1
r ' "•
SPIS ZAWARTOŚCI TECZKI — H.IC J^.l. & .. ł f O ^ l W ...
.. J. d , . & 2Z 2Z b . k . Q W 5 - k . ...
I. Materiały dokum entacyjne
k c . 1/1 - relacja w ła ś c iw a
I/2 - d o ku m e n ty (sensu stricto) dot. o soby relatora
I/3 - inne m a te ria ły d o ku m e n ta c y jn e dot. osoby relatora
II. Materiały uzupełnieniające relację V
2 Z i& Lis.?-
I. Inne materiały (zebrane przez „relato ra’’):
111/1 — dot. ro d zin y re la to ra \ /
III/2 - dot. o g ó ln ie o kre su sprzed 1939 r.
/ 5
III/3 - dot. o g ó ln ie o kre su o ku p a cji (1939 -1 9 4 5 ) v
III/4 - dot. o g ó ln ie okre su po 1945 r. - —
III/5 - in n e ...—
IV. Korespondencja /
V. Wypisy ze źródeł [tzw.: „nazw iskow e karty inform acyjne
VI. Fotografie
2
3
4
5
6
- U W
ul - I !
L t —
1.1. SZCZEPKOWSKA z 24/5-1915 z
Mickiewiczowa 25/9-1934 r. u
nłl&Ąl'
1.2. H A N N A - B A R B A R A - M A R I A
1 .a. Pseu. „H A N K A ” - „K O R A ” - „H E LEN A ” - „N E LA ”
„A N N A ” - „B A R B A R A ” 2. 2 4 /5 -1 9 1 5 r .- Kraków 3. Maria, Jan
4. Morozowicz
Ojciec - Rzeźbiarz - Profesor A kadem ii Sztuk Pięknych Krakowa i W arszawy, żołnierz I w ojny światowej.
Porucznik wojny dw udziestego roku „B olszew ickiej”
Kapitan.
Matka - aktorka i literatka.
Rodzeństwa nie posiadam.
5. M ilanówek 05-822
ILI. ‘
W yższe gim nazjum koedukacyjne w M ilanów ku do klasy czwartej.
N astępnie gim nazjum pryw atne Anieli H oene Przesm yckiej w W arszawie - ukończone w 1933r.
Miejska Szkoła Sztuk Zdobniczych i M alarstw a w W arszaw ie U kończona w 1937 r.
Własna pracownia ceram iczna w M ilanówku, zabrana i zniszczona przez władze kom unistyczne.
Jako żonie, aresztow anem u - „B andycie spod znaku A K ” w 1950 roku 30.X .1950roku.
7
8
2.3. Skończyłam kursy P.C.K. - sanitarne i dw a lata m edycyny na U niw ersytecie Poznańskim , będącym w W arszaw ie podczas okupacji u rektora W rzoska, skierow ana tam przez mojego m ęża - A dam a R ym w id M ickiew icza - szefa
W ywiadu Przem ysłow ego K om endy Głównej Arm ii Krajowej, którego byłam „łącznikiem do specjalnych poruczeń” od 9 - 1942 roku przydzielona mu przez
„W itolda” - „D zięcioła” - szefa w yw iadu Arm ii Krajowej - M ariana Drobika.
W Ken - K arcie - „W itolda Ł ukasiew icza” którego byłam
„łącznikiem do specjalnych poruczeń”, od stycznia 1940roku.
Pułkow nik M arian Drobik, aresztow any w 1943 roku, zam ordow any w nieznany dotąd sposób, był naszym
serdecznym przyjacielem .
Ojciec rzeźbił jeg o portret, niestety nie skończył.
Któregoś dnia po aresztow aniu - m im o starannej opieki w dziwny sposób, zupełnie nie zrozum iały portret w glinie spadł z rusztow ania i rozbił sobie głow ę - szram a długości 30cm.
Portret znajduje się w m uzeum Jana Szczepkow skiego w m oim dom u w M ilanówku.
III. 1. Byłam sanitariuszką szpitalika w ojskow ego na plebani w M ilanówku.
Po zabraniu nam rannych przez N iem ców - L otną
S anitariuszką - P.C.K. w obozach jenieckich - O brońców W arszaw y w cegielni Henryków, gdzie znalazłam m ęża i jeg o przyjaciela Porucznika K azim ierza R akow skiego.
W obozie znajdow ały się poza oficeram i konie z w ojskowej zarodowej stajni warszaw skiej.
Nie miały obroku, wyjadły całą traw ę i liście z nielicznych drzewek.
Żeby je ratow ać od śmierci, postanow iliśm y że będę je z każdą w izytą kradła szwaboin.
-
2
-9
10
O bóz m ial dwie bramy : północną i południow ą. W eszłam północną, po zrobieniu opatrunków rannym, w yjechałam bryczką zaprzężoną w dw a piękne w ałachy angloaraby karo-gniade „FR A N K A ” i „B A R TK A ”
Bryczka i konie pracowały na potrzeby P.C.K. całą okupację i po wojnie. N astępnego dnia przyszłam w bryczesach, w w ysokich butach i w yjechałam na cudow nym ogierze - siwku jabłonko waty m „K A C P R Z E ’. Trzeciego dnia w yjechałam na anglo - arabce „K A SI” - partnerce
„K A C PR A ”.
