• Nie Znaleziono Wyników

Szczególny rodzaj nieprzekładalności : o pewnym kłopocie z zakresu teorii przekładu z nieustannym odwołaniem do hermeneutyki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczególny rodzaj nieprzekładalności : o pewnym kłopocie z zakresu teorii przekładu z nieustannym odwołaniem do hermeneutyki"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Andrzej Skrendo

Szczególny rodzaj nieprzekładalności

: o pewnym kłopocie z zakresu teorii

przekładu z nieustannym

odwołaniem do hermeneutyki

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (124), 180-196

2010

(2)

18

0

Opinie

Andrzej SKRENDO

Szczególny rodzaj nieprzekładalności.

O pewnym kłopocie z zakresu teorii przekładu

z nieustannym odwołaniem do hermeneutyki

Ja k i to kłopot? Jego częścią jest fak t, że tru d n o go nazw ać. T rudność tę sygna­ liz u je już sam - zapew ne nazb y t obszerny, a jednocześnie jak b y n ie u c h ro n n ie enigm aty czn y - ty tu ł m ojego te k stu . W czym rzecz? Za cenę pew nego, być m oże rów nie n ie u c h ro n n e g o p a ra d o k su , m ógłbym pow iedzieć, że ch o d zi o p rz e k ła d z języka A na język A, pow iedzm y - z niem ieck ieg o na niem ieck i. W ydawać by się m ogło, że ta k i p rz e k ła d jest po p ro stu niep o trzeb n y , je d n a k w pew nych szcze­ gólnych o kolicznościach okazuje się k o n ieczn y - a zarazem niem ożliw y. N ie ch o ­ dzi m i tu o p rz e k ła d - by użyć te rm in u Jacobsona - in tra lin g w isty c zn y an i (chy­ ba) o in te rlin g w isty c zn y czy in te rse m io ty c z n y 1 (więc o jaki? - to w łaśnie p ró b u ­ ję ustalić). C h o d z i o sytuację, w k tó rej pew ien fra g m en t te k stu zostaje zapoży­ czony z innego języka, a p otem zw rócony za pom ocą p rze k ład u . N ie jestem zresztą pew ien, czy m ożna tu m ówić o „zw ró cen iu ”, bo choć zw raca się to sam o, to nie jest to już to sa m o ... S p ró b u jm y za te m raz jeszcze - chodzi o p o w tórzenie orygi­ n aln eg o fra g m e n tu te k stu z języka A w tekście zap isa n y m w języku B, a po tem p o w tórzenie owego fra g m e n tu , bez żad n y ch zm ian , w p rze k ład z ie danego te k stu z języka B na język A. M am y serię pow tórzeń, a n ie pożyczkę i zw rot. T aki

frag-R. Jakobson O językoznawczych aspektach przekładu, w: Współczesne teorie przekładu. Antologia, red. P. Bukow ski, M. H eydel, U niversitas, K raków 2009.

(3)

m e n t „zw rócony” oryginałow i po „p rz ejśc iu p rzez obcy język” n ie jest już cy ta­ tem , ale jakim ś, nie u m ie m znaleźć innego słowa, cy tatem -n iecy tatem . Czym jest ów cytat-n iecy tat? - oto m oje pytan ie.

Sens tego p y ta n ia m ożna o b ja śn ić inaczej - w fo rm ie w yznania. P isząc (nie raz) o tw órczości T ad eu sza R óżew icza, skw apliw ie p o m ija łe m , n ie licząc je d ­ n ego p r z y p is u 2, p ro b le m c y tató w o b co jęz y cz n y ch w jego w ie rsz a c h (p rz ed e w szy stk im cytatów n ie m ie c k ic h , bo tych jest n ajw ięcej). C zas to n ap ra w ić. O d ra z u je d n a k m u szę poczynić k ilk a z a strze że ń . Po pierw sze, ro z p a tru ję to p y ta ­ n ie n ie jako znaw ca te o rii p rz e k ła d u (bo n im n ie je ste m ), ale jako b a d a cz p o ­ ezji, k tó ry an i w p ra c a c h z za k re su te o rii p rz e k ła d u , an i w lite ra tu rz e p o św ię­ conej R óżew iczow i n ie zn a la z ł d obrej od p o w ied zi na p y ta n ie dotyczące fu n k c ji ta k ieg o c y ta tu -n ie c y ta tu . B adacz, k tó ry p o n a d to - po w ied zm y od raz u , bo to isto tn e - z d u m io n y jest o d p o w ied z ia m i, ja k ie d aje p ra k ty k a tra n s la to rs k a (nie tylk o dlateg o , że są one n ie ja sn e ). Po d ru g ie , m u szę od ra z u u p rz e d z ić , że nie zd o łam po d ać tu ja k ieś ty p o lo g ii fu n k c ji c y ta tu , p rze d staw ić sposobów p rz y ta ­ cz an ia, opisać s tr u k tu ry te k s tu zaw ierająceg o cytat. In te re s u je m n ie jed y n ie p ro b le m h e rm e n eu ty c zn y , p ro b le m in te r p re ta to ra o ry g in a łu i p rz e k ła d u . S ta­ w iam p y ta n ie o se m an ty czn e n a p ię c ie m ię d z y cy tate m a „ re sz tą ” te k s tu oraz p y ta n ie o to, co dzieje się z ta k ą (zaw ierającą cytat) cało ścią w p rz e k ła d z ie - jak ona znaczy jako całość i jak w jej o b ręb ie znaczy ów fra g m e n t, k tó ry w ory­ g in a le m o żn a było nazyw ać cy tate m , a k tó ry te ra z d obrej nazw y n ie ma? Po trz e c ie , ch o d z i za te m o to, ja k w p rz e k ła d z ie , w k tó ry m za w arty jest fra g m e n t b ęd ący w oryginale cy tate m obcojęzycznym , k rąż y sens? I czym to k rąż en ie ró żn i się od k rą ż e n ia sensów w p rz e k ła d z ie te k s tu n ie za w ierają ce g o w o ry g in ale cy­ ta tu obcojęzycznego? C ały czas m ów ię o cytacie z języ k u p rz e k ła d u , n ie z a le ż ­ n ie od tego - choć z u w z g lę d n ie n ie m tej ró żn ic y - czy cy tat w ystępow ał w ory­ g in a le (najczęściej po n ie m ie c k u ), czy n ie (czyli w p rz e k ła d z ie na p o lsk i), oraz z u w z g lę d n ie n ie m ró żn ic, ja k ie w noszą te c h n ik i g raficzn eg o z a zn a cz an ia p rz y ­ to c ze n ia (w ydaje się bow iem , że te c h n ik i te m o d u lu ją sta tu s c y ta tu - na p rz y ­ k ła d , kursyw a i cudzysłów , zw łaszcza k ie d y w y stę p u ją w ty m sam y m tek ście o ry g in a łu lu b p rz e k ła d u )? P rzy czym - d o d ajm y jeszcze i to - p y ta n ia te sta ­ w iam n ie z a le ż n ie od fa k tu , czy istn ie je po ety k a d zieła b ędącego p rz e k ła d e m , i od p o w ied zi na p y ta n ie , na ile jest ona o d m ie n n a od p o e ty k i dzieła o ry g in a l­ nego. N ie ro zstrz y g n ę tu tego, ale jest p rze cie ż isto tn e , czy rela cję cy tat o bcoję­ zyczny - resz ta te k s tu o p isu jem y w ra m a c h je d n ej, w spólnej dla p rz e k ła d u i ory­ g in a łu , p o ety k i, czy w ra m a c h dw óch ró żn y c h p o ety k (czyli - in n y m i słowy - czy jest to je d n a re la c ja , czy dw ie o d rę b n e relacje).

W tym m iejscu kończę część w stępną, p rzypom inając, że w szystkie te pytania staw iam w jednej tylko perspektyw ie, ale za to szerokiej - w perspektyw ie herm e- neutycznej.

A. Skrendo Tadeusz Różewicz i granice literatury. Poetyka i etyka transgresji,

U niversitas, K raków 2002, s. 168, przyp. 72.

18

(4)

18

2

2.

„M ówiąc o pow iązaniach naszej tran slato lo g ii z te o riam i b a d a ń literac k ich , trzeba odnotow ać stosunkow o niew ielki wpływ h e rm e n e u ty k i” - stw ierdza A nna Legeżyńska w artykule Przekład: pewniki, spory i pytania translatologii3. W arto za­ tem zastanow ić się krótko n a d tym , jak zm ienia się teoria p rze k ład u pod w pływem h e rm e n e u ty k i4.

