• Nie Znaleziono Wyników

"The Making of the Modern Canon : Genezis and Crisis of Literary Idea", Jan Gorak, London 1991 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""The Making of the Modern Canon : Genezis and Crisis of Literary Idea", Jan Gorak, London 1991 : [recenzja]"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Mieczysław Inglot

"The Making of the Modern Canon :

Genezis and Crisis of Literary Idea",

Jan Gorak, London 1991 : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 83/4, 256-263

(2)

biegłym w term inologii: przypom ina znaczenie wielu pojęć w samym tekście głównym wykładu, nieraz po kilkakroć. Takie postępow anie, przejrzystość kom pozycyjna, wartki tok wyw odu z pew nością zjednają R etoryce opisowej wielu odbiorców , nawet słabiej zorientowanych w tym przedmiocie.

Inną godną podkreślenia zaletą podręcznika jest obfitość odw ołań literackich ilustrujących teoretyczne refleksje. N iezwykle bogate lekturowe zaplecze i sw oboda, z jaką badacz przytacza różnorodne przykłady z pisarskiej praktyki starożytnych, tw órców staropolskich, po w spółczes­ nych autorów polskich i obcych, uatrakcyjnia odbiór dzieła.

O w e fragmenty tekstów literackich nie zawsze są jednak podaw ane w sposób staranny i wierny w obec przywoływanych edycji. Wśród cytatów z K azań sejmowych Piotra Skargi nie odnajdziem y żadnego, który nie byłby skażony błędem — czy to w zakresie fleksji, leksyki, czy to interpunkcji. W wyjątku z K azan ia wtórego na s. 108 czytam y np.: „zdrowie” zamiast „zdrowie sw oje” ; „do obrony nie idzie” zam. „do obrony okrętu nie idzie” ; „wszystkiego” zam. „w szytkiego”. We fragmencie tym dwukropki z wykorzystanej edycji zastąpiły przecinki, np. „wszystkiego zapom niaw szy,” zam. „wszytkiego zapom niaw szy:”. Zdarzają się także błędne odesłania do w skazanego wydania K azań (przypis na s. 211 podręcznika kieruje do s. 48 zam. do s. 38). P odob n ego typu potknięcia stwierdzić m ożna również w cytatach z tekstów Adama M ickiewicza (R ezygnacja, Z aloty), Jana K ochanow skiego ( Tren X I X ) czy w tytule i tekście przypisywanego Franciszkow i Z abłockiem u wiersza Do [ . . . ] Jezierskiego, odgrażającego się palem na rękę piszącego

paszkw ile (na s. 217 czytamy: Do Jezierskiego kasztelana, odgrażającego palcem na rękę piszącego paszkwile).

R ozległą orientację uczonego w polskich i obcych, starszych i nowszych ustaleniach badawczych dokum entuje dołączona do dzieła bogata bibliografia, grom adząca ponad 200 publikacji. Zestawienie literatury przedmiotu pozw ala prześledzić kierunki zainteresowań badaczy zagadnieniam i retoryki, także w jej pow iązaniu z innymi dziedzinam i nauki.

W yw ód Ziom ka uzupełniają poza tym skrupulatnie wykonane indeksy: rzeczowy (w opraco­ waniu autora i Zofii Smyk) oraz nazwisk i tytułów dzieł (w opracow aniu Z. Smyk).

N ow a książka twórcy Powinowactw literatury uzupełnia istotny brak w dorobku polskich badań nad retoryką. Wraz ze Sztuką retoryki M irosława Korolki, stanow iącą rodzaj przewodnika po sztuce wym ow y, daje szansę na odzyskanie przez ars bene dicendi godnego miejsca wśród dziedzin, których poznanie wydaje się konieczne i przez niehumanistów. Osiągnięcie takiego skutku jest tym bardziej praw dopodobne, że Jerzy Ziom ek przedstawił now oczesną wizję reto­ ryki — sztuka wym ow y jawi się jako sw oista antropologia, a nie norm atywny katalog przepisów. U k azał naukę, która z jednej strony daje narzędzia do zastosow ania przy opisie różnego typu kom unikatów , z drugiej zaś jest otwarta na now oczesne sposoby ujmowania jej tradycyjnej problem atyki. W spółczesna inspiracja klasyczną retoryką jest w idoczna w budowaniu i rozumieniu kom unikatów niewerbalnych, jak ma to miejsce w badaniach retoryki narracji filmowej, reklamy i propagandy. W ten sposób problemy teorii w ym ow y w chodzą w obszar obserwacji sem iologicz- nej. W tymże kierunku zmierza opis retoryki zaproponow any przez Ziom ka, który ujmuje przed­ m iot interdyscyplinarnie, jako korespondujący z językoznaw stw em , logiką, teorią informacji, filozofią, dialektyką, socjologią. Jednocześnie badacz przypomina zatarte już nieraz, retoryczne rodow od y wielu pojęć przejętych w ciągu w ieków przez prawo, logikę, teologię i inne nauki.

U kazanie retoryki żywotnej i stale atrakcyjnej dla dzisiejszego odbiorcy, ogarnięcie jej szerokich koneksji — w ym agało od autora podręcznika niebywałej sprawności badawczej, stąd ostatnie słow a wyw odu Jerzego Ziom ka: „na dnie każdej klęski jest jeszcze n a d zieja...”, należy potraktow ać chyba jako topos skromności.

N a koniec trzeba jednak przypomnieć, iż nadal na badaczy w dziedzinie sztuki wym ow y czekają nie zrealizowane dotąd zadania: w sferze edytorstwa źródeł do retoryki oraz bibliograficz­ nych zestaw ień tekstów i opracowań tej dyscypliny.

