• Nie Znaleziono Wyników

"Poeta Wazów : studia o okolicznościowej poezji Stanisława Grochowskiego (1542-1612)", Aleksandra Ozsczęda, Wrocław 1999 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Poeta Wazów : studia o okolicznościowej poezji Stanisława Grochowskiego (1542-1612)", Aleksandra Ozsczęda, Wrocław 1999 : [recenzja]"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Andrzej Litwornia

"Poeta Wazów : studia o

okolicznościowej poezji Stanisława

Grochowskiego (1542-1612)",

Aleksandra Ozsczęda, Wrocław 1999

: [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 93/3, 221-230

(2)

III. R E C E N Z J E

I

P R Z E G L Ą D Y

Pamiętnik Literacki X CIII, 2002, z. 3 PL ISSN 0031-0514

A l e k s a n d r a O s z c z ę d a , POETA WAZÓW. STUDIA O OKOLICZNOŚCIO­ WEJ POEZJI STANISŁAWA GROCHOWSKIEGO (1542-1612). (Recenzenci: Czesław Hemas, Edmund Kotarski). Wrocław 1999. Towarzystwo Przyjaciół Polonistyki W rocław­ skiej, ss. 202, 2 nlb. „Z Prac Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu W rocławskiego”. Rada Redakcyjna: Jan A. Choroszy, Wojciech Głowala, Jacek Łukasiewicz (przewodni­ czący), Jan Miodek, Tadeusz Żabski.

N awiązujący typograficznie do kształtu staropolskich tomów in quarto zbiór studiów wrocławskiej polonistki, której nazwisko od lat towarzyszy na bibliograficznej wkładce każdemu z zeszytów „Pamiętnika Literackiego”, ma właściwie charakter monografii głównej części dorobku księdza Stanisława Grochowskiego. Piąta to już w łaściw ie próba ogólniej­ szej analizy na przestrzeni 120 lat, jakiej doczekał się ów dziś raczej zapomniany, a w sw o ­ im czasie stawiany tuż po Kochanowskim poeta schyłku renesansu i przełomu barokowe­ go. Józef W asilkowski w e Lw ow ie, Stanisław W indakiewicz w Poznaniu wyprzedzili pier­ w szą rzeczyw iście naukową rozprawę p ośw ięconą całości życia i dorobku kruszwickiego kustosza, która wyszła spod pióra Adama Bełcikowskiego ‘. Rozprawy Windakiewicza i Beł- cikow skiego to plon konkursu Bredkrajcza zamkniętego w r. 1890, w którym warszawski pozytywista jak najsłuszniej zw yciężył, a Windakiewicz dostał drugą nagrodę. W roku 1897 w nadal cesarsko-królewskim Krakowie U scher Bretholz w niem ieckojęzycznej rozpra­ w ie niektóre z nie rozwiązanych dotąd problemów podjął w oparciu o zbiory rękopiśm ien­ ne Biblioteki Czartoryskich2.

Dziejom badań nad Grochowskim autorka omawianej książki poświęca osobny roz­ dział (s. 121-163), prezentując tu w sposób sprawny i błyskotliwy to, co w rozprawach okazuje się zw ykle częścią najtrudniejszą do przebrnięcia - stan badań. R ówieśnik Skargi i Zam oyskiego, K lonow ica i Grabowieckiego powołany został w r. 1968 (m oże nieco na wyrost, chyba ze szkodą Kaspra M iaskowskiego) do grona metafizycznych poetów począt­ ków naszego baroku3. Omawiając dzieje recepcji jego twórczości od 1625 r. po lata dzie­ w ięćdziesiąte X X w. autorka akceptuje formułę utrwaloną przez Barok Hemasa, stara­ jąc się zarazem ją obronić, gdyż „»m etafizyczność« G rochowskiego okazała się niższej próby niż u Sępa czy G rabow ieckiego” (s. 154). R zeczyw iście, sygnałami pewnej n iezgo­ dy na propozycj^umieszczenia Grochowskiego w czołówce „teozoficznych” poetów schyłku XVI w. będą zarówno konsekwentne podkreślanie renesansowego epigonizmu jego w ier­

1 J. W a s i l k o w s k i , O życiu i p ism a ch ks. S tan isław a G roch ow skiego. „Spraw ozdania Gimnazjum IV w e L w ow ie” 1880. - S. W i n d a k i e w i c z , Ks. Stan isław Grochowski. Studium

b iograficzn o-literackie. „R oczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk P oznańskiego” t. 18 (1891). -

A. B e ł c i k o w s k i , Ks. Stan isław a G rochow skiego ży w o t i pism a. „Przewodnik N aukow y i Lite­ racki” 1891. Toż w osobnym wyd.: L w ów -W arszaw a 1893 (na okładce data: 1892).

2 U. B r e t h o 1 z, Ü ber unbekannte und w enig bekannte p o ln isch e D ich ter des XVII Jahrhun­

derts. W rocław 1897.

3 Zob. Cz. H e r n a s: P o lscy p o e c i m etafizyczn i (1 5 8 0 -1 6 3 0 ). „Prace Literackie” t. 10 (1968);

(3)

szy przez Jadwigę Sokołowską, Paulinę Buchwald-Pelcową, Janusza Pelca czy Marka Prejsa, jak przede w szystkim dość ostentacyjne pominięcie autora Wirydarza w antologii K rzysz­

tofa M row cewicza, swoistej witrynie całego nurtu filozoficzno-teologicznego w staropol­ skiej liryce. Trudno jednak, aby kolokacja Grochowskiego utrwalona przez znakomity pod­ ręcznik miała ulec zm ianie - chociaż może przesunąć do „m etafizyków” należałoby raczej M iaskowskiego. A prawdę powiedziawszy, skoro Grochowski to „Sancho Pansa m etafizy­ k ów ”, rodzi się pytanie: kto byłby Don Kichotem ow ego zastępu - Mikołaj Sęp Szarzyński czy Sebastian Grabowiecki? Tym bardziej że Grochowski, zdaniem mu współczesnych, a również kilku następnych pokoleń, giermkował wiernie Janowi Kochanowskiemu. Już Szym on Starowolski pisał o księdzu kustoszu: „polonici carm inis scription e longe cele-

berrimus, et certe p o s t Cochanovium prim u s” 4. W każdym razie to właśnie Grochowski

jako pierw szy polskojęzyczny literat doczekał się zbiorowego wydania jeszcze za życia, a w pierwszej ćwierci XVII w. jedynie dobromilski Herburt uważał, że nie autor Augusta

w zbudzonego, ale raczej Miaskowski jest godnym kandydatem do w zięcia lutni po czarno­

leskim Bekwarku.

