• Nie Znaleziono Wyników

Spółdzielca Lubelski. R. 7, nr 5 (1923)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Spółdzielca Lubelski. R. 7, nr 5 (1923)"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Numer Jubileuszow y — cena mk. 300.

Rok VII. Lublin, 24 Marca 1923 r. N4 5.

S P Ó Ł D Z I E L C A

R e d a k c j a i Adniin.: Z ani oj - V f i ł - T I ^ 1^ 1

k a 10 o tw a r t a od i — 3 pp. 1 ^ JL# 1 ^ ^ ^ 3 J T x »

P ren u m . p ó łro c z n a 1400 m k.

N um er p o je d y n c z y 100 m k.

Dwutygodnik poświecony sprawom spildiitltiym, zawodowym i oświatowym.

O rga n W ydziału Społecz. - W ychów. Lubel. Spółdzielni Spożyw ców .

M Y N O W E Ż Y C IE S T W O R Z Y M S A M I — I N O W Y Z A P R O W A D Z I M L A D !

Program Uroczystości Jubileuszowych L.S.S.

Sobota, dnia 2 4 -g o marca 1923 r. w sali „ R u sa łk a "

o godz. 6 w iecz.

W ie lki Koncert Uroczystościowy

bezpłatny dla członków L. S.

P R O G R A M : 1I I - .

C Z Ę Ś Ć I. ijl»^w iągku% y

Prolog: „D ziesięć lat m ija 11 — w y g ło si tow . S łabc zy ńsk i.

„C ze rw on y S z ta n d a r 11 — o d śp ie w a ch ó r m ęski z tow arzysz. O rk iestry L.S.S.

Prsemóióienie okolicznościowe tow. W. Papieskiej.

„ W s p o m n ie n ia R e w o lu c y jn e 11 — od e g ra O rk iestra R o b o tn icza L.S.S.

Bach: „P o w itan ie W io s n y 11 solo w alto rniow e z tow arzysz. O rk iestry — odegra tow . B u d zy ńsk i.

Moniuszko: „ E le g ja 11 — od eg ra O rk ie stra Rob. L .S.S . C Z Ę Ś Ć II.

Winaiuer: „Pod p o m n ik ie m K o p e rn ik a 11 — d ja lo g z „ W a rs z a w y w Nocy" — od e­

grają: tow . W ł. R y m sk i i Fr. Z ie m n ic k i.

Ł S ^ N a ^ t a r ^ m T u r h a n i e 11

j

solo> o d ś Pie w a to w ' A d o lf K orze niow sk i.

Beethoven: „H y m n do N ocy11 )

Kierulf: „G óry N o rw e sk ie 11 ) o d ś p ie w a C h ó r M ęski L.S.S . Gounaud: „K o w a d ło 11 )

„ M ię d zy n a ro d ó w k a R o b o tn ic za11 — o d śp ie w a c h ó r z tow arz. O rk ie stry L.S.S.

Niedziela, dnia 25 m arca 1923 r. w sali Tow. M uzycznego

o g o d zin ie 3-ej p o p o ł.

Uroczysta Akademja Spółdzielcza

(wstęp mk. 1000).

z re fe ra ta m i to w a rzy s z y : J. Hempla, B. Bieruta, Tołwińskiego, W. H.-Papieskiej i innych.

(2)

2. „ S P Ó L D Z I £ L C A “ M Ł.

D Z I E S I Ę Ć L A T !

„M łodość je st rz e źb ia rk ą , co w y k u w a ż y w o t c a ły “_

Z. Krasiński.

Dziesięć lat — niedługi to okres w życiu ludzkiem, a jeszcze krótszy w historji ludzkości; w życiu Spółdzielni jest to jakoby wyj­

ście z okresu chłopięcego, do młodzieńczości bujnej,— z tego okresu, z którego wnosi się do życia późniejszego podstawy i kierunek całego wychowania ideowego, całe swe zdrowie lub niemoc fizyczną, wszyst­

kie zasadnicze skłonności wkońcu.

Spojrzyjmy więc nieco za siebie, aby stwierdzić, cośmy z tego pierwszego okresu wynieśli, i spojrzyjmy przed siebie, w jakim kie­

runku, ku jakim celom zdążamy.

W ynieśliśm y więc przedewszystkiem zasady zdrowe i dobrą na­

ukę, której ju ż ani woda nie zabierze, ani ogień nie spali. Skoro bo­

wiem przejrzeć w rocznikach sprawozdawczych te niezliczone poga­

danki dla członków, pouczające ich o zasadach gospodarki i celach Spółdzielni, kiedy przeglądnąć tylko tytuły tych licznych odczytów tow. tow.: Hempla, Zagrobskiego, Orsetti, Papieskiej i tylu innych, to trzeba przyznać, że zarówno członkowie ciał kierowniczych jak i pracownicy, jakoteż i szersze grono członków w zasadach koopera-

* *Cji socjalistycznej utwierdziło się tak gruntownie, że to zadecydować musiało raz na zamsze o klasowym, czysto proletarjackim charakte- iłP iJ.L” L. S. S., jakkolwiek w początkach pomieszani byliśmy z żywioła- mi nieproletarjackimi. Ale stamtąd, z tego środowiska „neutralnych"

wynieśliśmy 'również zdrowe zasady dobrej administracji wewnętrznej, prowadzenia kontroli — słowem — nauczyliśmy się sporo od nich — i to przyznać im musimy mimo całej różnorodności poglądów, dziś nas od nich dzielących.

