• Nie Znaleziono Wyników

Dekadentyzm wśród prądów epoki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dekadentyzm wśród prądów epoki"

Copied!
54
0
0

Pełen tekst

(1)

Teresa Walas

Dekadentyzm wśród prądów epoki

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 68/1, 97-149

(2)

TERESA WALAS

D EKAD EN TYZM W ŚRÓD PRĄDÓ W EPO K I

1

„D ek aden ty zm ” i podstaw ow e d lań słowo „ d e k ad en cja” należą do pojęć, k tó ry c h sem antyczne oblicze nig d y nie uzyskało rysów k laro w n y ch i w yrazistych. Nie jest, to rzecz jasna, sp raw a przyp adk u. Pole znacze­ niow e „d ek aden cji” i „d e k ad e n ty zm u ” n ak ład a się na zakresy tak ic h pojęć, jak upadek, schyłek, dziw aczność, zw yrodnienie czy w y n a tu rz e ­ nie; treść w ięc ich m a nie ty lk o c h a ra k te r u jem n y w sensie w a rto śc iu ją ­ cym, ale i niesam odzielny w sensie logicznym . G dy m ów im y: „ u p a d ek ” , odw ołujem y się ty m sam ym do znanego nam uprzedniego sta n u rów n o­ w agi i harm onii; gdy pow iadam y: „zw yro d n ien ie” lub „ w y n a tu rz e n ie ” , zakładam y obecność — re a ln ą bądź p ro jek to w an ą — ideału czy w zorca pozytyw nego, akceptow anej popraw ności. „D ek ad enty zm ” nazyw a w ięc w potocznym odczuciu sy tu a c ję b rak u , „d ek ad en cja” — sta n n iedo staw a- nia. N azw y te nie są w sw ym działaniu jed nokierunkow e: nie tylk o zm ie­ rz a ją w stron ę d esygnatu, ale rów nocześnie n ieu stan n ie odw ołują się do drugiego p rzedm iotu, św iecą podw ó jn y m św iatłem , w łasn y m i odbitym . To u jem n e zabarw ienie i niesam odzielność znaczeniow a obu ty ch pojęć pociągnęły za sobą ich niejasność i w ieloznaczność, co skądinąd um ożli­ w iło szerokie a dow olne posługiw anie się nim i. W szystko to u tru d n ia w prow adzenie a rb itra ln e g o p o rząd k u w te n chaos i dowolność oraz zb u ­ dow anie o b iek ty w ny ch definicji, kom p lik ując dodatkow o i ta k już n ie ­ prostą działalność, jak ą stan o w i tw orzenie czy rozpoznaw anie przed m io ­ tów ab stra k cy jn y c h 1.

1 Próby uściślenia i bardziej precyzyjnego w yodrębnienia dekadentyzm u w l i ­ teraturze polskiej są rzadkie i niezobowiązujące. O użyciu sam ego terminu „deka­

dentyzm ” inform uje rozprawa H. M a r k i e w i c z a Młoda Polska i „ izm y”

(W: K. W y k a , Modernizm polski. Kraków 1968). Dwa sposoby rozumienia pojęć

„dekandent” i „dekadentyzm ” proponuje R. Z i m a n d („D ekade n ty zm ” w a r ­

szawski. Warszawa 1964, s. 56): „1. »Dekadent« i »dekadentyzm« rozumiane w w e r ­

sji »rzym sko-verlainowskiej« (»jam jest cesarstwo...«, itd.) oznaczać by m iały arystokratyczną (w sensie arystokratyzm u ducha, a nie pochodzenia), w iędnącą kulturę przesytu, bezw olny estetyzm , sceptycyzm prowadzący do braku zasad, egotyzm, niew iarę w jakiekolw iek kulturotwórcze siły m ieszczańskiego

(3)

Słowo „dek ad en cja” nie jest m łode, choć pojęcie, k tó re nazyw a, jest jeszcze starsze 2. Słowo to pochodzi od ,,cadere”, nie należy jed n ak do łaciny klasycznej i tru d n o je znaleźć w daw n ych słow nikach. Jed en z pierw szych, k tó ry je n o tu je, słow nik D u C ange’a, podaje jako jego syno­ n im y w y razy „lapsus” i „ru in a ”. N a początku X III w,, poeta G uilhem F igueira używ a te rm in u „dechesenessa” pisząc o u p a d k u chrześcijaństw a, spow odow anym zw iązaniem się Kościoła z h isto rią św iecką; Discours de

la vérité des causes et e ffe c ts des décadences [...] et ru ines des m onarchies, em pires [...] et rép u bliq u es — zaty tu ło w ał C laude D u re t sw ą polityczno-

-h istoryczn ą rozpraw ę, w yd an ą w r. 1595; ty tu ł H istoire de la décadence

de la France (1687) nadał też sw em u pam fletow i jeden z wychodźców

francuskich, zm uszony do opuszczenia ojczyzny po edykcie n an tejsk im ; słowo „dek ad en cja” przy pom n iał M ontesquieu pisząc Considérations sur

les causes de la grandeur des R om ains et de leur décadence (1734). W y­

razem ,,décadence” posługiw ano się więc początkow o dla oznaczania z ja ­ w isk politycznych, socjologicznych i m oralnych, odnosząc go głów nie do państw , narodów i in sty tu c ji, później do ras i cyw ilizacji (takie zresztą użycie będzie w ystępow ało także i w późniejszych okresach); rzadziej po­ jaw iał się on w kontekście faktó w literack ich , a jeżeli już, to dla określe­ nia niskiego poziom u lite r a tu r y i zepsucia gustów estetycznych. W ty m sensie stosuje go W olter, pisząc do Le H a rp e ’a: „N ous som m es dans les

tem p s de la plus horrible décadence”.

Od połow y X IX w. słowo „d ek ad en cja” zaczyna uzyskiw ać sens pozytyw ny, tak gdy idzie o treść pojęcia, jak i — co w ięcej — o w a r­ tość zjaw iska, k tó re nazyw a. Ten sens p o zytyw ny sform ułow ał, jak w ia ­ domo, B audelaire w sw ych N otes n o u velles sur Edgar Poe (1857), a m yśl jego rozw inął i pogłębił G au tier w znanej przedm ow ie do Les Fleurs du

Mal (1868); w Essais de psychologie contem poraine B ou rgeta (1883) po­

jaw ia się już całościowy opis „d ek ad en cji” jako zjaw iska cyw ilizacyjnego, obejm ujący fenom eny ekonom iczne, estetyczne, socjologiczne i sferę psy­ chologii społecznej.

stwa, pogoń za doraźnym, hedonistycznie rozumianym szczęściem , którego zresztą nie umie się »naprawdę« chcieć i o którego istnieniu w ątpi się pow ażnie”; „2. »De­ kadent« i »dekadentyzm« rozumiane jako term iny oznaczające pew ne — różne bardzo — postaw y protestu lub niezgody na pogrążony w anarchii św iat (zarówno konkretny, kapitalistyczny, jak filozoficzny w ogóle), św iat niezdolny do obrony wartości hum anistycznych, św iat wrogi kulturze”. Ponieważ jednak Zimand używa pojęcia „dekadentyzm ” zam iennie ze słow em „modernizm” — w yróżnienie, jakiego dokonał, traci swój walor dla naszych rozważań.

2 Historię pojęcia przedstaw ił M a r k i e w i c z (op. cit.) Uzupełniam ją za: C. E. M. J o a d, Decadence. A Philosophical Inquiry. N ew York 1949. — A. E. C a r t e r , The Idea of Decadence in French Literature. (1830—1900). Toronto 1958. — G. R. R i d g e, The Hero in French Decadent Literature. U niversity of Georgia Press 1961. — K. W. S w a r t , The Sens of Decadence in Nineteenth-

(4)

Nie znaczy to, że od tego m o m en tu te rm in ,,décadence” i utw orzone od niego „décadentism e” i „décadent” dostąpiły n aty ch m iast łaski ja s ­ ności i jednoznaczności. N a odw rót. W potocznym użyciu te rm in y te za­ trzy m ały sens p e jo ra ty w n y i nad al posługiw ano się nim i w polem ikach jako narzędziam i św iatopoglądow ej i estetycznej re stry k c ji, jako prze­ zw iskiem i obelgą. G dy zaś w r. 1886 g ru p a poetów fran cu sk ich ochrzciła się p rzew ro tn ie i urąg liw ie „d e k ad e n tam i” w łaśnie, „d ek ad enty zm ” ko­ jarzyć się począł z tym , co dziś potocznie rozum ielibyśm y przez aw an- gardow ość i ek sp ery m en t fo rm aln y ; że zaś rów nocześnie objaw ił się ru ch sym bolistyczny, także jako n o w atorsk i odczuw any, „d ekad ento m ” zaś owym nie tylko bliski, ale pośród n ich w łaśnie zn a jd u jąc y sw oich p ra k ­ tyków i apostołów — n a stą p iła pow szechna d ezo rien tacja i to ta ln e po­ m ieszanie pojęć, którego sk u tk ie m b y ła niefrasobliw a dowolność ich użycia i całkow ite zam ącenie ich treści. Now a k ry sta liz ac ja znaczeń do­ k onyw ała się n iew ątpliw ie pod w pływ em k o n k retn y c h utw o ró w lite ­ rackich; w jej w y n ik u pojęciem o treści najjaśn iejszej i n ajw yrazistszej stało się w pew n y m m om encie pojęcie „ d e k a d e n t a ” , nazyw ające pew nego ty p u osobowość, um oty w o w an ą ogólnym stan em społeczeństw a i sy tu a c ją św iatopoglądow ą, jak a zaistn iała z końcem w ieku XIX.

Na tym , rzecz jasna, k a rie ra term in u się nie zakończyła. Pow rócił do łask filozofów i p u b licystów w lata ch dw udziestych; zjaw isko, którego określen iu służył, niepokoi i dziś, choć pod innym i n iekied y im ionam i, u m y sły in telek tu alistó w . Poniew aż jed n ak przedm iotem ty ch rozw ażań jest „d ek ad en tyzm ” ro zu m ian y jako zjaw isko historyczne, dalsze losy pojęcia i jego m odyfikacje p rzy jd zie pom inąć, nie odżegnując się wszakże od ko rzy stan ia z in sp iracji z a w a rty c h w tam ty c h rozw ażaniach 3.

