384 ROZBIORY I S P R A W O Z D A N I A
rękopisu u w z g l ę d n i o n y p r z e z prof. L e h r a - S p ł a w i ń s k i e g o w p r a c y о p r a o j c z y ź n i e S ł o w i a n i w r o z l e g ł e j skali f a k t ó w p o k r e w n y c h d y s c y p l i n p o z w o l i ł n a w y s n u c i e w n i o s k ó w o d b i e g a j ą c y c h o d k o n k l u z j i , d o k t ó r y c h R o z w a d o w s k i d o s z e d ł w y ł ą c z n i e w o p a r c i u o d a n e h y d r o n i m i c z n e . W y d a j e się, ż e n a t y m nie w y c z e r p u j e się ż y w o t n o ś ć k o n c e p c j i b a d a w c z y c h R o z w a d o w -skiego. P r o b l e m e t n o g e n e z y S ł o w i a n , t a k ż y w o d y s k u t o w a n y w l a t a c h o s t a t n i c h , d o m a g a się w y j a ś n i e n i a k o n t a k t ó w m i ę d z y I r a ń c z y k a m i a S ł o w i a n a m i " n i e t y l k o „ h i s t o r y c z n y c h " , ale i z okresu w c z e ś n i e j s z e g o . B a d a n i a R o z w a d o w s k i e g o w t e j d z i e d z i n i e , o b e j m u j ą c e r ó w n i e ż n a z w y w o d n e a a n a l i z u j ą c e p r z e d e w s z y s t k i m stosunki l e k s y k a l n e , s t a n o w i ą t r w a ł ą p o z y c j ę w i n d e e u r o p e i s t y c e , j a k k o l w i e k n i e w y d a j e się, b y w s z y s t k i e i m p l i c i t e t k w i ą c e w n i c h wnioski z o s t a ł y w y c i ą g n i ę t e w świetle n o w y c h b a d a ń i r a n i s t y c z n y c h . P r a k t y c z n ą u ż y t e c z n o ś ć Studiów p o d n o s i p i e c z o ł o w i t e w y d a n i e i c h p r z e z prof. L e h r a -S p ł a w i ń s k i e g o i prof. -S a f a r e w i c z a . K s i ą ż k ę w y p o s a ż o n o w c e n n e d l a p r z y s z ł y c h b a d a c z y s z c z e g ó ł o w e i n d e k s y ( i m i o n w ł a s n y c h i a p e l a t y w ó w ) . N i e m a ł ą k o r z y ś ć p r z y n o s z ą o b s z e r n e w y k a z y ź r ó d e ł i o p r a c o w a ń n a u k o w y c h , k t ó r y m i się R o z w a d o w s k i p o s ł u g i w a ł , o r a z p r z e j -rzysta m a p a . Z- Rysiewicz „ A R C H E O L O G I A " , R o c z n i k P o l s k i e g o T o w a r z y s t w a A r c h e o l o g i c z n e g o , redaktor Kazimierz Majewski, t. II, 1948.
Drugi tom nowego czasopisma archeologicznego przedstawia się jeszcze bardziej imponująco od pierw-szego. Nie tylko wzrosłasobjętość tomu, który liczy tym razem 510 stronic, ale także uległa znacznemu po-większeniu część informacyjna, obejmująca 3/5 tomu. Zasługa to przede wszystkim redaktora, spod którego pióra pochodzi, oprócz dwu artykułów, znaczna część recenzji, sprawozdań i kroniki.
Dział rozpraw otwiera artykuł K . Majewskiego pt. Chronologia i styl plastyki figuralnej zachodnio-trypilskiej (str. i — 1 6 ) . Jest to wyjątek z mającej ukazać się niebawem pracy pt. Les statuettes tripiliennes en terre cuite. Artykuł składa się г trzech części: najpierw autor ustala przybliżone ramy chronologiczne plastyki figuralnej, głównie na podstawie wykopalisk, o ile to było możliwe, następnie charakteryzuje jej styl, a w końcu wy-prowadza wnioski. Pierwsza część nie daje możności analizy krytycznej aż do chwili zapoznania się z cało-ścią wywodów autora i z materiałem ilustracyjnym, pragnę jednak dorzucić kilka uwag do pozostałych zagadnień. Autor zupełnie słusznie posługuje się materiałem porównawczym z sąsiednich obszarów kultury ceramiki malowanej, a w szczególności z nad Dniepru i z Rumunii, gdyż materiał ten łączy się najściślej z zabytkami z obszaru wschodniego, a jest blisko spokrewniony z zabytkami typu Cucuteni, a nawet Gumel-nita. Autor pominął w-cytatach, zapewne tylko w tym wyjątku, dwie niewątpliwie dobrze mu znane prace: N . Makarenko, Sculpture de la civilisation trypillienne en Ukraine w I P E K , 1927 i V . Dumitrescu, La plastique anthropomorphe en argile de la civilisation éniolithique balcano-danubienne du type Gumelnitz w I P E K , 1932/33. Wątpię
natomiast, żeby autorowi mogła być znana praca Meluta D. M a r i n , La plastica antropomorfa cucuteniana nella Dacia w „Riv. di Scienze Preistor.", 1948. Dla dokładności dodam jeszcze, że V . Dumitrescu ogłosił również pracę pt. Les figurines anthropomorphes en os du Sud-Est de l'Europe pendant la période énéotithique w „Rev. Intern, des Études Balcan." II, 1938 (Belgrad).
К . Majewski rozróżnia w twórczości plastycznej omawianego przez siebie obszaru trzy tendencje sty-listyczne: styl prymitywno-schematyczny, styl naturalistyczny i styl naturalistyczno-schematyczny. „Styl prymitywno-schematyczny... byl najprawdopodobniej stylem samorodnym w y n i k ł y m z materiału i techniki,
" O badaniach tych informują przeglądowo językoznawcze artykuły prof. Lehra-Splawińskiego („Świa-towit", 1949, t. X X , str. 25) oraz poświęcony obecnemu stanowi badań nad pochodzeniem Słowian w nauce radzieckiej szkic pt. Obecny stan badań nad pochodzeniem Słowian w nauce radzieckiej („Przegląd Zachodni"
1953, nr 1—3).
" Poza odpowiednimi artykułami w Studiach wchodzi tu w grę zwięzły artykuł Don Tana is et les Cim-me'riens, („Rocz. Orient.", 1925, t. II, str. 142—144), oraz rozprawa poświęcona stosunkom leksykalnym za-mieszczona w „Rocz. Orient.", 1915, t. I, str. 95 nn.
