Wojciech Ligęza
"Rok polski" w liryce Beaty
Obertyńskiej
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 81/1, 55-73
P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X X X I, 1990, z. 1 P L IS S N 0031-0514
WOJCIECH LIGĘZA
„ROK P O L S K I” W LIRYCE BEATY O BERTYfrSK IEJ
Łagodna i opiekuńcza n a tu ra otaczając człowieka pozwala m u się cieszyć bogactw em , harm onią oraz m ądrością św iata widzialnego. N a tu r a przy sw ajan a przez um ysły, w mnogości zjaw isk policzalna — to n ajw ażniejszy tem a t liry k i B eaty O bertyńskiej. N ajw ażniejszy, lecz nie jedyny. W planie dalszym dostrzec m ożna zwykle nie dopowiedziane, zaznaczone w licznych aluzjach rozterk i i klęski życia pryw atnego. I w in ny m jeszcze porządku mówić należy o relig ijnej w izji rzeczy wistości: otw arciu na spraw y p on ad n atu raln e i rzeczy ostateczne.
Ta postać św iata poetyckiego n ajłatw iej jest rozpoznaw alna w przed w ojenny m okresie twórczości, natom iast w utw orach z czasów uw ięzie nia i w ygnania, a następnie em igracji — apologia przyrodniczego ładu przesło nięta byw a przez ak tu aln e zdarzenia historyczne, przed którym i nie m a ucieczki, oraz jednostkow y los, k tó ry każe odczucie ścisłego zw iązku z k rajo b razem i ziem ią lokować już tylko w obszarach pamięci. Zakłócenia łatw ej (em ocjonalnej, sensualnej) zgody n a zastany układ rzeczy w prow adzają w obszar tego, co przew idyw alne, niepokój oraz dram atyzm , dzięki czemu jednolita, a może i nużąca postaw a zachw yco nego św iadka odwiecznych przem ian n a tu ry zyskuje potrzebne k o n tra p unk ty.
Rytm natury
T rafne jest spostrzeżenie Tym ona Terleckiego, że B eata O bertyńska „jak w ierszopis starego pokroju szuka pobudek na zew nątrz siebie: ch ęt niej pisze »kalendarz« niż p ry w atn e zw ierzenia” 1. Chociaż cykl k alen darza (12 w ierszy nazw anych jak miesiące w roku) pojaw i się tylko 1 T. T e r l e c k i , Poezja Beaty Obertyńskiej. „W drodze” (Jerozolima) 1945, nr 6.
Informacje biograficzne o poetce zob.: A. Z. M a k o w i e c k i , O życiu i w ie r
szach Beaty Obertyńskiej. Wstęp w: B. O b e r t y ń s k a , Wiersze wybrane. War
szawa 1983. — W. L i g ę z a , wstęp w: B. O b e r t y ń s k a , Grudki kadzidła. Kra ków 1987.
w debiutan ck im tom ie P szczoły w słon eczn iku (1927), pom ysł porządko w ania lirycznych w zruszeń w edług n astęp stw a pór ro k u pow raca w se ria c h i k o lekcjach w ierszy k ilk ak ro tn ie (Otawa, 1945 — części 6 i 8; cykl
Na m iodzie w tom ie Miód i p io łu n , 1972).
Opisy pó r ro k u pow racają z dużą intensyw nością w prozie a r ty stycznej (Gitara i tam ci, 1926; Z ia rn ka piasku, 1957). J a k b y na przekór in fe rn aln e j rzeczyw istości uw agi o ry tm a ch n a tu ry — niezm iennych i niezależnych — s ta ją się w ażnym czynnikiem ocalania nadziei w p a m iętniku W do m u niew oli (1946). K a rtk a starego k alend arza stanow i in sp irację dla stylizow anego ludow ego „ a p o k ry fu ” O braciach m roźnych.
S en kalen d a rzo w y (1930). W iersze o tem aty ce m a ry jn e j ułożone są w ed
ług porząd k u ro k u liturgicznego (M iód i piołun) oraz część 4 zbioru epigram atów relig ijn y ch G ru d ki kadzidła w ydanego ostatnio (1987) w L ondynie oraz — w w yborze — w In sty tu cie W ydaw niczym „ Z n a k ”. W iele „luźnych” w ierszy B eata O berty ń sk a pośw ięca porom roku: w ob szarach p rzyrody, k rajo b razu , przeżyć relig ijn y ch i duchow ych roz m yślań, św iętow ania, p rac gospodarskich oraz tow arzyskich obyczajów. W yliczenie pokazuje, że O b erty ń sk a program ow o nie poszukuje no w ych tem atów . P rzeciw nie: p o p rzestaje n a stary ch . P isan ie w ierszy nie m usi w cale mieć k on k retn eg o pow odu, poniew aż — najogólniej rzecz biorąc — p rac a poety ck a tow arzyszy zw ykłem u życiu — jest sp raw o zdaniem z p o b ytu na ziem i, n o tatk a m i z uczestnictw a w niezm iennym ry tm ie p rzyrody, k o m en tarzem do codzienności, dziennikiem lirycznym . L in e arn y rozw ój w ypadków praw ie nie daje się zauw ażyć. H istoria nie m a dostępu do św iata p rzed w o jen n y ch liry k ó w O bertyń skiej, jest bo w iem czymś dalek im i a b stra k cy jn y m , z kolei dom ena pam ięci w w ie r szach em ig racy jn y ch b ro n i się p rzed agresją historyczn ych zdarzeń. Inn a zasada obow iązuje jedynie w u tw o rach z czasów w ojny oraz w ięziennej tułaczki, gdzie m iejsce osw ojonego ry tm u trw a n ia zajm uje nieokreślona m iazga czasu oraz bezsensow na p u sta p rzestrzeń . W ty m szkicu chciał bym się zająć reg u łą pierw szą, w k tó re j isto tn a jest w łaśnie p o w tarzal ność zjaw isk w cyklu rocznym . U p orządkow any przez świadomość żywioł n a tu ry , k tó ry daje w gląd w sens całości b y tu św iata i b y tu ludzkiego, to jed en z n ajw ażniejszy ch tem ató w tw órczości B eaty O bertyńskiej.
J a k nieb analn ie opisać „k rąg ły ro k ” ? Czyniono to przecież tyle razy. R ozum iane jako k u ltu ro w y tem at, łączone z różnym i k ręgam i refleksji, ujm ow ane w ro zm aite konw encje i sch em aty reto ryczne — pory roku, k tó re p rzy ciągały m yśl ludzką oraz in sp iro w ały poezję przez w iele w ie ków, uleg ały przem ianom w zależności od w yobrażeń, sądów i gustów n astęp u jący ch po sobie epok. W średniow ieczu np. cykl roczny był do w odem n a nietrw ało ść rzeczy ziem skich i zarazem potw ierdzeniem istn ien ia doskonałego Stw órcy, k tó ry zap ro jek to w ał ten ład przem ien nych stanów n a tu ry . W renesan sie — w polskiej lite ra tu rz e szczególnie jest to widoczne u K ochanow skiego — zw racano uw agę na tra n sc en
d entne u w arun ko w an ia ukazyw anych obrazów widzialnego ś w ia ta 2. Z kolei w ujęciach przedstaw icieli lite ra tu ry baroku w ażniejsze były aspekty m oralistyczne: kolistość czasu n a tu ry pozostaje tu w sprzecz ności z lin earn y m przebiegiem czasu ludzkiego życia. Trwałość przeciw staw ia się znikomości. W utw orach poetów Oświecenia tem at pór ro ku zw iązany jest bardziej niż poprzednio z p rak tyczn y m w ym iarem co dzienności. W idziane są one w perspektyw ie k u ltu ry . In te rp re ta c ja p rz y rodniczych zjaw isk m a c h a ra k te r antropocentryczny. W rozpatryw anym typie poezji oświeceniowej cechy dom inujące to estetyzm w opisach n a tu ry , kojarzenie pór ro k u ze sferą osobistych przeżyć, a także sięganie po sym boliczne znaczenia m otyw u (w liryce patriotycznej). W ty m czasie literackie zainteresow anie przem ianam i pór roku w ydatnie w zro sło i zarazem tem a t ten uległ n ajd alej posuniętej k o n w en cjo n alizacji3. Oczywiste je st rom antyczne przedłużenie sprzęgniętej z cyklam i n a tu ry sym boliki śm ierci i przyszłego odrodzenia Polski. R om antycy w ykorzy sty w ali rów nież m otyw niezm iennych saisons w kreow aniu pejzaży fantasm agorycznych i nostalgicznych.
