• Nie Znaleziono Wyników

Stanisław Kostka Potocki w języku i stylu : rekonesans badawczy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Stanisław Kostka Potocki w języku i stylu : rekonesans badawczy"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Zbigniew Kloch

Stanisław Kostka Potocki w języku i

stylu : rekonesans badawczy

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 77/4, 131-148

(2)

Z A G A D N I E N I A J Ę Z Y K A A R T Y S T Y C Z N E G O

P a m ię t n ik L ite r a c k i L X X V II, 1986, z. 4 P L I S S N 0031-0514

ZBIG N IE W KLOCH

STANISŁAW KOSTKA POTOCKI O JĘZYKU I STYLU

R E K O N E SA N S BAD A W C ZY

1

Powiada historyk języka:

W szczegółach są p ogląd y P o to ck ieg o n a iw n e i b ezk ry ty czn e, ale n ie m o żn a m u od m ów ić szla ch etn eg o zap ału i szczerego p rzy w ią za n ia do m o w y o jczy stej. Z początk u X IX w . b y ł P o to ck i a r b i t e r e l e g a n t ia r u m p olsk iego, a zw łaszcza w a rsza w sk ieg o św ia ta lite r a c k ie g o 1.

0 „szczerym przyw iązaniu do mowy ojczystej” i pełnej zapału dzia­ łalności propagatorskiej „dobrego pisania” świadczą mowy Stanisław a Kostki Potockiego, które ten m inister wyznań religijnych i oświecenia publicznego, a także członek Towarzystwa Przyjaciół Nauk i Akademii K rakowskiej wygłaszał, z racji pełnionych przez siebie funkcji, w różnych okolicznościach. Czy jednak poglądy na tem at języka, które podzielał Potocki, były aż tak „naiwne i bezkrytyczne”, że nie zasługują na do­ kładniejsze omówienie, czy może są one typowe dla epoki, a zatem owa „naiwność” nie świadczy tylko i wyłącznie o myśli autora, lecz jest ce­ chą ówczesnej refleksji nad językiem?

Wydaje się, że zainteresowanie Stanisława Kostki Potockiego proble­ mami języka wiązało się w dużym stopniu z działalnością społeczną i oby­ w atelską tego autora 4-tomowej rozpraw y O wymowie i stylu (1815), któ­ ra powstała na zamówienie Towarzystwa Przyjaciół Nauk.

Język, mowa, możliwość porozumiewania się są często przez Potockiego traktow ane instrum entalnie; język bowiem jest „pierwszym w ymowy i wysłowienia narzędziem ” (OW 3, 180) 2, podczas gdy „przedmiotem w

y-1 Z. K l e m e n s i e w i c z , H i sto ria j ę z y k a po ls k ieg o . W arszaw a y-1976, s. 589. 2 Z astosow an o tu sk ró ty lo k a lizu ją ce c y ta ty z p ism S. K. P o t o c k i e g o : OW = O w y m o w i e i st y lu . T. 1— 4. W arszaw a 1815; PM = P o c h w a ł y , m o w y i r o z ­

p r a w y . Cz. 1— 2. W arszaw a 1816. P ierw sza liczb a po oznaczeniu litero w y m w sk a ­ zu je tom , d alsze zaś — stron ice.

(3)

mowy jest przekonanie” (OW 1, 4). Wiedza o języku w ogóle, o do­ słownym i przenośnym użyciu wyrazów, wiedza o regułach gram atyki uniw ersalnej i osobliwościach gram atyki języka etnicznego je st przede wszystkim ważna z tego powodu, że może być spożytkowana w praktyce.

T aka je s t k orzyść w y d o sk o n a len ia język ów , ta k a n a jw y ż sz a nagrod a p r z e ­ zn aczon a p iln em u w n ich ć w iczen iu się: to jest m oc n iezłom n a w ła d a n ia s e r ­ cam i i u m y sła m i lu d zi i p rzek o n y w a n ia ich o p raw d zie, o ty m n a jw y ż sz y m dobru czło w iek a . [PM 2, 334]

Potocki nie zapominał jednak też o roli, jaką w okresie rozbiorów m usiała pełnić polszczyzna, nie zapominał o tym, że język był wówczas podstawowym nośnikiem narodowej kultury. W swym aspekcie użytko­ w ym język jest przede wszystkim narzędziem wymowy, rozum iany jest przeto na sposób retoryczny, jako środek skutecznego oddziaływania. P o­ tocki nie definiuje języka inaczej niż w kontekście wymowy, obce mu są z pewnością tkwiące już w niektórych nurtach XVIII-wiecznej reflek ­ sji lingwistycznej przesłanki systemowego myślenia, prowadzące do p ró ­ by intuicyjnego chociażby oddzielenia langue od parole3, języka jako system u od jego użyć.

Potocki pozostaje pod silnym wpływem Oświecenia, choć w niektó­ rych punktach swych rozważań znacznie w ykracza poza typowe m yśle­ nie swej epoki. Bardzo często pisze o języku tak jak o żywym organiz­ mie, k tó ry rodzi się, przeżywa okresy rozwoju, okresy wzlotów i upad­ ków, organizmie podatnym na wpływ y klim atu, k tó ry odciska swe pięt­ no w fonetycznym porządku mowy. Języki zatem, podobnie jak ludzie, podlegają tym samym wpływom natury, mowa, w raz z jej użytkow ni­ kami, przechodzi skomplikowaną drogę rozwoju, k tó ra jest tą samą dro­ gą, jaką najczęściej kroczy każdy osobnik naszego gatunku.

Za m łod ości im a g in a cja u n iesio n a m a w p ły w sta n o w czy , k ie d y zaś u b ie ­ gają lata, u sp ok aja się, rozsąd ek d ojrzew a. Tak się m a i z język am i: p rzechodzą z n iep ło d n o ści do o b fito ści, z ż y w o ści do d ok ład n ości, od ogn ia z a c h w y ­ cen ia do k rw i zim nej i w ła śc iw o śc i. H arm on ia n a śla d o w n icza , g w a łto w n o ść je s tó w i tonów , p rzek ład an ie, sty l fig u ry czn y — zgoła w sz y stk ie ch a ra k tery w zra sta ją ceg o języka, co się n a w za jem w sp iera ły , u stą p iły z w o ln a b rzm ien iom d ow oln ym , w y m ó w ie n iu sk rom n em u , s ty lo w i p ro stem u i jak n a jja śn iejszem u u k ła d o w i. [OW 3, 209— 210]

Myśl o języku jako o żywym organizmie tkw i swymi korzeniam i w Oświeceniu: język jest organizmem, a zatem tw orem złożonym z wie­ lu powiązanych wzajemnie elementów. Być może, w m etaforyce tego

ro-8 Z. F l o r c z a k (E u r o p e js k ie ź r ó d ła te o r ii j ę z y k o w y c h w Polsce n a p r z e ł o m i e

X V I I I i X I X w ie k u . W rocław 1978, s. 179) tak p isze o in te r e su ją c y m n as z a g a d n ie­

niu: „W ydaje się, że w m y śle n iu X V III-w ie c z n y m rodzą się już p rzesła n k i dla S a u ss u r e ’ow sk ieg o rozróżn ien ia języ k a i ak tu m ow y, a le ro zróżn ien ie to n ie zo­ sta je teo rety czn ie p rzem y śla n e do końca. O języ k u za tem m ó w i się, g d y się m a n a m y ś li sy ste m norm , i o języ k u m ó w i się, g d y się m a n a m y ś li jego u ży cia , je g o sty lis ty c z n e w a ria n ty , ap rob ow an e lu b o d rzu can e”. Zob. też s. 187.

(4)

S . К . P O T O C K I O J Ę Z Y K U I S T Y L U 1 3 3

dzaju wolno doszukiwać się początków myślenia systemowego. Taka in­ terp retacja m ijałaby się jednak z intencjam i Potockiego, który trak tu je język jako organizm zm ieniający się, postrzega go dynamicznie, w ruchu raczej niż w stanie spoczynku. Ten sposób myślenia o języku dominować będzie w XIX wieku.

