• Nie Znaleziono Wyników

Recepcja literatury : przedmiot, zakresy, cele badań : komentarz do tytułu i postscriptum

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Recepcja literatury : przedmiot, zakresy, cele badań : komentarz do tytułu i postscriptum"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Andrzej Skrendo

Recepcja literatury : przedmiot,

zakresy, cele badań : komentarz do

tytułu i postscriptum

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (70), 87-93

(2)

Roztrząsania

i rozbiory

Recepcja literatury: przedmiot,

zakresy, cele badań.

Komentarz do tytułu i postscriptum

Większość sporów literackich bierze się nie z różnic odbioru, lecz z tego, że odbiór jest różnie odbierany

Stanley Fish

Mówić o badaniach recepcji literatury znaczy przyjąć p r z y n a j m n i e j trzy założe-nia: że p o t r a f i m y w zadowalający sposób opisać pojęcie „recepcji", odróżnić je od takich pojęć, jak „czytanie", „odbiór", „lektura", „ k o m u n i k a c j a " , „interpretacja", „ h e r m e n e u t y k a " etc.; że wiemy, co to jest „literatura", czyli że p o t r a f i m y zgodzić się, co mianowicie podlega recepcji (badanie recepcji jest nie tylko b a d a n i e m od-bioru, lecz także konstruowaniem tego, co odbiór ma wywoływać, czyli - powiedz-my najogólniej - dzieła lub tekstu; prawdę mówiąc, nie wiadomo, która z tych czynności jest pierwsza); wreszcie, że jesteśmy pewni, że z a j m o w a n i e się recepcją może być nazwane „ b a d a n i e m " (kwestia ta wiąże się bezpośrednio z poprzednią, jeśli teoria recepcji k o n s t r u u j e swój przedmiot, i jeśli tych teorii jest wiele, to w ja-kim sensie możemy mówić o „badaniu"). Słowem, są trzy założenia i każde z nich bywało lub bywa podważane.

Gdy chodzi o kwestię pierwszą, to spór o znaczenie wymienionych przeze mnie słów świadczy, że poszczególne teorie recepcji (nawet jeśli nie chcą się tak okreś-lać, bo wolą być nazywane - na przykład - „erotyką lektury", „polityką interpreta-cji", „pragmatyką czytania") tylko pozornie posługują się tym samym słownikiem i opisują to samo doświadczenie. Nie widać zatem, aby nastąpiło scalenie pola

ba-dawczego1. Teoria recepcji nie uzyskała pewnego g r u n t u do zagospodarowania,

O czym z n a d z i e j ą pisali we w s t ę p i e d o t o m u Problemy odbioni i odbiorcy (Wroclaw 1977) jego r e d a k t o r z y J a n u s z Stawiński i T a d e u s z B u j n i c k i .

(3)

Roztrząsania i rozbiory

a spór o to, jaki to grunt, jak jest rozległy i czy w ogóle istnieje, pochłania całkiem sporo energii „badaczy". Odpowiedzi są przy tym - jak wiadomo - krańcowo róż-ne; jedni twierdzą, że literatura istnieje tylko dzięki odbiorowi i że wolność czytel-nika jest niemal nieograniczona, d r u d z y - ż e odbiór to tylko współczynnik, który musimy uwzględniać w badaniach literackich, zaś czynności czytelnika są wielo-rako ograniczone. T a k twierdzi Eco, gdy odróżnia trzy elementy interpretacji: ma-nifestację linearną tekstu, czytelnika oraz encyklopedię k u l t u r a l n ą , zawierającą dany język i zbiór wszystkich wcześniejszych interpretacji danego tekstu; i gdy mówi, że interpretowanie tekstu to „odkrywanie strategii zmierzającej do

wytwo-rzenia czytelnika modelowego"2.

