TO W ARZYSTW O
„DANTE A LIGH IERI”
WE LWOWIE.
(UPAMIĘTNIENIE INAUGURACJI)
LWÓW 1930.
CZCIONKAMI „DRUKARNI P O LSK IE J" W E LWOW IE
TOW ARZYSTW O
„DANTE ALIGHIERI
WE LWOWIE.
(UPAMIĘTNIENIE IN AUGURACJI)
LWÓW 1930.
CZCIONKAMI .DRUKARNI POLSKIEJ" WE LWOW IE
WYDZIAŁ TOW ARZYSTW A
„ D A N T E A L I G H I E R I ” WE LWOWIE
P R E Z E S :
P ro f. Uniw. Dr. Edm und Bulanda
W IC E P R E Z E S : Ja n in a Ebenbergerowa
S E K R E T A R Z :
P rof. Uniw. D r. Stanisław Łem picki
S K A R B N IK : Helena Sroczyńska
CZŁO NKO W IE W YDZIAŁU:
A ugust Diani,
Prof. Unizu. D r. W ładysław Kozicki, P r o f .Uniw. D r. K azim ierz Kwietniewski
Dr. Witold Łuczyński,
M ichał Pawlikozuski
hr. F elicja Skarbkow a
ST A T U T TOW ARZYSTW A
„ D A N T E A L I G H I E R I ” WE LWOWIE
§ x.
Towarzystwo pod nazwą „Dante Alighieri” (Towarzystwo szerzenia ję
zyka i kultury włoskiej) ma swą sie
dzibę we Lwowie i ma za zadanie szerzyć znajomość języka włoskiego i włoskiej kultury.
§ 2.
Do osiągnięcia tych celów dąży Towarzystwo: a) przez gromadzenie bibljoteki dzieł włoskich z zakresu li
teratury, historji sztuki, b) przez wspólne zebrania i odczyty dla człon
ków i szerszej publiczności.
§ 3-
Członkiem Towarzystwa może być każda osoba, która o przyjęcie zgłosi się do Wydziału i zostanie przez W y
dział przyjęta.
Walne Zgromadzenie może zamia
nować członków honorowych, z po
śród osób, szczególnie dla T ow arzy
stwa zasłużonych.
§ s:
Członek zwyczajny Towarzystwa obowiązany jest uiszczać wkładkę ro
czną oznaczoną przez W ydział T o warzystwa.
§ 6.
Członek zwyczajny Towarzystwa ma prawo: a) uczestniczyć we wszyst
kich zebraniach Towarzystwa; b) czynnego i biernego wyboru; c) ko
rzystać z bibljoteki Towarzystwa.
Członkowie honorowi mają prawa członków zwyczajnych, natomiast nie- mają żadnych obowiązków.
§ 7-
Członkiem Towarzystwa przestaje być ten, i) kto z niego dobrowolnie wystąpi; 2) kto zalega z wkładkami dłużej niż rok; 3) kogo W ydział z T o warzystwa wykluczy.
§ 8 .
Fundusze Towarzystwa składają
się; z 1) wkładek członków; 2) do
browolnych darów i zapisów. Mająt
kiem Towarzystwa zarządza Wydział.
R ok administracyjny rozpoczyna się i kończy z rokiem kalendarzowym.
§ 9-
W ydział Towarzystwa składa się z 10 członków. Wydział wybiera pre
zesa, wiceprezesa, referenta litera
ckiego, sekretarza i skarbnika. W y
dział zarządza sprawami Towarzystwa i załatwia wszelkie sprawy niezastrze- żone walnemu zgromadzeniu. Do pra- mocności uchwał W ydziału wystarcza obecność 6 członków i bezwzględna większość głosów.
§ io.
Prezes i sekretarz reprezentują T o warzystwo nazewnątrz oraz podpisują pisma wychodzące ze stowarzyszenia.
§ XI.
Walne Zgromadzenie odbywa się z reguły raz do roku w styczniu.
§ 1 2.
Do walnego Zgromadzenia należy:
a) przyjęcie sprawozdania za rok u-
biegły; b) wybór W ydziału; c) wybór
komisji rewizyjnej, złożonej z dwóch
członków; d) mianowanie członków
&
honorowych; c) zmiana statutu; f) de
cyzja i uchwały we wszystkich spra
wach administracyjnych T ow arzy
stwa. Prezes zwołuje "Walne Zgroma
dzenie; a) w przeciągu pierwszych trzech miesięcy nowego roku admini
stracyjnego; b) a także w innym cza
sie; c) lub na żądanie 1/3 części człon
ków Towarzystwa. Do powzięcia uchwał na Walnem Zgromadzeniu po
trzebną jest obecność 1/3 członków Towarzystwa i zwykła większość gło
sów. Uchwały tyczące rozwiązania Towarzystwa wymagają obecności przynajmniej połowy członków T o warzystwa i zwykłej większości gło
sów. W braku kompletu może się od
być w pół godziny później następne Walne Zgromadzenie z tym samym porządkiem dziennym i może powziąć uchwały bez względu na ilość człon
ków.
§ 1 3 -
Zebrania W ydziału i odczyty od
bywają się przynajmniej raz w mie
siącu, z wyjątkiem miesięcy wakacyj
nych.
§ 14-
Komisja kontrolująca bada rachun
ki ze zarządu Towarzystwa i na jej
wniosek udziela Walne Zgromadzenie Wydziałowi absolutorjum.
§ 15
Spory wynikające ze stosunków Towarzystwa rozstrzyga sąd polubow
ny, w skład którego obie strony w y
bierają po jednym arbitrze ci zaś su*
perarbitra. Wrazie braku zgody co do osoby superarbitra rozstrzyga los.
Orzeczenia sądu polubownego są osta<- teczne.
§ 16.
W razie rozwiązania T ow arzy
stwa przez Walne Zgromadzenie lub z urzędu, cały jego majątek przecho
dzi na własność Bibljoteki Państwowej
we Lwowie, która zostanie oznaczona
przez właściwą władzę administracyjną.
ST A T U T O DELLA SO CIETA
„D A N TE ALIGHIERl” IN LEO PO LI i) La Societa „Dante Alighieri” che ha la sua sede in Leopoli ha lo scopo di estendere la conoscenza della lin
gua e della cultura italiana.
i ) La Societa procura di raggiun- gere ąuesto scopo:
a) istituendo una biblioteca di let- teratura e arte italiana,
b) eon sedute e conferenze per I membri e per il pubblico.
3) Membro della Societa puó essere chiunąue ne faccia domanda e riceva 1 ’assenso del Consiglio Direttivo
4) L ’Assemblea Generale puó no- minare membri onorari tra le persone benemerite della Societa.
5) II mebro della Societa e obbli- gato pagare annualmente una quota fissata dal Consiglio Diretivo.
6) Ciascun socio ha diritto:
a) a prender parte a tutte le Assem- blee della Societa,
b) alla voce attiva e passiva,
c) ad approfittare della biblioteca della Societa.
7) Ciascun membro della Societa finisce essere tale:
a) ąuando si ritiri volontariamente, b ąuando sospende per un anno il
pagamento della tassa sociale, c) quando lo proponga alla magio-
rita il Consiglio Direttivo.
8) II patrimonio della Societa e costituito:
a) dalie tasse dei soci,
b) dai doni e dai legati volontari.
II patrimonio della Societa viene amminisprato dal Consiglio D irettivo L‘anno amministrativo incomincia il 1 gennaio, si chiude col 31 dicembre.
9) II Consiglio Direttivo della So
cieta si compone di 10 membri. II Consiglio Direttivo elegge il Presiden- te, il Vicepresidente, il Segretario, il Cassiere-Economo. Il Consiglio Di- rettivo cura gPinteressi della Societa.