Tem at pór roku w ykazuje różną żywotność oraz pełni wielorakie fu n k cje w poszczególnych epokach historycznoliterackich 4. Schodzi cza sam i na p lan dalszy, u ta ja się jakby, pow raca jednak w nowych, nie jedn ok rotnie świeżych i odkryw czych m odyfikacjach.
Można b y się spodziewać, że s ta ry topos pór roku nie inspiruje poe tów współczesnych. J e s t jednak inaczej. N ajbardziej elem entarne do znanie czasoprzestrzeni własnego życia w niezm iennych ry tm ach n a tu ry wciąż od now a byw a w ypow iadane w polskiej liryce XX w ieku 5. Aby w skazać tylk o ko n tekst najbliższy dla twórczości B eaty O bertyńskiej, w ypadnie ograniczyć się do „cykli kalendarzow ych”. Do tej kategorii zaliczyć m ożem y np. R ok B oży W andy M iłaszew skiej (1927) oraz
M iejskie pory roku (w tomie: Trzynaście w ierszy, 1936) Sw iatopełka
K arpińskiego. W ostatnich dw udziestu latach tem at staje się jeszcze b a r dziej popularny. Oto tom y poetyckie, k tó re zasługują na uwagę: K rągły
rok Jaro sław a Iw aszkiewicza (1967), cykl R ok polski (w tomie Bilard)
Stanisław a G rochow iaka (1975), R ok polski E rn esta B rylla (1978), Polski
rok Tadeusza Szai (1980), K rajobraz polskiego roku A leksandra R ym kie
w icza (1984). Mówić m ożna w ty m m iejscu o zabawie literackiej, sty li zacji, ćwiczeniach ku n sztu poetyckiego, ark ad y jsk iej utopii, ale rów nież 2 Zob. T. M i c h a ł o w s k a , Kochanowskiego poetyka przestrzeni. W: Poetyka
i poezja. Studia i szkice staropolskie. Warszawa 1982.
8 T. K o s t k i e w i c z o w a , Cztery pory roku. W: Horyzonty wyobraźni. O ję
z y k u poezji czasów Oświecenia. Warszawa 1984.
4 Zob. R. M a t u s z e w s k i , posłow ie w: S trofy o porach roku. Antologia. Warszawa 1985, s. 611 n.
8 Zob. K o s t k i e w i c z o w a , op. cit., s. 95—96. — M a t u s z e w s k i , op. cit., s. 616—620.
o fascynacji zan ik ający m obyczajem , w ędrów ce w przeszłość w poszu k iw aniu u traco n y ch w zorów oraz n orm życia zbiorowego, wreszcie o k r y tyce k u ltu ry w spółczesnej — w ielow ątkow ej i am orficznej, pozbaw ionej solennej obrzędow ości oraz poczucia św ięta.
„Rok polski” okazuje się zatem obszarem odniesień poetyckich n a j bard ziej oczyw istym , obrośniętym długą trad y cją. Języ k tej tra d y c ji należy n ieu stan n ie mieć w pam ięci rów nież podczas le k tu ry w ierszy B eaty O berty ńskiej. A u to ry te t przeszłości w zm acnia odczucie, że w y raż a ją c a się w rozm aity ch napięciach (jak utożsam ienie lub w zajem na obcość) rela cja człow iek— n a tu ra pozostaje rozpoznaw alna w czasie obec nym . Zw ykłe obcowanie ze św iatem n a tu ry zapisane w postaci p o etyc kich konceptów zbliża propozycje B eaty O bertyń skiej do podobnych pom ysłów K azim iery Iłłakow iczów ny i M arii P aw liko w skiej-Jasnorzew - skiej.
O b erty ń sk a najczęściej posługuje się dw om a sposobam i: odw ołując się do w iedzy pow szechnej tw o rzy re je s try iden ty fik u jący ch pory ro k u rekw izy tó w oraz z n a jd u je m etaforyczne p rze b ra n ia dla przyrodniczych fak tó w — dośw iadczenie zm ysłów poetka pragnie zam knąć w sty lu kunsztow nym i celnych skojarzeniach.
W pierw szym z przypadków oryginalność polegałaby na sposobie w idzenia rzeczyw istości oraz układzie elem entów przedstaw ionego św ia ta. To, co istn ieje obiektyw nie, stanow i n a jb a rd zie j pew ną podstaw ę dla poetyckich enu m eracji. P oezja odpow iadać m a n a z n ajd u jący się poza słow em ład św iata, dostrzec h arm o n ię zjaw isk. W skazana reg u ła polegać będzie na poety ckiej dokładności, re je stro w a n iu sensualnych w rażeń, by jak n a jm n ie j pom inąć z rzeczy ch ara k te ry sty c z n y c h dla pór roku. Szczegóły nie k o jarzą się jedn ak z działaniem przypadku, skłonność do drobiazgow ego opisu — z w idzeniem zatom izow anym :
Do szyb przymarzły płasko zimy sen liściaty, niebieska pustka ulic, mroźny wiatr, roraty, organista z opłatkiem, snop w kącie, a potem kolędy wonne mirrą, żywicą i złotem;
(Grudzień, P 70)8
Balkon, stół, porcelana zielonawo-biała...
Za dziesięć pół do czwartej... To jeszcze za wcześnie! Jakaś uparta mucha w ciszę się wplątała
i bzyczy nad koszykiem, gdzie się szklą czereśnie.
(Czerwiec, P 64)
8 Ten skrót oznacza wyd.: B. O b e r t y ń s k a , Pszczoły w słoneczniku. Lwów 1927. Skrótami odsyłam również do innych tom ów tej autorki: GK = Grudki ka
dzidła. (Przedmowa Z. E. W a ł a s z e w s к i). Londyn 1987. — GP = Głóg p r z y drożny. Warszawa 1932. — M — Miód i piołun. Londyn 1977. — O = Otawa. Jero
zolim a 1945. — OB = O braciach mroźnych. Sen kalendarzowy. Napisany przez Beatę O b e r t y ń s k ą , w ym alow any przez Lelę P a w l i k o w s k ą . Medyka 1930. — WD = W domu niewoli. Chicago 1968.
P rzed m ioty i zdarzenia pow tarzane co roku, św ięta i obrzędy co dzienne przybliżają ,,isto tę” miesięcy. Poprzez k o n k ret zrekonstruow ana zostaje a u ra em ocjonalna przeżyw anego czasu. Mogą to być np. „chwile niczy je” oczekiw ania n a gości (Czerwiec). Rok jest w yraźnie „na pory podzielony”. W szystko odbywa się we w łaściw ym czasie. Miesiące m ają swój w y stró j sakralny, obrzędowy, obyczajowy.
Poetycki koncept służy podobnym celom co wyliczenie, w yraźniej eksponuje jed nak rolę świadomości kojarzącej. Aby powiedzieć o zw yk ły m następ stw ie pór roku, o ciągłości cyklu, a w zjaw iskach dostrzega się potencjalne zapowiedzi późniejszych przem ian:
Tarnina pręty odgina sprężyście, Kwiat sypiąc biały na trawę i liście...
Wiosenny, niedorzeczny sen o ciepłym śniegu...
(Maj, 63)
Podobnie w w ierszach L u ty i G rudzień. M iędzy ludzkim odczuw aniem a n a tu rą o tw ierają się połączenia. O berty ń sk a chętnie posługuje się zabiegiem rozbudow anego porów nania. Często pozostaw ia widoczne przejścia od k o n k retu do obrazu m etaforycznego:
Powietrze jest zimne, przejrzyste jak alkohol... Mróz był w nocy! Śmierć kruchej listowia pozłótce... Płyną liście ostatnie powolnym obrotem
niczym strzępki — strzępki złote w gdańskiej wódce...
