• Nie Znaleziono Wyników

Podmiot jako utopia estetyczna : "Listy o estetycznym wychowaniu człowieka" Friedricha Schillera a "Dziennik" Witolda Gombrowicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Podmiot jako utopia estetyczna : "Listy o estetycznym wychowaniu człowieka" Friedricha Schillera a "Dziennik" Witolda Gombrowicza"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Katarzyna Chmielewska

Podmiot jako utopia estetyczna :

"Listy o estetycznym wychowaniu

człowieka" Friedricha Schillera a

"Dziennik" Witolda Gombrowicza

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 95/4, 7-20

2004

(2)

Pam iętnik Literacki XCV, 2004. z. 4 PL ISSN 0031-0514

KATARZYNA CHM IELEW SKA

PO D M IO T JAKO UTOPIA ESTETY C ZN A

„LISTY O EST ETY C ZN Y M W YCHOW ANIU CZŁOW IEKA” FRIEDRICHA SCHILLERA A „DZIENNIK ” W ITOLDA GOM BROW ICZA

Droga do w olności prowadzi tylko poprzez piękno. [S 45]'

Kluczem do rozum ienia niemal w szelkich2 koncepcji estetycznych podm iotu, czyli teorii klasycznych, które w sposób istotny w iążą podm iot ze sferą estetyki, je st zaw sze pew na w izja antropologiczna i specyficzne pojęcie w olności. Aby pow iązać podm iot ze sferą piękna, trzeba opow iedzieć się za jak ąś skrystalizow a­

ną w izją człow ieka i w olności. Bez jasnej i w yraziście zarysow anej koncepcji w olności nie sposób m ów ić o podm iocie estetycznym . W olność da się ująć jako w arunek m ożliw ości podm iotu estetycznego, a zarazem jeg o cel: w arunek m ożli­

wości, gdyż w olność określa horyzont, w którym podm iot m oże się pojaw ić, oraz cel, poniew aż je st ona zadaniem , jakie podm iot sam przed sobą stawia. Bez w ol­

ności podm iot nie istniałby, ale zarazem wolność je st pragnieniem , punktem , ku którem u zm ierza, staw ką, o którą toczy się gra. Z ależność m iędzy w olnością a podm iotem estetycznym je st zatem dw ustronna, bo tak ja k nie m a podm iotu estetycznego bez w olności, tak też wolność jest niem ożliw a bez estetyki, bez sfe­

ry przedsięw zięć artystycznych człow ieka. Dla klasycznych teorii estetycznych (stanow iących kontekst niniejszych rozważań), zw łaszcza tych w yw odzących się od G oethego i Schillera, charakterystyczne jest prześw iadczenie, że w olność bez piękna, bez zjaw isk z dziedziny estetyki pozostaje nie tylko pojęciem pustym - nie w ypełnia go żadna treść, żadna rzeczyw istość, ale że w olność bez piękna jest po prostu niem ożliw a. W olność nie przejaw ia się zatem w sferze wyborów , dzia­

łań czy też czystej polityki, którym obce byłyby pojęcia estetyczne. Ani obszaru polityki, ani historii nie sposób oddzielić od św iata piękna. Nie chodzi tu o pięk- noduchow skie odseparow anie się od polityki i historii, o zam knięcie się w wieży

1 W ten sposób odsyłam do: F. S c h i l l e r , L isty o estetyczn ym w ych ow aniu człow ieka.

W: „ L isty o estetyczn ym w ychow aniu człow ieka ” i inne rozpraw y. Przeł. I. К r o ń s к a, J. P г о к o- p i u k. Warszawa 1972. Ponadto w drugiej części artykułu zastosow ałam inny skrót: G = W. G o m ­ b r o w i c z , D ziennik. W: Dzieła. Red. naukowa tekstu J. В ł o ń s к i. T. 7 -9 . K raków-W rocław 1986.

Liczba po skrócie S oznacza stronice, natomiast pierwsza liczba po G wskazuje tom D zieł, następna zaś - oddzielona przecinkiem - stronice.

2 Z p ew n ością inaczej jest w przypadku podmiotu estetycznego u M. Foucaulta i J. Derridy, a także u innych w spółczesn ych filozofów .

(3)

z kości słoniow ej, przeciw nie, rzecz w tym, by odkryć w ym iar estetyczny jak o w ażny rys św iata zjaw isk społecznych. O dpow iedzieć na pytanie o istotę człow ie­

ka lub też o jeg o historyczną kondycję to tyle, co określić granice i treść pojęcia wolności, wyznaczyć jego dominantę estetyczną. Toteż konstrukcja podm iotu wiąże się ściśle z określeniem w estetyce obszaru w olności i jeg o stratyfikacją. Co w ię­

cej, w iedzieć, czym je st w olność, m ożna tylko wtedy, gdy w skaże się przestrzeń jej rzeczyw istego oddziaływ ania, sferę, gdzie społeczeństw o i historia odnajdują

swój praw dziw y charakter, a zatem - sztukę.

We w szelkich koncepcjach estetycznych jest podkreślony zw iązek w olności z podm iotem i tw órczością. Wolność, podm iot i piękno są w ierzchołkam i tego sam ego trójkąta i tylko razem w yznaczają całą figurę, stanow ią nierozerw alną triadę. Wedle tych koncepcji pozostaw anie wolnym oznacza bycie artystą lub też człow iekiem żyjącym w obszarze sztuki, „człow iekiem estetycznym ” . To ostatnie sform ułow anie charakteryzuje nie tylko człow ieka oddanego sztuce, je st bliższe raczej niem ieckiej klasycznej koncepcji pięknego człow ieczeństw a, w ypracow a­

nej przez w spom nianych ju ż Goethego i Schillera, a w ięc takiego sposobu rozgry­

w ania w łasnej egzystencji, w którym sztuka staje się dla życia m odelem i w łaści­

w ym jeg o obszarem. Człowiek estetyczny (podmiot estetyczny) świadom ie wybiera sferę sztuki jako pole gry o sw oją wolność. Znaczy to tyle, że wolność musi być piękna, a piękno - wolne. Piękno jest zatem właściwym obszarem wolności, m iej­

scem, w którym rzeczywiście, a nie spekulatywnie lub zgoła fałszywie daje się po­

jednać przeciwieństwa. Tak pomyślana wolność polega więc nie tylko na w yzw ole­

niu od w szelkiego zew nętrznego, w szczególności od społecznego nacisku, w pro­

w adza głów nie kontekst formy, samo pojęcie formy. W olność jest, w edle koncepcji estetycznych, dialektycznym m om entem m iędzy form ą a społeczeństw em , z je d ­ nej strony, oraz treścią a indyw idualnością - z drugiej; m iędzy tym, co zew nętrz­

ne, a tym, co w ew nętrzne: m iędzy rygorem a nam iętnościam i, ale rów nież m iędzy tym, co ogólne, a tym, co partykularne. Jest to wolność od w szelkiego zew nętrzne­

go i w ew nętrznego przym usu. Bycie panem sam ego siebie oznacza bow iem odna­

lezienie dialektycznej rów now agi m iędzy nam iętnościam i a praw em , m iędzy w ła­

snym stylem w kulturze a sensem czytelnym dla każdego.