Alla validita dei decreti del Consiglio Dirrettivo basta la presenza di 6 mem
bri e 1’assoluta maggiorita dei voti.
10) II presidente e il Segretario rap- presentano la Societa all‘estero.
11 ) L ’Assemblea Generale ha luo-
go regolarmente una volta Panno, in
gennaio.
12) A li’ Assemblea Generale appar- tiene:
a) l‘approvazione della relazione dell’ anno scorso,
b) ł’elezione del Consiglio Direttivo, c) 1 ’elezione della Commisione di
controllo composta di due mem- bri,
d) la nomina dei membri onorari, e) il cambiamentó dello statuto, f) le decisioni e i decreti in tuttc le
cause amministrative della So
cieta.
II presidente convoca l‘Assemblea Generale:
a) durante i prim i tre mesi del nuovo anno amministrativOj b) secondo il suo parere,
c) dietro domanda da un 1/4 dci soci.
A l valore dei decreti dell’ Assem
blea e necessaria la presenza di un 1/3 dei membri della Societa e la consueta maggiorita dei voti. I decreti che ri*
guardano lo scioglimento della Societa debbono essere stabiliti minimalmente dalia meta dei membri della Societa.
In caso dell’assenza dei soci, l’adu*
nanza dell* Assemblea ha luogo in una
prossima seduta una mezz’ora dopo,
eon il medesimo ordine del giorno, e decreta eon qualsiasi numero di soci.
13) Le adunanze del Consiglio Di- rettivo e le conference hanno luogo minimalmente una volta al mese, eccet- tuati i mesi delle vacanze scolastiche.
14) La commisione di controllo e- samina i conti del patrimonio sociale e dietro sua proposta 1 ’Assemblea Ge
nerale da il beneplacito al Consiglio Direttivo.
15) Le cause che possono nascere fra la Societa e i Membri saranno di- cise dal Consiglio Direttivo.
16) In caso di scioglimento della
Societa, per 1 ’Assemblea Generale la
Biblioteca e tutto il patrimonio passe-
ra alla Biblioteca di stato in Leopoli
indicata dall‘autorita competente am-
ministrative.
PRZEMÓWIENIE PREZESA PROF. DRA E. BULANDY.
Dostojny Panie Konsulu Królestwa Italji!
Dostojni Państwo!
Cieszę się niezmiernie, że mogę dziś Państwa najserdeczniej powitać i bardzo gorąco podziękować za tak liczne przybycie na dzisiejszą uroczy
stość. Nie jest to wprawdzie nasze pierwsze zebranie, ale, aby przyznać prawdę, występujemy dziś po raz pierwszy publicznie. Nie mamy zamii- ru uczyć Państwa dopiero sentymentu i miłości dla wielkiego Narodu Ital
skiego, bo wszystkim znane są od wie
ków istniejące węzły duchowe i kultu
ralne między Italją a Polską, nie będę
wyliczał tych Italek, które na tronie
królewskim naszym zasiadały i wpływ
swój na Polskę wywierały. Pocóż mam
wyliczać nazwiska wielkich twórców
i artystów Italji, którzy ducha swego
artystycznego, dzieła swoich rąk dla
Polski nieśli w ofierze, boć przecie każ
demu z Państwa dobrze są znane na
zwiska Kallimachów, Bereccich, della Lorów , Castiglionów, Cinnich, Della- bellów, Fontanów, Canalettów i tylu, tylu innych, którzy w Polsce pracowali i w Polsce swoje kości, w drugiej swo
jej ojczyźnie, złożyli. Iluż to polskich artystów miłością ku słonecznej ital
skiej ziemi przejętych szukało w Italji wzorów i natchnienia, któryż naród miał więcej zrozumienia dla bólów i cierpień naszej ojczyzny jak nie na
ród italski, który w świetlanych po
staciach swoich bohaterów Nullów przelewał krew na polu walki z prze
możnym naszym wrogiem. I oto nic dziwnego, że w całej Polsce powstają oddziały tego towarzystwa, którego symbolem jest geniusz nietylko italski, lecz własność całego świata — Dante.
„La ‘Dante” jednoczy w sobie wszystkich miłośników ducha i kultu
ry italskiej, obejmuje nietylko młode nowe pokolenie italskie, lecz i tych wszystkich na całym świecie, którzy żywą płoną ku Italji miłością. I nikt nie może zaprzeczyć, że „La Dante"
sięga wzrokiem ku najwyższym szczy
tom „Italianita” . Lecz każdy dobrze wie, że szczyty te ogarnąć można do
kładną znajomością języka, poza któ
rym, czy wewnątrz którego mieści się duchowa łączność z narodem zależna od duchowego uczucia czy nastroju każdego. C o do mnie uważam, że ję
zyk budzi i rozszerza ducha narodu i dlatego „La Dante” wznosi ku szczy
tom ducha i kulturę italską. Tam gdzie jest język, jest i sentyment, gdzie zaś jest sentyment, tam jest tryum f „łta- lianita".
Lecz nim skończę moje myśli po
zwólcie Państwo, że na ręce przedsta
wiciela urzędowego, między nami o- becnego, pana Ferruccio de Luppis je
szcze parę słów powiem. Panie kon
sulu z feljetonów ogłoszonych przez członka naszego T w a zaszczytnie zna
nego w najmłodszej naszej literaturze p. Andrzeja Rybickiego, Twego gościa*
dowiedzieliśmy się, a znalazło to w y
raz publiczny, jaką miłością patrzysz na wszystko co dotyczy kultury du
chowej i materjalnej naszej. Groma
dzisz w swoim domu, w ojczyźnie swo
jej słonecznej Italji dzieła sztuki pol
skiej, zbierasz i łączysz na tle italskiego krajobrazu, na tle italskiego słońca w y
roby przemysłu naszego artystyczne
go, łączysz dwa materjalne światy, któ
re duchowo od dawien dawna są ze so
bą spojone. Lecz jeden u Ciebie pom
nik w duszy i sercu każdego Polaka musi wywołać uczucie najbardziej pod
niosłe. Oto pomnik biednego, dla obcej sprawy poległego, Polaka, którego ko
ści w Twojej spoczęły ziemi. Chronią go potężne skrzydła orła sabaudzkiego, a T y kazałeś Mu wyrzeźbić i orła pol
skiego, ażeby zespolone czuwały nad jego prochami.
Takiego serca, takiej miłości się nie zapomina. Kiedy wrócisz do swoich, do słonecznej Italji, zanieś Twojemu Rządowi, Twojem u Duce, uosobnieniu nowej Italji, zanieś Twojemu Narodo
wi nasze najserdeczniejsze i najbardziej gorące pozdrowienia, Powiedz im, że my tu wszyscy, dziś w tej sali zebrani jedno mamy uczucie, jedno mamy pra
gnienie: Evviva 1 ’Italia!
PRZEMÓWIENIE
P. F E R U C C I A D E L U P P 1 S K O N SU LA KRÓ LESTW A ITALJI Signor Presidente, Signore, Signorini!
E oggetto di viva soddisfazione e di grandę orgoglio per me che il vo- stro amore per 1’Italia, che il culto per le sue lettere e per le sue arti, vi porti a creare in questa citta, cosi lontana della mia Patria, un centro di italiani- ta, constituendo qui una Sezione della Dante Alighieri.
