iii/uiiiiijt n u rui iii u
* '■'5- "ł
^ - 2 . 4 5 3
3 2
>11
K A TED R A PRAWA GÓRNICZEGO
A K ADEMil.:--.G-O.H N iC Ż E J :
' ‘ w K R A K O W I E
: ■ ■ ■ . . .
Treść:
1. D r. S t. S ch ä tzet : „N ow a o r g a n iz a c ja p r z e m y s łu n a ft o w e g o “ . . . . S ir . 197 2. J. L im b a c h o w a : „O o b r a z a c h m ik r o sk o p o w y c h m ie sz a n e k sm ó l
z a sfa lta m i p o ls k im i“ ... .... . „ 203
3. P a tr y n -Z io lk o w s k i : „ P r z e r ó b k a g a z u z ie m n e g o z p a r ą w o d n ą na m ie sz a n k i w o d o r o w e “ ... „ 206
4. K o n feren cja w M in iste r s tw ie P r z e m y s łu i H a n d l u ... . . . „ 212
5. D z ia ł sp r a w o z d a w c z y . . . . . „ 214
6. D z ia ł g o s p o d a r c z y ... „ 215
7. D z ia ł, p r a w n y ... 216
8. W ia d o m o śc i b i e ż ą c e ... ... „ 218
9. P r z e g lą d z a g r a n ic z n y ... ... „ 219
Table des matières:
1. D r. S c h ä tz e l: „ N o u v e lle o r g a n is a tio n do l’in d u s tr ie p é tr o lifè r e “ . . P a g e 197 2. J . L im b a c h o w a : .D e la S tr u c tu r e m ic r o sc o p iq u e d e s m é la n g e s de- g o u d r o n et d’a sp h a lts p o lo n a is “ ... „ 2033. P a tr y n -Z io lk o w s k i: „ F a b r ic a tio n d e m é la n g e s h y d r o g é n é s p ar tr a i te m e n t du g a s n a tu r e l p a r la v a p e u r ' ... „ 206
4. C o n féren ce au M in istère du C o m m erce et du l’I n d u s t r i e „ 212 5. D o cu m en ta tio n . . . „ 214
6. R e v u e é c o n o m i q u e ... ... „ 215
7. Q u e s tio n s ju r id iq u e s . . . . ... „ 2 1 6 8. C h ro n iq u e c o u r a n t e „ 218 9. R e v u e é tr a n g è r e „ 219
Inhalt:
1. D r. S t. S c h ä tz e l : „D ie N e u o r g a n is ie r u n g d er p o ln isc h e n N ap h ta- iu d u s tr ie “ . S e ite 197 2. J. L im b a c h o w a : „ M ik r o s k o p isc h e D a r s te llu n g d e r P ech -u n d A sp h a lt m is c h u n g e n “ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ' „ 202 •3. P a tr y n -Z io lk o w s k i: V e r a r b e itu n g d e s E r d g a s e s a u f H y d r o g e n “ . „ 206 4. E r d ö lk o n fe r e n z im I n d u s t r ie u n d H a n d e ls m in is te r iu m “ „ 212 5. R e fe r a te . . . . . . ... ... . . \ . . „ 214
6. E k o n o m is c h e R u n d sc h a u . . . . . . 215
7. N e u e G esetze u n d V e r o r d n u n g e n „ 216 8. K lein e N a c h r ic h te n . . . „ 218 9. A u slä n d isc h e K r o n i k ... „ 2 1 9
Od Redakcji.
R Ę K O P IS Y p r z e z n a c z o n e d la R e d a k c ji w y k o n y w a ć n a le ż y z a w s z e .n a je d n e j s tr o n ie a r k u sz a z w y k łe g o p a p ieru , z o d stę p e m m ię d z y w ie r sz a m i s z e r o k o ś c i o k o ło 15 m m , p is m e m w y r a ź n e m , m o ż liw ie m a s z y n o w e m .
R ę k o p isó w R ed a k cja n ie zw ra ca .
R Y S U N K I te c h n ic z n e sp o r z ą d z o n e b y ć w in n y c z a r n y m tu s z e m n a k a lce lu b b ia ły m p a p ie r z e r y s u n k o w y m . O p isy w a n ie r y s u n k ó w w y k o n y w a ć n a le ż y z a w sz e z w y c z a jn y m o łó w k ie m , a n ie tu s z e m .
F O T O G R A F IE w y k o n a n e b y ć w in n y w o d b itk a ch c z a r n y c h n a b ły s z c z ą c y m p a p ierze. W ra zie b ra k u o d b ite k n a d s y ła ć m o żn a k lis z e lu b film y .
P R A C E O R Y G IN A L N E , R E F E R A T Y I A R T Y K U Ł Y o b e jm o w a ć w in n y w ra z z r y s u n k a m i i do 5 str o n d ru k u (1 str o n a d ru k u o b e jm u je o k o ło 6.000 liter).
T e m a ty o b s z e r n ie js z e d z ie lić zatem n a le ż y , o ile m o ż n o śc i, n a dw a lu b w ięcej a r ty k u łó w n in ie jsz y c h ro zm ia ró w
N a k o ń cu k a ż d e g o a r ty k u łu u m ie ś c ić n a le ż y k r ó tk ie z e s ta w ie n ie tr e śc i w ję z y k u p o ls k im , a o ile m o ż n o ś c i ta k ż e w ję z y k u fr a n c u s k im , n ie m ie c k im lu b a n g ie ls k im .
O D B IT E K z a r ty k u łó w d o s ta r c z a m y a u to ro m b e z p ła tn ie w ilo ś c i 25 e g z e m p la r z y , ilo śc i w ię k sz y c h po ce n ie k o sz tó w w ła sn y c h . O d b itek ż ą d a ć n a le ż y z a o p a tr u ją c r ę k o p is o d p o w ie d n ią u w a g ą .
P R Z E D R U K d o z w o lo n y z p o d a n iem źród ła.
PRZEMYSŁ NAFTOWY
D W U T Y G O D N I K
WYDAWANY NAKŁADEM KRAJOWEGO TOW . NAFTOWEGO WE LWOWIE
Rok VII 25 kw ietnia 1932 r. Z eszyt 8
K o m ite t R e d a k c y j n y : J . A R N IC K I, D r . S t . B A R T O S Z E W I C Z , P r o f. I n ż . Z . B I E L S K I , K . K O W A L E W S K I , D r. T . M IK U C K I, I n ż . W . J . P I O T R O W S K I , P r o f. D r . W . R O G A L A , D r . S t. S C H A T Z E L , I n ż . S t . S U L I M I R S K I , D r. S t . U N G E R , D r . I . W Y G A R D , C z. Z A Ł U S K I o r a z S T O W . P O L . IN Ż . P R Z E M . N A F T .
R E D A K T O R O D P O W I E D Z I A L N Y : D r. S t . S C H A T Z E L .
Dr. Stanisław SCHATZEL
Lw ów
N o w a o r g a n iz a c ja p rz e m y s łu n a fto w e g o
R eferat w y g ło szo n y na W alnem Zgrom adzeniu P olskiego T o w a rzy stw a Ekonom icznego we Lwowie.
K ryzys panujący w szechw ładnie na w s z y s t
kich odcinkacli naszego życia gospodarczego, do
ty k a w niem niejszym stopniu tak że przem ysł naftow y, a do ty k a go silniej jeszcze, aniżeli inne gałęzie produkcji i handlu, do ogólnych bow iem i pow szechnie znanych pow odów i przejaw ó w k ry z y su dołączają się tu jeszcze dalsze trudności, w łaśc iw e polskiem u p rz em y sło w i naftow em u.
P ie rw sz ą i zasadniczą trudnością jest w na
szym p rzem yśle obecna w y so k o ść polskiej p ro dukcji ro p y surow ej. R opy tej m am y zam ało, bo produkcja obecna, p o k ry w a zaledw ie w połow ie zdolność p rzeróbczą naszych rafineryj, zw ięk
szając w ten sposób k o szty przeróbki, — a ró w nocześnie m am y jej za w iele, po pokryciu bo
w iem zap otrzeb ow ania krajow ego, pozostają nam jeszcze znaczne nadw yżki, k tó re ek sp o rto w a ć m usim y ze stratą.
P o zatem natrafia kopalnictw o naftow e w P o l
sce na sze reg trudności niespotykanych w innych krajach, a w szczególności na skom plikow aną budow ę złóż naftow ych, i ich m ałą w y dajno ść p rz y znacznej głębokości, a stą d w y so k ie k o szty w iercenia i eksploatacji, dalej p rz e sta rz a łe i dzi
siejszym stosunkom technicznym i gosp o d ar
czym nie odpow iadające u staw o d a w stw o górni
czo - naftow e, a w końcu znaczne rozdrobnienie p rzem ysłu kopalnianego, p rzy zupełnym braku kapitałów in w estycyjnych i obrotow ych.
K ryzys, k tó ry przechodzi p rzem y sł naftow y w P olsce odczuw ać się daje nierów no w po
szczególnych jego działach.