Anna Sitkowa

J a n G ó r a k , TH E M A K IN G O F TH E M O D E R N C A N O N . G E N E Z IS A N D C R ISIS O F LITERARY ID EA. London — Atlantic Highlands, NJ, 1991. „Athlone”, ss. X, 310.

1

O m aw iana książka jest ow ocem ogólniejszej refleksji nad statusem paradygm atów rządzących szeroko pojętymi naukami hum anistycznym i, takimi jak nauki polityczne, antropologia, język o­ znaw stw o, literaturoznawstwo. Inicjatorzy tego przedsięwzięcia pragną dokonać oceny

(3)

poszczegól-nych dyscyplin. Ta diagnoza zostanie sform ułowana poprzez badania nad dziejami obow iązują­ cych w nich kanonów wiedzy.

Instytucjonalnym wyrazem tak wyglądającej intencji jest fakt, iż om awiana praca ukazuje się, jak o pierwsza, w serii „Vision, D ivision and Revision. The Athlone Series on C anons”.

Autorem książki jest profesor uniwersytetu w Denver (Colorado, USA). W olno sądzić, iż należy do m łodego pokolenia badaczy, o czym zdają się św iadczyć daty edycji książek składających się na jego dotychczasow y dorobek: God the A rtist (1987), Critic o f Crisis (1987) oraz Alien M ind o f

Raymond W illiams (1988).

Praca G óraka składa się z trzech wyraźnie w yodrębnionych części. Część pierwszą stanow ią dw a rozdziały ukazujące historyczną zm ienność zawartości kanonów i postaw w obec procesów „kanonizacji”. Autor stara się zwrócić uwagę na splot religijnych, estetycznych, kulturowych i politycznych determ inantów tworzących w spółczesny nam kanon literacki. W części drugiej om aw iane są poglądy XX-wiecznych obrońców , interpretatorów czy krytyków kanonu. Zawiera ona cztery rozdziały: Sir Ernest Gombrich and Functionalist Canon; N orthrop Frye and the

Visionary Canon; Frank K erm ode and the Canon o f Interpretation oraz Edward Said and the Open Canon. Jednorozdziałow a część trzecia pośw ięcona została refleksji nad statutem literaturo­

znaw stw a oraz nad problemami, przed którymi stoją nasze uczelnie w obliczu wyzwania niesionego przez skrajnie odm ienne potrzeby nadchodzącego wieku.

Inicjatorzy serii nie informują bezpośrednio, dlaczego zdecydow ano się na tak globalną, ogólnohum anistyczną refleksję. We wstępie wydawcy spotykam y się tylko z ogólnikow ym stwierdzeniem, że o to jesteśm y obecnie świadkami dem itologizacji Wielkiej Tradycji, czyli kanonu W ielkich Ksiąg. Jak pow szechnie w iadom o, tego rodzaju dem itologizacje pow ołujące do życia now e prądy (np. rom antyzm czy awangarda po pierwszej wojnie światowej) miały swoje, jasn o określane, przyczyny historyczne. Takich zewnętrznych przyczyn inicjatorzy serii nie ujawniają. P oza jedną, jaką ma być nadchodzący właśnie koniec naszego wieku (o dziwo! nic nie m ówi się o „tysiącleciu”) i zbliżający się początek now ego. W tym sensie om awiana seria przypomina takie nasze próby refleksji intelektualnej, jak konferencja pod nazwą „Literatura polska 1970— 1986. Tendencje i sytuacje” (W arszawa, grudzień 1986), m.in. z referatem Rom ana Zim anda Dwa końce

wieku, czy publikacja U progu współczesności. M a teriały sympozjum w Instytucie H istorii P A N , W arszaw a, 14.03.1989 (W rocław 1991).

Brak analizy kontekstów historycznych przełomu (takich np. jak dekomunizacja, ew entual­ ność „nowej ewangelizacji”, wyzwanie ekologiczne) wyrównuje z nawiązką rozbudow a struktural­ na obrazu sygnalizowanych w poszczególnych rozdziałach kwestii. Rzecz tyczy bowiem nie tylko dziejów kanonów i kanonizacji tekstów kultury, lecz także refleksji nad ideą literackości, kształtem dyscyplin literaturoznawczych oraz treścią uniwersyteckich programów na naszych studiach filologicznych.

2

Książka G óraka powstaje zatem jako próba uporządkowania i przedstawienia procesu nagłego, gw ałtow nego przewartościowania kulturow ego dziedzictwa i kryteriów oceny arcydzieł — zachodzącego w ostatnich latach. Autor nie zastanaw ia się,· czy i jak oceniać w spółczesność w perspektywie ponadczasow ego wzoru bądź trybunału, jaki — zdaniem wiciu — tworzy arcydzieło, ale nad tym, w jakim stopniu arcydzieła nawiązują kontakt z wyzwaniem w spółczesno­ ści. N ie chodzi mu o ustalanie kanonu, lecz o uchwycenie sposobu tworzenia kanonów i przyczyn decydujących o ich różnicowaniu się. Ten deklarowany na początku książki relatywizm ulegnie ku końcow i pewnej modyfikacji. Książka zakończy się m im o w szystko sw oistym wyznaniem wiary. Ale o tym pow iedzieć wypadnie w swoim czasie.

