Tazbir, Janusz
"Polscy podróżnicy i odkrywcy",
Wacław Słabczyński, Warszawa 1973 : [recenzja]
Przegląd Historyczny 65/2, 401-404 1974
Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl, gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego, powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego i kulturalnego.
Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki
wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach
dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.
R ECE NZJE
401 w Polsce autor w ysunął szereg interesujących wniosków, zresztą w znacznym stopniu opierając się o dotychczasowe ustalenia polskich badaczy. Jego zdaniem ostoją Kościoła katolickiego był tu ta j k le r niższy, a obok niego kapituły. N ato
m iast biskupi byli często bądź to chwiejni, bądź też obojętni wobec now inek religijnych. Czynnie zaangażowani w życiu politycznym państw a nie interesow ali się spraw am i religijnym i, niechętnie uczestniczyli naw et w synodach prow incjo
nalnych. W te j sytuacji dzieło odnowy Kościoła katolickiego w Polsce podjęły w łaśnie kapituły w oparciu o Stolicę Apostolską.
W kolejnej części sw ojej pracy autor analizuje stosunek kapituły płockiej do reform acji. Pierw szą w zm ianką o nowej religii odnajduje on w aktach kapituły płockiej z 1524 r. Nigdy jednak reform acja nie odniosła tu większych sukcesów.
N ajbardziej szerzyła się ona na terenach graniczących z Prusam i Książęcymi.
Niepokoiły kapitułę m ałżeństw a wyznaniowo mieszane, stąd też biskup płocki Noskowski w 1551 r. zakazał zaw ierania związków małżeńskich dziewczętom, któreby zam ierzały przenieść się do swoich przyszłych mężów w K sięstw ie P r u skim. M ałżeństwa te mogły dojść do skutku tylko w tym w ypadku, jeśli nowo
żeńcy będą zamieszkiwać w diecezji płockiej i to niezależnie od płci. Na posie
dzeniu kapituły w 1551 r. mówiono także, że z P rus Książęcych przybyw a do diecezji płockiej w ielu aby otrzymać komunię. Je st to kapitalne spostrzeżenie staw iające pod znakiem zapytania tezę o nieistnieniu przejaw ów oporu wobec luteranizm u wśród ludności Księstwa. Nie należy jednak zapominać, iż w łaśnie w 1551 r. toczył się w P rusach Książęcych spór między ortodoksyjnym i lu te ra nam i a osiandrystam i, który jak wiadomo wywołał niezadowolenie wśród ludno
ści. Nie można więc jednoznacznie interpretow ać powyższej inform acji zaczerpnię
tej z protokołu posiedzenia kapituły płockiej. Wollek odnalazł także inną in te resującą wiadomość o Stanisław ie z Suszyć, choć nie zidentyfikow ał tej postaci ze Stanisław em M urzynowskim, autorem „O rtografii polskiej”. Ze w zm ianki tej dow iadujem y się, że spraw ą odstępstw a Murzynowskiego od religii katolickiej zajm ow ała się kap itu ła płocka dwukrotnie. A utor ustalił w końcu, że tylko kilka osób z kapituły płockiej przeszło na protestantyzm , a ona sama z całą stanow czością zwalczała reform ację.
W ostatniej części książki zajął się Wollek spraw ą w kładu kapituły płockiej do reform y kościoła w Polsce. K apituła zabiegała m. in. o reform ę obyczajów wśród k leru ja k również i o odnowę szkolnictwa katolickiego oraz o piśm iennictwo w języku polskim.
Należy także w skazać na b raki w książce Wollka. Nie omówił on pozycji eko
nomicznej kapituły płockiej, a zwłaszcza własności ziemskiej w porów naniu z in nym i feudałam i kościelnymi. Przyznać jednak trzeba, że wymagałoby to osobnych studiów, które zostały zrealizowane w ostatnio opublikowanym atlasie historycz
nym Mazowsza w XVI wieku. A utor nie odpowiedział także na pytanie dlaczego protestantyzm nie zdobył sobie w ielu sym patyków w kapitule płockiej i czemu nie doszło tu nigdy do pow stania parafii ewangelickich. W sumie jednak praca Wol
lk a jest studium interesującym i wartościowym.
Janusz M ałłek Wacław S ł a b c z y ń s k i , Polscy podróżnicy i odkryw cy, PWN, W arszawa 1973, s. 464, ilustr. '
Na książkę W. S ł a b c z y ń s k i e g o , ukazującą nasz w kład w poznanie kuli ziemskiej, składa się system atyczne omówienie dziejów polskich podróży do Azji,
* A tla s h isto r y c z n y P olski. M azow sze w d ru g ie j połow ie X V I w . cz. II, W arszaw a 1973, s. 95 nn. P o r. też Λίΐα* h isto r y c z n y P o lski. W o jew ó d ztw o p ło ckie oko ło 157Í, W arszaw a 1958.