W Polsce term in „d e k ad e n c ja ” pojaw ia się w raz z om ów ieniam i li­ te r a tu r y fran cu sk iej, obciążony sw ą w rodzoną wieloznacznością i na do­ d a te k w lokący za sobą cały bagaż fran cu sk ich nieporozum ień i polem ik, nic więc dziwnego, iż proces jego p rzy sw ajan ia sta ł się zarazem procesem postępującego i różnorakiego p rzek ształcan ia jego treści. Je d n y m z p ierw ­ szych, k tó rz y w prow adzili to pojęcie do języka p u b licy sty k i literack iej, był, jak wiadom o, S ta n isław Rzew uski, k tó ry re fe ru ją c w r. 1885 stan o ­ w isko B ourgeta odtw arzał jego poglądy zaw arte w rozp raw ie o B aude- lairze, a dotyczące w łaśnie dekad en cji, jej najogólniej p o jęty ch przyczyn, podstaw i sym ptom ów 4. D ek ad en cja je st w ty m u jęciu pew n ym stan em k u ltu ry , m oralności i życia społecznego, m ający m sw e korzenie w kon­ k re tn y c h w a ru n k a ch społeczno-ekonom icznych, uzależnionych głównie od

* Takim opisem dekadencji jako zjawiska traktowanego typologicznie jest książka J o a d a.

4 S. R z e w u s k i , Młoda Francja: Paul Bourget. „Dodatek” do „Przeglądu

Tygodniowego” '1885, I półr. Przedruk: S. R z e w u s k i , Młoda Francja. Studia

(5)

podziału pracy, k tó re to w a ru n k i pow odują zakłócenia w życiu i psychi­ ce in dy w id ualn ej, te zaś z kolei stanow ią źródło anom alii życia społecz­ nego, znow u n a jednostkow e istn ien ie w pływ ających, tak iż w pew nym m om encie zbiorowość s ta je się niezd atn a do dynam icznej egzystencji, za­ m iera i rozpada się. Z nam ien n y dla tego sta n u jest zanik społecznych sił życiow ych, osłabienie spraw ności fizycznej jednostek, n ad m ierne w y ra fi­ now anie, obniżenie się pobudliw ości, sy b a ry ty z m i d y letan ty zm . D ekad en ­ cja nie oznacza tu zjaw iska jednokrotnego z historycznego p u n k tu w idze­ nia, zachodzącego w jedn ej ty lk o k u ltu rz e czy cyw ilizacji; jest fak te m pow tarzaln ym , stan em w łaściw ym ró żn y m społeczeństw om , gdy znalazły się one, czy znajdą, w określonym sta d iu m rozw oju — stą d w ystęp u jąca tu ta j i pow racająca potem zwyczajow o analogia m iędzy współczesnością a rozpadającym się cesarstw em rzym skim . R zew uski więc za B ourgetem używ a tego te rm in u jako obojętnej uczuciowo k atego rii opisow ej, o sto ­ sunkow o szerokim , choć w m iarę jasn y m znaczeniu. Ta jed n ak p ró ba jego treściow ej stabilizacji ledw ie była w idoczna w późniejszym zam ęcie se­ m anty czny m i rozpasanej dowolności, jak iej dopuszczano się w pu b licy ­ styce, dowolności ty m w iększej, im gorętsza by ła zaciekłość a d w e rsa ­ rzy, a b ardziej ograniczona znajom ość sam ego przedm iotu. Nie tylko w ięc utożsam iono w krótce te rm in y „d ek ad en ty zm ” i „sym bolizm ”, co zda­ rzało się w końcu n agm innie także i w k ry ty c e fran cu sk iej, ale sam a treść, k tó rą pod nie (tra k tu ją c je jako synonim y) podkładano, b yła w y ­ jątkow o m ętna. W rezu ltacie pow stała zbitk a pojęciow a: „d ek ad en ­ ty zm ” -f „sym bolizm ” , k tó ra w w ersji ap ro b aty w n ej oznaczać m iała no­ we środki w y razu poezji w spółczesnej (symbol, synestezja, in stru m e n ta - cja głoskowa) i ogólne arty sty c z n e w yrafinow anie, w w e rsji zaś p e jo ra ty - w no-obelżyw ej dziwaczność, niezrozum iałość, niepow ażne i bezsensow ­ ne ek sp ery m en tato rstw o , p u sty — dziś usłyszelibyśm y: form alizm , w ów ­ czas m ówiono — estetyzm .

W raz ze w zrostem świadom ości k ry ty czn o literack iej sy tu a c ja zm ienia się w te n sposób, iż z jed n ej s tro n y o b serw u jem y po stęp ującą k ry s ta li­ zację pojęcia sym bolizm u, k tó re do tąd w pow szechnym rozum ieniu z d e­ k aden tyzm em sprzężone, coraz jaw niej się em ancypuje, a w końcu cał­ kowicie odeń odryw a unosząc treść w łasną, z drug iej — coraz w y ra z ist­ sze przesuw anie d ek adenty zm u w stro n ę fenom enów psychologicznych oraz zjaw isk św iatopoglądow ych. Ale i wówczas tru d n o było m ówić o jasn y m i zdecydow anym upraw om ocnieniu znaczenia; w ynikało to stąd, iż w pew n y m m om encie „d ek ad en cja” i „dek ad en ty zm ” p rze stają być nazw am i cudzych, dalekich literack ich w ydarzeń, a okazują się po­ ręczne i niezbędne, gdy idzie o rozpoznanie i opisanie w łasnej rzeczyw i­ stości, p o jaw iają się w ięc nie tylk o w kontekście in form acji czy relacji, ale zaczynają funkcjonow ać w k o n tek sta ch innych: w sam odzielnych c h a ra k te ry sty k a c h w spółczesnej k u ltu ry i m oralności, w syntezach ogól­ nych, p rz y okazji historiozoficznych prognoz i opinii, w ocenach rodzi­

(6)

m ych pisarzy. Pisząc o dekadentyzm ie publicyści polscy coraz częściej zab ierają głos nie jako in fo rm ato rzy czy p o p u lary zato rzy obcych prądów , lecz jako su w eren n i i odpow iedzialni (choć często nieodpow iedzialne rz e ­ czy głoszący), w e w łasn y m im ien iu p rzem aw iający in telektu aliści. Nie widzow ie już czy podsłuchiw aw cze cudzych m yśli, lecz rów no up raw nien i rezonerzy i opiniodaw cy, nie zaściankow cy, lecz E uropejczycy. To s p ra ­ wiło, iż sam o pojęcie dek ad en ty zm u zyskało na ciężarze gatu nk ow ym i w artości, n a b ra ło b lask u p raw dziw ie polem icznego oręża ty m ch ętniej i częściej używ anego, im pow szechniejsza staw ała się recepcja obcych prądów m yślow ych i arty sty czn y ch , im w idoczniej rodzim a świadom ość

w ykazyw ać zaczynała niepokojące objaw y.

Obok teo re ty c z n y c h rozw ażań o przyczynach i sym ptom ach ro zk ład u społeczeństw p o jaw ia ją się p y tan ia daleko b ardziej drażliw e i istotn e: co dzisiaj uznać za p rze jaw dekadencji? czy dekadenci są pośród nas? I tu ta j, ja k su g e ru je pobieżne choćby rozeznanie w publicystyce tam teg o okresu, a p o tw ierdza zap rezen to w an y przez H en ry k a M arkiew icza bogaty m a te ­ ria ł dowodow y, nazw ą d ek ad en ty zm posługiw ano się dla oznaczenia i po­ tęp ien ia zjaw isk jakościow o różnych, a niekiedy n ajw y ra ź n ie j sprzecz­ nych. Pisząc o d ek ad enty zm ie w spółczesnym Teodor Jeske-C hoiński u p a ­ try w a ł jego głów nych rep re z en ta n tó w zarów no w H uysm ansie czy M aeter- lincku ja k w P rzy b y szew sk im i N ietzschem 5; podobnie dla W ładysław a M. K ozłowskiego d ek a d en ty z m uosabiają dw a przede w szystkim nazw i­ ska: B ourget i N ie tz s c h e 6. D yw agując, w tonie sk ądin ąd o ptym istycz­ nym , na te m a t polskiej lite r a tu r y „u p a d k u ” , C ezary J e lle n ta w ym ieni w śród jej przedstaw icieli Langego i Przesm yckiego, k tó ry c h lokuje w pobliżu p arn asizm u , oraz Z apolską i T e tm a je ra jako naśladow ców francuskiego sym bolizm u 7. Maciej Szukiew icz widzi d e k ad en ta w P rz y ­ byszew skim , ta k rów nocześnie m od y fik ując sam ą treść nazw y, iż odbiega ona dość znacznie od potocznego rozeznania 8. D la B ronisław a C hrzanow ­ skiego typo w ym d ek ad en tem jest b o h a te r Śm ierci D ąbrow skiego — re ­ p re z e n ta n t „m łodej intelig en cji, w y łam an ej spod przynależności do d aw ­ n y ch typów , w y su b teln io n ej, pogłębionej uczuciowo i m yślowo, lecz tw o ­ rzącej zarazem zastęp schyłkow ców okresu w spółczesnej cyw ilizacji, ow ia­ n y prąd am i d e k a d en ty z m u ” 9. W M iriam ie i L angem dostrzega in a u g u ra - torów polskiego ru c h u dekadenckiego Ignacy Suesser 10.

5 T. J e s k e - C h o i ń s k i : Na schyłku wieku. Studium. Warszawa 1894;

Rozkład w życiu i literaturze. Studium. Warszawa 1895.

6 W. M. K o z ł o w s k i , D ekade n ty zm współczesny i jego filozofowie. (Paw eł

Bourget i F ryderyk Nietzsche). Warszawa 1893.