Ale kłopoty wynikają z innych jeszcze powodów. Rozważania o lekturze to z jed-nej strony integralne części pewnych metodologii lub kierunków filozoficznych, takich jak neopragmatyzm lub dekonstrukcjonizm, z drugiej - koncepcje wielu badaczy, zajmujących się pierwotnie recepcją, ewoluowały w różnych kierunkach, co sprawiało, że teoria recepcji znów traciła swą autonomiczność (Jauss zmierzał, jak wiadomo, w kierunku hermeneutyki, Iser - w stronę antropologii kultury). A trzeba też pamiętać, że bez pojęcia „czytania" nie może obejść się teoria inter-pretacji, która idzie niejako w poprzek podziałów na kierunki i orientacje metodo-logiczne. Jest jeszcze teoria komunikacji, która również chce mówić o recepcji i która rości sobie prawo do uniwersalności.

Kwestia druga to wątpliwości dotyczące słowa „literatura" jako nazwy tego, co podlega „recepcji". Otóż wydaje się, że co innego myśleć będziemy na temat czyn-ności czytelnika w kontekście odbioru „dzieła literackiego", co innego, gdy będzie-my posługiwać się słowem „literatura", a jeszcze co innego, gdy „literaturę" uzna-my za synonim „tekstu". Przykładem Roland Barthes, u którego przejście od „dzieła do tekstu" ściśle wiążę się z koncepcją „rozkoszy tekstu". Nawiasem mówiąc, być może stało się tak, że oto przeszliśmy od „recepcji dzieła" do „recepcji tekstu" - i teraz zmierzamy z powrotem. Albo że od „recepcji dzieła" przeszliśmy do „recepcji tekstu", a potem - po prostu do „recepcji" (co odpowiadałoby sekwen-cji nazwisk: Ingarden-Barthes-Fish).

Nie chodzi oczywiście tylko o przypadek Barthes'a; ani o to, że badacze recepcji opisywać muszą tak odmienne praktyki, jak krytyka literacka, pedagogika szkolna czy - by użyć określenia Janusza Sławińskiego - „czytanie znawców"; rzecz nawet nie w tym, że do „recepcji literatury" zaliczyć trzeba wszystko to, co z literaturą robią filozofowie, antropolodzy, etnolodzy i inni przedstawiciele nieliteraturo-znawczych profesji. Wymienione kwestie są ważne, ale pozostają wtórne wobec podstawowego pytania, które brzmi: czy w ramach teorii recepcji (a raczej wielu jej teorii) nastąpił jakiś przyrost problemów do rozwiązania, czy raczej mamy do czy-nienia z kolejnymi językami, w których przeformułowujemy i p a r a f r a z u j e m y zna-ne skądinąd problemy (przede wszystkim z tradycji strukturalistyczzna-nej)? Myślę,

O d w o ł u j ę się tu do uwag Eco zawartych w t o m i e Intei~pretacja i nadinterpretacja, red. S. Collini, przekt. T. Bieroń, Kraków 1996, s. 65.

(4)

że stare problemy opisane w nowym języku przestają być starymi problemami. Teoria recepcji nie tylko zmieniła strukturalizm, ale też przyczyniła się do jego de-strukcji.

W pochodzącym z 1971 roku artykuł e Perspektywy poetyki odbioru Edward Balce-rzan argumentował: „Każdy element utworu można traktować jako z a d a n i e dla czytelnika. Każdy element może być opisany jako apel o d o k o n a n i e założonej

w nim operacji semiotycznej"3. Kategoria wirtualnego odbiorcy i oparta na niej

koncepcja odbioru tworzą w systemie poetyki teoretycznej „pewien względnie od-osobniony p o d s y s t e m - poetykę z e w z g l ę d u n a o d b i o r c ę , teorię

dzieła zorientowanego na jego odbiór"4. Kilka lat później, w roku 1979, Janusz

Sławiński pisze w podobnym d u c h u , ale myśli już inaczej: „kategoria wirtualnego odbiorcy stanowi bez wątpienia czynnik destrukcyjny w obrębie strukturalnego modelu dzieia: powoduje zamieszanie w porządku u s t r a t y f i k o w a n y m , ponieważ nie daje się przypisać ż a d n e m u poziomowi organizacji dzieła, co najważniejsze