Mówienie o języku poprzez odwoływanie się do m etafor personifiku- jących to, być może, także po części konsekwencja tezy, że „język jest tw orem Boskiego natchnienia”, przekonania, które — co interesujące — przy jm uje auto r jakby z braku lepszej hipotezy. Pisze on:

J est w ię c ró w n ie tru d n ym w y tłu m a czy ć, jak to w a rzy stw o m ogło się sk o ­ jarzyć przed języ k iem albo jak po sk ojarzen iu jego, sło w a m ogły sp ło d zić język ; a k ie d y u w a ża m y za d ziw ia ją cy sto su n ek p ra w ie w szy stk ich języ k ó w , ta k w zra sta ją tru d n ości, że p ra w ie n ie zostaje, jak p rzyp isać ich tw ór B o sk ie ­

m u n a tch n ien iu . [OW 3, 184]

Początki, pochodzenie języka, są, jak widać, wielce niejasne; jest on tw orem Boga o tyle, o ile jest tw orem Boga także człowiek i świat, który go otacza. Język nie jest jednak dziełem skończonym, od samego począt­ ku doskonałym, które nie podlega przem ianom i nie wymaga zmian na lepsze. Język je st bowiem w końcu tw orem „n atu ry ” i „k u ltu ry ” za­ razem: niektóre spośród właściwości języka, takie np. jak pewne elemen­ ty fonetyki i składni, dane m u są od natury, inne zaś, np. słownictwo, są — zdaniem Potockiego — „narodowego gieniuszu zdobyciem” (PM 2, 350). Problem pochodzenia języka rozwiązywał Potocki w duchu tych myślicieli X VIII- i Χ ΙΧ -wiecznych, którzy traktow ali język jako — n aj­ ogólniej rzecz biorąc — dany człowiekowi przez Boga (np. Beauzée), są­ dził, podobnie jak Condillac, że Stwórca wyposażył człowieka nie tyle w gotowy język, co w możliwości posługiwania się nim. Doskonalenie owego daru jest pilną potrzebą społeczną. Jest koniecznością:

ja k żeż m n ó stw o lu d zi m ogłoby w ra z się u sad ow ić i w ra z do w sp ó ln ej p rzy­ k ład ać sp raw y, g d yb y się n ie b y li m ogli n a w za jem p orozum ieć a n i o p o trze­ bach, a n i o za m y sła ch sw oich ? [OW 3, 184]

Na początku był więc dar Boga, a dopiero później pojawiła się po­ trzeba społeczna. Potocki różni się w tym punkcie swoich przem yśleń od Rousseau, dla którego języki, przynajm niej w postaci pierwotnej, tej, jaką m iały u zarania dziejów, to „synowie przyjemności, a nie potrze­ by” 4, ale i zgadza się z nim co do wizji rozwoju języka, któ ry zmie­ niając się odchodzi z czasem od swych naturalnych źródeł, konwencjona- lizuje się. Sądzę, że niektóre spośród w ątków myślenia o języku zaw ar­ tych w dziele Potockiego usytuować można właśnie w szeregu wyzna­ czonym przez nazwiska takich filozofów, jak Vico, Rousseau i H erder.

4 J. R o u d a u t , P o è te s e t g r a m m a i r ie n s au X V I I I e siècle. A n th ologie. P aris 1971, s. 225.

(5)

G iam battista Vico wyróżniał trzy odmiany języka: boski język rozu­ mowy, konieczny w czasach pierwotnych, kiedy jeszcze ludy pogańskie nie znały mowy arty k u ło w an ej5, język emblematów bohaterskich i ję­ zyk słów, taki jakim posługują się współcześni, które to języki odpowia­ dały, zgodnie z historiozofią przyjętą przez autora Nauki nowej, określo­ nym etapom kształtow ania się dziejów. Z bogatej i różnorodnej myśli Vico w ybieram y te wątki, do których zbliżają się poglądy Potockiego. Tak również postępujem y w dwóch kolejnych przypadkach. Według Vi­ co język został przekazany Adamowi przez Boga jako umiejętność nada­ wania nazw przedmiotom, toteż naturalnym sposobem tworzenia się nazw w języku pierw otnym była onomatopeja. Początkowo człowiek był nie­ my, co nie oznacza wcale, że nie mógł porozumiewać się.

W czasach n iem y ch p o w sta ł języ k u m y sło w y (m e n t a l e ), k tó r y [...] p oprze­ dził język sło w n y , czy li arty k u ło w a n y . [...] Ó w p r y m ity w n y języ k w p ie r w o t­ n ej, n iem ej ep oce n arod ów [...] m u sia ł p o leg a ć na p o słu g iw a n iu s ię znakam i, g esta m i lu b p rzed m iotam i, zw ią za n y m i w sposób n a tu ra ln y z id eam i*.

A więc pierwsi ludzie porozumiewali się za pomocą gestów, później dopiero, w „okresie poetyckim ”, stworzono język artykułow any. Był to język figuratyw ny, składający się z alegorii, m etafor i symboli. Był to język odpowiadający świadomości pierwotnego człowieka, a ponadto ję­ zyk, który był także pew nym sposobem poznawania świata. Pierw sze w yrazy języka stanowiły oznakę emocji, lecz do ukształtow ania się doj­ rzalszych postaci mowy przyczyniła się także potrzeba porozumiewania się. Język ludzi pierw otnych w ykorzystyw ał znaki o charakterze natu­ ralnym , później zaś — powiada Vico —

w m iarę jak r o zw ija ł się u m y sł lu d zk i, w y n a lezio n o sło w a o zn aczające form y ab stra k cy jn e lu b rod zaje (g e n e r i) ob ejm u ją ce różne ga tu n k i (sp e c i e ) alb o łą ­ czące części w całość. W ów czas w y ra żen ia p ierw szy ch n arod ów sta ły się m eta ­ fo ry czn y m i zw rotam i retoryczn ym i. To, co p o w ied zieliśm y , p rzy czy n ia się do o b a len ia dw óch p o sp o lity ch b łęd ó w p o p ełn ia n y ch przez gram atyk ów : m ia n o w i­ cie — że język p rozaik ów b y ł języ k iem n orm alnym , p o ety ck i zaś sztu czn ym i że n a jp ierw p o w sta ła proza, p óźniej zaś p o e z ja 7.

Teza o metaforyczności języka pierwotnego w innej nieco postaci po­ jaw ia się też w dziele Jeana Jacques’a Rousseau. Dla Rousseau u pod­ staw języka leży spontaniczna, przyrodzona człowiekowi potrzeba eks­ presji uczuć: „Mowa wyróżnia człowieka spośród zwierząt, język wyróż­ nia narody między sobą” 8; Rousseau zdolność porozumiewania się przy­

5 G. V i c o , N a u k a n ow a. P rzeło ży ł J. J a k u b o w i c z . O p racow ał i w stęp em pop rzed ził S. K r z e m i e ń - O j a k . W arszaw a 1966, s. 182, 184.

6 I b id e m , s. 183— 184.

7 I b i d e m , s. 190. K on cep cje V ico i R ou sseau om aw ia szczeg ó ło w o M. R. M a y e - n o w a w artyk u le. T eoria j ę z y k a i p o e z j i n a te ren ie r o m a ń s k i m (w zbiorze: J ę ­

z y k a p o e zja . Z d z i e j ó w ś w i a d o m o ś c i X V I I I w ie k u . W rocław 1970).

3 J. J. R o u s s e a u , Essais su r Vorigine des langues. W: O e u v r e s c o m p lè te s . T. 11. P a ris 1812, s. 157.

(6)

S . К . P O T O C K I O J Ę Z Y K U I S T Y L U 135

pisuje także zwierzętom, lecz umiejętność posługiwania się znakami kon­ w encjonalnym i trak tu je jako właściwość wyłącznie ludzką. Pierw otnie człowiek używał języka gestów, k tó ry jest najdawniejszym , a przeto n aj­ bardziej natu raln ym sposobem porozumiewania się. Umiejętność „mówie­ n ia” w ten w łaśnie sposób jest, zdaniem Rousseau, wrodzona, języki zaś tego rodzaju nie rozw ijają się i nie zmieniają. Zmienność i rozwój to a try b u ty języków artykułow anych, które to właściwości prowadzą do ich konwencjonalizacji; im dawniejszy jest bowiem język, tym jest mniej arb itralny, ty m więcej znaków tego języka zachowuje związek z rzecza­ m i oznaczanymi.

H erder, k tó ry w swych poglądach na pochodzenie i rozwój języka bliższy był w sumie Vico niż Rousseau (z którym polemizował), tw ier­ dził kategorycznie, że język jest dziełem człowieka:

c z ło w ie k sa m dla sieb ie stw o rzy ł język, stw o rzy ł go z d źw ięk ó w ży w ej p r z y ­ rody, k tóre s ta ły się cech a m i w y ró żn ia ją cy m i, u św ia d a m ia n y m i za p om ocą jego p o tężn ego ro zu m u ®.

Tezy takiej nie znajdziem y u Potockiego. Podobieństwo myśli auto­ ró w dotyczy raczej spraw szczegółowych niż ogólnych. Potocki pisze 0 rozwoju języka w podobny sposób jak Herder: obaj pisarze posługują się obrazem rozwijającego się organizmu. Zdaniem H erdera wszystko pod­ lega zmianie, a więc także i język. Ma on swój okres dziecięcy, młodzień­ czy, fazę dojrzałości i starość. Kolejne fazy rozwoju języka określane są następująco. Zaraz po ukształtow aniu się mowy w jej pierw otnej po­ staci następuje poetycki okres języka, kiedy to język pełen jest obrazów 1 m etafor. Potem, wraz ze stopniowym stabilizowaniem się reguł gram a­ tycznych, język wchodzi w okres artystycznej prozy, aby osiągnąć w koń­ cu okres filozoficzny. W fazie tej język jest pełen zwrotów abstrakcyj­ nych, słów jednoznacznych, posługuje się szykiem· wykluczającym inw er­ sję, a pomimo tego nie jest wcale językiem doskonałym. Stabilizacja reguł języka, konwencjonalizacja mowy zmniejszają jego bogactwo — w tym miejscu H erder w ykracza poza oświeceniowe myślenie o języ­ ku 10.