384 R O Z B I O R Y I S P R A W O Z D A N I A
w jakiej wspomnianą plastykę figuralną wykonywano", styl naiuralistyczny, występujący stosunkowo rzadko, zawędrował z Tessalii, „zasadniczo zaś w warsztatach trypilskich przetwarzano obce wzory naturalistyczne w duchu schematyzmu". Autor nazywa to stylem naturalistyczno-schematyzowanym. Wydaje mi się, że ten ostatni kierunek stylistyczny można zmieścić w ramach pierwszego, a zatem wystarczyłoby podzielić material na dwie grupy: schematyczną i naturalistyczną. Oczywiście zarówno schematyzm, jak i naturalizm mają tutaj charakter prymitywny; pomiędzy nimi oscyluje każda sztuka prymitywna. Schematyzacja może przy-bierać formy mniej lub bardziej krańcowe, ale jeśli nawet jest zaznaczona głowa czy ramiona w kształcie wypustek, trudno mówić w tym wypadku o stylu naturalistycznym. Nie mogę też zgodzić się, by styl sche-matyczny był uwarunkowany materiałem i techniką. Material i technika sprowadzają się w praktyce do jednego, w tym wypadku do roboty w glinie, w której modelowano figurki we wszystkich trzech stylach według podanej w pracy klasyfikacji. Wątpię, żeby autor był wyznawcą Sempera.
Nie sądzę także, żeby różnice stylistyczne w obrębie plastyki trypilskiej trzeba było koniecznie tłumaczyć obcymi wpływami. Słowo „wpływ" jest zbyt często nadużywane w literaturze archeologicznej dla wytłuma-czenia zjawisk odbiegających od normy. „ W p ł y w " nie jest czymś w rodzaju promieni kosmicznych lub tajemniczego fluidu, lecz zakłada istnienie wzajemnych stosunków, przede wszystkim handlowych, albo też dowodzi ruchów ludnościowych. Wpływy te najłatwiej jest ustalić w zakresie ceramiki, która, jako krucha i małej wartości (mówimy o czasach pierwotnych i starożytnych), nie nadaje się do handlu wymiennego. Ale i tu można ustalić z dużym prawdopodobieństwem wzajemne związki jedynie przy kształtach i orna-mentach bardziej złożonych. W zakresie plastyki, zwłaszcza tak prymitywnej, jak trypilska, związki z innymi obszarami są o wiele mniej uchwytne. Sam autor przyznaje, że „nie znamy z osad trypilskich figurek w stylu * naturalistycznym, które na podstawie analizy materiału, techniki i stylu moglibyśmy określić jako importy tessalskic czy choćby z obszarów południowych".
Zagadnienie to należy rozpatrywać w ramach ogólnej ewolucji twórczości artystycznej. Para pojęć: „naturalizm" i „schematyzm" wydaje mi się niewłaściwa w tym związku. Nie jest rzeczą wykluczoną, że ten „naturalizm" to eidetyzm według badań Boumana i Jaenscha, wolę jednak trzymać się określeń Ver-worna „fizjoplastyczny" i „ideoplastyczny" albo też — co wyjdzie w praktyce na jedno — „sensoryczny" i „imaginatywny" według Kühna (Reallexikon, Ebert, s. г., Primitive Kunst). Jest rzeczą oczywistą, że w twór-czości artystycznej zaznacza się rozwój od stylu „sensorycznego" epoki paleolitu do stylu „imaginatywnego" epok późniejszych i tym należy zapewne tłumaczyć niejednolitość stylistyczną plastyki trypilskiej. Nie znaczy to oczywiście, że proces ten przebiega prostolinijnie i że w każdym wypadku styl może być pod-stawą chronologii; poza tym należy również wziąć pod uwagę indywidualne uzdolnienia i skłonności ko-roplastów, co zresztą podkreśla sam autor (który jednak odnosi się nieufnie do tezy o pierwszeństwie sztuki „naturalistycznej", jak wynika z recenzji pracy G . Hafnera (str. 267 i nast.). Ewolucja ta dokonuje się niezależnie na poszczególnych obszarach, a pozostaje może w związku z przejściem od życia myśliw-skiego i pastermyśliw-skiego do życia rolniczego, g d y ż — j a k pisze Kühn — „statycznej formie gospodarki odpowia-dałoby myślenie bardziej statyczne, równomierne i bardziej statyczna (mniej lub więcej imaginatywna) sztuka, a dynamicznej formie gospodarki— myślenie nastawione bardziej dynamicznie i sztuka dyna-miczna (sensoryczna)". Dlatego też nie mogę się zgodzić, jakoby figurki „naturalistyczno-schematyzo-wane" były wyrabiane dla hipotetycznych „możnych rodów", natomiast „masy plemienne" mogły sobie pozwolić jedynie na „figurki prymitywne (idole), takie same jak przed wiekami, kiedy to styl naturali-styczny był zupełnie nie znany ludności trypilskiej, figurki zaspokajające potrzeby kultowe, ale bez żad-nych — że tak powiemy — wyższych aspiracji artystyczżad-nych". Wynikałoby stąd,.że figurki bardziej „naturalistyczne" miały większą wartość artystyczną, a więc i wyższą cenę rynkową, którą mogli zapłacić tylko ludzie bogaci. Taki pogląd wydaje mi się anachronizmem.
Wobec tego, co wyżej powiedziałem, nie mogę również przyjąć twierdzenia, jakoby figurki naturali-styczne należało „uważać za wyraz nieudolnych usiłowań naśladowczych w warsztatach trypilskich, kiedy to po raz pierwszy zawitały do nich z południa wpływy stylu naturalistycznego". Oczywiście istnieją związki zarówno z Egeą, jak i z krajami naddunajskim i i ze Wschodem, ale związków tych nie ustalimy bliżej na podstawie plastyki. Tak samo wydaje mi się przesadne twierdzenie o oddziaływaniu plastyki trypilskiej na „twórczość artystyczną Europy zachodniej w dobie neolitu i brązu", które zresztą osłabia sam autor przez Swiatowit t. X X I
3 8 6 ROZBIORY I SPRAWOZDANIA
dodanie słów: „ w łączności z plastyką Europy południowo-wschodniej", jakkolwiek rozumiem, że autor żywi z konieczności duży sentyment do plastyki trypilskiej i dlatego jest skłonny przeceniać j e j znaczenie.