Druga część rozdziału pośw ięconego pośmiertnym losom dorobku G rochowskiego przedstawia mało dotąd przebadany obieg jego poezji w dawnych kancjonałach i m odli­ tewnikach, a od X IX w. również w antologiach, i to zarówno szkolnych, jak i przeznaczo­ nych dla szerszego czytelnika - często mocno patriotycznych zbiorach staropolskiej po­ ezji. Rozdział ten uwypukla plebiscytow ą niemalże przewagę dorobku Kochanowskiego nad tw órczością sprawnego tłumacza i dobrego wierszopisa, jak widać - zbyt łaskawie w yniesionego na jeg o epigona i następcę. Bardzo szybko bowiem , jak w iększość poetów epoki Wazów, z wyjątkiem sielankopisarzy, został Grochowski zapomniany, i to już przez pokolenia X V II-w ieczne, a odkurzyli go dopiero badacze literatury XIX wieku. Tak oto od czasów krakowskiego 2-tom ow ego wydania jego wierszy, które K azim ierz J ózef Tu­ rowski w 1859 r. w ypuścił w serii „Biblioteka Polska” (z bibliograficzną rozprawą Jana D roździew icza), dopiero w r. 1997 w yszedł następny tom jego p oezji-b arok izu jący Wiry-

darz, abo kw iatki rym ów duchownych o dziecięciu Panu Jezusie w opracowaniu Justyny

Dąbkowskiej w nowej nieocenionej serii Instytutu Badań Literackich PAN „Biblioteka Pi­ sarzy Staropolskich”. Przekład z Pontanusa od czasu odkrycia go przez Tadeusza Sinkę w 1935 r. i wprowadzenia w pradzieje polskiej literatury dziecięcej zdom inował w m inio­ nym stuleciu zainteresowanie Stanisławem Grochowskim, co Aleksandra Oszczęda doku­ mentuje na s. 147 omawianej k siążk i5.

B łyskotliw ie przeprowadzona analiza recepcji dziejów badań oraz zamykająca pier­ w szy rozdział B ibliografia druków Stanisława Grochowskiego udowadnia, że odmiennie niż znakomitsi odeń poeci - Sęp Szarzyński czy Grabowiecki, których dorobek zachował się prawie cudem w unikatowych egzemplarzach, kruszwicki kustosz nigdy w łaściw ie nie był zapomniany doszczętnie, a jego poezje przetrwały i można je znaleźć w e wszystkich w iększych księgozbiorach. N ie zagrażała mu więc, dzięki obfitej produkcji (42 tytuły sa­ m oistnych druków jego autorstwa), sytuacja archeologicznego fragmentu zdanego na przy­ padek pam ięci, która łaskawie ratuje pojedyncze wiersze, ukryte wewnątrz dzieł innych

4 Sim onis Sta ro vo lsci scriptorum polonicorum ekatontas seu centum ilustrium P o lon iae scrip - torum elo g ia et vitae. Venetiis 1627, s. 177. J. S t a r n a w s k i tak to przekłada (Sz. S t a r o w o l ­

s k i , Setnik p is a r z ó w polskich , a lbo p o c h w a ły i ży w o ty stu najznakom itszych p isa rz ó w polskich . Kra­ ków 1970, s. 187): „w sław ion y jako najlepszy z pew nością po K ochanow skim poeta polsk i”.

5 D o bibliografii dodać należy: J. D ą b k o w s k a , ,, W irydarz ” Stan isław a G roch ow skiego -

kręgi sa k ra ln ej tradycji. W zb.: Literatura a liturgia. K sięga referatów m iędzyn arodow ej se sji na­ ukowej. Łódź, 1 4 - 1 7 m aja 1996. Red. J. Okoń. Przy współpracy M. K w iek, M. W ichowej. Łódź

1998. W tym że sam ym zbiorze zob. też M. W i c h o w a, Stan isław Grochowski, „R ytm y łacińskie,

d ziw n ie sztu czn e i nabożeń stw em sw ym a starodaw n ością d osyć w dzięczne [ ...] ”. K ilka uw ag h isto­ ryka literatury.

(4)

R EC EN ZJE 223

twórców, tak jak było to przed r. 1827 z autorem Rytmów, abo w ierszów polskich , w 1601 r. w ydanych z łaski i braterskiej pamięci Jakuba Sępa. B ył bowiem G rochowski literatem zaw odow ym , jednym z najbardziej w idocznych w ierszopisów pierw szego ćw ierćw iecza panowania Zygm unta III Wazy. Pod tym w zględem tytuł pracy O szczędy brzmi nieco na wyrost - G rochowski to poeta pierw szego jed ynie Wazy, a do tego twórca dokumentują­ cy najbardziej burzliwe, pierwsze dw udziestolecie panowania ow ego Jagiellona po ką- dzieli.

Centralny rozdział omawianej książki, zatytułowany M iędzy poezją, retoryką i p o lity ­

ką., om awia elekcyjny tryptyk okolicznościowej i, powiedzm y to otwarcie, propagandowej

poezji Grochowskiego. K alliopea słow ieńska Zygm untowi III na stolicę p o lsk ą w stępu­

ją cem u , poprzedzająca Pieśni K allijopy slow ieńskiej na teraźniejsze p o d Byczyną zw ycię­ s t w o ,] ^ i zamykający całość Hołubek doczekały się dotychczas szerszego om ówienia w nie

ukończonej, niestety, serii tomów Juliusza N ow aka-D łużew sk iego6. Badaczka analizując pod kątem propagowania nowej dynastii, aczkolwiek zakotwiczonej m ocno w przeszłości jagiellońskiej, ow e trzy ściśle związane z Byczyną teksty, zapomina jednak zbytnio o lite­ rackim kontekście, a m oże lepiej wręcz - turnieju poetyckim, jaki rozegrał się około 1588 roku. Zderzenie utworów Grochowskiego z towarzyszącymi im wierszami innych autorów p ozw oliłoby na bardziej przekonywające w yniesienie zalet tych pierwszych, niewątpliwie najlepszych w ow ych wierszopiskich zawodach. Już w 1587 r. Jan Achacy Kmita wydał

Psalm ę p rzyja zd u szczęśliw ego najaśniejszego Zygmunta Trzeciego z Ł aski B ożej K róla Polskiego i Wielkiego K sięcia Litew skiego, złożoną z sześciu utworów (drugi z kolei ma

kształt sonetu, nb. utwór ten jest kompletnie przez badaczy owej formy zapomniany). R ów ­ nież w 1587 r. Andrzej Zbylitowski opublikował Witanie króla nowego Zygmunta III, a rok później łacińskie D e victoria reportata [...] epinicion oraz D e eadem victoria [...] a dIoan -

nem de Z am oście [...] gratulatio. Towarzyszą im Jana Zawickiego Charités slow ieńskie,

pośw ięcone kanclerzowi Janowi Zamoyskiemu, i Joachima Bielskiego Pieśń nowa o szc zę­

