• Nie Znaleziono Wyników

Jak był zrobiony "Beniaminek"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jak był zrobiony "Beniaminek""

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Henryk Markiewicz

Jak był zrobiony "Beniaminek"

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 2, 41-57

(2)

Jak był zrobiony

„Beniaminek”

B eniam inek był chyba n ajw ięk ­ szym sukcesem K aro la Irzykow skiego na giełdzie k rytycznej 1. „W ystąpił — przyznaw ał m u K ad en- B androw ski — z ciężkim kalib rem zarzutów o p ra ­ cow anych precyzyjnie, z w łaściw ą tem u k ryty ko w i i pasją, i w nikliw ością”. „Polem ika Irzykow skiego — pisał K arol L udw ik K oniński — obnażyła tu i p rz y - szpiliła Znaczny zasób faktów w ygodnictw a in te le k ­ tualnego i m o ralnego”. „W idzim y go wciąż — za­ chw ycał się J e rz y B rau n — n a w ysokich p iętrac h d yscypliny in te le k tu a ln e j, p rezentującego z gracją św ietnego fećhm istrza styl dyskusji rasow ego k le r­ ka i w yższy ju ż nie o klasę tylko od tryw ialnego felietonizm u Boyów i Słonim skidh, z k tórym i się po­ ty k a.” Tadeusz P eiper, u jęty tym , że Irzykow ski p ro ­ ponow ał m u w łączenie uw ag polem icznych do Be- niaminka, orzekał, że propozycja ta „jest nie ty lk o św iadectw em jego w ielkoduszności w obec przeciw ­ nika, ale przejaw em jego zasadniczej postaw y wo­ bec przedm iotów badanych. P rzejaw ia się w tej p ro­

1 K. Irzykowski: Beniaminek, Rzecz o Boyu Żeleńskim.

Warszawa 1933. (Do tej pozycji odnoszą się cyfry w naw ia­ sie w tekście artykułu.)

(3)

Arcydzieło pam fletu de­ m askatorskie­ go

Zazdrość i za­ wiść

pozycji w łaściw e Irzykow skiem u uw zględnienie in ­ n ych m ożliwości niż te, k tó re p rzy ją ł on sam, po­ trzeb a dopełniania w łasnego głosu .głosami in n y m i” . ,,Ż adna z książek Irzykow skiego nie p ro si się tak 0 przypom nienie ja k w łaśnie B e n ia m in ek ” — sądził w ro k u 1938 Ignacy Fik. Żałował, że a u to r n ie od- personalizow ał sw ej książki, gdyż w ted y „m ieli­ byśm y może d rug ą «Legendę M łodej P olski Pow o­ jennej» lepszą od L e g e n d y Brzozow skiego o cały sze­ reg tak ich zalet, jak ostrość w idzenia, odpow iedzial­ ność za definicje, dojrzałość in te le k tu a ln a i b rak p a ­ tosu d y d akty czn eg o ” . Już po w ojnie S tefan K isie­ lew ski nazw ał B eniam in ka „arcydziełem p am fletu dem askatorskiego” , w yrażając w ten sposób opinię szeroko dziś chyba rozpow szechnioną 2. „ Jak ja to ro b ię ” — ta k nazyw a się jed en z podrozdziałów tej książki, zaw ierający jak b y m etodologiczną a u to ­ analizę recen zji te a tra ln y c h Irzykow skiego .P y tan ie takie w a rto zastosow ać do sam ego B eniam inka i — m ówiąc znów słow am i a u to ra — „pow tórzyć ak t kom pozycji przez dekom pozycję” (35). S próbujm y więc.

Na w stępie Irzykow ski zaskakuje p rzy znając się do przym ieszki zazdrości i zawiści z pow odu sukcesu 1 w pływ ów Boya oraz m a te ria ln y c h korzyści stąd w ynik ający ch . Ale oddaniem tych „atu tów g ratiso­ w y c h ” o tw iera sobie k red y t czytelniczego zaufania: kto sam ujaw n ia takie niek orzystne d la siebie w spółczynniki sporu, ten prow adzić go będzie chy­ ba z m ak sy m aln ą lojalnością. Z araz zresztą k ry ty k zapow iada, że zasadą jego je s t „uw zględniać w lojal­ nej m ierze a rg u m e n ty stro n y przeciw nej, rzeczyw i­

2 J. K aden-Bandrowski: Irzykow ski prze ciw Boyowi. „Ga­ zeta Polska” 1933 nr 78; K. L. Koniński: Żeleńskiego ata­

kuje Irzykowski. „Gazeta Literacka” 1933 nr 9; J. Braun: Klerk-zdrajca! „Zet” I1&33 nr 29; T. Peiper: Niedyskrecje.

„Pion” .1938 nr 24/25. I. Fik: Nie zapominajm y o Beniamin-

ku. „Sygnały” 1938 nr 42. S. K isielewski: O Karolu I r z y ­ k owskim (przedmowa do Notatek z życia, obserwacji i m o ­ ty w ów . Warszawa 1964, s. 10).

(4)

ste i dom yślne” , a p rzy tym brać au to ra in optima forma, atak u jąc go w p un k tach nie najsłabszych, lecz w łaśnie najsiln iejszy ch (13). Mimo to atak u je Boya m.in. w łaśnie za k ry te ria oceny literackiej, o k tó ry ch w p ro st pisze, że „od samego początku b y ­ ły najsłabszą stro n ą jego rec e n z ji” (36), a kończy książkę opinią o tom ie Znaszli ten kraj?, uznanym za „najgorszą próbkę upraw ian ej przez Boya m eto­ dy h isto ry czn o -literack iej” (114). O dżegnuje się od p am fleciarstw a w s ty lu Now aczyńskiego, ale w pew ­ nym m om encie — bezw iednie zapew ne pow tarzając bon m o t S tanisław skiego „(No... dlaczego ja m am być spraw iedliw y. P an Bóg jest sp raw iedliw y”.) — w y krzyk u je: „ja nie jestem kry ty k iem od spraw ie­ dliwości, toteż n ie m am potrzeb y mówić o zaletach Boya, już w trójnasób przez współczesność pokw i­ to w an y ch ” (107).