jednak, pozbawia je cechy podstawowej - zamkniętości"5. W 1987 roku, w artykule

Od metod zewnętrznych i wewnętrznych do komunikacji literackiej, Michał Głowiński

będzie dowodził, że sprzeczność między wewnętrznym p o r z ą d k i e m dzieła a tym, co zewnętrzne, czyli społeczne, historyczne i psychologiczne, d a j e się pogodzić na gruncie teorii k o m u n i k a c j i literackiej. Ale za cenę „detronizacji" teorii odbioru, która zostaje wchłonięta przez teorię komunikacji i współistnieje na równych pra-wach obok „teorii s t r u k t u r y retorycznej" oraz socjolingwistyki i teorii aktów

mowy6. Warto w tym miejscu wspomnieć, że U m b e r t o Eco już pod koniec szóstej

dekady w odpowiedzi na zarzuty Lévi-Straussa przyznawał, iż - wedle kryteriów autora Antropologii strukturalnej - koncepcja „dzieła otwartego" nie ma nic wspól-nego ze s t r u k t u r a l i z m e m , gdyż „nie odtwarza d o m n i e m a n e j obiektywnej

struktu-ry dzieł, ale s t r u k t u r ę stosunku percepcyjnego"7. Jednocześnie nie uznawał, iżby

wersja s t r u k t u r a l i z m u Lévi-Straussa była jedyną możliwą (dowodem - uwagi z Nieobecnej struktury, zwłaszcza kluczowe odróżnienie s t r u k t u r a l i z m u metodolo-gicznego od ontolometodolo-gicznego).

Kwestia trzecia, dotycząca słówka „badanie". Jak w i a d o m o , obecnie słowo to chętnie się porzuca, być może nazbyt lekkomyślnie. W każdym razie jest jasne, że nie wszystkie teorie recepcji można nazwać na gruncie ich własnych założeń -„ b a d a n i a m i " (choć - być może - przestają być one w tym samym momencie -

„teo-E. Balcerzan Perspektywy poetyki odbioru, w: Problemy socjologii literatury, red. J. Stawiński, W r o c l a w 1971, s. 86.

4/ T a m ż e , s. 83.

-Z J. Stawiński Odbiór i odbiorca w procesie historycznoliterackim, w: Próby teoretycznoliterackie, K r a k ó w 2000, s. 102.

^ Zob. M . G ł o w i ń s k i Od metod zewnętrznych i wewnętrznych do komunikacji literackiej, w: Poetyka i okolice, W a r s z a w a 1992 (zwłaszcza s. 17-23).

U. Eco Dzieło otwarte. Forma i nieokreśloność w poetykach współczesnych, p r z e k l . J. G a ł u s z k o , L. E u s t a c h i e w i c z , A. K r e i s b e r g i M . O l e k s i u k , W a r s z a w a 1994, s. 14.

(5)

Roztrząsania i rozbiory

riami"). Miano takie wolno nadać niemieckiej Rezeptionsästhetik. Kluczowe dla tej orientacji pojęcie Erwartunghorizon miało przecież służyć „obiektywizacji" odbio-ru, nawet jeśli Jauss jako jeden ze swoich celów wyznaczył odejście od „przesądów obiektywizmu". Horyzont oczekiwań ma - jak wiadomo - swoją s t r u k t u r ę , okreś-lony jest przez „uprzednie rozumienie g a t u n k u , przez formę i tematykę u p r z e d n i o

znanych dzieł oraz przez opozycję języka poetyckiego i praktycznego"8. Recepcja

ma być procesem sterowanym, mającym uchwytne wyznaczniki w lingwistyce tek-stu. Tekst - Jauss używa tej bardzo częstej metafory w teorii odbioru - stanowi „partyturę"9.