Zdaniem autora, w słowie „canon" (dodajmy: tak jak u Norw ida w pojęciu „Słowianin” 1) zawarte zostały losy tego pojęcia. „K anon” znaczy „pręt” lub „rózga”. Dzieje kanonu przypom ina­ ją lo s pałeczki Prospera. Było to przecież w istocie narzędzie przymusu bardziej niż magii — a następnie zostało odrzucone. D la starożytnych rzeźbiarzy greckich kanon oznaczał wzór, konkretnie: obliczony m atem atycznie układ proporcji ciała ludzkiego, według których tworzyli oni sw oje posągi. M ów ion o też o kanonie jako o „istotnej prawdzie”, „zasadzie”, arcydziele. W końcu — jako o zestawie ksiąg w yselekcjonowanych do celów kultowych i edukacyjnych. N a o g ó ł po dziś dzień przez kanon pojmuje się zbiór dzieł literackich (czy innych) god ­ nych zachowania i przechowania. W spółcześni krytycy m ówią o niewielkiej liczbie starannie

1 Zob. M. I n g i o t, Cyprian Norwid. Warszawa 1991, s. 56 — 57.

(4)

wyselekcjonowanych utw orów o bezspornej (nie budzącej sprzeciwu) wartości oraz o pewnej liczbie metatekstowych wypowiedzi krytycznych uzasadniających taki a nie inny wybór. Chodzi o to, aby przekazać następnej generacji dzieła o wysokiej wartości, a zarazem ujawniać wzajemne zakorze­ nianie się dzieł w sobie, czyli intymny związek między wartościowym i dziełam i2. Ilość i głębia owych zakorzenień nie jest jednak dostrzegana jako kryterium wartości k a n o n u 3. Wielu sym patyków teorii istnienia kanonu (w szczególności zaś Frank Kermode) zakłada, że literatura, a właściwie krytyka literacka jest zdolna do tworzenia własnych, immanentnych, niezależnych, kryteriów estetycznych wartościow ania dzieł, a tym samym do budow y kanonu.

O gólnie rzecz biorąc, kanon, niezależnie od tego, czy to będzie zbiór w ytypow any przez Żyda w IV w. przed naszą erą (chodzi o jerozolim ską kodyfikację Starego Testamentu), czy przez XX-wiecznego intelektualistę, przypisuje nas do jakiegoś nurtu wartości, przedstawionych w es­ tetycznie atrakcyjny sposób. Są to zawsze wartości względne (chociaż z reguły przypisuje się im znaczenie absolutne), wyznaw ane przez dającą się określić grupę ludzi tworzących dany krąg kulturowy (np. kultura śródziemnomorska). Zawarta w kanonie „opow ieść” (m itologiczna, biblijna itd.) m ówi o fazach dochodzenia do pożądanych celów, określanych przez w spom niane wartości, i o wzorach osobow ych, czyli ludziach ukształtow anych religijnie, politycznie, obyczajo­ wo, narodow o. K anon m oże być, jak to widać u Allana B loom a4, wręcz budulcem narodowej tożsam ości, w tym wypadku amerykańskiej, zagrożonej przez technologiczny relatywizm. Allan Bloom reprezentuje akademickich profesorów zatroskanych o los Stanów Zjednoczonych. Takie same grupy tworzyli jednak dawniej ojcowie K ościoła w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, XIV-wieczni artyści florenccy, XVIII-wieczni filozofowie.

3

K siążka Jana G óraka wyrasta z kręgu doświadczeń anglosaskich i ta brytyjsko-północ- noam erykańska optyka tworzy horyzont godnych uwagi obserwacji autora. Z tego też głów nie kręgu w yw odzą się om awiani przez niego partnerzy dialogu: przeciwnicy i obrońcy kanonu. O m ówm y ich racje po kolei.

Anglosaską optykę dialogu ujawniają w szczególności głosy przeciwników dotychczasow ego kanonu. N ie wszystkie wysuwane przez nich argumenty brzmią egzotycznie. Zacznijmy jednak od nich. U naoczniają one bowiem sw oisty partykularyzm, rzadko dostrzegany w bezkrytycznie na ogół przez nas przyjmowanych, zachodnich m odach m etodologicznych.

Tak więc obow iązujący na uczelniach brytyjskich kanon anglosasko-europejski jest atakow a­ ny przez feministki. Uważają one, że układany przez mężczyzn kanon pomija autorki i tzw. „kobiece” gatunki literackie. W Wielkiej Brytanii jest on również atakow any za brak literatury z innych niż Anglia krajów Com m onw elthu, nawet tej pisanej bezpośrednio po angielsku czy na angielski tłumaczonej. Murzyni i potom kow ie Indian (native American) w Ameryce pytają z kolei prowokacyjnie: czy obowiązujący w szkole kanon kolonizatorów, zaborców, byłych właścicieli niewolników, kanon literatury skażonej zbrodnią podboju (tu m.in. krytycznie wymienia się przez

2 Zob. np. M. K r ó l, Podróż romantyczna. Paryż 1986, s. 135: „Kiedy krytyk banalnie pisze 0 dialogu poetów ponad stuleciami, [ .. .] dostrzega fakt stanowiący o specyfice kultury, a zwłaszcza kultury europejskiej. Kultura ta rozwija się przecież odkrywając związki m iędzy już istniejącymi ideami i m etodam i, jest w znacznej mierze autotem atyczna. D ialog między Platonem a Kantem toczy się naprawdę: trzeba go tylko umieć opisyw ać”.

3 T ego typu kryterium wprowadzam w rozprawie pt. K sz ta łty ciągłości. O ponadczasowości

w procesie historycznoliterackim. W zbiorze: Literatura i dzieje. O procesie historycznoliterackim

w edukacji szkolnej. W rocław 1983, s. 30 — 32.

4 N azw isk o Allana B loom a pojawia się w pracy G óraka m arginesowo (na s. 253), obok nazwiska innego, zdaniem autora: konserw atywnego, rzecznika kanonizacji procesu edukacyjnego, jakim jest E. D. Hirch, autor książki Cultural Literacy. Tytuł pracy Bloom a nie jest nawet wspom niany, a przecież chodzi tu o głośną, wydaną w r. 1987 książkę pt. The Closing o f the

American Mind. W kontekście poglądów prezentowanych w tej książce m ożna uznać B loom a co

najwyżej za neokonserwatystę. W ystępuje on w niej bowiem przeciwko technokracji amerykańskiej 1 niesionem u przez nią relatywizmowi moralnemu. Z uznaniem pisze o kanonie arcydzieł literatury francuskiej, jako kotw icy narodowej tożsam ości, i z troską usiłuje ułożyć taki kanon dla Ameryki. (Książkę A. Bloom a om awiam w artykule pt. Przed reformą <„Język Polski w Szkole Średniej”

(5)

nas z sym patią traktow anego Rudyarda Kiplinga) m oże kształtować duchow e życie studentów i uczniów ujarzmianych niegdyś rasowo czy narodow o?

