Jacek Salij
Ontyczna osobowość płodu w łonie
matki
Collectanea Theologica 51/1, 23-31
C ollectan ea T heologica 51(19811 fase. I
O. JA C E K S A L IJ OP, W ARSZAW A
ONTYCZNA OSOBOW OŚĆ PŁO D U W ŁO N IE M ATK I N a początk u dw ie uw agi term inologiczne h T erm in „ludzka oso bow ość” znaczy tu ta j: „bycie p raw d ziw ą osobą lu d zk ą ” ; uży w am y w ięc go w sensie ontologicznym i nie in te re s u ją n as jego e w en tu a ln e znaczenia psychologiczne lu b socjologiczne.
T erm in em „płód” oznaczam tu ta j isto tę lud zk ą w całym o k re sie je j życia w łonie m atk i, począw szy od m o m en tu poczęcia aż do urodzenia. Św iadom ie u n ik am n azy w an ia isto ty lu dzk iej w łonie m a tk i „dzieckiem ” . T e rm in „dziecko” w potocznym odczuciu języ kow ym określać może co n ajw yżej isto tę lu dzką w o statn ich m ie siącach przed u rodzeniem , tru d n o określać nim lu d zk i em brion, zwłaszcza w p ierw szy ch tygodniach rozw oju. Pow ody, dla k tó ry c h te rm in te n u trw a lił się w jęz y k u am bonow ym , są dość zrozum iałe: te rm in „dziecko”, zastosow any do ludzkiego em brio nu , m a p o d k reś lać pełn e jego człow ieczeństw o, zaś zabicie płodu o kreśla się t e r m inem „dzieciobójstw o”, żeby w skazać n a ab so lu tn ą niem oralność tego czynu. W szakże w obec tego sposobu n azyw an ia m ożna w y sunąć zastrzeżenie, że n iezu p ełn a zgodność u ż y ty c h tu nazw z po tocznym odczuciem językow ym m oże obudzić niesłuszne w ą tp li wości co do słuszności sam ych p ra w m o raln y ch w ty m języ k u w yrażonych. Toteż osobiście w olę istotę lu dzką zaczynającą swe istn ien ie nazyw ać ludzkim em brionem albo płodem , i jednocześnie z naciskiem przypom inać, że je s t to isto ta ludzka, a w ięc rozciąga ją się n a nią w szystkie p ra w a m o raln e dotyczące życia ludzkiego. P rzed m io tem niniejszego w yw odu je s t odpowiedź n a py tan ie: K ied y isto ta lu d zk a rozpoczyna sw oje osobowe istnienie? Czy dzie je się to w sam ym m om encie zaistn ien ia, czy też m oże pierw szą fazą istn ien ia ludzkiego jest jak ieś istn ien ie przedosobow e? S ta w iając to p y tan ie, nie k ie ru ję się celam i p rag m aty czn y m i. Z w ła szcza zw róćm y uw agę, że p y tan ie pow yższe ty lk o pośrednio do ty k a p ro b le m aty k i zw iązanej z bezw zględnym szacunkiem d la ży cia ludzkiego. Nie uleg a bow iem w ątpliw ości, że em brio n ludzki ju ż od sam ego p o czątku je st od ręb ną isto tą ludzką, p osiadającą
1 O dczyt w ygłoszony 9 m a rc a 1980 r. podczas sy m p o z ju m n t. C zło w ie k przed narodzeniem , zorganizow anego przez K om isję d /s Rodzinv przy ODiSS.
24 o. J A C E K S A L I J O P
w łasne w yposażenie genetyczne i ro zw ijającą się w k ie ru n k u osią gnięcia pełn ej dojrzałości biologicznej (któ ra stan ie się fak te m do p iero za kilk an aście lat), to też nie m ogą nie odnosić się do niego p raw a m oralne, ch ron iące życie każdej isto ty lu dzk iej. W ażność ty ch p raw w odniesieniu do ludzkiego p ło d u nie je s t uzależniona od tak iej czy inn ej odpow iedzi n a postaw ione w yżej pytanie.
