• Nie Znaleziono Wyników

Sienkiewicz dla maluczkich

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Sienkiewicz dla maluczkich"

Copied!
53
0
0

Pełen tekst

(1)

Bogdan Zakrzewski

Sienkiewicz dla maluczkich

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 57/3, 159-198

(2)

B O G D A N Z A K R Z E W SK I

Sienkiewicz dla maluczkich. Ten staroświecki adres o aluzyjności biblijnej jest bardzo adekw atnym term inem w sensie historycznym i współczesnym, choć niezbyt precyzyjnym . Dla współczesności prócz sensu czytelnego jeszcze w żywej tradycji — posiada zabarwienie nieco żartobliw e i charakter archaiczny, co dobrze oddaje jego dezaktualiza­ cję.

Adres ów odnosi się do czytelnika młodzieżowo-ludowego, tzw. „słab­ szego”, którem u niejednokrotnie obok utw orów z określonego kanonu lek tu ry popularnej podawano klasyczne dzieła literackie, ale spreparo­ w ane w form ie skrótów, przeróbek, adaptacji, wyciągów.

Takie w łaśnie przeróbki utw orów Sienkiew icza będą przedm iotem niniejszych analiz i charakterystyk.

Na tem at olbrzym iej popularności Sienkiewicza wśród wielu pokoleń jego czytelników napisano tak dużo cennych przyczynków, rzeczowych inform acji statystycznych, błahych komunałów jubileuszowych czy wzruszających historyjek ty pu „zdarzenie praw dziw e”, że dla podejm u­ jącego ten problem fenografa przebrnięcie przez ów gąszcz m ateriałów będzie nie lada wysiłkiem, połączonym nieraz z piekielną nudą p rzy ­ musowego w ertow ania tysiąckrotnie przeżutych oklepanek i sloganów etykietkow ych.

Niem ały pod względem procentowym obszar tego gąszczu można objąć hasłem „Sienkiewicz dla mas”, rozum ianym dwupłaszczyznowo: jako zagadnienie recepcji twórczości oryginalnej i rozm aitych jej p rzy ­ stosowań do popularnego odbioru, a także jako zagadnienie analiz p ro ­ duktów adaptacji. Konieczność podjęcia tego typu badań postulow ał znakom ity znawca Sienkiewicza, Ju lian Krzyżanow ski L Dotąd jednak nie potraktow ano ich w sposób zasadniczy, monograficzny. Niniejsze

SIENKIEW ICZ D L A M ALUCZKICH

1 J. K r z y ż a n o w s k i , H enryk Sienkiewicz. K alen darz życia i twórczości. Wyd. 2, rozszerzone. Warszawa 1956, s. 15.

(3)

studium obejm uje wycinek tego obszernego i złożonego problem u, ma charakter rekonesansu w nie tknięty dotąd i jakże trudno dostępny, a obfity m ateriał. W ycinek to — podkreślm y na w stępie — w cale ważny dla całości 2. Już w tym miejscu trzeba jednak w yjaśnić, iż rezygnując z analizy adaptacyj utworów Sienkiewicza na potrzeby sceniczne, zda­ jem y sobie sprawę, że adaptacje te w sposób znam ienny splatają się niejednokrotnie z interesującą nas kw estią. Rezygnujem y jednak ze względu na jej obszerność, złożoność, a także — niedostępność tekstów owych adaptacji (szczególnie obcojęzycznych, bardzo obfitych), brak wiadomości o ich realizacjach scenicznych, brak odpowiedniego serwisu recenzji teatralnych.

A daptacja w ybitnych dzieł literackich to problem bardzo rozległy od strony bibliograficznej i historycznoliterackiej, niezwykle interesujący z punktu w idzenia teoretycznych rozważań, naw et w części nie opraco­ wany, niesłychanie istotny w dziejach kształtow ania utw orów na potrze­ by masowego czytelnika oraz ich recepcji. Przypom nijm y choćby k la­ syczne adaptacje, które od daw na i ciągle są żywotne w m iędzynarodo­ wych kanonach lek tu r młodzieżowych i niemłodzieżowych, np. Robinson,

Guliwer, Don Kichot, Chata w uja Toma, Serce. Sienkiewicz — jak się

okaże — należy również do międzynarodowego grona tych klasyków, chociaż nie zajm uje w nim czołowego miejsca. Jest wszakże jedynym polskim autorem w tym zespole liczącym przeszło setkę nazwisk. Nota

bene, żywotność jego arcypolskich utworów, adaptowanych dla czytel­

nika polskiego, podlegając innym prawom niż te, które rządzą doborem międzynarodowych adaptacji, należy dziś do przeszłości.

Pośród młodzieży powieści historyczne Sienkiewicza cieszyły się ogromnym powodzeniem. Skrzetuski, owa — wedle słów Bolesława P rusa — „studnia poświęceń”, był ideałem w ielu pokoleń jako waleczny rycerz i rom antyczny kochanek. Młodzi czytelnicy Ogniem i m ieczem z lat osiemdziesiątych zeszłego stulecia pisyw ali w listach do rodziców o nowej w ypraw ie Skrzetuskiego, młode panny zaś prosiły autora, żeby nie dał Skrzetuskiem u z g in ąć 3. P rzykłady tego typu są bardzo licz­ nie* cytowane w literatu rze o Sienkiewiczu. W arto przyw ołać choćby jeszcze jeden: Iwaszkiewiczowe „czytanie Sienkiewicza”, ową „czarno­ księską” godzinę le k tu ry przy lam pie i samowarze, gdy przed m ałym chłopcem „otw ierały się olbrzymie w rota”, przez które w padała „naj­ rom antyczniejsza przeszłość” i przyszłość odmieniona m arzeniam i o bo­

2 O adaptacjach utw orów Sienkiew icza dla m łodzieży i ludu p isała pod moim kierunkiem pracę pani Ewa N o w a k o w s k a - B i s z t y g a .

3 Zob. S. T a r n o w s k i , Z n ajn ow szych powieści polskich. II. S ien kiew ic za

(4)

S I E N K I E W I C Z D L A M A L U C Z K I C H 161

haterskiej trad y cji oraz odsłaniał się nowy świat, najw iększy ze wszyst­ kich — „olbrzym ia rzeczpospolita sztuki” 4.

Dziś ten entuzjazm nieco zblakł, zszarzał, studnie takich poświęceń nieco powysychały, choć Trylogia nie przestała być dla tych kręgów czytelniczych pasjonującą lekturą sensacyjną, aw anturniczą i m arze­ niem o baśniowej przygodzie w życiu 5.

W zruszające są przykłady jakże żywej recepcji Sienkiewicza wśród ludu. Opowiada R. K wiatkowski w Szkicu z natury o chłopie z Łomżyń­ skiego, „k tóry zimą idzie pieszo 10 w iorst po tom Potopu, w yjaśniając: »O, bo ten Sienkiewicz to już tak pisze, że albo wszyscy płaczą jak na pogrzebie, albo śm ieją się jak na weselu«” 6. Podobnie charaktery­ styczna je st relacja o lekturze Ogniem i m ieczem w zbiorze Jakuba Bojki Z gawęd Macka Zająca z L u szo w ic7. Nie możemy sobie odmówić przytoczenia dwóch cytatów rzadko dotąd powoływanych, a doskonale ilustrujących problem. Pierw szy pochodzi z D zienników Żeromskiego (9 X 1888):

Józef opowiadał mi rzecz następującą. B ył raz w zim ie t. r. w Staszowie, m iał in teres na poczcie, czekał tam więc. Razem z nim czekało na przyjście poczty ze dwudziestu szew ców, czeladników , sklepikarzy — czekali na „Słowo”. Gdy poczta przyszła, urzędniczek pocztowy zaczął czytać Potop na głos... Ci ludzie czekali tam parę godzin, oderw awszy się od pracy, aby usłyszeć dalszy ciąg powieści. Nie darmo mówią, że naród zdaje rachunek przed Sienkiew iczem z uczuć polskich. Jest to objaw znam ienny. Sam w idziałem w Sandomierskiem, jak w szyscy, tacy nawet, którzy nigdy nic nie czytują, dobijali się o Potop. Książki kursują, rozbiegają się błyskaw icznie. N iebyw ałe, niesłychane powo­ dzenie. S ienkiew icz zrobił dużo, bardzo dużo 8.

A oto drugi cytat z laurki jubileuszowej uw itej wiązaną mową ludo­ wego poety z Opolszczyzny — Franciszka Wilczka:

W ielki w ieszcz nasz, M ickiewicz, pragnął tej pociechy, A by m ógł tyle dożyć, aż pod w iejsk ie strzechy

D ostanie się prac jego chociażby część mała, A Tobie ta pociecha, jak widzisz, się stała. Bo i pomiędzy ludem są Twe prace znane I bywają z uciechą i chętnie czytane.

4 J. I w a s z k i e w i c z , C zyta nie Sienkiewicza. W: Pejzaże sentymentalne. War­ szaw a 1926, s. 7—13.

5 J. P i e s z c z a c h o w i c z w artykule Wokół literatury popularnej („Współ­ czesność” 1966, nr 4) pisze: „A nkiety »Dookoła świata« wskazują, że najpopularniej­ szym i bohaterami naszej m łodzieży są od lat panowie: Skrzetuski, W ołodyjowski, Zagłoba i... »The Beatles«. Zestaw ienie trochę dziwne, niezbyt też kom entow ane”.

