• Nie Znaleziono Wyników

Stanisława Witkiewicza ostatnie słowa. Wyjątki z listów do siostry, sierpień 1914 - sierpień 1915

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Stanisława Witkiewicza ostatnie słowa. Wyjątki z listów do siostry, sierpień 1914 - sierpień 1915"

Copied!
78
0
0

Pełen tekst

(1)

172850

T

W I T K I E W I C Z A

O ^ T ^ T M E ^ S L O m

W> P IO T R K O W IE * ^ 9 J C

(2)
(3)

WYJĄTKI Z LISTÓW STANISŁAW A W ITKIEW ICZA

D O SIOSTRY

(4)
(5)
(6)
(7)

STANISŁAWA WITKIEWICZA

O S T A T N I E S Ł O W A

W Y J Ą T K I Z L I S T Ó W D O S I O S T R Y S I E R P I E Ń 1 9 1 4 — S I E R P I E Ń 1 9 1 5

W YDAW NICTW O «W IADOM OŚCI POLSKICH»

W PIOTRKO W IE 1916

(8)

m r ]

fon P if

Ą m

t

^OAA

'b b j t o n u WgŁ&m, 4

( i t )

CZCIONKAMI D RUKARNI PA Ń ST W O W E J POD ZARZĄDEM DEPA RTA M ENTU W OJSKO W EGO

N. K. N. W PIO TRK O W IE

DRUK UKOŃCZONO W D NIU 20 LISTOPADA 1915

(9)

LG V H A N A 3 Sierpnia 1914 roku

Zaczyna się, zdaje się, wojna potworna, w której my jesteśmy jednym z wzajemnie w yryw anych łupów i na naszej biednej ziemi będą się tratow ać te masy ludzkie. A no— co robić, wiemy.

9 Sierpnia 1914

Tak, przyszedł czas ciężki i nie dziwię się, że prze­

żywacie chwile niepokoju i zwątpienia. Trudno z do ­ tychczasowych w ypadków w ydobyć radość i pew ność ostatecznego w yniku tej potw ornej wojny. Oczywiście czytamy dzienniki, ale od tego nie jest w głowie jaśniej.

13 Sierpnia 1914

« 0 Polakach znowu tak na świecie głośno».

Zaczynamy być kochani, popularni i krew nasza się leje. Nic to!

«Jest sława, a więc będzie i Rzeczpospolita;

«Zawsze z w aw rzynów drzewo wolności w ykw ita».

Patrzę na czapkę Ziuka (Józefa Piłsudskiego) i myślę o Nich wszystkich.

(10)

m w w m m m w 2

14 Sierpnia 1914

Rozumiecie, że myśli skupione są na w ypadkach.

Jest bardzo rzecz uciążliwa ten brak dobrych wia­

domości, to jest dokładnych o naszych Strzelcach. Ten­

dencyjne milczenie parszyw ego «Słowa Polskiego» albo frazesy «Dziennika Polskiego», kiedy się szuka prostej, poważnej wiadomości, doprowadzają do wściekłości.

Czy nakoniec ta głupota słowiańska się nie rozja­

śni; czy wreszcie nie zrozumieją, czem jest Rosja?

Trzy słowiańskie ludy mają nieszczęście do niej należeć i każdy— a nadewszystko m y, którzy jesteśmy najbardziej narodem — buntujem y się.

17 Sierpnia 1914

... Co chwila ze łzami rozrzewnienia w itam y jakąś wieść albo proste słowo, którego tak długo n i k t nie w ym aw iał!...

19 Sierpnia 1914

Przyszła kartka od kochanego Włodzia Konieczne­

go, pisana z szeregów, w drodze na M iechów. Z niepo­

kojem się myśli, czy on wyszedł cało z tej w ypraw y—

a zarazem z praw dziwą radością. Rzadko się spotyka tak jednolitych ludzi i tak wiernych swojej zasadzie życia.

(11)

Cokolwiek będzie na końcu tej potwornej wojny, m y już zwyciężyliśm y nasz strach poniżający i znowu jesteśmy narodem.

Strzelcy to Legiony naszych czasów i tę samą ro­

lę odegrają w historyi naszej.

21 Sierpnia 1914

Z jakiem uczuciem czytaliśmy wezwanie, podpisane przez Józefa Piłsudskiego, możecie się domyślić. Zna­

leźliśmy je w małej niemieckiej gazetce. Strzelcy w pro­

wadzają do historyi napow rót siłę, którą ludzie przy­

wykli uważać za daw no zniszczoną. Żyjem y — o to chodzi — nie o obcinanie kuponów .

24 Sierpnia 1914

Właśnie wczoraj dostaliśmy kilka num erów p e ł ­ n y c h r a d o s n y c h n o w i n ! Odrodzenie ducha pol­

skiego zupełne! Kielce zajęte przez naszych. Ja jestem coraz silniejszy i zapewne wstąpię do artyleryi fortecznej pod komendą p. Tadeusza!

(12)

m w n w m w w 4

31 Sierpnia 1914

Dziś adresowałem karty d o : P a n a K o m i s a r z a P o l s k i c h L e g i o n ó w w K i e l c a c h . Rozumiesz, co się myśli przy tem i czuje. D obrze!

8 Września 1914

W tych czasach szyć koszule dla Strzelców, prać ich onuczki, skubać szarpie jest najświętszą robotą.

Ja boleję, że nie mogę być w szeregu pod komendą Piłsudskiego, a choćby czyścić buty Strzelcom. Cóz bees robić — kieś dziad.

Za «Naprzód» dziękujemy Ci bardzo, bardzo serde­

cznie. Każdy skrawek polskiego pisma ma taką cenę.

A te stronice zawierają takie wzruszające, takie polskie wiadomości.

15 Września 1914

Dokument, (adres do W. Ks. Mikołaja Mikołajewicza), żeby wyrażał s z c z e r e uczucie, byłby dow odem o s t a ­ t e c z n e g o spodlenia, jeżeli zaś jest przebiegłością poli­

tyczną, to jest W a l l e n r o d y z m e m — i d i o t ó w !

2 0 Września 1914

Z rozrzewnieniem czytam y pochw ały, oddawane przez wojskowość żołnierzom Piłsudskiego! Historya Jego

(13)

życia jest jedną z najdziwniejszych, najszczytniejszych i najbardziej polskich! Ale oni muszą tam też chłód cierpieć!

24 Września 1914

Dziś znowu otrzymaliśmy kartę niepraw dopodobną—

z obozu 1-go pułku Legionów z podpisem Piłsudskiego, Sokolnickiego i Sieroszewskiego — karta, która chw yta za gardło... Ale już nie z Kielc! Nic to! Żyjem y, jesteśmy i zajmujemy napow rót miejsce w historyi, pod własnem imieniem — to jest życie — to najważniejsze.

... M y żyjem y tym sam ym trybem , czeka­

jąc na wiadomości z kraju i o kraju i bolejemy, że nie możemy brać udziału w jakiejkolwiek pracy polskiej...

Może się znajdzie w ełna w Abbazii. W tenczas i ja przypom nę ściegi, którym i robiliśmy, pięćdziesiąt lat temu, szaliki dla idących na Sybir, i będę robił pulsówki.

Rzecz bardzo pożyteczna dla żołnierzy.

2 6 Września 1914

Z nami nie dzieje się nic, A raczej dzieje się to, co się t a m dzieje, bo naprawdę w życiu jest tylko to, co się uświadamia.

29 Września 1914

Cała radość, cała mądrość jest z Legionistami, z tymi, co się biją, co się formują, co im rany opatrują,

(14)

6 m w w w w m m

co ich onucki piorą. M ałoduszność ludzka to największy w róg narodów. Trzebaby w prowadzić lekcye bohater­

stw a i wpoić w um ysły tę praw dę, że od Mieszka I-go Polska istnieje pod tak różnemi postaciami, że jeżeli jedna Jej forma zapadnie się, to nie znaczy, żeby Ona zginęła, i że trzeba w każdej chwili być gotowym .

—Trzeba być Ziukiem.

Obecność parogodzinna jednego Strzelca na ulicach Lovrany pokazała, jaką Oni mają już sławę, jak «pol- nische Jungschiitzen» są popularni, jaką mają sym patyę.

Różni ludzie ofiarowują się, żeby się zaopiekowali jego synkiem . Pew ien stolarz, Chorwat, m ów i: mam troje dzieci, miałbym czwarte. Jadłby z mojemi fasolę, kartofle, w yżyłby. Znowuż były właściciel Villi Terzi —- bardzo bogaty człowiek— mówi: Nie mam dzieci i przyjąłbym jak swoje. A na Legiony naw et wielki chciwiec i ską­

piec, właściciel «Centralu», mówi, że dałby z chęcią.