Czy w ogóle m ożliw e je s t odpow iedzieć cokolw iek sensow nego n a p y tan ie , czy em b rio n g a tu n k u hom o sapiens jest ju ż lu d zk ą osobą? P rzecież — niezależnie od w szelkich osiągnięć psychologii p re n a ta ln e j — z płodem w łonie m a tk i nie da sę naw iązać jakiego k olw iek n iew ątpliw ie osobowego k o n tak tu ! Otóż zauw ażm y n a jp ie rw m inim alistycznie, że b ra k jaw n y c h znaków lud zkiej osobowości nie może być dow odem , jak o b y d an a isto ta lu d zk a nie b y ła osobą — i p rzy toczm y n a p o tw ierd zen ie te j tezy p rzy k ła d ludzi n iep rz y tom ny ch albo lu d zi bardzo głęboko upośledzonych um ysłow o. P o w sta je więc p y tan ie n astęp n e: Czy na te m a t osobowości ludzkiego płodu m ożna pow iedzieć coś w ięcej niż to, iż nie należy z g ó ry w y kluczać m ożliw ości, iż od sam ego początk u je st on b y tem osobo w ym ?
S zu kając odpowiedzi na to p y tan ie, zastosu jem y n a stę p u jąc ą m etodę. W yjdziem y od opisu osobowej s tr u k tu ry człow ieka, ta k ja k da się ona odkryć w dorosłym i n o rm aln y m przed staw icielu g a tu n k u hom o sapiens, n astęp n ie zaś zastanow im y się, n a ile było by rzeczą uzasadnioną lu b nieu zasad n ion ą ekstrapo low ać te n opis n a istotę ludzką w sam ych początkach jej istn ienia. W reszcie, ju ż po dokonaniu ty c h rozw ażań, sp ró b u je m y ośw ietlić całe zagadnie nie św iatłem w iary .
Osobowa s tr u k tu ra człowieka według analiz kard. W ojtyły
Chcąc opisać osobową s tr u k tu rę człow ieka, n ależy w yjść od dan y ch zjaw iskow ych, tzn. od tego, w jak i sposób człow iek u ja w nia się jako osoba, nie m ożna się jed n a k zam knąć w obrębie ty ch danych. In n y m i słow y, nie zgadzam y się z w szelkim i a n ty m e ta - fizycznym i koncepcjam i n a te m a t isto ty osoby lu d zk iej: nie w y d a je się bow iem , żeby dało się ją zredukow ać do jej p rzejaw ó w opisyw anych przez psychologię, socjologię czy teo rię k u ltu ry . Zw o len n ic y w spom nianych koncepcji zd ają się nie dostrzeg ać, że sp ro w adzając istotę osoby ludzkiej do jej p rzejaw ów , od rzu cają ty m sam ym tożsam ość osoby z sam ym człow iekiem : nie m ożna wów czas pow iedzieć, że człow iek jest osobą; osoba, w ed ług ty c h koncepcji, jest jed yn ie sposobem istn ien ia człow ieka.
Sądzę, że szczególnie a d e k w a tn y opis osobowej s tr u k tu ry człow ieka p ro p o n u je filozofia tom istyczna. Opis to m istyczn y w y
O N T Y C Z N A O S O B O W O Ś Ć P Ł O D U 25
chodzi od d ający ch się obserw ow ać osobowych stanów , cech i dzia łań człow ieka, ale zarazem idzie g łębiej: u siłu je do trzeć do ko rze nia ow ych stanów , cech i działań, k tó re św iadczą o ty m , że czło w iek je s t osobą. T om istyczny opis, czym je s t osoba ludzka, zna lazł sobie znako m iteg o zw olennika w osobie k a rd . W ojtyły , k tó ry w książce Osoba i c zy n s ta rą d o k try n ę p o tra fił p rzed staw ić w spo sób now y, w znacznej m ierze dzięki w y k o rz y sta n iu m eto d y k i fe nom enologicznej. A n alizy k a rd . W o jty ły p rzed staw ię tu w sposób sk róto w y , nie czując się w obow iązku w yjaśn iać dokład niej treści p rzy taczan y ch tu stosunkow o obficie cytatów , jako że stu d iu m to je s t czytelnikow i p olskiem u łatw o dostępne.
„To, że człow iek jest osobą — pisze k ard . W o jty ła — m an ife s tu je się, czyli unaocznia w| d ziałan iu św iadom ym , m an ifestu je się rów nież w sam ej św iadom ości” 2. Otóż u jaw n ia n ie się — poprzez św iadom ość i czyn — tego, że człow iek je st osobą, nie jest ani p u n k te m w yjścia, ani p u n k te m dojścia; przeciw nie, z czegoś ono w y p ły w a i k u czem uś zm ierza.