Dla zorjentow ania się w tej m ierze podzielić należy n asz p rzem y sł na n astępujące cz te ry ugrupow ania.
Pierw sza grupa, t. zw . czystych producentów obejmuje p rzed sięb io rstw a kopalniane m ałe i średnie, w znacznej m ierze o p a rte na kapitale krajow ym . G rupa ta rep rezentu je około 25%
ogólnej produkcji ropy. W śró d czy sty c h produ
centó w sp o ty k am y tylko 2 p rzed sięb io rstw a 0 produkcji w iększej jak 50 c y ste rn m iesięcznie, 13 p rzed sięb io rstw z produkcją 25 do 50 cy stern , 1 10 p rz ed sięb io rstw z produkcją 15 do 25 c y stern. R eszta (około 350 przedsiębiorstw ) to ko
palnie m ałe i najm niejsze, z któ ry ch około 250 (tj. 65% ogółu przedsięb io rstw ) produkuje nie w ięcej jak przeciętnie pół c y ste rn y ro p y mie
sięcznie, w a rto ści około 100 dolarów .
Z zestaw ienia tego w ynika, że do g ru py tej należące p rzedsięb io rstw a są w olbrzym iej w ięk
szości niezm iernie słabe, skoro się zw aży, że na 250 p rzed sięb io rstw kopalnianych, z 375 istnie
jących, p rz y p ad a z ogólnej ilości 63.000 cystern , w y p ro d u k o w an y ch w r. 1931 zaledw ie około 1.500 cy stern , tj. około 2,5% ogólnej produkcji.
Do drugiej grupy zaliczam średnie i małe ra
finerie, op arte rów nież w znacznej części n a k a
pitale krajow ym . R afinerje te, w ilości około 30 zak ładó w , rep rezentują łącznie około 10% pełnej zdolności przeróbczej ogółu rafineryj w Polsce.
Rozwój, a n aw et istnienie tej g rup y przedsię
b io rstw zależne jest od istnienia kartelu, do k tó rego nie należą, a z k tó reg o istnienia w pełni ko rzy stają. C h ara k te ry sty czn e są c y fry rozw oju tych rafineryj w ciągu ostatnich lat, w m iarę ustalania się S y n d y k atu Naftowego.
C yfry te p rzed staw iają się w następujący sposób:
Rok: 1927 1928 1929 1930 1931 Obecnie.
P rz eró b k a: 5,5 7,8 10,7 11,1 14,5 20%
Str. 198 „PR ZEM Y SŁ N A FTO W Y “ Zeszyt 8 liczone w stosunku do ogólnej p rzeró bki ro p y
w kraju.
Do trzeciej grupy należą wielkie i największe przedsiębiorstwa kopalniane i rafineryjne, obej
mujące około 75% produkcji ropy surow ej, około 90% zdolności przeróbczej rafineryj, i około 85% faktycznej przeróbki w r. 1931.
P rze d się b io rstw a te zorganizow ane są na za
sadach kartelo w y ch w S yndy kacie P rze m y słu Naftowego.
Osobno, jako grupę czwartą wym ienić należy gazoliniarnie, produkujące rocznie przeszło 4.000 c y ste rn gazoliny. W r. 1931 w produkow ano łącz
nie 4.100 cy stern , z czego na gazoliniarnie nale
żące do (przedsiębiorstw zrzeszonych przy p ad a około 3.200 cy stern , na niezrzeszone (outside
rów ) około 900 cy stern .
*
Ja k pracują i jak zarabiają p rzed sięb io rstw a należące do poszczególnych g ru p ?
Grupa pierwsza. Dla producenta czysteg o roz
strzy g a ją cą jest cena ro p y surow ej, i naturalnie m ożność jej zb y tu w rafinerjach k rajow ych, eksport ro p y surow ej bow iem jest, w zględnie był dotychczas zakazany.
W ok resach dobrej koniunktury dla produktów finalnych b y ł zb y t ropy bardzo łatw y , a cen y stosunkow o w ysokie. Obecnie, kiedy sprzed aż p roduktów finalnych jest trudna, a ceny u zyski
w ane w eksporcie p o k ry w a ją zaledw ie połow ę w a rto ści surow ca, natrafiają producenci na duże trudności w sp rz ed aż y ropy.
C ena ropy surow ej utrzym uje się natom iast na poziomie, w stosunku do rozm iarów obecnego k ry z y su , w zględnie w ysokim . C eny te w ynoszą przeciętnie:
R ok: 1925 1926 1927 1928 1929 1930 1931 Obecnie D olarów : 185 190 221 198 206 216 198 180
W spół
czynnik: 100 103 119 107 111 117 107 98
w obec nap rzy k ład ceny ro p y w S tanach Zjed
noczonych A. P. w ynoszącej przeciętnie 8 45.—
w r. 1931, i 8 90.— w r. 1930, a w Rum unji o sta t
nio 8 20.— za cysternę.
W interesie utrzy m an ia i rozw oju kopalnictw a naftow ego w P olsce koniecznem jest utrzym anie cen y ropy surow ej na m ożliwie w y so k im pozio
mie, pojęcie jednak t. zw . „słusznej c e n y “ w od
niesieniu do ro p y jest rzeczą b ardzo w zględną, w obec niem ożności ustalenia k o sztó w w łasn y c h produkcji ropy. J e st to zupełnie zrozum iałe, jeśli się zw aży , że odw iercenie poszczególnego otw o
ru w iertniczeg o pochłania koszty, k tó ry ch w y sokość w a h a się w olbrzym iej skali o d kilkudzie
sięciu tysięcy do p aru m iljonów złotych, z tern, że w y nik takiego w iercen ia jest zaw sze niew ia
dom y, a z re g u ły , tak co do w y so k o ści jak i trw a łości produkcji, w y so ce ró ż n y i zm ienny.
Nic w ięc dziw nego, że w kw estji w ysokości c e n y ro p y surow ej, a w ięc k w o ty inkasow anej
przez p ro ducen ta czystego, a płaconej p rzez ra finerię, panuje w p rzem y śle n aszym spór, p rz y - cichający w okresach lepszej koniunktury, a za
ogniający się niepotrzebnie w ok resach gorszej.
S pór ten zupełnie naturaln y, nie jest niczem in- nem jak zrozum iałą w św iecie handlow ym chę
cią o trzy m a n ia za d a n y produkt cen y możliwie w ysokiej, jak rów nież zrozum iałą jest chęć n a
bycia go tanio ze stro n y kupującego.
N iew ątpliw ie jest w sporze ty m producent z w ielu w zględów stron ą słabszą, niew ątpliw ie są sk arg i jego w w ielu w y p a d k ach u za sad nione, — nie leżało jednak, ani nie leży w inte
resie tegoż producenta, ani też w interesie ko niecznej konsolidacji całego przem ysłu, w y olbrzym ianie tego zw yczajnego w życiu gospo- d arczem zjaw iska, rządzonego zre sz tą z reg u ły naturalnem praw em p od aży i popytu, — podno
szenie go do w ątpliw ej zre sz tą godności zasadni
czej w alki m iędzy dw om a grupam i gospodar- czenii, — i niepotrzebne jest rów n ież nadaw anie mu c h a rak teru w alki m iędzy kapitałem obcym i krajow ym , z k tó ry ch o b yd w a zain tereso w an e są, choć w różnym stopniu, po jednej i po d ru giej stronie.
P rod ucenci czyści odczuw ają obecny k ry z y s z pew nością b ardzo ciężko, w tej chwili nie tyle m oże z pow odu cen y ropy, ile raczej ze w zględu na p o w tarzające się trudności jej zbytu. P odobne trudności, chociaż na innym odcinku, odczuw ają jednak także rafinerie, k tó re znaczną część p ro du któw w y ro b io n y ch z zak up yw an ej ro p y sp rz e daw ać m uszą ze s tra tą na eksport.
I w tej tak że spraw ie, tj. na tem at odbioru ro p y sp o ty k am y się ze skargam i i o sk arże
niami, — ale tu rów nież pam iętać m usim y, że zakup su ro w ca do przeróbki jest tran zak cją ku
piecką, że jej pobudką m oże być tylko kalkulacja handlow a, i że kom plikująca nasze stosunki ry n kow e w alka k onkurencyjna m ałych rafineryj i niezrzeszonych gazoliniarń, w y zy sk u jący ch dla siebie w całości zo rgan izo w any p rzez k arte l r y nek k rajo w y, utrudnia rafinerjom zo rgan izo w a
nym zakup ro p y od p ro d u cen tó w czystych.
I niepotrzebne jest tu także dalsze drażnienie i niesłuszne, bo ze stanem fakty czny m niezgodne tw ierdzenie, jako by polska polityka naftow a p ierw szy ch lat, po odrodzeniu n aszego P ań stw a, obliczona b y ła specjalnie na k o rz y ść g ru p y rafi
neryjnej ze szkodą p ro du cen ta polskiego, — i ja
koby zak az ekspo rtu ro p y surow ej (lex Dia- m and) w y d a n y został dlatego tylko, ab y ropę, za k tó rą w eksporcie uzy sk ać m ożna było b a r
dzo w y so k ie ceny, sp rz ed aw a ć za bezcen rafi
nerjom krajow ym .