O ba siwki jabłonkow ate były w ysłane do m ajątku K azika R akow skiego w poznańskie, ale niestety zabrane razem z m ajątkiem - przez szwabów.
Byłam we w rześniu 1939 roku sanitariuszką szpitalika na plebani w M ilanówku.
N astępnie lotną sanitariuszką do obozów przejściow ych w
„H EN RY K O W IE”, „B ŁO N IU ” , ŻY R A R D O W IE”
IV. 1. M ilanów ek w domu matki mojej M arii z M orozow iczów - Szczepkow skiej, gdzie m ieszkam do dzisiaj z m oją rodziną:
córką, zięciem i dw ojgiem wnucząt.
W okresie okupacji w naszym m ieszkaniu odbyw ały się tajne kom plety gim nazjalne, aż do pow stania, na których . uczyła się K rysia Swirtun - starsza siostrzenica męża,
m łodsza W anda u sióstr urszulanek.
Swirtunówny były u nas całą okupację.
K azim ierz - ich ojciec był dyrektorem jednej z kopalń na Śląsku - Sosnow iec - Katowice.
N iem cy zdegradow ali go do robotnika.
Żyli z M arysią siostrą m ęża w nędzy. W zięliśmy obie dziew czynki, starsza - Krysia była u nas do skończenia studiów. Poza nimi w ychow yw ała się K asia Traczyk - m oja chrześniaczka.
-
3
-11
12
M
V .ł. Ojciec mój był kapitanem w I w ojnie św iatow ej w Zaborze Austriackim .
M ieszkał w K rakow ie, następnie w Legionach M arszałka Józefa Piłsudskiego. W alczył w dw udziestym roku.
M ąż mój był porucznikiem W ojska Polskiego - Artylerii Przeciw pancernej. Pozew do służby w e w rześniu
1939 roku.
Nie doszedł go.
Trzeciego zgłosił się do służby w W arszawie.
Stacjonow ał w Sejmie gdzie poznał M arię Strońską, która w prow adziła go w kręgi zawiązującej się konspiracji.
S.Z.P. został zaprzysiężony przez pułkow nika K arasiew icza - Tokarzeskiego.
r
Przybrał pseudonim „R O G ”.
W ychodząc do niewoli, Adam zostaw ił nasz adres M arii Strońskiej, która była ju ż szefem zaw iązującej się
„Służby kobiet” .
M aria przysłała do m nie łączniczkę w pierw szym tygodniu października z propozycją do służby. Zapytany A dam telefonicznie potw ierdził w iarygodność osoby M arii Strońskiej.
I tak znalazłam się w „Służbie zw ycięstw u P olski”
N astępnie w „Zw iązku Walki Z brojnej” i „A rm ii K rajow ej”.
W tym czasie w M ilanów ku m ieszkał z ro d zin ą - siostrą C zesław ą Iwanicką, siostrzenicą H aliną Iw anicką z czasem
,
rzam ężną za W ackiem B ogackim - szefem „D R U C IK Ó W ” (Łączności - W .P.)
M arian D robik - M ajor - Pułkow nik „W itold” - „D zięcioł”
szef w yw iadu „SZP” - „ZW Z” - „A K ” - któregoś dnia w końcu listopada 1939 roku przyszła do m nie łączniczka
„P.M A R JI” z w iadom ością, że zgłosi się do m nie w ysoki, przystojny z w ąsikiem brunet i powie:
J e s te m od por. „M A R JI” do p. H A N K I”
Imię m oje „W itoid” a m oje „H anka”- odpow iedziałam . Spytał czy zna pani rodzaj służby, której jestem szefem ? Tak - odpow iedziałam .
-
4
-13
14
W yw iad$ani M aria poleciła mi p anią - uprzedzam służba to trudna, niebezpieczna, w ym agająca dużej odwagi,
opanow ania i posłuszeństwa.
Czy je st pani zdecydow ana j ą przyjąć?
Siedzieliśm y naprzeciw ko siebie, byłam zdziw iona, zaskoczona ale bardzo szczęśliwa. Przez parę chwil w patryw ałam się w jeg o czarne, spokojne oczy i odpowiedziałam :
„Jestem gotow a przyjąć tę służbę” - W itold pow iedział - będzie pani moim „łącznikiem do specjalnych poruczeń”
N ie łączniczką ażeby w razie inwigilacji szukali m ężczyzny.
Zaprzysięgniem y Panią jak Adam w yjdzie ze szpitala.
W m iędzyczasie obóz jeniecki przeniesiony został do Błonia.
W Błoniu obóz m ieścił się na terenie remizy strażackiej i przylegającym do niego dworku.
A dam a znalazłam w dw orku na pierw szym piętrze.
Było tam osiem nastu oficerów , w śród nich - Pułkow nik G enerał K lem ens Rudnicki, którem u pom ogliśm y wszyscy uciec konną dorożką z obozu.
Pułkow nik przed sw ą ucieczką pow ierzył mi swój w ojenny notatnik, srebrną papierośnicę i srebrny pierścionek, jednego ze swoich oficerów.
W 1957 roku byłam w Londynie z tym i przedm iotam i, niestety nie zastałam G enerała Rudnickiego- był
w Kanadzie.
W róciły z pow rotem do kraju. Zeszyt m usiałam spalić, spodziew ając się gestapo. Papierośnicę i pierścionek oddałam do m uzeum W ojska w W arszaw ie w A lejach Trzeciego M aja po wielu latach kiedy G enerał ju ż nie żył.