C hciałabym przybliżyć pew ien aspekt koncepcji estetycznej Schillera3, która posłuży mi za tło i kontekst do interpretacji D ziennika G om brow icza. A by zrekon­

struow ać Schillerow ski ideał człow ieka estetycznego, trzeba choćby w najw ięk­

szym skrócie odnieść się do wizji nowożytności u tego twórcy. Przede w szystkim Schiller nie uw aża now ożytności za nieszczęśliw e zbłądzenie, pom yłkę, lecz za konieczny etap rozw oju ludzkiego ducha. Tak czy inaczej, je st ona jed n ak kryzy­

sem, czasem absolutnego oddzielenia się rozum u praktycznego od rozum u teore­

tycznego, zm ysłow ości od racjonalności. W św iecie now ożytnym czy też now o­

czesnym duch spekulatyw ny opuścił obszar zmysłowy, rozum praktyczny zaś za­

pom niał o całości i pow szechności. N asza epoka je st czasem jałow ej abstrakcji

3 Zob. F. H e u r e r, D arstellun g d e r F reiheit Schillers transcendentale F ra g e nach d e r Kunst.

Köln 1970. - Th. N e u m a n n , D er K ün stler in d e r bürgerliche G esselschaft. E in w u rf ein er K un st­

so zio lo g ie am B eisp iel d e r K ün stlerästhetik F riedrich Schillers. Stuttgart 1968. - S. M o r a w s k i , E. G r a b s к a, M yśli o sztu ce w okresie rom antyzmu. Warszawa 1961. Koncepcja pozoru estetyczn e­

go w yłożon a tutaj w iele zaw dzięcza pracy M. G h a s e m p o u r D ie Theorie des ästhetisch en Sche­

ins bei S chiller und H eg el (Köln 1994).

(4)

i partykularnej ciasnoty zarazem. Człow iek oraz jeg o kondycja historyczna są za­

tem rozszczepione m iędzy zm ysłow ość a rozum, m iędzy nam iętności a prawo, m iędzy życie a formę, poniew aż te obszary przeciw staw iają się sobie absolutnie.

S chiller mówi:

Stąd [...] w yp ływ ają dwa przeciwstawne żądania w stosunku do człow iek a, dwa podsta­

w ow e prawa natury zm ysłow o-rozum ow ej. Pierwsze z nich domaga się absolutnej realności:

w szystko, co jest samą tylko formą, winien człow iek w ypełnić św iatem i w szystkie sw e zdol­

ności zaktualizow ać w sferze zjawisk. Drugie zaś domaga się absolutnej formalności: człow iek winien w sobie zn iszczyć w szystko, co wewnętrzne, i nadać formę w szystkiem u, co zew nętrz­

ne. [S 85]

Realność i forma znalazły się w ostrej opozycji. Schillerow ska w izja człow ie­

ka m a charakter agonistyczny, jest to antropologia rozszczepienia i podziału, któ­

re d ążą ku dialektycznem u pojednaniu. Człow iek podlega bow iem dwu popędom:

popędow i zm ysłow em u i popędow i formy. Potrzebuje zatem nowej syntezy dia­

lektycznej, która pokona owo rozszczepienie i dezintegrację, cząstkow ość i party- kularność, a rów nocześnie przywróci człow iekowi poczucie integralności i w ol­

ności, dialektycznie pojedna stan historyczny z osobow ością ujm ow aną jak o okre­

ślona całość, pogodzi ze sobą namiętności i racjonalność, skończoność i nieskoń­

czoność. Schiller podkreśla: „człowiek [...] winien uwewnętrznić wszystko, co ze­

wnętrzne, i nadać formę wszystkiemu, co w ew nętrzne” (S 85). Zanim to się jednak dokona, podm iot doświadcza ścisłego rozdziału między w ykluczającym i się i cał­

kow icie partykularnym i siłami: m iędzy popędem zm ysłów a popędem formy.

Z popędem zm ysłow ym ściśle związana jest zjaw iskow ość człow iek a. [...] Drugi z owych popędów, który nazwać m ożem y popędem formy, w yp ływ a z absolutnego bytowania czło w ie ­ ka, czyli z jeg o natury rozum owej, i dąży do utwierdzenia go w w oln ości, do zharm onizowania różnorodności jeg o postaci zjaw iskow ych i do zachowania osoby w e w szelkich zmianach sta­

nu. [S 87]

To pojednanie, tę harm onię integralności i zew nętrzności nazyw a Schiller w olnością, która:

w tedy dopiero bierze swój początek, kiedy człow iek jest człow iek iem całkow itym , kiedy roz­

w inęły się oba jeg o głów ne popędy; nie ma w ięc w olności, dopóki jest on człow iek iem niezu­

pełnym , dopóki jeden z dw óch popędów jest wyłączony, a można ją osiągnąć na now o za pom ocą tego w szystkiego, co mu tę całkow itość przywraca. [S 122]

W olność m ożna więc odnaleźć tylko w dialektyce, tylko w podw ójnym uw a­

runkow aniu, które je st w zajem nym zniesieniem . Owa dialektyka zostaje określo­

na m ianem popędu gry; nadaje on form ę materii i udziela m aterialności formie.

O dnosi się zatem do obydw u obszarów : do m aterii i ducha, do zm ysłow ości i rozum ności. Schiller wyjaśnia:

popęd gry w ięc, w którym oba tamte popędy działają w spólnie, w yw ierać będzie na umysł przymus zarazem moralny i fizyczny; ale zarazem znosząc w szelką przypadkow ość, zniesie on rów nież przymus w szelkiej konieczności i nada człow iek ow i w olność zarazem fizyczn ą i m o­

ralną. [...] [S 9 7 -9 8 ]

uczyni przypadkowym i zarazem nasze formalne i materialne w łaściw o ści, jak również naszą doskonałość i naszą szczęśliw ość; a w łaśnie dlatego że jedne i drugie czyni przypadkowymi i że przypadkowość znika wraz z koniecznością, tedy popęd gry znosi rów nież przypadkowość w nich obu, nadając materii formę, a formie - realność. [S 98]

(5)

Popęd gry ma zatem charakter agonistyczny i dialektyczny, ale m oże pojed­

nać przypadkow ość i konieczność, prawo i nam iętności, uśm ierzyć sprzeczności świata ludzkiego. Pojednanie to dokonuje się jednak w szczególnym obszarze gry, w - by tak rzec - sferze gry właściwej (Spiel) i pozoru, czyli w św iecie piękna i sztuki. Pojęcie gry zaw iera rów nież pew ien odcień znaczeniow y: to 'aktorstw o, kuglarstwo, występowanie na scenie’, słowem - tyle co niem ieckie Schauen i Schau­

spieler: „Piękno je s t w spólnym przedm iotem obu popędów , tj. przedm iotem popę­

du gry” (S 101), a w ięc obszarem w olności, m iejscem , gdzie człow iek urzeczy­

w istnia swoje człow ieczeństw o. Jest to wizja spełnionej i doskonałej ludzkości, gdyż tylko sztuka - jak o harm onijne połączenie formy i treści, m aterii i ducha, staw ania się i absolutu - je st jednością przeciwieństw. C złow ieczeństw o objaw ia sw oją istotę w łaśnie w pięknie: „Człow iek bawi się tylko tam , gdzie w całym znaczeniu tego słow a je st człow iekiem , i tylko tam jest pełnym człow iekiem , gdzie się baw i” (S 104). Sfera sztuki, pozoru, igraszki zyskuje znaczenie fundam entalne dla wolności, staje się przestrzenią, w której spełnia się skom plikow ana dwoistość człow ieka: jeg o nam iętność i pragnienie tworzonego przezeń ładu, roszczenie do nieskończoności i skończona,' partykularna egzystencja. Piękno jest więc syntezą popędu formy i popędu zm ysłowego: „Piękno łączy dwa przeciw staw ne stany, które nigdy nie m ogą stać się jednością. [...] Piękno jednoczy oba te przeciw staw ne sta­

ny, znosi zatem ich przeciw staw ienie” (S 113).