6 K r z y ż a n o w s k i , op. cit., s. 265.

7 Zob. S. P i g o ń , W y b ó r pisarzy ludowych. Cz. 1. W rocław 1947, s. 146— 149. 8 S. Ż e r o m s k i , Dzienniki. T. 3. Tekst przygotował do druku z autografu i przypisam i opatrzył J. K ą d z i e l a . Warszawa 1956, s. 195.

(5)

I ten lud Ci posyła dziś sw oje życzenia, Co mu od serca płyną [...]s

Powieści historyczne Sienkiewicza sąsiadow ały w chacie chłopskiej z kalendarzam i, żywotam i świętych, śpiew nikam i kościelnymi czy sen­ nikami, Nie zawsze zresztą stanow iły zam knięcie tego w łaśnie kręgu lektur. Częściej bowiem wiodły czytelnika ludowego dalej w św iat ksią­ żek, rozbudzając zainteresow ania do innych powieści lub prac historycz­ nych, a przede wszystkim w yrabiały poczucie smaku literackiego. I ta żywotność recepcji sienkiewiczowskiej przetrw ała na wsi do dnia dzi­ siejszego.

Jak ie były przyczyny owej ogromnej popularności pisarza wśród „m aluczkich”? Współcześni nie zawsze odkryw ali jej sens całkowity. Nie zawsze akceptowali jego twórczość, zwłaszcza gdy kolidowała za­ sadniczo z tendencjam i pozytywistów czy dem okratów. W każdym razie wskazywano na cele upowszechnienia pokryw ające się w pew nym tylko stopniu (i to w określonych grupach odbiorców oraz sytuacjach histo­ rycznych) z rzeczywistą recepcją ideową tych powieści. Była to lektura przeznaczona „dla pokrzepienia serc” (tę funkcję spełniała też w kręgu dojrzałych czytelników) oraz — w intencji jej popularyzatorów — budząca poczucie przynależności narodowej, patriotyzm , ukochanie prze­ szłości, „sny o potędze”, bohaterstw o niecodzienne, wysokie pojęcie honoru. Była to przede wszystkim lektura poryw ająca dużym ładun­ kiem sensacji, dramatycznością losów bohaterów powieściowych, ich perypetiam i miłosnymi i w ojennym i, urzekająca humorem, przykuw a­ jąca kalejdoskopowością zdarzeń — nie wszystko w niej odpowiadało tendencjom dydaktycznym adaptatorów .

P rosty czytelnik nie zauważał tego, na co zżymali się krytycy, w y­ pom inając Sienkiewiczowi fałsze historyczne, nacjonalizm, apoteozę w archolstw a szlacheckiego i magnackiego sobiepaństwa, które ich zda­ niem stanow iły powód wychowawczej szkodliwości Trylogii. Czytelnik podziwiał obraz w ojny narodowej, ogrom bohaterstw a i poświęceń dla ojczyzny, a głównie junactwo, fantazję, braw urę i męstwo rycerzy;

9 F. W i l c z e k , Na jubileusz H enryka Sienkiewicza. „Gazeta Opolska” 1900, nr 101. W spółcześnie utwór był kilkakrotnie przedrukowywany.

Zob. również list S i e n k i e w i c z a do A. K rechowieckiego, z 22 I 1904, w któ­ rym mowa o kontaktach z ludem, z racji odczytów (na powodzian) w ygłaszanych w m iastach gubernialnych (cyt. za: К [ = H. S i e n k i e w i c z , Korespondencja. T. 1—2. W: Dzieła. W ydanie zbiorowe pod redakcją J. K r z y ż a n o w s k i e g o . T. 55—56. Warszawa 1951] 1, 403. Liczby w skazują kolejno tom i stronę): „oto w szędzie spotykają m nie chłopi i w szędzie m ów ią mi: »Tyś nas zrobił Polakami«. W szędzie! To mi opłaca w szelk ie owacje, w szelk ie przem ówienia, w szelk ie pochwały i tę rolę szczura na ołtarzu, tak przeciwną mojej naturze, że nie mam na. to dość słów ”.

(6)

S I E N K I E W I C Z D L A M A L U C Z K I C H 163

frapow ały go aw anturnicze przygody i sentym entalno-rom antyczna miłość jak w w esternach am erykańskich.

Popularność powieści Sienkiewiczowskich w śród maluczkich w ynika również z innych czynników. Pisarz w ykorzystał w sposób tw órczy tradycyjne, najbardziej znane konwencje tzw. lite ra tu ry popularnej, a więc ludowych powieści i baśni (np. heroizacja postaci omal nad­ naturalna, niesamowitość przygód i awanturniczość zdarzeń omal czaro­ dziejskie, triu m f miłości nad złem, niezwykłość krajobrazu) czy gawęd (humor, komizm i rubaszność, kreacje oryginałów). U trafił przez to w gusty literackie szerokich rzesz czytelniczych, kształtując je rów no­ cześnie poprzez w artości artystyczne swych utworów.

Powieść ludowa o tem atyce rom ansow o-aw anturniczo-rycerskiej, pseudohistorycznej, niegdyś przeznaczona dla elitarnego czytelnika, z biegiem czasu, dzięki swej wziętości, przeniknęła czeladnymi schodami do nowych kręgów odbiorców. Jej żywot w Polsce XIX w. był bardzo intensyw ny. Sienkiewicz nawiązał do jej popularnych schematów, a je ­ dnocześnie nobilitow ał ją, podejm ując tem atykę narodowo-historyczną. Siłą swego talen tu potrafił ożywić zbanalizowane już konwencje, odno­ wić w y tarte w ątki czy ftiotywy, unarodowić czy uhistorycznić ich pro­ blem atykę.

Gdy rozpatrzym y problem masowego upowszechnienia się utworów Sienkiewicza w aspekcie uniw ersalizm u ich cech gatunkowych (wątków, motywów czy m odeli bohaterów, pojawiających się jako typow e w lite­ ratu rz e popularnej), z łatwością odnajdziem y charakterystyczne i nie­ przypadkow e ich krew ieństw o 10. W ystępuje ono we wspomnianych w y ­ żej elem entach schem atu romansowo-awanturniczego, a więc: w ątki m i­ łosne z charakterystycznym „raptus puellae”; uszlachetnianie bohaterów poprzez miłość zakończoną happy endem ; w ątki w alki o słuszną spraw ę i jej zwycięstwo; m otyw y bohaterskich bitew, potyczek, pojedynków, przem yślnych forteli i poświęceń rycerskich; wreszcie — . mitotwórcze kolekcje rycerzy-bohaterów , którzy zwyciężają tysiąckrotne przeszkody i najgroźniejszych ryw ali, a zarazem są wzorem w iernych (i w ynagra­ dzanych) kochanków.

Jest to realizacja najistotniejszych tęsknot czytelników maluczkich, mianowicie ich m arzenia o życiu nieprzeciętnym , bohaterskim, pełnym szlachetnych czynów, m ęstwa, poświęceń i trium fów , a zarazem nie­ zwykłych przygód, miłości wielkiej, zwycięskiej, niezniszczalnej. M a­ rzenia przeciw stawiane niejednokrotnie monotonii życia i szarzyźnie przeciętnej, zm echanizowanej biografii.

10 Problem ten w ogólnym ujęciu rozpatruje szkic Z. K u b i k o w s k i e g o

(7)

Najnowsza rozpraw a Julian a Krzyżanowskiego Trylogia — powieść

ludowa stanow i w rozważaniach nad masową popularnością utw oru etap

zasadniczy. Po raz pierw szy w dziejach tego zagadnienia dokum entuje rta bogatym m ateriale źródłowym now atorską tezę o elem entach ludo­ wej epiki heroicznej w Trylogii i staw ia tezę o zasadniczej roli elem en­ tów detektyw nych w tym cyklu powieściowym, co w rezultacie pozwala wyjaśnić jego ogromną popularność i żywotność w trady cji literackiej oraz „umieścić w świecie powieści dla m as”. W yzyskując opisy ty po ­ wych schematów epickich W. M. Żyrmunskiego, K rzyżanowski ukazuje, z jakich to międzynarodowych, wspólnych, typow ych a pow tarzających się przez wieki elementów ustrojow ych i schematów epiki ludow ej (bez względu na czas i miejsce ich powstania) czerpie autor Trylogii. P rz y ­ kładów podaje sporo, i dzięki nim można „mówić o tradycyjnym cha­ rakterze Trylogii czy o jej ludowości, jako o powieści, która w skrzesiła pomysły niegdyś powszechne, później zaniedbane i zapomniane, i u k a­ zała je odmłodzone św iatłem niezwykłego artyzm u, znamiennego dla jej tw órcy” n . Sienkiewicz korzystał z tych pierw iastków epickich po­ średnio, poprzez powieść, zwłaszcza historyczną, która była dziedziczką owej epiki ludowej i literackiej, dawno w ym arłej w kulturze europej­ skiej. Fakt, iż w Trylogii doszły do głosu m otyw y „pospolite w epice ludowej od wczesnego średniowiecza w Europie, a żywe dotąd w Azji środkowej”, iż jest ona „znakomitym artystycznie w yrazem dążności, k tó re ,w ciągu wielu stuleci znajdow ały w yraz w ludow o-bohaterskim eposie wielu narodów ” 12, tłum aczy nam jej niesłabnące powodzenie i po­ pularność u masowego czytelnika polskiego, ale jednocześnie pozwala zrozumieć jej ciągle żyw y św iatow y odbiór i powody tak wielkiego zainteresowania.