Per l‘iniziativa che avete presa vi sono grato, come Italiano e come rap- presentante del governo d’Italia. Sono grato a Voi tutti, e particolarmente al benemerito Consiglio Direttivo ed in modo speciale alla gentile Signora Giannina Ebenberger, che e stata 1’anima di ąuesta iniziativa ed al chia- rissimo Prof. Bulanda, Vostro Presi
dente, che ha eon tanto ardore asse-
condato, eon la sua autorita e eon la
sua attivita, tale iniziativa, ed al quale
devo personalmente rivolgere le mie
grazie per le espressioni usate nei miei riguardi, che, se sono State ispirate da una eccessiva benevolezza verso la mia modesta opera, mi sono per.ó assai care, come riconoscimento della simpatia che nutro per il Vostro Paese.
Permettete, Signori, che al mio rin- graziamento unisca, interpretando il loro animo, ąuello della Direzione cen
trale e ąuello dei pochi Italiani che qui risiedono. La costituzione di una Se- zione della „Dante Alighieri" era da tempo nei loro cuori, ma una tale aspirazione non poteva essere realizza- ta senza la vostra preziosa collabora- zione. Voi avete offerto loro la possi- bilita di sentirsi, per mezzo di ąuesta Societa, piu vicini alla Patria lontana, e di trovare accanto a voi il conforto della vostra simpatia e 1’appoggio in tutte ąuelle iniziative, che mirano a rendere sempre piu stretti e fecondi i rapporti fra 1 ’Italia e la Polonia.
Questa simpatia, Signori, non e di
oggi, ma si perde nella lontananza dei
tempi. E proprio di ąuesti giorni il ri-
trovamento di vasi contenenti mone-
te romane del III sec. nei pressi di
Łuck, e venuto a riconfermare quali
antichi rapporti hanno esistito fra la
Polonia e 1 ‘ltalia.
T utto ció e a voi ben noto, se non altr,o per i profondi studi compiuti in merito dall’illustre vostro concittadino Prof. Giovanni Ptaśnik.
Ne io per dimonstrare come tali rapporti raggiunsero talvolta nella sto- ria le piu nobili sfere, culminando in epiche gęsta, voglio qui ricordare, poi- che gli esempi sono stati freąuenti, che, mentre nel 1848 Adamo Mickiewicz accorreva fra le barricate di Milano, a offrire il su,o braccio ed il suo sangue per la causa della nostra indipendenza, 15 anni piu tardi il generale Garibaldi- no Francesco Nullo moriva sui vostri campi di battaglia per la vostra indi
pendenza.
Ma voglio piuttosto ricordarvi,
poiche e storia recente, ed e ąuella che
piu vale per noi, che allorche scoppió
la conflagrazione europea, mentre la
Polonia divisa nelle sue terre e nelle sue
direttive, non usava ancora pensare di
veder realizzato il sogno secolare della
sua stirpe, la prima voce che si alzó nei
parlamenti d’Europa, per affermare il
suo diritto alla sua indipendenza, fra
quella che echeggió nel Parlamento ita-
liano, allorche l‘onorevole Montresor
volle che un tale diritto venisse rico-
nosciuto dali’ assemblea, ancorche
1 ’Itałia fosse alleata dell’ Austria e della Germania.
Gli interventisti del 19 15 furono i fascisti del 19 19 ; e non a sproposito voluto ricordare l‘affermazione par
tita dal Parlamento italiano, pei-chć ąuella vale anche oggi ad esprimervi che lo spirito dell’ Italia verso il vostro glorioso Paese, non si e mai mutato.
Percio 1 ’amicizia italo-polacca deve essere sempre pin rinforzata, e deve essere sempre piii intensificata la reci- proca comprensione. N e basta cono- scere i poemi di Adamo Mickiewicz, le liriche sublimi di Giulio Słowacki, la filosofia appassionata di Krasiński, il messianismo di Towiański, i quadri storici di Matejko e di Siemiradzki, le simfonie di Chopin, ne basta conoscere le allegorie della Divina Commedia, i sonetti del Petrarca, i ąuadri di Rat- faello, le seulture di Michelangelo, le opere di Verdi: bisogna anche conos
cere ąuello che ha fatto il vostro po-
polo generoso in ąuesti anni della sua
liberazione, bisogna conoscere ąuello
che ha fatto 1‘Italia dali’ evento
fascista, non per se, ma per il mondo
intero, come era costume di Roma,
non nel nome di ąualche falsa astrazio-
ne, ma nel nome di un nuovo diritto,
basato sulla realta, sulla forza, sulla bellezza della vita.
Io auguro Signori, che la Stella d’
Italia possa splendere sempre piu lumi- nosa nei cieli ed auguro che la vostra aąuila bianca, sorretta dalio spirito di Bolesław il Grandę, nella visione dell’a- nima e della grandezza nazionale, pos
sa librarsi sempre piu alta nel cielo: ed auguro pure che i legami dei nostri due popoli, posti all’occidente e all‘oriente della’ Europa, divengano sempre in stretti e forti, affermando un’era di pa
ce e di prosperita per 1 ‘Europa intera.
E grido eon V o i; evviva la Polo
nia, evviva 1’Italia!
Telegram lwowskiego Oddziału Tow.
Dante Alighieri do Centrali Towarzy
stwa w Rzymie.
Direzione Dantalighieri Roma.
Inaugurandosi Sezione presente
■consoli Luppis inviamo deferenti saluti.
Bulanda.
Odpowiedź.
Roma, 16 Novembre 1929.
V III0 111 . mo Signor Presidente, II Consiglio Centrale ricambia a mio mezzo il saluto gentile e grandito a co- desta nuova Sezione della „Dante A li
ghieri” e fa voti che essa dia opera so- lerte ed efficace a sempre piu rinsalda- re i vincoli di fraterna amicizia che legano 1 ’Italia alla Polonia.
A Lei, egregio Presidente, ed al be- nemerito Console Luppis il nostro rin- graziamento vivo e cordiale.
II Direttore Generale
L. Fracasseti.
Telegram Oddziału Lwowskiego „T o warzystwa Dante Alighieri do J. E.
Ambasadora Italji w Warszawie.
Grand ufficiale Conte Martin-Franklin Ambasciatore Italia
Warszawa Inaugurandosi Sezione Dantesca pre- sente console Luppis onoriamoci salu- tare primo ambastiatore grandę Italia auspicando sempre piu intimi etfecondi rapporti italo-polacchi. Preghiamo presentare deferenti osseąui Eccellenza Capogoverno.
Bulanda.
Odpowiedź.
Varsavia
i jNovembre 1929 VIII Signor Professore!
Vivamente gradito mi c giunto il saluto, che in occasione della inaugura- zione della Sezione Dantesca in code- sta citta, Ella ha voluto farmi perveni- re anche a nome dei soci della Sezione da Lei presieduta.
Mentre la pręgo di gradire i miei
piu vivi ringraziamenti per il cortese
pensiero, tengo anche a ferie perveni-
re, Signor Professore, ogni migliore
augurio per lo sviluppo e la prosperita della „Dante Alighieri” di Leopoli, che, come le altre Sezioni della benemerita istituzione in Polonia, e chiamata spe- cialmente a rendere sempre piu intimi i rapporti culturali fra i nostri due Paesi.
Mi e grata l’occasione per inviar Le, Signor Professore, i miei piu di- stinti saluti.
L ’ Ambasciatore d‘Italia
Alberto Martin Franklin.
DANTE A PO LSKA
N a granicy dwóch epok, tysiąc
letniej epoki średniowiecza i czasów nowych, wznosi się, jak kolosalny po
sąg, granitowa postać Dantego.
Duch i twórca prawie że jedyny w dziejach, jeśli patrzeć nań będziemy czy to ze stanowiska wyżyn myślo
wych, jakie osiągnął, czy obszaru wie
dzy, którą ogarnął, czy potęgi artyz
mu.