Wróćmy do referow ania poglądów Stanisława Kostki Potockiego. P rzedstaw ia on rozwój mowy podobnie jak wielu myślicieli XVIII-wiecz- nych. N ajpierw, tzn. na początku dziejów, człowiek porozumiewał się za pomocą znaków wziętych z n atury, za pomocą wrodzonych odruchów. Krzyk, spontaniczny gest, zerw ana gałązka były używane dla w yraże­ nia emocji, staw ały się stopniowo zbiorem elem entarnych znaków, które

9 K orzy sta m z p rzek ład u ro sy jsk ieg o : J. G. H e r d e r , I z b r a n n y j e so czin ien ija. M osk w a 1959, s. 145.

10 O zn a czen iu id e i H erdera dla p olsk iej m y śli rom a n ty czn ej zob. Z. K o p ­ c z y ń s k a , J ę z y k a p o e z j a . S t u d i a z d z i e j ó w ś w i a d o m o ś c i j ę z y k o w e j i l i t e r a c k i e j

(7)

służyły wymianie inform acji. Człowiek nie tylko więc uczył się ko im u - nikować w sposób n atu raln y (spontaniczny w yraz emocji), lecz talk że uczył się od n atu ry (charakter znaków pierwszego języka). Toteż w łłaś- nie dlatego dawne sposoby porozumiewania się w ykazują właściwoości onomatopeiczne lub — jeśli kto woli — mimetyczne. C harakter taaki m ają też ogólne tendencje rozwoju języka. Potocki tak pisze o tej poczsąt-

kowej fazie rozwoju:

J e ż e li sob ie w y sta w im y epokę d aw n iejszą nad w y n a la z e k słó w i ich z m a - jom ość, jasn ą jest rzeczą, iż czło w iek n ie m ógł to, co czuł, o b ja w ia ć drugierm u, jak k rzy k iem n a m iętn o ści, k tó rem u to w a rzy szy ły p oru szen ia, c z y li je s ta do u czu cia sto so w n e; bo te zn ak i są jed y n y m i w sk a zó w k a m i, k tó re lu d z ie odebrrali od n atu ry, i co w sz y sc y rozu m ieją.

K ied y potrzeba w y m a g a ła rozleglejszego ob cow an ia, k ie d y p rzed m io ty z a ­ częły b y ć rozróżnione im io n a m i, jak iegoż środka lu d z ie u żyli, b y w y n a lie ź ć sło w a i nazw isk a? Oto sta ra li się zap ew n e n a śla d o w a ć d źw ięk iem im io n p r z y ­ rod zen ie p rzed m iotów , k tó re w sk a za ć ch cieli, jak m alarz u ży w a k oloru z i e l o ­ nego, b y w y d a ł liścia lu b m u raw ę. [OW 3, 184—185]

Sądzić wolno, że Potocki używa określeń „słowa” i „imiona” ta k jjak O nufry Kopczyński, który pisał: „Imiona znaczą rzeczy albo przymioity; słowa ściśle wzdęte znaczą sąd o rzeczach albo przym iotach” 11.

Tak więc najpierw wynaleziono rzeczowniki, później czasowniki. P o ­ dobnego zdania był również Kopczyński, k tó ry na pierwszym miejs>cu staw iał jednak wykrzyknienia, a dalej rzeczownik i czasownik.

Zatem, jak dziś by powiedziano, język onomatopeiczny posługuje się znakam i ikonicznymi, słów bowiem używa tak samo, jak malarz kolorów. Lecz — wiemy już o tym — naturalne, „naśladowcze” znaki języka p ie r­ wotnego z czasem konwencjonalizują się, stają się znakam i arbitralnym i. Problem arbitralności znaków języka przedstaw iony został przez Potoc­

kiego następująco:

Tu m i się nad ty m zastan ow ić n ależy, com o b szern iej, m ów iąc o język ach w d ziele sw o im o w y m o w ie , w y łu śzczy ł: że sło w a rzadko k ie d y m ają w ła śc iw e sob ie zn aczen ie, to jest, że rzadko k ied y m a lu ją rzecz, k tó rej są g ło so w y m zn ak iem , że p ierw ia stk o w e ich u tw o rzen ie m oże n a śla d o w czy m rzeczy b yło, le c z że s ię z czasem stało dow oln ym . Jakoż im io n a rzeczy, k tóre przed sobą w id zę: stó ł, krzesło, posadzka etc., m ająż jak i sto su n ek z przym iotam i lu b z u ż y tk ie m sw oim ? B y n a jm n iej, są to znaki dow oln e; n a w y k n ie n ie do n ich je­ d y n ie sp ra w u je, że sam o ich b rzm ien ie przyp om in a n a m przedm iot, który w sk a zu ją . [PM 2, 498]

Z n a k jest w takim ujęciu czymś, co z a s t ę p u j e ; znak słowny zastępuje przedm iot lub pojęcie („znaki dowolne”), w mowie naszych przodków gest, krzyk, gałązka krzew u zastępują słowa artykułowane. Рэ- tocki znaki pisma dzieli na takie, które zastępują (oznaczają)

wypowii-11 O. K o p c z y ń s k i , G r a m a t y k a j ę z y k a p ols kie go. D zie ło p o zg o n n e. W arszava 1817, s. 128. Zob. też s. 42.

(8)

S . К . P O T O C K I o J Ę Z Y K U I S T Y L U 137

dane słowa, i takie, które zastępują rzeczy. Odwołując się do dzisiejszej term inologii można z pew nym przybliżeniem powiedzieć, że chodzi tu o symbole i o znaki o charakterze ikonicznym. Potocki terminologii takiej oczywiście nie używał. Pisał:

W y n a leźli [ludzie] p óźniej k u ob cow an iu z n iep rzy to m n y m i znaki, czy li ch a ra k tery m ó w ią c e do oczów , k tóre p ism em zow iem y.

M am y ch a ra k tery d w o ja k ieg o rodzaju: jed n e ozn aczają słow a, d rugie rzeczy. [...] C h arak tery a lfa b ety czn e, u ży w a n e w całej E uropie, są znakam i słó w . Te d w a rod zaje p isa n ia m ocno się m ięd zy sobą różnią. {OW 3, 210— 211]

„Oznaczać” — to zatem mniej więcej tyle, co pozostawać w relacji o d w z o r o w a n i a , podobieństwa lub symbolizowania (używam tych term inów w rozum ieniu przyjętym przez Ch. S. Peirce’a), zatem „ozna­ czać” to także — bardziej ogólnie rzecz biorąc — ustanawiać relację pomiędzy w yrazem (znakiem) a rzeczą (pojęciem). Relacja ta w językach Potockiemu współczesnych istnieje już tylko dzięki konwencji. A utor przychyla się zatem do tezy o arbitralności znaku językowego, tezy gło­ szonej m.in. przez Condillaca i Rousseau, której wyznawcą na gruncie polskim był także Euzebiusz Słowacki, podczas gdy popularny i szano­ w any Kopczyński głosił przeciwną koncepcję 12.

W ujęciu Potockiego znak językowy zakotwiczony jest z jednej stro­ ny w rzeczywistości, z drugiej zaś strony jest on obrazem myśli: „m yśli nasze są obrazem uczuciów, a słowa obrazem myśli naszych” (PM 2, 332). Cóż jednak właściwie oznacza w terminologii Potockiego określe­ nie „być obrazem ”? W ydaje się, że chodzi tu o zależność, związek, a mo­ że naw et o ścisłą odpowiedniość: myślenie i mowa pozostają ze sobą w bezpośredniej zależności, skąd wniosek, że jeśli ktoś słabo myśli, to musi też źle pisać!

