29

Poryw czość i aw anturniczość Saniew skiego u jaw n ian a jest raz po raz przez p am iętn ikarzy w spółczesnych. Łagodniejszych nieco b arw u ży ­ wa w swej k o respondencji Lelew el, choć i jego zask aku ją niekiedy de­ cyzje byłego red a k to ra „P olaka Sum iennego” . 13 lutego 1833 z La G ra n ­ ge pisał Lelew el do gen. R. M. L a fa y e tte ’a:

Przybył tu dzisiaj p. Saniew ski i powiedział mi, że postanowił jechać do Egiptu. [...] ważną byłoby i pożyteczną rzeczą dla sprawy naszej, aby w y ­ chodźcy polscy m ogli przebywać w rozmaitych obcych krajach. Dlatego to nie m iałem odwagi odradzać p. Saiiiewskiem u tej podróży, chociaż dla ojca rodzi­ ny może ona nie nazbyt bezpieczna. Chce w ięc jechać, ale na drogę nie ma dostatecznego funduszu i stara się go dostać 30.

B urzliw a n a tu ra Saniew skiego wciąż szuka przygód, nie może po­ godzić się z w egetacją, jak ą było życie em ig ran ta. Janow ski wspom ina, że był Saniew ski w ysłan y w tych latach przez K om itet N arodow y na W ęgry, gdzie w ystępow ał pod p rzy b ran y m nazw iskiem ; S chlittenberg. W ty m sam ym okresie przejeżdżając przez M ayenne „narobił hałasu będąc osten tacy jn ie przy jm o w an y m przez w ielu gw ardzistów n aro do ­ w y c h ”, co m iało się nie podobać m iejscow em u podprefektow i p o lic ji31. Nosiło go więc wszędzie, z jednej przygody rzu cał się w drugą,

próbo-28 J. N. J a n o w s k i , N otatki autobiograficzne. 1803—1853. Przygotował do druku, w stępem i przypisam i zaopatrzył M. T y r o w i c z . W rocław 1950, s. 104— 107.

29 I. D o m e y k o , Moje podróże. (Pam iętniki wygnańca). Przygotowała do dru­ ku, opatrzyła przedmową i przypisam i E. H. N i e с i o w a. T. 1. 1831—1838. Wro­ cław 1962, s. 174.

30 Listy emigracyjne Joachima Lelewela. Wydała i wstępem poprzedziła H. W i ę c k o w s k a . T. 5. W rocław 1956, s. 23.

(14)

w ał też szczęścia jako wydaw ca, ogłaszając m. in., jako Felix Didier Saniew ski, Tableau géographique, statistique et historique du Royaum e de Pologne d’après le traite de V ienne (1815) (Laval 1833).

W reszcie w końcu la t czterdziestych zapragnął szukać szczęścia poza Europą, w A m eryce. Tylko że do realizacji tego pom ysłu, podobnie jak niegdyś w zw iązku z w yjazdem do Egiptu, potrzebne były pieniądze. Na szczęście znalazł się tym razem bogaty m ecenas w osobie Z ygm unta K rasińskiego, k tó ry w zam ian za przyjęcie przez Saniew skiego a u to r­ stw a p rac y O prawdach ży w o tn yc h narodu polskiego obiecał finansow ać ostatnią aw an tu rn iczą podróż byłego red ak to ra ,,Polaka Sum iennego”. Z apom niany przez w szystkich, zm arł Saniew ski w czerwcu 1862 w Bo­ stonie w S tan ach Zjednoczonych, w 15 lat po opuszczeniu k on ty n en tu europejskiego. P rzed w yjazdem z P aryża dokładnie spełnił ,,dziw ne” życzenie swego m ecenasa.