Trzeba przy tym zw rócić szczególną uw agę na specyficzne określenie sztu­

ki jako pięknego pozoru4, które w zupełnie innym kontekście i znaczeniu pow raca w w ielu dziełach i teoriach, chociażby w pism ach N ietzschego. O w o określenie niesie w ażkie i różnorakie konsekwencje. P o z o ru Schillera przeciw staw iony jest rzeczyw istości, a tym sam ym - na pierw szy rzut oka - zostaje m ocno od niej oddzielony, choć w arto od razu zaznaczyć, iż separacja ta nie determ inuje jeszcze charakteru ich w zajem nych relacji: to, że rzeczyw istość je st czym ś innym niż sztu­

ka, nie przesądza jeszcze, iż ta ostatnia stanowi dziedzinę w yłączoną, zam kniętą i nieistotną. Sztuka jak o królestw o pozoru m a w praw dzie ściśle w yznaczone gra­

nice, oddziela się ją od tego, co jest sferą rzeczyw istości jak o takiej, ale zarazem nadaje się jej autonom ię, nie oczekuje się od niej żadnych posług, nie narzuca się jej żadnych funkcji, kształtów ani zasad. Z drugiej jedn ak strony, pozór u Schillera nie jest tylko pustą igraszką, zm yśleniem , niew innym fantazjow aniem , m arzeniem na jaw ie. Jest przecież obszarem celow ych działań ludzkich, s fe rą po iesis, senso- tw órczym gestem , form ą, której inni nadają znaczenie. Sztuka jaw i się jak o pozór (Schein), odsyła do sfery zjaw isk (E rscheinungen), do ułudy, „w ydaw ania się”, gry, ja k a m oże się toczyć tylko w śród ludzi i czyni człow ieka tym, kim je st on w istocie: „tylko tam je st pełnym człow iekiem , gdzie się baw i”5. Pozór zatraca swój w tórny charakter: nie jest ju ż „tylko pozorem ”, pustotą, to teraz m odel, w zo­

rzec i cel. „N iech się wydaję, aż się stanę”6 - G oetheański pozór jest, podobnie jak

4 Zob. M. J. S i e m e k, F ryderyk Schiller. Warszawa 1970.

5 Ta sfera zabawy, udawania, odgrywania roli, „wydawania się” jest także - choć Schiller nie m ówi tego wyraźnie - spokrewniona (ale nietożsam a) z fałszem , m istyfikacją, oszustw em , kuglar- stwem. Sztuka istotnie staje się dwuznaczna.

6 J. W. G o e t h e, Wilhelm M eister (obie części). Przeł. i wstęp P. C h m i e l o w s k i . Warsza­

wa 1893, s. 403.

(6)

pozór u Schillera, oddzielony od rzeczyw istości, ale zapoczątkow uje ją^ stanowi jej ideę, pierw otny kształt, w który przyobleka się rzeczyw istość.

Sztuka jako pozór i jako jedność przeciwieństw staje się więc m odelem . Przede w szystkim m odelem w olności, w szelkie akty tw orzenia są bow iem wolne, choć podporządkow ane praw om i zasadom. A rtysta podlega form om i regułom , ale jest w olny od zew nętrznego przym usu, od jakiejkolw iek zew nętrznej presji, od cudze­

go nacisku, sam podejm uje decyzje i własne postanow ienia potw ierdza w działa­

niu - w tw orzeniu. Jest wolny, ale nie jest oddzielony od innych ludzi, nie znalazł się na pustyni, tw orzy w śród nich. W swej wolności czuje się złączony z ludzkością jako taką, może doznać jedności siebie samego i całego rodzaju ludzkiego, poznać swój związek zarówno z ludzkością jako taką, jak i z ludźmi, którzy go otaczają. Już nie jest wyobcowany ani od innych, ani od siebie samego, nie jest partykularny, ale też nie roztapia swojej indywidualności w tym, co ogólne. Sztuka zwraca mu jego człowieczeństwo, jeg o poczucie pełni, całkow itości, człow iek nie podlega obcem u panow aniu form i praw, lecz zostaje z nimi pojednany. Ludzkość nie je st ju ż mu wroga, nie przybiera kształtu restrykcyjnego i ponadosobow ego prawa.

S chillerow ska koncepcja wolności i podm iotu estetycznego okazuje się głę­

boko dialektyczna. Z aistnienie podm iotu jest m ożliw e tylko w dialektycznym roz­

w oju jeg o w nętrza, czyli nam iętności i zm ysłow ości, tego, co bezpośrednie, a więc tego, co stanowi sam jego rdzeń, jak to w yjaśnia późny uczeń S chillera7. N am ięt­

ność szuka dla siebie kształtu, dąży do ekspresji, je st - by tak rzec - gotowa, żeby przyoblec się kształt. Bez form pozostaje tylko bezkształtnym chaosem , to, co bezpośrednie, musi się w nich zapośredniczyć. Z drugiej strony, form y bez na­

m iętności, bez zm ysłow ości, pozostają puste i opresyw ne, są zaledw ie znakam i przym usu i zaw łaszczenia, obcości i w rogości. Dopiero kształt je st dziełem ludz­

kim, rezultatem tw órczych poczynań całej ludzkości, które jak o takie zyskują zna­

czenie intersubiektyw ne. Jedynie połączenie w nętrza i tego, co zew nętrzne, może być praw dziw ie ludzkie.

Sztuka jest zatem m odelem wolności, ale - w koncepcji Schillera - nie prze­

kłada się bezpośrednio na rzeczywistość:

tę suwerenną władzą posiada człow iek w sztuce pozom w nierzeczywistym państwie wyobraźni, i tylko dopóty, dopóki w teorii skrupulatnie wstrzymuje się od przypisywania pozorowi istnie­

nia i dopóki w praktyce wstrzymuje się od przyznawania istnienia za pom ocą pozoru. [S 156]

Królestw a piękna i pozoru znalazły się w wyraźnej opozycji do rzeczyw isto­

ści: są tym , czym rzeczyw istość nie j e s t - j e j ideałem , lecz zarazem nie należy ich traktow ać synonim icznie. Schiller podkreśla jednak, że potrzeba rzeczyw istości je st ułom nością oraz że obojętność wobec rzeczyw istości, czyste oddanie się sfe­

rze pozoru stanowi jąd ro kultury. W spom ina w praw dzie m im ochodem o państw ie estetycznym , ale ograniczenie wolności i subiektywności do obszaru pozoru św iad­

czy o tym, że koncepcja estetyczna podm iotu je st utopią, wizją, która w praw dzie w yzw ala społeczną energię, w szakże sam a z założenia sytuuje się w obszarze fik­

cji, jest źródłem krytyki i ideałem rzeczyw istości. W olność i podm iot ograniczają

7 Zob. Η. M а г с u s e, Eros i cyw ilizacja. Przeł. H. J a n k o w s k a , A. P a w e 1 s к i. Warsza­

w a 1998. Marcuse uważa, że zrepresjonowana zm ysłow ość podlega ekspresji, to w łaśnie jest treść, którą człow iek musi wyrazić. Kwestia, czy u Schillera jest w ogóle miejsce na ekspresją w duchu XIX- -w iecznym , wydaje się w ielce problematyczna.

(7)

się do jednej tylko sfery, której z góry odebrano rzeczywistość. Nie w iadom o, czy projekt ten w jakikolwiek sposób odnosi się do praktyki - ta kwestia pozostaje otwarta.

