• Nie Znaleziono Wyników

Fotografia wielkiego formatu wymaga skupienia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Fotografia wielkiego formatu wymaga skupienia"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

Fotograf Marcin Sudzińslci. Niektóre z jego zdjęć wyglądają talc

f

jakby

zostały zrobione sto lat temu. Bo przeszłość inspiruje i uwodzi.

Czytaj* str. VI-VII

(2)

Magazyn Pohlu Kurier Lubcfckl Piątek, 9 maja 2014

Fotografia wielkiego

formatu wymaga skupienia

Marcin Sudziński, rocznik 1978, zna się na pszczołach i robi czarno-białe zdjęcia aparatem z XIX wieku.

Kolorowej fotografii nie lubi.

Małgorzata Sztachetka

m.szlachetka@kuriefiubelski.pl

C z u w a n i e przy trumnie babci trwało trzy dni. - To było intuicyjne. Pamięta- łem fotografów na pogrze- bach z dzieciństwa i po prostu wyciągnąłem apa- rat. Czułem, że nie robię nic złego - opowia- da fotograf Marcin Sudziński.

Zdjęcia są czarno-białe. Wieko trumny oparte o ścianę domu, krzesła odwrócone nogami do góry, żeby dusza nie została w domu, zasłonięty ekran telewizora.

Zmarła leży w trumnie, u wezgłowia stoi krucyfiks i palą się świece.

- Dla mnie to była dostojna sytuacja, chciałem ją uchwycić na zdjęciu. Po raz pierwszy fotografowałem ludzkie ciało i miałem poczucie, że tam już nic nie ma.

Została tylko powłoka - mówi i podkre- śla: - To było bezpośrednie, mocne do- świadczenie.

Te zdjęcia Marcin zdecydował się wy- wołać dopiero sześć lat po pogrzebie swo- jej babci. Impulsem była wystawa, na któ- rej miał odpowiedzieć na pytanie, co zna- czy dla niego bycie fotografem. Przyznaje, że fotografowanie traktuje jako bardzo osobiste doświadczenie. Chętnie robi zdjęcia na rodzinnych uroczystościach, na pamiątkę.

„Pamiętam pierwsze portrety na du- żych kliszach wykonywane na początku 2010 r. Dziewiętnastowieczna kamera tra- fiła w moje ręce wędrując z jakiegoś ate- lier w Genui przez pracownię Rafała Biemickego w Sandomierzu. Stara opty- ka różniła się znacznie od współczesnej i przysparzała trudnych wówczas do roz- wiązania technicznych problemów. Nie było migawki. Trzeba było ustalić świat- ło dla zabytkowych szkieł, na które szczę- śliwie trafiłem. Voigtlander-Petzval z po- łowy XIX wieku należał do Stanisławy Siurawskiej, jednej z najstarszych lubel- skich fotografek, której w 1962 r. Ludwik Hartwig napisał na odwrocie pamiątko- wej fotografii dedykację: z wyrazami uznania. W jaki sposób tak cenne szkło trafiło w ręce Siurawskiej już nigdy się nie dowiem" - tak zaczyna się tekst Marcina

• Lubelskie zakłady fotograficzne, tradycyjnych jest coraz mniej Sudzińskiego, który towarzyszył jednej

z wystaw jego zdjęć.

Fotografia

jak cięcie mieczem

Mówi, że fotografia wielkoformatowa wy- maga skupienia. Ale jeśli już wyczuje się odpowiedni moment, wystarczy raz na-

cisnąć migawkę. - To jest jak cięcie mie- czem samurajskim - stwierdza.

Takie zdjęcia Marcin Sudziński robi tak naprawdę od dziesięciu lat. Na co dzień można go spotkać w Pracowni Fotografii Ośrodka Brama Grodzka - Teatr NN. Kame- ralna salka na wystawy sąsiaduje z ciem- nią.

Na swoją kolej czekają dwa aparaty do zdjęć wielkoformatowych. Większy z lat 70. ubiegłego wieku, marki Globica, stał wcześniej w zakładzie fotograficznym przy ulicy Chopina, gdzie przez ćwierć wie- ku robiono nim zdjęcia. Kiedy nie był już potrzebny właściciel nie wyrzucił go, ale zadzwonił do Teatru NN.

Trwanie przy tej technice, z punktu widzenia

ekonomicznego, jest wbrew logice

^ S u d a r t s k i 0 sobie mówi. że jest pszczelarzem, anima- torem kultury, kultu- roznawcą i fotogra- fem.

Odkryć zdjęcia ręcznie retuszowane

Ten pomysł na cykl fotografii narodził się przy okazji warsztatów „Sztuka pamięci", organizowanych przez Teatr NN.

- Zaprowadziłem uczestników do lubel- skich zakładów fotograficznych, które uży- wają nie tylko cyfrowych aparatów. W śródmieściu były takie tylko trzy - mówi Marcin Sudziński.

Renata Studio Foto przy ulicy Królew- skiej 3 przygotowuje zdjęcia na porcelanie.

Takie, które potem można zobaczyć na gro- bach.

- Dziś mało kto robi je w ten sposób co pani Renata Sarnowska, bo w międzyczasie weszły techniki drukarskie - zdradza Mar- cin Sudziński. Po chwili zaznacza: - Wyko- nane nimi zdjęcia na porcelanie nie są już tak dobre wizualnie i mniej trwałe.