Tak więc Irzykow ski przedstaw iw szy się jako sk ru - p u la n t w ysublim ow anej ety k i polem icznej — chce zarazem korzystać z u p raw nień adw okata diabła; ta k siebie zresztą sam nazw ał w a rty k u le Ludzie z drzw iam i na plecach (70). Jak że sobie w tej roli poczyna? Opis rozpocząć trzeba od argum entów ad hom inem ; w szczególności są to dom ysły psycholo­ giczne na tem a t niechw alebnych m otyw ów p isar­ skich działań, a rów nie często — pisarskich zanie- chań Boya (tzn. odpow iadają n a pytanie, dlaczego Boy czegoś nie robi). Gdzie indziej Irzykow ski n a ­ zywa tak ie postępow anie „kom prom itacjonizm em ” , „system em p o d e jrz eń ” ; w spom ina zresztą o tym procederze z d ezaprobatą w sam ym Beniam inku. Nie przeszkadza m u to jed n ak pisać: Boy nie w y­ stąpił przeciw Ż erom skiem u, W yspiańskiem u i Brzo­ zowskiem u, ani p rzeciw N ałkow skiej, K adenow i czy Goetlow i, bo „zapew ne nie m a o n ich jak o o zjaw i­ skach nic do pow iedzenia”(90); nie z ajm u je się li­ te ra tu rą współczesną, bo „tak a robota m u się nie opłaci” (27); „o F reudzie nie w spom ina i w ogóle nie lu b i w spom inać, b o ko n k u ren cja zanadto się n a ­ rzu ca” (53); „tru d no oprzeć się w rażen iu ”, że jego

Skrupulant czy adwokat dia­ bła

(5)

Kompromita-cjonizm

Rekapitulacje upraszczające

skan d alizujące życiorysy pisarzy „są jakb y n ie ­ u sta n n ą a u to re h a b ilita c ją ” (62); „nie b ard zo m i się chce w ierzyć, żeby czysta m iłość do nienarodzonego bliźniego, a nie także jak a ś seksualna saty sfakcja k iero w ały nim w akcji za reg u lacją uro d zin ” (24). I ta k aż do o sta tn ie j stro n y , gdzie czytam y: „Jeżeli Boy chciał się w o sta tn ie j chw ili zrehabilitow ać i w yprzedzając m oją książkę niniejszą o raz a rty k u ły J. B rau n a w «Zecie» chciał pokazać, że go stać na wyższy poziom posługiw ania się in telek tem , to za­ m iar był w praw dzie chw alebny, ale się nie u d a ł” (189). “

W sfferze a rg u m e n ta c ji ad r e m zabiegiem podstaw o­ w ym je st u praszczająca rek a p itu la cja poglądów przeciw nika. Tak więc np. Irzykow ski, by pokazać, jak to Boy boh ateró w ściąga do poziom u „dudków ” , przypom ina z recen zji Księcia niezłomnego ty lk o te zdania, w k tó ry ch m owa o tym , że don F e rn an d jest nam „obcy i niesy m p aty czn y ” w „rozpuście znęcania się nad sam ym sobą” , ale eskam otuje p o ­ czątek i koniec całego w yw odu. A Boy pisze tu 0 oporach ludzi pokojow ego, cyw ilizow anego czasu wobec „przeżycia w ielkości” w teatrze, przeczuw a jedn ak , że „w ystarczy pod m uchu szaleństw a dzie­ jów, aby w trącić nas w tę całą portugalskość i w y ­ staw ić naszą niezłom ność na o k ru tn ą p ró b ę” — 1 p o d daje się ostatecznie prądow i w zruszenia p ły ­ nącem u ze sceny s.

Tym sposobem re k a p itu la c ji u praszczającej po­ w sta ją tak ie fo rm u łk i Irzykow skiego: „W łasna pró ­ ba sy n tezy c h a ra k te ru odbrązow ionego poety w y ­ chodzi n a to, że M ickiewicz to był «byczy» chłop, dobry do w ypitki i w ybitki, i znakom icie nadaw ał się n a tow arzysza w Zielonym B aloniku — bo resztę zasługi M ickiewicza zw ala Boy na karb sił m edium icznych czynnych w jego psychice” (80). „Boy ryczałtem w yśm iew a w szystkie usiłow ania Koła (tow iańc zyków), jest n astaw io n y ty lk o na p e­

3 T. Żeleński (Boy): Książę niezłomny. W: Pisma. Warszawa 1955 i n. T. VII, s. 331 i n.

(6)

ry p e tie seksualne, który m i się tu ta j gorszy, a k tó ­ ry c h kiedy indziej m a zawsze za m ało” (87). „ P rak - tyczność jest w jego oczach praw dą. Filozofia cha­ ra k te ry sty c z n a dla Boya, obrońcy paskarstw a i w roga sądów przy sięg ły ch ” (101). „D rw ienie z lite ­ ra tu ry , czyli zdrada klerkostw a, i zazdrosne nisz­ czenie idealizm u erotycznego wieszcz Tadeusz ziścił później n a w ielką skalę” (118).