/
Dostałam rozkaz w yprow adzenia dwóch oficerów z obozu w Żyrardow ie.
-
5
-15
16
Otrzym ałam fałszyw e papiery, cyw ilne ubrania i im ienne legitym acje zatrudnienia. W siadłam na męski row er, plecak z ubraniem dla kapitana, którego m iałam ulokow ać
w m elinie w Żyrardow ie - um ieściłam pod sobą na siodełku - drugi z zasobnikiem sanitarnym na ramię.
Przeżegnałam się. To uprow adzenie było o w iele trudniejsze niż koni!!!
N a szczęście w obozie spotkałam naszego przyjaciela i św iadka ślubu - Porucznika Jana Szczaw ińskiego, który w yszukał mi kapitana^w czasie kiedy zm ieniałam opatrunki rannych.
Kapitan był zaprzysiężony w W arszaw ie w W .Z.P.
Powiedziałam mu „Zabieram pana do dalszej służby”
Odpowiedział:
„Nie przypuszczałem , ze będę miał takiego w ybaw iciela”
W szalecie przebrał się w cyw ilne ubranie, w łożył na prawe ram ię opaskę P.C.K.
Pow iedziałam :
„Zm ienić na lew e”
Sanitarną furażerkę na głowę - uściskał kolegów - w zięliśm y row er i wolno, spokojnie rozm aw iając, przeszliśm y przez bramę strzeżoną przez szw abów . Nie zw rócili w ogóle na nas śmiejąc się i rozm aw iając uwagi. Do m eliny dojechaliśm y bez przygód, on na siodełku, ja na ramie, zapukaliśm y um ów ionym kodem.
K apitan w ziął obie moje ręce - ucałow ał i pow iedział:
„N iech Cię B óg prowadzi dziew czyno”
i „Ciebie w ojaku” - odpowiedziałam .
W siadłam na row er i wolno pedałując dró żk ą nad torami w róciłam do M ilanówka.
Na drugi dzień w ten sam sposób w yprow adziłam porucznika, tylko nie na teren Żyrardow a, a na stację do W arszawy.
U zgodniliśm y z Adamem, że za każdą cenę musi się ja k najprędzej wydostać z obozu .
I I « / *
-
6
-17
18
M usiał się rozchorow ać i dostać do szpitala.
Zaczął się myć do pasa w lodowatej w odzie - pod studnią dostał zapalenia płuc.
Udało mi się go przew ieźć karetką P.C.K. do W arszaw y do szpitala „D zieciątka Jezus” będącego w gm achu Sądów grockich na Lesznie. W łaściwy gmach szpitala Niem cy zbom bardow ali, m ordując wielu rannych i personelu.
Rozejrzałam się w śród lekarzy i w estchnąw szy do B oga - powiedziałam im naszą tajem nicę.
A żeby uzyskać zaciem nienie gruźlicze na „R entgenie”
m usiał Adam wypalić papierosa nasm arow anego jodyną, biedak m ało się nie udusił, ale zdjęcie w ypadło w spaniale i zapalenie zaczęło się cofać.
Plwociny prątkującego gruźlika, podane z rentgenem jak o A dam a wywołały u lekarza niem ieckiego natychm iastow ą reakcję - uznał A dam a za inwalidę w ojennego i zw olnienie z obozu w ystaw ił natychm iast.
Niem cy panicznie bali się gruźlicy.
Szesnastego stycznia 1940 roku, m ąż w yszedł ze szpitala, przez pew ien czas m usiał się m eldow ać , co dw a tygodnie na odw achu w „Dom u bez kantów ” na Krakowskim
Przedm ieściu. Po pewnym czasie i to ustało.
„W itold” w pierw szą niedzielę lutego przyszedł do nas i pow iedział do mnie:
.„Dzisiaj Cię zaprzysięgnę”
Staliśmy w moim pokoju przed krucyfiksem mojej prababki - Róży z Bylew skich Kotowiczowej - pow stańca
z 1863 roku na Sybir zesłanej z mężem i córkami:
s z e śc io le tn ią -L e o n ią i czteroletnią W'alerią, zesłanym i na dziesięć lat.
Pradziad K saw ery m iał wyrok dożyw otniej katorgi, zm arł w parę lat po w yjeździe rodziny.
M oja prababka W aleria w 1905 roku połam ała parasolkę na plecach płazującego polskich m anifestantów.
19
20
*
(4
-44
W 1905 roku na Placu Trzech Krzyży w W arszawie Położyłam rękę i przysięgłam w
„O bliczu Boga W szechm ogącego i N ajśw iętszej M aryi Panny, Królowej Korony Polskiej, kładę** sw e ręce na ten święty krzyż znak męki i zbaw ienia i przysięgam być w ierną ojczyźnie mej, R zeczypospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży jej honoru i o w yzw olenie jej w alczyć ze wszelkich sil - aż do ofiary niego życia.
Prezydentowi R zeczypospolitej Polskiej, rozkazom
naczelnego wodza oraz w yznaczonem u przezeń Dowódcy Arm ii K rajow ej, będę bezw zględnie posłuszna,
a tajem nicy niezłom nie dochow am , cokolw iek by mnie spotkać m iało”.