Naturalnie mamy na myśli przedc- wszystkiem arcytwór florenckiego wieszcza »Boską Komedję«. Bo cho
ciaż i inne dzieła Danta, jego »Vita Nuova«, jego »Biesiada« i »Kancjo- narz«, jego traktat »0 Monarchji«, wywierały wpływ na umysłowość i twórczość późniejszych epok, choć je
go teorja miłosna promieniowała na
następców, a jego poglądy polityczne
budziły respekt i odwet, to jednak
działanie »Komedji«, było — w stosun
ku do tamtych — nieporównane z ni- czem.
Jak istność potężna i samodzielna, oderwana już od swego twórcy, utrzy
mała się »Komedja Boska* przez wie
ki i czyniła swoje władztwo czaro
dziejskie a niesamowite nad wszystkie- mi czasami i narodami — pomijając okresy pewnego zapomnienia — czy
niła swoje władztwo nad literaturą i sztukami plastycznemi, nad różnorod- nemi gałęziami piśmiennictwa a na
wet kultury duchowej wogóle.
Jak niegdyś w średniowieczu chrze- ścijańskiem Wergili, tak potem Dante Alighieri urastał na wspaniałego maga i czarownika, na jedynego chrześcija- nina-twórcę, przed którym otworzyły się bramy piekieł i cudowne podwoje niebios, grające miljonami symbolicz
nych świateł.
Niezawsze zapewne zgłębiona zo
stała myśl Danta, pnąca się ku najwyż
szym tajemnicom, tysiące komentato
rów nachylały się nad przepaścią jego symboliki i nad splątanym zrębem jego erudycji, średniowieczny świato
pogląd poety, jego myśl filozoficzna i moralna, stawała się z biegiem czasów daleką i często obcą nowym pokole
niom, — wszystko to prawda; ale bez
względu na to, porywał ludzi wszyst
kich nadludzki i nadziemski lot Dan- ta, ogrom jego koncepcji, żywiołowa potęga wyobraźni, głębia i strzelistość wiary, przenoszącej już nie góry, ale globy i gwiazdy, niewyczerpana nigdy moc ekspresji, potęga w przedstawia
niu i wyrazie, swoistość i urok sugge- stywny słowa, dla którego — zdawało się _ próżno nieraz szukać analogij.
Allegorja »Boskiej Komedji« była państwem wiełkiem i groźnem, które nęciło w swoje dziedziny umysły naj
większe; idee i symbole »Boskiej Ko- medji“ zawieszały się, jak tęcze i jak łuki świetlne, nad czasami następnymi, ukazując im swój wieczysty sens i m ó
wiąc do nich swoją wieczną mową.
Obrazowanie Dantego, jego przed
stawianie natury i duszy ludzkiej, jego porównania, jego postacie stylowe i językowe, weszły w skład fundamen
talnego skarbca piśmiennictw wszyst
kich narodów.
U krynic poety florenckiego pila sztuka plastyczna, znajdując w nich natchnienie, koncepcje, wzory.
Nawet w krew naszego codzienne
go myślenia i czucia dostały się ponie
kąd pewne dantejskie elementy, nie
świadomie czy tradycyjnie, i my dziś
nieraz niemi myślimy i czujemy, pa
trzym y na niejedno wyobraźnią Dan- ta, posługujemy się jego obrazami i metaforami.
Dante, »altissimo poeta«, najwięk
szy genjusz chrześcijańskiego średnio
wiecza w dziedzinie sztuki, ten, który widział najgłębsze zło i najwyższą mi
łość, — był zawsze i pozostanie zawsze własnością całej ludzkości.
i *
**
Dante Alighieri, Włoch z krwi i kości, syn nieodrodny Italji, wielki wygnaniec i emigrant, marzący o po
tędze swojej ojczyzny, — czuł się po
dobno obywatelem całego świata. T ak przynajmniej napisał swoim rodakom w wielkiej goryczy, gdy na niego i na jego synów spadły banicyjne edykty.
Naprawdę jednak został obywate
lem świata dopiero po zgonie, dzięki nieśmiertelnym wartościom dzieł swo
ich.
N ie będziemy tutaj mówić o zna
czeniu Dantego i jego poezji dla róż
nych narodów europejskich. Świadczy o niem „bibliografia dantesca" każ
dego z tych narodów i każdego z pi-
śmiennictw z osobna.
Bo przecież nie we Włoszech tyl
ko, ale we Francji, Anglji, Niemczech, Hiszpanji i u narodów słowiańskich, powiedzmy, wszędzie, gdzie tylko kul
tura piśmiennicza zapuściła głębsze ko
rzenie, imię Dantego należało do naj
bardziej znanych, a w pływ jego dzieł zataczał kręgi szerokie.
Idzie nam w tej chwili o Polskę, o te węzły duchowe i literackie i kultu
ralne wogóle, które naród nasz łą
czyły przez wieki z przesławnym, u- wieńczonym poetą.
Polska poznała Danta później, niż narody zachodnie i południowe, ale — powiedzmy na własną chlubę — nic tak późno, jakby ktoś chciał przypusz
czać na podstawie utartych sądów o młodszości naszej cywilizacji.
Pierwsze, znane dzisiaj wzmianki polskie o Dantem zjawiają się w 94 lat po jego zgonie, u wrót prawie tego X V stulecia, które sławę Danta rozniosło i umocniło najbardziej.
Pada to polskie słowo o Dantem na arenie europejskiej, w momencie pier
wszego gromadnego zetknięcia się Po
laków z Włochami i z elitą umysłową Zachodu: na soborze w Konstancji.
Paweł W łodkowic z Brudzenia, polski
prawnik - kanonista, rektor młodego
Uniwersytetu krakowskiego, wspomina Dantego dwukrotnie w swoich głoś
nych, łacińskich traktatach antykrzy- żackich, przedłożonych soborowi. Nie mówi jednak o jego »Boskiej Kome- dji«; „Dantes, poeta Florentinus" jest dla niego tylko »Gibellinem« i auto
rem traktatu »De Monarchia«, oświad
czającego się za rzymską wszechwładzą cesarza. Polska należy wówczas do kompleksu t. zw. państw papieskich, Paweł Vladimiri jest tym, który zwal
cza nienawistny Zakon Krzyżacki i je
go cesarskich protektorów, jest tym, co podważa średniowieczny uniwersa
lizm cesarzy, jest jakby polskim Gwel- fem. O Dantem i jego dziele wspomi na z niechęcią, dodając, że poeta przez swój traktat o monarchji ledwo że uni
knął spalenia na stosie, jako heretyk.
Jakżeż inaczej brzmi trzecia z rzę
du wzmianka polska, z drugiej połowy X V wieku, pomieszczona w »Histo- rji« Jana Długosza, wielkiego dziejo
pisarza polskiego i jednego z najwięk
szych historyków europejskich tej epoki.
Długosz był trzykrotnie wc Wło
szech, pozostawał w bliskich stosun
kach z wielu Włochami, znał Eneasza
Sylwjusza Piccolominiego; przypuścić
wolno, że zarówno jemu, jak może i jego protektorowi, kardynałowi Ole
śnickiemu, nie była obca »Boska Ko- medja«.
Pod rokiem śmierci Dantego no
tuje Długosz następujące słowa: »Dan- tes Aligiheri, poeta florencki, umiera na wygnaniu w Rawennie, w roku ży
cia swego ;6-tym . On to wydał »in vulgari italico« znakomite dzieło, w którem rozprawia w sposób przedziw
ny o sferach niebieskich i o dziedzi
nach piekła i czyścca, wprowadzając osoby cnotliwe i zbrodnicze; z powo
du tego dzieła, zasłużył sobie u W ło
chów na pamięć, i uważany jest za mę
ża znakomitego i sławnego«.
