• Nie Znaleziono Wyników

Teoriopoznawcze aspekty partycypacji transcendentalnej (cz. II)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Teoriopoznawcze aspekty partycypacji transcendentalnej (cz. II)"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

Zofia Józefa Zdybicka

Teoriopoznawcze aspekty

partycypacji transcendentalnej (cz.

II)

Studia Philosophiae Christianae 8/1, 179-217

1972

(2)

S tu d i a P h ilo s o p h ia e C h r is tia n a e A T K

8/1972/1

ZOFIA J Ó Z E F A Z D Y B IC K A

TEORIOPOZNAW CZE A SPE K T Y PA R T Y C Y PA C JI T R A N SC EN D EN TA LN EJ

cz. II

3. T ra n sc e n d e n ta liz m a p a r ty c y p a c ja . 3.1. S e p a r a c ja czy a b s tr a k c ja ? 3.2. N ie w y sta rc z a ln o ść u n iw e rs a liz a c ji. 3.3. Z a s a d a je d n o ś c i b y tu . 3.4. L . B. G e ig e ra d ia le k ty k a s to p n i b y tu . 4. A n a lo g ia a p a r ty c y p a c ja . 4.1. Analogia a tr y b u c ji u C. F a b r a . 4.2. A n a lo g ia tr a n s c e n d e n ta ln a u n iu s a d alteru m w e d łu g B. M o n ta g n e sa . 4.3. T r a n s c e n d e n ta ln a a n a lo g ia p r o ­

p o rc jo n a ln o ś c i w ła ś c iw e j. 5. Z a k o ń czen ie.

3. T ranscendentalizm a partycypacja

3.1. Realizm, tra n scen d en talizm oraz analogiczność ujęć po­ znawczych stanow ią zasadnicze cechy poznania stw ie rd z ają ­ cego zachodzenie p a rty c y p a c ji b y tu , czyli fak tu , że w szystkie byty niekonieczne istn ieją na m ocy swoistego uzdiału w ist­ nieniu A bsolutu. W części pierw szej (por. S tudia Philosophiae Christianae 7/1971/1, 71— 104) okazano, jak w ielkie znacze­ nie dla zag w aran to w an ia realizm u p a rty c y p ac ji m a przyjęcie i uznanie p ry m a tu sądów egzystencjalnych. Obecnie pozosta­ je do rozw iązania problem , czy i w jaki sposób m ożna zapew ­ nić transcendentalność pojęciu b y tu , co stanow i spraw ę za­ sadniczą dla u stalen ia zasięgu p arty cy p acji. Chodzi po prostu.

(3)

o sposób utw o rzenia odpowiednio ogólnego pojęcia b y tu jako b ytu. Spraw a, ja k w ynika z uw ag zam ieszczonych w poprzed­ niej części, jest rozw ażana, dysk u to w ana i k o n tro w ersy jn a w śród teo rety k ó w p a rty c y p ac ji tom istycznej, a naw et sze­ rzej, w śró d m etafizyków w ogóle.

P o m ijam y tu d y sk u sję na tem at, czy m etafizyczne pojęcie b y tu jako b y tu jest w ynikiem procesu a b stra k cji czy se p a ra ­ cji h A lte rn a ty w n e staw ianie sp raw y w ydaje się być u p rasz­ czaniem bardzo złożonego, skom plikow anego i niezm iernie ważnego zagadnienia. Form ow anie pojęcia b y tu jako b y tu — pierw szego, podstaw ow ego, teoretycznego pojęcia m etafizyki im pliku je szereg różnorodnych procesów poznawczych, wśród k tó ry ch z n a jd u ją się czynności separow ania, abstrahow ania, in tu icji in telek tu aln ej, a n aw et procesy rozum ow ania. Je śli ca­ ły ten złożony proces poznawczy o kreśla się term in em sepa­ racja, to czyni się to n a zasadzie przydziału term in u a potiori p a rte albo dla p odkreślenia, że czynności sądzenia a nie tylko pojęciow ania, z któ ry m i term in a b strak cja jest związany, od­ g ry w a ją istotną rolę w poznawczym ujęciu b y tu jak o p rzed ­ m io tu m etafizyki.

Nie zam ierza się tu dokładnie opisyw ać i precyzow ać sposo­

1 D y s k u s ja ta k a to czy się od la t i do dziś b r a k w s z e c h s tro n n e g o u j ę ­ c ia te g o z a g a d n ie n ia . Z a s e p a r a c ją (choć ró ż n ie r o z u m ia n ą ) ja k o sp o s o ­ b e m u ję c ia b y tu o p o w ie d z ie li się: F. A . B la n c h e , L a th é o r ie d e l ’a b ­ s t r a c tio n ch ez s a i n t T h o m a s d ’A q u in , w : M é la n g e s T h o m iste s , P a r is

1934, 237—251; L. B. G e ig e r, A b s tr a c tio n e t s é p a r a tio n d ’a p r e s s a in t T h o m a s , R e v u e d e s S c ie n c e s P h ilo s o p h iq u e s e t T h e o lo g iq u e s 31 (1947) 3—40 o ra z te n ż e , D e l ’u n ité de l ’ê tr e , ta m ż e , 33 (1949) 3— 14; I. D. R o ­ b e r t, L a m é ta p h y s iq u e scien ce d is tin c te d e to u te a u t r e d is c ip lin e p h i­ lo s o p h iq u e se lo n s a in t T h o m a s d ’A q u in , D iv u s T h o m a s 50 (1947) 206— 222; A. M a u e r, T h e D iv is io n a n d M e th o d o f th e S cien ce s, T o ro n to 1953; G. P . K lu b e rta n z , I n tr o d u c tio n to th e P h ilo s o p h y of B e in g , N ew Y o rk 1955; H. R e n a rd , W h a t is t S t. T h o m a s ’ A p p ro a c h to M e ta p h y ­ sics? T h e N e w S c h o la s tic is m 30 (1956) 64—83; R. W . S c h m id t, L ’e m p ­ lo i de la s é p a r a tio n e n m é ta p h y s iq u e , R e v u e P h ilo s o p h iq u e d e L o u ­

v a in 58 (1960), L e s a v o ir sp é c u la tif, R e v u e T h o m is te 48 (1948) 236—327

o ra z te n ż e A b s tr a c tio e t s e p a r a tio d ’a p rè s u n te x t e c o n tr o v e rs é de S. T h o m a s, ta m ż e , 328—339.

(4)

bów dochodzenia do pojęcia b y tu jako bytu. To stanow i za­ gadnienie samo w sobie, podstaw ow e zresztą dla m etafizyki i na naszym teren ie szeroko om aw iane. Zw róci się uw agę je ­ dynie na te spraw y, k tó re w iążą się z zagadnieniem p a rty c y ­ pacji.

Klasyczny tek st Tom asza na tem at sep aracji jako m etody właściwej dla m e ta fiz y k i2 jest bardzo ogólny. W skazuje je ­ dynie na to, że sep aracja dokonuje się poprzez czynności sa­ dzenia (nie pojęciow ania), w k tó ry ch in te le k t może ujm ow ać stosunki zachodzące m iędzy b y tam i czy elem entam i bytów oraz, że in g e ru ją sądy negatyw ne, poniew aż chodzi o oddziele­ nie złączonych elem entów .

Skoro jed n a k sep aracja jest „udzielaniem ” od siebie różnych elem entów i w yraża się p rzede w szystkim w sądach negatywnych, to w olno wnioskow ać, że su p o n u je jakieś złącze­ nie i jakieś sądy pozytyw ne dokonujące tego zjednoczenia. W tym m iejscu pow staje w łaśnie tru d no ść i zachodzą rozbież­ ności n aw et m iędzy zw olennikam i sądowej teo rii ujęcia b y tu . Mamy na m yśli przede w szystkim G eigera. F abro bowiem , chociaż ostatnio tw ierdzi, iż a b strak cja nie jest odpow iednim procesem poznawczego u jęcia b y tu w ew nętrznego złożonego z istoty i a k tu istnienia, nie d aje podstaw do tw ierdzenia, że separację uw aża on za proces w y starczający 3.

2 „W c z y n n o śc ia c h u m y s łu z n a jd u j e się p o tr ó jn e o d d z ie la n ie (d i­ stinctio) p ie r w s z e w z w ią z k u z c z y n n o śc ią łą c z e n ia lu b d z ie le n ia (są ­ dzenia), k tó r e w ła ś c iw ie n a z y w a się s e p a r a c ją i p r z y s łu g u je m e ta f iz y ­ ce; drugie, w z w ią z k u z c z y n n o śc ią fo r m o w a n ia is to ty rz e c z y — a b ­ stra k c ja fo r m y od m a t e r i i z m y s ło w e j p r z y s łu g u ją c a m a te m a ty c e i tr z e ­ cie, w z w ią z k u z t ą s a m ą c z y n n o śc ią — a b s t r a k c j a p o w sz e c h n o śc i od k onkretów , k tó r a p r z y s łu g u je fizy ce, a ró w n o c z e ś n ie w y s tę p u je w k a ż ­ dej nauce; w k a ż d e j b o w ie m n a u c e p o m ija się ce c h y p rz y p a d ło ś c io w e , a ujm uje s ię c e c h y is to t n e ” . I n B o eth . d e T r in it. V, 3.

3 F ab ro w ogóle je s t p r z e c iw n ik ie m s ą d o w e j te o r ii p o z n a n ia b y tu i uważa, iż te k s ty T o m a s z a m ó w ią c e o ty m , n p . w y ż e j cy t. te k s t In Boeth. d e T r in . czy In I S e n t., 37, 1, 3; 19, 5, 1 a d 7 p o c h o d z ą z n ie ­ dojrzałego o k re s u tw ó rc z o ś c i T o m a sz a i s ą w y iz o lo w a n e z całe g o k o n ­ tekstu je g o w iz ji filo z o fic z n e j. P o r. P a r t ic ip a ti o n e t c a u s a lité , 67.