Problem adaptacji w ybitnych utw orów lite ra tu ry polskiej przezna­ czonych dla czytelnika ludowego czy młodzieżowego stał się niezwykle żyw otny w programowych oświatowo-wychowawczych dyskusjach dzia­ łaczy pozytywistycznych. F ak t ten w ynika z najistotniejszych założeń pozytywizmu. Nic więc dziwnego, iż po r. 1860 obserw ujem y stały w zrost liczby adaptacyj dla tych kręgów czytelniczych oraz towarzyszącą im dyskusję. Z n atu ry rzeczy zajął się tym zagadnieniem P io tr Chmielow­ ski w artykule Literatura dla ludu 13. Całość problem atyki podzielił na

11 J. K r z y ż a n o w s k i , „Trylogia” — pow ieść ludowa. „Polonistyka” 1966, nr 2, s. 11.

12 Ibidem, s. 14.

13 P. C h m i e l o w s k i , Literatu ra dla ludu. „A teneum ” 1891, t. 4, s. 551 n. Poglądy C hm ielow skiego na literaturę сЦа dzieci i m łodzieży om awia K. K u l i c z - k o w s k a (Literatura dla dzieci i m łodzieży w latach 1864—1914. Zarys rozw oju.

(8)

S I E N K I E W I C Z D L A M A L U C Z K I C H 165

cztery grupy twórczości dla ludu, przy czym pierwszeństwo dał „skróce­ niom lub przeróbkom powieści napisanych przez autorów będących chlubą naszej lite ra tu ry ”. Świadczy to dowodnie, jak w ielką wagę przy­ pisyw ał takim praktykom p opularyzatorskim 14. Od niego również do­ w iadujem y się, iż pierwszą jakoby przeróbką tego typu była edycja skróconej i ilustrow anej M yszeidy Krasickiego (1861), potem powieści Kraszewskiego (np. K rzyżacy, Stara baśń, 1886; Cygańskie dzieckó z C haty za wsią, 1890), Jeża (K uźm a, 1886), Orzeszkowej (Czarownica z D ziurdziów, 1889; Chłopski adwokat z Nizin, 1890), P rusa (O ojcowiznę,

czyli jak sobie jeden chłop z Niemcami poradził z Placówki, 1889). * Chmielowski jest w ielkim zwolennikiem i propagatorem takich prze­ róbek, jako że w ten sposób dopuszcza się do wspólnej biesiady wszyst­ kich czytelników, uzyskując niesłychanie ważne korzyści społeczne, na­ rodowe, wychowawcze, hum anitarne.

Bardzo to dobra była m yśl zużytkowania dla ludu tych utworów, które są naszym dobrem powszechnym , ażeby zadzierżgnąć niejako w ęzły spójni ducho­ w ej, jaka się w ytw arza wśród ogółu kształcącego się czy już ukształconego m ię­ dzy innym i także przez czytanie tych samych książek 15.

Badaczowi przyśw iecają zresztą cele wyłącznie utylitarne. A więc żąda, aby owe adaptacje uczyły np. uczciwości, pracowitości, rozsądku, daw ały wzory budujące i godne naśladowania, by nie eksponowały w ątku miłosnego. Przyznając w artości hum anitarne Cygańskiemu

dziecku, zgłasza jednak pretensję:

Można by tylko tej przeróbce w ytknąć prawie w yłączne zajm owanie w y ­ obraźni przygodami m iłosnym i; należałoby, zdaniem moim, ucieczkę zakocha­ nego Tomka do obozu Cyganów usunąć; przykład jego budującym nazwać n ie­ podobna 16.

Ten charakterystyczny postulat będzie realizow any w całej omal rozciągłości w różnorakich adaptacjach sienkiewiczowskich.

Chmielowski gorąco zaleca sięganie do ludowych powieści Orzeszko­ wej» gdyż „nadaw ały się wielce, zarówno ze względu na treść jak i na obrobienie, do uczynienia ich dostępnym i dla mas jak najw iększych” 17. Jednocześnie przestrzega przed adaptowaniem niektórych utw orów in­ nych pisarzy, mimo ich dużej wartości artystycznej. Chodzi mu o utw o­ ry, które przedstaw iając skomplikowany i aschematyczny, w sensie

14 C h m i e l o w s k i (op. cit., s. 555) postuluje periodyczne analizowanie lite ­ ratury dla ludu, konieczność jej naukowego badania oraz otoczenia szacunkiem autorów uprawiających tego rodzaju twórczość.

15 Ibidem, s. 556. 16 Ibidem. 17 Ibidem.

(9)

wartości pozytywnych, rysunek psychologiczny bohatera oraz jego czy­ ny i dzieje, niezbyt jasno ujaw niają tendencję utylitarną, w skutek czego prosty czytelnik, niekoniecznie biegły „w rozróżnianiu delikatnych od­ cieni mowy artystycznej”, nie potrafi jednoznacznie zrozumieć sensu ideowego. Stąd jego zarzuty pod adresem adaptacji Placówki, dokonanej przez F austynę Morzycką:

cała pow ieść dowodzi raczej, jak sobie jeden chłop z Niem cam i poradzić n i e umiał. Jeżeli to opowiadanie m iało być dla ludu przestrogą i w skazówką, to te strony, które Prus, jako artysta, delikatną odznaczył ironią, powinny były silniej być uwydatnione, ażeby czytelnikow i nie zdało się, że pomim o lenistw a, niedbalstw a i niezaradności potrafi przecie w końcu Niem com dać rady. P o­ dobną uwagę m ożna zrobić i co do M ichałka 13.

Tendencje u ty lita rn e skłaniają Chmielowskiego do w yrażenia poglą­ du, że idee wychowawcze utw oru stanow ią zasadniczą wartość i cel przeróbek, toteż ich autorom, w imię „łopatologii” dydaktycznej, wolno nie szanować koncepcji artystycznych oryginału, wolno naruszać w ątki fabularne, motywy, w yjaskraw iać względnie tuszować pewne cechy psychiczne bohaterów, itp. Ten kierunek przybliżania literatu ry „m a­ luczkim ” nie mógł jednak, na dłuższą metę, przynieść spodziewanych korzyści, tym bardziej iż realizow ały go przew ażnie arcyprzeciętne pióra. Już współcześnie z cytowanym artykułem Chmielowskiego przeciw sta­ w iał się jego koncepcjom Zygm unt Wasilewski:

N ie m amy w piśm iennictw ie dostatecznej ilości dobrych dzieł popularnych nawet dla w arstw ośw ieconych — to prawda, lecz nieprawdą jest, że lud nie może czytać tych samych popularnych książek, co my czytamy. [...] przerabia­ my, sztukujem y arcydzieła, by zrobić z nich tandetę, jeżeli nie ma odpo­ w iedniej gotowej. Od tego przerabiania nic się nie u ch ro n i19.

Zresztą doświadczenia czytelnicze „m aluczkich” wciąż rosły i wiele utworów, w oryginalnej w ersji uważanych daw niej za zbyt tru d n e czy niestosowne, stało się lekturą zupełnie przystępną. Mieczysław Brze­ ziński stwierdzał:

Literatura dla ludu jest zjaw iskiem przejściowym , zniknie ona, gdy lud zacznie korzystać z kultury ogóln onarodow ej2n.

W tym właśnie okresie kryzysu pozytywistycznych koncepcji oświa­ towo-wychowawczych, na fali krytyki, potęguje się dyskusja nad lite­ ra tu rą dla maluczkich — podejmowana zresztą w tym nasileniu nie tylko w Polsce. R ysują się odrębne stanow iska między radykalnym i,

18 Ibidem, s. 558.

19 Z. W a s i l e w s k i , W spraw ie o św iaty ludu wiejskiego. K raków 1892, s. 22. 20 M. B r z e z i ń s k i , Co lud c zyta i dlaczego. „Głos” 1898.

(10)

S I E N K I E W I C Z D L A M A L U C Z K I C H 167

„półśrodkowymi” i konserw atyw nym i odłamami, choć ów podział wcale nie w yczerpuje zróżnicowanych orientacji ani nie wskazuje na ich charakterystyczną polaryzację. N iektórzy rozumowali, iż

zapew ne m łodym czytelnikom czasem nie starczy uwagi i objęcia dla kilkuto- m owego opowiadania, zaczym skrócenie takowego m ogłoby ułatw ić [...] przystęp do tych pow ieściow ych e p o p e i21.

In ni sądzili, że arcydzieła poddane takiej obróbce tracą swą istotną wartość.

Znam ienne jest np. stanowisko Miriama, k tóry ostro zwalczał kon­ cepcje dwoistego traktow ania literatu ry , z jednej strony elitarnej, z d ru ­ giej dla mas, twierdząc, iż ta ostatnia przez wszelkiego rodzaju popula­ ryzacje degraduje praw dziw ą sztukę, do której zrozumienia stopniowo dojdą m a s y 22. Buńczucznie mu sekundował anonimowy Tredecim z „C him ery” :

Faktorzy! pośrednicy, krytycy, popularyzatorowie (przeinaczający m yśl dzieła) — i beniam inki ich: niedorodkowie, półmędrcy, niew olnicy, wypędki... oto b iesi św iat sił przekornych, oto prawdziwy t ł u m , nienaw istny artystom, tępiący kom unię twórców z l u d e m , który ich w ydał, i gotów jest zrozumieć i przyswoić, m im o w szelk ie ochronne system y, zręcznie przez opiekunów sto­ sowane... Potrzebę tej komunii, przebicia się przez ciżbę faktorów, zaw alają­ cych przejścia, aż przed w ielotysięczn e ludow e am fiteatry, odczuwa każdy ra­ sow y twórca, pożąda jako najw yższej sankcji i tryum fu „doczesnego”. P rag­ nienie to znalazło udzielny i czynny w yraz w belgijskim ruchu u d o s t ę p n i e ­ n i a w i e l k i e j , n i e a d o p t o w a n e j , n i e p o p u l a r y z o w a n e j , c z y ­ s t e j s z t u k i w a r s t w o m n a j s z e r s z y m 23.

