• Nie Znaleziono Wyników

Trzeci maj 1791. [Odczyt dla moich synów]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Trzeci maj 1791. [Odczyt dla moich synów]"

Copied!
60
0
0

Pełen tekst

(1)

, I r' * ■'

° „ ®

/ V

* V

r r

(2)

ĄSS?. -• ,

t ^ ' • v -

■•'■y- ' . -

■ ~ . “ ■■

I '

** - - . -

'■ ~ ' v ■"? ' \rrY /- ' -i r

* ; , V . - ; “ ^ J i

' ■ - , 1 ' ... v . * »

(3)
(4)

N A K Ł A □ E M _ A U T ’6 "r A .

(5)

cznej lic z b y broszur, w y w o ł a n y c h s t u le t n ią rocznicą, p o ­ d a w a n ie do d r u k u rz e c z y w y g ło s z o n e j b e z p r e t e n s y i do li t e ­ rackiej w a r t o ś c i , p o trz e b u je s łó w k a objaśn ien ia. L ite ra c i, m a la r z e i h is to ry c y , w ro c z n ic ę p a m i ę t n ą w dziejach, s t a r a ją się ją uczcić u tw o ra m i, k t ó r e n ie ra z z a p e w n ia j ą ic h tw ó rc o m u zn a n ie n arodu. Lecz i o b y w a te l, jeśli od d z ie c k a p ra c u ją c n a d p o z n a n ie m dziejów s w e g o kraju, prz ez p ó ł w ieku, w k a ­ żdej chw ili s w e g o życia, z w ią z a n y b y ł z ży c ie m n arodu, m oże u w a ż a ć za swój o o o w ią z e k w ro c z n ic ę 3 . M aja w y pow ied zieć, ja k i s t o s u n e k ł ą c z y dzisiejsze p o k o le n ie z t ą w i e lk ą e p o k ą , i w ie r z y ć , że sło w a c z e rp a n e z s e r c a , z w ie lo le tn ie g o d o ­ św iad c zen ia i znajom ości d u c h a n arodu, b ę d ą n a dobie. A to te m bardziej, k i e d y w śró d n a s nie b r a k n i e ludzi z w ą c y c h s ię k o n s e r w a t y s t a m i , lecz d a le k ic h od t r a d y c y j S t. M a ł a c h o w ­ skiego, ks. A d a m a C z a r to r y s k ie g o i A n d r z e j a Z a m o y s k ie g o , bo p rz ew aż n ie liczą cy ch się z tem , co się p o d o b a n a d N e w ą ; g d y z drugiej s t r o n y nasi p o s tę p o w c y , p a t r y o t y z m za s a d z a ją n a czczych d e m o n s tra c y a c h , bez o b lic z e n ia w ł a s n y c h sił i n a ­ s t ę p s t w , a w W a r s z a w i e b y l i ś m y ś w i a d k a m i g o r s z ą c y c h niep o ro z u m ie ń m ię d z y p r a s ą a u c z ą c ą się m łodzieżą.

D z ie ń 3. M aja p rz esze d ł w p ra w d zie, ale żyjem y w ro k u t a k obfitym w p a m i ą t k i o b u d z o n e g o d u c h a n a ro d u , zbliża się r o c z n ic a sm utnej p a m ię c i T a r g o w i c y i S ejm u g ro d z ie ń s k ie g o , a p o te m świętej d la n a r o d u K o ś c iu sz k o w sk ie j re w o lu c y i.

D z iś już m ó w ią o żałobie. W s z a k ż e o d stu l a t k ra j k i r e m p o k r y t y , i n ieza p rze cze n ie w sze lkie p u b lic z n e z a b a w y z d a tą

*

(6)

n a d o b ie d ra ż n ić n ajaz d fo rm a m i, czy w y t r w a m y w dem on- s tr a c y a c h , i czy g o d z i się k ra j b i e d n y n a r a ż a ć n a p r z e ś la d o ­ w a n ia ?

S to ją c u g r o b u , j a k zaw sze j e s te ś m y w ierni h a s ło m n a ­ ro d u i j e g o woli, a sam i pełn i nadz ie i i w i a r y w n i e ś m i e r ­ telność d u c h a n a r o d u , w ie r z y m y też i w ż y w o tn o ś ć w z r a s t a ­ j ą c e g o p o k o le n ia . W z y w a m y w ięc młodzież, a b y szanując t r a d y c y e ojców, szła d r o g ą p o s t ę p u , i je d y n i e w e w łasnej p r a c y w y t r w a łe j i rozum nej, c z e rp a ła p e w n o ś ć lep sz e g o ju tra .

(7)

ale nie tylko wy, moje dzieci, lecz ileż rodaków nie zdaje sobie sprawy, dlaczego dzień ten tak głęboko wyrył się w pamięci narodu, że i po stu latach, na sam o wspomnienie 3. Maja, nie­

jedno serce silniej uderza. Posłuchajcie, opowiem poprostu, co mi dyktuje znajomość źródłowa niedawnej przeszłości, i życie wśród pokolenia wzrosłego wraz po tej epoce, lub naw et świadka za młodu tak ważnej chwili narodu.

Wiecie, jak naród nasz niegdyś był potężnym i wolnym, i że do Polski garnęły się inne ludy: Prusy, Litwa, Inflanty;

wszakże i sam Nowogród wyciągał o ra tu n e k dłonie do tej Polski, silnej orężem a tak bogatej w swobody swych obywateli, w prawdziwą oświatę i rozum ną tolerancyę religijną. Ostatnie lata panow ania dynastyi Piastów i czasy Jagiellońskie, to świetna epoka dziejów Polski. Lecz w samej tej wybujałej nad wiek swobodzie, wprawdzie licznego, ale jednego stanu w narodzie, leżał już zarodek przyszłego upadku państw a; szlachta stała się nie jednym ze stanów, lecz całą Polską. Tron, po wygaśnięciu Jagiellonów, był obieralnym; król, reprezentant jednego z trzech stanów, z których składała się Rzplta, a w dłoni którego miała być władza wykonawcza, ten król, będąc elekcyjnym, musiał liczyć się z przyszłością swego rodu, a jakąż on miał władzę, aby wykonać to, co się stało naw et praw em z woli całego n a ­ rodu. Senat, stan drugi, składała taż s a m a szlachta możniej­

szych rodów, dostęp do senatu, podług prawa, wolny był k a ­ żdemu szlachcicowi, i dzieje wybitnie świadczą o potężnych z a ­ sługą osobistą mężach, którzy ze szlacheckiego gminu weszli do

(8)

senatu, i przew ażną odegrali rolę w losach narodu. Dość wy­

m ienić: J a n a Zamoyskiego, Stefana Czarneckiego, Stanisława Poniatowskiego (ojca).

M c też dziwnego, że współcześni otaczali czcią i posłu­

chem wielkich obywateli k ra ju , którzy pomni n a p ra w o, że każdy szlachcic pod u tra tą czci i szlachectwa, musi śpieszyć na obronę ojczyzny, szli, ja k przystało na pierwszych synów n a ­ ro d u ; nieraz wprost z ślubnych godów, n a pole walki, a często pewnej śmierci. Nazwiska Tarnowskiego, Chodkiewicza, Żółkiew­

skiego, Pretfica, Strusiów, Chmieleckiego znała i czciła cała Polska. Chociaż więc kmiecie oddaw na stracili swe prawa, zm ie­

nili się w lud poddańczy, a m iasta zalane brudnem żydowstwem, upadały i zapominały n a w e t o swych przywilejach, dopóki cha­

ra k te r narodowy, nacechowany duchem rycerskim i uczuciem religijnem, nakazyw ał szlachcie spełniać swe obowiązki, prawie równie gorliwie, jak broniła swych przywilejów, to Rzplta mogła istnieć, mogła naw et łudzić niewglądającego w jej ustrój , swą potęgą.

W samej rzeczy je d n a k wszystko w Polsce zależało od dobrej woli, od poczucia obowiązku oddzielnej jednostki, której miano — szlachcic. Szlachcic był prawodawcą, szlachcic sędzią, i tylko sumienie szlachcica zmuszało go do spełnienia obowiąz­

ków politycznych lub wyroku prawa. Przeciw nadużyciom króla i niezachowaniu paktów, szlachta miała rokosze i fe d era cy e;

król tylko dobrą wolę samejże szlachty. Nigdzie n a świecie po­

szanowanie osobistej wolności tak nie wybujało, jak u nas, aż przeszło w najstraszniejszą swawolę, gdy wola jednego w libe­

ru m veto, burzyła postanowienia całego narodu. J a n Zamoyski, ten wielki wojownik, rozum ny i surowy sędzia, jako praw odaw ca okazał się zbyt idealnym teoretykiem ; p ra w a zaś powinny być pisane ze znajomością natury ludzkiej, licząc się ze zwykłemi ułom nościam i i z charakterem narodu. Ustrój Rzpltej polskiej, gdyby naw et pominąć, że o jednej szlachcie przeważnie myślano, był tak wadliwym, że tylko podziwiać można żywotność ducha narodu, który tak długo bronił Polski od upadku. J a k z wyga­

śnięciem drogiej dla narodu dynastyi Jagiellońskiej znikł urok władzy królewskiej, tak i możnowładcy, właściciele niepom ier­

nych, przenoszących nieraz udzielne księstw a, m ajętności, po­

częli się rządzić polityką interesów własnego rodu, z zapom nie­

niem o pra w ach ojczyzny. Gdy za J a n a K azim ierza obce wojska

(9)

dla interesu możnowładczycli rodzin. Wielkopolska z Radzie­

jowskim i Opalińskim pod Ujściem, Litw a za Radziwiłłem w K ie j- danach, opuściły króla i sprawę narodu. Lecz żył jeszcze wów­

czas w szlachcie duch ry c e rs k i; Czarnecki, Lubomirski, Lancko- roński w Koronie, P a w e ł Sapieha na Litwie, grom adzą zastępy szlachty, i Szwed; Moskal, Rakoczy wypędzeni z granic ojczyzny.