(5)

G eiger natom iast, chociaż b y ł jed ny m z pierw szych tom i- stów , k tórzy zw rócili uw agę na proces separacji, to jed n a k ro ­ zum ie on ją ciasno, jedynie jako procedu rę oddzielania posz­ czególnych przejaw ó w bytow ości od „ b y tu ” dokonaną przy pom ocy sądów negatyw nych. P roblem em nierozw iązanym po­ zostaje zaś sp raw a genezy pojęcia b ytu. B ra k u je więc u G ei­ g era w skazania, n a jakich w cześniejszych ak tach poznaw czych opiera się czynność oddzielania k ategorialny ch przejaw ów b y ­ towości od b y tu w ogóle. Chociaż G eiger m ówi o tra n sc en d e n - talności pojęcia b y tu , to jed n a k nie w yjaśnia jej podstaw . O pisany przez G eigera proces separacji nie uw zględnia w b y ­ cie k o n k retn y m zdw ojenia na treść i istnienie, a więc pro ­ wadzi m imo w szystko do ab strak cyjn ego pojęcia b y t u 4.

W łaśnie w porów nan iu z ujęciam i in ny ch auto rów okazuje się jeszcze w yraźniej niezastąpiona rola sądów egzystencjal­ nych w całościowo u ję ty m procesie form ow ania pojęcia b y tu . One bow iem będąc czynnością zm ysłow o-intelektualną, doko­ n an ą w w yniku bezpośredniego zetknięcia z rzeczyw iście ist­ niejącym i b ytam i (konkretnym i jstw ierd zają istnienie określo­ n y ch przedm iotów dostarczając w ten sposób m a te ria łu em pi­ rycznego do dalszych a n a liz 5. P rz y pomocy sądów egzysten­ cjaln ych a firm u jem y istnienie w ielu, posiadających różnorodne kw alifikacje, p rz e d m io tó w 6.

N ajp ierw należy dokonać analizy i in te rp re ta c ji nagrom a­ dzonego w sądach egzysten cjaln y ch em pirycznego m ateriału . O peracja ta kiero w an a jest głów nie pytaniem , „co stanow i

4 P o r. L a p a r tic ip a tio n , 315— 326 o ra z w y ż e j c y to w a n e a r t y k u ły p o ­ ś w ię c o n e z a g a d n ie n iu s e p a r a c ji. 5 W m e ta fiz y c e c h o d z i ju ż o s ą d y e g z y s te n c ja ln e w y ra ź n ie i ś w ia ­ d o m ie s tw ie r d z a ją c e is tn ie n ie k o n k r e tn y c h p rz e d m io tó w . 6 A n a liz ę s ą d ó w e g z y s te n c ja ln y c h w y s tę p u ją c y c h w s y s te m ie m e t a ­ fiz y k i p rz e p r o w a d z a ją E. G ilso n , B y t i is to ta , 216— 272 o ra z n a w ie lu w s k a z a n y c h w p ie r w s z e j części m ie js c a c h M. A. K rą p ie c . R o lę ich w in te g r a ln y m p ro c e s ie s e p a r a c ji u k a z u je z w ła sz c z a w M e ta fiz y c e , 86— 100, O r e a liz m m e ta fiz y k i, 11—20. N a te m a t c h a r a k te r u p ro c e s u s e p a r a c ji p o r. ta k ż e A. B. S tę p ie ń , W p ro w a d z e n ie do m e e ta fiz y k i, 51— 58.

(6)

istotną treść b y tu ” ? „co jest konieczne na to, by być b y tem ” ?. Prowadzona pod ty m k ątem analiza może dotyczyć sam ej stru k tu ry sądów egzystencjalnych, jak i m a te ria łu zebranego przy ich pom ocy.

Gdy chodzi o sp raw ę pierw szą, to w łaśnie an aliza s tru k tu ­ ry sądów egzystencjalny ch prow adzi do w y krycia isto tn y ch elementów w bycie (w pierw szym etap ie jeszcze wciąż w s ta ­ nie zalążkow ym ). S ądy eg zystencjonalne stw ierdzające istnie­ nie różnego ro d zaju konkretów , a więc sądy tego ro d zaju jak: „Jan istn ie je ”, „ ta książka istn ie je ”, „m oje pojęcia psa ist­ nieje”, m ałżeństw o J a n a i M arii istn ieje ” itp. sk ła d a ją się

z .podmiotu, w k tó ry m zawsze jest nazw a jednostkow ego p rze d ­ miotu oraz orzeczenia zawsze w yrażonego słow em „ istn ieje” lub „ je st” (wziętego w fu n k cji egzystencjalnej). Z dania te m oż­ na w yrazić sym bolicznie „a istn ie je ”, przy czym a m ożna za­ stąpić dow olną nazw ą jednostkow ego p rzedm iotu czy jego cechy, „ istn ieje” n ato m iast jest jak b y „ sta łą ” , tzn. pow tarza się w każdym teg o ro d za ju sądzie.

Sama s tr u k tu ra sądów egzystencjalnych, dopuszczająca w ie­ lość podm iotów i jak b y tożsam ość orzeczenia, w skazuje na pewną specyficzną cechę dan ych em pirycznych przedm iotów , mianowicie to, że w każdym z nich m am y do czynienia z ze­ społem k o n k retn y c h k w alifik acji treściow ych u ję ty c h w n a ­ zwie oraz z elem entem od ręb n ym od treści stw ierd zan y m w orzeczeniu — „ istn ieje” . A naliza s tr u k tu ry sąd u egzysten­ cjalnego oraz fak tu , że sądów ty ch jest wiele, prow adziłaby do dw óch przypuszczeń: odrębności elem en tu treściow ego i aktualizującego treść oraz do w yróżnienia w stw ierdzonych bytach tego, co k a teg o rialn e i tego, co tra n scen d en taln e. K a te - gorialność w yraża się w rozm aitości zaszeregow ania podm io­ tów. T ranseendentalność n ato m iast u jaw n ia p o w tarzające się orzeczenie, k tó re w p rzysłu giw aniu rozm aitym podm iotom przekracza ich typy.

Dalszą p rocedurę stanow i ro zp atry w an ie w zajem nego sto ­ sunku, ja k i zachodzi m iędzy u ję ty m i w sądzie egzystencjal­ nym elem entam i. Ciągle p rzy ty m trz e b a odw oływ ać się do

(7)

d anych stanów rzeczyw istości. W w yn iku tej analizy docho­ dzi się do k ilk u wniosków: 1° k o n k retn ie istn ieją ty lko po­ szczególne zespoły zdeterm inow anych treści — ta k jak to w y ra ż ają sądy egzystencjalne; 2° „istnienie” jako tak ie nie jest koniecznie zw iązane z danym k o n k retn y m zespołem k w a­ lifikacji; istn ieją bow iem bardzo różnorodne, niekończące się zestaw y treści. W każdym z nich istnienie pełn i tę sam ą fu n ­ kcję — u realn ia, u a k tu a ln ia treść daną, ale jest inne, bo p ro­ porcjonalne do treści. W łaśnie w zróżnicow aniach treściow ych przedm iotów istniejących u jaw n ia się odrębność fa k tu bycia, faktyczności od sam ej treściow ości (jako a b strak tu ); 3° stw ie r­ dzane w sądach egzystencjalnych istnienie jest tra n sc en d e n tn e w podw ójnym znaczeniu: p rzekracza daną treść konk retn eg o b y tu jako beztreściow y a k t ak tu a liz u jąc y w szelką treść oraz nie w yczerp uje się w poszczególnych danych zespołach k w ali­ fikacji.

Dzięki całej tej reflek sji an alityczn ej dokonuje się więc od­ dzielenia (separacji) elem entu treściow ego (kategorialnego) od elem entu aktualizującego (transcendentalnego) treść w posz­ czególnym bycie oraz k o n sta tu je fa k t pow tarzalności różno­ rodnych treści i aktów istnienia. O kazuje się więc że m iędzy ty m i elem entam i nie zachodzi zw iązek konieczny: nie m usi istnieć coś czerwonego, bo istn ieje to zielone, tam to żółte itp.; nie m usi istnieć co m aterialnego, bo istn ieje owo n iem a te ria l­ ne itp.

Nie zachodzi wreszcie m iędzy treścią a istnieniem , m im o zjednoczenia w konkrecie, absolutna tożsamość, bo w analizie łatw o te elem en ty oddzielam y. G dyby treść przedm iotów i ich a k t b y to w y bezw zględnie utożsam iały się, w ted y jed n a treść w yczerpałaby w szelką bytowość, pano w ałby ab so lu tn y m o- nizm . F a k t po w tarzan ia się „ p a r” w yróżnionych w analizie elem entów prow adzi do w niosku o w zględnej tożsam ości dwóch, zawsze zjednoczonych w konkrecie, elem entów .

Sąd y n egaty w n e p re d y k a ty w n e oddzielają więc te elem en ty w bycie, k tó re są zjednoczone w konkrecie i zjednoczenie to było w y rażon e przez sąd egzystencjalny, będący bezpośrednim

(8)

poznawczym „odtw orzeniem ” k o n k retu . Je ślib y w sądzie egzy­ stencjalnym nie zarysow ała się „dw oistość”, „dw uelem en to - wość”, „nietożsam ość” treści i faktyczności wówczas nie było­ by podstaw do czynności „oddzielania”, separow ania. Sądy egzystencjalne w y d ają się w łaśnie rów nież z te j rac ji koniecz­ nym p u n k tem w yjścia procesu form ow ania pojęcia b y tu jako bytu.

Na podstaw ie m a te ria łu em pirycznego, zdobytego p rzy po­ mocy sądów egzysten cjalny ch i w w yn ik u przeprow adzonej kierowanej analizy i reflek sji in te le k t ch w yta „treść b y tu ” .7 Dochodzi się więc do stw ierdzenia, iż do „isto ty ” bycia by tem należy posiadanie k o n k re tn e j treści i istnienia. Pojęcie b y tu jest więc rów now ażne z pojęciem „treści istn ieją ce j” . Do isto ­ ty więc realnego b y tu , a o tak i ty lk o chodzi w m etafizyce, n a ­ leży w ew nętrzne złożenie (utożsam ienie w zględne) z k o n k re t­ nej (ale nie zdeterm inow anej przez tak ą a nie inną katego rię) treści i w spółm iernego do niej a k tu istnienia.

