Włodzimierz Bialik
Potyczki z konwencją
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (12), 143-151
Roztrząsania
i rozbiory
Potyczki z konwencją
Poślijcież w reszcie raz do w szystk ich diabłów te w s zy stk ie wasze praw idła i reguły.
F. Diirrenmatt: Obietnica.
I
T erm in „opow ieść k ry m in a ln a ” jest bardzo ogólny, określa on cały szereg fo rm gatu n k o w y ch , począw szy od th rille ra („dreszczow ca”), a kończąc na odpow iednio u d ram a ty z o - w any m raporcie, o p a rty m n a k ro n ik a c h organów ścigania. Część k ry ty k i św iatow ej odróżnia opowieść k ry m in a ln ą od tzw . opow ie ści detek ty w isty czn ej, p rz y czym za k ry te riu m po działu p rz y jm u je w ty m w y p ad k u stosunek czy teln ik a do rzeczyw istości p rz e d sta w ionej, ta n ato m iast zależy od s y tu a c ji n a rra c y jn e j. Opow ieść k ry m in a ln a to h isto ria p rzestęp stw a, opowieść d etek ty w isty czn a to h isto ria jego w y k ry cia i zd em askow ania sp raw cy . W ynika stąd , że w opowieści k ry m in a ln e j czytelnik n a jp ie rw zostaje zapoznany z przestęp cą, potem zaś z popełnioną przez niego zbrodnią, w7 opo wieści detek ty w isty czn ej odw rotnie: przed oczami czytelnika n a j pierw jaw i się p rzestęp stw o, a cała d alsza ak cja zm ierza w k ie ru n k u re k o n stru k c ji w y d arzeń , k tó ry c h efek tem końcow ym jest w łaśnie w spom niane p rzestęp stw o . N asze ro zw ażania dotyczyć będą opowieści detek ty w isty czn ej w pow yższym ro zum ieniu ; uw zględ niając pow szechnie u n as p rz y ję tą i stosow aną term inologię p o toczną, pozo stajem y jed n ak p rz y o k reślen iu „opow ieść k ry m i n a ln a ” .
B recht, w ielki m iłośnik opowieści k ry m in a ln e j, zauw ażył, że istn ie je całe m nóstw o c h a ra k te ry sty c z n y c h d la niej schem atów , za n a j w ażn iejszy uw ażał jed n ak sam fa k t ich istn ien ia. N ajogólniej m ożna b y p rzed staw ić ów sc h em a t w p ostaci ciągu kom ponentów : p rz e stę p stw o -d e te k ty w -śle d ztw o -w y k ry c ie -k a ra , lecz ro z p a tru ją c go d o k ład n iej, d a się „w y p re p aro w a ć ” tak że bard ziej szczegółowe p ra
-Ava i reguły gry, które krępują i ograniczają w olność pisarza oraz ukierunkowują przebieg akcji.
U podstaw k o n stru k c ji opowieści k ry m in a ln e j leży fo rm u ła „od w róconego d ra m a tu ” ; do k a ta s tro fy dochodzi tu już na początk u akcji, podczas gdy w dram acie k a ta stro fa , jak o re z u lta t p rz e d s ta w io nego przebiegu w ypadków , pojaw ia się zw ykle na końcu
u tw o ru . Rzeczą pow szechnie znaną je st fak t, że „ n a ju lu b ie ń sz y m ” p rzestęp stw em jest w tym g a tu n k u m o rderstw o . D aje ono n a j b a rd z iej zaskakujące m ożliw ości rozw iązań (np. upozo ro w anie w y p a d k u lub sam obójstw a). Po u jaw n ie n iu p rz e stę p stw a n a a ren ę w k racza d etek ty w , zaw odow iec, lub am ator. N a stęp u je k o n fro n ta c ja d etek ty w a z n iezn an ym m u jeszcze przeciw n ik iem . Z w y cięstw o „łapacza” n a d p rzestęp cą je st ty m w spanialsze, im tr u d niej m u przyszło. Z w alk i tej p ozy ty w n y b o h a te r zawsze w ychodzi zwycięsko. T u ta j każde przestęp stw o m usi być w y jaśn io n e, a jego sp ra w c a bezw zględnie u k a ra n y . Reguła zw ycięskiego d e te k ty w a je s t jed ną z naczelnych zasad opowieści k ry m in a ln e j i zn a jd u je swój w y raz w olbrzym iej większości utw o ró w tego ty p u .