Z początkiem sierpnia 1847 rozpoczął się w B erlinie słyn ny proces przeciw ko oskarżonym o „zbrodnię sta n u ” Polakom. W akcie osk ar­ żenia w śród dowodów rzeczowych przeciwko obw inionym w ym ieniane były pism a w yw rotow e zalecane do czytania przez C entralizację Tow a­ rzy stw a D em okratycznego Polskiego, m. in. K atechizm d em o kra tyczn y

a u to rstw a H en ry k a K am ieńskiego. Również n iektóre zeznania oskarżo­ nych, a zwłaszcza L udw ika M ierosławskiego i Józefa K latta, u jaw n iały a u torstw o ta k Praw d ży w o tn y c h [...] jak i K a tech izm u dem okratycznego, w ydanych pod „zm yślonym nazw iskiem ” F ilareta P ra w d o sk ie g o 32. Ze­ znania innych obw inionych w procesie b y ły już m niej groźne dla a u to ­ ra przebyw ającego wówczas na zesłaniu w W iatce. Głośne prace K a­ m ieńskiego p rzew ijają się w praw dzie w zeznaniach R yszarda B erw iń- skiego, A leksandra G uttrego, C ypriana Ł ukasza Jarochow skiego, Ju lia n a Szeliskiego i P io tra P aw ła Ziętkiew ieza, ale w ym ieniane są najczęściej ty lk o z ty tu łu lub pod pseudonim em F ilareta Praw doskiego, a naw et w zeznaniach Szeliskiego au to rstw o K atech izm u dem okratycznego p rzy ­ pisane zostaje Bronisław ow i Trentow skiem u 33. Raz n aw et w zeznaniach K azim ierza K an tak a złożonych na posiedzeniu 44 w d niu 8 października 1847 w ym ienione zostają i przedłożone jako dowód rzeczowy P salm y

przyszłości:

Nie zapiera się [obwiniony] swych uczuć do sprawy i narodowości pol­ skiej. Z Psalm ów przeszłości [!] S p i r y d i o n a P r a w d z i c k i e g o do­ wodzi, że tylko tam mowa jest o królestwie teraźniejszym polskim. W tej poezji odbija się miłość chrześcijańska, nie zaś polityka. Składa na dowód jeden egzemplarz tego dziełka 34.

W tydzień po rozpoczęciu się procesu berlińskiego paryski dziennik 32 Akta i czynności sądowe tyczące się procesu Polaków oskarżonych w r.

1847-ym o zbrodnią stanu. T. 1. Berlin 1847, s. 20—21. T. 2. Berlin 1848, s. 174.

33 Ibidem, t. 2, s. 51, 61, 79, 156, 270. 34 Ibidem, t. 2, s. 268.

(15)

„Jo u rn a l des D ébats P olitiques et L itté ra ire s ” zam ieścił spraw ozdanie z pierw szego dnia procesu, pt. A ffa ire de l’insurrection polonaise,

z a k te m oskarżenia w ygłoszonym przez przew odniczącego try b u n a łu , Kocha, u jaw n iający m m. in. rów nież auto rstw o prac H en ry ka K am ień ­ skiego. R eakcja K rasińskiego m u siała być stosunkow o szybka. W iemy, że w sierp n iu spo tk ał się w H eidelbergu ze Stanisław em M ałachowskim , k tó rem u niew ątpliw ie pow ierzył m isję udania się do P ary ża i znale­ zienia odpowiedniego człow ieka gotowego p rzy jąć na siebie auto rstw o niebezpiecznych dzieł K am ieńskiego. M ałachowski, po w spólnym poby­ cie z poetą w H eidelb erg u i A kw izgranie, pow rócił do P a ry ża z począt­ kiem w rz e ś n ia 35 i zapew ne n a ty c h m ia st p rzy stą p ił do szukania odpo­ w iedniego k a n d y d a ta do w ypełnienia ta k dziw nej m isji. 30 w rześnia 1847 n a stronicy 3 „ Jo u rn a l des D ébats [...]” u kazał się n a stęp u jący list otw arty , k tó ry cy tu jem y w przekładzie:

Do Redaktora Szanowny Panie,

„Journal des Débats” w numerze z 8 sierpnia zam ieścił sprawozdanie z oskarżenia w ygłoszonego przez prokuratora królewskiego przy Sądzie berliń­ skim w sprawie powstania polskiego. Oskarżenie to przypisuje autorstwo dwóch dzieł, P r a w d y ży w o tn e narodu polskiego i Katechizm dem okratyczny, p. H en­ rykow i Kam ińskiem u [!], obyw atelow i w ojewództwa lubelskiego w byłym K ró­ lestw ie Polskim.