Tzw. krytyka feministyczna nie doczekała się wprawdzie u G óraka osob nego rozdziału, ale wzmianki o niej pojawiają się stosunkow o często.

Najbardziej radykalnym krytykiem anglosaskiego kanonu okazuje się w omawianej książce palestyński Arab, profesor now ojorskiego Uniwersytetu Colum bia, Edward W. Said. Zasadniczy zarzut Saida to krytyka zadufanego okcydentalizm u akadem ickiego literaturoznawstwa. Zachod­ nioeuropejscy uczeni to ludzie zamknięci niewolniczo w swoim kręgu kulturowym, urabiający inne, niechętnie dopuszczane do głosu kultury na własną modłę:

„Orientalizm liczy się znacznie bardziej jako znak europejsko-atlantyckiego panowania nad W schodem niż jako sprawdzalny dyskurs na temat Orientu (za jaki chciałby uchodzić, zwłaszcza w swej uczonej, akademickiej wersji). Niemniej jednak musimy docenić i spróbować pojąć niezwykłą spoistość dyskursu orientalistycznego, jego ścisłe związki z wspierającymi go instytu­ cjami politycznym i i społeczno-gospodarczym i oraz jego przerażającą żyw otność. W końcu przecież system idei, który jako korpus uznanej i wykładanej wiedzy (w uczelniach, książkach, na kongresach, w instytucjach służby zagranicznej) nie zmienił się od Ernesta Renana — to znaczy od końca lat czterdziestych ubiegłego wieku — aż po dzień dzisiejszy (w Stanach Zjed­ noczonych), musi być czymś poważniejszym i potężniejszym niż zwykła kolekcja kłamstw. Orientalizm zatem to nie ulotna fantazja europejska na temat W schodu, ale świadom ie tworzony system teorii i praktyki, system, w który liczne pokolenia Europejczyków wiele zainwestowały. Te ponawiane wciąż inwestycje na stałe wbudowały orientalizm — jako filtr wiedzy o sprawach W schodu — w zachodnią św iadom ość. Te same inwestycje, powtarzane konsekw entnie i z upo­ rem, zapełniają wciąż kulturę ogólną niezliczonym i wywiedzionym i z orientalizmu prawdami o Oriencie” 5.

Poglądy Saida sprawiają, że Jan Górak kończy znakiem zapytania ostatni rozdział pracy

(Cultural Studies: Tow ards a N ew Canon!). Said rozprawia się bowiem z kanonem na trzech

polach. K anon to po pierwsze dzieło ludzi Zachodu, po drugie twór akademicki, po trzecie wreszcie zadanie narzucane studentom . Górak dostrzega jednak u Saida pewną konstruktywną wizję. Jak twierdzi ów krytyk, w rezultacie rewolucji audiowizualnej dojdzie do prezentacji wielu kultur drogą sw obodnego wyboru telewidza dysponującego anteną satelitarną. Kanon przybierze w tej sytuacji funkcję przewodnika po różnych kręgach kulturowych. N ie będzie to już kanon oparty z jednej strony na bezkrytycznej aprobacie, z drugiej na radykalnej krytyce, czyli — jak to dotąd bywało — kanon ostrej selekcji, lecz zbiór drogow skazów na temat różnych tekstów kultury.

Będą to teksty dobierane w duchu tolerancji dla odrębności różnych kultur (s. 218).

Twórcy tradycyjnych kanonów starali się z reguły naznaczać swoje wytwory aureolą ponadczasow ości. T o fikcja. K anon jest zawsze historycznie uwarunkowaną próbą budowy m ostów między przeszłością a teraźniejszością. Trzeba budowniczym patrzeć na ręce i zajmować się nie tyle sym biozą brzegów, co zasadami konstrukcji mostów . W iadom o np., że Winckelmann wszędzie widział ideały klasycznej Grecji, a marksiści uwielbiali realizm i Balzaka, sprowadzając proces literacki do badania tego, co było przed i po Balzaku. Bo kanon jest zawsze narzędziem służącym podtrzym aniu narodow ych, klasowych czy wręcz seksualnych uprzedzeń. Rodzi dog- matyzm i szkolny przymus. Wejście do kanonu oznacza podporządkow anie się pisarza interesom dominującej politycznie lub intelektualnie grupy. Jeżeli pisarz należy do układu, staje się twórcą kanonicznym. U tw ory kanoniczne — od Raju utraconego po M oby Dicka tworzą system nienaruszalnych uprawnień, system dominacji. D zieło sam o w sobie nie jest ani dobre, ani złe. Tego rodzaju waloryzacją zostaje obdarow ane dzięki okolicznościom swoich narodzin: pod dobrą czy złą gwiazdą, w dobrych lub złych układach.