4 Października 1914

Dziś są lepsze wiadomości i wogóle wiadomości, których bardzo brakowało, o Legionach i d o b re ! Coraz lepiej gruntująca się sława Piłsudskiego i tych wojsk, które O n w yprow adził pierwsze do walki — cieszą strasznie. K ażdy ruch powinien mieć dow ódców, w y ­ rosłych z treści danego czasu, z jego cierpień, celów i nadziei — wtenczas rozwija się, potężnieje i działa

(15)

szczęśliwie, albo jeżeli inaczej nie można, ginie z chwałą.

Jem u ufam i wierzę — wierzę w nich w szystkich i z e c z c i ą m y ś l ę o k a ż d y m ż o ł n i e r z u .

5 Października 1914

Tu nie dzieje się nic. Na morzu pusto i cicho.

M y żyjem y dalej w tych sam ych warunkach i dalej z myślą pochłoniętą przez w ypadki — przez Legiony!

Z całej też duszy pragnie się, żeby M oskw ę dyabli wzięli — tak też i będzie! Ja mam się tak sobie. Słabo i artretyzm i do szeregu pod pana pułkow nika Piłsud­

skiego pójść nie m ogę! Co to za cudow na rzecz ten Pułkow nik.

Rezygnując ze służby w artyleryi, wziąłem się do robienia «na kruczku» w łóczkow ych robót dla żołnierzy.

Przypomniałem ściegi z przed 50 laty, ale palce i oczy nie bardzo dopisują i nim bym zrobił parę pulsówek, przyszłaby wiosna!

10 Października 1914

Tu nic now ego, a raczej tyle nowego, co przyjdzie s t a m t ą d , z miejsca, gdzie się toczy walka. Z najw ię­

kszą niecierpliwością, z godziny na godzinę, czeka się wiadomości o w ypadkach.

(16)

11 Października 1914

Dziś list twój, za który całuję ręce. Dobrze! Do ostatka nie wątpcie i z tym duchem małego, rozkłada­

jącego sceptycyzmu walczcie.

Tołstoj w «Wojnie i Pokoju», w rozmowie Kutu- zowa z księciem Andrzejem m ó w i: «dans le doute abstiens toi».

W innych i w sobie samym tego ducha zwątpie­

nia, który jest zarazem duchem lenistwa, trzeba zwal­

czać. M ałostkowość sądów o wielkich w ypadkach opiera się często na poczciwej ciasnocie umysłu, albo na sen­

tymentalizmie, drażliwym na gwałtowne, a czasem bru­

talne przejaw y takiego zjawiska, jak wojna. Jak są lu­

dzie, dla których Suworów, ratujący indyka na gruzach Pragi, którą sam spalił i wyrżnął, jest dobrym , uczucio­

wym człowiekiem, tak samo znajdą się tacy, którzy po­

tępią Legiony, idące do walki o Polskę, za to, że prze­

chodząc przez wieś, rozdeptały kaczkę. To są codzienne zjawiska. Ludzi trzeba koniecznie uczyć myślenia o wiel­

kich rzeczach i zdarzeniach w sposób wielki, opierający się na wielkich okresach czasu i biorących w rachubę całe lądy i milionowe rzesze ludzkie, i jeszcze jednej rzeczy trzeba uczyć — bohaterstwa.

15 Października 1914

... Pozatem żyjem y myślą tam na pobojowi­

skach, wznosząc się i opadając, odpowiednio do wiadomo­

(17)

ści, które stam tąd przychodzą. Los Legionów to najbliższy, najdroższy przedm iot dla myśli. Co za bolesna sprawa z tym wschodnim Legionem i co za żer dla wszelkich płytkich sceptycyzm ów, dla tych panów, co to zaraz m ów ią: ja daw no mówiłem. I do pew nego stopnia cie­

szą się naw et— to usprawiedliwia ich bezczynność.

19 Października 1914

Dziś m amy tyle wiadomości o Legionach, o puł­

kow niku Piłsudskim, że się jasno robi dokoła. Tak nie­

daw no pow stało to wojsko polskie, a już w ytw orzyło legendę, już rozpowszechniło i ustaliło szczególną sławę polskiego czynu. «Die Polen schlagen sich wie Teufel», powtarzają od Renu po granicę polską Niemcy, a dalej ta sława będzie rozszerzać się po świecie, jak zorza.

Legenda, to skarb i siła, siła często potężniejsza, niż historya, niż rzeczywistość. Strzeżmy jej i pielęgnujm y ją i nie dajm y osiadać na niej rdzy m arnego filisterskiego sceptycyzmu.

2 3 — 2 7 Października 1914

A teraz co do Tw ego wezwania. Żebym mógł pi­

sać i żebym wierzył, że od jednego artykułu mogą się przemienić dusze milionów P olaków , nie trzebaby było mnie w zywać i zachęcać ani przysyłać delegatów. Spo­

sób, w jaki działa mój umysł, wyklucza wszelki taki

(18)

w pływ, taką zachętę. Ja potrzebuję pewnego stanu du­

szy i pewnej sum y materyału umysłowego, nie wielkiej ale absolutnie prawdziwej ilości faktów.

Otóż, sądząc z tego, co T y piszesz, «jesteśmy w sta­

nie zupełnej nędzy narodowej, nie ma nikogo, co czuje, co pragnie i co chce walczyć»— a tymczasem ja znam pięćdziesiąt lat historyi polskiej, nie z książki, ale z ży­

cia i nie znam lepszej chwili nad tę, którą przeżyw am y.

Jest to chwila, na którą się czekało, której się pragnęło, a niekiedy przychodziło się do rozpaczliwego wniosku, że ona nie nadejdzie, że w ołanie: «Nie zg in ęła!» jest tylko echem umarłej idei, powtarzanem przez nałóg, po- wtarzanem przez pogrobow ców bez w iary i bez nadziei.

A teraz L e g i o n y w p o l u p o d b r o n i ą i w wa l c e ; dokoła polskiego żołnierza tw orzy się le g en d a : «die Polen schlagen sich wie Teufel!» Spraw a polska w y d o ­ byw a się z archiwów dyplom atycznych, z pod kurzu zapomnienia; na przestrzeniach podzielonych na regen- cye, pow iaty, na obszary, zwane krajem nadwiślańskim, Ostm ark i t. d. nagle zjawiła się Polska; przyznaje to Mikołaj Mikołajewicz, przyznają Prusacy, nie mówiąc o Austryi, w której m am y swobodę i która od wielu już lat istnienia Polski nie zaprzecza i z którą »ramię do ramienia« walczym y ze w spólnym wrogiem. A W y rozpaczacie? Praw da, jest w Polsce za dużo durniów , małodusznych, spodlonych przez niewolę, leniwych, nie­

zdolnych do oderwania się od swego interesu, płytkich

(19)

sceptyków — w ogóle ludzi m arnych— ale są L e g io n y —- powtarzajcie to sobie c i ą g l e ! Ta garść ludzi z Ziu- kiem na czele, to grudka radium, której prom ieniowa­

nie jest niewyczerpane, której siła jest olbrzym ia i wię­

cej w arta od wszystkich 'artykułów pisanych przez stare miotły o k rę to w e ...

(Domyślaj się, o kim mówię).

Przypomnijcie sobie, czem była Polska, kiedy D ą­

browski tw orzył pierwsze Legiony i pamiętajcie, że Ko­

ściuszko miał mniej żołnierzy pod Maciejowicami, niż ich teraz ma Ziuk. Otóż, w lat ośmnaście po Macie­

jowicach szło z Napoleonem do M oskw y sześćdziesiąt ośm tysięcy polskiego żołnierza, najświetniejszego żoł­

nierza, jakiego świat kiedy widział. Dowodzi to możli­

wości odradzania się, wiecznej żywotności, młodości sił, tkwiących w polskim narodzie! Ale tkw ią w nim i inne, trupie pierwiastki, zaraza upodlenia niewolniczego i głu­

poty, wynikającej z nieznajomości istotnego stanu Pol­

ski i rzeczywistego do Niej stosunku państw zaborczych.

I tu rzeczywiście potrzebna koniecznie doskonała prasa, rozumna, uczciwa, do ostatniej kropli polska — genialna, porywająca. Takiej, niestety, niema i takiej na poczekaniu nie stw orzym y.

Nasze Legiony dotąd nie mają pisarza, któryby ich życie i czyny opisał tak, jak zasługują, jak pow inny być opisane. Mój artykuł b y łb y kroplą w morzu — ale i tej kropli niema z czego zrobić, taka bolesna sprawa,

(20)

jak Legion W schodni— nic się o tem nie wie! Półsłówka, półfakciki, albo frazesy. «Nowa Reforma», trzeba oddać sprawiedliwość, że jak na siebie, jest bardzo żyw a i bar­

dzo uczciwa, ale proszę być m ądrym z tego, co w niej się czyta o takiej najważniejszej, takiej potw ornej spra­

wie, jak to, co się dzieje w Królestwie. Srokowski, który napisał parę dobrych artykułów , jak przychodzi ta sprawa, jest zupełnie głupi i nie zd o b y w a się na nic innego, jak na dosyć pospolite i zszargane w ym ysły na Dmowskiego. Zamiast podać fakty, daty, czyny, nazw i­

ska, ci rozpisują się o durniu, o którym trzeba zapo­

mnieć. Dmowski jest produktem , nie twórcą tych poli­

tycznych prądów.