T aka rek a p itu la cja upraszczająca pojaw ia się albo e x abrupto, albo w następ stw ie swoistego przew odu analitycznego. U zyskuje ją Irzykow ski często w ten sposób, że tra k tu je z całą pow agą jako w ypow iedź w pełni asertow an ą to, co w twórczości Boya fu n ­ k cjo nu je na zasadzie przekornego paradoksu, p ro ­ w okacji m oralnej, żartu , pastiszu. N azyw a więc Boya n a podstaw ie recen zji Dziejów salonu obrońcą paskarzy, bierze całkow icie a la lettre jego uto p ij­ ne w izje dobroczynnych n astęp stw regu lacji u ro ­ dzin, tra k tu je na serio pastiszow e przem ów ienie ju ­ bileuszow e, obrusza się naw et, że poetycki żart 0 „ru saln y m pochodzeniu” W yspiańskiego w rec e n ­ zji z L e g e n d y jest hipotezą jało w ą pod w zględem naukow ym . Może niek ied y Irzykow ski czynił ta k z „niem uzykalności litera c k ie j” , co m u Boy zarzu­ cał. Raczej jed n a k b y ła w tym pew na m etoda re to ­ ryczna, k tó rą m ożna by nazw ać postępow aniem „ejronicznym ” w p ierw o tny m sensie słow a (udaw a­ na niew iedza).

D yskw alifikację przeciw nika osiąga Irzykow ski ta k ­ że i ty m sposobem, że cząstkową w ypow iedź Boya in te rp re tu je ta k , jak by była ona w ypow iedzią w y ­ czerpującą, albo — dom aga się od każdej w ypow ie­ dzi, b y była d ialektycznie w ielostronnym ośw ietle­ niem p ro blem u . „W artość sty lu m ierzę jego dialek- ty k ą w ew n ętrzn ą — pisze — m ierzę w edług ilości 1 jakości p erspektyw , zastrzeżeń i naw iasów , k tó re a u to r pokonyw a, oczywiście nie gubiąc przeglądu całości” t(118). K iedy Boy o takie w ielostronne u ję ­ cie się kusi — to d la Irzykow skiego jest ono albo nie dość precy zy jn e (polem ika z m etaforycznym

Udawana nie­ wiedza

(7)

Postulat w e- wnętrzej dia- lektyki, czy jej negacja?

Zawsze na od­ wrót

w yrażeniem o w zględności p ra w d y w dwóch róż­ n ych w ym iarach), albo n a zb y t uproszczone; „Boy uw aża czysto fo rm aln e pogodzenie k o n trastó w za m ax im u m kom plikacji i rzeczyw iście, ja k na felie­ ton może ono w y starczyć” (108). „W szystko m a j a ­ kąś nazw ę dodatn ią i ujem ną — pisze gdzie indziej — cała sztuka d ialekty czna Boya w jego arty k u le polega ty lk o na m echanicznej grze ty m i nazw am i, zam iast żeby b ad ać ich w łasny p o d k ład ” 4. „N ieraz podnoszę c h a ra k te r stylu Boya, k tó ry polega na... zabezpieczeniu sobie tyłów , na autom istyfikacji, na podstaw ieniu sobie sam em u nogi. Boy chciałby r a p ­ tem uchodzić za p isarza trudnego, tajem niczego. N ie uda się! «Na wpół drw iąco, na wpół .serio» — zn a­ m y to przecież — Boy w gadyw ał to w nas k ilk a ­ naście razy. Ta «dialektyka w ew nętrza» sty lu je s t bardzo ta n ia ” 5.

Z auw ażm y je d n a k rozbieżność m iędzy m etodologią form ułow aną jako k ry te riu m wobec Boya i m etodo­ logią stosow aną w polem ice Irzykow skiego. Od Boya w ym aga Irzykow ski d iale k ty ki w szechstronnej, dialektyki, k tó ra mówi: „ ta k i nie, nie m a tak bez n ie” . Sam stosuje najczęściej d iale k ty k ę negacji, d ialekty k ę, k tó ra m ówi „a w łaśnie że n ie ”, lub co najw yżej: „chociaż, to jed n a k n ie ”. Lub inaczej je sz ­ cze: żąda d ialek ty k i syntezy, stosu je d ialek ty k ę przekory.

K iedy w ięc Boy w spraw ie tow iańszczyzny dek la­ ru je , iż wobec panow ania te n d e n c ji apologetycznych bierze n a siebie ro lę ty lk o adw okata diabelskiego, Irzykow ski przypom ina, że b yła to „ciekaw a sta c ja dośw iadczalna w zajem nego w ychow yw ania się” , „niezw y k ły k lub duszoznaw ców i ety k ó w ”, k tó ry „m iew ał także św ietn e p rek u rso rsk ie m o m en ty in ­ te le k tu a ln e ” (86— 87). K iedy Boy (racjonalistyczny­ m i a rg u m en tam i zwalcza zazdrość, Irzykow ski, zaw ­ sze p o d ejrzliw y wobec k ry te riu m „życia” , tu odw o­

4 K. Irzykowski: Zaoczny pojedynek. „Antena” 1933 nr 11. 5 K. Irzykowski: Chwila polemiczno-literacka. Zaoczny po­

(8)

łu je się do „praw dziw ego poczucia życiowego” , do „w izji ży w ej” (105— 106). K iedy Boy — na praw ach p arad ok su zresztą — broni paskarzy w ojennych, Irzykow ski oburza się na to, przypom inając o po­ w szechnie p rzy ję ty c h k ry te ria c h m oralnych. K iedy zaś Boy w m yśl tychże kry terió w solidaryzuje się z M olierem w p otępieniu obłudy, Irzykow ski w ystę­ puje z jej apologią.

Z auw ażm y nawiasow o, że w ty m w ypadku stosuje chw yt, k tó rem u często zawdzięcza swe przew agi po­ lem iczne: oto spierając się o pojęcia nieostre, w zięte z języka potocznego, swobodnie rozszerzał ich g ra ­ nice m etodą „dom inow ą” — ja k by pow iedział W ła­ d ysław T atarkiew icz — i dokonaw szy takiej o pera­ cji spogląda z poczuciem „subtelności i kom plikacji” (70) na prostodusznego przeciw nika. Tak dzieje się w łaśnie z ową obłudą, gdy Irzykow ski tw ierdzi, że m ożna by za nią uw ażać „wszelki przym us zadany w łasnej n a tu rz e ” (74) i w ten sposób oczywiście m a od razu w ręku wszelkie arg u m en ty , k tó re mogą po­ służyć jej rehabilitacji.