Dzięki tym przygotowaniom rozwój nasz gospodarczy doprowadzić mógł z jednego maleńkiego sklepiku do objęcia całego miasta siecią sklepów społecznych, do których już całe setki ludzi wprost przy­

zwyczaiło się chodzić. Dzięki temu mogła powstać piekarnia i rzeźnia, i gospód}', a jeśli niektóre z zapoczętych działów wytwórczych trzeba było zwinąć, i jeśli niektóre działy administracji wewnętrznej jeszcze niedomagają, to — szukając przyczyn tego nie w warunkach zewnętrz­

nych, które niewątpliwie istnieją, lecz wewnątrz siebie, przyznać m u­

simy, że jeszcze za mało od organizacji kapitalistycznych nauczyliśmy się sztuki zarządzania, że w starym świe ie jest jeszcze bardzo wiele doświadczenia, umiejętności technicznych i wiedzy ścisłej, które my dla nowego swego, proletarjackiego świata wyciągnąć zeń możemy i musimy, zbrojni w nową moc — organizację spożycia, a odrzucając precz wszystkie przeżytki burżuazyjnego ustroju, głównie zaś jego istotę — ducha zysku indywidualnego i wyzysku człowieka przez człowieka.

Dzięki tym przygotowaniom rozwinąć się mogły przy Lubelskiej Spółdzielni Spożywców najlepsze instytucje kulturalne jak Bibljoteka, Chóry, Czytelnia, Kursy i wiele innych, nie ustępujące najlepszym takim samytn zapoczątkowaniom zagranicznym. Dzięki temu rozwój nasz

(3)

Ne 5. „SPOLDZIELCA" 3.

duchowy nie pozostaje w tyle za materjalnym, ba — niekiedy wy­

przedza go znacznie i już znów na setki liczymy członków, którzy nie dla tańszego kawałka chleba zapisują się do Spółdzielni, lecz dla do­

brej książki, dla możności nauki, dla rozrywki kulturalnej w chórze czy orkiestrze. W yszliśm y więc z pierwszego okresu upewnieni w za*

sadach, nauczeni w początkach gospodarki, nietracący dalekiego celu z przed oczu.

A celem tym nie jest jakieś małe, małoduszne kramikarstwo choćby pod postacią kooperatywy; nie jest tworzenie nowych partji i jeszcze jedno dzielenie proletarjatu. Lecz celem tym, to to, co jest celem całej klasy robotniczej— całkowite wyzwolenie z pęt pry watno-własnoś- ciowego ustroju kapitalistycznego i z pęt praw państwowych, uświęca­

jących ten ustrój. I ta partja będzie nam najbliższą, która najplerwej i najumiejętniej szturm do zgniłej już budowli starego świata przy­

puści.

Celem tym, to nauczenie się klasy robotniczej, jak w nadchodzą--

0 każdy członek w jubileuszowym E H H H

WĘm Tygodniu Spółdzielczym L, S. S.

p a m ię ta ć i z r o b i ć p o w i n i e n ? UMr a ®

1) Że podstawową przyczyną, dlaczego w sklepach nie ma do­

statecznej ilości towarów, to brak pieniędzy społecznych w Spółdzielni.

2) Że główną przyczyną, dlaczego jeszcze nie mamy własnej paro­

wej piekarni, powiększonej rzeźni, własnego domu i własnej roli wkońcu, to również za małe kapitały udziałowe i społeczne w S p ó ł­

dzielni.

3) Że więc powinien sam dopełnić udział do 5 tysięcy, a wpłacić takich pełnych udziałów conajmniej 5. Deklaracje przystąpienia dla nowowstępujących są w sklepach i dyżurujący delegaci lub sklepowa objaśni każdego, jak deklarację taką wypełnić.

4) Że tydzień jubileuszowy stoi pod hasłem zbudowania własnej Drukarni Spółdzielczej i pisma robotniczego, że na ten cel wydano pa­

miątkowe jubileuszowe bilety, które wydaje się każdemu, kto do puszki złoży dobrowolną składkę na założenie tej drukarni.

5) Że w sklepach dyżurują stale opiekunowie, delegaci i pracoW*

nicy Spółdzielni, u których prócz dopełnienia udziału, prócz zapisy­

wania nowych członków, można jeszcze nabyć Jubileuszowy numer

„Spółdzielcy Lubelskiego", Robotniczy Kalendarz Spółdzielczy i inne broszurki i wydawnictwa społeczne.

6) Że w fabrykach, sklepach L. S. S. i wszystkich instytucjach Stowarzyszenia są do otrzymania bezpłatne bilety na W ielki Koncert Jubileuszowy w „Rusałce" na sobotę 24 b. in. o 6 wieczorem oraz bilety na Akadem ję Spółdzielczą w T-wie Muz. o godz. 3-ej po po­

łudniu w niedzielę, dnia 25-go, w cenie 1000 mkp.

(4)

cym ustroju socjalistycznym gospodarować, to nauczenie się pracy we wspólnocie, w umiejętnem, cetowem i— co najważniejsza— w bratniem a serdecznem współdziałaniu.

Celem tym — to urzeczywistnienie odwiecznego marzenia ludz­

kości o powszechnem Braterstwie, W olności i Równości ludzkiej.

To też na dzisiejszy okres nic lepiej nie może scharakteryzować naszego stanowiska i poglądu na naszą rolę społeczną, jak słowa koń­

cowe artykułu: „Ideologja L. S. S. w ciągu lat dziesięciu", zamiesz­

czonego w jubileuszowym Roczniku 10-cio lecia L. S. S., a miano wicie:

„W ielka Spółdzielnia Spożywców to jakby ciężkie tabory, treny klasowego pochodu robotniczego. Ale treny te, choć nie mogą ska­

kać przez rowy i rzucać się na bagnety — muszą nieustannie utrzy­

mywać czucie z najdalej ku przodowi wysuniętą awangardą robotniczą, muszą pamiętać, że są cząstką tej samej całości. To połączenie tele­

foniczne może być nieraz bardzo trudne do utrzymania, ale istnieć musi, w przeciwnym bowiem razie taborom spółdzielczym niechybnie groziłoby otoczenie przez nieprzyjaciela, groziłoby im to,#że wszyst­

kie nagromadzone w nich skarby bezpośrednich zasobów materjalnych, doświadczenia gospodarczego i organizacji gospodarczej użyte byłyby na szkodę klasy robotniczej, stałyby się narzędziem w rękach bur- żuazji".

4.______________________________„S P Ó Ł D Z IE L C A "____________________ ^_________ Ns> 5J

ZE WSPOMNIEŃ STAREJ KOOPERATYSTKI Rok 1915.

