• Nie Znaleziono Wyników

Przemówienie Tadeusza Różewicza na uroczystości wręczenia doktoratu honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego w dniu 4 kwietnia 2001 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przemówienie Tadeusza Różewicza na uroczystości wręczenia doktoratu honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego w dniu 4 kwietnia 2001 r."

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Tadeusz Różewicz

Przemówienie Tadeusza Różewicza

na uroczystości wręczenia doktoratu

honoris causa Uniwersytetu

Warszawskiego w dniu 4 kwietnia

2001 r.

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 36, 5-8

(2)

T A D E U S Z R O Z E W I C Z

D O C TO R HO N O RIS C A U SA U N IV ER SITA TIS V A R SA V IEN SIS 4 kw ietnia 2001

(3)

R ocznik T o w a rzy stw a L iterackiego im. A. M ick iew icza X X XV1/2001

ARTYKUŁY

PRZEMÓWIENIE TADEUSZA RÓŻEWICZA N A UROCZYSTOŚCI WRĘCZENIA

DOKTORATU HONORIS CAUSA UNIWERSYTETU WARSZAWSKIEGO

W DNIU 4 KWIETNIA 2001 R.

M agnificencjo, Panie R ektorze,

Panow ie Profesorow ie, Przedstaw iciele Senatu, D rodzy M oi Goście,

Szanow ne Panie i Panow ie,

M oi daw ni, bardzo dawni K oledzy, Studenci.

Pragnę W am w szystkim podziękow ać za to, żc przybyliście na uroczystość nie­ zw ykłą, która odbywa się, ja k powiedział profesor Tadeusz Drewnowski, praw ie w przeddzień osiem dziesiątych moich urodzin. W moje osiem dziesiąte urodziny nie wierzę. Ciągle się dziwię. Teraz proszę, żebyście pozwolili mi pow iedzieć kilka słów - to nie będzie wykład, bo w ykładow cą nie jestem - lepszym jestem słucha­ czem niż wykładowcą. Przepraszam , że będę czytał „na siedząco”. Proszę Państwa, więc nie będzie to wykład, ale podzielę się z Państw em m oimi uwagam i, m yślam i i notatkam i, które robiłem na marginesie książeczki, którą przygotow uję od kilku lat, książeczki pt. L ekcja u N orw ida i o Norwidzie.

Rok, w który w stępujem y, oficjalnie je st ogłoszony rokiem N orw ida. Zacznie się praw dopodobnie niezliczona ilość uroczystości, sesji, akadem ii, w ystaw . N o r­ w id był człow iekiem , który w ielokrotnie daw ał w yraz swojej niechęci do ju bilo- wania, w sposób bardzo ironiczny, a naw et pogardliw y w yrażał się o jubileuszach, o jubilow aniu. B ardzo dużo uszczypliw ości na tem at jub ileuszy zaw arł w sw oich listach. Bardzo złośliw ie potraktow ał jed en z najsław niejszych jub ileu szy, jak i odbył się w K rakow ie ku czci K raszew skiego. W ięc m oje uw agi nie b ęd ą ju bilo- w aniem . B ęd ą tylko refleksją z lektur jeg o poezji. K iedy pytano mnie: „jak ci idzie

(4)

6

praca nad książeczką?” -p o w ie d z ia łe m - „jak z kam ienia” . Zaiste, idzie ja k z ka­ mienia. Jest to poeta niezw ykle oporny. D ram aturg, ironista, historyk. W listach N orw ida m ożna znaleźć bardzo dziw ne uwagi. Jak wiem y, uw ielbiał on i ubó­ stw iał Chopina, ale na tem at odbioru m uzyki C hopina w Polsce napisał: „P rzypo­ m inam sobie szlachcica, który m ówił, że lubi m uzykę, bo to - pow iada m i - jak sobie w rócę z pola i sobie siędę i M aciej mi obuwie zzuje, to ja sobie siedzę i nogi m oczę, a żona mi gra na fortepianie Chopina. A ja sobie tak lubię słuchać, m ocząc nogi”. U w ielbiał i kochał M ickiew icza, ale znam y ironię pod adresem P a na Tade­ usza, naszego najw iększego narodow ego poem atu.