Dokładna stosunkowo relacja o treści dantowskiego arcytworu, po
mieszczona przez Długosza, pozwala wnioskować, że historyk polski, któ
rego kościelna umysłowość tkwi jesz
cze przeważnie w średniowieczu, mógł istotnie znać »Boską Komedję« albo przynajmniej posiadać o niej szczegó- łowsze wiadomości. Oleśnickiemu pisał o Dantem i jego wspaniałej poezji włoskiej Enea Silvio w korespondencji z kardynałem; może to on właśnie zwrócił uwagę polskiego biskupa na
»Boską Komedję« i może stąd poszła
pobudka do zapoznania się dworu Oleśnickiego z tern dziełem.
T yle co do wieku XV-tego.
W stuleciu X V Ttem , kiedy Polska przeżywa najpiękniejszy wiek swego humanizmu renesansowego, Dante nie był również zapomniany, chociaż wzmianki o nim są przeważnie ogólni
kowe i mało mówiące.
Renesans z swoją humanistyczną literaturą nie sprzyjał wogóle — jak wiadomo — kultowi Danta i jego dzieł. G dy w X V wieku, w ciągu 28 lat, ukazało się w Europie aż
i jw y
dań »Boskiej Komedji«, to za cały wiek X V I-ty naliczono ich tylko 30.
Renesansiści, z swoim ziemskim, ludzkim, na starożytności pogańskie;
urobionym światopoglądem, z swoją miłością rzeczy zmysłowych, łatwych, odzianych w błyskotliwe uroki zewnę
trznej form y, renesansiści zapatrzeni w rozum, moralność i piękno antyku, w życie dookolne i w swoje, nieco egois
tyczne, cele światowe, — nie mogli lgnąć do nadludzkich, z głębin chrze
ścijaństwa wydźwigniętych światów Danta, onieśmielających trudną do po
jęcia wzniosłością.
Dante nie jest popularnym wśród
renesansistów; jeśli już odbiegają od
łaciny, to wolą oni Petrarkę, ojca re- nesansu literackiego, wolą Arjosta, Tassa, czy licznych ich naśladowców.
T ak sam,o było i w Polsce. Kocha
nowski uwielbia Petrarkę i naśladuje jego manierę erotyku, ale o Dantem wspomina raz tylko w »Foricoeniach«»
i to w dowcipnym kalamburze o Fi*
lenidzie.
O Trzecieskim, znanym poecie ła
cińskim i przyjacielu Reja, przypuszcza prof. Sinko, że znał chyba »Boską Ko- medję«, skoro w wierszyku polecają
cym na »Wizerunek« Reja (1558) po
równał naszego poetę z Dantem pod względem pięknych wierszy i bujności natchnienia. Dostrzegł widocznie w Rejowym »Wizerunku«, który jest wę
drówką młodzieńca po różnych filozo
fach, opowiadających mu o świecie, o piekle i o niebie, — pewnych odbłys- ków i naśladowań Danta; naturalnie, że dostały się one tutaj z florenckiego poety drogą pośrednią, przez »Zodia- cus Vitae« Palingeniego, z którego Rej czerpał i przerabiał. Rejowi o Dantem ani się śnić mogło! Trzecieski albo istotnie, jak chce Sinko, dostrzegł tych podobieństw, mimowolnie prze
jętych z Palingenjuszowego wzoru, al
bo też — porównując Reja z Dantem
— wybrał się poprostu z gołosłownym komplimentem.
Trudno jednak przypuścić, aby u nas w Polsce X V I wieku, nie było ludzi, którzyby znali »Boską Ko- medję«. Wobec licznych i ścisłych kon
taktów Polski z Włochami, wobec gromadnych pobytów młodzieży pol
skiej na uniwersytetach italskich, imi
gracji Włochów do Polski, znajomo
ści literatury włosko - łacińskiej i włoskiej u nas, wydaje się to wprost nieprawdopodobnem. Wolno mnie
mać, że tacy ludzie, jak Kochanow
ski, czy Trzecieski, czy Rojzjusz, mieli chyba jakieś pojęcie o Dantem, znali choćby w wyjątkach największe jego dzieło.
W X V wieku kopij rękopiśmien
nych Dancego i inkunabułowych wydań »Komedji« nie było prawie że w Polsce; w katalogach Wisłockiego, Obejmujących najstarszą polską ksią
żnicę Jagiellońską, nie wykazano żad
nego egzemplarza. Ale są w bibljote- kach polskich wydania Dantego, któ
re przywędrowały do Polski w X V I wieku i później, i temi wartoby się zająć, wartoby zbadać" ich prowenien
cję, posiadaczy, ewentualne rękopi
śmienne dopiski i uwagi.
W literaturze naszej gołosłowność v.rzmianek trwa jednak przez wiek X V I i X V II-ty.
W ykształcony humanistycznie Jan Szczęsny Herburt z Dobromila, chwa
ląc poetę Kaspra Miaskowskiego w przedmowie do jednego z jego dziełek, równa go z Dantem pod względem logactw a sentencyj, wyznając równo
cześnie, że czytał Danta, że »wie róż
ne miejsca u niego«. Inny pisarz i poe
ta, Stanisław Serafin Jagodyński, tłu
macz Petrarkowckiego »Triumfu Mi
łości* *), czyni wzmiankę o Dantem i Beatryczy, jako o parze boskich k o chanków, błąkających się po polach elizejskich; wspomina o Dantem zna
ny w Europie poeta łacińsko - polski, Jezuita, Maciej Sarbiewski, w swoich w ykł idach szkolnych o poetyce;
chwali się gdzieś raz nazwiskiem Dan
tego Stanisław Herakljusz Lubomirski, niepospolity pisarz X V II w. (w swo
ich »Rozmowach Artaxessa z Ewan- drem«); mimochodem rzuca piorunu
jące słówko o monarchji Dantego Wespazjan Kochowski w podniosłej
»Psa!modji«, gdy mówi o polskiem
*) Inni — jak Windakiewicz — przypi
sują ten przekład kasztelanowi Janowi Grot-
kowskiemu.
poczuciu prawa; w połowie X V III w.
wymienia Dantego, jednym tchem o- bok Petrarki i Tassa, Pijar warszaw
ski, Włoch, kś. Ubaldo Mignoni w swoich »Noctes Sarmaticae«, podkre
ślając, że wolał pisać »etruską narodo
wą mową«, aniżeli po łacinie.
Poza temi wzmiankami, zgroma- dzonemi przez p. Stanisława Koczo- iowskiego w jego »Bibliografia Dan
tesca in Polonia«, — dałyby się zape
wne zebrać i scharakteryzować jesz
cze inne, może jednak równie niewie- leznaczne, jak te wyżej wyliczone.
Nie wątpię, że »Boską Komedję«
posiadano i czytano tu i ówdzie w Polsce owych czasów, że znali ją poeci i pisarze, dla których imię Dantego nie mogło być czemś niesłyszanem.
Ale znajomość, zadzierżgnięta przez Polaków, zagranicą, czy w kraju, z wieszczem florenckim, była wtedy na- pewno dorywcza tylko i okolicznoś
ciowa, miała charakter raczej w yjąt
kowy.
Spotyka się wzmianki o »Divinie«
i o »De Monarchia«; zaleciał gdzieś
kogoś szum orlej sławy Dantego, czy
wzruszająca wieść o jego nieszczęsnej
miłości, czy wiadomość, żę pisał w ję
zyku narodowym, — ale to już i wszystko.
W wieku X V III-tym zainteresowa
nie Dantem zaczyna wzrastać w Euro
pie. Przesila się epoka zapomnienia, która padła na imię twórcy »Boskiej Komedji« w poprzedniem stuleciu.
