• Nie Znaleziono Wyników

"Na tropie Józefa Baki" : barokowe inspiracje w powieści detektywistycznej Marka Krajewskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Na tropie Józefa Baki" : barokowe inspiracje w powieści detektywistycznej Marka Krajewskiego"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Paweł Pietrzyk

"Na tropie Józefa Baki" : barokowe inspiracje w powieści

detektywistycznej Marka Krajewskiego

Prace Literaturoznawcze 2, 177-194

2014

(2)

2014 177-194

P aw eł P ie trzy k

UW M w O lsztynie

„Na tr o p ie J ó z e fa B a k i”. B a ro k o w e in sp ira c je w p o w ie ś c i d e te k ty w isty c z n e j

M arka K rajew sk iego

„On tra c e o f J ó z e f B a k a ”. B a ro q u e in sp ir a tio n s in d e te c tiv e n o v e l o f M arek K rajew ski

Słow a kluczow e: śmierć, barok, detektyw, uczta, ciało Key words: death, baroque, detective, regale, body

„Św iatow a R o zko sz z O c h m istrze m ..., w p isu jąc się w n o w ą ju ż epokę B a ro k u [...], nie chce uczestniczyć w ascezie stoików i m nichów a n i tłu m ić n a tu r y - boskiego d aru ; od k ry w an ie św ia ta p rzy pom ocy zmysłów, m ocniej­

sze i in ten sy w n iejsze z a n u rz a n ie się w po n ęty ziem sk ich przyjem ności m a je d n a k sw oją cenę: doznanie gw ałtow ności i agresyw ności śm ierci, rów nie

cielesnej, potęgow anej w n a tu ra listy c z n y c h o b ra zac h d e stru k c ji”1.

R efleksja b a d a c z a lite ra tu ry staropolskiej, dotycząca d zieła n ap isanego przez H ie ro n im a M o rszty n a w początkow ej fazie epoki kojarzonej w ta k im sam y m sto p n iu zarów no z fryw olną i d a le k ą od m o ralno ści a u r ą erotyków , ja k i w a n ita ty w n y m p rz e sła n ie m kaznodziejsk ich mów, stan o w i w pro w adze­

nie do p ro b lem a ty k i niniejszego arty k u łu . P rzyjrzym y się w n im p isarzo m i te k sto m odległym w zględem siebie w czasie, ale u jm u jący m św ia t w podob­

n y m k ształc ie i proporcjach. Z jed n ej s tro n y sk ła d a się n a ń o b sza r jego zm ysłowej urody, z drugiej św iadom ość o k ru tn eg o k re su , śm ierci czyhającej n a owo n ie trw a łe piękno.

Zestawienie współczesności z barokiem , w skazyw anie ich wspólnych elem en­

tów - motywów, tematów, stylu m a już swoją tradycję i doczekało się pokaźnej lite ratu ry przedm iotu. O tym, że m am y do czynienia z barokiem wciąż żywym2,

1 A. K a rp iń s k i, W p ro w a d zen ie d o le k tu r y , w: H . M o rs zty n , Ś w ia to w a R o zk o sz z O c h m i­

s tr z e m ..., W a rs z a w a 1995, s. 9.

2 T y tu ł n a d a n y „Poezji” 1977 n r 5/6, p o św ięconej z a g a d n ie n iu o becności n a w ią z a ń do b a r o k u u p o etó w XX w iek u .

(3)

„tra d y cją oczyw istą”3, p rz e k o n u ją n a s p race pośw ięcone poetom w spółcze­

sn y m 4, ze szczególnym uw zg lęd n ien iem tw órczości J a r o s ła w a Iw a szk iew i­

cza5. W te n o b sza r „m iędzyepokow ych u w ik ła ń ” w a rto w łączyć p isarstw o p o p u larnego a u to ra pow ieści k ry m in aln ej, M a rk a K rajew skiego.

Z an im to uczynim y, p rzyw ołam y słow a cenionego b a d a c z a lite r a tu r y w u jęciu k o m p araty sty czn y m : „Decyzja o tym , »co się z czym porów nuje«, nie zależy w yłącznie od z a sta n eg o k o n te k s tu realn eg o , lecz ta k ż e od decyzji badacza. J e s t więc w pew nym sen sie su b ie k ty w n a i a r b itr a ln a ”6. „M ateriał dowodowy” zgrom adzony dzięki rz eteln ej le k tu rz e serii k ry m in aln ej K rajew ­ skiego nie p o zw ala n a to, by p o trak to w a ć jego tw órczość ja k o z a in sp iro w a n ą w sposób niepo d w ażaln y w y b ran y m p isa rz e m barokow ym . N ie sposób je d n a k n ie dostrzec specyficznej aury, k tó r ą pow ieści o E d w a rd zie P op ielsk im czy E b e r h a r d z ie M o ck u ro z ta c z a ją , a u r y p rz y w o łu ją c e j m otyw y, s ty lis ty k ę i, przed e w szystkim , wizję ś w ia ta rodem z XVII i XVIII stu le c ia (b aro k u rozpiętego n a sk rz y d ła ch Ś w ia to w e j R o zko szy H iero n im a M o rszty n a i Uwag Jó ze fa B aki). P o szu k am y w „rzeczach” w spółczesnego p is a rz a znaków p rz e ­ szłości „B ak ą podszytej”, „po B ak o w sk u ” ujm ow anej. R ozum iem y przy ty m s a m ą obecność przyw oływ anego poety późnego b a ro k u n ie ja k o „realn y do­

wód” znaleziony w tra k c ie k o m p araty sty czn eg o „śledztw a”, lecz poetę-m eta- forę stu leci b lasków i cieni, za ch w y tu n a d u ro d ą ś w ia ta i p rz e stró g p rzed jego m arnością.

Jó ze fa B ak ę - późnobarokow ego a u to ra U w ag śm ierci n iechybnej i M a r­

k a K rajew skiego - w spółczesnego tw órcę cyklu k ry m in ałó w o E b e rh a rd z ie M ocku i E d w a rd zie P opielskim łączy p ew ien ry s dotyczący recepcji ich d zia­

łalności lite rac k ie j. P o e ta -je z u ita przez w iele l a t n a le ż a ł do w ierszopisów tyleż ch ę tn ie czy tan y ch i w znaw ianych, co po g ard zan y ch i w yk p iw an y ch 7.

K rajew sk i (niezależnie od jego popularności, poczytności, czytelniczych ow a­

cji) u p ra w ia zaś te n o b sza r lite ra tu ry , o k tó ry m k rą ż ą w śro do w isk u n a u k o ­ w ym opinie dosyć surow e: „I dziś je d n a k d aje się odczuć p e w n ą am biw alen- cję w ak a d em ick im d y sk u rsie n a te m a t tego g a tu n k u literackieg o, wciąż często tra k to w a n e g o jak o lite r a tu r a pochodząca z n iepraw ego łoża, a więc ty m sam y m n ieg o d n a (lub g o d n a u m iark o w a n ie) n am y słu i p ió ra b adaczy”8.

3 W . B onow icz, T r a d y c ja o c z y w is ta ? K ilk a u w a g o recepcji b a ro k u w p o ls k ie j p o e zji w sp ó łc ze sn e j, „ Z n a k ” 1995, n r 482.

4 E . D ą b ro w s k a , T ek sty w ru c h u . P o w ro ty b a ro k u w p o ls k ie j p o e zji w sp ó łczesn ej, O pole 2 00 1 .

5 A. N a w a r e c k i, G r z e b a n ie w rz e c z a c h J a r o s ła w a I w a s z k ie w ic z a , w: te g o ż , R ze c z y i m a r z e n ia . S t u d ia o w y o b r a ź n i p o e ty c k ie j s k a m a n d r y tó w , K a to w ice 1993; A. Ł o zo w sk a- -P a ty n o w s k a , Iw a s z k ie w ic z i ba ro k (I), „ Ś w iat T ekstów . R o czn ik S łu p s k i” 2011 (9).

6 E . K a s p e rs k i, K a teg o rie k o m p a r a ty s ty k i, W a rs z a w a 2010, s. 58.

7 A. N a w a re c k i, C za r n y k a r n a w a ł. „ U w agi śm ie rc i n ie c h y b n e j” k s ię d z a B a k i - p o e ty k a te k s tu i p a r a d o k s y recepcji, W ro cław 1991, s. 6 -2 2 .

8 M. C z u b aj, E tn o lo g w m ieście g rz ec h u . P o w ieść k r y m in a ln a j a k o św ia d e ctw o a n tr o p o ­ lo giczne, G d a ń s k 201 0 , s. 12.

(4)

C zytelnik sięgający po w iersze B ak i i pow ieści k ry m in a ln e K rajew skiego pow in ien m ieć św iadom ość specyficznego tra k to w a n ia przez n ich p is a rs tw a

— n iekoniecznie ja k o „posłan nictw a”. B arokow y po eta, pośw ięcający ta k w iele uw agi kluczow em u d la epoki za g a d n ie n iu śm ierci, różn i się w sw oim w idze­

n iu sp ra w o stateczn y ch choćby od kazn odziei królew skiego p rzeło m u XVI i XVII w ieku, P io tra S k arg i, k tó ry „rozp raw ia o śm ierci ze szczególnym poczuciem godności k a p ła ń sk ie j, przejaw iający m się w w eredycznej surow o­

ści, prostocie słow a i pow ściągliw ym d y sta n sie wobec fa k tu zgonu. K azn o­

d ziejsk a p o sta w a B ak i w ydaje się zap rzeczen iem tego w zorca, u to żsam iając się w istocie z ro lą b łazn a , k tó ry śm ieszy i p rz e s tra s z a , by zaw ład n ąć odbior- cą”9. Z kolei tw ó rca po staci E b e r h a rd a M ocka to „ m e rk a n ty lis ta ”, k tó ry sam k lasy fik u je się „degradująco”: „Moim celem je s t d ostarczyć czytelnikow i go­

dziwej rozryw ki. Skrócić m u czas podróży pociągiem , jesien n eg o popołudnia.