W tra k c ie poszukiw ań w innego d a je o sobie znać n a stę p n a reg u ła opow ieści k ry m in a ln e j: reguła błędnego tropu. B ezpośrednio po w y k ry c iu p rze stęp stw a w szystkie p oszlaki obciążają osobę, k tó ra , ja k się później okaże, jest niew inna. Dowód poszlakow y b y w a cza sem ta k p rzekonujący, że nieom al zm ienia m ożliwość w fakty, lecz av końcu zawsze u ja w n ia się w nim jak iś błąd, ja k a ś in n a m ożli w ość rozw iązania zagadki. W p lą ta n in ie poszlak istn ie je zazw y c zaj luka, k tó ra — o d k ry ta we w łaściw ym m om encie — uw aln ia n a jb ard ziej odbciążonego od w szelkich podejrzeń. T a s tru k tu ra n a rra c y jn a nie m usi być jednorazow a. N ajczęściej p o w tarza się k ilk a k ro tn ie, dopóki w szy stk ie postaci opowieści nie zostaną „oczy szczone” z podejrzeń. J e d y n y w y ją te k stanow i oczyw iście w inn y . N ie znaczy to jednak, że a u to r opowieści k ry m in a ln y c h nie p ła ta n ig d y złośliw ych żartó w „pożeraczom ” k ry m in ałó w , k tó rz y z r e g u ły od razu elim in u ją z k ręg u p o d ejrzan y ch osobę n a jb a rd zie j obciążoną na początku.
P rzestęp ca zostaje zdem askow any dopiero w końcow ej fazie opo w ieści. E tyka p isa rsk a zab ran ia jed nak obciążenia w in ą osoby nie znanej czytelnikow i, nie będącej w ścisłym k rę g u naczelnych figu r opow ieści. F ak ty czn y sp raw ca zbrodni zostaje p rze d staw io n y czy teln ik o w i (oczywiście nie jako w inny, ty lk o jako jed n a z postaci u tw o ru ) w tra k c ie n a rra c ji, pojaw ia się w isto tn y ch i m niej isto t n y ch m o m entach akcji, b y na końcu okazać się c e n tra ln ą , choć u k ry tą postacią opowieści. F u n k cja ty c h zabiegów je s t n a d e r p ro sta . Zabezpiecza ona czytelnikow i szansę pozornego udziału w poszukiw aniu p rzestępcy ; tej w łaśnie osobliwości opowieść k r y m in a ln a zawdzięcza p o p u larn o ść i poczytność.
N ie da się zaprzeczyć, że s y tu a c je stw arzan e w opow ieściach k r y m inalnych są sztuczne. Sa one w praw dzie m ożliwe, lecz p raw d o podobieństw o ich zaistn ien ia w re a ln y m świecie jest znikom e. J e s t to św iat sp rep aro w an y ; in n y niż ten, w k tó ry m żyjem y. W y klucza istn ien ie przyp ad kó w . Jeżeli w biegu ak cji zachodzi coś p rzypadkow ego, to jest to zazw yczaj elem ent nieistotny , nie w p ły w a ją c y lub tylko pozornie w p ły w a ją cy na przebieg w y darzeń , w k ażd y m razie n ig d y nie ro z strz y g a ją c y o sukcesie lu b klęsce d ete k ty w a . W ykry cie p rze stęp stw a m usi być re z u lta te m planow ej i logicznej działaln ości d e te k ty w a , nie do pom yślenia jest, że m ógł b y on zdem askow ać przestęp cę przypadkow o; reguła świata bez
p rzy p a d k ó w je s t w ięc n a d e r konsekw entnie p rzestrzeg an a przez
w iększość au to ró w opowieści k ry m inalnych.