Poczuwałem się do obowiązku, w interesie prawdy, przekazania p. Kocho­ wi, przewodniczącemu Sądu berlińskiego, za pośrednictwem Jego W ysokości Króla Prus, odpowiedniej deklaracji popartej dowodami, stwierdzającej, że to ja jestem autorem utworu O prawdach ży w otn ych narodu polskiego. Co do

Katechizm u demokratycznego, książka ta została opracowana w kręgach T o­

w arzystw a Demokratycznego w Wersalu i wydana przez p. Teofila W ism iew- skiego [!], który m i udostępnił arkusze korektowe przed opublikowaniem dzie­ ła, co mogę uwiarygodnić zeznaniami kilku moich rodaków.

Proszę o umieszczenie niniejszego listu na łam ach Pańskiego pisma.

Feliks Saniewski, em igrant polski

F eliks Saniew ski zatem b rał całkow icie na siebie auto rstw o dzieła O praw dach ż y w o tn y c h narodu polskiego, a K atech izm d em o kra tyczn y przypisyw ał Teofilowi W iśniow skiem u, m ęczennikow i spraw y n aro do ­ wej straco nem u przed dw om a m iesiącam i (31 V II 1847) we Lwowie. Stw ierdzenia powyższe sta ra ł się szeroko udow odnić w liście o tw arty m skierow anym do przew odniczącego Sądu K rym inalnego w B erlinie — Kocha. List ten, w y d an y w P ary żu w r. 1847 w d ru k a rn i M aulde et Renou, należy dziś do rzadkości bibliograficznych. Nie n o tu je tej b ro ­ szury ani „B ibliographie de la F ra n c e ” , ani też Bibliografia polska K a ­ 35 Zob. K r a s i ń s k i : L isty do Jerzego Lubomirskiego, s. 472; Listy do S ta ­

nisława Małachowskiego, opracowane przez Z. S u d o ł s k i e g o (maszynopis zło­

żony do druku), Aneks: Listy Stanisława Małachowskiego do Stanisława Egberta

(16)

rola E streichera. Je d y n y jej egzem plarz zachował się w zbiorach Bi­ bliothèque N ationale w P ary żu (sygn. Mp. 2616). Znaczna część nie­ wielkiego zapew ne nak ład u tej broszury była kolportow ana na teren ie Rosji. P rzytaczam y tu w przekładzie całość tego cennego dokum entu, w k tórym Saniew ski przedstaw ia swą argum entację (zob. D odatek na końcu niniejszego artyku łu ).

T rudno dziś powiedzieć, czy K rasiński poznał osobiście Feliksa S a­ niew skiego. 26 października 1847 przy jech ał poeta na kilka dni do P a ­ ryża, po czym w yjechał znów do A kw izgranu, a z początkiem listopada powrócił do F ra n cji i zam ieszkał incognito u M ałachowskiego w P aryżu. Nie znam y d aty w y jazd u Saniew skiego do A m eryki, w ydaje się jed nak m ało praw dopodobne, by przed podróżą mógł się on widzieć z poetą. Cieszył się przecież nie najlepszą rep u ta cją w kręgach em igracyjnych, a K rasiński był w sw ych kontaktach, zwłaszcza z em igracją paryską, bardzo ostrożny. Pośrednikiem w tej dziw nej spraw ie pozostał p raw do ­ podobnie do końca S tanisław M ałachowski.