S tw ierdzić tu m uszę z całym naciskiem , jako bezpośredni św iadek, i częściow y w y k o n a w ca tej w łaśn ie polityki rządow ej, że nie b y ła to akcja obliczona ani na k o rz y ść jednej, ani na szkodę drugiej g ru p y przem ysłu, ale ty lk o i w y łącznie w interesie konsum enta polskiego, któ ry m w czasie działań w ojennych by ło w w ielkiej m ierze P ań stw o P olskie i na k o rz y ść w alczącej armji, konsum ującej ogrom ne ilości p ro d u k tó w
Zeszyt 8 „PRZEM YSŁ N AFTOW Y“ Str. 199 naftow ych. Ś w iadczą o słuszności tego tw ie r
dzenia ceny m aksym alne, w y z n acz an e w d ew a
luujących się m arkach polskich, nietylko dla ro
py surow ej, ale rów nocześnie także dla pro
duktów finalnych, tak, iż ujemne w yniki reg la
m entacji rządow ej d otykać m usiały kopalnie na
sze na rów ni z rafineriam i aż do r. 1923, kiedy to rozporządzeniem R ady M inistrów , ogłoszonem w pozycji 81 Dz. U. R. P . Nr. 13, zniesiony został ostatecznie i rów nocześnie se k w e str ro p y suro w ej oraz p rodu któw finalnych.
I niesłusznem , bo p row adzącem tylko do ro z
goryczenia i zaognienia stosunk ów w chwili obecnej jest tw ierdzenie, jakoby ze stro n y w iel
kiego przem y słu istniała św iadom a i celow o pro w ad zo n a akcja, zm ierzająca do zniszazenia drobnego przed sięb io rcy kopalnianego. Nie czuję się w cale pow ołanym do obrony tej czy innej grupy naszego przem ysłu, ale w interesie p rz e
m ysłu n aszego jako całości, i w interesie u ła t
w ienia i p rzyśpieszenia koniecznej jego konsoli
dacji p rz y to c z y ć m uszę fakty, m ów iące sam e za siebie.
O tóż w okresie od chw ili odrodzenia się naszej sam odzielności państw ow ej sk u rc zy ł się fak
tycznie polski stan posiadania w przem yśle naf
tow ym . Ale jak i d laczego? O tóż w dziale ko
p aln ictw a sp rzed an e z o stały faktycznie ko n cer
nom zagranicznym stosunkow o w ielkie, znako
micie rozw inięte przedsiębio rstw a, oparte na kapitale krajow ym , a w szczególności kopalnie B raci Goldm ann, przed sięb io rstw o Segal, M ier
nik, Lifschiitz, niezw ykle w yd ajn a kopalnia
„ P a x “ w T ustanow icach, i kilka innych m niej
szych. K apitał zagraniczny kupił te kopalnie bo chciał je kupić i miał za co, a przem ysłow iec polski sprzedał, bo chciał je sp rzed ać i u p a try w a ł w tern w idocznie sw oją k orzyść.
W iem , i w y ra źn ie to stw ierd zam , że w ielka część m ałych i najm niejszych p rzed sięb io rstw kopalnianych znajduje się w niezw ykle ciężkiem położeniu. P rz y c z y n ą tego są jednak p rzede- w szy stk iem ciężkie w a ru n k i przy ro d zo n e na
szego kopalnictw a, zb y t m ała i k o sztó w eksplo
atacji nie p o k ry w a jąca produkcja, a w końcu zupełny b rak k apitału i kredy tu. Ale tem bardziej w łaśn ie środkiem prow adzący m do uzdrow ienia przem ysłu i polepszenia jego sytuacji pow inno być nie drażnienie, i nie oskarżanie, i nie pod
noszenie słusznych m oże n aw et niekiedy, a częściej jeszcze niesłusznych rekrem inacyj, — ale raczej spokojna i rzeczo w a ocena sytuacji, zrozum ienie in teresó w stro n y drugiej i dążenie do skonsolidow ania p rzem y słu jako całości, p rz y pełnej zresztą i słusznej obronie w ła sn y c h inte
resó w gospodarczych.
Z atrzym ałem się nieco dłużej p rz y sp raw ach do ty czący ch p roducentów czysty ch , jako grupy niew ątpliw ie najbardziej poparcia godnej, a bę
dącej w ra z iz producentam i-rafineram i podstaw ą istnienia i p rzy szłeg o rozw oju przem ysłu nafto
w ego jako całości.
Grupa małych rafineryj. Mniej dla całości p rz em y słu i dla g o sp o d arstw a naro do w eg o w ażną, jest grup a druga, m ały ch i średnich ra fi
neryj, nie posiadających w łasn e g o kopalnictw a.
P rz e d się b io rstw a należące do tej g ru p y nie o d czuw ają w znacznej m ierze obecnego k ry z y su . Nie należąc do S y nd yk atu N aftow ego, i nie uczestnicząc w deficytow ym eksporcie, w y z y skują one dla siebie w całości ry n e k k ra jo w y i w y so k ą stosunkow o ochronę celną.
P rz y zam ierzonej ogólnej organizacji prze
m ysłu, będą p rzed sięb io rstw a te m usiały w du
żej m ierze zrezy g n o w ać ze sw ego uprzyw ilejo
w aneg o stanow iska.
Grupa wielkiego przemysłu. Do g ru p y trz e ciej zaliczam przed sięb io rstw a zorganizow ane w S y nd yk acie P rze m y słu N aftow ego, a w ięc sk artelizo w an e i za k arte l ten odpow iedzialne.
Istniejący obecnie S y n d y k a t N aftow y zo rg a
nizow any zo stał p rz y w spółudziale R ządu z koń
cem r. 1927, na w arun kach p o d y k to w an y c h p rz ez M inistra K w iatkow skiego, bez w y p ełn ie
nia jednak całości tych w arun kó w , chociaż p rz y znać należy, iż pod k ażdym w zględem p rz e w y ż sz a poprzednie organizacje tego ro dzaju . W szczególności nie zdołał obecny S y n d y k a t p rzep ro w ad zić zupełnej centralizacji handlu w ew nętrzn ego , uporządkow ać do działu tego należącej sp ra w y organizacji pomp benzyno
w ych, i nie zcentralizow ał w całości eksportu.
Na k o rz y ść jego należy natom iast zapisać u trzy m anie cen y rop y na stosunkow o w ysokim i m ało zm iennym poziomie, uporządkow anie i zorganizow anie ry n k u krajow ego, pełne zcen
tralizow anie w kraju i w eksporcie handlu pa
rafiną, o raz uruchom ienie i utrzym an ie „P io
n iera“, jako insty tucji przeznaczonej do zbio
ro w ego p rzep ro w ad zen ia badań geologicznych i w ierceń poszukiw aw czych.
N ow y tw o rz ący się S y n d y k a t usunąć winien poprzednie b łęd y i niedociągnięcia, i stać się tem , czem , choćby z racji sw ej siły gospodarczej, w stosunku do pozostałej części p rzem y słu być powinien, tj. ośrodkiem skupiającym i konsolidu
jącym in tere sy całego przem ysłu.
Czwarta grupa. O sobne, w y bitnie up rzyw ile
jow ane stanow isko w przem yśle naftow ym zaj
mują gazoliniarnie. Koszt produkcji gazoliny w y nosi zależnie od w ielkości p rzedsiębiorstw a, w iększą lub mniejszą, zaw sze jednak drobną sto sunkow o część k o sztó w produkcji b enzyn y, ce
na zaś gazoliny o dpow iada cenie odnośnego gatunku benzyny, tak iż zy sk gazoliniarni sp rz e
dającej całą sw ą produkcję na ry n k u krajo w y m jest zaw sze bardzo w ysoki. W gazoliniarniach należących do p rzed sięb io rstw zrzeszonych obniża się ten zy sk pow ażnie w sk u tek koniecz
nego eksportu znacznej ilości gazoliny, narów ni z benzyną.
S tr. 200 „PRZEM YSŁ N AFTOW Y“ Zeszyt 8 Z przedstaw ionej w p o w y ż sz y sposób sy tu
acji poszczególnych grup przem ysłu naftow ego w y n ik a konieczność usunięcia, — w drodze no
w ej, i c a ły p rzem y sł obejm ującej organizacji, — nieporozum ień i rozbieżności istniejących mię
d zy poszczególnem i grupam i, o raz w y ró w n an ia i podziału korzyści, k tóre w yn ik ają z istnienia ochrony celnej i organizacji kartelow ej.
O rganizacja ta k a p o w stać m oże albo w drodze dobrow olnego zrzeszenia się, albo t e ż w drodze przym usu z g ó ry narzuconego.
