• Nie Znaleziono Wyników

Już wieczorem byliście, żołnierze panami pozycji, na których kilka godzin temu tryumfował nieprzyjaciel [ ].

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Już wieczorem byliście, żołnierze panami pozycji, na których kilka godzin temu tryumfował nieprzyjaciel [ ]."

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

24 grudnia 2021

Wigilia pod Łowczówkiem w 1914 roku

Bitwa pod Łowczówkiem, stoczona przez I Brygadę Legionów walczącą po stronie Austro-Węgier z Rosjanami, nie była pierwszym starciem Legionów – już w sierpniu 1914 roku oddziały Józefa Piłsudskiego wkroczyły do Królestwa Polskiego, zajęły Kielce i prowadziły walki z kawalerią gen. lejt. Aleksandra Nowikowa. A jednak to właśnie bitwa pod Łowczówkiem zajęła godne miejsce w panteonie bitew stoczonych przez polskiego żołnierza.

Bohaterstwo, odwaga legionistów oraz konsekwencja, a czasem wręcz brawura, w wykonywaniu rozkazów, zostały docenione przez samego cesarza Franciszka Józefa, który 31 grudnia 1914 roku osobiście podziękował w Wiedniu Józefowi Piłsudskiemu za postawę legionistów pod Łowczówkiem. Kilka dni po bitwie, 1 stycznia 1915 roku, dowodzący w zastępstwie Piłsudskiego I Brygadą Legionów ppłk Kazimierz Sosnkowski tymi słowami zwrócił się do żołnierzy:

„Żołnierze!

Bój, który rozpoczęliście dnia 22 grudnia 1914 na wzgórzach Łowczówka i Meszny Szlacheckiej, był największym ze wszystkich, w jakich dotychczas brał udział 1 Pułk Legionów. Mieliście do czynienia z wyborową dywizją rosyjskiej piechoty, specjalnie dla przełamania tego frontu przysłaną. Ruszyły do boju nasze szeregi. W pierwszy ogień poszła nasza stara gwardia, oddziały majora Śmigłego […].

Już wieczorem byliście, żołnierze panami pozycji, na których kilka godzin temu tryumfował nieprzyjaciel […].”

Znaczenie bitwy stoczonej pod Łowczówkiem najlepiej oddaje rozkaz Józefa Piłsudskiego wydany 3 stycznia 1915 roku.

„U schyłku ubiegłego roku, podczas mojej nieobecności, stoczyliście z przeważającymi siłami nieprzyjaciela bój najkrwawszy i najcięższy z tych, jakieśmy dotąd mieli. Zyskaliście w nim nową sławę i nowy liść wawrzynu wpletliście do wieńca sławy polskiego żołnierza. W imieniu sprawy, której służymy, dziękuję wam wszystkim za tę pracę. […] Przede wszystkim na odznaczenie zasługuje szef sztabu, podpułkownik Sosnkowski, pod którego

(2)

nieprzyjaciela. Podporucznik Ścieżyński z 8 ludźmi wziął w okopach 100 nieprzyjacielskich żołnierzy, jako jeńców. Podporucznik Bartnowski, pomimo bolesnej rany w szczękę, pozostał w szeregu i kierował plutonem dalej. Podoficer Świderski na czele patrolu z 9 ludzi przyprowadził, jako jeńców – pułkownika rosyjskiego, a przy nim 3 oficerów i 28 ludzi, wziąwszy ich ze wsi, jeszcze przez nieprzyjaciela obsadzonej.”

Nie da się ukryć – w dniu przybycia na front oddziałów I Brygady sytuacja wojsk austriackich przedstawiała się fatalnie. XXI Korpus rosyjski właściwie przełamał front na styku 3 i 4 armii austriackiej. Pchnięci rozkazami na zagrożony odcinek legioniści przez kilka dni zaciekle atakowali i bronili pozycji. W walkach pod Łowczówkiem i Łowczowem zginęło 128 oficerów i żołnierzy, 342 zostało rannych. Olbrzymia danina krwi, straty 1 Pułku Legionów w bitwie pod Łowczówkiem procentowo przedstawiały się następująco:

• oficerów – zabitych 11%, rannych 30%;

• podoficerów – zabitych 9%, rannych 12%;

• szeregowców – zabitych 3%, rannych 5,5%.