Oczywiście nie sposób dziś zebrać w szystkich ech w yw ołanych w y ­ stąpieniem Feliksa Saniew skiego. W publik acji Spraw a w ięźniów po­

znańskich przed sądem berliń skim w pierw szej instancji, w ydanej

w P a ry żu w r. 1848 w d ru k arn i L. M artin eta, nazwisko H en ry ka K a­ m ieńskiego nie padło ju ż ani razu, a dzieło O prawdach ż y w o tn y c h n a ­

rodu polskiego w ym ienione zostało — wśród pism propagandow ych —

bez nazw iska autora. Są to, jak się w ydaje, pierw sze sku tki w y stą ­ pienia Saniew skiego. Dalsze nastąp iły dopiero po kolportażu oświadczeń Saniew skiego we w łaściw ych urzędach carskich w K rólestw ie i w P e ­ tersburgu . Cała akcja, zainicjow ana, przem yślana i opłacona przez Z ygm unta K rasińskiego, m ogła przynieść pożądany sk u tek dzięki k r a ­ jow ym znajom ościom i ustosunkow aniu poety oraz gen. W incentego K rasińskiego, a tego ostatniego naw et w P etersb urgu . Ja k w yznaje w swych pam iętnikach sam K am ieński, uw olniony został z zesłania za osobistym w staw iennictw em córki Paskiew icza:

wygnanie, które zdało się wiecznym i byłoby nim niew ątpliwie, gdyby córka feldm arszałka Paskiewicza, idąc za mąż za księcia Łobanowa Rostowskiego, za mną nie w staw iała się do swojego ojca i nie zważając na kilkakrotną od­ mowę, usilnym naleganiem nie wym ogła mego uwolnienia. [...] Paskiewicz, nawet już przeparty naleganiami, m ówił czy do niej, czy podobno do zięcia: — Nie w iecie, kogo uprosiliście, zobaczycie, co on jeszcze nabroi; kiedyś wam to przypom nę36.

W ydaje się niem al pewne, że podstaw ow ym argum entem , który m szerm ow ała ks. A nastazja Łobanow Rostocka na rzecz uw olnienia K a­ m ieńskiego, były dostarczone jej przez kogoś oświadczenia Feliksa Saniew skiego. Księżna dała się zwieść spreparow anym um iejętnie fa k ­ tom, nam iestnik pozostał n ieufn y do końca.

(17)

O statecznie, po 3-letnim z górą pobycie w W iatce, w końcu czerwca 1850 K am ieński pow rócił z z e s ła n ia 37. Nie w iadom o kiedy i od kogo do­ w iedział się o tej przedziw nej historii. Na początku r. 1852 w yjeżdża K am ieński za granicę, osiada w Szw ajcarii. J e st niesłychanie ostrożny w sw ych k o n tak ta ch i w tym , co pisze. 1 m arca 1853 stw ierdza w tP rzed­

m ow ie do części 2 sw ych pam iętników :

na pogłoskę o moim autorstwie wezwano by mnie do powrotu do kraju, czemu, rozumie się, nie uczyniłbym zadość. Sądzono by m nie zaocznie, wznowiono by przy tej sposobności n i e p o j ę t y m z a p o m n i e n i e m p o k r y t e a u t o r ­ s t w o Prawd, k t ó r e g o z a n i e c h a n o d o c h o d z i ć , mnie by je przy­ pisano, a to by pociągnęło za sobą następstwo, że wszystkie moje czynności m ajątkowe, w szystk ie akta, którym i jakiekolw iek zobowiązania przyjąłem, zo­ stałyby uniew ażnione [...]. Pod takim bowiem ukazem żyjemy. [...] Zastosowa­ nie do m nie tego ukazu byłoby zniszczeniem m ajątkowym mnóstwa ludzi, którzy ze mną w najlepszej w ierze m ieli interesa. Ta jedna okoliczność nie p o z w a l a m i n i g d y p r z y z n a ć s i ę d o a u t o r s t w a P r a w d ss.