(Gdańska wódka, O 62)
K oncept poetycki zbliża do siebie odległe dziedziny, w ydobyw a nie dostrzeżone podobieństw a m iędzy niepojętą n a tu rą a znanym i przedm io tam i z otoczenia człow ieka (np. w w ierszach M gła, Dukat). K oncept dom inuje n ad opisowością, staje się jak b y sam oistny. Uwaga odbiorcy pow inna się zatrzym ać na kunsztow nej budow ie poetyckiego obrazu. O dlot żuraw i, zapisany z pro sto tą przez Kochanowskiego („Żorawie, czu jąc zimę, precz lecieli”), w w ierszu O bertyńskiej m a postać rozbudow a n ej serii pery fraz:
...A przez powietrze wysokie, skrzypiąca słodko i nudnie, Żurawi jesienna strzała puszczona na południe
W dal fioletowo-złotą, zamgloną dal odpływa...
(Wrzesień, P 67)
N astroje i uczucia regulow ane są przez rozkład roku. Radość i p rzy gnębienia m ają tu swoje tradycyjnie określone m iejsce (tak jest np. w w ierszach P rzedw iośnie, Lato, Sierpień, Listopad, Odjazd), rów nież p o ry dnia w pływ ają na kształt psychicznych zachow ań (np. Skroplona
noc, Południe). B ohaterka w ierszy B eaty O bertyńskiej, biorąca udział
w teatrze n a tu ry , obserw uje wciąż nowe, chociaż znane, bo pow tarzalne, odsłony dni i nocy, miesięcy, pór roku, a także pow iązane z nim i p rze m ian y intensyw ności św iatła, nasycenia barw y, rodzaju woni, jakości
w rażeń słuchow ych, re a g u je żywo n a k rajo b raz, roślinność, pogodę, czuje się w ten sposób zespolona ze stały m ładem istnienia, będącym g w aran cją ład u w ew nętrznego.
P oetkę szczególnie in te re su ją dynam iczne właściwości św iata n a tu ry : ru c h i zm iana. O b erty ń sk a opisuje z upodobaniem pogranicza p rzy ro d niczych cyklów (przedw iośnie, późna jesień), „pom ieszane” po ry roku, także chw ile zawieszone m iędzy dniem a nocą oraz nagłe zm iany po gody. Św iadectw o zm ysłów jest najw ażniejsze w uchw yceniu d ram a tu rg ii przem ian:
Coś stało się nagle z powietrzem. Czujesz. Ma inny smak...
Noc pachnie sierścią zgonionego psa i odwilżą, —
(Odwilż, O 56)
W kolejn y ch porach ro k u , nocach i dniach odkryw ane wciąż będą rzeczy zdum iew ające. N a tu ra nig d y nie nudzi. Bogactwo doznań jest tru d n o p rzek ład aln e n a język słów. Zasób m etafo r określających wciąż na now o zjaw iska atm osferyczne zw ykle pochodzi z potocznej w iedzy przyrodniczej oraz dom eny gospodarskich prac:
Jest lato — lato — lato — i błyskaw icą suchą i skrzydlatą, co ponad św iatem łopoce,
zapyla na pogodę błękitne noce...
(Lato, O 58)
Dniu szeroki, dniu jak łąka bosy, przewietrzony szeroko — odludnie... Zarzuć w iatrom siana na pokosyf Zadaj słońcu obrok na południe!
(Południe, M 25)
B eata O b erty ń sk a często przed m io tem w ypow iedzi lirycznej czyni m om en ty jak b y „w y ję te z czasu”, kiedy objaw ia się niezw ykłość p rz y rodniczego b y tu nie zagłuszona przez g w a r św iata. T aka ilu zja w olniej szego obrotu godzin p rzy p ad a na w czesny ra n e k oraz noc. Cisza sprzy ja nastaw ienio m kontem placy jn y m :
Noc w las się prószy sucha i brązowa...
f... 1
I tylko ciszy ciszę uwypukla.
(Sowa, M 27)
Z n am ien n y pod ty m w zględem je s t także u tw ó r Las w księżycu. Z astan aw ia liczba utw orów , w k tó ry c h spojrzenie piszącej zw raca się w stro n ę gw iaździstego nieba, szukając tam potw ierdzenia ładu ziem skiego (kw estię te j pionow ej relacji przy jd zie jeszcze osobno rozpatrzyć).
bliższego otoczenia. G w iazdy to stały, obsesyjny n aw et m otyw w om a w ianej liryce. H arm onijność w szechśw iata przenika w przyrodniczy kon k ret.
Gdzie zatem wyznaczyć m iejsce dla działań rozum u ludzkiego, skoro człow iek jest tylko częścią większej kosm icznej całości, k tó re j istotę prędzej wyczuć m ożna dom yślnym i zmysłami, niż ogarnąć p rzy pom ocy in te le k tu a ln e j spekulacji. Za konsekw encję takiego stanow iska uznać by należało jakąś paradoksalną „sensualną re fle k sję ” :
Usiadła m yśl człowiecza — dojarka obłąkana —
pod nocy czarną czarną krowę —
(Gwiazdy i mleko, O 33)
D ualizm m yśli i zm ysłów w zięty zostaje przez poetkę w naw ias — p am iętam y o ścisłej więzi z rzeczywistością przyrodniczą, gdzie in te le k t nie zostaje w yodrębniony i nie tw orzy dziedziny osobnej.
Dośw iadczenie zachw ytu nad pięknem rzeczy stw orzonych jest jed ny m z najw ażniejszych elem entów św iata poetyckiego B eaty O b erty ń skiej. Zauroczenie to w yraża się w estetyzacji i sakralizacji przyrody.
Np. nie istnieje różnica m iędzy krajo brazem nam alow anym a re a l n ym . Sam a przy rod a jest dziełem sztuki. Nie wiadomo, czy stw orzony zostaje poetycki odpow iednik m alarskiej kom pozycji, czy frag m en t „ p raw d ziw ej” rzeczyw istości skojarzono z k o n k retn y m m alowidłem :
Nic — tylko niebo barwinkowo sine,
Nic — tylko badyl na miedzy tuż obok. — I wsparty o karą oraninę
bułany obłok...
(Pejzaż Stanisławskiego, O 61)
K olorystyczne stu d ia pejzażowe B eaty O bertyńskiej — soczyste zie lenie, m iodow a złotość, stonow ane błękity, szarości i biele, przynależne do pór roku — w „im presjonistycznej” m etodzie pisarskiej, w próbach uchw ycenia chw il o niepow tarzalnym kolorycie przy p om inają estetyzm m łodopolski, z tą jednak różnicą, że obca jest ty m wierszom m elan cholia „w ew nętrznego pejzażu” oraz przenikanie egzystencjalnego sm u t k u w jesienny zazwyczaj krajobraz. Obroną p rzed tam tą konw encją jest zbliżenie do ko n kretó w i zabaw ow y dystans (np. gra w w yszukane n a zwy). Św iadectw o zachwyconego oka zostaje zapisane z bezpośrednią pro sto tą i rów nocześnie z w yrafinow aniem estetycznym . P rzypom ina to sty l M aryli W olskiej i B ronisław y O strow skiej — poetek, które sta ra ły się w końcow ym okresie w łasnej twórczości, p rzy padającym n a dw u dziestolecie m iędzyw ojenne, przezwyciężać lub wzbogacać kanon m łodo polski. N arzucają się podobieństw a z poezją S taffa z tego samego okresu. N astępny w ażny ko n tek st tw orzą rozw iązania skam andryckie,
szczegół-nie widoczne w w ierszach Iw aszkiew icza 7, L ieb erta i oczywiście — P a w likow skie j-Jasn orzew skiej.