„W itold - odpowiedział:
„Przyjm uję Cię w szeregi żołnierzy Armii Polskiej
walczącej z wrogiem w konspiracji o w yzw olenie Ojczyzny.
Twym obow iązkiem będzie w alczyć z b ronią w ręku.
Zw ycięstw o będzie T w oją nagrodą.
Zdrada karana je st śm iercią”
W okresie w którym Adam był w szpitalu, w dom u naszym był punkt przerzutu oficerów drogą tatrzańska na zachód.
Przychodzili o zmroku przyprow adzani przez łączniczkę, byli różna ilość dni żegnani błogosław ieństw em i w ałów ką na drogę.
Przew inęło się ich dziew ięciu. Jak się nazyw ali, jak ie mieli imiona, w iek i szarże nie wiem.
W razie dekonspiracji u nas mieli mówić, że są bratankam i profesora Jana Szczepkow skiego, rzeźbiarza i synami K azim ierza Szczepkow skiego, który ju ż nie żył.
Papiery zostaw ały w skrytce dla drugich.
O dchodzili w ciem ność ja k przyszli zm ieniało się tylko papiery’ ze zdjęciami pozostałe zostaw ały w skrytce.
Żegnani jak bracia przez naszą całą rodzinę.
Adam został m ianow any przez „W itolda” szefa w yw iadu S.Z.P.- Z. W.Z. i A.K. zastępcą „Jacka” - szefa w yw iadu przem ysłow ego - Jerzego Chm ielew skiego.
-
8
-21
22
-
9
-„W itold” rozdzielił wywiad na dw a działy - czysto wojskowy.
O peracje w ojenne i przem ysłow y - produkcja wojenna, uzbrojenie, cały arsenał m ilitarnyf„Jacek” był
r
szefem tego działu a „RO G ” - mój Adam jeg o zastępcą.
We w rześniu 1942 roku aresztowano „Jacka” - Adam został szefem w yw iadu przem ysłow ego i był nim do pow stania pseudonim y „K O N R A D ” - „TELESFO R ”
A ja jeg o łącznikiem do „specjalnych poruczeń” pseu.
„N ELA ”
Moje pseudonim y u P.”M A RY JI” - „H A N K A ”
U „W ITO LD A ” „D ZIĘCIO ŁA „ K O R A ”- „H E L E N A ” U „K O N R A D A ” - „TELESFO R A ” - „N E L A ”
W pow staniu „A N N A ”, po pow staniu „B A R B A R A ” D ziałalność m oja obejm ow ała całą „G eneralną G ubem ię”a szczególnie woj. W arszaw skie, w ażniejsze sprawy który mi się zajm owałam do zaprzysiężenia.
Podałam w szelkie rozkazy, które otrzym ałam po zaprzysiężeniu są absolutną tajemnicą.
Dzisiaj też istnieje wywiad, pew ne sytuacje m ogą być zbieżne, nie w olno ich dekonspirować.
W 1945 roku na jesieni m ąż w ezw ał m nie do łazienki, jedynego m iejsca w domu gdzie m ożna było być
niesłyszalnym przez liczną rodzinę i pow iedział -
„C hodźm y do ogrodu, bo mam ci coś bardzo w ażnego do pow iedzenia” M am cały zestaw odbitek
„m ikrofilm ów ” z ponad 2,5 lat naszej pracy w „Biurze studiów ”.
S ą zakopane w piw nicy pod pracow nią ojca, chce ci je przekazać.
Ty jesteś mniej zagrożona niż ja - m usisz to przechow ać, ja nie chce w iedzieć ja k i gdzie.
Poza tymi odbitkam i były jeszcze zakopane na M okotow ie - niestety przepadły - w ybudow ano na nich dom.
Poza tym po wschodniej stronie W isfrró w n ie ż zginęły oraz jeszcze jeden kom plet został spalony.
23
24
-
1 0
-Te odbitki sąjed y n y n ii, które istnieją w kraju.
Przechowywałam je w różny sposób.
W lecie w 1950 roku zauw ażyliśm y, że jesteśm y inwigilowani i w W arszaw ie i w M ilanówku.
Uszyłam sobie między stanikiem a podwiązkam i skrytki w ielkości pocztów ek m ikrofilm ow ych i um ieściłam tam cały pakiet „M ikro” . M iałam takie dw ie skrytki na zmianę.
N osiłam je we dnie i w nocy, ukryw ając je rów nież przed Adamem, co w pewnych okolicznościach było bardzo trudne, poniew aż wiedziałam, że mi zabroni takich eksperym entów.
Trwało to ponad trzy miesiące.
R odzina i znajomi m yśleli, że utyłam - tajem niczo się uśm iechając.
O czwartej rano 29 na 30 listopada 1950 roku w darło się do naszego domu dwunastu drabów , w ybebeszyło
w szystkie szafy, szuflady, kredensy, tapczany, strych, piwnice.
C óreczkę naszą półtoraroczną Ew unię ja k szczeniaka za piżam kę w yciągnęli z łóżeczka i rzucili na podłogę.
M ikrofilm y miałam na sobie .
Po przeszło czterech godzinach znęcania się nad naszym domem kazali mężowi ubierać się.
Podeszłam do niego, objęłam , ucałow ałam - szepnęłam:
„W porządku” a głośno powiedziałam:
„Niech Cię Bóg ma w swojej opiece - trzymaj się” .