Z acznę od tego, że zw iązek tych dwóch d ziedzin jest bardzo ścisły. W olno chy­ ba pow iedzieć, że zaw ierają się one w sobie naw zajem : h erm eneutyka zaw iera w so­ bie pew ną „teo rię” przek ład u , zaś każdy p rze k ład jest w ydarzeniem h erm eneu- tycznym . N ie w iadom o więc, co jest m etaforą czego: p rze k ład m etaforą h e rm e n e u ­ tyki czy na odw rót5. Z jednej strony - jak pow iada Ricoeur, k om entując S teinera - rozum ieć to tyle, co p rze k ład a ć6. R ozum ienie zaś - jak w iem y od H eideggera - jest sposobem bycia Dasein, nie zaś jedną z m etod badaw czego postępow ania. O zna­ cza to, że na g runcie h erm e n eu ty k i dochodzi do rozszerzenia pojęcia p rzekładu. Z drugiej strony m ożna pow iedzieć na odwrót: to nie herm en eu ty k a zaw iera w so­ bie „teo rię” p rze k ład u , lecz p rze k ład (relacja m iędzy n im a oryginałem ) zaw iera

3 A. Legeżyńska Przekład: pewniki, spory i pytania translatologii, w: Sporne i bezsporne problemy współczesnej wiedzy o literaturze, red. W. Bolecki, R. Nycz, W ydaw nictw o

IBL PAN, W arszaw a 2002, s. 288. Jest to arty k u ł bardzo in stru k ty w n y z teoretycznego p u n k tu w idzenia i cenny z p u n k tu w idzenia historycznego - stanow i w istocie przegląd najw ażniejszych d o k onań i zan iech ań polskich teoretyków p rzek ład u artystycznego. Por. po n ad to tek st Jacka Brzozowskiego Czy istnieje w Polsce szkoła hermeneutyczna w przekładzie?, w: Między oryginałem a przekładem, t. 9: Czy istnieją szkoły przekładu w Polsce?, red. U. K ropiw iec, M. Filipow icz-R udek, J. K onieczna-Tw ardzikow a, K sięgarnia A kadem icka, K raków 2004.

4 Pewien pogląd w tej spraw ie m ożna sobie wyrobić, p rzeglądając rozdział

Perspektywa hermetyczna w antologii Współczesne teorie przekładu. Pow inienem w tym m iejscu zaznaczyć, że m oje uw agi, w p o rów naniu do szkiców zebranych w tej antologii, m ają c h a ra k te r bardziej ogólny i „filozoficzny”.

5 H-G . G ad am er pisze: „Nazwa h e rm en eu ty k i jako sztuki czynienia zrozum iałym tego, co pow iedziano w obcym języku, nie bez pow odu wywodzi się od im ien ia H erm esa, tłum aczącego ludziom boskie posiania. To etym ologiczne przypom nienie nie pozostaw ia w ątpliw ości, że chodzi tu o jakieś w ydarzenie językowe,

0 p rz ek ład z języka na język, a więc o sto su n ek dw óch języków ” (Estetyka 1 hermeneutyka, w: tegoż R ozum słowo, dzieje. Szkice wybrane, wyb., oprac.

i w stęp K. M ichalski, przeł. M. L ukasiew icz i K. M ich alsk i, PIW, W arszaw a 2000, s. 135-136).

6 P. R icoeur Paradygmat przekładu, w: Współczesne teorie p rzekładu..., s. 359. S teiner n ato m iast stw ierdza: „P rzekład jest pod w zględem form alnym i pragm atycznym obecny implicite w każdym akcie k o m u n ik acji, em isji i recepcji każdego rodzaju zn aczen ia” (Po wieży Babel. Problemy języka i przekładu, przeł. O. i W. Kubińscy, U niversitas, K raków 2000, s. 15).

(5)

cały kosm os istniejących i m ożliw ych herm en eu ty k . H erm en eu ty k m niej lub b a r­ dziej radykalnych - albo kładących nacisk na dystans m iędzy oryginałem a p rze­ kładem , albo na ich bliskość.

M ówiąc o herm eneutycznej te o rii p rze k ład u , słowo „teo ria” w ziąłem powyżej (i b iorę ponow nie) w cudzysłów. N ie jest bow iem jasne, czy na g runcie h e rm e n e u ­ tyki m oże istnieć teoria p rzek ład u , czy jest do czegoś p otrzebna i czy h erm eneu- tyczną koncepcję p rze k ład u m ożna nazywać teorią. Jeśli zgodzim y się, że w tytule

opus magnum G adam era n ie chodzi b ynajm niej o przeciw staw ienie praw dy i m e to ­

dy, lecz jedynie o odrzucenie uniw ersalistycznych roszczeń tej drugiej, to pow ie­ my, że teoria nie tyle zostaje w ykluczona, ile u zn an a za rodzaj partykularyzacji poprzedzającego ją dośw iadczenia herm eneutycznego. P rzedm iotem n am ysłu h e r­ m e n eu ty k i nie będzie zatem sam a teoria (jej stru k tu ra ), lecz relacja, w jakiej p o ­ zostaje ona z dośw iadczeniem . Jaka to relacja? G adam er nazywa ją greckim sło­ w em atopon, któ re oznacza „to, co osobliwe i n iedające się nigdzie um ieścić w zwy­ czajnych stru k tu ra c h antycypacji dośw iadczenia”7. Jeśli uznam y, że jedną z ta ­ kich stru k tu r jest teoria przek ład u , to stw ierdzim y, że jest ona tyleż potrzeb n a, ile zbędna; że jest swego ro d zaju rusztow aniem , które w praw dzie pom aga opisać p rze­ kład, ale zarazem jest przez p rze k ład - k tó ry należałoby sobie wyobrażać raczej jako w ydarzenie niż wytwór - niszczone8.

N a g runcie strukturalistyczno-sem iotycznych b a d a ń n a d przek ład em (i w pol­ skiej teo rii p rzekładu) pojęciem kluczow ym jest ekw iw alencja. N a g runcie h e r­ m e n eu ty k i - nie. I to n iezależnie od tego, jak tę ekw iw alencję pojm iem y. „Istnieje nie tyle stopień przek ład aln o ści z języka na język, ile stopień n ie p rz ek ła d aln o ści” - pow iada G ad am er9. Perspektyw a zostaje odw rócona. N ie m ech an izm y re p ro ­ d u k cji i w ytw arzania podobieństw a m iędzy oryginałem a przekładem , lecz n ie ­ u chronność różnicy staje się te m atem h erm eneutycznym . W uogólnionym ujęciu

Horizontverschmelzung, sta p ia n ia się czy też fuzji horyzontów , oznacza to, że do

stopienia n igdy nie dochodzi i że inność n igdy nie zostanie w chłonięta i oswojo­ na. Z gadzam się w tej kw estii z tym i, którzy tw ierdzą, że G adam er idzie za He- glem tylko do pewnego m o m en tu - i ostatecznie w izji całkow itego p o jednania p rze­ ciwstaw ia H eideggerow ską faktyczność10.

W herm en eu ty ce zm ienia się p o n ad to ro zu m ien ie p o d an ia o w ieży Babel. Ste­ iner z przekąsem m ówi o p o szukiw aniu jakiejś Ur-Sprache w języku m atem aty k i

7 H.-G. G ad am er Retoryka, hermeneutyka i krytyka ideologii, w: tegoż Język i rozumienie, wyb., przekł. i posł. P. D e h n el i B. Sierocka, F un d acja A letheia, W arszaw a 2003, s. 81.

8 Ale m ożna też po p ro stu - jak S tein er - uznać, że teoria p rzek ład u nie istnieje. N ie tylko na g ru n cie h erm e n eu ty k i, ale w ogóle.

9 H.-G. G ad am er Granice języka, w: tegoż J ęzyk i rozum ienie..., s. 39.

10 W edług S tein era p rzek ład w 90 p rzy p ad k ach na 100 jest porażką - albo przew aża nad oryginałem , albo m u u stępuje. W ierność jest k ategorią ekonom iczną, a ta

ekonom ia - etyczną (Po wieży B a b e l . , s. 532).

18

(6)

18

4

lub ch iń sk ic h id eo g ram ach 11. Z dystansem odnosi się do tezy, że „sam a potrzeba p rze k ład u jest jakby p ię tn e m K ainow ym , św iadkiem b an icji człowieka z harmonia

m undi”12. Zachwyca go za to i zastanaw ia zdum iew ająca m nogość języków. Z kolei

G adam er w Prawdzie i metodzie zauważa:

G dy m it m ówi o p rajęzyku i p om ieszaniu języków, to takie antyczne ujęcie odzw ierciedla w zręczny sposób faktyczną zagadkę, jaką dla rozum u stanow i wielość języków, ale p o ­ trak to w an y dosłow nie, ów przekaz m ityczny staw ia spraw ę na głowie, gdy mówi o p ie r­ w otnej jedności ludzi używ ających pierw otnego języka, który w sk u tek p om ieszania uległ ro z b ic iu .13

N a głowie, gdyż dystans, obcość i wielość języków nie są po p ro stu przeszkodą w po­ rozum ieniu i rozum ieniu, lecz w arunkiem rozum ienia i porozum ienia. „Nie istnie­ je pierw sze słowo. M ów ienie o pierw szym słowie jest samo w sobie sprzeczne” 14.