P r a w d z iw a w y m o w a i zdrow a lo g ik a są śc iśle m ięd zy sobą p ołączon ym i: u siłu ją c w p ro w a d zić porządek i u k ład w w yrazy, w p ro w a d za m y je ty m sa m y m i w p o m y sły n asze, jaśn ie je w y sła w ia ją c u czy m y się jaśn iejszeg o ic h p o w z ię ­ cia. N a jsła b sze w p isa n iu d o św ia d czen ie p rzek on yw a, że k ie d y sk ła d je s t w ą tły i rozprzężony, k ie d y w y ra zy są sła b y m i, p rzyw ary sty lu pochodzą z b rak u ja s­ nego w y o b ra żen ia . [OW 1, 10]

Myślenie doskonali się wraz z rozwojem języka. Języki pierw otne były metaforyczne niejako z konieczności, zbudowane były z ubogiego słow­ nika, dysponowały prostym i regułam i składniowymi, co w sumie w łaś­ nie odpowiadało potrzebom i możliwościom ówczesnego człowieka. Figu­ ratyw ność mowy była więc pierw otnie wynikiem ubóstwa języka, k tó ry nie rozporządzał odpowiednimi zasobami słownictwa, takim i mianowicie, aby mogły one pokryw ać całą rzeczywistość, a zatem musiał uciekać się do m etafory. Potocki dowodzi:

(9)

B ad acze p o w ierzch o w n i m oglib y m n iem a ć, że sposoby w yob rażan ia, które fig u ra m i n a zy w a m y , są p ó źn iejszy m w y n a la z k ie m p ostęp u języ k ó w , k tó ry w in ­ n iś m y retorom i m ów com . L ecz b y ło b y to w ie lk im b łędem : n ig d y b o w iem l u ­ dzie n ie u ży w a li w m o w ie tak iej o b fito śc i fig u r jak w sta ro ży tn ej ep oce, w k tó ­ rej im zb yw ało n a słow ach , do w y sta w ie n ia p o m y słó w sw o ich . Bo najprzód, w b raku im ion w ła śc iw y c h rzeczom , m u sie li u ży w a ć jed n ego do w y o b ra żen ia k ilk u przed m iotów ; stąd w y n ik a ły p rzy ró w n a n ia , p rzen ośn ie, przystosow an ia i w sz y stk ie p ostacie, co sk ła d a ją m o w ę fig u ry czn ą . P o w tóre, jak o rzeczy, o k tó ­ r y ch n a jczęściej m ó w ili, p o leg a ły w p rzed m io ta ch m a teria ln y c h i w id zia ln y ch , co ich o taczały, zy sk a ły one dobrze w p rzód n a zw isk a , n im w y n a lezio n o im ion a do o zn aczen ia sk ło n n o ści serca, u sp osobien ia, rozu m u i w sz e lk ic h in n y c h m o ­ r a ln y ch lu b filo zo ficzn y ch p o m y słó w . C ała w ię c zasada języ k a b ęd ąc złożoną ze słó w , k tóre zn a czy ły ja k i p rzed m iot w id z ia ln y , języ k m u sia ł być k on ieczn ie m eta fo ry czn y . [OW 3, 196— 197]

Język rozwija się i zmienia, to oczywiste: w planie m otyw acji znaku droga prowadzi od naturalnego związku pomiędzy znakiem a przedmio­ tem oznaczanym do arbitralności, podczas gdy w zakresie rozwoju słow­ nictw a droga ta wiedzie od wieloznaczności do jednoznaczności wyrazów, od posługiwania się jednostkami leksykalnym i oznaczającymi konkrety do słów w yrażających pojęcia abstrakcyjne. A jest to ponadto ta sama droga, jaką od swych początków przebyła świadomość człowieka.

Jak na tle ogólnych przem yśleń o języku wygląda sytuacja polszczyz­ n y i innych języków etnicznych? Potocki tak oto charakteryzuje język

sobie współczesny:

N ie o d zysk ał d zisiejszy nasz języ k ze w sz y stk im czy sto ści d aw n ego an i p o ­ w a żn ej prostoty, zw y k łej starożytn ości cech y. L ecz m u sia ł p o n ieść te straty, by zy sk a ł w ię k sz e k orzyści, to jest: rozm n ożen ie w y ra zó w , ro zró żn ien ie b lisk o ­ zn aczn ych , od osob n ien ie rów n ozn aczn ych , zgoła w ięk szą p ew n o ść i rozm aitość m o w y , d ogod n iejszy i o b szern iejszy zw rot w y sło w ie ń , k tó re acz n a tu ra ln y m i być p o w in n y , od d alają się n ieco od ścisło w z ię te j sty lu prostoty. [PM 2, 450—451]

Potocki, który — o czym już wspominałem — mówi o języku tak jak o żywym organizmie, odwołuje się często do znanej i modnej oświe­ ceniowej koncepcji, przypisującej klim atowi w pływ na kształt fonetyczny języka. Była to tzw. koncepcja Północy—Południa, w myśl której ludzie zam ieszkujący obszary Południa posiadali za spraw ą ciepłego klim atu przyrodzone skłonności do gestykulacji, używali języka bardziej m elodyj­ nego, dźwięczniejszego, bogatszego w samogłoski i o większych możli­ wościach ekspresji niż języki narodów zamieszkujących północne tereny Europy. Dla Potockiego najdoskonalszy jest język grecki, zrodzony w szczęśliwym, łagodnym klimacie.

P od n a jp ięk n iejszy m w św ie c ie niebem , pod n a jp r z y c h y ln ie jsz y m k lim a ­ tem ku u d osk on alen iu płod ów przyrodzenia, w p rzyjaźn ej lu d zk iej urodzie i d o w cip o w i k rain ie z ja w ił się język greck i, jak one św ie tn y i n ad ob n y. S zczę­ śliw y w p ły w k lim a tu ta m najd osk onalszą u tw o rzy ł m o w ę, k ęd y w y k sz ta łc ił n ajd o sto jn iej p ostać czło w iek a , a gd zie rozum jego o b d arzył n a jż y w sz y m czu ­ ciem , tam m u n ad ał do w y o b ra żen ia go w d zięk i ła tw o ść jed y n ą . [PM 2, 352]

(10)

S . К . P O T O C K I o J Ę Z Y K U I S T Y L U 139

Języki podlegają wartościowaniu zarówno pod względem estetycz­ nym , bo mogą być mniej lub bardziej melodyjne, brzmieć przyjem nie dla ucha albo drażnić słuch wyczulony, jak też pod względem możli­ wości w yrazu myśli oraz z punktu widzenia sytuacyjnej przydatności. O glądany z tej perspektyw y język francuski to język kobiet, język sa­ lonowej konwersacji, niemiecki zaś to język filozofii lub dokładniej: m e­ tafizyki. Ja k widać, pewne sytuacyjne, w ystępujące w podobnych okolicz­ nościach użycie języka uznaje się (w skutek pośpiesznego uogólnienia) za przyrodzone funkcje mowy jakiegoś narodu. Potocki przedstaw ia różni­ cowanie się języków jako stopniową, lecz stale postępującą destrukcję doskonałej ze swej n atu ry greki, przy czym, im bardziej zbliżamy się do współczesności, im bardziej odległy od swego wzorca jest język no­ w ożytny omawiany właśnie przez autora, w ty m większym stopniu w y­ daje się m u on zepsuty. I tak np. łacina jest — dla Potockiego — pro­ duktem rozkładu i zniszczenia greki, z kolei francuski stanow i w ulgar­ ną w ersję łaciny, podczas gdy włoski zajm uje w tej hierarchii jeszcze pośledniejszą pozycję. Języki nie są tu klasyfikowane z uw agi na pewien zespół właściwości, które można by im przypisać, lecz są wartościowane

inaczej: im język starszy, tym bardziej jest doskonały.

J a k o żk o lw iek jest p rzyjem n ym i słod k im ję z y k w ło sk i, n ie m ógł, n ie m ó w ię g reck ie m u , ale n a w et ła ciń sk iem u w y ró w n a ć, d latego w ła ś n ie że je s t jego z e ­ p su ciem . Z m ien ił on m a cierzy stą sk ład n ią, p rzy ją ł obce jej p rzed im k i, u tra cił po c z ę śc i jej prozodią, m oc, pow agę, d ob itn ość i jasn ą zw ię z ło ść , a n a to m ia st n a b y ł m oże zb yt pieszczon ej słod yczy, k tó ra te n języ k tak p rzy jem n y m w u s ­ tach k o b ie t czyn iąc, n ie w yn agrad za m u m ęsk iej i do w sz y stk ie g o zdolnej rzy m ­ sk ieg o w y m o w y . [PM 2, 356]

Stanisław Kostka Potocki powiada w prost — w innym miejscu swe­ go dzieła — że zbliżenie się do starożytnych języków ,,o piękności dzi­ siejszych stanow i” (PM 2, 358). Przekonanie to jest, być może, odbiciem popularnej tezy oświeceniowej o doskonałości trzech daw nych języków: hebrajskiego, greckiego i łaciny. Umieszczona w takim układzie odnie­ sienia polszczyzna, szczególnie zaś dawniejsza, ta, któ rą mówili Górnicki i Kochanowski (warto zresztą dodać, że zdaniem Potockiego od czasów Kochanowskiego język nasz niewiele się zmienił), przedstaw ia się niezgo­ rzej. Język polski nie może się, co praw da, równać z greckim, ale w ze­ staw ieniu z łaciną wypada już zupełnie dobrze, przewyższa ją naw et pod pew nym i względami. Potocki stwierdza z zadowoleniem:

C h lu b n ej dla język a n aszego n ie m ogę tu p om in ąć u w a g i, to jest n ieja k iej w p rzy p a d k o w a n iu nad łacin ą w yższości. Z aszczyt ta k o w y zb y t rzadko d z is ie j­ sze ję z y k i p osiad ają, b ym go w w ła sn y m p rzem ilcza ł. N ajp rzód , w d ek lin a cja ch n a szy ch p rzyp ad k iem jed n ym od ła c in n ik ó w b o g a tszy m i jesteśm y : sześć oni, m y sied m lic z y m y . P o w tóre, gd y języ k nasz m a o so b n e fo rm y do p rzy p a d k o w a n ia p rzy m io tn ik ó w , osobne do rzeczo w n ik ó w , w y n ik a stą d m n oga rozm aitość d ź w ię ­ ków , n ie d ozw a la ją ca jed n ostajn ości, w jak ą n ie k ie d y w p a ść m oże ła cin a [...]. [PM 2, 360— 361]

(11)

Wielość form fleksyjnych, a zatem większy stopień kom plikacji przy równoczesnej swobodzie w zakresie szyku wyrazów, świadczy o dosko­ nałości języka. To teza bliska poglądom Kopczyńskiego, k tó ry głosił:

Co za rozk osz dla P o la k a rozw ażającego sw ój języ k w id z ie ć w nim filo zo ficzn y rozum , k ieru ją cy się g ru n to w n ie n a ro d o w y m zw y cza jem , p od łu g p rzyrodzenia m y ś li lu d zk iej! U m iem ja k ilk a języ k ó w , a w ża d n y m z n ich ty le filo z o fii co w sw o im n ie zn ajd u ję. Z ad ziw m y się ro zu m o w i tem u w r o d z ą - j o w a n i u im io n , co sam o i w in szych częściach ob aczym y 1S.

