• Nie Znaleziono Wyników

"Rok polski" w liryce Beaty Obertyńskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Rok polski" w liryce Beaty Obertyńskiej"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Wojciech Ligęza

"Rok polski" w liryce Beaty

Obertyńskiej

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 81/1, 55-73

(2)

P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X X X I, 1990, z. 1 P L IS S N 0031-0514

WOJCIECH LIGĘZA

„ROK P O L S K I” W LIRYCE BEATY O BERTYfrSK IEJ

Łagodna i opiekuńcza n a tu ra otaczając człowieka pozwala m u się cieszyć bogactw em , harm onią oraz m ądrością św iata widzialnego. N a­ tu r a przy sw ajan a przez um ysły, w mnogości zjaw isk policzalna — to n ajw ażniejszy tem a t liry k i B eaty O bertyńskiej. N ajw ażniejszy, lecz nie jedyny. W planie dalszym dostrzec m ożna zwykle nie dopowiedziane, zaznaczone w licznych aluzjach rozterk i i klęski życia pryw atnego. I w in ny m jeszcze porządku mówić należy o relig ijnej w izji rzeczy­ wistości: otw arciu na spraw y p on ad n atu raln e i rzeczy ostateczne.

Ta postać św iata poetyckiego n ajłatw iej jest rozpoznaw alna w przed­ w ojenny m okresie twórczości, natom iast w utw orach z czasów uw ięzie­ nia i w ygnania, a następnie em igracji — apologia przyrodniczego ładu przesło nięta byw a przez ak tu aln e zdarzenia historyczne, przed którym i nie m a ucieczki, oraz jednostkow y los, k tó ry każe odczucie ścisłego zw iązku z k rajo b razem i ziem ią lokować już tylko w obszarach pamięci. Zakłócenia łatw ej (em ocjonalnej, sensualnej) zgody n a zastany układ rzeczy w prow adzają w obszar tego, co przew idyw alne, niepokój oraz dram atyzm , dzięki czemu jednolita, a może i nużąca postaw a zachw yco­ nego św iadka odwiecznych przem ian n a tu ry zyskuje potrzebne k o n tra ­ p unk ty.

Rytm natury

T rafne jest spostrzeżenie Tym ona Terleckiego, że B eata O bertyńska „jak w ierszopis starego pokroju szuka pobudek na zew nątrz siebie: ch ęt­ niej pisze »kalendarz« niż p ry w atn e zw ierzenia” 1. Chociaż cykl k alen­ darza (12 w ierszy nazw anych jak miesiące w roku) pojaw i się tylko 1 T. T e r l e c k i , Poezja Beaty Obertyńskiej. „W drodze” (Jerozolima) 1945, nr 6.

Informacje biograficzne o poetce zob.: A. Z. M a k o w i e c k i , O życiu i w ie r ­

szach Beaty Obertyńskiej. Wstęp w: B. O b e r t y ń s k a , Wiersze wybrane. War­

szawa 1983. — W. L i g ę z a , wstęp w: B. O b e r t y ń s k a , Grudki kadzidła. Kra­ ków 1987.

(3)

w debiutan ck im tom ie P szczoły w słon eczn iku (1927), pom ysł porządko­ w ania lirycznych w zruszeń w edług n astęp stw a pór ro k u pow raca w se­ ria c h i k o lekcjach w ierszy k ilk ak ro tn ie (Otawa, 1945 — części 6 i 8; cykl

Na m iodzie w tom ie Miód i p io łu n , 1972).

Opisy pó r ro k u pow racają z dużą intensyw nością w prozie a r ty ­ stycznej (Gitara i tam ci, 1926; Z ia rn ka piasku, 1957). J a k b y na przekór in fe rn aln e j rzeczyw istości uw agi o ry tm a ch n a tu ry — niezm iennych i niezależnych — s ta ją się w ażnym czynnikiem ocalania nadziei w p a ­ m iętniku W do m u niew oli (1946). K a rtk a starego k alend arza stanow i in ­ sp irację dla stylizow anego ludow ego „ a p o k ry fu ” O braciach m roźnych.

S en kalen d a rzo w y (1930). W iersze o tem aty ce m a ry jn e j ułożone są w ed­

ług porząd k u ro k u liturgicznego (M iód i piołun) oraz część 4 zbioru epigram atów relig ijn y ch G ru d ki kadzidła w ydanego ostatnio (1987) w L ondynie oraz — w w yborze — w In sty tu cie W ydaw niczym „ Z n a k ”. W iele „luźnych” w ierszy B eata O berty ń sk a pośw ięca porom roku: w ob­ szarach p rzyrody, k rajo b razu , przeżyć relig ijn y ch i duchow ych roz­ m yślań, św iętow ania, p rac gospodarskich oraz tow arzyskich obyczajów. W yliczenie pokazuje, że O b erty ń sk a program ow o nie poszukuje no­ w ych tem atów . P rzeciw nie: p o p rzestaje n a stary ch . P isan ie w ierszy nie m usi w cale mieć k on k retn eg o pow odu, poniew aż — najogólniej rzecz biorąc — p rac a poety ck a tow arzyszy zw ykłem u życiu — jest sp raw o­ zdaniem z p o b ytu na ziem i, n o tatk a m i z uczestnictw a w niezm iennym ry tm ie p rzyrody, k o m en tarzem do codzienności, dziennikiem lirycznym . L in e arn y rozw ój w ypadków praw ie nie daje się zauw ażyć. H istoria nie m a dostępu do św iata p rzed w o jen n y ch liry k ó w O bertyń skiej, jest bo­ w iem czymś dalek im i a b stra k cy jn y m , z kolei dom ena pam ięci w w ie r­ szach em ig racy jn y ch b ro n i się p rzed agresją historyczn ych zdarzeń. Inn a zasada obow iązuje jedynie w u tw o rach z czasów w ojny oraz w ięziennej tułaczki, gdzie m iejsce osw ojonego ry tm u trw a n ia zajm uje nieokreślona m iazga czasu oraz bezsensow na p u sta p rzestrzeń . W ty m szkicu chciał­ bym się zająć reg u łą pierw szą, w k tó re j isto tn a jest w łaśnie p o w tarzal­ ność zjaw isk w cyklu rocznym . U p orządkow any przez świadomość żywioł n a tu ry , k tó ry daje w gląd w sens całości b y tu św iata i b y tu ludzkiego, to jed en z n ajw ażniejszy ch tem ató w tw órczości B eaty O bertyńskiej.

J a k nieb analn ie opisać „k rąg ły ro k ” ? Czyniono to przecież tyle razy. R ozum iane jako k u ltu ro w y tem at, łączone z różnym i k ręgam i refleksji, ujm ow ane w ro zm aite konw encje i sch em aty reto ryczne — pory roku, k tó re p rzy ciągały m yśl ludzką oraz in sp iro w ały poezję przez w iele w ie­ ków, uleg ały przem ianom w zależności od w yobrażeń, sądów i gustów n astęp u jący ch po sobie epok. W średniow ieczu np. cykl roczny był do­ w odem n a nietrw ało ść rzeczy ziem skich i zarazem potw ierdzeniem istn ien ia doskonałego Stw órcy, k tó ry zap ro jek to w ał ten ład przem ien ­ nych stanów n a tu ry . W renesan sie — w polskiej lite ra tu rz e szczególnie jest to widoczne u K ochanow skiego — zw racano uw agę na tra n sc en ­

(4)

d entne u w arun ko w an ia ukazyw anych obrazów widzialnego ś w ia ta 2. Z kolei w ujęciach przedstaw icieli lite ra tu ry baroku w ażniejsze były aspekty m oralistyczne: kolistość czasu n a tu ry pozostaje tu w sprzecz­ ności z lin earn y m przebiegiem czasu ludzkiego życia. Trwałość przeciw ­ staw ia się znikomości. W utw orach poetów Oświecenia tem at pór ro ku zw iązany jest bardziej niż poprzednio z p rak tyczn y m w ym iarem co­ dzienności. W idziane są one w perspektyw ie k u ltu ry . In te rp re ta c ja p rz y ­ rodniczych zjaw isk m a c h a ra k te r antropocentryczny. W rozpatryw anym typie poezji oświeceniowej cechy dom inujące to estetyzm w opisach n a tu ry , kojarzenie pór ro k u ze sferą osobistych przeżyć, a także sięganie po sym boliczne znaczenia m otyw u (w liryce patriotycznej). W ty m czasie literackie zainteresow anie przem ianam i pór roku w ydatnie w zro­ sło i zarazem tem a t ten uległ n ajd alej posuniętej k o n w en cjo n alizacji3. Oczywiste je st rom antyczne przedłużenie sprzęgniętej z cyklam i n a tu ry sym boliki śm ierci i przyszłego odrodzenia Polski. R om antycy w ykorzy­ sty w ali rów nież m otyw niezm iennych saisons w kreow aniu pejzaży fantasm agorycznych i nostalgicznych.