Pojęcie b y tu je s t w ynikiem , ja k okazano poprzednio, w ielu operacji m yślow ych: analizy, reflek sji, ab strak cji, separacji, syntezy, zakończonych ak tem oczywistości in te le k tu a ln e j8. Momenty a b stra k cji w y stęp u ją nie ty lk o w tym , że określa­ jąc afirm ow ane w sądzie egzystencjalnym przed m io ty ozna­ czamy je nazw am i ogólnym i uzy sk an ym i w procesie a b stra k ­ cji, np. pies, k ot itp., ale i w sam ym tw orzen iu pojęcia b y tu . W analizie dostarczonego przez sądy egzysten cjaln e m a te ria łu (różnorodność przedm iotów ) in te le k t m usi dokonać a b stra k cji od poszczególnych zespołów cech i stw ierdzić, że na to, ab y

7 U żyw ając w y r a ż e n ia „ tr e ś ć b y t u ” czy „ is to ta b y tu ” m a m n a m y ­ śli nie is to tn e k w a lif ik a c je tre ś c io w e , lecz c z y n n ik k o n s ty tu ty w n y b y tu , b e z którego b y t n ie b y łb y b y te m .

8 Dla u s u n ię c ia n ie p o r o z u m ie ń is tn ie ją c y c h co do sp o s o b u tw o rz e n ia pojęcia b y tu ja k o b y tu n a le ż a ło b y d o k ła d n ie o m ó w ić c h a r a k t e r i ro lę każdej z ty c h c z y n n o śc i p o z n a w c z y c h im p lik o w a n y c h w p ro c e s ie d o ­ chodzenia do p o ję c ia b y tu . W y k ra c z a ło b y to je d n a k p o z a r a m y n in i e j ­ szego a r ty k u łu , w o b e c te g o o g ra n ic z ę s ię do k ilk u u w a g n a te m a t a b stra k c ji ze w z g lę d u n a to , że je s t to s p r a w a n a jc z ę ś c ie j p o d e jm o ­ w a n a w d y s k u s ja c h .

(9)

być b y tem nie koniecznie trzeb a być tą, tam tą, czy ową tre ­ ścią, lecz trz e b a być k o n k retn ą, w zasadzie dowolną treścią. Oprócz więc separacji, czyli oddzielenia poszczególnych treści od istnienia w ogóle, trzeb a „uogólnić” sam ą „treściow ość” : W pojęciu b y tu u jm u je się tę treść jak b y ogólnie (w sensie a lte rn a ty w n y m ), a w desygnatach, k tó re pojęcie b y tu d en o tu - je, jest ona zawsze w każdym p rzy p ad k u inna, ja k zresztą in n y jest także a k t istnienia. A b strak cja od k o n k retn y ch k w a­ lifikacji treściow ych jest tu bardzo specjalna. Nie u jm u je się b ow iem żadnych cech w spólnych w szystkim przedm iotom , ty lk o stw ierdza się, że w spólne, pow szechne jest to, że w każ­ d ym bycie zaw iera się k o n k retn a treść.

Takie przed staw ienie sp raw y różni się od stanow iska Ks. K łósaka, w edług którego pojęcie b y tu byłoby w ynikiem pro ­ cesu ab strak cji, n aw et najszerzej rozum ianej. W praw dzie pi­ sze on, że „gdy idzie o stw ierdzenie, iż istnienie należy do b y tu jako b y tu , lub, że jest fak tem , iż w w ypadku pew nych ty p ó w b y tu jest to istn ien ie realn e, a k tu a ln e lub możliwe, nie jesteśm y w sta n ie tego dokonać inaczej, jak p rzy pom cćy są­ du, gdyż jedynie p rzy pom ocy sądu m ożem y w yrazić, że tak a nie inaczej jest w rzeczyw istości. Ale, gdy m yślowo w yo­ d ręb n im y w bycie jako tak im istn ienie jako jego k o n sty tu ­ ty w n y elem en t ak tu aln y , niczego jeszcze nie stw ierdzając w przedm iocie ta k potrakto w an eg o istnienia, w tedy nie w y­ chodzim y poza obręb poznania pojęciowego, obejm ującego za- twsze znaczenie pew nych w yrazów lub ich zestaw ienie n ie bę­ dące zdaniem , k tó re to znaczenia sk ładają się na treści przed ­ m iotow e o c h a ra k te rz e a b stra k c y jn y m ”.9 W ydaje się, iż przy tak im p o tra k to w a n iu sp ra w y genezy pojęcia b y tu nie b yłaby u w y raźn io n a podstaw ow a dw uelem entow ość bytu, cały jego dynam izm , aktualność, k tó ry ch nie da się u jąć p rzy pom ocy sim p lex apprehensio i d la k tó ry ch konieczna jest operacja zło­ żona zarów no z ab strak cji, ja k i innych aktów z sądzeniem

(10)

włącznie. Oczywiście w pojęciu b y tu nie są zaw arte sum a­ rycznie poszczególne k o n k retn e istnienia: jest ich bow iem n ie­ zliczona ilość w rozm aitych proporcjach. O statecznie p o trzeb ­ ne tu in te le k tu a ln e uchw ycenie tego, że „ isto tą ” b y tu jest konkretna itreść istniejąca. A le w łaśnie do tego nieodzow na okazuje się operacja sądzenia.

W w y nik u więc złożonego procesu poznania dochodzi się do ukształtow ania pojęcia b ytu , k tó re jest pojęciem teo re ty c z ­ nym, i technicznym m etafizy ki i nie należy go m ieszać z po­ jęciem potocznym b y tu, mimo, że zachodzi m iędzy nim i pe­ wna odpow iedniość.10 „N iezw ykłość” tego pojęcia spowodo­ wana jest koniecznością rów noczesnego ujęcia dw u h etero g e­ nicznych i w ro zm aitych prop o rcjach zjednoczonych elem en­ tów b y tu : treści i istnienia.

Znana jest d y sk u sja na te m a t s tr u k tu ry pojęcia b y tu i in ­ nych tran scen d en talió w .11 M. A. K rąp iec uw aża, że jest to r a ­ czej sąd niż pojęcie, czy „pojęcie — sąd”, inni n ato m iast pod­ ważają słuszność takiego sform ułow ania. Otóż w ydaje się, że w przypadku pojęcia b y tu rozum ianego jako treść istn ie ją ­ ca, a więc pojęcia b y tu w ystępującego w egzysten cjaln ej m e­ tafizyce zachodzi sy tu a c ja złożona. S y n tak ty czn ie „ b y t” jest to term in, k tó ry może być podm iotem lub orzecznikiem w zdaniu czy n aw et stanow ić jakiś jeszcze in n y elem ent stru k tu raln y podstaw ow ych tw ierd z eń (zasad) m etafizycznych.

10 P o d o b n ie m a się s p r a w a z p o ję c ie m „ rz e c z y ” , „ co ś” , „ je d n o ś c i” itp . K ażd y c z ło w ie k w g r a n ic a c h s w o je j w ie d z y p o to c z n e j p o s ia d a p o ­ jęcie b y tu i in n e w y ż e j w y m ie n io n e p o ję c ia . Co do n a jb a r d z ie j p i e r ­ w otnego s e n s u są o n e ró w n o w a ż n e z p o ję c ie m b y tu , czy rz e c z y w y s tę ­ pującym i w m e ta fiz y c e , is tn i e je je d n a k m ię d z y n im i o g ro m n a ró ż n ic a . Trzeba b o w ie m w ie lu c z y n n o śc i p o z n a w c z y c h , a b y w y e k s p lik o w a ć m e ­ tafizyczną z a w a rto ś ć z o d p o w ia d a ją c y c h p o ję ć ję z y k a p o to czn e g o .

11 P or. M . A. K rą p ie c , T r a n s c e n d e n ta lia i u n iv e r s a lia R o c z n ik i F ilo ­

zoficzne 9 (1961), z. 1, 55— 70 o ra z S. M a jd a ń s k i, O n a tu r z e lo g ic z n e j

tra n s c e n d e n ta lió w w a s p e k c ie p r y n c y p ió w o g ó ln e j te o r ii b y tu , ta m ż e , 10 (1962) z. 1, 41— 85.

12 J e s t to in n a je d n o ś ć n iż w y r a ż a n a w s ą d a c h o rz e c z n ik o w y c h a n a ­ w e t w s ą d a c h e g z y s te n c ja ln y c h , b o „ s p o ję c io w a n a ”.

(11)

N atom iast w aspekcie sem entycznym „ b y t” dotyczy k o n k ret­ nych stan ów rzeczowych, w skazuje rów nocześnie na jakąś treść i a k t istn ienia tzn. d en o tu je specyficznie k o n k rety ist­ niejące, czyli treści istniejące, bo zarazem k o n o tu je (treść kon­ k retn ą) i ja k b y d en o tu je jej faktyczność (konkretne istn ie­ nie). P rag m aty czn ie zaś jest to sąd, poniew aż posługując się term in em b y t nie ty lk o w skazujem y na jakąś treść i jej ist­ nienia, ale rów nocześnie a firm u jem y (stw ierdzam y) rea liz a c ję (faktyczność) jedności ty ch czynników .12

3.2. P o w staje tera z problem , na jakiej podstaw ie utw orzo­ ne w opisany sposób pojęcie b y tu jako b y tu obejm ującego w szystko, co istn ieje, czym więc uspraw iedliw ić, że jest ono pojęciem najogólniejszym i to nie ty lko w sensie ogólności k a - tego rialnej, jak a p rzy słu g u je pojęciom utw orzonym w proce­ sie abstraho w ania, ale o zakresie nieograniczonym do żadne­ go ro d zaju przedm iotów czyli w sensie tra n sc en d e n taln y m . Tu raz jeszcze u k azu je się odrębność procesu uniw ersaliza- cji związanego z czynnością ab strah o w an ia oraz tran scen d en - talizacji, m ożliw ej dzięki poznaniu sądow em u. P rz y u n iw er- salizacji u jm u je się bow iem tak ie cechy desygnatów danego pojęcia, k tó re rea liz u ją się w nich w szystkich, przy słu g u ją im wspólnie. Jeśli pojęcie b y tu m iało b y być pojęciem u n iw e r­ salnym , a co za ty m idzie jednoznacznym , aby objąć nim w szystkie istniejące b y ty trzeb a b y znaleźć jakieś w spólne k w alifikacje treściow e odnoszące się do całego u niversum b y - t o w e g o. W zakresie kw alifikacji treściow ych to, co istnie­ je jest jed n ak ta k zróżnicow ane, iż nie da się objąć w szyst­ kiego bez reszty żadną cechą.13 K ażde zresztą pojęcie utw o­ rzone w drodze a b stra k cji nie może denotow ać nic, co w y­ kracza poza dziedzinę przedm iotów , z k tó rej zostało w y a b stra ­ how ane. N adto tw orząc pojęcie b y tu odseparow aliśm y istn ie­ nie do koniecznego pow iązania się z w yłącznie taką a nie

13 J e ś lib y b y ło m o ż liw e u tw o rz y ć a b s tr a k c y jn e p o ję c ie b y to w o śc i, to, m ó w ią c u p ra s z c z a ją c o , jeg o tr e ś ć b y ła b y t a k u b o g a , że za H e g le m m o ż n a b y tw ie r d z ić o n ie j, że z a ró w n o je s t j a k te ż , że je j n ie m a.