A fryki, Am eryki Północnej i Południowej, wreszcie do A ustralii i Oceanii oraz k rajó w polarnych. Podobny układ m ateriału posiada niew ątpliw ie zalety, ale ma rów nież i wady. Zalety, to możliwość odszukania w stosunkowo niedługim czasie danych na tem at polskiego w kładu w poznanie np. A ntarktyki czy Australii.
Wady polegają zaś na tym , że w ypraw y (i zasługi) tych samych podróżników, odbyw ane w tym sam ym czasie, zostały omówione w różnych rozdziałach, co po
ciągnęło za sobą konieczność pewnych powtórzeń oraz ciągłych odsyłaczy. Co więcej, inny był zgoła udział Polaków w dalekich w ypraw ach, odbywanych w XVI—X V III wieku, inny zaś, i przebiegający w diam etralnie odm iennych w a runkach (zwłaszcza politycznych) w XIX i XX stuleciu. W układzie jaki pracy nadał jej autor, zasłużony badacz naszego w kładu do poznania św iata w X IX wie
ku (zwłaszcza zaś działalności Strzeleckiego), nosi ona w dużym stopniu charakter kom pendium materiałowego, analogiczny do zapoczątkowanego przed samą wojną słow nika encyklopedycznego pt. „Polska i Polacy w cywilizacjach św iata” (t. I, W arszawa 1939), gdzie poszczególne części św iata były podzielone (w porządku alfabetycznym ) na k raje i np. pod Brazylią lub Chile czytelnik znajdow ał omó
w ienie zasług Polaków dla poznania oraz rozwoju tego kraju.
Z niewiadom ych powodów Słabczyński nie cytuje nigdzie, zarówno w biblio
grafii jak i w przypisach, tego w ydawnictwa, które do dziś dnia w wielu p a r
tiach nie straciło swej wagi naukow ej. A rtykuły tam zamieszczane sygnowali n a j
w ybitniejsi badacze dziejów naszych stosunków kulturalnych z zagranicą. Jeszcze bardziej dziwi pominięcie podstawowej pracy Jerzego P e r t к a „Polacy na szla
kach m orskich św iata” (Gdańsk 1957). Ta obszerna, licząca ponad 600 stron druku i oparta na rozległej, krytycznie wyzyskanej literaturze przedm iotu książka, w znacznym stopniu pokryw a się z tem atem studium Słabczyńskiego. Nie uw zględ
n ił on również takich syntetycznych zarysów jak „Polska w k ulturze powszech
n e j” (1918 — dwa tom y pod redakcją F. K o n e c z n e g o ) oraz R. D y b o s k i e - g o, „Poland in World C ivilization” <New York 1950). Obie te prace również zaj
m ują się polskim w kładem do lepszego poznania ' innych części świata.
Recenzowana książka nosi zresztą dość niezdecydowany charakter, pozostaje bow iem na pograniczu pracy naukowej i popularnonaukow ej (o tym drugim św iadczyłby również nakład, sięgający 10 tys. egz.). Z jednej bowiem strony zo
stała ona oparta na dość bogatym m ateriale źródłowym oraz różnojęzycznej lite ra tu rz e przedm iotu, z drugiej jednak przynosi często inform acje dość podstawowe, k tó re można by bez tru d u znaleźć we w szystkich większych encyklopediach czy słow nikach biograficznych (por. np. obszerne objaśnienie na s. 411—412 kim był J a n Dantyszek), a częsty sposób prezentow ania znanego au to ra jako „polskiego h isto ry k a ” świadczy, że Słabczyński nie liczy na nadm iar erudycji u czytelników.
P raca jest zresztą nadm iernie w w ielu partiach rozbudowana; przy om awianiu odkryć w poszczególnych częściach św iata sporo m iejsca zajm ują ekskursy, się
gające aż do czasów antycznych (autor uznał naw et za stosowne omówienie pod
bojów A leksandra Macedońskiego). Nie praktykow any dziś system cytowania rów nież powiększa niepotrzebnie objętość te j skądinąd interesującej książki; dość często bowiem spotykam y w tekście zwroty w rodzaju: „w przedm ow ie do nowe
go w ydania »Traktatu« Miechowity, opublikowanego przez In sty tu t Historyczny Akadem ii N auk ZSRR w 1936 r. na stronie 40 c z y ta m y ...” (s. 41 rec. pracy), które doskonale zastąpiłby krótki przypis bibliograficzny. W w ielu m iejscach zresztą przypisy te znalazły się niepotrzebnie w głównym tekście pracy.