N aród, który stracił to, co stanowi busolę narodo­

wego życia, stracił absolutną, we wszystkich duszach je­

dnako silną chęć i potrzebę niezależnego bytu, zdany jest na łaskę takich w ahań, takich błędów, na spodlenie myśli i u czu ć! Polskę od czasów Saskich już szarpią te straszne, rozkładowe siły. Po 16 Sierpnia, po zjednocze­

niu się stronnictw , po przystąpieniu społeczeństwa do Legionów, zdawało się, że mojej książki nie potrzeba kończyć, że teraz będą ją pisać Legioniści z Ziukiem na czele! Pokazało się, że to było tylko społeczeństw o polskie w Galicyi, które zachowało się bez zarzutu, a w reszcie Polski smród trupi zieje z dusz zatrutych poniżeniem i ciemnotą i że to, co w tej książce jest po­

wiedziane, jest praw dą, straszną, żyw ą praw dą, która

(21)

w » m w » w w w i3 a w m m w w m w

niestety, długo jeszcze będzie żywą. Jeszcze na długie lata ta książka będzie mówić nie o przeszłości, ale o tem, co jest codzienną treścią nieszczęsnego polskiego życia!

Przekleństwo potrójnego rozbioru, potrójnej niewoli i, co za tem idzie, trzech różnych kierunków myślenia i czu­

cia prowadzi do tej rozterki, która u nas się objawia w chwilach stanowczych, — chwilach, w których życie zmusza do w ykazu celów i środków działania, do w y ­ boru ośrodków , ku którym mamy się kierować. Ale stre­

szczam się. W 1905 w ystąpił w straszliwy sposób ten rozdział w ew nętrzny— a teraz w jeszcze straszliwszy; ci co nie chcieli walczyć, m ów ili: to moskiewska rewolu- cya, to żydow ski Bund, to m iędzynarodow y socyalizm.

D z i ś ż o ł n i e r z e p o l s c y z białymi orłami na roga­

tych czapkach idą się bić— a ci, co nie chcą się bić—

m ó w ią : to intryga Niemców, to głupota — i kupią się około najgłupszej myśli politycznej. Ale strzeżmy się łatw ego sądu — który m ó w i: zdrajcy, sprzedawczyki — nie, to są tylko ludzie bezgranicznie głupi i w yrośli bez idei niepodległości, bez idei samodzielnego życia naro­

dow ego, ciągle oczekujący łaski, przyw ykli stać ciągle w przedpokoju tej, czy innej władzy, z zapewnieniem lojalności i prośbą o wsparcie. Nie zdrajcy, ale przeklęci, słabi ludzie, nie mniej szkodliwi od rzeczywistych zdraj­

ców, ponieważ te pozory polskości nadają ich czynom pewne usprawiedliwienie i mogą głupich i słabych po­

ciągać .

(22)

W ięc walczyć z tem i tępić trzeba bez żadnych w zględów. I jeszcze jedna przyczyna, dla której mogą naw et ludzie, nie mający ani serwilizmu, ani słabości, tchórzostwa w duszach stać bezradni wobec tego, co się dzieje— potw orna dziwaczność życia zrobiła, że jesteś­

m y zmuszeni oswobadzać się przy pomocy siły, którą dotąd uważaliśmy za najbardziej wrogą. Ludzie więc nie m ogą znaleźć żadnej wskazówki, co w ybrać i pozostają w obroży, do której przyw ykli. Trzeba było dużo przejść, trzeba było przez gw ałt naruszyć cały dotychczasow y układ pojęć, żeby to, co się dzieje, uważać za oswobo­

dzenie W arszaw y np. Jedno jest pew ne i tego trzeba się bezwzględnie trzym ać, to Legiony i to, co one w naj­

dalszych swoich celach i skutkach wyrażają. Muszę kończyć. Ten list jest właściwie dowodem, że nie po­

winienem pisać, bo nie m ogę utrzymać się w granicach sobie założonych. Miałem Tobie odpowiedzieć na jedno pytanie, a rozpisałem się o sprawach, które wymagają całych rozpraw, żeby m ogły być wyjaśnione. A tak trudno utrzymać myśl na w odzy wobec zagadnień tej miary, tej doniosłości. Więc tak, prasa jest potrzebna, potrzebni są doskonali pisarze, świetni publicyści, umie­

jący ściśle, logicznie myśleć, czuć głęboko i obejmować całość spraw i zdarzeń obecnej chwili. Ale gdy b y nawet tacy znaleźli się, nie będą mogli powiedzieć wszystkiego, ponieważ wym agania polityki, warunki w ojny zmuszają do milczenia. To też milknę.

(23)

w w m m m m M 15

... tyle razy t a k s t a l e , tak samo nakłania mnie do pisania, tłómaczy potrzebę tego i stara się mnie doprowadzić do «chwycenia za pióro»

i cieszy się, że ma w tem sprzymierzeńców!

2 i Paidziernika 1914

Ta kw estya pisania nie jest wcale tak prostą jak się zdaje. Że pożyteczną, naw et konieczną, jest rozumna, uczciwa, odw ażna prasa, to jest pewnik. N iestety, takiej nie ma. Żeby w dziedzinie idei słowa — był taki czło­

wiek, jakim w dziedzinie czynu jest Ziuk, byłby to naj­

szczęśliwszy zbieg okoliczności. Jeden artykuł tu nic nie zrobi. Zresztą w liście do W as w szystko to wyłożone.

Teraz chcę tylko powiedzieć, że ponieważ w ym iatanie śmieci moskiewskich idzie dość dobrze — więc jest jaśniej.

3 0 Października 1914

Wczoraj przyszły wieści nie bardzo pom yślne — więc jest się zaczepionym za wątrobę! A wyjaśnienia tak prędko nie będzie!

1 Listopada 1914

Ale kw estya mego zdrowia to głupstw o! W ażną rzeczywiście rzeczą jest Turcya napadająca na Rosyę, cóż to za śliczny moment! W ażną rzeczą są nasze woj­

ska — Legioniści w Królestwie. Ja myślę, że Ziuk teraz

(24)

zgromadzi może kilkadziesiąt tysięcy! Co za bolesna i okropna spraw a Legionu W schodniego! Co za durnie, co za dranie Ci u góry! Na dziś dość.

2 Listopada 1914

Czytając o tych ludziach tak strasznie głupich, m y­

ślałem o tem, na co tu patrzym y, ale ciemnota tych ludów (Południowych Słowian) usprawiedliwia ich wiarę w Rosyę, ich radość z jej zwycięztw i smutek z po­

w odu klęsk. Ale u nas, którzy m am y setki lat w spół­

życia z Rosyą, podobne pojęcia dow odzą bezbrzeżnej głupoty i m arnego m ateryału psychicznego. Ani polskie pierwiastki, ani ogólno ludzkie ich istoty nie są w nie­

zgodzie z najazdem państwowej Rosyi! Niewolnicy, bez śladu buntu w duszach i głupcy, którzy nie umieją wnioskować z faktów historyi. «Pokój ich pięciu klepkom»

i niech ich m orowa zaraza wytłucze, C oby było, żeby nie ta garść ludzi, która woła: «nie pozwalam» i idzie dalej w ocean historyi z własną duszą, z własną ideą pod wła- snem imieniem. Bylibyśmy robactwem, tratowanem przez walczące ludy, któreby nawet nie miały potrzeby uświa­

damiać sobie, że pod ich nogami plącze się jakieś śmiecie.

Jutro dalej.

3 Listopada 1914

Dziś kończę. «Reforma» przyniosła tyle wiadomości o Ziuku, o Legionach, wiadomości tak dobrych, tak

(25)

rozrzewniających, że można b y zapomnieć, że są w Polsce durnie ! Niestety jednak są ! T akim i, o jakich piszesz, roi się ! Doświadczenie teraz zrobione musi n a r e s z c i e nauczyć, co trzeba robić z nowemi pokoleniami, żeby wielkie w ypadki nie załapyw ały ich w stanie takiego rozbicia, takiego poniżenia dusz! Berlińskie pismo «Die Woche», bardzo niemieckie i bardzo dworskie, nie mniej jednak redagow ane przyzwoicie, umieściło artykuł o Le­

gionach, d o s k o n a l e n a p i s a n y , ze znajomością Spra­

w y i wielkiem w spółczuciem . Co to się stało ! W tak kró­

tkim c za sie !

Niezmiernej w agi dla spraw y jest to, że ma ona swoich ludzi, swoją s ła w ę . Postać Piłsudskiego jest czy­

stą emanacyą dzisiejszych czasów . Zjawiła się na tle życia gotow a ze swymi celami i środkami czynu, ze swoją własną ideą i p o e z y ą . To jest właśnie człowiek, który b y ł k o n i e c z n y , dlatego to, co O n czyni, staje się w sposób cudow ny ! Ach Ziuk !