Argumenty - którymi Jauss posługiwał się, aby dowieść, że horyzont wpisany jest w dzieło rychło ukazały swą słabość (Jauss mówił na przykład, że horyzont uwidacznia się w tekście, bo sam autor bywa odbiorcą). Dzieło traciło na określo-ności, zyskiwał kontekst. Historyzm Jaussa pozwalał myśleć, że tekst nie ma sensu sam w sobie, bo nie ma sensu ponadczasowego; że odbiór polega na wpisywaniu w dzieło coraz to nowych sensów, nie tyle więc polega na odkrywaniu, ile na wytwa-rzaniu znaczenia; że badanie musi się ograniczyć do opisu historycznej zmiennoś-ci norm czytania. Dzieło nie jest faktem, lecz zdarzeniem lektury, a poszczególne lektury okazują się niewspółmierne, gdyż raczej coś wnoszą do tekstu niż coś z nie-go wydobywają.

Tak oto przechodzę do czwartej kwestii, o której dotąd nie w s p o m i n a ł e m . W tym miejscu kończy się mój komentarz do tytułu, a rozpoczyna postscriptum.

Wydaje się, że teorii recepcji zawsze zagrażało osunięcie się w relatywizm. Pier-wotnie wydawało się, iż taką pospolitą formą relatywizmu stanie się psychologizm. Wprawdzie już w koncepcji Ingardena widać mocną tendencję antypsycholo-giczną (co jest cechą - jak wiadomo - fenomenologii jako takiej i co łączy Ingarde-na z Husserlem), ale też sposoby, które wyIngarde-nalazł Ingarden, aby ograniczyć wolność

konkretyzacji, budziły wątpliwości1 0. Bojąc się widma relatywizmu, badacze

re-H . R . J a u s s re-Historia literatury jako prowokacja dla nauki o literaturze, w: re-Historia literatury jako prowokacja, przekt. M . Łukasiewicz, posłowie K. Bartoszyński, Warszawa 1999,

s. 145.

9 / Tamże, s. 143.

1 0/ By rzec prawdę, I n g a r d e n sam pełen był wątpliwości. W O dziele literackim

z n a j d u j e m y charakterystyczny passus p o k a z u j ą c y jego o p t y m i z m . Z w a l c z a j ą c relatywizm zagrażający konkretyzacji, I n g a r d e n z a p e w n i a : „Wystarczy b e z p o ś r e d n i e zwrócenie się ku t e m u , co dla danego dzieła istotne i w y k l u c z e n i e r o z m a i t y c h przypadkowych cech poszczególnych konkretyzacji, by w y d o s t a ć się z b e z n a d z i e j n e g o s t a n u s k r a j n e g o s u b i e k t y w i z m u . W g r u n c i e rzeczy s k r a j n i e subiektywistyczne stanowisko krytyki literackiej jest tylko d o w o d e m n a i w n o ś c i " (O dziele literackim. Badania z pogranicza ontologii, teorii języka i filozofii literatury, przekl. M . Turowicz, Warszawa 1988, s. 420, p r z y p i s 1). To b a r d z o znaczące - n a i w n i są nie ci, którzy wierzą w d a n ą fenomenologowi „ b e z p o ś r e d n i o ś ć " oraz w możliwość „wykluczenia

[na podstawie tej bezpośredniości] rozmaitych p r z y p a d k o w y c h cech k o n k r e t y z a c j i " , lecz ci, którzy p o d k r e ś l a j ą relatywistyczne k o n s e k w e n c j e teorii lektury. Z d r u g i e j strony, w rozprawce Dzieło literackie i jego konkretyzacje (zawartej w t o m i e Szkice z filozofii

(6)

cepcji podkreślali bez wytchnienia, że celem ich przedsięwzięć nie jest odkrycie zasad i n d y w i d u a l n e j lektury, lecz zasad ogólniejszych, mających w y m i a r społecz-ny; że jednostkami teorii recepcji nie są osoby i ich lektury, lecz „duże i masywne całości"1 1; że p r z e d m i o t e m badań w gruncie rzeczy wcale nie jest odbiorca, lecz

nadal dzieło, tyle że usytuowane w pewnym teoretycznym modelu k o m u n i k a c j i1 2.