Polskę jed n ak oswobodzoną od obcego n aja z d u , w ew nętrzna zgnilizna rozkłada, ani wojny kozackie, ani przepowiednie króla proroka, nie zdołały natchnąć nową ożywczą siłą narodu szla­

checkiego. J a n K azim ierz, ostatni szczep krwi Jagiellońskiej, składa koronę.

W niespodzianym obiorze Michała Wiśniowieckiego szlachta zaprotestowała przeciw intrygom możnowładców, uczciła pamięć niepospolitego rycerza, ale nowy król zawiódł oczekiwania narodu.

Z a panow ania Michała okazała się cała moc prywaty, n u r­

tującej Rzpltą.

B ohaterska obrona W iednia okryła nową sławą oręż polski, lecz praw da zm usza wyznać, że za panow ania króla J a n a , prze- dujność dotąd zwykła w stosunkach zewnętrznych, w czasie elekcyi i w wewnętrznym życiu n arodu rozwielmożniła się.

Lecz dopiero siedemdziesięcioletnie panow anie Sasów, do­

pełniło rozkładu dawnej Polski, która przy swoim wewnętrznym ustroju, mogła tylko istnieć przy poczuciu obowiązków w m a­

sach szlachty i obudzonym duchu rycerskim. Inaczej się działo, oświata upadła, język przepełniony makaronizm am i, daremnie szukalibyśmy w tym wieku pisarzy z wyższym talentem. Zakon Jezuitów, którym poruczono wychowanie młodzieży, i z którego grona wyszli niegdyś: Skarga, Warszewicki, Sarbiewski, Kojało- wicz, obecnie sam ciemny, szerzy ciemnotę. S praw a Toruńska, usunięcie z sejmu dyssydentów, okazuje całą ciemnotę i .fana­

tyzm ówczesnej szlachty. Pam iętniki M atusze w icza, podając wierny obraz stanu Polski za Sasów, najwymowniejszym są do­

wodem zepsucia narodowego charakteru. Obca dynastya, nie- złączona uczuciem narodowem z poddanymi, nie dbała o losy k ra ju ; obcy mocarze narzucali nam panujących, obce wojska w ciągłych przechodach po Polsce, oswajają naród z gwałtami i gospodarką cudzoziemskiego żołnierstwa. W ojny za Sasów nie mają cechy wojny narodu, lecz zatargu możnowładców w imię ich własnego interesu.

(10)

dzony na tronie niedołężny August III., w ciągu kilkudziesięcio­

letniego panowania, ostatecznie pogrąża naród w nierządzie.

Sejmy wszystkie zrywane, nie ma już żadnego łącznika między stanam i Rzpltej, są tylko możne rody, walczące z sobą o dy- gnitarstw a i starostwa, a za nimi tłumy ich popleczników, cie­

mnej szlachty.

T ym czasem inne p aństw a europejskie wzmacniały się, a stałe wojska były na zawołanie silnych rządów. U nas zaś tak się przyzwyczajono liczyć na pomoc obcą, że 'g d y można, ro ­ zum na i dobrze znająca stan kraju rodzina C zartoryskich, za­

myśla o wydobyciu z nieszczęsnego położenia Polski, udaje się też z prośbą o pomoc do Rosyi. Czartoryscy pragnąc z a p r o w a dzić konieczne i zbawienne reformy w kraju, stosownie do po­

trzeb ówczesnych i ustroju ościennych państw, zamierzali osadzić n a tronie młodego księcia Adama. Lecz inaczej postanowiła K a ­ tarzyna I I .; t a , bądź co bądź niepospolita m onarchini, naz na­

czając na tron Polski siostrzana Czartoryskich, a swego ulu­

bieńca, S tanisław a Poniatowskiego, czyniła to z głęboką znajo­

mością charakteru swego faworyta.

Stanisław August, syn sławnego wojownika, który sam sobie wszystko zawdzięczał, wychowany przez m atkę nader s ta ­ rannie, obdarzony bystrym umysłem, piękną postawą, miękkiem i wraźliwem sercem, był człowiekiem zupełnie bez charakteru, a jeśli słabość woli jest je d n ą z największych wad ludzkich, cóż dopiero w panującym. Samo wstąpienie na tron w takich oko­

licznościach, wnuka nieznanego w Rzpltej człowieka, faworyta carowej, musiało źle usposabiać nietylko możnowładców prze­

ciwnej partyi, ale i masę szlacheckiego narodu.

Elekcyę S tanisława Augusta zapewniły wojska moskiew­

skie, lecz już na sejmach elekcyjnym i koronacyjnym w p ro w a­

dzono niektóre zbawienne odmiany w ustroju Rzpltej, a nadzwy­

czaj ciekawą i w ażną je st nota carowej o przyznaniu jej tytułu imperatorowej całej Rosyi. (Patrz notę I.).

Reformy Czartoryskich, aczkolwiek zbawienne, nietylko spo­

tkały opór w zastarzałych przesądach szlachty, lecz i rząd mo­

skiewski nie myślał też pod swą opieką dozwalać rozwoju reform, któreby w samej rzeczy mogły dźwignąć Rzpltą z upadku.

Z przebiegłością, zwykłą gabinetowi petersburskiemu, użyto jako narzędzia dla zastraszenia słabego króla, dotychczasowej

(11)

opozycyi przeciwko Moskwie, i wojewoda wileński Radziwiłł staje na czele konfederacji Radomskiej, a dyssydenci polscy są ślepetn narzędziem obcych ambasadorów. Biskupi Sołtyk i Z a ­ łuski, hetm an Rzewuski wraz z synem, za opór stawiany woli ambasadora, porwani z sejm u wolnego państw a i wywiezieni w głąb Rosyi. Król zagrożony u tra tą tronu, zgadza się na wszy­

stko. Lecz m iara cierpliwości narodu przepełniła się, rdzę ze- . psucia ściera oburzenie, zacny kanclerz Zamoyski składa pieczęć, a szlachta pośpiesza pod hasłem wiary i w o ln o ś ci, zawiązać konfederacyę w Barze.

Od czasów konfederacyi Tyszowieckiej, B ar był pierwszym objawem życia niepodległego narodu. Zbrojny ten protest wy­

wołały przeważnie nadużycia moskiewskiego posła; lecz pod sztandarem konfederacyi zawiązanej w obronie wiary i wolności zbierali się i ludzie niechętni oddawna królowi, a obok patryo- tyzmu, prywata i fanatyzm miały i tu swych przedstawicieli.

Zawsze kilkoletnia walka z Moskwą obudziły uśpiony patryotyzm i poczucie godności: po wielu latach już nie w zajazdach, lecz w walce z obcym wojskiem popłynęła krew polska. Bez stałego i sprężystego kierownictwa, konfederacya m usiała upaść, a por­

wanie króla tylko przyśpieszyło ten upadek. Im iona Puławskich, X. M arka, K ra sińskic h, zapisały się w pamięci n a r o d u ; nie brakło jed n ak aw anturników, których napotykamy potem w sze­

regach Targowicy w raz z Moskalami, pustoszących ojczystą ziemię.

P ierw szy rozbiór Polski, wraz po upadku zbrojnego naro­

dowego protestu, okazał całą nikczemność pewnej warstwy mo­

żniejszej szlachty, był to owoc kilkudziesięcioletniej narodowej apatyi i przedajności Sejm zwołany dla zatw ierdzenia zaboru Polski przez trzy mocarstwa, pod wpływem wojsk moskiewskich, gdy zacniejsi obywatele usuwali się, złożony był przeważnie z sprzedajnych zwolenników Moskwy, albo ludzi słabych. P o ­ mimo energicznego protestu zacnego Reytana, sejm zawiązał się w konfederacyę, na zgubę ojczyzny, ale nazwisko R eytana na zawsze drogiem zostało Polakom. Od początków naszego n a ­ rodu do dzisiejszej chwili nie było smutniejszej, epoki, nad sejm pierwszy rozbiorowy, i nikczemniejszego zgromadzenia, nad stałą delegacyę tego sejmu. P am ięć też Ponińskiego okrywa wieczna wzgarda narodu. Sejm ten zatwierdził rozbiór Polski, a dobra narodowe szarpali niecni grabarze własnej ojczyzny.

(12)

tryotyzm konfederacyą B a rs k ą , i iskra dawniejszych cnót pol­

skich, przechowanych w szlacheckich zagrodach, która wywołała i cnotliwy protest R eytana, wszystko to zaznacza już nowy zwrot w naszych dziejach, jakby wstęp do tej epoki, w której dziś żyjemy.

Jeszcze za ostatniego S a s a , na dworze Leszczyńskiego, wpływ króla-filozofa rzucał zdrowe ziarna swobodniejszej myśli, choć w nieliczne szlacheckie głowy. Leszczyński w „Głosie wolnynr' wiele zdrowych narodowi rad podaje, lecz dopiero Stanisław Konarski w dziele: „O skutecznym rad sposobie" sta­

nowczo występuje przeciw zgubnemu liberum veto. Z powodu zajęcia polskich prowincyj przez obce wojska i rozbioru, dwory petersburski, berliński i wiedeński w ydają broszury o m niem a­

nych swych praw ach do ziem zabranych, le'cz Łoyko gruntownie i zwrycięzko te zarzuty odpiera, Wybicki pisze „Listy patryotyczne do Zamoyskiego", wreszcie zjawiają się „Uwagi nad życiem Z a ­ moyskiego', kreślone niepospolitem piórem Staszyca, które wy­

wołują liczne odpowiedzi.