Ja k się w ydaje, autor najlepiej czuje się na gruncie dwóch dobrze sobie zna
nych stuleci, mianowicie X IX i XX wieku. W tym też zakresie książka Słabczyń
skiego stanow i nie tylko pożyteczne podsum owanie naszej dotychczasowej wiedzy o polskich podróżnikach i odkryw cach lecz i przeprow adza również krytyczną
RECENZJE 403
jej ocenę, korygując wiele błędnych danych. Jeśli idzie natom iast o okres w cze
śniejszy, to sum a inform acji nie wychodzi na ogół poza wiadomości przytaczane (w sposób daleko bardziej zresztą rozbudowany) przez P ertka oraz innych b a d a czy. W ystępują przy tym zresztą w yraźne luki bibliograficzne. Tak więc dane J. St. B y s t r o n i ą („Polacy w Ziemi Świętej, Syrii i Egipcie, 1147—1914”, K r a ków 1930), na których opierał się Słabczyński, w wielu punktach skorygował S. A. K o r w i n w nieuwzględnionej przez Słabczyńskiego książce „Stosunki P o l
ski z Ziemią Ś w iętą” (W arszawa 1958). O Polakach w M aroku ogłaszał w o stat
nich latach arty k u ły A. D z i u b i ń s k i (m.in. na łam ach „Przeglądu H istoryczne
go”). Do kw estii pochodzenia Beniowskiego należało w ykorzystać cenną m a te ria łowo pracę A. S i e r o s z e w s k i e g o „Maurycy Beniowski w literackiej legen
dzie” (W arszawa 1970); przy charakterystyce H artliba dziwi pominięcie jedynego polskiego artykułu na jego tem at (J. W ł o d к a w I roczniku „Reformacji w P o l
sce”, 1921), gdzie m. in. została dokładnie w yjaśniona spraw a rodziców H artliba, nastręczająca autorow i tyle kłopotów (s. 438—439 rec. pracy). Do wcześniejszych k o n taktów europejskich z Am eryką pożyteczne zestawienie daje K. S l a s k i w pracy
„Poprzednicy K olum ba” (Gdańsk 1969). Dla dziejów polskich m isji należało uw zględ
nić prace K. K a p i t a ń c z y k a i J. K r z y s z k o w s k i e g o ; o Polakach w Brazylii istnieje zaś gruntow ne studium T. S. G r a b o w s k i e g o („Przegląd Współczesny” t. 62, 1937), również nie wyzyskane przez Słabczyńskiego. Uwzględ
nienie prac dotyczących Gdańska zapobiegłoby pominięciu milczeniem tych jego mieszkańców, którzy — jak H ans Munckenbeck, von Holten czy J a n Sachs — docierali w XVI i XVII w ieku na Daleki Wschód. W świetle bezspornych u s ta leń niedaw no zmarłego Bolesława O l s z e w i c z a niecelowe w ydaje się prow a
dzenie dalszego sporu nad rzekomo polskim pochodzeniem Jan a z Kolna (s. 272 rec. książki).
Z rzeczy pom niejszych: w X VIII w ieku nie mogła oczywiście istnieć w Lesznie gm ina socyniańska (s. 201); polskość pierwszych przybyszów, którzy osiedlili się w początkach XVII stulecia w Wirginii (s. 273 nn.) podał ostatnio w w ątpliwość historyk am erykański F. B a r b o u r (por. „Problemy Polonii Zagranicznej” t. IV, 1964—1965, arty k u ł J. Ż u r a w i c k i e j). Zaborowski nie mógł być arianinem , ponieważ nazwisko to nie figuruje w rejestrach gmin Braci Polskich. Zdaniem W. S o b i e s k i e g o m am y tu do czynienia z potomkiem znanej rodziny kalw iń
skiej. Losy m anuskryptu T. Węgierskiego („Voyage dans l ’A m érique S eptentrio
nale”, s. 281) są przedstaw ione nieściśle; w brew tem u co pisze Słabczyński został on częściowo wydany (por. „Nowy K orbut” t. VI, czy. I, s. 400). Nie odrzucałbym a lim ine możliwości podróży Karnickiego do A ustralii (s. 355): pisze o niej nie tylko Z i e l i ń s k i ale również i P a s z k o w s k i („Polacy w A ustralii i Ocea
nii 1790—1940”, Londyn 1962).