Ogromne dyskusje przetaczały się również nad problem em adapto­ w ania powieści do celów szkolnych, zresztą nieraz wiązano go z całością zagadnienia. Ogniskiem kontrow ersji były przede wszystkim powieści Sienkiewicza — Ogniem i m ieczem oraz Quo vadis. Szczególnie pierwsza część Trylogii, jako lektura szkolna (i nie tylko szkolna), wywoływała dram atyczne boje, nasilające się w różnych okresach, zwłaszcza w latach 1929—1934. W skazują one, że recepcja twórczości Sienkiewicza nie była jednolitym zjawiskiem trium falnego pochodu jego dzieł.

21 N., Z literatury kolędowej. I. [O adaptacjach pow ieści Sienkiewicza]. „Prze­ gląd P olsk i” 1901, t. 142, s. 528.

22 Z. P r z e s m y c k i , K olekc jon e rstw o dzieł sztuki. W: Pro arte. Uwagi o sztu ­

ce i kulturze. W arszawa 1914, s. 257.

23 T r e d e c i m , Pogrom sztuki. „Chimera” 1905, t. 9, z. 25/27, s. 150—155. A utor­ stw o przypisuje się M. Kom ornickiej. Zob. M. P o d r a z a - K w i a t k o w s k a , O M iria m ie -k ry ty k u . „Pam iętnik "Literacki” 1965, z. 4, s. 437. Pod tym zbiorowym pseudonim em pisyw ał także sam Miriam. — O rozwoju m yśli krytycznej na tem at literatury m łodzieżow ej na przełom ie X IX i X X stulecia pisze K u l i c z k o w s k a (op. cit., s. 74 n.).

(11)

Tak więc twórczość Sienkiewicza stanow i reprezentatyw ny przykład p rak ty k adaptacyjnych, nie mający w tej skali odpowiednika w naszej

literaturze.

W czasach rozszerzania się kręgów publiczności czytającej, wzboga­ cenia jej doświadczeń lekturow ych oraz ułatw ionego dostępu do książki (stosunkowo tan i zakup, wyższe nakłady i rozleglejszy handel księgarski, a wreszcie sieć bibliotek), w czasach zasadniczej ewolucji poglądów na przystępność, odpowiedniość czy w alory wychowawcze utw oru dla m a­ sowego odbiorcy — przystosowanie dzieł Sienkiewicza dla maluczkich przestało być istotnym problemem pedagogiki, pracy oświatowej i poli­ tyki kulturalnej. Homogenizacja k u ltu ry masowej w naszym u stro ju każe traktow ać ów problem jako historyczny.

Problem ten jednak istnieje nadal i będzie ciągle ak tu aln y w sto­ sunku do takich utworów, jak np. Robinson, G uliwer, Don Kichot, Chata

w uja Toma czy N ędznicy. Istnieje z różnych zresztą powodów. O jed­

nym pisała ciekawie K rystyna Kuliczkowska, recenzując adaptację Ro­

binsona:

Warto by przeprowadzić ankietę, ilu przeciętnych śm iertelników czytało

Robinsona Kruzoe w pełnym dwutom owym w ydaniu ze w stępem Kotta? A tak ­

że ilu z tych, którzy przeczytali, odnalazło w surowym uroku tego utw oru em o­ cje równe dwunastoletnim wzruszeniom , doznanym w trakcie lektury jednej z niezliczonych przeróbek nd usum Delp hin i? A może powrót do praw dziwego, „nieskażonego” Robinsona nie jest dziś w ogóle m ożliw y — przynajm niej w sen ­ sie szerokiego odbioru? 24

(Ten tok rozumowania w stosunku do zagadnienia adaptacji powieści Sienkiewicza jest w prost nie do pomyślenia!)

Żywotność problem u adaptacji wspom nianych wyżej utw orów po­ tw ierdzają nie tylko ich edycje pojawiające się ciągle w nowych nak ła­ dach i w -nowych opracowaniach na m iędzynarodowym ry n k u w ydaw ­ niczym. Potw ierdzają je również znam ienne spory z okazji pojaw ienia się kolejnej adaptacji (np. C haty w uja Toma 25) lub narady organizowa­ ne w łaśnie w celu omówienia problemów przeróbek literatu ry klasycz­ nej. O jednej, z 14 października 1955, w arto wspomnieć z uw agi na jej uczestników, którym i byli historycy literatury, krytycy, pedagodzy, re ­ daktorzy i bibliotekarze; generalne p unkty tego wciąż otw artego zagad­ nienia podjął w interesującym referacie Maciej Żurowski. Stwierdzono wówczas żywą aktualność problemu, potrzebę przerabiania pew nych

24 K. K u l i c z k o w s k a , rec.: Robinson Kruzoe. W edług D. D e f o e napisał S. S t a m p f l . Wyd. 1. W arszawa 1958. „Nowa K ultura” 1958, nr 51/52.

25 Zob. np. M. M a l c h a r e k , Precedens. „W spółczesność” 1965, nr 10. P ole­ mika: S. M a c h . Jw., nr 12. — K. K u l i c z k o w s k a , Jeszcze o „Chacie w u ja

(12)

S I E N K I E W I C Z D L A M A L U C Z K I C H 169

utworów, począwszy od Iliady i Odysei, poprzez Biblią, B ajki z tysiąca

i jednej nocy, Dyla Sowizdrzała itp. Przerabiania twórczego — aż po

nową w ersję oryginału. Żurowski uzasadniał, iż

adaptacji poddają się utw ory o rozbudowanym elem encie przygody, o skom pli­ kowanej akcji, a w ięc posiadające walory atrakcyjności i oddziaływ ania na w y ­ obraźnię czytelnika, następnie takie, które są prym ityw ne w sensie formalnym przy całym bogactw ie treściowym .

jedno jest pewne: adaptacje nie mogą być dziełami anonim owych wyrobników literackich ani też dziełam i przypadkowych, dorywczych natchnień; lekcew aże­ nie tego typu literatury należy już nieodw ołalnie do przeszłości; dobre opraco­ w ania klasycznych utw orów mogą w yjść tylko spod pióra autentycznych

i am bitnych pisarzy 26.

Ja k się okaże, sienkiewiczowskie przeróbki, poza kilkom a w yjątkam i, były właśnie dziełam i owych wyrobników, przeważnie nauczycieli, któ­ rzy tę pracę traktow ali jako obowiązek zawodowy.

Poczytność dzieł Sienkiewicza 27 poświadczały ciągłe ich wznowienia w olbrzymich nakładach oraz tanie edycje obliczone na masowego od­ biorcę — np. Trylogia w w ydaniu H ipolita W awelberga (1896 i 1898; kosztowała 2 rb. w broszurze zamiast, jak dotychczas — 13) czy Ossoli­ neum (od 1935) — edycje zaczytane omal doszczętnie. Gdy w r. 1920 Ossolineum nabyło od rodziny pisarza na 20 lat praw a w ydaw ania jego dzieł, w arunki umowy określały, iż za Trylogią i K rzyżaków spadko­ biercy otrzym ają honorarium tylko w wysokości 10% ceny sprzedażnej, w celu „większego udostępnienia tych dzieł dla ogółu” (za pozostałe utw ory — 35% lub 30% 28). W trosce o polski lud na M azurach, który był coraz bardziej izolowany od dorobku k u ltu ry narodowej, czcionką gotycką wytłoczono w r. 1930 K rzyżaków . Tekst właściwy poprzedzała znam ienna przedmowa, zaw ierająca prócz inform acji historycznolite­ rackich w yraźne aluzje patriotyczne 29.

A jak w yglądała poczytność pism Sienkiewicza w św ietle liczb i sta­ tystyk? N ajw yższy w skali porównawczej, jednorazow y nakład w Pol­ sce m iędzywojennej po 15 000 egzem plarzy miały; Trylogia, Lalka i Meir

26 Cyt. za: K u l i c z k o w s k a , Jeszcze o „Chacie w u ja Tom a”.

27 Zob. np. interesujące dane w książce: P iśm iennictw o o Henryku Sienkiewiczu. M ateriały bibliograficzne opracował J. K r z y ż a n o w s k i przy współudziale Z. D a s z k o w s k i e g o . W: S i e n k i e w i c z , Dzieła, t. 60 (Warszawa 1955), s. 383— 385.

28 Zob. K r z y ż a n o w s k i , H enryk Sienkiewicz. K alen darz życia i twórczości, s. 294.

29 H. S i e n k i e w i c z , K rzyżac y. Powie ść historyczna z 9 ilustracjami. Olsztyn 1930. Nakładem w ydaw nictw a „Mazur”. D rukiem S. Pieniężnego.