J e ś li p rzy okazji czy teln ik się dowie czegoś o przed w o jen nym W rocław iu, je śli u jrzy w in n y m św ietle relacje dam sko-m ęskie, to św ietnie. Ale j a przed e

w szy stk im chcę m u dostarczyć słodyczy”10.

Z a te m z je d n e j s tro n y b ła z e n p o s ą d z a n y o g ra fo m a n ię 11, z d ru g iej

— p isa rz stro n iący od w ik ła n ia jego tw órczości w zb yt tru d n e p y ta n ia lite r a ­ turo zn aw cze i za g a d n ie n ia teorety czn o literack ie. Obaj — w końcow ym ro z ra ­ ch u n k u — jednakow o skuteczni, je śli za m ia rę su k ce su B ak i u z n a m y żyw ą i z m ie n n ą (od szyderczej po w ielbiącą) k w estię odbioru jego tw órczości, zaś za dowód efektyw ności p ió ra wrocławskiego filologa klasycznego posłuży licz­

b a sp rzedanych egzem plarzy i liczne w znow ienia poszczególnych powieści.

R e k o n str u k cja św ia ta . U w a g i o sto le i b ie sia d z ie

Przyjmijmy zatem, że retoryka to umiejętność metodycznego odkrywania tego, co w odniesieniu do każdego przedmiotu może być przekonywające12.

K iedy n a p o czątk u X II w iek u W incenty K a d łu b e k p isał k o lejn ą po Gallo- wej K ronikę p o lsk ą , posłużył się p o stacia m i duchow nych, a rc y b isk u p a J a n a i b isk u p a M ateu sz a. P rac ę szacow nych rozmówców, re k o n stru u ją c y c h p rz e ­ szłość, p orów nał a u to r do b ie sia d y 13. N a ko ńcu k sięgi trzeciej obaj uczeni,

9 A. N o w ick a-Jeżo w a, P ie śn i c za su śm ierci. S tu d iu m z h is to r ii d u c h o w o śc i X V I - X V I I I w ie k u , L u b lin 1992, s. 346.

10 M. K ra je w s k i, J . B orow czyk, M. L a re k , To m ia s to w ołało d o m n ie w in n y m ję z y k u (rozm ow a), „C zas K u ltu r y ” 1/2009, n r 148, s. 95.

11 A. N a w a re c k i, dz. cyt., s. 15—16.

12 A ry s to te le s , R e to r y k a , w: tegoż, D z ie ła w sz y s tk ie , t. 6, p rz eł. H . P o d b ie ls k i, W a rs z a ­ w a 2001, s. 305.

13 B. K u rb is , W stęp do: M is trz W in c e n ty tzw . K a d łu b e k , K r o n ik a p o ls k a , W rocław 1996, s. LXI.

(5)

stru d z e n i „zastaw ian ie m sto łu h is to rii”, u d a ją się n a spoczynek, p o zo staw ia­

ją c p row adzenie u czty k o n ty n u ato ro m .

O ile m e ta fo ra biesiadnego sto łu odpow iednio „zastaw ionego” p rzez p is a ­ rz a m oże być o d n iesio n a do każdego dzieła literackiego, o tyle s a m a d y n a m i­

k a an tynom icznych zjaw isk - k o n stru k c ji i d e stru k c ji tego, co n a stole się pojaw ia, zyskuje ju ż a u rę barokow ości (tak ż e tę B akow ską). K rajew sk i dba 0 b ie sia d n ik a , jego „potraw y” s ą dopracow ane w k aż d y m z elem entów , po sta ro p o lsk u „żywe”. K ry m in ał re tro w w y k o n a n iu a u to ra to - ja k o k re śla M ariu sz C zubaj - „u padek w czas”, h isto rię, szczegół, k u ltu ro w e r e a lia 14.

C zytając te k s t, „zjadam y” p o traw ę p a c h n ą c ą k u c h n ią se rw u jącą sm a k i p rz e ­ szłości. I nie s ą one w yłącznie w yn ikiem odpow iednio pobudzonej, twórczej w yobraźni K rajew skiego. O dtw orzenie ś w ia ta odbyw a się z pom ocą rzetelnej k w e ren d y p isarz a-b a d acz a, k tó ry w e rtu je d aw n e g azety czy księg i adreso- w e15. Ś w ia t ożyw iony piórem a u to ra p o trafi być ta k piękny, ja k w M orszty- nowej Ś w ia to w e j R ozkoszy. P o e ta barokow y nie k ry ł zachw ytu, gdy poddaw ał się zm ysłom , k tó re, ja k o k n a duszy, prow adziły do refleksji:

[...] Któż oprócz ślepego

nie widział ślicznych tego świata pozorności?

Piękny jest. Ten dla człeka Bóg z swej wszechmocności stworzyć raczył16.

P rzedw ojnie odtw orzone przez K rajew skiego p o trafi rów nie sk u teczn ie p rzem aw iać do cz y te ln ik a swoim urokiem :

We Lwowie w 1933 roku rzeczywiście było wtedy piękne lato. Mimo porannej pory w niedzielę 11 czerwca, w czasie kulminacji lwowskich Targów Wschod­

nich, w parku Stryjskim panował ogromny tłok. [...] Przemysłowcy chowali się przed letnim upałem w pawilonie rolniczym i rozmawiali o interesach przy limonadzie i wodzie mineralnej Naftusia. Rodziny, pokrzepione duchowo na po­

rannych mszach, podziwiały prezentowane w tymże pawilonie wystawy kwia­

tów. Kobiety płynęły między kioskami w przewiewnych letnich galanteriach, dzieci opędzały się od os, które zuchwale atakowały ich lody i cukrowe waty, a mężczyźni zsuwali kapelusze w tył głowy i rozglądali się za „piwem z kotwicz­

ką”, jak powszechnie nazywano pienisty produkt Browarów Lwowskich17.

A u to r k re u je w te n sposób nostalg iczn y m it m ia sta , z jego k lim a te m 1 n a s tro je m t a k a tra k c y jn y m d la c z y te ln ik a 18. D od atk ow o, je ś li chodzi o Lwów, wyzyskuje Krajewski jego „nimb ziemi utraconej, arkadii, raju d zieciń stw a

14 M. C zu b aj, dz. cy t., s. 13.

15 T am że, s. 14.

16 H . M o rs zty n , dz. cy t., s.15.

17 M. K ra je w s k i, R z e k i H a d e s u , K ra k ó w 2012, s. 63.

18 M . K r a s k a , P r o s ta s z tu k a z a b ija n ia . F ig u r y c z y ta n ia k r y m i n a łu , G d a ń s k 2 0 1 3 , s. 181.

(6)

znanego z w łasnego życia lu b opowieści k re w n y ch ”19. P ra w d a „stołu h is to rii”

o m ia s ta c h sp rz ed k ilk u d e k a d to je d n a k n ie tylko słoneczny dzień i s p a c e ru ­ jące w jego b la s k u rodziny. U rok u w odzen ia przeszłością, k tó re m u poddaje się odbiorca, b ierze się ta k ż e z w izyt sk ład an y c h w m iejscach zu pełnie od­

m ien n y ch niż wyżej opisane. R azem z głów nym b o h a te re m będziem y p rz e ­ c h a d zać się po z a u łk a c h , z a k a m a rk a c h , dw orcach, piw n icach, g ospodach z ich sze m ran y m tow arzy stw em , dom ach publicznych, w szelkich m iejscach p o dejrzanych i niebezpiecznych - ja k n a cz arn y k ry m in a ł p rz y sta ło 20. Aby ożywić obraz, podbudow ać jego au tentyczno ść, przyw oła K rajew sk i języ k u li­

cy. We Lwowie n ap o ty k a n e po staci p ó łśw iatk a „ b a ła k ają”, n a drodze śledz­

tw a k o m isarz P opielski często sp o ty k a „dziunie”, a n a „pulicaja” sp o g ląd ają n ie u fn e oczy „ b a c ia ró w ”21. P o w ie ś c io p is a rz s to p n io w o o d s ła n ia ta b lic e z przed w ojenn ym i n az w am i ulic, dołącza ich spis, u ła tw ia ją c n a m to p o g ra ­ ficzną o rien ta cję22. K rajew sk i d ziała więc w edle k a n o n u b u d o w a n ia powieści k o rzystającej z możliwości „upad k u w czas”:

Od powieściopisarza wymaga się, by oddał nastrój miejsca znanego bohaterom.

Można to osiągnąć, opisując jego wygląd, atmosferę lub pokazując, jacy ludzie tam mieszkają. Nie zarzucajmy jednak czytelnika zbyt dużą ilością informacji. Wpla­

tajmy je raczej do powieści, by obraz rozrastał się w miarę rozwoju fabuły23.