Z czego ono w ypływ a? M yśli i działania osobowe w y p ły w a ją z tego sam ego człow ieka, w k tó ry m d o k o n u ją się liczne procesy w e g e taty w n e i k tó ry podlega ro zm aity m bodźcom zm ysłow ym . Je śli źródło zjaw isk biologicznych zachodzących w człow ieku nazw iem y lu dzk ą n a tu rą , zaś świadom ość i zdolność do k ierow an ia sw oją spraw czością u zn am y za p rze jaw lud zk iej osoby, to dośw iadczenie, jak ie m am y o sobie sam ych, nie pozostaw ia n ajm n iejszej w ą tp li wości, że podm iotem zarów no zjaw isk biologicznych, ja k p rzejaw ó w osobow ych jest jed en i te n sam człowiek. D ośw iadczenie, jakie m am y o sobie sam ych, nie d a je żadnych p odstaw , ab y „p rzeciw sta
wiać w człow ieku osobę i n u ta rę , n arzu ca n a to m ia st konieczność ich in te g ra c ji” 3.
„K iedy człow iek działa, kied y cokolw iek w nim się dzieje, w ów czas dośw iadczalnie d an a jest p rzed e w szystkim owa k o n k retn a postać zdynam izow ania p odm iotu ’człow iek’; p od staw a jej n a to m iast i źródło są dane ty lk o pośrednio i w tó rnie. Dośw iadczenie bow iem w y k azu je w yraźn ie w y n ik anie owej postaci d yn am izm u z w ew n ątrz. Je śli zaś w y k azu je w y n ik an ie z w ew n ątrz, zatem w sk azuje też na to, z czego ono w e w n ątrz podm io tu w yn ika: nie ty lk o na cały podm iot (su p p o situ m ), ale na b ard ziej szczegółowe i bliższe źródło dynam iczne takiego lu b innego zdynam izow ania podm iotu. G dyby nie było ow ych źródeł, bliższych, a zarazem różnych, tru d n o b yłoby pojąć, dlaczego podm iot dy n am izu je się w ta k różny sposób. (...) T ra d y cy jn a koncepcja człow ieka, w ycho dząca z założeń m etafizycznych, nazy w a to źródło w ładzą ( =
po-2 K. W o j t y ł a , Osoba i czyn, K ra k ó w 19S9, 86. 3 Dz. cyt., 82.
26 o . J A C E K S A L I J O P
tentia). W ładza to ty le co ośrodek pew n ej siły, ośrodek posiadania
te j siły i dysponow ania n ią ” 4.
„Św iadom ość nie odzw ierciedla ró w n o m iern ie całej p o ten c jal- ności człow ieka i idących w ślad za nią zdynam izow ań (actus). P otencjalno ść oraz dynam izm w e g e taty w n y człow ieka z n a jd u je się w łaściw ie poza zasięgiem świadom ości, pozostaje nieuśw iadom iony, a jed n a k w chodzi w s tr u k tu rę dynam icznego podm iotu, k tó ry jest osobą. P otencjalność ta stanow i b ezsp o rny w spółczynnik ty lu lu dz kich d ziałań św iadom ych, ty lu czynów. (...) Jedność d ynam iczna jest, ja k w idać, w cześniejsza i bard ziej p ierw o tn a niż świadom ość zarów no w swej fu n k cji odzw ierciedlającej ja k i reflek sy jn ej. Jedność d y nam iczna pod m io tu ’człow iek’ — p rzy n a jm n ie j w w a rs tw ie som atycznej — je s t p rzed e w szy stk im jednością życia, a w tó rn ie ty lk o i p oniekąd ubocznie — jednością przeżycia. S tw ie r dzenie to p rzem aw ia za p ierw szeństw em poten cjaln ości w sto su n k u
do św iadom ości. Ja k ak o lw ie k analiza człow ieka — an aliza osoby i czynu — k tó ra w ychodziłaby od sam ej św iadom ości, jest z góry sk azan a na n ie-ad ekw atn o ść. (...) N ie sposób b yło by zrozum ieć i w ytłum aczy ć człow ieka, jego dynam izm , rów nież jego św iadom e działanie czyli czyn, jeżelib y śm y o p arli się na sam ej ty lk o św ia dom ości. P otencjalność jest, w te j dziedzinie czym ś p ierw szym , w cześniejszym , bard ziej nieodzow nym dla in te rp re ta c ji ludzkiego d y nam izm u — rów nież i dla in te rp re ta c ji d ziałań św iadom ych. Św iadom ość u w y d a tn ia podm iotow y a sp ek t tych że działań, a częś ciowo rów nież i tego, co się dzieje w człow ieku, nie stan ow i n a to m iast o in te g raln e j s tru k tu rz e ludzkiego d y n a m iz m u ” s.