Relatywizm przyszedł jednak z innej strony, nie „z zewnątrz", ale n i e j a k o „od wewnątrz". Wedle pewnych wersji d e k o n s t r u k c j o n i z m u (choć - być może - nie według Derridy) odraczane w nieskończoność w ruchu różni znaczenie, sprawia, że tekst nie ma żadnego sensu, lecz jedynie go odracza. Tekst okazuje się pusty. Co-kolwiek w nim z n a j d u j e m y , wcześniej weń włożyliśmy. Jest to teoria - ktoś mógłby powiedzieć - bardzo wygodna, ponieważ zwalnia z obowiązku czytania; odtąd co-kolwiek byśmy czytali, zawsze czytamy to samo. Tak oto teoria czytania obraca się w swoje przeciwieństwo i to właśnie wtedy, gdy k u l m i n u j e , czyli gdy o d d a j e całą władzę w ręce odbiorcy.

Interesują m n i e a r g u m e n t y antyrelatywistyczne, które pojawiają się we współczesnej myśli teoretycznej. Powracają one bardzo często, zwłaszcza dziś po tzw. „zwrocie etycznym". Dążenia antyrelatywistyczne widać w samej d e k o n s t r u k -cji tak często o relatywizm oskarżanej: w projektach „etyki czytania" Hillisa Mille-ra, w rozważaniach D e r r i d y o paradoksach d a r u i prawa, o gościnności, o tym, że dekonstrukcja nie d a j e się umieścić w ramach opozycji p e r f o r m a t y w n e k o n s t a -tywne, wytwarzanie-odkrywanie, a zwłaszcza - w tak wpływowej dziś i tak ważnej dla dekonstrukcji - filozofii E m m a n u e l a Lévinasa, który mówił, że nie i n t e r e s u j e go sama etyka, lecz jej sens, i który poszukiwał nietranscendentalnych i jednocze-śnie powszechnie obowiązujących zasad etykę ustanawiających.

W gruncie rzeczy podobny wysiłek - uniknięcia rozwiązań t r a n s c e n d e n t a l n y c h i ocalenia racjonalności - p o d e j m u j e Richard Rorty. I podobnie k i e r u j e się w stro-nę etyki. Jego liberalna utopia daje się opisać jako wspólnota zakorzeniona nie w metafizyce i epistemologii, lecz właśnie w etyce i zarazem jako wizja społeczeń-stwa, w którym zarzut relatywizmu utraciłby moc. To, co Rorty pisze o filozofie

literatury, w s t ę p W . Stróżewski, K r a k ó w 2000, s. 71, p r z y p i s 2) I n g a r d e n p r z y z n a j e : „ Ł a t w o w p r o w a d z i ć pojęcie «konkretyzacji p o p r a w n e j » , ale jest n i e z m i e r n i e t r u d n o p o d a ć kryteria, k t ó r e o d r ó ż n i a j ą w sposób n i e z a w o d n y k o n k r e t y z a c j e « p o p r a w n e » od « n i e p o p r a w n y c h » " .

1 1 / J. Sławiński Odbiór i...,s. 113.

1 2 7 R. H a n d k e pisał (Dialektyka komunikacji literackiej, w: Marksizm. Kultura. Literatura, red. B. O w c z a r e k i K. R u t k o w s k i , Warszawa 1982, s. 91): „Wbrew s u g e s t i o m , k t ó r e p r z y p o w i e r z c h o w n y m p o d e j ś c i u m o g ł a b y p o d s u w a ć u ż y w a n a t e r m i n o l o g i a [teoria recepcji] wcale nie s k ł a n i a d o zajęcia się s a m y m o d b i o r c ą , roztrząsania treści i m e c h a n i z m u jego d o z n a ń . P r z e c i w n i e w g r u n c i e rzeczy s k i e r o w u j e s p o j r z e n i e na utwór, tyle że -o s a d z a j ą c g-o w realiach sytuacji k -o m u n i k a c y j n e j - u p r z y t a m n i a wiel-ość k -o d ó w w s p ó ł u ż y t y c h d o jego s f o r m u ł o w a n i a jako w y p o w i e d z i i w s p ó ł u c z e s t n i c z ą c y c h w akcie jego o d b i o r u " .