(12)

inną k ategorią k o n k retn e j treści. Z drugiej stro n y żadna ab­ strakcja nie m ogła dotyczyć istn ienia jako czegoś beztreścio­ wego.

Po ty ch założeniach rodzi się konieczność, aby stw orzyć po­ jęcie b y tu nie tylk o w drodze u n iw ersalizacji lecz tzw . tra n s - cantralizacji. D okonuje się ona gdy w nagrom adzonym przez sądy egzystencjalne m ate ria le em pirycznym , w w yn iku szeregu w yżej opisanych czynności poznaw czych, in te le k t w sposób in tu ic y jn y (chodzi o in tu icję in te le k tu a ln ą zw aną przez Tom asza — in tellectus) u jm u je z całą oczywistością przedmiotową, że cokolw iek istn ieje, m usi być zarazem czymś (treść) i istn iejący m .14 J e s t to podstaw ow y, fu n d am e n ta ln y sąd o w szystkim , co istnieje, w y rażający praw dę, że jak ak o l­ wiek treść oraz w spółm ierne jej istnienie tw o rzy bytow ość rzeczy. Sąd ten w ypow iadający n ajisto tn iejszą p raw dę o b y ­ cie, stanow i w łaśnie zaw artość (w aspekcie pragm atycznym ) pojęcia b y tu . W yrażony w zdaniu nosi m iano pierw szego p ra ­ w a bytu.15 P raw o „d o jrzan e” w rzeczyw istości rea ln ej obow ią­ zuje w całym rea ln y m świecie, ta k daleko, jak ty lko sięga dziedzina bytowości.

T ranscendentalny c h a ra k te r pojęcia b y tu b y łb y więc u sp ra ­ wiedliwiony z jedn ej stro n y ro lą in tu icji in te le k tu a ln e j bio­ rącej udział w jego tw orzeniu, co czyni go najogólniejszym prawem całej rzeczyw istości, a z d ru g iej — dalszym proce­ sem „dodaw ania” poszczególnych d any ch em pirycznie przed ­ miotów realizujący ch dane praw o oraz w ykluczenia m ożli­ wości przeciw nych. W obec tego pojęcie b y tu posiada zakres najogólniejszy, d en o tu je w szystko, co istn ieje i w sposób an a­ logiczny, biorąc pod uw agę różnorodność realizow ania się ele­

14 O sta te c z n ie w ię c p o ję c ie b y tu ja k o is tn ie ją c e g o je s t w y n ik ie m intuicji in t e le k t u a ln e j. Z ob. n a te n te m a t, In B o eth . de T rin . V, 1 a d 3; J. H. N ico las, D ie u c o n n u c o m m e in c o n n u , 128; M . A. K rą p ie c , T e o ­ ria analogii b y tu , 140.

15 Co do n a t u r y i r o li p ie rw s z e g o p r a w a b y tu n ie w c h o d z ę tu w szczegóły, k tó r e p r z e d s ta w ia j ą n p . M. A. K rą p ie c , M e ta fiz y k a , 86— 93 oraz A. B. S tę p ie ń , W p ro w a d z e n ie do m e ta fiz y k i, 51—58.

(13)

m en tu treściow ego i egzystencjalnego, może być o rzekane o każdym istniejący m przedm iocie. Staw ia się niekiedy p y ta ­ nie, czy pod tak im pojęciem b y tu podpada już A bsolut. O tóż na m ocy tran scen d en taln o ści d esygnuje ono rów nież b y t ab­ solutny. A le nie znaczy to, iż utw orzyw szy pojęcie b y tu w ie­ m y już o w szystkich jego desygnatach. Dopiero w rezultacie odpow iedniego rozum ow ania m ożem y dojść do tzw . egzysten­ cjalnego sąd u pośredniego, stw ierdzającego istnienie B y tu A b­ solutnego.

Na koniec w ypada jeszcze podkreślić, że choć isto tn ą za­ w artość pojęcia b y tu stanow i zarów no treść ja k i istnienie, podstaw ą jego tran scen d entalno ści jest nie tylko to, że w szy­ stko, co istn ieje posiada elem en t treściow y i egzystencjalny,, ale specjalny, do pew nego stopnia wspólny, przede w szystkim w sw ej fu n k cji u ak tu aln iającej, c h a ra k te r istnienia. Na istn ie ­

nie, jako fu n d am e n t tran scen den taln ości pojęcia b y tu , zresz­ tą na w ielu m iejscach zw raca uw agę Tom asz z A kw inu: „ip­ su m esse quod est com m unissim um ” ;16 „Res ad invicem non distinquunitur secundum quod esse h abent: quia in hoc om nia co n v en iu n t” .17

Pojęcie b y tu jako istniejącego stanow i więc poznawcze, n a j­ ogólniejsze ogarnięcie wszystkiego, co istn ieje konkretnie, jed ­ nostkow o i w sposób niep o w tarzaln y. Istn ieją bow iem jed y ­ nie „ p a ry ” k o n k retn y ch treści i proporcjonalny ch im aktów istnienia, p rzy czym każdy b y t jest oryginalnym „okazem ”. T ran scen d en taln e pojęcie b y tu posiada c h a ra k te r n ao jg ó ln iej- szy; b y ty n ato m iast istn ieją ty lk o jako jed nostki.16

16 D e S u b . S ep . V I, 43. 17 C. G. I, 26.

18 N a le ż y p rz y o k a z ji w y ra ź n ie o d ró ż n ić p ro c e s tr a n s c e n d e n ta liz a c jL p o ję c ia b y tu d o k o n a n y w o p a rc iu o p o z n a n ie rz e c z y w is ty c h , o b ie k ty w ­ n ie is tn ie ją c y c h p rz e d m io tó w i w w y n ik u u s ta le n ia tr a n s c e n d e n t a ln e ­ go c h a r a k t e r u p o ję c ia b y tu w y s tę p u ją c e g o w r e a lis ty c z n e j m etafizy ce- od p o ję c ia tr a n s c e n d e n ta ln o ś c i, ja k im p o s łu g u ją się z w o le n n ic y m e to ­ d y tr a n s c e n d e n t a ln e j: J . M a ré c h a l, J . B. L o tz, E. C o re th i in n i. K o n ­ ty n u u j ą c z a sa d n ic z o k a n io w s k i p u n k t w y jś c ia , ro z p o c z y n a ją o n i a n a ­ liz y filo z o fic z n e od d o c ie k a n ia n a d n a t u r ą cz y n n o śc i czy p ro c e s ó w p o

(14)

-3.3. T ran scendentalność pojęcia b y tu z n a jd u je jeszcze inny, bardzo w ażny w yraz. W yjaśni się to bliżej przez ukazanie sto ­ sunku m iędzy pojęciem b y tu jako istniejącego a pierw szym prawem b y tu czyli p ierw szą zasadą zw aną niekiedy zasadą tożsamości re la ty w n e j.19. S tw ierd za ona, iż w każdym desyg- nacie pojęcia b y t zachodzi konieczna rela cja m iędzy isto tą (treścią) a istnieniem i że istnien ie js t pro po rcjo nalnie wspól­ ne dla każdego desygnatu, chociaż różne pod w zględem sposo­ b u istnienia (treści). O znaczany sto su nek jest jak b y iden tycz­ nością, k tó rą rea liz u je się w rozm aity ch przedm io tach w róż­ nych ,/w ym iarach” . A by uniknąć niew łaściw ych sk o jarzeń z za­ sadą tożsam ości cech rzeczy lu b przedm iotów w łaściw iej b ę ­ dzie mówić, że zachodzi tu p rop o rcjo naln e zjednoczenie posz­ czególnych istot i istn ień lu b ich jedność w zględna. Zam iast więc używać zw ro tu zasada tożsam ości rela ty w n e j może le­ piej posłużyć się nazw ą: zasada jedności re la ty w n e j lub p ro ­ porcjonalnego przyporządk o w an ia (złączenia).

Zarówno pojęcie b y tu, jako b y tu jak i pierw sze praw o b y ­ tu posiadają tę sam ą „zaw artość” czyli w y ra ż ają tę sam ą treść in form acyjną. Zachodzą jed n a k m iędzy nim i pew n e róż­ nice: 1° co do sform ułow ania: pojęcie b y tu w yraża się w n a ­ zwie ,byt” ; zasada sform ułow ana jest w form ie zdania: „każ­

znaw czych, n p . s ą d ó w , p y ta ń . W a n a liz ie te j s z u k a się k o n ie c z n y c h , ap rio ry czn y ch w a r u n k ó w u m o ż liw ia ją c y c h ta k ie p o z n a n ie . T r a n s c e n ­ dentalność o z n a c z a t u m o żn o ść p rz e k r o c z e n ia d a n y c h p o d m io to w y c h i dosięgnięcia „ p r z e d m io tu ” cz y li p o r z ą d k u b y to w e g o . W t a k u p r a ­ w ianej filo z o fii A b s o lu t b y łb y im p lic ite z a w a r ty w p o z n a n iu k ażd e g o przedm iotu czy p o s ta w ie n iu k a ż d e g o p y ta n ia ja k o k r e s o d n ie s ie n ia dynam icznej m y ś li czy h o r y z o n t w ła ś n ie p y ta ń . B y łb y w ię c w y m a g a ­ niem , p o s tu la te m m y ś li, n ie zaś a p o s te rio r y c z n ie d o p ie ro o d k r y tą r e ­ a ln ą ra c ją is tn ie n ia p o z n a n y c h w b e z p o ś r e d n im k o n ta k c ie p o z n a w ­ czym, p rz e d m io tó w . P o r. n a te m a t c h a r a k t e r u te g o r o d z a ju filo z o fii O. Muck, D ie tr a n s z e n d e n ta le M e th o d e in d e r s c h o la s tis c h e n P h ilo ­ sophie d e r G e g e n w a rt, I n n s b r u c k 1964 o ra z zob. ta k ż e m ó j a r ty k u ł, Czy bezdroża filo z o fii B oga, w : W n u rc ie z a g a d n ie ń p o s o b o ro w y c h , W arszaw a 1967, t. I, 64— 67.