I ta k u c z ta h isto rii, o której opow iada k ry m in a ł noir, sta le w zbogaca się o now e potraw y, gdy zaś uw zględnim y bogactw o, „krw istość”, k o n k re tn o ść p o staci pierw szoplanow ych i ty ch z p la n u dalszego, będziem y m ogli n azw ać c a łą b iesiad ę odpow iednio s u tą , w iście sa rm a c k im sty lu 24. N ie zapom in ajm y je d n a k , że dbałość o bogactw o p o tra w w y staw ia n y ch n a u ż y te k k o n su m e n ta - czytelnika, m u si uw zględniać - zarów no w tw órczości barokow ego k a z n o ­ dziei, ja k i w spółczesnego „ k u c h arz a” z jego „przep isem ” n a L w ów -B reslau - isto tę u czty ja k o sw oistego o brządk u. „Głosząc try u m f życia, n ie u n ik a

19 A. G e m ra , E b e r h a r d M ock n a tropie. B r e s la u /W r o c ła w w p o w ieścia c h M a r k a K ra je w ­ skiego, w: Ś lą s k ie p o g ra n ic za k u ltu r , t. 1, re d . M. U rs e l, O. T ara n e k -W o la ń s k a , W rocław 2013, s. 126.

20 T am że, s. 137.

21 M a re k K ra je w s k i d o łąc za do sw oich lw o w sk ich k ry m in a łó w w y k a z w y ra zó w ta m te j­

szego d ia le k tu : G łow a M in o ta u r a , W a rs z a w a 2009, s. 3 3 9 -3 4 0 .

22 A n n a G e m ra z a u w a ż a „sp e c y ficz n o ść ” p r a w d y o to p o g r a f ii B r e s la u : „C zy teln icy , z w łas zc za »rodow ici w ro cław ian ie« , oprócz z a g a d k i k ry m in a ln e j d o s ta li też z a g a d k ę to p o ­ g ra fic z n ą . »W ędrując« w ra z z b o h a te r e m po B r e s la u - m ie śc ie , o k tó ry m m y śleli, że je z n a ją , że to po p r o s tu W rocław , choć p rz e d w o je n n y - o d k ry w a li n a g le , że m a ją do c zy n ie ­ n ia z o b cą p rz e s tr z e n ią ; le k tu r z e m ogło w ięc to w a rzy sz y ć u czu c ie z a g u b ie n ia , z ask o cz en ia , k tó r e w części ty lk o n iw e lo w a ły d o łą c z a n e do p o szczeg ó ln y ch to m ó w in d e k s y n a z w ulic, p laców etc., czy s ta r e p la n y B re s la u . Ś w iad o m ie b ow iem czy n ie, a u to r do ż ad n e g o to m u n ie d o łączy ł p lan ó w d z isie jsz eg o W ro cław ia, » zm u szając« ” ty m sa m y m b a rd z ie j c ie k a w sk ic h c zy teln ik ó w do s z u k a n ia ich i p o ró w n y w a n ia n a w ła s n ą rę k ę ” (dz. cy t., s. 130).

23 L. G ra n t-A d a m s o n , J a k n a p is a ć p o w ieś ć k r y m in a ln ą , p rz eł. M. R u s in e k , posłow ie J . C h m ie le w sk a , K ra k ó w 1999, s. 32.

24 Por. A. N a w a re c k i, dz. cyt., s . 6 7 -6 9 .

(7)

p o k a z a n ia drugiego b ieg u n a. N arodziny, życie i śm ierć u o becniane w sym bo­

lice u czty sta n o w ią przecież n ie ro z e rw a ln ą całość”25. Ś w ia t ożyw iony nosi w sobie za lą żek zniszczenia, o tw iera się n a d z ia ła n ia śm ierci, nieodzow nej w U w agach B aki, rów nie mocno obecnej w k ry m in aln ej tk a n c e fab u larn ej.

I w ty m p rz y p a d k u będzie K rajew ski, ja k p rz y sta ło n a p isa rz a , u którego odnajd u je się re to ry czn e fascynacje, p rzekon yw ający26.

N a z n a c ze n ie śm ie r c ią

„Zarów no rzeczyw istość stołu, ja k i ś w ia t U w ag s ą p rzezn aczo n e n a to ta ln ą za g ład ę”27 — czy tam y w przyw oływ anej ju ż m onografii o jezu ick im piew cy czarnego k a rn a w a łu .

T y tu la tu ra serii k ry m in aln ej K rajew skiego, przybliżającej św ia t sp rzed la t, nie pozostaw ia ta k ż e ża dnych w ątpliw ości. P rzyw ołuje o n a pole s e m a n ­ tyczne k re su , końca, p iek ła, w reszcie w spo m nianej śm ierci. N iech za p rz y ­ k ła d posłużą: R ze k i H a d e su , L ic zb y C harona, D ż u m a w B resla u , K oniec św ia ­ ta w B resla u , W o tc h ła n i m ro ku , G łow a M in o ta u ra , Ś m ie r ć w B resla u . M roczność św ia ta literackiego k rę g u tzw. czarnego k ry m in a łu w ydaje się czym ś oczyw istym , niem niej je d n a k sto so w an a p rzez p is a rz a m e to d a k o n se­

k w entnego za g ęszczan ia owego m ro k u sta je się zn a k ie m firm ow ym cyklu.

Dodajmy, że b o h a te r lw ow skiej serii, k o m isarz E d w a rd P opielski, cierp i n a epilepsję fotogenną, pro m ien ie słońca p rzeb ijające przez gałęzie drzew n ie s łu ż ą a n i policjantow i, a n i jego śled ztw u — pro w adzi je p ra w ie zaw sze póź­

n ym w ieczorem , po za p ad n ięciu zm ierzchu, nocą. W ted y zaś najczęściej po­

p e łn ia n a j e s t zbrodnia, a śm ierć zb ie ra swoje żniwo. Tańczy. N ie zap o m in a o n a rów nież o głów nych b o h a te ra c h serii.

M a re k K rajew sk i tw orząc swój cykl, nie u k ła d a ł go w ciąg chronologicz- n y 28. J u ż w drugiej części przygód E b e r h a rd a M ocka (Koniec św ia ta w B re­

s la u ) o glądam y dzielnego niegd yś p o licjan ta n a łożu śm ierci, z p ersp ek ty w y którego żeg n a się ze św iatem , opow iadając przyjacielow i h isto rię swojej m ło­

dości:

Głowa Mocka spoczywała na szczycie białej góry poduszek. Obok posłania stały kroplówka i stolik zawalony lekarstwami. Wysmukłe buteleczki w pergamino­

wych kapturkach sąsiadowały z przysadzistym i słoikami pełnymi tabletek.

Mock poruszył przebitą igłami dłonią i rzucił Anwaldtowi ironiczny uśmieszek.

[...] Śmiech Mocka świstał przez dłuższą chwilę. Zwiotczałą skóra napięła się na kościach policzkowych29.

25 T am że, s. 72.

26 M. K ra je w s k i, J . B orow czyk, M. L a re k , dz. cyt., s. 90.

27 A. N a w a re c k i, dz. cyt., s. 73.

28 A. G e m ra , dz. cyt., s. 124.

29 M. K ra je w s k i, K oniec ś w ia ta w B r e s la u , W a rs z a w a 2007, s. 10—11.

(8)

N azn aczen ie d e stru k c ją zostało z a w a rte w sam y m n a z w isk u policjan ta, którego posiadacz „m usi być cynikiem , m ieć rozchw ian e relacje z k obietam i, n ad u ży w ać alkoholu i nie m ieć złu d zeń co do tego, że św ia t m o żn a n ap raw ić [...] M ock m a skłonność do n iszcz en ia siebie i w szy stk ich dookoła”30. Ten m odel egzystencji, niejak o zd e te rm in o w an y ow ą je d n ą „znaczącą” sy la b ą n a ­ zw iska, m u si prędzej niż później k az ać opuścić b o h atero w i ucztę życia.

N ie inaczej rzecz się m a z sam y m m iastem , po którego z a u łk a c h p ro w a­

dzi śledztw o. Z j e d n e j stro n y p o tra fi ono pociągać u ro k iem św iętej prostoty:

Interesowały go rozjarzone choinkami okna ubogich kamienic skupionych na obwodzie Ritterplatz, gdzie spracowany ojciec, czekając na kolację, odkłada na bok fajkę dymiącą tanim tytoniem i podrzuca siedzące mu na kolanach dzieci, które wrzeszczą radośnie, a ich dzikie okrzyki nie denerwują ani ojca, ani przepasanej fartuchem matki, która ustaw ia na gorących fajerkach garnek z mężowską zupą; codziennie to samo - krupnik z wędzonką, zadowolone i syte beknięcia, pocałunek po kolacji, usta pełne dymu, łajanie dzieci i zaganianie ich do kąpieli w parującej balii, ich zaróżowione od snu buzie, mężowskie ręce pod ciężką pierzyną. Codziennie to samo - wiara, nadzieja i miłość31.

B re sla u pokazuje też drugie, a m b iw a le n tn e (w barokow ym duch u) obli­

cze i objaw ia się ja k o „n ien a tu raln y , sp o tw o rn iały tw ó r - »pożera« swoich m ieszkańcó w ”32. N ik t nie je s t bezpieczny:

W mieście Wrocławiu po wielkiej wojnie Nikt już nie może bezpiecznie żyć, Bo oto wampir, wampir straszliwy, Przędzie jak pająk swą krwawą nić33.