Sakralizacja n a tu ry w ypow iadana jest najczęściej w form ie stylizo w an ej litan ii (np. W ażka, B łę kitn a litania, Jesienne gw iazdy). Te „ w e r s e ty p a n te isty k i” nie sto ją jednakże w sprzeczności ze św iatopoglądem katolickim 8. L itan ie pochodzą z em igracyjnego okresu twórczości O ber ty ń sk iej. W yraźnie zaznaczają się tu ślad y działania kom pensacyjnego — pow ró t w pam ięci do m iejsc u traconych. Tak np. w ygląda em igracyjne niebo:
N ie żebym m iała jakie wątpliwości,
bo wiem, że w niebie będzie kiedyś wszystko, tylko chcę w iedzieć — tak — dla dokładności, czy i kwitnące kartoflisko?
(Dokładność, M 21)
Życie m a sens, tak ja k p ełn a znaczeń je st n a tu ra . Ś w iat w tak ie j p e rsp ek ty w ie sta je się doskonale oswojony, w w arstw ie najb ard ziej ze w n ę trz n e j nie posiada tajem nic. U O b erty ń sk iej w rażliw ość zm ysłów łączy się z p ierw iastk iem psychicznym um ieszczonym zarów no w św ia
domości obserw atora, jak i w sam ym świecie.
Zdarzeniow ość w tej poezji w idoczna jest przede w szystkim w „ak c ja c h ” św iata roślinnego, k tó ry p o etka w yposaża w inteligencję i uczucia (np. Przed burzą, Piorun, D rzew a). D om inanta przyrodnicza w skazuje n a w e t na pew n ą podrzędność człow ieka: isto ty „m łodszej” od swego otoczenia, dziecka w szechśw iata. P rz y ro d a je st opiekuńcza. U śm ierza lęki i dzieli się d aram i pór roku. Podm iot-dziecko, ta k częsty w liryce B eaty O b erty ńskiej, o k reślan y jest nie tylk o poprzez sy tu ację w spom i nania:
Jeszcze dzisiaj w południe słońce ciepłą dłonią gładziło nasze głowy.
(Odjazd, O 61)
P rzedm iotow e otoczenie ogranicza poczucie jednostkow ej odrębności. O peracje a n im iz u ją c e 9 p o d k reślają zw iązek jednostki z przyrodniczym trw an ie m oraz pozw alają n a „o b iek ty w izujący”, z zew nątrz, od stro n y przedm iotów , ogląd. Podam p rzy k ła d y sk ra jn e : ściślejsza niż k o n tak t m iędzyludzki więź z n a tu rą (S p o w ied ź) bądź przed m iotam i (np. w iersz
J u ż chłód po traw ie o p atrzo n y jest dedykacją: „ S tare j przyjaciółce —
beczce ogrodow ej”, M 29), po w tarzający się m otyw zatracenia w żyw io łach (P łom ień i ćma, Topielica, Z ad ym ka ), fascy nacja p rzenikan iem się b y tó w przyrodniczych.
7 Zob. M. W y k a , P oetyka i łzy. „Twórczość” 1984, nr 11, s. 115.
8 Zob. K. L. K o n i ń s k i , Poeci medyccy. W: Pisma wybrane. Warszawa 1955, s. 216. (Pierwodruk: „Myśl Narodowa” 1935, nr 31—33).
Do tej k lasy zjaw isk należy także hylozoistyczna o rientacja tej poezji. O bertyńska śledzi „m ożnościowe” predyspozycje m aterii. W ziemi np. w i dzi zapowiedź zm iany i wielości:
zdradź mi — gdzie to się w twojej czarności tak chowa przyszły płomień nasturcji... —
[ ]
Ty — co barwami kwiatom uderzasz do głowy, dziwna jesteś i mądra niepojęcie — ziemio!
(Garść ziemi, O 34)
W najprostszych słow ach zachw yt nad całym istnieniem w pisanym w kolisty, po w tarzaln y ry tm w yraża się w późnym w ierszu Pochwała (M 165):
W drzewie taisz możliwość okwitu. W kwiecie taisz możliwość owocu, a w owocu znów — możliwość drzewa. Niepojęta kolistości bytu!
Z siebie płyniesz i w siebie się wlewasz!
In k an ta cy jn y a rg u m e n t — jak można nazwać pow tarzanie apostrof pochw alnych — nie jest wcale odkryw czy. I taki w łaśnie m a pozostać. Oczywistość okazuje się zdum iew ająca... Nie chodzi jednak w „cyklach kalend arzo w y ch” B eaty O bertyńskiej o o b ro ty banału, o spostrzeżenia w rodzaju: „W iosna zawsze n astaw a z zim y na P odolu” (w tych słow ach J a n Żabczyc parodiow ał staropolskie kalendarze). Znaczenia opisyw a nego starego tem atu ulegają u O bertyńskiej odnow ieniu poprzez re to ry k ę kunsztow ności i w dzięku (m etaforyczny koncept, lekkość ż a rtu złączona z „m im ow olną” powagą, estetyczne w ysm akow anie obok n ie skażonej prostoty) oraz form ę epigram atyczną, k tó rej odkryw cze w alo r y w zakresie w ysłow ienia dzieli au to rk a O taw y z M arią P aw likow ską- -Jasn orzew sk ą — w ystarczy porów nać najlepsze próby O b erty ńsk iej z „zapiskam i k alendarzow ym i” Paw likow skiej-Jasnorzew skiej, jak np.
Ogród oraz P aździernik z tom u Pocałunki, Jesień z tom u P rofil białej dam y.
Taka w izja św iata, gdzie zdani jesteśm y n a bezreflek syjn ie podzi w iane siły n a tu ry , jest anachroniczna, niekom pletna, niepraw dziw a w w ieku XX. W zorow any n a kanonach daw nych i tw orzony w a k tu a l n y c h realiach ład życia ziem iańskiego oznacza tak że niedostrzeganie konfliktów historii, n a innym zaś planie: przypadłości egzystencji, głu chotę n a nieporozum ienia społeczne oraz in terp ersonalne, red u k cję oso bistych w yborów , w strzym anie się od osądów etycznych. Z ograniczeń tego rodzaju, p rzy n ajm n iej w dużej części, B eata O b erty ń ska zdaje sobie spraw ę. Pogodna akceptacja św iata zew nętrznego jest w łaściw ością pew n ej tylko, choć licznej, g ru p y tekstów . To jedna z tw a rz y Św iato w ida opisana w „au to tem aty czn y m ” wierszu:
Wszystko jej się tak proste w ydaje na świecie, jak źdźbło trawy lub pasmo słonecznych promieni,
jak to, że do dni końca kształtu liść nie zmieni, i to, że czas odnowi wszystko, co rozmiecie. Nie wie, co to zasługa, i nie wie, co wina, tylko się czuje jednym ogniwem łańcucha, co z wieczności bezkresem każdą ch w ilę spina w tedy nawet, gdy szmeru traw kwitnących słucha.
СŚ w ia to w id , O 97)
Dnie, prace i święta
M iesiące rozpoznaje się po p racach gospodarskich i dom owych. Za chow anie tego „archaicznego” ro zk ład u zajęć zdecydow anie jest w a rto ś ciow ane dodatnio. Codzienność przek ształca się w m it: chw ila obecna m a sw oje odpow iedniki w czasie m inionym i czasie wiecznym . Tem at w yraźn iej uw idocznia się w u tw o rach em igracyjnych O bertyńskiej. Zw ykłe prace opisyw ane są w prozie autobiograficzno-w spom nieniow ej, jak np. H ryń i A ntonia. N a rra to re m w ty m opow iadaniu z tom u Ziarnka
piasku jest; dziecko: opisyw ane obow iązki gospodarskie m ają tu ta j ch a
r a k te r zdarzeń cudow nych i doniosłość ry tu a łu .
W tom ie poetyckim M iód i piołun ew okacja p rzy jazn y ch pór ro k u (np. w w ierszach K a szta n i O grodnik) n ak ład a się n a obraz „m artw y ch sezonów ” — daw na codzienność przynoszona przez udręczoną pam ięć w zm aga tylko poczucie w ydziedziczenia (np. Tarta róża). M arzenia o za chow aniu przeszłości w nie zm ienionym kształcie chronić m ają przed cierpieniem , lękiem , em igrancką sam otnością. W łasne życie opisane z od dalenia czasow o-przestrzennego u k ład a się w fabułę baśniow ą. „A rche- typicznego” zaplecza takiego ładu szukać należałoby w rozum ieniu pór rok u w Panu Tadeuszu, jak pow iada Czesław Miłosz, „książce podręcznej każdego polskiego p o e ty ” 10.