Gdy w końcu lipca 1915 r. wojska austrjacko-niemieckie wkro­

czyły do Lublina, gwałtowny przewrót dokonał się w życiu gospodar­

czym naszego miasta. Nagle u kupców zabrakło towarów, ceny gwał­

townie podskoczyły, zapanował ogólny zamęt, do czego w znacznej mierze przyczyniło się wprowadzenie nowej waluty, nieznanej dotych­

czas Lubliniakom.

Oglądano nowe „korony" i kiwano głowami, czy to wogóle co warte. Zaczęły się wędrówki znękanej, zmordowanej wojną ludności od sklepu do sklepu po zakupy, a sklepy złowrogo świeciły pustkami.

Sytuacja polityczna była bardzo niewyraźna.

Pod Lublinem grzmiały jeszcze armaty', dochodziły odgłosy walk.

Krążyły różne, często sprzeczne ze sobą wiadomości, które budziły w jednych sercach nadzieję, w drugich trwogę z powodu możliwego powrotu „t^ity".

— W naszym kółku smutek panował i przygnębienie...

W ładze rosyjskie przed ustąpieniem z Lublina wywiozły areszto­

wanych poprzednio towarzyszy, z którymi współpracowaliśmy na tere­

nie T-wa abstynentów „Przyszłość".

— Pamiętam jak w ubraniach aresztanckich, razem z kryminali­

stami prowadzono ich z więzienia na stację i w wagonach towarowych wywożono w upalny dzień lipcowy na długie miesiące więzienia do Rosji. W śród wielu więźniów politycznych z Lublina i okolicy w y­

wieziono wtedy tow. Dominkę, Dymowskiego, Ekiertą i Popławską.

(5)

N i S. „ S P Ó L D Z I E L C A 11 b.

Odpędzani ustawicznie przez żandarmów i żołnierzy od wagonów, w których umieszczono naszych więźniów, żegnaliśmy się z niemi, a poprzez smutek przedzierała się coraz śmielej świadomość, że oto dni jednej tyranji, gniotącej nas, ju ż są policzone, że nasi więźniowie powrócą do nas ju ż w innych warunkach.

Ciężkie to były nad wyraz czasy... Duch wojny zapanował wszechwładnie nad życiem, niepewność, przerażenie były dom inują­

cym nastrojem, nędza czaiła się ju ż na swoje ofiary a egoizm i wsze­

lakie paskarstwo ostrzyły zęby i przygotowywały się do żeru.

— Biedny, niezorganizowany spożywca był zupełnie bezbronny.

Gdy ujemne strony handlu prywatnego, których w t. zw. „normalnych"

czasach nie dostrzegał, teraz nadmiernie się wyjaskrawiły, poczuł on cały ciężar swego położenia.

A znikąd ratunku.

Nie było własnych organizacji, nie było również wtedy jeszcze żadnych instytucji państwowych, ani komunalnych, broniących spożyw­

cę przed wyzyskiem i spekulacją prywatnego kupca.

— Na taki to moment przypada dosyć gwałtowny rozwój naszej Spółdzielni.

Sklep spółdzielczy zorganizowany i prowadzony przez T-wo

„Przyszłość" przyłączył się do L. S. S. W ted y otworzyliśmy 2-gi sklep naszej Spół. przy Bramie Krakowskjej.

Zapasy towarów, jakie w tym momencie posiadaliśmy, rozsprze- dawaliśmy do ostatniego funta po dawnych cenach.

Stąd sklep nasz był poprostu oblęgany. Pamiętam, że kilkakrot­

nie działająca wtedy milicja obywatelska zmuszona była zaprowadzać porządek wśród tłumu, zebranego przed naszym sklepem.

Jedni drugim powtarzali sobie, że jest taki sklep przy Bramie Krakowskiej, „jakaś spółka", gdzie sprzedają mąkę, cukier i t. p. po dawnych cenach.

Była to lepsza agitacja na rzecz naszej spółdzielni niż wszelkie szyldy, a nawet uświadamiające pogadanki.

Staraliśmy się, o ile to tylko w takim gwałcie było możliwe, tłumaczyć, że sklep nasz jest sklepem społecznym, założonym dla do­

bra ogółu a nie dla osobistego zysku i że każdy może być członkiem tego Stowarzyszenia Spożywców.

Zaczęły się liczne zapisy nowych członków. Zdając sobie spra­

wę z ówczesnych ciężkich warunków materjalnych i pragnąc wszyst­

kim umożliwić przystąpienie do Stow., przyjmowaliśmy wtedy na udział po 2j kop. Zresztą bogaci nie zapisywali się do nas, a jiikże można było odepchnąć tę biedną, skołataną ludność, szukającą w S to ­ warzyszeniu ratunku.

Praca zawrzała wtedy u nas na dobre. A trzeba pamiętać, że organizacja nasza wcale nie była przystosowaną do tak nagiego roz­

woju. Byliśmy wtedy małem Stow., liczącem kilkudziesięciu członków.

Poza pracą w sklepie wszelka inna wykonywana była „honoro­

w o"— biura nie mieliśmy jeszcze. Toteż długo nieraz w nocy siedzia-i ło się nad wypisywaniem kwitów i książeczek dla naszych członków i prowadzeniem kasy. A i w sklepach pracownicy nasi upadali wprost od zmęczenia, bo sprzedaż odbywała się gorączkowo w tłoku i gwał­

(6)

6. „ S P Ó Ł D Z IE L C A " .Ns 5„

cie, a pozatym trwały ustawiczne zapisy nowych członków i koniecz­

ność udzielania iin informacji.

W sklepie I pracowała wtedy tow. E. Sikorska, w sklepie II tow.