M ilczenie otacza poezję N orw ida. W ystępuje często m iędzy zw rotkam i w ier­ sza, przedłuża trw anie poezji. N orw id je st poetą rzeźbiarzem , p oetą rysow nikiem , rytow nikiem . K onstrukcje norw idow skie pozw alają nam na ogląd całego utw oru, jeg o fragm entów , jeg o budow y wewnętrznej. W iersz N orw ida czasem przem ienia się w bryłę kubistyczną, p odobną do kubistycznego obrazu lub rzeźby. O św iet­ lając słow em lub w ydobyw ając różne części, fragm enty w iersza, przedstaw ia N or­ wid swój w iersz w przestrzeni, tak ja k dzieło plastyczne. Sw iatło-cień głosu, ciszy - j e s t elem entem , który w czasie czytania m odeluje w nętrze utw oru poetyckiego i w ydobyw a go na pow ierzchnię. Głośne czytanie uzew nętrznia i ucieleśnia poezję. N orw id poezję rzeźbił i m alował. Stw arzał sw oją n orw idow ską m uzykę poezji, któ rą w spierał pauzam i albo rw aniem wątku. Nic dziw nego, że w spółcześni nic zaw sze m ogli zrozum ieć poezję Norw ida. N aw et w ybitny i skądinąd w szechstron­ nie w ykształcony pisarz ja k K raszew ski nic m ógł przecież widzieć i w iedzieć, że N orw id w yprzedzi w swoim now atorstw ie poezję M łodej Polski i Skam andrytów . Będzie rów ieśnikiem i ojcem naszej aw angardy, sam będzie aw angardzistą, w po­ rów naniu z którym now atorzy w typie W ata, Sterna, C zyżew skiego byli jąkającym i się uczniam i. Tylko w iersze Przybosia m iały dane, aby kształtow ać nic tyle narodow ą w yobraźnię, co w yobraźnię nielicznych przecież czytelników aw angardy. Do „m uzycznej” rodziny N orw ida należą tacy poeci, ja k G ałczyński, C zechow icz i M iłosz. Ich w iersze posiadają sobie tylko w łaściw ą m uzykę w e­ w nętrzną - „nutę człow ieczą” .

Nie je s t to w ykład, nie je st to całość. S ą to refleksje na tem at poszczególnych utw orów i w ypow iedzi Norw ida. Przez wiele lat nic m ogłem czytać w spokoju. H ałas m iasta, hałas polityczny niszczyły m oje próby. Trudno je st o ciszę. Ciągle w alczę o ciszę, by zacząć sw oją lekcję - o N orw idzie i u Norw ida. Chcę być do ­ brym uczniem i choć czytam N orw ida przeszło sześćdziesiąt lat, zaczynam od początku. Gdzie je st ten początek? M oże, ja k to byw a u N orw ida, początek je st na końcu? Pod koniec m oich dni i m ojego czytania. A le zam iast zacząć m o ją lekcję, podpieram głowę, zam ykam oczy, czuję zm ęczenie, m am ochotę zasnąć.

(5)

7

S łodko je s t zasnąć, słodziej być z kam ienia D ziś, gd y lak w iele hańb i p o plam ienia; N ie czuć, nie w idzieć, leżąc ja k w m ogile - C ó ż z tak uro czą p o rów nałbyś N o c ą ? - P rzeto, zaklinam , ucisz się na chw ilę, M ó g łb y ś przebudzić m ię... na co? i po co?

(C. N orw id, Z B u onarrotiego, 1876)

N orw id jest rzeźbiarzem , m alarzem , architektem słowa, a zw ornikiem jeg o p o ­ ezji je st myśl. C zęsto jasn a i porażająca ja k błyskaw ica, a często ciem na, zm ącona. R zeźbiarz-poeta, który rzeźbi w m arm urze, słowie i m ilczeniu - w tych trzech m a­ teriach - staw ia w iersz przed naszym i oczym a tak ja k rzeźbę. Powtarza: „słodko je st zasnąć, słodziej być z kam ienia” . W idzę go w pracow ni, jeśli m iał taką.

O ddala się od sw ojego w iersza i razem z nam i patrzy i ogląda.

Rzeźbę ogląda się często w zm iennym świetle; w przestrzeni zam kniętej lub otw artej, w m uzeum , w parku, na ulicy, na cm entarzu. W iersz N orw ida czyta się i ogląda, czytając po cichu i czytając na glos. Lecz o rzeźbie m ożna m ówić jak o o przedm iocie, czego w iersz nie potrzebuje i nic znosi. W iersza w łaściw ie nie m o ż­ na opow iadać. W iersz trzeba przeczytać, po cichu albo na głos. R zeźba m ilczy i obraz m ilczy. Poezja mówi. R zeźby m ożna dotknąć, w iersza nie. R zeźbę m ożna objąć, a naw et pocałow ać, kiedy nie patrzą na to strażnicy. M ożna rozw alić. W iersza nie!