(15)

da określona treść jest w spółm iernie istn ieją ca ”. 2° co do fu nk cji: pojęcie b y tu może być podm iotem lub orzeczni­ kiem w zdaniu; zasada n ato m iast służy jako naczelna p rze­ słan k a w m etafizyce albo jako reg u ła u znaw ania tez m etafi­ zycznych.20 3° co do w yrażenia s tr u k tu ry b y tu : w pojęciu b y ­ tu a k c en tu je się raczej jedność esencjalnego i egzystencjalne­ go asp ek tu b y tu, w p raw ie natom iast dobitniej w yeksponow a­ na jest dw uelem entow ość i złączenie, k tó re tę dw uelem ento- wość w yraźnie zakłada.

Pierw sze praw o b y tu czyli zasada jedności re la ty w n ej oka­ zuje (choć na razie im plicite) niew ystarczalność ontyczną rze ­ czywistości, k tó re j dotyczy i p o stu lu je istnienie takiego b y tu , w k tó ry m nie byłoby w ew nętrznego złączenia i k tó ry w y ra ­ żałb y się w sądzie jedności abso lutnej czyli utożsam ienia ab­ solutnego stro n y treściow ej i egzystencjalnej. Zarów no więc pojęcie b y tu jak i pierw sze praw o b y tu jest „ o tw a rte ” tzn. dopuszcza m ożliwość istn ien ia desygnatu, k tó ry nie jest znany w bezpośredniej em pirii i k tó ry przekracza cały św iat m ate ­ rialn y. T ylko tak i c h a ra k te r transcend entalności pojęcia b y tu (w szystkich pozostałych transcendentaliów ) i pierw szego p ra ­ w a b y tu sta je się podstaw ą poznaw czą p a rty c y p ac ji tra n sc en ­ d e n ta ln ej. Nie w yd aje się, aby „abstrakcjonistyczne pojęcie bytow ości” czy pojęcie b y tu p rz y ję te przez G eigera oraz F ab - ga g w arantow ało tego ro d zaju tram scendentalność party cyp acji.

W p ierw szym praw ie b y tu są im plicite zaw arte w szystkie dalsze tezy m etafizyki. Ono stanow i p rzedm iot dalszych szcze­ gółow ych analiz i in te rp re ta c ji uw y raźniających, w w yniku któ ry ch dochodzi się w łaśnie do stw ierdzenia konieczności istn ien ia A bsolutu i w konsekw encji stw ierdzenia, że w szyst­ ko, co istnieje, istn ieje na m ocy uczestnictw a w Nim.

Oczywiście przejście od sądu jedności rela ty w n ej do sądu jedności absolutnej nie dokonuje się bezpośrednio w w y n ik u jak iejś in tu ic ji czy wizji. S uponuje to szereg now ych analiz,

20 P o r. S. K a m iń s k i, U w a g i o ję z y k u te o r ii b y tu R o c z n ik i F ilo z o -

(16)

interpretacji, szereg rozum ow ań, k tó re bezspornie dowodzą pośredniości tego przejścia.

Ukaże się tu te krok i poznawcze, k tó re w ydają się najw aż­ niejsze dla stw ierdzenia fa k tu p a rty cy p acji tra n sc en d e n tal­ nej.21

1° A nalizując podm iot i orzecznik pierw szego sądu o bycie (zasady jedności rela ty w n ej) dochodzi się do coraz w y ra ź n ie j­ szego ujaw nien ia dw u zjednoczonych choć nietożsam ych czyn­ ników b y tu : treściow ego i egzystencjalnego. Istnienie i treść konkretu stanow ią jeden, niepodzielny byt. Zw iązek ten jest równocześnie konieczny i niekonieczny. K onieczny jest w tym znaczeniu, że nie m oże istnieć b y t rea ln y nie posiadający po­ wyższych czynników , a niekonieczny zaś, bo istn ieją różne b y ty czyli w rozm aitych p ro p o rcjach zespoły treści i aktów istnienia oraz każdy z nich posiada rea ln ą możność u tra ty ist­ nienia, czyli zachodzi rzeczyw ista m ożliwość „rozpadu” zjed­ noczonych w konkrecie czynników . W obec tego zjednoczenie między eg zystencjalnym i esencjalinym aspektem b y tu w żad­ nym z b y tó w złożonych nie jest ab so lutn e lecz jedynie re la ­ tywne, w zględne.

2° Jedność, niepodzielność k o n k retó w przy rów noczesnej ich złożoności prow adzi, jak w yżej zaznaczono, do stw ierd ze­ nia nietożsamości elem en tu treściow ego i aktualn ego w bycie. Dalsze etap y analizy i in te rp re ta c ji prow adzą do sprecyzow a­ nia charakteru tej nietożsam ości. Skoro istn ieje w iele kon­ kretów, czyli w iele „kom binacji” treści i aktów 'istnienia, róż­ n ica okazuje się czym ś rzeczyw istym , realny m . Z resztą tylko realność rozróżnienia m iędzy treścią i istnien iem u sp raw ied li­

21 Zdaję so b ie s p r a w ę z teg o , że je s t to u p r a s z c z a ją c y sp o só b p r z e d ­ staw ian ia b a rd z o g łę b o k ic h s p r a w e p is te m o lo g ic z n y c h i m e ta fiz y c z n y c h . C zynię to z k o n ie c z n o śc i, bo z je d n e j s tr o n y te o r ia p a r t y c y p a c ji ja k o n ajo g ó ln iejsza, s y n te ty z u ją c a te o r ia m e ta fiz y c z n a im p lik u je w ła ś c iw ie całość z a g a d n ie ń m e ta fiz y c z n y c h , a z d ru g ie j s tro n y d la p r z e d s ta w ie ­ n ia tej te o rii tr u d n o d o k ła d n ie e k s p lik o w a ć w s z y s tk ie w c z e ś n ie js z e e t a ­ p y u p ra w ia n ia m e ta fiz y k i.

(17)

wia fa k t istn ien ia w ielu b y tó w rzeczyw istych. Raz jeszcze u jaw n ia się także tran scen d en cja istn ien ia w stosun ku do de­ term in a c ji katego rialny ch, w noszonych przez kw alifikacje treściow e 22.

3° O stateczny etap tej dy sk u rsy w n ej analizy prow adzi ko­ niecznie do przy jęcia istn ien ia A b solutu jako racji w y jaśn ia­ jącej istnienie b y tó w o w zględnej tylko jedności m iędzy esen- cjaln y m i egzystencjalnym aspektem . Okazało się bowiem , że każdy b y t sam w sobie jest złożony i połączony w ew n ętrzn y ­ mi koniecznym i relacjam i, dzięki k tó ry m stanow i pew ną b y ­ tow ą jedność. P o w staje wobec tego problem , dzięki czem u n a ­ stąpiło zjednoczenie różnych elem entów , k tó re realizu ją złą­ czenie w sposób p roporcjonalny.

D okładną analizę i in te rp re ta c ję tego zagadnienia przep ro­ w adza Tom asz z A kw inu na bardzo w ielu m iejscach. O gra­ niczm y się jedyn ie do w skazania, w ydaje się bardzo istotnych, arg u m en tó w zaw arty ch w Sum ie Filozoficznej:

a. Skoro coś p rzy słu g u je dwom albo w ielu rzeczom to w y­ n ika z tego, że w żadnym z nich nie rea liz u je się w pełni (jako takie), a poza tym , jeśli dw ie rzeczy posiadają tę sam ą właściwość, to jedna może być p rzyczyną zaistnienia tej w ła­ ściwości w drugiej, albo m usi istnieć coś odrębnego poza da­ nym i rzeczam i, co jest przyczyną istnienia te j właściwości w pozostałych przedm iotach. Istnienie (esse) przy słu g u je w szy­ stkiem u, co jest, wobec czego m usi istnieć przyczyna, któ ra sam a nie m a p rzy czy ny istnienia, a od k tó re j pochodzi wszy­ stko, co istnieje.

b. Jeżeli coś należy do jakiegoś b y tu n a m ocy jego n a tu ry , to nie może być w tej dziedzinie ustopniow ania. Coś, co isto- towo z danym p rzedm iotem byłoby zw iązane i uległo zm niej­ szeniu czy zw iększeniu, wówczas nastąp iłab y zm iana n a tu ry

22 T e o ria o r e a l n e j ró ż n ic y m ię d z y is to tą a is tn ie n ie m je s t p o d s ta ­ w o w a d la u s t a le n i a f a k t u p a r ty c y p a c ji tr a n s c e n d e n ta ln e j. Im p lic ite z a w a r ta je s t o n a w są d z ie e g z y s te n c ja ln y m i p o ję c iu b y tu , n a s tę p n ie sz e ro k o u w y r a ź n io n a i u z a s a d n ia n a w s z e c h s tro n n ie . W sz y stk o to p o ­ m ija m ja k o z b y t z n a n e s p r a w y , b y je p o w ta rz a ć .

(18)

tego przedm iotu. Je śli n ato m iast czem uś p rzy słu g u je czegoś mniej niż innem u, nie p rzy słu g u je m u to na m ocy sam ej je ­ go n a tu ry lecz pochodzi od jak iejś innej przyczyny. M etafi­ zyczna analiza rzeczyw istości u k azu je realizow anie się istnie­ nia iw różnych przedm iotach, a w ięc w różnym stopniu, w o­ bec czego m usi istnieć b y t utożsam iający bezgw lędnie sw oją istotę i istnienie (Absolut), będący przyczyną wszystkiego, co istnieje.

c. Istn ieje odpow iedniość pom iędzy porządkiem przyczyn i skutków, poniew aż sk u tk i są proporcjonalne do przyczyn. Jeśli więc sk u tk i w łaściw e spro w ad zają się do w łaściw ych przyczyn, więc to, co w spólne jest w sk u tk ach w łaściw ych sprowadza się do jak iejś w spólnej przyczyny. W szystkim zaś wspólne jest istnienie (esse). M usi więc istnieć przyczyna, k tó ­ rej istotą jest udzielanie istnienia.

d. To, co orzeka się o czymś „per essentiam ” jest przyczyną tego, o czym orzeka się „p e r p articip atio n em ” . Bóg jest b y ­ tem na m ocy sw ojej istoty, poniew aż jest czystym istnieniem , wszystkie zaś inn e b y ty są b y tam i przez party cy p ację, ponie­ waż by t, k tó ry utożsam ia się ze swoim istnieniem m oże być tylko jeden. J e s t on przeto przyczyną istnien ia w szystkich po­ zostałych bytów .

e. A bsolut jest b y tem n ajb ard ziej a k tu a ln y m i jako tak i jest spraw cą w szystkich aktualn o ści i doskonałości w szystkich rzeczy 23.