7 C. J e l l e n t a , O dekadentach. „Prawda” 1894, nr 2.

8 M. S z u k i e w i c z , S tanisła w P rzy b ysze w sk i. „Dziennik Krakowski” 1897, nry 330—347.

9 B. C h r z a n o w s k i , Ignacy Dąbrowski: „Śmierć”. Studium. „Prawda” 1893,

nr 2. ^

(7)

W sposób godny uw agi m an e w ru je tą nazw ą W ilhelm F eld m an , w k o ­ lejn y c h w yd an iach swej sy n tezy h isto ry czn o literackiej wciąż zm ieniając jej zastosow anie i zakres roszczeń. Jeżeli początkow o „na szczytach de­ k a d e n ty z m u ” osadzał P rzybyszew skiego n , w w y d anej w 1907 r. W spół­

czesnej litera tu rze p o lskiej pojęciem ty m posłużył się w d w u głównie

kontekstach : p rzy opisie B ez dogm atu oraz powieści B elm onta i D ąbrow ­ skiego, a także p rzy ogólnej c h a ra k te ry sty c e sy tu a c ji duchow ej pokolenia, k tó rej n ajw iern iejszy m odzw ierciedleniem i sk u p iającą soczew ką m iało być „Ż ycie” Przybyszew skiego. T e tm a je ra nazw ie p rzedstaw icielem sła ­ bości, będzie pisał o jego pesym izm ie, rezy g nacji i niem ocy, nie ochrzci go jed n ak w p ro st d ekadentem . P rzybyszew ski n ad al pozostaje dla F eld ­ m ana rep re z en ta n te m i głosicielem św iatopoglądu „szczytow ego d ek a­ d e n ty z m u ”, ale kw alifik acja ta p rzestaje być k w alifik acją p ierw szopla­ now ą i oznacza teraz przede w szystkim to, że a u to r W igilii je st „ n a j­ bardziej skończonym zaprzeczeniem w szelkiego życia h istorycznego”, że „w yrósł z ducha n iew iary w jakąkolw iek tw órczość dziejow ą, w jak ieko l­ w iek życie zbiorow e” 12. Sam o jed n a k pojęcie F eld m an tra k tu je wciąż jako zdecydow anie niezbędne w opisie lite r a tu r y w spółczesnej i wielce isto tn e, gdy idzie o zarysow anie dynam iki polskiego życia duchowego.

G dyby więc zadaw szy sobie py tan ie, czy istn iał polski dekadentyzm , zw rócić się po ro zstrzy g ające a rg u m e n ty do ów czesnych k ry ty k ó w i ob­ serw atoró w lite ra tu ry , śledząc, co d ek ad en ty zm em n a z y w a n o 13

11 W. F e l d m a n , Piśmiennictw o polskie ostatnich lat dwudziestu . T. 2. Lw ów 1902, rozdz. 9.

12 W. F e l d m a n , Współczesna literatura polska. Warszawa 1908, s. 387. 13 Kłopoty z przyswojeniem terminu „dekadentyzm ’’ uprzytamnia i przyczyny ich częściowe w yjaśnia K. W y k a w swoim szkicu C h arakte rystyka okresu M ło­

dej Polski, otwierającym Literaturę okresu Młodej Polski (t. 1. Warszawa 1968,

s. 12—13. „Obraz Literatury Polskiej X IX i X X W ieku’’):

„Inaczej z »dekadentyzmem«, »dekadencją«, »dekadentem«. Przede wszystkim w użyciu francuskim czy niem ieckim ten zespół określeń pozbawiony jest p o ­ gardliwego tonu. Po niem iecku np. zestawienie die K u ltu r der Dekadenz to po prostu nazwa zjawiska, obiektyw ne określenie postawy. Jeszcze dobitniej w e Fran­ cji to widać. Nazwa »Décadent« — to tytuł jednego z efem erycznych pism m ło­ dzieży literackiej, wydaw anego w latach 1886—1889. Pierw szy bodaj samą ideę dekadentyzm u określił głośny powieściopisarz Paul Bourget w studium p ośw ię­ conym B audelaire’owi (1881). Przyznaw ał się do dekadentyzm u, do roli dekadenta Paul Verlaine i jego w ypow iedzi mogą ostatecznie wyjaśnić, dlaczego w polskim obiegu językow o-term inologicznym term iny owe, żywcem przejęte z języka fran ­ cuskiego, nabrały sensu jednoznacznie ujemnego.

Oto po francusku décadent, décadence oznacza schyłek, chylenie się ku upad­ kowi, ale nie oznacza samego upadku, rozkładu, z jego ujemną oceną, potwor­ ności, m oralnej zgnilizny. Tego rodzaju zjawiska język francuski określa słow em

déliquescence. Verlaine, przyznając się do dekadentyzmu, nie przyznawał się do déliquescences, uważał dekadentyzm za ich przeciwieństw o. Język polski nie jest

w stanie ow ego rozróżnienia oddać dokładnie, stąd m iędzy innym i w yniknęło skrzywione i jednostronne używ anie hasła »dekadent« w polskich wypowiedziach literackich”.

(8)

(a p rezen tacja stan o w isk nie została tu b y n ajm n iej zakończona), p rzed ­ sięwzięcie to okazałoby się m ało płodne czy w ręcz całkow icie n iesk utecz­ ne. G dyby u stalić obszar w m iarę pow szechnej zgody, w sieć d ek ad en ­ tyzm u dało by się schw ytać może T etm ajera, Langego, M iriam a-poetę, z pew nym i kłopotam i — Przybyszew skiego. T rud nie będzie więc nag ro ­ dzony zb y t sowicie, n a w e t jeśli rozsądnie pom inąć fak t, iż w polem icz­ nym ferw o rze i zaciekłości w szyscy w szystkich przezyw ali w końcu de- kadentam i: sym boliści realistó w , realiści sym bolistów , postępow cy zacho­ wawców, a konserw aty ści postępow ców , m łodzi stary ch, a sta rz y m ło­ dych. T ak ów kam ień, ciśn ięty do ogródka m łodych propagatorów za­ chodniej lite ra tu ry , A rtu r G órski odrzuci w k ie ru n k u potom ków targ o - wiczan; podobnie postąpi F eld m an w a rty k u le Nasi dekadenci („ K ry ty k a ” 1901, t. 5), choć sam w ielo k rotn ie term in e m ty m się posługiw ał.

P y ta ć więc trz e b a inaczej. Czy pojęcie d ek ad en ty zm u niezbędne je s t dla opisania polskiej rzeczyw istości duchow ej końca w. X IX , czy zatem istn ieje re a ln a em p iria fak tó w św iadom ościow ych i estetycznych, k tó ra o takie w łaśnie w yo d rębn ien ie i osobne nazw anie się dopom ina? Czy mówiąc: d ekadentyzm , w sk azu jem y zjaw isko indyw idualne, czy tylko sk rom ny asp ek t w iększej całości zw anej m odernizm em ? Czy m am y do czynienia z p rąd em bądź p odprądem literackim , czy tylk o z odm ianą św iatopoglądu? Z czym ś isto tn y m czy p e ry fe ry jn y m ?

A by na p y ta n ia te odpowiedzieć, w ykonać trzeb a dw ie przede w szyst­ kim czynności: bacznie rozejrzeć się w k rajo b razie św iatopoglądow ym końca w. X IX i sko n struow ać podręczny schem at dekadentyzm u, p rz y j­ m ując tym czasem , iż nazw ie tej odpow iada n ajp ełn iej i n a ja k u ra tn ie j pew ien ty p id ealn y p rąd u literackiego, w sposób n a jb ard ziej k on sek w en t­ n y zrealizow an y w lite ra tu rz e fran cu sk iej tego okresu.

Zacząć trzeb a od zagadnienia prostego niby, ale ważnego: na jak im gruncie m yślow ym dokonała się z końcem X IX w. sam a a k tu alizacja po­ jęcia dekadencji, co spraw iło, że pojęcie to nagle ożyło i zaczęło n a rz u ­ cać się p rzy opisyw aniu rzeczyw istości jako n a tu ra ln e , że samo m yślenie p rzy pom ocy tej w łaśnie kateg o rii Uznano za p opraw ne i w łaściw e? Tym g ru n te m była n iew ątp liw ie pozytyw istyczna koncepcja dziejów, zw łasz­ cza zaś jej w e rsja publicystyczna, p o p u larn a i uproszczona. Pozytyw izm w łaśnie u a k tu a ln ił w w yobraźni człow ieka X IX -w iecznego c h a ra k te ry ­ styczne przestrzenno-obrazow e schem aty, któ re uzm ysław iać m iały n a ­ tu rę czasu i h istorii: linię dla w y obrażenia czasu, linię w znoszącą lub sp iralę dla u kazan ia tożsam ego z h isto rią postępu; dla zobrazow ania isto ty układów i m echanizm ów społecznych sięgano zazw yczaj do a n a ­ logii przyrodniczych. I progresyw izm , i „m yślenie organiczne” m iały c h a ra k te r o p ty m isty czn y i służyły afirm acji rzeczyw istości oraz losu h i­ storycznego. Je d n ak że in p o ten tia żyła w ow ych p rzekonaniach m ożli­ wość przeciw na: pesym izm i negacja. J a k wiadomo, częściow ym w yzw

(9)

olę-niem tej m ożliwości b y ł n a tu ra liz m 14, jej u cieleśnieolę-niem ostatecznym — d ek aden ty zm w łaśnie.

Jeżeli pozytyw izm w y k o rzy sty w ał analogię społeczeństw a i żywego organizm u d la pokazania w zajem nej zależności elem entów oraz dla uśw ia­ dom ienia w ynikającego stą d p raw a w y m ian y usług, to ta sam a zasadnicza analogia, p rz y ję ta i p o d trzy m y w an a w całej rozciągłości jako praw dziw a, a zarazem praw d ę o bjaw iająca, sta ła się g ru n te m , na k tó ry m w yrósł p e ­ sym izm historyczn y i c h a ra k te ry sty c z n e dla d ek ad en ty zm u poczucie k re ­ su historii. A nalogię jako zasadę dow odzenia p raw d y zachow ano, doko­ nano jed n a k dość istotnego przestaw ien ia akcentów . Podobieństw o s tr u k ­ tu ry odsunięto na p lan dalszy, uw agę p rzyciągnęła oczywistość c z a s o ­ w e g o istn ienia w szelkiego organizm u i stadialność jego rozw oju, skoń­ czonego zazw yczaj i w pew nej chw ili zam kniętego.