A le to dopiero jed n a stro n a opisu osobowej s tr u k tu r y czło w ieka. Z w róciliśm y dopiero uw agę n a w y m y k a ją c y się naszej św ia dom ości korzeń, z któreg o w y ra sta zarów no św iadom ość ja k św ia dom e działanie, podstaw ow e p rz e ja w y b y tu osobowego. Otóż p rz e jaw y naszej aktyw ności osobowej nie są celem sam e d la siebie, są one skierow ane k u p rzem ien ian iu sam ego człow ieka. „Człowiek, k tó ry raz su b sta n c ja ln ie zaistniał, poprzez w szystko, co czyni, a także poprzez w szystko, co się w nim dzieje — poprzez obie po staci w łaściw ego sobie dy n am izm u — rów nocześnie s ta je się coraz bardziej ’ja k im ś’, a n a w e t poniekąd coraz bard ziej ’k im ś”’ 6. K ró tk o m ów iąc, poprzez sw oją osobową ak tyw ność człow iek coraz b a r dziej tw o rzy sam ego siebie, sta w ia coraz to dalsze k ro k i w k ie ru n k u spełnienia się siebie jako człow ieka, e w e n tu aln ie zap rze paszcza tę m ożliwość. A k t ludzk i w edług koncepcji to m istycz- nej, ja k tra fn ie zauw aża kard . W ojty ła, „w tó rn ie ty lk o w sk azuje n a działanie człow ieka (...) pierw szorzędnie zaś w skazu je na zm ia
4 Dz. cyt., 90 n. 5 Dz. cyt., 95—97. 6 Dz. cyt., 10i.
O N T Y C Z N A O S O B O W O Ś Ć P Ł O D U 27
nę, na fie ri sam ego pod m io tu ’człow iek’ lu b też poszczególnych jego w ładz” 7. Dośw iadczenie d aje n am znajom ość w yłącznie ta kiego człow ieka, k tó ry je st dopiero w tra k c ie sta w an ia się.
T ak w ięc tom isty czn y opis! osoby lud zkiej p rzed staw ia czło w ieka jako istotę nieu stan n ie zw róconą k u przyszłości. Ś w iado m ość oraz św iadom e czyny stanow ią nie ty le uw ieńczenie ludzkiej osobowości, są raczej drogą naszego sp ełnian ia się jak o ludzi. W cześniej jeszcze, sam o osiągnięcie św iadom ości oraz nabycie zdolności do w y kon y w an ia czynów zam yka jak iś etap naszej drogi i jednocześnie jak iś etap otw iera. Że nie zaczęliśm y być osobam i dopiero w m om encie osiągnięcia św iadom ości, św iadczy o ty m osobo w a s tr u k tu ra człow ieka, k tó ry ju ż daw no p rz e sta ł być dzieckiem , a przecież św iadom ość w nim zawsze w y ra sta n ib y z korzenia z w cześniejszej i bard ziej p ierw o tn ej potencjalności. O siągnięcie św iadom ości je s t w ażnym etap em spełn ien ia się lu dzkiej osobowoś ci, ale nie je s t je j początkiem .
Nieobserwowalna głębia człowieka w ujęciu V. E. Frankla
W ty m m iejscu w a rto sobie u p rzy to m n ić, że sam a psychologia, socjologia i te o ria k u ltu r y raz po raz syg nalizują, że badan e przez nie osobowe sta n y i działania człow ieka nie dadzą się zaobserw o w ać do końca, w chodzą w ta k ą sferę naszego człow ieczeństw a, k tó ra się w y m y k a dośw iadczalnym badaniom , a przecież z ca łą pew nością istn ieje. S y tu a c ja ta rodzi dla filozofa skom pliko w ane p ro b lem y epistem ologiczne. Z jed n ej bow iem stro n y filozof nie m oże pochopnie utożsam iać owej n ieobserw ow alnej głębi czło w ieka, na k tó rą w sk azu ją szczegółowe n a u k i o człow ieku, z isto tą osoby lud zk iej, o k tó re j m ów i m etafizy k a. Z d ru g iej jed n a k s tro n y nie w olno przeoczyć tego fa k tu oczyw istego, że psychologia i inne szczegółowe n a u k i antropologiczne z a jm u ją się ty m sam ym człow iekiem , którego chce opisać antro p o lo gia m etafizyczna; to też płaszczyzny, n a k tó ry c h poszczególne te dy scy p lin y z a jm u ją się człow iekiem , choć n iew ątp liw ie różne, jakoś się jed n a k m uszą ze sobą łączyć.