Kontynuow anie więc u w y raźn iającej analizy i in te rp re ta c ji rzeczywistości u ję te j w pojęciu b y tu i w yrażonej w praw ie jedności re la ty w n ej (proporcjonalnego zjednoczenia) prow adzi do ukazania:

1° w ew n ętrzn ej s tr u k tu ry b y tu , będącej zespoleniem ele­ mentów m ożnościowych i aktu alizu jący ch, niedoskonałych i do­ skonalących — isto ty i istn ien ia oraz d a je podstaw7ę do tw o­ rzenia teo rii w y jaśn iający ch s tr u k tu rę b y tu tak ic h jak: teoria

23 Z a w a r te w p u n k ta c h a - e a r g u m e n ty s ą stre s z c z e n ie m a r t y k u łu 15 II części S u m m y C o n tra G e n tile s.

(19)

a k tu i możności, teo ria o realn ej różnicy m iędzy isto tą i ist­ n ieniem itp.

2° W ielość bytów stanow i p ro porcjonalną realizację różno­ ro d n y ch treści i ak tó w istnienia. W obec tego rzeczyw istość w zakresie bytow ania (i innych tran sc en d e n taln y c h w łaściw oś­ ci) jest „usto p nio w an a”, zhierarchizow ana.

3° W oparciu o poznanie w ew n ętrznej s tru k tu ry bytów , re a ­ lizow anej proporcjo n alnie we w szystkim , co istnieje, dochodzi się do konieczności przyjęcia istn ien ia b y tu , w k tó ry m nie m a w ew nętrznego złożenia, w k tó ry m w y stęp uje absolutn a toż­ samość m iędzy egzystencjalnym i esencjalnym aspektem . T u ­ ta j o kazują się ontyczne i poznawcze podstaw y do realnej p a r­ ty cy p acji w szystkiego, co istn ieje w Absolucie. Cokolwiek bo­ w iem istn ieje pochodzi od A bsolutu czyli A bsolut udziela m u istnienia. U dzielanie istn ien ia dokonuje się w edług pew nej „m yśli”, „idei” A bsolutu, k tó ra jest jak b y „ m ia rą ” istn ienia — stąd wielość różnych bytów . P rzed staw ien ie w szystkich aspek­ tów poznaw czych p a rty c y p ac ji tran scen d en taln ej w ym aga omó­ w ienia teo rii analogii, co zrobim y w n astęp n y m p arag rafie. T u ta j chodziło o ukazanie, że poznanie fa k tu p a rty c y p ac ji czyli fa k tu udzielania przez A bsolut istn ien ia w szystkim byto m n ie­ koniecznym , szerzej, fa k tu przyczynow ego pow iązania bytów z A bsolutem , może się dokonać jed y n ie n a drodze pośredniej poprzez „w gląd” w w ew n ętrzn ą s tr u k tu rę b y tó w dostępnych nam w bezpośredniej em pirii i ty lk o pod ty m w arunkiem , że ze s tr u k tu ry b y tu w eźm iem y pod uw agę to, co jest w spólne w szystkim bytom , czyli to, co jest tra n sc en d e n tn e w stosunku do w szelkich ograniczeń k ateg o rialn y ch oraz będziem y doszu­ kiw ać się ich ostatecznych uw aru n k ow ań .

3,4. Inną, niż w yżej proponow ana epistem ologię party cy p acji, p rzy jm u je Geiger. Procesem poznaw czym ukazującym , jego zdaniem , fa k t p a rty c y p ac ji b y tó w skończonych w Bycie A bso­ lu tn y m jest tzw. d iale k ty k a stopni b y tu . J e s t to proces złożo­ n y z szeregu czynności panaw czych. P u n k t w yjścia stanow i ujęcie różnorodnych istot, będących „stopniam i b y tu ”. K ażda z poznanych isto t jest pew ną całością przejaw iającą wobec in

(20)

-telektu rów nocześnie sw o ją rac jo n aln ą s tru k tu rę u jm o w an ą w definicji i p rzyporządkow anie do b ytu . Skonstatow anie tego „wprawia” um ysł w ru ch zm ierzający k u ostatecznem u k re ­ sowi — A bsolutow i. „Rozw ażając stopnie „ m n iej” i „w ięcej” w porządku isto t um ysł stw ierd za konieczność istnienia peł­ ni” 24.

Proces d ialekty k i, m im o iż jest złożony, zdaniem G eigera odznacza się jed n ak pew n ą bezpośredniością p rzejścia od istot „uhierarehizow anych” do ich absolutnego kresu.

„D ialektyka z konieczności jest tokiem m yślow ym nacecho­ wanym bezpośredniością. Bez w yraźnego w prow adzenia jak ie­ goś pojęcia ab strakcy jn eg o przechodzi ona od stopni b y tu n ie­ doskonałych i ograniczonych do stw ierdzenia pełni doskona­ łości. D ialek ty k a jest też czym ś pierw szym , nie dającym się do niczego sp ro w a d z ić 25. P o zy ty w n y „m odus te j pełni nam się wymyka; jednakże u k azu je się nam ona z koniecznością u w a­ runkowaną s tr u k tu rą naszej n a tu ry in te le k tu a ln e j2б.

C h a ra k te ry sty k a tego procesu poznawczego, k tó ry m a stać u podstaw tom istycznej teo rii party cy p acji, ta k dalece odbie­ ga od rea liz m u i pośredniośoi pro ced ury poznania A bsolutu, iż wypada ty lk o przytoczyć słow a G eigera, ab y to dostrzec. Wszelkie relacjonow anie m ogłoby zniekształcić tę, w y d aje się, dość „ o ry g in a ln ą ” n a te re n ie tom izm u m yśl.

„Konieczność, z jak ą um y sł przechodzi od b y tu niedosko­ nałego do b y tu doskonałego i od mnogości b ytów do B y tu byłaby koniecznością tej sam ej n a tu ry i posiadałyby tę sam ą moc obow iązującą co konieczność, jak ą odznacza się zasada niesprzeczności. N iew ątpliw ie oczywistość nie jest ta sam a w obu przypadkach. Co do zasady niesprzeczności m ożem y z bezpośrednią oczyw istością stw ierdzić, że zaprzeczenie tej zasady jest unicestw ieniem m yśli. Co do B y tu N ajdoskonal­ szego nato m iast, ja k w iem y, nigdy nasze poznanie nie m oże

21 P o r. L a p a r tic ip a tio n , 342—363 23 T a m ż e , 360

(21)

dojść do pozytyw nego oglądu. Poznanie nasze czuje się zm u­ szone do w yruszenia w k ieru n k u A bsolutu. Jed n ak że wie ono doskonale, że jeśli w aru n k i nie ulegną zm ianie, to nigdy nie osiągnie celu ” 27. Dzięki dialek ty ce „w naszym języku i w n a­ szej m yśli operującej pojęciam i w yjaw ia się tylk o jakiś p ro sty ogląd, o b ejm ujący wznoszenie się od stopni „m n iej” i „w ięcej” do B y tu Pierw szego a zarazem pewność, że to, co w ielorakie m oże istnieć jed y n ie dzięki N iem u” Z8.

N ajw ażniejsze ogniwo w procesie d ialek ty k i tw o rzy bezpo­ średnie przejście od stopni skończonych i ograniczonych do tw ierdzenia, że istn ieje A bsolut, k tó ry jest w pełni tym , czym ograniczone „rnodi” są w sposób niedoskonały 29. G eiger o k re­ śla w yraźnie d ielekty k ę w stępu jącą jako „bezpośrednie p rzejś­ cie od stopni „m n iej” i „w ięcej” do „m ax im u m ” p rzy czym przejście to dokonuje się drogą pew nego ro d zaju bezpośred­ niej in fe ren c ji” 30.

D ialekty ka m a być poznaw czym odpow iednikiem p a rty c y ­ pacji przez h ierarch ię fo rm aln ą (ograniczenie form alne), głów ­ nej, zdaniem Geigera, postaci party cy p acji tom istycznej.

„To samo, co na drodze d ialek ty k i zm usiło nas do przy jęcia istnien ia Doskonałości A bsolutnej i u znania J e j za zasadę znie­ w ala nas do tra k to w a n ia b ytó w ograniczonych jako p a rty c y ­ p acji Doskonałości A bsolutnej. W szelki b y t szczegółowy jest jak b y „częścią”, „fra g m e n tem ”, p arty c y p ac ją jak iejś su b sta n ­ c ja ln ej pełni bytu, od k tó rej p rzy jm u je w szystko to, czym je s t” 31.

K ilka zasadniczych p u n k tó w w y d aje się tu zagrażać realiz­ m owi (że u jm u je fak ty czn ie związki), w yrażonej p rzy pomocy d ialektyki, p a rty c y p ac ji oraz jej tran scendentalizm o w i (tem u, że dotyczy w szystkich bytów ). Skoro w ychodzi się od stw ie r­ dzenia wielości doskonałości, „wielości isto t”, ja k określa G ei­

21 T a m że, 357 23 T a m że, 294 23 T a m ż e , 286 30 T a m ż e , 280 31 T a m ż e

(22)

ger, to m ożna szukać dla nich pełn i w p orządku istoty — ta k jak to m iało m iejsce u P lato n a. T aką pełnią b y ły poszczegól­ ne idee, a p a rty c y p ac ja przez podobieństw o stanow iła w y jaś­ nienie wielości istot. G eiger p rzesuw ając p a rty c y p ac ję n a te ­ ren transcendentaliów tylk o pozornie om ija niebezpieczeństw o uwzględnienia w yłącznie związków treściow ych, skoro p a rty c y ­ pację przez podobieństw o i przez ograniczenie form alne uw aża za podstawową form ę p a rty c y p a c ji tom istycznej. O pierając się jedynie ina „wzorczości” inie m ożna przecież ująć związków egzystencjalnych, k tó re są isto tn e dla p a rty c y p ac ji tom istycz­

nej w łaściw ie i całościowo rozum ianej. T rzeba się zgodzić z tym, iż p a rty c y p a c ja zachodzi wówczas, gdy ta sam a dosko­ nałość jest posiadana w różnym stopniu przez w iele bytów . Jedynie w ew n ętrzne złożenie b y tu w yjaśnia, w jak i sposób ta sama doskonałość (przede w szystkim istnienie, o czym G eiger nie wspomina) może być posiadane przez w iele bytów , k tóre równocześnie są podobne i niepodobne do „pełni doskonałości” . Struktura b y tu tłum aczy więc fak t nierówmości b ytów a p rze­ de wszystkim ich wielość i pew ne podobieństw o w zajem ne oraz podobieństw o do A b so lu tu (w łaśnie z rac ji fu n k cji ist­ nienia we w szystkich b y tac h jednakow ej). Skoro G eiger nie­ równość i mnogość bytów uw aża za fa k t pierw otny, n iered u - kowalny i za p u n k t w yjścia d ialek ty k i oraz uw aża, iż przejście od różnych stopni b y tu do pełn i doskonałości dokonuje się bezpośrednio, to należy uprzednio założyć w jakim ś sensie tę miarę doskonałą 32.