P rzytoczony fra g m en t z p am iętn ik a K am ieńskiego zdaje się św iad­ czyć o tym , iż a u to r P raw d ż y w o tn y c h [...] znał już wów czas listy o tw a r­ te Feliksa Saniew skiego. Z resztą w p ap ierach po H en ry k u K am ieńskim zachow ał się odpis ośw iadczenia przesłanego przez Saniew skiego do red a k to ra „ Jo u rn a l des D ébats [...]” 39.

Ostatnie kontakty hrabiego Henryka z Pankracym

P rzytoczony ju ż fra g m e n t listu Z y gm unta K rasińskiego do M ała­ chow skiego z 7 sierp n ia 1852 świadczył, iż latem tego ro ku doszło do ponownego spotkania h r. H en ry k a z P an k racy m . W idzieli się podczas k u rac ji w Baden, gdzie K rasiń sk i spędził, z niew ielkim i przerw am i, d rugą połowę ro k u 1852. W liście do S tan isław a E g b erta K oźm iana pisał poeta z B aden 15 lipca 1852:

Wczoraj jak upiór zjaw ił się ów umierający, szwagier Snów moich [tj. H. Kamieński]. Zdrowia ubyło, serca przybyło trochę, co w ielkim postępem w piersi, kędy i okruszyny serca nie było. Dawniej ręce jak lód — i od nich zim niały obce trzymane w nich. Dziś gorączka je trawi, żarem płoną — od­ m ienił się organizm. Lecz sądu pewnego wydać o takich organizmach nie sposób, bo pychą pancerne umieją się głęboko kryć. Jednak powtarzam, m yślę, że postęp na dobre jest. Bóg zsyła nieszczęścia i choroby, gdy inaczej duszy do siebie powołać nie może 40.

37 Zob. też H. K a m i e ń s k i , L isty z zesłania. Wydał z rękopisu, wstępem i przypisam i opatrzył T. K o z a n e c k i . Warszawa 1968. — B. Z a k r z e w s k i ,

„Mémoires d ’un prisonnier” Henry ka Kamieńskiego. „Prace Literackie” t. 6 (1964).

sa K a m i e ń s k i , Pam iętn iki i wizerunki, s. XV—XVI. Podkreśl. Z. S. 39 Zob. Spis rękopisów H enryka Kam ieńskiego sporządzony w r. 1937 przez

dra Leona Śliwińskiego. W: K a m i e ń s k i , Pamiętniki i wizerunki, s. 314.

40 Z. K r a s i ń s k i , L isty do St. E. Koźmiana. Lwów 1912, s. 186. Listy te ukażą się wkrótce nakładem PIW w moim opracowaniu, w tomie pt. Listy do

(18)

Nie było to ostatnie spotkanie hr. H enryka z Pankracym . W idzieli się jeszcze co n ajm n iej raz, w okresie gdy K am ieński rozpoczynał pracę n a d sw ym głośnym dziełem R osja i Europa. Polska [...] (Paryż 1857). D okładną d atę i m iejsce spotkania tru d n o dziś ustalić. 17 m aja 1859, w liście pisanym z A lgieru do paryskiego księgarza K arola K rólikow ­ skiego, K am ieński wspom inał:

Zyg. K[rasiński], kiedy mi się b. ciekawie w ypytyw ał o zaczynającą się

R. i E. P., lubo bardzo pojętny i o tyle do mnie z b. dawnej znajomości na­

w ykły [?], że niew iele mówić mu potrzebowałem, nic a nic nie rozumiał, a prawił jakieś poetyczne androny, a utrzymywał, że praca ta da z pewnością ważne szczegóły, całości żadnej. Mówiłem mu: szczegóły będą w ielce n ie­ dokładne, bo nie mogę obrabiać, ale całość będzie związana i ożywiona w nik ­ liwością, i dodawałem: zobaczysz, jak przeczytasz, jeżeli spamiętasz, co m ó­ wim y, przyznasz wszystko, co dziś zdaje ci się nieuzasadnionym. Nie w idzia­ łem go w ięcej, ale zaraz po przeczytaniu, wprost przeciwnie swym zdaniom h i s t o r y c z n o - p o l i t y c z n y m , za moimi się oświadczył i dlaczego? Bo zdanie wypowiedziane tylko, gdy nowe, jest rażącym, nawet śmiesznym, gdy dowiedzione zaś, w najwyższym stopniu zajmującym 41.