Zw iązek św iąt z cyklem k alen d arza zauw ażym y od razu w folklo ry styczny ch stylizacjach. W debiu tan ck im w ierszu B eaty O bertyńskiej Z p o kło n em (1924) pełen w irtu o zerii opis „ u d a je ” niepo radną poetykę ludow ych pasto rałek . „Łączność domowego obrzędu i w zruszenia r e li gijnego naw iązała się bardzo daw no”. W czesnobarokow e u tw o ry o Bożym N arodzeniu i — pow iedzm y — Pastorałki T ytusa Czyżewskiego (a także ro zp a try w a n y tu wiersz) „łączy w spólne źródło te a tra ln e j w yobraźni lu d o w ej” u .
W opowieści O braciach m ro źn y c h rodzaj fan tazjo w an ia i odm iana hum oru, a tak że p rzek ład hagiografii n a re a lia w spólnoty sąsiedzkiej polskiej wsi o dw ołują się rów nież do języka folkloru. N a rra c ja poetycka, k tó ra m a w iele cech w spólnych z ludow ą balladą, p rzery w an a jest
10 Cz. M i ł o s z , Ś w ia d e ctw o poezji. Paryż 1982, s. 18.
11 Oba cytaty pochodzą z pracy K. W y k i „Pastorałki” Czyżewskiego (w: Rzecz
dygresjam i lirycznym i n a tem at zm ian pór roku w pisujących się w czas kolisty:
Przetoczył się rok po gwiazdach jak po złocistych jeżach.
I ot, znów maj cały w drozdach i znów coś sad zamierza. [OB 16]
Takie zjaw isko p rzy ro d y jak deszcz m ajow y w yjaśniane jest jako łzy św iętej Zofii płaczącej po stracie córek w ydanych za mąż za „braci m roźn y ch” — Pankracego, Serwacego i Bonifacego. Zwykłość zjaw isk graniczy tu z cudem:
Cud się coroczny w cieple łez dopełnia,
cud się w iosenny w cieple łez tych stawa... [OB 37]
Z apoznajem y się więc z rodzim ą, ludow ą w ersją eleuzyjskiego m itu. F o rm u ła „rok polski”, obejm ująca sw ym znaczeniem kalendarz św iecki i porządek litu rgii, prace i święta, „obyczaje i w iarę” 12, także pam ięć o narodow ych rocznicach (co słabiej dochodzi do głosu u O ber tyńskiej), odpow iada może najściślej grupie liryków zgrom adzonych pod w spólnym ty tu łe m Po tę c zo w y m moście (w tom ie M iód i piołun).
W hym nie Dei G en itrix obok treści apologetycznych, m istycznych, narodow ych w ażną rolę odgryw a m odlitw a o dobre zbiory. W izerunek M atki Boskiej (chodzi o Częstochowski Obraz) w m etaforze poetyckiej pokryw a się jak gdyby z sam ą ziemią:
Święć się czarnoziem Twej mrocznej twarzy
— Panno bez zmazy — co Ci jak broną
— Virgo Fidelis —
w skos ją zacięli! [M 109]
Ś w ięta w k u ltu rz e relig ijn ej wsi określają często przełom y i zw roty w cyklach w egetacji, n ad ają porządek życiu w iejskiem u, w yznaczają kolejność p r a c 13. Nie operuje się w określeniach czasu ab strakcją, ale nazw am i k o n k retn y ch św iąt. Podział czasu jest rygorystycznie zacho w yw any. Złam anie zakazu od razu zostaje przez w spólnotę n ap iętn o w ane: „Trza ci było dzień św ięty uświęcić... / K to to w idział m iód na Z ielną kręcić?!” (O pszczelarzu, co um ierał w poniedziałek, M 142).
Historia sacra dzieje się w realiach polskiego roku. Um ieszczona
12 Zob. Z. K o s s a k , Rok polski. Obyczaj i wiara. Warszawa 1958. — B. B a c z - ko, H. H i n z , Czas w kalendarzach. W wyd.: Kalendarz pólstuletni 1750—1800. Warszawa 1975, s. 22 n. — J. S z c z y p k a , Kalendarz polski. Warszawa 1984.
12 O sensualizm ie i rytualizacji w religijności wiejskiej zob. S. C z a r n o w s k i , Kultura religijna ludu polskiego. W: Kultura. (Opracowała N. A s s o r o d o - b r a j). Warszawa 1958, s. 87, 89, 94.
zostaje w w iejskich k rajo b razach (np. G rom niczna). W cyklu Po tęczo
w y m moście M atka Boska jest rów nocześnie p a tro n k ą św iąt oraz ich
uczestniczką. W w ierszu G rom niczna M ary ja jak p ro sta w iejska kobieta przem ierza ro zto py n a polskich drogach, by zdążyć n a swoje św ięto będące p am ią tk ą oczyszczenia i o fiarow ania Jezusa w jerozolim skiej św iątyni. M iędzy dziejam i Zbaw ienia, k tóre się oto rozpoczynają, a po czątkiem rocznego cyklu przyrodniczego zachodzą ścisłe pow iązania. W e g etacja ro ślin n a zn ajd u je sw ój wyższy sym boliczny sens, gdy włączona zostaje w historie opow iadane w E w angeliach i zestrojona z porządkiem k alen d arza liturgicznego.
I w G rom nicznej, i w O fiarow aniu (w to m ik u G rudki kadzidła) a u to r ka zw raca uw agę na osobiste cierpienie M atki Boskiej, jakie w yw ołuje zapow iedź przyszłej m ęki Zbaw iciela (podobny m otyw znajdziem y w w ierszu Na G rom niczną K azim iery Iłłakow iczów ny z tom u S ło w ik li
tew ski, 1936). Jeśli posłużyć się m ożna paradoksem Iłłakow iczów ny:
„najbliższa ziem i i n ajd alsza ziem i” M atka Boska p o rtre to w an a jest, co znam ienne u O b erty ń sk iej, „przed św iętem ” — w m ożliw ie n ajm n iej h ieraty czn ej pozie. Od ra z u widoczne są zw ykłe ludzkie cechy M adonny. Jednoczą się one i rów nocześnie k o n tra stu ją z istotą posłannictw a C h ry stusa. W ty m u jęciu zd arza się także m od litew na bezpośredniość i p rze zw yciężenie d y stan su wobec sacrum . W G rudkach kadzidła (GK 51) za w a rty jest tak i np. w iersz:
Jakże Ci w taką drogę brać się m im o wszystko?! Zielna — a tutaj pluta, że lepszej nie trzeba...
Już to ja bym Cię dzisiaj — w ten deszcz i w ichrzysko za Boga nie puściła! Do takiego nieba?
P a tro n k a i o p ieku n ka zbiorów rozpoznaw ana jest w p ro st w p rzy rodzie. N ajw yższą pochw ałą w litan ii poety ckiej sta je się porów nanie z doskonałym i tw oram i n a tu ry :
łaską nabrzmiała i pieśnią, Poziomko nad poziomkami i nad czereśnie Czereśnio — Panno Jagodna,
(Jagodna, M 119)
Te w łaśnie rea lia tw órczości B eaty O b ertyńskiej p rzy b liżają i tłu m aczą przeżycie sacrum n iep rzekładaln e na kategorie pojęciowe. A by p odkreślić np. jedność św ięta W niebow zięcia z czasem rolniczego k a le n darza, p oetk a p rzy w o łu je e lem en ty panteizm u. L iry k a relig ijn a i u rz e czenie pięknością św iata łączą się w znan y m m otyw ie M atki Boskiej — K rólow ej N a tu ry (Z ielna) u .