Ewunia, k tó rą cały czas m iałam na rękach zaw ołała „T ata” . Po paru godzinach przyszedł do mnie m ilanow ski policjant i powiedział:
„przyszedłem , żeby pani pow iedzieć, że m ęża wywieźli na Pragę, na Skaryszewską.
Niech pani zrobi paczkę żyw nościow ą ju tro i zaw iezie m u” . Chciał mi dać obrączkę za tę w iadom ość, nie w zięłam - bardzo Wam w spółczuję. Jak by pani coś trzeba - pom ogę”.
25
26
V. O przebiegu mojej służby żołnierskiej w latach 1939 - 1945 pisać nie mogę od chwili zaprzysiężenia obow iązuje mnie ścisła tajemnica.
Obecnie też jest wywiad. M ogą być podobne sytuacje dekonspirujące ich pracę.
M ogę tylko pow iedzieć, że w ielokrotnie przez sześć lat i cztery m iesiące od 1 w rześnia 1939 roku - do 1 stycznia
1946 roku przem ierzałam w ielokrotnie naszą św iętą skrw aw ioną ziemię, od Bałtyku do Tatr i od w schodu na zachód, nosząc rozkazy i znosząc z terenu wieści, jak o dam a w wytw ornym futrze, w kapeluszu z w oalką lub jak o baba w iejska w kożuszku chłopskim , w ysokich butach, pod w iejską chustką i łowickiej spódnicy i warkoczu.
-T^Albo sanitariuszką w czepku i z opaska P.C.K. na ( ram ieniu m ów iącą gw arą
\ , o l a B oga ludzie nie pchajta się tak - jo jk a mam w kosu, p jn ie c ie ta je, ustać nie m o ż n a , kuzden chce je mieć - nie” .
Mijały dnie, tygodnie, m iesiące, żadnej m ożliw ości zdobycia w iadom ości o spraw ie Adama!
Prow adziła śledztwo mała, krępa żydów ka Helena Wolińska.
Ta co zam ordow ała ostatniego szefa A.K. - „N ILA ”, obecnie znajdująca się w Anglii, która nam jej wydać nie . chce!!!
Chodziłam co dw a tygodnie z zapytaniem
„kiedy zakończy się śledztw o?”
odpow iedź brzmiała:
„Spraw a w toku” i tak dw a i pól lat.
W m iędzyczasie w którejś z moich w izyt w prokuraturze pow iedziano mi, że W olińska je st na szkoleniu w M oskw ie i spraw ę przejął Ligęza - w eszłam - za biurkiem siedział, mały, łysy człowiek w okularach szalonego krótkowidza.
N a moje zapytanie „kiedy zakończy się śledztw o?
Odpowiedział:
-11
-27
28
-
1 2
-„Zw ykłych bandytów rozstrzeliw ujem y po sześciu tygodniach, ale nad pani mężem musimy się dłużej zastanow ić”
Zrobiło mi się ciem no w oczach, cud że nie w yrżnęłam go w ten bezczelny pysk!!!
O panow ałam się i powiedziałam:
„doczekam takiej chwili, że na tym m iejscu gdzie stoję, będzie stała pańska żona”
Odwróciłam się i wyszłam trzasnąw szy z całych sil drzwiami.
Siedzący na korytarzu petenci - oniem ieli z wrażenia.
Przyjaciele z konspiracji poradzili mi ażebym poszła do Zarakow skiego - „R osjanin” - m ówili, ale z nich
w szystkich najbardziej zbliżony do człow ieka.
W eszłam bez m eldow ania się w okienku. Podali mi koledzy7 piętro i num er pokoju. Zdziw ił się, ale m nie przyjął.
Pow iedziałam , że śledztw o prow adzi od dw óch i pół lat W olińska, że ja ju ż odchodzę od zm ysłów , że nie pozw ala mi na w idzenie z mężem.
Czy dlatego, że w iernie w alczył z Niem cami?
Zarakow ski podjął słuchaw kę telefoniczną i pow iedział:
„Przyślijcie mi tu zaraz W olińską”
W olińska po chwili w eszła - ja k m nie zobaczyła - zbladła.
Zarakow ski obsobaczył ją, że robi sobie kpiny z praw a ciągnąc spraw ę 2,5 lat.
W m aju 1953 roku leżałam w szpitalu w M ilanówku, zoperow ana na w yrostek - była u mnie m am a długo - w yszła po paru godzinach.
Pow róciła niedługo. Spytałam co się stało?
„N ic - złego - nie denerwuj się. Adam w róci!!!”
Jest tu za drzwiami.
Adam wszedł.
Chudy, blady - ale mój i spytał:
„Czy jestem jeszcze potrzebny?”
„B ardzo” - odpow iedziałam .
29
30
- 1 3 -
Resztę w iadom ości znajdą państw o w pozostałych moich ośw iadczeniach.
H anna Szczepkow ska M ickiew icz . 20.X I.02r.
Do „W IN U ” ani do „N IE” - nie należeliśm y.
Do 1 stycznia 1946 r. W ykańczaliśm y nasze obow iązki wobec służby
W „ARM II K R A JO W EJ”
Po tym term inie-dom nasz był bazą przejściow ą dla
pow racających z zagranicznej tułaczki - rodziny, przyjaciół, kolegów i znajom ych.