(13)

E zo jo w icz30. W latach trzydziestych znaczniejszą od Sienkiewicza po­

pularnością cieszyły się utw ory Prusa, Żeromskiego, Rodziewiczówny. Wszakże druga w ojna światowa i czas pookupacyjny zdecydowanie przy ­ w róciły Sienkiewiczowski prym at czytelniczy 31. Oto jak w ygląda lista siedm iu autorów, których książki w latach 1944— 1947 osiągnęły n a j­ większą liczbę wydań: Mickiewicz — 44, P ru s — 35, K raszewski — 30, Sienkiewicz — 30, Słowacki — 29, K onopnicka — 20, Żeromski — 19 32. N ajpełniejszy jednak sukces Sienkiewicza prezentuje zestawienie sporządzone przez Adama Bromberga 33 :

Pisarze liczba książek liczba wydań łączny nakład w tys. egz.

kolejne m iejsce w g w ysokości nakładów w latach

1944-55 1956-60 1961-63

S ien kiew icz 60 364 11486 2 3 1

Prus 69 348 10248 1 5 3

K raszewski 122 361 9334 3 2 4

Konopnicka 40 173 9329 5 1 2

M ickiew icz 41 196 6404 4 6 7

Żerom ski 42 209 6205 7 4 6

W okresie do 1959 r. wydano u nas 8 800 tysięcy egzem plarzy dzieł S ien ­ kiew icza, 8 500 tysięcy Prusa, 7 100 tysięcy — K raszewskiego, 4 200 tysięcy — Orzeszkowej. Ta literatura, traktowana niegdyś przez Brzozowskiego z w yniosłą pobłażliw ością jako lektura lokajów i ekonom ów, okazała w ielką żyw otność w śród kategorii nowych odbiorców, w chodzących na rynek kulturalny z k api­ tałem nie zaspokojonych dotąd potrzeb i zainteresow ań 34.

Żywotność swą spotęgowała również poprzez inne środki masowych przekazów: film, telewizję, teatr. G dybyśm y tu ta j przedstaw ili ich re ­ jestr, choćby wyrywkowy, choćby tylko z ubiegłego roku, będzie on zdum iewająco świadczył np. o rozległości tego zjawiska, am bicjach a rty ­ stycznych i ciągłej atrakcyjności. U schyłku roku 1965 donosiła prasa, iż nasza telew izja przygotow uje nowy film seryjny: Przygody Pana

Michała. Ów 10-odcinkowy film, osnuty na perypetiach „małego ry ce­

rz a ”, ma być zrealizowany według scenariusza Jerzego Lutowskiego 35. T eatr częstochowski w ystaw iał Ogniem i m ieczem w adaptacji W andy

30 Zob. A. B r o m b e r g , K siążki i w y d a w c y . Ruch w y d a w n ic z y w Polsce L u d o ­

w e j w latach 1944— 1964. Wyd. nowe, zm ienione i rozszerzone. W arszawa 1966, s. 96.

31 Zob. M. J. Z i o m e k , C zyte ln ictw o powieści w Polsce w św ietle cyfr. K ra­ k ów 1933. — A. M i k u c k a , Poczy tność Sienkiew icza w św ietle cyfr. „Polonista” 1947, z. 1/2, s. 19—22.

32 B r o m b e r g , op. cit., s. 39. 33 Ibidem, s. 136.

34 A. K ł o s k o w s k a , K u ltu ra masowa. K r y t y k a i obrona. W arszawa 1964, s. 434—435.

(14)

S I E N K I E W I C Z D L A M A L U C Z K I C H 171

M aciejewskiej. Znany praski te atr im. S. K. Neum anna przygotował adaptację Ogniem i m ie c z e m 36. Londyńska rozgłośnia BBC nadaw ała w lO częściach słuchowisko oparte na Quo vadis 37. Telewizja francuska zaś — w odcinkach film polski K rzyżacy, którego karierę światową pa­ m iętam y bardzo dobrze. W popularnej W ojnie domowej Zientarowej (zob. jej film ow ą adaptację telew izyjną) jest motyw młodzieżowego przedstaw ienia Ogniem i m ieczem , a wiemy, iż autorka eksponuje „su- per-współczesne” m otywy. Przykładów znalazłoby się więcej, ale i te, w ybrane dorywczo, dowodzą w sposób przekonyw ający żywej aktualnie recepcji twórczości Sienkiewicza, w brew pesymistycznym nieraz re ­ fleksjom i przew idyw aniom naszych krytyków i publicystów.

Z kolei zajm iem y się zasadniczym członem problem u tematycznego, mianowicie adaptacjam i utw orów Sienkiewicza przeznaczonymi dla m a­ luczkich.

Naliczyliśmy ogółem przeszło 200 edycji przeróbek, zanotowanych w monografiach bibliograficznych Krzyżanowskiego lub pominiętych przezeń (wznowienia potraktow aliśm y jako oddzielne pozycje). Jest to liczba jednak orientacyjna zaledwie — można by ją powiększyć co najm niej raz jeszcze. Tego rodzaju w ydaw nictw a bowiem, podobnie jak lite ratu ra straganow a, stosunkowo szybko zostają zaczytane i najłatw iej w ym ykają się przez oka sieci bibliograficznej, która — jak wiemy — niezbyt spraw nie w interesujących nas czasach zagarniała dorobek d ru ­ karski. Ileż poza tym niespodzianek tego typu k ry je ówczesna prasa, przede wszystkim dzienniki, zwłaszcza wtedy, gdy adaptator zmieniał ty tu ł utw oru Sienkiewiczowskiego i przemilczał autorstw o oryginału. Rozważania nasze nie objęły (poza kilkoma w yjątkam i) rów nie licznych adaptacji obcojęzycznych (szczególnym powodzeniem cieszyło się Quo

vadis). Zebrany m ateriał pozwala nam potraktow ać to zjawisko jako

niebagatelne dla dziejów popularyzowania twórczości autora Trylogii. Nasza statysty ka i dalsze rozważania analityczne uw zględniają n a­ stępujące utw ory: Trylogię, K rzyżaków , Quo vadis, W pu styn i i w p usz­

czy oraz Bartka Zw ycięzcę. Największą liczbę tych edycji osiągnęły Quo vadis oraz Ogniem i m ieczem . Przyczyny tego stanu omówimy póź­

niej. Tu przecież w arto zaznaczyć, iż także wśród adaptacji scenicznych wiedzie prym Quo vadis (zwłaszcza za g ran ic ą)38. Potem kolejno K r z y ­

żacy, Potop i Pan W ołodyjow ski oraz — dużej odległości — Bartek

36 Zob. „Kultura” 1965, nr 41.

37 Zob. „Trybuna Ludu” 1965, nr 257. (Na podstawie angielskiego przekładu C. J. H o g a r t h a adaptowali F. F e l t o n i S. A s h m a n . )

38 Zob. np. M. K o s k o , La Fortune de „Quo va d is” de S ien kiew ic z en France. Paris 1935. Wyd. 2 pt. „Un b e s t s e l l e r ” 1900, „Quo vadis?”. Paris 1960.

(15)

Zwycięzca. (S tatystyka ta nie objęła publikacji fragm entów utworów,

również jakoś adaptowanych, które m iały bardzo liczne edycje — do­ tyczy to także innych pozycji Sienkiewicza, tu ta j nie wymienionych.)

Rzecz oczywista, iż zdecydowana większość tych adaptacji ukazała się przed rokiem 1920. W Dwudziestoleciu m iędzyw ojennym — spora­ dycznie K rzyżacy i Potop, kilkakrotnie Ogniem i m ieczem oraz bardzo często Quo vadis. Tę ostatnią powieść w ydaw ano w przeróbkach nie tylko w Polsce. Obcojęzyczne serie w rodzaju „Bibliothèque Ju v e n ta ” jeszcze w połowie lat trzydziestych chętnie ją drukow ały 39.

Po ostatniej wojnie zaprzestano w Polsce tego rodzaju praktyk w y­ dawniczych, ograniczając się z rzadka tylko do publikacji oddzielnych fragm entów , i to przeznaczonych głównie dla czytelnika wojskowego 40. Ja k się okazuje, są to również teksty adaptowane.

Częste wznowienia Quo vadis „dla starszej młodzieży” związane były z zatwierdzeniem tej książki (w 1937 r.) jako lek tu ry uzupełniającej w I klasie gim nazjalnej.

Jak się odnosił Sienkiewicz do problem u adaptow ania jego utw orów oraz do autorów zabiegających o uzyskanie praw do przeróbki? M ateria­ łów dostarcza przede wszystkim korespondencja. W spraw ie pierwszej pogląd Sienkiewicza nié jest jednolity i konsekw entny. Uważał np. prze­ róbkę Trylogii dla młodego czytelnika „za niezbyt potrzebną, dzieci bo­ wiem czytają doskonale oryginał” 41. Sam jednak, w raz z siostrą Heleną (?) oraz szwagierką Jadw igą z Szetkiewiczów Janczewską, zabierał się do takich robótek lub patronow ał im z całą przychylnością42. Również

39 H. S i e n k i e w i c z , Quo vadis. Adaptation de H. R o u i l l a r d et B. K o - b i l a n s k i . Paris 1934,-ss. 256. „Bibliothèque Juventa — Série rouge”.