H. Plachówna i tow. B. Bierut.

Być może, że nieraz w tej atmosferze gorączkowej pracy, która tak niespodzianie spadła na nas i zastała nas nieprzygotowanemi, pow­

stawały w nas myśli, jakby niechętne dla tych ludzi, którzy teraz tak skwapliwie pragnęli pozostać członkami Stow. „Ot teraz jesteście, teraz Stowarzyszenie dobre, a jeszcze tak niedawno mogliśmy się byli na śmierć zagadać, pragnąc was przekonać o konieczności organi­

zacji spożywców, słowa nasze, szły w pustkę, lub trafiały na waszą obojętność i słyszeliśmy zawsze jedno i to samo „poco nam Stow., ws/ędzie znajdziemy to samo". Z takich myśli może rodziła się i u- kryta chęć, aby nie przyjmować nowych członków, pozwalając przez to korzystać z dobrodziejstw Stow. tym tylko, którzy stanęli w pierw­

szych szeregach.

Jeżeli były takie myśli i chęci wśród nas, to powstawały one raczej w podświadomości naszej.

Panowała już wówczas wśród nas atmosfera ideowa, nie pozwa­

lająca na tak niespółdzieleze i aspołeczne rozwiązanie tego bądź co bądź trudnego zadania, jakie nagle stanęło przed nami.

Żyjąc w spólnocie, wyzbywamy się nietylko osobistego egoizmu, ale uczymy się traktować rezultaty wspólnej pracy za dobro ogólne, społeczne, z którego korzystać mogą narówni ci, którzy je tworzyli, jak i ci, którzy później do tej rzeczypospolitej przystąpili. Wszelkie uczucie tryumfu nad temi spóźnionemi obce jest spółdzielcy.

„Otośmy wspólnym wysiłkiem stworzyli pewną rzecz— korzystaj­

my z niej wszyscy pospołu".

Takie mniejwięcej myśli ożywiały nas wtedy. Chwile obaw, nie­

pewności, a wreszcie chęć ograniczenia listy członków trwały krótko.

Pamiętam, że w -tym momencie wahania tow. Bierut pełen był zapału i najlepszych myśli na przyszłość. M ów ił on: „gdzież pójdą ci wszyscy, których od siebie odtrącimy? jest to chwila przełomowa, którą wykorzystać musimy;— teraz, albo nigdy".

Myśli nasze były zgodne. Chociaż ogrom pracy był przed nami, chociaż było nas tak mało i tak mało mieliśmy doświadczenia i znikąd pomocy nie mogliśmy się spodziewać, bo nawet od W arszawy byliś­

my odcięci — powiedzieliśmy sobie jednak wtedy, że nie wolno nam przeoczyć momentu, jeno rękawy zakasać i stanąć do pracy, a nasze malutkie Stow. stanie się wkrótce dużem Stow. Ju ż marzyły nam się wielkie zagraniczne spółdzielnie. Budziła się już myśl o konieczności zorganizowania naszego przyszłego W ydziału Społeczno-Wychowaw­

czego.

W parę miesięcy później otworzyliśmy 3-ci sklep na Kalinow- szczyźnie. W r. 1916 powstały 2 nowe sklepv na Rurach i W ienia­

wie, zorganizowaliśmy biuro, powstał W ydział Społeczno-Wychowaw­

czy — „Spółdzielca" zaczął wychodzić. Praca postępowała ciągle naprzód.

Tak to w tym przełomowym momencie L.S.S. stanęło na wyso­

kości zadania i spełniło swoje przeznaczenie.

IV. H. Papieska.

(7)

JVs 5. „ S P Ó L D Z lE L C A - 7.

JAK TO BYŁO GDZIEINDZIEJ.

D la świadomego kooperatysty z okazji dziesięciolecia L. S. S.

bodaj najtrwalszą podstawą do przekonania we właściwość dotychcza­

sowych jej dróg i do wiary w coraz większy jej rozwój jest prze­

świadczenie, że otośmy nie sami, że dziesiątki — b'a — już setki ty­

sięcy podobnych kooperatyw po całym rozsiane sa świecie, od brze­

gów Ameryki Zachodniej aż po wschodnie wybrzeża Japonji i Australji.

Jedne pięć — sześć — i ośmkroć starsze od naszej instytucji, posia­

dają majątek społeczny niepomiernie większy, mają swoje domy i pa­

łace ludowe, warstatów mnóstwo, fabryki i szkoły doskonałe, inne, rówieśniczki lub młodsze od naszej, borykają się dopiero z pierw- szemi trudnościami około pierwszych swych sklepów. Ale wszystkie ożywione tymsamyin duchem, świadome swego społecznego celu, ugrun­

towane na tych samych zdrowych zasadach roczdelskich tkaczy, którzy przed 79 laty dali robotnikom całego świata przykład, jak gospoda­

rować we wspólnocie.

To też ciekawem będzie porównanie, jak po pierwszych dziesięciu latach swego istnienia przedstawiały się niektóre z tych Spółdzielni, które dziś są największemi w świecie i najzasobniejszemu Z cyfr tych przekonujemy się, że pierwsze kooperatywy — od lat 40 do 70 ubie­

głego wieku, znacznie dłuższego potrzebował}^ czasu do swego roz­

woju niż obecnie i że im nowsze kooperatywy, tein prędzej się roz­

wijają. W latach powojennych zaś jak wiadomo, niektóre kroczą wprost jakby w siedmiomilowych butach.

Ale wróćmy do przeszłości i z Rocznikiem 10-letnim L. S. S.

w ręku porównajmy co następuje:

Kooperatywa tkaczy Roczdelskich, założona w r. 1844 pizez 28-iu tkaczy, miała po 5 latach swego istnienia Czytelnię i Bibljotekę, po 8 własne warstaty krawieckie, po 9 zakupiła pierwszą nieruchomość na składy, ale dopiero po 12 otworzyło swą pierwszą filję, zaś członków miało w 1854 r. niespełna 1000.

Kooperatywa robotnicza zv Woolwich (czytaj Uluicz) pod Londy­

nem, dziś jedna'z naj większych w Angli, założoną została w r. 1869 przez 47 robotników arsenału. W 7-ym roku istnienia założyli pie­

karnię, w dziesiątym warstaty szewckie, dopiero w 15-ym rzeźnię a w 17-ym folwark. Członków po 10 latach mieli 1597, prowadzili robotę oświatową jeszcze żywszą niż w Roczdelu przez odczyty, bibljo- teki i czytelnie.