„Odpowiednie dać rzeczy słowo” . Norwid powiedział: „Odpowiednie dać rzeczy słowo”. To wystarczy za program poetycki i za manifest. To zdanie, przeczytane w młodości, stało się dla mnie zadaniem na całe moje poetyckie życic. Manifesty futury­ stów i skamandrytów, surrealistów i wszelkich innych, nic grzeszyły zwięzłością. A tu, jedno zdanie. Kiedy teraz, po sześćdziesięciu latach pisania wierszy, stary ju ż poeta chcę „odpowiednie dać rzeczy słowo”, ciągle jeszcze myślę o zadaniu, jakie Norwid postawił przed każdym poetą. Od początku do końca jego twórczości. Był o tym też przekonany Julian Przyboś, kiedy chciał stworzyć w czasie popaździernikowej od­ wilży pismo „Rzecz”. Lccz idea nie została urzeczywistniona, a Przyboś, w liście do mnie, skwitował swoje rozmowy z ówczesnymi władzami jednym słowem: „głupcy”. M arzył o takiej Rzeczypospolitej, która by realizowała jego myśli o tym, jak miasto, masa i maszyna przemienia oblicze kraju Kołodziejów. 1 wiem, żc bliska była Przybo­ siowi myśl Norwida - chrześcijanina i socjalisty równocześnie - o tym, że sztuka jest jak „chorągiew na prac ludzkich wieży”. Przyboś widział, jak chorągiew N oiw ida przemienia się w rękach różnych działaczy, polityków, ministrów w chorągiewkę. Były to czasy, gdy rządzili kulturą i Związkiem pisarzy „sekretarze generalni”, cenzo­ rzy oraz policje tajne, jaw ne i dwupłciowc. Przyboś chciał zgromadzić dookoła siebie Kolumbów i przeciwstawić się „Rzeczą” bałaganowi i socrealizmowi w literaturze

(6)

polskiej. W tym czasie m iało też w yjść pism o „E uropa”, które m ieli w ydaw ać na fali odw ilży A ndrzejew ski, W ażyk i inni. Ale nie w yszła ani „R zecz” , ani „E uro­ p a” . A „K uźnica” i „O drodzenie” zostały zniszczone przez czynow ników . Tak to w idziałem z Gliwic, gdzie kilka razy do roku docierały do m nie złe i dobre wieści z W arszaw y i z dalekiej stolicy mojej studenckiej m łodości - z K rakow a. Pisali do mnie w tedy Leopold S ta ff i moi koledzy, K olum bow ie. Pisał Przyboś, W yka, Z a­ w ieyski i M iłosz z A m eryki. D obre duchy, które nie pozw oliły m i odejść od poezji. To dzięki tym ludziom i jeszcze kilku m oim kochanym przyjaciołom m alarzom nie porzuciłem słow a i rzeczy. Jeden z m oich tak zw anych program ow ych w ier­ szy, pisanych po śm ierci Tadeusza B orow skiego, Pragnienie, m ówił o tym, że chcę czynić słowami. I tu właśnie, w tym wierszu łączyła się i „rzecz czarnoleska” i rzecz Norwidowska z m oją „rzeczą”.

P R A G N IE N IE

P a m ięci T adeusza B o ro w skieg o

C hciałbym dziś m ów ić tak b arw nie i jas n o By dzieci biegły do m nie ja k do parku C o w słońcu stoi i św iatło m a w sobie C hciałbym d ziś m ów ić tak ciepło i prosto by starzy ludzie czuli się potrzebni

C hciałbym tak m ów ić aby m oje sło w a przez łzy dotarły do blasku uśm iechów

C hciałbym d ziś m ów ić sp o kojnie i cicho by ludzie m ogli ze m n ą odp o czy w ać śm iać się i płakać

i m ilczeć i śpiew ać

C hciałbym dziś m ów ić g n iew nie i surow o by odnaleźli zg u b io n e m arzenia

S krzydło co k iedyś w ytrysło z ram ienia C h ciałb y m nie m ów ić

lecz czynić słow am i

aby słów m oich dotknęli rękam i ludzie

D ziękuję Państwu.

(Z taśm y m ag n eto fo n o w ej przep isał M. D ąb ro w sk i) 8

Cytaty

Powiązane dokumenty

Najwyższą suchą masę łodyg zanotowano dla odmiany Primus F1 w zbiorze drugim, natomiast dla odmiany Brendy sucha masa łodyg najwięk- sze była w zbiorze piątym..

We presented and discussed a model that relates the spatial resolution obtainable from the time- based position estimation to the main parameters such as scintillator rise and

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 26/3-4, 15-23 1983.. na pod staw ie ro zp raw y De evolutione conceptus fiction is

Zgłębienie specyfiki przestrzeni tworzonej przez daną kulturę jest w moim przekonaniu poznaniem ważnego klucza do zrozumienia danej kultury.. musi się wręcz

Mając wzgląd na poziom i tematykę owej poezji, można przypuszczać, że wskazówka odnosiła się do utworu na miarę Lamentu Wapowskiego, kasztelana przemy- skiego, zabitego

Mam na myśli funkcjonowanie w Poznaniu Studium Prawa Niemieckiego, w czym swój bardzo znaczący udział mają zwłaszcza profesorowie i asystenci Wydziału

W moich przemówieniach do kraju i w codziennych rozmowach ze współpracownikami, których starałem się in­ spirować w różny sposób i przy różnych okazjach, powtarzałem,

W podsumowaniu swej teorii Kopernik powiedział, że jakikolwiek ruch wydaje się zachodzić na firmamencie, nie wynika on z ruchu sklepienia niebieskiego, lecz z ruchu Ziemi;