śliw ej p o trze b ie p o d Byczyną. O Hołubku poza Grochowskim napisał tenże sam Bielski - N agrobek H. Hołubkowi, w odzow i kozackiemu niepospolitem u 7. O czyw iście i przeciwna

partia habsburska miała swojego barda, Bartłomieja Paprockiego, który natychmiast zareago­ wał na wspom niane utwory, najpierw wierszem Na harde a wszeteczne śpiew an ie Joach i­

ma Bielskiego o byczyń skiejprzygodzie, a potem paszkwilem, wydanym już na Morawach, P am ięć nierządu w P o lsc ze p rz e z dw ie fa k cy je uczynionego. Ciekawe to w szystko, ale da­

lekie od w łaściw ej poezji, i nieprzypadkowo K rzysztof Klabon skom ponował cykl sześciu pieśni w układzie czterogłosowym do epinicjonu Grochowskiego, a dziś to jeden z „prze­ bojów” staropolskiej muzyki. W tym gdzieś czasie, między Byczyną a Guzowem , ustali się w staropolskiej poezji m itologiczna metaforyka w odniesieniu do w spółczesnych w o ­ dzów i w ładców - w ów czas to pojawią się, jak wykazał Jerzy Banach, liczne polskie Her- k u lesy 8, choć Zawicki tegoż samego Zam oyskiego w Charités słowieńskich nazwie Teze- uszem.

Drugą część centralnego rozdziału poświęca autorka om ówieniu tekstu do niedawna dość zagadkowego, polem icznego, o tendencji apologetycznej w obec Zygmunta Augusta, a tym samym i jego siostrzeńca: August wzbudzony, w drugim wydaniu miał on tytuł A u­

gu st Jagiełło wzbudzony. Przeciw ko paralellom łacińskim osoby tegoż S. pan a dotkliwym. Na usilne żądan ie i pro śb ę niektórych senatorów napisany i do druku podan y. Poemacik

doczekał się tu analizy pogłębionej i opartej na szerokim kontekście, obejmującym rów ­

6 J. N o w a k - D ł u ż e w s k i , O kolicznościow a p o e zja polityczn a w P olsce. Zygm unt III. War­ szaw a 1971.

7 J. B i e 1 s k i jest autorem również wiersza, który upamiętnia innego bohatera ow ych w yda­ rzeń: N agrobek M. Kiermańskiem u, sław nem u rotm istrzow i pieszem u .

8 J. B a n a c h, H erkules Polonus. Studium z ikonografii sztuki now ożytn ej. Warszawa 1984, zw łaszcza rozdz. 4: H erkules w piśm ien n ictw ie polskim .

(5)

nież znaczenie motywu snu w literaturze dawnej. Oniryczny ten utwór zdobył szybko naśladow ców i słusznie przypomniany zostanie tu mimochodem Lech w zbudzony Jurkow­ skiego i Lubrański w skrzeszony Hińczy. Warto dodać, że po śmierci Piotra Skargi dwukrot­ nie W zywanie do poku ty nieodw łocznej opatrzono tytułem Skarga w zbu dzon y9. O szczęda pamięta oczyw iście, że w r. 1609 ukazały się w Krakowie Chwały Zygmunta Augusta K ró ­

la Krzysztofa Okunia, ale skoro za młodu autor był dworzaninem kanclerza Walentego

D em bińskiego, jednego z bohaterów poematu Grochowskiego, to m oże więcej uwagi na­ leżałoby pośw ięcić zestawieniu obu utworów. Wprawdzie Okuń nie pisał przeciwko War- szew ickiem u, ale m oże pod Grochowskiego? A w 1609 r. na rynku księgarskim były oby­ dwa utwory jednocześnie - wydane na prośbę i żądanie tylko Andrzeja Boboli czy innych bliskich tronu senatorów?

Trzecią część wspom nianego rozdziału stanowi analiza Babiego koła, satyry na elek ­ cję księcia biskupa krakowskiego po tragicznej w skutkach pielgrzym ce jego poprzednika na rok św ięty 1600 do Rzymu. Po śmierci Jerzego Radziwiłła (21 I 1600) i Hieronima R ozrażewskiego (9 II 1600) nastąpić musiała na szachownicy polskiego episkopatu wielka roszada, w której niepoślednią rolę odegrały zakulisowe w pływy jezuitów. Grochowski stanął po stronie Bernarda M aciejowskiego, w ów czas biskupa łuckiego, bezskutecznie pró­ bującego otrzymać sakrę wileńską. Jeden z głównych twórców unii brzeskiej, po objęciu przed p ołow ą sierpnia 1600 biskupstwa krakowskiego, mianowany zostanie w r. 1604 kar­ dynałem z tytułem kościoła Sw. Jana przy Porta Latina (i dziś należącego do księcia kardy­ nała arcybiskupa krakowskiego); w sierpniu 1606 jako arcybiskup metropolita gnieźnień­ ski dostąpi prymasowstwa. Paszkwil Grochowskiego, w którym siedem podkościelnych bab oblegających tradycyjnie kruchtę omawia kolejnych kandydatów, skierowany był oczy­ w iście przeciwko kontrkandydatom M aciejowskiego. Padają jednak nazwiska i aluzje do w iększości polskich biskupów, takich jak Piotr Tylicki, od 1598 podkanclerzy, jesienią 1600 przeniesiony z biskupstwa chełm ińskiego na warmińskie; Henryk Firlej, w ów czas jedynie scholastyk krakowski i sekretarz Jego Królewskiej M ości, ale w ojewodzie; Wawrzyniec Goślicki, od 1591 biskup przemyski, a zarazem od 1587 opat komandatoryjny klasztoru cysterskiego w podkrakowskiej M ogile; Paweł Wołucki, od 1594 biskup kamieniecki; K rzysztof Kazimierski, w maju 1599 prekonizowany biskupem kijowskim, którą to diece­ zję objąć udało mu się dopiero w 1606; Stanisław Gomoliński, od 1591 biskup chełmski, jeden z fundatorów Akademii Zamojskiej, której akt fundacyjny podpisał właśnie w 1600 roku. Najbardziej obm ówieni to Wojciech Baranowski, w ów czas biskup płocki, który nb. po śmierci M aciejow skiego obejmie prymasowstwo w 1608, oraz Jan Tarnowski, biskup poznański, któremu przypadło w 1600 biskupstwo kujawsko-pomorskie osierocone przez Rozrażewskiego. To w łaśnie Tarnowski w 1604, po śmierci Stanisława K am kowskiego, z ubiegającej się o krakowską mitrę grupy kościelnych dostojników pierwszy zostanie pry­ masem. B abie kolo, którego tekst skomentowany daje Oszczęda w aneksie na s. 165-174 l0, w XIX w. w yw oła prawie „męczeńską” legendę Grochowskiego. Już zdaniem Juszyńskie- go „Baranowski, biskup płocki, dotknięty tą satyrą, prześladował go niezmiernie, dochody mu odebrał i uw ięził tak, iż ledwie wsparty możną Działyńskich opieką w olność odzy­