40 Zob. przypis 79.

41 List do A. K rechowieckiego, z 13 V 1899. K 1, 384. S ien kiew icz w pierwszym okresie sw ej twórczości w ypow iadał się dość często i chętnie — jako recenzent — na tem at książek i literatury dla dzeci i m łodzieży. Sprawy te referuje K u l i c z - k o w s к a (Literatu ra dla dzieci i m ło d z ieży w latach 1864—1914, s. 19 n.). Warto tutaj za K uliczkowską przypomnieć, że Sienkiew icz ustosunkow uje się krytycznie do „uproszczonego rozum ienia podstawowych postulatów głoszonych przez pedago­ gikę pozytyw istyczną”, przeciwstaw iając się praktycyzm owi i utylitaryzm ow i oraz jednostronnem u uprzyw ilejow aniu w iedzy przyrodniczej. K ładzie nacisk na hum ani­ tarne w artości kulturalne, na bardziej w szechstronne obyw atelskie kształcenie m ło ­ dego czytelnika, który będzie um iał „korzystać z twórczego dorobku m inionych pokoleń”. Żąda, by tego rodzaju literatura powstała „z m iłości do naszych dzieci”, aby trafiała do ich serc i wyobraźni, by pielęgnow ała dobrą polszczyznę literacką i prezentowała w ysoki poziom artystyczny oraz odpowiadała m entalności czyteln i­ ków. A kcentuje w agę pow ieści osnutych na historii Polski, wym agając od ich tw órców gruntownej znajomości dziejów ojczystych oraz przedstaw iania pogłębio­ nego tła historycznego.

(16)

S I E N K I E W I C Z D L A M A L U C Z K I C H 173

sum iennie przeglądał i popraw iał w arkuszach korektow ych owe „ro­ dzinne” adaptacje, zabiegając u w ydaw cy o honorarium . Oto co pisał o Obronie Częstochowy, dziwacznej przeróbce Potopu:

Odsyłam pierw szy arkusz ze zmianą tytułu, którą proszę tak dać, jak popraw iłem , gdyż chodzi m i o zaznaczenie, że to jest przeróbka, do której mi ktoś pomagał.

F o wtóre: poniew aż za tę pomoc m uszę zapłacić, przeto proszę o zaw iado­ m ien ie m nie, jakie zam ierzacie wyznaczyć honorarium za nabycie 10 000 egzem ­ plarzy, lub też za prawo w ydania tej książeczki po w ieczne czasy.

W pierwszym w ypadku żądam rs. 800, w drugim 1500 i radzę nabyć na zaw sze, gdyż w przeciwnym razie znajdzie się znowu n iew ątpliw ie ktoś, który dalsze w ydania zechce zakupić 43.

Z jednej strony uw ażał za pożyteczne „odpowiednie” przerabianie dla ludu swych powieści historycznych, z drugiej — traktow ał ich tanie w ydania kom pletne jako „przeznaczone nie tylko dla ludu, lecz dla wszelkiego rodzaju czytelników ” 44

Udzielał również zezwoleń na adaptacje (o ile nie kolidowało to ze zobowiązaniami wobec w łasnych wydawców) proszącym go instytucjom , np. lwowskiemu W ydaw nictw u Ludowemu, które w ielokrotnie z tego przyw ileju korzystało, oraz często nie znanym sobie autorom , a więc bez gw arancji, iż owe zabiegi adaptacyjne będą wykonane z korzyścią dla celów p opularyzatorskich45. Gdy zabiegano o zezwolenie na prze­ róbki teatralne, rzadko odmawiał (np. w 1896 nie znanem u sobie Kazi­ mierzowi Laskowskiemu), chętnie aprobował rozliczne propozycje (np. Józefa Mikulskiego, Jan a Galasiewicza, Józefa Nepomucena Popław ­ skiego czy Adolfa Walewskiego).

Nie zawsze zresztą proszono go o te zezwolenia (szczególnie dla w er­ sji obcojęzycznych). N ieraz o fakcie zamierzonych przeróbek dowiady­ w ał się z czasopism:

Czytam w gazetach, że K. Tetm ajer razem z kim ś drugim mają przerabiać

Połanieckich na scenę. Czy to prawda? 46

43 List do R. W olffa, z 17 VII 1897. К 2, 354—355. 44 List do A. K rechow ieckiego, z 9 II 1896. К 1, 376.

45 Zob. np. B i tw a pod G run w aldem opisana w powieści „K r z y ż a c y ” przez H. Sienkiewicza. L w ów 1911. WL 31, 12. [W ten sposób oznaczam y serię książeczek

dla ludu, ukazujących się regularnie (jeden tom ik w m iesiącu) nakładem K om itetu W ydawnictw D ziełek Ludowych w W ydawnictwie Ludowym . Liczby obok w sk a­ zują: pierwsza — rok kolejnego w ydaw ania serii, druga — numery tom ików pokry­ w ające się z datą m iesięczną (np. w tym w ypadku „książeczka X II za m iesiąc grudzień”)]. Na odwrocie k. tyt. uwaga: „(Za zezwoleniem autora)”.

48 List do K. Potkańskiego, z lipca 1895. К 2, 64. Tym „kimś drugim ” był K azim ierz E h r e n b e r g . Inform acja ukazała się w „Kraju” (1895, nr 31).

(17)

Często inform owały Sienkiewicza o autorstw ie adaptacji osoby po­ stronne:

Panna Maria Dzieduszycka powiedziała mi, że ten nauczyciel, który prze­ robił Potop, nazywa się Parasiewicz. Nazwisko, zdaje się, dobrze spam iętałem , ale zapom niałem adresu. Niech Pan będzie łask aw spytać i zapisać, bo m uszę mu parę słów odpowiedzieć, a nie w iem , którędy d r o g a 47.

W spomniana przeróbka, kilkakrotnie w znaw iana, ukazała się znacz­ nie wcześniej, bo w roku 1888 48.

Sienkiewicza w prawdzie interesuje jakość owych prac adap tacy j­ nych, jednak zbyt lekką ręką rozdaje pozwolenia, szczególnie autorom , dla których jest to kw estia pomocy m aterialnej. Pan W ołodyjow ski do­ konany pew nie przez Janinę Sedlaczków nę49, najpłodniejszą adapta- torkę utw orów Sienkiewicza, nie zadowolił autora:

W ołodyjow ski jest taką przeróbką — skarży się — że go nie poznałem ,

i m ógłbym m ieć chyba pretensję o to, że m oje nazw isko znajduje się na w y d a n iu 50.

Sedlaczkówna raz po raz przew ija się w korespondencji Sienkie­ wiczowskiej, zabiegając o pozwolenie przerabiania jego powieści histo­ rycznych dla ludu. Ze wzmianek w listach w ynika, iż poza praw nym i zobowiązaniami (np. umowy z firm ą G ebethner i Wolff) dw a istotne względy decydowały o zgodzie Sienkiewicza (nota Ъепе nie znającego osobiście autorki): że są to rzeczywiście edycje „zastosowane dla ludu [...], skrócone lub publikowane w kilkucentow ych książeczkach” 51, i że na przeróbkach tych zarobi „osoba pracująca w ciężkich w arunkach na kaw ałek chleba” 52.

A daptacje utw orów Sienkiewicza są pod względem koncepcyjnym , kompozycyjnym i typograficznym tak różnorodne, iż p rezentują chyba wszystkie istniejące a najbardziej charakterystyczne modele tego ro ­

47 List do K. Pochwalskiego, z listopada 1891. К 2, 46. 48 Zob. przypis 74.

49 Zob. przypis 58.

50 List do A. Krechowieckiego, z marca 1896. К 1, 381.

51 List do A. K rechowieckiego, z 9 II 1896. К 1, 376. S ienkiew icz sądzi (К 1, 377), iż nie należy traktow ać ich jako w ydań „w księgarskim znaczeniu tego słow a”.

52 List do A. K rechow ieckiego, z 13 V 1899. К 1, 384. Janina Sedlaczków na była nauczycielką w e L w ow ie i redaktorką „Przedśw itu”, dwutygodnika dla kobiet. Zmarła 22 XII 1899. Sprawa przeróbek Sedlaczków ny nie jest w pełni udokum en­ tow ana i wyjaśniona. F. В o s t e 1 (Z korespondencji Henry ka Sienkiewicza. „Pa­ m iętnik Literacki” 1933, s. 553 n.) przysądza jej Trylogię w gdańskiej edycji B. M ilskiego z r. 1893. Tymczasem owa gdańska adaptacja wyprzedza o k ilka lat prośby Sedlaczkówny, o których dowiadujem y się z cytowanego tu listu: „Pani

(18)

S I E N K I E W I C Z D L A M A L U C Z K I C H 175

dzaju edycji, ukazując jednocześnie — w aspekcie historycznym — ty ­ pową drogę ich ewolucji. Zacznijmy od charakterystyki ich cech ze­ w nętrznych, które w rów nym stopniu stanow ią właściwości całej „rodzi­ n y ” adaptow anych utworów. W ydania takie są szczupłe objętościowo, tanie, na ogół ilustrowane, komentowane, opatryw ane w stępam i popular­ nymi typu historycznego, posiadają m ały form at książeczek kieszonko­ wych, drukow anych nieraz na kiepskim papierze, a wychodzą bardzo często w ram ach serii wydawniczych przeznaczonych dla ludu i młodzie­ ży. Zasadniczą ich cechą, w ynikającą z konkretnego zamówienia społecz­ nego, jest oczywiście — ich przystępność lekturow a (a więc np. w za­ kresie konstrukcji fabularnej czy języka) oraz tendencja wychowawcza. Tendencja ta m odyfikuje niejednokrotnie fabułę utw oru, dobiera czy eksponuje wątki, cenzuruje sytuacje lub m otyw y niestosowne dla danego czytelnika i dokonuje przeróżnych zabiegów, o których będzie mowa w trakcie szczegółowych analiz.