W o p arciu o w ym ienione do tąd re g u ły k o n s tru u je się szkielet ak cji typow ego k ry m in a łu . R oger C aillois zauw aża w jedn ym ze sw ych esejów , z a w a rty c h w zbiorze Odpowiedzialność i s t y l , że opowieść k ry m in a ln a p rzyp o m in a film w y św ie tla n y od końca k u począt kow i: ak cja opowieści k ry m in a ln e j nie może być Skonstruow ana zgodnie z chronologicznym n astęp stw em w ypadków . P rzenosi ona czy teln ik a w przeszłość, b y ta m w yn ajdy w ać stopniow o elem enty, k tó re później złożą się na zre k o n stru o w an y przebieg w ydarzeń. O stateczn a re k o n stru k c ja całego pozbaw ionego luk i niejasności łań cu cha przyczynow o-skutkow ego jest zazw yczaj lakoniczna i za razem pow ierzchow na, o b ejm u je ty lk o najw ażniejsze pow iązania i zależności. P rz ed sta w io n y zostaje jed y n ie zarys w y d arzeń , p o ja w ia ją c y się zazw yczaj w n a stęp u jącej form ie: osobnik ,,x” za m o rd o w ał osobnika „ y ” w ta k i to a ta k i sposób, z pow odu takiego a takiego, o d k ry łem to dzięki... I tu po jaw ia się r e je s tr błędów przestęp cy , k tó re um ożliw iły jego w ykrycie. W szystko co dotąd było zagadkow e i tajem n icze, zostaje oto u porządkow ane i ra c jo n a ln ie w yśw ietlone.
II
S c h e m a ty opowieści k ry m in a ln e j odnaleźć moż n a u w ielu p ro m in en tów lite ra tu ry , m iędzy in n y m i u D ickensa, Hugo, D reisera, R o b b e-G rilleta, B uto ra, G reena, F a u lk n era , D ü r- re n m a tta , H andkego. D w aj o statn i, S zw ajcar i A u stria k , n ap isali opow ieści k ry m in a ln e , lu b jak k to woli antypow ieści, w k tó ry c h p ró b u ją u m k n ąć sk o stn iałej k onw encji g a tu n k u i p rzekroczyć sko- d y fik o w an e p ra w a i re g u ły gry.
F rie d ric h D ü rre n m a tt, je d e n z k o n trk a n d y d a tó w Bölla do n a g ro d y N obla, w y d a ł do tej p o ry c z te ry opow ieści k ry m in a ln e . T rz y z nich u k a z a ły się w przekładzie polskim l. P ierw sza
osobli-1 F. Dürrenm att: Kraksa. Obietnica. Warszawa osobli-1966; Sędzia i jego kat. War szaw a 1972; Der Verdacht. Zürich 1953.
2 4 5 R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y
w ość ty ch opow ieści polega na ty m że d e te k ty w i DürrenmattoL
ponoszą porażki.
1. Kraksa — d e te k ty w (ko lek tyw n y d etektyw : g ru p a em ery to w an y ch p raw ników ) d em ask u je p raw dę, udow adnia zbrodnię, lecz! sposób jej dokon ania uniem ożliw ia nie ty lk o u k a ra n ie, lecz także w ytoczenie sp ra w y w sądzie.
2. Podejrzenie (Der Verdacht) — d e te k ty w w pada n a tro p n ie bezpiecznego przestęp cy , osacza go, lecz ten , w y k o rzy stu jąc sw ą pozycję społeczną (ogólnie szanow any lekarz, w łaściciel k o m fo r tow ego zakładu leczniczego) i m orze gotów ki, pozostaje n ieu ch w y t ny. Tylko przy p ad ek r a tu je d e te k ty w a od niechybnej śm ierci z rą k zbrodniarza.
3. Obietnica — d e te k ty w ponosi porażkę, gdyż przestęp ca zdążając na k olejne m iejsce zbrodni, gdzie już n a niego zorganizow ano obław ę, ginie w w y p a d k u sam ochodow ym .