A nasi towarzysze belgijscy w socjalistycznym ,,Vooruicie" w Gan­

dawie (Belgja) zaczęli w r. 1880 od skromnej piekarenki, która w 13-ym roku istnienia wypiekała 65,000 kg. chleba tygodniowo; sklep spo­

żywczy załóżyli w roku 1885. Po 10 latach mieli 6921 członków, bogatą Bibljotekę, Czytelnię i sporo innych działów kulturalno-oświatowych.

Największą dziś co do liczby członków i sklepów Spółdzielnią jest Powszechne Stowarzyszenie Spożywców m. Wiednia i okolicy, bo ma przeszło 144 tysiące członków i po 1 sklepie na każde 1000 członków.

Powstało ono ze zlania się kilku wiedeńskich Spółdzielni w jedną już po wojnie, ale największą cząstkę do tego połączenia wniosła R obo­

tnicza socjalistyczna Spółdzielnia wiedeńska, założona już w r. 1864

(8)

8. „S P Ó L D Z IK L C A “ N° 5.

przez 17 tkaczy ówczesnej podmiejskiej dzielnicy „Fiinfhaus" w W iedniu.

Po 10 latach swego istnienia mieli oni zaledwie 2,582 członków, 3 filje, ale ju ż 2 domy własne. Roboty oświatowej narówni z innemi now- szemi, a nawet współczesnemi Spółdzielniam i niemieckimi nie prowa­

dzono wcale, gdyż pracę tę wykonywały najpierw robotnicze partje polityczne a potem Związki zawodowe.

A ów dzisiejszy wzór dobrej gospodarki spółdzielczej dla całego świata — Powszechne Stowarzyszenie Spożywców w Bazylei, (Szwajcarja) co to ma 36 domów własnych na przestrzeni 67338 m8. i 173 hektary ziemi z folwarkiem, też nie po różach kroczyło w swych początkach.

Założone w r. 1866, miało po roku członków 555, a po dziesięciu latach 2333. Za to już 15 sklepów, 1 piekarnię, winiarnię, skład opału i masarnię. Coś podobnie jak nasze L. S. S., tylko bez wina — bo to jak wiadomo —co południowcom służy, bo na północy szkodzi.

I tak możnaby cały gruby tom historji porównawczej na ten temat napisać. Ale poprzestańmy na tem i tylko przyglądnijmy się dla przy­

kładu jeszcze na historję jednego olbrzyma Spółdzielczości robotni­

czej, sławną „Produktion w Hambnrgji", która dziś ma przeszło 120 sklepów spożywczych, około 70 z pieczywem, pfzeszło 40 jatek mięs­

nych i kilka sklepów specjalnych i — które posiada: mechaniczną pie­

karnię, olbrzymią rzeźnię, fabrykę konserw, mleczarnię, młyn, fabrykę mebli, cegielnię, kolonję letnią dla dzieci, przeszło 50 domów miesz­

kalnych, folwark, nie mówiąc już o olbrzymim taborze, warstatach po­

mocniczych i t. p.

Jest to już dzieło nowoczesne. Owoc rozmachu uświadomionej klasy robotniczej niemieckiej, która w 1899 r. po wielkim strajku wzięła się przy pomocy Związków Zawodowych, do wielkiego dzieła samopomocy. I dokonali też rzeczy zadziwiających. Po dziesięciu latach mieli już bowiem przeszło 40 tysięcy członków, 18 domów mieszkalnych z 512 pokojami, 31 sklepów, piekarnię i rzeźnię mecha­

niczną, takąż palarnię kawy, pralnię, stolarnię, ślusarnię. Pracy oświato­

wej sami nie prowadzili, bo czyniły to żywe bardzo wówczas Związki zawodowe, — którym „Prqduktion“ z,naczne sumy ze swej nadwyżki przeznaczała. Ten świetnv rozwój przypisać należy wielkiemu sku­

pieniu mas robotniczych Hamburga.

A teraz kto ciekawy cyfr porównawczych z Lubelską Spółdzielnią Spożywców, ten niech skrupulatnie przeczyta

Rocznik Jubileuszowy lo-cio lecia L. S. S- f. Z.

Popierajcie wytwórnie społeczne!

S Z W A L N IA Lubelskiej Spółdzielni Spożywców przy ul. Bernardyń­

skiej 2, II piętro została znacznie rozszerzona i tprzyjmuje wszelkie roboty w zakres bieliźniarstwa i krawieczyzny damskiej wchodzące.

Za solidność wykonania gwarantujemy.

Towarzyszki — żony i siostry robotników! Pamiętajcie o swojej Spółdzielczej Szwalni

przy ulicy Bernardyńskiej 2.

(9)

Ni 5. „ S P Ó Ł D Z IE L C A 11 9.

Towarzyszu Robotniku i Robotnico! Nie wierzysz w siły koo­

peracyjne klasy robotniczej? Mówisz, że nic nie możemy stworzyć. Popatrz więc:

Tak w y g lą d a ł p ie rw szy sklepik tkaczy roczdal- skich w w y n a ję ty m lo ­ kalu p rz y ulicy Toad

R o a d w R o c z d e lu w d n iu 21 g ru d n ia 1844 r.

Nie inaczej p rze d staw iał się p ie rw s zy sklep L . S. S. p rzy ul. Bychaw - skiej r ó g F ok saln ej w d n iu otw arcia 15 m a r ­

ca 1913 roku.

I m y tosam o m ie ć m o że m y , je ś li k a ż d y pro- letarjusz, je g o ż o n a i siostra

1) Po k a żd y to w a r p ó j d ą tylk o do sw o­

je g o sp o łe cz­

n eg o sk lepu, 2) B ę d ą w p ła ­ cali p e łn e u- d zia ły i in n y ch do z a p is y w a ­ n ia się do S p ó ł­

d zieln i z a c h ę ­ cali,

3) Ż y c z liw ie odnosić się b ę ­ dą do ciał k ie ­ r o w n ic z y c h sw ojej in stytu­

cji i w y s iłk i ich na k a żd y m krok u p o p rą.