14 Na popularność m otyw ów m aryjnych związanych z ludow ym i świętam i ka lendarzowym i zwraca uwagę Z. J a s t r z ę b s k i w pracy: Matka Boska w poezji
Z kolei zaś różańcow a m odlitw a to także na innym , rów noległym plan ie hołd skład an y M aryi przez dojrzałą n atu rę:
Październik, Najukochańsza! Złuszcz ten dojrzały strąk... Niech cały w ziarnkach różańca zsypie Ci się do rąk! [GK 51]
W poezji B eaty O bertyńskiej miesiące m ary jn e są szczególnie w y eksponow ane. Rok polski u kłada się w porządek niezm ienny. Rzeczy w istość m a tu postać harm onii. Model kolistego czasu w ydaje się się najlepszy z m ożliwych. Twórczość O bertyńskiej poszukuje ładu stałego i p rzy n ajm n iej w om aw ianej tu części z ty m ładem jest pogodzona. P rz y czym dodać należy, że owo doskonałe w spółgranie św iata poetyc kiego z tra d y c y jn y m i w zoram i w znacznej m ierze w ynika z folklory stycznej stylizacji, w idocznej zarówno w opowieści O braciach m ro źn y c h , jak w późniejszych balladach, nieraz przyw ołujących n a m yśl rozw iąza nia Bolesław a Leśm iana. Ergo „naiw ność” w ygłaszanych sądów o po rz ą d k u rzeczy w świecie jest zaplanow ana w tej literackiej grze i jak gdyby pow tórzona za ludow ym i źródłami.
Nie nastręcza w ielu tru dn o ści ukazanie poetyckich m otyw ów, któ re w y łam u ją się z opisyw anego paradygm atu. Otóż zdecydow anie różny, bo pozbaw iony a u ry sakralności, w yzuty z obrzędu, oddalony od daw nych tra d y c y jn y c h wzorów jest rok w mieście. Ma on swoje upały i deszcze, sm u tk i i radości, prace i chw ile odpoczynku, lecz ten codzienny u k ład zdarzeń nie tłum aczy się m ądrością ry tm ó w n a tu ry . Niezmienność i n ie odw ołalność zw ykłej porcji w rażeń może być iry tu jąca. Czas m iejskiego la ta np. w ypełniony jest nieodm iennie poczuciem nudy (Lipiec, S u te r e
n y , Niedziela). N uda stanow i cechę opisywanego przedm iotu — w lirycz
nej n a rra c ji właściwie fascynującą. O prow adzając czytelnika po świecie zwykłości i brzydoty, O b ertyń sk a odkryw a niepow tarzalny uro k od w iedzanych m iejsc. T u taj czas stoi w m iejscu. Nic w ykraczającego poza w ąskie ram k i zawsze podobnej codzienności nie może się spełnić. Je st to: „ Ś w iat m ały i zam knięty [...], gdzie się nic nie zdarza” (W ysokie p iętro , O 69).
W twórczości O b ertyńskiej, od wczesnej powieści G itara i tam ci (1926) do utw orów w ydanych na em igracji (Ballada o chorym księżycu, 1959,
A n io ł w knajpie, 1977), zaznacza się zainteresow anie życiem w „m ałej
sk a li” — prow incją, pracą rzem ieślniczą, pokoikam i panien służących. R ozw ażane biografie bez zdarzeń uwolnione są od dram atycznych w y borów, rozterek oraz ryzyka. Ale równocześnie w tym skansenie (można powiedzieć, że podm iot w ierszy w ykazuje ciekawość „etn o g rafa”) z n a j dziem y przeciw staw ione „świeckiem u czasowi” życia w mieście w z ru szające re lik ty życia duchowego prostych ludzi. Do „znaków ” owego życia należą naiw ne ołtarzyki w pokojach służby (np. Niedziela). Nie
może tu oczywiście być m ow y o utożsam ieniu się au to rk i ze w ska zaną „n isk ą” sfe rą istnienia. Poddasza i su te re n y raczej się „zw iedza”, są one in te resu jąc e od s tro n y k o lo ry tu lokalnego. D ystans in te le k tu a ln y n ajp ierw , później także społeczny łatw o dają się zauw ażyć.
Innego ro d zaju — b ard ziej dram atyczn e — zakw estionow anie w a r tości „roku polskiego” stanow i in g eren cja sił historii. W łasna trag iczn a biografia i podobne biografie w spółplem ieńców z okresu w ojny, u w ię zienia i w y g n an ia pozbaw ione zo stają owego stałego ry tm u . Przeżycie św ięta zdaje się w łaściw ie niem ożliw e lub co najw yżej, jak w w ierszu
W ojenna kołysa n ka, p rzyw oły w an y w pam ięci czas Bożego N arodzenia
je st chw ilow ym bezpiecznym azylem , gdzie nie m ają dostępu zło, p rz e moc i zdrada. Z d rug iej jedn ak stro n y p ra k ty k i religijne i patriotyczn e obowiązki spełn ian e w ograniczonym zakresie i w sk rajn ie tru d n y c h w a ru n k a c h uznać należy za w ażne czynniki obrony narodow ej tożsam ości i wolności osoby ludzkiej (W dom u niew oli). W d rugim okresie p isa r stw a św iat B eaty O b erty ń sk iej często byw a naw iedzany przez dem ony zniszczenia.
Dom — centrum świata
P o w ta rza ln y k sz ta łt czasu odciska się w k o n k retn ej, nacechow anej aksjologicznie p rzestrzeni. T rudno w yobrazić sobie „rok polski” poza uporządkow aną topografią. Dw a sk ład nik i — koło zdarzeń oraz o rie n tac ja w świecie w edług p u n k tó w leżących w jego cen tru m — tw orzą czasowo- -p rzestrzen n ą całość. W ydzielić tu ta j m ożna k ilk a różnych kręgów : dom u i otoczenia, jedn o stki i osw ojonej n a tu ry , granic horyzo ntu i rozgw ież dżonego nieba. Od dosłowności przechodzim y do znaczeń sym bolicznych, od opisu do m etafo ry, od p ry w a tn e j sfe ry istn ienia do wiecznego po rzą d k u św iata.
W c e n tru m w yznaczonych kręg ó w z n ajd u je się dom. K oncentrycznie ułożona p rze strz e ń — znajom e ściany, ogród, sad, na dalszym planie dobrze przysw ojony k rajo b raz — jest całkow icie bezpieczna, c h a ra k te ry z u je się przejrzystością, nie m a zakam arków , m yln ych ścieżek, lab i ry n tó w . Tak n a zasadzie p rzek raczan ia kolejny ch kręgów i dążenia do p u n k tu cen tralneg o poznaw ana jest ta p ry w a tn a przestrzeń w opow iada niu S to ro żka i w p a m ię tn ik u Q uodlïbecïk. T ru d poznaw czy zdaje się n ie p o trzebny , bo w szystkie e lem en ty topografii od daw na są znane m iesz kańcom dom u i św iata.
Z tego m iejsca poprow adzona zostaje linia pionowa. Zam ieszkać w dom u — oznacza to także znaleźć się w c e n tru m kosmosu. „N ieobjęte p rze strz e n ie ” p rzy sw aja się w w y m iarach dom owego obejścia (A p rzy
plebanii, Pobrzask). To, co „m ałe” — d o ty kalne i codzienne, i to, co
„w ielkie”, nieosiągalne, zagadkow e, naw zajem się przenika. Można n a w e t m ówić o zasadzie analogiczności i sym etryczności (np. w w ierszu S tró ż
Perso n ifik acja zjaw isk przyrodniczych (Noc) oraz widzenie wszech św iata jako k o n ty n u acji ziemskiego gospodarstw a (G w iazdy i m leko,
G w iaździste m lewo), gdzie oba porządki są przem ieszane, w ystępują
zam iennie, znów zbliżają się w u tw o rach O bertyńskiej do rozw iązań znanych w folklorze. C h arak terysty czn y dla k u ltu ry ludow ej sposób m yślenia nie rozgranicza sfery przeżyć psychicznych i obszaru istnienia w realn y m świecie. G ranice tożsamości rzeczy nie są ostre 15, możliwe s ta ją się ty m sam ym w ym iany, przejścia m iędzy przedm iotam i, m eta m orfozy. N arzuca się w ty m m iejscu jeszcze jedno skojarzenie — z poe zją renesansow ą w polskiej odm ianie ziem iańskiej, gdzie bytow anie ludzkie zam yka się w hierarchicznie oznaczonej „przestrzeni w pisanej w koło” 16.