Nie tu m iejsce do po dejm ow ania te j p ro b le m aty k i. Je śli p rz y pom inam , że rów nież na gru ncie n a u k szczegółow ych w sk azu je się niekiedy n a częściową ty lk o dostępność osobow ych stanó w i d zia łań człow ieka naszem u poznaniu, to głów nie dlatego, że sam o za sygnalizow anie opisów człow ieka analogicznych do opisu m e ta fizycznego w y d aje się czym ś pożytecznym , n a w e t jeżeli — nie chcąc wchodzić w rozw ażania epistem ologiczne — p o w strz y m u je m y się od szczegółowego p rzed staw ien ia ow ych analogii, ich rozbieżności
28 o. J A C E K S A L I J O p
oraz m om entów zbieżnych. Czym ś p ożytecznym w y d a je się ju ż sam o p rzełam an ie oporów w yo braźn i wobec m etafizycznej tezy, że isto ta ludzkiej osoby p rzek racza sferę zjaw iskow ą; łatw iej otw orzyć się na ta k ą tezę, jeśli p a m ię ta się o ty m , że n aw et psychiczne k orzenie naszych p rzeżyć i d ziałań w ychodzą poza sfe rę zjaw iskow ą.
Pow szechnie znany je st pogląd K. G. Ju n g a o pierw szeń stw ie podśw iadom ości wobec św iadom ości. W edług Ju n g a , nasza św iado mość jest ja k b y w ysepką, k tó ra w y ra s ta z oceanu podśw iadom ości zbiorow ej, w k tó ry m byliśm y zan urzen i, zanim jeszcze uzy skaliśm y zdolność do św iadom ego życia. Rów nie znane są koncepcje E. F ro m m a o w rodzonym człow iekow i dynam izm ie p ch ający m go do coraz to now ych n arodzeń (koncepcje te b y ły b y jakoś analogiczne do to- m istycznej w izji człow ieka jak o isto ty skierow anej k u coraz to głębszej aktualizacji). Sam a b y to w a s tr u k tu ra człow ieka w zyw a nas, zdaniem F rom m a, n a coraz to w yższy sto p ień wolności. P rzed osiągnięciem św iadom ości d y n am izm te n działa w nas a u to m a ty c z
nie: w te n sposób u w o ln iliśm y się od łona m atk i, n astęp n ie od jej p iersi i ram ion. W m iarę rozw oju człow ieka, dyn am izm ów ogar nia całą naszą sferę popędow ą i duchow ą, i działa bądź a u te n tycznie, tzn. rzeczyw iście p ro w adzi nas nà coraz to w yższy sto pień wolności, bądź też działa w k ie ru n k u tak ic h lu b in nych u cie czek od wolności.
Nieco w ięcej uw agi pośw ięcim y tu ta j tezie V. E. F ra n k ła , że sam rd zeń ludzkiej psych ik i leży, i zawsze będzie się tam z n a j dow ał, poza sferą świadom ości. F ra n k i zw raca n a jp ie rw uw agę na jednostronność opisów i analiz podśw iadom ości w psychologii głębi. „Psychologia głębi śledziła w łaściw ie dotychczas ty lk o popędowość ludzką aż do jej nieśw iadom ej głębi, o w iele za m ało jednakże w kraczała w duchow ość człow ieka, w osobę lu dzką w jej nieśw ia dom ej głębi. In n y m i słow y, psychologia głębi b y ła m niej łub b a r dziej psychologią nieśw iadom ego id, nie zaś nieśw iadom ego ego. W te n sposób przed m iotem sw ych b a d ań czyniła ta k zw aną osobę głęboką, w sensie faktyczności psychofizycznej, zaniedbu jąc je d n a k że w łaściw ą osobę jako ośrodek eg zystencji duchow ej. Tym czasem przecie w szy stk im ta duchow o -eg zy stencjaln a osoba, ego, a nie ty lk o sam o id, m a nieśw iadom ą głębię” 8.