Byli przyjm ow ani całym sercem, odziew ani - okarm iani, przebywali do chwili kiedy udało im się jak o ś urządzić.
Czasem było ich naraz kilkanaście osób.
Sala stołow a moich rodziców m a 70 m w ielkości.
K tóregoś dnia aktor Leon Szyler kolega m am y w szedłszy na śniadanie z całą grupą naszych przyjaciół i rodziny patetycznym głosem zawołał:
„Rezydenci powoli schodzą się”
Było gwarno i rojno w naszym domu, który chronił, bronił i odziew ał po klęsce W arszaw y w wiele lat potem.
Obecnie w naszym domu znajduje się M uzeum R zeźby Profesora Jana Szczepkow skiego mego ojca, z córką - Ewą, zięciem - M arkiem i wnukam i A gnieszką i Zbyszkiem założyliśm y Fundację im ienia Jana Szczepkow skiego.
7
31
32
33
-y.. J U 9K ____^ jA
P O L S K I E P A Ń S T W O P O D Z I E M N E
u i f ś i y y t
Sukcesy wywiadu AK
Z łącznikiem w yw iadu A rm ii K rajow ej H A N N Ą M IC K IE W IC Z rozm aw ia TA DEUSZ M. PŁ U ŻA Ń SK I --- ^
- Przez 50 lat w swoim domu w Mila
nówku ukrywała pani materiały, o których nikt na świecie nie wiedział.
Teraz przekazała je pani do Archiwum Akt Nowych. Dlaczego tak długo pani nie ujawniała się?
- W cześniej nie m ogłam , bo rządziła kom una. Po 1989 roku też trzeba było poczekać, zobaczyć ja k sytuacja się rozwinie. A nglicy nie w iedzieli, że m ateriały w yw iadow cze są u m nie.
- Co jest w tych materiałach?
- Polski w yw iad dzielił się na dwa działy - w ojskow y i przem ysłow y.
Działając w ram ach w yw iadu przem y
słow ego posiadaliśm y inform acje na tem at całego przem ysłu zbrojeniow e
go Rzeszy, we w szystkich krajach eu
ropejskich. Pracow ało u nas kilkuna
stu fachow ców z różnych branż - był w ydział m orski, techniczny, lotniczy.
Ci ludzie p rzy g o to w y w ali raporty, które szły następnie do A nglii. To m y rozpracow aliśm y niem iecką tajn ą broń - zdalnie sterow ane rakiety V I i V2.
D zięki tem u A nglicy m ogli zbom bar
dow ać zakłady w Peenem uende i dzię
ki tem u został uratow any Londyn. To opóźniło m aso w ą p ro d u k cję rakiet przez N iem ców o przeszło pół roku.
W M ilanów ku przechow ałam 2.500 pocztów ek m ikrofilm ow ych, na każ
dej z nich je s t ok. 30 dokum entów.
wrzesień 2001
H anna M ickiewiczowa
- Co się stało z oryginałami dokumen
tów?
- Rząd polski m usiał je oddać po w oj
nie A nglikom . Dziś A nglicy tw ierdzą, że ich nie m ają. K iedy prosiłam Intel- ligence Service, żeby zrobili odbitki, o d p o w ied zieli m i, że dokum enty...
spaliły się. O żadnym pożarze nie m o
że być mowy, bo brytyjskie archiw a są św ietnie strzeżone, w szystko je s t p rze
cho w y w an e w p rzeciw p o żaro w y ch skrytkach. Z resztą dziw nym trafem m iały się spalić tylko polskie doku
34
P O L S K I
menty, gdyż w szystkie inne - angiel
skie, francuskie, zachow ały się.
- Anglicy utajnili materiały polskiego wywiadu na kolejne 50 lat. Dlaczego nie chcą ich zwrócić?
- Z dobrego, am erykańskiego źródła wiem , że 70 proc. brytyjskich m ateria
łów w yw iadow czych z okresu w ojny pochodziło od polskiego w yw iadu.
A nglicy m ieli św ietny w yw iad, dużo lepszy od niem ieckiego, ale Polacy byli im potrzebni, żeby pew ne rzeczy robić naszym i rękam i. Potem przyw ła
szczyli sobie nasze dokum enty, aby p rzy p isać sobie w szy stk ie zasługi.
M uszą je jed n ak zw rócić, bo to jest w łasność Polski. Ponad rok tem u rząd polski i sejm ow a kom isja spraw zagra
nicznych zw róciły się do rządu JKM , aby dokładniej przeszukał sw oje ar
chiwa, potem pow stała polsko-brytyj- ska kom isja historyków, która m a od
szukać nasze materiały. N aw et w y
w iad am erykański popiera polskie sta
rania, ceni sobie skuteczność w yw iadu A K . P ró cz d o k u m en tó w w yw iad u przem ysłow ego, który obejm uje kilka tysięcy akt, A nglicy m uszą m ieć infor
m acje na tem at eksterm inacji Żydów, K atynia, zam achu na generała Sikor
skiego w G ibraltarze i innych działań w yw iadow czych. Jeśli nie oddadzą naszych dokum entów, to m oje b ę d ą je - dyne w Polsce.
- W jaki sposób trafiła pani do wy
wiadu?
- W październiku 1939 roku mój m ąż, A dam M ickiew icz, podał nasz adres w M ilanów ku pani M arii Strońskiej, z którą w alczył w obronie Warszawy.