A r t y k u ł J . P i l e c k i e g o pt. Wielopostaciowa koncepcja zwierzęca w sztuce egejskiej (str. 1 7 — 2 7 ) stanowi powtórzenie w y w o d ó w autora w pracy pt. Gryf i sfinks w zasi{gu egejskim, ich znaczenie i geneza (Bull. Int. A c . Pol. 1939, nr i — 3 , str. 47 i nast.). A u t o r stara się w y k a z a ć , że koncepcja obu tych tworów bajecznych po-wstała niezależnie w różnych kulturach starożytnych, m . in. i w kulturze mykeńskiej, i że b y ł y to wyobra-żenia władcy-herosa. Ponieważ artykuł stanowi tylko streszczenie większej pracy nie drukowanej i brak w nim jakichkolwiek cytatów, trudno skontrolować tok rozumowania autora ; w y d a j e mi się jednak, że autor nie liczy się dostatecznie z z a c h o w a n y m materiałem z a b y t k o w y m i że tezy j e g o nie są należycie uzasadnione.
Słuszne jest oczywiście twierdzenie, że „nie można mówić o kulturze kreteńsko-mykeńskiej j a k o o jedno-ści", g d y ż dzisiaj chyba j u ż nikt w to nie w ą t p i . W i a d o m o też, że w okresie P M I I I punkt ciężkości prze-nosi się na kontynent i że sztuka mykeńska promieniuje wtedy aż po Syrię, jak dowodzą chociażby znane znaleziska z R a s Szamra (Ugarit), ale autorowi nie chodzi przecież o ten okres, lecz o genezę sfinksa i gryfa.
S p r a w a ta nie w y g l ą d a tak prosto. Z a c z n i j m y od sfinksa. Wśród uczonych panuje jednomyślny pogląd, że sfinks dostał się d o sztuki egejskiej ze W s c h o d u , choć w ostatecznej linii w y w o d z i się z Egiptu (Herbig w RE s. r. Sphinx). W kraju faraonów jest on płci męskiej i bez skrzydeł, w kulturze egejskiej natomiast jest płci żeńskiej i m a charakterystyczne s k r z y d ł a w kształcie „ostrokrawędzistych sztabek", jak mówi autor (raczej deszczułek żaluzjowych), a poza t y m nosi specjalne nakrycie g ł o w y . Twierdzenia autora, jakoby "sfinks mykeński był postacią męską i miał twarz księcia, nie d a się żadną miarą udowodnić, bo najpierw trzeba by wykazać, że malowana głowa stiukowa z M y k e n (rys. 10) z okresu P H I I — I I I należała istotnie do sfinksa, a poza tym j e j rzekome podobieństwo do znacznie wcześniejszych złotych masek z M y k e n nie jest ż a d n y m argumentem. Zresztą Evans (Palace of Minos, t. I I I , str. 521) zwraca u w a g ę , że głowa ta nie wykazuje najmniejszego śladu kity, nieodzownego atrybutu sfinksa mykeńskiego, i dlatego u w a ż a j ą raczej za głowę bogini. C o się tyczy nakrycia głowy sfinksa, to jest to raczej „okrągła czapka z kitą u wierzchu", lak m ó w i autor, który j e d n a k o kilka wierszy d a l e j u w a ż a j e za „stylizację rzeczywistej formy hełmu my-keńskiego". I wreszcie w y p o w i a d a zupełnie niezrozumiale twierdzenie : „ F o r m a tego nakrycia głowy w ogól-n y m zarysie odogól-nosić się może do ogól-nie zachowaogól-nej ogól-na zabytkach rzeczywistej formy hełmu mykeńskiego"; autor myśli c h y b a o t a k i e j właśnie formie hełmu, bo przecież musi wiedzieć, że z n a m y nie tylko wyobra-żenia hełmów mykcńskich, ale nawet częściowo i same h e ł m y . S ą one przedstawione np. na fragmentach naczynia srebrnego z grobu I V w M y k e n a c h ( K a r o , Schachtgr. v. Myk., tabl. 1 3 1 ) , i to z kitami, ale mają zupełnie odmienny kształt, a mianowicie wysokich cylindrycznych czapek ostro zakończonych na szczycie. Były z pewnością wykonane z kłów dzika, czego dowodzi znalezienie w tymże grobie 50 takich kłów wraz z płytkami łączącymi l u b wyobrażenie takiego samego he'mu na główce z kości słoniowej z M y k e n ( K a r o , j w . , str. 218, rys. 94; Bossert, rys. 227).
H e ł m ten jest zaopatrzony w podpinkę, podobnie jak hełm wyobrażony na fragmencie dzbanuszka fajansowego z grobu I I I ( K a r o , j w . , tabl. 23, 124 i str. 61, rys. 16). Inny kształt mogły mieć hełmy z grobu V , z których zachowały się tylko płytki brązowe ( K a r o , j w . , tabl. 70), ale z pewnością nie miały one kształtu rondelka, j a k „ c z a p k a " sfinksa mykeńskiego, g d y ż wówczas stanowiłyby unikat w historii wojskowości, j a k o obliczone na ułatwienie pracy przeciwnikowi. Wspomniane hełmy były niewątpliwie wykonane z
ma-teriału nietrwałego, najprawdopodobniej ze skór) .
M o ż n a oczywiście przypuścić, że autor mial na myśli raczej samą kitę, j a k o przejętą z hełmu wojsko-wego, ale i takiemu ujęciu przeczą zabytki, z których w y n i k a jasno, że „ c z a p k a " sfinksa mykeńskiego to jest kreteńskie uczesanie kobiece albo nakrycie głowy, jak to w idzimy np. na sarkofagu z H a g i a T r i a d a (rys. 16).
Z uwagi n a drobne rozmiary wyobrażeń sfinksa szczegół ten jest przeważnie niewyraźny. Jeżeli idzie o fry-zurę kobiecą, to odpowiedniki znajdziemy na z n a n y m fresku z Tirynsu przedstawiającym procesję kobiet, gdzie włosy na przedzie głowy są ułożone w spiralne loki, a z koku w tyle zwisają długie kosmyki, wiadomo zaś, że kobiety na kontynencie przyjęły modę kreteńską. W innych wypadkach w y d a j e ł i ę , że b y ł o to osobne nakrycie g ł o w y z rodzajem tułei w środku, przez który był przeciągnięty kosmyk włosów. T u l e j a ta m a cza-sem kształt lilii j a k na płytce ze Spata (rys. 9) lub u „ k s i ę c i a " n a m a l o w a n y m reliefie stiukowym z Knossos. W t y m ostatnim w y p a d k u jest w niej zatknięty p r a w d z i w y pióropusz. R ó w n i e ż loki spiralne na skrzydłach
ROZBIORY I SPRAWOZDANIA 3 8 7
cechują właśnie sfinksa i gryfa minojskiego, a potem dopiero mykeńskiego. J a k przypuszcza Evans (Pal. of Minos, t. I I I , str. 415), te loki spiralne gryfa mogą, przynajmniej w części, pochodzić od znaków dokoła oka i na głowie j e g o prototypu, świętego jastrzębia egipskiego (Evans, j w . , t. I, str. 710, rys. 533) albo też od loku dzieciątka Horusa, który występuje czasem w podwójnej formie u bogini Hathor.