Otóż osoba duchow a w sw ojej głębi jest nieśw iadom a, i to n ie św iadom a nieuch ron n ie, z konieczności. „Czy nie jest to ta k — pow iada F ra n k i — ja k z okiem? S iatk ó w k a m a w sw ym m iejscu początkow ym , tzn. u w ejścia n e rw u wzrokow ego, sw ą ’ślepą p la m k ę ’. Podobnie d uch ta m w łaśnie, gdzie m a początek, je s t niezdolny do żadnej sam oobserw acji i odzw ierciedlania siebie samego. Tam ,
O N T Y C Z N A O S O B O W O Ś Ć P Ł O D U 29
gdzie je s t całkow icie źródłow y, gdzie jestj całkow icie ’sobą sa m y m ’, je st sam siebie n ieśw iadom y” 9.
Poza sferą świadom ości, choć z m ożliw ością przebicia się do św iadom ości, leży rów nież —■ tw ierd zi F ra n k i — nasze sum ienie, zdolność do m iłości, tw órczości itp. Otóż w cale nie jest rzeczą słuszną w prow adzać te w szystkie sw oje zdolności duchow e do sfe ry św iadom ości. „Z nam p rzy p a d e k —· pisze w y b itn y p sy c h ia tra —■ w k tó ry m pew ien sk rz y p e k usiło w ał zawsze grać m ożliw ie św ia dom ie. W szystko, począw szy od w łaściw ego ułożenia skrzypiec, aż do najd ro b n iejszy ch szczegółów tech n ik i gry, chciał ’rob ić’ św ia dom ie, w ykonyw ać z sam ośw iadom ością. M usiało to prow adzić do całkow itej im p o tencji a rty s ty c z n e j” 10. Św iadom ość należy tra k to
wać raczej jak ó tak ie m iejsce, w k tó ry m u ru ch a m ia się nasze nie rozbudzone jeszcze potencjalności, ew e n tu aln ie k o ry g u je się a k tu alizacje błędne. „T rzeba nieśw iadom ą p o ten tia przek ształcać w św ia do m y a ctus, ale w yłącznie w ty m celu, b y ustanow ić w końcu po n ow nie n ieśw iadom y h a b itu s” n .
K ró tko m ów iąc, F ra n k i stoi na stanow isku, że nieśw iadom ość je s t w człow ieku nie ty lk o chronologicznie, ale rów nież s tr u k tu ra ln ie bard ziej p ierw o tn a niż świadom ość. Psychologia p o tw ierd z a ła b y więc stanow isko m etafizy k i — choć nie zapom inajm y, że dla m eta fiz y k i je s t to sojusznik tru d n y , bo p ra c u ją c y na zupełnie in nej płaszczyźnie — iż osiągnięcie św iadom ości je s t w ażnym etapem
sp ełn ien ia się lud zk iej osobowości, ale nie jest jej początkiem .
Czy człowiek rozpoczyna s w o j e osobowe istnienie
już w momencie poczęcia?
K ied y więc isto ta lu d zk a zaczyna być osobą? Czyżby w m o m encie p o c z ęc ia? 12. J a k w iadom o, n iek tó ry m d aw n ym m yślicielom tru d n o było p rzy ją ć ta k ą m ożliw ość: sądzili oni, że zaro dek ludzki w pierw szych d n iach rozw oju cechuje zb y tn ia nikłość m ate rii, żeby
9 Dz. cyt., 23. 10 Dz. cyt., 30 n. 11 Dz. cyt., 31.
12 Ścisłe o k reślen ie m o m en tu poczęcia je st ró w n ie tru d n e ja k d okładne o k reśle n ie m o m e n tu śm ierci. Czy m o m en t za p ło d n ie n ia ja ja je st początk iem now ej istoty? D opiero co zapłodnione ja jo nie jest z całą p ew nością częścią o rg an iz m u m a tk i an i ojca, zarazem je d n a k w bardzo w czesnym o k resie ro z w o ju zarodkow ego, w sta d iu m tzw. b ru zd k o w a n ia , m oże ono podzielić się na; dw a odręb n e o rganizm y (b liźnięta jed n o jajo w e). N ow a isto ta lu d z k a ro z poczyna w ięc sw oje istn ie n ie w m om encie, w k tó ry m za p łodnione jajo u zy sk u je nie ty lk o w łasn ą inność w sto su n k u do organizm ów ro d zicielsk ich (w łasne w yposażenie genetyczne), ale ró w n ież sw oją n iepodzielność (osobność) ja k o je d n o stk a biologiczna. M om ent poczęcia nie m u si w ięc u to żsam iać się z, sam ym m o m en tem zap ło d n ien ia, podobnie ja k m om ent śm ierci nie m usi się u tożsam iać z m om entem u s ta n ia p ra c y serca.