7 Listopada 1914

W tej chwii jest się tylko słuchem i wyczekiwa­

niem, tak zredukowane są w ypadki i wiadomości o nich.

Ciemność !

Czy nie macie jakich wiadomości o stanie Z iu k a?

(26)

10 Listopada 1914

Co będzie dalej z mojem pisaniem, czy niepisaniem

— nie wiem. Jest jeszcze jedna kw estja: Ja mogę na­

pisać t y l k o t o , c o s a m m y ś l ę i c z u j ę , a to może być w większej, lub mniejszej niezgodzie z tem, co myśli, czuje i jak formułuje «delegat» . Jeżelibyście m ogły napisać, mniej więcej chociażby, kto to miał być—

m oglibyśm y w yw nioskow ać, o co to chodzi.

To, co ja myślę, jakie ja w yprow adzam wnioski na dziś i na jutro, wypowiedziane prosto i jasno do dna, a tylko tak w arto pisać — sądząc po tem, co się drukuje, a co zamilcza w dziennikach — nie m ogłoby w tej chwili być drukow ane !

12 Listopada 1914

Nadzieja, że jednak zbudzi się t a m myśl polska

— rozwiewa się ! N awet odłożyw szy coś na pesymizm

«Szczura», jest w tem praw da . Kartka Włodzia z obo­

zu jest takim jękiem człowieka zawiedzionego, wobec tego, jak ich przyjęto w Królestwie . Niestety, życie w -potworny sposób potwierdza to, co pisałem w nie­

dokończonej książce. . . To, co się stało w Galicji 1 6 S i e r p n i a — był o jakimś cudem, na tle ogólnego rozbicia i upadku myśli polskiej, której dźwignąć nie by ły w stanie n a w e t L egiony! Tego artykuł, czy rozprawa nagle nie przerobi i nie o d ro b i. Trzeba dłu­

(27)

gie lata iść w przeciwną, niż dotąd, stronę . Ale nie trzeba rozpaczać i w ą tp ić !

15 Listopada 1914

... Jeżeli już na ten czas miałem być skazanym na niedołęstwo, żebym był przynajmniej ciężko rannym legionistą! Nie robiłbym sobie w yrzutów i nie czując winy... Ale tak, jak się myśli o tych kochanych naszych żołnierzach, o ich potrzebach, niedostatkach, walkach, ranach i zestawi się z mojem życiem, to się mam za ostatniego pasożyta i drania. Tyle na dziś .

Niech klęski W as ominą, a zw ycięstwo będzie z Ziukiem !

16 Listopada 1914

N adeszły dw a numerki «N.-Reformy», rozrzewnia­

jące, z wiadomością o I-szym pułku L eg io n ó w ! Doświad­

czenie i sposoby walki, zdobyte przez Ziuka, służą teraz pułkow nikow i Piłsudskiem u. Czytając taki opis, przypo­

mina się dawniejsze czyny, w których niesłychane ry ­ zyko, stawianie życia na jedną kartę, łączy się z zadzi­

wiającą rozwagą, pomysłowością, precyzyą wykonania, przewidywaniem i zimną krwi ą. C udow ny człowiek!

Żeby za Nim szło sto tysięcy !

Może powiesz p. Tadeuszowi, który ma z pułkiem sto­

sunki, żeby oni porobili fotografie pojedynczych żołnierzy piechoty i konnicy i całe grupy i sceny i wydali na

(28)

w n w w w w w w 20

pocztowych kartach . Tylko z natury ! Będzie to środek propagandy i popularyzacyi. Z natury i jak największe postacie — to zasada konieczna.

Chciałbym mieć adres naczelnej k o m e n d y . O by zwycięstwo było z N a sz y m i!

19 Listopada 1914

... W tej chwili dzienniki i dobre w iadom ości! M o­

skw ę biją ! O naszych tylko tyle, że n o w a kompania legionistów odjeżdża z W iednia na plac boju ! D o b rz e ! Żyją, biją się i dalej organizują się .

21 Listopada 1914

W iadomość z Berlina, jeżeli się sprawdzi, będzie dowodem, że dzisiejsze wojsko polskie jest warte dawnego!

1 .0 0 0 L e g i o n i s t ó w z a t r z y m a ł o 2 0 .0 0 0 M o ­ s k a l i !

To samo wojsko «sławne», o którem pisze Jego historyk, że «zwyciężając tysiącami dziesiątki tysięcy, nigdy nieprzyjaciela nie liczyło» .

I czy jest co potworniej głupszego nad Polaków, którzy rzucają przekleństwo i z płaskiem poczuciem swo­

jej świńskiej godności są dumni, że oni do tego nie n ależą.

A drianie !

(29)

22 Listopada 1914

...Ale zjawiła się «N. Reforma» po kilku dniach przerw y. Mieliśmy ją już za straconą, albo też przypu­

szczaliśmy, że Kraków ogarnięty ! Tym czasem nic z tego i wobec tego, co się teraz dzieje, może M oskw a odejdzie, nie m ogąc ani razu wystrzelić ! Co to za szczęśliwy czło­

wiek ten generał H indenburg ! Bije M o sk ali! . . . A j a ! A niech dyabli biorą takich nędznych ciaraparów !

Jak nasi żołnierze bronią się przeciw zimie ?

W ogniu bitw y jest oczywiście ciepło, ale w prze­

rwach, w tym kraju zniszczonym, spalonym , gdzie chle­

wika całego nie można znaleźć, gdzie się schronić ? Jak to w ytrzym a Ziuk ? Drży człowiek o Niego !

3 0 Listopada 1914

Tu pogoda niesłychana i cieplej— więc może i N a­

szym tam nie tak ciężko dokucza zimno w ich krw a­

w ych trudach ! Na wszystko się patrzy przez treść spraw polskich i te potw orne w ypadki zdają się dziać w świecie, z którym nie odczuwa się w spólności. M y, oprócz «N. Reformy», którą witamy jak anioła, przy­

noszącego wieści z ojczyzny, czytam y trzy i więcej dzienników niemieckich, szukając w i a d o m o ś c i z P o l ­ s k i . Wszędzie mianowanie Ziuka brygadjerem jest po­

dane . Rozumiecie, że to tak obchodzi nas, bo to zna­

(30)

czy, że Legiony i ich Naczelnik spełniają dobrze swoje p o słan n ictw o .

4 Grudnia 1914

Mnie się jednak zdaje, że jesteście nadmiernie p o ­ ruszone i odczuwacie w sposób zbyt drażliwy wszystko, co się dzieje . Lepsze to, niż letnia w oda i zdechłość duszy, ale żeby ocenić bliższe, czy dalsze zdarzenia, trzeba pew nego spokoju m yśli.

Ja mam więcej radości w tych czasach, ponieważ to, o czem T y piszesz ze zdumieniem, rozpaczą, bólem, jako o czemś nowem, o tym stanie narodu, to jest w ła­

śnie to stare, to, o czem się wiedziało, przeciwko czemu ja pisałem i nie napisałem książki, z czem walczyłem, lub pod ciężarem czego upadałem . Nowem jest 16 Sierp­

nia, są Legiony, Ziuk, nowem, niespodziewanem i ra- d o sn em . Ludzie nędzni, upadli z w y gniłem sumieniem polskiem byli— nowem i szczęśliwem jest to odrodzenie, mało Ich — a l e s ą . A zdawało się, że Ich nie będzie n ig d y . Więc cieszcie się Nimi !

5 Grudnia 1914

Każdy znak życia, istnienia, czynu Legionów w ita­

ny jest z najgłębszem w zruszeniem ...

(31)

M M M w m w w w 23

8 Grudnia 1914

Biedny Sieroszew ski. Pamiętałem o Jego artrety- zmie i ciągle myślałem, jak O n biedak w ytrzym uje ży­

cie żołnierskie. O d kilku dni niema wieści o Legio­

nach— więc jest p u sto .

Trzymajcie się do ostatka i «smutku na serce nie popuszczajcież jak mawiał Sablik (Sabała

) .

9 Grudnia 1914

... Pom yśleć tylko, coby było, żeby nie było Legionów !

Żadnego światła, więc się chw ytajm y tej jasności, jaką O ne nam dają i nie nurzajmy się w mrokach !

Niech będzie zw ycięstw o z nami, z naszymi bo­

skimi żołnierzam i!

11 Grudnia 1914

Jakie dobre jesteście, że przysłałyście te gazetki (wydawane iv Królestwie przez Polską Organizacje^ N a ­ rodową) . I j a k d o b r z e i m ą d r z e pisane ! Żeby ci lotnicy, zamiast rzucać bom by na biednych żydków w Warszawie, rzucali miliony takich gazet, odezw, ści­

słych wiadomości o czynach Legionów, daleko większe i skuteczniejsze byłoby ich działanie !