Sposobem lepszym i korzystniejszy m jest w tym w yp ad k u z pew nością droga dob row ol
nego porozum ienia się na zasadzie kom pro
misu, — drogą konieczną natom iast, na w y p a dek, g dy by dobrow olna organizacja do skutku nie doszła, b y łb y przym us, n arzuco ny w d rodze u staw y.
P rze p ro w ad z o n e w ciągu ostatnich m iesięcy p ertrak tacje dopro w ad ziły do uzgodnienia sz e regu k w e sty j spornych, i do w yjaśnienia w ielu sp ra w poprzednio w y so ce zaw ikłany ch, — nie zd o łały jednak doprow adzić dotychczas do o sta tecznego porozum ienia, w obec czego R ząd uznał za stosow ne w nieść do Sejmu p rojekt u staw y o regulow aniu stosunków w przem yśle nafto
w ym .
U staw a ta uchw alona została w ostatnim dniu ubiegłej sesji Sejm ow ej, i ogłoszona w Nr. 30 Dz. U. R. P.
Ja k ą jest ta ustaw a, i jakie m oże i pow inna przynieść k orzy ści przem ysłow i naftow em u?
P od w zględem redakcyjnym w ykazuje ustaw a w niektórych m iejscach pow ażne usterki, do
puszcza do różnej interpretacji poszczególnych jej postanow ień, a w niektórych ustępach jest n aw et trudna do zrozum ienia. P o z a tem znajdu
jem y tam przepisy, ze w zględu na ich stylizację trudne do w ykonania, jak np. obow iązek utw o
rzenia przym usow ej organizacji obrotu z a g ra nicznego najdalej w term inie do 6-ciu m iesięcy, o ile do tego sam ego term inu nie pow stanie organizacja dobrow olna, i t. p.
W yjaśnienie tych u sterek i niejasności b yłoby zadaniem rozporządzeń, k tó re w y d a n eb y być m iały na podstaw ie w ym ienionej u staw y.
P o d w zględem m ery to ry czn y m p rzed staw ia się natom iast om aw iana u staw a, z w yjątkiem niektórych postanow ień, jako konsekw entnie i jednolicie utrzy m an e dążenie do bardzo głę
boko sięgającej ingerencji w e w sz y stk ie niemal p rzejaw y życia p rzem ysłu naftow ego, na w y padek, g d y b y przem y sł ten nie chciał lub nie um iał uporządk ow ać sw y ch sto sunkó w w d ro dze dobrow olnego porozum ienia.
C h arak tery zu jąc u staw ę ze stanow iska różnych teo ry j polityczno - gospod arczych stw ierdzić m ożna, że określone tą ustaw ą, p ra w o ingerencji rządo w ej, p rzed staw ia się: dla zw olennika da
leko sięgającego w p ły w u P a ń stw a na życie zbio
row e, jako konieczny i celo w y sposób uporząd
kow ania stosunków na w ażn y m odcinku życia gospodarczego, — dla zw olennika poglądów li
beralnych, jako zbędn y i szkodliw y n aw et objaw etatyzm u, — dla socjalisty, jako mile w idziany etap, p ro w a d z ą c y do uspołecznienia, up aństw o w ienia cz y też socjalizacji danej gałęzi p ro dukcji, — a dla zm ęczonego k ry z y sem konsu m enta, bez w zględu na jego zabarw ienie poli
tyczne, jako droga, w iodąca do obniżenia cen a rty k u łó w pierw szej p otrzeby.
Z byt w ielkie o b aw y łączą jedni z ogłoszeniem om aw ianej ustaw y , a zb y t szerokie nadzieje przy w iązu ją do niej inni. W y d aje mi się, że u staw a ta spełni sw oje zadanie najlepiej, jeżeli przy czy n i się do dobrow olnego porozum ienia w łonie przem ysłu, w zględnie jeśli porozum ienie to na najtrudniejszych choćby odcinkach załatw i.
Na razie jest ona jeszcze próbą, a w a rto ść jej zależeć będzie najzupełniej od ew entualnego jej w ykonania.
Dla zrozum ienia tendencji om aw ianej u s ta w y om ów ić n ależy kolejno w ażniejsze jej postano
w ienia, na w stępie jednak stw ierdzić n ależy , że u staw a o bow iązy w ać za czy n a w p raw d zie od chw ili jej ogłoszenia, że natom iast poszczególne jej postanow ienia, z m ałem i tylko w yjątkam i, są ram ow e, że są one pełnom ocnictw am i dla Mini
stra P rze m y słu i Handlu, k tó ry p oszczególne jej przep isy w p ro w ad za ć m oże w życie, niezw ią- zany żadnym term inem , albo też w ogóle m oże ich nie w ykonać.
<*
P rzech o d ząc do szczegó łó w w idzim y, że upo
w ażnienia z punktu a) i b) art. 1, d o ty czące w y daw ania zak azó w p rz y w o zu i w y w o zu , o raz p od w y ższania i zniżania staw e k celnych, nie są w u staw o d aw stw ie naszem now ością, nie mają zatem p rzy om aw ianiu tej u sta w y w iększego znaczenia.
*
R zeczą now ą jest upow ażnienie do p rzy m u so w ego zcentralizow ania w jednolitej organizacji całkow itego obrotu zagranicznego ro pą i pro duktam i naftow em i, i to najdalej w ciągu 6-ciu m iesięcy, na w y p ad ek, g d y b y tego rodzaju jedno
lita o rganizacja dobrow olna nie doszła do skutku w tym sam ym okresie czasu.
P r z y istniejącej już obecnie organizacji eks
portu prod uk tó w naftow ych, nie b y ło b y p rz ep ro w adzenie tego p ostanow ienia rzeczą trudną.
S p raw ę kom plikuje natom iast przew idziane u sta
w ą, a zdaniem mojem, nie zupełnie po trzebne w łączenie do tej organizacji tak że im portu pro
duktów naftow ych, nie łączącego się g osp od ar
czo z eksportem .
O ile chodzi o ek spo rt p ro d u k tó w naftow ych, to postanow ienie jego zcentralizow ania uw ażaćb y m ożna za słuszne, dziw i tu jednak do p ew neg o stopnia szczególny nacisk, położo ny n a ten w ła ś
Zeszyt 8 „PRZEM YSŁ N A FTO W Y “ S tr. 201 nie punkt ustaw y, d o tychczasow e bowiem do
św iadczenia w y kazują, że są inne w ażniejsze i trudniejsze problem y, które raczej szybszego dom agałyb y się załatw ienia.
*
P u n k ty d) oraz e)> art. 1, zajm ują się stosunkiem g ru p y prod ucentów do g ru p y rafinerów , a celem ich jest regulow anie ceny ro p y w drodze arbi
trażu, ustalonego przez M inistra, o ra z obrotu ropą w d rodze zorganizow ania producentów czystych z jednej, a rafinerów i p ro du centów -ra- finerów z drugiej strony.
U pow ażnienie to jest w zasadzie zupełnie uza
sadnione. P roducentom cz y sty m n ależy się słu sz
nie jak n ajw yższa cena za ropę p rzez nich p ro dukow aną, cena ta w y n ik ać jednak musi z ku
pieckiej kalkulacji, żadna bow iem rafinerja nie m ogłaby odbierać ro p y w tym ty lk o celu, aby p ro d u k ty z niej w yrobione sp rz ed aw a ć o statecz
nie ze stra tą .
Jednej natom iast, a najw ażniejszej m oże dla producentów sp ra w y u staw a nie reguluje, bo uregulow ać jej bezpośrednio nie może. Je s t to sp ra w a gw arancji odbioru ropy. G w aran cja taka nastąpić może tylko w drodze dobrow olnego po
rozum ienia, i w ty m w łaśnie punkcie, o ile chodzi 0 in teres producentów , p rzynieść im m oże do
brow olne porozum ienie w ielokrotnie w ięcej k o rzyści, aniżeli w ykonanie om aw ianej u staw y 1 p rzy m u so w e regulow anie ich stosunku do r a finerów .
W tem miejscu za trzy m ać się m uszę na kw estji, k tó ra w o statnich w łaśnie dniach, za raz na po
czątku bezpośrednich p ertrak tacy j, rozpoczę
tych m iędzy S y n dykatem a producentam i, sta ła się pow odem p ew n y ch rozdźw ięków . K w estją tą są różne p o stu laty n a tu ry ogólnej, w y su w a n e p rz ez niektóre koła, a d o tyczące s p ra w niezw ią- zanych bezpośrednio z um ową, jak a z a w a rta być w inna m iędzy obu stronam i w spraw ie odbioru ropy, o ra z oznaczenia jej ceny, — a w ięc um ow y, której przedm iotem m ają być stosunki handlow e.