(7)

Roztrząsania i rozbiory

macho13 czy o silnym dezinterpretatorze - który „po prostu na silę kształtuje tekst

w formę odpowiadającą jego celom"1 4 - może mylić. Nie warto brać za dobrą

mo-netę oświadczeń, że jedyna konsekwencja pragmatyzmu w badaniach literackich zawiera się w sugestii, że „nie powinniśmy ani bać się subiektywności, ani niepo-koić o metodologię, lecz po prostu zająć się gloryfikowaniem naszych bohaterów

i przekląć nikczemników dokonujących krzywdzących porównań"1 5. Gdybyśmy

taki uczynili, uleglibyśmy pokusie czegoś, co sam Rorty nazywa „rodzajem

głupie-go relatywizmu"1 6, który polega na „niepoprawnym wnioskowaniu od «nie ma

epi-stemologicznej różnicy» do «nie ma obiektywnego kryterium w y b o r u » "1' . A

cho-dzi tu także o kryterium wyboru między różnymi lekturami. Uzasadnienie dla działań „silnego dezinterpretatora" stanowi to, że tekst nie posiada żadnego wy-różnionego kontekstu, gdyż nie istnieją własności nierelacyjne i wszystkie własno-ści są uchwytne tylko instytucjonalnie jako elementy społecznych praktyk. Jeśli jednak odrzucić to, co nazwać by można „głupim relatywizmem", okaże się, że sil-na dezintepretacja nie jest ani praktyką asil-narchistyczną (bo jest regulowasil-na przez wspólnoty), ani redukcjonistyczną (nie polega na redukowaniu wszystkich kon-tekstów do jednego jedynego kontekstu). Spór dotyczy tego, czy istnieją konteksty uprzywilejowane epistemologicznie (wedle Rorty'ego - nie), lecz nie tego, czy na-leży je odróżniać od siebie.

Jeśli tak rozumieć neopragmatystyczny projekt lektury, to Rorty miałby rację sugerując, że nie ma żadnych zasadniczych różnic między nim a Stanleyem

Fishem1 8. Chodziłoby o to, co Fish nazywa „perswazyjnym modelem działalności

krytycznej" i co przeciwstawia esencjalnemu „modelowi dowodzenia", w którym interpretacja jest potwierdzana przez „niezależnie określone fakty" i który

zakłada wyzbycie się przez krytyka swoich uprzedzeń1 9. Lecz kto jeszcze wierzy

Zob. R Rorty Deconslruciion and Circumvention, w: Philosophical Papers, vol. 2, C a m b r i d g e 1991, s. 86.

1 4 , / R. Rorty Dziewiętnastowieczny idealizm a dwudziestowieczny tekstualizm, w: Konsekwencje pragmatyzmu. Eseje z lat 1972-1980, przekl. Cz. K a r k o w s k i , przekł. p r z e j r z a ł i p r z e d m o w ą

opatrzył A. Szahaj, Warszawa 1998, s. 197.

W R. R o r t y Teksty i grudki, w: Obiektywność, relatywizm i prawda. Pisma filozoficzne. Tom I, przekl. J. M a r g a ń s k i , Warszawa 1999, s. 121.

1 6 /T a m ż e , s. 134. 1 7 /T a m ż e , s. 136.