„U padek w czas” re alizu je się po to, by zakończyć się w „otchłani m ro ­ k u ”, w której toczy się ak c ja o statn iej, j a k do tąd , pow ieści o p rzy jacielu M ocka - E d w ard zie P op ielsk im (w ia tr h isto rii zan osi go do powojennego W rocław ia). U ja w n ia się w niej jedno z n ajw ażn iejszy ch zn am io n śm ierci - jej sow ieckie oblicze. N ie m a w ątpliw ości, że przybycie n a d O d rę postaci

„wyzwolicieli” ze W schodu zap o w iad a k re s cyw ilizacji w ty m kształcie, któ ry prócz grozy p o trafił w yw oływ ać n ostalgię. P o zo stan ie b ezrad n o ść wobec s k u t­

ków „bolszewickiej za ra z y ”: „N ap ad ali n a m ie sz k a n ia Polaków, terro ry zow ali ich i za b ie rali s ta m tą d w szystko, co m iało jak ą k o lw ie k w a rto ść”34.

„Sowieckość” śm ierci zad aw an ej ś w ia tu k aże przyw ołać p o stać u o s a b ia ją ­ c ą czyste, bezm yślne zło - M in o tau ra. Trzej żołnierze „arm ii zaprzy jaźn io n ej”

30 W. O rliń s k i, M. K ra je w s k i, P o p r a w k i w m u n d u r z e e se sm a n a . Z M a r k ie m K r a je w ­ s k im r o z m a w ia ł W ojciech O r liń s k i, d o s tę p n e w I n te r n e c ie : <h ttp ://w y so k ieo b c a s y .p l/w y so - k ie-o b c a s y /1 ,9 6 8 5 6 ,4 9 5 0 7 8 4 .h tm l? a s= 2 > [d o stęp : 1.03.2014].

31 M. K ra je w s k i, K oniec ś w ia ta w B re s la u , s. 177.

32 A. G e m ra , dz. cyt., s. 141.

33 M. K ra je w s k i, W id m a w m ieście B r e s la u , W a rsz a w a 2012, s. 189.

34 Tegoż, W o tc h ła n i m r o k u , K ra k ó w 2 013, s. 50.

(9)

- Borofiejew, K ekilbajew i K ołdaszow gw ałcący polskie kobiety, tr a k t u j ą je z t a k ą s a m ą „w rażliw ością”, ja k M in o ta u r m iażd żący p ta s z k a , p rzed staw io n y n a ob razie przez G eorga F e d e ric k a W a ttsa : „S pogląda gdzieś w d al k u h o ry ­ zontowi, zd a się a n i nie in te re su je się sw ą ofiarą, a n i n a w e t n ie w iedząc, że j ą u śm iercił; te n potw ór b e z n a m ię tn ie niszczy w szystko, czegokolw iek się

d o tk n ie”35.

Ś w iat B re sla u i L w ow a żyje pod p re s ją śm ierci, n ie u s ta n n ie m u si się z n ią liczyć, nosi jej zarzew ie w sobie, ale za n im u jrzy swój k re s, u d a się n a ucztę. R azem z M ockiem , P opielsk im i in n y m i to w arzy szącym i im p ostaciam i w w ędrów ce przez m rok.

U czta d la zm y słó w i d u ch a . O sile i sła b o śc i ilu zji

Dzisiaj rozkosz i bogactwo, Jutro ropa i robactwo.36 B ohaterow ie K rajew skiego n o szą w sobie barokow e dziedzictw o. W idać to w ielokrotnie. R e p re z e n tu ją w y m iar spraw iedliw ości z m ęskiego p u n k tu w id zen ia, k obiety zdecydow anie nie s ą ró w n o u p raw n io n y m i p a r tn e rk a m i d ialo gu w św iecie zdom inow anym p rzez M ocka i P opielskiego37. „C iężki”

i w łaśn ie „m ęski” b aro k , z jego p re fe re n c ją do g ra vité, z n a la zł kobiecego a d w e rs a rz a w ro k o k u 38, k ry m in a ły w rocław skiego filologa św iadom ie p rz e ­ c iw sta w ia ją się wizji rzeczyw istości ro d em z lite ra tu ry fem inistycznej.

D waj policjanci obcują ze śm ie rc ią częściej niż in n i lw ow ianie czy m iesz­

k ań c y B reslau . N iem al n a co dzień w id zą oblicze rozp ad u , zniszczenia, b r u ­ taln eg o k re s u ludzkiego ciała. M oże w łaśn ie dlatego p rz e c iw sta w ia ją o k ru t­

n y m a k to m d e stru k c ji d z ia ła n ia sy g n alizu jące p ra g n ie n ie życia, pełnego, ostentacyjneg o, w ystaw nego, w iście barokow ym stylu. S am sposób „noszenia się” p rz y p o m in a staro p o lsk ich przodków 39. E leg a n cja w ierzchniego okrycia,

35 K. K o w alsk i, Z. K rz a k , T ezeu sz w la b ir yn c ie, W a rsz a w a 2003, s. 27. P or. fra g m e n t W o tc h ła n i m r o k u : „P o tem p o jec h ali n a G ajow ice i w y k o p a li d ziew czy n ę w k rz a k i. M ia ła z ła m a n ą rę k ę. W sz y stk o było t a k j a k zw ykle. K e k ilb a jew i K ołd aszo w w ciąż się droczyli, a B orofiejew m ia ł m e la n c h o lię w o cza ch — tę s a m ą co z aw sze po w y ła d o w a n iu żądzy. B ył d o sk o n a ły m p rz y k ła d e m A ry sto te le so w eg o s p o s trz e ż e n ia : »O m ne a n im a l p o s t co itu s triste«.

T ylko je d n a rzecz b y ła n ie ty p o w a . J a n i n a M a k sy m o ń k o , g d y lą d o w a ła w ś ró d k o lc z a s ty c h t a r n i n , ju ż n ie ż y ła ”, s. 117.

36 J . B a k a , U w a g i, o p ra co w a n ie, k o m e n ta rz i p osłow ie A. Czyż, A. N a w a re c k i, L u b lin 2000, s. 102.

37 Por. M. C zu b aj, dz. cyt., s. 307.

38 W. T om kiew icz, R o ko ko , W a rs z a w a 2005, s. 18—19.

39 Por. fr a g m e n t o p isu s tro ju szlach eck ieg o : „ Jeszcze b a rd z ie j z w ią z a n a ze s ta tu s e m sp o łeczn y m b y ła odzież. S z la c h ta n ie ż a ło w a ła p ie n ię d z y n a stro je, sz y te n a jc zę śc iej z k o sz ­ to w n y ch , z a g ra n ic z n y c h tk a n in . [...] T ak u k s z ta łto w a ł się pyszny, m ie n ią c y się w s p a n ia ły ­ m i b a r w a m i stró j s ta ro p o ls k i, k tó r y z n ie w ie lk im z m ia n a m i p r z e tr w a ł aż po c za sy o św iece­

n ia . S k ła d a ły się n a ń sp o d n ie , sz y te p rz e z z a m o ż n ie js z y c h z s u k n a k a rm a z y n o w e g o lu b

(10)

w ręcz pokazow ego niczym u d an d y sa , za k aż d y m ra z e m objaw ia się w opi­

sach u b io ru P opielskiego czy jego w rocław skiego przyjaciela.

W salonie grube zielone kotary były zaciągnięte, a wśród sufitowej sztukaterii palił się żyrandol. Edward Popielski siedział w fotelu pod stojącym zegarem i strzepywał popiół z papierosa do popielniczki w kształcie muszli. Był ubrany w spodnie z grubego sukna, skórzane, lśniące od pasty, domowe pantofle oraz wiśniową bonżurkę z czarnymi, aksamitnymi wyłogami. Na jego łysej głowie widać było ślady mydła do golenia i jedno małe zacięcie. Pociągnięte czernidłem, krótko przycięte wąsy i broda otaczały jego usta40.

B o h a te r nosi „w ypastow any trze w ik S a la m a n d r a , p ięk n ie obszyty, d z iu r­

k ow any b u t za p ięćd z iesiąt złotych”41 n a w e t wtedy, gdy podczas śled ztw a m u si kierow ać k ro k i w stro n ę m rocznego podw órza pełnego nieczystości. D ba z je d n a k o w ą po w ag ą zarów no o jak o ść dochodzenia, ja k i swojego w y szu k a­

nego obuw ia:

Na szczęście wdepnął jedynie w rozgotowany ziemniak, który komuś wypadł z talerza. Przejechał podeszwą po szorstkim podłożu i pozbył się przyklejonej pulpy. Teraz obcas był czysty. Porysowany, poorany, ale czysty. Ścięty na końcu pod kątem prawie takim jak obcas westernowych herosów, gwałtownie domaga­

jący się podzelowania, żałośnie proszący o reperację, ale lśniący od świeżo nało­

żonej pasty42.

Te k o n sek w e n tn ie p o w ta rz a n e dowody n a p e d a n te rię b o h ateró w K rajew ­ skiego z n a jd u ją swoje w ytłu m aczen ie w k o m e n ta rz u b ad acza-an trop olog a:

„R efleksja n a d b ru d e m [...] j e s t sposobem d y sk u to w a n ia o p o rz ąd k u i c h a ­ osie, s tru k tu rz e i jej b ra k u , życiu oraz śm ierci”43.