Tem at pór roku w ykazuje różną żywotność oraz pełni wielorakie fu n k cje w poszczególnych epokach historycznoliterackich 4. Schodzi cza­ sam i na p lan dalszy, u ta ja się jakby, pow raca jednak w nowych, nie­ jedn ok rotnie świeżych i odkryw czych m odyfikacjach.

Można b y się spodziewać, że s ta ry topos pór roku nie inspiruje poe­ tów współczesnych. J e s t jednak inaczej. N ajbardziej elem entarne do­ znanie czasoprzestrzeni własnego życia w niezm iennych ry tm ach n a tu ry wciąż od now a byw a w ypow iadane w polskiej liryce XX w ieku 5. Aby w skazać tylk o ko n tekst najbliższy dla twórczości B eaty O bertyńskiej, w ypadnie ograniczyć się do „cykli kalendarzow ych”. Do tej kategorii zaliczyć m ożem y np. R ok B oży W andy M iłaszew skiej (1927) oraz

M iejskie pory roku (w tomie: Trzynaście w ierszy, 1936) Sw iatopełka

K arpińskiego. W ostatnich dw udziestu latach tem at staje się jeszcze b a r­ dziej popularny. Oto tom y poetyckie, k tó re zasługują na uwagę: K rągły

rok Jaro sław a Iw aszkiewicza (1967), cykl R ok polski (w tomie Bilard)

Stanisław a G rochow iaka (1975), R ok polski E rn esta B rylla (1978), Polski

rok Tadeusza Szai (1980), K rajobraz polskiego roku A leksandra R ym kie­

w icza (1984). Mówić m ożna w ty m m iejscu o zabawie literackiej, sty li­ zacji, ćwiczeniach ku n sztu poetyckiego, ark ad y jsk iej utopii, ale rów nież 2 Zob. T. M i c h a ł o w s k a , Kochanowskiego poetyka przestrzeni. W: Poetyka

i poezja. Studia i szkice staropolskie. Warszawa 1982.

8 T. K o s t k i e w i c z o w a , Cztery pory roku. W: Horyzonty wyobraźni. O ję ­

z y k u poezji czasów Oświecenia. Warszawa 1984.

4 Zob. R. M a t u s z e w s k i , posłow ie w: S trofy o porach roku. Antologia. Warszawa 1985, s. 611 n.

8 Zob. K o s t k i e w i c z o w a , op. cit., s. 95—96. — M a t u s z e w s k i , op. cit., s. 616—620.

(5)

o fascynacji zan ik ający m obyczajem , w ędrów ce w przeszłość w poszu­ k iw aniu u traco n y ch w zorów oraz n orm życia zbiorowego, wreszcie o k r y ­ tyce k u ltu ry w spółczesnej — w ielow ątkow ej i am orficznej, pozbaw ionej solennej obrzędow ości oraz poczucia św ięta.

„Rok polski” okazuje się zatem obszarem odniesień poetyckich n a j­ bard ziej oczyw istym , obrośniętym długą trad y cją. Języ k tej tra d y c ji należy n ieu stan n ie mieć w pam ięci rów nież podczas le k tu ry w ierszy B eaty O berty ńskiej. A u to ry te t przeszłości w zm acnia odczucie, że w y ­ raż a ją c a się w rozm aity ch napięciach (jak utożsam ienie lub w zajem na obcość) rela cja człow iek— n a tu ra pozostaje rozpoznaw alna w czasie obec­ nym . Zw ykłe obcowanie ze św iatem n a tu ry zapisane w postaci p o etyc­ kich konceptów zbliża propozycje B eaty O bertyń skiej do podobnych pom ysłów K azim iery Iłłakow iczów ny i M arii P aw liko w skiej-Jasnorzew - skiej.

O b erty ń sk a najczęściej posługuje się dw om a sposobam i: odw ołując się do w iedzy pow szechnej tw o rzy re je s try iden ty fik u jący ch pory ro k u rekw izy tó w oraz z n a jd u je m etaforyczne p rze b ra n ia dla przyrodniczych fak tó w — dośw iadczenie zm ysłów poetka pragnie zam knąć w sty lu kunsztow nym i celnych skojarzeniach.

W pierw szym z przypadków oryginalność polegałaby na sposobie w idzenia rzeczyw istości oraz układzie elem entów przedstaw ionego św ia­ ta. To, co istn ieje obiektyw nie, stanow i n a jb a rd zie j pew ną podstaw ę dla poetyckich enu m eracji. P oezja odpow iadać m a n a z n ajd u jący się poza słow em ład św iata, dostrzec h arm o n ię zjaw isk. W skazana reg u ła polegać będzie na poety ckiej dokładności, re je stro w a n iu sensualnych w rażeń, by jak n a jm n ie j pom inąć z rzeczy ch ara k te ry sty c z n y c h dla pór roku. Szczegóły nie k o jarzą się jedn ak z działaniem przypadku, skłonność do drobiazgow ego opisu — z w idzeniem zatom izow anym :

Do szyb przymarzły płasko zimy sen liściaty, niebieska pustka ulic, mroźny wiatr, roraty, organista z opłatkiem, snop w kącie, a potem kolędy wonne mirrą, żywicą i złotem;

(Grudzień, P 70)8

Balkon, stół, porcelana zielonawo-biała...

Za dziesięć pół do czwartej... To jeszcze za wcześnie! Jakaś uparta mucha w ciszę się wplątała

i bzyczy nad koszykiem, gdzie się szklą czereśnie.

(Czerwiec, P 64)

8 Ten skrót oznacza wyd.: B. O b e r t y ń s k a , Pszczoły w słoneczniku. Lwów 1927. Skrótami odsyłam również do innych tom ów tej autorki: GK = Grudki ka­

dzidła. (Przedmowa Z. E. W a ł a s z e w s к i). Londyn 1987. — GP = Głóg p r z y ­ drożny. Warszawa 1932. — M — Miód i piołun. Londyn 1977. — O = Otawa. Jero­

zolim a 1945. — OB = O braciach mroźnych. Sen kalendarzowy. Napisany przez Beatę O b e r t y ń s k ą , w ym alow any przez Lelę P a w l i k o w s k ą . Medyka 1930. — WD = W domu niewoli. Chicago 1968.

(6)

P rzed m ioty i zdarzenia pow tarzane co roku, św ięta i obrzędy co­ dzienne przybliżają ,,isto tę” miesięcy. Poprzez k o n k ret zrekonstruow ana zostaje a u ra em ocjonalna przeżyw anego czasu. Mogą to być np. „chwile niczy je” oczekiw ania n a gości (Czerwiec). Rok jest w yraźnie „na pory podzielony”. W szystko odbywa się we w łaściw ym czasie. Miesiące m ają swój w y stró j sakralny, obrzędowy, obyczajowy.

Poetycki koncept służy podobnym celom co wyliczenie, w yraźniej eksponuje jed nak rolę świadomości kojarzącej. Aby powiedzieć o zw yk­ ły m następ stw ie pór roku, o ciągłości cyklu, a w zjaw iskach dostrzega się potencjalne zapowiedzi późniejszych przem ian:

Tarnina pręty odgina sprężyście, Kwiat sypiąc biały na trawę i liście...

Wiosenny, niedorzeczny sen o ciepłym śniegu...

(Maj, 63)

Podobnie w w ierszach L u ty i G rudzień. M iędzy ludzkim odczuw aniem a n a tu rą o tw ierają się połączenia. O berty ń sk a chętnie posługuje się zabiegiem rozbudow anego porów nania. Często pozostaw ia widoczne przejścia od k o n k retu do obrazu m etaforycznego:

Powietrze jest zimne, przejrzyste jak alkohol... Mróz był w nocy! Śmierć kruchej listowia pozłótce... Płyną liście ostatnie powolnym obrotem

niczym strzępki — strzępki złote w gdańskiej wódce...