30 O. J A C E K SALT J O P
m ógł on stać się podłożem lu d zk iej duszy. T rudności ty c h m y śli cieli p ły n ę ły więc, ja k w idzim y, z ich w yob raźni, a nie z rozum u. T rud no im było sobie w yobrazić, żeb y ta k n iew ielk i zarodek m ógł być ju ż b y tem osobow ym — a w yobrazić to sobie było im ty m tru d n ie j, że nie znali oni ty c h cudów dziejących się w lu dzk im em brionie, jak ie o dk ry ła w spółczesna g en ety k a.
M y jed n a k sp ró b u jm y podejść do p y tan ia , w k tó ry m m om encie istota lud zk a zaczyna być osobą, raczej drogą rozum ow ą niż w y obrażeniow ą. U staliliśm y ju ż sobie, że człow iek je s t osobą, zanim jeszcze zacznie się u jaw n ia ć jako osoba. T eraz p y ta m y o m om ent, od którego w chodząca w życie isto ta lud zk a jest osobą. P y ta m y w ięc o coś, n a co nie da się odpow iedzieć n a płaszczyźnie dośw iad
czenia: w szak lu d zk a osobowość zaczyna się objaw iać w m ały m człow ieku stosunkow o późno.
Otóż dw ie w ielkie rac je p rze m aw ia ją za ty m , że lud zk a isto ta rozpoczyna sw oje osobowe istn ien ie raczej w m om encie poczęcia niż kiedy k olw iek później. Po pierw sze, nie ulega n ajm n iejszej w ątpliw ości, że lu d zk i zarod ek je s t biologicznie tą sam ą je d n o stką, k tó ra za p a rę la t zacznie m yśleć i działać; je j biologiczny dynam izm jest sk iero w an y m .in. k u tem u , aby za p a rę la t za cząć m yśleć i działać. A więc ju ż w m ik ro sk o p ijn y m zarodk u za w iera się p o tencjalność (zacznie się ona ak tualizow ać dopiero znacznie później) do osobowego p rze jaw ia n ia się poprzez m yślenie i działanie. Ż adnej tak ie j p o ten cjaln ości nie nosi w sobie ja k i kolw iek zarodek zw ierzęcy.
S p ró b u jm y jeszcze ro zp atrzeć ew entualność p rzeciw ną: że oso bowego istn ien ia n a b ie ra płód w łonie m a tk i dopiero w jak iś czas po sw oim zaistnieniu. P rz y ta k ie j ew entualności należałoby p rz e ciw staw ić w nim lu d zk ą n a tu rę osobie: w szak w określonym ok re sie płód istn ia łb y ju ż lud zką n a tu rą , a nie istn iałb y jeszcze jak o osoba. Z auw ażm y, że ta k i m odel początków osoby lu d zk iej pociąga za sobą n a stę p u jąc e konsek w encje. N iecały człow iek b y łb y w ów czas osobą, osoba stan o w iłab y w ów czas jed y n ie jak ą ś in te g ra ln ą część człow ieka, k tó ra dopiero w o kreślonym m om encie ogarnia płód ludzki (czy n a w e t dopiero niem ow lę), i dopiero w ów czas s ta - jd się on człow iekiem . Otóż tak ie rozbicie osoby i n a tu r y nie z n a jd u je p o tw ierd zen ia w analizie b y tu n iew ątp liw ie osobowego,, jak im jest człow iek dorosły, k tó ry je s t — stw ierd ziliśm y to w y żej — podm iotem w ielo w arstw o w ych dynam izm ów biologicznych, oraz p rzejaw ó w osobow ych. W spom niana an aliza nie d a je te ż po d staw do hipostazow ania osoby lu d zk iej, ja k g d yb y b y ła ona czymś: in n y m od sam ego człow ieka, choćby n a w e t jego in te g ra ln ą częścią:: cały bow iem człow iek je s t osobą.