Oddziałał tu ożywczo w pływ W olte
ra i innych, którzy znów zwrócili u- wagę na dzieło Dantego.
Naturalnie u podstaw tego zainte
resowania nie leży entuzjazm, ani
■wiara, ani głębokie porozumienie we
wnętrzne z poetą, a raczej ciekawość względem tajemniczego dzieła i po
dziw dla artysty.
Dopiero romantyzm padnie na twarz i odda cześć głęboką dziełu śre
dniowiecza, tchnącemu potęgą wiary i wyobraźni, tajemniczości i grozy, za
chwytu i nieskończoności.
W Polsce, książę poetów Stanisła
wowskich, Ignacy Krasicki, esteta i znawca literatury obcej, dwukrotnie z końcem X V III wieku wspomina Dantego. Najpierw dał w „Zbiorze potrzebniejszych wiadomości", niewiel
ką wzmiankę o „Boskiej Komedji“ ,
potem w dziele » 0 rymotwórstwie i
rym otwórcach" pomieści p i e r w -
s z ą w naszem piśmienictwie krytycz
ną charakterystykę tego utworu, wspo
mina o »De Monarchia« i wogóle o twórczości poety. A rtykulik jest roz
sądny, ale chłodny. Ważniejsze to, 7z Krasicki dołączył p i e r w s z y z Po
laków przekład polski malutkiego fragmentu z dantejskiego »Raju«, ini
cjując niejako w ten sposób naszą ak
cję przekładania Danta.
Dwie inne wzmianki o Dantem, pomieszczone w pismach uczonych polskich, już na początku X IX wieku, a pochodzące od Adama Kazimierza Czartoryskiego, ks. gener. ziem podol
skich, i od Ludwika Osińskiego, poe
ty, tłumacza, profesora Uniw. warsz., są znacznie szczuplejsze, ale ważne głównie dzięki temu, że obie podkre
ślają oryginalność Dantego i jego zna
czenie, jako twórcy i ojca narodowej literatury włoskiej.
Ten ostatni moment nie jest dla r..as bez znaczenia.
Punkt widzenia narodowy, proble
mat narodowy polski jest bowiem tym nurtem, na którym Dante z sa
mym końcem X V III wieku dostaje się naprawdę z za Alp do Polski, i ogro
mny, wspaniały, staje, jak posąg z
Santa Croce, na krwawych rubieżach
Polski.
Polska dawna, potężna i walcząca, chyląca się ku upadkowi i podnosząca się nanowo, — prawie że nie zniła Danta, powiedzmy, znała go mało, nie sprzęgła się myślowo i uczuciowo z je
go duchem.
Dopiero dla Polski w upadku, dla Polski rozpaczającej, wygnanej i m a
jącej nadzieję, dla Polski zrywającej się z oków, aby upaść znowu i znowu wołać i modlić się o sprawiedliwość, wreszcie dla Polski, targanej przeczu
ciami ostatecznego zmartwychwstania,
— miał Dante stać się towarzyszem i przewodnikiem, czarodziejem i nau
czycielem, mędrcem ukochanym, blis
kim, rozumianym coraz lepiej.
"Wtedy nastąpiła istotna, głęboka r e c e p c j a D a n t e g o w Polsce;
wieszcz florencki — zaryzykujm y to określenie — stał się jednym z wiesz
czów narodowych polskich!
Osobliwą jest chwila, w której Dan
te - przewodnik zstąpił na ziemię pol
ską. Było to w samym roku 3-go roz
bioru, w roku 179 5-tym, kiedy młody 25-letni Adam Jerzy Czartoryski, pó
źniejszy prezes Rządu Narodowego z r. 18 3 1, pisał swego »Barda Polskiego*, którego potem siostra jego, autorka
»Malwiny«, złożyła w Świątyni Sybilli.
Bard, to niby jakiś Wergiljusz, czy Dante, prowadzący młodego poetę po rozłogach nieszczęsnej Połski; poeta idzie z nim, jak wieszcz florencki z Wergiljuszem; przed oczyma ich otwie
rają się pobojowiska, miejsca chwały i klęski narodu, a w słowach spotyka
nych osób, ofiar klęski, i na lutni B a r da, wstają obrazy niedoli, cierpień i mąk narodowych.
T o początek — jak powiada Kal
lenbach — naszej poezji porozbioro- wej, nacechowany boleścią i rozdar
ciem serc, oświecony przy końcu po
ematu błyskiem nadziei, że może „n o w y świat wystąpi z stiasznego odmę
tu".
Dantejskie zabarwienie poematu, będącego zwartym rzutem piekła na
rodowego, w którem dominuje krwa
wa rzeż Pragi — ten dantejski charak
ter pogłębiony został przez Czarto
ryskiego po latach pod wpływem po
bytu w Florencji i lektury Dantego w oryginale. W drugiej redakcji „Barda"
postać przewodnika poety urasta na
prawdę do roli jakiegoś mistrza i wie
szcza.
Dante był tym, który w następ
nych latach potężnem zaklęciem swego
genjuszu wyczarował w duszach naro
dowych twórców romantycznych Polski bolesną a coraz wyrazistszą, coraz groźniejszą z j a w ę p i e k l ą n a r o d o w e g o polskiego, a nawet pieklą współczesności.
Nie „R a j“ , nie „Czyściec" (chociaż i ten się jawi), ale »Inferno« Dantejskie działa suggestywnie na umysły Polski w niewoli, narzuca ujęciom współcze
sności naszej, ujęciom losów narodu, ramy i kształty, kategorje i szczegóły.
Rzecz staje się tem aktualniejszą, że od 2-go dziesiątka X IX . wieku za
czynają powstawać i mnożyć się w Polsce pierwsze przekłady polskie naj
większego dantowskiego poematu. Co ciekawe, to fakt, że przekłada się prze- dewszystkiem „Piekło", i że ogniskiem tej pracy przekładowej, tego zaintere
sowania się Dantem, jest Wilno, głów
nie Wilno, miasto Mickiewicza i Sło
wackiego, miasto martyrologji filarec- kiej.
Datą przełomową jest tu rok 18x7.
Wtedy to Józef Sękowski, sławny póź
niej orjentalista i podróżnik polsko- rosyjski, daje w „Dzienniku Wileń
skim" przekład III. pieśni „Piekła" i
pierwszą — po Krasickim — rozprawkę
o życiu i dziełach Danta. Zaraz d r u-
g i m jest sam Adam Mickiewicz, tłu
m aczący w r. 18 2 7 w R osji epizod U golina, poprzedzony uryw kam i z pieśni 3 i 32 „P iek ła". Po nich idzie długi szereg tłum aczy, ciągle fragm en
tó w i u ry w k ó w z „P iekła” , to tercyną, to rym ow an ym 1 1 -zgłoskowcem , to wierszem białym , jak nieznany W ileń- czyk K . J . (może Klaczko?), jak k ra
kow ski poeta Jaśkow ski, W ileńczyk Jó z e f K rzeczkow ski, Anonim z r.
1844, C yp rjan Kam il N o rw id , G ustaw Zieliński, autor „K irg iz a ", pułk. L u dw ik K am iński, W icherski, ks. Goljan, znany kaznodzieja krakow ski, K u l
czycki W ład. i T eo fil Lenartow icz.
A ż rok 18 J7 obok całego szeregu fragm entarycznych innych tłumaczeń, przynosi p i e r w s z y k o m p l e t n y przekład polski, dokonany w rym ow a
nych 1 1 -zgłoskowcach przez poetę Ju - ljana K orsaka, rom antyka, filaretę, W ileńczyka.