Na rozwój języka, na doskonalenie się mowy decydujący w pływ ma­ ją trzy podstawowe czynniki: w arunki społeczne i historyczne panujące na terenie, gdzie żyje i zmienia się język, zwyczaje stabilizujące konwen­ cje mowy oraz twórczość jednostek genialnych, znawców i twórców n aj­ doskonalszej odmiany języka literackiego. Język jest w sumie taki, jakie jest społeczeństwo, które nim włada. Albo nieco inaczej: społeczeństwo ma taki język, jaki jest m u niezbędny. Języki społeczeństw dawnych są proste, tak jak potrzeby ludzi pierwotnych, mowa społeczeństw oświe­ conych jest bardziej skomplikowana. Zastanawiając się nad polszczyzną

współczesną Potocki dowodzi:

N ie m ogła m o w a nasza z u b ogiej S ło w ia ń szczy zn y zrodzona o d zied ziczyć od n iej, czego on a n ie m iała. J ęzy k ten b y ł ta k p rosty jak o b yczaje, tak o gra­ n iczo n y jak potrzeb y lu d u , k tó ry go u ży w a ł, d osyć dla n ieg o b ogaty, g d y m ógł b yć ich tłu m a czem . W szystko, co u m iejętn o ści, sztu k i, n au k i, zgoła c y w iliz a c ja język om eu ro p ejsk im dodały, n iezn a n y m , obcym , n iep o trzeb n y m sło w ia ń sk ie m u b yło. [PM 2, 463]

Język służy porozumiewaniu się, mowa zaś (tak jak powiedziano) może być skutecznym środkiem perswazji. Język rozwija się, staje się coraz doskonalszy, wówczas gdy otacza go opieka władców narodu, w w aru n­ kach rozkw itu kultury . W takim też okresie mógł najlepiej rozwijać się język polski, k tó ry doskonałość osiągnął w czasach Kochanowskiego. Do­ szukiwanie się w języku Kochanowskiego i Górnickiego wzorów dosko­ nałej polszczyzny oraz przekonanie, że możliwy jest pow rót do języka tego okresu, wypowiedziane mniej lub bardziej wyraźnie, to dość typo­ we poglądy okresu Oświecenia. Takie poglądy głosił m.in. Kopczyński. Zły smak i zły rząd doprowadziły jednakże do zepsucia języka polskiego. Kategoria gustu lub sm aku była (jak wiadomo) w XVIII w. podstawo­ wym pojęciem z zakresu estetyki. W początkach w. XIX posługiwali się nią m.in. Euzebiusz Słowacki, Ludw ik Osiński i Stanisław Kostka Po­ tocki. O tym ostatnim tak pisze B arbara Otwinowska:

E stety k a P oto ck ieg o łą c z y id e a ły k la sy czn e, reg u la rn ej i h a rm on ijn ej p ię k ­ n ości, z ideą w ielk o ści, d ostojn ej i p ełn ej p rostoty. Ź ród łem obu h a rm o n ijn ie połączon ych w a rto ści jest natu ra, „w zorow a k s ię g a ” lu d zk iej d zia ła ln o ści n a ­ ślad ow czej, do której sp row ad za się w szelk a tw órczość, n a w et g en iu sza . [...]

(12)

S . К . P O T O C K I O J Ę Z Y K U I S T Y L U 141 S m ak jest w ła d zą k rytyczn ą, g en iu sz tw órczą, a czk o lw iek „sm ak jest zaw sze jedną z w ła sn o ści je n iu sz u ”. G en iu sz je s t na ogół jed n o k ieru n k o w y (jak ta ­ lent), sm ak m oże od n osić się naraz do w ie lu dziedzin. P ierw sza w ła d za jest zatem w yższa, druga s z e r s z a 14.

Stanisław Kostka Potocki zabierał też głos w sprawie poprawności języka polskiego. Wypowiadał się niezbyt zdecydowanie przeciwko wzo­ row aniu się na języku francuskim oraz protestował dość ostro przeciwko zapożyczeniom z niemieckiego. Dużą rolę przypisyw ał zwyczajowi języ­ kowemu:

N a w y k n ien ie w szy stk o sta n o w i i n ie m asz tak iego słow a, co by się w ła ś c i­ w ym n ie stało, je ż li p o w szech n ie p rzy jęty m i u ży w a n y m b ędzie. [PM 2, 4991

Szczególnie ważna rola przypada zatem „wynalazcom” słów nowych, wielkim pisarzom współczesnym, poprzez których w arsztaty prowadzi droga do udoskonalenia polszczyzny, oni bowiem właśnie, jako eksperci od spraw językowych, m ają prawo, a naw et obowiązek wprowadzania nowych słów i zwrotów do mowy ojczystej, pod w arunkiem , że są one oparte na słowiańskich podstawach słowotwórczych; „zwyczaj, czyli na­

w ykanie” z pewnością te innowacje u trw ali i upowszechni.

Tak oto w najogólniejszych zarysach przedstawić można poglądy Po­ tockiego na tem at języka. A jak prezentuje się Potocki jako autor pod­ ręcznika wymowy, w którym wiele uwagi poświęca zagadnieniom stylu?

2

4-tomowe dzieło Potockiego, pełne cytatów z prac dawnych mistrzów wymowy i szczegółowych przepisów określających reguły tego albo inne­ go gatunku wypowiedzi, stanowi cenne kompendium ówczesnej wiedzy 0 języku i stylu. A utor oparł się przede wszystkim na wzorach daw­ nych (Cycero, K wintylian, Arystoteles), lecz odwoływał się też do współ­ czesnych lub bliskich swym czasom znawców retoryki i języka (La Harpe, Thomas, Blair). Myślenie Potockiego o stylu zakorzenione jest silnie w tradycji retorycznej, lecz równocześnie autor w ykracza poza tę właśnie tradycję. Pracę O w ym owie i stylu (1815) rozpoczynają uwagi o wymowie i retoryce, zgodne z tym, o czym już mówiliśmy referując poglądy Potockiego na tem at języka.

Z darów , k tó re O patrzność u d z ie liła czło w iek o w i, b ez w ą tp ien ia m oc m y ś le ­ nia i m ó w ien ia są najd roższym i, bo ty m i, k tóre m u w y ższo ść nad w sz y stk im i stw orzen iam i n adają. M yśli są obrazam i rzeczy, jak sło w a obrazam i m y śli. Ich p ołączen ie je st tak ścisły m , że p ierw sze do rysów , d ru gie do k o lo ró w p rzy­ rów nać m ożna, z k tó ry ch się jed en i te n ż e sk ład a obraz. [OW 1, 1]

(13)

Wymowa — Potocki ma w tym w ypadku na myśli akt wypowiadania, w erbalną ekspresję uczuć i myśli człowieka — składa się z m yśli i mo­ wy. „Przedm iotem wymowy jest przekonyw anie” (OW 1, 10) — powta­ rzam za autorem raz jeszcze tę znaną retoryczną maksymę. Term in „wy­ mow a” odnosi się więc nie tylko do werbalnego zachowania się człowie­ ka, określa też mówienie sytuacyjne, które prowadzić ma do osiągnię­ cia pożądanych efektów persw azyjnych.