Kilkanaście lat przerwy między sejmem rozbiorowym i sej­

m em W ie lk im , były to lata rozwoju kraju, pracy nad jego oświatą. Król Stanisław A ugust, niezaprzeczenie jeden z naj­

światlejszych ludzi swojej epoki, jeżeli w chwilach stanowczych przez brak charakteru, słuszną hańbę na swą pamięć ściągnął, w czasach spokoju był dobroczyńcą n a r o d u , wspierał nauki, otaczał się uczonymi i jasno pojm ował potrzeby narodu. F u n ­ dusze pojezuickie, choć w części rozszarpane, zawsze jeszcze znaczne, oddaje naród na potrzeby oświaty. Komisya eduka­

cyjna, Towarzystwo do wydawania ksiąg elementarnych, wielkie krajowi niosą zasługi. Szkoła kadetów pod opieką X. A dam a Czartoryskiego wychowuje liczny zastęp zdolnych ludzi, a p r a ­ wych synów ojczyzny. Każdy myślący obywatel kraju poznaje, że zły ustrój Rzpltej otwiera drogę obcym wpływom, i tysiące już myślało o poprawie formy rządu. A gdy we Francyi, jako ognisku nowych idei, świat cały szukał wzorów i Polacy wzy­

wali rady znanych myślicieli, ja k Mably i J a n Ja k ó b Rousseau.

Powinniśmy tu zaznaczyć, a naw et pilną zwrócić uwagę na fakt. że jakkolwiek w rozbiorze Polski wszystkie trzy dwory przyjęły u d z ia ł, a naw et myśl pierwszą podziału przypisywano P r u s o m , Prusom , które wzrosły na ziemi polskiej i ja k rak

(13)

niszczyły Rzpltą, to je d n a k wszystkie gwałty w ciągu stu lat były dziełem Moskwy. Od czasów wojen z Karolem X II. wpływ Moskwy u nas był stanowczy, wojska jej grasowały w ro z m a ­ itych kierunkach. Moskwa osadziła na tronie Augusta II I. i S ta­

nisława A ugusta; am basador moskiewski porwał z sejmu se n a ­ torów i posłów, a w czasie konfederacyi B a rs k ie j, gdy hordy Drewicza najstraszniejsze popełniały gwałty, tysiące rodzin z nie­

podległej jeszcze Polski wysłano na Syberyę. Rzeź naw et na Ukrainie opinia narodu przypisywała carycy. Wszystko to w pier­

siach prawych Polaków budziło w stręt do Moskwy, a z myślą poprawy rządów Rzpltej łączyła się nadzieja otrząśnięcia się z pod obcej przemocy.

Przytem , jako objaw niedojrzałości jeszcze społeczeństwa, zapisać musimy odrzucenie przez sejm .1780 r. projektu zbioru praw Andrzeja Zamoyskiego, i tylko cześć, jaką naród otaczał zacnego ex-kanclerza, ochroniła go od sejmowego potępienia.

Każdy więc, kto chce bezstronny wydać sąd o czynno­

ściach Sejmu czteroletniego i konstytucyi 3. Maja, powinien do­

brze pam iętać poprzedzające wypadki i stan umysłów w kraju.

W roku 1787 król Stanisław August widział się K a ta rzyną w Kaniowie, projektowano tam bliższy związek z Rosyą i pewne reformy.

Sejm wielki zebrał się w końcu 1788 r., w okolicznościach korzystnych dla P o lsk i, bo w czasie wojny rosyjsko-tureckiej.

Umysły większości posłów były podniesione uczuciem patryo- tyzm u i pragnieniem poprawy stanu kraju. Początkowo król pragnął przeprowadzić reform y za zgodą Moskwy i pod jej pro- tekcyą, lecz inaczej byli usposobieni przedstawiciele narodu.

Hasłem większości było nietylko popraw a ustroju Rzpltej, ale i otrząśnięcie się z obcej przem ocy; patryotyzm obudzony wzdragał się przed sojuszem z Moskwą. J u ż w pierw szym roku obrad poruszono pamięć nieszczęsnego sejmu delegacyjnego, przekupstw a i spodlenia przedstawicieli narodu. Chociaż dare- m nem okazało się żądanie niektórych posłów, zwrotu rozchwy- tanych dóbr narodowych, to samo wspomnienie tej nieszczęsnej epoki wyryło przepaść między sejmem chcącym być polskim, a Moskwą. Sejm nąjuroczyściej potępił branie zagranicznych pensyj, i sądzący najbezstronniej, każdego Polaka, który potem brał pieniądze od Moskwy, musi uw ażać za zdrajcę.

(14)

Bardzo prędko zarysowały się cztery stronnictwa wśród sejmu. Początkowo stronnictwo królewskie było liczne, bo skła­

dali je wszyscy ladzie bliżsi tronowi i cały zastęp zwolenników Moskwy, stosując się do woli ambasadora, gdy i król pragnął zgody z Moskwą. Drugie s tro n n ic tw o , staroszlacheckie, zaśle­

pione w czci dla form dawnych, przedewszystkiem obawiało się reform, nie brakło w tem kole ludzi uczciwych, których tylko zaślepienie polityczne popchnęło w końcu do odstępstw a od n a ­ rodowego sztandaru. Trzecie stronnictwo, tak zwane patryoty- czne, pragnęło reform i niezależności k ra ju , a nienawiść do Moskwy, przy dobrze zkądinąd zrozum ianem położeniu Rzpltej i jej słabości, zbliżyło to stronnictwo do Prus. W końcu było jeszcze stronnictwo hetm ana Branickiego, lecz kierowało się ono nie zasadami, ale fantazyą h e tm a n a , który rządził się zawsze tylko osobistym interesem, bez względu na dobro kraju. W po­

czątkach, z powodu niechęci do Szczęsnego Potockiego i ówcze­

snego am basadora Moskwy, Branicki ze swą partyą popierał patryotów. Książę Kazimierz Sapieha, marsz. konf. lit. a siostrzan Branickiego, przez długi czas był mimowolnem narzędziem intryg hetm ana.

Uchwała o stotysięcznem wojsku, przyjęta przez naród z oznakam i największej radości, okazywała wyraźnie, że sejm i naród pojmowali trudność położenia.

Nie piszę historyi sejmu, nazwanego Wielkim, wspomnieć jednak m u s z ę , że zarzuty, acz s ł u s z n e , wielomówstwa, trw o ­

nienia czasu na ro z p raw a ch o podrzędnych kwestyach, były po większej części spraw ą stronnictwa, które usiłowało prz eszka­

dzać w pracach narodu. Niezaprzeczenie było wiele i niedo- świadczenia, braku politycznej dojrzałości, zabytków dawniejszej prywaty szlacheckiej, lecz nie zapominajm y o niedawnej p rz e­

szłości i o czasach, w jakich wzrosło to pokolenie. Co do za­

rz utu aliansu z Prusam i, wspomnieliśmy wyżej, że znajomość słabości kraju, wymagała szukania sprzymierzeńców, a dziwnetn tylko wydawać się może, że ludzie światli, dziś piszący dzieje, choćby pamiętając na trak ta t berliński, zarzucają naszym ówcze­

snym dyplomatom, że dali się oszukać Prusakom .

W uchw ałach sejmu znajdują też wpływ idee zachodu inaczej być nie mogło, i mojem zdaniem, nie je st to żaden po­

ważny za rz u t; społeczeństwo nasze rozwijało się na cywilizacyi z a ch o d n iej, piszący więc praw o musieli się liczyć z postępem

(15)

czasu. Odstąpienie jed n ak od dawnych, przez ciem ną część n a ­ rodu ukochanych z a s a d , liberum veto i elekcyjności tronu, mogło zrażać naw et ludzi dobrej wiary, lecz nieumiejącycli głę­

biej wejrzeć w potrzeby swego czasu. Nie brakło też wśród posłów ludzi z prostym, tak zwanym chłopskim rozumem, którzy wciąż powtarzali, że się czas darem nie traci na rozprawach, i że wszelkie najm ędrsze uchwały nie zapewnią lepszej p rz y ­ szłości narodowi gdy przedewszystkiem uchwalone stotysięczne wojsko i urządzenie skarbu Rzpltej nie będą wprow adzone w życie. Korsak, towarzysz Reytana, a za nim kilku litewskich posłów nie przestawało przypominać sejmowi, że od tego zale­

żała nasza przyszłość.

Postanowiono odwołać się do kraju o zatwierdzenie za życia następcy królowi i wezwać podwójny skład reprezentacyi.

Tym czasem życie narodu obudzone, świadczyło w ty s ią­

cach broszur o ogólnem zainteresowaniu się; rzadko w jakiem kraju i społeczeństwie m óżna spotkać taki objaw obudzonego d ucha narodu. Najwybitniejszem dziełem tej epoki były listy Anonyma do m arszałka sejmu, pióra Kołłątaja, a żadna dotych­

czas bibliografia nie potrafiła zebrać n aw et tytułów rozmaitych pism z tej pamiętnej epoki. W ów czas też zaczęła wychodzić

„Gazeta narodow a i ob caJ pod redakcyą posłów s e jm u : Niem ­ cewicza, Weissenhofa i Mostowskiego; był to organ stronnictwa patryotycznego i potężnie wpływał na obudzenie narodowego ducha.