T e n właśnie sfinks minojski z charakterystycznymi skrzydłami „deseczkowatymi" i nakryciem głowy był wzorem typu, który się rozpowszechnił na obszarze Egei w okresie mykeńskim. O b o k niego spotykamy na K r e c i e i sfinksa bezskrzydlego, j a k n a pewnej pieczęci z okresu Ś M I I I (Evans, j w . , t. I I I , str. 418, rys. 283). T u występują wyraźnie loki bogini Hathor. Z d a n i e m Evansa ten t y p pieczęci wskazuje na w p ł y w y hetyckie, a ponieważ i sfinks skrzydlaty żeński nie mógł przyjść wprost z Egiptu, jest rzeczą słuszną szukać j e g o pierwo-wzoru na Wschodzie.
Dla genezy typowego sfinksa kreteńsko-mykeńskiego nie przedstawia większego znaczenia sfinks hetycki, który stanowi połączenie lwiego ciała z maską Hathor z d w o m a bocznymi lokami, ale jest bezskrzydły i m a charakter monumentalny. D o tego typu należy znany sfinks z H a g i a T r i a d a , prawdopodobnie z okresu P M I, niewątpliwie import wschodni, choć F. M a t z (Frühkretische Siegel, str. 96, u w . 1) u w a ż a g o za w y r ó b kreteński. Dla nas ważniejszy jest fakt, że jakkolwiek na zabytkach pochodzących z A z j i Przedniej sfinks skrzydlaty nie występuje przed I tysiącleciem, Sumerowie znali uskrzydlonego lwa jeszcze w okresie wczesno-dynastycznym ( H . Frankfort, B S A 1936/37, str. 107), a sfinksa skrzydlatego widzimy na cylindrze „syro-hetyckim" znalezionym w Knossos na 40 cm pod warstwą Ś M I l i a , a pochodzącym z roku około 2400 (Evans, j w . , t. I V , rys. 350). M a ł o tego — skrzydlaty sfinks występuje też (wraz z gryfem) na miniaturowych freskach z Knossos z okresu Ś M I I I , przedstawiających hafty na tkaninach (Evans, j w . , t. I I I , rys. 25). Jak zwraca u w a g ę H . Frankfort (jw., str. 116 n), jest rzeczą zupełnie nieprawdopodobną, żeby takie tkaniny wyrabiano w tym czasie na Krecie, zwłaszcza że o ile chodzi o płaską sztukę figuralną, n a Krecie b y ł a ona d o tego czasu uprawiana tylko w zakresie gliptyki. Skoro więc koncepcja sfinksa nie powstała wśród tkaczy kreteńskich, a klasycznym obszarem w y r o b u tkanin wszelkiego rodzaju była zawsze A z j a , narzuca się wniosek, że motyw sfinksa został przejęty ze Wschodu, zapewne z Syrii; okaże się to dalej, przy oma-wianiu genezy gryfa, i to j u ż w postaci żeńskiej, choć typ ten został w y p r a c o w a n y samodzielnie na obszarze Egei, a może nawet w M y k e n a c h . Odnosi się to przede wszystkim do nakrycia g ł o w y i d o stylizacji skrzy-deł, a i loki spiralne mogą być po prostu stylizowanymi lokami kobiecymi. Istotnie, omówione w y ż e j na-krycie głowy sfinksa występuje tylko w sztuce kreteńsko-mykeńskiej i razem z nią ginie, a skrzydła „desecz-kowate", znamienne dla późniejszych sfinksów i gryfów mykeńskich, pojawiają się najpierw na Krecie na fragmentach fresków z Knossos ze skrzydłami sfinksa lub gryfa z okresu Ś M I I I (Evans, j w . , t. I, rys. 399; takie same skrzydła m a gryf na rys. 400).
Wobec tych faktów nie można przyjąć twierdzenia autora, że koncepcja sfinksa powstała na kontynencie i została przejęta przez sztukę minojską. Sain autor przyznaje w wersji francuskiej swej pracy (Bull. Int., j w . ) , że sfinks i gryf występują na K r e c i e pod koniec okresu Ś M I I I i z początkiem P M I, a wątpię, żeby istniał jakikolwiek wcześniejszy zabytek mykeński tego rodzaju. T o t e ż typ sfinksa i gryfa został zapożyczony z K r e t y , a nie odwrotnie. Przyznaję, ż e tego rodzaju zabytków na pewno kreteńskich istnieje znikoma ilość w porów-naniu z okazami mykeńskimi, bo może faktycznie „nieliczne koncepcje sfinksa i gryfa w y d a j ą się być czymś o b c y m fantazji kreteńskiej"; dowodzi to jednak tylko, że m o t y w ten znalazł podatny grunt w sztuce my-keńskiej.
Byłoby rzeczą d z i w n ą , g d y b y było inaczej. N a podstawie nieudowodnionej samodzielności koncepcji sfinksa mykeńskiego nie można odwracać stosunku obu tych kultur. K u l t u r a minojska o d g r y w a rolę przo-dującą i poza architekturą jest wzorem dla kontynentu, w c z y m z g a d z a m się najzupełniej z bardzo powściąg-liwymi i rzeczowymi w y w o d a m i G . K a r o w Die Schachtgräber v. Mykene, str. 334 i nast. Oczywiście kultura mykeńska w y k a z u j e d u ż ą samodzielność od samego początku w p ł y w ó w minojskich i osiąga wspaniały roz-kwit, ale kulturze minojskiej nie dała nic, bo przecież nie może chodzić autorowi o koini mykeńską z ostat-niego okresu. Ale nawet i w tym okresie P M I I I nie widać w kulturze minojskiej poważniejszych w p ł y w ó w mykeńskich (J. D . S. Pendlebury, The Archaeology of Crete, Londyn 1940, str. 229 i 259).