Irzykow ski zarzuca Boyowi, że „nie chce on — w p rak ty ce, nie w teorii — dopuścić do siebie w ie­ dzy o tym , jak bardzo każda zdobyta p raw da pod­ m inow ana je st sw oją przeciw nością” (43). Ale kiedy dwie p raw d y — p raw d a przeciw nika i praw da w łas­ na — zderzają się z sobą w B eniam inku, ra c ja Boya zawsze przeg ry w a. O kazuje się albo rac ją oczywi­ stą, spospolitow aną, b analną, a więc niegodną lite­ ra tu ry , allbo — gdy w spółczesnych szokuje nowo­ ścią — uznana zostaje za rac ję przyziem ną, pro stac­ ką, p rak tycy sty czn ą. Racja Irzykow skiego jest n a­ tom iast rac ją odkryw czą, kom plikującą, an tycypu­ jącą, albo — gdy pow tarza p raw d y stare — jest racją szlachetniejszą, uw znioślającą, idealistyczną. Nie je s t więc tak, by toczyły tu w alkę „dwa na słońcach sw ych przeciw nych bogi” : Irzykow ski nie­ dw uznacznie po d kreśla i wyższość, i — by ta k rzec po nor widów sk u — „wczesność” p raw dy w łasnej. Tym bardziej zaś czuje się zwolniony od obow iązku

Subtelność i komplikacja

Wyższość prawdy własnej

(9)

Bagatelizow a­ nie zasług

Dobry repre­ zentant gorsze­ go gatunku

uw zględniania silnych stro n i zasług Boya, że te zo­ sta ły „już w tró jn asób przez współczesność pokw ito­ w an e”. D ialek ty k a n egacji i tu ta j zaleca, a p rz y n a j­ m niej pozw ala korygow ać przecenianie — niedoce­ nianiem , p rzesadą in plu s — przesadą in m inus. Tak więc Irzykow ski z polem iczną hiperfoolizacją tw ie r­ dzi, że „co n a jm n ie j połow a przek ład ó w Boya jest zby teczn a” i że popełnia on „w szystkie błędy p rze­ ciw polszczyźnie w y ty k an e przez K ryńskiego i in ­ nych naszych specjalistów ” (170).

K iedy o ow ych zasługach trzeba w spom nieć — Irzy ­ kowski czyni to zawsze m im ochodem , nawiasow o, bagateliziująco, w zdaniach podrzędnych. Na p rz y ­ kład: „Jego m arg in esy m ogą być m niej lub więcej tra fn e, lecz nie należą do k ry ty k i” (30). „K siążka Boya p t. Brązow nicy, tra fn a i rew e la c y jn a jak o r e ­ fe ra t detek ty w iczny , zupełnie chybia celu i tylko iry tu je , gdy a u to r gw ałtem n adaje jej p iętn o bezpo­ śre d n ie j a k tu a ln o ści” (79). „Boyowi, k tó ry je s t do­ skonałym p ra k ty k ie m dow cipu i hum oru, zapew ne kiedyś m ajaczy ła się jak a ś teoria kom izm u, p ry m i­ ty w n a, czysto som atyczna” (186).

P rzy m ierza p rz y ty m Irzykow ski p isa rstw o Boya do swego bard zo zhierarchizow anego sy stem u w artości gatunkow ych. Pisze więc, że „w fizjologii społecznej felieton raz e m z gazetą, do k tó rej należy, ma sw oją rolę, ale n iech się nie pcha na pierw szy p la n ” (176), że Boy jest „bardzo dobrym rep re z en ta n te m gorsze­ go g a tu n k u ” recen zji te a tra ln y c h (32), S łów ka to „doskonałe p c h ły ” (117), on sam , Irzykow ski, „woli być o sta tn im p isarzem w swoim g atu nk u, niż b ry lo ­ w ać w g a tu n k u B oya” (168). Nie zadaje sobie n a­ to m iast Irzykow ski p y ta ń — słusznie upom inał się Skiw ski — „czy w tym typ ie twórczości, jak i (Boy) upraw ia, je st dobry czy zły, co tu pokazał, co um ie. Czy ty lk o chce być dow cipny, czy je st dow cipny; czy jego spostrzeżenia obyczajow e są niezd arn e i fałszyw e, czy tra fn e w swej treści i u jęc iu ” 6.

u J. E. Skiw ski: Problemat Irzykowskiego. „Tygodnik Ilu ­ strowany” 1933 nr 13.

(10)

D eprecjację pojęcia w zm acnia najczęściej dobór te r ­ m inu czy określenia, które m om ent d eprecjacji w so­ bie zaw iera. „Z pom iędzy w szystkich w ybiegów jest to n ajb ard ziej używ any, in sty n k to w n y — pow iada S chopenhauer w S ztu ce prow adzenia sporów. — W rzeczyw istości je s t to d elikatn e petitio principii: to, czego się p rag nie dowieść, naprzód w kłada się w w yraz, w nazwę, z której potem w niosek w ynika przy pom ocy prosteg o analitycznego są d u ” 7. W y­ starczy w ym ienić tu ty tu ły podrozdziałów. „Piękna H elena” , „K ram ik od ty łu ” , „W alkarz fra n c u sk i”, „C hłopski św ider etyczn y ” , „Śm ieszny rew izjonizm ” , „U p arty lecz m iern y sek su alista”. W tekście zaś czytam y: „Boy pisze tylk o gaw ędy i ram otiki” (167); „jego F lirty są zbiorkam i anegdot i opow iadanek” (29); „Boy jest w zupełnej i pięknej zgodzie z am e­ ryk ań sk im happy endem , (a) nie znam głupszego przesądu w lite ra tu rz e niż happy en d ” (96); „lubi kreślić historię pow odzeń i — w tedy, w ącha, sm a­ kuje, cm oka i zachw ala” (42); „generalnym u chyla­ niem się Boya od solidarności z twórczością — mó­ wię w ciąż o u ch y laniu się, tak jak b y to nie była im potencja — je st jego życiorysom ania” (62). Takie o kreślenia ro zra sta ją się w całe d iatryby, czasem żartobliw e, w ypow iedziane z przym rużeniem oka, czasem zirytow ane, niekiedy rubaszne, a doprow a­ dzające do k a ry k a tu ry i ab su rd u postaw ę przeciw ­ nika.