9 Zob. wyd.: Wilno 1618 (A cadem ia Societatis lesu); Kraków 1620 (Maciej Jędrzej o w czyk). 10 Wersy 1 4 1 -1 4 4 w ym agają chyba objaśnienia, bo nie jest oczyw isty zw iązek G oślickiego z klasztorem m ogilskim , w którym król elekt (np. Stefan Batory) zw ykł był oczekiw ać na ingres do Krakowa. R ów nież przypis 11 na s. 169, gdzie autorka przytacza odm ienną lekcję w edycji Tu­ row skiego, nie do końca przekonuje-(u W. A. M aciejow skiego w D odatkach na s. 172 tekst jest całkiem zepsuty?). R ów nież w ersy 3 4 0 -3 4 1 wym agają komentarza. Stanisław Miński herbu Prus III był w ojew od ą łęczyckim od r. 1593, a wcześniej kolejno kasztelanem zakroczymskim, starostą osm ol- skim, liw skim i tyszow skim . W roku 1594 doprowadził do kanonizacji Jacka Odrowąża, co temu znakom item u dyplom acie otw orzyło szerokie koneksje w kręgach kościelnych. Lekcja wersu 341 w ym aga albo w eryfikacji, albo objaśnienia.

(6)

R EC EN ZJE 225

skał” 11. Badaczka na s. 128-139 omawia szczegółow o dzieje procesu konsystorialnego, który skończył się niczym , jak też odkryte przez Juliana Bartoszewicza inne zatargi sądowe księdza Grochowskiego. Józef Łukaszewicz p ośw ięcił procesowi o Babie kolo osobne stu­ dium i w ten sposób doczesny obraz charakteru oraz życiow ych przypadków om awianego poety stał się argumentem o niemalże antyklerykalnym charakterze. Dodajmy, że i ble- dzew ski opat Sebastian Grabowiecki był przez szlachtę po sądach w łóczony głów nie z ra­ cji zbyt skrupulatnego zarządzania komorą solną. Budował wtedy jednak nowy klasztor, a do tego na terenach, gdzie przeważała wiara luterańska, i trudno się dziwić, że argumenty spod znaku Temidy poszły w ruch. Wracając do w skazówek Bretholza autorka zestawia dwie wersje tekstu paszkwilu, wskazując zarazem na w ielką karierę, jaką użyty w tym utworze 4-zgłosk ow iec zrobi w popularnej literaturze przedrozbiorowej, aż po romantycz­ ne imitacje księdza Baki.

Sprawy edytorskie dominują w recenzowanej książce, która dla okolicznościow ej p o­ ezji G rochowskiego tym samym staje się niezbędnym wstępem do ewentualnej reedycji dorobku tego niebanalnego poety. Niezbędnych prolegomenów poprzednicy nie sporzą­ dzili i dobrze się stało, że pierwszy rozdział książki autorka poświęciła głównem u zb io­ rowi G rochowskiego W iersze i insze pism a co przebrań sze, który ukazał się w Krakowie w 1607 r. u Kem piniego, w 1608 u Loba, a w 1609 u Szeligi. Ci trzej drukarze wydając zbiór jego poezji zapewnili Grochowskiemu w ysokie miejsce w kulturze literackiej, nie ryzykując zarazem zbytnio pod względem ekonomicznym. Tak jak Januszowski w obec K ochanow skiego, tak i oni postanowili w ypuścić na rynek w iększość dotychczasow ego dorobku poety, a uczynili to w sposób, można rzec, „spółdzielczy”. Już bowiem Wacław A le­ ksander M aciejowski w prawie równoczesnym wydaniu zbioru przez różnych drukarzy po­ dejrzewał księgarską manipulację. N ie znając wydania Kempiniego myślał, że to Szeliga odkupił od Loba nie sprzedany remanent i puścił w obieg z w łasną kartą tytułową. W p oło­ w ie XIX w. nie było to nic dziwnego - dość przypomnieć, że sprzedające się słabo dwa tomy pierwodruku Pana Tadeusza użyte zostały za zgodą autora, a z w oli Eustachego Ja­ nuszkiew icza w 1838 r. jako kolejne tomy zbiorowego paryskiego wydania M ickiewicza. Tak Estreicher, jak i Korbut traktują trzy krakowskie edycje po prostu jako niezależne od siebie. Wrocławska polonistka proponuje natomiast, po szczegółow ej analizie zawartości w ielu egzemplarzy, rozwiązanie całkiem nowe, które ujawnia praktykę rozpowszechnioną dopiero z czasem , a pozwalającą uniknąć finansowego ryzyka przesadnej w ielkości nakła­ du. Dochodzi do wniosku, że „Trzy karty tytułowe, z jakimi ukazał się na rynku tom G rochowskiego, ilustrują jeden z m echanizm ów ów czesnego edytorstwa. Każdy z typo- grafów otrzymał pewną (proporcjonalą w stosunku do wkładu pracy) liczbę egzemplarzy, które rozprowadzał z w łasną kartą tytułową. Prawdopobnie według umowy takie »now e« edycje miały się pojawiać w kolejnych latach. To tłumaczy różnice w zawartości zachow a­ nych egzem plarzy (pom ijamy ewidentne klocki i egzemplarze zdefektowane)” (s. 31). Dokładne prześledzenie zawartości zbioru pozwala na konstatację: „data śmierci M acie­ jow skiego (19 1 1608) w yznacza początek ostatecznego projektu edycji pism wybranych Grochowskiego. Poszukiwanie nowego protektora, który by chociaż po części pokrył koszty wydania, m ogło wpłynąć na skład »drukarskiej kooperatywy«. Prawdopodobnie wtedy w łaśnie rozszerzono ją o trzeciego drukarza i wyznaczono Szelidze dodrukowanie inedi­ tów pisarza oraz w ierszy zam ieszczonych kiedyś w pismach innych autorów” (s. 3 1 ) l2.

11 M. H. J u s z y ń s k i, D ykcjon arz p o e tó w polskich . T. 1. Kraków 1820, s. 113.

12 Jest w U dine m ocno zdefektow any egzem plarz zawierający K a llio p eę słow ień ską, P ieśn i

K a llio p y słow ień skiej, H ołubka, luźne karty Skargi snu nocnego, pełny tekst Augusta J a g iełły w zbu ­ d zon ego, a ponadto Ż al p o g rz e b o w y i początek Ł ez sm utnych. Trudno było określić, którego z trzech

krakowskich wydań m iałyby to być szczątki. Dzięki w ykazow i zawartości zbioru, jaki autorka przed­ staw ia na s. 30, w iadom o, że najprawdopodobniej jest to fragment edycji Loba z r. 1608, a jed yn ie brak w tym zbiorze G orzkich łez [...] na ża ło sn y p o g rz e b [...] M ikołaja D obrocieskiego u n iem ożli­

(7)

Badaczka w drugim z aneksów do książki zebrała małą antologię owych ukrytych po cu­ dzych tomach wierszy Grochowskiego, które nie trafiły ani do żadnej z omawianych edy­ cji, ani do wydania Turowskiego z 1859 roku.