J a k j u ż zaznaczyłem, nie można nie widzieć zasadniczych różnic pomiędzy obiema kulturami, polegaj ą c y c h n a „ o d r ę b n y m charakterze społecznym i etnicznym", polegajak chce autor, bo M y k e ń c z y c y byli z d o b y w -cami p a n u j ą c y m i nad podbitym chłopstwem, a nie na tym, że „kobieta o d g r y w a p r z o d u j ą c ą rolę w życiu
R O Z B I O R Y I S P R A W O Z D A N I A
społecznym" na Krecie. Domniemany matriarchat na Krecie, którego istnienia nie możemy udowodnić na podstawie samych tylko zabytków archeologicznych, nie jest równoznaczny z gynajkokracją (Glotz, La civilisation égéenne, str. 170). G d y b y matriarchat miał decydować o charakterze kultury w ogóle, a sztuki w szczególności, w takim razie sztuka egipska byłaby także „żeńska". „Przydanie motylich skrzydeł i charak-teru kobiecego" sfinksowi na znanej pieczęci z Zakro (rys. 17) nie może być żadnym argumentem na „żeń-ski" charakter kultury kreteńskiej. Wiadomo zresztą, że pieczęcie z Zakro odznaczają się niezwykłą roz-maitością form, a to ze względów raczej handlowych — celem utrudnienia fałszerstw ; toteż trudno na ich podstawie wyciągnąć jakieś dalej idące wnioski. Jeżeli „przewaga pierwiastka malarskiego nad plastycznym, a nawet wręcz brak poczucia plastyczności i monumentalności, wybitny zmysł dekoracyjny i upodobanie w zbytku w życiu codziennym przejawiające się w bogactwie form przemysłu artystycznego są wyrazem panowania smaku kobiecego w sztuce kreteńskiej", to musimy dokonać zasadniczej rewizji naszych poglą-dów na twórczość artystyczną człowieka począwszy od paleolitu, a skończywszy na wieku X X . Równocześnie dowiadujemy się od autora, że ten smak kobiecy jest równoznaczny z „barokiem", który ze swej strony sta-nowi przeciwieństwo „prymitywu" odzwierciedlającego „ducha stylu mykeńskiego", a „prymityw" ten polega na „linearyzmie, tendencjach geometryzujących, surowości i prostocie". Dziwne definicje i dziwne pary pojęć.
Jak zaznaczyłem wyżej, argumenty autora nie mogą podważyć jednomyślnej opinii archeologów co do żeńskiego charakteru sfinksa mykeńskiego. Gdyby mimo wszystko było to faktycznie wyobrażenie władcy-herosa, to dlaczego w grobach szybowych w Mykenach występuje on tylko w jednym grobie na sześciu zło-tych blaszkach dekoracyjnych (Karo, jw., tabl. 26, 48 i str. 304 n.) i to w banalnym, rzemieślniczym wy-konaniu? Czy już wtedy, z początkiem X V I wieku р. п. е., do tego stopnia zatarła się w Mykenach ta kon-cepcja sfinksa-władcy? A przecież zdaniem autora „występowanie gryfa i sfinksa na zabytkach stanowiących sprzęt grobowy wskazuje na ich sakralne znaczenie" — twierdzenie zresztą nie do przyjęcia, bo jak mamy wówczas interpretować wszelkie wyobrażenia na zabytkach znajdywanych w grobach? A skąd w ogóle pochodzi olbrzymia większość zabytków drobnego przemysłu artystycznego świata starożytnego? Sfinks egipski, przynajmniej pierwotnie, wyrażał zdaje się godność królewską lub boską faraona, u Hetytów byl strażnikiem pałacu i miasta, na Krecie pozostawał może w jakimś stosunku do osoby królewskiej lub mial znaczenie religijne, ale w sztuce mykeńskiej jest tylko motywem dekoracyjnym, a jego pojawienie się w prze-myśle artystycznym nie musiało być bynajmniej uwarunkowane istnieniem pierwowzoru w sztuce monu-mentalnej; nawiasem mówiąc, nie rozumiem, jak większość motywów na pieczęciach kreteńskich może wykazywać zależność od układu heraldycznego na „Lwiej Bramie" w Mykenach, pochodzącej z X I V wieku p. n. e. Nie znamy ani jednego zabytku, na którym by sfinks mykeński występował w jakimś wyraźnym stosunku do boga lub człowieka (Herbig, j w . ) , a w jednym tylko wypadku widzimy go prowadzonego na smy-czy przez człowieka (Murray, Excav. Cyprus, tabl. II, str. 1126), zresztą na zabytku późnym. Reprodukowany przez autora pierścień z Thisbe przedstawiający sfinksa z „Edypem" uchodzi na ogół, jak wiadomo, za fał-szerstwo wraz z całym „znaleziskiem".
Powyższe uwagi odnoszą się częściowo i do gryfa. W e wspomnianym już poprzednio artykule H. Frank-fort wykazuje, że mieszane twory zwierzęce złożone z ssaka i ptaka były znane w Mezopotamii już od I V ty-siąclecia р. п. е., ale właściwy gryf pojawia się dopiero w Asyrii w drugiej połowie II tyty-siąclecia p. n. e. W Egipcie występuje on w późnym okresie przeddynastycznym, ale tylko raz, od czasów zaś V dynastii ma wyraźnie określoną i wyłączną funkcję pogromcy wrogów faraona. Gryf z kitą, który nas przede wszystkim interesuje w tym związku, znany jest w Egipcie od początków panowania X V I I I dynastii, trzeba jednak odróżnić prawdziwego gryfa egipskiego z kitą od gryfa ze sztywnym czubem czy też grzebieniem, który wy-stępuje na toporku królowej Aah-hotep (Evans, jw., t. I, rys. 402), z imieniem jej syna Aahmesa (ok. 1587—1562). Na Krecie widzimy gryfa po raz pierwszy na freskach miniaturowych oraz na pieczęciach z Zakro z okresu Ś M III b. Jak już wspomniałem w związku ze sfinksem, te freski miniaturowe przedstawiają hafty na tkaninach i wskazują na wzory wschodnie. H. Frankfort stara się wykazać, że zarówno sfinks, jak i gryf kreteński pochodzą z Syrii i stanowią przekształcenie tych samych motywów egipskich, które się doko-nało w Syrii za czasów Hyksosów. Jest rzeczą uderzającą, że trójca złożona ze sfinksa, gryfa i gryfa-demona występuje zarówno na pieczęciach syryjskich łączących się stylistycznie z gliptyką z okresu I dynastii babi-lońskiej, jak i na pieczęciach z Zakro, a te pieczęcie syryjskie są wcześniejsze od pojawienia się gryfa na innych
R O Z B I O R Y I S P R A W O Z D A N I A
obszarach. Motywy te mogły się przedostać na Kretę m. in. za pośrednictwem cylindrów w rodzaju poprzed-nio wspomnianego z Knossos.