W recenzowanej książce brak u je nie tylko wstępu, który określałby ch arak ter pracy, jej cel i adresata, lecz również i zakończenia, przynoszącego próbę bilansu naszego w kładu do poznania innych części świata. U derzają w nim prze
cież takie zjaw iska jak olbrzymi wzrost udziału Polaków w w ypraw ach odkryw czych zaistniały po utracie przez Polskę niepodległości. Na Zachodzie Europy w ypraw a na dalekie morza stanowiła formę ekspansji, była drogą szukania fo r
tuny, sposobem poznaw ania egzotycznych ludów i krajów , u nas stanow iła p rz e ważnie jedną z odmian przym usowej emigracji. Jak dalece była ona podyktow ana wręcz rozpaczą świadczy stosunkowo duży procent sam obójstw wśród uczestni
ków tych w ypraw , na co słusznie zwraca uwagę Słabczyński (s. 417). N asuwa się zresztą jeszcze jedna, sm ętna refleksja: szczycimy się — i słusznie — w kładem
Polaków w k u ltu raln y i gospodarczy rozwój innych kontynentów (zwłaszcza obu Am eryk). Budowali ta m drogi i m osty, zakładali uniw ersytety, wzbogacali zbiory m uzealne na dalekich kontynentach m.in. dlatego, że uniemożliwiono im pracę na ziemi ojczystej, znajdującej się pod zaborami. W praktyce oznaczało to więc, po
dyktow aną historyczną koniecznością, stra tę tych ludzi, ich pracy i talen tu dla Polski, co w ostatecznej konsekw encji odbiło się ujem nie n a naszym bilansie cywilizacyjnym.
Na zakończenie recenzji muszę ostrzec czytelników przed korzystaniem ze
„Skorowidza osobowego”, k tó ry znajduje się na końcu książki. Z rów nie niedbale sporządzonym indeksem daw no już chyba nie mieliśm y do czynienia. Dowodów n a to można by przytoczyć bez liku, ze w zględu n a brak m iejsca podaję tylko p arę: na s. 273—275 np. w ystępują nazw iska W. Raleigha, F. D rake’a, J. W hite’a, T. J. W ertenbakera, J. Sm itha, E. L. Jordana, których w ogóle b rak w indeksie (to sam o dotyczy s. 140 i innych). Jeszcze bardziej fantazyjnie zostały uw zględnio
ne w „Skorowidzu osobowym” przypisy: większości nazwisk w nich w ystęp u ją
cych darem nie by szukać w indeksie, i to ta k dalece, że b rak w nim naw et W. Słabczyńskiego, cytowanego na s. 451, przyp. 32. Nie jest to jednak świadome pominięcie przypisów (umieszczonych nota bene niewygodnie na końcu książki), ponieważ wiele nazw isk z nich trafiło do indeksu. Trudno zrozumieć, jak w ydaw nictw o mogło przepuścić tych rozm iarów opustki; nie zadbało ono również o po
danie źródła reprodukow anych w tekście ilustracji.
Janusz Tazbir
S hri D h a r a m p a l , Indian Science and Technology in the Eigh
teenth C entury. Som e Contemporary European Accounts, Im pex India, Delhi 1971, s. 282.
Indie pozostawały pod dom inacją b ry ty jsk ą ponad sto pięćdziesiąt lat. F akt te n w ystarcza na ogół, by zgodzić się z przekonaniem o w szechstronnej wyższości zwycięzców nad pokonanym i. Od czasu uzyskania niepodległości wiele prac a n a lizowało genezę podboju Indii a zwłaszcza ewolucję postaw brytyjskich wobec tego k ra ju , jego m ieszkańców i ich k ultury. Spory i dyskusje ujaw niły znaczną rozbieżność stanow isk i są, ja k się zdaje, dalekie od zakończenia. Trudno zdecy
dować, czy Indie lub jakaś ich część znajdow ały się n a etapie przejściowym od feudalizm u do kapitalizm u. Nie m a zgody co do tego, czy gospodarka i system społeczny Indii przechodziły głęboki kryzys. Po okresie efektow nych hipotez przy chodzi czas badań monograficznych, które jedyne rokują nadzieję rozwiązania ta k podstaw ow ych problemów.
A utor om aw ianej książki podjął próbę określenia poziomu nauki i techniki w Indiach w w ieku XVTII, a więc w okresie poprzedzającym podbój w jego pierw szej fazie. Chodziło m u o znalezienie odpowiedzi na pytanie, czy Indie były zawsze k rajem zacofanym. Je st to problem dyskutow any od dość dawna, ale w y
daje mi się, że fałszyw ie postawiony. Nie można bez ograniczeń przym ierzać zja
w isk charakterystycznych dla jednej cywilizacji do innej, tak przecież odm ien
nej. Tezę swą o w ysokim poziomie Indii przedkolonialnych au to r uzasadnia przy pomocy tekstów pochodzących od obserw atorów europejskich. W w ielu w ypad
kach była to jedyna możliwość oceny, źródła indyjskie bowiem ciągle czekają n a odkrycie. Czy n a książkę składają się tylko fragm enty dziejów nauki i tech
niki? Daleko więcej! Czy jest dowodem tezy, że Indie nie m uszą się wstydzić swej przeszłości? Być może i to także. Ale przede w szystkim jest to kapitalny przyczynek do dziejów ew olucji postaw europocentrycznych. I wreszcie, co naj-