P o p u la rn a pozytyw istyczna w izja n a tu ry — reifik u jąc a i m echani- styczna — zaowocowała w p rostej k alk u lacji: każde społeczeństw o (na­ ród, k u ltu ra , w szystko, co m ożna nazw ać żyw ą całością) posiada w łasną linię rozw oju i m a zakreślone w y raźn ie rozw oju tego granice, ja k ma je każdy żyw y organizm ; da się też, ja k w p rzy p ad k u owego organizm u, w yznaczyć fazy jego w zrostu, odpow iadające n a tu ra ln e m u d ojrzew aniu, m om ent pełni doskonałej i stad ia rozkładu, prow adzącego do n ieu ch ro n ­ nej śm ierci. Nie m ożna m ówić o nieskończonym rozw oju społeczeństw a, jak nie m ożna przypuścić nieskończonego rozw oju pojedynczego żywego organizm u, k tó ry jest społeczeństw a tego fig u rą i p ro to ty p e m zarazem . F azy w zro stu i rozkładu n a stę p u ją po sobie w sposób nieunik nio ny , choć w różnych p rzy p ad kach rozm aicie b y w ają u w arun ko w ane i ry tm ich byw a różny. Istn ieje jed n a k k res rozw oju rasy, k u ltu ry , cyw ilizacji, jak istn ieje m om ent doskonałej dojrzałości owocu, k tó re j nie da się z a trzy ­ m ać, m om ent, k tó ry jest zarazem p u n k tem przesilenia, początkiem stacza­ nia się k u bezw artościow ości i śm ierci. P o zy ty w istyczn y schem at w y ­ obrażeniow y uzupełn io n y został w sposób ch arak tery sty czn y . L inii w zno­ szącej p rzy dan o skrzydło dru g ie — linię opadającą, p rzy czym pow oływ a­ no się na tę sam ą zasadę w y jaśn ian ia przez analogię i ten sam rodzaj a n a ­ logii. P orów nanie cy w ilizacja— organizm i zbudow ane n a nim zw iązki f ra ­ zeologiczne: „p rzejrzała cyw ilizacja” , „p rzejrzała k u ltu r a ” , „rozkład cy­ w ilizacji” itp., podobnie jak na innych „czasow ych” , nie m niej p rz e jrz y ­ stych m etafo rach osadzone: „sch y łek” , „zm ierzch” , „przesilenie” — sta ły się pow szechną w łasnością pub licy sty k i końca w ieku. M echanistycznie pojm ow anem u postępow i odpowiedziało echem rów nie m echanistyczne w swej koncepcji pojęcie degeneracji.

Ten biologistyczny ze swej n a tu ry i organicystyczny w genealogii de- term inizm histo ry czn y zn ajdow ał w sparcie zarów no w ówczesnych zain ­ teresow aniach dziejam i społeczeństw (Taine, Renan, żyw a recepcja dzieła

14 Zob. H. M a r k i e w i c z , Dialektyka polskiego po zy tyw izm u . W: Przekroje

(10)

Gibbona), ja k i w nietzsch eań sk im w yobrażeniu „wiecznego p o w ro tu ” , filtru ją c y m niebaw em w świadom ość człow ieka X IX -w iecznego greckie pojęcie ru ch u cyklicznego jako w spólnej podstaw y w szelkiej rzeczyw i­ stości, pojęcie, k tó re zastaw ało um ysł now oczesny nie przygotow any na tak ie spotkanie i m iast ofiarow ać m u spokój, budziło w nim przerażenie.

Ale prześw iadczenie, że dekad en cja jest n a tu ra ln y m , n ieuniknionym stadium w szelkiego rozw oju, i m ożliwość ak tu alizacji tego pojęcia oraz tw ierdzenie, że rzeczyw istość w spółczesna, w różnych zresztą katego­ riach i aspek tach u jm ow ana, jest w łaśnie dekadencji tak ie j przykładem , to rzeczy zupełnie różne i niekoniecznie sobie tow arzyszące. Takie je d ­ nak rozpoznanie rzeczyw istości w spółczesnej jako dekadenckiej w łaśnie, czyli noszącej znam iona przejrzałości i rozkładu, m iało m iejsce w św ia­ domości polskiej końca w. X IX i przy b rało, z grubsza rzecz biorąc, dw o­ jak ą form ę: tw ierd zen ia teoretyczno-opisow ego i przeżycia in dyw idualno- -psychicznego.

Postaw ę w yłącznie t e o r e t y c z n o - o p i s u j ą c ą przyjm ow ali pogrom cy d ek ad en ty zm u ; często w łaściw a była ona ty m także, któ­ rz y w ystępow ali w ro li obserw atorów niezaangażow anych i rozu m ieją­ cych, jednak nie na ty le odw ażnych, by przyznać się do tego, iż oni sam i kroczą drogą w iodącą k u przepaści, lub też niebezpieczeństw a ta ­ kiego fakty czn ie nie odczuw ających. P o staw a ta sprow adzała się do osą­ dzenia rzeczyw istości w spółczesnej jako d ekadenckiej, czyli zn ajdu jącej się w stan ie chorobow ego k ry zy su , osądowi zaś tem u, k tó ry posiadać mógł różne stopnie kategoryczności, tow arzyszyła najczęściej próba z ra ­ cjonalizow ania sam ego zjaw iska, dążenie do w y k ry cia i w skazania jego sym ptom ów , przyczyn i u w aru nko w ań , niekied y także — środków za ra d ­ czych. Był to jed n a k na ogół opis dokonyw any z zew n ątrz i sam 'jego a u to r nie id en ty fik o w ał siebie z ty m stanem , bądź jaw n ie staw iając sw oje obserw atoriu m na tere n ie nie zagrożonym , ta k iż w niebezpieczeństw ie znajdow ała się rzeczyw istość cudza, bądź też spraw ę własnego „stan u zdrow ia” , jako nieisto tną, n ajzw y czajn iej przem ilczając.

I n d y w i d u a l n o - p s y c h i c z n e rozpoznanie i przeżycie d ek a­ dencji polegało na tym , iż jed y n ie dostępna, uznana za w łasną rzeczyw i­ stość zew n ętrzn a i duchow a (społeczeństw o, k u ltu ra , in sty tu cja , norm a m oralna, idea) oraz w łasne „ ja ” psychiczne i osobowe o bjaw iały się jako śm iertelnie chore, niezdolne do dalszego życia. Św iadom ość istnienia sta ­ w ała się rów noznaczna ze św iadom ością k resu i nicości, ze stan em głodu i p rzesy tu zarazem , z doznaw aniem cierpienia i bólu, z poczuciem b ra k u i pustki; w ty ch też ty lk o kateg o riach d aw ała się ująć i opisać. Św iat przyjm ow ał postać a b su rd aln ą, neg aty w n ą; opuszczały go sensy i w a r­ tości, nie daw ał się zaafirm ow ać, rep rezen to w ał czystą wrogość. Rów no­ cześnie obowiązek „szczerości d u ch o w ej”, ustan o w ion y na gruzach w szy st­ kich dotychczasow ych obowiązków, n ak azy w ał stan swój ujaw niać, daw ać u p u st sw em u nieu saty sfak cjo n o w an iu i rozpaczy.

(11)

T eoretyczno-opisow e rozpoznania dek ad en cji m niej m ów ią o sam ej istocie zjaw iska, w w iększym sto p n iu in fo rm u ją n a to m ia st o czym innym : z jednej stro n y o zakresie zastosow ania sam ego pojęcia i jego znaczenio­ w ych flu k tu acjach , z d ru g iej — o ideale pozytyw nym , z któ reg o perspek­ ty w y rzeczyw istość w spółczesną osądzano jako dekadencką, oraz o ów­ czesnych w y obrażeniach na te m a t przyczyn i źródeł tego stanu . Obie sp ra w y są ze sobą ściśle pow iązane, to bowiem, co w gospodarow aniu pojęciem d ek ad en tzy m u w y d aje się nam n ag an n ą dowolnością, znajd uje także inne, ciekawsze i b ardziej płodne w ytłum aczenie. Jeśli Kozłowski za d ekadentów uw aża B ourgeta i N ietzschego, gdy n a jb ard ziej pow ierz­ chow ne dzisiejsze rozeznanie w ich twórczości kazałoby te nazw iska r a ­ czej sobie przeciw staw ić — przypuścić wolno, iż rozpoznanie czyniono z tak iej w łaśnie p ersp ek ty w y , z k tó rej fenom eny te m ogły się rzeczy­ w iście w ydaw ać podobne, p okrew ne sobie.