Czym jest właściwie styl dla Potockiego? A utor przytacza kilka róż­ niących się między sobą, a naw et sprzecznych definicji stylu. Pisze:

m o w a każda m a trzy działy, to je s t m y śli, p orządku i w y sło w ie n ia . M y śli są g ru n tem rzeczy, od ich m o cy i ja sn o ści w sz y stk o za w isło . R eto ry k a n ie u c z y m y ślić, le c z n a b y te n au k ą i ro zw a g ą m y śli d obrze w y o b ra ża ć [...]. W iele s ię porząd ek do ja sn o ści i m ocy m o w y przyk ład a, czyn iąc w ię c o n im w s k a ­ zu ję n ie ty lk o na w sz y stk ie m o w y c zęści i ich m ię d z y sob ą sto su n e k i zw iązek , zgoła ca łk o w ite i żądne jej r o zw in ięc ie, le c z i te w sz y stk ie p o m o ce, k tó re do teg o słu ż y ć m ogą. Co się ty c z e w y s ło w ie n ia , cz y li sty lu , tej części w y m o w y tak śc iśle z d w o m a p ierw szy m i p ołączon ej, co im ciało, b la sk i ży c ie d a je, tej części, którą d a w n i słu szn ie za n ajtru d n iejszą m ieli, sta ra m się o n a jd o k ła d n iejsze jej p rzed sta w ien ie. [OW 1, X X —X X I]

i

Myślenie Potockiego pozostaje w przedziałach wyznaczonych przez tradycję retoryczną. A utor używa term inu „retoryka” dla określenia zbio­ ru reguł kodyfikujących wypowiedź, pisząc zaś o wymowie m a na m yśli p raktykę społeczną, znaną od czasów Empedoklesa z Arigentu, Ko- raksa i Tejzjasza. Zależności między retoryką a wymową definiuje jed ­ nakże używając form uły Diderota:

R eto ry k a m a się do w y m o w y jak teoria do p ra k ty k i. R eto ry k a p rzep isu je k r a so m ó w stw u p raw id ła, a m ów ca, cz y li czło w ie k w y m o w n y , u ży w a ty c h p r z e ­ p isó w do dobrze m ó w ien ia ; d latego reto ry k a zo w ie się sztu k ą m ó w ien ia , a jej p ra w id ła p rzep isam i k ra so m ó w stw a . '{OW 1, 17]

Współczesny badacz te dwa aspekty językowej działalności człowieka nazyw a retoryką rozumianą jako zespół reguł oraz retoryką pojmowaną jako instytucja społeczna.

W ciągu w iek ó w , od sta ro ży tn o ści aż po w ie k X IX , reto ry k a była o k r e ś­ la n a w sp osób fu n k cjo n a ln y i zarazem tech n iczn y: jest to sztu k a, tzn. zesp ó ł zasad, k tó re p ozw alają bądź to p rzek o n y w a ć, b ądź to, późn iej, dobrze w y ra ża ć. T a zd ek la ro w a n a celo w o ść czy n i ja w n ie z r e to ry k i in s ty tu c ję sp ołeczną, przy czym , p arad ok saln ie, w ię ź łą czą c a form y ję z y k o w e ze sp o łeczeń stw a m i jest o w ie le b ardziej bezp ośred n ia n iż sto su n ek czy sto id eo lo g iczn y ; w sta ro ży tn ej G recji reto ry k a zrodziła się d o k ła d n ie z p ro cesó w o w ła sn o ść, k tó re b y ły s k u t­ k ie m n ad u żyć ty ra n ó w n a S y c y lii w V w . p.n.e. [...] 1S.

O kreślenie „mowa”, a niekiedy „wymowa”, oznacza u Potockiego za­ równo gatunki wypowiedzi retorycznej w ogólności, jak i wszelką spo­ łeczną działalność w erbalną człowieka. Klasyfikacja, któ rą posługuje się

16 R. B a r t h e s , A n a li z a r e t o r y c z n a . P rzeło ży ła K . F a 1 i с к a. „ P a m iętn ik L i­ te r a c k i” 1977, z. 2, s. 252.

(14)

S . К . P O T O C K I O J Ę Z Y K U I S T Y L U 1 4 3

Potocki, inspirow ana jest klasyczną teorią retoryczną; jeżeli „m yśli” i „porządek”, tzn. dwie pierwsze kategorie, jakich używa autor w przy­ toczonym powyżej tekście, w przybliżeniu jedynie odpowiadają kraso­ mówczej inventio i dispositio — „wysłowienie” zdaje się dokładnie obej­ mować to, co rozumiano zazwyczaj przez elocutio. Nauka o stylu pojm o­ w ana jest tu jako jeden z działów retoryki, styl jest więc częścią w y­ mowy, czymś wobec mowy zew nętrznym (przypomnę, że term in „mowa” określa uporządkow aną według reguł gatunkowych działalność w erbalną człowieka). Potocki, tak jak dawni retorzy, używa m etafory okrycia lub mówi po prostu, że styl jest ciałem mowy. Jest przy tym także zew nętrz­ ną stroną pisma, bo autor (powołując się na Cycerona) do retoryki zali­ cza również teksty pisane. Styl zatem jest rozum iany jako ozdoba tek stu pisanego lub wypowiadanego, jako coś, co jest wobec wypowiedzi ze­

w nętrzne.

N ie dość w ię c na tym , b y pism o ja sn y m i g ru n to w n y m b y ło , w in ie n m u s ty l dodać b lask u , bez k tórego gasn ą in n e jego p rzym ioty. T y m ty lk o sp osob em w ra z ro zu m o w i i im a g in a cji dogodzić s ię m oże, oddając p ie r w sz e m u w p o - d z ie le p raw d ę m y śli i gru n tow n ość d ow od ów , k tó re są zasadą rzeczy, p o św ię ­ ca ją c im a g in a cji p ięk n ość i d elik atn ość, w d zięk obrazów i zw ro tó w , zgoła to w sz y stk o , z czego się sk ład a zw ierzch n ia postać p ism a sty le m zw an a. [OW 4, 9]

Chociaż Potocki wielokrotnie podkreśla, że styl jest czymś „zew nętrz­ nym ”, „dodatnym ”, „zwierzchnim” wobec mowy (wypowiedzi), to jednak zdobnicza funkcja stylu nie jest w m niem aniu autora ani pierwszopla­ nowa, ani jedyna. Styl bowiem, przynależąc do językowego ukształto­ w ania wypowiedzi, tak jak i sam język, jest w yrazem myśli.

S ty l pisarza m a za w sze jakiś zw ią zek ze sp osob em jego m y śle n ia . J e st to n ieja k o obraz m y śli, k tó ry m i się zw y k le zaprząta rozum jego, i sp osobu, k tó ­ ry m s ię w n im w yob rażają. D latego w roztrząsan iu sk ła d n i p isa rza je s t cz ę sto n ader tru d n ym sty l od m y śli oddzielić; i d ziw ić nas, ja k eśm y to ju ż p o w ied zieli, ten ś c is ły zw iązek n ie p ow in ien , p o n iew a ż sty l n ie jest czy m in n y m jak ty m w y ra zem , k tó ry m y śl n asza p rzen osi nad in n y. [OW 4, 45]

Pojęcia „styl” i „język” używane są w dziele Potockiego tak, jakby były synonimami. O języku mówi się, że jest on obrazem myśli, i o sty­ lu powiada się właściwie to samo. Zarówno pierwszy, jak i drugi świadczą

o charakterze narodowym swych użytkowników. Czytamy:

U w a ża m , że różn e k raje m ają rodzaj sty lu sob ie w ła ś c iw y , sto so w n y do ch a ra k teru albo g en iu szu ich m ieszk a ń có w . [OW 4, 45]

Jeśli jednak człowiek, rodząc się w określonym środowisku i w okre­ ślonym m iejscu na ziemi, nie może w zasadzie wybrać sobie języka et­ nicznego, to styl podlega domenie wyborów.

S ty l jest n iezm ierzo n y m p olem ; jego p rzym ioty, chociaż różn e, m ogą p o sia ­ dać w sz y stk ie w ła śc iw e sob ie p ięk n ości: k ażd ego p isarza u sp o so b iła n atu ra do tłu m a czen ia się raczej jed n ym sp osob em n iż drugim , a w y b ó r z a w is ł od g e ­ niu szu . [OW 4, 43]

(15)

Styl jest osobliwym, indyw idualnym użyciem języka i pow staje po­ przez nadanie m u cech niepowtarzalnych lub poprzez przekształcenie ję­ zyka w mowę charakterystyczną dla pew nej zbiorowości. Potocki, który wychodzi od retorycznej koncepcji stylu, dociera czy — może ostrożniej należałoby powiedzieć — zbliża się tylko do rozumienia stylu jako środ­ ka indyw idualnej ekspresji, do koncepcji charakterystycznej dla poglądów Vico i Rousseau. A zatem: s t y l t o c z ł o w i e k . Stw ierdza Potocki:

D zieła ty lk o dobrze p isa n e dojdą do p otom n ości. O b szern ość znajom ości, szczeg ó ln o ść zdarzeń, n o w o ść n a w et od k ryciów , n ie są p e w n ą n ie śm ie r te ln o śc i ręk ojm ią. J e śli dzieła, co się n im i szczycą, m ają ty lk o drobne w id o k i, je ś li są p isa n e b ez sm aku, bez szla ch etn o ści i bez jen iu szu , zginą: bo znajom ości, zdarzenia i od k rycia ła tw o się p rzew łaszczają i przenoszą, z y sk u ją n a w et, od rąk b ie g le jsz y c h użyte. Te rzeczy są zew n ą trz człow iek a: s t y l je s t sa m y m cz ło ­ w ie k ie m . S ty l w ię c n ie m oże się a n i odjąć, a n i p rzen ieść, a n i b y ć p op su tym . J e śli je st w y n io sły m , szla ch etn y m , szczytn ym , ch w a ła p isarza ró w n ą w e w sz y st­ k ic h cza sa ch będzie, bo p raw d a jest ty lk o trw a łą , a n a w e t w ie c z n ą . [PM 2, 314—315]

Styl rozum iany jako najistotniejszy przejaw ekspresji jednostki sta­ now i o istocie pisarstw a, sztuki krasomówczej i sztuki w ogóle. Toteż dzieje rzeźby egipskiej omówione być mogą z perspektyw y przem ian sty ­ lu tej rzeźby, tak jak to właśnie czyni Potocki w dziele, które stanowiło przeróbkę z popularnej w ówczesnej Europie rozpraw y W inckelmanna o historii s z tu k i16. K lasyfikacje stylistyczne dokonywane są przez Po­

tockiego w zależności od tego, czy mówi on o stylu rozum ianym jako w yraz myśli, czy też ma przede wszystkim na względzie zdobnicze w ła­ ściwości stylu.