Sejm zebrał się w podwójnym składzie, a gdy król prze­

jęty najlepszemi dla narodu chęciam i, widząc ja k znakomita większość obywateli podziela uczucia stronnictwa narodowego, nietylko że się zbliżył do niego, ale i wspólnie pracował, wówczas i cała partya królewska, za wyjątkiem wyraźnych stronników Moskwy połączyła się w jeden patryotyczny zastęp, silny nie­

tylko większością ale i duchem, który go ożywiał. Uchwalenie praw a o m iastach d 18. kwietnia, a w ślad za tem wpisanie się do księgi mieszczan warszawskich d. 28. przez m arszałka sejmu wraz z czterdziestu znanymi z patryotyzmu ludźmi, obudziło entuzyazm mieszczan. (Nota II.).

Cały kraj gorączkowo oczekiwał postanowień sejmu, a na zewnątrz zbierały się chmury, z których m iał grom uderzyć;

alians pruski zaczynał być wątpliwym, i dla każdego myślącego strata dotychczas drogiego czasu, była wyraźną. Nikt nie mógł

(16)

się ładzić, aby Katarzyna, gdy wojnę z Turcyą ukończy, zapo­

mniała o odrzuceniu jej wpływów, a tembardziej, że zapaleni mówcy nieraz i osobiście obrażali carową. A sejm ani formy rz ądu jeszcze nie uchwalił, ani skarbu nie zaopatrzył, ani też uchwalonego wojska stutysięcznego nie wystawił. G-dyby zostawić zwykłej kolei obrad uchwalenie konstytucyi, miesiąceby jeszcze mijały.... Otóż początkowo szczuplejsze grono ludzi oddanych sprawie przygotowało projekt konstytucyi, który wraz z królem najtroskliwiej szczegółowo roztrząsali. Byli to : Potocki Ignacy, marsz. w . ' l i t . ; Małachowski, marsz, sejm .; K ołłątaj, podkancl., p o sło w ie : Mostowski, Działyński, Niemcewicz, Weissenhof, rów ­ nież W łoch Piatolli, lektor królewski, który najczynniej pośre­

dniczył w stosunkach z królem. J a n Śniadecki w pracach tych przyjm ow ał także udział. Zwolna liczba wtajemniczonych wzrosła do sześćdziesięciu, a tajem nica najświęciej była zachowaną.

P rojekt konstytucyi bardzo starannie opracowany (Nota II I.) , chociaż odpowiadał zam iarom patryotycznej partyi i króla, a więc pozyskałby znakomitą większość na sejmie, jednakże ja k wyżej wspomnieliśmy, na rozpraw ach wieleby jeszcze czasu upłynęło.

Sukcesya tronu, liberum veto, straż, wszystko to obudziło go­

rące rozprawy, a zła wola i przy każdym artykule mnożyłaby trudności. Postanowiono więc przeprowadzić konstytucyę drogą rewolucyjną. Z powodu świąt Wielkiej nocy i L im ity sejmu, gdy wielu z niewtajemniczonych a przeciw nych konstytucyi posłów opuściło W arszaw ę, gdy więc opozycya nie mogła być liczną, sądzono że obudzony patryotyzm widokiem niebezpieczeństwa ojczyzny, ogólnym zapałem porwie i niechętnych i pozwoli w j e ­ dnym dniu dokonać wielkiego dzieła. Chodziło tylko o to, aby sejm z powodu niebezpieczeństwa ojczyzny, przystąpił do obrad nad konstytucyą, nie zważając na dwa niedawno uchwalone prawa, z których jedno pierwsze dwa tygodnie po Limicie prz e­

znaczało n a rozprawy w przedmiotach skarbu i podatków ; drugie zaś wymagało, aby każdy projekt do ustaw y był pierwej druko­

wany i rozdany sejmującym, i dopiero po trzech dniach mógł być pod obrady wniesionym.

Jedyny to może przykład w dziejach, że król idący zgodnie ze znaczną większością sejmu i niezaprzeczenie z wolą narodu, wybrał drogę rewolucyi, aby przeprowadzić zbawienne dla kraju ustawy. Na dzień otwarcia sejm u i obrad przeznaczono dzień 5. Maja. Król uważał za właściwe w ostatnich dniach wtajem ni­

(17)

czyć m in istró w : Mniszcha, marsz. w. k o r o n . ; Chreptowicza, podkanc. lit. i Małachowskiego, kanc. w. kor., ten ostatni za­

wiadomił am basadora moskiewskiego i jego stronnictwo. Z w o­

lennicy Moskwy rozesłali listy wzywające do powrotu n a dzień 5. Maja, ale i stronnicy konstytucyi przyśpieszyli datę otw arcia rozpraw na dzień 3. Maja. Ponieważ tajem nica była już wy­

daną, patryoci w dniu 2. Maja w pałacu Radziwiłłowskim n a Kra- kowskiem P rzedm ieściu odczytali przygotowany projekt konsty­

tucyi przy ogromnym natłoku nietylko posłów obu stronnictw, ale i tłum u nienależącego do sejmu. Czytanie oddzielnych a r ty ­ kułów przerywały tylko oklaski i okrzyki „zgoda“, a po zakoń- czonem czytaniu, długo rozlegały się okrzyki: „Niech żyje naród !“

„Niech żyje konstytucya!“. Nikt z opozycyi nie mógł przyjść do głosu.

W późną noc z dnia 2. na 3. Maja licznie zebrani po­

słowie i senatorowie stronnictwa patryotycznego w mieszkaniu zacnego Marszałka sejmu postanowiło wytrwale bronić całości ustawy, w której widziano zbawienie ojczyzny i nie dopuszczać do scen gorszących ani też szczegółowych nad artykułam i roz­

praw. Na wniosek biskupów Krasińskiego i Rybińskiego, wszyscy obecni podpisali to zobowiązanie bronienia, choćby z największem poświęceniem, projektowanej konstytucyi i rozeszli się w głębo- kiem rozrzewnieniu, w oczekiwaniu dnia, w którym miały się rozstrzygnąć losy narodu.

Jednocześnie jakże różna odgrywała się scena w pałacu moskiewskiego posła Bułhakowa !... Tu zebrali się przeciwnicy konstytucyi: kanc. Małachowski, biskupi Kossakowski i Massalski, hetm. Branicki, Raczyński, z posłów Suchorzewski i kilku innych.

W salonach am basadora do późna też trwały narady, jakby przeszkodzić zapadnięciu uchwały, skorzystać na przewłoce czasu, w końcu choćby wywołać z g ie łk , aby uchw ała miała pozór gwałtu. Tu, najzdolniejszy z tego stronnictwa bisk. Kossakowski, korzystając ze słabej głowy Suchorzewskiego, przygotował go do odegrania sceny, która na zawsze pam ięć Suchorzewskiego śm ie­

sznością i wzgardą okryła.

Od świtu dnia 3. Maja W a rsz a w a przedstawiała widok od­

świętny. Wieść o posiedzeniu s e j m o w e m , na którem m a się uchwalić konstytucya, u trw alająca praw a mieszczan i ludu, n a ­ tchnęła młodzież i mieszczan z a p a ł e m ; tłumy cisnęły się na dziedziniec zamkowy, sala sejm owa zapełnia się od wschodu

(18)

słońca. Dowództwo nad wojskiem poruczono księciu Józefowi Poniatowskiemu, który wcześnie obmyślił środki, aby zapobiedz wszelkim zaburzeniom P rezydent W arszawy, otoczony Radą miejską, szedł na zamek poprzedzany cechami z rozwiniętemi chorągwiami, wśród okrzyków tłu m u : „Niech żyje k o n s ty tu cy a!“.

I sejmujący wcześniej się zbierali na salę; nieliczni przeciwnicy konstytucyi chcieli trzym ać się razem, lecz uprzedzeni o tem patryoci, potrafili ich poprzedzielać i udarem nić wszelki krok gwałtowny. Sala się zapełniła, senatorowie i posłowie zajęli swe miejsca, i o zwykłej porze, wśród ciszy, wszedł król S ta­

nisław w m undurze korpusu paziów, otoczony m inistram i i po­

witany ogromnym okrzykiem zebranych tłumów. M arszałek w. kor. trzykrotnem uderzeniem laski o ziemię daje znak otwarcia sesyi, którą Marszałek sejmu w krótkich słowach z a ­ gaja, oznajm ując, że Deputacya interesów zagranicznych m a ważne, sm utne a niecierpiące zwłoki uczynić doniesienie. Gdy równocześnie ozwało się wielu posłów z prośbą o głos, Mar­

szałek podług praw a udzielił go posłowi krakowskiem u Sołty- kowi. Ten wymowny a znany z patryotyzm u i cnót obywatel­

skich poseł, w gorącej przemowie przedkładał potrzebę odczy­

tania depesz, aby zaraz przystąpić do zaradzenia grożącej burzy, przytem ż ą d ał, aby arbitrowie nie byli usunięci z sali obrad w chwili, gdy idzie o całość ojczyzny. Mowę S ołtyka ogólnemi pokryto oklaskami i tłumy wołały: prosimy! prosimy! Sucho- rzewski, poseł kaliski, wołał o głos, a za nim inni, a gdy za­

ledwie udało się uciszyć Izbę, powstał król i w kilku słowach stwierdzając wiadomość o ważnych depeszach zagranicznych, prosił Marszałka, aby zaw ezw ał Deputacyę do ich odczytania.