4. Sędzia i jego kat — d e te k ty w odnosi w praw dzie sukces, lecz jest to zw ycięstw o p y rru so w e. M usi on bow iem skazać „n iew in n ego” człow ieka, a m o rdercę puści wolno.
Zw łaszcza sy tu a c ja w o statn iej z w ym ienionych opowieści w y gląda na p arad o k saln ą. D etek ty w B ärlach, głów ny b o h a te r u tw o ru , zaw arł przed czterd ziestu la ty osobliw y zakład. Jego ad w ersarz, n iejak i G astm ann, tw ierdził, że istn ie ją p rzestęp stw a doskonałe, zbrodnie, k tó ry c h nie m ożna u k arać, B ärlach natom iast, w ierząc w potęgę rozum u, b y ł zdania, że k a żd a zbrodnia może być w y k ry ta i u k a ra n a 2. Zarów no jeden, jak i d ru g i opierali sw e zdanie na zawiłości sto su nk ó w m iędzyludzkich, niem ożności p rzew id y w ania sposobu zachow ania in n y ch i w krad ająceg o się w e w szy st kie sfe ry życia p rzy p ad k u , k tó ry w edług B ärlacha d ziałał na korzyść ścigającego, w edług G astm an na — na korzyść ściganego. W trz y d n i po zaw arciu zakładu G astm an n zam ordow ał n a oczach B ärlacha niew innego człow ieka, a d e te k ty w nie b ył w sta n ie udo w odnić m u w iny. M ord ów b y ł p ierw szy m ogniw em w ogrom nym łań cu ch u p rze stęp stw popełnionych przez G astm anna, B ärlach n adal pozostał bezsilny. „S taw ałem się coraz doskonalszym Zbrod niarzem , t y zaś coraz doskonalszym krym inologiem . Ale ja zawsze w y przedzałem cię o k ro k, któ reg o ty nie m ogłeś n ad ro b ić” — pow ie G astm an n w czterdzieści la t po zaw arciu zakładu. B ärlach u k a ra ł w końcu G astm an na, lecz m im o to nie odniósł sukcesu. Z d
a-2 Teresa Jętkiew icz, autorka polskiego przekładu Sędziego i jego kata, ode szła od oryginału i zam ieniła Gastm anna w Kastmanna tylko dlatego, że nie mogła znaleźć nazwy związanej z żandarmerią a zaczynającej się od lite ry „g” (w oryginale „Gastm ann”, „Gandarmerie”). Te pierwsze litery odgry wają pewną rolę przy elim inacji podejrzanych, ale w tym wypadku można było spokojnie zrezygnować z „żandarm erii” i wprowadzić do tekstu jakiś całkiem inny wyraz (np. „Garbarnia”). Jętkiew iczow a utworzyła parę „Kast- m ann-K om enda żandarm erii”, ale jeśli można było a priori w yłączyć z po dejrzeń Komendę Żandarmerii, to równie dobrze można było założyć n ie w inność garbarza.
147 R O Z T R Z Ą S A N I A 1 R O Z B I O R Y
rzyło się bow iem , że w dkolicy popełniono m ord, a w szyskie p o szlaki w sk azyw ały na G astm an n a. D etek ty w b y ł od p oczątku pew ien (bardzo szybko zdem askow ał praw dziw ego m ordercę), że ty m razem G astm an n je st niew in n y . Mimo to dopuścił do sk a za nia G astm anna na śm ierć, u k a ra ł go w ięc za zbrodnię, k tó re j ta m te n nie popełnił, pozostaw iając jednocześnie na w olności p ra w d z i wego m ordercę. B ariach odnosi sukces, k tó ry jest jednocześnie najbard ziej dotkliw ą p o rażk ą jego życia. N iezachw iana w ia ra w jednoznaczny, d a ją c y się ogarnąć rozum em św iat, upada.
„Wprawdzie nie udało mi się dowieść zbrodni, które popełniłeś — tw ierdzi on — ale za to dowiodę ci tej, której nie popełniłeś”.
M isternie ułożony św iat opow ieści k ry m in a ln e j rozsy p u je się pod piórem D iirre n m a tta jak dom ek z k a r t 3.