P rodu cen to m p rz y słu g iw a ć w inna niew ątpliw ie kontrola elem entów , sk ład ający ch się na kalku
lację ceny ro p y surow ej, a w ięc ilości sp rz e d a nych p rod uktów i cen za p rodukty te u zy sk iw a
nych, u sta w a jednak, nie przew iduje, ani p rze
w idzieć nie m oże jednostronnej kontroli jednej g ru p y n ad drugą, — i kontrolę taką, jak i w ogóle politykę naftow ą, pozostaw ić należy w ła dzom, do któ rych m am y pełne zaufanie, że ją w ykonają dobrze, bezstronnie i w interesie przem ysłu naftow ego jako całości. W tej m ierze posiada nasz R ząd środki tak silne i tak p re c y zyjne, jakiem i nie ro zp o rząd za w odniesieniu do żadnego innego przem ysłu. Środkam i temi są w łaśn ie: om aw iana u staw a w bardzo długim i w b ard zo szczegółow o opracow anym art. 3, jest nim P . F. O. M. „Polm in“, i jest nim rów nież K om isarz R ządow y, urzędujący p rzy S yndykacie P rze m y słu Naftowego.
$
S tosunki m iędzy rafinerjam i regu low ać m ają u stęp y f) i g) art. 1. U stępy te upow ażniają Mini
s tra do ustalania k on ty n g en tó w ropnych d la po
szczególnych rafineryj, o ra z ustalania globalnych i indyw idualnych, k rajow ych i zagranicznych k o n tyn gen tó w produktow ych.
Z pom iędzy w szy stk ich przep isó w om aw ianej u staw y uw ażam to w łaśnie postanow ienie za naj
bardziej d rażliw e, a w w ykonaniu najtrudniejsze, w y so k o ść bow iem kon tyn gen tu przeróbczego, a w w y ższej jeszcze m ierze k o n ty ng entów p ro duktow ych, decyduje bezpośrednio nietylko 0 rentow ności, ale niekiedy n a w e t w p ro st o m oż
ności istnienia poszczególnego p rzedsiębiorstw a, w k ra c z a zatem zby t bezpośrednio w najistotniej
sze in teresy poszczególnych jednostek g o sp od ar
czych.
W raz z w p ro w adzen iem k o n ty ngentów indy
w idualnych zakazuje u staw a przenoszenia ich na inne p rzed sięb io rstw a i organizacje, zezw alając na jed y n y tylko w y jątek , i to na c z te ry tylko lata, dla k o n ty ngentów nieprzek raczający ch 1.000 tonn rocznie.
W kw estji kontyn gen tó w p rod uk to w y ch , p rz e
znaczonych do zbycia na rynk u w e w n ętrzn y m , w zględnie na eksport, zezw ala u staw a na w a ż n y w yjątek, a m ianowicie zw alnia od eksportu rafi
nerie o łącznej w y tw ó rczo ści do 6.000 tonn rocz
nie, a w ięc z a k ła d y m ałe, — o ra z ew entualnie tak że w szy stk ie najw iększe n aw et, gazoliniarnie.
Do pew nego stopnia dziw i tu rów nom ierne tra k tow anie m ałych rafineryj, a w ięc przed sięb io rstw stosunkow o słaby ch, — o ra z najw iększych gazo- liniarń, jako jednostek w przem yśle naszym w y bitnie uprzyw ilejow anych. Z opłat, k tóre sk ła dane b y ć m ają p rz e z zw olnione w ten sposób od ek spo rtu p rz ed sięb io rstw a, a k tó ry ch w y so k o ść nie m oże p rz ek ro c zy ć różnicy m iędzy ceną k ra jow ą a ek sp o rto w ą danego produktu, po w stać ma fundusz, p rzezn aczo n y na popieranie w ie rt
nictw a.
I ta tak że s p ra w a s ta ła się w ostatnim czasie k w e stją nieco drażliw ą, w y m ag a p rz eto zupełnie rzeczo w eg o w yjaśnienia.
P rze d ew szy stk iem n asuw a się pytanie czyim kosztem p o w stać m a p rzew idziany u staw ą fun
dusz w iertniczy.
Nowa, i p rz ez w szy stk ie zain tereso w an e c z y n niki p rz y ję ta już w zasadzie koncepcja ustalania cen ro p y naftow ej przew iduje, że cena ropy, ku
pow anej od prod ucen tó w czysty ch , ustalana bę
dzie na p odstaw ie średniego utargu krajow ego 1 eksportow ego, po potrąceniu od uzysk an ej w ten sposób k w o ty kosztów rafin ery jn ych . P o d sta w ą tego obliczenia m oże być naturalnie ty lko u targ fak tyczny , taki, jaki dla rafineryj zakupujących ropę w yniknie z rzecz y w iste g o stosunku ilości prod uk tów sp rzed any ch w kraju i w y w iezio ny ch zagranicę. O tóż jest rzeczą jasną, że k ażda c y stern a produktu, sprzedan a p rzez m ałą rafinerję, na ry n k u k rajo w ym ponad n ależący się jej słu s z nie ko ntyngent k rajo w y, w y p iera au tom atycznie na ek spo rt taką sam ą ilość p ro d u k tó w n aftow y ch innych nieuprzyw ilejow anych rafineryj, po gar
S tr. 202 „PRZEM YSŁ N A FTO W Y “ Zeszyt 8 szając w ten sposób w yniki utargu, — i odbijając
się w dalszych sw y ch skutkach na cenie ropy surow ej.
R zeczyw istości tej zm ienić nie mogą żadne konstrukcje m yślow e, tw ierdzenie bow iem w y suw ane p rz e z niektóre koła, że o płata ta pobie
ran a będzie z ofiar konsum entów , obciążonych nadm iernie w ysokiem i cenam i produktów nafto
w ych, zap ro w ad zićb y nas m usiała zb y t daleko, i w y m ag ało b y poprzedniego w yjaśnienia, w któ- rem miejscu, w zględnie na jakiej g ra n ic y kończy się zysk p rzedsiębiorstw a, a gdzie rozpoczyna się ta n adw y żk a, k tó rą przedsięb io rstw u w tej czy innej form ie odebrać należy. D otychczas z a łatw iał sp ra w ę tę p o d atek dochodow y, p rzew idu jący znaczną progresję, w m iarę zw iększania się dochodu. Nie w idzę podstaw y, aby w łaśnie w odniesieniu do przem y słu naftow ego załatw iać miano to zagadnienie w sposób niezgodny z obo
wiązującemu dotychczas zasadam i gosp o d ar
czemu
P ew n eg o zakłopotania jakie w d o tychczaso w y c h pojęciach p ra w n y ch i gospodarczych w zb u dzić musi n iesp recy zo w an a dotychczas k onstruk cja „podatku od konsum enta“, w zględnie „ofiary od konsum enta“, nie zm ieni naturalnie k w estją w ysok ości ze b rać się m ającego funduszu, k tó ry w zależności od w ym iaru tej specjalnej o p łaty dojść m oże, (w razie słusznego jej w y m iaru w pełnej w y so k o ści m iędzy ceną krajow ą a eks
p ortow ą), do w y so k o ści 6 m iljonów złotych ro cz
nie, a ew entualnie i w yżej.
Z apatrując się nieco k ry ty cz n ie na takie w ła ś nie ujęcie sp ra w y funduszu w iertniczego, nie po
trzebuję dodaw ać, że u tw orzenie teg o funduszu uw ażać należy za rzecz w ielce pożądaną. W ie rt
nictw o naftow e -w P o lsce bez pom ocy z z e w n ątrz obejść się nie może, szczególnie o ile chodzi o bardzo k o sztow ne i ry z y k o w n e p race poszu
kiw aw cze. Do teg o celu p o trze b n e są jednak ogrom ne środki pieniężne, i kap itałó w ty ch sam przem ysł nie będzie m ógł n ie ste ty dostarczyć.
Jeśli utrzym anie w łasnej produkcji ropy nafto
w ej leży w interesie P a ń stw a , i jego obrony, to śro d k ó w na zbadanie m ożliw ości utrzy m an ia tej produkcji d o starc zy ć należy z ogólnego budżetu P ań stw a, czerpiącego zresztą z przem ysłu nafto
w ego ogrom ne dochody.
Jak ąko lw iek zresztą drogą ze b ran y fundusz w iertn ic zy p rzezn aczy ć należy albo n a d o to w a
nie działalności w spólnej organizacji eksp lo ra
cyjnej, albo też na prem iow anie każd ego w P ol
sce odw ierconego m etra.
U stęp i) art. 1. p rzew iduje przy m u so w e tw o rzenie z a p asó w ro p y i p roduk tó w naftow ych, co u w ażać m ożna za niezupełnie słuszne, sk o ro się zw aży , ż e obow iązek taki pociąga za sobą p rz y m usow e unieruchom ienie znacznego m oże kapi
tału, p rz y obecnym dotkliw ym jego braku.