Zachodzi jednak pytanie, czy gryf dostał się na Kretę właśnie z Syrii, ewentualnie czy wyłącznie stamtąd. Autor nie uwydatnił pewnego szczegółu, który pominął również Frankfort, a mianowicie że w sztuce kreteń-skiej gryf czasem nosi na głowie kitkę, czasem sztywny grzebień, czasem zaś nie ma ani jednego, ani drugiego akcesorium, a raz nawet, w sali tronowej w Knossos, jest pozbawiony skrzydeł. Nie wydaje mi się zarazem słuszne twierdzenie R. Dussaud, według którego gryf egejski nie ma nigdy sztywnego grzebienia, może z wy-jątkiem Cypru (Glotz Mélanges, t. I, str. 344), bo takie grzebienie są np. na jednej z pieczęci z Zakro (BSA,
1936/37, str. 117, rys. 17, 1). Przypuszczam raczej, że sztywny grzebień występuje na Krecie jako motyw wschodni, może syryjski, jak dowodzą pieczęcie syryjskie lub np. gryf na płytce z kości słoniowej z Megiddo (BSA, 1936/37, str. 119, rys. 19, choć ten ostatni może być też mykeński), gryf natomiast jako taki pochodzi z Egiptu. Jak już wspomniałem poprzednio, stamtąd mogą też pochodzić stylizowane loki, skrzydła zaś otrzymały formę deszczułek dopiero na Krecie. Ale i Syria musiała odegrać pewną rolę w wytworzeniu się typu gryfa kreteńsko-mykeńskiego, skoro typ syryjski występuje również w Egipcie i to nie tylko na wspo-mnianym wyżej toporku królowej Aah-hotep, ale i na zabytkach X I X i X X dynastii, jak wykazał Montet (Les reliques de l'art syrien dans l'Égypte du Nouvel Empire, Paryż 1937, str. 111 i nast.). Nie należy również za-pominać, że w drugiej połowic II tysiąclecia p. n. e. panuje we wschodniej połaci Morza Śródziemnego bardzo żywa wymiana kulturalna, w której biorą udział wszystkie kraje. I typ gryfa wypracowała niewątpli-wie później sztuka mykeńska, złożył się nań jednak szereg elementów. C o się zaś tyczy pojaniewątpli-wienia się gryfa w Egei, to pierwszeństwo należy się Krecie, skąd dopiero motyw ten przejęła sztuka mykeńska i rozprzestrze-niła go w okresie P H III. Jak stwierdza Karo (jw., str. 305), w grobach szybowych gryf jest reprezentowany w większym stopniu niż sfinks, ale przeważnie w zwykłej kreteńskiej stylizacji, bo „i w tych typach konty-nent nie jest samodzielny".
Wobec bardzo złożonego charakteru stosunków kulturalnych w II tysiącleciu p. n. e. trudno ustalić na razie z całą pewnością wędrówkę tych typów; w każdym jednak razie ani sfinks, ani gryf nie są samodzielną koncepcją mykeńska, jak również nie jest do przyjęcia twierdzenie autora, jakoby gryf mykeński stanowił wyobrażenie władcy-herosa. Zabytki mówią coś wprost przeciwnego: gryf występuje tam jako twór bajeczny związany z bóstwem albo jako zwykłe zwierzę, na które się poluje lub które napada na ofiarę czy walczy z człowiekiem, a nawet bywa przedstawiony z piersią zwierzęcą (Furtwangler, Ant. Gemmen, tabl. V I , nr 18). Nie mogę wdawać się w dyskusję nad właściwym znaczeniem gryfa na Krecie i w Mykenach, jednakże za-równo Ch. Picard (Les religions préhelléniques), jak i M . Nilsson (The Minoan-Mycenaean Religion) przyjmują wywody Evansa, który dopatruje się w nim charakteru religijnego przede wszystkim na Krecie, a częściowo i w Mykenach. W każdym razie gryf odgrywa tylko rolę podrzędną jako strażnik lub towarzysz bóstwa i nie doznaje żadnej czci. Obok tego ma również znaczenie dekoracyjne, zwłaszcza w Mykenach, gdzie, jak niegdyś w Egipcie, jest przede wszystkim zwierzęciem, w którego realne istnienie na pustyni wierzyli Egip-cjanie. Jest on zarazem symbolem szybkiego ruchu. Może, jak przypuszcza Frankfort, gryf był pierwotnie „aniołem śmierci", podobnie jak dusze-ptaki, syreny i harpie; w każdym jednak razie w sztuce mykeńskiej nie ma on nic wspólnego z herosem-wladcą i jest głównie motywem dekoracyjnym obok pewnego, przeję-tego z Krety znaczenia religijnego. Koncepcji autora przeczy również popularny w sztuce mykeńskiej sche-mat wojownika zabijającego gryfa, nie znany zresztą ani w Fenicji, ani w Assyrii (Dussaud, Les civilisations préheiléniques, str. 313—5).
Wobec takiej wymowy zabytków jestem zmuszony odrzucić wszystkie twierdzenia autora jako wyde-dukowane z apriorystycznie przyjętych założeń i pozostające w jaskrawej sprzeczności ze stanem faktycznym. Artykuł jest typowym przykładem pracy spekulatywnej operującej takimi dowodami, jak : „skrzydła tego typu są koncepcją artystów mykeńskich, gdyż spirala i zygzak są to dwa główne motywy ornamentyki my-keńskiej". Ani „podstawa społeczna konfliktu pierwiastków matriarchalnych z ustrojem patriarchalnym", ani dzielenie twórczości artystycznej na „męską" i „żeńską" nie posuwają na krok zagadnienia genezy sfinksa i gryfa, lecz tylko prowadzą do tworzenia „mitów", w których ugrzązł już niejeden uczony, i to spośród bardzo wybitnych.
Artykuł B. Bilińskiego pt. 0 hezjodejski aspekt starożytności. I. Praca w starożytnej Grecji (str. 31—103) sta-nowi doskonały i bogato udokumentowany przegląd ewolucji stosunku Greków do pracy fizycznej,
pomi-39°
ROZBIORY I SPRAWOZDANIAnąwszy sporadyczne, niezbyt szczęśliwe, ustępy retoryczne. N a stronicy 59 zauważyłem niefortunne sfor-mułowanie zdania o p e w n y m świadectwie, które jest „przeważnie odrzucane", ponieważ lekcja polega na uzupełnieniu, które jednak „ j a k o wysoce prawdopodobne, jest powszechnie p r z y j m o w a n e " .