Rola p rzy p a d k u jak o ch w ytu literack ieg o intereso w ała D iirre n - m atta w w ielu u tw o rac h od F iz y k ó w i W i z y t y starszej pani po cząwszy, a n a opow ieściach k ry m in a ln y c h , skończyw szy. Oto fra g m en t „21 p u n k tó w w zw iązku z F izyk a m i
„4. Najgorsze z m ożliwych zakończeń nie jest do przewidzenia. Jest w y n i kiem przypadku.
5. Kunszt dramaturga polega na tym, żeby przypadek odegrał w akcji m oż liw ie najw iększą rolę.
6. Nosicielam i akcji dramatycznej są ludzie.
7. Przypadek w akcji dramatycznej polega na tym, kiedy i gdzie, kto i kogo spotka przypadkiem.
8. Im bardziej planowo ludzie działają, tym skuteczniej uderza w nich przy padek.
9. Ludzie działający planowo chcą osiągnąć jakiś określony cel. P rzypa dek atakuje w nich najm ocniej, gdy osiągną przeciwieństw o sw ego celu i to, czego się obawiali, czego usiłow ali uniknąć (np. Edyp)” 4.
W Obietnicy p la n p o jm an ia p rzestęp cy b y ł o p a rty n a żelaznej lo gice, nic nie m ogło przeszkodzić d ete k ty w o w i w odniesieniu s u k cesu. Nic — oprócz ślepego p rzy p ad k u . W tym że utw o rze pew ien praco w n ik p olicji rozm aw ia z a u to re m opow ieści k ry m in a ln y c h :
„Trzeba przyznać, że to w łaśn ie my z policji zm uszeni jesteśm y p ostępo wać logicznie, naukowo, lecz liczne niespodzianki, które wchodzą nam w dro gę, w ystępują tak często, że powodzenie nieraz zawdzięczać w ypada zaw o dowemu szczęściu, lub też przypadkowi, który często rozstrzyga spraw y na naszą korzyść lub niekorzyść. Tymczasem w waszych powieściach przy padek n ie gra żadnej roli, a gdy coś w ygląda na zw ykły traf, robi się 3 W latach 1923— 1933 gangsterzy popełnili w Chicago 396 m orderstw. Z tego 88,9°/o n ie zostało w ogóle w yjaśnionych, w 6,6°/o w ypadków nie zebrano w ystarczającego m ateriału dowodowego, w 3,5% spraw oskarżeni zostali u niew innieni, a w l°/o uzyskano wyrok skazujący.
R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y
148
z tego zaraz fatum lub zrządzenie losu, a wy pisarze w yrzucacie wtedy prawdę poza ramy opowieści. Poślijcież w reszcie raz do w szystkich diabłów te w szystkie w asze prawidła i reguły”.
G ü n te r W aldm ann uw aża, że poprzez w pro w adzen ie p rzy p a d k u , jak o czynnika rozstrzy g ającego o pow odzeniu d etekty w ów , zbu rzy ł D ü rre n m a tt m it o w szechpotędze ludzkiego ro zu m u , dzięki k tó rej je s t człow iek „autonom icznym pan em sw ego losu i ^suw e re n n y m tw ó rcą uporządkow anego św ia ta ” 5. K ry ty k o k reśla p rz y pad ek jak o św iadom ie zastosow any ch w y t litera c k i u w id aczn ia ją c y bezsilność człow ieka (rozum u) w sto su n k u do Boga. I n te r p re ta c ja ro li przypad k u, jako przed łużenia „rę k i b o sk iej” (u ciera jącej nosa chełpliw ym lub po p ro stu n iezachw ianie w ierzącym w potęgę ro zum u literack im detektyw om ), nie jest jednak że zb yt p rzek onu jąca. P rzyczy na w pisania p rz y p a d k u w akcję u tw o ru literackiego leży chyba gdzie indziej i jest n iew ątp liw ie zw iązana z ogólną koncepcją sztu k i (św iata) w y p raco w an ą przez D ü rre n - m atta. Skom plikow anie w spółczesnego życia i n iesły c h an y ro z wój te c h n ik i spow odow ały, tw ierd zi on, że św ia t stoi na k ra w ę dzi g robu przez siebie sam ego w ykopanego; m oże zaistnieć sżereg nie d ający ch się przew idzieć w ypadków , k tó re skończą się dla ludzkości tragicznie.