A tak w y g lą d a g łó w n y gm ach ty ch sa m y ch tkaczy , w y b u ­

d o w an y w r 1867 z salą na 2000 osób, C z y ­ teln ią, Bibljo- teką, p ra c o w ­

n ia m i nauko- w e m i, b iu re m , sk lepam i spo­

ż y w c z y m i, bła- w a tn y m i i t. p., K się g arn ią, U- niw ersytetern

L u d o w y m .

Zapisujcie się do Lubelskiej Spółdzielni Spożywców!

(10)

10. nS P Ó L D Z IE L C A “ j\"s 5.

Z ŻYCIA SPÓŁDZIELNI.

Sprawozdawcze roczne zebrania dzielnicowe, ogłoszone w p o p r z e d n im n u m e rze o d b y ły się dotychczas w dzieln icach: I, II, I I I , IV , V , V I, V II, V III, X I I , i X I I I , ale co za dziw o! Nie są to ju ż te ze b ra n ia z p rz e d 2— 3 lat, k ie d y to i p e łn o lu d zi na k ażd e m z n ich b y ło , a je szcze w ięce j k rzy k u . O b e c n ie cicho, s p o k o jn ie , aż zb y t s p o k o j­

nie, lu d z i m ało. To w szystko n iepo koi nas, bo to d o w ó d u śp ie n ia w zainte re so­

w a n iu się S p ó łd z ie ln ią . W y n ik i go spo d ark i Z a rząd u , zo b razo w an e w z r o z u m ia ­ ły ch , b a r w n y c h w y k re sa c h , n ie w ą tp liw ie z a d a w a ln ia ją w szystkich, ale to nie do­

w ó d , b y n ie m ia ło b y ć ż y w e j dyskusji, n o w y c h p r o je k tó w i t. p.

T e m ty lk o po cie szyć się m o ż e m y , że je st to śp iąc zk a nietylk o spółd zie lcza , ale ogólno-robotnicza. A tym czase m w ró g czycha, k apitaliści lub e lsc y ju ż p r a ­ cu ją n ad z n iż k ą za ro b k ów . T rza czuw ać!

A le p o w r ó ć m y do Z e b r a ń d zieln ico w y ch :

P o rząd e k d zie n n y oc zy w iście w szę d zie ten sam, ja k ogłoszono w n u m e rze p o p rz e d n im . I tak: h is to rję dziesięcio lecia o p o w ia d a za jm u jąc o tow . P a p ie s k a lub tow. Z ie m n ic k i, S p raw o zdanie z działaln ości za rok 1922 zd a je tow. D orninko, ilu ­ stru jąc je p o u c za jąc y m i w y k re sa m i, n a k tóry ch r ó ż n e k o lo ry w skazują, ja k to ro­

sła d r o ży z n a w ciągu rok u i ja k S to w a rzy sze n ie nie dało je j się p rz e g o n ić , jak ta rg o w a ł k a żd y sklep zo s o b n a i ja k się p o w ię k s z y ł m a ją te k sp o łe c zn y S p ó łd z ie ln i.

W s z ę d z ie też p ra w ie bez z m ia n y p r z e c h o d z ą w n io ski Z a r z ą d u co do p o d z ia łu n a d w y żk i oraz co do s p rz e d a ż y n ie k tó ry c h a rty k u łó w ja k chle b, cukier, słonina tylko członkom . W k ońcu ze b ran i w y b ie r a ją d e le g a tó w i o p ie k u n ó w sk lepo w ych i w y s łu c h u ją k o m u n ik a tó w Z a r z ą d u o zam ie rzo n e m ro zsze rze n iu p ie k arn i, o z a m ia rze k u p n a d ru k a rn i i oczyw iście o n a d c h o d zący ch uroczystościach J u b i­

le u s zo w y c h 10-lecia L. S. S.

. S z c z e g ó ły z k ażd e j d zie ln ic y z w y m ie n ie n ie m w y b ra n y c h d e le g atów i opie- , k u n ó w p o d a m y w n astęp n y m n u m e rze po u k o ń c z e n iu z e b r a ń dzieln ico w y ch .

WIADOMOŚCI GOSPODARCZE.

Cukier. Rząd zobowiązał właścicieli cukrowni, by 40% swej pro­

dukcji oddawali Spółdzielniom spożywców. Dostawę dla kooperatyw robotniczych objął Z .R .S.S., przez który otrzymaliśmy 1 wagon cukru z cukrowni w Kaliszu. O ile więc kolej nie zawiedzie, będziemy mieli kryształu przed świętami w dostatecznej ilości.

M ąka. W obec rozpoczęcia transportów amerykańskiej mąki do W arszawy, pojawia się dla tego ważnego artykułu tendencja zniżkowa.

Z M asarni podajemy członkom naszym wiadomość, że wobec pojawienia się większej ilości żywca na rynku, będziemy mogli do­

starczyć do sklepów nieco szynek, golonek i kiełbasy na Święta W ie l­

kanocne. Polecamy nabywanie tych artykułów ju ż wcześniej, gdyż na ostatnie dni może zbraknąć.

Ostatnio mogliśmy byli dostarczyć do sklepów więcej słoniny niż się spodziewano, a to dlatego, że władze zarekwirowały trzy transpor­

ty świń, przygotowanych na wywóz, a mianowicie w Zamościu, Moty- czu i Trawnikach i podzieliły je między miejscowe kooperatywy, z czego dla nas przypadło razem 13 sztuk.

N A D E S Ł A N E D O R E D A K C JI.

„W służbie spółdzielczej11, E d m . Z ale w sk ie g o , w y d . Z. P. S. S. T reść: 1) G ó r ­ n ik , 2) H u tn ik , 3) T kaczka, ’i) S k ładacz, 5) C ieśla, 6) G arncarz, 7) R y b a k , 8) D r ó ż ­ nik, 9) R o b o tn ik , 10) S trażak , 11) K asjerka, 12) Inte lig e nt.

(11)

„S P Ó Ł D Z IE L C A “ ii.

CO MÓWI TOWARZYSZKA AGATA?