(Gdańska wódka, O 62)

K oncept poetycki zbliża do siebie odległe dziedziny, w ydobyw a nie dostrzeżone podobieństw a m iędzy niepojętą n a tu rą a znanym i przedm io­ tam i z otoczenia człow ieka (np. w w ierszach M gła, Dukat). K oncept dom inuje n ad opisowością, staje się jak b y sam oistny. Uwaga odbiorcy pow inna się zatrzym ać na kunsztow nej budow ie poetyckiego obrazu. O dlot żuraw i, zapisany z pro sto tą przez Kochanowskiego („Żorawie, czu­ jąc zimę, precz lecieli”), w w ierszu O bertyńskiej m a postać rozbudow a­ n ej serii pery fraz:

...A przez powietrze wysokie, skrzypiąca słodko i nudnie, Żurawi jesienna strzała puszczona na południe

W dal fioletowo-złotą, zamgloną dal odpływa...

(Wrzesień, P 67)

N astroje i uczucia regulow ane są przez rozkład roku. Radość i p rzy ­ gnębienia m ają tu swoje tradycyjnie określone m iejsce (tak jest np. w w ierszach P rzedw iośnie, Lato, Sierpień, Listopad, Odjazd), rów nież p o ry dnia w pływ ają na kształt psychicznych zachow ań (np. Skroplona

noc, Południe). B ohaterka w ierszy B eaty O bertyńskiej, biorąca udział

w teatrze n a tu ry , obserw uje wciąż nowe, chociaż znane, bo pow tarzalne, odsłony dni i nocy, miesięcy, pór roku, a także pow iązane z nim i p rze­ m ian y intensyw ności św iatła, nasycenia barw y, rodzaju woni, jakości

(7)

w rażeń słuchow ych, re a g u je żywo n a k rajo b raz, roślinność, pogodę, czuje się w ten sposób zespolona ze stały m ładem istnienia, będącym g w aran ­ cją ład u w ew nętrznego.

P oetkę szczególnie in te re su ją dynam iczne właściwości św iata n a tu ry : ru c h i zm iana. O b erty ń sk a opisuje z upodobaniem pogranicza p rzy ro d ­ niczych cyklów (przedw iośnie, późna jesień), „pom ieszane” po ry roku, także chw ile zawieszone m iędzy dniem a nocą oraz nagłe zm iany po­ gody. Św iadectw o zm ysłów jest najw ażniejsze w uchw yceniu d ram a ­ tu rg ii przem ian:

Coś stało się nagle z powietrzem. Czujesz. Ma inny smak...

Noc pachnie sierścią zgonionego psa i odwilżą, —

(Odwilż, O 56)

W kolejn y ch porach ro k u , nocach i dniach odkryw ane wciąż będą rzeczy zdum iew ające. N a tu ra nig d y nie nudzi. Bogactwo doznań jest tru d n o p rzek ład aln e n a język słów. Zasób m etafo r określających wciąż na now o zjaw iska atm osferyczne zw ykle pochodzi z potocznej w iedzy przyrodniczej oraz dom eny gospodarskich prac:

Jest lato — lato — lato — i błyskaw icą suchą i skrzydlatą, co ponad św iatem łopoce,

zapyla na pogodę błękitne noce...

(Lato, O 58)

Dniu szeroki, dniu jak łąka bosy, przewietrzony szeroko — odludnie... Zarzuć w iatrom siana na pokosyf Zadaj słońcu obrok na południe!

(Południe, M 25)

B eata O b erty ń sk a często przed m io tem w ypow iedzi lirycznej czyni m om en ty jak b y „w y ję te z czasu”, kiedy objaw ia się niezw ykłość p rz y ­ rodniczego b y tu nie zagłuszona przez g w a r św iata. T aka ilu zja w olniej­ szego obrotu godzin p rzy p ad a na w czesny ra n e k oraz noc. Cisza sprzy ja nastaw ienio m kontem placy jn y m :

Noc w las się prószy sucha i brązowa...

f... 1

I tylko ciszy ciszę uwypukla.

(Sowa, M 27)

Z n am ien n y pod ty m w zględem je s t także u tw ó r Las w księżycu. Z astan aw ia liczba utw orów , w k tó ry c h spojrzenie piszącej zw raca się w stro n ę gw iaździstego nieba, szukając tam potw ierdzenia ładu ziem ­ skiego (kw estię te j pionow ej relacji przy jd zie jeszcze osobno rozpatrzyć).

(8)

bliższego otoczenia. G w iazdy to stały, obsesyjny n aw et m otyw w om a­ w ianej liryce. H arm onijność w szechśw iata przenika w przyrodniczy kon­ k ret.

Gdzie zatem wyznaczyć m iejsce dla działań rozum u ludzkiego, skoro człow iek jest tylko częścią większej kosm icznej całości, k tó re j istotę prędzej wyczuć m ożna dom yślnym i zmysłami, niż ogarnąć p rzy pom ocy in te le k tu a ln e j spekulacji. Za konsekw encję takiego stanow iska uznać by należało jakąś paradoksalną „sensualną re fle k sję ” :

Usiadła m yśl człowiecza — dojarka obłąkana —

pod nocy czarną czarną krowę —

(Gwiazdy i mleko, O 33)

D ualizm m yśli i zm ysłów w zięty zostaje przez poetkę w naw ias — p am iętam y o ścisłej więzi z rzeczywistością przyrodniczą, gdzie in te le k t nie zostaje w yodrębniony i nie tw orzy dziedziny osobnej.

Dośw iadczenie zachw ytu nad pięknem rzeczy stw orzonych jest jed­ ny m z najw ażniejszych elem entów św iata poetyckiego B eaty O b erty ń ­ skiej. Zauroczenie to w yraża się w estetyzacji i sakralizacji przyrody.

Np. nie istnieje różnica m iędzy krajo brazem nam alow anym a re a l­ n ym . Sam a przy rod a jest dziełem sztuki. Nie wiadomo, czy stw orzony zostaje poetycki odpow iednik m alarskiej kom pozycji, czy frag m en t „ p raw d ziw ej” rzeczyw istości skojarzono z k o n k retn y m m alowidłem :

Nic — tylko niebo barwinkowo sine,

Nic — tylko badyl na miedzy tuż obok. — I wsparty o karą oraninę

bułany obłok...

(Pejzaż Stanisławskiego, O 61)

K olorystyczne stu d ia pejzażowe B eaty O bertyńskiej — soczyste zie­ lenie, m iodow a złotość, stonow ane błękity, szarości i biele, przynależne do pór roku — w „im presjonistycznej” m etodzie pisarskiej, w próbach uchw ycenia chw il o niepow tarzalnym kolorycie przy p om inają estetyzm m łodopolski, z tą jednak różnicą, że obca jest ty m wierszom m elan­ cholia „w ew nętrznego pejzażu” oraz przenikanie egzystencjalnego sm u t­ k u w jesienny zazwyczaj krajobraz. Obroną p rzed tam tą konw encją jest zbliżenie do ko n kretó w i zabaw ow y dystans (np. gra w w yszukane n a ­ zwy). Św iadectw o zachwyconego oka zostaje zapisane z bezpośrednią pro sto tą i rów nocześnie z w yrafinow aniem estetycznym . P rzypom ina to sty l M aryli W olskiej i B ronisław y O strow skiej — poetek, które sta ra ły się w końcow ym okresie w łasnej twórczości, p rzy padającym n a dw u­ dziestolecie m iędzyw ojenne, przezwyciężać lub wzbogacać kanon m łodo­ polski. N arzucają się podobieństw a z poezją S taffa z tego samego okresu. N astępny w ażny ko n tek st tw orzą rozw iązania skam andryckie,

(9)

szczegół-nie widoczne w w ierszach Iw aszkiew icza 7, L ieb erta i oczywiście — P a ­ w likow skie j-Jasn orzew skiej.

Sakralizacja n a tu ry w ypow iadana jest najczęściej w form ie stylizo­ w an ej litan ii (np. W ażka, B łę kitn a litania, Jesienne gw iazdy). Te „ w e r­ s e ty p a n te isty k i” nie sto ją jednakże w sprzeczności ze św iatopoglądem katolickim 8. L itan ie pochodzą z em igracyjnego okresu twórczości O ber­ ty ń sk iej. W yraźnie zaznaczają się tu ślad y działania kom pensacyjnego — pow ró t w pam ięci do m iejsc u traconych. Tak np. w ygląda em igracyjne niebo:

N ie żebym m iała jakie wątpliwości,

bo wiem, że w niebie będzie kiedyś wszystko, tylko chcę w iedzieć — tak — dla dokładności, czy i kwitnące kartoflisko?