(32)

24 U W

O tych fotografiach (legionistycznych) piszę nie dla siebie, tylko dla p ro p a g a n d y ! Trzeba zrobić kartki po­

cztowe . Tylko niech figury będą duże, dobrze dobra­

ne i ustawione malowniczo tak, żeby można było do ­ brze i jasno w idzieć. Fotografie d o w ó d có w : Durski, Piłsudski i in n i. Słowem zbliżyć Legiony i dać w y o ­ braźni żyw y ich obraz.

Przecie tylko Nimi człowiek żyje !

15 Grudnia 1914

... Zresztą trzeba przyznać, że w tych czasach sens stał się czemś bardzo rządkiem i wiele najprostszych spraw rozwiązuje się w sposób p o tw o rn y ! Cała naw et «tra- gedja» polska jest w swojej istocie daleko prostsza niż to, co z niej ro b ią . Nieszczęściem jest, że życiu naro­

dowem u nie przyświeca jedno wielkie słońce, tylko, że m nóstw o błędnych ogni— albo sm rodliwych łojówek sta­

je się drogowskazem . I jedne jedyne— Legiony ! Ja m y­

ślę, że B rygadjer też i nad Wami (nad Tatrami) czu w a.

Dalszych wiadomości czekamy niecierpliw ie.

18 Grudnia 1914

Domyślacie się, jak się cieszymy razem z Wami Włodziem ! O by zwycięstwo było z Nimi, kule ich się nie imały i żeby jak najprędzej było Ich s t o t y s i ę c y n a j m n i e j !

(33)

Co do drukowania w yryw ków z kartek i listów do Ciebie, to jest tak: ja z mojemi pojęciami i uczuciami nie ukryw am się i pryw atnie, czy publicznie jestem taki sam i to, co piszę do Ciebie, powiedziałbym na rynku w Krakowie ! Ale o d r u k o w a n i u n i e m y ś l a ł e m .

Ja, co praw da, wogóle o drukow aniu nie myślę, ponieważ pisząc, nie czuję za kołnierzem czytelnika i nie mam przeświadczenia o ważności tego, co c z y n ię . Fakt w ydrukow ania bez mojej wiedzy uznałbym , nie robiąc nikomu o to sceny, jeżeli to ma j a k i e k o l w i e k z n a ­ c z e n i e p o l s k i e ?

Więc ani zabraniam, a n i p o z w a l a m ! Róbcie, jak chcecie, tylko żeby n i k t nie dopisywał jakiejś reklamy dla autora, tekst był absolutnie wiernie oddany, a ko­

rekta bez z arzu tu .

Sądzę, że sprawa jest tem w y jaśn io n a.

19 Grudnia 1914

W iadomości są coraz lepsze i wiara, że nietylko le­

genda Legionów powstanie z tej burzy, ale że Ich czyn w yrąbie też «przeziór» w murze niewoli, wiara w to w z r a s t a ! Dobrze!

C o do kartek — jeszcze powtarzam zastrzeżenie: ja a n i p o z w a l a m , ani zabraniam. A dalej już się w to nic nie mieszam!

(34)

'26 « w w w w « «

21 Grudnia 1914

Jeżeli już rnacie wiadomości o Limanowej, to m a­

cie radość i macie, zdaje się, pewność, że M oskwa o Was nie zaczepi.

Musiało Ich tam być więcej, niż pierw szy pułk, je­

żeli tak widać Ich czyny na tle ogromnej i straszliwej bitw y ! Więc jest dobrze, ale pow inno być jeszcze le­

piej ! Naszych pow inno być najmniej sto tysięcy, a M o­

skala ani jednego na ziemiach polskich ! O by tak da­

lej szło !

22 Grudnia 1914

Czekam y niecierpliwie z niepokojem i nadzieją ści­

ślejszych i szczegółowych wiadości o Limanowej, o N a- s z y c h , o Ich udziale w tej wielkiej b itw ie ! Czy w y ­ szli cało— czy wielkie straty w Ich szeregach! Wielkie w y ­ padki tak zaćmiewają życie codzienne, że się mało o niem wie i p am ięta. Takie Święta zatarły się w myśli, nawet jako pamiątka zwyczajowa. A jak się pomyśli, jaką gw ia­

zdkę mają mil jony ludności w Polsce—to się nie może d o ­ brodusznie myśleć o opłatku i żeby nie Legiony— to nad Polską ciężyłaby nieprzejrzana noc ro zp aczy ... Ale O ne są, żyją i w alczą! O ile macie o Nich wiadomości, piszcie !

Niech będzie z Nami zwycięstwo !

Przyjaciołom, życzliwym i każdemu człowiekowi w imię Polski myślącemu— pozdrow ienie.

(35)

23 Grudnia 1914

Nie masz pojęcia, jaką radość nam uczyniłaś, opisu­

jąc pobyt W łodzia . Na tle tych w ypadków straszliwych, w których O n żyje, ta chwila ciszy pod W aszym da­

chem — a jednocześnie absolutne współczucie dla idei, dla Jego czynu, dla człowieka i symbolu, który w nim tkwi— co to za radość dla takiego żołnierza i co za ra­

dość dla W as ! Nie zawidzimy W am , ale zazdrościmy, żeście to przeżyły, żeście m ogły mieć to rzeczywiste szczęście i takie właśnie, które bezpośrednio pow stało z tego, co tkwi w dzisiejszej c h w ili. To zjawienie się Jego w yw ołało żywe, niezatarte wspom nienie takich zja- wiań się pow stańców w roku 63— takiego cichego pu­

kania w okno . O b y Ich los był inny, niż tam tych .

2 4 Grudnia 1914

... Ludzie, którzy poszli zabijać i którzy swoje głow y nadstawiają codzień pod szrapnele— muszą i mają praw o odpoczynku zupełnego, muszą w oderw a­

niu od swojej krwawej i szczytnej roboty dać odprosto- wać się nerwom .

Zatem Ś w ię ta . . . W obec tego, co się dziś prze­

żywa, ich zwyczajowa strona tak się zatraca, że myśl musi natężać się, żeby odnaleźć tę treść, która w nich tkwiła . O płatek i śleżyki — wszystko przesłania radość i troska, idąca tam z p o b o jo w isk .

(36)

Poczciwa myśl papieża, ale jakiż tu dowód słabości, omdlenia katolicyzmu i papiestwa . Nie ma już O no wielkich myśli, nie czuje mocy nakazania pokoju — nie czuje swego posłannictwa, prosi o jeden dzień, a i tego dnia, zdaje się, nikt nie zechce podarować . Nie — już z tej strony nie przyjdzie odrodzenie ludzkości— nie ka­

tolicyzm «odnowi postać ziemi» .

2 5 Grudnia 1914

I m y «przez Legionistego» nie jesteśm y! Przyje­

chał tu Sokolnicki z W iednia— więc wzajemne «w ypa- praszanie się» z wiadomości, wrażeń i myśli. Jak w każdym w ypadku jest człowiek, rzecz lub zbiór ludzi i rzeczy i świat zewnętrzny, zjawiska i siły— warunki, w których się istnieje, Legiony i w ypadki, albo warunki ich istnie­

nia . Te ostatnie są nieraz potw ornie ciężkie, wrogie i sm u tn e , ale O n i s ą c u d o w n i , s ą j a s n o ś c i ą j e d y n ą , j a k a d z i ś P o l s c e p r z y ś w i e c a !

Niech będzie zwycięstwo, a będzie szczęście!

2 7 Grudnia 1914

A u nas jest tak: na gwiazdkę mieliśmy Legionistę Sokolnickiego, który umyślnie tu do mnie przyjechał!

Rozumiecie, że mieliśmy wzruszającą radość, nie mówiąc już o tem, jaki pożytek dla myśli z takiego bezpośre­

dniego czerpania wiadomości u ź ró d ła . Dawaliśmy M u

(37)

w ygadać się i żyłowaliśmy, ile się dało, starając się wszystko poznać i w y ro zu m ieć. Każdy dzień, każda chwila obecnych w ypadków dowodzi, że cała energja czynu, myśli i uczuć pow inna być skupiona na sprawie Legionów !

Z tymi, co tego nie pojmują, nie w arto się spierać

— szkoda czasu; jeżeli to są już ludzie, którzy z d r u ­ g i e j s t r o n y l i n y dali się ująć do czynu, tak samo nie warto przetrzepyw ać ich sumienia— niech ich djabli wezmą ! Ale trzeba w szystko, co człowiek może, zro­

bić, o d o n u c z e k d o b o h a t e r s k i c h c z y n ó w — dla istnienia i wzmagania się siły i wielkości L e g io n ó w !

«O to dziś dzień krw i i chwały

«O by dniem sw obody b y ł ! »

1 Stycznia 1915

A tu i «N ow y rok» p rzy szed ł. «Nowy» ! — Nowa kartka w kalendarzu — jakaś tam kreska astronomiczna zmieniona— ale ludzie dalej się m ordują i jak jakieś po­

tw orne, krw aw e krety ryją ziemię i zasypują dziury tru ­ pami .