Pomimo ogólnego żądania sejmujących, Suchorzewski wciąż do­

maga się głosu, a gdy M arszałek idąc za wolą Stanów wzywa Deputacyę do odczytania depesz, Suchorzewski rzuca się na środek sali, zrywa z siebie order św. Stanisława, którym go król niedawno obdarzył, pada na ziemię i czołgając się po ziemi ku tronowi, woła aby król nie dozwolił gwałcenia wolności głosu posła. Marszałek chcąc raz zakończyć ten wstrętny widok, udziela Suchorzewskiemu głosu. Mowa Suchorzewskiego bez­

ładna, n am iętn a, pełna sprzeczności i fałszu, wywołała tylko śmiech publiczności, a zim ną w zgardę większości posłów.

Wówczas Matuszewicz, poseł brzesko-litewski, w imieniu Deputacyi do interesów zagranicznych, streścił wiadomości otrzy­

(19)

mane od naszych posłów, i odczytał depesze z W iednia, Paryża, Hagi, D rezna i Petersburga. Wszystkie one brzmiały dla Rzpltej złowrogo, i m ożna się było z nich przekonać, że nieprzyjaciele Polski przeważnie liczą na niezgody wewnętrzne i są przekonani, że sejm i nadal czas tracić będzie na próżnych rozprawach.

Umysły sejmujących przerażone ważnością otrzymanych w iado­

mości, wymowny głos m arszałka w. lit. Potockiego, zwrócił na właściwą drogę Potocki cytując słowa do F irleja p. Zborow ­ skiego: „Radźmy o dobru Rzpltej, a potem będzie li w o la, do nieprzyjaźni prywatnej powrócimy11, dodając od siebie: „dozwól wielki Boże, abyśmy dobro Rzpltej ustanowili, a do nieprzyjaźni prywatnych nigdy nie w racali11. W zwrocie zaś do króla prosił:

„aby będąc wyższym nad równość swoim s t a n e m , rozum em i cnotami w skazał drogę ratunku ojczyzny11. W śród głębokiej ciszy ozwał się głos S tanisław a Augusta, w którym król o ś w ia d ­ c z a , że wobec zagrożonego położenia k ra ju , znaczna część do­

brze myślących obywateli przygotowała projekt reform dla kraju, że on podziela zasady w projekcie z a w a rte , m a tylko wątpli­

wość w jednym punkcie, który Stany tylko mogą rozstrzygnąć, a teraz prosi Marszałka o zalecenie odczytania projektu. Na j e ­ dnogłośne żądanie sejmujących na znak Marszałka, sekretarz sejmu odczytał projekt: U staw a rządowa. (Nota I I I ) .

Zaledwie zakończono czytanie, gdy cała Iz ba po tysiąc razy okrzyknęła: zgoda". K orsak tylko, poseł wileński, o d w o ­ łując się do prawa, żądał deliberaeyi, Suchorzewski n a nic nie zezwalał, a posłowie wołyńscy, stosownie do swych instrukcyj, oświadczyli się przeciw sukcesyi.

Marszałek sejmu zw racając mowę do króla, dziękował mu za troskliwość, a chwaląc nową konstytucyę, prosił króla, nim sam przystąpi do zapytania o zgodę Stanów, aby Najjaśniejszy P a n zwolnił naród od dawnych związków, w celu przyszłego szczęścia najpóźniejszych pokoleń Izba jednogłośnym zabrzmiała okrzykiem: „prosimy!'* Na co król z tronu odpowiedział: „Na głos słyszany winienem odpowiedzieć. Przysiągłem na pacta conventa, i mówię śmiało, że ich dotrzymałem. W czytanym do­

piero projekcie U stawy rządu nowego, j a nie widzę nic szkodli­

wego dla kraju, ale żądam, abym wolą Stanów sejmujących był uwolniony od tego artykułu pactów conventów, który się ściąga do sukcesyi tronu. Gdy usłyszę w tej mierze wolę s e jm u , po­

wiem, że za szczęśliwy ten dzień poczytam, a spodziewam się,

Ti ż C i Ma j . 2

(20)

że ten dzień będzie dzień dzisiejszy, i o to proszę wszystkich dobrze myślących i utrzymujących ten projekt, aby dali poznać, ja k gorliwie pragną dojścia tego projektu. Jak o m zaś dotąd mówił, tak mówić będę do ś m ie r c i : król z narodem , naród z k r ó le m !“.

Chociaż większość Izby w o łała; „zgoda", wszczął się z a ­ męt, a Suchorzewski wyprowadzając na środek Izby kilkoletniego synka, w o łał: „Zabiję w łasne dziecię, aby nie dożyło niewoli, którą ten projekt krajowi gotuje*. Koledzy go odprowadzili na miejsce, tym czasem odzywali się z opozycyą: Mielżyński, poseł poznański, M ałachowski, w ojew oda mazowiecki, a Złotnicki, poseł podolski, w obszernym głosie mówił przeciwko sukcesyi i całej ustawie. P rzytem żądał odczytania pactów conventów.

Następnie Ożarowski, kasztelan wojnicki, przem awiał też przeciw u staw ie, nie zgadzał się na zwolnienie króla od pactów con- ventów, w końcu wniósł, aby sejm wobec grożącego niebezpie­

czeństwa, zajął się projektem popisów. Lecz Zakrzewski, poseł poznański, przedstaw ił czem były dotychczas pacta, źe dziś idzie nie o garstkę już możnowładców, nie o przekupstwo tronu pol­

skiego, ale o zabezpieczenie całego narodu. Gdy nowy grozi zabór, nie o m am idła elekcyjnego tronu, ale o zbawieniu ojczyzny myśleć należy. W nosi więc o podniesienie projektu konstytucyi.

C zetw ertyński, kasztelan przem yski, widząc w sukcesyi grób wolności szlacheckiej, ze łzami protestował przeciw ustawie.

Następnie Linowski, przemawiając za ustawą, jako najlepszą jej pochwałę wymieniał, niepokój jaki dręczy ministrów zagrani­

cznych na sam ą wiadomość o zamierzonej poprawie rządu.

W z y w ał następnie Polaków, by kończyli to dzieło „dla szczęścia ojczyzny, bo inaczej zemsta Boga uprzedzi w sercach waszych gorzki wyrzut sumienia, które was ścigać nie przestanie". Zapał żądających uchwały w strzym ał głos znanego posła wileńskiego Korsaka, który na mocy p ra w a o przeprowadzaniu nowych ustaw, żądał odłożenia rozpraw. Gdy więc, pomimo ogromnej większości, dla zachowania formalności, mogło iść wszystko w odwłokę, wymowny poseł lubelski St. Potocki przedstawił, jakie następstw a pociągnie zwłoka, i gdy nie wolno królowi więzić obywatela, jakże więcej dbać król m usi o więzy, które gotują całej ojczyźnie: „Omylmy więc wszystkich nieprzyjaciół nadzieją, korzystajmy z pomyślnej chwili, a jeśli, jako w dziele ludzkiem , znajdują się om yłki, czas je p opraw i; odrzućmy

(21)

wszelkie zawady, niech dzień dzisiejszy uwieńczy zgoda i j e d n o ­ myślność". Te pełne zapału słowa Potockiego, poparł silny pa- tryotyzm em głos Zboińskiego, posła dobrzyńskiego: „W yraźne są zamiary nieprzyjaciół, a my bezpieczni czas tracimy. Mó­

wimy, zrzuciliśmy jarzm o moskiewskie, powiedzmy jasno, zrzu­

ciliśmy, aleśmy go nie skruszyli. J e s te m już w części cudzym poddanym, mogęż dziś dozwolić, by ginęła ojczyzna, możeszże narodzie nie brać się do obrony? ścierpieć by wnuki i prawnuki złorzeczyli n a m ? precz z tej Izby osobistości, nieufności, podle­

głości niewolnicy... Królu N ajjaśniejszy! możesz li dłużej dopu­

ścić, by nierządem i nieładem ginęła ojczyzna... Dzień 18. kwie­

tnia sławny będzie wymiarem sprawiedliwości ludowi, dzień dzi­

siejszy królu niech uwieczni twe im ię “.

Pom im o zapału, z jakim Iz b a przyjęła głosy tych dwóch mówców, przystępującego M arszałka do zapytania o zgodę, po­

w strzym ała opozycya posłów podolskich i wołyńskich z powodu sukcesyi tronu. Wówczas Mineyko, poseł kowieński, w swoim głosie przedstawił, ilu nieszczęść elekcya stała się przyczyną, i odczytał punkt instrukcyi swego powiatu, w którym szlachta kowieńska zaleca tron sukcesyjny. Natom iast Orłowski, poseł podolski, opierając się na swojej instrukcyi, przeciw sukcesyi protestował. Jakkolw iek zwolennicy ustaw y daleko przewyższali liczbą przeciwników, nie tracąc jednak nadziei pozyskania j e ­ dnomyślności, w obszernym głosie Kiciński, poseł liwski, przed­

stawił cały obraz kilkudziesięciu lat gospodarki moskiewskiej w kraju, wszystkie nadużycia obcych, znikczemnienie narodu.