Tu przypom ina o sobie ów p rzy w o łan y na sam ym początku ideał p o z y t y w n y , w sto su n k u do którego m ożna było opisyw ać rzeczy­ w istość w spółczesną jak o upad łą i w y n atu rzo ną. Ten ideał nie był tw orem jed n o lity m ; składał się z elem entów pochodzących niek iedy ze św iatopo­

glądów jeśli nie w y raźn ie opozycyjnych, to w każdym razie różnoim ien- nych; nie był to także, co rzecz bardziej kom plikuje, ideał jeden, i mówić trzeb a nie tylk o o jego w ew n ętrzn ej złożoności, ale i o w y raźn ej ew olu­ cji. Z in n ej p e rsp e k ty w y rozw ażał d ek adentyzm Kozłowski, z innej No- w aczyński, z jeszcze in n ej F eldm an, choć niekiedy te sam e zjaw iska b ra ­ li pod uwagę. W ideale ty m w spółistniały bow iem zrazu, to leru jąc się w zajem nie w obliczu w spólnego zagrożenia, publicystyczny pozytyw izm , m oralność fundow ana na św iatopoglądzie relig ijn y m i potoczne m yślenie zdrow orozsądkow e. W m elanżu ow ym skądinąd zn ajdow ała odzw iercied­ lenie rzeczyw ista sy tu a c ja św iatopoglądow a, jak a w yłoniła się w chwili, gd y pozytyw izm stra c ił swój ofensyw ny rozpęd, gdy uproszczony, p rze­ tra w io n y przez p ub licy sty k ę i lite ra tu rę , pozbaw iony ortodoksyjnego ostrza, dobrze na k a n ta c h w ygładzony p rzen ik n ął do potocznego m yśle­ nia inteligenckiego, p rzy b ie ra jąc k sz ta łt niew innej, n a tu ra ln e j p raw d y życiow ej, sam ej przez się zrozum iałej. Ten zbanalizow any pozytyw izm upodobnił się praw em ideologicznej m im ik ry do trad y cy jn eg o „m yślenia postępow ego” i łatw o znalazł sobie m iejsce w in stru m e n ta riu m praw d podręcznych, co zaś zabaw niejsze, udało m u się w ejść w sojusz z ety k ą w sp a rtą na p odstaw ach religijn y ch . I ta k np. zarów no Kozłowski, pozy­ ty w ista i k a n ty s ta zarazem , jak i Jeske-C hoiński, b yły pozytyw ista, k o n se rw aty sta i katolik, u zn ają w spółczesny ind yw id ualizm za w y ­ razisty sym ptom rozkładu: jed en z p e rsp ek ty w y akceptow anego organi- cyzm u, d ru gi w św ietle uznaw anego a u to ry te tu Boskiego. Choiński grzm iał będzie przeciw ko w spółczesnem u hedonizm ow i i w ład ztw u pie­ niądza jak zaw ołany rad y k a ł i p raw dziw y asceta; także Kozłowski dojrzy p rzy c z y n ę u p adk u w spółczesnej cyw ilizacji w b rak u rów now agi m iędzy

(12)

pro du kcją a podziałem dóbr, zgubną tę dysh arm o nię opisując w języ ku niem al m arksistow skim :

Gdzie tylko rozkw it m aterialny i intelektualny garstki ludzi odbywa się kosztem przeciążenia m as pracą, ich ciem noty i ubóstwa, taka sztuczna cy w i­ lizacja rychło idzie ku upadkow i [...]15.

Rodzi się w ięc podejrzenie, że w ow ych a k tach teoretyczno-opisow ego rozpoznania d e k a d en ty zm u nazw ą tą pokryw ano w szystko, co pozosta­ w ało w w yraźn ej sprzeczności z potocznie p rzy jęty m , a k tu a ln y m m ode­ lem postaw y zdrow orozsądkow ej oraz zachow ań uznanych za popraw ne, niezależnie od tego, jak ie w arto ści i p raw d y p ierw o tne je firm ow ały. Ta­ ki sposób rozum ienia d ek ad en ty zm u p rzeb ija n a jw y ra ź n ie j w definicji d e k ad en ta proponow anej przez Jeske-C hoińskiego:

Dekadent [jest] karykaturą człowieka zdrowego, w cieleniem zwyrodnienia m oralnego i fizycznego. [...] Jego pojęcia etyczne, artystyczne i filozoficzne roz­ biegają się w ręcz z zasadam i ogólnie za prawdziwe u zn an ym i16.

Słuszność naszego p o d ejrzen ia potw ierdza także P rzybyszew ski, o k tó ­ ry m m ożna w końcu pow iedzieć, iż nie zawsze m ijał się z praw dą:

W Polsce oczyw iście mało kto wiedział, co ten dekadentyzm w istocie swej oznaczał, z tym hasłem nie łączyły się żadne pojęcia literackie — przynajmniej w Polsce — tu stał się dekadentyzm równoznacznym ze zdechlactwem fizycz­ nym, w yw ołanym życiow ą birbantką i brakiem wszelkiej „tężyzny” narodowo- -społecznej, i narodowej tradycji, w yzuciem się spod wszelkich praw moralnych i społecznych. D ekadentem b ył każdy, kto nie uznawał Sienkiew icza jako naj­ przedniejszego geniusza, natom iast rozczytyw ał się w Baudelairze, Verlainie, Rimbaudzie, Edgarze Poe lub M aeterlincku 17.

G dyby jed n ak p rzy jąć, że sp raw a jest m niej beznadziejna, i pokusić się o bardziej szczegółowe odtw orzenie tego id eału pozytyw nego, objaw i się on jak o zespół prześw iadczeń n astęp ujący ch : uznanie p ry m a tu całości n ad częścią i p raw a h a rm o n ijn e j m iędzy nim i zależności i w spółpracy; p rzekonanie o istn ien iu n iepodw ażalnych norm etycznych, sprow adzal- n y ch przew ażnie do podstaw ow ego k anonu ety k i chrześcijańskiej, często jed n a k m otyw ow anych nie relig ijn ie, lecz pragm aty cznie; ogólnie p o jęty optym izm , w y ra ż ają cy się bądź w w ierze w postęp, bądź w potocznym pröw idencjalizm ie, bądź w nie sprecyzow anym bliżej poczuciu pozytyw ­ nej ludzkiej teleologii; u ty lita ry z m i realizm życiowy; a k ty w n a postaw a w obec rzeczyw istości; h u m an isty c z n y altru izm ; gdy zaś o estety k ę idzie, ideał ten stanow ił zm odyfikow aną zgodnie z koncepcją realizm u X IX - w iecznego w e rsję w zorca, dającego się ogólnie określić jako w zorzec k la ­ syczny, a resp ek tu jąceg o tak ie w artości, jak praw dziw ość, harm onia, p ro ­ stota, celowość, n atu raln o ść, stosow ność, jasność.

15 K o z ł o w s k i , op. cit., s. 3.

16 T. J e s k e - C h o i ń s k i , Na schyłku wieku. Wyd. 2. Warszawa 1895,

s. 113—114.

(13)

Jeśli teraz zdać sobie spraw ę, że w yznaw cy tego id eału (a jakże liczną stanow ili rzeszę) byli św iadkam i zw ycięskiego sz tu rm u dzieł a rty sty c z ­ nych, d o k try n filozoficznych i św iatopoglądow ych p ostaw nie ty lk o rze ­ czywiście odm iennych, ale dla świadom ości ich w y jątko w o szokujących i n iepojętych, tru d n o się dziw ić ich w zb u rzen iu i zgrozie. Na Polskę szła w ielka fala powieści fran cu sk iej: B ourgeta, H uysm ansa, B arrèsa (także wciąż — Zoli), znanej jeśli nie z oryginałów i tłum aczeń, to z obszernych streszczeń, czynionych sum iennie ta k przez p o p u lary zato ró w ja k antago­ nistów ; dochodziły w ieści o Pélad anie, C a tu lle ’u M endes, pani Rachilde; objaw ił się B audelaire, M aeterlinck, V erlaine; w ta rg n ę li razem niem al Schopenhauer i N ietzsche, w jech ał na ry d w an ie euro pejskiej sław y P rz y ­ byszew ski, w p row adzając niem iecką i sk an d y naw ską bohem ę. A w szyst­ ko to działo się już i jeszcze w ew n ątrz m odelu k u ltu ry , k tó ra zak ładała dem o kraty zm i upow szechnianie dó b r duchow ych, w k tó re j wyznaczono lite ra tu rz e fu n k cję w ychow aw czą, a filozofię oceniano w edle stopnia jej społecznej użyteczności i płodności w sensie ogólnożyciowym . Toteż jeśli dla m łodych, głodnych now ego i zrażonych do rzeczyw istości, w strząs ten m ógł być przeżyciem rozkosznym , d a jący m poczucie duchow ej tożsam ości i odrębności zarazem , dla pokolenia starszego jak i dla ty c h (niezależnie od przynależności pokoleniow ej), k tó rz y czuli się re p re z e n ta n ta m i u stalon y ch czy tra d y c y jn y c h fo rm acji św iatopoglądow ych — pozytyw istycznej, kon­ se rw aty w n e j bądź p atriotyczno-szlacheckiej, często w różny sposób ze sobą skom binow anych — w szystko to objaw iało się jako coś niepojętego i nieabsorbow alnego, nie m ającego porów nania ani precedensu. Z tak iej też p e rsp e k ty w y oglądana współczesność daw ała się opisać tylk o w k a ­ tegoriach rozkładu, w y n a tu rz e n ia i anarch ii, a now e zjaw iska staw ały się zrozum iałe w ted y tylko, gdy trak to w ało się je jako sym ptom y widom ego rozkładu, jako oślepiające znaki ,,M ane T h e k e l Fares” . Cóż bow iem w y ­ łaniało się z tego żyw iołu, k tó ry coraz śm ielej podm yw ał fu n d am e n ty dotychczasow ego ideału? Z dezintegrow anie całości i usam odzielnienie się tego, co jednostkow e, d ające znać o sobie w coraz ag resyw niejszym su ­ biektyw izm ie i indyw idualizm ie; sceptycyzm i relatyw izm , często im m o­ ralizm i nihilizm ; pesym izm i b ra k aktyw ności; pogoń za czystym i w ra ­ żeniam i; upodobanie w w y rafin o w an y m i p rzew ro tny m . Św iadom a też lub pośw iadom a ak cep tacja tam tego ideału, obojętne, czy filozoficznie uzasadnianego, czy trak to w an eg o jako oczyw isty i sam przez się zrozu­ m iały, była logiczną i em ocjonalną podstaw ą do osądzenia nadchodzącej rzeczy w isto ści. jako zdegenerow anej i schyłkow ej, stanow iła dopełnienie pojęcia dekad en cji i dekaden ty zm u , pow odow ała i um ożliw iała opis w k a ­ tegoriach niedostaw ania. P am iętać oczywiście trzeb a, iż w w a ru n k a ch polskich osąd tak i form ułow ano z w ielką ostrożnością i raczej n a p o m y k a­ no o niebezpieczeństw ie choroby, niż w skazyw ano n a nią jako n a sta n faktyczny. U niew ażnienie tego osądu dokonać się m ogło w sposób tro ja k i:

(14)

nie d o tk n ię ty zarazą; zdrow ie i siła pro m ien iu ją zeń nadal; choroba tr a k ­ tow ana jest jako sta n bezw zględnie cudzy, jako coś zdecydow anie ze­ w nętrznego, nie n aru szająceg o rodzim ego zasobu w artości, coś, przeciw ko czem u należy się n iew ątp liw ie uzbroić, ale co m ożliw e jest do zw al­ czenia.