N ie inaczej rzecz w ygląda, gdy w espół z E b e rh a rd e m M ockiem z a sia d a ­ m y do stołu. S ceny u cz to w an ia b o h a te ra , m anifestu jąceg o w te n sposób sw o­

j ą w italno ść i zam iłow anie do ład u , re g u la rn ie w n ik a ją w tk a n k ę pow ieścio­

w ą cyklu. W sp ó łtw o rz ą ry tm k ry m in a ln e j h is to rii (oczywiście obok scen zad aw an ej śm ierci). S k a z a n e m u n a zagładę św ia tu p rz eciw staw io n a zo stała

„pojem ność żołąd k a” d e te k ty w a i m is te rn y p la n jego w y p ełn ien ia44:

pąsow ego, często ta k ż e z a tł a s u i a d a m a s z k u b łę k itn e g o , n ie rz a d k o sz a m e ro w a n e g a lo n a m i s re b rn y m i lu b z ło ty m i. [...] S p o d n ie w p u s z c z a n o w b u ty s p o rz ą d z a n e z kolorow ej, n a jc z ę ­ ściej czerw o n ej lu b żółtej sk ó ry s a fia n o w e j”: M. B o g u ck a, S ta r o p o ls k ie o byczaje w X V I - X V I I w ie k u , W a rs z a w a 1994, s. 110; por. H . D z iec h ciń sk a , C iało, strój, g e s t w cza sa c h ren e sa n su i b a ro k u , W a rs z a w a 1996, s. 107.

40 M. K ra je w s k i, G łow a M in o ta u r a , s. 17.

41 T am że, s. 58.

42 M. K ra je w s k i, L ic z b y C h a ro n a , K ra k ó w 2011, s. 24.

43 M. C zu b aj, dz. cy t., s. 310.

44 E b a r h a r d M ock to p o lic ja n t n iem iec k i, a le je g o ż o łą d e k c h a r a k te r y z u je tr a d y c y jn a p o lskość, je ś li ch o d zi o „ z a p o trz e b o w an ie k a lo ry c z n e ”: por. M. B o g u ck a, dz. cyt., s. 119 „[...]

se n a to ro w ie i d y g n ita rz e c u d zo ziem sc y b y li p e łn i p o d ziw u d la p o jem n o ści p o lsk ieg o ż o łą d ­ k a , w id z ąc w s z y s tk ic h ty le k ro ć d n ia teg o jed z ą c y c h i z aw sze k u ich z d u m ie n iu z o d ra d z a ją ­ cym się w ra z z no w y m g ło d em a p e ty te m ”.

(11)

Rozwiązał muszkę, zdjął gors, kołnierzyk, a potem rozpiął trzy guziki koszuli.

Na stole pojawiły się potrawy. Najpierw lekko czerstwe bułki i kula masła przystrojona pietruszką. Potem jajecznica rozłożona równomiernie na grubych plastrach przysmażonego boczku. Na niewielkiej salaterce przybyły śledzie m a­

rynowane, chrzan, ogórki kiszone, a potem wjechały dwa podłużne półmiski, na których zwijały się rolki szynki, piętrzyły kulki wątrobianki z pietruszką. Na drugim z nich ułożono również piramidę z polskich kiełbasek na gorąco i su­

chych krancwurstów. Mock był wirtuozem smaku. Metodycznie smarował bułkę masłem, wątrobianką i układał na tym wszystkim plastry szynki. Odgryzał część tej kanapki, po czym napełniał usta jajecznicą, boczkiem i kawałkiem kiełbaski polskiej lub plastrem krancwursta. Kolejny kęs to był śledź z chrza­

nem i ogórkiem. I tak dalej. Na zmianę. W militarnym porządku narzuconym przez smakosza pedanta45.

N a w et jeśli w niedługim czasie śm ierć znow u dowiedzie kruchości ludzkiej egzystencji, to życie (mimo że ulotne) zdołało zaprezentow ać swoje walory.

K olejny ry s owej barokow ej a u ry tow arzyszącej w izerun ko w i b o h ateró w o dn ajd u jem y w ich u w ielb ien iu nie tylko d la u ro d y stołu, lecz ta k ż e łoża.

W zasad zie k ażd y z tom ów serii dowodzi, że „nie stro n ili od to w arzy stw a u p a d ły c h k o b ie t”46. W iele z n ich pojaw i się p o tem w in n ej roli n a s to ­ le p ro se k to ry jn y m (znow u B akow ski trop). P óki je d n a k żyją, d o sta rc z a ją rozkoszy zm ysłow ych m ężczyznom uciekający m w św ia t d alek i od k ró le stw a T anatosa:

Mock i Popielski natychm iast się przenieśli do [. ] luksusowego przedziału, i to w towarzystwie dwóch młodych dam [...]. Potem już tylko lał się alkohol, salon­

ka trzeszczała w szwach, części garderoby fruwały, młode damy oblewały szam­

panem swe nagie ciała, krzyczały i jęczały, a Mock i Popielski wznosili się na wyżyny sił witalnych, a nad ranem wymienili się partnerkam i, wypijając przy tym bruderszaft47.

I ta k M o rsztynow a „Ś w iatow a R ozkosz” p rz e c h a d z a się w ra z z o rszak iem p a n ie n po ulicach B re sla u , Lwowa, w reszcie odw iedza pociąg z w ag on am i sypialnym i, oferującym i odpow iedni k lim a t d la zm ysłow ych gier dam sko- m ęsk ich 48.

M ock i P opielski p rz y p o m in a ją ty m sam y m sa rm a c k ic h w ielbicieli czer­

p a n ia z życia pełn i jego uroków. P ię k n a ilu zja pociąga ich ja k człow ieka b aro k u , do cz asu sk u teczn ie rów now ażąc lęk p rz ed ty m , co m o żn a w yczytać w U w ag ach:

45 M. K ra je w s k i, G łow a M in o ta u r a , s. 33.

46 T am że, s. 205.

47 T am że, s. 182.

48 O czyw iście is tn ie ją w c y k lu po w ieści K ra je w s k ie g o ta k ie m o m e n ty (m n ie j liczne), k tó re dow odzą, że n ie z aw sze m ęż cz y z n a j e s t g łów nodow odzącym w „uczcie ro z k o szy ”: „To b y ła g im n a s ty k a E ro s a , c ie lesn e u k ład y , do k tó ry c h go z m u s z a ła . O n a d o w odziła. T a k o b ie ­ t a , k t ó r a je s z c z e n ie d a w n o s ie d z ia ła p rz e d n im z b u z ią w c iu p , w s k ro m n e j s u k ie n c e i z k o la n a m i ściśle p rz y le g a ją c y m i do sieb ie, te r a z s t a ła się e ro ty c z n y m d y k ta to re m . N ie oponow ał. C h c ia ł się p o d d ać tej d y k ta tu r z e ”. M. K ra je w s k i, L ic z b y C h a ro n a , s. 166.

(12)

Aza nie wiesz, że śmierć jak jeż.

Ma swe głogi, w szpilkach rogi?

Ukoli do woli

Aż jękniesz i pękniesz!49

N a w e t je śli te n n ap om pow any b alo n doczesności, ow a „b a ń k a m y d la n a ”,

„rybi pęch erz”50 m iały z h u k ie m pęknąć, to d etek ty w i o d d ają się poryw om szczęścia, odnosząc w alkow ie pozorne zw ycięstw o n a d śm iercią. O złudno- ści swego su k ce su p rz e k o n u ją się rychło, n a k s z ta łt dośw iadczeń barokow ych przodków. W ystarczy otw orzyć oczy n a p ra w d ę o p rz em ija n iu , by ujrzeć:

[...] widok obu dziewcząt, które wczoraj wydawały się powabne i atrakcyjne, a dzisiaj ostre białe światło poranka obnażało bezlitośnie porowatą skórę ich twarzy, tusz sklejający rzęsy, tłuste włosy, zbytnią obfitość kształtów i braki w uzębieniu51.

K u lin a rn e przew agi M ocka i P opielskiego, su to z a k ra p ia n e alkoholem , m o żn a by rów nież skom entow ać, k o rz y sta ją c z k az n o d ziejsk ich p rz e stró g B aki:

Zal mi klocu! Brzuch machina Rozpłynie się jako glina:

Drżysz z febry, a cebry Nie zmylisz, wychylisz52.

P ozostaje tylko g ra ze s m u tn ą p ra w d ą , p rz y p o m in a ją cą o p ew nym p o p u ­ la rn y m m otyw ie staropolsk iej poezji, opisującym życie M ocka i Popielskiego:

„Pozór to je d e n z c e n tra ln y c h te m a tó w b aro k u . W iąże się on ściśle z te m a ­ te m zm ienności i n iestało ści”53. W ypow iedzenie w ojny śm ierci kończy się fiaskiem . Kobiecy u ro k d z ia ła zbyt k ró tk o, d o k o n an ia za stołem pow odują fin ał w yrażony „bólem p o ra n k a ”, a w y szu k a n y strój łatw o n a ra z ić n a trw a łe uszkodzenie w św iecie naznaczo n y m zb ro d n ią i jej o d ra ż a ją c ą fizycznością54.

K a ta lo g n iesk u tec zn y ch sposobów n a ucieczkę p rz ed g ro z ą śm ierci za­

m k n iem y p rz y k ła d em zw iązan ym z p o sta c ią p rz ew o d n ik a M ocka po świecie m rocznego, podziem nego B re sla u , lojalnego wobec d e te k ty w a przestępcy, C o rn eliu sa W irtha:

49 J . B a k a , dz. cyt., s. 62.

50 O k re ś le n ia z a b a w w r a m a c h „gry w z a b ija n e g o ”, w k tó re j u c z e s tn ic z ą śm ie rć i czło­

w iek: A. N a w a re c k i, dz. cy t., s. 9 6 -9 7 .