K iedy już w iem y (w najogólniejszym zarysie), jak m ają się do siebie teoria prze­ k ładu i herm eneutyka, w arto wrócić do pytania o m iejsce h erm eneutyki w polskiej tradycji b ad a ń n a d przekładem artystycznym . Spróbuję pokazać, że herm eneutyka w jakiś ukryty sposób jednak w niej istnieje, niespodziew anie się zjawia lub też nie daje usunąć. Posłużę się klasycznym tekstem Edw arda Balcerzana Poetyka przekładu

artystycznego. W tekście tym herm eneutyka pojawia się jako swego rodzaju pokusa,

którą autor sk ru p u latn ie (i nieskutecznie) odsuwa. Przyznaje się do niej tylko po to, aby tym skuteczniej się jej wyprzeć. Powiada, że „w h ierarch ii pow inności sztuki p rzekładu najistotniejsze są jej cele h erm eneutyczne”15, ale rolę h erm en eu ty spro­ wadza do roli - zapożyczając określenie od Tomasza Burka - „rozjaśniacza zn a­ czeń”. N iew iele to m a wspólnego z herm eneutyką w znaczeniu „m etodologicznym ” - jak zauważyła słusznie Legeżyńska16. C hciałbym jednak wziąć Balcerzana za sło­ wo. W pew nym m om encie w Poetyce przekładu artystycznego czytamy:

T łu m aczen ie właściw e u siłuje oddać spraw iedliw ość autorow i oryginału, mówić jego g ło­ sem. T łu m acz zadow ala się tu niejako rolą rozum nej stacji przekaźnikow ej. In te rp re ta ­ cja n a to m iast czyni głównym podm iotem wypow iadaw czym tłum acza.

11 Ale to sam o tw ierdził już H u m b o ld t, p odkreślając niższość chińszczyzny wobec języków in d o eu ro p e jsk ich - zob. W. von H u m b o ld t O budowie gramatycznej języka chińskiego, w: tegoż O myśli i mowie. Wybór pism z teorii poznania, filozofii dziejów i filozofii języka, wyb., przekł. i w stęp E.M . Kow alska, przekł. p rzejrza ł M.J. Siem ek, W ydaw nictw o N aukow e PW N , W arszaw a 2002.

12 G. S tein er Po wieży B a b e l ., s. 105.

13 H.-G. G ad am er Prawda i metoda. Zarys hermeneutyki filozoficznej, przeł. B. B aran, In te r E sse, K raków 1993, s. 403-404

14 H.-G. G ad am e r Język i rozumienie, w: tegoż Język i r o z u m ie n ie ., s. 21.

15 E. B alcerzan Poetyka przekładu artystycznego, w: tegoż Literatura z literatury. Strategie tłumaczy, Śląsk, Katowice 1998, s. 110.

(7)

O d ró żn ien ie to ilu s tru je B alcerzan p rzy k ład am i. P rzykładem in te rp re ta c ji jest postępow anie Iwaszkiew icza, k tóry kom entując swoje p rzekłady N eru d y w yjaśniał, że w yrażenie „m otyl m u zo ” m u siał przełożyć na w yrażenie „błękitny m otyl m u z o ”, wydobyw ając nieczytelną dla polskiego odbiorcy im plikację zaw artą w oryginale. P rzykładem na p rzek ład właściw y jest para słów łoszadź-koń.

K om entatorzy te k stu B alcerzana zwykle podk reślają silny sta tu s sform ułow a­ nego wyżej odróżnienia. Co jest trochę dziw nie, poniew aż sam B alcerzan - w spo­ sób m niej lub bardziej jaw ny i na kilka sposobów - ustanow iw szy je, sam je zacie­ ra. B ardzo m i się to podoba - i pójdę tym tro p e m 17. Z atem - B alcerzan zauważa, że oba typy „krzyżują się ze sobą” 18 i rzadko w ystępują w stanie czystym . Ja po ­ w iedziałbym - nigdy. P okazują to przykłady. Pierwszy, te n z m otylem , to raczej tłu m aczen ie właściwe, a n ie in te rp re tac ja. W ydobycie na jaw sem antycznej im p li­ kacji uznać wręcz m ożna za m odelow e w ypełnienie roli „rozum nej stacji przekaź­ nikow ej” . I na odw rót - łatw o sobie w yobrazić p rze k ład (z rosyjskiego) zaw ierają­ cy słowo „koń” w ym agające dookreśleń, któ re wcale nie są im plikow ane (na zasa­ dzie m eto n im ii, a więc encyklopedii), lecz raczej narzu can e te m u słowu przez całą sieć potencjaln y ch (i p o te n cja ln ie m etaforycznych) relacji, w jakich pozostaje ono w języku oryginału. To nie wszystko. B alcerzan podkreśla ponadto, że w p rze k ła­ dzie artystycznym nie chodzi o zachow anie p la n u treści przy zm ianie p la n u w yra­ żania, gdyż w tym ro d zaju p rze k ład u n ie u sta n n ie „znaczące p rzechodzi w ozna­ czane”19. T rudno się z tym nie zgodzić - ale jeśli ta k jest, to tłu m aczen ie właściwe okazuje się tylko zjaw iskiem granicznym . Ale chyba i to za dużo pow iedziane. B alcerzan stw ierdza przecież, że w p rzekładzie właściw ym tłu m acz u siłu je mówić głosem oryginału. U siłuje, a nie - mówi. Z atem ta k czy owak m ówi głosem w łas­ nym . W ynika z tego, że tłu m ac ze n ie właściwe jest nie tyle zjaw iskiem g ran icz­ nym , ile odm ianą in te rp re ta c ji - nie jest n ato m iast osobnym ro dzajem tłu m ac ze­ nia. I jeszcze jedno - co to znaczy, że „tłum acz właściw y” jest „rozum ną stacją p rzekaźnikow ą”? Jeśli zgodzim y się, że n igdy z góry n ie w iadom o, na czym polega o ddanie spraw iedliw ości autorow i oryginału - bo przecież nec verbo verbum curabis

reddere fidus interpres - to łatwo dojdziem y do w niosku, że w rolę tę w chodzi się

w obu rod zajach przek ład u . Albo - lepiej m ówiąc - nie w chodzi nigdy. T łum acz z d efinicji sytuuje się bow iem w in n y m m iejscu (i często czasie) niż p rzek ład an y tek st - ale zawsze m iejscu określonym i określającym jego w rażliwość oraz ro z u ­

17 Z arazem za Ju lian em K ornhauserem , który to sam o, co ja, próbow ał zrobić w szkicu Interpretacja w akcie translacji zaw artym w tom ie Z teorii i historii przekładu artystycznego. M ateriały z konferencji naukowej w Szczawnicy (17-129 marca 1972), red. J. B aluch, W ydaw nictw o UJ, K raków 1975.

18 E. B alcerzan Literatura z literatury..., s. 26.

19 Tam że, s. 25. M ów iąc to - zauw ażm y - B alcerzan pow iada to sam o co G eoffrey B ennigton i Jacques D errid a , zob. G. B ennington, J. D e rrid a Jacques Derrida, przekl. i posl. V. Szydlow ska-H m issi, G enesis, W arszaw a 2009, s. 143. Z daje się

zatem , że B alcerzan cytuje D errid ę albo raczej D e rrid a - B alcerzan a...

18

(8)

18

6

m ienie. Jeśli p rzek ład y m ają być - jak chce B alcerzan - serią otw artą, a więc zja­ w iskiem historycznym , to m u sim y założyć, że tłum acz sytuuje się w jednym hory­ zoncie, a dzieło w dru g im , nie w olno jed n ak tw ierdzić, że tłu m acz sytuuje się po ­ n a d dw om a w ym ienionym i h oryzontam i. W in n y m w ypadku seria przekładów byłaby w praw dzie otw arta, ale tylko jeden p rze k ład byłby w łaściwym przekładem , inne byłyby po p ro stu b łędam i. O znaczałoby to de facto, że p rzek ład nie jest zjaw i­ skiem historycznym .