W myśl poglądów Kerm ode’a twórcami kanonu są interpretatorzy. Tekst wchodzący w skład kanonu jawi się różnym krytykom w różnej postaci. K anoniczność dziedzictwa tworzy się drogą zacierania tożsam ości dzieła przez aktyw ność interpretatora (s. 167). Ta aktyw ność nie jest jednak skrajnym woluntaryzmem. Jest ona pochodną pewnej immanentnej cechy utworu, którą za Romanem Ingardenem m ożna by nazwać „miejscami niedookreślenia”. Największą szansę w kanonie interpretatorów mają zatem dzieła otwarte szeroko na różne interpretacje. Tak np. o nieprzerwanej aktualności K róla Leara decyduje trwający od wieków spór, ciągnący się od

5 E. W. S a id , Orientalizm. Przełożył W. K a l i n o w s k i . W stępem opatrzył Z. Ż y g u l s k i , jr. W arszawa 1991, s. 29 — 30. P oza tą książką Górak pow ołuje się na Covering Islam (1981) oraz na

(6)

Sam uela Johnsona i N ahum a Tate po Petera Brooka i Jana Kotta. Próbują oni uchwycić ukrytą w tym utworze odpow iedź na pytanie o istotę ludzkiego pesym izm u6.

Rewizjonistyczne w obec kanonu opinie, opisane powyżej, prowadzą bezpośrednio do kry­ tycznego spojrzenia na dotychczasow y kształt studiów anglistycznych jako enklawy martwej tradycji, nie nawiązującej dialogu z wym aganiam i współczesności. O we wym agania to nie tylko kw estia feminizmu czy konieczność nawiązania dialogu z pozaeuropejskim kręgiem kulturowym. T o także — i tu zbliżam y się wreszcie do spraw bezpośrednio nas dotyczących — wyzwania dyktow ane przez rozwój -współczesnej kultury masowej.

P odstaw ow ą wadą tradycyjnego kanonu jest fakt, że rządzi nim zasada, którą u progu wieku z całą otw artością ujawnił modernizm. Jest to kanon autorów dla autorów , elity dla elit. D ośw iadczenia czytelnicze elit są tymczasem obce gustom mas. W edług Roberta D arntona św iadectw a archiwalne wykazują, że publiczność XVIII-wiecznej Francji czytała zupełnie inne książki niże te, które figurują w kanonach układanych dla studentów przez profesorów wyższych uczelni. P odobn ie dzieje się i dzisiaj. W niosek nasuwa się w sposób oczywisty.

W arto dodać, że badania nad literaturą popularną, od kilkunastu lat rozwijane m.in. we W rocławiu, zdają się potwierdzać w całej pełni poglądy Darntona. Sami jednak badacze nie w yciągają z tych konstatacji daleko idących w niosków organizacyjnych i nie zamierzają prom ować studiow ania kanonu bestsellerów.

Takie wnioski są natom iast formułowane w kręgu krytyków goszczących na łamach pracy Jana G óraka. D o najbardziej radykalnych należą ci, którzy twierdzą, iż o istocie kultury decyduje jej społeczna funkcja. Teksty są zatem, z jednej strony, manifestacją interesów grupowych i od p ow ied zią na gusta odbiorców — z drugiej. Analizę strukturalną stylu, pisze Ernst Gom brich, trzeba uzupełnić „analizą skojarzeń wiążących się stylem i reakcją nań. Bez względu na to, co pewne barokow e pom ysły m ogły znaczyć dla ich twórców , w umysłach protestanckich podróż­ ników w yw oływ ały papistowskie skojarzenia. K iedy i gdzie skojarzenia te zostały uświadom ione? Jak dalece m oda i pragnienie francuskiej elegancji zdołały przezwyciężyć pow yższe względy w społeczności protestanckiej? Wiemy, że nie zawsze łatw o odpow iedzieć na te pytania, jestem jednak m ocno przekonany, że ten właśnie typ szczegółowej analizy pow inien zastąpić uogólnienia

Geistesgeschichte"1. Tego typu sugestie prowadzą ku poglądom bardziej u nas znanego Hansa

Roberta Jaussa, rzadziej wspom inanego w pracy G óraka (zob. np. s. 231).

W yzwanie współczesności niesie ze sobą konieczność dw ojakiego rodzaju modyfikacji tradycyjnego, historycznoliterackiego modelu studiów. Jedna z propozycji określana jest mianem pow rotu do sem iotycznie ukierunkowanej dyscypliny znanej jako retoryka. Tak nazwane studia pozw olą na ogląd różnych znakow o system ów semiotycznych i praktyk komunikacyjnych w spółczesnego nam społeczeństwa. Jest to program skądinąd żywo przypominający „wychow anie estetyczne” lansow ane niegdyś przez Janusza Sławińskiego. Z tym, że Sławiński chciał taki przedm iot wprow adzić tylko do szkoły średniej i nie negował istnienia w nim elementu d iachronii8.

Innego typu modernizacja zakłada konieczność studiow ania tzw. polityki kulturalnej. Trzeba pokazyw ać, jak powstają (powstały) teksty, jakie teksty odpowiadają ludziom , jak i dlaczego należy tw orzyć takie teksty. O ile pierwszy model studiów zdaje się kształcić czynnych uczestników i tw órców współczesnej kultury — drugi wychowuje m enadżerów kulturotw órczego przemysłu, szefów marketingu czy reklamy oraz polityków ośw iatow ych bądź propagandzistów. Jest to też m odel nastaw iony na w spółczesność, ale zarazem otwierający się ku „żywej tradycji”. Szekspir elżbietański jest interesujący o tyle, o ile ujawnia nam ciągle aktualne mechanizmy władzy. Stąd w zm ianka o studiach Jana Kotta, jedynego zresztą (oprócz Bronisława M alinow skiego) Polaka, w spom nian ego tylko w tym kontekście na łamach recenzowanej książki. Zw olenników om aw iane­ 6 W pracy cytow ane są następujące książki F. K e r m o d e ’a: Romantic Image ( 1957), The Sense

o f an Ending (1967), The Genesis o f Secrecy ( 1979), Essays on Fiction (1983), An Appetite fo r P oetry (1989).

7 E. H. G o m b r ic h , W poszukiwaniu historii kultury. W zbiorze: Pojęcia, problemy, m etody

współczesnej nauki o sztuce. Dwadzieścia sześć artykułów uczonych europejskich i amerykańskich.