S p raw ą niew ątpliw ie słuszną by łoby u tw o rz e
nie na podstaw ie ust. j) a rt. 1. przy m u sow ych o rganizacyj ty ch działów przem ysłu, k tó re b y się w interesie ogólnym sam e zo rganizow ać nie chciały lub nie um iały. N atom iast p o w a ż n y w y łom w tendencjach u staw y tw o rz y w yjęcie z pod przym usu organizacyjnego handlu w e w n ętrzn e g o produktam i naftow em i. U staw a sam a nie tłum a
cz y nam celu, w jakim w y jątek ten by ł zrobiony, m o ty w ó w d ostarcza nam natom iast dyskusja sejm ow a. D ow iadujem y się z tej dyskusji, że ce
lem tego w y jątk o w eg o postanow ienia było w p ro w adzenie w olnej g ry sił na ry nk u naftow ym , czyli inaczej m ówiąc, konkurencji p rz y sp rz ed aż y p ro du któ w naftow ych, dla w y d atn eg o n aw et obniżenia ich ceny.
U stęp ten w odniesieniu do om aw ianej w łaśnie u sta w y nie w y d aje mi się zupełnie zrozum iały, skoro zw aży m y, że głów nem jej zadaniem m a być podtrzym anie k opalnictw a naftow ego. Niska cena p ro du któw naftow ych, bard zo z re s z tą d la konsum entów pożądana, nie daje się jednak nie
s te ty pogodzić z konieczną dla p o d trzym ania ko
palnictw a w y so k ą ceną ro p y surow ej. C hcąc kierow ać polityką naftow ą zd ecy d o w ać się trz e ba albo w kierunku polityki konsum enckiej, co w ciągu lat już u nas b yw ało, albo też w drodze w ysokich cen popierać produkcję. W obecnej s y tuacji nie ma niestety innego w yjścia.
ni
D alsze p ostanow ienia om aw ianej u staw y nie p rzed staw iają specjalnego zaintereso w an ia w po
rów naniu z przepisam i d o ty chczas om ówionem i.
Naogół p rz ed staw ia się ta u staw a jako duży jeszcze znak zapy tan ia, a w a rto ść jej zależeć bę
dzie w zupełności od ew entualnego jej w y k o n a
nia. W y d a je mi się, że łatw iejszą do W ykonania, bardziej elastyczną, a w ten sposób i bardziej pożyteczną, b y łab y ta u staw a, g d y b y w y liczając poszczególne d ziały i k w estje, k tó re regulow ane być mogą p rzez M inistra w drodze rozporządzeń, nie k ręp o w ała go rów no cześn ie szczegółam i i szczególikam i w w ielu w y p ad k ach niesłusz- nemi, a zaw sze utrudniającem i mu jego ew entu
alną akcję.
O m aw iana u staw a daje R ządow i w odniesieniu do przem ysłu naftow ego duże pełnom ocnictw a, będąc jednak u staw ą o pełnom ocnictw ach, nie nak ład a n a M inistra obow iązku, p o za jednym tylko szczególnym w ypadkiem , sk o rz y sta n ia z otrzy m an y ch upow ażnień. Ja k już w spom nia
łem (i co zresztą stw ierd zo n e zostało p rzez naj
bardziej m iarodajne czynniki), będzie dobrow olne porozum ienie zaw sze lepsze od najlepszego na
w e t p rzym usu . Sądzę, że zrozum ieją to w sw y m w łasn ym interesie poszczególne ugrupow ania p rzem ysłu , i spodziew am się, że przez d o p ro w a
dzenie do dobrow onego porozum ienia uczynią zbędnem zastoso w anie przym usu, k tó reg o oba
w iają się w rów ny m mniej w ięcej stopniu w s z y s t
kie ugrupow ania, chociaż z nierów ną szczerością do o baw tych się przyznają.
Zeszyt 8 „PRZEM YSŁ N A FTO W Y 1' S tr. 203
J. LIMBACH OWA
Drohobycz
O o b r a z a c h m ik ro s k o p o w y c h m ie s z a n e k s m ó ł z a s fa lta m i polskim i
R eferat w y g ło szo n y na V. Z feźd zie N aftow ym w e Lwowie w grudniu 1931 r.
W now oczesnem budow nictw ie drogow em uży
w a się dw óch m ateriałó w w iążący ch : asfaltu i sm oły. Nie w dając się tu w dyskusję, którem u m ateriałow i oddać p ierw szeństw o , należy pod
kreślić stabilność asfaltu jako jego cechę w y b it
nie dodatnią w porów naniu ze sm ołą. Jeżeli d a
nemu asfaltow i n adam y pożądane w łasności i ob
chodzim y się z nim ostrożnie podczas budow y drogi, nie pow inien się on zmienić i dopiero dłu
gie okresy czasu w y w o łu ją pew ien spadek ela
styczności. N atom iast sm oła przechodzi na d ro gach p ro c esy oksydacji, oraz ulatniania się lek
kich składników , i dopiero po pew nym czasie daje prod ukt ustabilizow any, ró żn iący się jednak znacznie od w yjściow ego.
A by te p ro c esy o g raniczyć i zw iększyć ela
styczność sm oły, dodaje się do niej p ew ną ilość asfaltu drogow ego. T akie m ieszanki asfaltow o- sm ołow e m ają sw oich zw olenników i przeciw ni
ków . N iew ątpliw ie dodatek asfaltu zw iększa przyczepność, stabilność i elastyczność sm oły i czyni ją w y trz y m a łą na duże w ahania tem p e
ra tu r, p o d ra ża on jednak produkt i zw iększa nie
potrzebnie w iskozę sm oły. P o z a tem sp o rz ąd za
nie m ieszanek jest kłopotliw e, gdyż sposób g rz a
nia i m ieszania m a duży w p ły w na często o b se r
w o w an e zjaw isko rozkładu m ieszanki. P ra k tyczne w y n ik i na drogach ro z strzy g n ą, c z y opłaci się sto so w ać m ieszanki, i jak w ielkie dają one korzy ści w porów naniu z cz y stą sm ołą.
T ym czasem , poniew aż produkt ten znajduje się na rynku handlow ym , lab o rato ria m usiały opraco w ać m etody jego badania. A w ięc naj
pierw sposób oznaczenia ilości dodanego asfaltu.
O znaczenie asfaltu obok sm oły jest dość trudne.
Jed y n a ilościow a m etoda, sulfonow anie w /g M ar- cussona, daje tylko przybliżone rezultaty . Polega ona na tem, że na m ieszaninę sm oły i asfaltu działa się skoncentrow anym kw asem siarkow y m na gorąco. Sm oła przechodzi w zw iązki rozpu
szczalne w w odzie, asfalt zaś pozostaje niezm ie
niony. Ale i asfalt przechodzi częściow o do ro z
tw oru, a z drugiej stro n y zabiera siarkę i k w as siark o w y p rzez addycję. Na ogół w y ró w n u je się to, ale re zu ltaty są niedokładne. Nadto m etoda ta zabiera w iele czasu, w ięc dla szybkiej o rien
tacji co do obecności i ilości asfaltu, proponow ano badanie m ieszanek rozcieńczonych np. benzyną w św ietle prom ieni ultra-fioletow ych. N a p o d sta
w ie b a rw y fluorescencji m ożna odróżniać asfalty i sm oły, a p rz ez porów nanie ze znanem i m ieszan
kam i w zorcow em i m ożna oznaczać w przybliże
niu skład danej m ieszanki.
Jed n ak nie ilościow y skład m ieszaniny, lecz jej jednorodność stanow i n ajw ażniejszy punkt b ad a
nia. O kazało się z dośw iadczeń, że zm ieszanie teru z asfaltem n a m aterjał jednolity nap o ty k a na liczne trudności. J e ste śm y zm uszeni ob racać się w stosunkow o w ąskich granicach p rz y d od aw a
niu asfaltu do sm oły. W edłu g prof. M alissona optim um stan ow i dodatek 15% asfaltu, w ed łu g S chlepfera 30%, a R. F lachs podaje, że odpo
w iednio sp rep aro w an e te ry angielskie m ieszają się z asfaltem w każd ym stosunku. Na ogół m oż
na pow iedzieć, że trw a łe są m ieszanki z dużą p rz ew ag ą sm oły albo asfaltu, natom iast pośrednie w y k azu ją zazw yczaj rozkład. Z resztą granice określa tu p ro ste rozum ow anie, że bard zo m ały dodatek asfaltu ty lko nieznacznie polepszy sm ołę, a b ard zo d uży podniesie cenę produktu niepro
porcjonalnie do uzyskanych korzyści i zw ięk szy niepotrzebnie w iskozę sm oły.
N ajw ażniejszym w ięc czynnikiem , regulującym w ysokość dodatku asfaltu do sm oły, jest istnienie tej granicy, po przekroczeniu której nie m ożem y o trzy m a ć jednolitej m ieszanki, g d y ż n astęp uje rozdział składników . G ranica ta jest ró żn a dla różnych sm ół i różnych asfaltów , a tylko w y ją t
kow o m ieszają się one w dow olnych stosunkach.
Nie jest to zre sz tą nic dziw nego, jeśli sobie uprzytom nim y, z jak skom plikow anym i m ateria
łam i m am y tu do czynienia. Dużo św iatła rzu ciły na tę sp ra w ę badania prof. N ellensteyna nad kol- loidalną budow ą sm oły i asfaltu. O becnie w che- mji kolloidów szuka się w yjaśnienia dla różnych zjaw isk, w y stępu jących p rz y m ieszaniu asfaltu ze sm ołą.