U czyniwszy z E dw arda B alcerzana h erm e n eu tę - a kom u, jak nie ta k odkryw ­ czem u i w rażliw em u czytelnikow i jak on m iano to się należy - chciałbym o d noto­ wać jeszcze jego trzy inne in sp iru ją ce uwagi. W iążą się one z Różewiczem , a więc z kw estią, o której w spom inałem na początku i do której teraz zam ierzam przejść. Po pierw sze, w Poetyce przekładu artystycznego B alcerzan zauw aża, że dzieło tłu m a ­ cza istn ieje w danej literatu rz e narodow ej inaczej niż dzieła oryginalne, rodzim e. Dw ie w ersje tego sam ego utw oru w języku rodzim ym pojaw iają się rzadko, a jeśli już - to badacz w ybiera sobie tę w ersję, k tó rą uważa za kanoniczną. P rzekład na odw rót - jest co n ajm n iej podwójny, a często w ielokrotny. Co jednak zrobić z tw ór­ czością, w której w iele utw orów m a różne w ersje i tylko za pom ocą arb itra ln ej decyzji m ożna sobie spośród w ielu w ersji (wiązki oryginałów? - czy m oże w iązki „oryginałów ”?) - wybrać tę właściwą? Taka jest w łaśnie twórczość Różewicza. Z tego w ynikałoby, że sta tu s te k stu oryginalnego w p rzy p a d k u Różewicza p rzypom ina statu s przek ład u . P rzekładu, w którym - dodajm y - nie m a oryginału.

Po drugie, zajm ując się podobieństw em cy tatu i p rzek ład u , B alcerzan pisze: „W k rąż en iu cy tatu i w fu n kcjonow aniu p rze k ład u pojaw ia się te n sam m echa­ n izm sem iotyczny”, czyli „m echanizm sam oregulacji k u ltu ry podporządkow anej n o rm om w ielogłosow ości”20. A co się dzieje, jeśli m am y do czynienia z cytatem z niem ieckiego w oryginale polsk im przełożonym na niem iecki? Czyż liczne w ier­ sze Różewicza n ie są najlepszą egzem plifikacją tezy Balcerzana? P ow tórnie do­ chodzim y do tego sam ego w niosku: sta tu s w ierszy Różewicza, w łaśnie z pow odu ich osobliwej cytacyjności, dziw nie p rzypom ina sta tu s przek ład u . T eksty Różewi­ cza nie tylko fu n k cjo n u ją w ram ach w skazanego przez B alcerzana m ech an izm u łączącego cytat i przek ład , ale n iejako zaw ierają te n m ech an izm w sobie - i nie w iadom o, co tu się w czym odbija, m ech an izm tekstow y w m iędzytekstow ym , czy na odwrót.

Po trzecie - szukając nazw y dla tego m ech an izm u , w któ ry m m ieszczą się p rze­ k ła d i cytat, B alcerzan dochodzi do określenia „poetyka rem in isce n cji”. N ie daje się ona zredukow ać do naśladow nictw a i polega na n astaw ien iu na czyjąś gotową, w cześniej uform ow aną w ypow iedź. Ale u Różewicza m am y do czynienia nie tylko z nastaw ieniem na cudze w ypow iedzi, ale rów nież na w łasne - i ta p rak ty k a po ­ dobnie nie m a nic w spólnego z n aśladow aniem (siebie samego). Czy m ożna zatem pow iedzieć, że poetyka rem in iscen cji jest odm ianą poetyki pow tórzenia, w której cytacyjność jest ta k daleko p o su n ięta, że zaciera się w niej o d różnienie m owy w łas­

(9)

nej i cudzej? Tak dzieje się w łaśnie, jak m yślę, u Różewicza - i zjaw isko to nie da się okiełznać poprzez w yznaczenie jego obszaru w ystępow ania an i też zlekcew a­ żyć za pom ocą stw ierdzenia, że m am y tu do czynienia z pew ną m a rg in aln ą kwe­ stią w dziele jednego tylko poety.

3.

D ziw nym trafem okazało się, że w zbiorze „Nasz nauczyciel Tadeusz”, pośw ięco­ nym relacjom tw órczości Różewicza z N iem cam i, w ażne m iejsce zajm uje w iersz

Kamienni bracia z to m u Srebrny kłos (1955). D ziw nym - bo nie jest to wcale dobry

w iersz. O braz pożogi w ojennej podczas w yzw alania N ysy zostaje tu zestaw iony z n iem iecką przeszłością m iasta, której m eto n im ią jest płyta n agrobna w ystaw io­ na w 1600 ro k u dw óm zm arłym braciom Johanessow i i F riedrichow i. Powtórzone dw ukrotnie w yrażenie „gotyckie ostre / jak m iecze lite ry ” z in sk ry p cji „L igen u n d R uen / in ein er G ru ft / U n ter diesem S tein ” p ełn ią rolę sym bolu n iem ieckiej, odwiecznej agresji wobec Polski. W zakończeniu utw oru „p atrzą m a li b racia / jak dokoła / zm ienia się / w ielki św iat”21. N iem ieck i badacz Peter H orst N e u m a n n w szkicu Wiersz Tadeusza R óżewicza „Kamienni bracia” w przekładzie niemieckim no ­ tu je swe w rażenia z pierw szej lektury, pytając, czy kam ien ie w Polsce m ogą mówić po niem ieck u , skoro prym as W yszyński tw ierdził, że na Śląsku wszystko i wszy­ scy, naw et k am ienie, m ów ią po polsku:

W rzeczy sam ej, chodziło tu o specyficznie polsko-niem iecki problem tran slato rsk i. Tyl­ ko zap o zn an ie się z polskim oryginałem m ogło mi dać jasność. I okazuje się, że p rz ed sta ­ w iony tu problem dla tłum acza n i e i s t n i a ł . Istn iał jedynie dla czytelnika p rzekładu [...] Ja k w ielkie było m oje zaw stydzenie, a może raczej: jak w ielki był mój podziw dla Tadeusza Różew icza, kiedy otrzym ałem od K arla D edeciusa kopię o ryginału [...].22

Z ostaw m y kw estię polityczną na b o k u (pom ijam fakt, że N e u m a n n przecenia wagę gestu Różewicza, czyli cytowania in skrypcji po n iem iecku). C hodzi o - b y ta k rzec - sam o zdarzenie lektury. N e u m a n n nie m ógł zrozum ieć i n ie zrozum iał przełożo­ nego na n iem ieck i wiersza Różewicza, nie sięgając po oryginał, i to w łaśnie z tego pow odu, że w iersz te n zaw iera fragm ent po n iem iecku, k tó ry na pierw szy rzu t oka nie wym aga p rzek ład u , a ale już na d ru g i - jakby wymaga.

W tym sam ym tom ie do w iersza Kamienni bracia w raca P iotr Łuszczykiew icz. Powiada on, że owo porów nanie lite r do gotyckich m ieczy m ożna rozum ieć jako 21 T. Różew icz Utwory zebrane, t. 7: Poezja, t. 1, W ydaw nictw o D olnośląskie, W rocław

2005, s. 426-427. K olejne trzy tom y Poezji ukazały się w roku 2006. C y taty z w ierszy Różew icza lokalizuję za tym w ydaniem w tekście głównym po skrócie P, z podaniem tom u i strony.

22 P.H. N e u m an n Wiersz Tadeusza Różewicza „Kamienni bracia” w przekładzie niemieckim, w: „Nasz nauczyciel Tadeusz”. Tadeusz R óżew icz i Niemcy, red. A. Lawaty, M. Z ybura, przeł. J. D ąbrow ski, U niversitas, K raków 2003, s. 314, pod k reślen ie -

P.H. N eu m an n .

18

(10)

18

8

„w yjaśnienie zasad funkcjonow ania niem ieckojęzycznych cytacji. Są one po p ro ­ stu «ostre jak miecze», głęboko tn ą d elik atn ą tk an k ę w ierszowanej m owy i pozo­ staw iają w niej nieusuw alne ślady”23. Kamiennymi braćmi zajm uje się też W olfgang Schlott. W yjaśnia, że „W rzeczyw istości na płycie grobowej, w o d ró żn ien iu od ar- chetypicznego obrazu [rysowanego przez Różewicza], zobaczyć m ożna nie litery gotyckie, lecz [po prostu] m a ju sk u łę ”24. Tu dwa pytan ia. Czy fakt te n zm ienia le k tu rę wiersza? I czy podw aża tezę Łuszczykiew icza?