Wybrał, przekłady przejrzał, wstępem opatrzył J. B i a ł o s t o c k i . W arszawa 1976, s. 333 (tłum. A. D ę b n ic k i ) . O prócz tej pracy (tytuł oryg.: In Search o f Cultural H istory, 1969) Górak opiera się na następujących tekstach E. H. G o m b r ic h a : A rt and Illusion (1960; przekład polski J. Z a r a ń ­ s k i e g o : Sztuka i złudzenie. O psychologii przedstawienia obrazowego, 1981), Ideals and Idols (1979),

The Sense o f Order (1979), Tributes (1984).

8 Zob. J. S ł a w i ń s k i , Z aszkodzi niepolepszenie. „Teksty” 1972, z. 6, s. 4 — 5. Autor nie przywiązywał jednak zbytniej wagi do swoich „profetycznych” sugestii, o czym świadczy brak przedruku wspom nianego artykułu w tom ie T eksty i tek sty (W arszawa 1990).

(7)

go m odelu nie interesuje np. struktura Roku 1984, lecz odpow iedź na pytanie, dlaczego ta właśnie książka stała się po drugiej wojnie światowej biblią antykom unizm u9.

N ietrudno zauważyć, iż wyznawcy tego m odelu, określanego również mianem „materializmu kulturalnego”, głoszą idee zbliżone poniekąd do poglądów Stefana Żółkiew skiego.

4

„Przez cały wiek XX kanony funkcjonowały jako ekspresja polityki narodowej, bądź też przeciwnie, jako deklaracje kulturowej niezależności, formułowane przez krytycznie nastaw ioną awangardę. Z jednej strony były one źródłem encyklopedycznych opow ieści o tem atyce mitycznej czy historycznej, z drugiej zaś służyły do uświęcania niuansów artystycznej perfekcji. D la poprzednich generacji natom iast kanony wiązały się ściśle z inicjacją kulturową następnych pokoleń, z programami uczenia się i nauczania na różnych szczeblach. O becność tekstu w kanonie decydow ała o jego wydaniu czy przetwarzaniu dla celów szkolnych. Były one ponadto tw orzone z pow oływ aniem się na Boską inspirację, dla podtrzym ywania autorytetu K ościoła i kościelnych przesądów. Każda jednak z tych funkcji była zarazem przedmiotem krytyki. I tak kanon starożytnych twórców nie był nigdy traktowany jako wiążący absolutnie dla artysty szukającego w łasnego sam ookreślenia. P odobn ie kanon, uznający się za zapis słow a B ożego, był zawsze traktowany podejrzliwie przez tych, którzy bali się jego zinstrum entalizowania przez w szechw ład­ ną hierarchię kościelną” (s. 2 2 1 —222).

Zdaniem G óraka krytycy kanonu w następujący sp osób określają „sytuację kanonicz­ ną” : „ M y uczymy według narzuconej przez nas arbitralnie listy dzieł; o n i m uszą się uczyć według takiego kanonu. Sam zaś kanon, czyli o n , coś tam niezrozum iałego m am rocze” (s. 243).

Takiem u poglądow i zaprzeczają jednak w paradoksalny sposób wyznania przeciw ników kanonu. Tak więc M ichael Foucault, odrzucający kanon jako autoryzow aną listę arcydzieł, przyznaje się do tworzenia w łasnego zapisu kulturowych zauroczeń. Rów nież T hom as S. Eliot w szelkiego rodzaju instytucjonalne kanony odrzuca jako narzędzie przymusu. Jest jednak zarazem zw olennikiem istnienia kanonów osobistych, spontanicznych, wynikających z w łasnego wyboru. N a jego własny wybór składają się takie wytwory kultury, jak sztuka bizantyjska, Stendhal, Flaubert, Bach i M ozart, pow ieść i balet rosyjski (s. 222). Tym samym wielu krytyków kanonu zgadza się jednocześnie, że odpow iada on stałym, ludzkim potrzebom o charakterze estetycznym . N aw et ojcowie K ościoła traktowali kanon nie tylko jako narzędzie do walki z heretykami, lecz także jako estetycznie w artościow y wybór pięknych utworów. Bo kanon realizuje odw ieczną potrzebę poszukiwania ładu estetycznego. W tym ujęciu postrzegany jest jako zjawisko zbliżone do „św iatow ego poem atu [ world poeni]”. Sam przekształca się w dzieło sztuki, złożon e z roz- działów-arcydzieł. Świadectwem wiary w konieczność istnienia takiego poem atu jest głoszona przez G oeth ego idea W eltliteratur. W spom niany twór zdaje się istnieć ponad w ężow iskiem sprzeczności, determ inowanych przez relatywizm konkretnego miejsca czy czasu. T ylko fikcja literacka zdolna jest do przekazania nam całościowej wizji świata. Pom aga ona, nam, bezradnym wobec sprzeczności konkretnej epoki, m ówić o całym świecie, jego przeznaczeniu i jego sensie. Dostarcza nam pojęć zdolnych do ujawniania globow ych wymiarów świata. A ci, którzy sprowadzają tę uniwersalną opow ieść do gry rynkowej, do ekspresji sił politycznych czy społecznych, zamykają oczy na wymiar estetyczny życia. Taki kanon istnieje jak o zbiór odw iecznych m itów i sym boli, odzwierciedlających wielkie pole ponadczasow ych dążeń i pragnień ludzkich. Odwołuje się do egzystencjalnych wymiarów rodu ludzkiego. W ytycza drogi całem u człowieczeństwu. Przekracza granice w ytw orzone przez partykularyzm przesądów, ras, czasów i miejsc. To kanon niezależny od historii — pozwalający spojrzeć krytycznie na jej relatywizm i jednostronność.