2. Ideał dotychczasow y zostaje pod w pływ em działania sił zarów no zew nętrzny ch jak i w ew nętrzn y ch , odśrodkow ych, w y raźnie zm odyfiko­

w any, u trz y m u je się jed n a k jego zarys podstaw ow y, ta k iż wciąż jest on rozpoznaw alny jako tra d y c y jn y i w łasny, rzeczyw istość zaś w yłan ia z sie­ bie i na nowo u praw om ocnia mieszczące się w jego obrębie w artości i praw dy, te ra z odświeżone, odm łodzone, now ym jaśniejące blaskiem .

3. N astęp u je zdecydow ana detro n izacja i dezaktu alizacja rzeczonego ideału, w raz z n ią znika dotychczasow a podstaw a odniesienia i w sp a rte na niej orzeczenie tra c i sw oją moc obow iązującą. N a odw rót: to, co z p u n k tu w idzenia w y znaw anej do tąd p raw d y trak to w ać m ożna było i trak to w an o jako objaw rozk ład u i w y n atu rzen ia, z p e rsp e k ty w y nowo k ształtu jącej się h iera rc h ii w artości i w stępującego św iatopoglądu o trz y ­ m ać może znak „ p lu s” — otw arcie i jednoznacznie. Co uchodziło za sy m p ­ tom zbliżającej się śm ierci, obwoła się tera z źródłem siły i zaczynem życia.

W szystkie trz y te m ożliw ości zaktu alizo w ały się na swój sposób w świadom ości polskiej z przełom u w ieków. P ierw sza — w tw órczości pisarzy starszego pokolenia, wciąż trw a ją c y c h na daw ny ch pozycjach, przekonanych nie ty lk o o słuszności swej m yśli, ale i o jej n ieu stającej żyw otności i płodności. T u p rzy k ład em n a jw y razistszy m pośród tw ó r­ ców spod znaku pozytyw istycznego b y łab y Orzeszkowa, k tó ra z bojów z dekadentam i i m o d ern istam i uniosła swój d obytek w artości praw ie nie naruszony; to stanow isko zajm ow ali e x definitio ne trad y cjo n aliści w szelkiej b a rw y i m aści, czciciele swojskości i zreform ow anej szla- chetczyzny, ochrzczonej z w ody um iarkow anego, obyw atelskiego p o z y ty ­ wizmu.

Możliwość d ru g a znajd o w ałab y po części swój w yraz w tak ich fen o ­ m enach, ja k tw órczość Żerom skiego czy W yspiańskiego — wszędzie gdzie dochodzi do głosu odnow ione poczucie odpow iedzialności społecznej, wszędzie gdzie ideał zbiorow ego w ysiłku, tro sk i i pracy, p rze- fo rm ułow an y teraz w d u ch u ro m an ty czn y m lub zapraw ion y m o d ern i­ styczną goryczą i patosem , w y p ięk nio n y now ym entu zjazm em m łodego pokolenia i u sk rzy d lo n y odrodzonym idealizm em , sieje blask śwdeżo in - tronizow anej w artości, gdzie jaw n ie naw iązu je się łączność z tra d y c ją , ale tra d y c ją aktyw ności i czynu.

Trzecia wrreszcie m ożliw ość zrealizow ana została przez po zytyw ne u stalen ie się św iatopoglądu, k tó ry nazw ać by należało m odernizm em w ojującym , a w którego obrębie s y tu u ją się takie zjawdska, ja k sp iry ­ tualizm , estety zm i b ardzo szeroko p o jęta in sp irac ja N ietzscheańska, z in

(15)

-dyw idualizm em i w italizm em jako hasłam i naczelnym i. Za sw oistą re a li­ zację tej m ożliwości uznać też trzeb a — parado k salnie — s k ra jn y kon­ serw atyzm , jak i rep rezen to w ał w okazow y sposób Jeske-C h oiń sk i: w ty m przy p ad k u ideał dotychczasow y także ulega w dużej m ierze uniew ażnie­ niu, ty le że n a rzecz w artości uprzednio przezeń naruszonych: re lig ij­ ności, h iera rc h ii społecznej, feudalnego idealizm u. Toteż an ty d ek ad en ck a kam pan ia Choińskiego zam ienia się w n am iętn e oskarżenie pozytyw izm u, jako kieru n k u , k tó ry podkopał fu n d am e n ty solidnego gm achu w artości absolutnych, dom agających się m ożliw ie szybkiej re sty tu c ji.

J a k ustalenie się now ej skali w artościow ania w p łyn ęło na zm ianę w rozpoznaw aniu przejaw ów d ekadentyzm u, św iadczy recep cja filozofii N ietzschego w piśm iennictw ie tego okresu 18.

W fazie początkow ej N ietzsche zaliczany b yw a bez w ah an ia do p rzed ­ staw icieli d ek ad en ty zm u europejskiego; publicyści p re z e n tu ją go jako am o ralistę i p ro p ag ato ra indyw idualizm u, zgubnego, bo przeciw nego ży­ ciu i n aturze, o dnajdując w m yśli tego filozofa zaród szaleństw a K ali- gulów. Tak w idzą N ietzschego nie ty lk o P ru s po jed n ej, a Je sk e-C h o iń ­ ski po d rugiej stro n ie; podobne ry sy dostrzegają w nim S tru v e, K ozłow ski oraz codzienna p u b licy sty ka; rozsąd n y i ob iek ty w ny głos Zofii D aszyń­ skiej jest głosem odosobnionym . W szyscy bowiem , choć różniący się m ię­ dzy sobą zarów no fo rm a te m um ysłow ym jak i treścią w y znaw an y ch św ia­ topoglądów , lo k u ją swój p u n k t o bserw acy jn y na obszarze w spólnych p raw d podstaw ow ych, w obrębie rozpoznaw alnego ideału, którego suw e­ renność i uniw ersalność b y w a w praw dzie coraz częściej n aru szan a i po­ daw an a w w ątpliw ość, k tó ry jed n a k w ciąż jeszcze za taki, su w e re n n y i u n iw ersaln y , u siłu je i m a praw o uchodzić.

W tek sta ch n ato m iast pisanych po r. 1900 (pom ijam y w znow ienia w y ­ powiedzi w cześniejszych), podobnie jak w p u b likacjach w ychodzących spod pióra przedstaw icieli m łodego pokolenia, ty ch zwłaszcza, u k tó ry c h świadom ość odrębności pokoleniow ej u jaw n iła się szczególnie dobitnie, nik t, naw et polem izując ze stanow iskiem Nietzschego, nie będzie go a ta ­ kow ał nazw ą dekadenta. Nie ty lk o dlatego, że z biegiem czasu lepiej ro ­ zeznano się w jego tezach, ale przede w szystkim ze w zględu na to, iż z p e rsp e k ty w y w stępującego i um acniającego się św iatopoglądu m o d er­ nistycznego N ietzscheański indyw idualizm i w italizm stan ow iły w artości isto tn e i fu n d am en taln e, one zatem , p rzesu n ięte tera z au to m atyczn ie z pola śm ierci w pole życia, w y b ijały się na plan pierw szy i p rzesłan iały sobą inne składn iki filozofii a u to ra W ie d zy radosnej. Sam też fro n t w alki w yglądał teraz inaczej niż na początku: staw ały naprzeciw ko siebie dw a pojęcia o treści pozyty w n ej, dw a p ełn o p raw n e i sform ułow ane św iato p o­ glądy: pozytyw izm i m odernizm , p rzy czym pierw szy znajdow ał się w d e­

18 Zob. T. W e i s s , F r yd er yk Nietzsche w piśm iennictw ie polskim lat 1890—

(16)

fensyw ie, d ru g i rósł w siłę, choć oblicze jego nie było jedn olite i neoro- m antyczna fra k c ja coraz w y raźn iej d aw ała znać o sobie.

P am iętać jed n ak trzeb a, iż w yłonienie się m odernizm u w alczącego n ie oznaczało dezak tualizacji sam ego pojęcia dekaden ty zm u . Na odw rót, m i­ mo że zm ienili się jego u ży tk o w n icy i zakres stosow ania, a sam o słowo, w yszczerbione w ty lu polem ikach, rzadziej pojaw iało się w obiegu, po­ jęcie to, różnie pseudonim ow ane, zachow yw ało wciąż aktualność. Zanik bowiem indyw idualności i siły in d entyfikow ano tera z za N ietzschem — nie am o ralistą już, lecz szerm ierzem indyw idualności i apostołem m ocy — z objaw am i choroby i rozkładu. Nie znaczy to, że poprzednio m ów iąc o d e­ kadencji zjaw isk ty ch nie b ran o pod uw agę. Rzecz jasna, tak. T raktow ano je jednak jako m niej isto tn e, a w każd y m razie na pew no jako pochodne w stosunku do innych, podstaw ow ych: sceptycyzm u, realizm u i w y b u ja łe ­ go, więc chorobotw órczego indy w id ualizm u w łaśnie. W ty m ostatnim w i­ dziano dotąd przede w szystkim zapow iedź groźnej i zgubnej rebelii, p rz e ­ jaw b u n tu przeciw ko n a jisto tn ie jszy m praw om życia, niebezpieczny dla sam ej jedno stk i i k a ta s tro fa ln y dla zbiorowości; m odernizm u jrz y w uw ol­ nionej od w szystkich w ięzów jednostce bezpośrednie i jedyne źródło w artości, ostoję tw órczej woli, praw odaw cę podporządkow ującego sobie by t.