W dodatku do rozdziału I znajdzie czytelnik bibliografię druków samoistnych Gro­ chow skiego obejmującą 42 tytuły w 75 wydaniach i tu widać, że w swoim czasie równać się m ógł Grochowski pod w zględem edytorskim jedynie z Janem Kochanowskim. Porząd­ kuje ów zestaw dorobek Grochowskiego w sposób nowoczesny, tzn. alfabetycznie, jednak nie jak u Estreichera według pierwszego rzeczownika tytułu. Chociaż m oże zestawienie chronologiczne ow ych edycji (bo trudno przy obecnym stanie badań domagać się chrono­ logii powstawania poszczególnych wierszy) pozwoliłoby dokładniej dostrzec rozległą w cza­ sie literacką działalność G rochowskiego 13.

W bibliografii tej pod numerem 41 um ieszcza autorka Włoskie m iasta co przedn iejsze jako druk samoistny. Już Michał Hieronim Juszyński w sw ym Dykcjonarzu p o e tó w p o l­

skich ten wierszowany katalog włoskich miast zarejestrował dwukrotnie - pod r. 1610 w zbio­

rze Rzym nowy sczęśliw szy n ad sta ry i m iasta włoskie co p rzed n iejsze oraz, bez daty (lecz w edycji krakowskiej), jako druk samoistny: Włoskie m iasta co p r z e d n ie js z e 14. Franci­ szek Siarczyński daje zapis: Włoskie m iasta co przedniejsze, w Krak. R. 1 5 9 9 l5, przytacza­ jąc bodaj jako pierwszy ow ą mało prawdopodobną datę, o 11 lat w cześniejszą od wydania dedykowanego przygotowującym się do włoskiej podróży młodym braciom Działyńskim - Łukaszowi i Kasprowi. Spośród 6 synów Michała Działyńskiego herbu Ogończyk i Elż­ biety C zem ów ny pierworodny Mikołaj ożenił się w r. 1616 z Izabellą Orzelską, a 3 lata później został starostą kościańskim. M łodszy odeń Łukasz umarł młodziankiem. Trzeci z braci, Kasper, po studiach w e W łoszech, przez ostatnie 7 lat życia był biskupem chełm iń­ skim (1639-1646). Ponieważ z całą pewnością wiadomo, że urodził się on w r. 1597, a można przyjąć, iż starsi odeń bracia Mikołaj i Łukasz zapewne tylko parę lat przed nim, trudno wyobrazić sobie, by pierwsze wydanie Włoskich m iast, opisane przez Juszyńskiego, de­ dykowano kilkuletnim chłopcom:

Wam trzeba, ażebyście ten rym przeczytali, abow iem tak rozumiem, kiedy go przeczcicie, doma siedząc poniekąd w łoski kraj zw ied zicie l6.

W rozprawie księdza Droździewicza wiersz o miastach włoskich zarejestrowany jest dwukrotnie: raz przy pozycji 33, a raz jako osobny tytuł z numerem 37 l7. Estreicher, łącząc opisy poprzedników, podaje tytuł Włoskie m iasta co przedn iejsze oraz datę „Kraków 1599”, a także informację: „przypisał Kasprowi i Łukaszowi Działyńskim ”, przy czym wskazuje na egzemplarz w bibliotece Tarnowskich w D zikow ie l8. Sprawę komplikuje niedostępność dziś ow ego enigm atycznego egzemplarza z r. 1599, jako że biblioteka dzikowska spłonęła.

Opublikowany w 1610 r. tom w ierszy G rochowskiego Rzym now y sczęśliw szy nad

w ia w yk lu czenie rów nież edycji Skalskiego. Oto namacalny, praktyczny efekt w spom nianego roz­ działu omawianej pracy.

13 W zestaw ieniu bibliograficznym pojawia się pewna niekonsekwencja przy określeniu kolej­ nych wydań tego sam ego tytułu. Mam na m yśli poz. 36 i 37 zarejestrowane jako osobne, podczas gdy zdaje się, że mamy do czynienia z dw om a wydaniam i tej samej łacińskiej m ow y Unieioviensis

G ratu latio a d illustrissim um et reverendissum Dominum D. Stan islai K arn kow ski [ ...] - edycjami

krakowską i poznańską z 1582 roku.

14 J u s z y ń s k i, op. cit., s. 116 (poz. 12); s. 119-120.

15 F. S i a r c z y ń s k i , O braz wieku pan ow an ia Zygm unta III. T. 1. L w ów 1828, s. 160. 16 S . G r o c h o w s k i , Rzym now y sc zę śliw szy n a d stary. Kraków 1610, k. B , v.

17 J. D r o ź d z i e w i c z , O życiu i p ism ach ks. Stan isław a G rochow skiego. W: S. G r o c h o w - s k i, P o ezje. T. 2. Kraków 1859, s. X V II-X V III.

(8)

R EC E N Z JE 2 2 7

sta ry Ojcu S. P aw iow i V z pew nych przyczyn p rzyp isa n y p rze z ks. Stanisława G rochow ­ skiego kruszwickiego kustosza, na którego karcie tytułowej widnieje również zapis: „Tegoż

autora miasta w łoskie co przedniejsze”, skomponowany był podobnie jak w ydanie zbioro­ w e Grochowskiego, tzn. druga część miała własną, wewnętrzną kartę tytułową, pozbaw io­ ną jednak jakiejkolw iek daty. Dedykacja na odwrocie tejże karty zwracała się ku „m ałego wieku, a w ielkiej nadzieje synom koronnym PP. Kasprowi i Łukaszowi Działyńskim , pod ten czas w Krakowie m ieszkańcom , autor z[drowia] d[obrego] z[yczy] i w naukach u czci­ w ych pom nożenia i znacznego postępu” . W 16-wersowym tekście dedykacji obu nastolat­ kom wyznaje Grochowski:

W iem, że tu gospodarza z auzońskich stron macie i z ludźm i z w łosk ich krajów u stołu siadacie, za czym idzie, iż siła m ogą wam pow iedzieć tych rzeczy o swej ziem i, o której wam w iedzieć należy, jako m łodym , abyście niezgoła

tam gośćm i przyjechali, gdy dom ow a szkoła uczyni w as w olnym i od zabaw dzisiejszych, a m yśl sw ą obrocicie do rzeczy w ażniejszych.