(Dokładność, M 21)

Życie m a sens, tak ja k p ełn a znaczeń je st n a tu ra . Ś w iat w tak ie j p e rsp ek ty w ie sta je się doskonale oswojony, w w arstw ie najb ard ziej ze­ w n ę trz n e j nie posiada tajem nic. U O b erty ń sk iej w rażliw ość zm ysłów łączy się z p ierw iastk iem psychicznym um ieszczonym zarów no w św ia­

domości obserw atora, jak i w sam ym świecie.

Zdarzeniow ość w tej poezji w idoczna jest przede w szystkim w „ak ­ c ja c h ” św iata roślinnego, k tó ry p o etka w yposaża w inteligencję i uczucia (np. Przed burzą, Piorun, D rzew a). D om inanta przyrodnicza w skazuje n a w e t na pew n ą podrzędność człow ieka: isto ty „m łodszej” od swego otoczenia, dziecka w szechśw iata. P rz y ro d a je st opiekuńcza. U śm ierza lęki i dzieli się d aram i pór roku. Podm iot-dziecko, ta k częsty w liryce B eaty O b erty ńskiej, o k reślan y jest nie tylk o poprzez sy tu ację w spom i­ nania:

Jeszcze dzisiaj w południe słońce ciepłą dłonią gładziło nasze głowy.

(Odjazd, O 61)

P rzedm iotow e otoczenie ogranicza poczucie jednostkow ej odrębności. O peracje a n im iz u ją c e 9 p o d k reślają zw iązek jednostki z przyrodniczym trw an ie m oraz pozw alają n a „o b iek ty w izujący”, z zew nątrz, od stro n y przedm iotów , ogląd. Podam p rzy k ła d y sk ra jn e : ściślejsza niż k o n tak t m iędzyludzki więź z n a tu rą (S p o w ied ź) bądź przed m iotam i (np. w iersz

J u ż chłód po traw ie o p atrzo n y jest dedykacją: „ S tare j przyjaciółce —

beczce ogrodow ej”, M 29), po w tarzający się m otyw zatracenia w żyw io­ łach (P łom ień i ćma, Topielica, Z ad ym ka ), fascy nacja p rzenikan iem się b y tó w przyrodniczych.

7 Zob. M. W y k a , P oetyka i łzy. „Twórczość” 1984, nr 11, s. 115.

8 Zob. K. L. K o n i ń s k i , Poeci medyccy. W: Pisma wybrane. Warszawa 1955, s. 216. (Pierwodruk: „Myśl Narodowa” 1935, nr 31—33).

(10)

Do tej k lasy zjaw isk należy także hylozoistyczna o rientacja tej poezji. O bertyńska śledzi „m ożnościowe” predyspozycje m aterii. W ziemi np. w i­ dzi zapowiedź zm iany i wielości:

zdradź mi — gdzie to się w twojej czarności tak chowa przyszły płomień nasturcji... —

[ ]

Ty — co barwami kwiatom uderzasz do głowy, dziwna jesteś i mądra niepojęcie — ziemio!

(Garść ziemi, O 34)

W najprostszych słow ach zachw yt nad całym istnieniem w pisanym w kolisty, po w tarzaln y ry tm w yraża się w późnym w ierszu Pochwała (M 165):

W drzewie taisz możliwość okwitu. W kwiecie taisz możliwość owocu, a w owocu znów — możliwość drzewa. Niepojęta kolistości bytu!

Z siebie płyniesz i w siebie się wlewasz!

In k an ta cy jn y a rg u m e n t — jak można nazwać pow tarzanie apostrof pochw alnych — nie jest wcale odkryw czy. I taki w łaśnie m a pozostać. Oczywistość okazuje się zdum iew ająca... Nie chodzi jednak w „cyklach kalend arzo w y ch” B eaty O bertyńskiej o o b ro ty banału, o spostrzeżenia w rodzaju: „W iosna zawsze n astaw a z zim y na P odolu” (w tych słow ach J a n Żabczyc parodiow ał staropolskie kalendarze). Znaczenia opisyw a­ nego starego tem atu ulegają u O bertyńskiej odnow ieniu poprzez re to ­ ry k ę kunsztow ności i w dzięku (m etaforyczny koncept, lekkość ż a rtu złączona z „m im ow olną” powagą, estetyczne w ysm akow anie obok n ie ­ skażonej prostoty) oraz form ę epigram atyczną, k tó rej odkryw cze w alo­ r y w zakresie w ysłow ienia dzieli au to rk a O taw y z M arią P aw likow ską- -Jasn orzew sk ą — w ystarczy porów nać najlepsze próby O b erty ńsk iej z „zapiskam i k alendarzow ym i” Paw likow skiej-Jasnorzew skiej, jak np.

Ogród oraz P aździernik z tom u Pocałunki, Jesień z tom u P rofil białej dam y.

Taka w izja św iata, gdzie zdani jesteśm y n a bezreflek syjn ie podzi­ w iane siły n a tu ry , jest anachroniczna, niekom pletna, niepraw dziw a w w ieku XX. W zorow any n a kanonach daw nych i tw orzony w a k tu a l­ n y c h realiach ład życia ziem iańskiego oznacza tak że niedostrzeganie konfliktów historii, n a innym zaś planie: przypadłości egzystencji, głu­ chotę n a nieporozum ienia społeczne oraz in terp ersonalne, red u k cję oso­ bistych w yborów , w strzym anie się od osądów etycznych. Z ograniczeń tego rodzaju, p rzy n ajm n iej w dużej części, B eata O b erty ń ska zdaje sobie spraw ę. Pogodna akceptacja św iata zew nętrznego jest w łaściw ością pew n ej tylko, choć licznej, g ru p y tekstów . To jedna z tw a rz y Św iato­ w ida opisana w „au to tem aty czn y m ” wierszu:

Wszystko jej się tak proste w ydaje na świecie, jak źdźbło trawy lub pasmo słonecznych promieni,

(11)

jak to, że do dni końca kształtu liść nie zmieni, i to, że czas odnowi wszystko, co rozmiecie. Nie wie, co to zasługa, i nie wie, co wina, tylko się czuje jednym ogniwem łańcucha, co z wieczności bezkresem każdą ch w ilę spina w tedy nawet, gdy szmeru traw kwitnących słucha.

СŚ w ia to w id , O 97)

Dnie, prace i święta

M iesiące rozpoznaje się po p racach gospodarskich i dom owych. Za­ chow anie tego „archaicznego” ro zk ład u zajęć zdecydow anie jest w a rto ś­ ciow ane dodatnio. Codzienność przek ształca się w m it: chw ila obecna m a sw oje odpow iedniki w czasie m inionym i czasie wiecznym . Tem at w yraźn iej uw idocznia się w u tw o rach em igracyjnych O bertyńskiej. Zw ykłe prace opisyw ane są w prozie autobiograficzno-w spom nieniow ej, jak np. H ryń i A ntonia. N a rra to re m w ty m opow iadaniu z tom u Ziarnka

piasku jest; dziecko: opisyw ane obow iązki gospodarskie m ają tu ta j ch a­

r a k te r zdarzeń cudow nych i doniosłość ry tu a łu .

W tom ie poetyckim M iód i piołun ew okacja p rzy jazn y ch pór ro k u (np. w w ierszach K a szta n i O grodnik) n ak ład a się n a obraz „m artw y ch sezonów ” — daw na codzienność przynoszona przez udręczoną pam ięć w zm aga tylko poczucie w ydziedziczenia (np. Tarta róża). M arzenia o za­ chow aniu przeszłości w nie zm ienionym kształcie chronić m ają przed cierpieniem , lękiem , em igrancką sam otnością. W łasne życie opisane z od­ dalenia czasow o-przestrzennego u k ład a się w fabułę baśniow ą. „A rche- typicznego” zaplecza takiego ładu szukać należałoby w rozum ieniu pór rok u w Panu Tadeuszu, jak pow iada Czesław Miłosz, „książce podręcznej każdego polskiego p o e ty ” 10.

Zw iązek św iąt z cyklem k alen d arza zauw ażym y od razu w folklo­ ry styczny ch stylizacjach. W debiu tan ck im w ierszu B eaty O bertyńskiej Z p o kło n em (1924) pełen w irtu o zerii opis „ u d a je ” niepo radną poetykę ludow ych pasto rałek . „Łączność domowego obrzędu i w zruszenia r e li­ gijnego naw iązała się bardzo daw no”. W czesnobarokow e u tw o ry o Bożym N arodzeniu i — pow iedzm y — Pastorałki T ytusa Czyżewskiego (a także ro zp a try w a n y tu wiersz) „łączy w spólne źródło te a tra ln e j w yobraźni lu d o w ej” u .