Na Zachodzie, w rozw oju typowym dla tam tejszej k u ltu ry maso­ wej, adaptacje sienkiewiczowskie przechodziły znam ienną ewolucję: od tekstów przystosowanych zawierających po kilka ilustracji, poprzez w ydania, w których ilustracje w ystępow ały na rów nych omal praw ach (ilościowych i m erytorycznych) z coraz szczuplejszym tekstem ciągłym, aż po typowe komiksy.

W wydaw nictw ach krajow ych ewolucja tych adaptacji uwolnionych od cenzury oficjalnej pedagogiki, szczególnie w Dwudziestoleciu m ię­ dzywojennym, zdążała w kierunku szkolnych streszczeń i tzw. charakte­ rystyk, będących w rzeczywistości „brykam i”, tj. pomocą szkolną wielu pokoleń gim nazjalistów i m aturzystów . Celowali w tej niechlubnej p rak ­ tyce Zbigniew Z aturski czy W iktor Doleżan, a wydawnicze i finansowe sukcesy odnosiła, pożyteczna skądinąd, firm a W ilhelma Zukerkandla ze Złoczowa (wydała, w latach 1896— 1897 Trylogię, na pograniczu bryka, rzecz jasna, nie do lek tury szkolnej, w opracowaniu Sedlaczkówny) i różnego rodzaju m niej pożyteczne w ydaw nictw a, np. Z. Jelenia z T ar­ now a/czy lwowska „V ita” 53. B ryki te wiążę w łańcuch ewolucji adapta­

Sedlaczkowa [!] z »Przedświtu« przerobiła Trylogię dla dzieci i pyta mnie, czy to pozwolę drukować”. A może chodziło o jej powtórne w ydanie, bo edycja gdańska była na poły korsarską imprezą. W K alendarzu życia i tw órczości Sienkiew icza pod rokiem 1901 czytam y (s. 240): „Gebethner i W olff w ytacza w Krakowie proces Fr. W iśniewskiem u o sprzedawanie K r z y ż a k ó w w nielegalnym w ydaniu gdańskim księgarza B. M ilskiego i uzyskuje wyrok skazujący obwinionego na 300 koron grzywny i konfiskatę egzem plarzy”. Przypominają się poniekąd historie z kor­ sarskim i wydaniam i utw orów M ickiewicza.

53 Tu np. ukazały się tzw. komentarze do Trylogii, R odziny Połanieckich, K r z y ­

żaków, Quo vadis, W p u styn i i w puszczy. Potop w opracowaniu Z. Z a t u r s k i e-

(19)

cyjnych dlatego, że w większości operują one przede wszystkim stresz­ czeniami, stylizow anym i często na wzór języka Sienkiewicza (jakże nie­ udolnie), lub przytaczają spore fragm enty autentycznego tekstu wiązane wstaw kam i streszczającymi.

A daptacje utw orów Sienkiewicza ukazyw ały się nieraz w obrębie w y­ dawnictw seryjnych. W tym względzie wiodła prym przez długi czas, aż po rok 1949, firm a G ebethnera i Wolffa, specjalizując się raczej w edycjach m niejszych objętościowo utworów. Przecież i pozaseryjne, dość obszerne adaptacje (przeznaczone często do lek tu ry gim nazjalnej) były wówczas w całości zmonopolizowane przez tę firm ę. Zasadnicze serie G ebethnera i Wolffa, grupujące największą liczbę adaptowanych utworów Sienkiewicza, to „Biblioteczka Młodzieży Szkolnej” i „Biblio­ teczka U niw ersytetów Ludow ych”, oraz seria jednocząca obie te nazwy. O liczebności w ydań w serii drugiej świadczą następujące przykłady:

Janko M u zyka n t — 32 (do r. 1951), Bartek Zw ycięzca — 21, Za C h le ­

bem — 17, Z pam iętnika poznańskiego nauczyciela — 15.

W W ydawnictwie Ludowym, nakładem lwowskiego K om itetu W y­ daw nictwa Dziełek Ludowych, ukazało się również sporo przeróbek sienkiewiczowskich, np. Bitw a pod Grunwaldem, Bartek Zwycięzca, M a­

lownicze opisy bojów polskich w „Trylogii”, Obrazki historyczne z „Po­ topu” itp. U Z ukerkandla w „Biblioteczce dla Dzieci i Młodzieży ku

Rozrywce i N auce” pojaw iła się cała Trylogia w opracowaniu Sedlacz­ kówny, będąca popraw niejszym przedrukiem tychże edycji gdańskich B. Milskiego. Wreszcie seryjne w ydaw nictw a dla żołnierzy, z Dwudzie­ stolecia międzywojennego („Czytania Żołnierskie” — tu m. in.: Pan

Zagłoba, Śm ierć Longina) i po drugiej wojnie („Biblioteka Żołnierza” —

tu m. in.: Grunwald, Rok 1656), chętnie sięgały po aktualne teksty frag ­ mentów powieści Sienkiewicza. Przytoczone przykłady oczywiście nie w yczerpują w szystkich seryjnych edycji, w których figurow ały m. in. przeróbki utw orów autora Trylogii.

Rzecz jasna, iż w ydaw nictw a specjalizujące się w beletrystyce dla mas oraz dzienniki drukujące popularne powieści w odcinkach i nie­ jednokrotnie upowszechniające je później w form ie odbitek książko­ wych — nie mogły zrezygnować z tak poczytnego autora. A oto w y­ brane przykłady: znana oficyna mikołowska K arola M iarki w ydała w r. 1907 Dokąd idziesz, Panie?; „Gazeta Opolska” drukow ała Świętego

Piotra w Rzymie...; „Nowiny Raciborskie” — Bartka Słowika (1894);

„Dziennik B erliński” — Obronę Kamieńca (1902); „Obrona L udu” —

Quo vadis (1900, w skróceniu) i K rzyżacką mać (1903); „Gazeta G ru ­

dziądzka” — Ogniem i m ieczem (1917); itp.

W ogromnym gąszczu owych adaptacji, nie zarejestrow anych kom ­ pletnie i ostatecznie przez bibliografów, w plątaninie nie konfrontow a­

(20)

S I E N K I E W I C Z D L A M A L U C Z K I C H 177

nych w zajem nie tekstów, trudno dostępnych i zaczytanych, które, jak w literaturze straganow ej, przechodząc rozm aite i przedziwnie m ean- dryczne m utacje pojaw iają się w różnych w ersjach, skryte nieraz pod m ylącym i w ariantam i lub różnym i tytułam i — dzisiejszy badacz nie po­ tra fi poruszać się swobodnie i bezbłędnie. Niniejsze uwagi są z całą pewnością fragm entaryczne i dyskusyjne, szczególnie w partiach cha­ ra k te ry sty k uogólniających.

Rozważania nasze w ypadnie zacząć od wspom nianej już — obszernej przeróbki K rzyżaków dokonanej pod kierunkiem samego Sienkiewicza 54. Wyszła ona już w rok po w ersji książkowej oryginału. Jest na ogół przygotow ana bardzo starannie. Zachowuje schem at kompozycyjny i ukfad akcji oryginału oraz wszystkie niem al zasadnicze jego w ątki fa­ bularne (w różnym zresztą stopniu rozw ijane ze względu na adres czy­ telniczy i założenia moralizatorskie). Trudniejsze w yrazy objaśnia w szczupłym kom entarzu lub je sporadycznie zastępuje (w tekście za­ sadniczym) bardziej zrozumiałymi. Na ogół adaptacja ta posługuje się tekstem autentycznym , opuszczając pewne jego partie mniejsze czy większe, które w m iarę potrzeby są zastępowane streszczeniami. Nieraz skróty tekstu oryginalnego polegają na zgrabnym w ycinaniu i spajaniu fragm entów różnych zdań, w yrażeń czy słów, na zmianie ich szyku i po­ dobnych zabiegach, których rejestru nie zam ierzam y tu taj wyczerpać. Pomysłowość w tym względzie jest dopraw dy praw ie nieograniczona. Z drugiej przecież strony, adaptujący w prowadzał niekiedy nowy tekst w stosunku do oryginału.

N iektóre partie fabularne, m. in. ze względu na czytelnika, stresz­ czano omal jednym zdaniem. W książce adresow anej do maluczkich usu­ wano konsekw entnie w yrażenia „m niej przystojne” lub m otyw y fry - wolne, pomijano to wszystko, co ówczesna pedagogika uw ażała za nie­ stosowne dla takiego czytelnika. Nota bene, i tu, i w innych przerób­ kach tego ty p u (szczególnie gdy mowa o Quo vadis) względy wychowaw­ cze i m oralistyczne pozwalały na zachowanie aż nazbyt naturalistycz- nych obrazów, opisów i sytuacji grozy!

Cały w ątek m iłosny w K rzyżakach został więc mocno przyciszony, utem perow any i skrócony. Na przykład historię miłości Jagienki i Zbyszka zrelacjonowano w kilku zaledwie zdaniach, z pewnymi od­ chyleniam i fabularnym i w stosunku do oryginału. Podobne tendencje

54 H. S i e n k i e w i c z , K r zyża c y. Powie ść historyczna. W ydanie popularne pod kierunkiem autora ułożone. Z 8-ma rysunkam i A. P i o t r o w s k i e g o . Kraków 1901, ss. 341. G. Gebethner i Ska. Nakład i w łasność w ydaw ców . Zob. też: H. S i e n ­ k i e w i c z , K rzyżacy. Pow ieść historyczna dla m ło d z ieży pod kie runkie m autora

ułożona. Z 8 rysunkam i A. P i o t r o w s k i e g o . W ydanie nowe. (Warszawa 1917),

ss. 341. Nakład Gebethnera i W olffa.