Z acznijm y odpowiedź od k ilk u uwag generalnych. Problem , który m ożna um ow ­ n ie nazw ać w ielojęzycznością tw órczości (zwłaszcza poezji) Różewicza, jest tak poważny, że w ym agałby obszernej rozprawy. Rzecz nie sprow adza się bow iem tyl­ ko do relacji z językiem n iem ieckim , o czym napisała książkę A leksandra U ber- tow ska25. U Różewicza znajdziem y odw ołania do k ilk u języków (przede w szyst­ k im niem ieckiego, angielskiego, włoskiego, hiszpańskiego). O dw ołania te sięgają do różnych poziom ów mowy, rejestrów języka i obiegów słowa (od mowy potocz­ nej, przez mass media do literatu ry ). M ają różny sto p ień w yrazistości, k tó ry praw ­ dę m ówiąc, um yka tradycyjnym kategoriom , ta k im jak cytat, kryptocytat, p a ra fra ­ za, aluzja etc. Jest to szczególnie w idoczne w p o em atach Jestem nikt, recycling, prze­

rwana rozmowa, Francis Bacon czyli Diego Velàzquez na fotelu dentystycznym. Sprawę

k o m p lik u je dodatkow o, zwłaszcza z p u n k tu w idzenia tłum acza, fakt, że Różewicz w specyficzny sposób odczuw a polszczyznę, w ydzielając w niespodziew any spo­ sób form uły u znane za - pow iedzm y um ow nie - obce. E dw ard B alcerzan, pisząc o tej kw estii, użył kiedyś k ap italn ej m etafory „n ap ad an ia przez cudzysłów na sło­ w a”26. Jak z tym i w szystkim i p ro b lem am i radzą sobie tłum acze? Przyjrzyjm y się praktyce K arla D edeciusa.

Z auw ażm y najpierw , że reguła stosowana przez Różewicza jest na pozór prosta - to, co daje się zidentyfikow ać jako w ypowiedź autorska, jest przez niego przyw o­ ływ ane za pom ocą w yraźnych znaków w ydzielających mowę cudzą, najczęściej cudzysłow u (bez w zględu na to, czy m am y do czynienia z cytatem w oryginale, czy nie). Kursywę stosuje Różewicz na ogół tylko do tytułów. Bez żadnych znaków obywają się fragm enty, w których poeta oddaje się grom słownym. M iesza w tedy często różne języki i rejestry m ów ienia, ta k jak - pow iedzm y - w Opowiadaniu

dydaktycznym, w którym przed rzeźn ia poetykę dadaistów. Jest to zrozum iałe, k u r­

sywy czy cudzysłow y ograniczałyby w ieloznaczność owych gier i n ie p o trzeb n ie oddzielały je od polszczyzny, w któ rą m ają na ogół p ły n n ie w chodzić - i p łynnie z niej w ychodzić. Oczywiście, od zasad tych m am y wiele odstępstw . M ożna - na

23 P. Ł uszczykiew icz Niemiecka mitologia Tadeusza Różewicza, w: tam że, s. 234.

24 W. S chlott B ez poetyckich fajerwerków, przeciw kliszom myślowym: o kilku niemieckich motywach w liryce Tadeusza Różewicza, w: tam że, s. 184.

25 A. U bertow ska Tadeusz Różewicz a literatura niemiecka, U niversitas, K raków 2001.

26 Zob. E. B alcerzan Różew icz jako „Różewicz”, w: tegoż Śmiech pokoleń - płacz pokoleń, U niversitas, K raków 1977, s. 68.

(11)

przy k ład - pytać, dlaczego cytat z H ö ld erlin a „Cóż po poecie w czasie m a rn y m ”, k tóry otw iera w iersz Der Tod ist ein Meister aus Deutschland, podaw any jest w cudzy­ słowie (P III, s. 270), a dlaczego kończący Appendix dopisany przez „samo życie” „b e rü m th en R o sen sp ru ch ” R ilkego - jak m ów i sam Różewicz - przyw ołany został (w p rzekładzie Przybosia zresztą) bez cudzysłow u (P I, s. 127)? N a d tym jednak - w kontekście prow adzonych tu rozw ażań - m ożem y przejść do p o rzą d k u dzien ­ nego. Sprawa napraw dę k o m p lik u je się w przek ład ach D ed eciu sa27.

Przyjrzyjm y się k ilk u przykładom . O m aw iany już w iersz Kamienni bracia różni się od polskiego oryginału w edycji D edeciusa nie tylko w przekładzie, ale i - by tak rzec - w oryginale. Słowem, D edecius m a na ogół jakby własne oryginały, z czego w ynika, że w iersze Różewicza ró żn ią się od siebie nie tylko, co p o n ie k ąd oczywi­ ste, w przek ład zie i w oryginale, ale też oryginał ró żn i się od oryginału (co - praw ­ dę m ów iąc - jest tylko jedną z w ielu różnic rozsadzających kategorię oryginału w tej poetyce). W dw unastotom ow ej edycji Utworów zebranych (będę ją niekiedy nazyw ał - z pow odu k oloru okładek - „czerw oną”) oryginał w iersza Kamienni bra­

cia podaje niem iecką inskrypcję nag ro b n ą w cudzysłow ie (P I, s. 426). W edycji

D edeciusa zarów no oryginał, jak i przek ład , inskrypcję tę podają kursyw ą i to do­ datkow o w ziętą w cudzysłów (N F U , s. 116). Podobnie dzieje się w poem acie Non

stop show. Tam , gdzie „czerw ona” edycja Różewicza nie w yróżnia - ze zro z u m ia­

łych i w spom nianych w cześniej powodów - gier słów (P II, s. 404-413), oryginał D edeciusa stosuje w szędzie, p odobnie jak przek ład , kursyw ę (N FU , s. 192-211). Poem at Francis Bacon czyli Diego Velàzquez na fotelu dentystycznym w nosi nowe kom ­ plikacje. A utocytaty po polsku, zapisane w „czerw onej” edycji tylko w cudzysło­ wie (P III, s. 335-345), oryginał D edeciusa podaje kursyw ą oraz bez kursyw y i w cu ­ dzysłowie po n ie m ie ck u (N F U , s. 214-233). A utocytaty po angielsku (w p rze k ła­ dzie C zerniaw skiego) w „czerw onej” edycji podane rów nież w cudzysłow ie i bez kursywy, D edecius podaje i w oryginale, i w przek ład zie kursyw ą. F ra g m en ty n ie ­ m ieckie w żaden sposób niew yróżnione zgodnie z reg u łą przy jętą w „czerw onej” edycji (bo n ieposiadające id entyfikacji autorskiej), D edecius konsekw entnie wy­ różnia kursyw ą. W „czerw onej” edycji w iersza „Der Tod ist ein Meister aus Deutsch­

land” frag m en t „po drodze zbierał zioła / do słów H e id e k rau t / E rika A rnika /

słowa u kładał do snu / w kładał do ciem ności / / in der H ü tte / C elan spotkał / M a rtin a H eideggera” (P III, s. 270) w oryginale D edeciusa zapisany jest inaczej: „po drodze zbierał zioła / do słów Heidekraut / Erika A rnika / słowa u k ład ał do snu / w kładał do ciem ności / / in der H ütte / C elan spotkał / M a rtin a H eideggera” (NFU , s. 258). Kursywa zachow ana zostaje w przekładzie. Pow tarzająca się w w ersji „czer­ w onej” fraza „D er Tod ist ein M eister aus D e u tsc h la n d ” w ystępująca w „czerwo­ n e j” edycji w cudzysłow ie bez kursywy, w oryginale i w przek ład zie D edeciusa w ystępuje k o nsekw entnie kursyw ą. W w ierszu o K lausie M a n n ie Życie w cieniu pierw szy w ers „O cenia się m nie jako Syna” w Utworach zebranych jest nieoznaczo­

27 T. Różew icz Niepokój. Formen der Unruhe, przeł. K. D edecius, W ydawnictw o

D olnośląskie, W roclaw 1999. C y taty lokalizuje w tekście po skrócie N F U .

18

(12)

06

1

ny (P III, s. 273) - oryginał i p rze k ład D edeciusa p odają te n w ers kursyw ą (N FU , s. 284-285). W Miłości do popiołów, w ierszu o Becketcie, ty tu ł „m ore p ricks th a n k ick s” w ystępuje, zgodnie z regułą, kursyw ą (P III, s. 209), D edecius daje dwa razy i kursyw ę, i cudzysłów (N FU , s. 288-289).