P ierw sza różnica sty ló w i n a jw ięcej u d erzająca p olega w w ię k sz e j lu b m n iejszej liczb ie słów , k tórych pisarz u ż y w a ku w y ra żen iu m y śli sw oich . Ta różność in n ą pociąga za sobą, to jest sty lu rozciągłego i sty lu ścisłeg o . [OW 4, 25— 26]

Styl jest tu charakteryzow any w odniesieniu do myśli, co niekoniecz­ nie musi znajdować odbicie w długości zdania.

U w a ża łem , że sty l ro zle g ły b ogatym jest w d łu g ie p eriody. Z d rugiej strony są one o g ó ln ie k rótszym i u zw ięzły ch pisarzów ; w szela k o stąd w n o sić n ie n a ­ leży, iż w ię k sz a lub m n iejsza długość o k resó w jest cech ą tych d w óch sposobów . C hociaż pisarz w sk ład n iach sw oich z w y k le u ży w a k rótk ich w y sło w ie ń , m oże b yć ro zw lek ły m , jeźli każdy z jego p eriod ów m ało co w y ra ża . [OW 4, 32]

W innym miejscu swego dzieła Potocki opisuje i przytacza próbki stylu suchego, gładkiego, czystego, wybornego, gwałtownego i kwieci­ stego. Tu kry teriu m zaliczania stylu do tej lub innej kategorii określa stopień ozdobności mowy i jej cel. A utor wspomina też o klasycznej zasadzie trzech stylów, pisze o stylu „prostym ”, „środkowym, czyli m ier­ ny m ”, i stylu „najwyższym, czyli szczytnym ”. W yborem tego a nie

in-19 S. K. P o t o c k i , O s z tu c e u d a w n y c h , c z y l i W i n k e l m a n pols ki. T. 2. W ar­ sza w a 1815, s. 39.

(16)

S . К . P O T O C K I O J Ę Z Y K U I S T Y L U 145

nego sty lu rządzi zasada stosowności, znana retoryczna zasada d e-

c o r u m .

In n y p rzep is n ader w a żn y , a k tórego potrzeba ła tw o czuć się daje, p o leg a w p r z y sto so w a n iu sty lu do przed m iotu , o k tó ry m rzecz czy n im y . N ic b o w ie m n ie je s t n a d o b n y m a n i w y m o w n y m , je ź li n iesto so w n y m do o k o liczn o ści lu b do osób, do k tó ry ch m ó w iem y . [OW 4, 66]

Stosowność je st dla Potockiego, tak jak dla retorów antycznych, za­ sadą określającą ogólne sposoby posługiwania się stylem, określającą tech­ niki użycia mowy. Nie może być w zasadzie inaczej, skoro dzieło O w y ­

mowie i stylu raz po raz przytacza nowe wzory wypowiedzi, prezentuje

coraz to inne gatunki mowy: mowy naradne, kazalne, pochwalne itd. Mówi się zawsze w określonej sytuacji, mówienie jest zjawiskiem spo­ łecznym. Ja k pisze M aria R enata Mayenowa —

g e n e r a d i c e n d i n ie d otyczą in d y w id u a ln y c h sp osob ów lu d zk iej e k sp resji. W ła ś­

c iw y m p rzed m io tem za in tereso w a n ia są sp o łeczn e sy tu a cje, w k tó ry ch lu d z ie m ó w ią c m ogą p o zy sk iw a ć in n y ch dla sw o ich p rzekonań 17.

Style przypisane są określonym tem atom wypowiedzi, wyspecjalizo­ w anym gatunkom mowy, gatunki z kolei funkcjonują w określonych sy­ tuacjach wypowiedzeniowych, sytuacjach społecznych. To, co jest sto­ sowne dla mów naradnych, nie mieści się w stylu kazań. Ale, przypom ­ nijm y, Potocki wprowadza też pojęcie stylu obce w zasadzie trad y cji re­ torycznej, twierdzi, że styl to człowiek, przestrzega przed trudnościam i, jakie czyhają na tych, którzy chcieliby oddzielić styl pisarza od charak­ terystycznego i odpowiadającego autorow i sposobu myślenia, mówi o sty ­ lach narodów, o stylach indyw idualnych, o stylu Tacyta, Cycerona, A ry­ stotelesa, słowem, zbliża się do rozumienia stylu jako środka indyw idual­ nej ekspresji. K ryteria podziałów, klasyfikacje stylistyczne są jednak n a j­ częściej zapożyczone z retoryki. I tak poszczególne odmiany stylu (styl suchy, kw iecisty itd.) różnią się pod względem stopnia m etaforyzacji ję­ zyka, a więc pod względem nasycenia wypowiedzi figuram i.

D ość długo m ó w iliśm y o sty lu w sto su n k u z w y o b ra żen iem m y ś li p isarza, w ró ćm y do u w a ża n ia go jako ozdoby m ającej za cel u p ię k n ie n ie m o w y i p rzeb ież m y ró żn e p isa n ia sp osob y pod im ien iem sty lu su ch eg o , g ła d k ieg o , c zy steg o , w yb orn ego, g w a łto w n eg o i k w ie c iste g o znane. [OW 4, 34— 35]

Największą zaletą dobrego stylu jest jasność, tzn. taki sposób ukształ­ towania wypowiedzi, aby była ona bez przeszkód rozum iana przez słu­ chaczy. Jedynie mowa, która spełnia postulat jasności, odniesie oczeki­ wany skutek, stanie się wypowiedzią skutecznie persw azyjną. Jasn y styl iest natu ralny m w yrazem logicznego myślenia, przy czym to, co logiczne, a równocześnie dobrze wyrażone, jest także niezaprzeczalną w artością estetyczną: „jasność jest rzetelnie pięknością” (OW 4, 48) — powiada Po­

17 M. R. M a y e n o w a , P o e t y k a te o r e ty c z n a . Z a g a d n ie n i a j ę z y k a . W rocław 1974, s. 323— 324.

(17)

tocki. Jasność stylu uzyskuje się poprzez odpowiedni dobór słownictwa, taki mianowicie, gdy słowa odpowiadają rzeczom, gdy używa się w y ra­ zów rodziimych w ich dosłownym, nie zaś m etaforycznym znaczeniu. Po­ tocki wypowiada się w zasadzie przeciw używ aniu archaizmów i neolo­ gizmów, lecz natychm iast dodaje:

ten p rzep is podpada n ie k tó r y m w y łą czen io m ; bo są zdarzenia, w k tó ry ch te sło w a m ogą m ieć w d zięk alb o go dodać. [OW 4, 51]

Styl jasny tw orzą zdania zam ykające myśl w przedziale okresu, w zdaniach rozbudowanych spójniki pow inny jednoznacznie wskazywać na relacje w obrębie wypowiedzi, ujednoznaczniać ją. Mówiąc o właści­ wościach dobrego stylu Potocki używa term inów: „wdzięk”, „odrębność”, „precyzja”. W ydaje się, że ma on w tym w ypadku na myśli relacje po­ między „res” i „uerba”, że chodzi o wybór najdoskonalszego z możli­ wych sposobów ukształtow ania wypowiedzi. Pisze:

P recy zja w ięc, czy li odrębność, p o leg a w o d cięciu tego w szy stk ieg o , co jest zb ytn im w m o w ie, i n ie zo sta w ien iu jedno tego, co jest p otrzeb n ym do zu ­ pełn eg o w y ra żen ia m y śli. [OW 4, 52]

Pomimo znaczenia, jakie przypisuje się jasności stylu, wiele uwagi poświęca autor zasadzie decorum, która świadczy również o doskonałości stylu.