Konstelacja Dantejska wschodziła najw yraźniej na niebo polskie, jaśnie
jąc na niem światłem pierwszorzędnego blasku.
Pod ciążącą mocą „In fern a“ znaj
dują się najsilniejsze, najwybitniejsze duchy twórcze ówczesnej Polski, ro
m antycznej, n arodow ej,' em igracyjnej.
Piekło „Boskiej K o m ed ji", roztwie- ra się ustawicznie przed nimi, jak w w izji Tundala, narzuca się samo snem, koszm arem i w izją, i każe patrzeć w siebie i szukać tam rzeczywistości polskiej.
M ickiewicz, tłumacz U golina, zajął się D antem późno, dopiero w R osji, a rozczytał się w nim w R zym ie. A jednak nie bez słuszności nazwał nie
gdyś prof. T retiak II-gą część »Dzia- dów “ m injaturą „Boskiej K o m ed ji";
nastrój posępny i ciem ny tego poema
tu, zjaw y duchów, przychodzących na wezwanie czaroazieja-guślarza, z ró ż
nych sfer i kręgów zaświata, kw estja odpowiedzialności i odwetu za życie, kwesitja w in y i kary — oto m om enty, które pozwalają patrzeć na m isterjum m ickiewiczowskie przez pryzm at Danta.
Fragm enty piekła polskiego, n a t
chnionego duchem Dantego, przynio
sła atoli dopiero III. część D ziadów , pisana po R zym ie, w Dreźnie.
W szakże stary N iem cew icz, k tó ry pochłonął wszystkie literatury i nape- w no znał D anta, widział w niej po
czątek poematu epicznego w rodzaju
Dantego, opisującego m artyrologję
polską i ostatnie powstanie, a M ickie
w icz pow itał to przeczucie nestora polskich pisarzy z nietajoną radością.
R o ił sobie i planował w tedy, że w
»Dziadach« zam knie »całą historję prześladowań i męczeństwa narodu naszego«, że po w ięzieniu bazyljań- skiem i kibitkach filareckich, po opo
wiadaniu Sobolewskiego' i m ęczeń
stwie Rołlisonow ej fam ilji, — p rzy j
dą: więzienia petersburskie, katorżna robota i posielenie sybirskie. I chciał, aby stary konfederat barski, co całe życie przecierpiał w kazam atach, o- powiadal powstańcom polskim o w ię
zieniu Kościuszki i N iem cew icza, i je
dną świętą, w krw i um oczoną wstęgą przew iązał niemal sto lat polskiej mar- tyrologji.
W ielki plan »Dziadów «, tego naj
w ażniejszego dzieła M ickiew iczow skie
go żyw ota, bo takiem chciał je mieć poeta, nie doszedł do realizacji. A go
rące i pełne czci wspom nienia o D an
tem m iały potem pobrzm iewać jesz
cze ty lk o w W ykładach poety w C o l
lege de France, gdy m ów ił o polskim humanizmie.
Z a to o Słowackim można pow ie
dzieć, że duch Dantego, że przede-
w szystkiem kolosalny zwid dantejskie
go »Inferna« zaciążył m ocarnie nad ogrom nym złomem jego twórczości.
D zięki św ietnym , jedyn ym w sw o
im rodzaju badaniom analitycznym Juljusza Kleinera, dzięki przyczyn kom innych badaczy (jak W indakiew icz i Pigoń), d a n t y z m Słowackiego ma już dzisiaj pełny swój w yraz.
Lektura dzieł D antetgo, w p ły w w ielkiego dantejczyka Krasińskiego, wreszcie dość długi pobyt w Florencji, gdzie w ielki cień Dantego ukazyw ał się poecie w blaskach dnia i w po
świacie księżycowej, — oto m om enty, które zadecydow ały o głębokiem prze
jęciu się poezją autora »Boskiej K o - medji« i »N ow ego Życia«.
Słowacki, jako tw órca, przechodzi przez długi, płodny, o k r e s d a n t e j s k i , okres intensywnego życia w święcie idei i obrazów D anta, a dziedzictwo dantejskie namaszcza go na całą resztę tw órczego, bogatego
żyw ota.
Poeta jest dantystą wcale nie d ru
gorzędnym . Zna nie ty lk o dzieła flo renckiego wieszcza, ale i jego kom en
tatorów , ale i to, co inni tw ó rcy m y
śleli i m ów ili o Dantem . N a przestrze
ni kilkunastu lat, od poem atu »W
Szw ajcarji“ aż do „L ilii W enedy“ i
*-Mazepy« i dalej aż do »K róla Ducha*
niema praw ie utw oru, na którym Dante nie położyłby swego przewod- niczego czy bliźniaczego stempla.
Tragiczna sielanka z szwajcarską Beatryczą poczęła się cała w tchnie
niu teorji miłosnej D anta i pod w p ły wem lektury »N ow ego Ż y c ia *; w
»Podróży na W schód« i w »Grobie Agam em nona" odbiła się silnem echem poezja szermiercza D anta i natchnio
na, pałająca dantejska inw ektyw a.
A potem idzie cykl poem atów, tkw iących genetycznie w Dantem ją
drem swojej koncepcji, ten cyk l poe
m atów o »p i e k 1 e i b ó 1 u« n a r o d o w y m , jak je nazwał K leiner: im
ponujący plan »Posielenia«, gdzie D ante sam, niby drugi W ergiljusz, miał prow adzić ducha poety po piekle sy- birskiem, po męczeńskich szlakach narodu; fragm enty poem atu tercyno- wego, w którem D ante opowiada o piekle, a potem przez ciemność i gw iazdy leci z poetą na straszną górę lodow ą, aby mu pokazać piekło rze
czyw iste. Potem , z tych dwóch po
m ysłów , niby dwa odgałęzienia, w y nikają nowe poem aty: biały Anhelli, w którym Dante przyw dziew a cza
rodziejską szatę Szamana i wędruje po
ziemskiem, polskiem piekle, i m ów i jak Dante, i ukazuje dantejskie obra
z y i naucza. A obok tego niebawem :
^Poemat o Piaście D antyszku«, tu już naprawdę m injatura »Inferna«, tylko że przelana na modłę polską, szlachec
ką, rubaszną, skąpaną w krw i czerw o
nej i w nienawiści, w w zgardzie i po
tępieniu.
O w pływ ie Dantego na te w szyst
kie cztery poem aty, zbyteczna tutaj rozpraw iać. W yjaśniono już ze wszech m iar dostatecznie, że b yły one transpo
zycją piekła dantejskiego na grunt polski, że należą do w ielkiego poko
lenia potom ków »D iw iny«. R od zeń stwem są w obec siebie, a jednak jak odmienne od siebie, jak przedziwnie rozświetlone i zróżnicowane genju- szem polskiego poety.
D o dantejskich poem atów »piekła i bólu« zalicza K leiner rów nież i inne utw ory Słowackiego, powstałe w o- kresie dantejskim : »O jca Zadżum io- nych«, »W acława«, »Bea,trix Cenci«, końcow y akt »Lilłi W enedy«, nawet niektóre sceny »M azeov«. O dpryski piekła i grozy dantejskiej dadzą się w nich odnaleźć, nastrój, obrazow a
nie, język, pozostają pod urokiem
Danta, a przynajm niej fantazja poety
utrzym ana jest nieraz w tych samych tonach niesam ow itych i straszliwych.
Jeśli niema w ew nętrznego, koncep
cyjnego zw iązku z dziełem Danta, to jest zw iązek nastroju, czy stylu.