P rzerw ijm y w tym m iejscu to nużące w yliczenie - choć przecież dotyczy ono tylko generaliów - ze św iadom ością, że p rze k ład y D edeciusa n astręczają - jak każde inne - w iele ciekawych, zarów no ogólnych, jak i szczegółowych problem ów . N a przy k ład - w poem acie o Baconie w ystępuje zagadkow a i bard zo w ażna fraza „obaj w ędrow aliśm y / przez Z iem ię jałow ą” (P III, s. 339). Czy chodzi tu o ty tu ł (w ędrow anie po k a rta c h p oem atu), czy o przem ierzan ie jakiejś krainy? Jeśli o to pierw sze, ro d zi się pytan ie, czem u Różewicz (zgodnie ze swą regułą) nie stosuje kursywy? Jeśli o drugie - z jakiego pow odu używa dużej litery przy słowie „zie­ m ia ”? F rag m en t te n - dodajm y - D edecius tłum aczy na niem iecki po angielsku: „«the w aste land»” (cudzysłów u D edeciusa - N F U , s. 223). Co też jest dziwne, bo n ie m a tu żadnej dużej litery, znów więc n ie m a pew ności, czy chodzi po p ro stu 0 ty tu ł p o em atu Eliota. In n a, nieco podobna kw estia: czasem Różewicz n iesp o ­ dziew anie stosuje dużą literę przy rzeczow niku, na przykład, w słowach w odospad 1 rzeczyw istość w w ierszu Woda w garnuszku, Niagara i autoironia (P III, s. 384 - „G odziłem się z R zeczyw istością / z W odospadem ” ). D edecius, konsekw entnie nieużyw ający dużych liter, też daje duże litery (N F U , s. 239), co stw arza efekt przybliżony, choć przecież in n y (w n ie m ie ck im to jakby pow rót norm alności). D edecius jest jed n ak n iekonsekw entny - i do tego ponow nie zm ienia oryginał. B ardzo w ażne w yrażenie z tegoż utw oru „napiszę k ró tk i w iersz / i w tym / m ałym w ierszu / zam knę W odospad” (P III, s. 383) podaje w polsk im oryginale, spacjując słowo „ k ró tk i”, czego nie m a w edycji „czerw onej”, a w p rzekładzie oddaje tę spację za pom ocą kursywy, n ato m ia st n ap isan e po p o lsk u dużą literą słowo „W odospad” oddaje m ałą: „w asserfall” (N F U , s. 236-237). G dy Różewicz w tym sam ym w ierszu pisze „w porę «połapałem się»” (P III, s. 383) D edecius tłu m aczy „ich b esan n m ich rec h tze itig ” (N F U , s. 237). Cudzysłów - ani literaln ie, an i w sensie p rzenośnym - nie n ap ad a tu na niem ieckie s ł o w a . N ie w spom inam już o ta k ich fu n d a m e n ta l­ nych decyzjach, jak p rzek ład w znanym w ierszu b e z frazy „życie bez boga jest niem ożliw e / życie bez boga jest m ożliw e” (P III, s. 253-254) jako „ein leben ohne gott ist m öglich / das leben ohne gott ist u n m ö g lich ” (N F U , s. 274-275).

N ie m a tu już m iejsca, by pisać o tłu m ac ze n iac h na angielski Czerniaw skiego. Z atrzym ajm y się tylko p rzy dwóch, szczególnie w yrazistych, przykładach. Pierw ­ sza to p rze k ład p o em atu R ozm owa z księciem. C zerniaw ski tłu m aczy te n poem at w edle pierw szej jego w ersji z w ydania z 1960 roku. C ytat z Hamleta - n ie w iedzieć czem u - p o d an y tu został po niem ieck u 28. C zerniaw ski podaje go jed n ak w tłu m a ­ czeniu po angielsku - i w takiej w łaśnie w ersji językowej w ystępuje on w dwóch

28 T. Różew icz Selected poems, trans. by A. C zerniaw ski, afterw ord by T. P aulin and J. Pieszczachow icz, W ydaw nictw o L iterack ie, K raków 1991, s. 60-67. C ytaty lokalizuję w tekście po skrócie SP.

(13)

najw ażniejszych edycjach poezji Różewicza Poezje (t. 1, K raków 1988, s. 474-477) oraz w Utworach zebranych (P II, s. 123-127). K ończący poem at p odany w orygina­ le cytat z w iersza Benna Fleisch „D as H irn verw est so wie der A rsch” (SP, s. 67), w dalszych w ydaniach zostaje pom inięty. P odobnie jak i nota „Uwaga autora: W p o ­ em acie z n a jd u ją się cytaty z dzieł: Szekspira, E liota i B en n a” (SP, s. 66). D odajm y, że fragm ent z Benna p o dany został, jak u Różewicza, bez kursywy. D ru g i p rzy ­ kład: tłu m aczen ie w iersza D rzw i. Końcowy frag m en t „nic / nie w idzę” C zerniaw ­ ski tłum aczy jako „I see / n o th in g ” (SP, s. 144-145). W tom ie M atka odchodzi za­ kończenie tego w iersza brzm i: „widzę / N ic ” - bez p o d an ia żadnej inform acji, że doszło do zm iany.

Jak w idać, obecność różnojęzycznej mowy, a zwłaszcza oryginalnych cytatów, spraw ia w p rze k ład a ch w ierszy Różewicza sporo kłopotów. O lgierd W ojtasiew icz pisał p rze d laty, że sytuacja, w której przychodzi „oryginał w języku A z aluzjam i w języku B tłum aczyć na język B” nie m a „rozw iązania całk iem zadow alające­ go”29. P roponow ał stosowanie odnośników. D edecius rad zi sobie inaczej, p rzyspo­ sabia - by ta k rzec - oryginał. Jest to postępow anie z p u n k tu w idzenia filologa osobliwe, ale - n ie ukryw ajm y - b ard zo Różewiczowskie. Jedno jest pew ne - to, co robi D edecius, już na poziom ie elem entarnego porów nania „oryginału” z „orygi­ n a łe m ” oraz z p rzekładem , jest daleko idącą in terp retacją.

4.

N asycanie poezji Różewicza m ową w ielojęzyczną, w tym cytatam i w orygina­ le, to - rzecz jasna - pew ien proces. Proces sym ptom atyczny dla poety, k tó ry za­ czynał, odcinając się m ocnym gestem od zdegenerow anej, zdradliw ej k u ltu ry - i szukał samej rzeczyw istości. Jak się w ydaje, proces te n rozpoczął się w latach 60., w kolażowych k onstrukcjach poem atow ych. O siągnął pełnię w latach 90. W tedy też został dostrzeżony przez badaczy. Ale m ów iono o tym różnie. Ju lia n K o rn h au ­ ser pisał o „zupełnie n ieuzasadnionych przytoczeniach w języku n iem ieck im ”, k tó ­ rych jest „zdecydow anie za dużo, ep a tu ją one swoją fu nkcją poetycką, inform ują w yłącznie o tym , że poeta czyta po n ie m ie ck u ”30. Alois W oldan trzeźw o zauważył, że „N ależy w ątpić, czy w ystarczy w yjaśnienie, że A utor po p ro stu uczył się w szko­ le niem ieckiego, a nie jakiegoś innego języka now ożytnego” 31. A leksandra U ber- tow ska d ostrzegła, zwłaszcza w tw órczości R óżew icza z lat 90., „inw azję obcej m ow y”32 i pisała:

29 O. W ojtasiew icz Wstęp do teorii tłumaczenia, Z ak ład N arodow y im . O ssolińskich, W rocław 1957, s. 92.

30 J. K o rn h au ser Panna N ik t czyta gazety, „O dra” 1999 n r 4, s. 51.

31 A. W oldan O niemieckich intertekstach u Tadeusza Różewicza, w: „Nasz nauczyciel Tadeusz”, s. 208-209.

(14)

19

2

W ydaje się, że d zięki „ tra n sp la n ta cji” oryginalnych niem ieckojęzycznych fragm entów poetyckich Różew icz zachow uje to, co w poezji nieredukow alne: jedność znaku-dźw ię- k u-znaczenia. D aje w ten sposób w yraz p rzek o n an iu , że p rzek ład jest w tórny: jest z aled ­ wie sub sty tu tem poezji, jej przybliżonym w izeru n k iem . O bcując z oryginałem , jesteśm y św iadkam i u o b ecn ian ia się poezji, a nie „relacji z obecności”.33

D otykam y tu skom plikow anej problem atyki. Pierwsza kw estia to kreow anie przez Różewicza czegoś, co B alcerzan nazwał „sem iosferą świata przedstaw ionego” i „aurą n ie m ie ck o śc i”34. W edług niego „najp ro stszy m sygnałem «niem ieckości»”35 jest cytat. N ajprostszym - ale też, chciałoby się dodać, n ad e r niejednoznacznym . Po­ kazuje to d o b itn ie W łodzim ierz Bolecki w znakom itej i b ardzo inspirującej roz­ praw ie Historyk literatury i cytaty. W ynotuję z niej kilka w ażnych dla m n ie m yśli i w ychodząc od n ic h będę snuł dalsze rozw ażania.