Sprawę tę zdaje się w yjaśniać c h a ra k te r pojęcia b y tu p rz y ­ jętego przez Geigera. „A by uchw ycić zróżnicow anie w bycie trzeba od sam ego początku um ieć dostrzec b y t jako podstaw ę zróżnicowania a zarazem jedności” 33. T rudno nie dopatrzeć się w ty m aprioryzm u. Skoro nie osiąga się pojęcia b y tu w łaś­ nie poprzez zetknięcie z wielością rzeczyw istości, ale odpo­ wiednie pojęcie b y tu um ożliw ia poznanie wielości bytów , to

32 Por. k r y t y k ę N ic o la s a , C h ro n iq u e d e P h ilo s o p h ie , 563 33 La p a r tic ip a tio n , 353

(23)

łatw o n asu w ają się te rem iniscencje postaw y Platona, K an ta a n a w e t Hegla. B y t b y łb y czym ś d any m um ysłow i, czymś, co dane jest p ierw otn ie i um ożliw ia dialektykę. W praw dzie ist­ n ieją tek sty, w k tó ry c h G eiger m ówi o przedm iotow ości poję­ cia b y tu , jest przecież zw olennikiem „szkoły”, ale cały „du ch ” dialek ty k i i rozw iązania dotyczące p roblem u p a rty c y p ac ji w y­ dają się być dalekie od realizm u tom istycznego.

Bezpośredniość przy p isy w an a procesow i dialek ty k i a także podział na dialek tyk ę w stęp u jącą i zstępująco w yraźnie p rz y ­ pom ina koncepcję d ialek ty k i platońskiej, co zresztą znajdu je potw ierdzenie w uznaniu p a rty c y p ac ji fo rm aln ej za podstaw o­ w ą postać p a rty c y p ac ji to m istycznej.

Konieczność i tran scend en talno ść (raczej ogólność) w takim u jęc iu pły n ęłab y nie od stanów rzeczow ych, ale w pew nej m ierze od stro n y in te le k tu . In te lek t m a posiadać tak ą s tru k ­ tu rę , że n arzuca jedność i konieczność p rzy jęcia pełni. Słusz­ ność tego przypuszczenia potw ierdza jeszcze n astęp ująca od­ pow iedź „ In te le k t nie może nie m yśleć o jak iejś zasadzie jed­ noczącej i uzasadniającej zróżnicow anie. Z n a tu ry rzeczy bo­ w iem m yśli on o jedności, mimo, że jej nie zna 34. T aka więc jest s tru k tu ra ludzkiego um ysłu, że dąży on do jedności. Po­ jęcie b y tu , dane u podstaw dialek ty k i byłoby, p rzy n ajm n iej do pew nego stopnia, u w aru nk o w an e s tru k tu rą in telektu . Ta zaś tłum aczy rów nież możliwość bezpośredniego przejścia od b y ­ tó w m nogich i ograniczonych do pełni doskonałości — Abso­ lu tu . W tak iej sy tu a c ji tru d n o byłoby więc bez dozy aprio- ryzm u poznawczego w yjaśnić tran scen d en cję poznawczego do­ tarcia do pełni.

4. A nalogia a partycypacja

Dopiero ostatn ie badania, przeprow adzane zarów no w dzie­ dzinie p a rty cy p acji jak i w dziedzinie analogii, w skazują na ścisłą odpowiedzialność tych dwóch teo rii filozficznych. Z

(24)

mienne jest, że G eiger w sw ojej m onografii, pośw ięconej p ro b ­ lemowi p arty cy p acji, czyni ty lko k ilk a m arginesow ych w zm ia­ nek o analogii.35 Podobnie F abro w sw ojej pierw szej książce o partycypacji zaledw ie w spom ina o jej stosunku do analogii.36 Również a u to rzy zajm u jący się analogią nie przeprow adzali na szerszą skalę jej p orów nania z p a rty c y p ac ją .37 W w yniku b a r­ dziej szczegółowego opracow ania zarów no jednej i drugiej teorii filozoficznej oraz w rezu ltacie w ielu dyskusji na tem at c h a ra k ­ teru i roli analogi w m etafizyce sy tu a c ja zm ieniła się zasad­ niczo w o statnim dziesiątku la t.38 W o statniej m onografii Fabro już w yraźnie zw raca uw agę na pow iązanie m iędzy teorią p a rty cy p acji i analogii. Poniew aż jed n a k ak c en tu je p rz e ­ de w szystkim m etafizyczne p o d staw y analogii, przeto w dzie­ dzinie episitem ologiczno-form alnej b rak dostatecznie w szech­ stronnych i precyzyjn y ch rozw iązań.39 Odipowiedniość m iędzy partycypacją i analogią najszerzej om aw ia w sw ojej p rac y po­ święconej zasadniczo analogii B. M ontagnes.40 N ajw ygodniej przeto będziew dy sk u sji z poglądam i ty ch autorów ustalić r e ­

35 F o r. ta m ż e , 15, 256, 265, 370

36 P o r. L a n o z io n e m e ta f is ic a d i p a rte c ip a z io n e , 16, 189, 292, 329, 351 37 D o ty czy to ró w n ie ż m o n o g r a fii M. A. K r ą p c a n a te m a t a n a lo g ii. W praw dzie czy n i on w z m ia n k i d o ty c z ą c e z w ią z k u m ię d z y a n a lo g ią a p a rty c y p a c ją , a le n ie z a jm u je się ty m b liżej.

35 Z n a n y je s t to c z ą c y się z w ła sz c z a po I I w o jn ie ś w ia to w e j s p ó r o c h a ra k te r i ro lę a n a lo g ii w m e ta fiz y c e w ś ró d p rz e d s ta w ic ie li szk o ły tom istycznej. Ź ró d łe m s p o r u w y d a je się b y ć o d r ę b n e ro z u m ie n ie b y tu , zapo czątk o w an e jesz c z e p rz e z d w ó c h k o m e n ta to r ó w T o m a sz a : K a j e t a ­ na i S y lw e s tr a z F e r r a r y . K o n tr o w e r s je m ię d z y n im i z n a la z ły w y ra z we w sp ó łczesn ej d y s k u s ji m ię d z y a u to r a m i n a w ią z u ją c y m i do S y lw e ­ stra o raz id ą c y m i za K a je ta n e m . O b s z e rn e s p r a w o z d a n ie z to czą ceg o się sporu n a te m a t a n a lo g ii zob. M. A. K rą p ie c , T e o ria a n a lo g ii b y tu , 35—46 o ra z B. B ejze, A n a lo g ia w m e ta fiz y c z n y m p o z n a n iu B oga „R o cz­ niki F ilo z o fic z n e ” 11 (1963) z. 1, 41— 53. R ó w n ie ż B. M o n ta g n e s n a w ią ­ zuje do teg o s p o ru i r e l a c jo n u je w a ż n ie js z e s ta n o w is k a .

39 F a b ro n a te m a t a n a lo g ii p is z e w : P a r t ic i p a ti o n e t c a u s a lité , 509— 536 oraz 634— 641.

40 B. M o n ta g n e s, L a d o c tr in e d e l ’a n a lo g ie d e l ’ê tr e d ’a p re s S. T h o ­ mas d’A q u in , L o u v a in - P a r is 1963.

(25)

lację analogii i p a rty c y p ac ji oraz wskazać, jaki typ analogii jest ad ek w atn y m w yrazem p a rty c y p ac ji tran scen d en taln ej.

Na początku należy, czego nie czynią w ym ienieni w yżej a u ­ torzy, bardzo w yraźnie rozgraniczyć:

1) analogię jako cechę s tr u k tu r bytow ych (tzw. analogia bytow a)

2) analogię jako jedną z m etod poznania filozoficznego 3) analogię jako właściwość pojęć m etafizycznych i zw ią­

zany z nim i sposób orzekania analogicznego.41

R elacja m iędzy party cy p acją, a każdą z ty ch trzech w yróż­ n ionych typów analogii będzie inna, z tym , że podstaw ow a w zględem pozostałych jest analogia jako sposób bytow ania.

A nalogiczny sposób byto w ania jest „in n ą stro n ą ”, „od w ro t­ ny m asp ek tem ”, sk utk iem i w yrazem fa k tu p a rty cy p acji tra n s ­ cen d en taln ej. Skoro w szystkie b y ty istn ieją n a m ocy p a rty c y ­ pacji w Absolucie, czyli są zależne od Niego jako od P rz y ­ czyny Spraw czej, W zorczej i Celowej, stanow ią one w zajem nie i w raz z A bsolutem ontyczną w spólnotę, są do Niego podobne oraz są podobne w zajem nie m iędzy sobą. Rzeczyw istość stan o ­ wi pew ną h ierarchiczn ą jedność w łaśnie w w yniku nierów nych p a rty c y p ac ji doskonałości A bsolutu.

Pow yższy sta tu s ontyczny w ym aga dla jego poznania zasto­ sow ania m etody analogii. T ak rozum iana analogia jest też spo­ sobem poznania fa k tu party cy p acji. N atom iast analogiczność pojęć m etafizycznych, zwłaszcza pojęć tran scen d en taln y ch i m ożliwość orzekania p rzy ich pom ocy o w szystkim , co ist­ n ieje łącznie z A bsolutem , jest konsekw encją analogiczności rzeczyw istości i analogii jako sposobu jej poznania.