Kasper i Łukasz byli w ięc w wieku przedstudenckim uczniami włoskich preceptorów i przygotowywali się dopiero do wyjazdu za Alpy.

Sprawę rzeczyw istego datowania ow ego katalogu w łoskich miast komplikuje do­ datkowo jeszcze opis zawartości głów nego zbioru w ierszy Grochowskiego w edycji Loba z r. 1608, sporządzony przez Michała W iszniew skiego t9. Włoskie m iasta co p rze d n iejsze um ieszcza on bowiem wewnątrz tomu Wiersze i inne pism a co przebrań sze, tuż przed Ż a­

lem p ogrzebow ym [...] Annie, czego nie potwierdza jednak żaden z zachowanych dziś eg ­

zemplarzy. Z weryfikacji ich zawartości dokonanej przez O szczędęprzy opisie om awiane­ go tomu wynika, że w żadnym z wariantów wydania zbiorowego w latach od 1607 do

1609 W łoskie m iasta co p rzed n iejsze się nie znalazły.

W yszły po raz pierwszy prawdopodobnie dopiero w r. 1610 i traktowanie ich nadal jako druku sam oistnego wydaje się pozbawione podstaw. Analiza typograficzna egzem pla­ rzy Biblioteki Czartoryskich (sygn. 34669 II) oraz Biblioteki Ossolineum (sygn. XVII 521) dowodzi, że wiersz ten znajdował się z całą pew nością na składce B tomiku Rzym now y

sczęśliw szy n ad stary, a w e wskazanych przez autorkę na s. 54 omawianej książki egzem ­

plarzach został po prostu - jako opatrzony osobną, choć tylko wewnętrzną kartą tytu łow ą- rozdzielony przez introligatorów20. Praktyka pomnażania w ten sposób zbiorów była dość powszechna w w. XIX i stanowiła paradoksalnie odwrotność tych działań, jakie zgodnie z odkryciami O szczędy podjęto przy komponowaniu zbioru Wiersze i inne pism a co p r z e ­

brańsze. Rozbijając w ielotytułow y tom bibliofile sztucznie powiększali liczbę posiada­

nych białych kruków, a i tak była to jedna z mniej szkodliwych manii zbierackich, gdy porównamy ją z kolekcjonowaniem barbarzyńsko wyrywanych samych kart tytułowych lub sygnetów drukarskich, brutalnie wycinanych ze starodruków. Zdaje się w ięc, że w iersz o głów nych miastach Półwyspu Apenińskiego nie miał w ogóle osobnego wydania, a przy­ najmniej dziś takiego nie znamy.

Wierszowany w ykaz miast w łoskich nie cieszył się zresztą szacunkiem badaczy - już W iszniewski mówi: „i opis, i w iersz nic do rzeczy”, a przy okazji należy wyjaśnić, iż także B ełcikow ski nie ma racji, gdy twierdzi „że jest to a d hoc pisany dydaktyczno-religijny

19 M. W i s z n i e w s k i, H istoria literatu ry p o lsk iej. T. 7. Kraków 1845, s. 108-110. W przypi­ sie 31 na s. 131 recenzow anego tomu warto byłoby zaznaczyć, że chodzi o ten w łaśnie w olum en 9 -tom ow ego dzieła krakow skiego profesora.

20 Zob. B. G ó r s k a , W. T y s z k o w s k i , K a ta lo g starych dru ków B iblioteki Zakładu N aro­

(9)

wiersz, w którym Grochowski chciał młodych Działyńskich, może zamyślających o po­ dróży za granicę, obznajomić z geografią W łoch, a m ianowicie z religijnymi pamiątkami, obficie po miastach włoskich rozsianymi” 21. N ie ma bowiem w owym tekście żadnych szczegółow ych opisów, są zaś jedynie gnom iczne formuły charakteryzujące kilkadziesiąt w łoskich miast. Jest to ponadto jedynie polski przekład łacińskiej sui generis elegii pióra Thomasa Edwardsa, zwanego Eduardus Anglus, który to utwór na początku XVII w. stano­ w ił najpopularniejszy, wierszowany, ceniony ze w zględów mnemotechnicznych, „prze­ wodnik po Italii”. Nawet jeśli przyjąć, że Grochowski rzeczyw iście przełożył go już z oka­ zji roku św iętego 1600, że nawet wydał jako ulotny druk, to nie m ógł być on dedykowany ledw o co urodzonym Działyńskim. N ie jesteśm y, niestety, dziś w stanie niczego zw eryfi­ kować, gdyż enigm atyczny egzemplarz dzikowski, prawdopodobne źródło całego nie­ porozumienia, już nie istnieje.

W roku 1614 w krakowskiej drukami dziedziców Siebeneychera ukazał Pielgrzym włoski, albo krótkie Rzymu i m iast p rzed n iej szych włoskich opisanie, teraz nowo z w łoskie­ g o na p o lsk i ję z y k p rzełożon e p rze z Franciszka C esariu sa22. Franciszek Cezary (1583—

1651), W ielkopolanin spod Łobżenicy, był w owym czasie jeszcze jedynie literatem kra­ kowskim , dopiero w 1616 r. po ślubie z Barbarą Malicką w szedł między księgarzy i typo- grafów. Do historii literatury wkroczył jako wydawca przekładu Goffreda Tassa pióra Piotra Kochanowskiego. W roku 1614 po prostu przełożył opis antycznego Rzymu Andrea Palla­ dia, stając się tym samym pierwszym słowiańskim tłumaczem tego arcypopulamego prze­ wodnika po W iecznym M ieście. Wierszem tłumaczonym przez Grochowskiego z Anglusa opędził resztę miast Italii, obiecanych w tytule. W tym kieszonkowym druczku w formacie małej ósemki catalogus przedrukowany został na s. 41v-43v. Sygnowany kryptonimem XSG utwór nosi tutaj tytuł M iasta włoskie. K rótkie opisanie m iast włoskich co przedn iej-

szych, a różnice wobec wydania z 1610 są naprawdę niew ielkie i dotyczą przede w szyst­

kim polonizacji nazw owych miast. Tak więc Siena, która w poprzedniej edycji pisana była po staropolsku jako „Sena”, tu ma zapis „Senna”; z „Turynu” robi się „Turin”; spolonizowa­ na „Mutyna” latynizuje się znowu na „Mutinę” (dziś po polsku i po włosku: Modena); w cze­ śniejsza „Ankona” wraca do włoskiej formy „Ancona”. Działyńscy mieli bawić „w Bargo- m ie”, polski pielgrzym „w Bergamie”; Nowara, cztery lata wcześniej „Nowarya”, tym razem zw ie się „Nowaria”; zamiast „w Vincentiey” teraz bywa się „w Vincencjey”; kiedyś zawiść „Imole gryzła”, tu już gryzie „Imolą”.