I g d y b y nad tym krw aw ym światem unosiły się tylko hasła i cele wielko-mocarstwowe, życie byłoby ciemne i plugawe. N arody uciśnione mają ten przywilej, że idą na rzeź, nie tylko dla swego interesu — ale i w imię sprawiedliwości, z ich krw aw ych czynów m ogą powstać

(38)

w w s w w 30 mmmmsswzMwtmsmuw

lepsze ludzkie sto su n k i. D awne i dzisiejsze Legiony szły w imię spraw iedliw ości. O b y zwyciężyły !

2 Stycznia 1915

W Lovranie nie dzieje się nic, ale są ludzie przed­

siębiorczy i optymiści, których energji nie paraliżują w y ­ padki wojenne . Tacy jacyś optymiści budują wielki ho­

tel obok «Centralu», na lewo od nas, wznieśli już m ury i zakryli cały widok na zatokę, Fium e i góry . Ma się wrażenie, że się oślepło na jedno oko . Człowiek się dziwi tej ochocie . Ale, żeby w XVI wieku czekano końca w ojny, toby nic nie zbudowano, nie wyrzeźbiono i nie namalowano .

8 Stycznia 1915

Bieżących wieści niema żadnych, tylko, choć tro­

chę spóźnione, ale dobre wiadomości o Legionach w «Re- formie » . Więc radość ! W twojej dawnej kartce są echa tych opinji nieustalonych o wartości Legionów . Polem i­

zujesz z tem, co zdała do Was przychodziło i martwiło i b o la ło . I dziś zapewne jest jeszcze dosyć podobnych indyw iduów «oskoruzłych» . Ale historja Polski prze­

waliła się po za próg, który ją dzielił od rzeczywistego polskiego życia i cokolwiek się stanie, nic już nas w ten próg nie w e p ch n ie . Będziemy w a lc z y ć ! W tej chwili

(39)

chodzi tylko o siłę, o ilość żo łn ierza. Ducha już mamy, mamy wolę walki— m am y Piłsudskiego i Legiony !

10 Stycznia 1915

Wczoraj poznaliśmy Legionistę, pana Boguszewskie­

go (z L itw y) . Człowiek nadzwyczajnie sy m p aty czn y . Rozumiecie, c z e m jest spotkanie tutaj jednego z Nich!

Jak m y I c h przyjmujemy, w itam y, słucham y i żyłu­

jemy pytaniami— a zawsze za mało !

O ile w szystko, co się dowiaduję o Legionach, jest radością, o tyle każde wnikanie szczegółowsze w życie polskiego społeczeństwa, ujawnia coraz dobitniej ten straszny rozkład, do którego doprowadziła potrójność istnienia, potrójność celów i dróg do nich wiodących.

Niekiedy te drogi idą tak blizko podłości, że ludzie sła- boduszni i słaboum ysłowi nie wiedzą sami, kiedy ugrzęź­

li w błocie, kiedy zaczęli służyć w rogom pod pozorami np. ludzkości i miłosierdzia.

Cała ta dobroczynna robota Polaków z Rosji jest taką straszną om yłką, pułapką na dusze słabe, na ludzi, zdław ionych nędzą i nieszczęściami osobistemi— albo też narzędziem dla wszelkiej kanalji, która prowadzi trzy- polową gospodarkę na trzech zaborach, robiąc in te re sa . Na tle tego rozkładu, tego sparszywienia, tego przesią­

knięcia zgnilizną, radością jest wrócić do Legionów— do tej idei i do tej formy czynu jedynej, której treść jest

(40)

czystą, cudną i a b s o l u t n i e p o l s k ą . Ale trzeba sto tysięcy i do ostatka nie pow inna się ich liczba zm niejszać!

Znow u pytasz o te w ypiski— a ja już pisałem, że się w to nie mieszam-— róbcie, co chcecie i jak chcecie i lepiej mnie nie p y ta jc ie ! Ja pisałem do Ciebie, a je­

żeli jeszcze się ktoś tem interesuje, a T y chcesz mu dać przeczytać, to Twoja wola .

Jak zobaczysz Sieroszewskiego, to go najserdeczniej odemnie pozdrów . Jaka w Nim jest trw a ło ść ! — Od pierwszego w ygnania i dotąd człowiek ten sam !

13 Stycznia 1915

Ja m i m o w o l i stałem się autorem dzięki W a m . W idać jednak, że niema nadmiaru sił pisarskich, jeżeli t e u r y w k i mogą się p rz y d a ć . Niekze ! Niekze !

W tych dniach przyszedł mi na myśl S a b lik . Co O n b y miał za radość w tych czasach mątu ! Historja Brygadiera przecie to parafraza historji Jan o sik a.

Jak b y to Sabała opowiadał — jakieby O n w ydo­

był z tego cudowne rzeczy, jaką legendę ugruntow ał w śród lu d u .

Szkoda wielu ludzi, szkoda, że nie przeżyją już tych czasów, w których tyle klęsk, tyle nieszczęść zwa­

liło się na Polskę — a jednocześnie przyszło cudowne o d ro d zen ie! O by było szczęśliwie wszędzie na polach bitew i w chałupach !

(41)

m w m w m m 33 w m w m w w m

15 Stycznia 1915

... Za kartki od Ziuka i Sieroszewskiego wielka wdzięczność.

Sieroszewski jest rozrzewniający tą trwałością za­

sad, niezmiennością drogi, po której idzie, drogi, która nigdy w ygodną nie b y ł a . . . A teraz bez zastrzeżeń po­

szedł i oddał się spraw ie, nie pytając, co i jak będzie i jak to się ludziom w ydaje ? Kochany czło w iek !

Ach ! O Brygadierze to w szystko, co O n teraz czy­

ni, ujawnia to , co w mrokach spisku, w ciasnocie życia, które musiało się kryć i więzić, ujawnić się nie m ogło.

I dzisiaj O n nie jest sw obodny. O n z nadzwyczajnem po­

czuciem obywatelskiem poddał się konieczności i— dla spra­

w y — ujął swój czyn w ram y, które konieczność narzuciła.

Kompromisy, które pozawierał, są ofiarą oddaną Pol­

sce— a ofiara, jaką uczynił ze swego naczelnego stano­

wiska, jest tem bohaterstwem, którego po nim można było się sp o dziew ać.

18 Stycznia 1915

Odbijają się i tutaj echa sądów o L egionach. Z je­

dnej strony bezw zględny entuzjazm, z drugiej strony pe­

wien krytycyzm i sceptycyzm. W ynika to stąd, że obok pojęcia zbiorowego: L e g i o n y i ich żołnierskiego czy­

nu— walki o Polskę, s ą L e g i o n i ś c i , są ludzie ze swe- mi słabościami, namiętnościami i ambicjami, brakami w y ­ chowania, niedomaganiami etycznemi— w ogóle ludzie ży­

(42)

wi, których dyscyplina wojskowa, ani wielkość i powaga idei nie zdołały ująć i podporządkować pod świętość obo­

wiązku polskiego żołnierza ! Kto więc gruntuje swoje są­

dy o Legionach n a j e d n o s t k a c h , składających ich szeregi, ten może być niekiedy z m u s z o n y m d o w y ­ d a n i a s ą d u u j e m n e g o , nie będąc wcale przeciwni­

kiem idei Legionów, nie będąc niechętnym ; przeciwnie bardzo wysokie poczucie i pojęcie obow iązków i celów Legionów może prowadzić do stawiania im wym agań ponad zw ykłą miarę ludzkiego życia i sądzenia tą miarą tego, na co ludzie zdobyć się m ogą, sądzenia ujemnego, które jednak nie rzuca cienia n a t y c h , co je formułują

— nie poniża ich.

Trzeba jednak odrazu, kategorycznie powiedzieć, że może być i jest często bardzo szkodliwem, o ile jest lek- komyślnem, a niekiedy bezmyślnem, oddaw anie się sce­

ptycyzm owi, wynikającem u ze złego usposobienia (a cza­

sami złego traw ien ia!) i zasługuje na po tęp ien ie.

Takie dzieło, jak Legiony, staje się tylko w ogniu zapału, w poryw ie w iary w siebie, w praw dę swoich przekonań, w bezwzględną w artość celów i środków , takie dzieło jest poryw em do czynu, w którym nie ma wahań, zastanawiań s ię , ro zw ażań .

Iść n a p r z ó d — z w y c i ę ż a ć l u b g in ą ć — to całe przy­

kazanie— cała fo rm u ła ! I wszystko, co narusza całość duszy, co zatruwa zwątpieniem atmosferę zapału— w szy­

stko jest szkodliwe i pow inno być tłumione. D obry wódz

(43)

w w w s m w m w w 35

nie ogłasza w czasie bitw y jakichś niepom yślnych wieści -—on wie, że one zabiłyby d u c h a żołnierzy, to jest n a j w i ę k s z ą s i ł ę , jaką ma wojsko ! Zatem niech mil­

czą siewcy p ł y t k i c h sceptycyzm ów i ł a t w y c h krytyki Niech nasi zw y ciężają!