U kazanie się nowego dzieła K am ieńskiego w ydanego w r. 1857 w P a ­ ry żu pod pseudonim em X. Y. Z. stało się powodem naw iązania korespon­ den cji m iędzy poetą a K am ieńskim . Uwagi nad dziełem o Rosji, Europie

i Polsce napisane przez poetę pod bezpośrednim w pływ em le k tu ry w y­

w ołały z kolei obszerną, a dziś nie znaną odpowiedź tw órcy K a techizm u

dem okratycznego. Pom im o dyskusyjnego c h a ra k te ru Uwag [...] K ra siń ­

ski nie u k ry w a ł i ty m razem swego ogrom nego szacunku dla przeciw ­ nika, pisząc m. in.:

Są kartki [w tym dziele], za których czytaniem łzy uwielbienia w oczach się rodzą, łzy, w yw ołane p i ę k n e m i d o b r e m , na nich wyrytym . Polska wdzięczną być w inna za to dzieło. [...].

Książka bowiem, tytańska co do rozmiarów, uroczysta powagą, mądra pojęciami, m iłuje ze stanowiska autora nade wszystko ojczyznę i spraw iedli­ wość [...].

Życzyć należy, by jak najprędzej w yszło tego dzieła przetłomaczenie — ono samo pozostanie na zawsze zasługą i znamienitością um ysłowości p ol­ skiej 42.

W drugiej połowie 1857 r. następ u je ożywienie kontaktów listow ych K am ieńskiego i K rasińskiego. T em atem nie zachow anej korespondencji

Koźmianów. Kamieński był szwagrem K. S u f f c z y ń s k i e g o (ożenionego z Lau­

rą Kamieńską), autora parafrazy Przedśw itu zatytułowanej Moje sny. Pieśń (Lipsk 1851).

41 H. K a m i e ń s k i , Listy do Karola Królikowskiego z lat 1852—1861. Bibl. Czartoryskich w Krakowie, rkps EW 1751; rękopis bez paginacji. Wszystkie dalsze cytaty z listów Kamieńskiego do Królikowskiego pochodzą z tego zespołu.

42 Z. K r a s i ń s k i , Pisma. Wyd. jubileuszowe. T. 7. Kraków—Warszawa 1912, S. 394—396, 646—647.

(19)

jest przede w szystkim spraw a tłum aczenia ostatniego dzieła K am ieńskie­ go na język fra n c u sk i i sta ra n ia o znalezienie n a ten cel odpowiednich funduszów . Je d y n y m znanym dziś śladem ow ych k ontaktów są cyto­ w ane już listy K am ieńskiego do K rólikow skiego. 6 m aja 1857 pisał K a ­ m ieński z M arsylii:

Luboś mi w zm iankował kilkakrotnie w listach Twoich o zajęciu się A no­ nima przekładem m ego dzieła, a raczej obm yśleniem do niego środków, nie brałem tego za rzecz stanowczą, tylko za nie wyrobione jeszcze zachcenie. Prze­ wracam troskliw ie w szystkie listy Twe, którem tu zastał, i nic w nich w y ­ raźniejszego nie widzę, dlatego się też niepomału zadziwiłem w ostatnim w yczytując, że trzeba o d p o w i e d z i n a o f i a r ę tłomaczenia.

[...] dołączę [jutro] list zapieczętowany z nadpisem: do A n o n i m a , który to list bądź łaskaw niebawem mu przesłać i zam ówić sobie do tego potrzeb­ nego posłańca.