I w »Księdzu M arku« i w »Śnie Srebrnym Salomei«, a zwłaszcza w
„R o zm o w ie z M atką M akryn ą“ , do
patruje się jeszcze prof. K leiner pew
nych odblasków dawnych poem atów o bólu i piekle, dopiero jednak w
»K rólu-D ucha«, w arcydziele Słowac
kiego, w idzi godną najw yższych w y żyn ryw alizację z Dantem , a w w i
zjach zagrobow ych K róla-D uch a pol
ską »Boską Kom edję«.
W największem dziele Słowackie
go, które Pigoń nazyw a „epopeją w ę
drów ki duszy ludzkiej ku doskonało
ści m oralnej, epopeją opowiedzianą o sobie przez samego poetę-wędrowni- ka«, znaleźć m ożna — zdaniem do
tychczasow ych badaczy — cały szereg uderzających analogij i styczności z
»Boską Kom edją« Dantego.
W spom nieliśm y już o dantyzm ie Krasińskiego. A u to r »Nieboskiej« i
»Irydjona«, trzeci z rzędu wielkiej na
szej trójcy rom antycznej, zostawał pod
urokiem Dantego, jego ideologji, tre
ści i stylu, w stopniu niem niejszym od Słowackiego.
N a Dantem kształtow ała się jego idea wieikiego posłannictwa poety, od Dantego przejął może ideę w alki pier
wiastka złego przeciw dobrem u, k tó rą ucieleśniał i konstruow ał w najzna
kom itszych swoich utw orach.
I on przedstawiał teraźniejszość w ogóle i teraźniejszość polską, jako piekło, przyjm ując w ielką koncepcję Dantego. D ał obraz tego piekła ziem skiego w śnie »H erburta«, potem w
»Śnie« przerobionym w »N iedokoń- czonym Poem acie«; piekło społeczne rzucił na ekran obozu Pankracego w
»Nieboskiej«.
"Wprowadzał Dantego w prost, czy w zm odyfikow anej postaci A ligiera i kazał się wieść przez krainy cierpienia i upadku, udręczenia i spodlenia dusz, zm aterjalizowania, barbarzyństw a i ru iny uświęconych ideałów. D elfina sta
wała się mu dantejską Beatryczą.
M ocow ał się poeta z potężnem i swemi koncepcjam i dantejskiem i, rzu
cał szkice i zarysy, projektow ał plan
ogrom nej trylogji, w której skład
miała w chodzić i »N ieboska«, i »N ie-
dokończony Poemat« i »Przedświt«,,
chciał sprzęgnąć w jedną całość i piekło ziemskie i czyściec polski i obraz nie
ba przyszłego w »Przedświcie«, — za
łam ał się jednak ostatecznie pod brze
mieniem tworzenia tej nowej polskiej
»D iw iny«.
» Ja k D ant za życia przeszedłem przez piekło« — pow tórzył o sobie dw ukrotnie, mając na m yśli mękę rozm yślań swoich społecznych i naro
dow ych, przeżycie tych potężnych w izy j dantejskich, które mu się narzu
cały przez lata całe. On jeden atoli ponad piekło i czyściec polski chciał się dźwignąć ku błękitom i światłom polskiego nieba.
T rzej w ielcy nasi wieszczowie ro m antyczni — to zarazem najwięksi z polskich spadkobierców Danta. Śmia
ło można powiedzieć, że dzięki ich dantejskim transpozycjom , dzięki ta
kim dziełom, jak »Anhelli«, »Niebos- k a“ , „P rzed św it", „III-cia część D zia
dów *, »Dantyszek« — D ante stał się napraw dę jednym z przew odników Polski w niewoli, a w izje jego przepo
tężne zawisły nad polskiem sumieniem i polską w yobraźnią w latach następ
nych.
N ie sposób w ym ieniać w szystkich,
choćby w ażnych, choćby najciekaw
szych jeszcze oddziałań Dantego na li
teraturę polską X I X w.
O d r. 1860 „B o ska K om edja“ p rzy swajana jest jeżykow i naszemu coraz częściej, coraz energiczniej. T łum aczy ją w całości J . I. K raszewski, i zostawia synowi w ogrom nym rękopisie; aż 23 pieśni przekłada w tercynach Faleński, tłum aczy ją A dam A sn yk, a drugi kom pletny drukow any przekład daje A n ton i Stanisławski, uczony profesor kazański i charkow ski. Tłum aczą lu dzie mało znani, jak Celiński, Ram ingo (napewno W ilhelm Radom iński), W i- cherski, tłumaczą i tacy, któ rzy nigdy swoich przekładów nie w yd rukow ali, a może i w yd rukow ać nie zamierzali.
Kraszewski i Estreicher w ym ieniają długi szereg zaginionych przekładów
„K om ed ji“ . Pojaw iają się równocześnie coraz częściej studja i rozpraw y o D an tem, głównie w latach 18 40— 18 50 i
1860— 1870.
Ale jest znow u chw ila w dziejach Polski, w której Dante jaw i się na w i
dow ni nie jako cenny, starożytny au
to r i w ielki artysta zam ierzchłych v ie k ó w , ale jako g ł ę b o k i s y m - b o 1 doli narodu, jako świadek, prze
w odnik i pocieszyciel. Są to najbliższe
lata po klęsce narodowej 1863 roku:
Pod znakiem Dantego i grozy jego
»Piekła« rodzi się wspaniała »W ojna«
A rtu ra G rottgera, o której m ów i A n toniew icz, że »poczęła się w trwodze o ludzkość, a skończyła w m yśli o Bogu«. I tu odbyw a się w ędrów ka po piekle ziemskiem, po piekle polskiem, po krainie, k tóra jest syntezą w y stępku i ' zła, tkw iącego w trzewiach ludzkich.
T y lk o że przew odnikiem artysty- w izjonera nie jest już ani W ergiljusz ani D ante, ale Beatryks, um iłowana Beatryks, do której tak rzekł na po
czątku: »Prow adź mnie tam , gdzie w re w ojna, gdzie jej stanę ok o w oko, gdzie mnie ona zasmuci, zastraszy, przerazi i ob rzydn ie!«
»W ojna« G rottgerow ska poczęła się z »Przedświtu« i »Psalmów« K ra sińskiego, a duch Dantego unosił iię nad jej kartonam i.
R ów nocześnie niemal zwraca się do Dantego i inny P olak: poeta, lir- nik m azow iecki, rzeźbiarz, wielbiciel W łoch i w łoskiego piękna, T eo fil L e
nartow icz. 10 m aja 1865, w 600-ną rocznicę urodzin Danta, pisze na proś
bę K om itetu florenckiego wiersz, k tó ry tam został odczytany w przekła
dzie włoskim . »N a posąg D a n ta!«
Poeta m ówi o piekle; nowe piekło chce pokazać w ieszczowi florenckie
m u: sybirską m artyrologję Polski po r. 1863, rzeź O rm jan na Kaukazie, w ięzy austrjackiej W enecji.
W iersz swój nazwał im p r o w iz a cją od Polski«, bo przem awiał tu jako polski em igrant i tułacz do w ielkiego włoskiego w ygnańca z przed wiekóy^.
M ów ił do kam iennego posągu Danta, bo żyw i narodu jego słuchać już nie chcą; w ołał do niego, k tó ry zgłębił tajnie piekła, czyścca i nieba, o pocie
chę i wieszczbę:
„G d y żyw i przeszli w kamienie, G łazy niech wieszczą narodom...
0 duchu Danta szlachetny, Niech mi twe słowo zawieści W ielki początek wolności,
1 strasznej koniec boleści.
A pielgrzym z ziemi niewoli, N a włoskie rzucon wybrzeże, 0 stopy twego posągu Szczęśliwem czołem uderzę.
1 jak dziś ciernie przynoszę, C o się po ziemi mej plotą, Przyniosę-ć serca Polaków
I gałąź lauru złotą“ .