M aria Strońska skierow ała m nie do M ariana D robika, ps. „D zięcioł”, sze
fa w yw iadu AK. Zostałam je g o łączni
> \
E P A Ń S T W O P O D Z I E M N E
kiem do specjalnych, tajnych po ru
czeń.
- Pani mąż też pracował w wywiadzie...
- M ąż został zaprzysiężony przez gen.
M ichała K araszew icza-Tokarzew skie- go. N ajpierw był zastępcą Jerzego C hm ielew sk ieg o , k tó ry z ram ien ia
„D zięcioła” był szefem w yw iadu prze
m y sło w eg o A K . Po areszto w an iu C hm ielew skiego „D zięcioł” przekazał tę funkcję m ojem u m ężow i. Przez n a
stępne dw a lata i dziew ięć m iesięcy m ąż opracow yw ał m ateriały w yw ia
dow cze, które przychodziły z terenu Polski, ja k i z całej Europy. Polski w y w iad działał w N iem czech, w e Francji, w e W łoszech, na U krainie, a naw et w Grecji. W szędzie byli nasi ludzie, tysiące ludzi.
- Jak się pani czuła jako kobieta-wy- wiadowca?
- Jestem jedynym dzieckiem swoich rodziców, ojciec w ychow yw ał m nie tak, ja k b y m b yła p ó ł-m ężczyzn ą.
Strzelałam , jeźd ziłam konno, prow a
dziłam sanie z rozhukanym i końm i.
G dy chciał, żebym m u załatw iła jak ąś m ęską spraw ę, pytał - gdzie je s t mój córosyn, a jeśli dam ską - gdzie je s t m oja syno-córka? Przez całe życie m usiałam w ystępow ać w tych dw óch rolach. A ja k się czułam ? N a początku każdy czuje się strasznie, bo nie zna sw oich m ożliw ości. P rzekonuje się kim jest, dopiero, kiedy działa. Praca była ciężka, nigdy nie m ożna się było zająknąć, ani zblednąć. M im o to ni
czego nie żałuję.
- Gdzie trafiały materiały wywiadow
cze, opracowywane przez pani męża?
- M ąż przesyłał klisze m ikrofilm ow e do rząd u p o lsk ie g o w L ond yn ie,
wrzesień 2001 4 1
35
I V L
P O L S K I E P A Ń S T W O P O D Z I E M N E
raporty m usiał składać co m iesiąc.
W kraju zostaw ały cztery kom plety m ateriałów , czyli zdjęć m ikrofilm o- - wych. N iestety trzy z nich zginęły - jed e n na w arszaw skim M okotow ie, drugi w drodze do K onstancina, trzeci na Pradze. Przetrw ał tylko ten kom plet, który był schow any w naszym dom u w M ilanówku.
- W jaki sposób weszła pani w posiada
nie tych mikrofilmów?
- Pew nego dnia, ju ż po tzw. w yzw ole
niu, czyli zaanektow aniu Polski przez Sow ietów , m ąż po w ied ział m i: - O dbitki m ikrofilm ow e są zakopane w suterenie. W ykop je i przechow aj.
Ja nie chcę w iedzieć, gdzie i ja k bę
dziesz to ukryw ała, poniew aż jestem bardziej narażo n y na aresztow anie przez w ładze sow ieckie, niż ty. Ja m ia
łam p seu d o n im „Ł ą cz n ik ” , a nie
„Ł ączniczka” i w razie czego szukali
by mężczyzny. M ateriały przechow y
w ałam w różny sposób, co pew ien czas zm ieniałam m iejsce.
- Jak długo pracowała pani w wy
wiadzie?
- Jako łąc z n ik p raco w ałam przez sześć lat i cztery m iesiące, jeszcze za czasów bolszew ickich - do 1 stycznia
1946 roku. O statni raz byłam w Anglii w 1957 roku.
- Wynika z tego, że długo po wojnie An
glicy korzystali z polskich materiałów.
Na czyje polecenie jeździła pani do Londynu?
- Rozkazy w ydaw ał mi sz ef sztabu AK, gen. Tadeusz Pełczyński „G rze
gorz” . Co do reszty spraw cały czas obow iązuje m nie tajem nica. M y prze
cież przysięgaliśm y, a przysięga jest w ażna do śmierci.
4 2 wrzesień 2001
- Czy nigdy nie bała się pani wpadki?
- N a w iosnę 1950 roku zauw ażyliśm y z m ężem , że jesteśm y śledzeni. W la
sku nieopodal naszego dom u siedziała taka parka i nas obserw ow ała. W tedy w yjęłam m ikrofilm y z ukrycia i w ło
żyłam je na siebie - do uszytego spe
cja ln ie p asa, k tóry łączy ł stan ik z podw iązkam i. Tak chodziłam z nim i przez trzy m iesiące. Po m ęża przyszli 30 listopada 1950 roku o czwartej nad ranem . Było ich dw unastu. Przeorali cały dom , pokoje, piw nice i strych, w ybebeszyli w szystkie szafy i szufla
dy. N ic nie znaleźli, bo m ikrofilm y m iałam pod k oszulą nocną. M ęża za
brali po kilku godzinach, około godz.
jedenastej. Ja zostałam z rodzicam i i 20 złotym i.
- Co się stało z pani mężem?