W idać więc, że teoretyczno-opisow e rozpoznanie d ek ad en ty zm u doko­ nyw ało się przez odniesienie do p rzy n ajm n iej dw u różnych propozycji ideału pozytyw nego. W p ierw szym p rzy p ad k u ideał te n osadzony był w tym , co dotychczasow e, przyszłość ryso w ała się jako po stęp ujący proces oczyw istej degeneracji, w dalszej p ersp ek ty w ie — jako nieunik nio na k a ­ tastro fa . W p rzy p ad k u d ru g im d ek aden cja objaw iała się jako coś, co jest w praw dzie obecne i dane, ale co jest rów nocześnie stan em do przezw y­ ciężenia. W sam ym więc m y ślen iu o rzeczyw istości n astąp iła istotn a zm ia­ na: p rze staje obow iązyw ać ujęcie przyczynow o-skutkow e, jego m iejsce za jm u ją kategorie stru k tu raln o -o p iso w e, opozycja w artości i jej b rak u . J e śli te d y w p rzy p ad k u pierw szym dekad en cję ro zp atry w an o przede w szystkim jako s k u t e k społecznego rozw oju, teraz w idzi się w niej głów nie p r z e c i w i e ń s t w o indyw idualności i mocy. Zarów no też przesunięcie ind y w idu alizm u w obręb pola w artości dodatnich, jedna z istotniejszych, choć nie dość m ocno p o d k reślan a zm iana w polskim u k ła ­ dzie św iadom ościow ym p rzeło m u w ieków 19, jak i k ry sta liz ac ja św iatopo­

19 Jest rzeczą oczywistą, że indywidualizm , w yprow adzany na ogół — jak u Spencera — z przesłanek biologicznych i ewolucjonistycznych, był jednym ze składowych elem entów etyk i pozytywistycznej i programu liberalizmu. Polska jednak w ersja pozytywizm u ten obszar m yśli najczęściej pom ijała milczeniem, silniej akcentując w ideale eudajm onistycznym prawa całości niż części. W spo­ łeczeń stw ie polskim — z naturalnych w zględów strategicznych — bardziej sto­ sow na i aktualna m usiała się w ydaw ać koncepcja Comte’a, realność pierwotną przyznająca grupie społecznej, przedmiot rzeczywiście istniejący dostrzegająca,

(17)

glądu m odernistycznego spow odow ały zasadniczą m od yfikację teoretycz- no-opisowego rozpoznania d ekadentyzm u. Jeśli początkow o rozpoznanie to m iało c h a ra k te r prew encyjn o -ob ro n n y , jeśli próbow ano przede w szyst­ kim ocalić sw oje m ienie filozoficzne i konserw ow ać p raw d y leg ity m u ­ jące się d obrym rodow odem tra d y c ji i oczywistości, to nowi pogrom cy d ekadentyzm u, od N ow aczyńskiego i S taffa po Brzozowskiego i W yspiań­ skiego, zabierali głos z zupełnie in n y ch pozycji: z pozycji ideału m łodego jeszcze i nie zużytego, w ychylonego k u przyszłości i należącego do niej. W alcząc z dekaden tyzm em nie w słuchiw ali się, ja k poprzednicy, w groź­ ne pom ruki nadciągającej konieczności histo rycznej, obce im było p rze­ czucie, a i w yobrażenie k atastro fy . U w olnieni od m yślenia w k ateg oriach determ inisty czn y ch , rozpoznaw ali i atakow ali w roga, ro zb ijali przeszkodę, u stan aw iali w artości. D latego nie zgroza im tow arzyszyła, lecz gniew i śmiech, oręż zw yciężających.

A by jed n ak odpowiedzieć na pytanie, jak w y gląd ał polski dek ad en ­ tyzm , jakie p rzejaw y rodzim ej świadom ości dadzą się pojęciu owem u faktycznie podporządkow ać, p rzy jrzeć n ależy się tem u, co w cześniej n a ­ zw ane zostało dekadenckim odczuciem i w yobrażeniem o rzeczyw istości, co zaś nie jest już dokonyw anym z zew n ątrz opisem, lecz zespołem p rze­ św iadczeń o stan ie filozofii, m oralności, k u ltu ry , o sy tu acji jednostki i zbiorowości, prześw iadczeń głęboko zobow iązujących świadomość, k tó ra rozpoznania dokonuje: „ ja ” czuje się w tej rzeczyw istości zanurzone bez­ w zględnie i nieodw ołalnie. D la zidentyfikow ania tego dekandenckiego od­ czuw ania św iata konieczne jest odtw orzenie schem atycznego u k ład u św ia­ topoglądowego, k tó ry b y łb y całością odrębną, historyczną, w y jaśn ialn ą i k o h e re n tn ą (choć niekoniecznie kom pletną), po to, b y potem to u b ran ie europejskiego (czy lepiej: francuskiego) k ro ju przym ierzyć do sw ojskiego k ształtu rodzim ej lite ra tu ry .

Jeśli zgodzić się z d efin icją Brzozowskiego:

D e k a d e n t y z m e m nazywam y świadomość kulturalną, zdającą sobie

sprawę, że na jej podstaw ie zbiorowe życie oprzeć się nie może, czującą, że treść dostarczana jej przez proces dziejow y jest sym ptom atem rozkładu, ale pomimo to niezdolną ani odczuwać co innego, niż to, co odczuwa, ani zaw ład­ nąć procesem społecznym, stwarzającym te odczucia *°.

I— to pójść trzeb a dalej i zapytać, ja k w ygląda historyczn a k on stelacja zjaw isk świadom ościow ych, k tó rą podstaw ić m ożna i należy pod te n p rze­ w iew ny schem at. Z n ajd ą się tu na pewno: poczucie d ezin teg racji społecz­

w ludzkości, jednostki zaś traktująca jako pewne konstrukty od całości tamtej zaw isłe i w niej znajdujące sw oje uzasadnienie. Zob. L. K o ł a k o w s k i , Filo­

zofia pozytyw istyczn a. Od H um e’a do Koła Wiedeńskiego. Warszawa 1966.

20 S. B r z o z o w s k i , Legenda Młodej Polski. Studia o str uktu rze du szy ku l­

(18)

nej; tw ierdzen ie o bolesności i niedogodności indyw idualnego w ysobnie- nia, świadomość w ielorakiego d eterm in izm u — historycznego, biologicz­ nego i społecznego, oraz zw iązane z ty m prześw iadczenie, że wolność jed ­ nostki jest przede w szy stk im sw obodą dążenia k u złu, w y n atu rzen iu , sztuczności i sam ozagładzie; p rzekonanie o n ieodw racalnym kryzysie, a co za ty m idzie, o ograniczonej obow iązyw alności i au to ry tecie w artości oraz in sty tu c ji po n ad indyw idualnych, jak naród, społeczeństw o, państw o, re - ligia, w okresie późniejszym rów nież sztuka, a także w ypływ ające stąd poczucie b ra k u podstaw i m o ty w acji w szelkich norm : etycznych, p raw ­ nych, religijnych, obyczajowych;' odczuw anie bezcelowości i bezsensu istnienia; tw ierdzenie, że in d y w id u aln e dośw iadczenie rzeczyw istości jest jed y n ą p raw d ą i w arto ścią ludzkiej egzystencji, k tó ra s ta je się naczyniem w ypełnionym w rażeniam i, ty m doskonalsza, im pojem ność naczynia w ięk­ sza, a skala w rażeń bardziej zróżnicow ana; w y raźn e rozłączenie p ierw ia st­ ka etycznego i estetycznego; k a ta stro fiz m — lub w w e rsji łagodniejszej: głęboki pesym izm m ający różnorak ie przesłanki i źródła.

Czy teraz w szystkie te różnorodne postaw y, w yobrażenia, tw ierdzenia, sta n y em ocjonalne dadzą się w yprow adzić z jednego pnia św iatopoglądo­ wego? czy istn ieje jak iś w sp ó ln y rd zeń je unerw iający? czy więc stano ­ w ią jed en przedm iot św iadom ościow y, czy też m am y do czynienia z pro­ s tą zbieżnością i k u m u la c ją zjaw isk duchow ych c h a ra k te ry z u ją c y ch się p o k rew n y m k lim atem i zab arw ien iem intelektualno-uczuciow ym ? W szyst­ kie te zjaw iska sk ład ające się n a dekadenckie w yobrażenie o rzeczyw i­ stości łączy to, iż w y ro sły n a gruncie prześw iadczeń w przew ażającej sw ej części pozw alających się zidentyfikow ać jako pozytyw istyczne lub n atu ra listy c z n e . N ależało do n ich w szelkie m yślenie o rzeczyw istości (spo­ łecznej, historycznej, k u ltu ro w e j) w k ateg oriach przyrodniczych, przy rów noczesnym racjo n alisty czn y m i m echanistycznym pojm ow aniu sam ej przy rody; przekonanie, że m onizm m ate ria listy c z n y i poznanie naukow e są ostatecznym w yrazem p ra w d y i m ożliwości ludzkiego um ysłu; akcep­ tac ja em piryzm u i sensualizm u jako teorii poznania, a eudajm onizm u ja ­ ko id eału etycznego.

W pew nym m om encie w szy stk ie te p raw dy, jak i te także, k tó re uznać m ożna za ich pochodne (np. w y p ły w a ją cy z sensualizm u relatyw izm ), nie tra c ąc nic z w aloru sw ej oczyw istości i niepodw ażalności p rze stają ró w ­ nocześnie satysfakcjonow ać psychikę, zwłaszcza że coraz częściej i coraz b ard ziej w yraziście rozłączają się ze sw ym i dotychczasow ym i k o n k lu zja­ mi, a w każdym razie św iadom ość nie uzn aje dłużej ty ch zw iązków za konieczne i niew ątpliw e: tw ierd zen io m stanow iącym dotąd przesłankę sądów optym istycznych p rzy p o rządk o w u je się teraz konsekw encje nega­ ty w n e i ciem ne 21. Św iadom ość odczuwa, że w yczerpała się en ergia do stęp­ nej jej p raw dy, że na g ru n cie ta m ty c h tw ierdzeń, jed y n y ch w szakże w

ob-21 Zob. M a r k i e w i c z , D iale ktyka polskiego po zy tyw izm u .