W opowieści O braciach m ro źn y c h rodzaj fan tazjo w an ia i odm iana hum oru, a tak że p rzek ład hagiografii n a re a lia w spólnoty sąsiedzkiej polskiej wsi o dw ołują się rów nież do języka folkloru. N a rra c ja poetycka, k tó ra m a w iele cech w spólnych z ludow ą balladą, p rzery w an a jest

10 Cz. M i ł o s z , Ś w ia d e ctw o poezji. Paryż 1982, s. 18.

11 Oba cytaty pochodzą z pracy K. W y k i „Pastorałki” Czyżewskiego (w: Rzecz

(12)

dygresjam i lirycznym i n a tem at zm ian pór roku w pisujących się w czas kolisty:

Przetoczył się rok po gwiazdach jak po złocistych jeżach.

I ot, znów maj cały w drozdach i znów coś sad zamierza. [OB 16]

Takie zjaw isko p rzy ro d y jak deszcz m ajow y w yjaśniane jest jako łzy św iętej Zofii płaczącej po stracie córek w ydanych za mąż za „braci m roźn y ch” — Pankracego, Serwacego i Bonifacego. Zwykłość zjaw isk graniczy tu z cudem:

Cud się coroczny w cieple łez dopełnia,

cud się w iosenny w cieple łez tych stawa... [OB 37]

Z apoznajem y się więc z rodzim ą, ludow ą w ersją eleuzyjskiego m itu. F o rm u ła „rok polski”, obejm ująca sw ym znaczeniem kalendarz św iecki i porządek litu rgii, prace i święta, „obyczaje i w iarę” 12, także pam ięć o narodow ych rocznicach (co słabiej dochodzi do głosu u O ber­ tyńskiej), odpow iada może najściślej grupie liryków zgrom adzonych pod w spólnym ty tu łe m Po tę c zo w y m moście (w tom ie M iód i piołun).

W hym nie Dei G en itrix obok treści apologetycznych, m istycznych, narodow ych w ażną rolę odgryw a m odlitw a o dobre zbiory. W izerunek M atki Boskiej (chodzi o Częstochowski Obraz) w m etaforze poetyckiej pokryw a się jak gdyby z sam ą ziemią:

Święć się czarnoziem Twej mrocznej twarzy

— Panno bez zmazy — co Ci jak broną

— Virgo Fidelis —

w skos ją zacięli! [M 109]

Ś w ięta w k u ltu rz e relig ijn ej wsi określają często przełom y i zw roty w cyklach w egetacji, n ad ają porządek życiu w iejskiem u, w yznaczają kolejność p r a c 13. Nie operuje się w określeniach czasu ab strakcją, ale nazw am i k o n k retn y ch św iąt. Podział czasu jest rygorystycznie zacho­ w yw any. Złam anie zakazu od razu zostaje przez w spólnotę n ap iętn o ­ w ane: „Trza ci było dzień św ięty uświęcić... / K to to w idział m iód na Z ielną kręcić?!” (O pszczelarzu, co um ierał w poniedziałek, M 142).

Historia sacra dzieje się w realiach polskiego roku. Um ieszczona

12 Zob. Z. K o s s a k , Rok polski. Obyczaj i wiara. Warszawa 1958. — B. B a c z - ko, H. H i n z , Czas w kalendarzach. W wyd.: Kalendarz pólstuletni 1750—1800. Warszawa 1975, s. 22 n. — J. S z c z y p k a , Kalendarz polski. Warszawa 1984.

12 O sensualizm ie i rytualizacji w religijności wiejskiej zob. S. C z a r n o w ­ s k i , Kultura religijna ludu polskiego. W: Kultura. (Opracowała N. A s s o r o d o - b r a j). Warszawa 1958, s. 87, 89, 94.

(13)

zostaje w w iejskich k rajo b razach (np. G rom niczna). W cyklu Po tęczo­

w y m moście M atka Boska jest rów nocześnie p a tro n k ą św iąt oraz ich

uczestniczką. W w ierszu G rom niczna M ary ja jak p ro sta w iejska kobieta przem ierza ro zto py n a polskich drogach, by zdążyć n a swoje św ięto będące p am ią tk ą oczyszczenia i o fiarow ania Jezusa w jerozolim skiej św iątyni. M iędzy dziejam i Zbaw ienia, k tóre się oto rozpoczynają, a po­ czątkiem rocznego cyklu przyrodniczego zachodzą ścisłe pow iązania. W e­ g etacja ro ślin n a zn ajd u je sw ój wyższy sym boliczny sens, gdy włączona zostaje w historie opow iadane w E w angeliach i zestrojona z porządkiem k alen d arza liturgicznego.

I w G rom nicznej, i w O fiarow aniu (w to m ik u G rudki kadzidła) a u to r­ ka zw raca uw agę na osobiste cierpienie M atki Boskiej, jakie w yw ołuje zapow iedź przyszłej m ęki Zbaw iciela (podobny m otyw znajdziem y w w ierszu Na G rom niczną K azim iery Iłłakow iczów ny z tom u S ło w ik li­

tew ski, 1936). Jeśli posłużyć się m ożna paradoksem Iłłakow iczów ny:

„najbliższa ziem i i n ajd alsza ziem i” M atka Boska p o rtre to w an a jest, co znam ienne u O b erty ń sk iej, „przed św iętem ” — w m ożliw ie n ajm n iej h ieraty czn ej pozie. Od ra z u widoczne są zw ykłe ludzkie cechy M adonny. Jednoczą się one i rów nocześnie k o n tra stu ją z istotą posłannictw a C h ry ­ stusa. W ty m u jęciu zd arza się także m od litew na bezpośredniość i p rze ­ zw yciężenie d y stan su wobec sacrum . W G rudkach kadzidła (GK 51) za­ w a rty jest tak i np. w iersz:

Jakże Ci w taką drogę brać się m im o wszystko?! Zielna — a tutaj pluta, że lepszej nie trzeba...

Już to ja bym Cię dzisiaj — w ten deszcz i w ichrzysko za Boga nie puściła! Do takiego nieba?

P a tro n k a i o p ieku n ka zbiorów rozpoznaw ana jest w p ro st w p rzy ­ rodzie. N ajw yższą pochw ałą w litan ii poety ckiej sta je się porów nanie z doskonałym i tw oram i n a tu ry :

łaską nabrzmiała i pieśnią, Poziomko nad poziomkami i nad czereśnie Czereśnio — Panno Jagodna,

(Jagodna, M 119)

Te w łaśnie rea lia tw órczości B eaty O b ertyńskiej p rzy b liżają i tłu ­ m aczą przeżycie sacrum n iep rzekładaln e na kategorie pojęciowe. A by p odkreślić np. jedność św ięta W niebow zięcia z czasem rolniczego k a le n ­ darza, p oetk a p rzy w o łu je e lem en ty panteizm u. L iry k a relig ijn a i u rz e ­ czenie pięknością św iata łączą się w znan y m m otyw ie M atki Boskiej — K rólow ej N a tu ry (Z ielna) u .

14 Na popularność m otyw ów m aryjnych związanych z ludow ym i świętam i ka­ lendarzowym i zwraca uwagę Z. J a s t r z ę b s k i w pracy: Matka Boska w poezji

(14)

Z kolei zaś różańcow a m odlitw a to także na innym , rów noległym plan ie hołd skład an y M aryi przez dojrzałą n atu rę:

Październik, Najukochańsza! Złuszcz ten dojrzały strąk... Niech cały w ziarnkach różańca zsypie Ci się do rąk! [GK 51]

W poezji B eaty O bertyńskiej miesiące m ary jn e są szczególnie w y­ eksponow ane. Rok polski u kłada się w porządek niezm ienny. Rzeczy­ w istość m a tu postać harm onii. Model kolistego czasu w ydaje się się najlepszy z m ożliwych. Twórczość O bertyńskiej poszukuje ładu stałego i p rzy n ajm n iej w om aw ianej tu części z ty m ładem jest pogodzona. P rz y czym dodać należy, że owo doskonałe w spółgranie św iata poetyc­ kiego z tra d y c y jn y m i w zoram i w znacznej m ierze w ynika z folklory­ stycznej stylizacji, w idocznej zarówno w opowieści O braciach m ro źn y c h , jak w późniejszych balladach, nieraz przyw ołujących n a m yśl rozw iąza­ nia Bolesław a Leśm iana. Ergo „naiw ność” w ygłaszanych sądów o po­ rz ą d k u rzeczy w świecie jest zaplanow ana w tej literackiej grze i jak gdyby pow tórzona za ludow ym i źródłami.