- D ow iedziałam się, że m ęża zaw ieźli do aresztu na Sierakow skiego na P ra
dze, ale potem zniknął. Poszłam do prokuratury na K rakow skim P rzed
m ieściu i stanęłam przed jak im ś m ło
dym człow iekiem . Pow iedziałam mu, że nazyw am się M ickiew icz, że mój m ąż był trzeciego stopnia praw nukiem b rata ojca A dam a M ickiew icza, tu na przeciw ko stoi pom nik M ickiew icza, a mój ojciec Jan Szczepkow ski rekon
struow ał ten pom nik. O ficer zdziw ił się, że jestem taka odw ażna, a ja mu na to, że m oja rodzina je s t odw ażna od czasów bitw y pod Cedynią. Poradził m i, żebym szukała m ęża na R ako
w ieckiej. Jego spraw ę prow adziła H e
lena W olińska. Trzym ała go w w ięzie
niu przez dw a lata i dziew ięć m iesięcy, do 12 m aja 1953 roku.
- Jak pani zapamiętała Wolińską?
- Przyjm ow ała w N aczelnej Prokura
36
P O L S K I E P A Ń S T W O , P O D Z I E M N E
turze W ojskowej na K oszykow ej. Sie
działam cztery, pięć godzin na koryta
rzu i czekałam , aż na pięć m inut raczy m nie przyjąć. O czekujących była m a
sa. K iedy w chodziłam do jej gabinetu, nigdy nie w staw ała zza biura. W oliń
ska nie w ykazyw ała zainteresow ania tym, co m ówię. C hodziłam do niej przez dw a i pół roku, co dw a tygodnie, a ona tylko pow tarzała: - w śledztwie.
W olińska je s t cztery lata m łodsza ode mnie. M am nadzieję, że sprow adzą j ą do Polski i będę m ogła pójść na jej proces.
- Kto jeszcze prowadził śledztwo?
- K iedy W olińska w yjechała na 6-ty- godniow e dokształcenie do M oskwy, śledztwo przejął chw ilow o pułkow nik Henryk Ligięza. Jego w łasny ojciec m usiał się przed nim ukrywać. Przed
staw iłam m u spraw ę, a on na to:
- Zw ykłych bandytów rozstrzeliw uje- m y po sześciu tygodniach, a nad pani m ężem m usim y się dłużej zastanow ić.
Z A dam em nie m iałam żadnych w i
dzeń, posyłałam tylko paczki. To mu urato w ało życie. N a R akow ieckiej w ięźniow ie m ieli bufet, w którym by
ły zg n iłe pom idory, zg n iłe śliw ki i zgniłe jabłka. M ąż m iał bardzo cięż
kie śledztw o, k tó re o db y w ało się w nocy. W ciągu dnia nie pozw alali m u spać. Przesłuchiw ało go trzech
„śledzi”, którzy zm ieniali się, kiedy byli zmęczeni.
- Czy bezpieka wiedziała, kim jest pani mąż?
- W iedzićli, kim jest, ale niczego m u nie udow odnili, żadnej akcji przeciw ko Sow ietom . Po w ojnie nie działali
śm y oficjalnie w żadnych strukturach,
nie w eszliśm y do „N IE ”, ani do żadnej konspiracji. W końcu zaprzyjaźniony adw okat poradził mi, żebym spróbo
w ała dostać się do Z arakow skiego [Stanisław Zarakow ski, naczelny pro kurator w ojskow y - red.], który u rzę
dow ał na ul. N ow ow iejskiej. To był początek stycznia 1953 roku. Pow ie
działam m u, że śledztw o trw a ju ż po nad dwa lata i prow adzi je W olińska: - Jeżeli mój m ąż je s t przestępcą, jak tw ierdzicie, to skażcie go, a jeżeli nie, w ypuśćcie. Z arako w ski był w obec m nie grzeczny, ale kiedy w ezw ał W o
lińską, zaczął krzyczeć: - Pani sobie kpiny urządza z praw a. Ile czasu m ar
nuje pani na śledztw o? W olińska, ja k m nie zobaczyła, zrobiła się zielono- blada, w idocznie nie przypuszczała, że aż tak w ysoko dotrę. M ęża przeniesio
no do prokuratury cyw ilnej, a potem zw olniono. N a UB zrujn ow ali m u zdrow ie, w rócił ciężko chory na serce.
N ikogo nie w ydał, jeśli m ów ił to tylko o zm arłych, albo o tych, którzy byli w Anglii. W ypuścili go z adnotacją:
areszto w an y om yłk ow o, w y p łacili pięć tysięcy zł odszkodow ania. Ale nie w szyscy m ieli takie szczęście - ubecy pow iesili w w ięzieniu zastępcę
„D zięcioła” - N ow aka.
Hanna Mickiewicz urodziła się w Kra
kowie 24 maja 1915 roku. Z zawodu jest architektem wnętrz i ceramikiem.
Do Milanówka przeniosła się, gdy miała trzy lata. Po wojnie ta wytrawna kobieta-wywiadowca pracowała jako dekoratorka wnętrz w warszawskich Delikatesach na Nowym Świecie i Marszałkowskiej. Kiedy mąż siedział na Rakowieckiej, kilkakrotnie wyrzu
cano ją z pracy, powtarzając, że jest żoną kryminalisty.
wrzesień 2001 4 3