„O trzym uje się w rażenie, że ten człow iek niczego więcej nie w ym aga od św iata, jak ty lk o odrobiny swobody płciow ej, żeby się m ożna więcej i częściej tentegow ać, — ew angelią jego jest: «Dziateczki, m iłujcie się naw zajem , ale ostrożnie — i p a m ię ta j­ cie przy tym o Boyu!»” (18). „Nie w olno tych chęci z góry paraliżow ać i że tak futury sty cznie powiem kw iaty (!) straszyć k o n fron tacją z korzeniam i w y­ giętym i w k ształt p hallusa. Z takiego w łaśnie korze­ nia sp raw ił sobie Boy «maczugę» m oralną — na

7 A. Schopenhauer: Sztuka prowadzenia sporów. Przełożył J. Lorentowicz. Warszawa 1893, s. 24—25. Śmieszny re­ wizjonizm Korzenie w kształcie phal­ lusa 4

(11)

Krytyka pseu- doimmanentna

księży, na Elsów, n a Tow iańskiego, na filologów, i k rąży dalej ja k lew ry czący ” (67). „Boy w swoich tzw . odełgiw aniach robi zawsze ze sw oich słuszności tak obrzydliw ą pilę, tak ie indiańskie pozy p rzy tym p rzy b ie ra i to m ah aw kiem w yw ija, byle w ydrzeć oklask od tłu m u, że to m nie pro w o k u je do tzw. p rz e k o ry ” (70).

Irzykow ski zarzucał Boyowi, że w sw ych recenzjach „nie k ry ty k u je z m yśli a u to ra ” (30); gdzie indziej n a ­ zyw a to „brak iem solidarności z a u to re m ” (44). Otóż tak ie rozm ijan ie się z m yślą au tora, n iead ekw atna k ateg o ry zacja ro zp atryw anego zjaw iska i m ierzenie go n iead ek w atn y m i k ry te ria m i jest zasadniczym chw y tem w stra te g ii polem icznej Irzykow skiego. Z aobserw ow aliśm y już w in te rp re ta c ja c h szczegóło­ w ych tę p ostaw ę „ ejro n iczn ą”. P o jaw ia się ona i w całościow ym u jm ow aniu tw órczości Boya. Irz y ­ kow ski z re g u ły ig n o ru je jej w łaściw ości gatunkow e i p rag m aty czn e — nie liczy się ani z kalibrem , ani z celam i jego p isarstw a. W brew d eklaracjom , jest to w ięc k ry ty k a pseud oim m anentna. R ecenzje te ­ a tra ln e Boya b y ły jego „oknam i n a życie” , służyły ak tu a ln y m sytu acjo m obyczajow ym — Irzykow ski szuka w nich analizy kom pozycyjnej d tem atologicz- nej. Szkice o pisarzach fran cu sk ich m iały c h a ra k te r in fo rm acy jn y , po p ulary zato rsk i, niem al reklam ow7y — Irzykow ski n arz e k a na b ra k now atorstw a. F elie­ tonom zarzuca, że nie są esejam i i dom aga się w nich filozoficznej głębi n a m iarę Pascala czy B rzo­ zowskiego. W k am p an iach publicystycznych, w ręcz agitacy jn y ch , zm ierzających ku osiągnięciu o k re ­ ślonych sku tk ów p rak ty c zn y c h — ustaw odaw czych, in sty tu cjo n aln y ch , a więc podporządkow anych za­ sadom celow ości i spraw ności działania, chciałby w idzieć całą d ialek ty k ę zastrzeżeń, k o n tra rg u m e n ­ tów, w ątpliw ości. Mówiąc n ajk ró cej, dysk w alifiku je pu b licystyk ę p o p u larn ą m ierząc ją k ry te ria m i lite ­ ra tu r y tra k to w a n ej jak o odkryw cza kom plikacja. Oczyw iście — z w ynikiem n eg atyw ny m . I tru d n o nie zgodzić się z Boyem , g d y pisze: „Jeżeli chodzi

(12)

o ocenę m ojej działalności n a różnych jej polach, p. Irzykow ski przypom ina mi stale człowieka, k tó ry bierze kapelusz, myśli, że to ma być but, przym ierza go na nogę i pow iada, że jest n ied o b ry ” 8.

Bywa jed n a k i tak, że Irzykow ski dotrzym uje swej zapowiedzi i obserw uje Boya od jego stro n w zględnie dodatnich. Dzieje się to w tedy, gdy chodzi o te stro n y jego p isarstw a, k tó re spokrew niają go z Irzykow skim : „Jesteśm y obaj racjon alistam i sta re ­ go au to ram en tu . Dla nas zw alczanie głupstw in te le k ­ tu aln y c h jest w ażniejsze od p olityki, w ierzym y jesz­ cze w m yśl jako w dźw ignię” (121). N akreślenie tej w spólnej płaszczyzny stw arza pozory dyskusyjnej lojalności. Wówczas jed n ak k ry ty k ę pseudoim m a- n en tn ą luzu ją k ry te ria oryginalności i historycznego usytuow ania. O kazuje się, że Boy p o w tarza tylko w sposób spłycony to, co wcześniej robił 'Irzykow ski w swej twórczości przed w ojen n ej, gdy jako a u to r Pałuby i Czynu i słowa up raw iał d em askatorstw o psychologiczne i zwalczał „dostojnego bzika trag icz­ ności” . Obaj p o sług u ją się „system em podejrzeń” — ale „system p o d ejrzeń ” Boya jest nieporów nanie niższy od „system u p o d ejrzeń ”, k tó ry m ata k u je go Irzykow ski. P ierw szy ma c h a ra k te r ty lk o anegdo­ tyczny, co najw yżej indyw idualizujący, d ru g i słu ­ ży celom typologicznym . „Proszę porów nać k a ry k a ­ tu rę m ojej osoby sporządzoną przez Boya z k a ry k a ­ tu rą Boya napisaną przez m nie: pierw sza jest ste ­ kiem w yzw isk i p lo tek charakterologicznych, nie trzy m ający ch się kupy; druga jest obrazem pew ­ nego typ u , k tó ry to obraz m a wagę i znaczenie, n a ­ w et, gdyby do Boya nie pasow ał. Technika i p aleta rozstrzygają. Przecież w cielam Boya, razem z m eto­ dą insyn uacyjną, do ogólnego p rą d u kulturalnego, p rąd u podejrzeniow ego, w ykazuję filiację z m a rk ­ sizm em i freudyzm em , robię z niego syrńbol pew nych oznak, k tóre badam , bo są m i zagadką, k tó re nie­ naw idzę, któ re zw alczam ” (Zaoczny pojedynek).