Taki kanon jawi się jako ekspresja ludzkich pragnień i obaw, paralelna do Starego

Testamentu. To takie laickie Sacrum, laickie Pismo święte, opow iadające całą historię ludzkości.

Powyższy wyw ód zam yka książkę Jana G óraka i m ożna go uznać za autorskie credo uczonego. N ietrudno też zauważyć, iż za apoteozą tak wyglądającego kanonu kryją się, referowane

9 Sugestię tę w pełni potw ierdza świeżo opublikow ana biobibliografia J. C z a c h o w s k i ej i B. D o r o s z pt. Literatura i k rytyk a poza cenzurą. 1977 — 1989 (W rocław 1991). W śród autorów najczęściej wydawanych w drugim obiegu wypadnie na pierwszym miejscu sytuow ać właśnie Orwella (34 wydania, w tym 15 Folwarku zwierzęcego i 7 Roku 1984). Po nim występują nazwiska Sołżenicyna i . . . G om browicza. Podstaw ow ym pytaniem inspirowanym przez założenia polityki kulturalnej byłoby pytanie o karierę na gruncie polskim Folwarku zw ierzęcego kosztem Roku 1984.

(8)

zresztą w pracy, poglądy N orthop a Frye’a. Pisze G órak: „Frye przedstawia m itologię jako ogólną zasadę wyjaśniającą świat. [ .. .] O gólnoliteracki kanon Frye’a przybiera kształt a n o n i m o w e g o , z b i o r o w e g o p o e m a t u . K anon Frye’a tworzy utopijną przyszłość. W zapleczu koncepcji Frye’a tkwią wizje now ego Jeruzalem M iltona i Blake’a (s. 120; podkreśl. M. I.)10.

Tym samym Górak opow iada się za zachowaniem instytucji kanonu literackiego. Analizując z kolei zam ieszczony na końcu książki indeks nazwisk pisarzy i literaturoznawców, można stwierdzić, jak wiele racji miał Said. W spisie tym ujawnia się ultrakonserwatywny, „atlantyc- ko-zachodnioeuropejski” kanon, milcząco uznany za ogólnośw iatow y. N a pierwszym miejscu sytuuje się świat anglosaski z Szekspirem (60 wzmianek), Eliotem (40 wzmianek), M iltonem, Blakiem, Conradem , Yeatsem, Joyce’em, Dickensem, K iplingiem i W ordsworthem na czele. „K obiecość” reprezentują tutaj sporadycznie: siostry Brönte, Emily D ickinson i Virginia Woolf. Kolejne miejsce zajmują filozofowie starożytnej Grecji i literatury: francuska, niemiecka, włoska. Reszta to pojedynczy Afrykańczycy czy Hindusi oraz dw óch Rosjan (M. A. N iekrasow, Puszkin). Tak wygląda literatura prezentowana na łamach omawianej pracy. P odobnie przedstawia się literaturoznawstwo. O bok wspomnianej już, z natury rzeczy najczęściej omawianej anglosaskiej trójki (Frye, G om brich i Kermode) oraz Palestyńczyka, ale i Amerykanina zarazem, Saida, padają nazwiska (w kolejności według ilości wzmianek): F. R. Leavisa, R aym onda Williamsa, Michela Foucaulta, Jacques’a Derridy, Ericha Auerbacha, Rolanda Barthes’a, C laude’a Lévi-Straussa, Antonia G ram sciego czy René Welleka. Jako jedyna kobieta znalazła się w tym gronie Margaret Mead.

W pełni podzielając poglądy Saida na temat dyskrym inacyjnego statusu (ujaw nionego zresztą w pracy) „zachodniego” 11 kanonu, opow iadam się jednakże za zachow aniem idei kanoniczności. Za przyjęciem takiej idei przemawiają w moim przekonaniu tragiczne dośw iadczenia naszego narodu. Swoistym sym bolem tych ośw iadczeń m ogłoby być niemieckie hasło „Kein Volk lebt

länger als die Dokumente seiner Kultur". Z ostało ono w czasie niemieckiej okupacji umieszczone

w hallu warszawskiej Zachęty, przemianowanej wów czas na „Haus der deutschen Kultur” 12. Jak doskonale wiemy, nie było to tylko hasło papierowe.

M ieczysław Inglot

10 W śród tekstów Frye’a cytuje Górak najczęściej A natom y o f Criticism (1957), The M odern

Century (1967), The Stubborn Strukturę (1970) i The G reat C ode (1982).

11 W arto tutaj, na marginesie koncepcji Saida, postaw ić pytanie, czy nie oczekuje na nas nowy paradygmat, otwarcia i pluralizmu (co budzi aprobatę), ale zarazem relatywizmu: politycz­ nego, m oralnego, kulturow ego, poznaw czego (co niepokoi). D o takiego sądu skłania mnie zdumiewająca zbieżność między ogólną tonacją koncepcji palestyńskiego Amerykanina („kanon otwarty”) a wizją now ego spojrzenia na filozofię, o którym pisze W. S t r ó ż e w s k i (Ż ycie je s t ja k

taniec Sziwy. Z prof. W. S t r ó ż e w s k i m rozm awia Z. S z l a c h t a . „Polityka” 1992, nr 13, s. 10):

„Kiedyś Henryk Elzenberg pow iedział bardzo pięknie, że w filozofii nie o to idzie, by odkryć raz na zawsze obow iązującą prawdę, ale by wszystkie m ożliw e drogi poznania i tłum aczenia świata pozostaw ić otwarte. I to będzie chyba zajęcie dla filozofii następnego wieku: otw orzyć świat posługując się wszystkimi dostępnym i, sensownym i m etodam i, a wiedząc, że nie istnieje metoda, która by ujmowała cały byt we wszystkich jego kom plikacjach i odcieniach, i że za pom ocą wszystkich m etod, jakie posiadam y lub dopiero wym yślim y, uda się nam pojąć tylko niesłychanie skromną porcję bytu”.