51 M. K ra je w s k i, G łow a M in o ta u r a , s. 181.

52 J . B a k a , dz. cyt., s. 95.

53 A. V in cen z , W stęp do: H e lik o n s a r m a c k i. W ą tk i i te m a ty p o e zji b a ro k o w ej, o p rac.

M. M alick i, W rocław 1989, s. LXXXI.

54 B o h a te ro w ie p o w ieści p rz e c iw s ta w ia ją się ch ao so w i ś w ia ta ta k ż e n a in n e sposoby:

p r e fe r u ją k la s y c z n e ję z y k i- fu n d a m e n t teg o , co trw a łe w k u ltu r z e , u w ie lb ia ją cy to w ać s t a ­ ro ż y tn y c h , g r a ją w sz a c h y i b ry d ż a .

(13)

[...] W irth zgromadził piękną kolekcję. Na ścianach jego salonu wisiały baroko­

we obrazy śląskich mistrzów i osiemnastowieczne grafiki przedstawiające sceny mitologiczne. Obrazy koiły nerwy W irtha i pozwalały mu zapomnieć o przejmu­

jącym, ostrym dźwięku, jaki wyprodukował jego mózg na wieść o zamknięciu kleszczy oblężenia wokół m iasta.(...) Miasto Breslau znalazło się w celi, a wraz z nim - on sam. Jedynie portrety pyzatych chłopów i dumnych arystokratów, które tworzyli pracowici rzemieślnicy z w arsztatu Willmanna, oraz przedstawie­

nia zbrojnych konfliktów ludzi, bogów i centaurów przenosiły na chwilę myśli W irtha w krainę ułudy i fantazmatów55.

S z tu k a (chyba nieprzypadkow o barokow a) n ie p o w strz y m a śm ierci, n ie ­ cierpliw ie gotującej się do uczty.

C iało i śm ierć. J e s z c z e o sto le

On nade wszystko chciał powrotu do wspaniałych parków i łagodnych pagórków Lwowa, odrzucał a limine to cmentarne miasto, z którego piwnic wysypywały się nocami roje szczurów spasionych ludzkim ścierwem56.

Isto tn y m ele m e n te m koncepcji c z y ta n ia U w ag B ak i p rzez A le k sa n d ra N aw areckiego było d ostrzeżenie p rzez b ad a c z a praw idłow ości rządzący ch w i­

zją św ia ta obecną w w ierszach jezuity. S k ła d a ją się n a n ią m etam orfo zy tego w szystkiego, co stan o w i o urodzie życia, z drugiej z a w ie ra w sobie p ie rw ia ­ ste k zniszczenia. I ta k stół b iesiad n y - m iejsce u cz to w an ia p rz e o b ra ż a się w k a ta fa lk , z którego w iedzie ju ż p ro s ta d ro ga do m iejsca, w k tó ry m nie m oże z a b ra k n ą ć pew nego ty p u k o n su m en tó w 57.

Świat gomułka, tyś pigułka, Ale smaczna szczurom skórka:

Gdy zwleką, opieką.

Wywędzą łez nędzą58.

Ten ty p ucztującego (obok robaków najczęstszy u B aki) w iąże się ściśle z o b razem c iała ludzkiego, którego fizyczność, przedm iotow ość sta je się pod­

s ta w ą k u lin a rn y c h uciech biesiad n ik ó w -k an ib ali.

„F oto grafia” B re s la u - ujętego w „piw nicznym k lim acie” pow ojennych zniszczeń (tak ż e m o raln y ch jego m ieszkańców ), b u d zi oczyw iste sk o jarz en ia z „czarnym k a rn a w a łe m ” B aki, w czasie którego sk azan y n a zagładę św iat w iruje k u ziem i i krypcie cm en tarnej. Tem u całościowem u w izerunkow i p rze­

oranej przez szczury s tru k tu ry u p ad ająceg o m ia sta -o rg a n iz m u to w a rz y sz ą

55 M. K ra je w s k i, F e s tu n g B re s la u , W a rs z a w a 2011, s. 1 5 4 -1 5 5 . 56 Tegoż, R z e k i H a d e s u , s. 27.

57 A. N a w a re c k i, dz. cyt., s. 77.

58 J . B a k a , dz. cy t., s. 63, w. 4 9 -5 2 .

(14)

s p o tk a n ia ze śm ie rc ią w in d y w id u aln y m w ym iarze. Za k ażd y m razem , zgod­

n ie z w ym ogam i g a tu n k u , m am y do czy n ien ia z d ep e rso n alizac ją ofiary 59.

Je j ciało n a jp ie rw j e s t p rz ed m io te m o k ru tn y c h zabiegów oprawcy, potem sta je się p re p a ra te m n a stole p ro se k to ry jn y m , w zględnie „ciałem e k s h u ­ m o w an y m ”, p o trze b n y m do e k s p e ry m e n tu d e te k ty w a b ąd ź p o tw ie rd z e n ia jego to k u m y śle n ia w śledztw ie. Może stano w ić e le m e n t w d rasty czn ej „u k ła­

d an c e”:

Dwaj grabarze wydobyli trum nę z grobu. [...] Jeden z grabarzy wyciągnął gwoź­

dzie z wieka, a drugi przesunął je po leżance tak, że odsłoniło ono górną i dolną część nieboszczki. [...] Deszcz lał się po sinej twarzy Berty Flogner, wsączał w jej małżowiny, na których naskórek był podeschnięty, a skóra sinozielona, chłostał po jej kwiecistej sukience z perkalu i po lewej dłoni o sczerniałych paznokciach.

Lasarius ujął jej prawą rękę i podciągnął rękaw. Mock wyjął z kieszeni niewiel­

kie zawiniątko i po raz drugi tego dnia je rozwinął. Lasarius wyciągnął z ku­

chennego ręcznika uciętą dłoń i przyłożył ją do przegubu60.

Z an im ciało w yzionie duch a, w ejdzie w rolę „żywego k a w a łk a m ię sa ” ciętego przez zręcznego ch iru rg a-rzeź n ik a :

Chwycił wiszącego za stopę i wraził lśniące ostrze pomiędzy dwa ostatnie palce.

Klinga zgrzytnęła po kości. Wiszący dławił się i wierzgał, pomocnik kata prze­

klinał tępą brzytwę i — obryzgiwany strugam i krwi — rżnął nią między paliczka­

mi, aż wrył się do połowy stopy. Potem się odsunął i z uznaniem spojrzał na to, czego dokonał. Pomiędzy najmniejszym palcem stopy a czterema pozostałymi ziała rana długości około dziesięciu centymetrów61.

N ie z a b ra k n ie u K rajew skiego „pięciu m in u t” d la patologa. O b serw u je­

m y d z ia ła n ia profesjonalisty, przebyw ającego w p rz e strz e n i stw orzonej do

„porcjow ania” i s p ra w ia n ia nagiego c ia ła -p re p a ra tu , z jego cz y stą fizyczno- ścią skóry, m ięśn i i ścięgien:

W królestwie doktora Lasariusa panowała cisza przerywana jedynie zgrzytem wózków wiozących ciała i zalegała woń podobna do woni gotowanej marchwi.

Nikt tutaj jarzyn nie gotował. Z kulinariam i mogło się kojarzyć jedynie ostrze­

nie noży. [...] Asystent doktora Lasariusa naostrzył nóż, zbliżył się do leżącego na kamiennym stole nieboszczyka i dokonał cięcia — od obojczyka aż po owłosie­

nie łonowe. Skóra rozeszła się na boki, ukazując warstwę pomarańczowego tłuszczu. [...] Asystent Lasariusa podniósł nieco czaszkę zmarłego, zanurzył czubek noża za jego uchem i dokonał kolejnego cięcia. Chwycił następnie naciętą skórę na potylicy i białawą błonę i naciągnął obie warstwy na oczy, których nie było. Zostały bowiem wykłute62.

59 M. C zu b aj, dz. cyt., s. 306.

60 M. K ra je w s k i, F e s tu n g B r e s la u , s. 93.

61 M. K ra je w s k i, W o tc h ła n i m r o k u , s. 183.

62 Tegoż, W id m a w m ieście B re s la u , s. 6 6 -6 7 .

(15)

C ielesność ofiary o d e rw a n a zostaje od podm iotow ości osoby, tra c i swoje kontury, sta je się czym ś n ie m a l anonim ow ym , kojarzon ym z czelu ścią ś re ­ dniow iecznego p iek ła, w k tórej po tęp ien i s ta ją się „kłębow iskiem ”:

Przed jego oczami rozciągał się osobliwy widok — jakby ktoś ułożył stos pod wielkie ognisko. Tylko zamiast chrustu i suchych konarów były cztery ludzkie korpusy, od których pod różnymi kątam i odstawały głowy, nogi i ramiona. Po­

nadto wszystkie te członki wchodziły między sobą w przeróżne relacje: a to spod jakiejś pachy wystawała stopa, a to nad obojczykiem wyrastało kolano, a między łydkami pojawiało się ramię. W wielu miejscach skóra zmarłych była przebita przez kości, a ostre odłamki wystające ponad powierzchnię ciał ginęły w sinych opuchliznach. Aby powykręcane ludzkie członki osadzić na osi „góra — dół” oraz

„prawo — lewo”, Mock zaczął szukać wzrokiem jakiejś głowy63.