W izja pojednanej, pięknej ludzkości jest cudownym snem, ale też negacją zew nętrz­

nego względem niej społeczeństwa podlegającego represji, alienacji i ciasnem u ego­

izmowi; jest to świat odwrócony, marzenie o spełnieniu. Pozostaje on fikcją, projek­

tem, a przede wszystkim obrazem poza określonym czasem 8. Tylko w zasięgu kul­

tury i piękna m ożna być podm iotem, tylko tu ludzkość jest „u siebie” . Kultura to jednak zarazem dialektyczna gra pozoru, dialektyczne połączenie intersubiektyw - nych, stw orzonych przez człow ieka form i dążącej do ekspresji rzeczyw istości w ew nętrznej.

D ziennik W itolda G om brow icza sytuuje się w podobnym obszarze teoretycz­

nym, obraca się w okół pokrew nych pojęć i dociera do analogicznych opozycji, choć inaczej je rozw iązuje. Aby to dostrzec, należy jed nak zdefiniow ać na nowo i zreinterpretow ać pojęcia Schillera oraz nieco odm iennie spojrzeć na podstaw o­

we kategorie, którym i posługuje się Gom browicz. Trzeba dokonać przekładu, ale w ciąż pozostajem y przy problem atyce relacji m iędzy kulturą a w olnością9, m ię­

dzy obcym i form am i a potrzebą ekspresji. Ekspresjonizm (albo raczej ekspresy- w izm ) - kontekst, w którym przyjdzie rozpatryw ać D zienn ik - należy rozum ieć teoretycznie, nie zaś historycznie. Nie chodzi więc o pew ien rodzaj literatury m o­

dernistycznej, czy, szerzej, estetyki m odernistycznej, lecz o teoretyczne prześw iad­

czenie, że podm iot i jeg o ekspresja m ają niezm ierne znaczenie dla tw órczości lite­

rackiej. Byłby to całkiem inny ekspresjonizm (czy też ekspresyw izm ) i całkiem inna ekspresja niż te, które w yw odzą się od Bergsona, C rocego, Diltheya. Kla­

syczna teoria ekspresji odw ołuje się bowiem do tajem niczych sił życiow ych, do Ducha O biektyw nego lub stwórczej osobowości. Ekspresjonizm rozum iany teore­

tycznie, a nie historycznie - czyli n ie ja k o pew ien typ literatury, lecz jak o teore­

tyczna św iadom ość kluczow ej dla wypowiedzi literackiej roli podm iotu i ekspre­

sji, to z pew nością ekspresyw izm znacznie now ocześniejszy od klasycznego, je d ­ nakże w zasadniczych swoich rysach ju ż przez tam tą koncepcję przygotow any.

Podstaw ow ym term inem , w okół którego nadbudow ują się klasyczne teorie, je st - jak ju ż w spom niałam - pojęcie ekspresji, czyli przejaw iania się pierw iastków du­

chow ych (por. A usdrucksphilosophie), tajem nych sił życia (B ergson 10 ), osobow o­

ści twórczej czy też Ducha O biektyw nego w intersubiektyw nym , aktyw nym i hi­

storycznym św iecie ludzkim . Ekspresja ta m a charakter kulturotw órczy, je s t je d ­ nością intencji i zobiektyw izow anego aktu wypowiedzi:

naszym zadaniem jest zbadać [...], czy intuicja bez ekspresji w ogóle istnieje i da się pojąć [...].

[...] znam y tylko intuicje wyrażone: myśl jest dla nas m yślą tylko w ów czas, gdy da się wyrazić w słow ach

11 Są to, jak w iadom o, znamiona utopii. Zob. В. В а с z к o, Utopia. W: W yobrażenia sp o łe cz­

ne. Szkice o nadziei i p a m ięci zbiorow ej. Przeł. z jęz. franc. M. K o w a l s k a . Przekład przejrzał В. В а с z к o. Warszawa 1994, s. 9 1 -1 1 6 .

4 U G om browicza m iejsce Schillerow skiego piękna zajmuje kultura.

10 H. B e r g s o n : E w olucja twórcza. Przeł. F. Z n a n i e c k i . Warszawa 1957; W stęp do m etafi­

zyki. W: M yśl i ruch. Przeł. K. B ł e s z y ń s k i . Warszawa 1963.

11 В. С г о с e, O p rzesą d a ch w d ziedzinie sztuki. W: Z arys estetyki. Przekład zbiorowy. Przej­

rzał i wstępem opatrzył Z. C z e r n y . Warszawa 1961, s. 5 9 -6 0 .

(8)

Ekspresja obiektyw izuje nieuchw ytne i niejasne intencje podm iotu, w prow a­

dza je w krąg intersubiektyw nych odniesień, jest w arunkiem przejaw iania się nie­

powtarzalnej osobow ości, utrwala indyw idualny kod ludzkiego podm iotu. Staje się ponadto podstaw ą oceny w ytw orów kultury - nie tylko dzieł jednostkow ych, lecz także całych kultur. Ekspresja udana (a więc i udane dzieło) musi wiernie i autentycznie oddaw ać w yraz wewnętrzny. A utentyczna ekspresja je st więc jed n ą z głów nych kategorii ekspresjonistycznych teorii kultury oraz teorii dzieła literac­

kieg o 12. Zagadnienia autentyzm u, ekspresji i podm iotu m ają zasadnicze znaczenie nie tylko dla klasycznych teorii ekspresjonistycznych, ale rów nież dla nowszych koncepcji ekspresyw nych. Jeszcze w ażniejsze będą tu relacje m iędzy intencjam i podm iotu a sensam i intersubiektyw nym i, rozziew m iędzy ekspresją autentyczną a spreparow aną i w yobcow aną, zależność m iędzy ukonstytuow aniem się podm io­

tu w ekspresji oraz m istyfikow aniem siebie samego.

Twórczości G om brow icza, a w szczególności D ziennika i eseistyki nie m ożna analizow ać przy użyciu gotowych, sformułowanych wcześniej koncepcji ekspre­

sjonistycznych. Gom browicz nie jest croceanistą, bergsonistą ani diltheistą. Nie na­

wiązuje do żadnego z przywołanych filozofów ani też do ekspresjonizm u jako ta­

kiego. Nie można w pisarstwie autora Ferdydurke doszukać się rozwiniętej i skody- fikowanej historycznej postaci ekspresjonizmu. Ekspresjonizm teoretyczny wyznacza w tej twórczości raczej obszar, a także sposób ujawniania się i konstytuowania pod­

m iotu13, strategii sem iotycznych tekstu oraz specyficznej dla G om brow icza koncep­

cji kultury. Kultura stała się dla niego sferą nakładania się, ścierania, ostrego antago­

nizm u rozm aitych ekspresji, często zobiektyw izow anych w form y nieosobiste, oderw ane od konkretnej indyw idualności, abstrakcyjne, przekształcone w arte­

fakt. Podmiot, jeśli chce się ukonstytuow ać, musi zdobyć się na ekspresję, za­

anektow ać przestrzeń, by w yrazić sam ego siebie, przestrzeń, w której w yw alczy sobie posłuch i uznanie. Wyrazić siebie to zaśw iadczyć o sw oim istnieniu, przy czym ekspresja sam ego siebie nie jest naiwnym w yznaniem , prostoduszną dekla­

racją czy szczerym zw ierzeniem . W polu ekspresji trzeba rów nież rozpatryw ać sem iotyczne strategie tekstu D ziennika, zastosow ane w nim techniki odkryw ania i zakryw ania, w yznania i kam uflażu. G om brow icz nie je st więc tradycyjnym eks­

presjonistą. Nie oznacza to jednak zarazem , że m ożna go m ianow ać schillerystą.