Prof. E. Bulanda w artykule pt. Nowy pomnik zwycięstwa pod Maratonem (str. 1 0 5 — 1 1 6 ) referuje, wtrącając własne uwagi, znane odkrycia A . Raubitschka rzucające nowe światło na rolę, którą w bitwie maratońskiej odegrał polemarch K a l l i m a c h . Polichromia p o s ą g u Niki z pewnością nie raziła widza greckiego — nie-zależnie od wysokości, na j a k i e j znajdował się posąg (str. i i i ) , gdyż stanowiła nieodłączne uzupełnienie rzeźby archaicznej (por. np. Gisela M . A . Richter, The Sculpture and Sculptors of the Greeks, str. 148 i nast.; tejże Polychromy in Greek Sculpture, Bull. Metrop. Mus., April 1944, str. 233 i nast.).
Tragicznie zmarły Z . Żmigryder-Konopka oraz Iza Bieżuńska-Małowist przedstawiają w obficie udo-k u m e n t o w a n y m udo-krótudo-kim artyudo-kule pt. Człowieudo-k z głową osia na bucchero w Palermo (str. 1 i g — 1 2 5 ) dotychczasowe próby wyjaśnienia roli, j a k ą odgrywał osioł w pierwotnym kulcie italskim w związku z podobnymi zjawis-kami na i n n y c h obszarach M o r z a Śródziemnego, a zwłaszcza w A z j i Przedniej. C a ł a kwestia nie m a jednak właściwie nic wspólnego z wymienionym w tytule naczyniem etruskim. Wspomniany człowiek z głową zwierzęcą jest uważany raczej za Anubisa (Dennis, Cities and Cemeteries of Etruria, t. I I str. 318), ale jeśli nawet u z n a m y głowę z a oślą, możemy tylko stwierdzić, że przedstawia jakiś twór mieszany pochodzenia wschodniego, zapewne egipskiego Seta. T a k i e twory mieszane występują w tym czasie i w sztuce greckiej, jak np. w ceramice Fikellura (człowiek z głową zajęczą: Perrot-Chipiez, t. I X , str. 428, rys. 2161) są jedynie d o w o d e m związków kulturalnych ze Wschodem. W i a d o m o , że wytwórcy bucchero stosowali mechaniczny sposób wytłaczania figur i ornamentów za pomocą cylindrów lub wyciskania ich w matrycach i następnie nakładania na naczynia, jak w d a n y m w y p a d k u . W z o r y do nich brano z importowanych n a wielką skalę w okresie orientalizującym wyrobów wschodnich, przy c z y m nieraz matryce zdejmowano bezpośrednio z naczyń metalowych. Pochód przedstawiony na naczyniu z Palermo stanowi typowy dla tego rodzaju na-czyń zlepek różnych m o t y w ó w , wśród których występuje i Gorgona grecka. Dlatego też nie m o ż n a dopa-trywać się właśnie na t y m naczyniu przeżytku kultu osła na terenie Italii. K u l t taki mógł oczywiście dostać się d o Italii z A z j i , ale czy akurat za pośrednictwem przyb yszów etruskich? I co znaczy zdanie, że „prądy religijne mające swe źródło na terenach A z j i Mniejszej p o p r z e z c e n t r a l n e o ś r o d k i k u l t u r y e g e j -s k i e j (podkreślenia moje) przenikały wraz z emigrantami na zachód"? Jeżeli przyjmiemy nawet tezę,że Etru-s- Etrus-kowie są przybyszami w Italii, to przecież przybyli oni tam dopiero po upadku kultury mykeńskiej. Na-wiasem mówiąc, na kult osła w Egei nie m a żadnych pozytywnych dowodów. Fresk z M y k e n , o ile faktycznie przedstawia ludzi z oślimi głowami (jest to procesja, nie taniec), nie stanowi jeszcze dowodu kultu, gdyż m o g ą to być demony, które występują w tak wielkiej ilości na pieczęciach kreteńskich, albo też przebrani uczestnicy nie dającej się bliżej określić procesji.
R o z p r a w y z a m y k a B. Bilińskiego pochodnia granica praslowiańszczyzny wedle Pomponiusza Meli(stri2g—138). A u t o r zwraca u w a g ę na znaczenie świadectwa tego starożytnego geografa, który „stwierdza obecność nie-germańskich ludów nad Bałtykiem na zachód od Wisły, i to w takim zasięgu, jaki archeologia przedhisto-ryczna w y z n a c z y ł a prasłowiańskiej grupie oksywskiej".
Miscellanea zawierają: K . Bulas, Odkrycia archeologiczne we Włoszech w ostatnim dziesięcioleciu (str. 139—164), K . Majewski, Kultura pól grzebalnych na Ukrainie a problem genezy Słowian wschodnich w Szvietle radzieckich badań archeologicznych (str. 1 6 7 — 1 7 6 ) , A . Nasz, Wenedowie u Tacyta i Ptolemeusza (str. 1 7 7 — 1 8 4 ) i wreszcie uwagi R . Reinfussa (str. 185—195) na marginesie pracy J . Kulczyckiego o praformach mebli na obszarze Europy ( „ A r c h e o l o g i a " I).
Bardzo szeroko rozbudowany jest dział O c e n y — S p r a w o z d a n i a — K o m u n i k a t y (str. 199—384), za co należy się redaktorowi wdzięczność i uznanie. R ó w n i e ż w związku z tą częścią p o z w a l a m sobie wy-powiedzieć kilka u w a g . Nie zamierzam wcale bronić F . Schachermeyera przed wysuniętymi przeciwko niemu zarzutami (str. 262 i nast.), ale nie rozumiem, dlaczego poczytuje m u się za z ł e , że wskazuje na zasadnicze różnice w budownictwie na Krecie i na kontynencie, oczywiście abstrahując od rasistowskiej interpretacji. — W sprawozdaniu z Perachora P a y n e ' a nie jest dla mnie jasny sens powiedzenia: „świątynia otrzymała ar-chaiczne formy w planie poziomym nie skoordynowane z czasem, w którym powstała" (str. 303). Z a p e w n e chodzi o to, że z braku miejsca nadano świątyni plan zbyt wydłużony, znamienny dla okresu znacznie wcześ-niejszego. W następnym zdaniu: „ F u n d a m e n t y wznoszą się wprost z gruntu, bez podwyższenia stopniowego"...
ROZBIORY I SPRAWOZDANIA 3 9 t
chodzi o ściany, które stoją bezpośrednio na fundamentach. D a c h odpowiedniej formy n a z y w a m y „ d w u -s p a d k o w y m " , nie „ d w u -s k l o n o w y m " . — W recenzji z Kri-schena, Die Stadtmauern von Pompeji użyto niewłaś-iwie terminów „ k w a d r y wapienne" i „okład k w a d r a t o w y " (str. 294). „ K w a d r a " oznacza tylko fazę księżyca, a przymiotnik brzmi „ k w a d r o w y " . W y r a z „ Q u a d e r " należy tłumaczyć przez „cios", „ b l o k " , zaś „ Q u a -derverschalung" przez „wyłożenie (lub do w y b o r u : obłoga, pokrycie, obmurowanie, okładzina) z ciosów kamiennych".