Rorty - o tym, że z a p r o p o n o w a ł tę samą alternatywę, co Fish, i że o b a j w zasadzie twierdzą to samo - mówi w wywiadzie, który p r z e p r o w a d z i ! z n i m J o u s h a K n o b : / l Talent for Bricolage An Interview with Richard Rorty. „The D u a l i s t " , 1995, no. 2; wywiad z n a j d u j e

się na stronie internetowej: w w w . p r i n c e t o n . e d u / ~ j k n o b e / r o r t v . h t m l .

S. Fish Is There a Text in This Class The Authority of Interpretive Communities, C a m b r i d g e 1980; przywołuję za f r a g m e n t a r y c z n y m p o l s k i m p r z e k ł a d e m : Dowodzenie vs perswazja: dwa modele krytycznej działalności, przekl. K. Arbiszewski, przekł. p r z e j r z a ł A. S z a h a j , „Teksty D r u g i e " 1999 n r 6, s. 169.

(8)

w „model dowodzenia"? Spór raczej dotyczy tego, w czym lepszy jest projekt „wspólnot i n t e r p r e t a c y j n y c h " Fisha od jakiejś wersji spekulacji h e r m e n e u t y c z n e j . Jak się zdaje, m i m o iż koncepcja Fisha obywa się bez idei „fuzji horyzontów", jest nieźle zabezpieczona przed groźbą relatywizmu.

Fish nie twierdzi, że nie ma żadnego kontekstu, który stanowić mógłby oparcie dla lektury, lecz że już zawsze jesteśmy w jakimś kontekście (nawet p o d a j ą c go w wątpliwość, gdyż akt taki odbywa się w ramach kontekstu, a nie poza nim). Tekst nie musi posiadać jakiegoś uniwersalnego, rdzennego znaczenia, które ograni-czałoby wolność lektury i chroniło przed relatywizmem, gdyż tekst zawsze pojawia się już w określonym kontekście, który pozwala odróżniać i n t e r p r e t a c j e „dewiacyj-ne" od „normalnych". Tekst może mieć kilka znaczeń literalnych (podstawowych) w zależności od p u n k t u odniesienia, przy czym można znaczenia te odróżniać, gdyż są one osadzone w jakimś otoczeniu. Wolno bez p o p a d a n i a w sprzeczność -obstawać przy wartości swojej lektury, gdyż zmiana odbywa się w ramach kontek-stów równoprawnych epistemologicznie.

Projekt Fisha wydaje się atrakcyjny m.in. dlatego, że stanowi k o n k u r e n c j ę dla różnych wersji h e r m e n e u t y k i . Zamiast wydobywać znaczenie i pytać, co tekst zna-czy, trzeba obserwować, jak tekst działa, ponieważ jego znaczenie jest jego działaniem. Być może, tak dałoby się określić to, czym jest dziś recepcja literatury albo po prostu - recepcja.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zastanów się nad tym tematem i odpowiedz „czy akceptuję siebie takim jakim jestem”?. „Akceptować siebie to być po swojej stronie, być

1) Są składnikami niezbędnymi w żywieniu człowieka dla normalnego przebiegu szeregu procesów zachodzących w jego tkankach. 2) Nie mogą być wytwarzane przez organizm i muszą

Oblicz, na ile sposobów można zapisać w jednym rzędzie cyfry 0,

Ponadto oświadczam(y), że praca nie została złożona do druku w żadnym innym czasopiśmie ani nie została opublikowana w jakiekolwiek innej formie (również

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje

2. Zauważalna jest koncentracja na zagadnie ­ niu znaczenia wyrażeń, nie rozwaza się zaś wcale kwestii użycia wyrażeń ani kontekstu takiego użycia 3. Jest to, rzecz

Tak więc zarówno pojedyncze stany psychiczne, jak i całe ich zespoły mogą kojarzyć się z pewnymi czysto materialnymi zjawiskami, zupełnie tak samo jak kojarzą się

Ale zdaje się, że celem tego pisarza, nie było jedynie zapytać się publicznie, dla czego są tacy w Emigracji, którzy należenie swojo do wytoczonego sporo,