„Tak w ięc nie grozi już żaden Bóg, żadna spraw iedliw ość, żadne fatum jak w «Piątej symfonii», lecz wypadki drogowe, tamy walące się na skutek zastosowania fałszyw ej konstrukcji, eksplozja bomb atom ow ych spowodo wana przez roztargnionego laboranta, źle w yregulow ane w ylęgarnie”.
Nie w y d aje się przecież, żeby opowieści k ry m in a ln e D ü rre n m a tta stan o w iły req u iem dla tego g a tu n k u (p o d ty tu ł Obietnicy brzm i:
Podzwonne powieści krym in aln ej), m im o że odbiegły w znaczny
sposób od typow ego, zapew niającego poczytność schem atu, nie sta ły się p rzez to m niej a tra k cy jn e . M ożna je czytać także jako sp raw nie n ap isan e k ry m in ały .
III
In ną drogę w y b ra ł m ało znany czytelnikow i polskiem u „m łody gn iew n y ” z A u strii — P e te r H andke. Sw ą pierw szą pow ieść opublikow ał w zachodnioniem ieckim w y d a w n i ctw ie S u h rk a m p zaledw ie osiem la t tem u. Dziś jest jed n y m z n a j bardziej niepokojących opinię publiczną pisarzy niem ieckojęzycz nych m łodego pokolenia (ur. 1942). Rozgłos zdobył to ta ln y m , a ta
-6 Por. G. Waldmann: Krim inalroman — A n ti-Krim in alrom an. Dürrenmatts
requiem auf den Krim inalroman und die Anti-Aufklärung. W: J. Vogt
kiem sk iero w an y m przeciw panoszącej się w lite ra tu rz e n iem ie ckiej „im po tencji o p isu ” (Beschreibungsimpotenz), p rak ty c zn ie w ym ierzonym w e w szy stk ich i w szystko na gruncie lite ra tu ry n ie
m ieckojęzycznej 6. N ajbard ziej isto tn y m kom ponentem k o n tr- p ro g ram u zaproponow anego p rzez H andkego jest o bsesyjne w p ro st akcentow anie rela cji m iędzy językiem a opisyw aną przezeń rzeczy w istością. N aw iązując do k on cep cji W ittg en stein a (Tractatus Lo-
gico-Philosophicus) dzieli H an d ke w szystko, co go otacza, na „św iat
z ew n ętrzn y ” czyli tzw . „rzeczyw istą rzeczyw istość” i św iat słów, p rzy czym ty lko te n o sta tn i jest dla niego u ch w ytn y. Tak zw ana „opow ieść” (story) w y d a je m u się nie do p rzyjęcia, jego lite ra c k i św ia t składa się ze słów , k tó re są nie ty lk o m ateriałem -su ro w cem i nośnikiem treści, lecz także p ro d u k tem , celem sam ym w sobie. Pro za H andkego p rze o b ra ża się w gm atw an in ę nie zw iązanych ze sobą elem entów , w k tó ry ch g ęstw inie ginie każda „opow ieść” . T ru d n o sobie w y obrazić, by na po d staw ie tak ic h założeń m ożna b y ło zbudow ać m odel n a rra c y jn y zbliżony w jakiś sposób do opow ieści k ry m in a ln e j. A przecież H andke p o d jął ta k ą p rób ę i w y d ał w ro k u 1967, także u S u h rk a m p a , pow ieść zaty tu ło w an ą Der Hausierer
(Dom okrążca) 7. U tw ó r podzielony został n a dw anaście ro zd zia
łów stan ow iący ch dw anaście p u n k tó w o rie n tac y jn y ch na drodze od m o rd e rstw a do w y k ry c ia p rzestęp cy („P orządek przed1 p ie rw szym niep o rząd k iem ” , „P ierw szy n iep o rząd ek ” , „P orządek niepo rz ą d k u ” , „Cisza p rzed d e m a sk a cją ” , „D em ask acja” , „O stateczn y pow rót p o rzą d k u ” itd.).