8 T. Żeleński (Boy): Brzydka książka. W: Pisma. T. VI, s. 135.

But czy kape­ lusz?

Boy jako epi­ gon

(13)

Przeciw prądowi

Boy i legenda Boya

Boy p o w tarza p rz y tym Irzykow skiego nie tylk o w sposób jed n o stro n ny, p a rta ck i, i w ręcz k a ry k a tu ­ ra ln y , ale po w tarza w sy tu acji, gdy wobec upo­ w szechnienia się kom prom itacjonizm u — pisarz p raw dziw ie o ry g inaln y pow inien zwrócić się p rz e ­ ciw prądow i — w ystąpić w obronie w artości id e a l­ nych, p atosu, gestu, 'legendy...

N ad całą tą arg u m e n ta c ją n ad bu do w uje się k ry ­ ty k a p rag m aty czn a, k ry ty k a oddziaływ ania Boya na w spółczesną k u ltu rę litera c k ą i szerzej — na p o sta­ w y duchow e in telig encji. P a d a ją zarzu ty dum pingu m yślow ego, obniżenia poziom u dy sk u sji literack iej, szerzenia przyziem nej praktyczności.

W p ew n y ch m o m entach płaszczyzna polem iki przesuw a się z tw órczości B oya na legendę o Boyu. L egendę tę tw o rzy w sprzężeniu zw rotn y m sam p isarz i jego publiczność. O statn ie zdanie książki brzm i: „M ożna m i zarzucić, że p erfid n ie przeceniam wieszcza i jego znaczenie, że rozm yślnie szukam go n a w ysokiej wieży, aby go tym łatw iej sta m tą d strącić. A le w szystko jedno, kogo legendotw órcza opinia p ubliczna tam um ieściła: sw oją kukłę, czy żyw ego człow ieka; ja zw alam sam ą w ieżę” (128). Chodzi już więc nie o to, czym twórczość Boya jest, chodzi o to, że nie jest tożsam a ze sw ą legendą, k tó ­ ra ją w ielo kro tn ie p rzerasta.

J e s t to legenda o B oyu-m ędrcu oraz B oyu-w iel- kim pisarzu, n astęp cy Żerom skiego, gdy tym czasem je st on tylko „tłum aczem obcych dzieł i k o lp o rte­ rem cudzych m y śli” (168) i zręcznym felieton istą. Spór o w artość tw órczości Boya zm ienia się więc w spór o n ad aw an ą jej ran gę, i to w rów nym sto p­ niu z pisarzem do niej p rete n d u ją c y m , co z „legen- dotw órczą opinią p u b liczn ą”.

A ta k u ją c au tobrązow nictw o Boya Irzykow ski pow ołuje się na reklam ow anie w łasnych zasług przekładow ych, k o k iete ry jn e zabiegi o popularność, choć Boy w im ię w łaśnie popularności degradow ał rolę społeczną p isarza („czuję w sobie — pisał — coś z m isjonarza i coś z dziw ki”, „sporo błazeństw a,

(14)

trochę ekshibicjonizm u w najlepszym guście” 9), na m ędrca zaś stylizow ał się w sposób oczywiście ż a r­ tobliw y. Ale Irzykow ski — z pozycji „ejro niczn ej” — au to kreację na m ędrca tra k tu je z całą powagą. Inny dowód autobrązow niczych zabiegów Boya stanow ić m a legenda Zielonego Balonika jak o zja­ w iska rew olucyjnego i antycypującego niepodleg­ łość — i tu przem ilcza k ry ty k żartobliw ą zapowiedź Boya, że jest to „w ykład m istyczny” 10.

Równocześnie a ta k u je Irzykow ski legendę, ja k ą tw orzy o nim literack a W arszaw a, ściślej mówiąc środow isko „W iadomości L iterack ich ”, „d in to jra li­ terack a w Z iem iańskiej”, jak pow iada, oddziaływ a­ jąca na szerokie k ręg i inteligencji. Zespolenie w łas­ nych sta ra ń i tej „gru p y n acisk u ” — m ówiąc dzi­ siejszą term inologią — uczyniło Boya beniam inkiem opinii czytelniczej. Irzykow ski zdaje się tu nie brać pod uw agę niejednorodności te j opinii i w ym iennie tra k tu je spraw ę popularności i spraw ę hierarch icz­ nej pozycji pisarza. Boy był może istotnie autorem n ajch ętniej czy ty w any m w pew nych kręgach in te ­ ligencji, ale nik t go z Żerom skim nie porów ny­ wał. A u to ry tetem ideow ym nie mógł się m ierzyć ze S trugiem czy R ostw orow skim , arty sty czn y m — z B erentem czy Staffem .