J a k m i d e le g a tk a O n u fro w a p e d zia ła , że je j M ań k a cho dzi n a Bernardyń- ską po d d r u g im do takie j szkoły, co to uczo m g ra ć na fo r tę p ija n ie , to je j rz e k ­ ła m takie g łu p s tw o , ż e ś m y się trochę p o sp rze c za ły , tak po zn ajo m o śc i, że m i p ó ź n ie j fe lc ze r m u siał p o d w ią z a ć oko, a je j aż m u siał g ę sim sm alcem b o k i wy- cięrać. A le okazało się, że O n u fro w a p ra w d ę m ó w iła , b o m się o tem na w łasn e o czy prze k o n a ła . J a k tylko tro c hę stęchło mi oko, w y b r a ła m się w o d w ie d zin y do je d n e j kum y, w e d le M agistratu, aż tu słyszę, ja k n a p rze c iw k o św iętego Duclja w y d zie ra się ktoś, ja k b y go kto ze sk óry o b d zie rał. M yślę sobie; m o że to ja k a k rz e śc ija ń s k a dusza p o trz e b u ją c a p o m o cy tak w y k rz y k u je ? No i tra fiła m do ta­

kiej izb y , w k tóre j sie d ziało i stało sporo ró ż n e g o n arod u , ja k iś p an n a m a lo w a ł kreski na desce n ib y d ra b in k i, p o te m m a c h a ł ręc am i, a w szystko co ży ło w r z e ­ szczało w nieb o g ło sy . P atrzę , a tu i M ańka O n u fr o w a na p rz e d z ie siedzi i tak że w y d z ie r a się ja k opętana: do-wej-mi fasola czy ja k o ś lam , ja k b y tego spec jału nie ja d ła . T ak ja ją s ztu rc h n ę ła m w bok i p o w ia d am : cich o j g łu p ia , c ze g ój się w y d zie ra s z, jeszcze ci n ik t n ie u m arł. A ona m i pada, że to w ła ś n ie tak n a ty ch d ra b in k a c h z n u ta m i stoi w y p is an e . D u r n a je ste ś— m y ś lę sobie, z n a m ja się na d ru k o w a n e m i oszukać się nie dam . A ż tu p r z y p o m n ia ło m i się, że tu obok w y d a ją k siążk i do czytania, że n a p ra w d ę w arto coś do bre g o poczytać.

W id z ę j a tam ja k je d n a p an n a od d a je takom m a ło m k siążeczke n ib y lamen- tarz a na n iej w yp isan e : Tajemnice tkaczy roczde lsk ich. O cho, m y ś lę se, ta je m ­ n ic e — to b ę d zie cosik pięk ne go , p e w n ie "o jak ie j S y b ili albo jaka" k siążk a o cza­

rach i p o ży c z y ła m se je j, 1 w iecie, że nie o n jy lila m się, ale to nie b y ły zw y k łe czary. Nie u m ie m tak tego o p o w ie d zie ć: Ja k w ó ł, stojało tam , ja k to jeszcze w 18't4 roku, za m o je g o p ra d z ia d k a w je d n e m ja n g ie ls k ie m m ie ście ro b o tn ik i z m ó w iły się i z a ło ż y ły sobie s p ółk ę. B a rd zo b id n a on a 6p ó łk a była, bo w je d n e j taczce m o ż n a by ło je j m a jąte k w y w ie ź ć za rog atk i, ale p rę d k o z m ie n iło się na lepsze A w ic ie d la czego? Bo ta s p ółk a u c h w a liła sobie ta k ie p raw a, k tóre teraz n azy w a jo m : zasadami Rocsdelskimi. A w icie ja k ie to b y ły zasady? Nie?

No to w a m op ow iem . *

O tó ż to na ten p rz y k ła d tak: R a z się ok rutn ie o zg n ie w a ła M ateuszow a, ja k je j s k lepo w a nie chciała s k re d y to w a ć c h le b a .- J a k t o — m ó w i— c ó ż to p a n i m n ie nie zna? C ó ż to ja nie c zło n e k , cóż to ja żłr>i3?re}, co? T oż te n ru d y Ice k choć n ie d o w iare k , a często gęsto c zło w ie k o w i k re d y te m w y g o d z i. A tu taka spółka... H a! trzasnęła d rz w ia m i i w yszła. D o p ie ro ja k ją spo tk a ła m w m ag lu , tak za c zę ła m je j p rze k ła d a ć, że nie m ia ła racji, bo ja k b y tak chcieć k a żd e m u c zło n k o w i sk re d y to w a ć n ie c h b y ty lk o do soboty, to co z tego b y w y szło ? W s z y -1 stkie to w a ry trza b y na ten k re d y t w y d ać. A za 90 k u pić n o w e g o tow aru ?— A p rze c ie ż ja k b y dać je d n e m u , to nie m o żn a o d m ó w ić d ru g ie m u , bo p fifp c ję ć k a ż ­ d y czło ne k m a je d n a k ie p ra w o do sp ó łk i. A zresztą ja k się nie k upi na k re d y t, to się jak o ś o b e jd zie , a d łu g u niem a, a w ia d o m o —n a jg o rz e j z tem i d iu k a m i. N ie­

je d e n jeszcze prze d w o jn ą u c ie k ał do A m e ry k i alb o na in n y koniec św iata, bo nie m ó g ł w y p ła c ić się z d łu g ów . D late g o też w p r a w d z iw e j k o re p aty w ie n ie p o w in n o b y ć kredytu, ja k e m A g a ta — to w a m a m ó w ię . A to jest p ie rw s zk ta je m ­ nica, dlaczeg o J a n g lic y tera m a jo m w sw o ich S p ó łk a c h aż fa b ry k i i w yso k ie szkoły.