Tego sam ego jeszcze d n ia i n a z a ju trz dodawał:

W yczytuję w Twoim liście żądanie pisma, które byś Anonim owi mógł po­ kazać. Możesz pokazać każde, włącznie z niniejszym (wczoraj zaczętym), a n a­ w et proszę Cię, byś je okazał, i sądzę, że osiągnie cel, który osiągnięty mieć chcesz.

Prawda, że to piszę niedbale i strudzony jeszcze, ale zrozumieć można i tego dosyć. N ie idzie tu o popis; w olę się szczędzić do w ystąpienia przed po­ wszechność.

Zdaje mi się, że Ci idzie o to, żeby Anonim nie powziął o m nie złego mniemania, i że z tego powodu nie chciałeś mu okazywać moich poprzednich listów , które niew łaściw ym i Ci się w ydaw ały, chociaż wypadała Ci tego p o­ trzeba. Mój kochany, ja nigdy nic nie czynię dla wystąpienia przed kim kol­ w iek. Jeżeli mam — a jużci, że m ieć muszę — ludzkie słabości, nie znajduję stosownym z nim i się taić. Niech mnie widzi, jakim jestem, każdy, który ma potrzebę z bliska w idzieć m nie. [...]

Jutro albo ranną, albo południową pocztą spodziewam się oddać grubą ekspedycję, bez listu zapewne do Ciebie, a zawierającą tylko gruby plik za­ pieczętow any do Anonima.

Nie sposób dziś poznać w szystkich szczegółów, ostateczny re z u lta t tej k orespondencji pozostaje rów nież nie znany. Jeszcze 10 stycznia 1860 w spom inał K am ieński w liście do Królikow skiego:

Dołączam Ci tu kopię listu Zygm. K r[asińskiego], pisany do m nie do Egip­ tu, dziś m ogę Ci go udzielić, a sądzę, że Ci będzie przyjemnym, bo się dobrze o Tobie wyraża. Pisałem b ył do niego prosząc, by, jeśli ta rzecz skądinąd do jego wiadom ości dojdzie, w płynął na Ciebie, byś zlecenie moje wypełnił. Zo­ baczysz z niego, że mu się w głow ie nie m ieściło, byś mógł wyraźnego, jak on m ówi, r o z k a z u nie dopełnić.

W spom niany tu list K rasińskiego do K am ieńskiego nie jest rów nież znany. B rak nam w zw iązku z ty m isto tn y ch ogniw do zrozum ienia cy ­ tow anego listu a u to ra P raw d ży w o tn y c h . Sądzę jednak, iż postaw ienie hipotezy o finansow aniu m. in. także przez poetę francu sk iej edycji

(20)

dzieła K am ieńskiego m ożna uznać za całkowicie uzasadnione. D okonany przez W ładysław a Ordęgę skrócony przekład fran cuski p racy Rosja

i Europa. P olska [...], pt. La Russie et l’avenir, ukazał się w P ary żu w ro ­

ku 1858.

K am ieński nie znał nazw isk „fund ato ró w ” edycji, podobno b y ł w śród nich rów nież Sew eryn Gałęzowski. Poniew aż nie określili oni celu, na jak i m ają być użyte dochody z publikacji, 12 lipca 1858 a u to r La Russie

et l’avenir pisał raz jeszcze do K rólikow skiego:

nie chcę namawiać nikogo na żadne wydatki, choćby w najpiękniejszym celu, tylko chciałbym mojej dorady udzielić do użycia funduszu widocznie na dobro powszechne poświęconego. Jeśli zaś nie dano innego przeznaczenia, w takim razie f u n d a t o r o w i l ub f u n d a t o r o m (wiedzieć nie chcę) w zapieczęto­ wanym do nich piśmie, j e ś l i p o z w o l ą , przedstawię sposób użycia, który mam na widoku i w którym mogę pośredniczyć, uwalniając ich od wszelkiego kłopotu, osłaniając od domysłu.