Przypomniał, że nie było miesiąca, tygodnia a może i dnia, w którymby nie daw ała się uczuć ręka przemocy, zakończył s ło w y : „Mości P anie marszałku, róbmy spieszno ustaw ę rządu, róbmy ją dzisiaj. Dziś zapewnimy szczęście ojczyzny, albo już rozpacz o jej losie ofiarą życia naszego piecz ętu jm y 1. J eszcze Izba była pod wrażeniem słów Kicińskiego, gdy Rzewuski, poseł podolski, w energicznym głosie przypomniawszy ohydę niewoli, wezwał króla, aby polecił Marszałkowi sejm owem u niezwłocznie zapytać o zgodę, oświadczając, że sali nie opuści, nim decyzya projektu nie stanie. Wówczas to, gdy cała prawie Iz b a pow tó­

rzyła: „nie wyjdziemy", a i opozycya jakby echem powtórzyła:

„i my także**', R zew uski zaklął króla, aby wykonał przysięgę, a każdy kto kocha kraj, nietylko za królem j ą powtórzy, ąle w obronie jej krew przeleje. Iz b a zagrzm iała okrzykiem jedno-

*

(22)

głośnym: „zgoda! prosimy l“. Król powstał, i otoczony ministe- ryum, w obszernej mowie opowiedział cały przebieg utworzenia się projektu i królewskiego doń przystąpienia, przedstawił też, co sądzą o ustawie ministrowie zagraniczni, zakończył, wzywając każdego, kto kocha ojczyznę, do rychłego w dniu dzisiejszym przyjęcia ustawy i wezwał m arszałka, aby wyraźnie w głoso­

waniu okazał, jaka jest wola sejmu. M arszałek, chociaż wido czną była m ała liczba przeciwników, zaproponował, aby ci, którzy są za ustawą, zostali w milczeniu, przeciwnicy zaś swą wolę oświadczyli. T u się okazała słabość opozycyi. Jak iś czas w Izbie zapanowało ogólne milczenie, dopiero po chwili, gdy zwolennicy konstytucyi oświadczyli, że jest jednomyślność, ozwały się głosy przeciwników. M ów ili: Chomiński, poseł o s z m ia ń s k i; Sanguszko, wojewoda wołyński i inni, a Sapieha, m arszałek konfederacyi lit.

żądał ponownego odczytania projektu. Gdy znowu zaczęły się spory, Zabiełło, poseł inflancki, wT krótkich słowach wezwał Stany, by raz już złączyły się na przyjęcie projektu, i prosił Najjaśniejszego P ana, aby pierwszy złożył przysięgę, a że wszyscy pójdą za jego przykładem. Zaledwo skończył P oseł Inflancki, kiedy niemal cała Izba, senatorowie, posłowie i arbitrow ie po­

śpieszyli na środek sali, cisnąc się do króla wśród okrzyków:

„W iw at król! wiwat k o n s ty tu c y a !“ ze łzam i błagając, aby król przysięgą utwierdził nową ustawę. Małe kółko przeciwnych po­

słów w’ milczeniu spogląda na uniesienie n arodu, lecz Sucho­

rzewski rz u ca się znów na ziemię u stóp tronu, krzycząc, że tylko po jego trupie przejdą, idąc na zagubę staropolskich swobód.

(Nota IV.). Koledzy u su w ają szaleńca, a gdy nareszcie udało się m arszałkom uciszyć Izbę, na głos pytającego o zgodę Marszałka, powszechne odpowiada przyzwolenie. W ów czas król wstąpił na krzesło tronowe, i wśród ciszy rzekł, że gdy widzi powszechną sejmujących wolę, by przysiągł na konstytucyę, wzywa biskupa krakowskiego Turskiego do odczytania roty przysięgi. Pośród głębokiej ciszy czytał Biskup rotę, a król położywszy rękę na świętej księdze, którą trzym ał Gorzeński, biskup smoleński, po­

w tarzał słowa uroczystej przysięgi. Niepodobna opisać w z ru ­ szenia, jakie ogarnęło całą Izbę; już nie okrzyki, ale łzy radości i rozrzewnienia na poważnych obliczach widziano. Król, wyko­

naw szy przysięgę, podniesionym głosem odezwał się: „Juravi Domino, non me poenitebit". Przysiągłem Bogu, żałować tego nie będę. W zywam teraz kochających ojczyznę, niech idą za

(23)

m ną do kościoła, na złożenie Bogu wspólnej przysięgi i dzięk­

czynienia, że nam dozwolił tak uroczystego i zbawiennego do­

pełnić ęlzieła“ ■

Król opuścił salę obrad, udając się do świątyni przez ko­

rytarz zamkowy, witany przez niewiasty polskie z księżną Kur- landzką na czele. Sejmujące Stany wraz z tłu m e m arbitrów, wyszły przez główne wejście z a m k u , witani nieprzerwanymi okrzykami: „W iw at król! wiwat sejm! wiwat k o n sty tu c y a !“.

W przecudny wieczór dnia wiosennego weszli sejmujący do sta­

rożytnej świątyni św. J a n a , a cechy i bractw a warszawskie wi­

tały chorągwiami przybywających Marszałków konfederacyi lud wniósł do świątyni.

Po przybyciu króla, Małachowski marszałek przemówił słów kilka, lecz gdy po nim m arszałek konfederacyi lit. Sapieha w szczerych a rzewnych słowach odwołał się do kolegów, „że ja k zawsze szedł tylko za głosem sumienia, to też nie wątpi, iż dotychczasową jego opozycyę ocenią jako wyraz przekonań, lecz wobec przysięgi króla, przykładu cnotliwego kolegi i woli n a ­ r o d u , przystępuje i on do przysięgi, ja k każdy prawy Polak uczynić powinien. W śród w z ruszenia , wywołanego m ową S a ­ piehy, przystąpiono do uroczystej przysięgi, którą odczytał znów Biskup K rakow ski, a z podniesioną ręką do góry powtarzali Marszałek, senat, sejm i tłumy zebrane w kościele. Biskup G-o- rzeński za intonow ał: „Te D e u m “. I znów rozległy się okrzyki i nie rychło nastąpiła cisza, a król wezwał do powrotu na salę dla zamknięcia obrad. W tymże p o r z ą d k u , wśród radośnego tłumu, wrócili sejmujący na salę; król wezwał marszałków do podpisania konstytucyi, k tórą tegoż dnia i komisya wojskowa zaprzysięgła, sesyę salwowano na dzień 5. Maja. Do godziny 11 lud po ulicach W arszaw y krążył, wśród okrzyków na cześć kon­

stytucyi.

Gdy król ze S tanam i u dał się do kościoła, n a sali pozo stało blisko dwudziestu posłów, ci postanowili zanieść manifest Jak o ż nazajutrz d. 4. Maja w grodzie warszaw skim manifest za­

pisało dwunastu posłów i jeden senator, następnie jeszcze trzech posłów przyłączyło się; czwartego też Maja, n a posiedzeniu de- putacyi konstytucyjnej, Kossakowski, biskup Inflant, prezydujący, pomimo nalegań kolegów, odmówił podpisu konstytucyi z po­

wodu niezachowania form. Nie trzeba z a p o m i n a ć , że biskup Kossakowski, hetm an Branicki, kaszt. Ożarowski, wykonali przy­

(24)

sięgę wraz z innymi, a dwaj pierwsi naw et nie zabierali głosu przeciwko ustawie. Szczęsny Potocki dawno już przedtem o p u ­ ścił W arszawę.

Dzień piąty Maja był dopełnieniem ważnego d z i e ł a , przy­

jętego w dniu trzeciego Maja. Na wyraźnie objawioną wolę sej­

mujących Stanów, po gorącem przem ówienia Sapiehy, deputacya do konstytucyi podpisała ustawę. W ów czas biskup Kossakowski wniósł, aby pamięć tego dnia szczęśliwego połączyć na zawsze z imieniem króla, którem u tyle ojczyzna zawdzięcza, a więc na dzień ósmego Maja naznaczyć dzień doroczny obchodu konsty­

tucyi. I z b a przyjęła wniosek jednom yślnym okrzykiem zgody.

L ecz prawdziwie uroczystą była chwila, gdy zacny poseł wileński Korsak w zabranym głosie oświadczył: że gdy już do­

pełnił, co tylko wymagała od niego instrukcya współobywateli i własne sumienie, i w dniu trzeciego Maja razem ze Stanami nie zaprzysiągł ustawy, to jed n ak dziś, gdy widzi że wolą jest całego narodu przyjąć sukcessyę, a formalności w przyjęciu ustawy zawsze są rzeczą podrzędną, uw aża i on za obowiązek święty łączyć się z królem i narodem , aby wśród grożących zew nątrz niebezpieczeństw cały naród był zgodnym. Z ażądał więc przysięgi. Iz b a z zapałem przyjęła słowa prawdziwego obywatela. Przykład K orsaka wywołał głosy innych: Szamocki, poseł warszawski, Szydłowski, poseł mielnicki wykonali też przy­

sięgę. Od tej chwili widocznem było, że kto tylko zacnem s e r ­ cem pragnął dobra kraju, nie rządził się interesem i wolą m o ­ skiewskiego posła, ten się łączył z narodem pod wielkiem ha słem ogólnej zgody. Na ulicach W arszawy długo jeszcze brzmiały okrzyki: „Król z narodem ! naród z k r ó l e m !“ W tem połączeniu się wobec niebezpieczeństwa grożącego ojczyźnie, króla z n a ­ rodem w poświęceniu własnych przekonań, dla zgody i jedności, leży tajem nica uroku, który otaczał pamięć dnia trzeciego Maja przez wiek cały.

T ak się przedstawia sam fakt uchw alenia konstytucyi p o ­ dług słów Siarczyńskiego, sekretarza sejmu, który w dziełku

„Dzień 3. M aja“ podał wierny obraz tego, na co sam patrz ał Wiarogodność opisu stwierdzają ówczesne pisma peryodyczne, zachowane z tej epoki pamiętniki i tradycya tak niedawna.