N ie je d n a m ó w i .sobie: „ow a, w ie lk a mi łaska! T akie sam e som ce ny u ż y ­ da, ja k i w spółce. Ż a d n e j u lg i d la czło nka. W s p ółce p o w in n o b y ć w szystko cho ć troc h ę tańsze, ab y c zło n k o w ie m ie li ja k ą u lg ę 11. — Nie zastan aw ia się je d n a z d ru g ą, że tak źle n ie jest Bo po p ie rw sze po sp ra w ie d liw o śc i p rz y z n a ć tr z e ­ ba, że nie je d n o w naszej s p ółce jest tańsze. A po drugie zastan ów ta się: coby to było, ja k b y s p ó łk a s p rz e d a w a ła tow ar c a łk ie m b e z zaro bk u ? C zy czło nkow ie p rze z to z b o g a c ilib y się b a rd zo ? C h y b a nie. A za co stow arzy sze n ie k u p iło b y w ó z , konia, za co za ło ży ło b y p ie k a rn ię , czy ja k i in n y interes? A ja k b y się tak do brze zastanow ić, to przecie ż po trze ba b}7ło b y w y b u d o w a ć r ó w n ie ż sw ó j m ły n , ab y nie p rze p ła c a ć pask arzo m za m ąk ę, a n aw e t fo lw a rcze k n ie jak i p rz y d a łb y się bardzo . D late g o te ż ce ny w spółce nie m o g ą b y ć b a rd zo n iższe , an iże li u sk le­

pik arzy. A zresztą m usi z n a le ź ć się tro c hę grosza i na ośw iatę, n a szkoły, na k siążk i, n a ga zety i n a in ne rzeczy.

Je d n e g o n a m tylk o b ra ku je : w y trw ało ści. P rę d k o u nas lu d z ie n a b ie ra ją ochoty, ale też je s zc ze p rę d ze j ostyg ają p rzy lada p rze szk o d zie . D late g o też

(12)

12. „SPÓLDZIELCA11 Na 5.

k ażd y , kto p ra g n ie d o b ra o g ółu , p o w in ie n w sobie w y ra b ia ć cnotę w y trw ało ści, aże b y n ie z ra ża ć się b y le głupstw e m .

Ja k e m w ięc w tej książeczce w y c zy tała, to k a ż d a rzete ln a k o re p e ty w a pow inna:

w y rz u c ić k red yt,

s p rz e d a w a ć po cenach ró w n y c h lu b n ie w ie le n iższy c h z in n e m i sklepam i, d a w ać ja k n a jw ię c e j na ośw iatę,

s p rz e d a w a ć tylko sw oim członkom .

A je ż e li w szystkie czło n k i nie b ę d ą zn ie c h ę c a ć się b y le g łu p stw e m , ale w y ­ trw ale trzy m a ć się sw ego i je ż e li w y r z u c im y precz z p o śród siebie w sze lk ie k łam stw o i n ie zg o d ę , to ry ch ło za p a n u je m ię d z y n am i ten n o w y ład, o k tó ry m do dzisiaj się tylk o m arzy .

To w a m a m ó w ię , ja k e m Agata.

Roczne Sprawozdawcze Walne Zebranie

Lubelskiej Spółdzielni Spożywców

— o d b ę d z ie się —

w N I E D Z I E L Ę , dnia 8 -g o Kw ietnia 1923 roku,

o g o d zin ie 3-ej po p o łu d n iu w S ali W y d z ia łu S p o łe c z n o - W y c h o w a w c ze g o L. S. S.

p r z y u licy B e r n a r d y ń s k ie j Ns 2.

Z N A S T Ę P U JĄ C Y M P O R Z Ą D K IE M O B R A D : 1) Zagajenie,

2) W y bór Pre?ydjurn,^

3) Odczytanie prótokułu z poprzedniego zebrania, 4) Sprawozdań i^ 11 zielnicowych,

5) Spraw oz^Lam-ie~^Tdziałalności L. S. S. za rok 1922: a) Zarządu, b) Rady Nadzorczej, c) Komisji Kontrolującej,

6) Sprawozdanie rewizyjne Z. R. S. S., 7) Podział nadwyżki,

8) Budżet na 1923 rok,

9) W niosek Zarządu o sprzedaży niektórych artykułów tylko członkom Spółdzielni,

10) Sprawa udziałów,

11) W ybory 8 tu Członków Rady Nadzorczej na miejsce ustępu­

jących z powodu upływu kadencji. (Ustępującymi są tow. tow.

Chojnacki Adam, Czarnecki Jan, Dubicki Feliks, Ekiert Edward, Giega W ładysław , Niemeczek Józef, Sikorski Jan, Szmigielski Aleksander).

12) W olne wnioski.

U W A G A : Prawo głosu na W alnem Zebraniu mają: Zarząd, Rada Nadzorcza, Opiekunowie Dzielnicowi, Delegaci Dzielnicowi.

Wszyscy inni Członkowie Spółdzielni mogą być obecni na Zebraniu w charakterze gości.

Liczymy na bezwzględną obecność wszystkich delegatów.

Zarząd L. S. S.

R e d a k to r i w yd. odp. Józef Dominko. D ru k . K ossakow ska w L u b lin ie

/* > *

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tygodnik wydawany staraniem

[r]

I rezultay tego już się okazały: rocznik Związku, który winien być wzorem dla stowarzyszeń, jak mają sprawozdania-i roczniki ukła dać— jest świadectwem

Normalnie ceny nie obniżały się niżej pe»>nych norm, zapewniaiących kupcowi dość wysoki procent zysku, ale zachodziły również wypadki, że kupiec sprzedawał

W raku bieżącym w związku z kryzysem w przemyśle, zm niejszaj sie obroty, a jednocześnie z powodu wzmożonej konkurencji w handlu-obnlźyla się kalkulacja,

dziś równa się prawie zeru — i jeżeli członkowie nie pospieszą z dopłatami, w Spółdzielni może wytworzyć się taka sytuacja, że faktycznie członków

pragnie dotychczasowe 4-roletnie Kursy dla dorosłych rozszerzyć tak, aby dać możność zdobycia wiedzy w zakresie 4— 5 klas szkoły średniej.. Pragnie rozszerzyć

Każdy przeszłoroczny 1 nowy tegoroczny słuchacz winien bezwarunkowo być na niem obecny.. To, o czein pisaliśmy w N-rze popr ze dni m jako o zamierzeniach, stało