Te długie rozważania na temat wiersza Edwardsa stanowią świadome marginalium w stosunku do omawianej książki, gdyż tekst ten nie wchodzi (poza bibliografią) w obszar analitycznej uwagi autorki. Dostaliśm y do ręki sprawne, aczkolwiek nie pozbawione drob­ nych, często zabawnych usterek redakcyjnych23, kompendium wprowadzające do uważne­ go odczytania części dorobku poety dziś prawie zapomnianego, długo kontrowersyjnego, aż w reszcie w yniesionego na parnas metafizyków. Jest zgrabny tomik wrocławskiej polo­

21 B e ł c i k o w s k i, op. cit., s. 215.

22 Unikat Bibl. Kórnickiej, sygn. 12263 II. Zob. A. L i t w o r n i a, La prim a g n ida d i Rom a in

lin g u a p o la c c a (1614). „Alma Roma” 32 (1991), nr 1/2 (G en.-Apr.).

23 N a s. 7 i 17 incipit hymnu Tomasza z Celano D ies irae, dies ///a jest przestawiony, co unie­ m ożliw ia rym z następnymi dw om a wersami: „Solvet saeclum in fa villa , / Teste D a v id cum Sybilla ”, podczs gdy na s. 161 ta zaduszkowa katolicka sekw encja cytowana jest poprawnie; na s. 20 tytuł polskich epigram atów K ochanow skiego, zaczerpnięty z w łoszczyzny, brzmi jednak zbyt po padew- sku: „Fraski”, ale to tylko niespodziew anie hiperpoprawna literówka; w ym ieniony na s. 39 kom po­ zytor i m aestro d i capella na dworze warszawskim , Pacelli, w yw odzący się z Vasciano koło N am i, miał na im ię A sprilio, ewentualnie A sprillo, ale to znów zapewne literówka; F. Bentkow ski, w sp o­ m niany na s. 110, nie m ógł w r. 1872 zajmow ać się katalogowaniem rękopisów rodziny Czartory­ skich, gd yż umarł w Warszawie w 1852 roku. To je g o syn Ignacy Jarosław (1 8 2 3 -1 8 8 9 ), od 1871 bibliotekarz Hotelu Lambert, sporządził now y inwentarz.

(10)

R EC E N Z JE 229

nistki zapowiedzią rychłej, miejmy nadzieję, analizy reszty twórczości autora Augusta wzbu­

dzonego. D otyczy to przede wszystkim jego przekładów łacińskiej poezji religijnej śre­

dniowiecza, a w ięc hymnów mszalnych i brewiarzowych. Niepokojąca notatka Juszyńskie- go, który wśród anonimowych dzieł rejestruje Setnik rym ów duchownych, pisząc: „uczony A lojzy Osiński, kanonik katedry łuckiej, w życiu Czackiego przypisuje to dzieło Sebastia­ nowi Grabowieckiemu. Ja zaś mam bez roku i miejsca pod tymże tytułem 4to, ale tu jest w iele pieśni Stanisława G rochowskiego” 24, woła nadal o weryfikację. Również ustalenia autorstwa wym aga ów jedyny nagrobek w języku polskim, który Starowolski zam ieścił w swojej centurii pisarzy. N ie wiedział (,Jsfescio ąuispoetarum tale epithaphium scirp sif'), kto napisał epitafium, które przed 1657 r. znajdowało się w krakowskim kościele karmeli­ tów trzew iczkow ych pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Marii Panny Na Piasku, tuż obok cudownego obrazu Marii:

G rochowski pod tym leży nagrobnym kamieniem, i kapłan, i poeta, Stanisław imieniem.

Jako ten grób pokrywa próżne ducha kości, tak m iłosierdziem , B oże, pokryj jeg o złości.

Rym podczas miał dotkliwy, sam tęsknił w chudobie, dziś nic nie potrzebuje, zam kniony w tym grobie. Lecz kto w ięcej nauki, ten mniej sczęścia tyka; nauka w sobie w szystek dostatek zamyka.

Sądząc po mazurzącej formie „sczęście” i pamiętając „Rzym sczęśliw szy nad stary”, łatwo dojść do wniosku, że być m oże jest to autoepitafium poety, urodzonego na pograni­ czu M azow sza i Podlasia. Przecież już Bełcikow ski cytując ten ośm iowiersz, pytał reto­ rycznie: „Niewiadom a ręka - powiadają - położyła mu ten napis. Czy rzeczyw iście nie­ wiadoma? Kto, jaki obcy człow iek byłby na tyle bez serca i bez taktu, ażeby nie zachować najprostszej w takich razach przyzwoitości i na grobie bliźniego wytykać mu błędy i grze­ chy za życia popełnione? Sam grzesznik m oże tylko przyznać się do nich jeszcze w m ogile i o m iłosierdzie B oże nad nimi prosić. Toteż nie wątpimy, że napis ten tylko Grochowski sam m ógł był dla siebie ułożyć i że go według jego ostatniej woli na grobie mu wyryto. Kto zresztą nad nim cokolwiek się zastanowi, dostrzeże łatwo, jak niejedno z niego zalatuje echo tych myśli i uczuć, jakie z innych pism poety są nam znane: Na swój rym dotkliwy, na sw ą chudobę, na to, że nauka nie popłaca w św iecie, nieraz się on za życia skarżył i w tych oko­ licznościach przyczynę niepomyślnej swej doli upatrywał, podobnie jak z chlubą zaw sze szczycił się tym podwójnym tytułem: »i kapłan, i poeta«” 25. W odbudowanym w 1679 r. przez biskupa Mikołaja Oborskiego krakowskim kościele przy ulicy Karmelickiej nie ma śladu epitafium, a i o Grochowskim, dobroczyńcy testamentowym tego klasztoru, też pa­ mięć w ygasła. Dobrze w ięc się dzieje, że chociaż pieśni jego uchodzą cało, a skom pliko­ wane problemy filologiczno-edytorskie znajdują nadal swoich fachowych badaczy. N ale­ żał bowiem Grochowski do wielkiej grupy stołecznych literatów pierwszej połow y pano­ wania Zygmunta III, wyrastając na czołow ą postać krakowskiego środowiska pisarskiego przełomu X VI i XVII w., i jeśli trudno dziś domagać się szczegółow ych studiów nad ryma­ mi Andrzeja W ołuckiego, Mikołaja Sułkowskiego, Jana Krajewskiego, Piotra Grzegorz- kiewicza, Józefa M oczydłowskiego, Apsalona Zaleskiego, Stanisława Baranowskiego, Jana S zydłow skiego, a nawet tych bardziej znanych, jak Jan Daniecki, Wawrzyniec Chlebow­ ski, K rzysztof Okuń, Paweł Palczowski, Jan Żabczyc, Marcin Paszkowski, Seweryn Bą- czalski, Marcin Błażowski czy Stanisław Witkowski, jest Grochowski postacią, której miej­ sce w szeregu wyznaczają Sebastian Fabian K lonowie, Jan Jurkowski i Kasper M iaskow- ski. Jeśli o wielu z nich można powtórzyć za Siarczyńskim, że „należą do liczby rymopisów

24 J u s z y ń s k i, op. cit., t. 2, s. 453. 25 B e ł c i k o w s k i, op. c it., s. 89.

(11)

wieku tego, u których na składzie słów do miary rzecz cała zaw isła” 26, pasuje jak ulał do Grochowskiego zdanie, którym proboszcz jarosławski określił Bączalskiego: „był rymopis niepośledni i, co poetom nie nowina, chudy literat” 27.