By tezę swą udowodnić, Irzykow ski m ocno eks­ ponuje nieliczne w ,gruncie rzeczy, choć panegirycz- ne głosy en tuzjastó w Boya, głównie Słonim skiego i K rzyw ickiej, skoncentrow ane w „W iadomościach L iterack ich ”. Z drugiej stro n y — bagatelizuje sze­ roki fro n t publicystyczny — od narodow ców i k le- rykałów do socjalistów i kom unistów , k tó ry w ów ­ czas Eoya atakow ał. Z arty k u łó w tych, pochodzą­ cych głównie z lat 1929— 1932, Czesław Lechicki skom ponow ał, jak wiadomo, cały tom pt. Prawda o B o yu Ż e leń sk im (1933), gdzie znalazły się w ypo­

9 T. Żeleński (Boy): Mój objazd pasterski. W: Pisma T. XVI, s. 19.

10 T. Żeleński (Boy): Znaszli tej kraj? W: Pisma. T. II, s. 185.

Autobrązow- nictwo Boya

Boy: pisarz atakowany

(15)

Entuzjastom Irzykowskiego trzeba przypo­ m nieć Spóźniona książka

w iedzi auto rów praw icow ych — N ow aczyńskiego, M iłaszew skiego, Cyw ińskiego, B rauna, ale dodać do nich m ożna by nie m niej gw ałtow ne, choć inaczej m otyw ow ane a ta k i Polew ki, K ruczkow skiego czy S taw ara. W tej sy tu a c ji ty tu ł B en ia m in ek był bez w ątp ien ia niew czesny. Mówił w szak o pisarzu n a j­ m ocniej i najczęściej wówczas atakow anym — i to je s t p ierw szy parado ks tej k s ią ż k i11.

W śród arg u m en tó w Irzykow skiego — poza za­ rzu te m bezradności an alitycznej — tru d n o znaleźć tak i, k tó ry nie pojaw iłby się w cześniej pod p iórem inn y ch p ublicystów z dociekliw ością nie m niejszą, a ty m b ard ziej skuteczną, że w olną od zacietrzew ie­ nia. E n tu zjasto m Irzykow skiego (podobnie zresztą ja k e n tu z jasto m Boya) w a rto przypom nieć, co pi­ sali A dam czew ski i Pigoń o ograniczeniach biogra- fizm u i antyibrązowniczej kam panii Boya, K oniński o B oyu-m ędrcu i B oyu-błaźnie, Skiw ski — o filo­ zofii życia ułatw ionego. (P onure k a rty późniejszego życiorysu literackieg o Sikiwskiego nie zm nieniają fak tu , że był to jed en z n a jb ard ziej in telig en tn y ch k ry ty k ó w m iędzyw ojennych.)

Irzykow ski więc, k tó ry z tak ą pogardą p isał 0 „ludziach z d rzw iam i na p lecach” („ to są m iano ­ wicie ludzie, któ rzy w y w alają o tw a rte drzwi, lecz także obnoszą je potem p o całym k ra ju , p ro d u k u ­ jąc ten w yczyn po sto ra z y ” — 167), znalazł się ze sw ym B en ia m in kiem w arierg ard zie kam panii antyboyow skiej — i to jest drugi p arado ks tej książki. B yła ona spóźniona — pojaw iła się w ch w i­ li, gdy znużony Boy w ycofyw ał się ju ż ze sw ych o stry ch kam p an ii publicystycznych ku bezpiecz­ niejszy m tem atom , a g ru p a „W iadomości L ite ra c ­ k ich ” tra c iła k o n ta k t z m łodym pokoleniem p isa r­ skim , tra c iła też poparcie obozu rządzącego, k tó ry w łaśnie przy stęp o w ał do' tw orzenia w łasn y ch n a ­ rzędzi p o lity k i literackiej i(Polska A kadem ia L ite ra ­ tu ry , „ P io n ”). W środow isku in teligencji m

ieszczań-11 Por. B. Winklowa: Tadeusz Żeleński (Boy). Twórczość

(16)

sldej nad liberalnym „postępow iczostw em ”, z któ­ rego ta k szydził Irzykow ski, zaczynało górować fa ­ szyzujące i nacjonalistyczne m itotw órstw o. Widać to w yraźnie dopiero z p ersp ek ty w y historycznej, ale zm ianę sytuacji w yczuw ał n a bieżąco i sam Irzy­ kowski.

„Przyszedłem za późno jak na rew elację, ale w sam czas, aby skorzystać z dobrej k o n iu n k tu ry — mówił w A u to w yw ia d zie. — Po p ro stu m ija moda na Boya, publiczność jest już nim przesycona, dla niej jest on w tej chw ili w a rt już ty lk o tyle, o ile może dać obraz strąconego bożka” 12. I, w iern y swej zasadzie „przeciw p rąd o w i”, niepokoił się: „ Ja zaś z chw ilą, gdy zaczynam mieć za sobą większość, już nie czuję się ta k pew ny, coś nie jest w porząd­ ku!” 13.

Ale niepokój ten był przelo tn y ; podobnie jak n iektórzy jego spadkobiercy — nie zdaw ał sobie spraw y, kom u służy te n rach u n ek bez ta ry fy ulgo­ wej.