W ieść o konstytucyi rozeszła się po kraju lotem błyska­

wicy, i w ówczesnym patryotycznym nastroju szukać trzeba wy- tłóm aczenia tego prawie ogólnego z a p a ł u , jaki całą Polskę

(25)

ogarnął. Niezaprzeczenie mogła naw et większość szlachty, w części za wpływem niechętnych magnatów, ale daleko więcej wskutek odwiecznych przesądów, z zamiłowania do elekcyi i źrenicy wolności liberum veto, nie zgadzać się z u s t a w ą ; wszakże i in- strukcye posłów w 1790 r. w wielu województwach sprzeciwiały się sukcesyi. Lecz gdy się obudziło uczucie godności narodowej, pamięć na nieszczęścia, jakie kraj przebył, wzgarda obcych słu­

żalców, zresztą urok dawno nieznany jedności króla z narodem , wszystko to ja k już wśród sejmu połączyło wszystkich ludzi z a ­ cnych z większością reprezentacyi, tak i prawie cały naród szla­

checki natchnęło zapałem dla nowej ustawy, ożywiło nadzieję lepszej przyszłości. Ze wszystkich stron kraju przybywały akcesy i rok cały przeszedł w niepamiętnej dawno w Polsce zgodzie.

Uroczysty obchód pierwszej rocznicy trzeciego Maja zebrał w W arszaw ie przedstawicieli całej Polski. Król n a czele Stanów położył kamień węgielny kościoła Boskiej Opatrzności, i z ty­

siąca piersi ozwały się głosy: „Król z narodem, naród z k ró ­ lem!" Król zapewniał, że na czele narodowego wojska stanie w obronie ustaw y i kraju.

Rozpatrzmy teraz ustaw ę i wykażmy, że ona na swój czas *) odpowiadała wym aganiom ludzi wykształconych całej Europy, a co najważniejsza, położeniu ów czesnem u Polski.

W stęp wyraźnie i energicznie zaznacza potrzebę stan o w ­ czej reformy w tej już ostatniej chwili narodu, by otrząsnąć się z hańby obcej przemocy, ocalić ojczyznę, krusząc przeszkody wypływające z własnych namiętności.

I. Religię katolicką uchwała uznaje za panującą, apostazyę od niej za przestępstw o; jednocześnie wszystkim wyznaniom w a ­ ruje swobodę obrządków i opiekę rządową. Każdy nieuprzedzony umysł przyznać musi, że na ten czas pamiętając, n a niedawne zatargi z dyssydentami i usuw anie za Sasów z sejmu róż- nowierców, artykuł ten je s t zupełnie właściwy.

II. Szlachta ziemianie. U staw a zastrzega zachowanie wszel­

kich praw i przywilejów szlachty, jakie pozyskała z biegiem dziejów, a uznając szlachtę za najpierwszych obrońców wolności, ich cnocie, honorowi i obywatelstwu porucza święte zachowanie

*) W samej konstytucyi zastrzeżono co la t 25 takowej p r z e j­

rzenie; wszystko, co piszę, stosuje się do ówczesnego położenia Polski i wymagań końca X V I I I . wieku.

(26)

konstytucyi. U staw a więc w niczem nie zmniejszyła praw szlachty, włożono tylko na nią obowiązek obrony konstytucyi.

I I I Miasta i mieszczanie. P raw o o miastach, zapadłe 16.

Kwietnia, w całości wcielono do konstytucyi. O ile praw a n a ­ dane m ieszczanom były na dobie, przekonało wkrótce zacho­

wanie się tych mieszczan, którzy nietylko z zapałem przyjęli ustawę, ale w powstaniu Kościuszki i potem, przekonali, że się czuli prawymi synami tej ziemi i zasłużyli na te prawa.

IV. Chłopi włościanie. U staw a przyznając, że lud rolniczy jest najliczniejszy w kraju i najdzielniejszą tegoż siłą, a przez sam ą sprawiedliwość i dobrze zrozumiany interes, zasługuje na opiekę p ra w a i rządu, stanow i: że odtąd jakie będą zawarte dobrowolne umowy i nadania ze strony dziedziców , pozostaną one raz na zawsze obowiązującemi nietylko dla dziedzica, który je zawarł, ale i dla jego następców. U staw a więc bierze tylko pod opiekę dobrowolne umowy, zostawując ich początkowanie

samym właścicielom.

W dalszym ciągu u staw a zapewnia swobodę wracającym do ojczyzny, a każdego, kto wstąpi na ziemię polską, uważa za wolnego. Ten mianowicie punkt ustawy, dotyczący włościan, najsurowszym ulegał zarzutom. Niezaprzeczenie, gdy zostawiono wolnej woli dziedziców, zawieranie umów, polepszenie losu wło­

ścian nie mogło być nagłe. Jednakże, gdy przypomnimy, że już w owym czasie światlejsi obywatele, ja k : ekskanclerz Andrzej Zamoyski, referendarz lit. Brzostowski, podkancl. Chreptowicz, podskarbi Poniatowski, a za ich przykładem inni, w dobraclf swoich pozawierali umowy z włościanami, to i ten punkt ustawy stanie się zrozumialszym, wykaże wyraźną dążność stronnictwa patryotycznego do stopniowego zawierania um ów z włościanami i brania ich pod opiekę prawa. D ziw na r z e c z , że naw et K a ­ linka zarzuca sejmowi, że tak mało dla włościan uczynił, nie chcąc pamiętać, ja k niedawno sejm z 1780 r. odrzucił projekt do praw a Zamoyskiego, i że wobec zamierzonego przeprow a­

dzenia reform, skasowania liberum veto i zaprowadzenia s u k ­ cesyi, poruszenie jeszcze tak ważnej kwestyi, jak uwolnienie ludu, zbyt trudnem było. Kto zresztą wejrzy na stan ówczesny chłopa w całej Europie, przypomni, jak sądzili uwolnienie lu­

dności w Księstwie W arszaw skiem w 1807 r. ludzie tak światli, jak hr. Skarbek, kto zresztą z naszego pokolenia przyjmował czynny udział w uwolnieniu włościan na Litwie, i doświadczył,

(27)

ja k trudno mieć do czynienia z interesem całej klasy, ten uzna, że w ówczesnej chwili, gdy ra tu n e k ojczyzny wymagał ja k n a j­

większej zgody, ustaw a i co do włościan nie mogła być inną.

W czasach pow stania Kościuszki, gdy inną już była postać kraju, możnaby raczej żałować, że nasz ukochany Naczelnik poprzestał na manifeście pod Połonną, i nie próbował poruszyć ludu, któ­

rego kosy pod R acław icam i tak dobrze się ojczyźnie zasłużyły.

V. R z ą d , czyli oznaczenie władz publicznych. Ustawa, źródło wszelkiej władzy, uznaje w woli narodu. W ład z a p ra w o ­ dawcza m a być w S tanach zgromadzonych, wykonawcza w królu i straży, sądownicza w jurysdykcyach na ten cel ustanowionych.

VI. Sejm czyli w ładza prawodawcza. Sejm się składa z Izby poselskiej i senatorskiej. Izba poselska stanowi praw a i uchwały (które się rozróżniają). Wszelkie prawo po przejściu formalnem w Izbie poselskiej, m a być przesłane do s e n a t u , który albo większością głosów' prawo przyjmuje, lub jeźli większość senatu praw u będzie przeciwną, takowe zawiesza się aż do przyszłego s e j m u ; lecz w razie powtórnego uchw alenia p ra w a przez Izbę poselską, senat takowe przyjąć musi. Uchwały sejmu zapadłe w Izbie poselskiej, rozpatrują obie Izby połączone i większością głosów decydują. U staw a wyróżnia sejm prawodawczy ordyna- ryjny, dla stanowienia praw, i sejm zwołvwany w nagłych po­

trzebach kraju. Posłowie wybrani w województwach m ają być uw ażani jako reprezentanci całego narodu. Wszystko się decy­

duje większością g ł o s ó w ; liberum veto, wszelkie konfederacye i sejmy konfederackie na zawsze się znoszą. Iz b a senatorska składa się z biskupów, wojewodów, kasztelanów i ministrów pod prozydencyą samego króla. P rzytem us ta w a naznacza co lat 25 z p ra w a rewizyę konstytucyi. Ten VI. paragraf ustawy jest bardzo ważnym, uznaje on po raz pierwszy posłów za re p re ­ zentantów całego narodu, a nie oddzielnych województw, a zno­

sząc liberum veto i konfederacye, usuw a źródło panującego nie­

rządu.

VII. Król, w ładza wykonawcza. U staw a zaznacza, że n a j­

doskonalsze praw a bez dzielnej władzy wykonawczej, ostać się nie mogą i że brak tej władzy był powodem nieszczęść Polski.

W a ru jąc więc wolnem u narodowi wolne uchwalanie praw, wy­

konanie takowych porucza królowi i jego Radzie, która Strażą praw zwać się będzie. W ład z a wykonawcza ani praw stanowić, ani ich tłómaczyć nie może, nie może uchwalać podatków, dłu­

(28)

jest ściśle wykonywać prawa, wymagać dla nich p osłuszeństw a i mieć moc egzekucyi. Tron polski zostaje elekcyjnym, ale przez familię, dom saski ustaw ą powołany na tron. Król wykonywa przysięgę na zachowanie pactów, osoba jego jest świętą i nie­

odpowiedzialną, gdyż sam osobiście nic działać nie może. W jego imieniu wychodzą akta ja k publiczne, tak i sądowe, pod jego s te m p le m biją się monety, król m a prawo ułaskawiania, on jest dowódcą siły zbrojnej, mianuje biskupów, senatorów, m inistrów jako pierwszych urzędników władzy wykonawczej. Straż składa się z prymasa, pięciu ministrów i dwóch sekretarzy, bez p ra w a głosu N astępca tronu n a posiedzeniach Straży może być przy­

tomnym, M arszałek sejmowy na dwa lata obierany, jest ob e­

cnym na posiedzeniach Straży, nie przyjmując udziału w n a r a ­ dach, lecz z praw em w nagłych wypadkach zwołania sejmu.