Nie nastręcza w ielu tru dn o ści ukazanie poetyckich m otyw ów, któ re w y łam u ją się z opisyw anego paradygm atu. Otóż zdecydow anie różny, bo pozbaw iony a u ry sakralności, w yzuty z obrzędu, oddalony od daw nych tra d y c y jn y c h wzorów jest rok w mieście. Ma on swoje upały i deszcze, sm u tk i i radości, prace i chw ile odpoczynku, lecz ten codzienny u k ład zdarzeń nie tłum aczy się m ądrością ry tm ó w n a tu ry . Niezmienność i n ie­ odw ołalność zw ykłej porcji w rażeń może być iry tu jąca. Czas m iejskiego la ta np. w ypełniony jest nieodm iennie poczuciem nudy (Lipiec, S u te r e ­

n y , Niedziela). N uda stanow i cechę opisywanego przedm iotu — w lirycz­

nej n a rra c ji właściwie fascynującą. O prow adzając czytelnika po świecie zwykłości i brzydoty, O b ertyń sk a odkryw a niepow tarzalny uro k od­ w iedzanych m iejsc. T u taj czas stoi w m iejscu. Nic w ykraczającego poza w ąskie ram k i zawsze podobnej codzienności nie może się spełnić. Je st to: „ Ś w iat m ały i zam knięty [...], gdzie się nic nie zdarza” (W ysokie p iętro , O 69).

W twórczości O b ertyńskiej, od wczesnej powieści G itara i tam ci (1926) do utw orów w ydanych na em igracji (Ballada o chorym księżycu, 1959,

A n io ł w knajpie, 1977), zaznacza się zainteresow anie życiem w „m ałej

sk a li” — prow incją, pracą rzem ieślniczą, pokoikam i panien służących. R ozw ażane biografie bez zdarzeń uwolnione są od dram atycznych w y ­ borów, rozterek oraz ryzyka. Ale równocześnie w tym skansenie (można powiedzieć, że podm iot w ierszy w ykazuje ciekawość „etn o g rafa”) z n a j­ dziem y przeciw staw ione „świeckiem u czasowi” życia w mieście w z ru ­ szające re lik ty życia duchowego prostych ludzi. Do „znaków ” owego życia należą naiw ne ołtarzyki w pokojach służby (np. Niedziela). Nie

(15)

może tu oczywiście być m ow y o utożsam ieniu się au to rk i ze w ska­ zaną „n isk ą” sfe rą istnienia. Poddasza i su te re n y raczej się „zw iedza”, są one in te resu jąc e od s tro n y k o lo ry tu lokalnego. D ystans in te le k tu a ln y n ajp ierw , później także społeczny łatw o dają się zauw ażyć.

Innego ro d zaju — b ard ziej dram atyczn e — zakw estionow anie w a r­ tości „roku polskiego” stanow i in g eren cja sił historii. W łasna trag iczn a biografia i podobne biografie w spółplem ieńców z okresu w ojny, u w ię­ zienia i w y g n an ia pozbaw ione zo stają owego stałego ry tm u . Przeżycie św ięta zdaje się w łaściw ie niem ożliw e lub co najw yżej, jak w w ierszu

W ojenna kołysa n ka, p rzyw oły w an y w pam ięci czas Bożego N arodzenia

je st chw ilow ym bezpiecznym azylem , gdzie nie m ają dostępu zło, p rz e ­ moc i zdrada. Z d rug iej jedn ak stro n y p ra k ty k i religijne i patriotyczn e obowiązki spełn ian e w ograniczonym zakresie i w sk rajn ie tru d n y c h w a­ ru n k a c h uznać należy za w ażne czynniki obrony narodow ej tożsam ości i wolności osoby ludzkiej (W dom u niew oli). W d rugim okresie p isa r­ stw a św iat B eaty O b erty ń sk iej często byw a naw iedzany przez dem ony zniszczenia.

Dom — centrum świata

P o w ta rza ln y k sz ta łt czasu odciska się w k o n k retn ej, nacechow anej aksjologicznie p rzestrzeni. T rudno w yobrazić sobie „rok polski” poza uporządkow aną topografią. Dw a sk ład nik i — koło zdarzeń oraz o rie n tac ja w świecie w edług p u n k tó w leżących w jego cen tru m — tw orzą czasowo- -p rzestrzen n ą całość. W ydzielić tu ta j m ożna k ilk a różnych kręgów : dom u i otoczenia, jedn o stki i osw ojonej n a tu ry , granic horyzo ntu i rozgw ież­ dżonego nieba. Od dosłowności przechodzim y do znaczeń sym bolicznych, od opisu do m etafo ry, od p ry w a tn e j sfe ry istn ienia do wiecznego po­ rzą d k u św iata.

W c e n tru m w yznaczonych kręg ó w z n ajd u je się dom. K oncentrycznie ułożona p rze strz e ń — znajom e ściany, ogród, sad, na dalszym planie dobrze przysw ojony k rajo b raz — jest całkow icie bezpieczna, c h a ra k te ­ ry z u je się przejrzystością, nie m a zakam arków , m yln ych ścieżek, lab i­ ry n tó w . Tak n a zasadzie p rzek raczan ia kolejny ch kręgów i dążenia do p u n k tu cen tralneg o poznaw ana jest ta p ry w a tn a przestrzeń w opow iada­ niu S to ro żka i w p a m ię tn ik u Q uodlïbecïk. T ru d poznaw czy zdaje się n ie ­ p o trzebny , bo w szystkie e lem en ty topografii od daw na są znane m iesz­ kańcom dom u i św iata.

Z tego m iejsca poprow adzona zostaje linia pionowa. Zam ieszkać w dom u — oznacza to także znaleźć się w c e n tru m kosmosu. „N ieobjęte p rze strz e n ie ” p rzy sw aja się w w y m iarach dom owego obejścia (A p rzy

plebanii, Pobrzask). To, co „m ałe” — d o ty kalne i codzienne, i to, co

„w ielkie”, nieosiągalne, zagadkow e, naw zajem się przenika. Można n a w e t m ówić o zasadzie analogiczności i sym etryczności (np. w w ierszu S tró ż

(16)

Perso n ifik acja zjaw isk przyrodniczych (Noc) oraz widzenie wszech­ św iata jako k o n ty n u acji ziemskiego gospodarstw a (G w iazdy i m leko,

G w iaździste m lewo), gdzie oba porządki są przem ieszane, w ystępują

zam iennie, znów zbliżają się w u tw o rach O bertyńskiej do rozw iązań znanych w folklorze. C h arak terysty czn y dla k u ltu ry ludow ej sposób m yślenia nie rozgranicza sfery przeżyć psychicznych i obszaru istnienia w realn y m świecie. G ranice tożsamości rzeczy nie są ostre 15, możliwe s ta ją się ty m sam ym w ym iany, przejścia m iędzy przedm iotam i, m eta­ m orfozy. N arzuca się w ty m m iejscu jeszcze jedno skojarzenie — z poe­ zją renesansow ą w polskiej odm ianie ziem iańskiej, gdzie bytow anie ludzkie zam yka się w hierarchicznie oznaczonej „przestrzeni w pisanej w koło” 16.

W najogólniejszych zarysach wzorzec został przechow any. T em at roz­ w ija się w ariacyjnie, tw orząc wciąż nowe konfiguracje. O bertyńska zafascynow ana jest obrazem odbicia gwiezdnego firm am entu.

Wklęsły bezkres u stóp twych gwiazdam i się m ieni i w tedy w iesz przez chwilę, jak jest Bogu, który wychylony przez poręcz czasu i przestrzeni,

w iskrzący pod nim nisko pył gwiazd patrzy z góry... (Noc na moście, GP 28)

„S akrocen try czn e” n astaw ienie jest jaw ne i zarazem ukryte. W ynika bow iem z m etaforycznego ujęcia sy tu acji codziennej. W yobraźnia w y ­ znacza najw yższy p u n k t n a osi pionowej, „na n ib y ” przejm uje się tu Boski p u n k t w idzenia. R efleksja nie traci k o n tak tu z konkretem , pojęcia ab stra k cy jn e — z sensualnie doznaw anym i rzeczam i.