W D zienniku nie ma żadnych wyraźnych aluzji do dzieł Schillera, a w szczególno­

ści do L istów o estetycznym wychowaniu człowieka, koncepcje Schillera nie są przy­

woływanym przez autora kontekstem teoretycznym, nie są nawet sform ułowanym problemem. Jeśli mimo to można sensownie odnosić dzieło Schillera do tekstów G om brow icza14 oraz nazywać tego drugiego ekspresyw istą, to tylko dlatego, że

12 Pomijam tu niezm iernie istotne dla koncepcji Crocego, ale mniej w ażne dla mnie pojęcie intuicji.

'•ł Zob. P. M i 11 a t i, Sztuka ja k o ekspresja osobow ości. W: G om brow icz w obec sztuki. Gdańsk 2 0 0 2.

14 W tym m iejscu trzeba uczynić oczyw iste zastrzeżenie, że D ziennik jest dziełem literackim, podczas gdy rozprawa L isty o estetycznym w ychowaniu człow ieka m im o w szelkich w alorów literac­

kich nosi znamiona traktatu estetycznego, sytuuje się w ięc w obrębie filozofii. Są to zasadniczo różne gatunki piśm iennictwa, zw łaszcza że - jak podkreśla J. J a r z ę b s k i (P o d g lą d a n ie G om bro­

w icza. Kraków 2000, s. 176) - D zienn ik jest skonstruowany, literacki w swej istocie, co pozwala traktować go jako klasyczne d zieło literackie z charakterystycznym dla niego rozszczepieniem in­

stancji nadawczych oraz kom plikacją struktur i technik literackich, które nie przysługują dzienni­

(9)

L isty o estetycznym w ychow aniu człow ieka i ekspresyw izm trafnie - jak się zdaje - w skazują kategorie i rozróżnienia, w okół których krąży D zien nik G om brow i­

cza, odnoszą się do tego sam ego pola teoretycznego. B ędą to przede w szystkim relacje m iędzy osobow ością a formą, m iędzy kulturą a w olnością, m iędzy sztuką a podm iotem . G om brow icz podejm uje tę problem atykę, ale w sw oich rozw iąza­

niach zasadniczo odbiega od koncepcji Schillera.

W D zienniku kultura i pism o są tymi m iejscam i, gdzie w yraża się indyw idual­

ność i podm iotow ość, gdzie nie tylko m ożna siebie przedstaw ić, a naw et siebie innym narzucić, lecz także stworzyć, „przyrządzić”, ukształtow ać na w łasną m o­

dłę świat. D ziennik G om brow icza nie jest z pew nością zw ierzeniem , w yznaniem , nie ma charakteru konfesyjnego, choć posługuje się w yznaniem jak o je d n ą z form literackich15. Ekspresja nie przebiega tu w myśl prostej strategii ujaw niania się, pre­

zentow ania w całym nieskomplikowaniu, osobowość nie wjeżdża gotow a na stół, trzeba ją przyrządzić i podać w odpowiednich porcjach autokreacji i mistyfikacji.

Dzięki grze m askowania i ujawniania zarysowuje się na horyzoncie tekstu postać podmiotu danego nie w prost16. Ekspresja dokonuje się i przez w ypow iedzenie, w yrażenie, przedstaw ienie czy opowieść o sobie sam ym , i przez czynności tw ór­

cze jako takie, a głów nie przez indyw idualną konstrukcję świata. To osobiste tw o­

rzenie jest zam ierzonym oraz ujaw nionym planem G om brow icza, który nie tylko nadaje św iatu przedstaw ionem u swoje piętno, ale szczególnie m ocno podkreśla, że akt kreacji je st przede w szystkim aktem przejaw iania się osobow ości:

Zgoda, ja rzeczyw istość przyrządzam, gdzież by tam ten dziennik był raportem, albo pro­

tokółem ... mój opis świata jest na prawach poematu, ma wyrażać św iat poprzez moją pasję [...].

[G 9, 190]

Świat ten ma zatem sw oją oś konstrukcji - są nią pasje i nam iętności, które sam oczynnie, niejako w swej istocie dążą do tego, by je w yrazić, p oszukują for­

my, kształtu, chcą się przejaw iać, wejść w obręb św iata zjaw isk 17. To w łaśnie pa­

sje i nam iętności kształtują indyw idualny obraz postrzeganej rzeczyw istości, n a­

dają mu charakter. Ileż to razy G om brow icz w ybucha gniew em , ileż razy ponosi go irytacja, jak często przyznaje się do stronniczości w sądach o ludziach i świe-

kom w łaściw ym . L isty można porównywać z D ziennikiem tylko dlatego, że w yłożon e w nich kon­

cepcje tworzą grunt teoretyczny, po którym porusza się D ziennik zarówno w w arstw ie wyrażanych sądów, ze szczególn ym uw zględnieniem koncepcji podmiotu, jak i w ykorzystyw anych technik lite­

rackich. L isty z pew n ością nie są dla D ziennika kontekstem historycznym , lecz bez wątpienia stano­

w ią kontekst intelektualny.

15 M. G ł o w i ń s k i (G om brow iczow ska diatryba. W: G om brow icz i nadliteratura. Kraków 2002), podobnie jak inni badacze G om browicza, podkreśla literackość sam ego D ziennika, a także jeg o odrębność na tle całego gatunku: nazywa D ziennik esejem.

Ih Z. Ł a p i ń s k i {„Ja " Ferdydurke. G om brow icza św ia t interakcji. Lublin 1985, s. 98) mocno uwypukla literacki charakter podmiotu m ów iącego w D zienniku, podm iotu, który różni się znacznie od zw ykłego narratora diarystycznego: „Eksterioryzacja św iadom ości w D zienniku przebiega na m odłę p ow ieściow ą [...]”.

17 G om brow icz wskazuje na tę pierwotność namiętności w stosunku do formy oraz idei, co w ięcej, sądzi, że idee są tylko pretekstem dla nam iętności, które dążą do ujawnienia się, do „wpro­

wadzenia m iędzy ludzi” : „M usiałem nadawać pozór rozumowania temu, co w rzeczyw istości było we mnie pasją, i to prowadziło mnie w bezmiar konstrukcji m yślow ych, które naprawdę były mi obojętne... ale czyż nie w ten sposób rodzi się myśl: jako obojętny surogat ślepych dążeń, potrzeb, nam iętności, którym nie um iem y w yw alczyć prawa obyw atelstw a pośród ludzi” (G 7, 211).

(10)

cie: „W ojowniczy esej Przeciw poetom powstał z irytacji [...]” (G 7, 196). W D zien­

niku roi się od „dudków ”, „cym bałów ”, „snobów ” , „naiw niaków ” i „poczciw ych ciotek” - takim i to epitetam i G om brow icz obdarza swoich praw dziw ych lub w y­

im aginow anych przeciwników. Pasje, które ciągle dochodzą do głosu w tym tekś­

cie, rodzą się głów nie w pew nym szczególnym starciu z adw ersarzam i:

czyż nie m uszę wyodrębnić się z obecnej europejskiej m yśli, czyż mymi wrogami nie są kie­

runki, doktryny, do których jestem podobny; i trzeba mi zaatakować je, aby zm usić siebie do odrębności - i was zm usić do jej potwierdzenia [...]. [G 7, 58]

Przystąpiłem do pisania tego m ojego dziennika, po prostu aby się ratować, ze strachu przed degradacją [...]. [G 7, 59]

Ten ruch nam iętności m a bow iem dwa cele, je st niejako podw ójny: z jednej strony - św iadczy o integralności podm iotu i jeg o niezaw łaszczonego wnętrza, z drugiej strony zaś je s t skierow any przeciw ko innym , nie tylko m ałym i pogar­

dzanym , także, a m oże nade wszystko, przeciw ko w ielkim i podziw ianym . N a­

m iętność tę m ożna by określić jako „lęk przed w pływ em ” 18, jak o św iadom e w spół­

zaw odnictw o z m istrzem , jak o agon, w którym kształtuje się i w yraża podm iot; to odpór dany tem u, co w yw iera nacisk, co atakuje od zewnątrz:

Gdy jestem wśród tych uczonych, m ógłbym przysiąc, że jestem wśród drobiu. Przestań­

cie mnie dziobać. Przestańcie skubać. Przestańcie gdakać i kwakać! Przestańcie z dumą indy­

czą w yd ziw iać, że ta myśl już znana [...] - ja nie podpisyw ałem żadnego kontraktu na dostawę idej nigdy nie słyszanych. We mnie pewne idee, będące w powietrzu, którym w szy scy oddy­

chamy, zw iązały się w pew ien specjalny i niepowtarzalny sens gom brow iczow ski - i jestem tym sensem . [G 7, 148]

W walce naw et z tym i, którzy są nam bliscy, których uznajem y za m istrzów i poprzedników , pow staje i ujaw nia się konglom erat ściśle ze sobą zrośniętych:

życia i idei - egzystencji. N am iętności kierują ekspresją poszczególnej i konkret­

nej istoty, biorąc początek w organicznej, dynam icznej całości, ja k ą je st czyjeś życie. Egzystencja ta je st w D zienniku dana bezpośrednio, je s t całościow a, ściśle zw iązana ze zm ysłow ością, cielesnością19, płcią20, popędami i nam iętnościam i. Owa łączność z ciałem przejaw ia się w samej m etaforyce G om brow icza: „przepuścić św iat przez m łodość; przetłum aczyć na język m łodości, czyli na języ k atrakcji...

Zm iękczyć go m łodością... Zapraw ić go m ło d o ś c ią - aby dał się zgw ałcić...” (G 8, 111). M etafory ciała, m łodości i pożądania, przez które trzeba „przepuścić” cały świat, są zresztą charakterystyczne nie tylko dla D zien nika, tutaj jed n ak odgryw a­

j ą szczególną rolę - odm ienną niż w pozostałych dziełach G om brow icza - w ska­

zują na zasadniczą tożsam ość nam iętności i indyw idualnej św iadom ości, stają się wyrazem osobistego w idzenia świata przez to w łaśnie indyw iduum . Oprócz w ście­

kłości, lęku, pożądania, cielesności je st jeszcze ból: „ach, ja z byle czego haftow a­

łem m oje arabeski głuche, nieme, ślepe i one byłyby takie niew inne, gdyby nie boli, boli, ból, ból, boli! [...]” (G 8, 290). Ból, traum atyczny i niew ytłum aczalny,

18 H. B I o o m , Lęk p r z e d wpływem . Teoria poezji. Przeł. A. B i e l i k - R o b s o n , M. S z u ­ s t e r . Kraków 2002.

19 Np.: „Moja m etafizyka jest po to, żeby staczała się w ciało... ciągle... prawie bez w ytchnie­

nia... jest jak lawina o naturalnej skłonności ku d o łow i...” (G 8, 124).

20 Zob. K. S z c z u k a , G om brow icz su bw ersyw ny. „Teksty Drugie” 1999, nr 5. W iele miejsc w D zienniku G om brow icza daje podstawę interpretacjom w kategoriach q u e e r, temat ten nie jest jednak przedm iotem rozważań w niniejszym artykule.

(11)

ja k w szystkie inne nam iętności jest indyw idualnym , ale całkow icie pozbaw ionym formy dośw iadczeniem , bezkształtnym , choć dopraszającym się kształtu chaosem.

Jest obcy św iadom ości teoretycznej, um yka w szelkim zracjonalizow anym rozw a­

żaniom i jako taki m oże najlepiej ilustruje, czym są nam iętności określające indy­

widuum : „Indyw iduum to orzech tak bardzo nie do zgryzienia, że żaden teoretycz­

ny ząb nie da mu rady” (G 8, 266). Porządek indyw idualny nie m a nic wspólnego z porządkiem teoretycznym , musi się mu w ym knąć, każda teoria zaw łaszcza bo­

wiem indyw iduum w jego konkretności i odbiera m u autonom ię. G om brow icz pyta: „K iedyż położym y kres tyranii chochołów abstrakcji, aby ujrzeć na nowo świat konkretny?” (G 7, 91). Konkretny oznacza tu przede w szystkim 'zm ysłow y, indyw idualny i nam iętny’. Jednostkow e dośw iadczenie, ciało i osobow ość są he­

terogeniczne, nie dają się ująć w żadnych abstrakcyjnych teoriach: „Popatrzm y, jak kult logiki zabija zrozum ienie dla osobow ości, ja k princypia zastępują w ro­

dzoną pew ność siebie i swojej racji” (G 8, 262)21.

Ta bezpośrednia, zm ysłow a, konkretna rzeczyw istość je st - jak ju ż w spom nia­

łam - zw iązana z doznaniem bólu i pragnienia, a oba te dośw iadczenia determ inu­

ją każdą indyw idualną św iadom ość, są jej treścią; „Św iat istnieje dla nas tylko jak o m ożliw ość bólu, lub rozkoszy. Św iadom ość, póki nie je st św iadom ością bólu, lub rozkoszy, nie m a dla nas żadnego znaczenia” (G 9, 142-143). B ezpośrednia, pozbaw iona form y żyw a rzeczyw istość oraz ciało d ążą do ekspresji, a więc po­

trzebują w łaściw ego dla siebie kształtu, własnej formy. W łasnej, zagrażają im bowiem stale form y obce, abstrakcyjne i nieadekw atne, zagraża im zła, w yalieno­

w ana pow szechność. Są to pow racające znane w gom brow iczologii w ątki „zde­

gradow ania form ą” (G 8, 11), ucieczki przed „gębą” i deform acją. M otyw unika­

nia formy, skądinąd słusznie uw ażany za sedno G om brow iczow skiej postaw y wobec kultury, przyćm iew a jednak sym etryczny i jednakow o istotny m otyw tw o­

rzenia formy, nadaw ania kształtu, narzucania go innym . K onieczność poszu kiw a­

nia i kształtow ania form y je st dla G om brow icza tak sam o w ażna ja k jej odrzuca­

nie, by dopracow ać się w łasnego stylu. Eksperym enty form alne charakteryzują D ziennik na równi z ironicznym tonem. Poszukiw anie form y w yraża się nie tylko w ciągle podejm ow anych próbach definiow ania siebie sam ego, porów nyw ania się z innymi, odcinania się od innych. A utor eksperym entuje z form am i literackim i:

z kazaniem , esejem , diatrybą22. W prow adza do dziennika, dość nieoczekiw anie dla tego gatunku, partie narracji trzecioosobow ej, w których ironicznie dystansuje się wobec „Ja” m ówiącego w pierwszej osobie: „Parafrazując własne jeg o [tj. G om ­ browicza] słow a m ożna by pow iedzieć, że »artysta to form a w ruchu«” (G 9, 73), a także w obec G om brow icza-bohatera: „W itold G om brow icz, przyjechaw szy do Santiago, uległ fali spóźnionego erotyzm u [...]” (G 8, 126). P oszukiw ania form al­

ne, jakkolw iek m ocno zw iązane z ruchem w ym ykania się form ie, m ają tyleż aw an­

gardowy, co pozytyw ny charakter. G om brow icz tw orzy form y now e, pojem ne, stosow ne do treści zamierzonej ekspresji. Poszukiw anie formy i unikanie formy wyrasta ponadto z tego sam ego gruntu - z osobow ości. O bydw a te dążenia są w zajem nie sprzeczne i zarazem kom plem entarne, rów nie pierw otne lub też raczej

21 Warto podkreślić, że G om brow icz jest tu niezw ykle bliski koncepcjom ekspresjonistów, zw łaszcza B ergsonow skiej koncepcji osob ow ości.