B adania n a d p ro b lem em cy tatu - stw ierdza B olecki - są n iedoinw estow ane, albow iem n ie jest on w yraźną k ateg o rią po ety k i te k stu . C y tat w b a d a n ia c h h isto ­ ry cznoliterackich „spełnia przede w szystkim funkcję swoistego vehiculum, tj. jakby n e u tra ln e g o p rze n o śn ik a in n y c h zjaw isk tekstow ych czy m ięd zy tek sto w y ch ”36. A kt cytow ania „p e łn i w tekście fu n k cję fig u ry se m an ty czn e j”37. I o sta tn ia rzecz: „cytaty, parafrazy, cytaty fikcyjne etc. n i e s ą ex defintione s ł o w a m i c u ­

d z y m i ”38.

Co z tego w ynika dla nas? Rzeczywiście, o czym już w spom inałem , skom pliko­ w ane p ro ce d u ry cytow ania w tek stach Różewicza są zaniedbyw ane, zwłaszcza kwe­ stia cy tatu obcojęzycznego. N ie m a o tym mowy w tom ie zredagow anym p rzez P io­ tra Fasta Różew icz tłumaczony na języki obce39, niew iele m ów i się w tom ie „Nasz

nauczyciel Tadeusz”. W ydaje się, że p an u je zgoda co do tego, iż cytat obcojęzyczny

to zjaw isko m arg in aln e, a jeśli już zauw aża się je, to pisze o n im na ogół jakby p o n ad poziom em poetyki, zastanaw iając się n a d k ulturow ym i i historycznym i ste­ reo ty p am i w k o n ta k tac h polsko-niem ieckich.

W róćm y do kw estii cy tatu jako vehiculum. Bolecki, kiedy o tym w spom ina, to w istocie narzeka na b rak ścisłości w b ad a n ia ch literackich. Rzeczywiście, choć cytat m oże współtw orzyć pastisz czy m ontaż poetycki, pozostaje zjaw iskiem od­ rębnym . W p rzy p ad k u cytatu obcojęzycznego (zwłaszcza podanego w oryginale)

33 Tam że, s. 60.

34 E. B alcerzan Wobec kultury niemieckiej, „O dra” 1990 n r 7-8, s. 22.

35 Tam że, s. 24.

36 W. Bolecki Historyk literatury i cytaty, w: tegoż Pre-teksty i teksty. Z zagadnień związków międzytekstowych w literaturze polskiej X X wieku, W ydaw nictw o N aukow e PW N , W arszaw a 1998, s. 18.

37 Tam że, s. 21.

38 Tam że, s. 32, p o dkreślenie - W.B.

39 Przekład artystyczny, t. 4: Różew icz tłumaczony na języki obce, red. P. Fast, W ydaw nictw o UŚ, Katowice 1992.

(15)

form ułę Boleckiego trzeba jed n ak rozum ieć n e u tra ln ie . C ytat obcojęzyczny to ve­

hiculum, które przenosi k u ltu rę , z której pochodzi. To jakby kom eta, k tóra ciągnie

za sobą długi ogon.

Co to znaczy, że ak t cytow ania p e łn i fu n k cję figury sem antycznej? Bolecki w yjaśnia, że - by ta k rzec - w idoczność ak tu cytowania z p u n k tu w idzenia poetyki nakazuje, aby pytać o budow ę i funkcje cytatów, tak jak pyta się o budow ę i fu n k ­ cje m etafory. Z p u n k tu w idzenia zjaw isk m iędzytekstow ych akt cytowania to za­ bieg ujaw niający, jak działan ia z poziom u inw encji p rzekształcają się w działania z poziom u dyspozycji. Tu znów chciałbym coś dodać - kluczow a w ydaje się kwe­ stia m otyw acji. W oldan, pisząc o niem ieck ich in te rtek stac h u Różewicza, w ielo­ k ro tn ie pyta - i często nie zn a jd u je odpow iedzi - dlaczego ta k i cytat, a nie inny, dlaczego tu , a nie tam , dlaczego przytoczony w przekładzie, a nie w oryginale etc. A bstrahując już od kon k retn y ch przypadków , o które zawsze się m ożna sprzeczać, w olno założyć, że nieuchw ytność (lub słaba uchw ytność) m otyw acji cy tatu pełn i w ażną rolę. Podpow iada, że to, co niezro zu m iałe na poziom ie poetyki lub pewnej w yróżnionej koncepcji in te rtek stu aln o śc i, m oże stać się zrozum iałe na poziom ie wyższym. M otyw acja (stopień arb itraln o ści), sposób i częstość cytow ania, m ówią bow iem b ardzo dużo - w sposób, pow iedziałbym , strategiczny, choć n ie w prost - o stojącej za poetyką koncepcji języka, która z kolei d eterm in u je - m niej lub b a r­ dziej w yrazistą - ideę p rze k ład u zaw artą implicite w tekście (lepiej - w tekstach) poetyckich danego a u to ra 40.

Z tego pow odu cytat rzeczyw iście n ie jest ex definitione sygnałem obcości (Łusz- czykiewicz w tej spraw ie chyba zatem nie m a racji). Trzeba raczej za każdym ra ­ zem na nowo określać jego pozycję na skali, której k rań c am i są „swoje” i „cudze”. Bolecki w yjaśnia, że dzieje się ta k z pow odu „dynam iki literackiej w obrębie p o ­ szczególnych poetyk, gatunków , szkół, prądów czy epok”41. N ie przecząc tem u, z przyjętej tu perspektyw y herm en eu ty czn ej, należy dodać, że obcość cy tatu zale­ ży od koncepcji języka - i to zarów no autora, jak i tłum acza, i badacza. N a koniec skupię się na tej pierw szej - koncepcji autora.

40 Bardzo ciekaw ie pisze o tym W oldan: „ L ek tu ra paradygm atyczna o p arta na takich od n iesien iac h [in tertek stu aln y ch ] wydobywa na jaw stałe m otyw y i tem aty, których nie w idać w lek tu rze syntagm atycznej. O bcojęzyczne in te rte k s ty stają się przy tym poszlakam i w ażniejszym i dla od n iesień w system ie całości dzieła niż dla w skazań referencyjnych poza ów system , np. na źródło, z którego d an y cy tat pochodzi. N ie ulega w ątpliw ości, że dla tej funkcji indeksacyjnej kod in te rte k s tu jest rów nie znaczący, a p rzy p ad k u ek strem aln y m być m oże naw et w ażniejszy niż sam a «inform acja», poniew aż dopiero «cudze słowo» pow iadam ia o nowej funkcji segm entu in tertek sto w eg o ” (O niemieckich intertekstach..., s. 222). Pow iedziałbym naw et więcej - o owej „ek strem aln o ści” nie w olno zapom inać w żadnym m om encie, jest ona bow iem czym ś obligatoryjnym , choć w ystępuje w różnym n asilen iu i m a różne stopnie jawności.

41 W. Bolecki Pre-teksty. , s. 32.

19

(16)

19

4

P odejm ując te n problem , stoję - po d k reślam raz jeszcze - na g runcie h e rm e ­ n eu ty k i42. M uszę dodać, że nie jest to g ru n t obcy Różewiczowi. P rzeciw nie, kiedy śledzi się jego w iersze z o sta tn ic h 20 lat, m ożna dojść do w niosku (na sam ej p o d ­ staw ie liczby odw ołań), że najw ażniejszym dla Różewicza filozofem jest M a rtin H eidegger. Św ietną in tu icją w ykazała się w tej spraw ie U bertow ska, któ ra n ap isa ­ ła, że C elan w ystępuje u Różewicza niem al w yłącznie w ta k i sposób, w jaki z in te r­ pretow ał go H eidegger43. G dybym jed n ak m iał odpow iedzieć na pytanie, jak m oż­ liwy jest p rze k ład na g runcie filozofii języka zaw artej w tw órczości Różewicza, zgodzić się z U bertow ską już bym nie mógł. A ni z T adeuszem Sławkiem , k tóry - w praw dzie z pew nym i zastrzeżen iam i - dow odził, że „poezja T adeusza Różewicza jest na swój sposób antyprzekładow a”44. M oja teza b rzm i zatem : w iersze Różewi­ cza nie tylko zakładają, dopuszczają i oczekują p rzek ład u , ale istn ieją w tak im stanie, w ja k im istnieje przekład. Co to znaczy?