Odbicia w lustrze wody pow odują pom nożenie przestrzeni, zm iany k sz ta łtu w szechśw iata (Na grobli, K ąpielisko gw iazd). W ty ch „grach optyczny ch” O bertyńskiej odkry jem y igraszki zachwyconego oka, ale także próbę w niknięcia w m etafizyczną całość bytu. W edług W ojciecha Bąka:

Grecy [...] używali dla oznaczenia świata słowa: kosmos, które równo­ cześnie oznacza ozdobę, łącząc pojęcie piękna z pojęciem rzeczywistości obja­ wiającej nam się w dziele stworzenia. Dopiero w ielkie widzenie św iata dnia i nocy, m yślenie kosmiczne — w ydaje [...] się — umożliwiać w łaściw e rozwią­ zanie poszczególnych spraw. Nie chodzi o to, by ciągle mówiono o kosmosie, lecz by jego perspektywy [...] stanowiły tło dla w szelkich rozw ażań 17. W szechśw iat B eaty O bertyńskiej jest opiekuńczy. Miękkość niebie­ skiego sklepienia daje się drapow ać jak tk an in a (Dno nocy i Bóg). Od­ czuw ana in tensyw nie jedność z w szechśw iatem w sy tu acji w yrw ania

16 Zob. W. P a w l u c z u k , Żywioł i jorma. Warszawa 1978, s. 54—55.

18 Zob. Cz. H e r n a s, „Wszystek krąg ziem ski” w poezji renesansowej. „Teksty” 1977, nr 5/6.

17 W. B ą k , Pochwała dnia, nocy i zaświata. W: Wyznania i wyzwania. W y ­

(17)

z dobrze i rozum nie urządzonej p rzestrzeni bronić może przed niszczą­ cym i człow ieczeństw o siłam i historii:

Cudowny, nieruchomy spokój w szechśw iata nakrył m nie i garbi się nade mną, jak kaboszon indyjskiego szafiru. Niepojęte... [...] jakby dno własnej czaszki zlew ało się z tą przepaścistą, wiszącą nade mną głębią i jak bym była tak sam o jak ona w środku zasypana gwiazdam i. [WD 319]

Spojrzenie w górę przynosi doznanie wiecznego ładu niezależnie n a ­ w et od pojedynczego ludzkiego istn ien ia (np. w Senności gw iaździstej). To poszukiw anie h arm on ii w sensie m etafizycznym i estetycznym , gdyby w skazyw ać podobieństw a (nie w pływ y), zbliża może n a jb ard ziej liry k ę B eaty O b erty ń sk iej do poezji Leopolda S ta ffa 18.

Zw róćm y uw agę raz jeszcze n a bliższy codziennem u dośw iadcze­ niu obszar bezpieczeństw a. Ponow ić należy pytanie: czym jest dom? W odpowiedzi O b erty ń sk a odw ołuje się do „polskiego a rc h e ty p u ”. Dom to m iejsce, w k tó ry m obow iązują stałe w artości etyczne, gdzie przecho­ w yw ane są rodzinne trad y cje. Dom sta je się sym bolem trw ania, bez­ piecznym azylem , w ileg iatu rą w reszcie 19. To ostatnie znaczenie w p rze d ­ w o jennych u tw o rach O b erty ń sk iej jest n a jb ard ziej oczywiste. W skazana w aloryzacja po jaw ia się n a jw y ra ź n ie j w końcow ych rozdziałach powieści

Gitara i tam ci. R elacjonow anie w ypełnione jest tu em ocją (znam ienne

śą np. em fatyczne w ykrzykniki). W śród całej kolekcji w n ę trz z różnych epok — w ty m u tw orze w n ętrze rodzinnego dom u m a szczególną w a r­ tość (dom ow ników in te g ru je n a jb a rd zie j biblioteka — sanktu arium ).

Nic ze sklerozy feu d aln y ch p rzeży tk ów w tych opisach nie z n a j­ dziem y. W itold G om brow icz nie m iałb y się z czego natrząsać. T rad y - c y jn y i ociężały in te le k tu a ln ie dw ór ziem iański u O berty ńsk iej zostaje zastąpiony bądź przez letnisko (Storożka), bądź przez dom m iejski (lwowskie „Zaśw iecie”). In teligenckie pojęcia oraz w rażliw ość zdecydo­ w anie p rzesłan iają „cno ty ” w łaściw e ziem iaństw u. Letnisko to zresztą chw ilow y tylk o pobyt n a wsi, pozbaw iony pow agi codziennego gospo­ darow ania, skierow any w łaściw ie na tow arzyską zabawę. Realia w iejskie stanow ią pożyw ienie dla poetyckich konceptów (w spom inałem już w tym szkicu poprzednio o spo ty kających się w lirycznych w ypow iedziach O b erty ń sk iej obszarach n a tu ry i „salo n u ”). G ra litera c k a to jak b y część g ry tow arzy sk iej. W analizow anych opisach dom u, m ówiąc w skrócie, apologia p ry w atn o ści jest w ażniejsza od in n y ch sensów, tak ich jak ostoja polskości, kuźn ia narodow ych w yobrażeń, rodow e gniazdo — siedlisko w szelkiej zachowawczości.

18 Zob. J. K w i a t k o w s k i , U p o d sta w liryki Leopolda Staffa. Warszawa 1966, s. 202—217. — M. J a n k o w i a k , Małopolskie niebo. W zbiorze: Młodopolski św iat

wyobraźni. Studia i eseje. Kraków 1977, s. 120.

lfl Zob. A. W i t k o w s k a , Białe ściany polskiego domu. W: „Stawianie, m y

(18)

B o h aterk a m iędzyw ojennych w ierszy B eaty O bertyńskiej porusza się w niezm iennej bezpiecznej przestrzeni. M om enty d ram atyczne w ystę­ p u ją w tedy, gdy ten porządek rzeczy ulega zakłóceniu. Jako przykłady posłużyć m ogą w iersze z różnych okresów: D rzewa i Zm ora (z tom u

K lonow e m o ty le ) oraz Śm ierć dom u (z tom u Miód i piołun). W dwu

pierw szych utw o rach skala w ydarzenia jest ściśle lokalna, p ryw atna, w trzecim — w sposób groźny odzywa się historia. Zabicie drzew i śm ierć dom u to najb ard ziej drastyczne naruszenie budow anego przez pokolenia ładu. W tej sy tu acji urucham iane zostają „u tajo n e” dotąd znaczenia polskiego arch etyp u . K w estia obrony narodow ej tożsamości staje się ponow nie ak tualn a. Po raz kolejny „dom ow a historia splata się z histo­ rią n a ro d u ” 20. Śm ierć domu to kluczow y obraz w w ojennej twórczości B eaty O bertyńskiej. D okładne opisy dw orów polskich w pam iętniku

W dom u niew oli i m ikropowieści F austyna (późniejszy ty tu ł W za m kn ię­ ty c h oczach), gdzie sposób u trw alan ia szczegółów architektonicznych

m ógłby konkurow ać z odpowiednim i k a rta m i z historii sztuki polskiej, sporządza się z m yślą, by przy n ajm n iej te w izerunki p rzetrw ały. Może apokalipsa w ojenna zniszczy nasz w łasny dom i w szystkie polskie dwory...

Językiem czystej relacji mówi o zagładzie epizod przedstaw iający dw ór w Odnowie (posiadłość B eaty O bertyńskiej) po w kroczeniu A rm ii Czerw onej n a polskie tere n y wschodnie:

Mój dom splądrowany. Meble w yw ieźli zaraz po wkroczeniu. Książki oblali naftą i spalili na gazonie. Aleja grabowa w ycięta. Teraz rąbią park. [WD 11]

W szystko, co kojarzy się z k u ltu rą „p ań sk ą”, zostaje unicestw ione. W F austynie n atom iast pow roty pam ięcią do polskiego dw oru i obo­ w iązującego tam etosu opartego n a honorze, pow roty w w yobraźni do św iata, w k tó ry m wysoko się staw ia w artość osoby ludzkiej i ceni „p rzy ­ zw oite”, przy k ład n e m oralnie sposoby zachowania, n aruszenie zaś tych n o rm określa m ianem „skan d alu ”, stanow i rodzaj tera p ii m ającej na celu przetrw an ie w ięzienia oraz obozu.