S m oła i asfalt, mimo zew n ętrzn eg o podobień
stw a, różnią się przed ew szystkiem składem che
m icznym , g d y ż asfalt sk ład a się głów nie ze zw iązków alifatycznych, sm oła z a ś z aro m a ty c z nych. S m oła za w iera nadto t. zw . w o ln y węgiel, m ieszaninę w ęgla elem entarnego i w y so k o m ole
kularnych zw iązków . P o d w zględem bu d o w y kolloidalnej stanow ią one jednak analogiczne uk ład y: w oleistem medium są zaw ieszone mi- celle, cząsteczki w ęg la otoczone ciałam i ochron nemu P ojęcie micelli w p ro w ad ził botanik Nae- geli, określając je jako ultra-m ikroskopow e c z ą steczki, nieprzeniknięte m edium dy spersyjnem . P rz y sto so w a ł je N ellensteyn do sw ojej teorji o kolloidalnej budow ie bitum ów . T e sy stem y kolloidalne są u trzy m y w a n e w ró w no w adze dzięki odpow iedniem u napięciu pow ierzchniow e
mu. Ja k w ielkie znaczenie m a ta siła, dow odzi np. m etoda rozdzielania rud sposobem flotacji,
Str. 204 „PRZEM Y SŁ N A FTO W Y “ Zeszyt 8 Napięcie pow ierzchniow e jest w iększe dla sm oły
niż asfaltu, zatem asfalt lepiej zw ilża kam ień, w nika do środka, a co za tem idzie, m a w iększą siłę w iążącą. S tąd dodaw anie go do sm oły jest korzystne. Jed n ak ta różnica napięć jest pow o
dem, że po zm ieszaniu asfaltu ze sm ołą w nieod
pow iednim stosunku następują zaburzen ia w tych układach. Ż eby w y w o ła ć takie zaburzenia w te
rze w y s ta rc z y dodać jakiegoś rozpuszczalnika o napięciu pow ierzchniow em m niejszem niż sm oły. (Następuje t. zw. „Flockung“, w ydzielenie się cząsteczek, k tó re przed tem b y ły w m ikrosko
pie niew idoczne. W naszym w ypadku działa w ten sposób dodatek asfaltu o napięciu p o w ierz
chniow em niższem niż sm oły, czego w p ły w ujaw nia się w postaci odm ieszania po p rz e k ro czeniu pew nych granic. Już m ałe dodatki asfaltu zm niejszają znacznie napięcie pow ierzchniow e sm oły, co w y n ik a ze słabej rozpuszczalności asfaltu w smole. Ile ta różnica napięć m oże zdzia
łać, w sk azuje często cy to w a n y p rz y k ła d z sia r
czkiem w ęgla, k tó ry rozpuszcza asfalt, ale strąc a sm ołę. Nieodpow iedni dodatek asfaltu pow oduje koagulację żyw ic sm ołow ych. P rz y te m cząsteczki w olnego w ę g la tw o rz ą jak b y ce n tra, dokoła któ
rych skupiają się te w ydzielone płatki.
R óżne stosunki rozpuszczalności w zajem nej poszczególnych składników obu układów kom plikują jeszcze m ieszanie ich ze sobą. Dr. F lachs w ych o d ząc z założenia, że trzeb a te stosunki rozpuszczalności dokładnie zbadać, ab y ułatw ić sporządzenie jednorocznych m ieszanek, w y o so b nił składniki oleiste, w ysoko-m olekularne zw iązki sm oły i asfaltu drogą dystylacji i ekstrakcji, m ieszał je kolejno z sobą i doszedł do w niosku, że asfalt powinien być dość tw a rd y , a zw ła szcz a niefluksow any, gd y ż olej pochodzący z ro p y źle rozpuszcza sm ołę. Sm oła znów pow inna zaw ie
rać dużo oleju, m ało paku. O czyw iście jednak sm oła nie m oże być za mięka, gdyż trac i w te d y dużo p rzez odparow anie i m aterjał ulega dużym zm ianom . P r z y użyciu nieodpow iednich m ateria
łó w następuje rozkład. M ieszanka przedtem c z a r
na, lśniąca, staje się szara, m atow a i grudkow ata.
P o dłuższem leżeniu w ydzielają się w a rs tw y o różnej za w arto ści asfaltu. R ozkład ten uwi
dacznia się w zm ianie w łasności fizycznych m ie
szanki, jak w spadku ciągliw ości m ieszanki, pe
n etracji i W podniesieniu się punktu topliw ości.
K rzyw e p rzed staw iające te w łasności fizyczne m ieszanek o różnym procentow ym składzie mają przebieg nieregularny i w y k azu ją załam ania o d pow iadające zm ianom na skutek rozkładu. Ł atw o to zrozum ieć, bo w niejednorodnej m ieszance są za w a rte w ięk sze cząsteczki i gdy tak a cz ą stk a zajmie np. c a ły przekrój nitki p rz y oznaczeniu ciągliwości, następuje przerw anie, ciągliw ość w yp adn ie m niejsza, niż u m ieszanki jednorodnej.
N ajw yraźniej jednak w idać ro zkład pod m ikro
skopem . M ożna zau w aży ć w obrazach m ikrosko
pow ych w y tłacz an ie w ę g la w form ie ciem nych skupień, w ydzielają się też w ysoko-m olekularne zw iązki sm oły, k tó re w ed łu g R. F lachsa w y w o łują odm ieszanie. Co do skupień w ęgla, Flachs tw ierdzi, że zjaw isko to nie dow odzi skłonności
do rozkładu m ieszanki i nie jest odm ieszaniem . P ró c z ty c h czarn y ch skupień, w idać p rz y silnym rozkładzie jasne plam y w ydzielonego oleju.
O b ra zy m ikroskopow e zatem najszybciej i naj
dokładniej w y kazu ją, czy dana m ieszanka jest jednolita, cz y nie. J e s t to w łaściw ie najw ażniej
s z y sposób p rzek on ania się o jej jednorodności.
P ra w id ło w a m ieszanka pow inna p rzed staw iać jednolite bron zo w e tło, zasiane rów nom iernie czarny m i punktam i w olnego w ęgla. C zarne sku
pienia, jasne plamy, w skazują na rozkład. P r e p a ra t do badania m ikroskopow ego sp orządza się zw y kle w ten sposób, że na lekko ogrzanem szkiełku um ieszcza się kroplę m ieszanki, rozcie
ra się szkiełkiem p rz y k ry w k o w e m na cieniutką w a rste w k ę i ta k um ieszczoną m iędzy dw om a szkiełkam i ogląda się w m ikroskopie. O kazało się jednak, że ten z w y k ły sposób robienia p re p a
ra tó w nie nadaje się dla m ieszanek z niektórym i asfaltam i polskiego pochodzenia.
D ośw iadczenia nad stabilizacją sm ól robiono d otych czas przew ażnie z alfaltam i am ery k ań skimi, jak Mexfalt, S pram ex i Ebano. Z inicja
ty w y Drog. Inst. B adaw czego w W arsza w ie ro z poczęto jednak p ró by stabilizacji sm ół polskimi asfaltam i, przy czem każda rafineria m iała w y konać sze reg dośw iadczeń z w łasn y m asfaltem w ed łu g w spólnego program u. W laboratorium
„Polm inu“ użyto do tego celu specjalnego a s faltu stabilizacyjnego o p. topi. 40° K. S. ciągli w ości — 100, penetracji — 65 p rz y 25°. D oda
w an o go w ilościach 10%, 15%, 20% i 25% na w a g ę sm oły. Sm ół użyto w 4 gatun kach: w g łę b
nej, pow ierzchniow ej, i dw u an tra cen o w y ch : 60/40 i 50/50.
O znaczono k rz y w e w isko zy m ieszanek. Dają one obraz stabilizacyjnego działania asfaltu, k tó ry powinien w w y ż sz y ch tem p eratu rach po d
nosić w iskozę sm oły, a w niższych m ożliwie m ało ją zm ieniać. W iskoza m ieszanki nie jest o cz y w i
ście w ielkością ad d y ty w n ą i nicda się obliczyć z form ułki. P o m ia ry w isk o zy w yk on an o p rz y pom ocy kon systo m etru drogow ego, k tó ry jest m odyfikacją w isko zym etru E nglera. P o zatem r o biono zdjęcia m ikroskopow e m ieszanek. R ów n o
cześnie kontrolne badania przeprow ad zon o w In
sty tu cie D rogow ym . W yniki b y ły różne: nasze zdjęcia p rz ed staw iały o b razy jednorodne, po d
czas gdy zdjęcia Inst. D rogow ego w y k a z y w a ły rozkład tych sam ych m ieszanek. W poszukiw a
niu p rz y czy n y zrobiliśm y interesujące sp o strz e żenie: różnice w y n ik a ły stąd, że m yśm y fo to g ra
fowali p re p a ra ty n iep rz y k ry te szkiełkiem , a In
s ty tu t p rz y k ry te . Nie p rz y k ry w a liśm y n aszych p re p a ra tó w z tego pow odu, iż m ikroskop znajdo
w a ł się p rzy zdjęciach w pozycji leżącej, skut
kiem czego po rozgrzaniu się p rep aratu od silne
go reflektora zsuw ało się szkiełko p rz y k ry w kow e pod w p ły w em sw ego ciężaru i zdjęcie w y padało nieostro. W Instytucie fotografow ano p re p a ra ty p rz y k ry te, p rz y stojącej pozycji mi
kroskopu.