Irzykow ski, k tó ry zaczął od zapowiedzi, że bę­ dzie k ry ty k o w ał Boya in optim a form a, który n a ­ stępnie deklaro w ał św iadom ą jednostronność — oświadcza teraz, że rysow ał „ k a ry k a tu rę ” Boya, nie przeczy, że tu i ówdzie „przesolił”, że „środki przez niego użyte m ogły !być bolesne i naw et n iesp raw ied ­ liw e” . Nie używ ając sam ego słowa — przyzn aje się więc do napisania p am fletu personalnego. K ilka lat w cześniej, om aw iając broszurkę Janu sza Stępow - skiego o Tadeuszu Since, pisał w recen zji pt. Po­ nure „dem askow anie”:

„Dowody zebrał p. Stępow ski bardzo tw arde, ale m oim zdaniem , jeżeli się nie przytoczy także w szystkiego, co przem aw iałoby na korzyść p rze­ ciw nika — rzecz tak a budzi nieufność i jest bez w artości m im o tw ard y ch pozorów (...) S u m m u m ius su m m a iniuria. Egzekucja m oralna je st zawsze ta k ­

12 K. Irzykowski: Skd się wziął Beniaminek. Autowywiad. „Tęcza” 19(33 nr 3.

13 Irzykowski: Zaoczny pojedynek...

Otoraz strąco­ nego bożka

Karykatura Boya

(17)

Istotna płasz­ czyzna sporu

Połowiczne zw ycięstw o

że m ordem m oralnym . Jeżeli może być kw estią, czy k a ra śm ierci nie jest przecież zgodna z p iąty m p rz y ­ kazaniem , to tego ro d zaju kam ienow anie tzw. szkod­ ników w y w iera na po stronnych w idzach n iew ą tp li­ w ie w rażen ie p o n u re i pobudza ich m im owoli do p ro te s tu ” 14.

T ak sądził Irzykow ski w ro k u 1927. T eraz jed n ak b ag atelizu je z arzu ty i p re te n sje tego pokro ju jak o m ałostkow e, krótkow zroczne, nieistotne. W dopo­ w iedzeniach do B en iam inka — zresztą zapom nia­ nych, bo u to n ęły w rocznikach „Tęczy” , „R obotni­ k a ” i efem erycznym piśm ie „A n ten a” — k r y ty k z naciskiem podkreśla, że isto tn a płaszczyzna a ta ­ ku je s t głębsza, b ard ziej zasadnicza. O kazuje się, że cała m a te ria p erso n aln a sporu, w e w szystkich sw ych w a rstw ac h — a więc k ry ty k a ad hom inem , k ry ty k a pseu d o im m an en tn a p isarstw a Boya, k r y ty ­ ka h isto ry czn a i p ragm atyczn a, w alka z jego au to - legendą i legendą środow iskow ą — jest w gruncie rzeczy p rete k ste m , m ate ria łe m przykładow ym dla a ta k u przeciw pew nem u typow i lite ra tu ry , przeciw „pew nym m etodom m yślicielstw a i zachow ania się literack ieg o ” . J e s t — per n egationem — „w alką o rasę pisarską, o ty p k ry ty k a i klerka, k tó ry m a do­ m inow ać” (10). Dopow iedzm y: w alką o lite ra tu rę bez re sz ty n ow atorską, na najw yższym stopniu in ­ te le k tu a ln eg o skom plikow ania, w olną od kom pro ­ m isów p rak ty czn y ch , niep rzejed n an ie w ie rn ą w a rto ­ ściom duchow ym .

T aką lite ra tu rę Irzykow ski istotnie w B e n ia m in ku p o stulu je. Jeśli n ie dla w szystkich, to dla bardzo w ielu te jego ra c je n adrzędne górują bespornie n ad racjam i B o y a-p rag m aty sty i p o p u lary zato ra. Ale czyni to Irzykow ski raczej m im ochodem , nie w prost, w zakończeniu książki w yraźniej, ale jak że ogólni­ kowo. Nie da się zaprzeczyć — dostrzegał to z ża­ lem Fik — że w sam ej m aterii dy sk u sy jn ej dom in u­ je p am flet o adresie indyw idualnym . J e s t to p am

-14 K. Irzykowski: Ponure „demaskowanie”. „Wiadomości Literackie” 1927 nr 23.

(18)

flet doskonały — to znaczy doskonale realizu jący swe cechy gatunkow e: personalność atak u , agresyw ­ ność tonu, przew rotność argum entacji, jed n o stro n ­ ność spojrzenia, stronniczość oceny. O lite ra tu rę z ducha klerkow ską w alczy więc książka w sw ej strateg ii — dem agogiczna. Książka, k tó ra w sferze lite ra tu ry realizu je zasadę: „cel uśw ięca śro d k i” , p ro klam uje hasło: „pereat iustitia, fia t m u n d u s”. Na ty m polega o statn i, nadrzęd ny paradoks Benia- m in k a i połowiczność zw ycięstw a K arola Irzykow ­ skiego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Im Beitrag werden in einem Fallbeispiel einer Lagerstätte in Mitteleuropa verschiedene Modellansätze mit Ist-Aufnahmen verglichen und unter den Kriterien der Vorhersagegenauigkeit

Można więc ustosunkowywać się do postmodernizmu na dwa sposoby: albo dokonać próby jego oceny jako projektu kultury, lub tak, że się uważa odnośne stanowiska filo

Wspomniana pani doktor (wierzyć się nie chce – ale kobit- ka ponoć naprawdę jest lekarką!) naruszyła ostatnio przepi- sy.. Może nie kodeks karny, ale na pewno zasady obowiązu-

Powszechnie znanym tekstem literackim o tej tematyce jest 1984 George’a Orwella, lecz obraz wiecznej wojny ma wcześniejsze źródła, które zostaną przedsta- wione w poniższym

Jak się zostaje rodzicem, to z jednej strony zmienia się wszystko, owszem. Ale nagle nie stajesz się zupełnie innym człowiekiem. Nie chciałem iść w stronę bycia nudnym,

Mój kolega, zapytany przez nauczyciela, nigdy nie zbaranieje. Przy mnie nigdy nie będzie osowiały. I musi pamiętać, że nie znoszę.. Tak samo nie cierpię jeszcze jednej cechy

Uczniowie bardzo różnią się pod względem rodzaju i poziomu lęku oraz wrażliwości na niego. U niektórych występuje uogólniony lęk przed wszelkimi sytuacjami szkolnymi, a inni

Pojęcie środowiska uzyskuje czytelny sens jedynie wówczas, gdy dostrzega się w tezie Bachtina przywoływaną już formułę H um boldta: słowo to nie ergon, lecz