Muszę wziąć w obronę K . Pfistera przed zarzutem, jakoby pogmatwał sprawę pochodzenia Etrusków (str. 309) : przeciwnie, autor mówi wyraźnie na str. 24 п., że szczep tyreński stanowił w okresie egejskiej wędrówki ludów prawdopodobnie zwartą całość etniczną i j ę z y k o w ą , że pierwsza fala odpłynęła do Italii około r. 1000, a druga około r. 800. Zresztą jest to rzecz popularna napisana przez historyka sztuki. Nie wiem, kto powiedział, że „dopiero Sybilla z C u m a e przyniosła razem z księgami i kulturę i sztukę grecką do Etrurii, a więc i do R z y m u " , faktem jest jednak, że według tradycji rzymskiej księgi sybillińskie zostały sprzedane R z y m o w i jeszcze za któregoś z Tarkwiniuszów, a więc w V I wieku p. n. e. (RE s. v. Sibyllen, kol. 2093). — Nie sądzę, aby wykopaliska w Chalkis mogły potwierdzić hipotezę W . Züchnera co do umiej-scowienia tam jednego z ośrodków produkcji zwierciadeł składanych, gdyż produkowano j e przede wszyst-kim na eksport; podobnie na podstawie znalezisk ceramiki w samych Atenach nigdy nie wiedzielibyśmy 0 istnieniu tam tak potężnego ośrodka ceramicznego. A n i jedna w a z a chalkidyjska nie została znaleziona w Chalkis, a jednak wiemy, że pochodzą one stamtąd. Zresztą, j a k pisze Züchner (str. 162), pięć
zwier-ciadeł znaleziono na samej wyspie, w Eretrii.
Niesprawiedliwie potraktowano pracę G . Kleinera o figurkach tanagryjskich (str. 291 nn.). Niewątpliwie jest to rzecz nieco chaotyczna i nie wyczerpuje zagadnienia, ale wbrew postawionym m u zarzutom autor wychodzi z „wewnętrznych wartości artystycznych", bo przecież poświęcił aż prawie 70 stron na omówienie stosunku figurek do historii sztuki okresu wczesnohellenistycznego (str. 136—204), uwzględnia wielką rzeźbę 1 malarstwo naczyniowe, korzysta z wyników badań G . K r a h m e r a nad rzeźbą hellenistyczną. Z jednej stron v zarzuca m u się, że „zagubił pracownie aleksandryjskie i nie ustalił wzajemnych stosunków poszczególnych DŚrodków", a z drugiej strony stwierdza się wyraźnie, że mówi o Aleksandrii i że w osobnym ustępie o m a w i a stosunki, które łączyły poszczególne „centra i fabryki". Autor nie m ó w i o żadnym typie południowo-ukraiń-skim, lecz o figurkach znalezionych wraz z monetą dynasty Leukona, a nic dziwnego, że interesuje go osoba Leukona, bo chodzi mu przecież o ważny element chronologiczny. Całe „ d r z e w o genealogiczne" to po prostu parę wierszy niezbędnych u w a g w związku z kwestią. Figurkę rzekomo pochodzącą z O l i n t u o m a -wia w kilku miejscach w związku z odrębnymi zagadnieniami, a inne odnośniki znalazły się na końcu książki tylko dla odciążenia tekstu, jak stwierdza w przedmowie sam autor. A Melonenfrisur to stary termin z żar-gonu archeologicznego, używany i przez Francuzów w formie frisure en côtes de melon (np. M . Collignon, Les statues funéraires dans l'art grec, Paryż 1911, str. 171). Muszę to wszystko powiedzieć, g d y ż uznaję zasadę, że obowiązkiem recenzenta jest przeprowadzenie rzeczowej krytyki, a pokpiwać sobie z autora można tylko
w tym wypadku, g d y m a m y do czynienia z pseudonaukowymi elukubracjami.
W wypowiedziach natury estetycznej pokutują jeszcze tu i ówdzie przestarzałe pojęcia. T a k np. przed-stawienie koni w epoce geometrycznej jest „szczytem tego, co mógł osiągnąć artysta epoki geometrycznej" (str. 299), a grecka plastyka znalazła „najwznioślejszy swój w y r a z w sztuce Praksytelesa".
Następna część tomu zawiera b i b l i o g r a f i ę a r c h e o l o g i i p o l s k i e j za r. 1947 (wraz z uzupełnie-niami za lata 1939—1946) w opracowaniu J . A . YVielowiejskiego (str. 385—402), p o czym idzie k r o n i k a (str. 403—466) bardzo urozmaicona i ciekawa. Z a sprawozdanie z działalności Z a k ł a d u Archeologii K l a -sycznej U J (str. 410 n.) jestem oczywiście odpowiedzialny tylko do r. 1947, jakkolwiek na skutek nieporo-zumienia jest ono w całości podpisane moim nazwiskiem. Znaczną część kroniki zajmuje polemika nad magisterium z archeologii i nad stosunkiem archeologii klasycznej do tzw. prehistorii, historii kultury ma-lerialnej i historii sztuki.
Rocznik z a m y k a j ą nekrologi (str. 469—475) oraz streszczenia w j ę z y k u francuskim i różne spisy. N a zakończenie muszę stwierdzić, że redaktor nie zdołał jeszcze całkowicie wyzwolić się spod tyranii dziwacznej ortografii, którą cierpieliśmy przez wiele lat, a której niedobitki tułają się w postaci „Thessalia", „ O l y m p i a " , „ K y r o s " czy „Dareios". Jeżeli mamy pisać imiona własne w oryginalnym brzmieniu, to
nazy-3 9 2 R O Z B I O R Y I S P R A W O Z D A N I A
w a j m y konsekwentnie Cyrusa „Korusz", a Dariusza „Darajava(h)usz". T a k samo wyraz „statua" sprawia ciągle trudności, bo raz przypadek zależny brzmi „statui" (str. n o , 290), a innym razem „statuy" (str. 288). C z y nie lepiej będzie wobec tego używać pięknego polskiego wyrazu „posąg"? A wreszcie jedna jeszcze prośba do redaktora, a mianowicie, żeby tępił, sporadyczne zresztą, wyrażenia z żargonu dziennikarskiego w rodzaju „Rzeźbiarze... sygnalizują skłonności do przesadnego przedstawiania muskulatury" (str. 300), „rozpracowana klasyfikacja" (str. 310) lub „wydźwięk" (str. 378).
K. B.