Tak duże starty w korpusie oficerskim i podoficerskim wynikały z czynnej walki na pierwszej linii. Oficerowie, którzy prowadzili żołnierza w bój, już w niepodległej Rzeczpospolitej, dosłużyli się stopni generalskich – Edward Śmigły-Rydz, Stanisław Burhardt-Bukacki, Tadeusz Piskor, Tadeusz Kasprzycki. Według słów Sosnkowskiego, Legioniści odparli 16 ataków Rosjan. Wróg stracił ponad tysiąc żołnierzy rannych i zabitych, Polacy pojmali ponad 600 jeńców. Trudno się dziwić, że bój ten wymieniony jest na tablicach umieszczonych na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie.

Łowczówek nie był jednak jedyną krwawą bitwą z udziałem Legionów. W tradycji legionowej żywa była pamięć o krwawych bitwach stoczonych przez legunów pod Mołotkowem, nad Styrem, pod Kostiuchnówką czy Konarami. Wspomnienia legionistów pełne są opisów bojów stoczonych w czasie I wojny światowej. Jest jednak coś, co sprawia, że właśnie ta bitwa była szczególna – zadecydował o tym czas, w którym się rozegrała.

Wigilia Bożego Narodzenia w polskiej tradycji to moment wyjątkowy – wspólne ubieranie drzewka, dzielenie się opłatkiem, wigilijna wieczerza są głęboko zakorzenione w polskich domach.

„Święta Bożego Narodzenia, a zwłaszcza wieczór wigilijny, obchodzone są w świecie chrześcijańskim specjalnie uroczyście. Ów przedziwny nastrój świąteczny, owo utajone oczekiwanie cudu, ta młoda radość, pulsująca w naszych żyłach, sprawiają, iż Polak – nawet rzucony w najdalsze świata strony – w wieczór wigilijny skupia się w sobie i myślą biegnie w swoje strony rodzinne, najdroższe, najpiękniejsze, niezapomniane.”

Tak też biegły myśli legionistów, którzy po ciężkich walkach ściągnęli do Nowego Sącza, licząc na odpoczynek fizyczny i odprężenie psychiczne. Tak wspominał postój w Nowym Sączu gen. Tadeusz Kasprzycki „ z każdym dniem pobytu wrastamy coraz silniej w to miasto. […] W każdym domu musi być swój legjonista – zapowiadają się święta niemal w nastroju rodziny, plany wspaniałych zabaw i przyjęć. […] Piękny słoneczny dzień, nastrój daleki od wojny.”

Jednakże legionistom nie dane było świętować w życzliwych domach. 20 grudnia padł rozkaz wymarszu i udania się w kierunku Zakliczyna, a następnie wzgórz 360 i 342 (Łowczówek i Łowczów).

(3)

We wspomnieniach legionowych, poza opisem samych walk, żywe są opisy dnia wigilijnego. Świadczą o tym artykuły ukazujące się w prasie w dwudziestoleciu międzywojennym, relacje i pamiętniki. W większości wspomnień przewija się informacja o skromnych obchodach wigilijnej nocy.

„Nad ranem dopiero zaczęły się chwile więcej ciekawe. Mochy, wściekłe z zimna, rozpoczęły żywszą strzelaninę, czyniąc wrażenie przygotowania niespodzianki – w postaci natarcia. Skończyło się jednak tylko na groźbach. Śniadanie, które miano nam dostarczyć, a do czego zazdrosne Mochy nie dopuściły, gęsto strzelając – oczywiście humoru nam nie poprawiło! Pocieszając się, że przecież naszym forteli nie zbraknie, pozostaliśmy bez śniadania i obiadu. Leguny jak to leguny – chłopy skłonne do marzeń i wzruszeń, lecz z gruntu wesołe – zaczęli opowiadaniem skracać sobie czas, a pod wieczór – wspominać swoich najbliższych przy stole wigilijnym… Wtem niewiadomo kto zaintonował – Lulajże Jezuniu… Wnet – jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej – ożywiła się brać leguńska i, łącząc swe głosy, utworzyła napoczekaniu niezgorszy chór.

Melodja, początkowo cicho nucona przez nasz pluton, porywa inne plutony i kompanie, i wkrótce z okopów legionowych płynie potężna fala przepięknych polskich kolend. Trwało to dosyć długo aż do wyczerpania wszystkich znanych i tworzonych naprędce piosenek. Tłem były pola i lasy, zasłane iskrzącym się śniegiem, wśród miliardów gwiazd, mrugających na niebie… Wrażenie było potężne; to też niejednemu zabłysła łza w oku i stoczyła się po zmarzniętym policzku.”