21 Stycznia 1915

Zima się do nas zbliżyła — dziś śnieg na ogrodzie był, więc sietniaki pow inny leżeć. Ja, przyznam się, chę­

tnie leżę. Bo choćbym wstał, cóż z tego ? Pod komendę Brygadiera i tak nie pójdę, więc czy w łóżku, czy na fotelu, dla O jczyzny ten sam pożytek— czyli ż a d e n ...

2 3 Stycznia 1915

Wczoraj mieliśmy przemiłego gościa. Może 17 letni Legionista, ordynans kapitana Rylskiego, z którym przy­

jechał do Abbazii —kapitan chory. Chłopaczek przyniósł list od Brygadiera.

Rozrzewnia mnie jego p am ięć...

2 6 Stycznia 1915

Co do ks. Lutosławskiego, (artykuł przedrukowany z pism warszawskich), to jest niesłychanie szelmowska per- fidja. Potępić tych, którzy prowadzą do walki i sami walczą, a jednocześnie apoteozować tych, którzy walczą, uwiedzeni przez tam tych 1 Sponiewierać Piłsudskiego, a w y ­ nieść jego żołnierzy !

(44)

36

w m w w w w n

Ale złapał się we własne wnyki. Zapomniał, że Le­

giony tw orzył Kraków— 1.000.000 koron— Lwów pół­

tora miliona, że wszyscy najlepsi ludzie stoją przy tej sprawie, że naw et biskup Sapieha dał im kapelanów 1

2 9 Stycznia 1915

... 170 żołnierzy (w tem dw óch oficerów) złożyło na Legiony 253 koron i coś tam halerzy. Jakie to wzruszające! To znaczy, że Legiony m iałyby 1 7 0 żoł­

nierzy więcej, żeby można było ich przenieść. Wieści od Naszych żadnych, ale komisarze już pojechali.

5 Lutego 1915

W ypadki wloką się bez żadnych stanowczych roz­

strzygnięć. Ale wiosna lada dzień przyśpieszy tętno historyi i przyjdzie do wielkich zdarzeń. O b y było zw y­

cięstwo ! O b y M oskwę zmieciono z powierzchni P o lsk i!

11 Lutego 1915

... Ale to sietniectwo «w ytrąca pióro z ręki», pióro, które miało wielką ochotę do c z y n u ...

14 Lutego 1915

Ja jestem jeszcze w mocy choroby. «Psia kość za- tracona». Osłabiła mnie i zmarnowała dobre zamiary (pisania)...Bądźmy cierpliwi — odmieni się !

(45)

w w w s j w w w w s w 37

Zawczoraj by ł ordynans kap. Rylskiego. Co to za prawość przekonania, dobra wiara i pow aga w tem, co on m ó w i! Przemiły człow iek!

16 Lutego 1915

Dzisiejsza «Reforma» przyniosła tyle wiadomości blizkich. Legiony w Królestwie są wzruszające. To bardzo ważna i pom yślna chwila.

25 Lutego 1915

... Jak musiał być rad Brygadier, kiedy siedmdziesięciu Legionistom od razu uroczyście przypięto medale waleczności. Rozumiecie, że i m y się cieszy m y !

2 Marca 1915

. ... Oczywiście jest trochę braków , ale to są rzeczy tak marne w obec ogrom u w ypadków . Braknie

«chleba naszego powszedniego», tej najprostszej, najpo­

trzebniejszej i najlepszej rz e cz y ... Zw ykle mówi s ię : A ni kaw ałka c h leb a! dla wyrażenia już niedostatku, teraz można mieć wszystkiego w bród, a nie mieć okru­

szyny chleba.

9 Marca 1915

Nie napiszę długo, bośm y mieli drogich bardzo i miłych gości— porucznika Aleksandrowicza i podoficera Krochmala 1 Co to za uciecha każde zetknięcie się z N im i!

Podoficer jeździł teraz do Kęt, b y ł u Brygadiera. M ó ­

(46)

wił też, że «wyjątki» są bardzo czytane przez Legioni­

stów, którzy się cieszą, że znalazł się «jeden», co tak 0 Nich napisał!

U Marca 1915

... Bardziej niż kiedy chcę i potrzebuję pisać — i jak tylko trochę się skrzepię, coś z tego b ęd zie...

16 Marca 1915

Dziś otrzymaliśmy świetne szkice Kossaka — «Pol- skie Legiony». Co to za pyszny talent i tem peram ent!___

19 Marca 1915

Dziś imieniny Brygadiera — życzę M u zwycięstwa 1 100.000 żołnierzy!

23 Marca 1915

W takich czasach w sposób szczególny m a się na­

piętą uwagę, słuch, zmysł oczekiwania — czeka się, na­

słuchuje, dom yśla się — całymi dniami i przy każdem zbudzeniu w n o c y ... Ludzi, o ile w idujem y, to są z kategorji najmilszej— Legioniści! ... List przerwała wczoraj wieść o upadku Przemyśla. Ciężka to klęska, ale nie traćmy ducha! Jest to , bądź co bądź, tylko epizod w walce, której rozstrzygnięcie d alek ie. Epizod, który

(47)

może być pow etow any. Ani siły wojsk, ani siły państwa nie są w yczerpane.

Zobaczym y, kto będzie się śmiał o statn i! ...

Niech upragnione przez nas wszystkich zwycięstwo p rzy jd zie!

27 Marca 1915

... Wczoraj pisałem do naszych kochanych żołnierzy: Tadeusza i W łodzia. Tadeusz poszedł do Włodzia w odwiedziny do o k o p u , leżącego o parę wiorst od jego stanow iska. Bardzo chwali W łodzia apartament w ziemi i przyjęcie: chleb kom iśny i cukier w kostkach. Na kartce podpisali s ię : Tadeusz, Włodzio i jeszcze trzech Beliniaków. Te kartki pisane z linji ognia są rozrzewniające.

28 Marca 1915

Zaczyna się now y okres w alki, którego przebieg jest tak niesłychanej wagi dla naszych losów . Nasi chłopcy podobno już są w marszu na p ó łn o c . Tak tego pragnęli. W yobrażam, co za radość jest w szeregach.

O by zwycięstwo szło z N im i, a dobra siła ochraniała Ich kochane głow y. . . .

Tu pomału wsącza się wiosna sz a ra , cich a, jeszcze chłodna, bądź co bądź czuć ją . Ja też się lepiej mam.

Kilka dni bez g o rączk i, więc siły i energja w zm ożone. . .

(48)

w w n m m w w 40

i 9 Marca 1915

« W i a d o m o ś c i P o l s k i e » w ydane w P iotrkow ie!

Tak pełne polskiej^treści . . . .

30 Marca 1915

Potw orna jest ta niemożność wypowiedzenia się.

Tak potrzebuję porozumieć się z sekretarzem Naczelnego Komitetu Narodow ego — Sokolnickim . Ale có ż, ani ja nie mogę M u postawić tych p y ta ń , które potrzebują odpow iedzi, ani O n nie może mi na nie odpow iedzieć. . . Słowem jesteśmy jak z zaknebłowanemi g ę b a m i! Niech djabli to wezmą! Tu ciągle pluta i chłodno i sietnia- cysko nie ma ani ochoty, ani możności w stania. Leżę w ięc, czytam dzienniki, czynię z nich w y c i n k i...

1 Kwietnia 1915

Przyszła c h w ila , w której stosunki polskie układają się t a k , że występuje m nóstwo w ątpliw ości, na roztrzą­

sanie których dzisiejsze warunki porozumiewania się z odległości — nie pozwalają.

Ale te wątpliwości nie dotyczą ani id e i, ani czynu Legionów — ńa tym punkcie jestem niew zruszony.

3 Kwietnia 1915

A myśl idzie za N a sz y m i... Gdzieś, zamiast czer­

w onych jajek, nasypią Im w strzeleckie row y odłamki

(49)

szrapneli moskiewskie harrnaty. O by ocaleli! I niech będzie zw ycięstw o, zwycięstwo i zwycięstwo ! . . .

5 Kwietnia 1915

Nie trzeba tracić wesołości i odporności ducha.

Ludzie powinni kochać ideę i czyn i w samym czynie czuć szczęście życia. Redukować życie do osiągnięcia celu konkretnego jest to odbierać mu jego treść naj­

istotniejszą. Legiony są istotą polskiego życia i jaki­

kolwiek będzie skutek ich czynu dalszy, ostateczny, samo życie takie, jak ich , jest najdoskonalszem życiem polskiem.

Jest tą «górną» ch w ilą, o której marzył Mickiewicz.

11 Kwietnia 1915

... W tej sferze nam najbliższej, w sferze L egio n ów , dzieje się d o b rz e . Niema ani osłabienia e n erg ji, ani upadku d u c h a , ani upadku chęci do walki i do powiększania szeregów . Idą oni dalej drogą raz w ytkniętą — wierni hasłom i celom , które są Ich dro­

gow skazam i. Zajdą też wkrótce pew ne zm iany w Ich rozmieszczeniu —■ zmiany bardzo pożądane! Pisał Pan Boguszewski — p y ta , czy nie skończyłem zaczętej ro­

boty i ż ą d a , żebym koniecznie pisał i d ru k o w a ł! A nie w ie, że ja teraz tak spłowiałem...