22 Zob. G ł o w i ń s к i, op. cit.

(12)

rów nie zasadnicze. C złow iek G om brow icza zna zatem popęd form y i popęd zm y­

słow y - j a k u Schillera23. I tak ja k u Schillera obie te siły są sobie przeciw staw ne.

Z m ysłow ości, w łasnem u św iatu nam iętności człow iek musi udzielić odpow ied­

niego kształtu, kształt zaś, który stworzy, winien być żyw y i indywidualny, trzeba zatem znaleźć rów now agę m iędzy tymi dwom a kontradyktoryjnym i żądaniam i:

najw ażniejszy i najbardziej drastyczny i nieuleczalny spór to ten, który w iodą w nas dwa pod­

staw ow e nasze dążenia: jedno, które pragnie formy, kształtu, definicji, drugie, które broni się przed kształtem, nie chce formy. [G 7, 146-147]

W łaściw a ekspresja respektuje oba te dążenia, znajduje m iędzy nimi w ąską w spólną dróżkę, potrafi na chw ilę zażegnać ten nieuchronny spór. Znalezienie odpow iedniej form y estetycznej i uniknięcie przem ocy estetycznej oznacza dla G om brow icza tyle, co pozostaw anie podm iotem , oznacza zachow anie wolności.

Stąd euforyczny ton i poczucie, że staw ka w grze jest napraw dę wysoka:

Ach! Być niczym w ięcej, jak tylko sobą, sw oim ,j a ” jedynie - jakież to piękne! Jasne, niedw uznaczne. M ocno stoi się na własnych nogach. W iesz, co to rzeczyw istość - twoja rze­

czyw istość. [G 8, 244]

Jest to w olność od cudzych form, abstrakcyjnych kształtów, będących tylko znakam i m artw ego prawa, obcego panow ania, represjonującą, nieokiełznaną w ła­

dzą reguł, pozostających sym bolam i czystej, alienującej zew nętrzności, czyli złą pow szechnością:

R ozw alić tę „pow szechn ość” przeklętą, która mnie pęta gorzej od najciaśniejszego w ię­

zienia, i w yd obyć się na sw ob od ę O graniczonego! [G 8, 85]

O graniczone i w łasne zostaje tu silnie przeciw staw ione tem u, co zew nętrzne i pow szechne. Jak m ówił G om brow icz, ważne jest nie to, czy się ma sum ienie, ale czy ono jest w łasne24. W ładza bezosobow ych Innych kładzie się cieniem na indy­

w idualności, ciągnie j ą w dół, spycha na m anowce, odbiera jej w łasny sens i zna­

czenie. O sobow ość nic m oże się ujaw nić, nam iętności zostają stłum ione, kultura staje się nijaka. Nie je st to pobudzający agon z M istrzem 25, lecz starcie z formami, które są w praw dzie ludzkim dziełem , jednak zatraciły ju ż swój zw iązek z jak ąk o l­

w iek indyw idualnością. Z obcym i kształtam i trzeba w alczyć, i to w alczyć tworząc form ę i narzucając j ą innym; form a odbiera w olność i form a w olność daje: „Pisa­

nie nie jest niczym innym, tylko walką, ja k ą toczy artysta z ludźmi o w łasną wybit- ność” (G 7, 57). Walka dokonuje się głównie przez formy i dzięki formom, a staw­

ką jest panow anie w przestrzeni symbolicznej.

G ra idzie nie tylko o w łasne znaczenie czy też, jak chce G om brow icz, o wybit-

23 Rozum ienie tych kategorii jest jednak w obu przypadkach różne. U Schillera zm ysłow ość to zjawisko widzialne, u Gombrowicza dopiero forma czyni z namiętności takie zjawisko. Ponadto sama zm ysłow ość człow ieka jest rozszczepiona m iędzy dążeniem do formy i unikaniem jej za w szelką cenę.

Popęd formy natomiast jest u Gombrowicza równie zasadniczy jak u Schillera - i fakt ten należy podkreślić.

24 Ta konstatacja zbliża nieco G om brow icza do problematyki poruszanej w książce M. F o u - c a u 11 a N a d zo ro w a ć i karać. N arodzin y w ięzienn ictw a (Przeł., p osłow ie T. K o m e n d a n t . War­

szaw a 1993), gdzie sam ośw iadom ość moralna ma zaw sze charakter heterogeniczny w zględem ciała i jest rezultatem zab iegów represyjnych.

25 W tej roli u G om browicza występują m.in. Thomas Mann, Jean Paul Sartre i Dante Alighieri.

(13)

ność, o to, kim się je st i jakim się jest, ale i o wolność podm iotu, gdyż być wolnym oznacza przede w szystkim zachować w olę autentyczności:

Jeśli nigdy nie m ogę być całkow icie sobą, jedyne, co mi pozw ala uratować od zagłady moją osob ow ość, to sama wola autentyczności, ow o uparte wbrew w szystkiem u „ja chcę być sobą”, które jest niczym w ięcej jak tylko buntem tragicznym i beznadziejnym przeciw defor­

macji. [G 8, 9]

Wola to em anacja ludzkiej cielesności - bezpośrednia i nieuw arunkow ana.

Jako taka musi jed n ak zm ierzyć się z w olą innych; działając w kracza się do świata zjaw isk i w zajem nego postrzegania, wzajem nego w arunkow ania się. M iędzy dą­

żeniem do ekspresji a dążeniem do uniknięcia formy trzeba znaleźć w ąsk ą szcze­

linę, w której konstytuuje się wolność. Uniknięcie obcej formy, uniknięcie defor­

macji daje m ożliw ość usłyszenia w łasnego głosu, formy najbardziej osobistej:

A le jakaż rozkosz: m ów ić nie dla kogoś, a dla siebie! Gdy każde słow o utwierdza cię silniej w sobie, przysparza ci siły wewnętrznej, w yzw ala z tysiąca strachliw ych kalkulacji, gdy m ów isz nie jak niew olnik efektu, a jak człow iek wolny! [G 7, 16]

Ten w łasny głos, czyli w łasną formę m ożna odnaleźć jak o dialektyczną rów ­ now agę m iędzy popędem form y a zm ysłow ością, zatem w Schillerow skim popę­

dzie gry26. Jedynie w owej syntezie udaje się zachow ać autentyczność ekspresji.

Prawdziwa w olność i osobow ość oraz właściw a form a są rezultatam i dialektyki, podobnie jak ukonstytuow anie się podm iotu jest rezultatem walki estetycznej. Ta w alka i dialektyka są m ożliw e tylko w królestw ie kultury w ysokiej, w królestw ie pisma. Podobnie jak u Schillera, choć oczyw iście u Schillera m odelem jest teatr i sztuki w izualne, nie zaś literatura. Tylko w przestrzeni pism a, w przestrzeni kul­

tury m ożna przedsięw ziąć rozm aite strategie przedstaw iania siebie, prezentacji, tylko tu podm iot, form a i intencja znajdują właściw e zapośredniczenie, tu m ożli­

wa jest refleksja nad formą, gra z formą, w ybór formy, krytyka formy, które są zarazem działaniem , m ają charakter praktyczny i są twórcze. Jedynie sztuka po­

zw ala istnieć w śród innych na zasadzie w olnego projektu estetycznego. Pismo, dzieło literackie je st więc sferą przejaw iania się, zjaw iskow ości, lecz także sferą pozoru i m istyfikacji:

O w szem , mistyfikacja jest zalecona pisarzowi. N iech zmąci nieco w odę w ok ół siebie, aby nie w iedziano, kto zacz? - pajac? kpiarz? mędrzec? oszust? odkrywca? blagier? przew od­

nik? A m oże on jest tym wszystkim naraz? D ość błogiej drzemki na łonie w zajem nego zaufa­

nia. Czuj duch!