(19)

ręb ie znanego jej ho ry zo n tu tw ierd zeń w ciąż p raw dziw ych, nie je st w sta ­ nie zbudow ać żadnego św iatopoglądu aktyw ności, że w szystko, co posia­ da i co uw aża za w łasne, stanow i dla niej w yłącznie źródło przykrości, je s t p rzyczyną niezadow olenia i bólu, nie m a je d n a k żadn ych podstaw , b y praw dziw ość tw ierd zeń ta m ty c h zanegow ać, ani żadna in n a praw da nie zniew ala jej oślepiającym blaskiem . Im zaś w iększe b y ły roszczenia dotychczasow ego św iatopoglądu, im w iększa b u ta tw ierd z eń w nim za­ w a rty c h i solidniejsze gw aran cje p raw d y, ty m głębsze i pow szechniejsze poczucie n iedosytu, rozczarow ania i klęski tow arzyszyło stale w z ra sta ­ jącem u prześw iadczeniu o ich niew ystarczalności, ta sam a też moc obo­ w iązyw ania udzielała się tera z ich pesym istycznym in te rp re ta c jo m .

Można więc uznać, że dekadenckie w yobrażenie o rzeczyw istości i ta ­ kież jej odczuw anie pojaw ia się w chwili, gdy św iatopogląd p o ż y t y - w i s t y c z n o - n a t u r a l i s t y c z n y p o z o s t a j e w m o c y jako jed y n y praw d ziw y i dla świadom ości d o stępny (przy czym elem en ty na- tu ra listy c z n e isto tniejsze są i lepiej widoczne), a rów n ocześn ie.p r z e s t a- j e d o s t a r c z a ć j a k i e j k o l w i e k s a t y s f a k c j i d l a ś w i a d o ­ m o ś c i , u w iera ją tylk o i sp raw ia jej przykrość, ta k że w końcu boi ten i to niezadow olenie czyni ona sw ym doznaniem podstaw ow ym , z nim się utożsam ia i uśw ięca je, podnosząc do ran g i w łaściw ej, ostatecznej i je ­ dynej praw dy. P am iętać p rzy ty m trzeba, iż zarów no pozytyw izm jak i n a tu ra liz m pojm ow ane być w in n y nie w sposób w ąski, lecz jak n aj- rozleglej — jako pew ne św iatopoglądy w raz z odpow iadającym i im ideo­ logiam i społeczno-politycznym i, z w łaściw ą im an tropologią i propono­ w anym przez n ie i w n ich ziszczonym ideałem życia i k u ltu ry .

Ten opis dek ad en ty zm u posiada na razie jeden p rzy n a jm n ie j n iew ą t­ pliw y w alor: pozw ala przeprow adzić teo rety czn ą i prow izoryczną g ra ­ nicę m iędzy d ek ad enty zm em a m odernizm em , zwłaszcza początkow ą je ­ go fazą: pień, z k tórego w y ra sta ją, je st jed en i w spólny: k ry zy s p o zy ty­ w izm u, ale jeśli świadom ość d ekadencka określa się głów nie poprzez b rak i niedogodność, a w szystkie jej w ysiłki sp ro w adzają się nie do poszu­ k iw ania w artości, bo o n ieistn ien iu ty ch je st przekonana, lecz do w y n a j­ dyw ania paliatyw ów , to m odernizm odgałęzi się jaw n y m b u n tem p rze ­ ciwko pozytyw izm ow i, rozrośnie się w odręb n y św iatopogląd i zbud u je now ą h ierarch ię w artości.

Opis te n jed n a k m a tę nieun ik n ion ą w adę, iż dokonany został z ze­ w n ątrz, z p e rsp e k ty w y czasu i in n ej wiedzy, da się więc na jego p o d sta­ w ie dekad en ty zm w yróżnić, nie zawsze jed n a k i nie w całości rozpoznać, opis bow iem przeprow adzony był w k ateg o riach in n y ch niekiedy niż te, p rz y pom ocy k tó ry ch d ekadencka świadom ość sam a siebie opisyw ała. S tano w i on z konieczności pew ną obiek ty w n ą racjon alizację zjaw iska, gdy dek ad en ty zm był form ą św iatopoglądu m itologizującego rzeczyw istość w yjątko w o w yraziście. Św iadom ość d ekadencką n ajd o b itn ie j c h a ra k te ry ­ zu je to w łaśnie, iż u jm u je ona sam ą siebie i swe zew n ętrzn e u w a ru n k o ­

(20)

w ania w k ateg o riach ostatecznych, bezw zględnych i uniw ersalny ch. D la­ tego nic nie jest jej bardziej obce niż łagodzące racjon alizacje, a żywioł ją u trz y m u ją c y stanow ią w łaśnie zaślepienie, dem agogia, jednostronność spojrzenia i przesada. N aw et jeśli sy tu ację sw oją u siłu je zrozum ieć i w y ­ jaśnić, to sąd swój fo rm u łu je w tak i sposób, iż sy tu a c ja ta zarysow uje się jako k a ta stro fa ln a i bezw yjściow a. Toteż jeśli w obrębie d ek aden tyzm u spotykam y np. tw ierdzenie o kryzysie filozofii pozytyw istycznej, m a ono in n y w alor i in n e n astęp stw a niż wówczas, gdy jako zdanie opisowe w kom ponow ane zostanie w jakikolw iek k o n tek st o biektyw ny; tu oznacza ono b e z w z g l ę d n y k r y z y s f i l o z o f i i w o g ó l e i pociąga za sobą jako em o cjo n alno-in telektu aln ą konkluzję sta n zw ątpienia, ro zp a­ czy, sceptycyzm u i negacji. Stąd, chociaż w o statn im dw udziestoleciu X IX w. w szyscy niem al przyznaw ali, że filozofia p ozytyw istyczna stoi u progu b a n k ru c tw a 22, a w ielu w kryzysie ty m w idziało źródło d ek ad en ­ tyzm u, k o n sta ta cję tę niek ied y tylko w łączyć m ożna w obręb d e k ad en ­ ckiego obrazu św iata. W olno tego dokonać tam jedynie, gdzie tw ierd zeniu tem u tow arzyszy poczucie pu stk i i przerażenia, gdy ten , kto je w ygłasza, nie m a u k ry teg o w rękaw ie asa w artości sta re j czy now ej, którym , drżąc z niecierpliw ości, przebić chce przeg ry w ającą k a rtę pozytyw izm u. Z ta ­ kim i bowiem u k ry ty m i w rękaw ach asam i siadali do stołu zarów no k o n ­ serw atyści jak i m łodzi „idealiści”, w yznaw cy K a n ta i p o kątn i m e ta fi­ zycy.

Tę w łaściw ą dekadentyzm ow i, a często budzącą sprzeciw in te le k tu a l­ n y obserw atora, m itologizację m ając n a uw adze — p am iętać trzeba ta k ­ że i o tym , że o p i s i o b r a z d ek aden ty zm u nie m uszą się ze sobą pokryw ać i że fak ty czn ie często się nie po k ry w ają; że to, co opisujem y jako kryzys św iatopoglądu, objaw i się w m aterii literack iej jako specy­ ficzna nastrojow ość, jako specyficzny rodzaj obrazow ania, jako upodoba­ nie do tak ich a nie in n y ch m otyw ów i fabuł, na pierw szy r z u t oka nie ujaw n iający ch w y raźn ie dekadenckich uzasadnień i nie sam em u ty lk o dekadentyzm ow i w łaściw ych.

Św iadom ość owej m itologizacji pozw ala także łatw iej pogodzić się z faktem , iż pom iędzy dekadenckim obrazem św iata a realn ą, h isto ry cz­ n ą rzeczyw istością zachodzić może i często zachodzi jask ra w a d y sp ro ­ porcja. F ran cu sk a T rzecia R epublika, w k tó re j dek ad en ty zm n a jb u jn ie j się rozplenił, rep re z en to w a ła niew ątpliw ie ekonom iczną i polityczną po­ tęgę. N adw erężone pod Sedanem sam opoczucie F ra n c ji szybko się po­ p raw iło i m ożna było m ówić o pełnej reg en eracji sił. E kspansyw na poli­ ty k a afry k a ń sk a, p e n e trac ja Indochin, p rzygotow ania do w o jn y z N iem ­ cami i A nglią, w reszcie eksplozja talen tó w w e w szystkich dziedzinach

22 Zob. T. W e i s s , Przeło m a n ty p o z y ty w is ty c z n y w Polsce w latach 1880—

Cytaty

Powiązane dokumenty

Liczba małży.

linarną dziedzinę wiedzy sensu stricte z powodu tego, że autorzy w swoich analizach odwołują się także do czynników społecznych, determinujących

Jeszcze ważniejsze wydaje się jednak zapoczątkowanie wówczas współpracy 4 bibliotek w zakresie wdrażania i obsługi oprogramowania bibliotecznego, opracowywania

MoŜna powiedzieć, Ŝe malarz nie był zbyt mocny w ortografii, gdyby nie fakt, iŜ nad tym słowem znajduje się nuta, która łamie harmonię ( h", a nie jak powinno być

odbiorę osobiście, odbierze osoba upoważniona przeze mnie na piśmie, proszę wysłać na

Kongres był zwołany przez Towarzystwo Między­ narodowe do badań filozofii średniowiecznej, które zawiązało się w Lowanium w czasie Pierwszego Kongresu w 1958

literatury z psychologią i antropologią kulturową (opierając się na badaniach z zakresu psychologii rozwojowej takich badaczy jak H.Bee, A. Po raz kolejny

Na pracy w dyskretny sposób trzeba umieścić dane autora pracy (imię i nazwisko oraz szkołę, miejscowość).. Praca ma być zapisana w