(50)

13 Kwietnia 1915

... Żebym m ó g ł, to bym bez wahania p isa ł.

Ale choroba mnie zjadła w stopniu w iększym , niż się spodziewasz. A nadew szystko to trwanie małych pod­

niesień tem peratur, ale połączonych z osłabieniem , prze­

szkadza w skupieniu energji myślenia i działania.

W początkach stycznia zacząłem pisać rzecz, jak mi się zdaje dobrą, bo słuszną, ale choroba «psia kość zatracona^ «wytrąciła mi pióro z r ę k i » ...

2 3 Kwietnia 1915

Zawczoraj — wczoraj pisałem do Z iuka. Nie mia­

łem sposobności, ani możności mówienia z Nim dłużej i otwarciej od czasu, jak był tu u nas w Lovranie, a od tego czasu tyle się wielkich spraw stało, tyle zostało spraw rozwiązanych, a tyle zostało zawiązanych, że skwapliwie skorzystałem «z okazji» napisania do N ie g o . Radością jest Jego fotografia roboty Langiera.

2 7 Kwietnia 1915

Naszym tam w polu też może słońce przyświeca

—- oby przyświecało zwycięstwu ! Jest jeszcze jedno dobre następstw o tego, że O ni są, walczą, że imię Polski wojującej, hardej, gruntuje się w ludzkiej pa­

mięci .

(51)

Czytałyście oczywiście piękną i z głębokiem uczu­

ciem napisaną odezwę Sienkiewicza. Nic też dobitniej nie świadczy o nędzy i upadku Polski, jak to, że O na z taką odezwą się zwraca do tej plugawej ludzkości, której jedna część w yrzyna się w potw ornych krwa­

w ych morderstwach, a druga, neutralna zarabia na tych zbrodniach miliardy, dostarczając broni, szrapneli, bomb, dynamitu, melinitu i t. d.

A wród tego, stoi to widmo Polski żebraczki, bio­

rącej jałmużnę z krw aw ych rąk m orderców .

Co za szczęście, że na rozstajach historji stoi też to zjawisko mężnych i hardych żołnierzy wolności, k tó ­ rzy i dziś walczą «za naszą i Waszą w o ln o ść» . W al­

czą tylko za ideę powszechnej sprawiedliwości.

28 Kwietnia 1915

O baw iam się, że moja wczorajsza kartka, w skutek złego ujęcia myśli w słow a, robi wrażenie sprzeczności, nielogiczności. Sobacząc ludzkości za jej krw aw e zbro­

dnie, jednocześnie mówię z uwielbieniem o Legionach, które też nie poszły gładzić Moskali po główce i nie rzucają im cukierków, tylko dobrze wymierzone, niosące śmierć i kalectwo, pociski.

O tóż każda wojna, po za swym i celami, jest zbro­

dnią, morderstwem równie złem wobec ety k i. Ale wobec życia, cele, dla których dana wojna się prow a­

dzi, nadają jej różną wartość moralną i różne spro-

(52)

m m w w w w w 44 w w w w w w

wadzają skutki dla ludzkości. Chęć zdobyczy, zabór, zawiść, mściwa chęć poniżenia innego narodu, m order­

czy instynkt, który w poczuciu swej siły rzuca się na przypuszczalnie słabszy naród, to są te podłe pobudki wojny, które w skutkach zostawiają niewolę, zemstę, żądzę odwetu, nienawiść i upodlenie.

Z tem w yszła na wojnę Rosja i przeciw niej staje Polska w imię sprawiedliwości, w obronie sw obody i godności człow ieczeństw a. Dlatego o naszych żołnie­

rzach myśli się i mówi się z zachwytem, a o ludzkości, nurzającej się w e krw i i kupczącej życiem ludzkiem , z pogardą lub przekleństw em . W tem rojowisku mi­

lionów mordujących się, łatw o odnaleźć państwa, które mają, usprawiedliwiające ich walki, moralne p o w o d y .

Tyle wyjaśnienia pozornej sprzeczności wczorajszej k a rtk i.

1 Maja 1915

Wieści z nikąd . Tylko kartki poczciwego Włodzia rozrzewniające . Fotografia całego Jego plutonu z pod­

pisami wszystkich żołnierzy . Rozumiecie, z jakim wraże­

niem się na to patrzy !

3 Maja 1915

Trzeci M a ja . Czemu napraw dę w tym dniu nie stało się to, co dziś ludzie wyobrażają, co chcą, bądź co bądź, w tem w idzieć, nie mogąc się pogodzić z my-

(53)

m m m m w w 43

ślą, żeby Polska upadła bez wielkiego czynu odkupie­

nia i sprawiedliwości społecznej. Jabym chciał, żeby do godności narodow ego święta podniesiono rocznicę manifestu Połanieckiego, który chciał spełnić, niestety zapóźno, to , co pow inno było być dokonane przez konstytucję 3-go M aja. Tradycję tego aktu powinno się obchodzić uroczyście i treść rozpowszechniać naj­

usilniej .

Lud, i nie tylko lud, tak mało wie o t e m! Ale treść te g o , co ludzie czczą w konstytucji, jest godną czci!

5 Maja 1915

Trzeba zdrowieć ! Zobaczym y i usłyszym y jeszcze wiele rzeczy d o b ry c h ! Trzeba w ytrw ać i mieć s i ł y ! Wczoraj przyszły n a d z w y c z a j d o b r e wiadomości i Lovrana ustroiła się chorągw iam i. O naszych w tej chwili głucho— to znaczy, że coś czynią.

Pomimo niepokoju — trzeba się cieszyć, bo to Ich przeznaczenie, cel i radość c z y n u !

7 Maja 1915

Zapewne tak jak m y żyjecie pod wrażeniem zw y­

cięstwa i pochodu na Żmudź. Uważamy to za świe­

tn y m a n e w r! «Kraj lat dziecinnych» ogarnęła zatem pożoga w o je n n a ! Te nazw y, z któremi się zżyło od dzieciństwa, których brzmienie związane jest z tak po-

(54)

godnemi wspomnieniami — nie w szystkie, co praw da, bo w tych wspom nieniach jest i szubienica na górze pod Szawlami (w 63 roku), ale teraz staje to wszystko w świetle straszliwych i wielkich w ypadków . . .

Żeby O ni tam przynajmniej w tych w ypadkach w i­

dzieli tę samą treść, co my, żeby mogli się cieszyć i po nad osobistą klęską widzieć sprawę w ie lk ą !

S Maja, 1915

Zw ycięstwo i świetne, niesłychanej doniosłości, które dalej się rozwija i szerzy klęskę w moskiewskich masach ! W yobrażam y sobie, jak nasi muszą żałować, że Ich tam nie b y ł o ! Ale roboty jest jeszcze dość ! Jabym wolał Ich zwycięstwa w w arunkach, w których b y ta garść nie ginęła w potw ornych masach walczą­

cych w ojsk.

W ięc niech idzie dalej zwycięstwo aż do zupełnego zgniecenia M oskw y !

11 Maja 1915

... Dziś uprzytomniłem sobie, że m y na własne oczy oglądaliśmy Szwoleżerów z pułku, który

zdobył Som osierrę: Pan Rymgajło z Bohdaniszek; żoł­

nierzy z 31 roku z pod G rochow a: porucznik Obu- chow ski; setki pow stańców z 63 roku, a teraz jeszcze

Cytaty

Powiązane dokumenty

We wspomnieniach swych wychowanków i pracowników na zawsze zostawiasz obraz pełnej energii, ciągle gdzieś pędzącej, pani dyrektor, która jednak zawsze znajdowała czas,

Oblicz, na ile sposobów można zapisać w jednym rzędzie cyfry 0,

Jest to raczej sensotwórczy Duch, który aktualizuje się w samym procesie objawiania się naszym umysłom, albo też w sens wyposażony Byt, „co staje się, czym jest” dzięki

Celem badań była ocena zróżnicowania i określenie wartości hodowlanej linii wsobnych żyta ozimego pod względem sześciu cech użytkowych oraz ich pogrupowanie na genetycznie

Legislatively th is change found its reflection in changing th is in stitu te into “in tercep tin g an d recording telecom m ucations operation”; and accordingly,

Compared with other - comparable - groups of students, the WSP students differ in their somatic constitution and frequency of particular elements’ occurrence -

Zdrowie to stan pełnej fizycznej, duchowej i społecznej pomyślności, stan dobrego samopoczucia – dobrostan, a nie tylko brak choroby, defektów fizycznych czy. niedomagań

Przeniesienie siedziby biblioteki centralnej z ul. Dąbrowskiego w Wirku jest konieczne z powodu złego stanu technicznego dotychcza- sowego budynku, który niszczony