T u taj ograniczam y się zasadniczo do zajęcia się analogią jako m etodą poznania fa k tu p a rty c y p ac ji i w skazania jej re ­ lacji do p a rty c y p ac ji tra n sc en d e n taln e j. W zw iązku z ty m o sta tn im oraz dla pełnego zreferow ania stanow iska F ab ra

41 W s z e c h s tro n n e o m ó w ie n ie ty c h w s z y s tk ic h ro d z a jó w a n a lo g ii z a ­ w ie r a m o n o g r a fia M. A. K rą p c a , T e o ria a n a lo g ii b y tu .

(26)

i Montagnesa trzeb a będzie m ówić rów nież o analogii w b y ­ towaniu.

4,1. Falbro słusznie ak c en tu je zw iązek teorii analogii z kon­ cepcją b y tu i całą s tr u k tu rą m etafizyki. W yraża on p rzy ty m przekonanie, iż tom istyczna koncepcja analogii jest w ynikiem syntetycznego ujęcia arty sto teleso w sk iej teori a k tu i możności oraz platońskiej idei p arty c y p ac ji. O bydw ie bow iem po stu lu ją „reductio ad u n u m ” .42

Ontyczną podstaw ę analogii stanow i, zdaniem F abra, zależ­ ność przyczynow a bytó w p a rty c y p u ją c y c h od B ytu P a rty c y p o - wanego oraz obecność „Esse p e r essentiam ” w bytach „per p a r ­ ticipationem ” . Złożenie b y tó w pochodnych z isto ty i esse b y ­ towego, pozostających w sto su n k u do siebie ja k możność do aktu, oraz całkow ita zależność przyczynow a w sto su n k u do czystego Esse są zasadnicze dla w y jaśn ien ia fa k tu analogii. Analogia w sw ojej stru k tu rz e m etafizycznej, o ile w yraża „sto­ sunek podobieństw a i niepodobieństw a” , odw ołuje się więc do zależności przyczynow ej i postu lu je, ab y „reductio ad u n u m ” doprowadziło do p rzy jęcia „Esse p e r essentiam ”.43

Zasadniczo słuszne in tu icje F ab ra, co do m etafizycznych podstaw analogii, łączą się jed n ak z b rakiem w yprecyzow ania jej strony epistem ologiczno-m etodologicznej. Fabro naw iązuje do, toczącego się od lat w ew n ątrz szkoły tom istycznej, sporu w sprawie c h a ra k te ru analogii m etafizycznej i w yraźnie sp rze­

ciwia się stanow isku, w edług którego p rzy p isu je się w m eta fi­ zyce główną rolę analogii proporcjonalności.44 Jego zdaniem w analogii proporcjonalności ro z p a tru je się b y ty z p u n k tu w i­ dzenia statycznego i poniew aż jej istotą jest stosunek dw óch proporcji nie może ona być zasadniczym w yrazem analogii m e­ tafizycznej. Odnosi się raczej do dziedziny predykam eintalnej, gdyż proporcjonalność nie może w yrażać stosunku zachodzą­ cego między by tam i skończonym i b y tem nieskończonym ; w y­

42 Por. P a r tic i p a ti o n e t c a u s a lité , 527 45 Por. ta m ż e , 524

44 Fabro p rz e c iw s ta w ia się s ta n o w is k u G r e d ta , G a r r ig o u - L a g r a n g e 'a i Penido.

(27)

raża jed y n ie podobieństw o s tr u k tu r m iędzy b y tam i skończo­ nym i.45

Zasadniczą form ą analogii m etafizycznej jest, zdaniem F a b ra, analogia w porządku esse i in ny ch zam iennych z pojęciem b y tu transcen den taliów .

Esse party cy pow an e u a k tu a ln ia su b sta n c ję skończoną, a esse p e r essentiam jest czystym nieskończonym ak tem .46 Isto tą a n a­ logii jest stosunek zależności przyczynow ej m iędzy ty m i dw o­ m a rodzajam i esse oraz obecność przyczyny tra n sc en d e n tn ej w b y tac h party cy p u jący ch . C ałkow ita zależność bytów złożo­ n y ch z isto ty i esse bytow ego od A bsolutu w yraża m etafizycz­ ną treść analogii.47

Ten rodzaj analogii m etafizycznej, k tó ra jest analogią tra n s ­ cen d en taln ą nazyw a F abro „analogią dynam iczną k o n sty tu ty w ­ ną a try b u c ji w e w n ętrzn e j”.48 W łaśnie w oparciu o te n ty p analogii doprow adza się w yjaśn iające rozum ow anie m eta fi­ zyczne do końca, k tó ry m jest ostateczne sprow adzenie w ie­ lości do jedności, różnorodności do identyczności, złożonego do prostego. A nalogia a try b u c ji w ew nętrznej, zdaniem F abra, s ta ­ now i głów ną postać m eto d y m etafizycznej, k tó rej isto ta po­ lega na „reductio (resolutio) ad un u m .” 49

Oznaczając te n rodzaj analogi, jako m etody m etafizycznego poznania, term in em „analogia a try b u c ji w e w n ętrzn e j” F a b ro odcina się jed n ak w yraźnie od stanow iska Suareza i jego kon­ ty n u ato ró w , k tó rzy u żyw ając tego sam ego te rm in u n a d a ją m u inny, niż p rzy p isy w an y przez F ab ra, sens; przede w szystkim

45 C h o ciaż F a b ro n a w ią z u je do w sp ó łc z e sn e g o s p o r u m ię d z y te o r e ty ­ k a m i a n a lo g ii w y d a je się je d n a k , że n ie dość d o g łę b n ie w n ik n ą ł w t e n sp ó r n a t e m a t c h a r a k te r u a n a lo g ii p ro p o r c jo n a ln o ś c i w ła ś c iw e j i n ie u w z g lę d n ia o s ta tn ic h u s ta le ń . P o r. P a r t ic ip a ti o n e t c a u s a lité , 519

46 P o r. ta m ż e , 599 47 P o r. ta m ż e , 602— 603

48 „ L ’esse e t les p e rf e c tio n s p u r e s s ’a t t r i b u e n t e t p a r s u ite s o n t p r é - d iq u é e s , a D ieu e t a u x c r é a tu r e s se lo n u n e a n a lo g ie d ’a tr ib u t io n i n ­ tr in s è q u e ” . T a m ż e , 514.

(28)

w konsekwencji n ieuznan ia przez Suareza rea ln ej różnicy m ię­ dzy istotą i istnieniem , co stanow i podstaw ow y w a ru n e k a n a ­ logii tom istycznej.50

Ponieważ F abro n a oznaczenie analogii jako m etody p o zna­ nia używa te rm in u kw estionow anego na tere n ie tom izm u, u za­ sadnia te n swój w ybór. W yjaśnia, że w tego ro d zaju analogii chodzi o p rzyporządkow anie w ew nętrzne, a nie tylko zew ­ nętrzne. K ażdy b y t posiada w łasne, choć party cy p o w an e esse, jest więc by tem realny m , a Bóg jako pierw sza przyczyna jest im m anentny w sto su n k u do wszelkiego b y tu i tą w łaśnie obec­ nością spraw ia realność każdego z nich. „P rzyp orządko w an ie” esse partycypow anego do Esse Czystego jest więc czymś, co wchodzi w sam ą budow ę b y tu , a nie w yraża tylko relacji zew ­ nętrznych jak to m a m iejsce w przy p ad k u te rm in u zdrow ie najczęściej stosow anego dla ilu stra c ji analcgii a try b u c ji.

Ostatecznie jed n ak F abro dochodzi do wniosku, że chociaż analogia a try b u c ji w ew n ętrznej stano w i głów ną fo rm ę tra n s ­ cendentalnej analogii, to trzeb a ją pow iązać z analogią p ro p o r­ cjonalności. Sam a analogia a try b u c ji n ie może w yrazić pow ią­ zań bytów pochodnych z A bsolutem , nie o b ejm u je bowiem (wewnętrznej s tr u k tu ry bytów niekoniecznych. Od stro n y epis- tem ologiczno-form alnej F abro jed n ak nie p recy zu je c h a ra k te ru ani analogii a try b u c ji ani analogii proporcjonalności ani sposo­ bu ich połączenia.

Analogia proporcjonalności i analogia a try b u c ji m ogą w y­ stępować, zdaniem F ab ra, rów nocześnie, bo w y ra ż ają dw a

aspekty p a rty c y p ac ji: sta ty c zn y i dynam iczny, w ew n ętrzn y i zewnętrzny. A nalogia proporcjonalności u jm u jąc a m om ent statyczny (w ew n ętrzn ą s tru k tu rę b y tu : złożenie z isto ty i esse jako możności i ak tu ) oraz analogia a try b u c ji, k tó ra w yraża moment d yn am iczny (przyczynow ości realnej) p rze n ik ają się wzajemnie — z zachow aniem jed n a k każda swego odrębnego

Cytaty

Powiązane dokumenty

Skoro pierw otne ujęcie b y tu dokonuje się n a drodze ab strak ­ cji od faktyczności, skoro ujęcie Tomasza jest kontynuacją punktu w yjścia A rystotelesa, to

In illa cognitione qua mens temporalia cognoscit non invenitur expressa similitudo Trinitatis increatae neque secundum conformationem, quia res maiterdales sunit

W koreańskiej mitologii możemy spotkać się z wieloma istotami pochodzącymi zza światów: Dzisin i Thosin to duchy ziemi, Kwisina można spotkać na drogach i traktach – uważa się

Hospitacje na Wydziale Filologicznym UWr przeprowadza się na studiach I i II stopnia, studiach doktoranckich (III stopnia) oraz na studiach podyplomowych. Przedmiotem hospitacji

a) powoływanie na studiach I i II stopnia Instytutowego/Katedralnego Zespołu Hospitacyjnego w drodze głosowania na wniosek dyrektora ds. Instytutowy/Katedralny Zespół Hospitacyjny

Książkę czyta się dobrze i polecam ją jako wprowadzenie do matema- tycznych zagadnień nieliniowej teorii sprężystości, mikromechaniki i miar Younga.. Ta część

[r]

Keywords: criminal law, Second Republic of Poland, legal literature, judgements of the Supreme Court of the Second Republic of Poland, teaching criminal law in the Second Republic of