K ażdy z rozdziałów składa się z dw óch części. W każdej pierw szej części rozdziału p rze d staw ia H an dk e kolejno poszczególne ty p o w e fazy n a rra c ji opow ieści k ry m in a ln e j, któ re, gdyby połączyć je w całość, u tw o rzy ły b y a b stra k c y jn y m odel opowieści k ry m in a l nej, coś w ro d za ju ty p u idealnego, którego pow ierzchow ny szkic przed staw iłem na w stępie. Nie b ra k u je w nim żadnej z fu n d a m en taln y ch części sk ładow ych k ry m in a łó w (m o rd -d etek ty w - -śledztw o-fałszyw e tro p y -d em ask acja).
D rugie „połów ki” rozdziałów stanow ią sukcesyw nie p od any k o n k r e tn y p rzy p a d e k k ry m in a ln y — p rzypadek dom dkrążcy — k tó ry m a być n ieja k o rea liz a c ją zaproponow anego m odelu. Nie jest to jed n ak pom yślane jako ilu s tra c ja podanego sch em atu opowieści, lecz raczej „u języ ko w ien ie rzeczyw istej rzeczyw istości” — a n ty - opowieść. Ś w iat p rze d staw io n y nie istn ieje, istn ieje jego zd efo r m ow ana k a ry k a tu ra . H andke w y p ełn ia schem at w szystkim i p rz y chodzącym i m u do głow y realizacjam i, przep row adza tu o p erację podobną do p ró b y w ry so w an ia w jeden k o n tu r tw a rz y w szystkich m ożliw ych rysów ludzkich. H andke b aw i się różnym i m ożliw
o-2 4 9 R O Z T R Z Ą S A N I A 1 R O Z B I O R Y
* H andke w ystąpił z tym ostrym atakiem na sesji Grupy 47 w kw ietniu 1966 w Princeton (USA).
R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y
150 ściam i rea liz a c ji m odelu i tw o rzy „ to ta ln ą ” opow ieść k ry m in a ln ą , z a w iera ją c ą w sobie w szystkie inne. By zilustrow ać m echanizm ty c h zabiegów p isarskich posłużę się k ró tk im przy k ład em . W t y pow ej opow ieści k ry m in a ln e j d e te k ty w popełnia zazw yczaj jakiś b łą d przeszkadzający m u w w y k ry ciu przestępcy. W p ew n y m m o m encie u św iad am ia sobie, co przeoczył i szybko ro zw iązu je za gadkę tajem n iczej śm ierci. W pow ieści H andkego:
„D etektyw zdaje sobie sprawę, że musiał popełnić jakiś błąd i po pow tór nym (n-tym ) przeanalizowaniu całości znajduje go”.
D ru g a część tego sam ego rozdziału, będąca realizacją pow yższego fra g m e n tu m odelu, p rzed staw ia się następująco:
„A w ięc to przeoczył!
But, który wew nątrz był jeszcze ciepły... K oniec kciuka, który w ystaw ał z rękawicziki... D yndająca kłódka w komórce na miotły... Szm inka do ust na zębach...
Pukiel w łosów w rynsztoku... Żaluzje...
Jasno ośw ietlony pusty po-kój w nocy... Pojem nik na odpadki...
Klozet...
Zabawa w chowanego... Brodawka...
Klam erka do bielizny... Guzik...
To w łaśn ie było to”.