W podobnym duchu wspomina okopową wigilię sierżant Rutka:

„Tak to spędzaliśmy dzień 23 grudnia 1914 r. Następnego dnia podsunęli się Moskale na 30 kroków pod nasze okopy i zarzucali je nieustannym ogniem. Piekło było w powietrzu, huk i trzask nieustanny, granaty waliły po lesie i jęk rannych rozlegał się co chwila. Ale wiara rozżarła się na dobre, że to dzień święta, wigilijny dzień, zawsze w domu, wśród rodziny spędzany, więc żałość okrutna objęła serca żołnierskie i z tej żałości, z gniewu, darliśmy się w ogień, jak nie pamiętam kiedy. Widziałeś wokół siebie przybladłe twarze, zmarszczoną brew, spokojne, zawzięte oko przy kolbie karabina. Biliśmy celnie, dokładnie, toteż straty Moskali wielkie były tego świątecznego dnia…

Pod wieczór, gdy już zmrok począł ogarniać las, dzieliła się wiara to opłatkiem, to suchara kawałkiem.

Niejednemu łza kapnęła na błyszczący zamek karabina, a gdy po złamaniu się opłatkiem zanucił ktoś z cicha

„Lulajże Jezuniu, lulajże lulaj”, podniósł się śpiew z całych okopów, z żółtej linii piachu i poszedł w las do Moskali…

Aż tamtych lęk ogarnął. Ściszyli swój ogień, przestali strzelać, a myśmy im śpiewali naszą piosenkę Bożego Narodzenia, wierząc, że jak narodził się Chrystus, tak z trudu naszego i znoju, z naszej krwi przelewanej w ten wigilijny dzień pod Łowczówkiem – narodzi się ojczyzna nasza, Niepodległa Polska Rzeczpospolita…”

Nawet gen. Kasprzycki w swojej relacji z wydarzeń rozgrywających się na froncie I wojny światowej, koncentrujący się przed wszystkim na działaniach bojowych, w swoich wspomnieniach pisze o tej wigilijnej nocy pod Łowczówkiem:

„Noc upływała na porządkowaniu obsady, walce ogniowej, wybuchającej gwałtownie co pewien czas wskutek jakiegoś odgłosu czy ruchu… i śpiewaniu przez obie wrogie linje kolend. Przed legjonowemi batalionami stały

„po tamtej stronie” pułki rosyjskie, które wypełniał polski rezerwista.”

24 grudnia 1914 roku polski żołnierz nie zaznał spokoju. W swoim pamiętniku tak pisał kapelan I Brygady o.

Kosma Lenczowski:

(4)

„Dzień Wigilii. Nie zanosi się na uroczystość, bo bitwa nieustanna, znoszą dużo rannych. Kupiono kurę od gospodarza na Wigilijną wieczerzę, bo przecież nic nie fasujemy, a kupić tu na pustkowiu nic nie można.

Wsadzili do garnka. O 13 godz. przyszedł rozkaz, by być gotowym do wymarszu. Czy naprzód czy w tył? Nie wiadomo. Może za godzinę widzimy tu i tam wokoło wracających luzem żołnierzy. Mówią, że brakło naszym amunicji. Posyła Sosnkowski do Austriaków, a generał ich powiada, że nie ma na to Befehlu. Rozgniewany Sosnkowski daje rozkaz do odmarszu. Pakujemy rannych na wozy, zostawiamy kurę na kuchni i odchodzimy.

Błoto – glina do kolan. […] Padają gęste pociski, rozbili nam kuchnię i aptekę. Z trudem i mozołem uszliśmy może 6 km. […] W tym momencie nadbiega ordynans z rozkazami: wracać na pozycje! Wyobrazić sobie rozpacz naszą. Ale wracamy. W naszych okopach już Moskale, trzeba ich wypierać i wyparto. Sanitariat wrócił do chałupki. Kury – ani śladu, ogień zagasł, nic nie ma na Wigilię. Przyniesiono choinkę, rannych niewiele, więc aptekarz Łopatka przybrał ją watą zabarwioną krwią żołnierską i blaszkami z konserwowych puszek austriackich, zapalono 3 świeczki, na wierzchu naprędce orzeł polski ołówkiem na papierze narysowany.

Gospodarz wyjął prześcieradło, nakryto stół, opłatek położono i trochę chleba, ale naczynia na potrawy było dostatecznie, ja i dr Rouppert dostaliśmy miski, a reszta próżne puszki z konserw. Podzielono się opłatkiem, złożono sobie wzajemne życzenia „Wolnej Polski” przegryźli chleba i po uczcie. Zaintonowano kolędy i pokazały się łzy na policzkach, bo na wspomnienie rodzin, poległych naszych, niepewnej przyszłości Polski, bo Austriacy i Niemcy pary o niej nie puszczą – trudno było nie płakać nawet żołnierzowi.”