Andrzej Litw ornia

H a n n a D z i e c h c i ń s k a , K O B IE T A W Ż YCI U I L IT E R A T U R Z E X V I 1 XVII WIEKU. ZAGADNIENIA W YBRANE. (Indeks: Mirella Remuszko). Warszawa 2001. W ydawnictwo Instytutu Badań Literackich PAN, ss. 108 + 8 wklejek ilustr. Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. Stowarzyszenie „Pro Cultura Litteraria”.

N ie powstała synteza. M ógłby ją zapowiadać tytuł. Jednak podtytuł nowej książki Hanny Dziechcińskiej sygnalizuje, ż e je st to raczej s t u d i u m m o n o g r a f i c z n e lub studium ow ych „zagadnień wybranych”, które odsłania zjawiska rozmaite i m oże nawet rysuje ich panoramą, choć materiał i jego problematyzacja poddane zostały selekcji. Toteż otrzymaliśmy pracą o ow ych problemach wybranych. Temat od razu przykuwa uwagę.

„Bogini, święta, czarownica, grzesznica, małżonka, m a tk a -to kilka zaledwie w cieleń kobiety, które stały się przedmiotem uwagi i dyskusji w pismach teologów, filozofów, moralistów, prawodawców [...]” (s. 7) - pisze badaczka, może nie najfortunniej. Nasuwa się zaraz pytanie, jacyż to teologow ie (domyślnie: chrześcijańscy), lecz i dalsi wspomniani przedstawiciele n o w o ż y t n e j k u l t u r y Z a c h o d u , rozpatrywali kobietę jako b ogi­ nią. Przecież nie była tak ujmowana Maryja, Matka Chrystusa. I nawet średniowieczna kultura prowansalska, dolce stil nuovo, lub petrarkizm - z ich skrajnym uwielbieniem dwor­ nej damy, „panny anielskiej” - nie podejmują dosłownie pojętej deifikacji tej uwielbianej istoty. Beatrycze w Boskiej K om edii Dantego to uduchowiona l u d z k a i s t o t a i nie do końca prowadzi bohatera: w Raju zastąpi ją mistyk, św. Bernard z Clairvaux, w iodąc poetę ku Trójcy Świętej. Laura w sonetach Francesca Petrarki, choć duchowo potężna, ma c e- c h y l u d z k i e , w tym oczy, wargi, włosy...

W Słow ie wstępnym Dziechcińska wskazuje i omawia inspirujące ją studia. Główną inspiracją dla książki stała się 5-tom owa H istoire de fem m e en Occident, synteza pod re­ dakcją G eorges’a Duby i M ichelle Perrot, wydana w latach 1991-1995. Praca t a - z pogra­ nicza historii kultury, socjologii i historii mentalności - zaleca się rozległością ujęcia (sięga antyku) i m nogością rozważanych źródeł. Ujawnia też jednak niedostatki znamienne dla historii mentalności, w tym i skłonność do szybkich, acz efektownych, ujęć generalizują­ cych '. Owe uogólnienia, osądy, oceny dotykają najmocniej średniowiecza i utrudniają ro­ zum ienie tej wielkiej epoki. O tyle to dziwne, że m ediewistyka francuska to także Régine Pemoud, autorka znakomitej, ugruntowanej źródłowo pracy K obieta w czasach k a te d r2.

Podobne s z y b k i e s ą d y formułuje Maria Bogucka, gotowa na zdumiewającą myśl, iż „kobiety w średniowieczu i w X V I-X V III wieku stanowiły »milczącą« część społeczeń­ stwa” 3. Brzmi to mocno, lecz ma się nijak do z a c h o w a n y c h i o p i s a n y c h ź r ó ­ d e ł , nawet do osobnego rozdziału w książce Boguckiej zatytułowanego K obieta a kultu­

26 S i a r c z y ń s k i, op. cit., t. 2, s. 87 (o E. Pielgrzym owskim ). 27 Ibidem , t. 1, s. 14.

1 Zob. A. C z y ż , Wiele marzeń. O badaniach n ad h istorią m entalności. W: Ś w iatło i słow o.

E gzysten cjaln e czytan ie tekstów dawnych. Warszawa 1995.

2 R. P e r n o u d , K o b ieta w c za sa c h katedr. Przeł. I. B a d o w s k a . Warszawa 1990. Zob. też A. C z y ż, Persona. W: Św iatło i słow o. Praca Pernoud nie została przywołana w książce D ziech ­ cińskiej.

3 M. B o g u c k a , B iałogłow a w daw n ej Polsce. K obieta w sp o łeczeń stw ie polskim XV I-X V III

wieku na tle porów n aw czym . Warszawa 1998, s. 23. D ziechcińska cytuje ten sąd z aprobatą (s. 8,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wdzięczny nadzwyczaj temat opracował autor jak najstaranniej, życzylibyśmy tylko, żeby i poezya s a t y r y c z n a spółczesna rychło do­ czekała się podobnie

Figure 4 shows the convergence of the mean MDI im- portance indices for the random forests (top panel, left) and Extra-Trees (bottom panel, left) techniques over a Latin

TOMASZA Z AKWINU 105 Zarazem warto zdać sobie sprawę z tego, że jakkolwiek prawo naturalne mo- żemy poznawać jednoznacznie, to jednak nie jesteśmy w stanie poznać go wyczer-

Mario Mirabile, and Edoardo Cabras, analyze the new challenges and urban issues through a critical theoretical approach and their relationship with urban ecosystem and public space

Zauważa, iż przejawia się on w postawach, zachowaniach, i w wy­ powiadanych sądach, stwierdza: „Zarówno gdy mówimy o ethosie, jak o stylu życia, idzie o jakiś

Poseł na Sejm Czteroletni Michał Zaleski stw ierdzał, że M ałachowski „w części dóbr sw oich ogło­ sił to, co obłuda nazwała wolnością, a co było

O ile broń europejska jest dostępna (mowa oczywiście o egzemplarzach mogących wzbogacić kolekcje muzealne, a nie o dziesiątkach i setkach proponowa­ nych do

На основании проведённых исследований предполагается, что сооруж ение бы ло возведено в конце средневековья, но не бы ло окончено, в связи с