W najogólniejszych zarysach wzorzec został przechow any. T em at roz w ija się w ariacyjnie, tw orząc wciąż nowe konfiguracje. O bertyńska zafascynow ana jest obrazem odbicia gwiezdnego firm am entu.
Wklęsły bezkres u stóp twych gwiazdam i się m ieni i w tedy w iesz przez chwilę, jak jest Bogu, który wychylony przez poręcz czasu i przestrzeni,
w iskrzący pod nim nisko pył gwiazd patrzy z góry... (Noc na moście, GP 28)
„S akrocen try czn e” n astaw ienie jest jaw ne i zarazem ukryte. W ynika bow iem z m etaforycznego ujęcia sy tu acji codziennej. W yobraźnia w y znacza najw yższy p u n k t n a osi pionowej, „na n ib y ” przejm uje się tu Boski p u n k t w idzenia. R efleksja nie traci k o n tak tu z konkretem , pojęcia ab stra k cy jn e — z sensualnie doznaw anym i rzeczam i.
Odbicia w lustrze wody pow odują pom nożenie przestrzeni, zm iany k sz ta łtu w szechśw iata (Na grobli, K ąpielisko gw iazd). W ty ch „grach optyczny ch” O bertyńskiej odkry jem y igraszki zachwyconego oka, ale także próbę w niknięcia w m etafizyczną całość bytu. W edług W ojciecha Bąka:
Grecy [...] używali dla oznaczenia świata słowa: kosmos, które równo cześnie oznacza ozdobę, łącząc pojęcie piękna z pojęciem rzeczywistości obja wiającej nam się w dziele stworzenia. Dopiero w ielkie widzenie św iata dnia i nocy, m yślenie kosmiczne — w ydaje [...] się — umożliwiać w łaściw e rozwią zanie poszczególnych spraw. Nie chodzi o to, by ciągle mówiono o kosmosie, lecz by jego perspektywy [...] stanowiły tło dla w szelkich rozw ażań 17. W szechśw iat B eaty O bertyńskiej jest opiekuńczy. Miękkość niebie skiego sklepienia daje się drapow ać jak tk an in a (Dno nocy i Bóg). Od czuw ana in tensyw nie jedność z w szechśw iatem w sy tu acji w yrw ania
16 Zob. W. P a w l u c z u k , Żywioł i jorma. Warszawa 1978, s. 54—55.
18 Zob. Cz. H e r n a s, „Wszystek krąg ziem ski” w poezji renesansowej. „Teksty” 1977, nr 5/6.
17 W. B ą k , Pochwała dnia, nocy i zaświata. W: Wyznania i wyzwania. W y
z dobrze i rozum nie urządzonej p rzestrzeni bronić może przed niszczą cym i człow ieczeństw o siłam i historii:
Cudowny, nieruchomy spokój w szechśw iata nakrył m nie i garbi się nade mną, jak kaboszon indyjskiego szafiru. Niepojęte... [...] jakby dno własnej czaszki zlew ało się z tą przepaścistą, wiszącą nade mną głębią i jak bym była tak sam o jak ona w środku zasypana gwiazdam i. [WD 319]
Spojrzenie w górę przynosi doznanie wiecznego ładu niezależnie n a w et od pojedynczego ludzkiego istn ien ia (np. w Senności gw iaździstej). To poszukiw anie h arm on ii w sensie m etafizycznym i estetycznym , gdyby w skazyw ać podobieństw a (nie w pływ y), zbliża może n a jb ard ziej liry k ę B eaty O b erty ń sk iej do poezji Leopolda S ta ffa 18.
Zw róćm y uw agę raz jeszcze n a bliższy codziennem u dośw iadcze niu obszar bezpieczeństw a. Ponow ić należy pytanie: czym jest dom? W odpowiedzi O b erty ń sk a odw ołuje się do „polskiego a rc h e ty p u ”. Dom to m iejsce, w k tó ry m obow iązują stałe w artości etyczne, gdzie przecho w yw ane są rodzinne trad y cje. Dom sta je się sym bolem trw ania, bez piecznym azylem , w ileg iatu rą w reszcie 19. To ostatnie znaczenie w p rze d w o jennych u tw o rach O b erty ń sk iej jest n a jb ard ziej oczywiste. W skazana w aloryzacja po jaw ia się n a jw y ra ź n ie j w końcow ych rozdziałach powieści
Gitara i tam ci. R elacjonow anie w ypełnione jest tu em ocją (znam ienne
śą np. em fatyczne w ykrzykniki). W śród całej kolekcji w n ę trz z różnych epok — w ty m u tw orze w n ętrze rodzinnego dom u m a szczególną w a r tość (dom ow ników in te g ru je n a jb a rd zie j biblioteka — sanktu arium ).
Nic ze sklerozy feu d aln y ch p rzeży tk ów w tych opisach nie z n a j dziem y. W itold G om brow icz nie m iałb y się z czego natrząsać. T rad y - c y jn y i ociężały in te le k tu a ln ie dw ór ziem iański u O berty ńsk iej zostaje zastąpiony bądź przez letnisko (Storożka), bądź przez dom m iejski (lwowskie „Zaśw iecie”). In teligenckie pojęcia oraz w rażliw ość zdecydo w anie p rzesłan iają „cno ty ” w łaściw e ziem iaństw u. Letnisko to zresztą chw ilow y tylk o pobyt n a wsi, pozbaw iony pow agi codziennego gospo darow ania, skierow any w łaściw ie na tow arzyską zabawę. Realia w iejskie stanow ią pożyw ienie dla poetyckich konceptów (w spom inałem już w tym szkicu poprzednio o spo ty kających się w lirycznych w ypow iedziach O b erty ń sk iej obszarach n a tu ry i „salo n u ”). G ra litera c k a to jak b y część g ry tow arzy sk iej. W analizow anych opisach dom u, m ówiąc w skrócie, apologia p ry w atn o ści jest w ażniejsza od in n y ch sensów, tak ich jak ostoja polskości, kuźn ia narodow ych w yobrażeń, rodow e gniazdo — siedlisko w szelkiej zachowawczości.
18 Zob. J. K w i a t k o w s k i , U p o d sta w liryki Leopolda Staffa. Warszawa 1966, s. 202—217. — M. J a n k o w i a k , Małopolskie niebo. W zbiorze: Młodopolski św iat
wyobraźni. Studia i eseje. Kraków 1977, s. 120.
lfl Zob. A. W i t k o w s k a , Białe ściany polskiego domu. W: „Stawianie, m y
B o h aterk a m iędzyw ojennych w ierszy B eaty O bertyńskiej porusza się w niezm iennej bezpiecznej przestrzeni. M om enty d ram atyczne w ystę p u ją w tedy, gdy ten porządek rzeczy ulega zakłóceniu. Jako przykłady posłużyć m ogą w iersze z różnych okresów: D rzewa i Zm ora (z tom u
K lonow e m o ty le ) oraz Śm ierć dom u (z tom u Miód i piołun). W dwu
pierw szych utw o rach skala w ydarzenia jest ściśle lokalna, p ryw atna, w trzecim — w sposób groźny odzywa się historia. Zabicie drzew i śm ierć dom u to najb ard ziej drastyczne naruszenie budow anego przez pokolenia ładu. W tej sy tu acji urucham iane zostają „u tajo n e” dotąd znaczenia polskiego arch etyp u . K w estia obrony narodow ej tożsamości staje się ponow nie ak tualn a. Po raz kolejny „dom ow a historia splata się z histo rią n a ro d u ” 20. Śm ierć domu to kluczow y obraz w w ojennej twórczości B eaty O bertyńskiej. D okładne opisy dw orów polskich w pam iętniku
W dom u niew oli i m ikropowieści F austyna (późniejszy ty tu ł W za m kn ię ty c h oczach), gdzie sposób u trw alan ia szczegółów architektonicznych
m ógłby konkurow ać z odpowiednim i k a rta m i z historii sztuki polskiej, sporządza się z m yślą, by przy n ajm n iej te w izerunki p rzetrw ały. Może apokalipsa w ojenna zniszczy nasz w łasny dom i w szystkie polskie dwory...