D ruga racja, że sw oje osobowe istn ienie rozpoczyna isto ta lu d z k a ju ż w m om encie poczęcia, je s t n a stęp u jąca: Jeśli poddać o bserw a
O N T Y C Z N A O S O B O W O Ś Ć P Ł O D U 31
cji rozw ój człow ieka od m o m en tu poczęcia, k ied y to k o n sty tu u je się no w a jed n o stk a p rzy n ależn a do g a tu n k u hom o sapiens, aż do m om en tu, k ied y człow iek je s t ju ż zdolny do d ziałań niew ątp liw ie osobowych, nie da się w skazać takiego m o m en tu , k tó ry pozw alałby w nioskow ać o zaistnien iu ta k głębokiej p rzem ian y , jak ą byłoby p rzejście z istn ien ia przedosobow ego do istnien ia osobowego. P rz e ciw nie, cała d y n am ik a biologiczna ludzkiego zaro dk a ju ż od sa- m ego p o czątk u je s t zw rócona k u osiągnięciu sy tu a c ji tra n sc e n d e n tnej; w obec biologii dziejącej się w lud zkim organizm ie. Nasze sprzeciw y, ab y ju ż m ik ro sk o p ijn y em b rio n m ógł być b y tem oso bow ym , nie w y d a ją się racjon aln e, spow odow ane są raczej tym , że naszej w y o b raźn i tru d n o się pogodzić z tak im ujęciem .
D opiero w ty m m iejscu sp ró b u jm y odwołać się do arg u m en tó w w iary . Co n a jm n ie j dw a d o g m aty w ia ry zd ają się potw ierdzać tezę, że isto ta lu d zk a rozpoczyna osobowe istn ien ie ju ż w m om en cie sw ojego poczęcia: dog m at o dziew iczym poczęciu S y n a Bożego oraz dog m at o n iep o k alan y m poczęciu Jego M atki. To nie dopiero ja k iś zad atek na ciało S y n a Bożego, ale S y n Boży począł się w Dzie w icy M aryi. M a ry ja ju ż „w p ierw szy m m om encie swego poczę cia” (in prim o in sta n ti suae conceptionis, DS (2803), ja k m ów i do g m at w ia ry , została zachow ana od w szelkiej zm azy grzechu. A więc ciało S yn a Bożego w p ew n y m m om encie swego istn ien ia było za ledw ie m ik ro sk o p ijn y m zarodkiem . N ajukochańsze stw orzenie, jakie Ojciec w y b ra ł sobie, ab y zostało M atką Jego S yna, też w p ew n y m m om encie swego istn ien ia było jed y n ie m ik ro sk o p ijn y m zarodkiem . Dlaczegóż więc nasza w yo b raźn ia nie m ia ła b y się ugiąć i w ycofać swoich sprzeciw ów , że ju ż w m om encie poczęcia każda isto ta ludzka rozpoczyna sw oje osobowe istnienie?
EST-CE QUE L’ETRE HUMAIN EST UNE PERSONNE DEPUIS LE PREMIER MOMENT DE SON EXISTENCE?
P o u r ré p o n d re à cette q u estio n , l’a u te u r p ré se n te c e tte s tru c tu re p e rso n nelle de l ’hom m e q u i se p e rm e t d é c rire d an s les hom m es a d u lte s e t n o r m au x . L a d esc rip tio n th o m iste b ase su r m a n ife sta tio n s p erso n n e lle s de l’hom m e, m ais les dép asse. C ’est c a rd in a l W o j t y ł a q u i a f a it une ex c e l le n te an a ly se th o m iste de la s tru c tu re p erso n n e lle de l’hom m e, d a n s son liv re Osoba i czy n (La p e rso n n e e t l’acte hum ain). A insi on v ie n t à la conclusion que la potence est p lu s p rim itiv e e t p lu s fo n d a m e n ta le d a n s une p e rso n n e h u m a in e que son a c tiv ité p erso n n e lle . (D ans un aiutre sens, la psychologie — s u rto u t C. G. J u n g et V. E. F r a n k i — ac ce n te une p rio rité d u p a r t in c o n scien t de n o tre p e rso n n a lité p a r r a p p o rt a u p a r t conscient).
D eux a rg u m e n ts p ro b a b ilise n t la th èse que d éjà l ’e m b ry o n h u m a in est u n ê tre p e rso n n e l: 1) L ’em b ry o n e s t le m êm e ê tre q u i d an s q u elq u es an n é es com m encera p e n se r e t a g ir com m e u n e p erso n n e; 2) to u t procès bio logique dans l’ê tre h u m a in est u n procès co n tin u e l depuis le p re m ie r m o m e n t de son existence. Lai foi c h ré tie n n e a jo u te à ces a rg u m e n ts dogm es su r la conception v irg in a le du F ils de D ieu e t su r la co nception im m acu lée de S a in te V ierge.