W utw o rach pow stałych na obczyźnie ponaw iana jest wciąż szczegó­ łow a re k o n stru k c ja domu. O m aw iany tem at ujaw nia się w dw u w ersjach różniących się jedynie techniką literack ą i stopniem uogólnienia: m a postać autobiograficznej opowieści lub lirycznej skargi. O kreślenie in ­ tym nego zw iązku z m iejscem zam yka się w nazw ach botanicznych i geo­ graficznych, w w iedzy o w nętrzach m ieszkalnych i przedm iotach. Do­ kładność jest w yznaniem w iary, u k ry w a szczere emocje: o swoim m iej­

20 J. P r o k o p , Pod rodzinnym dachem. W: Szczególna przygoda żyć nad

Wisłą. Studia i szkice literackie. Londyn 1985, s. 39. Skrócona wersja tej pracy,

pt. Dom w kulturze polskiej, ukazała się w „Tygodniku powszechnym ” (1984, nr 52/53).

(19)

scu na ziemi, n a w e t ty m utraco ny m , trzeb a wiedzieć w szystko. P rz y ­ sw ojenie pow inno być kom pletne.

W twórczości B eaty O b ertyń sk iej topos dom u jest stale obecny. N a­ leży do n ajw ażniejszych obszarów tem atycznych. P rzypisyw ane m u sen­ sy ro zk ładają się w edług w yw iedzionego z tra d y c ji rozum ienia oraz m o­ dyfikacji, jakie wnoszą in d y w id u aln a w rażliw ość poetki, oddziaływ anie k ręg u rodzinnego, spełniająca się h istoria czy w reszcie dokonyw ane w pam ięci rek o n stru k c je. Znaczenia toposu zm ieniają się w zależności od tego, czy „ p ry w a tn a A rk a d ia ” zn ajd u je się w zasięgu wzroku, czy należy do sfery czasu utraconego. W p ierw szym p rzy padk u przestrzeń kolista, k tó re j c e n tru m stanow i dom, potw ierdza ład istnienia, w d ru ­ gim — p rzechow yw any w pam ięci obraz u ż y ty zostaje jako oskarżenie nieludzkiego św iata oraz w sposób n ajp ro stszy określa bezdomność, pod­ staw ow ą cechę em igracyjnego losu.

Rozum ienie czasu w liryce em ig racy jn ej B eaty O berty ńsk iej także u lega kom plikacjom . K ilk a prześw iadczeń w zajem nie się n a w a rstw ia — k w estio n u je oraz uzupełnia. W ażne jest odtw orzenie „z pam ięci” id eal­ nego porządku ro k u polskiego, k tó ry przyp ada n a okres w łasnej bio­ grafii poetki, kied y św iat jeszcze „nie w yszedł z n o rm y ” . P rzyw oływ ane k rajo b raz y i rzeczy, choć nieraz spo ty k am y się z iluzją ich pełnej sen- su a ln e j obecności, w pow ojennych u tw o rach zawieszone są m iędzy istn ie­ niem a nieistnieniem . Zasada ta dotyczy zarów no topografii, w k tó rą w pisane było „w cześniejsze”, b ard ziej szczęśliwe życie, jak i k o n k re t­ nych m iejsc istn iejący ch jedynie we w spom nieniach (tak jest np. w w ie r­ szach Stara studnia, A lbo ta jabłoń). W rów n ym jedn ak stopniu o p rze ­ szłości się zapom ina: nie sposób już pow iązać m inionych zdarzeń z a k ­ tu aln y m i przeżyciam i. Te przeszłe fa k ty po w racają jako niejasne, w y ­ n u rzające się z m ro k u i nie do końca czytelne obrazy (np. C zarny port) lub udręczona pam ięć przyp o m in a tylk o o osobistych klęskach — jest jak płaczka żałobna n ad św iatem odchodzącym w przeszłość (G dzie się

błąkasz...).

W częściach tom u M iód i piołun zaty tu ło w an y ch Naw iane w ia trem oraz Czas pochw ała „m ądrości n a tu r y ” spoty ka się z cierpieniem i egzy­ ste n c jaln y m lękiem . P rzem ijan ie rzeczy w yw ołuje ból niem al fizyczny. P otęga nielitościw ego czasu odradzającego i niszczącego życie w yrażona zostaje w serii apostrof:

bolisz mnie! Bolisz do kości! bolisz, aż w oczach mi ciemno — straszliwszy, niż pojąć da się — który jesteś za mną i przede mną, który jesteś we m nie i poza mną,

który jesteś — choć nie m a cię w łaśnie — ty w chw il srebro skroplona Wieczności — Czasie!

(20)

Przeżyw ające „ ja ” inaczej niż poprzednio in te rp re tu je ry tm trw ania. „C udow ne” pow roty zdarzeń nie są przecież możliwe. Po latach o trzy­ m u jem y zaledw ie ich zdegradow any kształt. Rozpam iętyw anie rocznic („Dziś wieczorem jest w łaśnie piętnaście lat potem ...”, M 213) zdaje się być zajęciem jałow ym w sensie poznawczym, poniew aż dow iem y się niew iele w ięcej ponad to, że daw ne w ażne życiowe w ybory, istotne uniesienia i udręczenia nieodw ołalnie zapadły się w nicość.

O broty pór roku dla podm iotu późnych w ierszy B eaty O bertyńskiej zatrzy m u ją się w stad ium jesieni — okresie w iędnięcia i odpływ ania sił życiow ych (Jesienne liście, Chwila). N astępuje oto dram atyczne rozerw a­ nie związku m iędzy kolistym czasem n a tu ry a linearnym , skierow anym k u śm ierci, czasem życia ludzkiego.

W tej „liryce d e p re sy jn ej” piękno w idzialnego św iata żegnane jest z żalem. Jednakże niedoskonałe św iadectw a zmysłów i kalekie w skaza­ nia pam ięci nie w yłącznie kojarzą się ze zw ątpieniem , z rozpaczą. Uwol­ nienie się od „św iatow ych tro sk ”, od ograniczeń ciała i um ysłu, jest w ted y źródłem praw dziw ej radości, gdy w pełni odkryte zostaną dążenia „człowieka w ew nętrznego”. W reflek sji relig ijn ej u O bertyńskiej n a ­ dzieja wiąże się ze spotkaniem z czasem Wieczności. Takim rozpisanym na czterow iersze dziennikiem przeżyć duchow ych jest tom G rudki ka­

dzidła.

Cytow ane na w stępie zdanie Tym ona Terleckiego dom aga się dal­ szych uściśleń. B eata O b ertyńska „jak wierszopis starego pokroju {...] ch ętniej pisze »kalendarz« niż p ry w atn e zw ierzenia”. Jak kro nikarz a k tu a ln ej h istorii otw arcie mówi o nieludzkich szaleństw ach w ieku XX. I jak w spółczesny em igrant, cierpliw ie składając rozproszone fra g m en ty m inionego św iata i zdając sobie spraw ę z darem ności podejm ow anych prób, uczestniczy w dram acie wydziedziczenia.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ocena dopuszczajàca [1]Ocena dostateczna[1 + 2]Ocena dobra[1 + 2 + 3]Ocena bardzo dobra[1 + 2 + 3 + 4] Uczeƒ: –opisuje budow´ soli –wskazuje metal ireszt´ kwasowà we wzorze

By naprzód wciąż iść śmiało, Bo zawsze się dochodzi Gdzie indziej, niż się chciało. Każdy z nas jest Odysem Co wraca do

kończyny , w której zastosowano nowoczesne rozwiązania techniczne, nie ubiegam się, ani nie będę ubiegał/a się o środki z PFRON na ten sam cel za pośrednictwem innego

Jednostka planistyczna D.Z.08 powierzchnia 36,33 ha Uwarunkowania Stan zainwestowania: zabudowa mieszkaniowa jednorodzinna i wielorodzinna, usługi, w tym usługi

 dla uczniów klas II-III szkoły podstawowej – do kwoty 225 zł.  dla uczniów klas VI szkoły podstawowej - do kwoty 325 zł. Do wniosku należy dołączyć zaświadczenia

Über die ersten Eindrücke von Ihrem Buche würde ich mündlich Ihnen mancherlei sagen und mancherlei fragen. Aber schriftlich ist es unthunllch die Schrift stabilirt

Umieść urządzenie Firefly 2+ w stacji dokującej do ładowania: dioda LED miga na niebiesko podczas ładowania i świeci na niebiesko, gdy urządzenie jest w pełni naładowane.. Aby

Zjawił się w czasie, kiedy dusza polska oszołamiała się narkotykiem, który nazywano dekadentyzmem, albo modernizmem, a który nazwaćby należało: artystycz­.. nym