Językiem czystej relacji mówi o zagładzie epizod przedstaw iający dw ór w Odnowie (posiadłość B eaty O bertyńskiej) po w kroczeniu A rm ii Czerw onej n a polskie tere n y wschodnie:
Mój dom splądrowany. Meble w yw ieźli zaraz po wkroczeniu. Książki oblali naftą i spalili na gazonie. Aleja grabowa w ycięta. Teraz rąbią park. [WD 11]
W szystko, co kojarzy się z k u ltu rą „p ań sk ą”, zostaje unicestw ione. W F austynie n atom iast pow roty pam ięcią do polskiego dw oru i obo w iązującego tam etosu opartego n a honorze, pow roty w w yobraźni do św iata, w k tó ry m wysoko się staw ia w artość osoby ludzkiej i ceni „p rzy zw oite”, przy k ład n e m oralnie sposoby zachowania, n aruszenie zaś tych n o rm określa m ianem „skan d alu ”, stanow i rodzaj tera p ii m ającej na celu przetrw an ie w ięzienia oraz obozu.
W utw o rach pow stałych na obczyźnie ponaw iana jest wciąż szczegó łow a re k o n stru k c ja domu. O m aw iany tem at ujaw nia się w dw u w ersjach różniących się jedynie techniką literack ą i stopniem uogólnienia: m a postać autobiograficznej opowieści lub lirycznej skargi. O kreślenie in tym nego zw iązku z m iejscem zam yka się w nazw ach botanicznych i geo graficznych, w w iedzy o w nętrzach m ieszkalnych i przedm iotach. Do kładność jest w yznaniem w iary, u k ry w a szczere emocje: o swoim m iej
20 J. P r o k o p , Pod rodzinnym dachem. W: Szczególna przygoda żyć nad
Wisłą. Studia i szkice literackie. Londyn 1985, s. 39. Skrócona wersja tej pracy,
pt. Dom w kulturze polskiej, ukazała się w „Tygodniku powszechnym ” (1984, nr 52/53).
scu na ziemi, n a w e t ty m utraco ny m , trzeb a wiedzieć w szystko. P rz y sw ojenie pow inno być kom pletne.
W twórczości B eaty O b ertyń sk iej topos dom u jest stale obecny. N a leży do n ajw ażniejszych obszarów tem atycznych. P rzypisyw ane m u sen sy ro zk ładają się w edług w yw iedzionego z tra d y c ji rozum ienia oraz m o dyfikacji, jakie wnoszą in d y w id u aln a w rażliw ość poetki, oddziaływ anie k ręg u rodzinnego, spełniająca się h istoria czy w reszcie dokonyw ane w pam ięci rek o n stru k c je. Znaczenia toposu zm ieniają się w zależności od tego, czy „ p ry w a tn a A rk a d ia ” zn ajd u je się w zasięgu wzroku, czy należy do sfery czasu utraconego. W p ierw szym p rzy padk u przestrzeń kolista, k tó re j c e n tru m stanow i dom, potw ierdza ład istnienia, w d ru gim — p rzechow yw any w pam ięci obraz u ż y ty zostaje jako oskarżenie nieludzkiego św iata oraz w sposób n ajp ro stszy określa bezdomność, pod staw ow ą cechę em igracyjnego losu.
Rozum ienie czasu w liryce em ig racy jn ej B eaty O berty ńsk iej także u lega kom plikacjom . K ilk a prześw iadczeń w zajem nie się n a w a rstw ia — k w estio n u je oraz uzupełnia. W ażne jest odtw orzenie „z pam ięci” id eal nego porządku ro k u polskiego, k tó ry przyp ada n a okres w łasnej bio grafii poetki, kied y św iat jeszcze „nie w yszedł z n o rm y ” . P rzyw oływ ane k rajo b raz y i rzeczy, choć nieraz spo ty k am y się z iluzją ich pełnej sen- su a ln e j obecności, w pow ojennych u tw o rach zawieszone są m iędzy istn ie niem a nieistnieniem . Zasada ta dotyczy zarów no topografii, w k tó rą w pisane było „w cześniejsze”, b ard ziej szczęśliwe życie, jak i k o n k re t nych m iejsc istn iejący ch jedynie we w spom nieniach (tak jest np. w w ie r szach Stara studnia, A lbo ta jabłoń). W rów n ym jedn ak stopniu o p rze szłości się zapom ina: nie sposób już pow iązać m inionych zdarzeń z a k tu aln y m i przeżyciam i. Te przeszłe fa k ty po w racają jako niejasne, w y n u rzające się z m ro k u i nie do końca czytelne obrazy (np. C zarny port) lub udręczona pam ięć przyp o m in a tylk o o osobistych klęskach — jest jak płaczka żałobna n ad św iatem odchodzącym w przeszłość (G dzie się
błąkasz...).
W częściach tom u M iód i piołun zaty tu ło w an y ch Naw iane w ia trem oraz Czas pochw ała „m ądrości n a tu r y ” spoty ka się z cierpieniem i egzy ste n c jaln y m lękiem . P rzem ijan ie rzeczy w yw ołuje ból niem al fizyczny. P otęga nielitościw ego czasu odradzającego i niszczącego życie w yrażona zostaje w serii apostrof:
bolisz mnie! Bolisz do kości! bolisz, aż w oczach mi ciemno — straszliwszy, niż pojąć da się — który jesteś za mną i przede mną, który jesteś we m nie i poza mną,
który jesteś — choć nie m a cię w łaśnie — ty w chw il srebro skroplona Wieczności — Czasie!
Przeżyw ające „ ja ” inaczej niż poprzednio in te rp re tu je ry tm trw ania. „C udow ne” pow roty zdarzeń nie są przecież możliwe. Po latach o trzy m u jem y zaledw ie ich zdegradow any kształt. Rozpam iętyw anie rocznic („Dziś wieczorem jest w łaśnie piętnaście lat potem ...”, M 213) zdaje się być zajęciem jałow ym w sensie poznawczym, poniew aż dow iem y się niew iele w ięcej ponad to, że daw ne w ażne życiowe w ybory, istotne uniesienia i udręczenia nieodw ołalnie zapadły się w nicość.
O broty pór roku dla podm iotu późnych w ierszy B eaty O bertyńskiej zatrzy m u ją się w stad ium jesieni — okresie w iędnięcia i odpływ ania sił życiow ych (Jesienne liście, Chwila). N astępuje oto dram atyczne rozerw a nie związku m iędzy kolistym czasem n a tu ry a linearnym , skierow anym k u śm ierci, czasem życia ludzkiego.
W tej „liryce d e p re sy jn ej” piękno w idzialnego św iata żegnane jest z żalem. Jednakże niedoskonałe św iadectw a zmysłów i kalekie w skaza nia pam ięci nie w yłącznie kojarzą się ze zw ątpieniem , z rozpaczą. Uwol nienie się od „św iatow ych tro sk ”, od ograniczeń ciała i um ysłu, jest w ted y źródłem praw dziw ej radości, gdy w pełni odkryte zostaną dążenia „człowieka w ew nętrznego”. W reflek sji relig ijn ej u O bertyńskiej n a dzieja wiąże się ze spotkaniem z czasem Wieczności. Takim rozpisanym na czterow iersze dziennikiem przeżyć duchow ych jest tom G rudki ka
dzidła.
Cytow ane na w stępie zdanie Tym ona Terleckiego dom aga się dal szych uściśleń. B eata O b ertyńska „jak wierszopis starego pokroju {...] ch ętniej pisze »kalendarz« niż p ry w atn e zw ierzenia”. Jak kro nikarz a k tu a ln ej h istorii otw arcie mówi o nieludzkich szaleństw ach w ieku XX. I jak w spółczesny em igrant, cierpliw ie składając rozproszone fra g m en ty m inionego św iata i zdając sobie spraw ę z darem ności podejm ow anych prób, uczestniczy w dram acie wydziedziczenia.