W reszcie „ten, k tó ry k ro i”, sam m istrz sk alp ela , będzie podlegał ta k im sam y m praw om . Jego ciało zjad a n e (kolejny, d ra sty c zn y „ k u lin a rn y ” trop) przez now otw ór skończy w m iejscu ta k dobrze sobie znanym :

Na stole sekcyjnym leżał nagi doktor Lasarius, a obok niego opróżniona butelka.

Oczy miał wytrzeszczone i utkwione w suficie. Trzy niesforne pasma włosów oplatające jego łysiejącą czaszkę były wilgotne. W zębach zaciskał zwiniętą w rulon kartkę papieru64.

S ta ry Lwów czy jego „bliźniaczy” p a r tn e r z n a d O d ry zo sta ją n ajp ierw pieczołowicie zrek o n stru o w an e , zasiedlone w ielbicielam i życia, u m iejącym i k o rzy stać z jego uroków. L iterack o w sk rz eszo n a przeszłość w y d a n a je d n a k z o sta n ie n a p a s tw ę zn iszc zen ia . Z ap e łn io n y p o tra w a m i „stół opow ieści”, z jego z a s ta w ą i b ie sia d n ik a m i czeka los b o h ateró w Uwag. I w tej dynam ice zm ienności rozgryw a się h isto ria , m iędzy b a n k ie te m re sta u ra c y jn y m a w izy­

t ą n a c m e n ta rz u , łożem rozkoszy cielesnej a tru m n ą , w której n ie zaw sze m o żn a znaleźć w ytchnienie. S p o tk a n ie ty ch dwóch porządków — n ieg d y siej­

szego p ię k n a i znaków jego sm u tn eg o k re s u — w yczytać m o żn a z o pisu E ber- h a r d a M ocka. P o sta ć b o h a te ra podlega w szelkim procesom św iata, z k tó ry m je s t on zw iązany:

Przez długą chwilę lustrował elegancki strój Eberharda: wypastowane lakierki, nienagannie skrojony dwurzędowy garnitur z granatowej wełny przetykanej srebrnymi prążkami, białą koszulę i kraw at koloru wina, któremu towarzyszyła trójkątna chustka tejże barwy, zatknięta w kieszonce. Spod kapelusza patrzyły na niego wyłupiaste oczy, które były jedynymi żywymi punktam i w wypalonych martwych fałdach skóry65.

63 T am że, s. 26.

64 M. K ra je w s k i, F e s tu n g B r e s la u , s. 98.

65 T am że, s. 3 3 -3 4 .

(16)

U w a g i w sz y stk im sta n o m i gra w za b ija n eg o

Córa to grzechowa, Św iat skazić gotowa;

Wszytko, co sie rodzi, Bądź po ziemi chodzi [...]66 J u ż p o n ad dw ie d ek ad y te m u A ntoni Czyż, w ydający w espół z A le k sa n ­ d re m N a w a re c k im to m ik jezu ick ieg o k az n o d ziei, k o n s ta to w a ł w je d n y m z artykułów : „Uwagi s ta ją się te k s te m rd z e n n ie m etafizycznym , ry tu a łe m inicjacyjnym , w ejściem w dobro i św iatło poprzez cierp ien ie i m ro k ”67. C ała t a d y n am icz n a „gra w zabijanego” z a p is a n a „siek ań cem ” przyw odzącym sko­

ja r z e n ia z odgłosam i dochodzącym i ze sto łu k u ch enn ego , za k tó ry m stoi szczególny m istrz noża, m iałab y być opow ieścią o p otrzebie odnowy. O czeki­

w an y k s z ta łt człow ieka dotyczyłby w szy stk ich stan ó w społecznych (stary ch , m łodych, bogaczy, panów , p a n ie n , duchow nych, dw orskiej m łodzi, rycerzy, cudzoziem ców ...). P o e ta odczuw ał i p rzeży w ał „gaśnięcie i ro z p ad swojej form acji, k re s pew nej Całości, jej schyłek w ta m ty m stu le c iu ”68. G ry z ro d z a­

je m lu d zk im prow adzone p rzez śm ierć - sio strę F o rtu n y 69 z n a jd u ją ted y m o raln e u z a sa d n ie n ie . Zaw sze szybsza od u c ie k in ie ra 70, ru ch liw sza, p rzy ty m b ezw zg lęd n a i d em o k ra ty czn a , sk u te c z n ie p rz y śp ie szy k re s tego, co w n a s ze p su te i w oła o nowego człow ieka.

M a re k K ra jew sk i p ro jek tu jąc sw oją pow ieść w sty lu re tro , odwoływał się, o czym ju ż pisaliśm y, do sen ty m en tó w cz y te ln ik a szukającego w k s ią ż ­ k a c h tego, co przem inęło, a w ydaw ało się pięk n iejszy m niż p ow ojenna rz e ­ czyw istość spod zn a k u sie rp a i m łota. W iedział, że te n św ia t odszedł bezpow ­ ro tn ie . K ry m in a ł w spółczesnego p is a rz a n a in n y c h je d n a k z a s a d a c h niż u B ak i dopuścił śm ierć do u d ziału w „ulicznych g ra c h ”. O ile w U w agach m a o n a trad y cy jn y c h a ra k te r, w y stęp u je ja k o g w a ra n t spraw iedliw ości, p rz e ra ż a w jed n ak o w y m sto p n iu i m łodego, i starego, o tyle w cyklu K rajew skiego

„ponury żn iw iarz” przychodzący n ag le i niesp od ziew anie - zaw sze stan o w i z a b u rze n ie po rząd k u . P o licjan t m a być tym , k tó ry go p rzyw róci71. W chodzi

66 M. S ęp S z a rz y ń s k i, P oezje, w s tę p i o p ra co w a n ie J . S. G ru c h a ła , K ra k ó w 1997, s. 68.

67 A. C zyż, P o bożne n ied o le cnoty. J es zcz e o B a ce, w: tegoż, Ś w ia tło i słow o. E g z y s te n ­ c ja ln e c z y ta n ie tek stó w d a w n y c h , W a rsz a w a 1995, s. 261.

68 A. Czyż, R e to r y k a k s ię d z a B a k i. W okół „ U w ag”, w: tegoż, Ś w ia tło i sło w o ..., s. 285.

69 J . S o k o lsk i, B o g in i, pojęcie, d e m o n . F o r tu n a w d z ie ła c h a u to ró w sta ro p o lsk ic h , W ro­

cław 1996, s. 1 1 4 -1 1 8 .

70 A. N a w a re c k i m ów i o „ sp o rto w ej s p ra w n o ś c i p sy c h o m o to ry c z n e j” ś m ie rc i (C za r n y k a r n a w a ł. , s. 91).

71 W ty m m o m en c ie w a r to z ac y to w ać f ra g m e n t p o w ieści M a r k a K ra je w s k ie g o p isa n ej w esp ó ł z M a riu s z e m C z u b ajem , m ó w iący o z a d a n iu sto jąc y m p rz e d głó w n y m b o h a te re m :

„W k s ią ż k a c h s ta re g o m is tr z a k o ń czy się zw y k le cu d o w n y m o calen ie m , b o h a te r o s ta tk ie m sił z a b ija sw ojego k a t a i c ały ch ao s ś w ia ta się u s p o k a ja , b u r z a c ic h n ie, a c z y te ln ik z a s y p ia ” (A leja sa m o b ó jcó w , W a rs z a w a 200 8 , s. 263).

(17)

więc po części w rolę, k tó r ą u B ak i odgry w ała śm ierć. Ten stró ż pilnu jący zach o w an ia w m ieście w zględnego „ładu sp rzed zb rodni” m a za trzy m ać m a ­ chinę zniszczenia, by B re s la u (Lwów), m im o że niedo sko nałe, m ogły trw ać.

N iezw ykle isto tn e je s t też w p isan ie postaci E b e r h a rd a M ocka czy E d w a rd a Popielskiego w etos d e te k ty w a „w ym ierzającego spraw iedliw ość w id zialn em u ś w ia tu ”. Tego oczekują od niego „zwykli lu d zie”:

Oczy wykłute, serca przebite — Tak wampir sprawia ofiary swe.

Och, komisarzu, kiedyż się skończy Tego wampira zbrodnicza pieśń.

To wie komisarz, tylko on jeden, Na całym świecie tylko sam,

Och, komisarzu — kiedyż przestanie?

Czemu zabija? Powiedz to nam 72.