Król decyduje w Straży, jednakże bez podpisu choćby jednego z ministrów zasiadających w Straży, decyzya nie jest ważną.

Ministrów do Straży naznacza król, gdyby jednak większość dwóch trzecich złączonych Izb odmiany m inistra ze Straży żą­

dała, król innego zamianować powinien. Ministrowie są odpo­

wiedzialni za swoje czynności majątkiem i osobą. Prosta więk­

szość Izb złączonych może icli odesłać przed sądy sejmowe, które orzekają albo o ukaraniu lub uwolnieniu ministrów od z a ­ rzutu. Dla wypełnienia rozkazów Straży, wyznaczają się przez sejm komisye: edukacyi, policyi, wojska i skarbu. W wojewódz­

twach ustanaw iają się komisye porządkowe, również podzielone n a cztery wydziały, zależne od Straży.

Sejm, uchwalając praw a władzy wykonawczej i sukcesyę tronu, rządził się głębokiem przekonaniem, że sprężystość władzy wykonawczej może ożywrczo wpływać na organizm Ilzpltej.

W ybór dynastyi saskiej dyktowały też ówczesne okoliczności i właściwa naszem u narodowi pamięć na niedawno panujących Sasów, których jeszcze zgubnego wpływu dostatecznie nieoce- niono. Z a rz u c a ją , że sejm niepotrzebnie, gdy już za następcę S tanisław a Augusta przyznano elektora, i dyna^tyę wprowadzał, lecz było to właśnie dowodem prawdziwego patryotyzmu, gdy ludzie przejęci prądam i z zachodu, dla potrzeby ja k j ą pojmo­

wali ojczyzny, ustępowali od swych zasad.

VIII. W ładza sądownicza. Tę władzę ustaw a chciała mieć niezależną i od króla i od Stanów, zostawiła dotychczasowe

(29)

obieralne sądy i trybunały; przy innych sądach dla miast, wło­

ścian i sądach sejmowych nowy kodeks praw cywilnych i k ry ­ minalnych miał być spisany.

Niezaprzeczenie ten paragra f ustaw y najsurowszej, z dzi­

siejszego stanowiska patrząc, mógłby uledz krytyce. L ec z i tu niezapominajmy, że odwiecznie w szlachcie ugruntowane były przekonania, że tylko równy może sądzić równego, a obieralność sędziów leżała w narodowym obyczaju.

IX. i X. Eegencya i edukacya dzieci królewskich. Tu zwraca uwagę troskliwość Stanów, które uważając dzieci kró­

lewskie za dzieci ojczyzny, n aw et wyznaczały od Stanów d o ­ zorcę edukacyi królewiczów.

X I. Siła zbrojna narodowa. W ojsko jest tylko częścią ogólną narodu, powinno zostaw ać pod posłuszeństwem władzy wykonawczej, wykonać przysięgę na wierność narodowi, królowi i na obronę konstytucyi.

W końcu konstytucyi umieszczono deklaracyę, wzywającą, aby straż zaraz rozpoczęła swe czynności, zalecając komisyom jakoteż całem u wojsku wykonanie przysięgi na konstytucyę.

Deklaracya naznacza dzień św. Stanisław a na wieczne czasy, jako dzień uroczysty, pośwdęcony Najwyższej Opatrzności i pod tem wezwaniem m a być kościół wystawiony. W końcu każdego, ktoby był przeciwny konstytucyi, formował konfederacye, uważa za nieprzyjaciela ojczyzny, za zdrajcę, który m a być przez sąd sejmowy sądzony.

Spójrzmy teraz, jak przyjęli konstytucyę monarchowie, j a k j ą ocenili najwybitniejsi przedstawiciele owej epoki. Pierwszym z monarchów, który pośpieszył z uznaniem konstytucyi, był król pruski. W liście swoim z dnia 17. Maja wyraża się z uwielbie­

niem o konstytucyi, jako o kroku istotnie w ażnym do ugrunto­

wania szczęścia narodu, i winszuje królowi, m arszałkom i tym wszystkim, kiórzy się do tak wielkiego dzieła przyłożyli.

P ap ież P iu s VI. w liście pisanym 8-go Czerwca do króla, w gorących w yrazach winszuje uchwalenia konstytucyi, przy­

jęcia sukcessyi, zapewnienia spokojności publicznej. P rzesyła swoje ojcowskie błogosławieństwo królowi i narodowi, których Opah’zności Boskiej poleca.

Ze wszystkich stron przychodziły odezwy do króla i sejmu z uwielbieniem chwalebnego dzieła. B urkę w parlam encie a n ­ gielskim przedstawił, czem była P olska dotąd, ja k obca przemoc

(30)

wszystkiem rządziła, pochwala wzmocnienie władzy królewskiej bez nadwerężenia wolności, stopniowe uwolnienie 1 0 milionów ludu, podniesienie swobód m iast i to bez kropli krwi rozlewu.

Szczęśliwy, mówi, ten naród, jeżeli tak dalej postępować będzie umiał, jak zaczął. Fox u w aża konstytucyę 3. Maja jako dzieło, zasługujące na ogólne uznanie. Makintosh, przeciwnik Burkego, podnosi mądrość zaprowadzenia reformy. Seyes, Yolney i sam m inister pruski Hertzberg oddają słuszność nowej ustawie. J e ­ dynie Mehee w swoim pam iętniku zawiera wiele j a d u przeciw konstytucyi i jej twórcom, ale wiadome źródło tej niechęci. N a­

wet w samej Moskwie, w kalendarzu wydanym przez Akademię Nauk na 1792 r., wyliczając ważniejsze wypadki 1791 r., sto sunkowo dość obszernie wspom ina się o zaszłej rewolucyi, do­

konanej za wolą króla i większości Stanów, bez żadnych gwał­

tów, a rozszerzającej praw a ludu i miast. P am iętne są słowa F. R autnera w dziele r O upadku P olski11, pisanem w 1830 r.

R auiner wyraźnie zaznacza, że w konstytucyi 3. Maja, lepiej niż w jakiejkolwiek nowszej, pogodzone są prawdziwe zasady r o ­ zum u i nauki politycznej z historyczną przeszłością, z obec n o ­ ścią i z tem, co w przyszłości osiągnionem być może. Dzieło to, zdaniem jego, zasługiwało na największą trwałość. „P o ­ dwójnie odpowiedzialne są przeto bru d n e ręce, które czysty ten czyn skalały, potwarcy, którzy go oskarżali, i zbrodniarze, którzy go zniszczyli".

Z naszych pisarzy Lelewel, pomimo swoich republikańskich zasad, uw aża konstytucyę jako dzieło pełne rozwagi, które z a ­ sługuje na tem głębszą cześć, im więcej widzimy w niem po­

święcenia ulubionych narodowi swobód; mówi nawet, że w u rz ą­

dzeniu rządowem jest wyższą od innych, w porównanie wzię­

tych. W zdaniu Lelew ela widzimy przedewszystkiem nietylko prawdziwego znawcę dziejów, ale i wielkiego obywatela, który potrafił w sądzie swoim o konstytucyi wznieść się nad ulubione i tak wiernie przez siebie zachowane zasady. Cytując słowa Lelewela, mimowoli przypomina się nam obraz posła Korsaka, składającego wobec niebezpieczeństwa ojczyzny skrupuły dykto­

wane osobistem przekonaniem. A z jakiem nieokreślenie błogiem uczuciem możemy obok słów Lelew ela przytoczyć zdanie wiel­

kiego obyw atela, który zawsze umiał w ofierze na ołtarzu ojczyzny składać nietylko życie i mienie, ale i osobiste swoje przekonania. Mówimy tu o księciu Adamie Czartoryskim, a byłto

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oprócz sieroctwa Biblia wskazuje na jeszcze inną cechę człowieka: staje się on kimś, kto się ukrywa, kto ucieka przed Bogiem, a konsekwentnie przed praw dą i przed

KONSULTACJE: poniedziałek – piątek godz. matematyka Dziękuję wszystkim, którzy pięknie pracują i przysyłają swoje prace. Tych, którzy się troszkę zagapili proszę

Do moich synów Synkowie moi, poszedłem w bój, jako wasz dziadek, a ojciec mój, jak ojca ojciec i ojca dziad, co z Legionami przemierzył świat, szukając drogi przez krew i blizny

nymi na SOR­ze i w izbach przyjęć Polska Federacja Szpitali wystąpiła do zrzeszonych szpitali z prośbą o raportowanie liczby pacjentów, którzy pojawili się w tych

4. Która grupa najszybciej wykona ćwiczenie, ta dostaje po plusie. Nauczyciel prosi o wyjaśnienie dlaczego aby wykonać ćwiczenie musieli korzystać ze słownika i co podane

Akcja uświadomi innym nauczycielom, że korytarz to też miejsce gdzie odbywają się lekcje i jest szansą na przychylne spojrzenie, gdy będziesz prowadził tam zajęcia

żółty szalik białą spódnicę kolorowe ubranie niebieskie spodnie 1. To jest czerwony dres. To jest stara bluzka. To są czarne rękawiczki. To jest niebieska czapka. To są modne

Moje dotychczasowe (a i późniejsze) doświadczenie nawet w tym samym Piń­ sku po śmierci Biskupa Łozińskiego - wyłączało po prostu tak bezpośrenie