12 Zob. Cz. M a d a j c z y k , N owoczesna wojna totalna a kultura. W zbiorze: N arodziny i rozwój

nowoczesnej kultury polskiej. W rocław 1976, s. 171. Taka, w pewnym stopniu jednak „zamknięta”

koncepcja naszej narodowej kultury jest także formułowana w oparciu o argumentację arche- typiczną. T ego typu argumentacją posługiwał się niegdyś N orw id w błyskotliwej i głębokiej zarazem „rozprawie lirycznej”, jaką stworzył, pisząc wiersz pt. Dwa guziki. (Z tyłu). W spółcześnie przypomina o niej J. P r o k o p — trudno powiedzieć, na ile inspirowany przez Norw ida, a na ile przez Frye’a. Pisze on m.in. (Polskie universum. W zbiorze: Oblicza polskości. W arszawa 1990, s. 1 1 8 -1 1 9 ):

Dla wielu dzieł literackich, dla malarstwa i teatru narodow e universum sym boli, konotują- cych przede wszystkim to, co »nasze«, będzie układem odniesienia, niewyczerpanym źródłem inspiracji, ale nie należy utożsam iać go z literaturą i sztuką, gdyż jest układem odniesienia i źródłem inspiracji także dla zachowań, postaw, wyborów życiowych. I sztuka, i życie sięgają bowiem do skarbca narodowej wyobraźni po wzory, po zestaw y gotow ych form (archetypów), choć przyczyniają się także do odnow ienia ich repertuaru, dorzucają swój wkład, w zbogacają i prze­ twarzają [ . . . ] N arodow e universum zmierza [ .. .] logiką inercji albo logiką urazów („kompleks

(9)

polskości”) — do zasklepienia się, do swoistej autarkii. Samowystarczalni, zamykamy się w naszym świecie znaków -sym boli, odm aw iając wym iany i dialogu, waloryzując nadmiernie »swoje«, choć jest o n o w artością szczególną tylko dla tych, którzy utożsamiają się z danym repertuarem w yobrażeń objętym w posiadanie, tak jak obejmujemy w posiadanie dom i ziemię. D o cudzoziem ca bow iem polskie żaby (grające najpiękniej) zazwyczaj nie przemawiają tak w y m o w n ie...”

Tak się jednak składa, że ow ym i w spom nianym i przez P rokopa cudzoziem cam i byli w naszym przypadku głów nie w rogowie, zamierzający nas unicestwić — m.in. poprzez niszczenie kultury, słusznie przez nich utożsamianej z narodow ą św iadom ością. O to co na ten temat pisał w r. 1941 nie ujawniony hitlerowski krytyk (>4us der Geschichte der polnischen Literatur. „O stland” 1941, nr 14, s. 242 — 243; cyt. w przekładzie dokonanym uprzejmie przez Stanisława E u s t a c h ie w i c z a ) : „W czasie gdy zadano ostateczny cios dziejom polskiej państwow ości, polska poezja przeżywała swój złoty wiek. [ . . . ] Było trzech ludzi, którzy wywarli na tej epoce polskiej literatury piętno swojej poezji, a na narodzie polskim nieprzemijające ślady sw ojego ducha. Najważniejszym wśród nich był Adam M ickiewicz (1 7 9 8 — 1755). Z jego utw orów (D ziady, Pan Tadeusz, Konrad Wallenrod itd.) czerpał naród polski truciznę przesadnej romantyki. D la M ickiewicza, który w tym wypadku był w yznaw cą T ow iańskiego, Polska była „M esjaszem ” narodów, narodem świętym, który zbawi inne narody sw oim i cierpieniami, a zdrada okazała się dla niego bronią uciśnionych. Te myśli, ze swoją skłonnością do przesady, myśli tworzące z czasem legendarny już stop m otyw ów politycznych i religijnych, stanow iły głów ne elem enty narodowej ideologii polskości”. Poezja ta „traciła żywy związek z ojczyzną i historyczną realność polskiego życia rozpuszczała w oparach abstrakcyjnych idei i marzycielskich iluzji. Tym samym pogłębiała w polskim narodzie już i bez tego silnie rozwiniętą skłonność, aby zam ieniać surową rzeczywistość na przyjemne marzenia, a sam ego siebie widzieć w glorii wieczności, a nie wśród poniżeń dnia pow szedniego”. Antypolską kampanię hitlerowskiej krytyki w latach 1940— 1941 zamierzam przedstawić w przygotowywanym do druku artykule pt. H itlerowska ocena „K onrada Wallenroda".

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wiemy, że nieetyczne zachowania są najczęściej następstwem nieznajomości skutków, jakie mogą one sobą powodować i dlatego ważnym staje się, aby w procesie

Lokalne surowce a rozwój przemysłu w województwie olsztyńskim :. (sprawozdanie z obrony pracy doktorskiej

a) Do pierwszej grupy sytuacji należy zaliczyć oszczędnościowe działania pań stw związane z pogłębiającą się sytuacją kryzysu ekonomicznego sk u tk u ­ jące

W tym właśnie momencie badaczowi wypada porzucić smutek i uświa- domić sobie, że zajmować się będzie przecież nie tygrysem (oryginalnym japońskim haiku), ale właśnie

w celu un iezależnienia się od zakładów pracy, przejęcia od zakładów pracy porzucanych obiektów sportow ych oraz stw orzenia dla klubów sportow ych m

Salome’s life-story also proves that in the postcolonial Caribbean nation the emancipation of women took second place to national struggles.. Though Salomé is an object

The comparative space syntax analysis puts forward the alteration of the integration levels of cultural hubs and dwelling patterns formed by cultural and ethnic groups