Inny zakład fotograficzny kultywujący tradycyjne metody pracy mieści się przy ulicy Lubartowskiej 25. W Zorzy zdję- cia są ręcznie retuszowane.

Kolejny adres, pod który trafili uczest- nicy warsztatów, to Zorza, ale przy placu Zamkowym. Marcina Sudzińskiego za- chwyciło to, że na miejscu można było tam sobie zrobić zdjęcie aparatem wielko- formatowym.

- Nadal jest tam fotograf, ale dziś pro- wadzony przez kogoś innego. Nie wiem też na ile dziś to miejsce się zmieniło - zauważa Sudziński.

Warsztaty stały się dla naszego rozmów- cy impulsem do sfotografowania wnętrz zakładów fotograficznych w klimacie re- tro. Póki jeszcze można to zrobić.

- Dla mnie to są takie żywe muzea, w których czas się cofa. Trwanie przy tej technice, z punktu widzenia ekonomicz- nego, jest wbrew logice - podkreśla Marcin Sudziński.

Cykl dwudziestu zdjęć powstał zale- dwie w ciągu trzech godzin. Pomogło to, że autor fotografii znał wcześniej osoby, które chciał uwiecznić.

Na czarno-białych kadrach widać świat zatrzymany, jakby chwilę przed zniknię- ciem. Gotowe zdjęcia na porcelanie leżą w drewnianych skrzynkach, przy wielko- formatowym aparacie fotograficznym ni- kogo nie ma. Być może przed chwilą zro- biono nim ostatnie zdjęcie. Jest w tym spo- kój i melancholia miejsca, które za moment zmieni się na zawsze.

Przeszłość inspiruje w różny sposób

„Od pewnego czasu gromadziłem też pa- piery fotograficzne, które otrzymywałem w prezencie od swoich starszych kolegów fotografów. Największą partię bezcennych papierów dostałem od Jana Magierskiego, z którym latem 2010 r. przewoziliśmy pra- cownię. Były to materiały wyprodukowa- ne kilkanaście lub kilkadziesiąt lat temu, dawno po terminie ważności. Papier ten znacznie różnił się od współcześnie produ- kowanych przede wszystkim warstwą sre- bra i gramaturą, fakturą i tonem, skalą od- wzorowania szczegółów i odcieniami sza- rości" - pisze Marcin Sudziński.

Sztuka portretu powstającego poza czasem

Do najważniejszych portretów swojego au- torstwa Marcin Sudziński zalicza zdjęcia, jakie przez 5 lat robił swojemu ojcu. Foto- grafowanie było sposobem na oswojenie trudnej relacji między nimi. „Ojciec poz- walał się fotografować. Miał przekonanie, że kiedyś te zdjęcia staną się dla mnie waż- ne i czasem o tym wspominał. W najcięż- szych chwilach, gdy w milczeniu wyciąga- łem aparat, on po prostu patrzył w obiek- tyw. To była nasza forma komunikacji. Są- dzę, że miał poczucie, iż właśnie w tym momencie kieruję na niego całą swoją uwa- gę" - to fragment osobistego wyznania na ten temat.

Dziś Marcin Sudziński fotografuje tak- że nieznajomych. Informacja o tym, że u niego można sobie zamówić czamo-bia- ły portret, wykonany na aparacie wielko- formatowym, rozchodzi się pocztą panto- flową.

Ile powstaje portret? Na to nie ma jed- nej recepty. Czasami wystarczy dwadzieś- cia minut, innym razem trzy godziny to za mało. Pomaga rozmowa, niekoniecz- nie o fotografowaniu. W kolekcji jest już około 200 portretów, niektóre powstają dzień po dniu. - Jakieś 150 z tych fotogra- fii przedstawia lublinian - zdradza ich au- tor. Tak pisze się nowa historia fotogra- fii.*

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wystawa NIEMIECKA FOTOGRAFIA ARTYSTYCZNA NA PRZEŁOMIE XIX I XX WIEKU prezentuje blisko 60 czarno-białych fotografii z czasu ok.. Chronologiczny układ zdjęć pozwala

Po prostu nie chciałem być w mieście, nie chciałem być w domu, nie interesowało mnie moje otoczenie i chciałem zmienić [je] totalnie.. Czułem potrzebę, że muszę wyparować

Szybko znalazłem sobie taką przestrzeń do działań jako człowiek, który gra na instrumentach, uczestniczy w zespole ludowym, ale także podejmuje pierwsze kroki jako

I ona ten wosk topiła na patelni i robiła jakieś tam swoje czynności, których to już dokładnie nie pamiętam.Później kazała mi spać z tą kulą wosku pszczelego, [a] ja

To była praca, która wędrowała w różne obszary –od historycznego przez [cały] zakres historii sztuki: symbolikę pszczoły, praktyczną wiedzę, ale

Ociemniał we wczesnym dzieciństwie i dokonał podstawowych, i bardzo znaczących badań odnośnie życia pszczół, za pomocą swojego przyjaciela i służącego, który

Jest cała masa innych zapylaczy, które nie przynoszą człowiekowi takiego zysku jak pszczoła.. Weźmy [jako przykład] takie

Na przykład, powodujemy to, że po roku albo po dwóch latach funkcjonowania takiej pasieki, zaczynają funkcjonować ptaki, których nie było do tej pory.. One przylatują żywić