N a jw ięk sza trudność, a raczej cała dosk on ałość sty lu n a ty m p olega, b y b y ł zaw sze n ie ty lk o jasn ym , lecz do rzeczy sto so w n y m ; to jest, co sta n o w i ton jego, na k tó ry , jeźli p iszą cy n a tra fić lu b u trzym ać go n ie um ie, w p ad a w rażącą p rzeciw n o ść sty lu z rzeczą i n iew iern e, a często śm ieszn e k r e śli jej p ostacie. S ty l p o łą czen ia ta le n tu ze sm a k iem w ym a g a : sam ta le n t u tw o rzy ć osn ow ę p ism a jest zd oln ym , le c z trzeba m u p om ocy sm a k u do czu w a n ia nad p rzystosow an iem , nad cien io w a n iem jego. [OW 4, 21— 22]

Dobry styl wymaga więc połączenia talentu ze smakiem. Talent jest czymś przyrodzonym, otrzym ujem y go od Boga za pośrednictwem n atu ­ ry, podobnie jak to ma miejsce w wypadku, gdy chodzi o posługiwanie się językiem. Smak — tzn. „uczucie, które wskazuje, co każdej rzeczy przystoi”, kształtuje się na dobrych wzorach. Należy więc do porządku kultury. Widzenie zjawisk stylistycznych jest przeto u Potockiego para- lelne do jego poglądów na język, jego natu rę i mechanizmy rozwoju. Język bowiem egzystuje pomiędzy tym , co naturaln e (przyrodzone właś­ ciwości języka, jego związki z w arunkam i geograficznymi, tem peram en­ tem użytkowników), a tym , co konwencjonalne, co tw orzy się w obrębie k u ltu ry (zwyczaj, norma, wzory dobrego pisania). Język, którym posłu­ gujem y się, świadczy o naszych ogólnych cechach gatunkowych, podczas gdy styl jest w yrazem właściwości człowieka rozpatryw anego jako in­ dywiduum. Tak zwerbalizować by można podstawowe tw ierdzenie antro­ pologicznego ujęcia języka, zaw arte w pismach Stanisław a Kostki Po­ tockiego. A utor nie mówi z pewnością rzeczy na wskroś oryginalnych o języku i stylu, jego myślenie na ten tem at nie wyznacza nowych dróg językoznawczej refleksji. Czerpie raczej od innych, o czym zresztą po­

(18)

S . К . P O T O C K I O J Ę Z Y K U I S T Y L U 1 1 7

wiadam ia swych czytelników. Pisze dla społecznego pożytku, na zamó­ wienie ówczesnych tow arzystw naukowych. W jego pracach odnajduje- m y typow e w ątki myślenia przełomu XVIII i XIX wieku. Interesują go początki języka, jego rozwój, doskonalenie się. Tak jak Beauzéego, De Brosse’a i innych. Opowiada się jak Condillac i Rousseau za tezą o me- taforyczności pierwotnego języka i naturalnym charakterze jego znaków. Nie jest jednak tak radykalny w swych końcowych wnioskach iak ten ostatni (język rozum iany jako ekspresja uczuć) ani też nie akcentuje tak silnie jak Condillac związków języka z myśleniem, choć ogólnie rzecz biorąc, w ydaje się zgadzać z tezą gram atyków z Port-Royal, którzy gło­ sili, że nie ma m yślenia poza językiem. Potocki w ydaje się również prze­ konany o stru k tu raln y m (dziś tak powiedziano by) podobieństwie wszel­

kich języków.

W szystk ie w ię c p ra w ie d zisiejsze m o w y p rzy sp o so b iły u k ład różn y od d aw nego, co im m ało rozm aitości w p rozie d ozw ala. N ie m ają one ogóln ie ja k jeden p orządek, k tóry b y p orząd k iem g ram atyczn ym n azw ać m ożna. U m ieszcza ją najp rzód osobę m ów iącą lu b rzecz czyn iącą, p otem jej czy n i p rzed­ m io t tegoż. T y m sp osob em n a stęp u ją po sob ie p o m y sły n ie p od łu g w a g i, którą p rzed m ioty m ają w im agin acji, lecz sto so w n ie do porządku rzeczy i przyrod ze­ n ia . [OW 3, 205]

Język ew oluuje od pojęć konkretnych do abstrakcyjnych, początkowo w ykorzystuje znaki naturalne, aby posługiwać się z czasem znakam i a r­ bitralnym i, zmienia się wraz ze społeczeństwem, choć u swych począt­ ków by ł darem Boga. To także dość typowe w ątki myślenia epoki. Zofia Florczak tak je określiła:

W m y śle n iu o św iecen io w y m k sz ta łtu je się sw o is te ro zu m ien ie ro zw o ju ję ­ zy k a i lu d zk ieg o m y ślen ia . Od m y śle n ia m eta fo ra m i czło w iek p rzechodzi do m y ­

ślenia p ojęcio w eg o . Od języka, k tó r y sta n o w i zesp ó ł p o ety ck ich obrazów , prze­ ch od zi się do język a abstrak cji. Ta m y śl, k tóra jest znana jako fo rm u ła Vica* p o ja w ia się u R ousseau, H erdera, T urgota jako jed en ze sw o isty ch w ą tk ó w

O św iecen ia , k tóry p rzeżyje epokę sw o ic h narodzin 18.

N iektóre spośród uwag Potockiego o początkach i rozwoju języka mie­ szczą się w tej właśnie tradycji, inne od niej odbiegają, nie wychodzą jednak najczęściej poza horyzont myśli Oświecenia, reprezentow anej przez Kopczyńskiego. Potocki był zarazem dość otw arty na naukowe no­ wości i dość silnie osadzony w tradycji. Przywołać tu można z pewnością szerszą trad ycję rodzimą, którą wyznaczają nazwiska Konarskiego, Go- lańskiego, Piramowicza. Potocki (tak jak Kopczyński) jasność wypowiedzi łączy przede wszystkim z zagadnieniem jednoznaczności i zrozumiałości wyrazów, trak tu je mowę jako odmalowanie myśli, w kwestii neologiz­ m u wypowiada się za oparciem nowych słów na podstawach słowiańskich, przyjm uje tezę, że Bóg wyposażył człowieka w zdolność wypowiadania dźwięków, zachwyca się komplikacjami fleksyjnym i polszczyzny i ceni

(19)

względną swobodę szyku jej składni oraz chwali język XVI w. jako wzór godny naśladowania 19.

Potocki akceptuje też to, co było najbardziej rozpowszechnione w po­ glądach na język we Francji przełom u wieków, podczas gdy anglosaski em piryzm jest m u właściwie obcy. Nie brak u niego przem yśleń łączących refleksję nad językiem z historyczną sytuacją narodu. W rozpraw ie

O potrzebie ćwiczenia się w ojczystej mowie (1811) napisał:

N a k o n iec n ie p rzep o m in a jm y tego m oże n a jw a żn iejszeg o dla nas w zg lęd u , iż język je s t zw ią zk iem każdej sp ołeczn ości, n iesta rtą cech ą n arodów , tk liw ą b raterstw a oznaką i n iesta rg a n y m w ę z łe m rozszarp an ych n a w e t n arodów . R zu ć­ m y okiem na sieb ie, czym że b y śm y b y li, g d y b y n ie te n w sp ó ln y o jcó w n a szy ch język , w k tó ry m już jed y n ie P o lsk a istn iała? [PM 2, 334— 335]

Były to w rozważaniach Stanisław a Kostki Potockiego akcenty cha­ rakterystyczne dla polskiej refleksji o języku.

19 O p rzek on an iach tego rodzaju za w a rty ch w d ziele au tora G r a m a t y k i dla

Cytaty

Powiązane dokumenty

Teraz to nie zależy od gustu literackiego ani od rangi literatury, ale od tego, czy dana książka jest głośna w Ameryce, łatwo się sprzedaje i dobrze zarabia.. A czy tłumacz ma na

Przykładem pionowego mocowania podwójnych sprężyn zapinek „sarmackich” (Ryc. 3) z terenów kultury wielbarskiej jest brązowa, posrebrzana za- pinka znaleziona w

Ochrona praw zainteresowanego, który nie był uczestnikiem. postępowania nieprocesowego : (na marginesie

całym świecie (wg panującej obecnie konwencji dzien­ nikarskiej jest to synonim zachodnich mocarstw przemysłowych) wspomnianego typu firmy i agencje prowadzone są

W czasie uroczystości 75-lecia odrodzonej polskiej adw okatury M ar­ szałek Sejmu - Józef Oleksy, podkreślał potrzebę współdziałania ad ­ wokatury w pracach

Men kan zeggen dat tot 1.1.1983 door het grote aantal woningen waarvoor de vigerende huurtabel niet geldt (vergelijkingshuren) en vooral door het steeds

Wśród technologii stosowanych do oczyszczania małych ilości ścieków wyróżnia się oczyszczalnie z drenażem rozsączającym, tunelami lub pakietami rozsączającymi,

Analiza chemiczna gleby wykazała, że w próbach pobranych przed wysiewem rośliny uprawnej oraz po jej zbiorze najwyższe pH gleby uzyskano w próbie zlo- kalizowanej najbliżej