W szystkie podane tu szczegóły m o g ły stanow ić źródło pom yłki d e te k ty w a , w szystkie są możliw e. Tak w ięc m ożliw ości w a ria c y j ne, z k tó ry c h a u to rz y k ry m in a łó w w y b ie ra ją jed n ą do każdego u tw o ru , zo stały w yk o rzy stan e przez H andkego w szystk ie na raz, tw o rząc opow ieść k ry m in a ln ą o ch arak terze u n iw ersalnym . N a stęp n y Utwór H andkego d a ją c y się porów nać ze schem atem opow ieści k ry m in a ln e j nosi ty tu ł Die A n g s t des Torm a n ns beim
E lfm e te r (Strach b ra m ka rza przed j e d e n a s tk ą ) 8. G łów na postać
„pow ieści” , m o n ter Bloch, popełnia m ord, ucieka z m iejsca p rz e s tę p stw a i u k ry w a się na p o łud n iu k ra ju . P o p rz esta ń m y ty m r a zem na w yliczeniu elem entów oddalających B ram karza od ty p u id ealn eg o opow ieści k ry m in a ln e j.
1. M orderca jest znany czytelnikow i od samego początku.
2. N ie w y stę p u je d etek ty w a jego ew en tualna działalność an ali zow ana je s t w psychice p rzestęp cy na podstaw ie p rzen ik ający ch do niego w iadom ości z zew n ątrz (prasa).
3. M ord jest p r z y p a d k o w y , a w k ażd y m razie n ie u m o ty w o w a n y , co spraw ia, że w ykry cie p rze stęp c y je st p rak ty c zn ie niem ożliw e {chyba że przyp ad ek, szczęśliw y dla ścigającego, nieszczęśliw y dla ściganego, ro zstrzy g n ie spraw ę).
4. Skoro nie w y stęp u je d e te k ty w i nie dochodzi do w y k ry cia sp raw cy , nie m oże być m ow y o w pro w ad zen iu do a k c ji niew ia dom ych zw iązanych z przestęp cą, „n iew iadom e” k o ja rz y się w y łącznie z działalnością d ete k ty w a .
Zarów no opowieści H andkego, ja k i D iirre n m a tta rozchodzą się w ogrom nych n ak ład ach (Sędzia i jego kat rozszedł się do te j po ry , ty lk o w języ k u niem ieckim , w nakładzie 800 ty się c y egzem plarzy). O ile powieści D iirre n m a tta nie w y zb y ły się w iększości cech stanow iących o popularności k ry m in ałó w , i d lateg o są k u pow ane, o ty le u tw o ry H andkego z n a jd u ją n aby w ców dzięki w y zyw ającem u, rzu cającem u się w oczy sposobowi b ycia au to ra, u m iejętn ości rob ien ia szum u w okół sw ojej osoby, o stry m atakom n a p rom in entów lite r a tu r y św iatow ej itd. Pow ieści H andkego są n iezm iernie in te resu jąc e dla m etaczy teln ik a (czytelnika „id eal nego”), p rze c ię tn y k o n su m e n t lite r a tu r y k ry m in a ln e j o d b iera je jako — po p ro stu — nudne. Je śli w ięc może być tu w ogóle m ow a o podzw onnym d la pow ieści k ry m in a ln e j, to stano w ią je z p ew nością u tw o ry H andkego, a nie D iirre n m a tta , k tó ry „zm iękczył” schem at, lecz nie odbiegał od niego ta k daleko, żeby w y jść poza ra m y g atu n k u .
W ło dzim ierz Bialik R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y
0 semantycznym wyznaczniku wartości
artystycznej
1
K w estię w yznaczania w artości a rty sty czn ej te k s tu m ożna bez w ą tp ie n ia nazw ać „kam ieniem filozoficznym ” w spółczesnej n a u k i o lite ra tu rz e . Mimo bow iem , iż n ieje d n o k ro t nie w skazy w an o n a estety czn ą fu n k cję lite r a tu r y jak o w y ró żn ia jącą ją od innych k o m u n ik ató w językow ych, nie ustalon o jeszcze d o tąd obiek ty w ny ch k ry te rió w oceny w arto ści arty sty c z n e j te k stu literack iego .
W ieloaspektow ość pro b lem u u k azu je doskonale uw agi J a n a M uka- ro v sk y ’ego. W edług niego, fu n k cja estety czna k o m u n ik a tu lite rackiego realizu je się w sferze społecznej i in d y w id u aln e j recep cji te k stu :