Z pow odu po d d an ia ich poetyce pow tórzenia, teksty Różewicza tw orzą otw ar­ te serie otw artych tekstów. Opisywać te serie m ożna za pom ocą G adam erow skiego określenia Zwischenprodukt4,5, mówić za F ritze m Paepcke o ich „nadsum atyw no- ści” i nieaddytyw ności46, tw ierdzić, że są in te rte k sta m i zaw ierającym i w sobie in- terteksty. Swój dziw ny sta tu s zaw dzięczają w ogrom nej m ierze praktyce używ ania cytatów obcojęzycznych, któ re w szczególny sposób m o d y fik u ją relację m iędzy oryginałem (pierw szym chronologicznie, ale nie ontologicznie; w ielokrotnym czy w ielorako w ielorakim , nie zaś jednorodnym ) a przek ład em . G ra obcości i swoj- skości, jaka odbywa się w tekście polskim za pom ocą cytatu obcojęzycznego (zwłasz­ cza niem ieckiego), nie daje się chyba odtw orzyć w p rzek ład zie (na niem iecki). N aw et gdyby w jakiś konsekw entny sposób n iem ieckie fragm enty oryginału wy­ dzielać w przek ład zie (przy założeniu - w ątpliw ym - że da się je w ydzielić i że nie będzie to czynność czysto m echaniczna). To, co się dzieje m iędzy oryginałem a prze­ kładem , jest odpow iednikiem tego, co się dzieje z te k sta m i Różewicza na pozio­ m ie oryginału (albo na odw rót). Relacja m iędzy cytatem obcojęzycznym a „resz­ 42 M ógłbym też pow iedzieć - za Tadeuszem Sław kiem (Tadeusz Różewicz: „D rzw i” do

tłumaczenia, w: Przekład artystyczny, t. 4, s. 12) - trad u k to lo g ii jako n au k i opisującej „filozoficzne pow inow actw a sz tuki p rz ek ład u ”.

43 A. U bertow ska Tadeusz R ó ż e w ic z ., s. 62. W czasie dyskusji na sesji, której plonem jest tom „Nasz nauczyciel Tadeusz”, obecny na sali Różew icz potw ierd ził tę in tu icję. M ów ił, że H eidegger jest dla niego kluczow ą p ostacią i że to przez H eideggera d o cierał do w ielu innych postaci nowoczesnej k u ltu ry niem ieckiej - z nazw iska w ym ienił w łaśnie C elana.

44 T. Sław ek Tadeusz R ó ż e w ic z ., s. 12. N a podstaw ie w iersza Moja poezja Sławek tw ierdził, że w iersze, które nie chcą być ezoteryczne ani o ryginalne, nie podlegają h erm eneutyce. Podejrzew am , że badacz bierze poetę zbyt pochopnie za słowo. M ożna przecież rów nie dobrze - i bardzo po Różew iczow sku - pow iedzieć, że w iersz Moja poezja dowodzi, iż najw iększą tajem n icą jest b ra k tajem nicy. Z czego w ynika, że w przy p ad k u Różew icza po trzeb u je m y w ięcej, a nie m niej h erm eneutyki. 45 H.G. G adam er J ęzyk i p o z n a n ie ., s. 114.

(17)

tą ” te k stu zostaje pow tórzona w p rzekładzie, ale to, co się zdarza w przekładzie, nie jest implicite zaw arte w oryginale (co najwyżej - by ta k rzec - w jego relacjach ze sam ym sobą), choć w jakim ś sensie zaczyna wpływać na oryginał i w n im „ist­ n ie ć”, gdy p rze k ład się pojawia. W zasadzie nie bard zo w iadom o (by użyć form uły Różewicza), czego ubywa i czego przybywa dzięki tłu m aczen iu - i po której stronie. O ryginał jest jakby od p oczątku - na różne sposoby - zadłużony w przekładzie, ale w przek ład zie zostaje zawsze residuum niep rzek ład aln o ści. Jest ono w yznaczane przez tę część oryginału, któ ra p rzynależy do języka p rze k ład u (oto ostateczne w yjaśnienie p o d ty tu łu m ojego te k stu - zwykle przecież uważa się, że nieprzekła- dalność w ynika tylko z tych cech tek stu , któ re w iążą go najm ocniej z językiem oryginału). To, co n iem ieckie, jest u Różewicza n ie p rz ek ła d aln e na niem iecki - i b ynajm niej n ie po p ro stu dlatego, że p rze k ład u nie w ym aga47.

Tyle - w skrócie - w ynika z p rak ty k i stosowania cytatów obcojęzycznych dla oryginału i p rze k ład u na poziom ie poetyki i koncepcji tekstu. Istn ie ją jeszcze - oczywiście - konsekw encje na poziom ie koncepcji języka. Sprawę tę tylko sygnali­ zuję. P rzyjdzie o niej pow iedzieć w innym m iejscu.

5.

Przeczytawszy to, co napisałem , dochodzę do w niosku, że krążyłem w jakim ś sensie dookoła opow iadania Borgesa Pierre Menard. M ożna zapew ne odnieść w ra­ żenie, że pytałem , czym różni się w przek ład zie Don Kichot n ap isan y przez P ierra M en ard a od Don Kichota C ervantesa, skoro te dwa dzieła, za n im zostaną przełożo­ ne, różnią się w szystkim - i niczym ? Borges pisze w tym opow iadaniu, że technika M en ard a posiada „nieskończone zastosow ania”48. M ógłbym dodać - m a również nieskończone odm iany. W yobrażać sobie, jak P ierre M e n ard nap isałb y Różewicza - tak , to ciekawy p rze d m io t do dalszych m edytacji n a d te o rią p rzekładu.

47 A może obcojęzyczny cy tat fu n k cjo n u je tak, jak nazw a w łasna, jak im ię - i sytuuje się niejako poza językiem ? G dyby ta k m iałoby być, m usiałbym zakończyć swoje rozw ażania następującym w nioskiem : teksty Różew icza, z pow odu swego nasycenia różnojęzyczną mową, są zasadniczo n iep rz ek ład aln e - ale w różnym stopniu, m ianow icie w zależności od języka, na który dokonyw any jest p rzekład. Przede w szystkim są n iep rz ek ład aln e na niem iecki - nie dlatego, że niem iecki (jego „d u ch ” lub gram atyka) jest najbardziej obcy polszczyźnie (bo to niepraw da), ale na odw rót - z tego pow odu, że zaw ierają w iele elem entów (cytatów ), które p rzek ład u na niem iecki nie w ym agają i w zw iązku z tym (paradoksalnie) pozostają na ogół dla N iem ca n iezrozum iałe. Cóż na to rzec? W n io sek ten b rzm i (jak m i się zdaje) intrygująco, ale jed n a k przesłan k a do niego w iodąca wydaje się chybiona - funkcje cytatu obcojęzycznego w tek stach Różew icza są zbyt różnorodne, aby m ożna było sprow adzić je do jednej form uły (także tej, że cytat fu n k cjo n u je jak im ię). Mój w niosek jest zatem odw rotny: oryginały Różew icza są jak przekłady, co staw ia przed n au k ą o relacjach m iędzy przekładem a oryginałem - ujm ując rzecz ostrożnie - w iele nowych pytań.

48 J.L. Borges Pierre Menard, przeł. A. Sobol-Jurczykow ski, w: tegoż Historie prawdziwe

i wymyślone, M uza, W arszaw a 1993, s. 194.

19

(18)

96

1

Abstract

Andrzej SKRENDO University of Szczecin

A Peculiar Type of Untranslatability: On Difficulties in Translation Theory, with Reference to Hermeneutics

This article consists of two sections: one theoretical and one literary-historical. The former analyses the relations between translation theory and hermeneutics, whereas the latter analyses translations of Tadeusz Różewicz's poems into German and English.

Cytaty

Powiązane dokumenty

przemyślenia, nieumiejętność przewidywania, planowanie, rozważanie, nieumiejętność rozpoznawania zła, niewiedza o zagrożeniach, brak analizy sytuacji, nieumiejętność

Λ jest ciągłym funkcjonałem liniowym nad R na przestrzeni funkcji C[0, 1] o wartościach zespolo- nych.. Zauważyć, że Φ

Każda taka klasa jest wyznaczona przez pewne drzewo de Bruijna, możemy więc uważać, że λ-termy to tak naprawdę drzewa de Bruijna.. λ-wyrażenia są tylko ich

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje

W najwyżej ce- nionych periodykach naukowych udział publikacji odnoszących się do ewolucji i historii świata żywe- go wciąż jest nieproporcjonalnie większy niż udział

Zgodnie jednak z inną tezą, która mówi, że niemożliwe jest dokonanie całościowego oszacowania tego, co się dostało, ani oddanie w słowach całej wdzięczności wobec tych,

Jego przygotowanie okazało się znacznie trudniejsze niż po- czątkowo można się było spodziewać, i to właśnie stało się przyczyną opóźnienia edycji w stosunku do

Wykaz zawiera 260 nazw geograficznych z obszaru Chorwacji, w tym 36 egzonimów. Oznacza to, iż nie obejmuje całości toponimów, z jakimi zetknie się prawdopodobnie tłumacz