(21)

tow arzyszyły w ym azyw aniu motywów naiw nej religijności ówczes­ nych ludzi, skonstruowanych przez autora tak specyficzną metodą. B yły to typow e zabiegi adaptacyjne, posiadające odległą tradycję, a stre ­ szczające się w znanym powiedzeniu: „ad usum D elphini”.

Przy zastosowaniu kondensacji treści, określonych skrótów czy w spom nianych elim inacji wyeksponowany został problem antagonizm u polsko-krzyżackiego, m ęstwa i poświęcenia bohaterów-osiłków oraz ich patriotyzm . Że tendencje te w sposób świadomy prezentow ała owa adaptacja, świadczy m. in. jej część ostatnia, zaw ierająca przygotow anie do rozpraw y z Krzyżakam i i opis bitw y grunw aldzkiej. Część ta, prócz drobnych zmian wyrazowych, jest identyczna z w ersją oryginału.

Ów typ przeróbki: obszernej objętościowo, zachowującej kompozycję oryginału, jego zasadnicze w ątki fabularne, tendencje d a posługiw ania się tekstem oryginału oraz stosowania wspom nianych kryteriów cenzu- ralny ch — dem onstrow ały również inne adaptacje sienkiewiczowskie, dokonywane, niestety, niezbyt w praw nym i piórami. Na ich czoło w ysu­ wa się w ielokrotnie w znaw iana przeróbka Quo vadis, którą sporządził Romuald A. B o b in 55, nauczyciel i autor pomocniczych prac podręczni­ kowych z zakresu języka polskiego.

Jak wiadomo, Quo vadis w różnego ty p u adaptacjach osiągnęło re ­ kordow ą liczbę w ydań polskich i obcych (np. włoskich, francuskich, niemieckich), głównie ze względu na przypisyw ane tej powieści ogromne w alory wychowawczo-religijne. W praktyce jednak eksponowanie ich (choćby najzgrabniejsze), kosztem — oczywiście — częściowej rezygnacji lub odsunięcia na plan dalszy obyczaj oWo-historycznego obrazu św iata pogańskiego, dawało efekty co najw yżej m ierne.

Edycja Bobina, opatrzona w ątłym i kom entarzam i ty p u szkolnego, ukazuje podobny stosunek do oryginału jak omówiona wyżej Sienkie- wiczowa przeróbka K rzyżaków . Bobin jednak — powodowany charak­ terem Quo vadis — w prowadza jeszcze ostrzejszą cenzurę wobec w ątków miłosnych, motywów erotyki pogańskiej, a naw et pojedynczych w yrażeń i słów jego zdaniem zbyt drastycznych, psując to, co w oryginale pod względem artystycznym jest najlepsze, mianowicie panoram iczny obraz pogańskiego Rzymu w raz z jego społecznością. Romuald Bobin w spo­

55 H. S i e n k i e w i c z , Quo vadis. Powie ść z czasów Nerona. Dla dojrzalszej m łodzieży przerobił Romuald A. B o b i n . W arszawa 1899, ss. 498, 10 rye., 1 mapa. Nakład Gebethnera i W olffa. — W latach 1899— 1938 Quo vadis m iało co najm niej 11 w ydań nakładem G ebethnera i Wolffa.

Bobin jest m. in. autorem sw ego rodzaju bryka pt. O „Panu Tadeuszu” A. Mic­

kiewicza. Spostrzeżenia i uwagi z dołączeniem szczegółowej treści i ch a ra k te rys tyk i osób, dla m ło d z ieży szkół średnich. Lw ów 1906, w yd. 2: 1911.

(22)

S I E N K I E W I C Z D L A M A L U C Z K I C H 179

sób absurdalny obrabował np. Petroniusza z w yrafinow anej kultury i zmysłowości pogańskiej, a W inicjusza już od początku akcji kreo­ w ał na sentym entalnego i arcychrześcijańskiego kochanka. Rzecz jasna, iż krw aw e sceny arenow e męczeństwa pierwszych chrześcijan zachowano praw ie w całości. K olejna edycja przeróbki Bobina spotkała się w 1939 r. z ostrą k ry ty ką. Redaktor „Wiadomości Literackich” pisał:

„Słow o” nr 41 zajm uje się niedawno wydaną przeróbką pow ieści Sienkiew icza pod takim tytułem : Quo vadis — pow ieść z czasów Nerona dla sta rszej m ło­

dzieży, ułożył i objaśnił Romuald A. Bobin — w ykazując bezsens tego kiczu

„zatw ierdzonego do lektury uzupełniającej w 1 kl. gim nazjum ” i niski poziom kom entarzy, „niechlujnych, często błędnych, niesum iennych”. Trudno nie zgo­ dzić się z p. Szychowskim , kiedy zadaje pytanie: „Czyż nie było można odłożyć tej lektury uzupełniającej do czasu, kiedy m łodzież będzie m ogła ją czytać w całości?” 56

N iektóre z przeróbek tego typu, jak np. Ogniem i m ieczem stresz­ czone i uprzystępnione dla ludu przez ks. Jaroszewskiego 57, przynoszą nieznacznie tylko skrócony (drogą opuszczeń) tekst oryginału, co zrobio­ no w sposób tak zgrabny, iż zbyteczne były pomocnicze ogniwa wiążąee. Całe „uludow ienie” polega tu właściwie na w prowadzeniu do tekstu głównego, w nawiasach, objaśnień wyrazów czy zwrotów trudnych.

G łównymi „w ytw órcam i” omawianego rodzaju przeróbek byli Ja n i­ na Sedlaczkówna i W ładysław Grzymałowski — m ierny popularyzator historii. Oboje adaptow ali całą Trylogię, zachowując (szczególnie Se­ dlaczkówna) na ogół jej kształt fabularny i nie m odyfikując zasadniczo treści. Istniały przecież charakterystyczne między nim i różnice. P rze­ róbkom Grzymałowskiego z r. 1901 patronow ała znana firm a G ebeth­ nera i Wolffa, monopolizująca edycje sienkiewiczowskie; były to książ­ ki obszerniejsze, w ydaw ane starannie, z ilustracjam i Antoniego Pio­ trowskiego, a przeznaczone dla „dojrzalszej młodzieży”. N atom iast m i­ niaturow e co do form atu i objętości broszurki S edlaczków ny58, odbijane

56 jam [M. G r y d z e w s k i ] , Przegląd prasy. „Wiadomości Literackie” 1939, nr 9, s. 6.

57 Ogniem i mieczem. Pow ieść z lat dawnych. Napisał H. S i e n k i e w i c z . Streścił i uprzystępnił dla ludu ks. J a r o s z e w s k i . [T. 1.] Grudziądz 1917, ss. 446. D odatek p ow ieściow y „Gazety Grudziądzkiej” nr 1—52.

58 Ogniem i mieczem. Pow ieść z lat dawn ych H. Sienkiewicza. D la ludu i m ło­ dzieży przerobiła Janina S [e d 1 а с z к ó w n a]. Gdańsk 1893, ss. 125. Nakładem i drukiem B. M ilskiego. — Potop. Powie ść z lat dawn ych H. Sienkiewicza. Dla ludu i m łodzieży przerobiła Janina S f e d l a c z k ó w n a ] . Gdańsk 1893, ss. 146 Nakładem i drukiem B. M ilskiego. — Pan W ołodyjow ski. Powie ść z lat dawnych

H. Sienkiewicza. Dla ludu i m łodzieży przerobiła Janina S [ e d l a c z k ó w n a ] .

Gdańsk 1893, ss. 66. N akładem i drukiem B. M ilskiego. —

Cytaty

Powiązane dokumenty

(Bóg troszczy się o zranionych i poszkodowanych; Jezus jest naszym przykładem; Barnaba pomógł poprzez zachęcanie; troska powoduje, że ludzie o siebie dbają;

Kto tej wskazówki nie potrzebuje, albo też czułby się dotknięty przez to, że pozwalam sobie wybrać porównanie z życia codziennego, ten spokojnie może nie zwracać

Wtedy mogła się jednak przygotować i połknąć przed lotem dwie tabletki xanaxu, a mimo to przez wiele godzin po wylą- dowaniu miała nogi jak z waty.. Dziś nikt jej nie

Intencje piszącego, jego myśli, wątpli- wości, pragnienia i przekaz – widzi się to wszystko tak wyraźnie, jakby się było samą świecą, rzucającą blask na kartkę, po

Wysławiamy Boga, kiedy radujemy się z zachowywania szabatu.. Spojrzenie na

Opowiadał legendy, które były źródłem mojego imienia i imion moich sióstr, ale prawie go nie słuchałam – tak bardzo rozkoszowałam się uściskiem jego ramion, chłonąc

Spekulant graj¹cy na zni¿kê jest osobliwym dziwakiem, które- go motywy postêpowania wywodz¹ siê z ró¿nych Ÿróde³.. *

Gdy się modlimy, Bóg słyszy nasze modlitwy i odpowie na nie w odpowiednim czasie.. Przyjaciele Piotra modlili się za niego, gdy miał poważny problem, ale gdy pojawiła