W p rzeciw ieństw ie do jednoznaczności relacji m yśliw y—o fiara uchw yco­

nej w U w agach, n a te re n ie m ia s ta dochodzi do zbrodni. W „czarnych ło­

w ach ” p ry m w iedzie przestęp ca. Jed n o cześn ie odbyw a się „białe tro p ie n ie ” zw ierzyny, k tó re m u przew odzi sp ółka M ock & P opielski. N ie b ra k (zgodnie z p ra w id ła m i g a tu n k u ) g ier prow adzonych m iędzy an ta g o n ista m i, sw oistych podchodów sp ra w d zają cy ch kom p eten cje ścigającego73. S am p o licjan t stoi niejako p o n ad p ra w em i n ierz ad k o stosuje m etod y stojące w jaw n ej z nim sprzeczności, co rodzi sk o ja rz e n ia z re p re z e n tu ją c y m i k u ltu rę p o p u la rn ą fil­

m ow ym i s e ria m i pok ro ju B ru d n eg o H a r r y ’ ego czy Ż yczen ia śm ierci. Cel u św ięca środki — d etek ty w m a „licencję n a z a b ija n ie” w ręczon ą przez społe­

czeństw o niepew ne ju tra :

Nic nie gwarantuje bezpieczeństwa: ani to, że jest się dobrym dla innych i nie ma się wrogów, ani pieniądze, ani pozycja społeczna, ani zawód. Ofiarą morder­

stwa może paść prostytutka, panna z dobrego domu, policjant, złodziej, lekarz, sutener, przedsiębiorca — zbrodnia jest bardzo demokratyczna [...]74.

Po B ak o w sk u — k ry m in a ł to ta k ż e U w agi śm ierci w s zy s tk im sta n o m służące, ale w w ersji zdecydow anie zm odyfikow anej, je ś li chodzi o m o raln y a s p e k t a k tu d estru k cji. Ś m ierci kreślonej p iórem je z u ity m o żn a byłoby p rzy ­ p isać (jak w idział to A ntoni Czyż) głębsze u z a sa d n ie n ie , zbrodni popełnianej n a k tórejkolw iek ofierze w yrw anej „organizm ow i m iejsk ie m u ” n ie opiszem y w k a te g o ria c h „odnowy ś w ia ta ”.

72 M. K ra je w s k i, W id m a w m ieście B re s la u , s.191.

73 Ic h k a ta lo g być m oże n ie j e s t t a k im p o n u ją c y j a k w p rz y p a d k u B a k i, a le m o żn a zn aleź ć p rz y n a jm n ie j k ilk a prop o zy cji ro z g ry w k i m ię d z y p r z e s tę p c ą a śled czy m (n ajczęściej s ą to z a g a d k i m ate m a ty c z n o -filo lo g ic zn e ).

74 A. G e m ra , dz. cyt., s. 141.

(18)

*

P ełn e zm ysłowości, zachw ytu n a d u ro d ą św iata, ale i nazn aczo n e p ię t­

n em d estru k c ji w izje przedw ojennego B re s la u i Lw ow a zach ęc ają do d alsze­

go s z u k a n ia w nich barokow ych inspiracji. P ozostaje n ad z ie ja, że niniejsze ro z w a ż a n ia m ogą stanow ić przyczynek do dalszy ch b a d a ń n a d w y o b raźn ią lite ra c k ą M a rk a K rajew skiego.

B ib lio g ra fia

Źródła

Arystoteles, Dzieła wszystkie, t.6, przeł. H. Podbielski, Warszawa 2001.

Baka J., Uwagi, opracowanie, komentarz i posłowie A. Czyż, A. Nawarecki, Lublin 2000.

Morsztyn H., Światowa Rozkosz z Ochmistrzem... , wydał A. Karpiński, Warszawa 1995.

Krajewski M., Czubaj M., Aleja samobójców, Warszawa 2008.

Krajewski M., Festung Breslau, Warszawa 2011.

Krajewski M., Głowa Minotaura, Warszawa 2009.

Krajewski M., Koniec świata w Breslau, Warszawa 2007.

Krajewski M., Liczby Charona, Kraków 2011.

Krajewski M., Rzeki Hadesu, Kraków 2012.

Krajewski M., Widma w mieście Breslau, Warszawa 2012.

Krajewski M., W otchłani mroku, Kraków 2013.

Sęp Szarzyński M., Poezje, wstęp i opracowanie J. S. Gruchała, Kraków 1997.

O pracow ania

Bogucka M., Staropolskie obyczaje w X V I-X V II wieku, Warszawa 1994.

Bonowicz W., Tradycja oczywista? Kilka uwag o recepcji baroku w polskiej poezji współczesnej, „Znak” 1995, n r 482.

Czubaj M., Etnolog w mieście grzechu. Powieść kryminalna jako świadectwo antropo­

logiczne, Gdańsk 2010.

Czyż A., Światło i słowo. Egzystencjalne czytanie tekstów dawnych, Warszawa 1995.

Dąbrowska E., Teksty w ruchu. Powroty baroku w polskiej poezji współczesnej, Opole 2001.

Dziechcińska H., Ciało, strój, gest w czasach renesansu i baroku, Warszawa 1996.

Gemra A., Eberhard Mock na tropie. Breslau/Wrocław w powieściach Marka Krajew­

skiego, w: Śląskie pogranicza kultur, t. 1, red. M. Ursel, O. Taranek-Wolańska, Wrocław 2013.

Grant-Adamson L., Jak napisać powieść kryminalną, przeł. M. Rusinek, posłowie J. Chmielewska, Kraków 1999.

Karpiński A., Wprowadzenie do lektury, w: H. Morsztyn, Światowa Rozkosz z Ochmi­

strzem. , Warszawa 1995.

Kasperski E., Kategorie komparatystyki, Warszawa 2010.

Kowalski K., Krzak Z., Tezeusz w labiryncie, Warszawa 2003.

Krajewski M., Borowczyk J., Larek M., To miasto wołało do mnie w innym języku (rozmowa), „Czas Kultury” (1/2009), nr 148.

Kraska M., Prosta sztuka zabijania. Figury czytania kryminału, Gdańsk 2013.

(19)

Kürbis B., Wstęp do: Mistrz Wincenty tzw. Kadłubek, Kronika polska, Wrocław 1996.

Łozowska-Patynowska A., Iwaszkiewicz i barok (I), „Świat Tekstów. Rocznik Słupski”

2011 (9).

Nawarecki A., Czarny karnawał. „Uwagi śmierci niechybnej” księdza Baki - poetyka tekstu i paradoksy recepcji, Wrocław 1991.

Nawarecki A., Grzebanie w rzeczach Jarosława Iwaszkiewicza, w: tegoż, Rzeczy i marzenia. Studia o wyobraźni poetyckiej skamandrytów, Katowice 1993.

Nowicka-Jeżowa A., Pieśni czasu śmierci. Studium z historii duchowości XVI-XVIII wieku, Lublin 1992.

Sokolski J., Bogini, pojęcie, demon. Fortuna w dziełach autorów staropolskich, Wro­

cław 1996.

Tomkiewicz W., Rokoko, Warszawa 2005.

Vincenz A., Wstęp do: Helikon sarmacki. Wątki i tematy poezji barokowej, oprac.

M. Malicki, Wrocław 1989.

Źródła in tern etow e

Orliński W., Krajewski M., Poprawki w mundurze esesmana. Z Markiem Krajewskim rozmawiał Wojciech Orliński, dostępne w Internecie: <http://wysokieobcasy.pl/wy- sokie-obcasy/1,96856,4950784.html?as=2> [dostęp: 1.03.2014].

Summary

T h is a rtic le h a s co m p a rativ e c h a ra c te r. I t co n cern s som e b a ro q u e isp ira tio n s in c re a tio n of P o lish w r ite r M a re k K ra jew sk i. A m ong o th e rs m otive of re g ale a p p e a rs in it - a t firs t on h o n o u r o f life. T h en it is tra n s fo rm e d to b a n q u e t of d e a th (w ith r a ts a s b a n q u e te rs ). T hese con v ersio n s re m e m b e r b a ro q u e p o e try of J ó z e f B a k a. T he m a n n e r of d e sc rib in g of h u m a n body on b a n q u e t of d e a th - th is is th e n e x t sim ila rity . B esides, d e te ctiv es (m a in h e ro e s of novels - E b e rh a rd M ock a n d E d w a rd P o p ielsk i) h a v e c e rta in fe a tu re s of o u r old p o lish a n ce sto rs. T h ey like rich a p p a re ls , a b u n d a n t m e a ls a n d fe m in in e body. B aro q u e e le m e n ts co -create clim ate of a n tiq u ity in novels of K rajew sk i.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Fiszera cieszyły się dużym powodzeniem nie tylko w Łodzi, lecz były także masowo wykorzystywane na terenie całego Królestwa Polskiego, a firma Fiszera jako pro­ ducent

zamontowany kawałek gumy. Zauważ, że woda nie jest w ć się do słoika.. Karta pracy do e-Doświadczenia Młodego Naukowca opracowana przez: KINGdom Magdalena Król. Klasa II Tydzień

Zajrzyjmy obecnie do ustawy o partiach politycznych z pytaniem o warunki prawne, jakie muszą być spełnione, by mogła powstać i rozpocząć działalność partia

Pewnego dnia Helenka obudziła się, spojrzała na budzik i zauważyła, że jest już godzina 8.00?. Budzik nie

Swietłana Timina porównuje głównego bohatera powieści „Jak hartowała się stal” z Heraklesem i Prometeuszem.. Argumentuje to tym, że Korczagin od dzieciństwa był

Istotnym instrumentem w ramach działania Wspólnej Polityki Rolnej jest program − Plan Rozwoju Obszarów Wiejskich, który stwarza lep- sze warunki rozwoju gospodarstw

Dodanie katalizatora do środowiska reakcji znacznie obniża energię aktywacji, dzięki czemu możliwe jest jednoczesny udział w reakcji większej liczby cząsteczek..

Zdaniem Thomasa Szlezáka rozpoczynając lekturę pism Platona trzeba przede wszystkim dokładnie zdać sobie sprawę z własnych oczekiwań, jakie wiąże się z tym