Czuwaj !

1 czołem , dudki! [G 8, 282]

Niepew ność, niejasność, nieokreśloność, w yzw olenie się od w szelkich osta­

tecznych definicji i form to w arunek gry pozoru, gry z konw encjam i i gry ze­

w nętrznych form 27. W zakres tego wchodzi rów nież łam anie konw enansu, bycie podejrzanym indyw iduum , hochsztaplerem . G om brow icz pozuje przecież często na skandalistę, iluzjonistę, na niepow ażnego blagiera, m iłośnika pozorów. M ani­

26 Zob. inne ujęcie tego tematu w książce J. J a r z ę b s k i e g o G ra w G om brow icza (Warsza­

wa 1985, s. 2 3 -8 8 ).

27 Jest to wątek wielokrotnie poruszany i analizowany w literaturze przedmiotu. W dotychcza­

sow ych rozważaniach zabrakło jednak jasnej św iadom ości znaczenia estetycznego tych strategii.

(14)

festacyjnie obraca się w świecie efektu, „wydawania się” - „robi w rażenie” . W szyst­

ko to dokonuje się za pośrednictw em iluzji form, a zatem pozór ten rozgryw ać się m oże jed ynie w sferze literatury.

Strategia G om brow icza przywodzi na myśl nie tylko Schillera, ale również innego lum inarza niem ieckiej kultury, a m ianow icie T hom asa M anna i jeg o kon­

cepcje artysty (szczególnie zaś te w yrażane przez postaci Feliksa Krulla, Tonią K rögera, a naw et A driana Leverkühna) oraz im m anentnie w pisany w rolę artysty niejasny i pośledni sta tu s, zaw ieszenie pom iędzy solidnym i grupam i społeczny­

mi, niepew ny los i skłonność do w iecznego roztaczania paraw anu iluzji. Twórca z natury rzeczy jest spokrew niony z podejrzanym i niepew nym św iatkiem , dom e­

n ą artysty je st przecież iluzja, blaga, fantazja, na co dzień zm aga się on z form ą i zna jej w szystkie tajem nice, zastaw ia pułapki w królestw ie pozorów 28. Ta gra pozorów je st w arunkiem , a zarazem strategią zachow ania w łasnej w olności, w ła­

snego głosu. I jeszcze więcej. Pozór, którego źródłem je st sztuka, staje się w zor­

cem, je st zasadą konstytuującą rzeczyw istość, ju ż nie jest sprzeczny z nam iętno­

ściami ani z cielesnością, króluje w całej kulturze i traci swój pośledni sta tu s:

„D uch rodzi się z im itacji ducha i pisarz musi udaw ać pisarza, aby w końcu stać się pisarzem ” (G 7, 21). Pozór przestaje być tu „tylko pozorem ” odróżnionym od rzeczyw istości sam ej, okazuje się natom iast bezpośrednim jej źródłem , najbar­

dziej żyw otną częścią. U G om brow icza pobrzm iew a echo słów M ignon: „niech się w ydaję, nim się stanę” . Pozór estetyczny, piękne zjaw isko je st uchem igiel­

nym , przez które osobow ość musi się przecisnąć, by zjaw ić się w św iecie tak, jak tego pragnie, i tak, by m ogła się w nim bez obaw rozpoznać.

Inaczej niż u Schillera, Gom browiczowski pozór określa strukturę rzeczywisto­

ści, je st jej podstaw ow ą zasadą. Nikt jeszcze nie posunął się dalej w swoim popędzie gry. Skoro jednak pozór estetyczny leży u podstaw rzeczywistości, oznacza to zara­

zem, że rzeczywistość i sztuka są jednym i tym samym, nie ma ju ż między nimi żadnej przepaści, rozziewu, stanowią continuum', tak samo jak w sztuce, również w rzeczywistości m ożna być wolnym. Modele te m ają stać się wzajem nie przekła- dalne. Continuum sztuki i rzeczywistości nadaje projektowi Gom browicza cechy utopijne. Walka toczy się tu w dziedzinie znaczeń kulturowych, w dziedzinie pism a i literatury, je st bliska światu fikcji, spełnienie następuje poza określonym cza­

sem, staje się projektem „dla m nie”, ale to „Ja” jest w zorem dla innych. W szystko - cała rzeczyw istość - rozgryw a się w obszarze pozoru i je st to utopia estetyczna, której naw et Schiller nie zna.

G w oli ścisłości, nie ulegając pokusie roztaczania iluzji przed oczam i trzeźw e­

go czytelnika, trzeba podkreślić, że w tym artykule dotychczasow e rozw ażania skupiały się głów nie na analogiach dostrzegalnych w kategoriach, którym i posłu­

giwali się zarów no Schiller, jak i Gom browicz. Różnice m iędzy L istam i o este­

tycznym w ychow aniu człow ieka a D ziennikiem nasuw ają się same. B ędą to ju ż w cześniej tu w zm iankow ane różnice gatunkow e obydw u tekstów i różnice histo­

ryczne. Mniej oczyw ista w ydaje się odm ienność zasadniczych celów staw ianych sobie przez obu pisarzy. O ile Schiller dąży do harm onii, rów now agi, zatrzym ania ruchu, słowem - do hom eostazy, G om brow icz hołduje negatyw nem u żyw iołow i

2X Na pok rew ieństw o to wskazuje zresztą sam G o m b r o w i c z ( G 8 , 152 n.). Zob. też P. M i 11 a t i, G om brow icz i Tomasz Mann. W: G om brow icz w obec sztuki.

(15)

w iecznego ruchu i ferm entu. Schiller je st klasykiem , G om brow icz - buntow ni­

kiem. Obaj w iedzą, że dialektyczny stan pojednania i pozoru estetycznego dany jest zaledw ie na chw ilę, ale tylko Schiller uśw iadam ia sobie w pełni, że koncepcja podm iotu estetycznego jest utopią; Gom brow icz, m im o że jeg o projekt estetyczny spełnia w szelkie wym ogi utopii, tej św iadom ości nie ma. Utopia Schillera prze­

znaczona została dla całej pięknej ludzkości, dla „m y” , podczas gdy G om brow icz tworzy sw oją utopię dla „Ja wobec Innych” . Pozostaje w reszcie problem władzy:

tylko G om brow icz wie, że kultura nie jest dziedziną beztroskiego spotkania form, projektów, w olności, lecz je st obszarem przem ocy i krw aw ych konfliktów, które toczą się w jedy nie z pozoru niewinnej sferze sym bolicznej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Szczur, dzieło w swej fi lo- zofi cznej głębi zdecydowanie eklektyczne (ponieważ, jak się okazuje, łączące w so- bie zarówno nuty renesansowe, nowożytne, jak i te

wicz próbuje - uporczyw ie poszukując mediacji i nieuchronnie tym samym wpisując się w historycznofilozoficzny dyskurs. Ale - rozbicie na części jest perm

Pow odem dystansow ania się wobec rodzin nie je s t jed y n ie św iadom y w ybór postaw y badacza sytuującego się poza obszarem oddziaływ ania formy, ale przede w szystkim

Uwagi, obserwacje i wnioski studenta co do wykonywanej

(Opiekun praktyki z ramienia Uczelni) Data Podpis i pieczęćr. Kierownika zakładu pracy Data Podpis i pieczęć Kierownika

Uwagi, obserwacje i wnioski studenta co do wykonywanej

Uwagi, obserwacje i wnioski studenta co do wykonywanej