Nie w iem y dziś, na jakie cele przeznaczył K am ieński dochód z edy­ cji La Russie et Vavenir, ale nie jest w ykluczone, że już wówczas m y ­ ślał o pow ołaniu jak iejś in sty tu cji, k tó ra zajęłaby się w ydaw aniem dzieł politycznych w szelkich odcieni ideowych, jeśli autorom brak było na to funduszów . W ostatnim okresie życia H en ry k a K am ieńskiego m yśl jego bowiem ,,z m aniak aln y m niem al uporem krąży dokoła u to p ijn y ch p ro je k tó w ” zorganizow ania takiej w łaśnie in s ty tu c ji43.

H en ry k K am ieński nie b y ł więc „postrachem ” K rasińskiego, jak pisano przed 40 l a t y 44. Był działaczem politycznym , konspiratorem i ideologiem, nie ty lk o budzącym szacunek, ale fascynującym swą oso­ bowością. Niepokoił, zm uszał do głębszej reflek sji tych, k tórzy zetknęli się z jego m yślą i działalnością. Poeta był stale urzeczony jego n ie­ zw ykłą postacią — od pierw szych lek tu r dzieła O prawdach ży w o tn y c h

narodu polskiego aż do napisanej przez K am ieńskiego po powrocie z ze-

słania książki pt. Rosja i Europa. Polska [...]. Zafascynow ani byli sobą w zajem nie, ta k że chce się tu przyw ołać słow a Pankracego: „Dwa orły z nas — ale gniazdo tw oje strzaskane pio ru n em ”. Ciążyli ku sobie nie­ odw racalnie. Nie raz m usieli sobie spojrzeć w oczy, zajrzeć w głąb serca. K iedy w lu ty m 1859 h r. H en ryk leżał w P a ry żu na łożu śm ierci, P a n ­ kracy raz jeszcze pisał do K arola Królikow skiego: „Bądź łaskaw , donoś m i o zdrow iu Z. K .” P am iętał o sw ym ideow ym przeciw niku, przeciw ­ n iku tak czułym na nieszczęścia p ry w atn e i publiczne, nie szczędzącym swego m a ją tk u na cele szlachetne.

43 Zob. W. K u l a , w stęp w: K a m i e ń s k i , Pamiętniki i wizerunki, s. XVI— XVII.

44 G. K o r b u t , Postrach Krasińskiego. W: Szkice i drobiazgi historycznolite­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Uczeń potrafi: napisać artykuł do wybranej gazety; zapamiętać dzieje Konrada, Kordiana i hrabiego Henryka; modyfikować wiadomości o bohaterach literackich; myśleć

[r]

Instytucja kas rejestrujących w systemie podatku od wartości dodanej była kojarzona nie tylko z realizacją funkcji ewidencyjnej przy zastosowaniu tych urządzeń, ale również z

Wybrano formułę stanowiska prezydium komisji stomato- logicznej WIL.Aby jednak nie zawracać sobie głowy zwoływaniem prezydium, ryzykiem, że się nie zbierze albo, nie daj Boże,

Staram się jedynie przedstawić przypomnienia pokazujące, że w naszym codziennym dyskursie o snach tym, co uważamy za niepodważalny wyznacznik tego, że ktoś śnił, jest to,

(0-6) Na podstawie podanego zdarzenia rozpoznaj bohatera (imię, tytuł utworu, autor) oraz napisz, czego dzięki tej przygodzie dowiedział się o sobie. nazwa zdarzenia /.. przygoda

Dziś wiadomo, że choć wyprawa na Marsa z udziałem ludzi wyruszy - jak się rzekło - nie wcześniej niż w roku 2015, to jednak już w końcu lat

Znaczy trudno powiedzieć „nie lubię", ale powiedzmy, w momencie, kiedy przygotowuje się jakąś rolę, to zawsze są takie momenty zwątpienia w sens roboty.. I na ogół zawsze