W wielu wspomnieniach z tych dni pod Łowczówkiem przewija się informacja o problemach z aprowizacją spowodowanych ciągłym ostrzałem nieprzyjaciela, jednak legioniści nie tracili ducha i nie mogąc podzielić się opłatkiem składali sobie życzenia łamiąc się chlebem lub sucharami. A „życzenie było jedno u wszystkich, wyrażone nie słowem, lecz duszą i spojrzeniem, nie zdrowia, nie szczęścia i pomyślności. Nie pieniędzy i majątku, lecz jedno życzenie tkwiło we wszystkich sercach: „WOLNEJ OJCZYZNY PRAGNIEMY.”

Sięgnijmy jeszcze raz do rozkazu Sosnkowskiego z 1 stycznia 1915 roku. Tak wspominał w nim dzień 24 grudnia:

„Dzień 24 grudnia w przebiegu tej gwałtownej rozprawy natężeniem swoim nie ustępował dniom poprzednim.

[…] Na próżno szalał ogień artylerii nieprzyjacielskiej, nasz front trwał w ogniu, wszystkie rezerwy wcieliwszy w obrót walki.[…]

Żołnierze! Uporem swym, hartem i męstwem tego dnia okazanym wystawiliście sobie świadectwo godne tych wszystkich, których sława przyświeca Waszemu orężowi. Dowiedliście, że nie ma wysiłku i nie ma ofiary dość trudnej, byście jej nie podjęli, gdy wróg złamać was pragnie, a wy zwyciężać chcecie. […].”

Nie dziwne więc, że ta bitwa, ważna acz nie najważniejsza, tak mocno zapisała się w pamięci legionistów. Była ona niezwykła manifestacją polskiego patriotyzmu, odwagi, umiłowania ojczyzny. Na przekór wszelkim przeciwnościom. Choć przed legionistami były jeszcze lata walki, wiele nie mniej krwawych bitew niż ta pod Łowczówkiem, wiemy, że ten wysiłek przyniósł rezultaty. W listopadzie 1918 roku odrodziła się wolna Polska.

Jak świadczą przytoczone relacje opublikowane we wspomnieniach ukazujących się w ówczesnej prasie, czy też w publikacjach poświęconych Legionom Piłsudskiego, zgromadzonych w Centralnej Bibliotece Wojskowej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, bitwa pod Łowczówkiem zapisała się w pamięci legionistów jako bitwa trwale związana z wigilią. Choć jak pisze gen. Gustaw Łowczowski „bliskość nieprzyjaciela nie pozwalała tu na próbę kolędowania, które weszło do legendarnej historii”, to w tradycji legionowej przetrwało wspomnienie wspólnego kolędowania, także z żołnierzami wrogiej armii, którzy przecież byli Polakami.

(5)

Aut: K. Koza, J. Kunikowski Tekst opublikowany w „Łowczówek 1914. Bitwa Legionów Polskich na drodze do niepodległości”, 2014

Cytaty

Powiązane dokumenty

Instytucja kas rejestrujących w systemie podatku od wartości dodanej była kojarzona nie tylko z realizacją funkcji ewidencyjnej przy zastosowaniu tych urządzeń, ale również z

Naczelny Komitet Narodowy wzywa wszystkich, którzy mają możność przybycia do Krakowa, wszelkie organizacye narodowe, ciała autonomiczne, powiatowe Komitety Narodowe i Koła Ligi

- Zależało nam na utrwale- niu najbardziej charaktery- stycznych dźwięków Lublina - podkreśla Joanna Zętar z Ośrodka Brama Grodzka -Te- atr NN.. Dźwięku zakładu krawiec- kiego

Rozwiązane nieporozumienie, może zbliżyć do siebie wcześnie skłócone strony, może stać się wspólnym pozytywnym doświadczeniem.. Unikajmy oceniania i

„W prasie szwedzkiej pisało się w ogóle o Reymoncie niewiele, choć wszyst- kim było wiadomo oddawna, że wielki ten pisarz jest jednym z najpoważniejszych kan- dydatów do

Wyraźnie widać, że klasyfikacja jest niezmiernie heterogeniczna i daleka od naukowej (czytaj: językoznawczej) precyzji.. tych zjawisk językowych miejsce w

Obejmowała ona ocenę jednorodności struktury betonu, technologii betonowania słupów, a także planu napraw opracowanego przez wykonawcę konstrukcji. Stwierdzono, że

Z kolei pod względem liczby medali najlepsza jest królowa polskiej lekkoatletyki –Irena Szewińska, która z czterech igrzysk przywiozła siedem medali (trzy złote i po dwa srebrne