C iekaw e to zjaw isko skłoniło n as do podo
bnych dośw iadczeń i z innym i polskimi asfal
tam i, a p rzed ew szy stk iem z dw om a ty p o w y m i
„PRZEM YSŁ NAFTOW Y“ , Rok VII. Z eszyt 8.
■ j w r ń / ; %■< v ,
•l*- £>& & * >~v f* i£ p & ' ■ ¿ s 1
m ś lm m
' ■ * 1
$ J 5&*
Zdjęcia od 1 - 1 4 , do
13 14
referatu J. Lim bachow ej „O obrazach m ikroskopow ych...“
Zeszyt 8 „PRZEM YSŁ N A FTO W Y “ Str. 205 dla produkcji polskiej: harklow skim bezparafino-
w y m i bo ry sław sk im o dużej za w arto ści p a r a finy. W yniki b y ły takie sam e: p rz y k ry te p re p a
ra ty b y ły silnie rozłożone, n ie p rz y k ry te jedno
rodne.
Z jaw isko to w y stę p o w a ło niezależnie od ilości asfaltu w m ieszance zarów no p rz y 10% z a w a r
tości asfaltu jak i p rz y 25% -ow ej; ty lko w w y padku drugim by ło w ięcej jasnych plam w y d z ie
lonego oleju.
Zdjęcia nasze p rz ed staw iają m ieszanki z 6-ma asfaltam i pochodzenia polskiego i z asfaltem Ebano. D odaw ano je w ilości 25% do sm oły I.
pow ierzchniow ej. K ażda m ieszanka b y ła foto
g rafow ana 2 ra z y : p rz y k ry ta i nieprzy k ry ta.
R ozkład w y k a zu ją tylko p rz y k ry te p re p ara ty , a m ianow icie p rz y użyciu asfaltu „Polm in“, „Pol- falt“, „H ark lo w a“ i „ B o ry sła w “. M ieszanka z asfaltem E bano w ykazuje w y kłaczanie w ęgla.
M ieszanki z „G alkarem “ i asfaltem firm y „Gali
cja“ d a ły o b ra z y w obu w yp ad k ach jednorodne.
P o w iększenie jest 550-krotne. W sz y stk ie p re p a
ra ty fotografow ano po 24 godzinach.
Różnice w y w o ła n e sam ą natu rą asfaltu w y stępują tu specjalnie w rozłożonych prep aratach z asfaltem harklow skim i borysław skim . W m ie
szance z asfaltem harklow skim są w idoczne o k rąg łe plam y oleju, p raw ie regularnego k sz ta ł
tu. R obią one na zdjęciu w rażen ie zam kniętych baniek p ow ietrza, ale pod m ikroskopem w idać w tych m iejscach cienką żółtą błonkę. P rz y użyciu asfaltu b o ry sław skiego w y stąp iło silne w y k łaczan ie w ęg la i w ydzielanie ży w ic sm oło
w ych, a w zd łu ż ty ch skupień układają się jasne, nieregularne plam y oleju.
Te w yniki dow odzą, że i ten najczulszy środek badania jednorodności m ieszanek p rz y pom ocy m ikroskopu m oże p row adzić do fałszyw ych w niosków zw łaszcza, że m ieszanki zam knięte w puszkach blaszanych po dłuższem leżeniu b y ły czarne, b ły szczące i m ożna było pałeczk ą szklaną w y c ią g ać z nich długie nitki, a to w s z y s t
ko św iadczy o ich jednorodności. S tw ie rd za ły ją rów nież o b ra zy m ikroskopow e, oczyw iście nieprzyk ry te.
U niektórych p re p a ra tó w p rz y k ry ty c h m ożna było za u w aży ć ro zk ład natychm iast po ich spo
rządzeniu. W p raw d zie m ogłoby to b y ć w y n i
kiem ostygnięcia p rep aratu , skutkiem czego na
stępują czasem w ydzielenia w m ieszance na go
rąco jednorodnej. Ale w te d y i n ie p rz y k ry ty p re p a ra t m usiałby w y k a z a ć rozkład.
D w a polskie asfalty „G alkar“ i „Polfalt“ b y ły b adane p rzez dr. M achta. P ie rw sz y w y k a z a ł zjaw iska odm ieszania, co autor przypisuje niskie
mu napięciu pow ierzchniow em u, drugi m iesza się ze sm ołą w k ażd ym stosunku, co św iad czy o je
go w ysok iem napięciu pow ierzchniow em . Zja
w isko za o b serw o w an e przez nas jest, jak się zdaje, rów n ież w ynikiem niskiego napięcia. Nie
s te ty b rak jest danych, co do w ielkości napięć pow ierzchniow ych dla polskich asfaltów .
Jeżeli m am y sporządzić p re p ara t, um ieszcza
m y kroplę m ieszanki na szkiełku i drugiem szkieł
kiem ro zcieram y ją na m ożliw ie cieniutki film.
Już to m oże w y w rz e ć nieko rzy stn y w p ły w na rów no w agę system u kolloidalnego, gd y ż ro z ta rty p re p a ra t m iędzy szkiełkam i pozostaje w s ta nie pew nego napięcia. P o tęgu ją to napięcie zam knięte bańki pow ietrza, k tó re łącz ąc się z sobą zm ieniają często k sz ta łt p re p ara tu m iędzy szkiełkam i. P re p a ra t zrobiony na gorąco na
stępnie stygnie. P ow o du je to p ew ne kurczenie się i przypuszczalnie drobne przesunięcia napięć w układzie kolloidalnym , k tó re są w y ró w n an e w n iep rzekrytym prep aracie dzięki sw obodnej pow ierzchni, ale w p rz y k ry ty m pow odują w i
doczne zm iany. Jeżeli jeszcze w eźm iem y pod uw agę siłę zlepiającą cienkiej w a rste w k i m iędzy szkiełkam i, czego w ynikiem jest silny o pór p rz y ich rozdzielaniu, w idzim y w jak n iek o rzy stn y ch w aru n k ach znajduje się p rz y k ry ty p re p ara t. J e żeli dana m ieszanka m a odpow iednio w yso kie napięcie pow ierzchniow e, zachow a sw oją ró w n o w ag ę nienaruszoną. W w yp ad ku niższego napię
cia w y stęp u je rozkład.
B adania m ikroskopow e niektórych m ieszanek z polskim i asfaltam i m uszą zatem ulec tej m o
dyfikacji, że p re p a ra tó w nie należy p rz y k ry w a ć . T en sposób o b serw o w an ia m ieszanek odpow iada też bardziej w arunkom w jakich znajdują się one n a drodze, gdzie cienkie w a rste w k i m ieszanki po
zostają w zetknięciu z pow ietrzem .
M ożnaby postaw ić zarzut, że takie zachow anie się m ieszanek św iad c zy jednak o nich n iek o rzy stnie, że m ają skłonność do odm ieszania w ięk szą niż inne, dające jednorodne p re p a ra ty i po p rz y kryciu. Jednak, jak już w spom niałem , m ieszanki w puszkach zam kniętych po dłuższym czasie po zo staw ały czarne i błyszczące, a badanie mi
kroskopow e rów nież nie w y k a z a ło ich rozkładu.
N ależy zw rócić uw agę i na to, że p ra k ty c y drogow i jak Ltier i inni przyjm ują z re zerw ą te zjaw iska odm ieszania, nie m ogąc n arazie orzec na podstaw ie dośw iadczeń labo ratoryjnych, czy są one szkodliw e dla zachow ania się naw ierzchni.
W iadom o mi o dw u p rak ty c zn y ch d ośw iad cze
niach z takiem i m ieszankam i, a m ianow icie u ży to z dobrym rezultatem m ieszanki z asfaltem
„Polm in“ na spodnią w a rs tw ę p rz y pokrow co- waniu.
P odobną m ieszankę innej firm y polskiej z a stosow ano na próbnym odcinku, k tó ry leży rok i znajduje się w zupełnie dobrym stanie.
O bjaśnienie tablicy.
1. M ieszanka z asfaltem Galkar — preparat p rzy kryty.
2. M ieszanka z asfaltem Galkar — preparat niep rzy
kryty.
3. M ieszanka z asfaltem P olfalt — preparat p rzy kryty.
4. M ieszanka z asfaltem Polfalt — preparat niep rzy
kryty.
5. M ieszanka z asfaltem harklow skim — preparat p rzyk ryty.
6. M ieszanka z asfaltem harklow skim — preparat nieprzykryty.